ďťż
[Piłka nożna] Ekstraklasa, I i II liga



Wit - Sob Wrz 05, 2009 8:36 am
Podbeskidzie wciąż czeka na pierwszą wygraną
Piotr Płatek2009-09-04, ostatnia aktualizacja 2009-09-04 16:55



Mecz w Stalowej Woli może być kluczowy dla dalszych losów trenera Marcina Brosza w Podbeskidziu.

Piłkarze Podbeskidzia po raz ostatni wygrali w lidze 23 maja. Od tamtego czasu w ośmiu kolejnych meczach bielszczanie zaliczyli sześć remisów i dwie porażki. Zespół typowany do walki o awans zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkową. Co jest przyczyną tak słabego startu? Kontrowersyjną diagnozę postawił trener Marcin Brosz: - Przez ostatnie dwa lata bardzo eksploatowaliśmy naszych zawodników i teraz to po nich widać. Głowa i serce bardzo chcą, ale organizm im nie pozwala. Te wyniki to nie przypadek, spodziewaliśmy się, że kryzys przyjdzie nawet szybciej. Przyszła pora, by dać szansę gry zawodnikom, którzy dotychczas grali mniej - zapowiada szkoleniowiec górali, który coraz częściej jest pod ostrzałem szalikowców na klubowym forum.

Z tezą Brosza nie zgadza się dyrektor klubu Władysław Szypuła.- Dwa ostatnie lata nie odgrywają w tej sprawie roli, przecież każdy zespół musiał grać na całego i w każdej lidze tak ta walka wygląda. Zespól jest dobrze przygotowany, czekamy tylko na odpalenie zapłonu, po którym piłkarze ruszą z kopyta - uważa Szypuła, który wylicza inne problemy: - Dwa dni przed ważnym meczem odchodzi bramkarz, który jest podporą gry defensywnej zespołu. To się musiało odbić na grze. Ponadto mamy wyraźny problem ze skutecznością, piłkarze stwarzają sytuację, ale nie potrafią ich wykorzystać.

W sobotę w Stalowej Woli rywalem Podbeskidzia będzie "Stalówka", która sezon zaczęła jeszcze gorzej i jest na ostatnim miejscu w tabeli. To może być kluczowy mecz dla losów trenera Brosza w Bielsku-Białej. Dyrektor Szypuła: - Nie podejmujemy nerwowych ruchów. Pośpiech jest złym doradcą. Zobaczymy jak będzie po meczu w Stalowej Woli. Wierzę, że tam zespół wreszcie się przełamie.

Niewątpliwie pomocny może być powrót do skład Clemence'a Matawu. Reprezentant Zimbabwe, który z powodu kartek pauzował w ostatnim meczu, jest jednym z liderów Podbeskidzia. Raczej mało prawdopodobne, by do składu wrócili Bernard Ocholeche i Rafał Jarosz, którzy narzekają na urazy.

Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godzinie 16.

Pierwsza wygrana Podbeskidzia
Tomasz Błażejowski, Stalowa Wola2009-09-07, ostatnia aktualizacja 2009-09-07 12:49

Zadowolony po meczu w Stalowej Woli był trener Podbeskidzia Marcin Brosz. - Odbiliśmy się od dna i zdobyliśmy trzy punkty. Takiego meczu potrzebowaliśmy - ocenił.
Zadowolony po meczu w Stalowej Woli był trener Podbeskidzia Marcin Brosz. - Odbiliśmy się od dna i zdobyliśmy trzy punkty. Takiego meczu potrzebowaliśmy - ocenił.

Gospodarze przeprowadzili dwie akcje i po niespełna pół godzinie gry prowadzili 2:0. Trener Brosz, nie mając nic do stracenia, wprowadził do gry trzech ofensywnie grających zawodników. Zarówno Dariusz Kołodziej, Piotr Bagnicki jak i wprowadzony po przerwie Piotr Rocki całkowicie odmienili grę zespołu.

Sygnał do ataku dał Kołodziej, który w doliczonym czasie gry w pierwszej połowie, strzałem z rzutu wolnego pokonał Tomasza Wietechę. Bramkarz Stali puścił strzał zmierzający w środek bramki. - To nie było precyzyjne uderzenia, to był strzał w środek bramki i taka bramka nie powinna wpaść - ocenił rozgoryczony szkoleniowiec Stali.

W 64. min Wietecha zawinił po raz drugi, faulując wbiegającego w pole karne Rockiego. Sędzia bez wahania wskazał na jedenastkę, którą precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę, na bramkę zamienił Kołodziej. Po tej bramce Stal całkowicie się załamała. Natomiast uskrzydleni zawodnicy Podbeskidzia, widząc nieporadną grę gospodarzy, przejęli inicjatywę i dobili przeciwnika, strzelając jeszcze dwie bramki. - Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak łatwo w drugiej połowie. Spotkanie niefortunnie się dla nas ułożyło. Jednak pokazaliśmy charakter, zagraliśmy do końca i zasłużenie wygraliśmy - powiedział Kołodziej.

Stal Stalowa Wola - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:4 (2:1)

Bramki: Michalewski (3.), Trela (28.) - Kołodziej 45. wolny, 64. (karny), Patejuk (71.), Świerblewski (78.)

Stal: Wietecha (69. Wierzgacz) - Wieprzęć, Piszczek Ż , Maciorowski, Lebioda - Trela, Uwakwe, Krawiec Ż , Stachowiak, Michalewskyj Ż (59. Czpak) - Wasilewski (57. Mikhalchuk)

Podbeskidzie: Mikler Ż - Cienciała Ż , Dancik, Ganowicz, Osiński (46. Rocki) - Matawu, Matusiak, Kanik (30. Kołodziej), Chmiel (39. Bagnicki) - Świerblewski, Patejuk.

Sędziował: Erwin Paterek (Lublin). Widzów: 2000.




Kris - Pon Wrz 07, 2009 8:46 am
Klubowy ranking biznesowy:
Bodziach, źródło: Gazeta Wyborcza

Według raportu przygotowanego przez firmę doradczą Ernst & Young przy współpracy Ekstraklasy SA, przychody klubów polskiej ekstraklasy rosną szybko i w minionym roku wyniosły 303 miliony złotych. W porównaniu z rokiem 2007, przychody najlepszych klubów ekstraklasy wzrosły o 30 procent. "Jako biznes profesjonalna piłka nożna wyprzedza dynamiką rozwoju większość branż" - komentuje Krzysztof Sachs.

Ernst & Young stworzył biznesowy ranking klubów ekstraklasy na podstawie trzech kryteriów - sytuacji finansowej, siły medialnej i efektywności działania. Wygrał Lech, który wyprzedził Wisłę i Legię. "Kolejorz" wygraną zawdzięcza sytuacji finansowej - osiągnął przychód 53 mln złotych, czyli o 73% więcej niż rok wcześniej. Legia w żadnym z cząstkowych rankingów nie zajęła pierwszego miejsca, ale za to w każdym z nich była w czołówce. Przychody Klubu Piłkarskiego Legia wyniosły 26 mln złotych (spadek o 43% w porównaniu z rokiem 2007). Legia poprawiła sprzedaż reklam, a także więcej wyniosły przychody z praw medialnych.

W sumie kluby polskiej ekstraklasy wypracowały w 2008 roku 303 mln złotych przychodu. Największą ich część stanowiły wpływy ze sponsoringu i reklamy (44%) i z transmisji (26%). Sprzedaż biletów przyniosła 44 mln zł (15% przychodów). Jeszcze mniej, bo tylko 13% dała klubom działalność handlowa. "W tym zakresie polski rynek futbolu różni się od bardziej dojrzałych lig, w których przychody z tzw. dnia meczu są zwykle porównywalne do przychodów z transmisji i marketingu" - mówi Krzysztof Sachs.

W rankingu wyliczono koszt zdobycia jednego punktu w rozgrywkach ligowych (relacja kosztów operacyjnych do zdobytych punktów). Najmniej zdobycie punktu kosztowało Wisłę - 433 tysiące złotych, podczas gdy Legię 507 tysięcy.

Legia tymczasem może pochwalić się drugą z najdroższych jedenastek - wartą 44 miliony złotych. W tej klasyfikacji zwyciężyła Wisła - 45,8 mln złotych za pierwszy skład.

Klubowy ranking biznesowy:

1. Lech Poznań: 53,1; 41,9; 587; 24
2. Wisła Kraków: 41,8; 45,8; 433; 27
3. Legia Warszawa: 26,2; 44,0; 507; 25
4. Śląsk Wrocław: 11,6; 9,8; 242; 10
5. Cracovia Kraków: 20,7; 7,8; 382; 7
6. Polonia Warszawa: 13,6; 15,9; 188; 11
7. Lechia Gdańsk: 11,5; 5,1; 214; 9
8. GKS Bełchatów: 35,2; 8,8; 706; 7
9. Arka Gdynia: 14,5; 6,4; 199; 11
10. Korona Kielce: 22,4; 8,7; 428; -
11. Zagłębie Lubin: 20,2; 10,5; 371; -
12. Górnik Zabrze: 10,0; b.d.; 531; 12
13. Piast Gliwice: 11,2; 5,9; 237; 3
14. Polonia Bytom: 6,6; 5,6; 180; 4
15. Jagiellonia Białystok: 12,4; 8,5; 478; 6
16. Ruch Chorzów: 9,7; 7,4; 257; 8
17. Odra Wodzisław: 5,7; 5,3; 180; 4
18. ŁKS Łódź: b.d; b.d; b.d; b.d

Po nazwie klubu: Suma przychodów (w mln zł); Wartość pierwszej "11" (w mln zł), Koszt zdobycia punktu (w tys. zł); Liczba transmisji TV "na żywo".



Wit - Pon Wrz 07, 2009 7:31 pm
"Cidry" nie są już liderem II ligi
Wojciech Todur, gak2009-09-07, ostatnia aktualizacja 2009-09-07 13:04



Porażka z Zawiszą Bydgoszcz - pierwsza w sezonie - kosztowała zespół z Radzionkowa utratę pozycji lidera

- Nie wygra się meczu, gdy samemu strzela się dwa gole do własnej bramki! Pierwsza połowa to był nasz prezent dla drużyny z Bydgoszczy - mówił zrezygnowany lider Ruchu Adam Kompała.

Druga bramka rzeczywiście była samobójcza, bowiem Marcin Trzcionka został trafiony piłką tak pechowo, że zmylił bramkarza Ruchu. Na pierwszego gola najbardziej zapracował jednak Seweryn Kiełpin, który zabierał się do piłki jak do jeża i dał się uprzedzić Lilo. Potem Kiełpin protestował, że Brazylijczyk zagrał nakładką, ale tylko ubawił tym Lilo. - Jaką nakładką? Dziubnąłem piłkę, zanim ją dotknął. Czysta sytuacja - opowiadał piłkarz, który zaraz po zakończeniu spotkania wyściskał się z Serbem i Chorwatem. Na meczu byli bowiem Jovan Ninković i Matko Perdijić, których poznał podczas gry w Chorzowie. Gdy Lilo reprezentował barwy Ruchu dowiedział się też, że najlepszą polską zupą jest żurek. - Fajnie, że wpadli - cieszył się piłkarz z Ameryki Południowej

Po przerwie Ruch zaprezentował się już lepiej, ale goście zadowoleni z prowadzenia nie grali już tak pomysłowo i agresywnie. - Nie zagraliśmy słabo, ale na pewno słabiej niż nas stać - podsumował Kompała.

Rafał Górak, trener Ruchu stwierdził, że musiał przyjść taki moment, gdy jego zespół przegra po raz pierwszy. - Przegraliśmy bitwę, ale przecież nie wojnę. Radzionków będzie się liczył w walce o awans. W poniedziałek nie przyjdziemy do pracy uśmiechnięci, ale na pewno nie ze zwieszonymi głowami. Dobrze, że najbliższy mecz zagramy dopiero za tydzień. Przemyślimy parę spraw, wyliżemy rany - ocenił.

Mariusz Kuras, szkoleniowiec Zawiszy był za to w doskonałym humorze. - Gdy jeszcze grałem, a potem prowadziłem Pogoń Szczecin to chyba nigdy w Radzionkowie nie wygrałem. Na Śląsku zawsze gra się ciężko. Ruch to solidny zespół. Cieszę się tym bardziej, że udało nam się ograć dotychczasowego lidera - uśmiechał się.

