[Piłka nożna] Ekstraklasa, I i II liga
Wit - Wto Sie 04, 2009 8:16 pm
Jastrzębie szuka ludzi do gry w II lidze
Marcin Fejkiel2009-07-31, ostatnia aktualizacja 2009-07-31 22:01
Po szczęśliwie zakończonej batalii o licencję, klub z Jastrzębia staje przed następnym, równie trudnym problemem. Kluczowa kwestia to teraz skompletowanie drużyny na drugą ligę. Czasu jest niewiele, bo pierwszy mecz GKS zagra już w środę z Przebojem w Wolbromiu.
Doświadczonych piłkarzy można zliczyć na palcach jednej ręki. Tomasz Copik, Krzysztof Kukulski, Kamil Kostecki czy David Gill nadal mają ważne kontrakty z klubem. 36-letniemu Witoldowi Wawrzyczkowi wprawdzie skończyła się umowa, ale deklaruje on chęć dalszej gry w Jastrzębiu. W treningach bierze też udział Marcin Staniek. Jest jeszcze grupa graczy, którzy tylko otarli się o pierwszoligową piłkę: Paweł Zarzycki, Michał Chrabąszcz, Radek Janecek. Reszta spośród 20 trenujących to młodzież i zawodnicy z niższych lig.
Przypomnijmy, że prezes klubu Joachim Langer zobowiązał się do wdrożenia planu naprawczego i sukcesywnej spłaty zadłużenia. Pierwszą decyzją związaną z cięciem kosztów jest wycofanie z rozgrywek drużyny IV-ligowych rezerw. Jednym z istotnych elementów planu jest obniżka płac zawodników. - Klub ma wobec nas zobowiązania. Trzeba porozmawiać, jak będzie z ich spłatą. Jeśli ma to wyglądać tak, jak w I lidze, to bez sensu. Ja z tych pieniędzy nie zrezygnuję - mówi Copik. Trener Jerzy Wyrobek zakłada, że skoro piłkarze pomimo niepewnej przyszłości klubu trenowali, to jednak w GKS-ie zostaną. - A gdzie oni w tej chwili znajdą nowych pracodawców? - pyta trener. Sam ma nadzieję, że uda mu się sprowadzić do drużyny jeszcze dwóch zawodników z ekstraklasowym obyciem.
Na razie piłkarze Jastrzębia mają zagwarantowane tylko stypendia z kasy miejskiej w wysokości 2,5 tys. zł (od lipca do końca roku). Przyznane zostały jednak za rok 2008, więc dostanie je raptem ośmiu zawodników, którzy w zeszłym roku byli w kadrze zespołu.
GKS wystąpi w rozgrywkach II ligi grupy wschodniej. W ten weekend miał rozegrać mecz drugiej kolejki (pierwszy mecz z Przebojem nie odbył się, wskutek zawirowań licencyjnych) z Kolejarzem Stróże, ale spotkanie udało się przełożyć na 19 sierpnia.
- Można było się uprzeć, ale jesteśmy ludźmi. Brzydzę się rozstrzyganiem takich spraw przy zielonym stoliku - mówi trener Kolejarza Jarosław Araszkiewicz. - Nie byliśmy w stanie do piątku dostarczyć do PZPN-u listy zawodników uprawnionych do gry. Trzeba przecież podpisać zupełnie nowe kontrakty na II ligę - wyjaśnia kierownik drużyny Jan Śleziak.
Pierwsze trzy spotkania w Jastrzębiu odbędą się bez udziału publiczności! - To kara za burdy podczas czerwcowego meczu z Katowicami. Dodatkowo musimy zapłacić 5 tys. zł. Nasi fani pierwszy mecz zobaczą u nas dopiero 19 września - mówi Śleziak.
Ireneusz Adamski na treningu Jastrzębia
Marcin Fejkiel 2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 20:40:04.0
GKS jest w trakcie budowania zespołu na II ligę. Pierwszy mecz jastrzębianie zagrają w najbliższą środę z Przebojem w Wolbromiu.
Piłkarz, któremu prokuratura w maju postawiła zarzuty w związku z korupcją w futbolu, jest w kręgu zainteresowań drugoligowego GKS-u Jastrzębie. - Irek spotkał się z prezesem klubu i w ciągu najbliższych dni powinien się określić, czy chce u nas grać. Ja widzę dla niego miejsce w zespole. Przydałby nam się tak doświadczony gracz - mówi szkoleniowiec GKS-u Jerzy Wyrobek.
Niejasna przeszłość 35-letniego obrońcy, który po upływie kontraktu z Ruchem Chorzów trafił do V-ligowej Unii Bieruń Stary, nie stanowi dla Wyrobka żadnego problemu. - Piłkarskie władze przecież nie odebrały mu prawa do gry - twierdzi szkoleniowiec.
Niewykluczone, że dzięki znajomościom Wyrobka do GKS-u trafią też inni gracze niebieskich, dla których trener Waldemar Fornalik nie widzi miejsca w kadrze zespołu. - Myślimy o trójce piłkarzy - mówi kierownik drużyny Jan Śleziak.
Ważne kontrakty z jastrzębskim klubem ma na razie ośmiu zawodników: Tomasz Copik, Krzysztof Kukulski, Kamil Kostecki, Paweł Zarzycki, Michał Chrabąszcz, Jacek Widenka, David Gill, Radek Janecek oraz Konrad Kobyłecki na zasadach amatorskich.
W związku z planem naprawczym, mającym polegać na systematycznej spłacie zaległości, ich pierwszoligowe kontrakty miały być renegocjowane i obniżane. - U nas nie będzie kokosów. Musimy zacisnąć pasa - podkreśla Śleziak.
- W poniedziałek prezes Langer w ogóle nie rozmawiał z nami na ten temat. Zakomunikował tylko, że w klubie nie ma pieniędzy i nie wiadomo, kiedy zostaną spłacone stare długi wobec nas. A ja w tym roku może dostałem ze dwie pełne pensje - mówi Copik, który trafił do Jastrzębia w przerwie zimowej.
Co z resztą zawodników gotowych do gry w szukającym oszczędności klubie? Kontrakt z GKS-em przedłużył weteran Witold Wawrzyczek. W zespole Wyrobka ma się znaleźć też pięciu juniorów z jastrzębskiego MOSiR-u.
Z wypożyczenia w Przyszłości Rogów powrócił napastnik Artur Łaciok. Bliski przejścia do Jastrzębia jest znany z występów w Odrze Wodzisław Tomasz Świerzyński oraz urodzony w Wodzisławiu Artur Miły (ostatnio Zdrój Ciechocinek).
Na telefon z Jastrzębia czeka jeszcze obrońca z Czech Orhan Dumanjić z drużyny rezerw Bohemiansa Praga, który wcześniej był sprawdzany w sparingach. Jest również szansa, by w GKS-ie pozostał także defensor Marcin Staniek.
- Kadra będzie liczyć około 20 ludzi. We wtorek zawożę do Śląskiego OZPN listę uprawniającą zawodników do gry w II lidze, a oni skierują ją dalej do Wydziału Gier. Będziemy gotowi na czas - zapowiada Śleziak.
W środę o godz. 17 GKS gra na wyjeździe pierwszy mecz w II lidze z Przebojem Wolbrom.
Wit - Sob Sie 08, 2009 10:34 am
Podbeskidzie remisuje z beniaminkiem z Nowego Sącza
Piotr Krukowski, Nowy Sącz2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 11:02
Drużyna z Bielska-Białej chciała trzech punktów, ale po meczu w Nowym Sączu powinna być zadowolone z remisu. Gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego.
Mecz z Podbeskidziem był dla Sandecji pierwszym na zapleczu ekstraklasy od 17 lat. Już na dwie godziny przed meczem pod kasami stadionu stała liczna grupa kibiców, których nie odstraszyła bardzo wysoka temperatura. Fani żywiołowo dopingowali, a piłkarze od razu przycisnęli faworyzowanych bielszczan.
W 8. minucie rajd Macieja Bębenka zakończył się faulem Pawła Baranowskiego w polu karnym. Jedenastki nie wykorzystał jednak Wojciech Fabianowski. 12 minut później było już 1:0 dla Sandecji. Po sprytnie rozegranym rzucie wolnym przez Dariusza Zawadzkiego, Dariusz Gawęcki uderzeniem z linii pola karnego pokonał Łukasza Merdę. Mimo tego, że to Sandecja posiadała optyczną przewagę do końca pierwszej połowy, to groźniej atakowało Podbeskidzie. Chwilę po bramce Piotr Rocki (jeden z najlepszych na boisku) trafił w słupek po indywidualnej akcji. W 43. minucie ten sam zawodnik dośrodkował na pole karne do Damiana Świerblewskiego, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Druga połowa była bardziej wyrównana. Tempo gry spadło, a gra toczyła się od pola karnego do pola karnego. Żadna z drużyn nie stworzyła sobie stu procentowej sytuacji do zdobycia gola, choć należy wspomnieć uderzenie Łukasza Ganowicza z rzutu wolnego w ostatniej minucie, które na rzut rożny sparował Marek Kozioł.
