ďťż
[Piłka nożna] Ekstraklasa, I i II liga



Wit - Czw Lip 16, 2009 8:28 pm
Kierownik GKS-u Jastrzębie walczy o licencję!
Marcin Fejkiel 2009-07-16, ostatnia aktualizacja 2009-07-16 22:06:37.0



- Nie składam broni - zapowiada Jan Śleziak. Kierownik drużyny pierwszoligowca, który wziął sprawy w swoje ręce i postanowił osobiście wysłać do PZPN-u odwołanie od decyzji Komisji Licencyjnej

GKS Jastrzębie jako jedyny klub pierwszoligowy nie otrzymał licencji na grę w I lidze w nadchodzącym sezonie. Władzom klubu pozostały dwa dni na złożenie odwołania od decyzji komisji licencyjnej. Problem w tym, że nie wiadomo, kto tę władzę ma sprawować.

Nowo powołany zarząd ukonstytuował się, ale od dwóch tygodni działa nielegalnie, a stary prezes Joachim Langer złożył rezygnację z pełnionej funkcji. Marian Jarosz, który przejął stery w klubie zamierza powołać nowy twór sportowy i rozpocząć marsz w górę od najniższej klasy rozgrywkowej.

Okazuje się jednak, że w GKS-ie są tacy, którzy walczą o licencję do końca. - Zostaliśmy z trenerem Wyrobkiem i księgową sami na placu boju, ale nie poddajemy się - mówi kierownik drużyny Jan Śleziak.

Cała trójka przygotowała wniosek odwoławczy, Śleziak opatrzył go własnoręcznym podpisem i w czwartek wysłał faksem pismo do piłkarskiej centrali. - Oryginał dokumentu doślemy później. Ważne był faks dotarł na czas - precyzuje kierownik.

Zarówno on, jak i drużyna mieli się w czwartek rano spotkać z Jaroszem i omówić kwestie dotyczące przyszłości klubu. - Rano zadzwoniłem do pana Jarosza i powiedziałem, że to bez sensu. Niby po co piłkarze mieliby się spotykać z prywatną osobą? Przecież pan Jarosz nie poczuwa się do bycia prezesem klubu - wyjaśnia Śleziak.

- Wypadało mi się tylko zgodzić z taką interpretacją pana Janka, chociaż byłem już w drodze. Absolutnie życzę mu powodzenia - przyznaje Jarosz.

Śleziak nie prosił również o pomoc (parafowanie odwołania) prezesa Langera. - On złożył rezygnację i basta. Nikt nie zmusi go do bycia prezesem. On nie jest niczyim niewolnikiem - uważa kierownik.

Zawodnicy nie kryli zażenowania całą sytuacją. - Wychodzimy na trening czy nie? - spoglądali na siebie bezradnie. - Tylko na którą murawę wyjść? Nie wiadomo czy B-klasowcom można biegać po tym boisku - gorzko żartował Witold Wawrzyczek, wskazując na obiekt treningowy przy ul. Kościelnej.

Wątpliwości rozwiał w końcu trener Jerzy Wyrobek. Wszedł do szatni i rzucił w stronę swoich podopiecznych: - Panowie, kto ma ochotę, to zapraszam". Z zaproszenia skorzystali wszyscy.

- Krzysiek ty masz w ogóle jakiś sprzęt? - pytał Wyrobek spóźnionego Kukulskiego, a ten po chwili już przebrany uczestniczył w zajęciach. Nie trenował natomiast Paweł Zarzycki, który narzeka na uraz. - Jednego dnia dowiadujemy się, że klub jest, drugiego, że już go nie ma. Ale czekamy. Może jakimś cudem uda się jeszcze wydrzeć tę licencję - wierzy golkiper GKS-u.

Podczas zajęć zwrot "B-klasa" przewijał się non-stop i był odmieniany przez wszystkie możliwe przypadki. Na żarty pozwalali sobie juniorzy z jastrzębskiego MOSiR-u, trenujący z pierwszym zespołem. - Z takimi zagraniami to ty się nawet do B-klasy nie nadajesz - dworowali sobie jedni z drugich.

Szkoleniowiec w tej trudnej sytuacji zachowuje profesjonalizm. - Robimy swoje. Tak trzeba. Nie można tak łatwo odpuścić tej I ligi! - przekonywał.

Obecni na boisku byli piłkarze GKS-u Jastrzębie Sylwester Pawliczek oraz Edward Kokoszka nie mogli przeboleć faktu, że GKS-owi przyjdzie występować w najniższych klasach rozgrywkowych.

- Na wsiach to pewnie ksiądz z ambony będzie ogłaszał w niedzielę, że ich drużyna gra z Jastrzębiem - śmiał się Pawliczek. - Ja już chyba nie dożyję powrotu naszego klubu do I ligi - dodał. - Pozostały nam tylko wspomnienia - rozmarzył się Kokoszka, przywołując czasy kiedy na boisku treningowym w Moszczenicy, gdzie Wyrobek prowadził zajęcia z zespołem, 20 lat temu ponad dziesięć tysięcy ludzi oglądało występy GKS-u Jastrzębie w ekstraklasie.

Odwołanie GKS-u ma być rozpatrywane przez Komisję Odwoławczą ds. licencji PZPN w najbliższy wtorek. Co jeśli się nie uda? - Może IV liga? - zastanawia się Śleziak.

Stary prezes Jastrzębia jednak pomaga klubowi
feli 2009-07-17, ostatnia aktualizacja 2009-07-17 22:11:05.0

Joachim Langer zdecydował, że osobiście stawi się we wtorek na posiedzeniu Komisji Odwoławczej ds. licencji PZPN i przedstawi dokumenty poświadczające możliwość spłaty zadłużenia klubu

3 lipca Langer złożył dymisję. Poprzednikom zostawił w spadku klub zadłużony na ponad 1,5 miliona złotych, co skutkuje brakiem licencji na grę w I lidze. Powołany na jego miejsce Marian Jarosz chce w porozumieniu z kibicami założyć w Jastrzębiu nowy klub i zacząć grę od B-klasy.

W akcję ratowania pierwszoligowego bytu GKS-u mocno zaangażował się kierownik drużyny Jan Śleziak, który w czwartek wysłał do PZPN-u wniosek odwoławczy. Był tak zdesperowany, że miał go nawet sam podpisać. - Ostatecznie dokumenty parafował Langer. To, co on robi jest dużą pomocą. Jeśli dostaniemy licencję, to będzie jego zasługa. Szanse są i to niemałe - uważa Śleziak.

Langer wydał w piątek na stronie klubowej oświadczenie, w którym napisał: "Mimo tego, że istnieje grupa kibiców negatywnie nastawionych do mojej osoby, postanowiłem pomóc w skompletowaniu dokumentów potrzebnych do uzyskania licencji na grę w 1. lidze. Mając w pamięci sukcesy jakie osiągnąłem z tym klubem, wyprowadzając go z 4. ligi na zaplecze ekstraklasy, postanowiłem nie dopuścić do sytuacji, w której wywalczona przez dziesięć lat ligowa pozycja zostałaby zaprzepaszczona. Dlatego we współdziałaniu z Janem Śleziakiem, Agnieszką Ligarską i Jerzym Wyrobkiem podjęliśmy działania na rzecz uratowania piłki nożnej w Jastrzębiu."

Wsparcia miał mu też udzielić prezydent miasta Marian Janecki.




Kris - Pią Lip 17, 2009 9:24 am
Marzą o stadionie
dziś


Piłkarze Ruchu Radzionków trenują i rozgrywają teraz mecze na stadionie w sąsiednim Bytomiu przy ul. Narutowicza

Nowy, miejski stadion Ruchu Radzionków może kosztować ok. 35 mln zł. Budżet Radzionkowa wynosi ok. 50 mln zł

Działacze K.S. Ruchu Radzionków w mediach dopingują władze miasta do budowy nowego stadionu dla klubu. Ruch dostał się do II ligi, a prezes Tomasz Baran zapowiada walkę o kolejny awans. Tymczasem piłkarze ciągle grają na stadionie w bytomskim Stroszku. Obiekt z 1973 roku jest przestarzały, a co najważniejsze, już raz stadion chciał zlicytować komornik na poczet długów, jakie narobił swego czasu Górniczy Klub Sportowy (teraz klub prowadzi nowe stowarzyszenie). Szacuje się, że nowy obiekt Ruchu miałby kosztować ok. 35 mln zł.

Burmistrz Gabriel Tobor przyznaje, że rozmowy w tej sprawie trwają. W poprzedniej kadencji mówiono, że stadion ma być na tzw. Danielcu. Dla Tobora jest to zła lokalizacja, bo są tam duże różnice terenu, które trzeba będzie zniwelować, co podroży inwestycję. Wskazuje działkę przy ulicy Knosały za koszarowcami. Teren jednak należy do Agencji Nieruchomości Rolnej, - Chcemy ten obszar wpisać do października do planu zagospodarowania przestrzennego jako teren użyteczności publicznej. Wtedy tylko miasto będzie zainteresowane wykupieniem działki - mówi burmistrz. Stadion z ok. 10 tys. miejsc dla kibiców ma być budowany etapami. Pierwszy - z podgrzewaną murawą, oświetleniem, szatniami i trybuną dla tysiąca kibiców - ma się rozpocząć w 2012 roku.

Czy miasto stać na stadion? Tobor przyznaje, że dług miasta na koniec tego roku wyniesie ok. 10 mln zł, ale nie jest to kwota, która zagraża finansom Radzionkowa. - Chciałbym dożyć czasów, kiedy ten stadion powstanie. Ale to nie jest tak, jak wrzucenie grosika do fontanny, którą właśnie wybudowano. Burmistrz szasta pieniędzmi. A przecież musimy spłacić obligacje za modernizację koszarowców, a w planach są budowa rynku i sali sportowej - mówi radny Henryk Dolibog. Burmistrz twierdzi, że na salę za ponad 3 mln zł może dołożyć marszałek województwa, a budowę rynku można rozłożyć w czasie. - To kwestia priorytetów, które wybierzemy - twierdzi.
Krzysztof Szendzielorz - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/wy ... 25022.html



Wit - Sob Lip 18, 2009 7:45 am
Prezes Podbeskidzia: Grzegorzem Latą kręcą jak chińskim słoikiem
Marcin Fejkiel 2009-07-16, ostatnia aktualizacja 2009-07-16 22:31:04.0



- Co z tego, że my mamy mocną reprezentację Śląska w PZPN-ie? Dla nich Śląsk się kończy gdzieś między Tychami a Pszczyną, a dalej to już jest Galicja. Ja nie chcę, żeby nam pomagali, tylko żeby nam nie szkodzili - burzy się prezes bielskiego klubu Jerzy Wolas. To efekt decyzje Komisji ds. Nagłych PZPN, zgodnie z którymi nie odbędą się baraże o miejsce w ekstraklasie

Komisja ds. Nagłych PZPN podjęła w środę decyzje w sprawie łódzkich klubów: Widzewa oraz ŁKS-u. W pierwszym przypadku uznano, że orzeczenia Związkowego Trybunału Piłkarskiego jest wiążące i oznacza, że w nadchodzącym sezonie klub ten ponownie wystartuje w I lidze. Zaś wniosek ŁKS-u o przyznanie licencji zostanie raz jeszcze rozpatrzony przez Komisję Odwoławczą ds. Licencji PZPN w terminie do najbliższego wtorku.

Obie decyzje są równoznaczne z tym, że nie odbędą się baraże o ekstraklasę, na co bardzo liczyli w Podbeskidziu Bielsko-Biała.

Działacze klubu są oburzeni. - Wie pan, ja tkwię w tym układzie PZPN-owskim, bo pełnię funkcję prezesa Piłkarskiej Ligi Polskiej i nie wypada mi się wypowiadać. Powiem tylko tyle: jestem zbulwersowany i czekam na uzasadnienie tej decyzji. Jeśli odbyło się to z naruszeniem prawa związkowego, to na pewno nie będziemy siedzieć cicho - zapowiada dyrektor klubu Władysław Szypuła.

Prezes Jerzy Wolas ma pewność, że prawo zostało złamane. - Baraże prawnie nam się należały. Dla mnie to jest proste jak konstrukcja cepa. Niestety dla tych "mędrców" z PZPN-u okazało się to zbyt trudne do zrozumienia - mówi Wolas.

Co zirytowało go najbardziej? - Z całym szacunkiem dla ŁKS-u, ale z nimi co roku jest to samo. Wieczne długi. Ta komisja nie miała prawa podejmować decyzji odnośnie ŁKS-u! Bez prawników sami wymyślili, że trzeba ich utrzymać. Wygląda na to, że kręcąc ile się da, go utrzymali. Z kolei Widzew powinien grać albo w II lidze albo w ekstraklasie. Bo taka była decyzja z tamtego roku. Sąd Najwyższy uznał przecież, że Widzew występował nielegalnie przez rok w I lidze. Jeśli nikt tego nie podważy, to oni spadli raz sportowo, a drugi raz karnie. Poza tym, ktoś zapomniał o minus sześciu punktach, które nałożył na nich PZPN i 35 tys. kary - przypomina Wolas.