Ruch Radzionków - Zawisza Bydgoszcz 1:3 (0:2)

Bramki: 0:1 Lilo (8.), 0:2 Trzionka (41. samob.), 1:2 Gierczak (60.), 1:3 Midzierski (88.)

Ruch: Kiełpin - Trzcionka, Wiśniewski, Domański, Pilc - Piotr Giel (87. Paweł Giel), Dziewulski (86. Kubisz), Kompała, Kowalski (70. Mazur) - Gierczak Ż , Kocur (46. Suker)

Zawisza: Witan - Stefańczyk, Dąbrowski, Midzierski, Warczachowski - Lilo, Piętka (84. Bajera) , Maziarz Ż (70. Łukaszewski ), Szczepan, Tarnowski - Sobczak (67.Magdziński (90. Bojas))

Sędziował: Zbigniew Zych (Lublin). Widzów: 1800.



Wit - Wto Paź 06, 2009 9:37 pm
Jastrzębie przegrywa wszystko co sie da, ale w oststniej kolejce remis:

GKS Jastrzębie przerwał fatalną serię
feli 2009-10-05, ostatnia aktualizacja 2009-10-05 10:56:59.0

Jastrzębianie przerwali serię pięciu porażek w meczach przed własną publicznością i w sobotę wyrwali wreszcie punkt w spotkaniu z Resovią Rzeszów.

Bohaterem meczu okazał się doświadczony pomocnik GKS-u Tomasz Copik, którego dwa trafienia po przerwie pozwoliły odrobić jastrzębianom w ciągu 120 sekund dwubramkową stratę. Najpierw w 56. min w sporym zamieszaniu w polu karnym wpakował piłkę do siatki rzeszowian, a chwilę potem precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał bramkarza gości Marcina Pietrykę.

- W pierwszej połowie Rzeszów zrobił trzy akcje i strzelił dwa gole. Jak w każdym meczu to myśmy prowadzili grę, a oni nas punktowali. Na drugą połowę wyszliśmy z nastawieniem, że nic już nie mamy do stracenia. Oni widocznie byli zbyt pewni swego i się przeliczyli. Fajnie, że się przełamaliśmy, ale niewiele zabrakło, a byśmy ten mecz nawet wygrali. Może to będzie jakiś przełom? Oprócz tego, że zapunktowaliśmy, w klubie jednak nic się nie zmienia - podsumował Copik.

GKS Jastrzębie - Resovia Rzeszów 2:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Kamiński (28.), 0:2 Piątkowski (32.), 1:2 Copik (56.), 2:2 Copik (57.)

GKS Jastrzębie: Zarzycki - Chrabąszcz (90. Szwarga), Wawrzyczek, Gill, Staniek - Miły (46. Kopacz), Copik, Kukulski, Kostecki - Swierzyński (46. Łaciok), Jadach (46. Janeczek).

Resovia: Pietryka - Kusiak, Kozubek, Szkolnik, Bogacz - Zawiślan, Piątkowski (82. Jakubowski), Fryc (64. Morawski), Walaszczyk - Hajduk, Kamiński (74. Kantor).

Sędziował: Grzegorz Pożarowszczyk (Lublin). Widzów: 800.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,8253 ... serie.html




Wit - Wto Paź 06, 2009 10:37 pm
bardzo dobrze radzą sobie Tychy, aktualnie 5 miejsce

II liga: Demolka w klubowym budynku tyszan
Wojciech Todur, feli, gak 2009-10-05, ostatnia aktualizacja 2009-10-05 10:59:47.0

Piłkarze z Gdyni nie potrafili się pogodzić z porażką w Tychach. Michał Chamera, bramkarz Bałtyku tak się zdenerwował, że zaczął niszczyć sprzęt w budynku klubowym.

- Też jestem zły. Punkty były na wyciągnięcie ręki - martwił się Piotr Rzepka, trener drużyny gości. - Teraz będziemy wracać w ciszy i smutku przez całą Polskę - dodał.

Piłkarze GKS-u żalą się, że od wielu miesięcy nie dostają pieniędzy w terminie, ale na boisku tego nie widać. - Zostawiamy na murawie tyle zdrowia ile się da. Kadra nie jest zbyt liczna, a na dodatek meczów dużo. Trudno się dziwić, że czasami brakuje nam już sił - mówił najlepszy na boisku bramkarz Marcin Suchański, który najmocniej zapracował na bezbramkowe konto GKS.

Tyszanie zdobyli zwycięskiego gola po dobrej akcji Krzysztofa Bizackiego i jeszcze lepszym strzale Tomasza Kasprzyka. - Obawiałem się tego meczu. Kogo nie pytałem to wszyscy chwalili Bałtyk. Po pierwszej połowie należą nam się brawa za grę w ataku, w drugiej za postawę w obronie - ocenił trener Mirosław Smyła.

Na stadion przy ulicy Edukacji w końcu przyszło więcej kibiców. To także efekt akcji działaczy, którzy rozdali w tyskich szkołach i zakładach pracy ponad tysiąc wejściówek. Fani GKS-u mają już dosyć zdewastowanego obiektu. "Przepraszamy Polskę w imieniu władz miasta za stan naszego stadionu - kibice GKS Tychy" - takiej treści transparent wisiał za jedną z bramek oraz "Loża VIPów" - ten już przy trybunie krytej, chyba jedynej w Polsce pod którą zamiast siedzisk jest zielona trawa. Jakby tego było mało po meczu z Bałtykiem obiekt wygląda jeszcze gorzej, a to za sprawą Chamery, który zawiedzony wynikiem tak się miotał po budynku klubowym, że zniszczył automat do napojów. Incydent odnotował delegat PZPN.

GKS Tychy - Bałtyk Gdynia 1:0 (1:0)

Bramka: Kasprzyk (20.)

GKS: Suchański - Odrobiński Ż , Masternak, Kopczyk, Zadylak - Kasprzyk, Babiarz, Furczyk, Ankowski, Żyła (59. Mańka) - Bizacki

Bałtyk: Chamera - Chorap (46. Bielecki), Wasilewski, Granosik, Zybert - Drzymała (61. Szweda), Riebandt Ż , Pietrzyk, Pięta (76. Florek), Adamus - Kudyba.

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 2000.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,9214 ... yszan.html



Wit - Czw Paź 08, 2009 9:38 pm
Najważniejsze info z Bielska z ostatniego miesiąca:

- ŁKS

ŁKS pokaże, co jest warte Podbeskidzie
pp2009-09-11, ostatnia aktualizacja 2009-09-11 21:20

Tomasz Hajto, Bogusław Wyparło i spółka pokażą prawdziwą wartość ekipy ze stolicy Podbeskidzia.

Czy Podbeskidzie najgorsze ma za sobą? Czy bielszczanie przełamali się w Stalowej Woli, strzelając cztery gole "Stalówce"? - zastanawiają się kibice bielskiego klubu. Czy wygrana z ostatnią w tabeli Stalą jest miarodajna? Sobotni mecz w Bielsku-Białej z ŁKS-em, który jeszcze niedawno grał w ekstraklasie, może dać odpowiedź.

- Po wygranej w Stalowej Woli w zespole na pewno jest teraz dużo spokoju. Darek Kołodziej "odpalił" i pokazał, na co go stać. Ten mecz może być dla niego i całej drużyny przełomowy - ma nadzieję Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia. ŁKS w składzie z ligowymi weteranami Bogusławem Wyparłą i Tomaszem Hajtą będzie znacznie groźniejszym rywalem niż "Stalówka". - Koniecznie musimy wygrać. ŁKS to jednak marka, ma znane nazwiska w składzie i łatwo nie będzie. Najprawdopodobniej po urazie do składu wróci Bartek Konieczny, który wzmocniłby środek defensywy - twierdzi szef bielskiego klubu.

W trakcie tygodnia umowę z Podbeskidziem przedłużył aż do 2011 roku jeden z liderów zespołu Sławomir Cienciała, który latem był obserwowany przez kilka zespołów z ekstraklasy.

W Bielsku pojawiły się informacje, że po odejściu Łukasza Merdy bielski klub wzmocni Mateusz Sławik, były bramkarz GKS-u Katowice i Górnika Zabrze. - To bzdura. Był kontrolny telefon do klubu, ale menedżer spotkał się z odmową. Byliśmy zainteresowani sprowadzeniem Macieja Nalepy, ale z tych rozmów jednak nic nie wyszło. Dwa dobre mecze rozegrał Joachim Mikler i na razie jego pozycja w bramce jest niezagrożona - przekonuje prezes Wolas.

Sobotni mecz rozpocznie się o godzinie 19

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3680 ... idzie.html



Wit - Wto Paź 13, 2009 8:13 pm
Co słychać w Radzionkowie?

Lider w stylu chaotyczno-szarpanym
Wojciech Todur, gak2009-10-11, ostatnia aktualizacja 2009-10-12 14:02



Ruch Radzionków wygrał po koszmarnym kiksie bramkarza Ślęzy. - Przegrał nam zremisowany mecz - karcił swojego piłkarza trener Jerzy Szaliński.
Spotkanie ze Ślęzą było pierwszym meczem w sezonie, w którym radzionkowianie musieli sobie radzić bez dwójki liderów. Jacka Wiśniewskiego zatrzymały na trybunach żółte kartki, a Adam Kompałę kontuzja. Rozgrywający "Cidrów" już od pewnego czasu skarżył się na uraz uda, ale teraz wygląda na to, że bez kilku tygodni przerwy się nie obejdzie.

- Od początku mówiłem, że nie możemy opierać naszej gry tylko na doświadczonych piłkarzach. Posłaliśmy w bój wszystko to co mamy dziś najlepsze - podkreślał Rafał Górak, trener lidera drugiej ligi.

Kompałę zastąpił na środku pomocy Tomasz Stranc - student filozofii, który ma ambicję gry w pierwszym składzie. - Jestem gotowy, żeby zastąpić Adama i mam nadzieję, że w końcówce sezonu będę grał częściej. Dalej w przyszłość nie wybiegam. Liczy się tylko Ruchu i obrona pozycji lidera - mówił Stranc.

Wiśniewski - chociaż tylko na trybunach - nie dał o sobie zapomnieć. Z kubkiem gorącej herbaty w ręku pokrzykiwał i mobilizował kolegów z boiska. Kibice dowiedzieli się dzięki temu jakie ksywki mają zawodnicy Ruchu. "Wiśnia" najczęściej ganił lub chwalił "Mielonego" (to o Adrianie Mielcu) i "Maziego" (Tomasz Mazur).

Pomimo, że przed sobotnim meczem Ruch zdobył od rywala z Wrocławia dwa razy więcej punktów (28 do14) na boisku wielkiej różnicy w umiejętnościach nie było. Ślęza grała prostszą piłką, sporo strzelała licząc, że mokra piłka i wilgotne boisko to kombinacja, która zaskoczy Seweryna Kiełpina.

Na zwycięstwie Ruchu zaważyła ambicja i koszmarny błąd Grzegorza Paukszta, który przy drugim trafieniu niemal sam wrzucił sobie piłkę do siatki. - Grzegorz to piłkarz, który potrafi wygrać dla nas mecz w pojedynkę. Dziś - także w pojedynkę - przegrał zremisowany. Jego interwencja podcięła nam skrzydła - mówił ze smutkiem Szaliński.

- Miałem kiedyś trenera, który zwykł mawiać po takich meczach, że to była wygrana w stylu chaotyczno-szarpanym. Tak właśnie zagrał mój zespół, ale najważniejsze są trzy punkty - podsumował Górak

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,1003 ... panym.html

i parę zaległych relacji:

Cidry znowu liderem II ligi
Grzegorz Kaczmarzyk, pzaw2009-09-16, ostatnia aktualizacja 2009-09-17 10:27

Ruch Radzionków długo męczył się z Polonią Słubice, ale wysiłek się opłacił. "Cidry" wykorzystały potknięcie Zawiszy Bydgoszcz i znowu zostały liderem II ligi.
W 86. min spotkania rezerwowy Sebastian Gielza po precyzyjnej centrze Adama Kompały strzelił głową na 2:0. Taki wynik gospodarze powinni byli zapewnić sobie znacznie wcześniej. "Cidry" już po sześciu minutach objęły prowadzenie po składnej akcji i golu Pawła Giela. Potem jednak piłkarze z Radzionkowa marnowali okazję za okazją. Sam Piotr Gierczak miał po przerwie cztery bramkowe szanse, z których ani jednej nie wykorzystał.