- Moi zawodnicy włożyli bardzo dużo sił w pierwszą część spotkania. Graliśmy szybko i wysokim pressingiem.- mówi Dariusz Wojtowicz, trener Sandecji - Miało to przełożenie na to, że w drugiej połowie przy tym upale zabrakło nam sił. Zawodnicy grali jednak do końca bardzo ambitnie i biorąc pod uwagę klasę przeciwnika można być zadowolonym z wyniku.
Podobnego zdania jest Marcin Brosz, trener Podbeskidzia: - Należy pochwalić obydwa zespoły. Gra w takich warunkach dużo je kosztowała. Jak na inaugurację moi podopieczni zaprezentowali się z dobrej strony, a będą grać jeszcze lepiej.
Sandecja Nowy Sącz - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Gawęcki (20.), 1:1 Świerblewski (43.)
Sandecja: Kozioł - Makuch, Frohlich, Jędrszczyk, Borovicanin - Broź (46. Jonczyk), Zawadzki Ż , Berliński, Gawęcki (71. Stefanik), Bębenek (73. Skrzypek) - Fabianowski
Podbeskidzie: Merda - Cieniała, Konieczny (57. Ganowicz), Baranowski, Dancik - Malinowski, Ncube (66. Bagnicki), Matusiak (46. Jarosz Ż ), Matawu, Świerblewski - Rocki
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: ok. 4000
Podbeskidzie: Maszty stoją, ale z Kluczborkiem przy słońcu
Piotr Płatek2009-08-07, ostatnia aktualizacja 2009-08-07 22:36
Podbeskidzie będzie zdecydowanym faworytem w sobotnim meczu z beniaminkiem z Kluczborka.
W Bielsku-Białej po kilku miesiącach przygotowań właśnie stanęły maszty oświetleniowe. W najbliższym czasie będą przeprowadzane ostatnie prace wykończeniowe, a następnie próby oświetlenia. Jupitery zabłysną najprawdopodobniej na wrześniowym meczu Podbeskidzia z Górnikiem Łęczna.
Tymczasem z najbliższym rywalem Górale zagrają przy promieniach słońca, a przeciwnikiem jest MKS Kluczbork. Beniaminek z Opolszczyzny w pierwszej kolejce przegrał na swoim stadionie z GKS Gorzów (1:2). w zespole występują znani z Górnika Zabrze Kamil Król i Adam Orłowicz oraz były obrońca Podbeskidzia Paweł Odrzywolski. w drużynie dominują młodzi, niedoświadczeni w ligowych bojach piłkarze, nie brakuje byłych zawodników Odry Opole.
Podbeskidzie po świetnym okresie przygotowawczym sezon rozpoczęło przeciętnie - miało spore problemy w Nowym Sączu z Sandecją. Ostatecznie mecz zakończył się remisem. - Postawili nam bardzo wysoko poprzeczkę. Dobrze, że zremisowaliśmy - mówi Piotr Malinowski, pomocnik Podbeskidzia. - Teraz przed nami kolejny beniaminek. Chcemy wygrać, ale pewnie podobnie jak przed tygodniem łatwo nie będzie, bo Kluczbork będzie chciał się pokazać - dodaje Malinowski.
W sobotę Podbeskidzie zagra bez kontuzjowanego Bartłomieja Koniecznego. Obrońca złamał nos podczas meczu w Nowym Sączu. Czeka go kilka tygodni przerwy, klub kupi mu specjalną maskę ochraniającą twarz, w której niebawem wznowi treningi. Mało prawdopodobny jest występ w sobotę Nigeryjczyka Bernarda Ocholeche, który ma problemy z urazem kolana. Sobotni mecz rozpocznie się o godzinie 17.
Wit - Pon Sie 10, 2009 10:40 pm
Falstart Podbeskidzia może drogo kosztować
Piotr Płatek 2009-08-09, ostatnia aktualizacja 2009-08-09 18:02:31.0
Zaledwie dwa punkty w dwóch meczach z przeciętnymi rywalami. Nie tak start Podbeskidzia w nowym sezonie wyobrażali sobie bielscy kibice.
Na klubowym forum Podbeskidzia dawno nie było tyle narzekań. "Grę naszych da się skwitować tylko jednym zdaniem... Rocki , Merda długo długo nic i ..... reszta.." - pisze jeden z kibiców.
I ma rację. Bielszczanie rozczarowali. Po dwóch meczach sezonu mają na koncie zaledwie dwa punkty. Z beniaminkami na początku gra się ciężko. To prawda, ale GKP Gorzów dwie pierwsze kolejki rozgrywał z debiutantami i zebrał komplet punktów. - Styl, który zaprezentowaliśmy to nie było to - przyznał po meczu trener Podbeskidzia Marcin Brosz. - Nieskuteczność? A może brak szczęścia? Sam nie wiem co się stało. Na sparingach wygrywaliśmy, ale tam nie było presji i stresu. Teraz jest trudniej - zastanawiał się obrońca Juraj Dancik.
Bielszczanie w meczu z przeciętnymi rywalami grali chaotycznie, sporo było w ich akcjach niedokładności, a pod bramką nieskuteczności. Wyróżnili się tylko Piotr Rocki (strzelec gola) oraz rozsądnie i konsekwentnie grający Clemence Matawu.
Przed sezonem prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult apelował, by Podbeskidzie nokautowało kolejnych rywali, bo w przeciwnym razie w końcówce znów może zabraknąć potrzebnych punktów. Na razie bielscy zawodnicy prezydenta nie posłuchali.
Przed Podbeskidziem teraz wyjazd do trzeciego beniaminka - w najbliższej kolejce mecz w Szczecinie z tamtejszą Pogonią, którą dopinguje kilkanaście tysięcy kibiców. - Musimy przywieźć komplet punktów - zapowiada napastnik Piotr Bagnicki. Łatwo jednak nie będzie.
W sobotnim meczu oprócz piłkarzy nie popisał się także sędzia Łukasz Śmietanka. Arbiter zanotował kilka zaskakujących werdyktów, ale wszystkich na dobre zdumiał kwadrans przed końcem spotkania, gdy po jednej żółtej kartce ...wyrzucił z boiska Tomasza Zielińskiego z MKS-u!
- Zasugerowałem się słowami zawodnika. Powiedział mi: Dobra panie sędzio, przepraszam. Ja już schodzę. Spojrzałem do notatek, a tam rzeczywiście gracz z dwudziestką miał już jedno upomnienie, więc pokazałem mu czerwoną kartkę - usprawiedliwiał się potem arbiter. Tym piłkarzem z numerem 20 był jednak Ndebenculu Ncube z Podbeskidzia, arbiter po 30 sekundach zreflektował się, że popełnił błąd i czym prędzej przywrócił zdezorientowanego Zielińskiego do gry. - Powiedziałem sędziemu, że schodzę, bo bolała mnie noga. Arbiter się mocno zakręcił - uśmiechał się pomocnik MKS-u.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 (1)
MKS Kluczbork 1(1)
Bramki: 1:0 Rocki (8.), 1:1 Matus (10., samobójcza)
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, Dancik, Osiński - Rocki Ż, Jarosz, Matawu Ż, Świerblewski (60. Malinowski) - Matus (85. Patejuk), Ncube Ż (64. Bagnicki).
MKS: Stodoła - Orłowicz, Odrzywolski Ż, Jagieniak, Adamczyk - Sobota, Surowiak, Glanowski Ż, Zieliński Ż (76. Cieślak Ż), Szczepaniak Ż (90. Nitkiewicz) - Król Ż (75. Półchłopek)
Sędziował: Łukasz Śmietanka (Radom)
Widzów: 2700
PIŁKA NOŻNA Spiker snajpera nie zastąpi
10.08.2009
Zamiast pierwszego zwycięstwa w sezonie, bielscy kibice musieli przełknąć już drugą gorzką pigułkę. Bo po remisie w Nowym Sączu ich ulubieńcy nie poradzili sobie z innym beniaminkiem I ligi.
- Styl, jaki zaprezentowaliśmy... To nie było to - kręcił głową niepocieszony Marcin Brosz, trener Górali.
Wydawało się, że w tym meczu Podbeskidzie wszystkie atuty ma po swojej stronie. Ostatnim atutem był... spiker. Tadeusz Paluch, bez którego kibice, a nawet niektórzy piłkarze nie wyobrażają sobie meczu I ligowego w Bielsku-Białej, w czerwcu po latach pracy pożegnał się z mikrofonem (powodem były jego nowe obowiązki zawodowe). Jak się okazało, dał namówić się na powrót, a bielscy fani zadedykowali mu transparent ("Tadek - tu jest twoje miejsce, tu jest twój dom") i skandowali jego nazwisko, jakby co najmniej strzelił gola.
Szybko jednak nazwisko Paluch zamienili na Rocki, bo debiutujący na Stadionie Miejskim popularny "Rocky" po podaniu Juraja Dancika z bliska huknął z woleja nie do obrony.
Radość trwała raptem trzy minuty. Przerwała ją strzał Marcina Adamczyka z rzutu wolnego. Uderzona mocno piłka zmierzała na tzw. krótki słupek, a próbujący ją wybić Martin Matus zmienił jej kierunek i zaskoczył Łukasza Merdę.