Największe pretensje prezes kieruje pod adresem śląskich działaczy PZPN-u. - Co z tego, że my mamy mocną reprezentację Śląska w PZPN-ie. Dla nich Śląsk się kończy gdzieś między Tychami a Pszczyną, a dalej to już jest Galicja. Ja nie chcę, żeby nam pomagali, tylko żeby nam nie szkodzili - twierdzi Wolas.

- Jestem pewny tego, że gdyby to trafiło na innych klub, np. Górnik Zabrze, to by go za uszy wyciągnęli. Ale nas trzeba utopić, bo komu jest potrzebne Podbeskidzie na Śląsku? Na Śląsku są inne kluby. Jak trzeba było dwa lata temu ciągnąć za uszy Ruch, a rok temu Polonię, to pan Piechniczek zabierał głos na walnym zebranie ŚZPN, chociaż był on kompletnie nie na temat. Może niech zrobi ą sobie klasyfikację klubów zasłużonych i określą już dzisiaj, kto może, a kto nie grać w ekstraklasie - denerwuje się Wolas.

Krytyki nie szczędzi też prezesowi Grzegorzowi Lacie. - W ogóle sobie nie radzi. Kręcą nim jak chińskim słoikiem. Jeszcze będziemy żałować, że nie ma Listkiewicza, bo on jednoosobowo, po cichu podejmował decyzje, a dziś jest taki bałagan, że szkoda gadać - uważa Wolas.

Drużyna? Trener Marcin Brosz twierdzi, że przygotowuje zespół do baraży. - My się tylko odnosimy do regulaminu obowiązującego na sezon 2008/2009. Zgodnie z nim miał w nich wystąpić trzeci zespół na koniec rozgrywek. Na dziś tym zespołem jesteśmy my - sądzi szkoleniowiec.

- Dlaczego nie dadzą nam szansy zagrania z Arką albo Cracovią? Jednych i drugich możemy pokonać. Wcale nie są mocniejsi od nas - pyta Wolas i zapowiada, że tej sprawy nie odpuści.

- Teraz zaczniemy pyszczyć jak inni wcześniej. Może tak trzeba? W przypadku PZPN-u nie sprawdza się powiedzenie, że pokorne ciele dwie matki ssie. Widzew cały czas się stawia i na tym wygrywa. Wiem jednak, że z nimi jest ciężko wygrać, bo oni działają poza prawem - macha ręką prezes Podbeskidzia.

Dariusz Kołodziej wraca do Podbeskidzia?
Piotr Płatek2009-07-19, ostatnia aktualizacja 2009-07-19 22:35

Podbeskidzie wygrało kolejny sparing. Na trybunach zastanawiano się nad możliwym powrotem do Bielska Dariusza Kołodzieja.
Podbeskidzie rozprawia się tego lata z kolejnymi rywalami - po sukcesach z Ruchem Chorzów i Cracovią, w sobotę bielszczanie pokonali drużynę MFK Karvina.

Czesi tego dnia postanowili rozegrać dwa sparingi - połowa składu na czele ze znanym z Jastrzębia bramkarzem Jakubem Kafką pojechała grać z 1. FC Slovacko (mecz ostatecznie z powodu stanu boiska się nie odbył ), a pozostali dotarli do Dankowic, gdzie rzucili wyzwanie ekipie trenera Marcina Brosza.

W składzie gości nie zabrakło polskich akcentów - w ataku zagrał rosły napastnik Marcin Pontus, wychowanek klubu z Wodzisławia. Z kolei w pomocy rządził czarnoskóry Herve Tchami. Ten Kameruńczyk przed rokiem zaliczył epizod w Zagłębiu Sosnowiec. Wtedy siedział zwykle na ławce, w sobotę w Dankowicach grał dużo i był bardzo aktywny. Ale nie on był bohaterem meczu na stadionie Pasjonata, a inni przybysze z Afryki.

W środku pola w Podbeskidziu bardzo dobrze radzi sobie duet z Zimbabwe - Clemence Matawu i Ndabenkulu Ncube moga stać się objawieniem ligowych rozgrywek. Ten drugi znów strzelił gola, znów po strzale dystansu. Obaj byli bardzo aktywni, sporo strzelali, zebrali wiele oklasków.

Do przerwy Podbeskidzie prowadziło i było zdecydowanie lepsze, po zmianie stron gra się wyrównała. Wynik także. Gola z rzutu karnego zdobył Pontus. - Podbeskidzie to solidny zespól, mogą powalczyć o ekstraklasę. My jednak nie przyjechaliśmy tu najlepszym składem. Wystarczy powiedzieć, że ja byłem najstarszym zawodnikiem zespołu - z uśmiechem skwitował 24-letni Pontus.

Kilka dni wcześniej Karvina w ostatniej minucie straciła gola w sparingu z Banikiem Ostrava, w sobotę sytuacja się powtórzyła w Dankowicach. Bramkę dla Podbeskidzia strzelił Sylwester Patejuk, najnowszy nabytek z Nidy Pińczów. - To bardzo ciekawy zawodnik. Aż dziwne, że mając 27 lat wciąż grał tak nisko - mówił o swoim nowym podopiecznym trener Marcin Brosz.

- Pochodzę z Warszawy, swego czasu w Orle Złotokłos strzelałem blisko 40 goli w sezonie. Ale to była A-klasa. Teraz przede mną debiut w I lidze. Wierzę, że nie zawiodę - zapewnia Patejuk.

Tymczasem na stadionie w Dankowicach widzowie plotkowali, że Podbeskidzie wzmocni się jeszcze jednym zawodnikiem. Rozmowy trwają z dwoma piłkarzami. O kim mowa? Nieoficjalnie padają nazwiska Dariusza Kołodzieja, który stracił miejsce w pierwszej jedenastce Górnika Zabrze oraz Marka Sokołowskiego, wychowanka bielskiego Ceramedu, który ma za sobą mecze w Polonii Warszawa i Dyskobolii.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - MFK KarvinĂĄ 2:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Ncube (27.), 1:1 Pontus (53., karny) 2:1 Patejuk (90.)

Podbeskidzie: Merda (73. Mikler) - Danek (60. Cienciała), Konieczny (60 Ganowicz), Baranowski (60. Białek), Osiński (60. Kanik) - Świerblewski (60. Chmiel), Ncube (60. Jarosz), Ocholeche (30. Matusiak), Matawu (60. Folwarski), Malinowski (60. Matus) - Bagnicki (60.Patejuk).



Wit - Wto Lip 21, 2009 8:00 pm
GKS Jastrzębie nie może grać w I lidze
Marcin Fejkiel 2009-07-21, ostatnia aktualizacja 2009-07-21 21:27:02.0



Komisja Odwoławcza ds. Licencji PZPN negatywnie rozpatrzyła wniosek pierwszoligowca i podtrzymując werdykt z pierwszej instancji, nie przyznała mu licencji

- Stanowisko całej komisji było jednomyślne. Nie było żadnych przesłanek, żeby im pomóc. Opinie jakie wyrazili prawnik, główny księgowy i rewident nie pozostawiały złudzeń. Zadłużenie wobec podmiotów publicznych, jak i zawodników, którzy nie podpisali z klubem ugody [Jacek Wiśniewski oraz Marek Kubisz - przyp. red.] są tak duże, że nie były w stanie sprostać warunkom przyznawania licencji. - mówi Zbigniew Lewicki, przewodniczący Komisji Odwoławczej ds. licencji.

GKS-owi przysługuje odwołanie od tej decyzji do Sądu Administracyjnego. - I zamierzamy z niego skorzystać. Sprawa nie jest zakończona, a ja wyczerpię wszystkie możliwości prawne - zapowiada prezes GKS-u Joachim Langer. Kilka dni temu zapowiadał on, że jest w posiadaniu "mocnych papierów", które zapewnią mu końcowy sukces. Prezes dowiózł pisemne deklaracje kilku firm o pomocy finansowej dla klubu. - Nie wystarczyło - rozkłada ręce Langer.

W posiedzeniu komisji jastrzębską stronę reprezentował również wiceprezydent miasta Krzysztof Baradziej. On także nie traci wiary. - Terminy są bardzo napięte, bo wiadomo, że za dwa tygodnie rusza liga, ale jest iskierka nadziei, że to kolejne odwołanie będzie skuteczne - twierdzi Baradziej. Skąd jego obecność w Warszawie? - Mieliśmy wzmocnić naszą pozycję. Miasto poczyniło przecież pewne kroki, by poprawić sytuację finansową klubu. Od 1 lipca przyznaliśmy stypendia dla zawodników. Wiele naszych argumentów trafiło do członków komisji. Z wyjątkiem jednego - przekonuje wiceprezydent.

O negatywnym werdykcie komisji przesądził dług wobec urzędu skarbowego, który wynosi 400 tys. zł, a dokładniej - nie zakończone postępowanie w sprawie ugody z tą instytucją. - Pierwszy wniosek do skarbówki mówił o odroczeniu płatności do stycznia 2010. US odpowiedział, że to niemożliwe i należy go zmodyfikować, a w treści napisać o rozłożeniu zaległości na raty. Takie pismo zostało sporządzone, ale US nie zdążył go jeszcze rozpatrzyć - wyjaśnia Baradziej.

- Znów nie mieli zaświadczenia z US? To z czym oni jechali do tej Warszawy? - denerwuje się piłkarz GKS-u Witold Wawrzyczek. - Do prezesa Langera nie mam pretensji, ale władze miasta to się nie popisały. Żeby nie umieć załatwić jednego, głupiego świstka papieru? W Opolu po interwencji prezydenta następnego dnia takie pismo leżało na jego biurku. Jeśli prezydent Janecki nie chce piłki w Jastrzębiu, to niech przyjdzie do szatni i nam to powie. Po awansie, to się do nas kleił przed kamerami, a teraz najlepiej ogłosić upadłość klubu. Tylko jak odzyskamy zaległą kasę? - grzmi zawodnik.

Baradziej z Langerem zamierzają w środę spotkać się z prezesem Urzędu Skarbowego. - Jeśli wniosek zostanie wreszcie uwzględniony, to wydaje się, że zbijemy ostatni argument, który był przeciwko wydaniu licencji - sądzi przedstawiciel władz miasta.

A jeśli i to nie wystarczy? - Brak licencji jest równoznaczny z likwidacją klubu i rozpoczęciem rozgrywek od najniższej klasy - uważa wiceprezydent.

Byłoby to zgodne z koncepcją niedoszłego prezesa (wybory odbyły się w sposób nielegalny) klubu Mariana Jarosza, który przepowiedział brak szans na licencję. - Marna to satysfakcja - mówi teraz Jarosz i dodaje: - Decyzję o likwidacji klubu muszą podjąć władze klubu i członkowie stowarzyszenia GKS Jastrzębie. Jarosz wytyka błędy staremu zarządowi. - Wszystko zostało zrobione na ostatni gwizdek. W jaki sposób spłatę tak dużych zaległości można rozplanować w ciągu 10 dni? To było nierealne. Żeby jednak było jasne: boleję nad tym, co się stało - przyznaje Jarosz.

Niedoszły prezes planował rozwiązanie klubu i rozpoczęcie budowy nowego od B-Klasy. Wściekłości i rozgoryczenia nie kryli trener i piłkarze. - Taki numer! I do tego robią go prawnicy! Jakby nie było, to pan Jarosz jest przecież prawnikiem. Debili szukają?! Przez dwa tygodnie nie wiedzieli, że nieprawnie rządzą?! To jest jawna kpina z nas wszystkich! - szalał ze złości Witold Wawrzyczek.




Wit - Śro Lip 22, 2009 9:03 pm
Ostatnia szansa Jastrzębia to II liga
Marcin Fejkiel2009-07-22, ostatnia aktualizacja 2009-07-22 22:39



Po decyzji Komisji Odwoławczej ds. Licencji, odbierającej jastrzębianom możliwość gry na zapleczu ekstraklasy w przyszłym sezonie, władze klubu zdecydowały ubiegać się o prawo występów w II lidze

Jeszcze przedwczoraj prezes klubu Joachim Langer zapowiadał, że zaskarży decyzję do sądu administracyjnego. W środę jednak zmienił zdanie. - Skonsultowaliśmy się z przewodniczącym komisji licencyjnej zajmującej się drużynami II ligi Krzysztofem Smulskim, który poradził nam, by odstąpić od drogi sądowej. Sprawa mogłaby się ciągnąć miesiącami, a nas czas goni - wyjaśnia kierownik drużyny GKS-u Jastrzębie Jan Śleziak.