- Nie wyglądałem dziś najlepiej, sam o tym wiem. Brakowało precyzji przy strzałach. Raz chciałem przelobować bramkarza, ale piłka mi trochę zeszła i poleciała obok. Stanowczo za długo wynik był na styku - przyznał Gierczak.

Goście, którzy znacznie bliżej niż do Radzionkowa, mieliby na stadion Herthy Berlin, sporadycznie zapędzali się pod bramkę Ruchu. Mimo to obrona gospodarzy kilka razy wprawiła kibiców stan podwyższonego ciśnienia. Najbardziej doświadczony w defensywie Jacek Wiśniewski musiał ryknąć na rozkojarzonych kolegów. - Trener zrobił mnie odpowiedzialnym za grę w obronie. Jestem dla nich jak ojciec, no i raz tata się zdenerwował - wyjaśniał "Wiśnia" powody swego wybuchu.

Trener Ruchu Rafał Górak krótko podsumował występ podopiecznych. - Średni poziom. Mieliśmy więcej sytuacji, o jedną bramkę na pewno byliśmy lepsi - mówił. A Wiśniewski w swoim stylu dopowiedział: - Widzieliście mecz Milanu w Lidze Mistrzów? Też nie grał ładnie, ale zwyciężył.

Ruch Radzionków - Polonia Słubice 2:0 (1:0)

Bramki: Paweł Giel (6.), Gielza (86.)

Ruch: Kiełpin - Domański, Wiśniewski, Zioło, Kaciczak (84. Kowalski) - Paweł Giel (60. Gielza), Dziewulski, Kompała, Mazur - Mielec (69. Piotr Giel), Gierczak.

Sędziował: Paweł Płoskonka (Tarnów). Widzów: 500.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,1003 ... _ligi.html



Wit - Wto Paź 13, 2009 8:17 pm
Jastrzębie wreszcie zwycięskie
gak2009-10-12, ostatnia aktualizacja 2009-10-12 14:00

W sobotę podopieczni Jerzego Wyrobka na wyjeździe pokonali 3:1 Olimpię Elbląg. Dzięki drugiemu zwycięstwu w tym sezonie GKS Jastrzębie opuścił ostatnie miejsce w tabeli.

Początek nie zapowiadał sukcesu. Już w 3. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Tomasz Copik głową skierował piłkę do własnej bramki, w której debiutował Mateusz Sławik, były zawodnik GKS-u Katowice i Górnika Zabrze. To jednak nie załamało jastrzębian, którzy szybko wyrównali - Kamil Kostecki uderzył z okolic narożnika pola karnego, a piłka odbiła się od jednego z rywali i przelobowała bramkarza gospodarzy.

GKS wyszedł na prowadzenie jeszcze przed przerwą, kiedy nie popisali się elbląscy obrońcy i Michał Chrabąszcz mocnym strzał umieścił piłkę w siatce. Po godzinie gry wynik ustalił Artur Łaciok, który widząc niepotrzebnie wychodzącego przed pole... karne bramkarza Olimpii z prawego skrzydła strzelił do pustej bramki.

Olimpia Elbląg - GKS Jastrzębie 1:3 (1:2)

Bramki: 1:0 Copik (3. samobójcza), 1:1 Kostecki (9.), 1:2 Chrabąszcz (25.), 1:3 Łaciok (63.)

GKS Jastrzębie: Sławik Ż - Chrabąszcz, Wawrzyczek, Gill, Staniek - Kopacz Ż (66. Hajczuk), Copik, Kukulski Ż, Kostecki Ż - Łaciok (74. Miły), Janeczek (84. Szwarga).

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... eskie.html



Wit - Wto Paź 20, 2009 8:40 pm
Piłkarska II liga: zwycięskie Tychy i Zagłębie
Wojciech Todur, gak, ak, częstochowa2009-10-18, ostatnia aktualizacja 2009-10-19 14:16

Od zwycięstwa rozpoczęli tyszanie serię czterech kolejnych spotkań na stadionie przy ulicy Edukacji. Górnik Polkowice w końcówce posłał w bój i bramkarza, ale nie wywalczył nawet punktu
Gdy przed meczem spiker przypomniał, że Górnik to jeden z faworytów do awansu, kilku kibiców krzyknęło "Taki sam jak nasz GKS!". No i mieli rację. Tyszanie po raz kolejny udowodnili, że nikt im nie jest straszny. - Cel na najbliższe tygodnie mamy prosty - cztery mecze i dwanaście punktów - uśmiechał się Jarosław Zadylak. To właśnie kapitan tyskiej drużyny najmocniej zapracował na to, że do zrealizowania ambitnego planu tych punktów potrzeba już tylko dziewięć.

- Dziś to obrońca zawstydził napastników. Cieszę się, że trafiło akurat na Jarka. To zawodowiec. W szatni i na boisku mam z niego wielki pożytek. Dzięki tej bramce będzie miał fajny weekend - mówił trener Mirosław Smyła.

Jakub Szymański, bramkarz Górnika, podkreślał, że Zadylak przymierzył z dystansu jak rasowy napastnik. - Gdy wcześniej piłka dwa razy zatrzymała się na poprzeczce, to pomyślałem, że szczęście już mnie nie opuści i w najgorszym przypadku skończy się bez bramek - opowiadał Szymański.

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że jakoś strasznie mierzyłem. Starałem się tylko nie walić na siłę, bo wtedy najczęściej trafia się w bramkarza - dodał Zadylak.

Po zdobyciu bramki tyszanie w swoim stylu zaczęli bronić skromnego prowadzenia, czym irytowali kibiców i trenera Smyłę, który z nerwów aż podskakiwał. - To gdzieś w nas siedzi. Już tyle razy trwoniliśmy prowadzenie, że jakoś podświadomie koncentrujemy się głownie na tym by go nie stracić - wyjaśnił Zadylak.

- Mam w składzie młodych chłopaków, którzy wolą zaryzykować akcję jeden na jednego, niż mądrze przytrzymać piłkę. Ale spokojnie, nabiorą doświadczenie i będą grać jak Krzysiek Bizacki - uśmiechał się Smyła.

W ostatnich minutach na pole karne GKS pobiegł nawet bramkarz Górnika. - Chciałem pomóc. Co za różnica przegrać 0:1 czy 0:2? - pytał Szymański.

Spotkanie zakończył przed czasem Bartłomiej Babiarz, który po zderzeniu ze Zbigniewem Grzybowskim stracił na chwilę przytomność. Ambitny piłkarz chciał potem wrócić do gry, a trener zaprosił go na ławkę rezerwowych.

GKS Tychy - Górnik Polkowice 1:0 (0:0)

Bramka: Zadylak (66.)

GKS: Kojdecki - Odrobiński (85. Mańka), Kopczyk, Masternak, Zadylak - Kasprzyk, Ankowski, Bizacki, Babiarz (79. Furczyk), Żyła (90. Wania) - Wróbel

Górnik: Szymański - Mróz, Pokorny, Koziara (82. Soboń) - Kaźmierczak (71. Ałdas), Salamoński, Wacławczyk, Sierpina - Grzybowski, Olszowiak Ż (74. Kojder)

Sędziował: Artur Lewandowski (Kraków). Widzów: 800.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,9214 ... lebie.html



Wit - Pon Paź 26, 2009 5:32 pm
GKS Tychy dołączył do ścisłej czołówki drugiej ligi
Wojciech Todur 2009-10-25, ostatnia aktualizacja 2009-10-25 21:27:12.0



- Kiedy myśmy ostatni raz wygrali z Zagłębiem? - trener Mirosław Smyła zwrócił się do kibiców. - Was to na świecie nie było - śmiał się.

Tyszanie obawiali się tego spotkania. Powtarzali, że rywal im wybitnie nie leży i na potwierdzenie przypominali kolejne porażki. - Wreszcie losy się odwróciły. Zasłużyliśmy na to zwycięstwo - zaciskał pięść Tomasz Kasprzypk, skrzydłowy GKS-u. Sosnowiczanie byli innego zdania. - Zabrakło nam piłkarskiego farta. Wcale nie byliśmy gorsi - mówił pomocnik Tomasz Szatan. - Przypadkowy karny zaważył na losach meczu. Takich jedenastek się nie gwiżdże! - przekonywał Piotr Pierścionek, szkoleniowiec drużyny gości.

Przewinienie, które poprzedziło jedenastkę rzeczywiście było kuriozalne. Zawinił Adrian Marek, który tak opisywał potem to co się działo w polu karnym. - Chciałem wybić piłkę, ale nie trafiłem czysto i tak naprawdę się na niej wywróciłem. Potem, gdy chciałem wstać dotknąłem ją ręką - wyjaśnił.

- Zagłębie może teraz mówić, że karny był przypadkowy. To ja się pytam - było zagranie ręką czy nie? - irytował się Smyła.

Marek się pogubił, ale na gola najmocniej zapracował Sławomir Pach i sędzia. - Chwilę przed podyktowaniem karnego Sławek był faulowany. Arbiter oczywiście tego nie widział. Inna sprawa, że mój piłkarz nie powinien ryzykować tylko spokojne wybić piłkę - podkreślał Pierścionek.

Szkoleniowiec Zagłębia dziwił się swoim piłkarzom. Nie poznawał drużyny, która wygrała trzy ostatnie mecze. - Pytałem w przerwie co im przeszkadza grać jak w ostatnich tygodniach 1- kontynuował.

Zagłębie grało wolno i zbyt często niedokładnie. Tyszanie byli w opałach głównie po stałych fragmentach gry, gdy mocno dawał im się we znaki stoper Dzenan Hosić. W końcówce wynik starała się ratować młodzież Dawid Ryndak (piękny strzał z dystansu) i Rafał Pietrzak(do listy klubów, którego o niego pytają dołączyła Lechia Gdańsk), ale też nie znaleźli sposobu na defensywę gospodarzy.

Piłkarze GKS-u tymczasem z każdym meczem prezentują się lepiej. W końcówce dali się co prawda zepchnąć do obrony, ale nie grali już tak nieodpowiedzialnie jak mieli w zwyczaju, gdy bronili skromnego prowadzenia. - Spokój i odpowiedzialność. Mimo wszystko było nerwowo i sam na to zapracowałem. Po przerwie miałem dwie super okazje. Przynajmniej raz powinienem trafić - martwił się Kasprzyk. - Kurcze to były akcje jak z Ligi Mistrzów. Z drugiej strony, gdyby skończyły się bramkami to pewnie Tomek nie grałby teraz w GKS-ie - uśmiechał się Smyła.

Po meczu dziennikarze dopytywali się jak to jest z problemami finansowymi tyskiego klubu. - Widać w Tychach im gorzej tym lepiej - żartował Kopczyk.

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0)

Bramka: 1:0 Kopczyk (43.)

GKS: Kojdecki Ż - Odrobiński Ż, Kopczyk, Masternak, Zadylak, Kasprzyk, Ankowski, Babiarz, Żyła (83. Mańka), Wróbel (77. Furczyk), Bizacki.

Zagłębie: Bensz - Bednar, Marek Ż, Hosić, Łuczywek, Bodziony (60. Jaromin Ż), Pach Ż, Szatan (72. Pietrzak), Pajączkowski, Myśliwy, Filipowicz (82. Ryndak).

Sędziował: Artur Ciecierski (Warszawa). Widzów: 1000.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... _ligi.html



Wit - Pon Paź 26, 2009 5:34 pm
Cidry zaszalały po przerwie
tod2009-10-25, ostatnia aktualizacja 2009-10-25 17:24

Ruch Radzionków strzelał Unii Janikowo gola za golem, zatrzymał się dopiero na szóstym!
Po pierwszej połowie konsternacja - lider drugiej ligi przegrywał z Unią Ja nikowo, która plącze się w ogonie rozgrywek. Taktyka gości była prosta - bronimy się całym zespołem i szukamy szczęścia w kontrach - i co ważne skuteczna! Unia wyszła na prowadzenie dzięki bramce Piotra Ruszkula, który jest znany w naszym regionie z gry w barwach Górnika Zabrze. Rafał Górak, trener Ruchu nie chciał czekać aż jego piłkarze przypomną sobie jak trafia się do bramki rywala i w przerwie wprowadził na boisko dwóch nowych napastników - Marka Sukera i Sebastiana Gielzę.