Słowak bardzo chciał odkupić swoją niefortunną interwencję - tuż przed przerwą po podaniu Clemence'a Matawu, najlepszego obok Rockiego zawodnika Górali, strzelił głową i pewny swego już zaczął cieszyć się z gola. Piłka jednak odbiła się od poprzeczki.
Podbeskidzie atakowało, piłkarze Brosza raz po raz ostrzeliwali bramkę (Rocki, Osiński, Dancik), próbowali indywidualnych akcji, ale bez efektu. Góralom brakowało szczęścia, ale przede wszystkim wyrachowanego snajpera, który wykorzystałby podania Rockiego, Matawu czy Świerblewskiego.
- Do nas za to szczęście się uśmiechnęło, remis to dla nas dobry wynik - ocenił Grzegorz Kowalski, trener MKS.
O emocje zadbał arbiter Łukasz Śmietanka, który pokazał Tomaszowi Zielińskiemu żółtą kartkę, a następnie czerwoną. Zieliński posłusznie zszedł z boiska, by... zaraz na nie wrócić. Okazało się, że nie miał wcześniej kartki.
- Zawodnik wprowadził mnie w błąd. Gdy pokazałem mu żółtą kartkę, powiedział: "przepraszam panie sędzio, już schodzę". W notatniku miałem już numer 20 (z takim grał Zieliński - red.), więc sięgnąłem po czerwoną. A ten numer 20 to był gracz gospodarzy - wyjaśnił Śmietanka. - Skręciłem nogę i musiałem zejść z boiska. Nawet nie widziałem tej czerwonej kartki - przyznał Zieliński.
Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/sport/1034575.html
Wit - Wto Sie 11, 2009 10:06 am
PIŁKA NOŻNA GKS Tychy - Elana Toruń 3:0 wczoraj
Elana poprosiła o rozegranie tego meczu w Tychach, bo toruński stadion był zajęty przez uczestników igrzysk polonijnych. Dzięki temu tyscy kibice mieli w sobotę igrzyska na swoim stadionie, bo GKS bez trudu ograł słabiutkich gości. - Czuć już zapach dobrego obiadu, ale nie jest on jeszcze ugotowany - tak malowniczo grę swych podopiecznych ocenia trener Mirosław Smyła.
Tyszanie od samego początku ruszyli na rywali i ich ataki szybko przyniosły efekt. Maciej Mańka otrzymał podanie od Tomasza Kasprzyka i huknął zza pola karnego - 1:0! Drugiego gola zdobył Krzysztof Bizacki, który użył do tego, swej słabszej, prawej nogi. Podającym był znowu Kasprzyk. "Bizak" przypłacił bramkę kontuzją. Wprawdzie dotrwał do przerwy, ale na drugą połowę już nie wyszedł.
- Nie wiem, czy to skręcenie, czy stłuczenie, ale mam spuchnięta kostkę i bardzo mnie boli. Gdy uderzałem, obrońca interweniował wślizgiem, stąd ten uraz - mówił po meczu Bizacki, dodając z lekkim uśmiechem: - Czasami zdarza mi się strzelić coś prawą nogą. Uderzyłem nieczysto, ale piłka jakoś się wturlała do bramki.
- Chyba jednak Bizacki ma skręcony staw skokowy. W poniedziałek idzie do lekarza, podobnie jak Mateusz Kruk, który ma coś z kolanem i Kasprzyk, narzekający na ból mięśnia czworogłowego uda - poinformował wczoraj trener Smyła.
Jeszcze przed przerwą, rozgrywający bardzo dobry mecz Bartłomiej Babiarz, po technicznym strzale, trafił w poprzeczkę. GKS drugą połowę rozpoczął niemrawo, co zdenerwowało szkoleniowca gospodarzy. - Nie może być takich przestojów w grze. Przed nami mecze z o wiele bardziej wymagającymi rywalami, nie można sobie wtedy na coś takiego pozwolić - stwierdził trener tyszan.
Trzeci cios Elanie zadał Łukasz Wesecki, pokonując bramkarza gości tuż przed przygotowaną dla niego zmianą. Podawał oczywiście Kasprzyk, który według słów Smyły, w takiej dyspozycji mógłby zagrać w ekstraklasie, co najmniej przez 45 minut. - Od tego jestem pomocnikiem, aby dobrze podawać piłki - stwierdził z uśmiechem "Nakata". - Takie były założenia taktyczne, żeby od początku "usiąść" na rywali i starać się jak najszybciej zdobyć bramkę.
Goście najlepszą okazję na honorowe trafienie mieli w 66. minucie, kiedy oko w oko z Marcinem Suchańskim stanął Marcin Rackiewicz. "Suchy" świetnie poradził sobie jednak z technicznym strzałem.
- Mogę tylko podziękować gospodarzom, że obnażyli wszystkie nasze braki. Ten mecz dał odpowiedź na pytanie, ile jesteśmy warci. Zespół w ostatnim czasie zmienił się na gorsze. Może to da do myślenia naszym działaczom - mówił trener Elany, Wiesław Borończyk. - Drużyna potrzebuje wzmocnień, w tym spotkaniu miałem na boisku dwóch siedemnastolatków!
Bramki 1:0 Maciej Mańka (12), 2:0 Krzysztof Bizacki (26), 3:0 Łukasz Wesecki (67)
Widzów 900
Sędziował Tomasz Radkiewicz (Łódź)
GKS Suchański - Mańka, Masternak, Zadylak, Dębowski - Kasprzyk, Ankowski (59. Odrobiński), Bizacki (46. Furczyk), Babiarz, Żyła (83. Kruk) - Wesecki (68. Mateusz Wróbel).
Elana Kryszak - Kowalczyk (69. Janik), Więckowski, ŚwiderekI, Wróbel - Rackiewicz, Pilarski, Młodzieniak, Smolarz (46. Zamiatowski) - Kowalski (59. Becker), Charzewski (59. Grube).
Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/sport/1034569.html
Bizacki kopnięty w staw skokowy
tod2009-08-09, ostatnia aktualizacja 2009-08-09 23:54
GKS Tychy w efektownym stylu ograł rywali z Torunia. Zgodnie z terminarzem gospodarzem spotkania miała być Elana.
Działacze drużyny z Torunia poprosili jednak, by mecz zorganizował GKS, bowiem na ich stadionie odbywały się w czasie weekendu Igrzyska Polonijne. Zamiana nie wyszła Elanie na dobre. - GKS obnażył nasze słabości, pokazał, ile jesteśmy warci - smucił się trener gości Wiesław Borończyk.
Tyszanie dominowali od pierwszych minut. Pomysłowe szybkie akcje raz za razem siały zamieszanie w defensywie rywala. - To już nie jest ten sam zespół co w poprzednim sezonie - zauważył trener Mirosław Smyła, którego cieszy rywalizacja wśród napastników. Jak tylko Łukasz Wesecki dostrzegł, że jego zmiennik Mateusz Wróbel jest przygotowany do wejścia na boisko, zaraz strzelił gola. Po chwili jednak i tak usiadł na ławce rezerwowych. - Rywalizacja im służy. Ich forma rośnie - chwalił Smyła. Krzysztof Bizacki zakończył mecz z bramką, ale i z kontuzją. Rywal tak bardzo chciał uniemożliwić "Bizakowi" oddanie celnego strzału, że kopnął go w staw skokowy.
GKS Tychy 3 (2)
Elana Toruń 0
Bramki: 1:0 Mańka (12.), 2:0 Bizacki (26.), 3:0 Wesecki (67.)
GKS: Suchański - Mańka, Masternak, Zadylak, Dębowski - Kasprzyk, Ankowski (59. Odrobiński), Bizacki (46. Furczyk), Babiarz, Żyła (82. Kruk) - Wesecki (67. Wróbel)
Elana: Kryszak - Kowalczyk (69. Janik), Więckowski, Świderek Ż, Wróbel - Rackiewicz, Pilarski, Młodzieniak, Smolarz (46. Zamiatowski) - Kowalski (59. Becker), Charzewski (59. Grube)
Sędziował: Tomasz Radkiewicz (Łódź)
Wit - Wto Sie 11, 2009 9:01 pm
Cidry obejrzysz na żądanie
Wojciech Todur 2009-08-11, ostatnia aktualizacja 2009-08-11 19:18:20.0
Istnieje kanał telewizyjny Barca TV, to dlaczego nie może powstać Cider TV? Na razie działacze myślą o zbudowaniu medialnej biblioteki meczów Ruchu. Jej ozdobą mają być archiwalne spotkania z czasów gry w ekstraklasie.
Tomasz Baran, prezes beniaminka drugiej ligi, przyznaje, że obejrzenie meczu na żywo to dla niego za mało. - Niektóre spotkania oglądam do znudzenia. Nawet i trzy razy. Dopiero w domu, już na spokojnie, doceniam pomysłowe zagrania, ale też i wyłapuję błędy - opowiada. Spotkań Ruchu nie transmituje żadna telewizja, dlatego prezes był zdany przede wszystkim na amatorskie materiały wideo.