Miejsce GKS-u zajmie prawdopodobnie Motor Lublin, który zajął najwyższą lokatę spośród spadkowiczów z I ligi. - Lublinianie dostali propozycję zajęcia miejsca GKS-u. Klub złożył dokumenty licencyjne. Komisja będzie je rozpatrywać - mówi rzecznik PZPN-u Jakub Kwiatkowski. I dodaje: - Nic nie stoi na przeszkodzie, by Jastrzębie rozpoczęło swoje starania o II ligę znów od pierwszej instancji.

Nie oznacza to wcale, że GKS ma już teraz z górki. - Dokumenty niezbędne do licencji na I i II ligę nie różnią się prawie wcale. Panowie z Jastrzębia ciągle twierdzą, że mają mocne pisma, a okazuje się, że jest zupełnie inaczej - sądzi Smulski. Jego zdaniem bez ugody z urzędem skarbowym klub nie będzie miał najmniejszych szans na II ligę. Ten sam wymóg dotyczy zresztą udziału w rozgrywkach III ligi. - Do czwartej mogą przystępować bez problemów. Tam nie ma żadnych formalnych wymogów finansowych - precyzuje Smulski.

Komisja pod przewodnictwem Smulskiego zbiera się w Warszawie w sobotę. - Robię to głównie pod Jastrzębie - mówi wprost. - Ale dokumenty z klubu musielibyśmy dostać do piątku. Możemy odwołać jeden najbliższy mecz ligowy, w którym mieliby zagrać jastrzębianie, ale nic więcej. Bez przesady. Nikt się nie będzie ośmieszał, bo każdy wie, że zadłużenie klubu w skarbówce jest duże - kręci głową Smulski.

Jeśli GKS przeszedłby pomyślnie wymagania formalne, to przystąpiłby do rozgrywek w II lidze, ale... wschodniej. Nie grałby m.in. z Ruchem Radzionków, Zagłębiem Sosnowiec i GKS-em Tychy. - Przeglądałem skład tej grupy i wyjazdy na ścianę wschodnią wyglądają strasznie. Ale lepsze to niż bieganie po wiejskich boiskach w B-klasie - uważa Śleziak.

Langer wraz z prezydentem miasta Marianem Janeckim spotkali się wczoraj z naczelniczką jastrzębskiej skarbówki Aliną Paszek. - Na zawarcie układu ratalnego jest za mało czasu. Prezes Langer zobowiązał się, że dostarczy do US umowy z firmami, które deklarują chęć wsparcia i spłaty długu. Zobaczymy, czy pismo, które wystawi urząd skarbowy, wraz z dołączoną przez prezesa informacją o zasadach spłaty zadłużenia wystarczą, by przekonać komisję licencyjną - mówi prezydent Janecki.

PIŁKA NOŻNA GKS Jastrzębie - Langer walczy 24.07.2009

Sytuacja w GKS Jastrzębie zmienia się jak w kalejdoskopie. Po tym jak klub nie otrzymał licencji na grę w I lidze, wydawało się, że swoje działania skoncentruje na walce o prawo występów w II lidze.

Tymczasem wczoraj prezes Joachim Langer wysłał pismo do szefa PZPN Grzegorza Laty z prośbą o spotkanie. Wcześniej sternik jastrzębskiego klubu przesłał stosowne dokumenty i co najważniejsze - ugodę z Urzędem Skarbowym.

- Chcę się spotkać z prezesem PZPN i zarządem, bo jestem przekonany, że Komisja Licencyjna, podobnie jak ŁKS, nas skrzywdziła - uważa Langer. - Nie rezygnujemy z walki o pierwszą ligę, jeśli jednak się nie powiedzie, to najwyżej zagram w drugiej lidze.

Optymizm prezesa jastrzębskiego klubu tonuje przewodniczący ds. licencji II ligi Krzysztof Smulski. Jego zdaniem dokumenty na I i II ligę niewiele się różnią.

- To dotyczy jedynie mniejszej wpłaty za licencję - mówi Smulski. - Najważniejsze jest ugoda z Urzędem Skarbowym. Przepisy są przepisami, musimy działać zgodnie z literą prawa. Nie chcemy nikogo skrzywdzić, dlatego dokładnie przeanalizujemy dokumenty. Będzie mi w tym pomagać biegła księgowa, poza tym w komisji jest sześć członków, którzy doskonale znają się na tym co robią.
Komisja zbierze się w sobotę o 11.

Leszek Jaźwiecki - POLSKA Dziennik Zachodni

http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/s ... 28029.html



Wit - Czw Lip 23, 2009 3:24 pm
W weekend startuje piłkarska II liga
Wojciech Todur 2009-07-23, ostatnia aktualizacja 2009-07-23 16:51:24.0



Kto zdejmie klątwę z Ludowego? Czy Radzionków mija te same przystanki co przed laty i zatrzyma się dopiero w ekstraklasie? A może wszystkich zaskoczy tyski GKS, który czeka na stadion za 100 mln zł? Startuje II liga!

O dwa miejsca premiowane awansem powalczy 18 drużyn. Nie ma już baraży - dwie drużyny wchodzą na koniec sezonu do I ligi, cztery spadają do III. Z sondy, jaką przeprowadziliśmy wśród piłkarzy, działaczy i trenerów drugoligowców, wynika, że ścisłą czołówkę powinny tworzyć Ruch Radzionków, Zagłębie Sosnowiec, Górnik Polkowice i Zawisza Bydgoszcz. W Sosnowcu wysokie notowania ma też Olimpia Grudziądz.

Ruch zaczyna od wyjazdu do Zielonej Góry, GKS powalczy o punkty w Jarocinie. Zagłębie z powodu remontu murawy na Ludowym rozpocznie sezon tydzień później w Turku.

GKS TYCHY

Nie mamy dobrych informacji dla kibiców tyskiej drużyny. Piłkarscy specjaliści często powtarzają, że drugi sezon po awansie jest najtrudniejszy, a dodatkowo niepewność potęgują problemy finansowe klubu. Zarząd GKS-u pracuje pełną parą, ale jednocześnie działacze podtrzymują decyzję o podaniu się do dymisji. Walne zgromadzenie członków klubu zajmie się tym problemem 30 lipca, ale już dziś można przesądzić, że dymisja nie zostanie przyjęta.

- Przeżywamy trudny okres. Piramida naszych sponsorów mocno się zachwiała. Właściciele firm, którzy dotąd nie szczędzili grosza na klub, teraz sami szukają oszczędności, by przetrwać. Musimy się z tym pogodzić, zero pretensji. Efekt jest jednak taki, że straciliśmy około 20 tys. zł miesięcznie, a to jednocześnie około 20 proc. naszego miesięcznego budżetu. Tych pieniędzy nam brakuje i stąd też bolesne cięcia. Piłkarze także odczują je przy wypłatach - wyjaśnia Łukach Jachym, prezes klubu.

Podczas ostatniego spotkania członków klubu w kuluarach rozmawiano o dwóch pomysłach na poprawę kondycji GKS-u. Pierwszy zakładał, że miasto pomoże, wskaże sponsora dla GKS-u (padła nawet nazwa koncernu Fiat). Drugi, że Tychy wzorem innych miast z naszego regionu utworzą wspólnie z klubem sportową spółkę akcyjną. - Miasto już współpracuje z Fiatem, ale pieniądze, jakie koncern inwestuje w sport czy rozrywkę, są zbyt małe, by dawały GKS-owi nadzieję na spokojną przyszłość. Fiat sponsoruje głównie siatkówkę. Jestem sceptykiem, gdy słyszę o pomysłach, by skłonić firmę do budowania silnego GKS-u - mówi prezydent Tychów Andrzej Dziuba.

Co ze spółką? - To naturalna droga rozwoju klubu. Niewykluczone, że już wkrótce do zarządu dołączy osoba, która będzie odpowiedzialna właśnie za realizację tego pomysłu. Kto wie, może do kolejnego sezonu przystąpimy już jako spółka? - zastanawia się Jachym. Prezydent Dziuba podkreśla jednak, że spółka klubu i miasta to nie jest najlepsze rozwiązanie. - Gdybym miał możliwość, by zwiększyć pomoc dla klubu, to nie czekałbym z tym na powołanie spółki. Piłkarze mogą liczyć na stypendia, których wartość może w przyszłym roku wzrosnąć - dodaje.

- Oczywiście, że są stypendia. 18 osób dostaje po tysiąc złotych miesięcznie. Jak to się jednak ma do innych miast, gdzie pomoc dla klubów jest zdecydowanie większa? Zostawmy to... Dla mnie najważniejsze jest to, czy w Tychach powstanie nowy stadion. Jaki jest sens inwestowania w klub, walki o wyższą ligę, gdy po awansie przyjdzie nam się tułać po obcych boiskach? - pyta Jachym.

Miasto deklaruje, że przeznaczy na budowę nowego obiektu 100 mln zł. - Jesteśmy na etapie wyboru projektu. Na placu boju pozostało pięć firm. Na początku września powinniśmy pochwalić się wizualizacją - mówi prezydent Dziuba. Jeżeli uda się dotrzymać wszystkich terminów, to kolejny sezon GKS będzie musiał rozegrać na wyjeździe. Już teraz mówi się o ewentualnej przeprowadzce do Czechowic-Dziedzic.

Okrojony budżet może, ale przecież nie musi, się przełożyć na wyniki zespołu. Gdyby analizować tylko rundę wiosenną poprzedniego sezonu, gdy za wyniki odpowiadał już trener Mirosław Smyła, tyszanie byliby czwartą drużyną II ligi. - Realnie patrząc, to myślę, że stać na walkę o miejsca 5.-8. Stąd jednak tylko krok do ścisłej czołówki - puszcza oko Jachym. Drużynę wzmocniła tylko młodzież. Radzimy zwrócić uwagę na Bartłomieja Babiarza z Ruchu Chorzów. Wychowanek Hetmana 22 Katowice ma dopiero 20 lat, ale umiejętności i talent na miarę jednego z liderów drużyny.

Przyszli: Bartłomiej Babiarz (Ruch), Mateusz Kruk (Rozwój Katowice), Damian Sieniawski (Pogoń Szczecin), Bartłomiej Sitko (GKS II Tychy), Damian Czupryna (MOSM Tychy).

Odeszli: Kamil Uniejewski, Dawid Ambroziak, Wojciech Popiel, Marcin Ziaja, Krzysztof Kozłowski, Tomasz Wawrzyniak.

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC

(treść w wątku Zagłębia Sosnowiec)

RUCH RADZIONKÓW

Mija 11 lat od wydarzeń, które zapewniły Ruchowi piłkarską nieśmiertelność. Awans do ekstraklasy był wielkim zaskoczeniem, ale już pierwszy mecz i zwycięstwo 5:0 z Widzewem Łódź (mecz oglądało ponad 10 tys. widzów) szokujące! Na koniec sezonu klubik z Radzionkowa był najlepszą śląską ekipą. Piękny sen trwał trzy lata. Potem przyszedł pierwszy spadek, bankructwo, skończyły się górnicze pieniądze. I gdy wydawało się, że Radzionków jest skazany na co najwyżej trzecioligową szarzyznę, w klubie pojawił się Tomasz Baran. Biznesmen, a w przeszłości piłkarz Ruchu, zamarzył sobie, że dobre czasy wrócą! - Nie chcę zatrzymać się w II lidze nawet na chwilę, bo potem może się okazać, że utkniemy w niej na lata. Cel jest jasny: awans - mówi bez ogródek prezes Baran.

Radzionków, budując zespół na II ligę, po raz kolejny sięgnął po doświadczonych graczy. Do Adama Kompały i Marka Kubisza dołączyli Piotr Gierczak i Jacek Wiśniewski. - Oj, pamiętam swoje mecze w Radzionkowie. Zazwyczaj to mnie przypadało niezwykle trudne zadanie pilnowania "Ecika" Janoszki. Świetnie grał głową, ale ja też niczego sobie - uśmiecha się Wiśniewski.

Niektóre osoby wytykają działaczom i trenerom Ruchu, że zbyt chętnie sięgają po doświadczonych graczy. - Powiem to raz i wyraźnie. Nie przyszliśmy do Radzionkowa, żeby dorobić do emerytury - zapewnia "Wiśnia". - Oczekuję, że na treningach i podczas spotkań będą wylewać więcej potu niż młodzież. Mają być dla niej wzorem - mówi trener Rafał Górak.

Na starszych kolegów patrzą m.in. Dawid Bober czy Damian Kaciczak. 20-letni Bober dokonał w ostatnim sezonie niezwykłego wyczynu - strzelił dla A-klasowego Gosława Jedłownik 57 bramek! - Teraz, jak strzelę jedną, to i tak będzie dobrze - uśmiecha się. - Różnica poziomu jest, i to duża. Na pewno będę dostawał lepsze piłki od kolegów z pomocy, ale też na drodze do bramki staną lepsi obrońcy - mówi Bober, który jesienią rozpocznie studia na Politechnice Śląskiej na kierunku budownictwo.