Suker zdradził kiedyś dziennikarzom, że nie gra w pierwszym składzie, bo wyniki jego badań wydolnościowych są słabsze od kolegów. Trener chyba będzie musiał przejrzeć testy piłkarza jeszcze raz - trzy gole Sukera były bowiem ozdobą drugiej części meczu. Na grę Ruchu miały wpływ nie tylko trafione zmiany, ale i czerwona kartka dla Jakuba Poznańskiego, który w 57. minucie opuścił boisko po zagraniu piłki ręką (druga żółta kartka). Cztery minuty później radzionkowianie rozpoczęli ostre strzelanie.

Ruch Radzionków - Unia Janikowo 6:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Ruszkul (42.), 1:1 Gielza (61.), 2:1 Suker (65.), 3:1 Dziewulski (68.), 4:1 Suker (78.), 5:1 Piotr Giel (85.), 6:1 Suker (90.)

Ruch: Kiełpin - Domański, Wiśniewski, Zioło, Kaciczak - Mielec, Dziewulski, Stranc (59. Piotr Giel), Mazur (46. Gielza) - Kowalski (82. Łopuch), Kocur (46. Suker).

Unia: Jarzombek - Komsta, Ettinger, Poznański Ż , CZ , Brzykcy (74. Bodnar) - Nowosielski, Mądrzejewski (89. Wawrzyniak), Hulisz, Detlaff, Jagielski (89. Lisiecki) - Ruszkul (89. Kordowski).

Sędziował: Rafał Sawicki (Rzeszów). Widzów: 500.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... erwie.html



Wit - Pon Paź 26, 2009 5:51 pm
Podbeskidzie zdobyło punkt w Lublinie
Dominik Masierak 2009-10-25, ostatnia aktualizacja 2009-10-25 20:23:15.0

Bielszczan uratował dziesięć minut przed końcem mocny strzał Sylwestra Patejuka

Pierwsza połowa spotkania należała do gospodarzy, którzy wykazywali zdecydowanie więcej zaangażowania od graczy z Bielska- Białej. Najwięcej problemów obrońcom Podbeskidzia sprawiał duet Wojciech Białek - Kamil Oziemczuk, który kilkukrotnie stwarzał dobre sytuacje do zdobycia bramki.

Gospodarzom brakowało wykończenia akcji i strzały lubelskich zawodników były blokowane przez obrońców gości lub nie trafiały w światło bramki strzeżonej przez Joachima Miklera.

Druga połowa była już znacznie ciekawsza. W 48 minucie po ładnej akcji Białka i Popławskiego piłkę na szesnastym metrze otrzymał Oziemczuk. Lublinianin uderzył mocno po ziemi, ale po jego strzale piłka trafiła w słupek. W 60 minucie spotkania Motor wyszedł na prowadzenie. Na uderzenie z około 35 metrów zdecydował się Rafał Król, i choć strzał nie był do końca udany to piłka wpadła do bramki bielszczan. W tej sytuacji nie popisał się bramkarz gości Joachim Mikler.

- Uderzenie było naprawdę mocne - tłumaczył po meczu Mikler - Piłka w ostatniej chwili zmieniła tor lotu i po odbiciu się od mojej ręki wpadła do siatki - relacjonował bramkarz.

Po stracie bramki do ataku ruszyło Podbeskidzie. Wiele do gry bielszczan wnieśli dwaj Piotrowie - Rocki i Bagnicki. Ten drugi mógł w ciągu dziesięciu minut zdobyć dwie bramki. W obu przypadkach lepszy od Bagnickiego był jednak bramkarz Motoru Łukasz Gieresz. Najpierw lubelski golkiper obronił "na refleks" uderzenie z pięciu metrów, a później doskonale zachował się w sytuacji sam na sam.

- Cieszę się, że wreszcie udało mi się zagrać dobry mecz - mówił Gieresz - Moim zdaniem niepotrzebnie cofnęliśmy się po zdobyciu bramki i stąd wynikały te groźne sytuacje dla Podbeskidzia - stwierdził lublinianin.

Bielszczanie pomimo niewykorzystanych sytuacji nie zrezygnowali z prób doprowadzenie do remisu. Udało im się tego dokonać w 80 minucie. Przy wykonywaniu rzutu rożnego lubelscy obrońcy pozostawili bez opieki stojącego tuż przed polem karnym Sylwestra Patejuka, a ten po bezpośrednim podaniu z rzutu rożnego, z pierwszej piłki mocno uderzył pod poprzeczkę bramki Motoru.

W doliczonym czasie gry bielszczanie mogli zdobyć drugą bramkę. Po faulu Przemysława Żmudy na Bagnickim, tuż przed linią pola karnego, groźnie z rzutu wolnego uderzał Dariusz Kołodziej, ale piłka trafiła jedynie w słupek.

Motor Lublin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)

Bramki: 1:0 Król (59.), 1:1 Patejuk (80.)

Motor: Gieresz - Maciejewski, Żmuda, Kursa, Kalinowski - Syroka, Król (86. Hempel), Niemczyk, Popławski (83. Lenart) - Oziemczuk (71. Kępa), Białek.

Podbeskidzie: Mikler - Cienciała, Konieczny, Ganowicz (73. Chmiel), Dancik - Malinowski, Jarosz (59. Bagnicki), Kołodziej, Kanik, Świerblewski (64. Rocki) - Patejuk.

Sędziował: Wojciech Krztoń (Olszytn). Widzów: 1000.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... linie.html



Wit - Pią Paź 30, 2009 2:21 pm
Żółto-czarny jubileusz w Radzionkowie
Wojciech Todur 2009-10-30, ostatnia aktualizacja 2009-10-30 00:05:21.0



Kiedy minęło te 90 lat?! - pytali wzruszeni sympatycy Ruchu. Głos łamał się Lucjanowi Lisowi, przed laty znakomitemu kolarzowi i medaliście olimpijskiemu. Organizatorom spotkania udało się zaskoczyć nawet "króla Radzionkowa", czyli samego Mariana Janoszkę.

W jaki sposób najlepiej przedstawić 90 lat historii klubu? Na suficie! Bo to właśnie sklepienie auli w radzionkowskim Centrum Kultury "Karolinka" służyło wczoraj za ekran, po którym najpierw przesuwały się czarno-białe postacie pionierów sportowej rywalizacji, potem mistrzów, którzy nie mieli sobie równych na świecie, i wreszcie filmy, które przypomniały, jak piłkarze "Cidrów" strzelali gole w ekstraklasie.

- 90 lat na nas patrzy. 90 lat emocji, radości, ale i zawiedzionych nadziei - mówił prezes Tomasz Baran. Na początku głos mu drżał, ale potem - jak na byłego komandosa przystało - opanował emocje i na luzie przyjmował kolejne puchary, dyplomy, gratulacje. - Mówią, że Radzionków wymodlił sobie takiego prezesa - uśmiechał się prowadzący imprezę Dariusz Leśnikowski.

Baran przypomniał, że gdy nazwa Radzionków znikła z mapy Polski, to właśnie w klubowej kawiarence rozpoczęto rozmowy, jak przywrócić małej ojczyźnie prawa miejskie. Na widowni większość miejsc zajęli piłkarze, ale byli też przedstawicieli innych dyscyplin, z których przed laty był znany klub - sztangiści, szermierze, piłkarze ręczni, bokserzy, badmintoniści. Tych ostatnich reprezentował m.in Paweł Bomba, który w młodości przebijał lotkę, a potem prezesował klubowi, gdy ten grał w piłkarskiej elicie.

Największe brawa zebrał jednak Lis, który specjalnie z okazji jubileuszu przejechał z Niemiec. Wicemistrz olimpijski z Monachium '72, mistrz świata w jeździe drużynowej z Barcelony '73 uczył się zawzięcie kręcić pedałami właśnie w Radzionkowie. - Pamiętam taki wybrukowany lewy zakręt przy starym stadionie. Gdy popadało, wykładaliśmy się na nim jak śledzie na patelni. To było moje ulubione miejsce - żartował 59-letni Lis.

Gdy bohater wieczoru już miał zejść ze sceny, nagle przystanął i jeszcze raz podszedł do mikrofonu. - Po igrzyskach w Monachium dostałem telegram od "Jorgusia", znaczy się wojewody Jerzego Ziętka. Napisał: "Na was można liczyć". Mam ten telegram do dziś i teraz oddaję go wam. Na was można liczyć! - gdy to powiedział, ludzie wstali z miejsc, a wzruszony Lis z trudem powstrzymał łzy.

Na koniec działaczom udało się zaskoczyć Janoszkę. "Ecik" wychodził na scenę kilka razy, ale gdy robił to po raz ostatni, naprawdę nie wiedział, z jakiego powodu. Światła lekko przygasły, a znad jego głowy zjechała na sznurkach żółto-czarna koszulka Ruchu z numerem 10. - Ten numer jest zastrzeżony. Należy już tylko do Mariana Janoszki. Jeżeli ktoś odważy się z nim zagrać w Ruchu, musi wcześniej poprosić o zgodę "Ecika" - wyjaśnił prezes Baran. - Spokojnie. Radzionków doczeka się jeszcze piłkarza, dla którego zastrzegą tę dychę po raz drugi - odpowiedział Janoszka.

Dobrą stroną jubileuszu były mnożone na potęgę życzenia i deklaracje polityków, władz miasta i powiatu. Wszystkie miały wspólny mianownik - Ruch będzie miał nowy stadion!

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... kowie.html



Wit - Pią Paź 30, 2009 9:49 pm
fatalna kolejka dla naszych ligowców.... póki co przegrały Polonia, Piast, Górnik i GieKSa. Jedynie Jastrzębie w II lidze dało rasy.

GKS wreszcie zwycięski w Jastrzębiu
feli
2009-10-30, ostatnia aktualizacja 2009-10-30 19:29

Zespołowi Jerzego Wyrobka dopiero w ostatnim spotkaniu rundy jesiennej udało się wywalczyć komplet punktów na własnym terenie. - Nareszcie! Długo czekaliśmy na tę chwilę. Idziemy w dobrym kierunku - promieniał szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie

Jastrzębianie przystępowali do kończącego rundę jesienną meczu z Pelikanem Łowicz (drugoligowcy rozegrają w tym roku awansem jeszcze dwie kolejki z wiosny) jako ostatnia drużyna w tabeli. Co więcej, GKS miał za sobą fatalną serię spotkań przed własną publicznością. Z siedmiu meczów na stadionie przy Harcerskiej podopieczni Wyrobka tylko jedno zdołali zremisować. Większość z tych starć przegrywali jednak pechowo, po prostych, indywidualnych błędach.

W konfrontacji z łowiczanami znów wiele wskazywało na to, że ten scenariusz nie ma prawa się zmienić. Jak w każdym dotychczasowym meczu na własnym terenie jastrzębianie od początku zagrali presingiem i dość łatwo przejęli inicjatywę. Jednak i tym razem przydarzył im się koszmarny błąd w defensywie, który kosztował utratę gola.

W 18. min meczu, w niegroźnej sytuacji pod własną bramką czeski defensor David Gill zamiast zostawić piłkę wychodzącemu na przedpole bramkarzowi Mateuszowi Sławikowi, zdecydował się na wybicie jej wolejem. Zrobił to tak niezdarnie, że futbolówka poleciała w odwrotnym kierunku i wylądowała w siatce gospodarzy.

Do końca pierwszej połowy zawodnicy GKS-u nie potrafili się otrząsnąć. Po przerwie pozbierali się jednak wzorcowo, a losy meczu przesądziły dwie bliźniacze akcje duetu Tomasz Copik - Kamil Kostecki. W obu sytuacjach pierwszy z dwójki graczy po długim rajdzie wykładał piłkę koledze z drużyny, a ten precyzyjnymi strzałami po ziemi nie dał szans Witoldowi Sabeli.