Marcin Wasiak, klubowy specjalista ds. marketingu, wpadł jednak na pomysł, jak sprostać wymaganiom prezesa i podobnych mu telewizyjnych kibiców. Z pomocą przyszła technologia VOD (Video-on-Demand), czyli wideo na żądanie, która w wielkim skrócie polega na tym, że widz sam decyduje, co i kiedy chce oglądać. Pomysł działacza spodobał się śląskiemu operatorowi telewizji kablowej JAMBOX i został wprowadzony w życie! - Jesteśmy pionierami. Sam jestem ciekawy, czy to się sprawdzi - uśmiecha się prezes Baran.
Ruch sam przygotowuje materiały wideo i przekazuje je telewizji kablowej. - Mecze nagrywaliśmy od dawna, ponieważ sztab trenerski potrzebuje ich do analizy. Pomyśleliśmy jednak - dlaczego nie udostępnić tych materiałów kibicom? Teraz nasze spotkania nagrywa już wynajęta firma. Od najbliższego meczu będą kręcić ze specjalnej zwyżki - tak żeby piłkarze mieli za plecami trybunę pełną kibiców, a nie puste sektory - wyjaśnia Wasiak.
Prezes Baran nie ukrywa, że ten pomysł ma też zapewnić klubowi przychylność sponsorów. - Już myślimy o tym, by do transmisji dodać jakiś komentarz. Może Mariana Janoszki? - zastanawia się. - W transmisję można też wplatać reklamy i dzięki temu zyskać dodatkowe wpływy lub po prostu docenić sponsorów - dodaje Wasiak.
Łukasz Sukiennik, dyrektor ds. marketingu telewizji: - Zdecydowaliśmy się na współpracę z Ruchem, by podkreślić swoje związki z regionem. To fajny projekt. Łączy nowoczesność i tradycję. Pierwsze mecze już można oglądać, i to za darmo.
Działacze klubu z Radzionkowa mają ambitny plan, by w przyszłości w ofercie VOD znalazły się mecze Ruchu z czasów rywalizacji w ekstraklasie. - Kto nie chciałby obejrzeć jeszcze raz słynnego 5:0 z Widzewem czy 4:1 z Lechem Poznań? A może kiedyś pójdziemy w ślady Barcelony i uruchomimy własny kanał telewizyjny Cider TV? - uśmiecha się Wasiak.
- A dlaczego nie? Technicznie nie ma z tym żadnego problemu. To kwestia kilku dni. Gorzej z zawartością. Czym zapełnić codzienne osiem godzin transmisji? Dlatego uważam, że technologia VOD w zupełności Ruchowi wystarczy - podkreśla Sukiennik.
Barca TV a Cider TV
Oficjalny kanał telewizyjny hiszpańskiego klubu działa od roku 1999. Dziś można go oglądać w ponad 50 krajach świata - m.in. w Somalii, Kirgistanie czy Jemenie. Spotkania Ruchu też można śledzić poza naszym regionem. Śląska kablówka dociera też do Gdańska, Łodzi czy Zgierza.
Wit - Wto Sie 11, 2009 9:03 pm
GKS Jastrzębie ma szansę na pieniądze z miejskiej kasy!
feli 2009-08-11, ostatnia aktualizacja 2009-08-11 19:05:59.0
Radni Jastrzębia podjęli we wtorek uchwałę, dzięki której klub będzie mógł dostać dotację w wysokości 350 tys. zł.
- Uchwała musi się ukazać w "Dzienniku Urzędowym" województwa. Jeśli nadzór prawny wojewody jej nie uchyli, to wchodzi ona w życie. Prezydent miasta powoła wewnętrzną komisję, która w drodze konkursu przyjmie wnioski i udzieli dotacji - wyjaśnia wiceprezydent Jastrzębia Krzysztof Baradziej. - Biorąc pod uwagę całą procedurę, pieniądze te mogą trafić na konto klubu za mniej więcej dwa miesiące. Prezes GKS-u ma tego świadomość - dodaje Baradziej.
Dla znajdującego się w fatalnej sytuacji finansowej drugoligowego klubu kwota 350 tys. zł dotacji jest bezcenna. Tyle tylko, że GKS-owi pieniądze potrzebne są od zaraz. Klub musi się wywiązać z warunkującego licencję planu naprawczego, czyli zacząć spłacać długi.
Przypomnijmy, że GKS uprawnił do gry w II lidze tylko 17 zawodników. - Na więcej nie było nas stać. Dzięki dodatkowym środkom finansowym moglibyśmy zgłosić jeszcze Tomasza Świerzyńskiego oraz Artura Miłego. Realne stałoby się również wypożyczenie z Ruchu Chorzów Michała Haftkowskiego oraz Jovana Ninkovicia. Ruch jest skłonny się dogadać, bo lepiej, żeby ci dwaj zawodnicy grali u nas niż w Młodej Ekstraklasie - mówi kierownik drużyny Jan Śleziak.
Dodajmy, że we wtorek klub odwołał się do Piłkarskiego Trybunału Arbitrażowego od nałożonej przez Wydział Dyscypliny PZPN-u kary za burdy na stadionie podczas czerwcowego meczu z Katowicami. Obejmowała ona trzy mecze bez udziału publiczności oraz grzywnę w wysokości 5 tys. zł. - PZPN pozbawił nas prawa do obrony. Decyzja została podjęta wyłącznie na podstawie protokołu sporządzonego przez delegata. Złożenie odwołania skutkuje zawieszeniem kary do czasu rozpatrzenia naszego pisma - mówi Śleziak.
Wit - Pią Sie 14, 2009 2:12 pm
Dariusz Kołodziej gotowy na Pogoń
Marcin Fejkiel, Piotr Płatek 2009-08-13, ostatnia aktualizacja 2009-08-13 18:18:48.0
- Mogę powiedzieć, że wróciłem do domu! - cieszy się Dariusz Kołodziej, który rozwiązał kontrakt z Górnikiem Zabrze i po roku znów znalazł się w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Pomocnik ma wystąpić w składzie górali w sobotnim meczu w Szczecinie.
Podbeskidzie słabo weszło w nowy sezon. Dwa remisy z niżej notowanymi rywalami nie są wynikami na miarę oczekiwań. Dobra wiadomość jest jednak taka, że do drużyny powrócił jej były lider Dariusz Kołodziej, który rozwiązał umowę z Górnikiem Zabrze. - Liczę, że wystąpię przeciwko Pogoni, chociaż nie jestem jeszcze w optymalnej formie. Borykałem się z kontuzją ścięgna rzepki w kolanie - wyjaśnia Kołodziej. Klubowi działacze zapewniają, że przynajmniej od strony formalnej nie powinno być przeszkód, by zawodnik zagrał z Pogonią.
Według Kołodzieja rywale są w zasięgu górali. - Zdajemy sobie sprawę, że u siebie będą niesieni dopingiem wielotysięcznej publiczności, ale mamy na tyle doświadczonych piłkarzy, że spokojnie sobie z tym poradzimy i wywieziemy ze Szczecina trzy punkty - zapowiada słynący z atomowego uderzenia pomocnik.
Firma Powermed International, która wyłożyła pieniądze na zakup Kołodzieja, jest ostatnio w medialnej ofensywie. W zeszłym roku była sponsorem wyborów Miss Polski, w styczniu za 57 tys. zł wylicytowała Złotą Kartę na aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niedawno właściciele mającego siedzibę w Bielsku-Białej Powermedu zaprosili na prywatny koncert zespół Feel, a w lipcu firma została sponsorem piłkarzy Podbeskidzia.
- Promujemy naszą markę. Lubimy sport, jeden z trójki współwłaścicieli jest zagorzałym kibicem i stąd decyzja o sponsorowaniu Podbeskidzia. Liczymy, że przy naszej pomocy bielscy piłkarze wreszcie awansują do ekstraklasy - mówi Marek Kubiczek, jeden z właścicieli Powermedu.
Firma rozprowadza tzw. inteligentne urządzenia domowe, m.in. pomagające w leczeniu alergii, do hydromasażu, a także robota, który po "twoim wyjściu z domu zrobi za ciebie porządki". - To bardzo solidna firma. Dzięki Powermedowi niebawem powstanie w Dankowicach nasz ośrodek sportowy. To będzie dla klubu duże wydarzenie - chwali sponsora Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia.
Bielszczanie wyjeżdżają na mecz do Szczecina w piątek rano. Po drodze drużyna ma zaplanowany trening w Prochowicach na Dolnym Śląsku, zaś nocleg zarezerwowano w Stargardzie Szczecińskim. Z gry wyłączony jest jedynie obrońca Bartłomiej Konieczny, który złamał nos w ostatnim meczu ligowym z Sandecją.
Początek sobotniego spotkania o godz. 19.