Kaciczak wie, co Ruch czeka w II lidze, bowiem w ostatnim sezonie grał w Kotwicy Kołobrzeg. - Poznałem już zespół i jestem przekonany, że stać nas na wiele. Zawojujemy tę ligę! Kotwica to był dobry zespół, ale graliśmy sporo na fantazji. Ruch to mądrość i doświadczenie - chwali.

Radzionkowianie nie powinni mieć też problemów z obsadą bramki. Zadba o to Seweryn Kiełpin, który trafił do Ruchu prosto z ekstraklasy. - Liga niższa, ale poziom na pewno nie. Decydując się na zmianę klubu, kierowałem się głównie tym, że będę grać. Siedząc na ławce rezerwowych, nie stanę się lepszym piłkarzem - podkreśla.

Górak cieszy się nie tylko ze wzmocnień, ale i z faktu, że wszyscy nowi piłkarze przepracowali cały okres przygotowawczy. - Było dość czasu, żeby się poznać. Myślę, że tworzymy zgraną grupę. Mamy sporo utalentowanej młodzieży. Z obsadą dwóch miejsc dla młodzieżowców nie powinno być żadnego problemu. To nie będzie nasz słaby punkt. Radziłbym też zwrócić uwagę na Łukasza Pilca, który już wkrótce może stać się pierwszoplanową postacią naszej defensywy - mówi Górak, który jest zadowolony również z faktu, że na dalsze wyjazdy Ruch będzie podróżował dzień przed meczem. - Będzie czas na odpoczynek i regenerację - uzasadnia.

Przyszli: Jacek Wiśniewski (GKS Jastrzębie), Seweryn Kiełpin (Polonia Bytom), Łukasz Pilc (Victoria Chróścice), Damian Kaciczak (Kotwica Kołobrzeg), Piotr Gierczak (Odra Wodzisław), Dawid Bober (Gosław Jedłownik).

Odeszli: Aleksander Murzyłowski, Karol Kajda, Mirosław Kuczera, Robert Lasek, Dawid Sala, Paweł Szlufik.
..................
też stawiam na Cidry i Zagłębie

http://sosnowiec.naszemiasto.pl/sport/1027734.html
http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/sport/1027852.html
http://tychy.naszemiasto.pl/sport/1027830.html



Wit - Sob Lip 25, 2009 4:07 am


PIŁKA NOŻNA Wściekłe Bielsko 17.07.2009

Podbeskidzie nie zagra w barażach o ekstraklasę, bo takich barażów po prostu nie będzie - uznała Komisja ds. Nagłych PZPN. W Bielsku-Białej nie kryją nie tyle rozczarowania, co rozgoryczenia takim obrotem sprawy.

- Brakuje słów - mówi Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia. - Panowie w PZPN najpierw przekreślają ŁKS i pozbawiają go licencji, a nagle po półtora miesiąca twierdzą, że jednak trzeba sprawę raz jeszcze rozpatrzyć? A nam nie daje się nawet szansy gry w barażach! To sk... two - nie wytrzymuje szef bielskiego klubu.

I przypomina, że przez dwa ostatnie lata do ekstraklasy awansowały bezpośrednio cztery drużyny. Tym razem czwarty zespół nie dostał nawet możliwości walki o grę na najwyższym szczeblu rozgrywek. A przecież, co podkreśla Wolas, zgodnie z decyzją sądu Widzew Łódź grał w I lidze nielegalnie. Skoro tak, wyniki w meczach z tym zespołem powinny zostać anulowane. A wtedy bielszczanie wyprzedziliby w tabeli Koronę Kielce.

Swoje rozgoryczenie Górale tłumaczą także sytuacją z poprzedniego sezonu.

- Zostaliśmy przecież ukarani za korupcję, dostaliśmy 50 tysięcy złotych kary i minus sześć punktów, zorganizowaliśmy turniej fair-play dla młodzieży. Wywiązaliśmy się ze wszystkich zobowiązań. Gdyby nie te sześć punktów, gralibyśmy w ekstraklasie. Ale siedzieliśmy cicho, nie protestowaliśmy. Teraz okazuje się, że kto krzyczy najgłośniej, tego słuchają - podkreśla szef bielskiego klubu. I zapowiada, że Podbeskidzie z niecierpliwością będzie oczekiwało na uzasadnienie decyzji podjętej przez PZPN.

- Jeśli tylko będzie cień szansy, będziemy się odwoływać, gdzie się da - zapowiada prezes Wolas.

Trener Marcin Brosz już wcześniej podkreślał, że biorąc pod uwagę aspekt sportowy, klub niczego nie wymusza, ani o nic nie prosi. Bo zespół na boisku minimalnie przegrał walkę o barażowe miejsce i z tym trzeba się pogodzić. Ale skoro orzeczenia sądów i przepisy prawne dawały PZPN argumenty, by przyznać Podbeskidziu miejsce w barażach, to tak powinno się stać.

W Podbeskidziu argumentują też, że obecność zespołu z Bielska-Białej w ekstraklasie nie zaniżyłaby poziomu piłkarskiego. Górale w ostatnim tygodniu pokazali w sparingach (ograli Ruch Chorzów i Cracovię), że w nowym składzie daliby sobie radę.

Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/sport/1025187.html

PIŁKA NOŻNA Podbeskidzie skompletowało kadrę 17.07.2009

Bez względu na to, gdzie zagrało Podbeskidzie (w I lidze, czy w barażach o ekstraklasę - red.), zespół popularnych Górali z pewnością sobie poradzi. Kadra jest znacznie silniejsza, niż w poprzednim sezonie.

W minionym tygodniu szeregi Podbeskidzia zasiliło trzech piłkarzy. Najpierw Ncube, ofensywny pomocnik z Zimbabwe, podpisał kontrakt z Podbeskidziem. Zawodnik będzie grał w Bielsku-Białej przez najbliższy rok, podobnie jak jego rodak Clemence Matawu. W poniedziałek klub pozyskał solidnego obrońcę, Łukasza Ganowicza (ostatnio Zagłębie Lubin). Niewykluczone, że kadrę zasili także Sylwester Patejuk, napastnik Nidy Pińczów.

Więcej zawodników figuruje jednak po stronie klubowych ubytków.

- Ścięliśmy trochę kadrę, bo idzie kryzys - przyznaje szczerze Marcin Brosz, trener zespołu. - Widzimy, co się dzieje w krajach ościennych, dlatego przygotowujemy się na to. Chcemy zabezpieczyć klub przed ewentualnymi skutkami. Zmniejszyliśmy kadrę w sumie o siedem osób. Co nie znaczy, że będzie to słabsza kadra - podkreśla szkoleniowiec.

W środę Podbeskidzie udowodniło, że ma mocny zespół - w sparingowym meczu na stadionie Pasjonata Dankowice pokonało Cracovię 1:0.

Bielszczanie zagrali ambitniej, a od 60 minuty, gdy trener Brosz sukcesywnie wprowadzał na murawę zawodników najbliższych podstawowej jedenastki, Cracovia nie miała wiele do powiedzenia.

Jedynego gola w sparingu z Cracovią zdobył Damian Świerblewski. Ten sam zawodnik w sobotę strzelił dwa gole Ruchowi Chorzów (Podbeskidzie wygrało ten sparing 3:2). A przecież ten piłkarz został wystawiony przez klub na listę transferową.

- Co mnie tak umotywowało do lepszej gry? Żona! (Świerblewski niedawno wziął ślub - red.). Ale lista transferowa też miała na to wpływ - przyznał piłkarz.

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/sport/1025063.html



Wit - Nie Lip 26, 2009 5:31 pm
Prezes Jastrzębia prosi o pomoc Latę
feli 2009-07-24, ostatnia aktualizacja 2009-07-24 22:27:41.0



Zdesperowany szef GKS-u Joachim Langer chwyta się różnych sposobów na to, by utrzymać swój klub na szczeblu centralnym. W sprawie zdegradowanego z I ligi za długi GKS-u wysłał pismo do prezesa PZPN-u Grzegorza Laty z prośbą o ponowne rozpatrzenie wniosku odwoławczego klubu

Kłopot w tym, że pierwszoligowego bytu nic już Jastrzębiu nie jest w stanie przywrócić. Komisja Licencyjna przyznała bowiem w czwartek licencję na grę w I lidze Motorowi Lublin i to on zajmie miejsce jastrzębian na zapleczu ekstraklasy. Prezes GKS-u Joachim Langer wie jednak swoje. - Nie zgadzam się ze stanowiskiem Komisji Odwoławczej ds. Licencji PZPN, która odebrała nam możliwość gry w I lidze. Wysłałem faksem pismo do prezesa Laty, by ponownie rozpatrzyli nasze dokumenty. Idę tropem ŁKS-u. Skoro zarząd PZPN-u potrafił się raz jeszcze zająć jego sprawą, to czemu nie mógłby podobnie postąpić w naszym przypadku - wierzy Langer. - Werdykt drugiej instancji jest w przypadku GKS-u Jastrzebie ostatecznym - uznał członek Komisji Odwoławczej Piotr Tenczyński.

Jak już informowaliśmy Jastrzębiu drogę do gry w I lidze zamknęła nieuregulowana kwestia spłaty zadłużenia wobec urzędu skarbowego. Jaką dokumentację zatem Langer przesłał Lacie? - Nie jest to układ ratalny, a informacja Urzędu Skarbowego, że sprawa jest w trakcie rozpatrywania a klub dostarczył dodatkowe dokumenty wraz z gwarancjami czterech firm, że długi GKS-u, nie konkretnie wobec US, zostaną spłacone - wyjaśnia Langer. Co jeśli Lato i zarząd nie znajdą przesłanek, by przyjrzeć się sprawie GKS-u? - Tak czy inaczej w sobotę jadę na posiedzenie komisji licencyjnej zajmującej się drugoligowcami. Myślę, że spokojnie dałoby się połączyć jej pracę z jakimś posiedzeniem zarządu PZPN - sądzi Langer. - Trzeba ratować, co się da. Jak nawet nie będzie tej pierwszej ligi, to będzie druga i to musi zostać uznane za nasz ogromny sukces. Jeśli i to się nie uda, to nie wiem... Może ogłosimy upadłość klubu? Bo co innego pozostanie? - zastanawia się Langer, który przed posiedzeniem komisji ma spotkać się z Latą.

Langer liczy na przychylność pochodzącego z naszego regionu szefa komisji licencyjnej Krzysztofa Smulskiego. - Wiadomo ile dobre słowo przewodniczącego na nasz temat by znaczyło. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że komisja to zbieranina ludzi z całej Polski i może z tym być różnie - mówi Langer. - Nie można tak stawiać sprawy. Oczy komisji będą zwrócone na mnie. Zachowam się przyzwoicie, ale zgodnie z prawem. Nie mogę sobie pozwolić na naginanie prawa. Nikomu niczego nie obiecałem. Biegła rewident PZPN-u i sześcioosobowy skład komisji dokładnie ocenią "teczkę" Jastrzębia - odpowiada Smulski.

Piłkarze GKS-u oraz trener Jerzy Wyrobek trenują normalnie. - Z całego serca i trzeba za to podziękować. Został tydzień do rozgrywek, kluby zamykają kadry, a my wciąż nie wiemy na czym stoimy. To ewenement - przyznaje Langer. Prezes nie rozumie natomiast zachowania dwóch byłych piłkarzy Jacka Wiśniewskiego oraz Marka Kubisza, którzy nie chcą zawrzeć ugody z klubem. - Ja im chcę zapłacić zaległe pieniądze w ratach, a oni nie chcą. Ale już nawet komisja odwoławcza przyjęła to do wiadomości. Bo skoro sami piłkarze nie są zainteresowani swoimi pieniędzmi, to co ja mam z nim zrobić? Wiśniewski nie przybył na umówione z nami spotkanie i nie chce rozmawiać. Za dużo u nas nie pograł, pieniądze brał niemałe, a teraz jeszcze sprawia trudności - kręci głową Langer.

Dodajmy, że w przypadku upadłości klubu sytuacja prezesa Langera może być nie do pozazdroszczenia. Jastrzębski klub działa w formie stowarzyszenia, w którym prezes za zobowiązania odpowiada własnym majątkiem. - A co ja tam mam? Mieszkanie - 35 metrów kwadratowych i to wszystko - zdaje się bagatelizować problem Langer.

GKS Jastrzębie w II lidze też nie zagra!
feli 2009-07-26, ostatnia aktualizacja 2009-07-26 18:15

Wniosek licencyjny GKS-u okazał się za słaby, by sprostać wymogom komisji przyznającej uprawnienia do gry także w drugiej lidze. Główny powód? Ten sam, co w przypadku starań o I ligę, czyli brak ugody z urzędem skarbowym na spłatę w ratach wynoszących 400 tys. zł zaległości.
- Żeby nie wiem, co się działo, to nie wchodziła w grę inna decyzja - przyznaje Krzysztof Smulski, przewodniczący komisji licencyjnej. - Rozmawialiśmy z prezesem klubu Joachimem Langerem bardzo szczerze i przyjaźnie, za co zresztą nam podziękował. Absolutnie nie było tak, że chcieliśmy zrobić Jastrzębiu jakiś kłopot. Komisja z założenia nie szkodzi klubom, tylko im pomaga. Wina klubu jest bezsporna: nie chcę mówić o kwotach, ale zadłużenie GKS-u jest olbrzymie. Mieli mnóstwo czasu, by ułożyć się z urzędem skarbowym i zawodnikami, a tego nie zrobili - wyjaśnia Smulski.