Tym samym pierwsza wygrana jastrzębian u siebie stała się faktem. - Pomogła porządna rozmowa w szatni w przerwie. Cieszymy się, że w końcu się przełamaliśmy, bo rzeczywiście to już był wstyd, że przez tyle czasu nam się to nie udawało - mówił Kostecki. - Z przebiegu tych wszystkich dotychczasowych meczów zwycięstwo należało nam się zdecydowanie wcześniej. Ale co tam. Lepiej późno niż wcale - dodał Copik.

Znany z pracy w śląskich klubach szkoleniowiec łowiczan Piotr Stach narzekał na ciężką sytuację kadrową zespołu. Z konieczności (urazy, kartki) zabrał on do Jastrzębia kilku zawodników z IV-ligowych rezerw. - Dla nas najlepiej byłoby, gdyby ten sezon już się skończył. Staczamy się w dół - żałował Stach.

GKS Jastrzębie 2(0)

Pelikan Łowicz 1(1)

Bramki: 0:1 Gill (18.-sam.), 1:1 Kostecki (68.), 2:1 Kostecki (74.)

GKS: Sławik - Gill Ż (46. Kopacz), Szwarga, Wawrczyczek - Hajczuk (89.Duda), Copik (79. Miły), Kukulski, Kostecki Ż, Chrabąszcz - Łaciok ŻCz, Janeczek (71. Kobyłecki).

Pelikan: Sabela - Domińczyk (86. Kuc), Brodecki Ż, Gawlik, Marcinkiewicz ŻCz - Osowski (61. Neścior) , Janczarek, Krysiński, Potocki Ż (82. Mitrowski) - Bolimowski, Bruk (76. Kaźmierczak).

Sędziował: Sławomir Pipczyński (Radom). Widzów: 350.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... zebiu.html



Wit - Pią Paź 30, 2009 10:58 pm
Podbeskidzie na finiszu
piotr płatek, lis 2009-10-30, ostatnia aktualizacja 2009-10-30 19:25:00.0

Walne zebranie członków Podbeskidzia oceni po sezonie trenera i piłkarzy bielskiego klubu. Sobotni mecz z Flotą ma ogromne znaczenie dla decyzji władz.

Na finiszu jesieni Podbeskidzie rozpoczyna serię meczów na własnym stadionie. W ciągu tygodnia Bielsko odwiedzą kolejno Flota, GKS Katowice i wreszcie Sandecja. Gospodarze wciąż mają nadzieję na zajęcie szóstego miejsca na koniec roku, tylko pod tym warunkiem władze klubu odmrożą premie dla sztabu trenerskiego. - Szósta lokata jest wciąż realna. Zespół gra ostatnio lepiej, szkoda tylko, że runda się kończy - mówi Władysław Szypuła, dyrektor bielskiego klubu.

Flota to obecnie piąty zespół I-ligowej tabeli. U siebie ekipa ze Świnoujścia jeszcze nie przegrała, jednak na wyjazdach mocno traci na wartości. Drużyna trenera Petra Nemca przegrała trzy kolejne mecze na boiskach przeciwników.

Flota chce zgarnąć w Bielsku komplet punktów. - Jedziemy po trzy punkty. Podbeskidzie to jedno z jesiennych rozczarowań pierwszej ligi. Mają dobry skład, przed sezonem zgłaszali wysokie aspiracje, ale zaliczyli słabszy początek i do dziś nie potrafili się jakoś podnieść - mówi Marek Niewiada, pomocnik Floty.

Podbeskidzie ma o co grać. Do końca jesieni odwieszono kary dla Piotra Bagnickiego i Piotra Rockiego oraz drugiego trenera Bogdana Wilka (cała trójka była wcześniej przesunięta do ekipy rezerw). - Kary są odwieszone do 19 kolejki. Ostateczną decyzję podejmiemy na walnym zgromadzeniu członków klubu, które odbędzie się po ostatnim meczu jesieni - zapowiada dyrektor Szypuła. Walne zebranie zdecyduje także o przyszłości trenera Marcina Brosza. - Wszystko będzie zależało od wyników czterech ostatnich meczów. Trener i piłkarze wiedzą o co grają - dodaje szef Podbeskidzia.

W bielskim zespole zabraknie kontuzjowanych Ndabenculu Ncube i Bernarda Ocholeche. Urazu nabawił się ostatnio Cienciała, do treningu powoli wracają Clemence Matawu i Jarosław Białek. Występ tej trójki stoi pod dużym znakiem zapytania. W ekipie Floty w Bielsku z powodu kartek nie zagra Sebastian Fechner. Nie jest jasne czy zagra podstawowy bramkarz Sergiusz Prusak, który doznał kontuzji w ostatnim meczu z GKP Gorzów.

Spotkanie będzie transmitowane przez TVP Sport od godziny 12:50.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... niszu.html

....
i relacja

Piłkarze Podbeskidzia dadzą na tacę w kościele?
Piotr Płatek 2009-11-01, ostatnia aktualizacja 2009-11-01 19:55:16.0

Podbeskidzie przegrało trzeci mecz z rzędu. Zespól, który miał grać o awans, będzie walczyć o utrzymanie.

W tym sezonie Podbeskidzie gra na własnym stadionie wyjątkowo nieskutecznie. Tym razem postawiło więc wszystko na jedną kartę. Trener Marcin Brosz przygotował na Flotę skład z aż sześcioma nominalnymi napastnikami w składzie. Co ciekawe, Martin Matus, który dotychczas znany był z występów w linii napadu, nieoczekiwanie pojawił się w roli ...stopera! Jak się potem okazało, przed laty Słowak grywał na tej pozycji w barwach zespołu z Żyliny.

Ofensywne ustawienie Podbeskidzia było odpowiedzią na potężnych obrońców ze Świnoujścia, których niedawno trener Adam Nawałka nazwał "koszykarzami". Mierzący prawie dwa metry Palestyńczyk Omar Jarun wraz z kolegami długo radzili sobie z próbującymi rozpędzić się gospodarzami.

Miejscowi mieli problem z przebiciem się pod bramkę, nie potrafili sobie stworzyć dobrych sytuacji pod bramką Sergiusza Prusaka. Tak było do 43. minuty. Bramkarz gości niespodziewane wypuścił wtedy piłkę po strzale Damiana Świerblewskiego, a z bliska do siatki wpakował ją Piotr Bagnicki.

Wydawało się, że worek z bramkami się otworzył. Jeszcze na początku drugiej połowy Piotr Malinowski, Bagnicki i Sylwester Patejuk mogli podwyższyć wynik, ale strzały mijały cel bądź padały łupem bramkarza.

Po raz kolejny w tym sezonie nieskuteczna gra górali zemściła się na nich. Po błędzie defensywy do wyrównania doprowadził Sławomir Mazurkiewicz, a tuż przed końcem spotkania decydującą bramkę zdobył Damian Staniszewski. - Wygraliśmy szczęśliwie. Podbeskidzie po straconym golu rzuciło się do ataku, by odrobić straty, nam udało się jeszcze skontrować. Mamy 29 punktów. Jak na Flotę to super wynik - stwierdził Petr Nemec, szkoleniowiec ekipy ze Świnoujścia.

Zgoła inne nastroje panowały po stronie bielszczan. - Dość tego błazeństwa! - krzyczeli kibice do schodzących z boiska piłkarzy. - Gdzie jest to dawne Podbeskidzie? - padło pytanie na konferencji prasowej. - To pytanie zadajemy sobie wszyscy. Zatraciliśmy polot i wicher. To jest tak jak w życiu, przychodzą momenty, gdy wszystko się wali. To jest niewytłumaczalne - nieco filozoficznie odpowiadał trener Brosz.

Podbeskidzie, którego stadion do niedawna uważany był za trudną do zdobycia twierdzę, jest teraz na własnych śmieciach zupełnie niegroźne. To już trzeci z rzędu przegrany mecz w Bielsku. - Chyba musimy w kościele dać na tacę - napastnik Bagnicki nie potrafił wskazać innych sposobów na polepszenie sytuacji zespołu w kolejnych meczach.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Flota Świnoujście 1:2 (1:0)

Bramki: 1:0 Bagnicki (43.), 1:1 Mazurkiewicz (64.), 1:2 Staniszewski (89.)

Podbeskidzie: Mikler - Cienciała, Matus, Konieczny Ż, Dancik - Malinowski, Matawu, Kanik (80. Rocki), Świerblewski Ż (80. Chmiel) - Bagnicki, Patejuk (70. Kołodziej)

Flota: Prusak - Chrzanowski, Mazurkiewicz, Jarun, Kubowicz - Krajanowski, Chifon (78. Sojka), Niewiada, Andraszak (56. Skwara) - Nwaogu (65. Rusinek Ż), Staniszewski Ż

Sędziował: Grzegorz Stęchły (Jarosław). Widzów: 1000.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... iele_.html



Wit - Nie Lis 01, 2009 11:23 pm
Koniec rundy jesiennej II ligi: Ruch liderem, ale rywale tuż tuż
Wojciech Todur, gak 2009-11-01, ostatnia aktualizacja 2009-11-01 19:33:12.0

II-ligowcy zakończyli jesienny sezon, ale rozegrają jeszcze awansem dwie kolejki rundy rewanżowej. W ścisłej czołówce znajdują się wszystkie trzy zespoły z naszego regionu.

Ostatnią drużyną, która znalazła sposób na tyski zespół była Ślęza Wrocław, a działo się to prawie dwa miesiące temu. Gdy jednak mijały kolejne minuty meczu z drużyną z Wągrowca, a na tablicy wyników wciąż był bezbramkowy remis odezwali się pierwsi krytycy.

- Co to za amatorszczyzna? Za darmo nie grają? - irytował się mężczyzna w ciemniej kurtce. Za jego przykładem poszli następni. Smyła dobrze słyszał ich narzekania. - To nie są nasi kibice. Prawdziwi fani siedzieli pod drugiej stronie stadionu i dopingowali nas bez wytchnienia - podkreślał.

Nielba potwierdziła, że jej pozycja w czołówce to nie przypadek. - Przez długie minuty byłem niemal bezrobotny, a to dobrze świadczy o moich kolegach, którzy grali w polu. Myślę, że zasłużyliśmy na zwycięstwo - ocenił Jacek Wosicki, bramkarz gości.

Tyszanie najbardziej obawiali się Rafała Leśniewskiego, jednego z najlepszych napastników w drugiej lidze (10 goli). - Jest silny, dynamiczny, zdecydowany. To w naszej lidze wielkie atuty - chwalił Smyła.

Leśniewski rzeczywiście trochę porozbijał tyskich obrońców, a raz nawet trafił do siatki. Gdy już jednak zaczynał taniec radości, sędzia odgwizdał spalonego. - Pomylił się! Jestem pewny, że się pomylił - zaklinał Leśniowski.

Piłkarze GKS przespali pierwszą połowę, ale po przerwie to oni postraszyli rywala. Głównie za sprawą Damiana Furczyka, który zagrał aż na trzech pozycjach. - Zaczął od lewego skrzydła, potem przeszedł na prawe, żeby skończyć na środku. Dał bardzo dobrą zmianę. Nielba zgasła po przerwie. Remis jest jednak sprawiedliwy. Uczciwie na niego zapracowaliśmy - dodał Smyła.

Furczyk mimo wszystko był rozczarowany. - Fakt, utrzymaliśmy się w czołówce, ale u siebie to jednak powinniśmy wygrywać. Trener podpowiadał, żebyśmy rozciągali grę i atakowali skrzydłami. Próbowaliśmy, ale boisko, warunki do gry były bardzo trudne - mówił pomocnik GKS-u.

Krzysztof Knychała, szkoleniowiec drużyny z Wągrowca, stwierdził, że on niedosytu nie czuje. - Przecież to był GKS Tychy. Silny zespół, który ostatnio tylko punktuje. Zagraliśmy fajną, otwartą piłkę i to mnie cieszy najbardziej - podsumował.

GKS Tychy - Nielba Wągrowiec 0:0

Tychy: Kojdecki - Odrobiński, Kopczyk, Masternak Ż , Zadylak Ż - Kasprzyk, Ankowski (83. Sieniawski), Bizacki, Babiarz, Żyła (46. Furczyk) - Wróbel.

Nielba: Wosicki - Kotarski, Halaburda, Szyszka, Gąsiorowski Ż - Figaszewski, Żołądź (69. Olszak), Klawiński Ż , Wrzeszcz, Gryszczyński (81. Sarbinowski) - Leśniewski.