Tequila - Nie Sie 16, 2009 12:52 pm
Do przerwy w śląskim klasyku prowadzą gospodarze z GKS Katowice 2-0 relacja live on line|:
http://www.justin.tv/zemsta2
Wit - Pon Sie 17, 2009 12:59 pm
Trzecia porażka GKS-u Jastrzębie w II lidze
Marcin Fejkiel2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:43
- Brakuje nam wszystkiego, zaczynając od wartościowych zawodników, a kończąc na pieniądzach. To musi się niekorzystnie odbijać na naszej grze - stwierdził po porażce 1:2 ze Startem Otwock pomocnik GKS-u Tomasz Copik
W Jastrzębiu spotkały się zespoły, które w czerwcu stoczyły ze sobą barażowy bój o I ligę. Wtedy górą byli jastrzębianie, którzy po golu Roberta Żbikowskiego zapewnili sobie utrzymanie na pierwszoligowym froncie. Prawdopodobieństwo tego, by w sezonie 2009/10 doszło do kolejnej konfrontacji pomiędzy obydwoma ekipami, było znikome, jednak polska piłka zdążyła już przyzwyczaić kibica do tego, że to, co bywa w niej niemożliwe, często okazuje się realne. Brak pierwszoligowej licencji dla GKS-u sprawił jednak, że zespół Jerzego Wyrobka znalazł się w miejsce Motoru Lublin w grupie wschodniej II ligi, gdzie występują też otwocczanie. W porównaniu z wyjściowym składem na mecz sprzed dwóch miesięcy w zestawieniu GKS-u pozostało ledwie trzech graczy: Witold Wawrzyczek, David Gill oraz Kamil Kostecki. Dziś o ligowe punkty w Jastrzębiu muszą starać się gracze dotąd rezerwowi oraz niedoświadczeni juniorzy. Zespół Dariusza Dźwigały zmienił się od ostatniej wizyty w Jastrzębiu nieznacznie pod względem personalnym i choć piłkarsko zaprezentował się zdecydowanie gorzej niż wtedy, to wywiózł ze Śląska komplet punktów. Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej połowie niedzielnego meczu. Najpierw bramkarza GKS-u Pawła Zarzyckiego pokonał Adam Warszawski, zaś zwycięstwo gościom zapewnił po pięknej zespołowej akcji Piotr Stańczuk. Honor jastrzębian uratował dwie minuty przed końcem meczu Artur Łaciok. - Gramy, na ile możemy. Brakuje trzech, czterech rutynowanych zawodników, którzy by nas wsparli. Przed nami naprawdę masa roboty. Każdemu się wydaje, że to tylko druga liga, ale inne zespoły grają. Czy będzie lepiej? Z tym pytaniem proszę do prezesa. My dalej nie wiemy, na czym stoimy - smucił się po meczu pomocnik GKS-u Tomasz Copik. - Boję się, że jeśli nie znajdziemy środków na potwierdzenie nowych zawodników, to pękniemy - uznał trener GKS-u Jerzy Wyrobek.
GKS Jastrzębie 1 (0)
Start Otwock 2 (0)
Bramki: 0:1 Warszawski (48.), 0:2 Stańczuk (76.), 1:2 Łaciok (88.)
GKS: Zarzycki - Szwarga, Gill, Wawrzyczek Ż, Chrabąszcz Ż - Kopacz, Copik (88. Duda), Kostecki (73. Łaciok), Hajczuk Ż (67. Jadach) - Kukulski, Janecek.
Start: Bułka - Bobrowski, Warszawski, Szwed, Nowotka - Kęska Ż, Mazurkiewicz, Stańczuk (90. Karaś), Sobótka, Uzoma Luke (89. Wysocki) - Okafor-Agu (61. Wocial).
Sędziował: Michał Woś (Zamość).
Widzów: 1000.
GKS Jastrzębie nie upadnie dzięki zapomodze od miasta
wczoraj
Miasto poratuje borykający się z dużymi problemami finansowymi klub piłkarski GKS Jastrzębie. Taką decyzję podjęli radni kilka dni temu na specjalnie zwołanej nadzwyczajnej sesji rady miasta. - Jednogłośnie została podjęta uchwała o zasadach przyznawania dotacji klubom piłkarskim. Na jej podstawie przekażemy GKS-owi 350 tysięcy złotych - mówi Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka jastrzębskiego Urzędu Miasta.
Zastrzyk finansowy z miasta to manna z nieba dla klubu, który bez tych pieniędzy nie mógłby przystąpić do tegorocznych rozgrywek piłkarskich. - Gdyby nie miasto, prezydenci i radni, to w Jastrzębiu Zdroju nie byłoby już piłki nożnej - twierdzi Joachim Langer, prezes GKS Jastrzębie.
Czy 350 tysięcy złotych wystarczy, by klub mógł normalnie funkcjonować w najbliższym czasie?
- Te pieniądze pozwolą nam dograć rundę jesienną do końca. Umożliwią też w spokoju przygotowanie się do rundy wiosennej rozgrywek - mówi Langer. - Niemniej będę jeszcze rozmawiał z prezydentem Janeckim o tym, by dotacja z miasta była większa niż te trzysta pięćdziesiąt tysięcy - dodaje.
Rozmowy na linii: władze klubu - urzędnicy trwały ponad miesiąc. - Kiedy klub starał się w Polskim Związku Piłki Nożnej o licencję na występy na boiskach drugiej ligi, musiał mieć zapewnienia z urzędu miasta, że pomożemy mu finansowo. Ta uchwała jest potwierdzeniem wcześniejszych ustaleń - tłumaczy rzeczniczka.
Podczas sierpniowej nadzwyczajnej sesji radni zastanawiali się, czy uchwała, o której mowa, powinna dotyczyć tylko klubów piłkarskich, czy też wszystkich, które działają w mieście. Tym bardziej że do walki o pieniądze z miejskiej kasy stanęli również hokeiści.
- Radni nie mieli łatwego zadania. Ostatecznie zdecydowali że dadzą pieniądze GKS-owi, bo to klub najbardziej zasłużony dla miasta. Inni muszą poczekać - mówi Katarzyna Wołczańska.
Mieszkańcy miasta popierają decyzję radnych. - Wszyscy wiemy nie od dziś, że nasz klub przeżywa trudności finansowe. Uważam więc, że warto mu pomagać, dopóki nie wyjdzie z kłopotów - mówi Tadeusz Nowakowski, fan piłki nożnej z Jastrzębia.
Barbara Kubica - POLSKA Dziennik Zachodni
http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/w ... 36897.html
Wit - Pon Sie 17, 2009 1:01 pm
Pogoń Szczecin - Podbeskidzie 2:2
Leszek Jaźwiecki
2009-08-17 10:17:00, Aktualizacja 2009-08-17 10:19:10
Dwukrotnie piłkarze Pogoni obejmowali prowadzenie w tym meczu i za każdym razem tracili wyrównującą bramkę w doliczonym czasie. Najpierw pod koniec pierwszej połowy do bramki szczecinian trafił Sławomir Cienciała, a ...
Dwukrotnie piłkarze Pogoni obejmowali prowadzenie w tym meczu i za każdym razem tracili wyrównującą bramkę w doliczonym czasie. Najpierw pod koniec pierwszej połowy do bramki szczecinian trafił Sławomir Cienciała, a potem już po upływie 90 minut Juraj Danczik.
W drużynie Podbeskidzia w drugiej połowie wystąpił pozyskany z Górnika Zabrze Dariusz Kołodziej. Nie on jednak był bohaterem swojego zespołu. Na to miano zasłużył bramkarz Łukasz Merda, który wybronił wiele strzałów piłkarzy Pogoni i nie ponosi winy za stracone gole.
- Spotkały się dwie dobre drużyny, które stworzyły ciekawe widowisko - przyznał po meczu trener Marcin Brosz. - Graliśmy do końca, dlatego udało nam się wywalczyć na tym trudnym terenie jeden punkt.
Słabo spisała się w Szczecinie bielska defensywa, która popełniała błędy. Na szczęście obrońcy Podbeskidzia zrehabilitowali się pod bramkę Pogoni, strzelając dwa gole. Podbes-kidzie nie wygrało jeszcze meczu w tym sezonie. Ma na koncie trzy remis, jednak wynik uzyskany w Szczecinie nie przynosi im wstydu.
Bramki 1:0 Olgierd Moskalewicz (15), 1:1 Sławomir Cienciała (45), 2:1 Piotr Prędota (82), 2:2 Juraj Danczik (90)
Widzów: 10.000
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
Pogoń: Pyskaty - Nowak, Mysiak, Dymek, Woźniak - Rogalski (68. Pietruszka), Koman, Parzy (66. Przytuła), Petasz - Dziuba (58. Prędota), Moskalewicz
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, DanczikI, Osiński - Malinowski, Matusiak, Jarosz (46. Kołodziej), Matawu, Rocki (73. Świerblewski) - Matusz (65. Bagnicki)
Piłkarskie Mikołajki w Szczecinie
Jakub Lisowski, Szczecin2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:46
Pogoń korzystała z prezentów Podbeskidzia, ale tym samym się rewanżowała
Pogoń rozpoczęła z animuszem, przeważała, chwilę po pierwszym golu Piotr Petasz mógł podwyższyć (świetna obrona Merdy), ale po 25 minucie oddała inicjatywę. Goście się przebudzili, w 32. minucie Piotr Rocki zmarnował setkę, ale w doliczonym czasie gry - po rogu - wyrównali. Po zmianie stron - więcej walki, mniej sytuacji bramkowych. Pachniało remisem, gdy kolejny fatalny błąd defensywy gości (chwilę wcześniej zmarnowana ich kontra 2 na 1) wykorzystał Piotr Prędota. Fani gospodarzy cieszyli się z trzech ważnych punktów, goście wyglądali na przybitych, ale portowcy znów zaspali. I znów po rogu. W ostatniej minucie wrzutka na 5 m, zamieszanie i piłka wturlała się do siatki.