Sam jednak przyznaje, że brak ugody z Jackiem Wiśniewskim oraz Markiem Kubiszem miał drugorzędne znaczenie. Zdaniem przewodniczącego, klub dopiero 17 lipca złożył w US prośbę o tzw. układ ratalny, warunkujący uzyskanie licencji na grę tak w I, jak i II lidze. Teraz GKS dostał cztery dni czasu na odwołanie się od decyzji komisji licencyjnej i dostarczenie brakującego zaświadczenia z US. - Prezes GKS-u zapowiedział, że będzie się odwoływał - relacjonuje Smulski.

Przypomnijmy, że Langer spotkał się w zeszłą środę z naczelniczką jastrzębskiego US w tej sprawie, ale nic nie wskórał. Do Warszawy wysłał więc faksem, a potem osobiście dowiózł w sobotę jedynie pismo informujące, że sprawa GKS-u jest w US w trakcie rozpatrywania, a klub dostarczył dodatkowe dokumenty wraz z gwarancjami czterech firm, że dług zostanie spłacony. - To było za mało. Sprawa musi być bardziej czytelna - precyzuje Smulski. Szanse na uzyskanie najważniejszego dokumentu wydają się iluzoryczne. - Nie mogę ujawnić żadnych szczegółów, ponieważ jestem związana tajemnicą skarbową. Kwestia decyzji ratalnej to procedura określona w ustawie "ordynacja podatkowa" i tutaj nie można z godziny na godzinę wydawać decyzji administracyjnych ani dawać żadnych ustnych gwarancji - oświadczyła w rozmowie z "Gazetą" Alina Paszek, szefowa skarbówki po wizycie w jej urzędzie prezesa jastrzębskiego klubu. - Ja również nie spodziewam się, że do środy otrzymają to pismo, ale bądźmy dobrej myśli. Nikt Langerowi źle nie życzy - mówi Smulski. Dodajmy, że na sobotnim posiedzeniu komisja przyznała licencję na II ligę trzecioligowemu GLKS-owi Nadarzyn i jeśli odwołanie Jastrzębia ostatecznie przepadnie, to właśnie ten klub wystartuje w rozgrywkach grupy wschodniej II ligi. - Jastrzębie ma jednak pierwszeństwo - zaznacza Smulski.



PIŁKA NOŻNA List zamiast dokumentu dziś

W Jastrzębiu piłkarze i kibice żyją nadzieją, że drużyna GKS zagra w drugiej lidze. Tymczasem najświeższe wieści znów są niepokojące. Od dawna wiadomo, że najważniejszym dokumentem, jaki muszą przedstawić działacze przed Komisją Licencyjną jest porozumienie z Urzędem Skarbowym, któremu klub zalega blisko 400.000 złotych.

- Kwota zadłużenia GKS Jastrzębie wobec Skarbu Państwa jest rzeczywiście spora i to ona jest główną przyczyną kłopotów - przyznaje przewodniczący Komisji Licencyjnej ds. drugiej ligi, Krzysztof Smulski. - Klub przedstawił nam jedynie pismo, w którym zwraca się do Urzędu Skarbowego o rozłożenie zadłużenia na raty, a nie wymaganą przez przepisy ugodę z nim zawartą. Jeśli taki dokument do nas nie wpłynie, wówczas licencji na pewno nie przyznamy - ujawnia Smulski.

Kolejny ruch należy do "skarbówki", która ma rozpatrzyć wniosek klubu i udzielić odpowiedzi, przy czym muszą zostać zachowane wszystkie procedury.

Jastrzębski klub nie ma także ugody z dwoma byłymi swoimi piłkarzami Jackiem Wiśniewskim i Markiem Kubiszem.

Na dostarczenie ewentualnego porozumienia z wierzycielami klub ma czas do czwartku, kiedy upłynie termin składania odwołania do Komisji Odwoławczej PZPN.

- Mam nadzieję, że sprawa licencji dla Jastrzębia rozstrzygnie się jak najszybciej, nam również zależy na czasie. Rozgrywki przecież już ruszyły, bez jednego, przełożonego meczu, bo nie wiadomo, kto powinien być rywalem Przeboju Wolbrom, Jastrzębie czy też inny klub? Liczymy się z tym- że trzeba będzie przełożyć jedno spotkanie także w drugiej kolejce - mówi Smulski. Na rozwój wypadków czekają aż trzy kluby: oprócz Jastrzębia także trzecioligowe GLKS Nadarzyn i Huragan Morąg, które przegrały baraże o II ligę. Na razie bliższy występów jest zespół z grupy łódzko-mazowieckiej.

- Morąg nie otrzymał licencji na grę w II lidze, ale od tej decyzji się odwołał. W przypadku gdyby werdykt został zmieniony, wówczas konieczne będzie rozegranie barażu tej drużyny z Nadarzynem, który licencję ma już w kieszeni. Jeśli odwołania Huraganu i Jastrzębia zostaną odrzucone, wówczas Nadarzyn będzie pewny gry w grupie wschodniej drugiej ligi - wyjaśnia Smulski.

Jastrzębianie starają się nie dopuścić do realizacji takiego scenariusza.

- Robimy wszystko co w naszej mocy, by wreszcie otrzymać naprawdę "mocne" papiery z Urzędu Skarbowego - po raz kolejny zapewnia prezes GKS Joachim Langer.

Krach tych starań oznaczałby, że GKS mógłby startować co najwyżej od czwartej ligi, a prawdopodobnie niżej.

- Nie traćmy nadziei - apeluje jednak Langer, choć nie wszyscy już mu wierzą.

Leszek Jaźwiecki - POLSKA Dziennik Zachodni

http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/s ... 29302.html



Wit - Nie Lip 26, 2009 5:36 pm
Radzionków już na czele II ligi!
gak2009-07-26, ostatnia aktualizacja 2009-07-26 19:12



W sobotę drużyna trenera Rafała Góraka wygrała 3:0 w Zielonej Górze. Zwycięstwo co prawda mniej okazałe niż to z Widzewem w ekstraklasowym debiucie sprzed 11 lat, ale efekt ten sam - pierwsze miejsce w tabeli. Od remisu sezon rozpoczął GKS Tychy.

Radzionkowianie mieli w pamięci ubiegłoroczny falstart w III lidze (1:2 z Orłem Psary-Babienica - jedyna jesienna porażka) i dlatego z pewnymi obawami jechali do województwa lubuskiego. Na miejscu okazało się, że były one niepotrzebne. Ruch szybko uzyskał przewagę, co przed przerwą przełożyło się na dwa gole. Pierwszego - po błędzie obrońcy - zdobył Marcin Kocur, a drugiego Jacek Wiśniewski, któremu dogrywał Adam Kompała. W II połowie trzecią bramkę po indywidualnej akcji dołożył Sebastian Gielza. Po meczu trener Górak chwalił za dobrą grę nie tylko debiutujących w Ruchu: Piotra Gierczaka, Damiana Kaciczaka, Seweryna Kiełpina i Wiśniewskiego, ale całą drużynę.

W niedzielę blisko zwycięstwa w Jarocinie byli tyszanie. Gospodarze tuż przed przerwą objęli prowadzenie, ale dzięki dwóm golom Tomasza Kasprzyka, któremu asystowali Łukasz Wesecki i Krzysztof Bizacki, dziesięć minut przed końcem wygrywali tyszanie. Ich zwycięstwo mógł przypieczętować rezerwowy Mateusz Wróbel, ale trafił w poprzeczkę. Niedługo potem piłkarzom Jaroty udało się wyrównać.

Lechia Zielona Góra 0

Ruch Radzionków 3 (2)

Bramki: 0:1 Kocur (34.), 0:2 Wiśniewski (39.), 0:3 Gielza (56.)

Ruch Radzionków: Kiełpin - Trzcionka, Wiśniewski, Domański, Mazur - Piotr Giel (81. Kaciczak), Kompała, Dziewulski, Kocur (76. Mielec) - Gierczak (68. Kubisz), Gielza (62. Suker).

Jarota Jarocin 2 (1)

GKS Tychy 2 (0)

Bramki: 1:0 Manelski (41.), 1:1 Kasprzyk (55.), 1:2 Kasprzyk (80.), 2:2 Kosiński (90.)

GKS Tychy: Suchański - Babiarz Ż, Masternak, Zadylak, Mańka - Wania (46. Żyła Ż), Ankowski, Odrobiński (46. Dębowski), Bizacki, Kasprzyk - Wesecki (80. Wróbel).

W pozostałych meczach 1. kolejki II ligi grupy zachodniej: Elana Toruń - Polonia Słubice 1:1 (0:0): Młodzieniak (48.) - Sylla (74.); Bałtyk Gdynia - Miedź Legnica 2:0 (2:0): Pięta (17. karny), Adamus (38.); Nielba Wągrowiec - Czarni Żagań 1:0 (1:0): Leśniewski (33.); Olimpia Grudziądz - Unia Janikowo 2:3 (2:0): Domżalski (6.), Rogóż (37.) - Ślifirczyk (46., 54.), Ruszkul (49.); Raków Częstochowa - Zawisza Bydgoszcz 1:2 (0:1): Stefański (47.) - Lilo (30., 63.); Górnik Polkowice - Tur Turek 1:0 (1:0): Grzybowski (41.).

Mecz Zagłębie Sosnowiec - Ślęza Wrocław z powodu remontu murawy na Stadionie Ludowym został przełożony na 5 sierpnia.



Wit - Śro Lip 29, 2009 8:35 pm
Puchar Polski: nasi grają dalej!
Wojciech Todur2009-07-29, ostatnia aktualizacja 2009-07-29 22:03



Ruch Radzionków, GKS Tychy i Zagłębie - w komplecie awansowały do kolejnej rundy Pucharu Polski. Nasze drużyny nie straciły nawet bramki.
W Radzionkowie nikt się pierwszoligowego KSZO nie przestraszył. Może dlatego, że piłkarze Ruchu są prowadzeni niczym w ekstraklasie. - Mamy nawet dietetyka. Każdy piłkarz ma indywidualnie ustalany jadłospis - mówił z dumą Tomasz Baran, prezes beniaminka drugiej ligi.

Ruch by zmierzyć z KSZO musiał wcześniej rozegrać wcześniej aż osiem spotkań. Radzionkowianie zaczęli bój o pierwszą rundę szczebla centralnego PP prawie rok temu od strzelenia 15 bramek Dramie Zbrosławice. Wczoraj gol wpadł tylko jeden, ale za to jaki! Piłka po bombowym uderzeniu Adriana Mielca wpadła do bramki tuż pod poprzeczkę. - Kazałem strzelać, to i strzelił. Ma chłopak uderzenie! - chwalił trener Rafał Górak.

Mielec zdradził, ze tak efektowną bramkę strzelił drugi raz w życiu. - Pierwszy raz tak przyłożyłem na Skalniku Gracze. Do bramki było dobre 35 metrów. To fajne uczucie, gdy trafia się z takiej odległości. Robert Kasperczyk, trener KSZO prowadził mnie jeszcze w juniorach Hutnika Kraków myślę, że mu się przypomniałem z dobrej strony - uśmiechał się Mielec. Górak chwalił swój zespół szczególnie za grę w pierwszej połowie. Bardzo dobrze poczynał sobie wtedy waleczny Tomasz Stranc, który niestety został zmieniony z powodu urazu.

Zwycięstwo oglądał z trybun Gabriel Tobor. Burmistrz Radzionkowa przed meczem podpisał umowę o współpracy miasta z klubem. - Gdy gdzieś w Polsce pada nazwa Radzionków to większość kojarzy ją właśnie z Ruchem. Teraz, po awansie, będzie o nas głośno w całym kraju - mówił.

Budżet klubu wzbogaci się dzięki miastu o 440 tysięcy złotych, dla porównania - rok wcześniej - Ruch mógł liczyć na 190 tysięcy. - Mam nadzieję, że zwieńczeniem współpracy będzie budowa nowego stadionu - liczy prezes Baran, który przypomina, że po oczekiwanym awansie Ruch będzie musiał opuścił obiekt w Stroszku, gdyż ten nie spełni wymogów licencyjnych. Prezes nie ukrywa, że czeka również na powołanie sportowej spółki akcyjnej, której udziałowcem stanie się właśnie Radzionków. - Szukam kolejnego udziałowca, bo dwie nogi - miasto i ja - to za mało - wyjaśnił. Burmistrz zapewnia, że jest gotowy do rozmów. Kolejna runda Pucharu Polski odbędzie się 12 sierpnia. Ruch zagra wtedy z Kolejarzem Stróże, Zagłębie z Przebojem Wolbrom, a GKS Tychy z Sandecją Nowy Sącz.