Sędziował: Grzegorz Dubiel (Kraków). Widzów: 1000.

Lider z Radzionkowa w trzecim kolejnym wyjazdowym meczu stracił punkty. Tym razem Ruch, ponownie z Adamem Kompałą w składzie, zremisował 2:2 w Legnicy.

Nasza drużyna miała przewagę przed przerwą, ale dość niespodziewanie do szatni z prowadzeniem objętym w samej końcówce schodzili gospodarze. To na tyle mobilizująco podziałało na radzionkowian, że na początku drugiej połowy strzelili dwa gole. W obu przypadkach dogrywał Dawid Domański, po którego zagraniach głową umieszczali piłkę w siatce najpierw Piotr Gierczak, a chwilę później Adrian Mielec. Niedługo potem radzionkowianie mogli podwyższyć prowadzenie, ale po uderzeniu Marka Sukera piłka odbiła się od poprzeczki. Wkrótce legniczanie doprowadzili do wyrównaniu i mimo, że ostatni kwadrans (po czerwonej kartce) grali w osłabieniu, to udało im się utrzymać wynik.

- Sędzia powinien przyznać nam choć jeden rzut karny, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. I bez tego powinniśmy wygrać kilkoma bramkami, bo lider nie może tracić takich goli - denerwował się po meczu trener Ruchu, Rafał Górak.

Miedź Legnica - Ruch Radzionków 2:2 (1:0)

Bramki: 1:0 Kowalczuk (44.), 1:1 Gierczak (47.), 1:2 Mielec (49.), 2:2 Bakracz (65.).

Radzionków: Kiełpin - Domański Ż, Wiśniewski, Zioło, Kaciczak - Mielec, Dziewulski, Kompała (71. Gielza), Kowalski Ż (84. Piotr Giel) - Gierczak Ż, Suker.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... __ale.html



Wit - Pon Lis 02, 2009 6:06 pm
Urlopowany. Marcin Brosz nie poprowadzi już Podbeskidzia
Piotr Płatek 2009-11-02, ostatnia aktualizacja 2009-11-02 14:31:49.0

Trener Marcin Brosz został urlopowany. Trzy ostatnie mecze Podbeskidzia w tym sezonie poprowadzi Tomasz Świderski, który dotychczas pracował z grupami młodzieżowymi.

Podbeskidzie, które przez dwa kolejne sezony było blisko awansu, tej jesieni spisuje się fatalnie. Górale przegrali trzy kolejne mecze na własnym stadionie. Po 16 meczach bielszczanie zajmują trzynaste miejsce, mają ledwie punkt przewagi nad strefą spadkową.

Kim jest nowy trener? Tomasz Świderski, nauczyciel wychowania fizycznego w jednej z bielskich podstawówek, od kilku lat prowadzi młodzieżowe grupy Podbeskidzia. - Ma 36 lat, jest równolatkiem trenera Brosza. Zdolny, perspektywiczny, na dobre i na złe związany z naszym klubem - mówi Jarosław Zięba, członek Zarządu Podbeskidzia.

Świderski jest trenerem tymczasowym, poprowadzi zespół w trzech ostatnich meczach tego roku. W połowie listopada zbiera się walne zgromadzenie członków klubu, które zdecyduje o dalszych losach Brosza i jego następcy.

Świderski w roli pierwszoligowego trenera zadebiutuje już w środę. W derbach Podbeskidzie zmierzy się z lokalnym rywalem GKS-em Katowice.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... idzia.html



Wit - Sob Lis 07, 2009 11:39 am
Zmiana bramkarza w Podbeskidziu
piotr płatek
2009-11-06, ostatnia aktualizacja 2009-11-06 21:47

Z debiutantem w bramce Podbeskidzie spróbuje przerwać serię porażek na własnym stadionie.
Przez ostatnie dwa sezony stadion w Bielsku-Białej był postrachem dla pierwszoligowych rywali. W tym okresie bielszczanie zanotowali u siebie ledwie 4 porażki. Przez blisko dwa laty na obiekcie przy Rychlińskiego rywale strzelili tylko 14 bramek, a stracili blisko 70. Kto to dziś jeszcze pamięta? Wciągu paru ostatnich miesięcy cały dorobek został roztrwoniony - Górale przegrali właśnie czwarty mecz z rzędu czyli tyle ile przez ostatnie dwa lata! Czy w sobotę w meczu przeciw Sandecji coś się może wreszcie odmienić? Sądecki beniaminek jest w środku tabeli, ma 6 punktów więcej od gospodarzy.

- Wysłaliśmy piłkarzy na zgrupowanie do tyskiej Piramidy. Chcemy, żeby odpoczęli od zgiełku, wyciszyli się - mówi Władysław Szypuła, dyrektor klubu z Bielska-Białej.

W bramce Podbeskidzia w sobotę ma zadebiutować Paweł Linka. Tak zadeklarował zaraz po meczu z GKS Katowice trener Tomasz Świderski. 23-letni golkiper do Podbeskidzia dotarł już w trakcie sezonu, wcześniej grał w Lechu Poznań, Odrze Wodzisław i ostatnio greckiej Skodzie Xanthi. Uważany za wielki talent, w żadnym z dotychczasowych klubów kariery nie zrobił. Ostatnie dwa mecze tego roku stanowią dla niego szansę wskoczenia na dłużej do pierwszego składu Podbeskidzia.

- Joachim Mikler musi odpocząć, popełnił w ostatnim czasie sporo błędów. To młody piłkarz i trzeba dać mu trochę czasu, by doszedł do siebie. Paweł miał przerwę, która wynikała z zaległości w treningach. Popracował solidnie i pora na debiut. Jestem przekonany, że będzie udany - twierdzi dyrektor Szypuła.

Z powodu kontuzji w Podbeskidziu nie zagrają Bernard Ocholeche, Ndabenculu Ncube, Rafał Jarosz i Paweł Baranowski. Pod znakiem zapytania stoi występ poobijanego w środowym pojedynku z Gieksą Sylwestra Patejuka. Przed sobotnim meczem zespół wyjechał na zgrupowanie. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 17.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... idziu.html



Wit - Nie Lis 08, 2009 10:10 pm
wg mnie nic już nie uratuje Jastrzębia, przegrywają prawie wszystko, organizacja w klubie bez zmian, na dodatek ze wschodu spadnie z 6 klubów

II liga: W Jastrzębiu od 2:0 do 2:4
Marcin Fejkiel
2009-11-08, ostatnia aktualizacja 2009-11-08 16:20

Piłkarze Jerzego Wyrobka w kiepskim stylu pożegnali się z własną publicznością w rundzie jesiennej. W ostatnim spotkaniu u siebie przed przerwą zimową przegrali 2:4, pomimo tego, że w meczu z Przebojem Wolbrom prowadzili już dwiema bramkami

Nieszczęście jastrzębian zaczęło się w momencie, kiedy młody obrońca GKS-u Dawid Szwarga w 34. min wpakował piłkę do własnej siatki. To już piąty samobój GKS-u w tegorocznych rozgrywkach! Gościom z Wolbromia prezent z nieba spadł zupełnie niespodziewanie, bowiem zespół Jerzego Wyrobka od początku spotkania dyktował warunki na boisku, a drużyna Roberta Orłowskiego ograniczała się wyłącznie do niemrawych kontr.

Popełniający w tym sezonie katastrofalne błędy indywidualne jastrzębianie po raz kolejny podali rękę słabo spisującym się rywalom, a ci z tej "pomocy" skrzętnie skorzystali. Na dodatek jeszcze po godzinie gry gospodarze opadli z sił, a wolbromianie właściwie z niczego zaczęli ich niemiłosiernie punktować.

- Nie wiedzieć czemu, naraz przestaliśmy grać, a oni opanowali środek boiska. Fizycznie też nie czuliśmy się najlepiej. Przy stanie 2:0 zamiast się cofnąć i zawęzić pole gry, podpaliliśmy się i ruszliśmy do przodu, a oni bezlitośnie to wykorzystali. Tragedia! - łapał się za głowę pomocnik GKS-u Michał Chrabąszcz.

Po przypadkowej bramce wyrównującej Sławomira Dudy gości zwietrzyli szansę na kolejne gole i plan ten im się powiódł. Prawdziwe "wejście smoka" zanotował pomocnik Przeboju Damian Lickiewicz, który w niespełna minutę po pojawieniu się na murawie, dał swojej drużynie trzeciego gola.

GKS próbował ratować punkt do końca, ale w dogodnych sytuacjach piłkarze Wyrobka albo trafiali w słupek (Artur Łaciok), albo wprost w bramkarza (Kamil Kostecki). W doliczonym czasie gry Lickiewicz urwał się defensorom GKS-u i ustalił wynik spotkania na 2:4.

- Trudno cokolwiek mądrego powiedzieć po takim meczu. Druga połowa to była katastrofa. Tak proste, dziecinne błędy nie powinny się przytrafiać. Na odprawie uczulało się chłopaków, żeby nie dali się skontrować. Mam pretensje szczególnie do doświadczonych piłkarzy, którzy powinni kierować naszymi poczynaniami, a nie głupio grać. Szkoda niewykorzystanych sytuacji na 3:3. Brakuje nam szefa w drużynie, pomimo tego, że posiadamy kilku doświadczonych zawodników - uznał trener Wyrobek.

W efekcie sobotniej porażki GKS zamienił się w tabeli pozycjami z Przebojem i teraz to zespół Wyrobka okupuje ostatnie miejsce. W tym roku do rozegrania pozostał jastrzębianom wyjazdowy mecz z Kolejarzem Stróże.

GKS Jastrzębie 2(2)

Przebój Wolbrom 4(1)

Bramki: 1:0 Janeczek (5.), 2:0 Łaciok (25.), 2:1 Szwarga (34.-sam.), 2:2 Duda (59.), 2:3 Lickiewicz (68.), 2:4 Lickiewicz (90.+3.)

GKS Jastrzębie: Sławik - Wawrzyczek, Szwarga, Staniek - Chrabąszcz Ż, Kukulski, Kostecki, Copik (79. Gill), Hajczuk (69. Miły) - Łaciok Ż, Janeczek (81. Świerzyński).

Przebój Wolbrom: Palczewski - Piotr Szczepanik, Siedlarz, Jurczyk Ż, Tomasz Szczepanik - Guja, Dudziński Ż(90.Górski), Duda Ż, Żmudka (67. Lickiewicz) - Rak Ż, Kuta (76. Derejczyk).

Sędzia: Wojciech Sawa (Lublin). Widzów: 600.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... o_2_4.html



Wit - Nie Lis 08, 2009 10:14 pm
Beskidy też dołek...

Piłkarze Podbeskidzia zmierzają ku I-ligowej przepaści
Piotr Płatek 2009-11-08, ostatnia aktualizacja 2009-11-08 15:28:22.0

W sobotę bielszczanie przegrali na własnym stadionie po raz piąty z rzędu! Pogromcami Podbeskidzia tym razem okazali się piłkarze Sandecji Nowy Sącz.

"Budzę się rano i znów ten sam koszmar co ostatnio. I nic nie potrafię zrobić by to odmienić". Taki los przeżywał każdego dnia bohater filmu "Dzień Świstaka", w którym występowali Bill Murray i Andie MacDowell. Każdego dnia budził się o szóstej przy dźwięku tej samej muzyki, a potem wszystko toczyło się według identycznego scenariusza. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że od kilkunastu tygodni swój "Dzień Świstaka" przeżywają piłkarze pierwszoligowego Podbeskidzia.

Zwykle jest tak samo - miejscowi jako pierwsi strzelają gola, ale w żaden sposób nie potrafią utrzymać prowadzenia. W pojedynku z Kluczborkiem wyrównanie nastąpiło po 3 minutach, Znicz potrzebował kwadrans na odrobienie strat. W trzech ostatnich meczach po udanej pierwszej połowie, po przerwie rywale robią co chcą i strzelają gol za golem.

W ostatnią sobotę znów było tak samo - miejscowi zdobyli prowadzenie (gol Piotra Malinowskiego, któremu właśnie kończy się okres wypożyczenia z Górnika Zabrze), mogli zdobyć kolejne gole (strzał Sławomira Cienciały w słupek), a po przerwie już głównie statystowali i przyglądali się poczynaniom gości. Sandecja nie próżnowała, dużo strzelała i tylko kwestią czasu było kiedy strzeli bramki. Do siatki trafili Arkadiusz Aleksander i 8 minut później Dariusz Zawadzki.