- Mamy 3 punkty, nie przegraliśmy, a forma rośnie - stwierdził trener Marcin Brosz
Pogoń Szczecin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (1:1)
Bramki. 1:0 Moskalewicz (16.), 1:1 Cienciała (45.), 2:1 Prędota (82.), 2:2 Dancik (90.).
Pogoń: Pyskaty - Nowak, Mysiak, Dymek, Woźniak, Rogalski (68. Pietruszka), Koman Ż, Parzy (65. Przytuła), Petasz, Moskalewicz, Dziuba (57. Prędota).
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, Dancik Ż, Osiński, Matawu Ż, Matusiak, Jarosz (46. Kołodziej), Malinowski, Rocki (74. Świerblewski), Maus (65. Bagnicki).
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... cinie.html
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/spor ... ,id,t.html
Wit - Pon Sie 17, 2009 1:05 pm
Kompała do Gierczaka i wszystko jasne
Wojciech Todur2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:46
Doświadczeni piłkarze pchają Ruch Radzionków do kolejnych zwycięstw w drugiej lidze
- Przed nami jeszcze wiele spotkań i pewnie tak różowo do końca nie będzie. Cieszmy się jednak, bo na razie jesteśmy naprawdę skuteczni - mówił po czwartej wygranej z rzędu Kompała, który przy dwóch bramkach asystował, a jednego gola zdobył sam.
Gdy w 2000 roku Kompała - w barwach Górnika Zabrze - wywalczył tytuł króla strzelców ekstraklasy, na jego bramki pracował też Gierczak. Lata mijają, a ten duet nadal świetnie współpracuje. - Piłka to jest prosta gra. Nie ma co kombinować. Jedno, dwa podania i już jesteśmy pod bramką - wyłuszczył filozofię gry Ruchu Gierczak.
Piłkarze z Polkowic mogą cieszyć się tylko z faktu, że są pierwszym zespołem w tym sezonie, który rozmontował defensywę "Cidrów" i strzelił drużynie z Radzionkowa gola. - No trochę szkoda, bo taka seria bez straconej bramki to dla obrońcy sama przyjemność. Chwilę wcześniej lekarz opatrywał mi rękę, ale to nie miało znaczenia. To była dobrze dograna piłka. Wpadła w tak zwane martwe pole czyli między dwóch stoperów - wyjaśnił Jacek Wiśniewski. W "martwe pole" wbiegł Paweł Żmudziński i mocnym strzałem głową zmniejszył rozmiary prowadzenia Ruchu. - Myślałem, że po tej bramce wrócimy do gry. Tymczasem oni dalej z nami "jechali". Zlali nas strasznie... - martwił się były piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Gol Żmudzińskiego był ładny, ale trafienia gospodarzy równie efektowne. Pierwsze - po sprytnie rozegranym rzucie wolnym Kompały z Gierczakiem czy trzecie, gdy Kompała dopieścił piłkę i delikatnie przerzucił ją nad bramkarzem. - Powtarzam swoim piłkarzom, że każdy z nich - niezależnie od ligi, w której gra - musi mieć w sobie coś z artysty. Cieszę się, że mam takich graczy - uśmiechał się zadowolony trener Rafał Górak.
Ruch Radzionków 4 (3)
Górnik Polkowice 1 (1)
Bramki: 1:0 Gierczak (2.), 2:0 Gielza (17.), 2:1 Żmudziński (27.), 3:1 Kompała (45.), 4:1 Suker (90.)
Ruch: Kiełpin - Trzcionka (65. Domański), Wiśniewski, Zioło, Mazur - Piotr Giel (90. Kaciczak), Dziewulski (65. Stranc), Kompała Ż, Mielec - Gielza (77. Suker), Gierczak
Sędziował: Paweł Szlufarski (Opole). Widzów: 1 500
Ruch Radzionków - Górnik Polkowice 4:1
Leszek Jaźwiecki
2009-08-17 10:20:00, Aktualizacja 2009-08-17 10:22:57
Mecz prowadzących w tabeli zespołów nie zawiódł. Spotkanie było ciekawe, prowadzone w szybkim tempie, a kibice zobaczyli pięć bramek. Gospodarze potrzebowali zaledwie 120 sekund by objąć prowadzenie w tym spotkaniu.
Mecz prowadzących w tabeli zespołów nie zawiódł. Spotkanie było ciekawe, prowadzone w szybkim tempie, a kibice zobaczyli pięć bramek.
Gospodarze potrzebowali zaledwie 120 sekund by objąć prowadzenie w tym spotkaniu. Po faulu rzut wolny z lewej strony wykonywał Adam Kompała. Wszyscy spodziewali się dośrodkowania, a tymczasem kapitan "Cidrów" posłał piłkę po murawie wprost do nadbiegającego Piotra Gierczaka. Precyzyjny strzał zaskoczył nie tylko obrońców, ale także bramkarza Górnika.
- Mamy kilka takich zagrań, nie będę jednak mówił o szczegółach, bo nie chcę ułatwiać zadania naszym rywalom - przyznał po meczu Kompała.
- Piłkarz pownien być czasami jak artysta i od czasu do czasu zagrać inaczej niż to jest robione na treningu - dodał trener Ruchu Rafał Górak.
Goście odpowiedzieli groźnym strzałem Zbigniewa Grzybowskiego, po którym Seweryn Kiełpin z największym trudem wybił piłkę na róg. Gra była wyrównana i kiedy wydawało się, że goście mogą doprowadzić do remisu, padła druga bramka dla "Cidrów". Jej strzelcem był Sebastian Gielza, dla którego było to drugie trafienie w tym sezonie.
- Nie ważne kto strzela bramki, najważniejsze abyśmy wygrywali - stwierdził po meczu 29-letni napastnik.
Górnik zdobył kontaktową bramkę trochę dzięki ... Jackowi Wiśniewskiemu. Obrańca Ruchu po udanej interwencji doznał urazu ręki i musiał na chwilę opuścić boisko. Po powrocie w szykach obronnych gospodarzy doszło do "przegrupowania" co wykorzystał Paweł Żmudziński i nie pilnowany pokonał bramkarza Ruch.- Jacek nie był chyba jeszcze w swoim rytmie - tłumaczył swojego piłkarza trener Górak. - Popełniliśmy błąd w ustawieniu, ale na szczęście szybko udało nam się wypracować kolejną sytuację po której zdobyliśmy gola.
Tym razem na listę strzelców, wykorzystując podanie Gierczaka wpisał się Kompała.Po przerwie obie drużyny nadal prowadziły otwartą grę, ale padła tylko jedna bramka.
- To pierwsza drużyna, która nie murowała swojej bramki, tylko grała z nami otwartą piłkę - przyznał po meczu Kompała.
Trenerzy
Rafał Górak (Ruch)
Spodziewaliśmy się trudnego meczu i mimo takiego korzystnego wyniku, wcale nie było łatwo, a na końcowy sukces musieliśmy się naprawdę napracować.
Dominik Nowak (Górnik)
Przed meczem uczulałem swoich piłkarzy na stale fragmenty, które są mocną stroną Ruchu, a w ten sposób straciliśmy dwie bramki. Zabrakło w naszej grze mądrości. Nasza defensywa zagrała fatalnie.
Bramki 1:0 Piotr Gierczak (2), 2:0 Sebastian Gielza (17), 2:1 Paweł Żmudziński (28), 3:1 Adam Kompała (45), 4:1 Marek Suker (90).
Widzów 1.000
Sędziował Paweł Szlufarski (Opole)
Ruch Kiełpin - Trzcionka (65. Domański), Wiśniewski, Zioło, Mazur - Giel Piotr (15. Kaciczak), Dziewulski (65. Stranc), KompałaI, Mielec - Gierczak, Gielza (75. Suker)
Górnik Szymański - Mróz (60. Ałdaś), Opałacz (68. BurdaI), PokornyI, Smoliński - Salomoński, Olszowiak, Sierpina, Wacławczyk - Żmudziński, GrzybowskiI (60. Kojder).
http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/sp ... ,id,t.html
Wit - Śro Sie 19, 2009 11:09 am
W Jastrzębiu piłkarze sami płacą za swoją grę
feli2009-08-18, ostatnia aktualizacja 2009-08-18 17:03
To nie żart. GKS Jastrzębie ma poważne problemy finansowe. Klubu nie stać nawet na zgłoszenie zawodników chętnych do gry w II lidze. Doszło do tego, że jeden z juniorów z własnej kieszeni wpłacił wymaganą przez PZPN kwotę 1,5 tys. po to, by móc zostać pełnoprawnym ligowcem
GKS Jastrzębie na razie przegrał wszystkie trzy ligowy mecze. Wzmocnienie drużyny to konieczność, by zespół przetrwał na drugoligowym froncie. Szkoleniowiec jastrzębian Jerzy Wyrobek, dzięki kontaktom w Chorzowie, znalazł piłkarzy Ruchu chętnych do gry w Jastrzębiu. Chodzi o Michała Haftkowskiego oraz Jovana Ninkovicia. Problem w tym, że GKS-u nie stać na to, by uprawnić ich do gry. Zgłoszenie piłkarza do występów w II lidze kosztuje 3,5 tys. zł.