Ruch Radzionków 1 (1)

KSZO Ostrowiec Św. 0

Bramka: 1:0 Mielec (16.)

Ruch: Kiełpin - Pilc (82. Trzcionka), Wiśniewski, Zioło, Kaciczak - Mielec, Stranc (46. Dziewulski), Kompała, Kowalski - Kubisz (68. Gierczak), Gielza.

KSZO: Wróbel - Stachurski, Kardas Ż, Szymoniak, Matuszczyk - Franczak, Sobczyński (46. Żelazowski), Dziewulski, Basta - Kanarski (77. Dybiec), Wieczorek (56. Persona)

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Widzów: 750

Pozostałe mecze naszych drużyn: Unia Tarnów - GKS Tychy 0:2 (0:2); bramki: Wróbel (19., 25.), Miedź Legnica - Zagłębie 0:1 (0:0); bramka: Filipowicz (76.)
........
o proszę...maleńki Radzionków daje ponad 400tys na Ruch, takie Katowice powinny się zawstydzić



Wit - Śro Lip 29, 2009 9:20 pm
Przed startem I ligi: Podbeskidzie Bielsko-Biała
Piotr Płatek2009-07-29, ostatnia aktualizacja 2009-07-29 22:07



Trio piłkarzy z Afryki ma nadawać rytm grze zespołu ze stolicy Podbeskidzia
Latem wszystko wskazywało na to, że klub opuszczą prezes i trener. Marcin Brosz prowadził zaawansowane rozmowy z Górnikiem Zabrze, a Jerzy Wolas zapowiedział, że rezygnuje, bo potrzebuje odpoczynku i więcej czasu dla rodziny. Tymczasem obaj niespodziewanie zostali. Na rok. Chcą doprowadzić klub do awansu. - To moje marzenie i liczę, że za trzecim razem się uda. A jak się nie powiedzie to będą o nas z trenerem Broszem mówili, ze nieszczęścia chodzą parami - żartuje szef Podbeskidzia.

Tymczasem najtrudniej może być zastąpić spikera, którego głos przez ostatnie lata stał się nieodłączną częścią meczów na stadionie przy ulicy Rychlińskiego. Tadeusz Paluch został dyrektorem sportowym miejscowego Rekordu.

Latem Podbeskidzie solidnie się przemeblowało. Przede wszystkim odszedł do Lecha najlepszy snajper Krzysztof Chrapek. W klubie nie ma też podstawowego stopera Macieja Szmatiuka (przeniósł się nad morze do Arki Gdynia) oraz pomocnika Pawła Żmudzińskiego (wybrał powrót w rodzinne strony i grę w Górniku Polkowice).

Co w zamian? Kadra Podbeskidzia została mocno odchudzona.- Widzimy, co się dzieje i przygotowujemy się na nadchodzący kryzys. Chcemy zabezpieczyć klub przed ewentualnymi skutkami. Zmniejszyliśmy kadrę w sumie o siedem osób. Co nie znaczy, że będzie to słabsza kadra - podkreśla trener Brosz.

Najważniejsze nabytki to Piotr Bagnicki, który ma wzmocnić siłę ataku i Piotr Rocki, jeden z najbardziej znanych na Śląsku piłkarzy. Były zawodnik Górnika Zabrze i Odry Wodzisław do zespołu ma wnieść doświadczenie i ligowe cwaniactwo.

Ciekawym nabytkiem jest Ndabenkulu Ncube, gracz z Zimbabwe. W sparingach piłkarz, który ostatnio grał w niedalekiej Wiśle Ustroniance, pokazał się z bardzo dobrej strony - jest szybki, przebojowy, w dodatku zdobywał gole.

O sile Podbeskidzia w nadchodzącym sezonie może decydować właśnie trio z Czarnego Lądu. Poza wspomnianym Ncube mocną pozycję w zespole ma Nigeryjczyk Bernard Ocholeche, zaś na prawdziwego lidera środka pola wyrósł Clemence Matawu. Czarnoskóry pomocnik wyraźnie zaaklimatyzował się w Beskidach, w a w kolejnych sparingach udowadniał, że na boisku widzi wszystko.

Tajemnicą owiane są rozmowy w sprawie jeszcze jednego piłkarza. Nowy sponsor klubu zapowiedział, że negocjuje sprowadzenie do Bielska Bardzo Dobrego Piłkarza. Nieoficjalnie mówi się, że tym zawodnikiem może być Dariusz Kołodziej, który rok wcześniej powędrował do Zabrza i razem z Górnikiem spadł z ekstraklasy. Trener Brosz mówi o sprawie enigmatycznie. - Rozmowy trwają, my to jedno miejsce w kadrze cały czas trzymamy. Oczywiście sponsor wcześniej rozmawiał ze mną, wiem więc o kogo chodzi. Na pewno ten zawodnik by nam pomógł - mówi szkoleniowiec.

Przez okres sparingowy Podbeskidzie przeszło jak burza. Górale nie przegrali żadnego meczu, a wśród rywali mieli aż trzy zespoły z ekstraklasy. Wygrane nad Ruchem Chorzów i Cracovią mają swoją wymowę. - To tylko sparingi. Poczekajmy aż zweryfikuje nas liga - przestrzega Rafał Jarosz, doświadczony pomocnik Górali. - mimo dobrych gier kontrolnych, czasami w lidze coś się zacina. Mam nadzieję jednak, ze te nasze wyniki znajdą odzwierciedlenie w sezonie - dodaje.

Odeszli: Paweł Żmudziński, Sebastian Szymański (Górnik Polkowice), Krzysztof Chrapek (Lech Poznań), Maciej Szmatiuk (Arka Gdynia), Sebastian Ziajka (Dolcan Ząbki), Adam Brzezina (koniec kariery), Krzysztof Zaremba (Wisła Płock), Patmore Shereni (szuka klubu).

Przyszli: Piotr Bagnicki (Odra Wodzisław), Ndabenculu Ncube (Wisła Ustronianka), Łukasz Ganowicz (Zagłębie Lubin), Łukasz Kanik (Energie Cottbus), Piotr Rocki (Legia Warszawa), Sylwester Patejuk (Nida Pińczów).

Podbeskidzie zaczyna kolejną grę o ekstraklasę
Piotr Płatek2009-07-31, ostatnia aktualizacja 2009-07-31 18:57

W niedzielne popołudnie Wielkie Beskidzkie Derby. Tak śmiało można określić pojedynek między Sandecją i Podbeskidziem.

W Bielsku-Białej już nie mogą się doczekać nowego sezonu. Podczas prezentacji zespołu prezydent miasta Jacek Krywult nawiązał do poprzedniego sezonu. - Bądźcie jak bokser. Jeśli nie można wygrać na punkty, doprowadźcie do nokautu i awansujcie do ekstraklasy bez oglądania się na żadne baraże - zaapelował do piłkarzy.

Pierwszym rywalem do znokautowania będzie beniaminek z Nowego Sącza. - Żadnych kalkulacji, jedziemy tam po trzy punkty. W tym sezonie nie możemy już zadowalać się remisami na wyjazdach, bo potem na koniec znów nam jakiegoś punktu zabraknie - mówi Sławomir Cienciała, jeden z liderów bielskiej defensywy. Podbeskidzie zaczyna sezon w najsilniejszym ustawieniu, nie ma kłopotów z kontuzjami. Bielszczanie latem nie przegrali żadnego meczu sparingowego, celują w awans do ekstraklasy.

Sandecja w tygodniu wygrała na wyjeździe mecz Pucharu Polski z Concordią Piotrków Trybunalski 4:2. Zespół z Nowego Sącza, chociaż beniaminek, ma w składzie ligowych wyjadaczy. Rafał Berliński, Piotr Bania, Dawid Skrzypek czy Madrin Piegzik grali już w ekstraklasie. - To beniaminek, ale łatwo nie będzie. Na stojąco się tam meczu nie wygra. I niech nikogo nie myli wynik sparingu Sandecji z Odrą Wodzisław, gdzie było 3:0 dla wodzisławian. W Nowym Sączu musimy zagrać na maksa. Tylko wtedy możemy myśleć o zwycięstwie - przestrzega Piotr Rocki, jeden z nowych nabytków Podbeskidzia.

Rocki jeszcze kilka miesięcy temu grał w ekstraklasie. - W pierwszej lidze jest znacznie więcej walki, biegania, gra jest szybsza. Mam nadzieję, że wraz z Podbeskidziem wywalczę awans do ekstraklasy - mówi Rocki.

Początek meczu o godzinie 17.

PIŁKA NOŻNA Trudny start Górali 31.07.2009

Sandecja Nowy Sącz, beniaminek I ligi, będzie pierwszym rywalem bielskiego Podbeskidzia w nowym sezonie. Górali czeka niełatwy start, bo w pierwszych trzech kolejkach zmierzą się z zespołami, które w tym sezonie zadebiutują w I lidze.

Ostatnim sprawdzianem zespołu Marcina Brosza był sparing z Polonią Bytom. Choć w spotkaniu padł remis 1:1 (gola dla Podbeskidzia strzelił Piotr Bagnicki), z gry piłkarzy nie byli zadowoleni ani trener Marcin Brosz, ani opiekun Polonii Jurij Szatałow.

- Zaprezentowaliśmy się średnio. Pokazaliśmy kilka ciekawych akcji, ale było też dużo prostych błędów. W lidze tak grać nie możemy -przyznał trener Brosz.

Przed rozpoczynającym się sezonem nie ukrywał, że celem Podbeskidzia będzie miejsce w czołówce, która pozwoli osiągnąć wyczekiwany przez klub i miasto awans do ekstraklasy.

- Kibice zobaczą inny zespół, grający trochę inaczej, niż poprzednio. Sami ocenią, czy lepszy - mówi trener. Dodaje, że znajdą się w nim zawodnicy, którzy poprzednio mniej pojawiali się na boisku oraz nowi piłkarze. W gronie tych ostatnich będzie z pewnością Ndabenkulu Ncube, zwany przez kolegów Bafana, który w sparingach pokazał, że potrafi rozegrać piłkę, minąć rywala i dobrze wykonać stały fragment gry. Największą siłą Górali powinni być skrzydłowi - Damian Świerblewski i Piotr Malinowski w meczach kontrolnych imponowali dynamicznymi rajdami pod bramkę rywala i skutecznością (Świerblewski).

W minionym tygodniu bielszczanie trenowali w Kętach, Dankowicach i na stadionie w Bielsku-Białej, gdzie wczoraj zespół został oficjalnie zaprezentowany. Jutro kadra, którą trener Brosz powoła na mecz z Sandecją weźmie udział w rozruchu, po którym zespół wyjedzie do Nowego Sącza.

Przy okazji wyjazdu wyszło na jaw, że znalezienie miejsca noclegowego w Nowym Sączu nie jest łatwe. Większość hoteli ma już rezerwacje - albo odbywają się w nich wesela, albo są zajęte przez turystów.

Mecz z Sandecją w niedzielę o 17.00.

Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/sport/1030579.html



Wit - Czw Lip 30, 2009 7:39 pm
Jastrzębie w II lidze, ale euforii nie ma
Marcin Fejkiel2009-07-30, ostatnia aktualizacja 2009-07-30 20:47



Komisja Odwoławcza ds. Licencji PZPN przyznała w czwartek GKS-owi prawo gry w drugiej lidze. - Można powiedzieć, że Jastrzębie przegrało wyścig z czasem, jeśli chodzi o pierwszą ligę, ale wygrało, bo jeszcze żyje. Ich sukces jest połowiczny: grają piętro niżej, chociaż sportowo się utrzymali - przyznaje członek komisji Piotr Tenczyński.

W ostatnich tygodniach GKS Jastrzębie przeszedł drogę z piłkarskiego piekła do raju. Szczęśliwie utrzymał się w I lidze dzięki barażom, by potem - wskutek długów - nie dostać licencji na grę w niej w nowym sezonie. Wniosek licencyjny klubu na występy na zapleczu ekstraklasy przepadł w obu PZPN-owskich instancjach, a prawo gry w II lidze zostało przyznane klubowi dopiero w odwołaniu. Zawirowania w klubie sięgnęły apogeum po walnym zebraniu, po którym okazało się, że wyboru dokonano niezgodnie z prawem. Niedoszły nowy prezes Marian Jarosz nie widział szans na uporanie się z długiem, więc chciał zakładać nowy klub i startować od B-klasy. Powrócił zatem stary szef klubu Joachim Langer (wcześniej zrezygnował) i dziś triumfuje. - Ja zawsze walczę do końca. Jak to ktoś powiedział, mężczyznę ocenia się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Udowodniłem nieprzychylnym mi kibicom, że jednak się da. Pomogli mi prezydenci Janecki i Baradziej - mówi z dumą Langer. - A może być jeszcze tak, że zagramy w tej I lidze, bo Motor Lublin ma niesamowite kłopoty finansowe! Ale na razie cieszymy się z licencji na II ligę - dodaje.