W "Dniu Świstaka" bohater robił co mógł, by feralny dzień dobiegł końca, próbował nawet efektownych samobójstw. To nic nie dawało. Tak samo jest z piłkarzami spod Klimczoka. Nie można bielszczanom odmówić chęci odmienia fatalnego losu. w tym sezonie grywali już w ustawieniu ultraofensywnym albo ze wzmocnioną obroną. Próbowali trzech bramkarzy, napastnika w roli stopera, a w ostatnim meczu zagrali z tzw. wymiennością pozycji, gdzie skrzydłowi co rusz zamieniali się miejscami z napastnikami. wszystko na daremno.

Ile razy można oglądać ten sam film? Nie ma się co dziwić, że trybuny stadionu przy ulicy Rychlińskiego coraz bardziej pustoszeją z każdym kolejnym meczem. Publiczność, która przed kilku dniami dostała nagrodę fair-play za poprzedni sezon, w obecnym niczym wielkim na plus się nie wyróżnia - są gwizdy, przekleństwa, obraźliwe okrzyki, a frekwencja jedna z gorszych na pierwszoligowych stadionach.

Jak przerwać koszmar porażek? W "Dniu Świstaka" bohater grany przez Billa Murraya męki przeżywał tak długo, aż się nie zmienił w lepszego człowieka. Co z piłkarzami Podbeskidzia? Oni póki co są na etapie, w którym kompletnie nie rozumieją się z nimi dzieje. - Co ja mogę powiedzieć po takim meczu? Jak nie idzie to nie idzie. Chcieliśmy grać trochę inaczej, ale boisko zawsze weryfikuje wszystkie plany - rozkładał ręce pomocnik Łukasz Matusiak. - Sam nie wiem co się dzieje. Znów prowadziliśmy 1-0, znów nie udało się wygrać - dodawał bramkarz-debiutant Linka.

Jasne jest, że zimą w drużynie musi dokonać się rewolucja kadrowa. Kilku piłkarzy wypalonych grą najpewniej odejdzie (sobotni mecz oglądali przedstawiciele Ruchu Chorzów), można się spodziewać powrotu młodych zawodników z wypożyczeń. Konieczne są też transfery. Bez tego nie ma szans na utrzymanie.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Sandacja Nowy Sącz 1:2 (1:0)

Bramki: 1:0 Malinowski (30.), 1:1 Aleksander (67.), 1:2 Zawadzki (79.)

Podbeskidzie: Linka - Cienciała, Ganowicz Ż, Konieczny, Osiński - Malinowski, Matusiak, Kanik Ż (71. Chmiel), Świerblewski - Kołodziej Ż (57. Patejuk Ż CZ), Matawu (46. Jarosz)

Sandecja: Różalski - Makuch, Frohlich, Jędrszczyk Ż, Borovicanin Ż - Bębenek, Zawadzki (83. Stefanik), Gawęcki, Berliński - Piegzik (55. Jonczyk), Aleksander (89. Fabianowski)

Sędziował: Marcin Roguski (Warszawa). Widzów: 800.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... pasci.html



Wit - Nie Lis 08, 2009 10:19 pm
Cidry i magiczny prostokąt
Wojciech Todur 2009-11-08, ostatnia aktualizacja 2009-11-08 15:45:32.0

Ruch Radzionków obronił pozycję lidera drugiej ligi, ale niestety rozczarował. - Co raz mniej mi się to podoba. Takie mecze musimy wygrywać - kręcił głową Tomasz Baran, prezes klubu.

Zespół z Zielonej Góry to najmłodsza drużyna w drugiej lidze. O punkty w Radzionkowie walczyło aż ośmiu młodzieżowców, a kolejnych siedmiu młokosów usiadło na ławce rezerwowych! W tej sytuacji w rolę piłkarskiego weterana Lechii wcielił się ledwie 24-letni Luiz Galdino Mendes, który uczył się kopać piłkę w Rio de Janeiro. - Kiedyś to liczyliśmy i wyszło nam, że średnia wieku mojej drużyny to dwadzieścia i pół roku. To jednak ma drugorzędne znaczenie. Zawsze powtarzam - nie ważne ile masz lat, liczy się czy potrafisz grać w piłkę - mówił Maciej Murawski, trener Lechii, a jeszcze nie tak dawno reprezentant Polski i piłkarz Legii.

Młody zespół to i kibice też młodzi. Na krytej trybunie usiadło trzech malców (średnia wieku 5 lat), którzy na początku meczu uparcie krzyczeli "Falubaz!, Falubaz!", jakby nie zważając uwagi na to, że nie słyszą ryku żużlowych motorów.

Goście, którzy z powodu problemów na drodze spóźnili się na mecz o blisko kwadrans na boisku też byli pół kroku za zawodnikami "Cidrów". Ruchowi do zdobycia bramek brakowało tylko precyzji i większej zwrotności Sebastiana Gielzy, który pechowo dwa razy zatrzymał ciałem mocne strzały kolegów.

- Teraz możemy gdybać. Że zabrakło szczęścia, celnych strzałów i tak dalej... A ja myślę, że zwyczajnie zabrakło nam umiejętności! Dochodziliśmy do sytuacji pod bramką rywala, ale już w magiczny prostokąt zwany bramką trafić nie potrafiliśmy - martwił się trener Rafał Górak.

W pierwszej połowie kibiców najbardziej rozgrzała akcja Marcina Dziewulskiego. Pomocnik Ruchu pochodzi z Tarnowskich Gór, ale błysnął fantazją jakby wychował się na Copacabanie! W pełnym biegu, balansując ciałem, ograł pięciu piłkarzy Lechii, ale gdy już wpadł w pole karne to tylko kropnął nad poprzeczką. - Myślałem, że zmieszczę piłkę pod poprzeczkę. Jestem zawiedziony. Teraz możemy chwalić rywala. Podkreślać jaki wybiegany i waleczny. Prawda jest jednak taka, że gdybyśmy szybko strzelili gola to teraz cieszylibyśmy się ze zwycięstwa trzy lub cztery do zera - ocenił Dziewulski.

W ostatnich minutach nerwy poniosły Jacka Wiśniewski, który został ukarany drugą żółtą kartką i ze spuszczoną głową zbiegł do szatni. - Gdyby przed meczem ktoś zagwarantował nam remis na boisku lidera to brałbym go w ciemno! Teraz czuję trochę niedosyt. Więcej spokoju i cierpliwości i mogliśmy nawet wygrać - uśmiechał się Krystian Głowania, pomocnik Lechii.

Dodajmy, że w bramce Ruchu zabrakło Seweryna Kiełpina. Trenerzy uznali, że jest teraz w słabszej formie i postawili na Jacka Jankowskiego.

Ruch Radzionków - Lechia Zielona Góra 0:0

Ruch: Jankowski - Pilc (46. Trzcionka), Wiśniewski Ż, CZ, Zioło, Kaciczak - Paweł Giel (62. Kowalski), Dziewulski, Kompała Ż , Mielec - Gielza (62. Suker), Gierczak

Lechia: Kalinowski - Zawadzki, Tyktor, Wojtysiak, Pawliczak - Topolski, Głowania Ż (68. Sztonyk), Bacławski (72.Niewiadomski), Galdino Ż (78. Sucharek), Dorniak Ż - Duchnowski (82. Kaczorowski)

Sędziował: Leszek Gawron (Mielec). Widzów: 900.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... tokat.html



Wit - Nie Lis 08, 2009 10:20 pm
Koniec imponującej serii GKS-u Tychy
tod 2009-11-08, ostatnia aktualizacja 2009-11-08 15:47:13.0

Po dziewięciu spotkaniach bez porażki tyski zespół znalazł lepszego od siebie. Po meczu trener Mirosław Smyła narzekał przede wszystkim na nieskuteczność. - Nie można mówić o braku szczęścia, gdy trafia się z pięciu metrów w bramkarza - podkreślał.

Zespół z Jarocina dzięki wygranej wyprzedził GKS o jeden punkt. - Wyruszyliśmy na mecz o 4. rano i obawialiśmy się, że będziemy czuć podróż w kościach. A tu proszę cała pula dla nas - uśmiechał się Krzysztof Gościniak, kapitan Jaroty.

Tyszanie przespali pierwszą połowę. Słabą grę w ataku przeplatali błędami w obronie - jeden z nich zakończył się rzutem karnym, który przesądził o zwycięstwie drużyny z Wielkopolski.

- Liczyliśmy, że zaczniemy rundę rewanżową od wygranej. Szkoda, że w piłkę to graliśmy dopiero po przerwie - martwił się Jarosław Zadylak, kapitan GKS-u. Tyszanie mieli wtedy przynajmniej trzy świetnie okazje do strzelenia gola. Zawiedli m.in Mateusz Wróbel, Mateusz Żyła i Łukasz Wesecki. - Jeżeli z pięciu metrów trafia się w bramkarza lub obok słupka to już nie można mówić o braku szczęścia tylko umiejętności - mówił Smyła, który pytał też dlaczego sędziemu zabrakło odwagi i w końcówce nie widział faulu na Krzysztofie Bizackim (na linii pola karnego).

Smyła odniósł się też do informacji jakoby po zakończeniu rundy Żyła miał wrócić do Podbeskidzia. - Do tego jeszcze daleka droga. GKS to nie jest klub do którego się trafia, żeby się wypromować - stwierdził szkoleniowiec.

GKS Tychy - Jarota Jarocin 0:1 (0:1)

Bramka: 0:1 Gościniak (24. - karny)

GKS: Kojdecki - Odrobiński (82. Sieniawski), Kopczyk, Masternak, Zadylak - Babiarz - Kasprzyk, Ankowski (61. Żyła Ż), Bizacki, Furczyk - Wróbel (74. Wesecki)

Jarota: Brzostowski - Oczkowski, Garbarek, Kieliba, Śliwa Ż - Pacyński (75. Manelski), Idzikowski, Czabański (86. Danielak), Skokowski - Gościniak, Bartoszak (80. Stefaniak).

Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin). Widzów: 800.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... Tychy.html



Wit - Wto Lis 10, 2009 12:32 pm
Janusz Okrzesik zostanie szefem Podbeskidzia?
Piotr Płatek2009-11-09, ostatnia aktualizacja 2009-11-09 19:40

Mecz w Kluczborku zdecyduje, czy Podbeskidzie zimę spędzi w strefie spadkowej. Tymczasem trwają poszukiwania kandydata na nowego prezesa klubu. Najbliższy tej funkcji jest były parlamentarzysta Janusz Okrzesik.

W Podbeskidziu śrubują rekord kolejnych porażek na własnym boisku. Bielszczanie ten rok zakończyli piątą kolejną przegraną na Stadionie Miejskim przy ulicy Rychlińskiego. Na zakończenie fatalnych występów jesieni ekipa prowadzona przez trenera Tomasza Świderskiego zagra w środę w Kluczborku. Niespodziewanie ten mecz rozstrzygnie o tym, czy bielszczanie zimę spędzą w strefie spadkowej! - Gdyby jeszcze latem ktoś mi powiedział, że po jesieni będziemy w takiej sytuacji, pewnie pomyślałbym, że brakuje mu piątej klepki - mówi Jerzy Wolas, szef Podbeskidzia. - Tymczasem warto się zastanowić nad tym, że już ostatniej wiosny graliśmy słabiutko, i ta tendencja się utrzymuje. Wiosną w 15 meczach zdobyliśmy 20 punktów, teraz jesienią zatrzymaliśmy się na 19. Około 60. minuty zespół przestaje grać. Dawniej słynęliśmy z tego, że każdy zespół zabiegamy, a obecnie umieramy na boisku - kręci głową szef bielskiego klubu.

W klubie mówi się, że zawiodło przygotowanie, a piłkarze są przeciążeni.

Letnie transfery Podbeskidzia to również kompletny niewypał. Sprowadzenie ligowych weteranów - Piotra Rockiego czy Piotra Bagnickiego - okazało się zupełnie nietrafione. Obaj piłkarze zostali niedawno karnie przesunięci do rezerw, karę tymczasowo zawieszono z powodu trudnej sytuacji kadrowej, jednak rozstanie z oboma zawodnikami to tylko kwestia czasu.