- Tak wysokie kwoty to lekka przesada - kręcił głową trener Wyrobek. Jak się okazuje niewiele mniej kosztuje uprawnienie do gry juniora. To koszt 1,5 tys. zł. - Doszło do tego, że za jednego z naszych zawodników, 18-letniego Kamila Dudę sumę tę zapłacił jego ojciec! - mówi Wyrobek. - To patologia i rujnowanie klubów. Opłaty są za wysokie, jak na możliwości klubów. U nas też istniało takie zagrożenie, ale na szczęście klub zgromadził środki potrzebne na ten cel - dodaje Dariusz Dźwigała, trener Startu Otwock, z którym jastrzębianie grali w niedzielnym meczu ligowym.
Przypomnijmy, że kadra GKS-u liczy obecnie 17 zawodników, wśród których większość to piłkarze bez ligowego doświadczenia. Jastrzębski klub ma do końca sierpnia czas na zamknięcie składu. - Prezes jeździ po sponsorach i robi co może, by załatwić pieniądze - przekonuje kierownik GKS-u Jan Śleziak.
W pierwszej kolejności działacze klubu chcą potwierdzić do gry Tomasza Świerzyńskiego oraz Artura Miłego.
Dodajmy, że od poniedziałku z zespołem trenuje obrońca Witold Cichy. Piłkarz występował w GKS-ie w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, gdzie był wypożyczony z Odry Wodzisław. Po powrocie do Wodzisławia nie znalazł uznania w oczach trenera Ryszarda Wieczorka i rozwiązał kontrakt z klubem. Za niego jastrzębski klub musiałby wpłacić ryczałt w wysokości 2,5 tys. zł na konto Odry, z której odszedł.
PIŁKA NOŻNA GKS nie ma pieniędzy
dziś
Mimo heroicznej walki, najpierw w barażach a potem z Komisją Licencyjną PZPN, nie udało się piłkarzom GKS Jastrzębie pozostać w I lidze.
Zanosiło się nawet, że drużyna zacznie nowy sezon w ... B klasie. Ostatecznie, dzięki wysiłkowi działaczy, a także samych piłkarzy, jastrzębski GKS trafił do grupy wschodniej drugiej ligi.
Po trzech spotkaniach podopieczni Jerzego Wyrobka mają zerowe konto punktowe, ale za %07sobą już jedną z najdalszych podróży. Jadąc na mecz do Iławy musieli pokonać prawie 1000 km. Jesienią czekają ich jeszcze wyjazdy do Suwałk (1250 km) i Elbląga (1170 km). Takie wyjazdy mocno nadwyrężą i tak świecącą pustakami klubową kasę.
- Wyjazd do Iławy kosztował nas prawie 10 tysięcy złotych - mówi dyrektor klubu Jan Śleziak. - Szkoda, że nikt nie pomyślał i nie przesunął do tej grupy na przykład Elany Toruń lub Tura Turek. Na pewno i im i nam byłoby łatwiej, bo nie musielibyśmy przejeżdżać pół Polski na mecz.
Dalekie wyjazdy to nie jedyna finansowa zmora klubu z Jastrzębia. Za grę w II lidze klub musiał zapłacić Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej 2 tys. zł., o dwieście złotych więcej za to samo musiał wpłacić do Śląskiego ZPN. Uprawnienie jednego - wolnego - zawodnika kosztuje 6 tys. zł! Połowa tej sumy wpada do kas PZPN i Śl.ZPN, a połowa to ryczałt dla ostatniego klubu w którym piłkarz grał. Uprawnienie juniora kosztuje 3,5 tys. zł. Do tego dochodzą ryczałty dla sędziów w wysokości 60 tys. zł na sezon i 5 tys. zł zaliczki na poczet żółtych kartek.
- To są ogromne sumy, z których nic nie mamy, bo PZPN nie pomaga klubom w trudnych sytuacjach - żali się dyrektor GKS Jastrzębie i dodaje, że w tej chwili klub potrzebuje aż 30 tys. zł na uprawnienie do gry pięciu nowych zawodników. - Trenują z nami Witold Cichy, Marcin Staniek, Tomasz Świerzyński, Artur Miły i Michał Haftkowski, jednak nie mamy pieniędzy na ich uprawnienie. Może uda się któregoś z nich "załatwić" na sobotni mecz ze Stalą Rzeszów.
Na tych zawodników mocno liczy także trener Wyrobek, który z konieczności musi sięgać po młodych, nieopierzonych jeszcze w ligowych bojach wychowanków MOSiR Jastrzębie.
- Muszą się jeszcze dużo uczyć, popełniają błędy, ale za kilka lat będziemy mieli z nich pociechę - uważa dyrektor Śleziak.
Wybawieniem z trudnej sytuacji jest dotacja miasta w wysokości 350 tys. zł. Taką decyzję - jednogłośnie - podjęli radni na specjalnie zwołanej nadzwyczajnej sesji rady miasta. - Szkoda, że tych pieniędzy na razie nie mamy - kończy Śleziak.
Chcą wygrać
Dzisiaj piłkarze GKS Jastrzębie rozgrają zaległe spotkanie z 2. kolejki z Kolejarzem Stróże. - Chcemy wreszcie zdobyć punkty, najlepiej trzy - zapowiadają gracze GKS.
Początek meczu o godz. 19.
Leszek Jaźwiecki - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/sport/1037771.html
...........................
Bartłomiej Socha pogrążył Jastrzębie
Marcin Fejkiel2009-08-19, ostatnia aktualizacja 2009-08-19 21:46
To właśnie po jego golu GKS przegrał czwarte spotkanie w lidze, tym razem z Kolejarzem Stróże. W trakcie meczu nerwy puściły nawet zwykle spokojnemu trenerowi Jerzemu Wyrobkowi
Kibice w Jastrzębiu mają prawo ubolewać nad tym, że zamiast oglądać uznane firmy w I lidze jak: Widzew Łódź, Górnik Zabrze, GKS Katowice czy Pogoń Szczecin, muszą śledzić zmagania piłkarzy Jerzego Wyrobka z mało atrakcyjnymi rywalami z grupy wschodniej II ligi. Co gorsza, niesmak z meczu na mecz się pogłębia, bowiem nawet ci przeciwnicy okazują się dla jastrzębian za mocni. Nie jest to wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, w jak beznadziejnej sytuacji organizacyjnej i finansowej znajduje się klub. W środę komplet punktów z Jastrzębia wywiózł Kolejarz Stróże. Drużyna Jarosława Araszkiewicza jest rewelacją rozgrywek: w czterech spotkaniach nie tylko nie straciła punktu, ale również nie dała sobie wbić żadnej bramki. Katem jastrzębskiego zespołu okazał się niechciany w Odrze Wodzisław Bartłomiej Socha, który w 19 min. meczu wykorzystał strzałem główą dokładną centrę Dawida Floriana. - Postąpiłem dobrze, że zdecydowałem się na grę w Kolejarzu. Ta druga liga nie jest wcale taka słaba i trzeba dużo zdrowia zostawiać, by strzelać gole. Stróże to dobre miejsce, by odbudować się piłkarsko po długiej kontuzji - komentował Socha, dla którego był to już trzeci gol w rozgrywkach II ligi.
Tuż przed przerwą na trubunach stadionu zrobiło się nerwowo. Powód? sędzia główny odesłał do szatni trenera GKS-u. - Zwróciłem tylko uwagę sędziemu liniowemu, że piłkarz Kolejarza po raz kolejny nieprzepisowo przytrzymywał mojego zawodnika za koszulkę. Kilka minut wcześniej słyszałem jak sędzia boczny mówił technicznemu, że za chwilę mnie wypier... do szatni. Kiedy arbiter główny kazał mi opuścić ławkę trenerską, powiedziałem mu, że pan sędzia liniowy jest dla mnie debilem - relacjonował szkoleniowiec jastrzębian.
Sytuacja ta podziałała mobilizująco na jego podopiecznych, którzy w drugiej połowie zagrali odważniej i zepchnęli rywali do defensywy. Nic jednak nie wskórali. - Wolałbym, żeby nasza gra wyglądała fatalnie, ale żebyśmy mieli trzy punkty na koncie - żałował obrońca GKS-u Witold Wawrzyczek.
Pomimo wygranej trener gości Jarosław Araszkiewicz nie szczędził krytyki swoim piłkarzom. - Był to nasz najgorszy mecz w sezonie. Niektórzy piłkarze chyba nie dojechali na mecz i dalej siedzą w autobusie - grzmiał Araszkiewicz, nie znajdując dla nich usprawiedliwienia nawet w tym, że autobus z ekipą Kolejarza z powodu korków na trasie dotarł do Jastrzębia 45 minut przed pierwszym gwizdkiem.