Co przesądziło o pomyślnym werdykcie komisji?

- Klub przedstawił najważniejszy dokument, którego zabrakło wcześniej, czyli umowę z urzędem skarbowym o rozłożeniu długu [wynosi 400 tys. zł - przyp. red.] na raty i jego spłatę. Dostali tę licencję pod pewnymi warunkami. Będą objęci restrykcyjnym nadzorem finansowym. Nałożyliśmy na GKS obowiązki, których będzie musiał przestrzegać, żeby nie skończyło się karami dyscyplinarnymi aż do odebrania licencji włącznie w trakcie sezonu - zastrzega Piotr Tenczyński.

W pomoc klubowi bardziej ma się zaangażować również miasto. - Dostaliśmy pisemne zapewnienie od prezydenta Jastrzębia o zwiększeniu wsparcia dla klubu. GKS musi też pilnie uregulować sprawę zawodników, z którymi nie podpisał ugody. Ponadto został zobowiązany do przesyłania informacji o spłacie reszty wierzycieli, będzie na bieżąco monitorowany. Najprościej było utopić GKS i wtedy nikt nie dostałby pieniędzy. Uznaliśmy, że lepsze będzie ścisłe przestrzeganie planów naprawczych, które działacze sobie założyli i którym dał wiarę urząd skarbowy - mówi Tenczyński.

Chociaż misja Langera wydawała się beznadziejna, w klubie wczorajszą przychylną dla GKS-u decyzję przyjęto z umiarkowaną radością. - Szampany nie wystrzeliły. Zachowujemy spokój - przyznaje trener Jerzy Wyrobek. - Prezes nie dokonał żadnego cudu. Zrobił tylko to, co do niego należało. Euforia? A niby z czego miałaby wynikać? Nikt z radości nie skacze. Oczywiście cieszę się, że to nie jest B-klasa, tak jak proponował pan Jarosz. Niepotrzebnie wkraczał do klubu. Mimo wszystko przegraliśmy I ligę przy zielonym stoliku. Dla mnie to jest przekręt, że w niej nie gramy, skoro wymogi zarówno na pierwszą, jak i na drugą były te same - uważa Witold Wawrzyczek, piłkarz GKS-u.

Prezes Langer znalazł już winowajcę. - Brakło tych dwóch tygodni, kiedy pan Jarosz dochodził, kto właściwie jest prezesem klubu. Gdyby nie to opóźnienie, dziś bylibyśmy w pierwszej lidze. Jest to więc wina pana magistra, prawnika Jarosza. Jemu trzeba za wszystko podziękować. Jeszcze teraz zbierałem po nim papiery w Warszawie - ironizuje Langer, który teraz zamierza trwać na swoim stanowisku. - Jakbym się zajmował tym, kto ma być prezesem, to w Jastrzębiu dawno nie byłoby już klubu. Ciągniemy to dalej. Kto będzie spłacał długi? Jak to kto? Zarząd - mówi Langer, który formalnie pozostał w nim... sam.

- Jeśli pan Langer chce mi za coś dziękować, to na pewno zrobi to osobiście. Czy ja jestem winny pozbawiania GKS-u licencji na I ligę? Ja nigdy nie mówiłem, że aktualnemu stanowi rzeczy w klubie winny jest tylko pan Langer. Teraz do jego słów nie chcę się odnosić - mówi Jarosz.

GKS wystąpi w rozrywkach grupy wschodniej II ligi w miejsce Motoru Lublin, który spadł, ale dostał licencję na I ligę. Najbliższy mecz czeka jastrzębian już w sobotę z Kolejarzem Stróże. - Technicznie nie damy rady zagrać, bo nie mamy zarejestrowanych zawodników. Dzwoniłem już do klubu, żeby wysłali pismo do Wydziału Gier o przełożenie naszego meczu. Prawdopodobnie w piątek siadam do rozmów z piłkarzami na temat kontraktów - zapowiada Langer.

A tych zostało w klubie niewielu. - Na czwartkowym treningu miałem do dyspozycji 14 ludzi plus czterech juniorów. Myślę, że ci, którzy z nami trenują, będą chcieli zostać. Liczę też, że ktoś jeszcze dojdzie - mówi trener Wyrobek. - Skład mamy zdrowo przesiany. Dla tych młodych chłopaków to będą debiuty. W pięciu, sześciu doświadczonych ciężko będzie to pociągnąć. Jeszcze te męczące i kosztowne wyjazdy na wschód... - martwi się Wawrzyczek.

Piłkarze muszą się również liczyć z obniżką kontraktów. - Zgodnie z planem naprawczym klub obiecał ograniczyć budżet płac - przypomina Tenczyński. - Trudno. Brałem taki wariant od uwagę. I tak kroci nie zarabiałem - mówi Wawrzyczek.
............
czyli 11 ekip w rozgrywkach ogolnopolskich 4 (ex) 3 (Iliga) 4 (II liga)...niech będzie, gramy



Wit - Czw Lip 30, 2009 7:44 pm
Kredyty stawiają na nogi GKS Tychy
tod 2009-07-30, ostatnia aktualizacja 2009-07-30 21:21



Łukasz Jachym nadal będzie prezesem tyskiego klubu. - GKS przeżywa trudne chwile. Nie mógłbym go teraz zostawić - mówi.

Przypomnijmy, że zarząd tyskiego klubu zapowiedział swoją dymisję po meczu z Zagłębiem Sosnowiec, które toczyło się w cieniu chuligańskich burd. Jachym mówił wtedy, że jego pomysł, by budować klub na przyjaznych relacjach z kibicami, okazał się porażką. Dymisją miało się zająć wczorajsze walne zgromadzenie członków GKS-u. Do tego jednak nie doszło... - Przez ostatnie tygodnie nad GKS-em przetoczyła się burza problemów. Dziury w budżecie, kłopoty z licencją... Nasze odejście tylko pogłębiłoby problemy. Liczyłem, że ktoś nam pomoże. Zajmie nasze miejsce. Nic takiego się nie stało - podkreśla Jachym. Z bilansu, jaki przedstawili działacze, wynika, że GKS ma około 200 tys. zł długu. - Rzeczywisty dług to 66 tys. zł. Ta różnica wynika z tego, że część należnych nam pieniędzy jeszcze nie spłynęła na nasze konto - wyjaśnia Jachym. Od wczoraj klub ma nowego wiceprezesa. Został nim mecenas Henryk Śliwiński, który ma odpowiadać przede wszystkim za sprawy prawne. - Brakowało nam człowieka, który spojrzy na wszystko chłodnym okiem. Odnajdzie się w gąszczu paragrafów - dodaje prezes, który liczy, że Śliwiński w przyszłości pomoże przekształcić GKS w sportową spółkę akcyjną. - Na pewno biorę na siebie procedurę licencyjną. Trudne rozmowy z ZUS-em czy urzędem skarbowym już nie będą problemem - uśmiecha się prawnik.

Jachym pochwalił się też nową umową z firmą Kredyty Chwilówki, która jest teraz sponsorem strategicznym GKS-u. - W trudnym czasie zwiększyli pomoc dla klubu trzykrotnie. Stawiają nas na nogi! A wszystko za sprawą kobiety, dyrektor Anny Gorzawskiej. Miasto powinno brać z nich przykład! - mówi Jachym. GKS ma też nowego sponsora technicznego, który dostarczy piłkarzom sprzęt sportowy. Firmę Gile zastąpiła Zina. - Ubiorą nie tylko pierwszy zespół, ale także rezerwę i drużynę futsalu - zapewnia Grzegorz Morkis, wiceprezes do spraw sportowych.



Wit - Wto Sie 04, 2009 8:02 pm
II liga: Ruch Radzionków nie zwalnia tempa, GKS Tychy ograł faworyta!
Piotr Płatek, Wojciech Todur, gak 2009-08-02, ostatnia aktualizacja 2009-08-02 20:40:30.0



W meczu dwóch klubów z tradycją lider z Radzionkowa pokonał u siebie Bałtyk. - Będziemy grać jeszcze lepiej! - obiecał strzelec jedynego gola, Piotr Gierczak. Powody do zadowolenia mają także kibice w Tychach, bo ich GKS na własnym stadionie wygrał z faworyzowanym Zawiszą. Od wyjazdowego remisu w Turku rozpoczęło sezon Zagłębie.

- Dwie ligowe firmy znowu są na torze prowadzącym w dobrym kierunku - powiedział po meczu trener gospodarzy Rafał Górak. Te dwie firmy to jego Ruch Radzionków i rywal Bałtyk Gdynia. Obie drużyny powstały jeszcze w okresie międzywojennym, mają za sobą po kilka lat gry w ekstraklasie i masę kibicowskich wspomnień. Po latach wróciły właśnie na front centralny. Obie są beniaminkami II ligi, a z perspektywy sobotniego meczu obie mają szansę w tej lidze solidnie namieszać.

Radzionkowianie chyba bardziej, bo w sobotę zainkasowali kolejne trzy punkty i utrzymali pozycję lidera tabeli. Wszyscy się zastanawiali jak zagra trio, które przed laty decydowało o sile Górnika Zabrze. Radzionkowskie gwiazdy nie zawiodły - dobrą robotę w środku boiska wykonywał Adam Kompała. Kiedy w I połowie padł na murawę po jednym ze starć, miejscowym serca stanęły, a ciszę na stadionie zagłuszył dopiero huk przejeżdżającego obok tramwaju. Na szczęście kapitan zespołu, jednocześnie jego lider szybko się pozbierał i do końca pozostał na murawie.

Drugi z trójki Muszkieterów, Jacek Wiśniewski, dowodził obroną. Goście, którzy prezentowali się naprawdę przyzwoicie, nie potrafili sobie poradzić z "Wiśnią", którego "główki" wyjaśniały większość podbramkowych spięć. Numerem jeden na boisku był trzeci z eks-zabrzanin, Piotr Gierczak. 33-letni napastnik przesądził o losach meczu. W 28. min huknął z wielka siła, a piłka wpadła w okienko bramki gdynian. - Sam pan widział - kręcił głową Michał Chamera, bramkarz Bałtyku. - Ja też widziałem, ale mogłem co najwyżej musnąć ją palcami. I tyle - przekonywał były golkiper gliwickiego Piasta.

A Gierczak? Podobnie jak za czasów występów w Zabrzu nie mówił za wiele. - Brakuje nam jeszcze zgrania. Im ten sezon będzie trwał dłużej, tym lepszym zespołem powinniśmy się stawać - stwierdził strzelec jedynego gola.

Jednym z bardziej intrygujących wydarzeń meczu było właśnie zachowanie wspomnianego Chamery. Po nieudanej interwencji swego obrońcy Piotra Choraba, zdenerwowany podbiegł do niego i zaczął go tarmosić. Krewkiego zawodnika żółtą kartką uspokoić musiał arbiter. - To było nieporozumienie - z uśmieszkiem na ustach skwitował Chamera.

Bardziej stanowczy był trener Piotr Rzepka. - Pierwsza rozmowa na gorąco już była. Do takich sytuacji nie może dochodzić. To rzadko spotykany wybryk, a jednocześnie moja porażka wychowawcza - ostro skwitował.

Z Radzionkowa trener Rzepka wyjeżdżał mimo wszystko zadowolony. Podkreślił, że najważniejsze, że kluby z tradycją znów są w II lidze. - Bałtyk przez trzynaście lat grał właściwie tylko w swoim województwie i jego okolicach. Po raz pierwszy od lat dotarliśmy na tak daleki kraniec Polski. Przegraliśmy, ale ja dobrze czuję się na Śląsku - podsumował Rzepka, który ostatnie lata spędził w Opolu i Jastrzębiu.

Ruch Radzionków - Bałtyk Gdynia 1:0 (1:0)

Bramka: 1:0 Gierczak (28.)

Ruch: Kiełpin - Trzcionka (84. Pilc), Wiśniewski, Zioło, Mazur - Piotr Giel (89. Kaciczak), Dziewulski Ż, Kompała Ż , Kowalski (46. Mielec) - Gierczak, Gielza Ż (75. Suker).

Bałtyk: Chamera Ż - Chorab Ż (68. Granosik), Wasielewski, Martyniuk, Kamiński - Drzymała (53. Szweda), Bielecki Ż (73. Riebandt), Pięta, Adamus - Nadolny, Hartman (46. Kudyba).

Sędziował: Paweł Płoskonka (Tarnów). Widzów: 1000.



PIŁKA NOŻNA Ruch Radzionków - Bałtyk Gdynia 1:0 03.08.2009

W pięknej krainie zwanej Ciderlandem, gdzie w karczmach płaci się monetami "Cidrami" z wizerunkiem Mariana "Ecika" Janoszki, znów panuje radość i zadowolenie miejscowego ludu. Dzielni wojowie wodza Rafała Góraka pokonali przybyszów znad odległego północnego morza i mają już dwa zwycięstwa w dwóch odbytych bitwach!