Tymczasem bardzo ciekawie zapowiada się przyszłotygodniowe walne zebranie członków klubu. Prezes Jerzy Wolas nie zamierza dalej pełnić tej funkcji. - Jestem prezesem już i tak dużo dłużej, niż wcześniej myślałem. Nie ma możliwości, bym pełnił tę funkcję nadal. Do rezygnacji zmusza mnie sytuacja rodzinna i sprawy zawodowe - mówi szef klubu, który wyprowadził Podbeskidzie z ogromnego zadłużenia.

Kto będzie następcą Wolasa? W kuluarach najczęściej mówi się o Januszu Okrzesiku. To były parlamentarzysta, najpierw poseł (1989-91), następnie senator (1993-2001). Obecnie jest bielskim radnym, a w Podbeskidziu szefem Rady Patronackiej. W swoim blogu napisał tak: "Wszyscy widzimy, co się dzieje. Wszyscy wiemy, że to pokłosie błędów popełnionych w lecie. Wszyscy, prócz trenera. Gdyby to ode mnie zależało, wysłałbym Brosza na urlop. Niech odpocznie, pozbiera myśli, emocje. Bo inaczej straci cały szacunek, na który sobie uczciwie zapracował przez ostatnie lata". Dwa dni po tym wpisie decyzją zarządu Brosz... został wysłany na urlop.

Okrzesik to kandydat numer jeden do fotela prezesa. Jako wariant rezerwowy traktowany jest Władysław Szypuła, obecny dyrektor i wiceprezes klubu. Nowe władze klubu mają zdecydować o dalszej polityce kadrowej klubu. W ich rękach będzie też los trenera Marcina Brosza, urlopowanego do końca rundy. Szans na powrót szkoleniowca raczej jednak nie ma.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... dzia_.html



Wit - Czw Lis 12, 2009 7:12 pm
II liga: Niepewność w Tychach. Ruch i Zagłębie myślą o wzmocnieniach
tod2009-11-12, ostatnia aktualizacja 2009-11-12 18:40

Drugoligowcy zakończyli jesienne zmagania, ale piłkarze jeszcze nie wybierają się na urlopy
Najwięcej powodów do radości mają w Radzionkowie. Ruch - przecież beniaminek rozgrywek - jest liderem! Prezes Tomasz Baran zapowiada kolejne wzmocnienia. "Cidry" będą szukać przede wszystkim napastnika. Plotkuje się, że miejsce w ataku może zająć Krzysztof Gajtkowski (Korona Kielce) lub Stanisław Wróbel (LZS Leśnica). A może działacze postawią na obcokrajowca? Już kilka miesięcy temu blisko Radzionkowa był piłkarz Bośni. Ruch będzie też testował. Pierwszy jesienno-zimowy sparing radzionkowianie rozegrają 18 listopada w Tychach. Trzy dni później zespół zakończy okres roztrenowania. Mecz z "Cidrami" będzie też czasem próby dla kilku piłkarzy, którzy powalczą o miejsce w kadrze GKS-u. W Tychach brakowało jesienią pieniędzy, więc trener Mirosław Smyła liczy się z odejściem graczy.

- Kilku zawodników ma propozycje z innych klubów [Mateusz Żyła, Bartłomiej Babiarz - przyp. red.]. Innym kończą się kontrakty. Musimy szybko usiąść do rozmów, bo ja nie wyobrażam sobie tej drużyny bez Jarosława Zadylaka czy Mariusza Masternaka. Trudno jednak rozmawiać o konkretach, gdy nie widać światła w tunelu - przyznaje trener, który po meczu z Ruchem da piłkarzom wolne.

(...)

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... mysla.html

Lider z Radzionkowa udanie zakończył tegoroczne rozgrywki ligowe. Po dwóch kolejnych remisach podopiecznym trenera Rafała Góraka udało się wygrać w Gdyni. Zwycięskiego gola Ruch zdobył w 90. minucie i - co godne podkreślenia - była to pierwsza ligowa porażka Bałtyku od wiosny 2007 roku!

Na stadionie przy ul. Olimpijskiej, który czeka teraz generalny remont, ciekawie zaczęło się dziać dopiero po niemal godzinie gry. Wtedy wynik otworzył Adrian Mielec, który z bliska pokonał bramkarza gospodarzy. Gdynianie natychmiast ruszyli do ataku, ale do remisu doprowadzili dopiero w końcówce. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów, w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry rezerwowy Marek Suker płaskim strzałem pokonał Michała Chamerę.

Bałtyk Gdynia - Ruch Radzionków 1:2 (0:0)

Bramki: 0:1 Mielec (58.), 1:1 Pietrzyk (84.), 1:2 Suker (90.).

Ruch: Jankowski - Trzcionka, Wiśniewski, Zioło Ż , Domański Ż CZ (90.) - Piotr Giel (90. Paweł Giel), Dziewulski, Gierczak, Kocur - Mielec Ż , Gielza (80. Suker).

Kibice GKS-u Tychy po raz kolejny mogą czuć się rozczarowani. Końcówka piłkarskiej jesieni w wykonaniu ich drużyny była bardzo słaba. W trzech ostatnich meczach tyszanie zdobyli tylko punkt, nie strzelając żadnej bramki. W środę w Bydgoszczy przegrali 0:3 z Zawiszą.

Gospodarze udokumentowali swoją przewagę dopiero na początku drugiej połowy, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego celnie strzelił głową były napastnik Ruchu Marcin Sobczak. Niedługo potem drugiego gola dla Zawiszy zdobył Szymon Maziarz. Bydgoszczanie wciąż atakowali, ale w tyskiej bramce dobrze spisywał się Michał Kojdecki, który dopiero w końcówce - po uderzeniu z rzutu wolnego Cezarego Stefańczyka - po raz trzeci wyciągnął piłkę z siatki.

Zawisza Bydgoszcz - GKS Tychy 3:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Sobczak (48.), 2:0 Maziarz (54.), 3:0 Stefańczyk (85.).

GKS Tychy: Kojdecki - Odrobiński, Kopczyk, Masternak, Zadylak - Kasprzyk, Ankowski (78. Wróbel), Babiarz, Bizacki, Furczyk (58. Wesecki) - Żyła (62. Sieniawski Ż ).



Wit - Czw Lis 12, 2009 7:15 pm
Po siedmiu porażkach Podbeskidzie wreszcie zwycięskie
Łukasz Baliński, Kluczbork2009-11-11, ostatnia aktualizacja 2009-11-12 09:47

Drużyna z Bielska-Białej zakończyła udaną serię siedmiu meczów bez porażki MKS-u Kluczbork. Gol bezpośrednio z rzutu rożnego strzelił dla bielszczan Piotr Rocki.
Podbeskidzie tym razem wygrało w stylu, w jakim zwykle przegrywało na własnym stadionie. Przykładem może być mecz z GKS-em Katowice: wtedy było prowadzenie do przerwy i strata trzech goli, w tym jednego z rzutu rożnego. Teraz było dokładnie odwrotnie, to Podbeskidzie przegrywało, ale w II połowie z nawiązką odrobiło straty, a Piotr Rocki trzeciego gola strzelił bezpośrednio z rzutu rożnego.

- W drugiej połowie praktycznie oddaliśmy przeciwnikowi pole. Podbeskidzie wyszło lepiej zmotywowane na tę część gry, a nam już się chyba wydawało, że ten mecz wygraliśmy - komentował bramkarz gospodarzy Krzysztof Stodoła.

W drugiej połowie przyjezdni próbowali spokojnym atakiem pozycyjnym wypracować sobie przewagę, jednak nie zdawało to egzaminu. Skutek przyniosło dopiero wprowadzenie na boisko Piotra Bagnickiego. Napastnik bielszczan 10 minut po wejściu na plac gry odwdzięczył się trenerowi.

Po kolejnych pięciu minutach bielszczanie mogli się już cieszyć z prowadzenia. Do dośrodkowanej z rzutu rożnego piłki najwyżej wyskoczył Sławomir Konieczny i wbił piłkę do bramki. Potem wspomnianego gola z rogu strzelił Rocki, o co Stodoła miał pretensje do sędziego. - Jeden z przeciwników przydepnął mi nogę i nie mogłem się ruszyć. Sędzia jednak nawet nie zareagował - denerwował się Stodoła.

MKS Kluczbork - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:3 (1:0)

Bramki: 1:0 Niziołek (37.), 1:1 Bagnicki (70.), 1:2 Konieczny (74.), 1:3 Rocki (85.).

MKS: Stodoła - Orłowicz, Jagieniak, Odrzywolski, Adamczyk - Niziołek (83. Szczepaniak), Nowacki (80. Sobotta), Kazimierowicz, Nitkiewicz - Sobota, Półchłopek (72.Tuszyński).

Podbeskidzie: Linka - Cienciała, Konieczny, Ganowicz, Osiński - Rocki (90. Białek), Matawu, Jarosz, Malinowski (60. Bagnicki) - Patejuk, Świerblewski (80. Chmiel).

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... eskie.html



Wit - Wto Lis 17, 2009 12:00 pm
Janusz Okrzesik został nowym prezesem Podbeskidzia
Piotr Płatek 2009-11-16, ostatnia aktualizacja 2009-11-17 10:28:34.0



Były parlamentarzysta był jedynym kandydatem na szefa klubu w poniedziałkowym głosowaniu.

Od co najmniej kilku tygodni jasne było, że kandydatura Okrzesika jest najmocniejsza. 45-letni bielszczanin, przez wiele lat parlamentarzysta, nie ukrywa swojej sympatii dla piłki. Nawet podczas niedawnego pobytu w Gruzji specjalnie pojechał obejrzeć bazę treningową Torpedo Kutaisi (napisał o tym na własnym blogu). Okrzesik cały czas był blisko Podbeskidzia - bywa na niemal wszystkich meczach, jest szefem Rady Patronackiej pierwszoligowca, przed kilku laty był wiceprezesem. To on doprowadził do wyczyszczenia korupcji z Podbeskidzia.

Na poniedziałkowym walnym zebraniu członków klubu najpierw sprawozdanie z 3-letniej działalności złożył Jerzy Wolas, który wyprowadził klub z ponad 3-milionowych długów. - To było szaleńcze zadanie, ale udało się. Klub został wyprowadzony z dołka finansowego - powiedział prezes Wolas, który jednocześnie zrezygnował z szefowania Podbeskidziu, ale pozostał członkiem Zarządu.

W głosowaniu na nowego prezesa nie było wątpliwości. Był tylko jeden kandydat. - Janusz Okrzesik w tajnym głosowaniu musiał zdobyć większość. Uzyskał ją z dużą nawiązką - powiedział rzecznik klubu Jarosław Zięba.

Okrzesik nakreślił cele klubu na najbliższe miesiące. - Musimy utrzymać się bezpiecznie w pierwszej lidze, a jednocześnie zbudować zespół, który w następnym sezonie powalczy o najwyższe cele - zapowiada nowy szef Podbeskidzia.

Nowy prezes formalnie funkcję zacznie pełnić od środy. We wtorek podczas posiedzenia Rady Miejskiej musi złożyć mandat radnego. - To wymóg formalny i konieczność. Pozostanę natomiast nauczycielem akademickim - dodał nowy prezes, który zrezygnował także z funkcji dziekana w Wyższej Szkole Bankowości i Finansów w Bielsku-Białej.

Na razie nie wiadomo co z trenerem i piłkarzami. W Bielsku wszyscy spodziewają się nowego szkoleniowca, podobno do klubu nadeszła nawet oferta trenera z zagranicy. a co z piłkarzami? - Każdy scenariusz jest możliwy, jednak drużyna nie spełniła pokładanych nadziei i zmiany na pewno będą. Ale gwiazd kupować nie zamierzamy. Nie tędy droga - zaznaczył prezes Okrzesik.

Podczas walnego zebrania powiększono również zarząd klubu do ośmiu osób. W ciągu dwóch najbliższych tygodni powinna rozstrzygnąć się sprawa nowego trenera, mało realne by szkoleniowcem Podbeskidzia pozostał urlopowany niedawno Marcin Brosz.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... idzia.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 10 z 18 • Wyszukano 831 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.