To, co wydawało się baśnią przeradza się w rzeczywistość. Beniaminek z Radzionkowa ma sześć punktów na starcie II ligi, potwierdzając swe aspiracje na walkę o awans. W pierwszym ligowym meczu przed własną publicznością Ruch wygrał dzięki pięknej bramce Piotra Gierczaka zza pola karnego.

- Sebastian Gielza świetnie mi odegrał, a ja uderzyłem bez namysłu. Ostatnio strzelamy ładne bramki, ale najważniejsza nie jest ich uroda, tylko nasza skuteczność. Dopiero się zgrywamy i z czasem powinno być coraz lepiej - mówił "Gierek".

Bramkarz Bałtyku Michał Chamera, znany z Piasta Gliwice, był przy tym strzale bez szans.

- Sami widzieliście jak ta piłka leciała. Wprawdzie musnąłem ją koniuszkami palców, ale i tak nie mogłem nic zrobić. No, może gdybym miał dłuższe paznokcie, ale dzień przed meczem je obcinałem - żartował sympatyczny bramkarz, który kilka minut przed straconym golem był bohaterem bardzo nietypowej sytuacji. Został ukarany żółtą kartką za atak na… własnego obrońcę!

Kiks Piotra Choraba tak wkurzył Chamerę, że ruszył z impetgem do kolegi, złapał go z tyłu w okolicach szyi i zaczął mocno szarpać! Arbiter głośnym gwizdkiem szybko przerwał tę akcję, pokazując Chamerze żółty kartonik. - Za co ta kartka? To takie małe nieporozumienie było - skwitował z uśmiechem bramkarz gości, a trener Bałtyku Piotr Rzepka tylko kręcił głową.

- Michał to dobry chłopak, ale tym razem go poniosło. Chciał bardzo pokazać się na Śląsku, przecież spędził rok w gliwickim Piaście. Już w szatni mieliśmy poważną rozmowę, ale jeszcze muszę z nim pogadać. Takie zachowanie zawodnika, to dla mnie porażka wychowawcza, bo traktuję piłkę nożną również jako wychowanie młodych ludzi - powiedział szkoleniowiec gdyńskiego beniaminka.

O tym jak ambitnie Chamera podszedł do meczu z Cidrami świadczy jego ocena spotkania: - Jechaliśmy przez całą Polskę, nie po to żeby przegrać. Wynik 0:1 budzi niedosyt - przyznał bramkarz-dusiciel.

Jeszcze w doliczonym czasie pod bramką Seweryna Kiełpina mocno się zakotłowało, jednak szczęście w sobotę sprzyjało lepszym.

Zdaniem trenerów

Rafał Górak (Ruch)

Bardzo się cieszę, że Ruch Radzionków mógł zagrać z tak zasłużonym klubem, jak Bałtyk. Cieszy też fakt, że oba kluby wracają wreszcie na właściwe tory. Po zdobytej bramce należało strzelić kolejną, bo potem mieliśmy nerwy do samego końca. Nigdy nie mówię, kogo brakowało w drużynie, po prostu zagraliśmy najmocniejszym składem, jaki był.
Piotr Rzepka (Bałtyk)
Przez trzynaście lat Bałtyk grał tylko w swoim województwie, pierwszy raz mieliśmy tak daleki wyjazd, a ja lubię przyjeżdżać na Śląsk. Poziom meczu jak na drugą ligę był bardzo wysoki. Ruch wygrał zasłużenie, choć mieliśmy szansę na remis, gdybyśmy wykorzystali świetną okazję w doliczonym czasie gry.

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/sport/1031890.html



Wit - Wto Sie 04, 2009 8:06 pm
Jak Gilewicz pomógł ograć Zawiszę
Wojciech Todur 2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 22:14:51.0



Wpis na internetowym blogu piłkarza wstrząsnął szatnią tyskiej drużyny. Działacze GKS-u kopiowali stronę z kontrowersyjną opinią i rozdawali ją piłkarzom i kibicom

- Wielu piłkarzy zabolały słowa Radka Gilewicza i na pewno pomogły zmobilizować się na mecz z Zawiszą - przyznaje Krzysztof Bizacki, doświadczony napastnik drugoligowca. Co takiego napisał Radosław Gilewicz? "Pożegnałem wszystko, co związane z GKS-em Tychy. Już nigdy w życiu nie zagram w koszulce z emblematem GKS-u Tychy, nie przyznam się, że jestem wychowankiem tego klubu. To moja reakcja na zbojkotowanie przez tyskich kibiców mojego zakończenia kariery i pożegnalnego meczu. (...) Dlatego w tym miejscu mogę przekazać: Tychy - skoro nie przyszliście zobaczyć w akcji Jurka Dudka czy Kuby Błaszczykowskiego, to widocznie zasługujecie tylko i wyłącznie na oglądanie III-ligowych kopaczy. Gratuluję panowie".

Tyscy działacze wyczuli, że ton komentarza pomoże piłkarzom postarać się o zwycięstwo w meczu z faworytem Bydgoszczy [GKS wygrał 3:2 - przyp. red.]. Kontrowersyjny wpis zawisł na drzwiach tyskiej szatni, a zdanie o "III-ligowych kopaczach" zakreślono żółtym pisakiem.

- Mnie to nie ruszyło, bo i tak zawsze gram przede wszystkim dla siebie i kibiców. Na pewno jednak znalazło się kilku piłkarzy, których ukłuły słowa Gilewicza i chcieli pokazać na boisku, jak bardzo się myli - dodaje Bizacki.

Gilewicz niechętnie wraca do tego, co napisał kilka dni temu, ale swoje zdanie podtrzymuje.

- Nie żałuję swoich słów. [Gilewicz napisał: od czerwca mówię wszystkim, że jestem wychowankiem chorzowskiego klubu - przyp. red.]. Proszę, by traktować mnie jak wychowanka Ruchu Chorzów [Gilewicz grał przez rok w niebieskich barwach - przyp. red.]. Wiem, że to tylko gest, ale jestem już bardzo rozgoryczony i wściekły z powodu tych wszystkich niedomówień i kłamstw, jakie narosły wokół organizacji benefisu. Zastanawiałem się nawet, czy nie szukać sprawiedliwości w sądzie. Myślałem, że ten mecz będzie początkiem fajnej współpracy. Tymczasem to jest mój koniec w Tychach. GKS mógł sporo zyskać, a tylko stracił - mówi mieszkający niedaleko Tych Gilewicz.

Początkowo wydawało się, że przyczyną konfliktu jest osobista niechęć Gilewicza i Łukasza Jachyma, prezesa GKS-u. Teraz jednak były napastnik reprezentacji Polski zadarł też z kibicami i piłkarzami. - Dziwię się Radkowi. Ludzie, którzy kierują klubem, się zmieniają, a GKS przecież zostanie. Czy mu się to podoba, czy nie, pozostanie wychowankiem drużyny z Tychów - podkreśla Bizacki.

- Koniec tematu. Nie chcę się już wypowiadać na ten temat. Poradzę sobie bez GKS-u. Mam ciekawe życie. Zarządzam dobrze prosperującą firmą. Podczas każdego weekendu komentuję dla telewizji mecze ekstraklasy. Nuda mi nie grozi - kończy Gilewicz.

GKS Tychy - Zawisza 3:2

To było upalne granie, w słońcu prażyło ponad 40 stopni Celsjusza! - W takich warunkach to trudno się chodzi, nie mówiąc o bieganiu - uśmiechał się Łukasz Wesecki, którego gol przesądził o zwycięstwie tyszan.

Przed rozpoczęciem sezonu większość piłkarskich ekspertów zgodnie twierdziła, że Zawisza to pewniak do awansu. - Mówimy głośno, że chcemy I ligi i porażka w Tychach na pewno tego nie zmieni. Jeszcze tu wrócę i wygram - odgrażał się trener Mariusz Kuras, któremu przypomniano, że jego drużyny najczęściej opuszczają śląskie miasto bez punktów.

Tyszanie pokonali nie tylko rywala, ale i nękane spiekotą organizmy. - Należą im się wielkie brawa. Takiego skwaru nie przeżyłem od lat, a tu pięć bramek, dobre tempo meczu - chwalił Mirosław Smyła, szkoleniowiec gospodarzy.

Upał najbardziej dał się we znaki bramkarzom, którzy zgodnie zapracowali na przynajmniej jedną bramkę. Słabo spisywał się szczególnie golkiper gości, Andrzej Witan, który zaliczył asystę (podał piłkę wprost na głowę) przy trafieniu Tomasza Kasprzyka. - Drugi mecz, a to już moja trzecia bramka. Nieźle jak na skrzydłowego. Trener ustawia nas ofensywnie, wychodzimy wysoko do ataku i takie są tego efekty - uśmiechał się tyski piłkarz.

Zadowolenia nie krył też Łukasz Wesecki. - Wreszcie! Czekałem na tego gola dobre kilka miesięcy. Nie chcę zwalać na murawę, ale na naszym boisku naprawdę nie jest łatwo o precyzyjny strzał - opowiadał Wesecki, który najpierw z kilku metrów trafił w bramkarza i dopiero dobitka okazała się skuteczna. - Wszyscy wokół mówią, że Zawisza to faworyt rozgrywek. Wygraliśmy, czyli z nami też nie jest tak źle - dodał.

W końcówce spotkania GKS mógł strzelić czwartego gola, ale Witan obronił rzut karny wykonywany przez Krzysztofa Bizackiego. - Sam zapracował na tą jedenastkę i sam ją spieprzył. Przypomniała się stara piłkarska prawda, że poszkodowany nie powinien strzelać karnego - rozładał ręce Smyła.

Gdy Bizacki marnował jedenastkę bydgoszczanie aż jęknęli z żalu. - Kurcze! Punkty były na wyciągnięcie ręki. Cały czas goniliśmy i cały czas byliśmy pół kroku za nimi. Popełniliśmy za dużo błędów - podsumował Piotr Bajera, pomocnik Zawiszy.

GKS Tychy - Zawisza Bydgoszcz 3:2 (1:1)

Bramki: 1:0 Kasprzyk (30.), 1:1 Bajera (37.), 2:1 Żyła (48.), 3:1 Wesecki (59.), 3:2 Szczepan (60.)

GKS Tychy: Suchański - Mańka, Masternak, Zadylak, Dębowski - Kasprzyk (80. Odrobiński), Ankowski, Bizacki, Babiarz, Żyła (64. Wania) - Wesecki (72. Wróbel).

Zawisza: Witan - Stefańczyk (72. Cuber), Dąbrowski, Warczachowski Ż , Łukaszewski - Szczepan, Bajera (82. Kozłowski), Tarnowski, Piętka, Lilo - Maziarz (46. Magdziński).

Sędziował: Grzegorz Jabłoński (Kraków). Widzów: 1500.

PIŁKA NOŻNA GKS Tychy - Zawisza 3:2 03.08.2009

Już przed meczem mówiło się, że będzie to mecz przyjaźni na trybunach, ale nie na boisku. Kibice obu drużyn wspólnie dopingowali swoje zespoły, siedząc nie odgrodzeni od siebie metalowymi siatkami, a nawet kordonem ochroniarzy. To rzadki obrazek na naszych stadionach.

Piłkarze dostosowali się do atmosfery panującej na trybunach i stworzyli całkiem niezłe widowisko, w którym minimalnie lepsi okazali się gospodarze. W 30 minucie festiwal bramek rozpoczął Tomasz Kasprzyk który wykorzystał błąd bramkarza gości Andrzeja Witana. Tyszanie nie cieszyli sie długo prowadzeniem, bo jeszcze przed przerwą wyrównał Piotr Bajera.

- Nie potrafiliśmy się skoncentrować po strzeleniu bramki - powiedział po meczu Tomasz Kasprzyk. - Na szczęście więcej strzelamy niż tracimy i punkty zostały u nas.

Gospodarze mogli wygrać efektowniej, jednak w doliczonym czasie gry Krzysztof Bizacki nie wykorzystał rzutu karnego. Napastnik GKS-u w jednej z ostatnich akcji tego spotkania śmiałym atakiem wbiegł w pole karne Zawiszy i został nieprzepisowo zatrzymany. Arbiter bez wahania odgwizdał rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany, ale obronną ręką z tego pojedynku wyszedł bramkarz Zawiszy.

- Popularny "Bizak" był numerem jeden do wykonywania jedenastek, jednak kiedy sędzia gwizdnął, coś czułem, że bramki nie będzie - po meczu stwierdził trener GKS-u Mirosław Smyła. - Na całe szczęście nie było to nam potrzebne do zapewnienia sobie zwycięstwa.

Patryk Trybulec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://img.naszemiasto.pl/grafika/lgDZ.gif
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 8 z 18 • Wyszukano 786 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.