GKS Jastrzębie 0(0)
Kolejarz Stróże 1(1)
Bramka: 0:1 Socha (19.)
GKS: Zarzycki - Szwarga, Gill, Wawrzyczek, Chrabąszcz (80. Duda)- Kopacz, Copik, Kostecki (79. Kobyłecki), Hajczuk (70. Jadach)- Kukulski, Janecek (70. Łaciok).
Kolejarz: Grądalski - Gryźlak Ż, Szufryn Ż, Księżyc, Walęciak - Florian (63. Leśniak), Jeżewski Ż (90.+2 Tymoniuk), Lipecki, Bergier (67. Frankiewicz)- Socha, Mężyk (85.Kozub Ż)
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa). Widzów: 500.
Wit - Pon Sie 24, 2009 3:58 pm
Nie do wiary: czwarty remis Podbeskidzia
Marcin Fejkiel2009-08-23, ostatnia aktualizacja 2009-08-23 22:55
Masa doskonałych sytuacji, upragniony gol w ostatnim kwadransie, rywal kończący mecz w dziewiątkę, a na koniec złość i rozpacz po kolejnym, czwartym już remisie Podbeskidzia
Do przerwy goście tylko statystowali, bezradnie przyglądając się jak Clemence Matawu raz po raz odbiera im piłkę w środku pola i kieruje ją prostopadle, co do centymetra na buty szybkich napastników. Próba lobu Piotra Rockiego - minimalne pudło. Piękny drybling Martina Matusa w polu karnym, balans ciała na prawą nogę, strzał i...słupek. Fantastyczna bomba Łukasza Matusiaka z 25 metrów - bramkarzowi Znicza tylko świsnęło w uszach, ale piłka wylądowała za bramką.
Po przerwie znów rozpętała się strzelecka nawałnica. Piotr Malinowski trafił piłką w słupek, potem bramkarz Adrian Bieniek cudem obronił uderzenia Matawu i Rockiego. Niemoc przełamał dopiero wprowadzony w 60. min Piotr Bagnicki. Po chwili Znicz grał już z powodu kolorowych kartek w dziewiątkę.
Minutę przed końcem meczu euforia zamienia się jednak w czarną rozpacz. Bramkarz Łukasz Merda minął się z wysoką piłką, szybko dopadł jej Tomasz Feliksiak, ale równie błyskawicznie na ziemię sprowadził go Sławomir Cienciała. - Ewidentny błąd, coś źle obliczyłem. Sławek próbował ratować sytuację - bił się w pierś Merda. Rzut karny na bramkę zamienił Paweł Kaczmarek, a zespół Marcina Brosza zamiast pewnie wygrać, zremisował w lidze po raz czwarty. - Naszym obowiązkiem jest pójść w niedzielę do kościoła i dać na tacę - skwitował uszczęśliwiony szkoleniowiec Znicza Krzysztof Chrobak.
- Ten remis boli najbardziej. Zachowaliśmy się trochę jak frajerzy. Pretensje do sędziego? Do siebie powinniśmy je mieć... - mówił łpo meczu pomocnik Podbeskidzia Dariusz Kołodziej. - Jakość naszej gry jest dużo lepsza niż w zeszłym sezonie. Pomimo tego, że nie wygrywamy, nawet na sekundę nie przestajemy wątpić w awans do ekstraklasy - zapewnił zawiedziony trener Marcin Brosz.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Znicz Pruszków 1:1(0:0)
Bramki: 1:0 Bagnicki (74.), 1:1 Kaczmarek (89. karny)
Podbeskidzie: Merda - Cienciała Cz, Baranowski, Dancik Ż, Osiński - Kołodziej, Matawu Ż, Matusiak, Malinowski - Rocki Ż (82. Chmiel), Matus (60. Bagnicki)
Znicz: Bieniek - Klepczarek, Ptaszyński, Jędrzejczyk Ż Cz, Januszewski - Piesio (46. Rybaczuk), Ekwueme (67. Feliksiak), Owczarek Ż Cz, Osoliński, Kaczmarek - Chałas (90. Kasztelan).
Sędziował: Michał Mularczyk (Skierniewice). Widzów: 2500.
2 września Podbeskidzie zagra przy świetle
pap2009-08-24, ostatnia aktualizacja 2009-08-24 17:39
Zakończyły się prace przy montażu sztucznego oświetlenia na stadionie miejskim w Bielsku-Białej. Premierowe spotkanie przy sztucznym oświetleniu I-ligowe Podbeskidzie rozegra 2 września. Rywalem będzie Górnik Łęczna.
Oświetlenie ma moc 1400 luksów. Według prezydenta Bielska-Białej Jacka Krywulta inwestycja ma charakter tymczasowy. W planowanej modernizacji bielskiego stadionu miejskiego stałe oświetlenie zlokalizowane zostanie w zadaszeniu trybun. Po zakończeniu modernizacji stadionu miejskiego maszty tymczasowe zostaną zainstalowane na boisku treningowym, dawnym stadionie BBTS.
Dotychczas remont stadionu objął także wymianę płyty boiska. Nowa kosztowała prawie 3 miliony złotych i jest podgrzewana.
Wit - Wto Sie 25, 2009 10:13 am
Radzionkowskie torpedy gotowe do odpalenia
tod2009-08-24, ostatnia aktualizacja 2009-08-24 16:57
Po kilku latach przerwy do Radzionkowa znowu przyjedzie zespół z ekstraklasy. Stawką meczu z Koroną Kielce będzie awans do 1/16 finału Pucharu Polski.
Aby zagrać na tym etapie rywalizacji o PP, Ruch musiał wcześniej wyeliminować aż dziesięć drużyn, dla Korony będzie to pierwsze spotkanie w tej edycji rozgrywek.
- Na takie mecze czeka każdy. I nie ma znaczenia, czy jest to młody, niedoświadczony zawodnik, czy tak jak ja - piłkarz, który grał przez lata w ekstraklasie. Już ostatni mecz w Sosnowcu, na pełnym stadionie, pokazał, że potrafimy sobie radzić z presją. W meczu z Koroną też nikt nogi nie cofnie - zapewnia Jacek Wiśniewski, stoper Ruchu.
Trener Rafał Górak na pewno da odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. - Tylko kto u nas jest "podstawowy"? W Radzionkowie nie ma podziału na pierwszy i drugi skład. I to jest piękne! Zero zazdrości - uśmiecha się Wiśniewski. Marek Motyka, trener Korony, który słynie z kwiecistych wypowiedzi stwierdził, że jego zespół to taki "polski Real Madryt". Tomasz Baran, prezes Ruchu żartuje, że jeżeli przyjeżdża Real, to "Cidry" mogą być tego dnia śląską Barceloną.
- Nasze torpedy nie odpaliły w Sosnowcu. Wierzę, że stanie się to w meczu z Koroną. Liczę, że piłkarze podejdą do spotkania bez niepotrzebnego stresu i sprawią kolejną niespodziankę - mówi. Kielczanie traktują rywalizację z Ruchem bardzo poważnie. Zespół został na Śląsku po sobotnim spotkaniu z Polonią Bytom. Początek wtorkowego meczu o godz. 17.
O awans do kolejnej rundy powalczy też we wtorek Zagłębie (godz. 20), które zmierzy się z pierwszoligową Flotą. Zespół ze Świnoujścia to lider rozgrywek! Na wyjeździe zagra GKS Katowice, którego los skojarzył z drugoligową Polonią Słubice (godz. 17.).
Cidry poznały wartość Korony
Wojciech Todur2009-08-25, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 12:44
Koszmarny błąd obrońcy Ruchu przesądził o wyeliminowaniu drużyny z Radzionkowa z rozgrywek o Puchar Polski. - Ruch nie ma czego się wstydzić. Mocno nas postraszył - chwalił Marek Motyka, trener zespołu z Kielc.
Po ośmiu latach przerwy "Cidry" przypomniały sobie, co to znaczy mieć za rywala zespół z ekstraklasy. W 2001 roku - także w Pucharze Polski - Radzionków emocjonował się meczem z Wisłą Kraków, a na boisku w Stroszku gole strzelali tej klasy piłkarze co Tomasz Frankowski czy Maciej Żurawski. W Koronie nie ma tej klasy zawodników co przed laty w Wiśle, ale piłkarze z Radzionkowa i tak momentami czuli się bezradni.
W pierwszej połowie piłka wyprawiała w polu karnym Ruchu przedziwne harce - odbijała się od słupka, nerek obrońcy Jacka Wiśniewskiego, śmigała koło ucha bramkarza Seweryna Kiełpina - ale ku rozpaczy piłkarzy z Kielc do siatki wpaść nie chciała. - Powtarzamy sobie, że mamy grać, a nie kopać piłkę, a na boisku znowu panował chaos - martwił się Krzysztof Gajtkowski, pochodzący z Bytomia piłkarz Korony, który przed sezonem dostał propozycję podpisania kontraktu z "Cidrami".
O tym, że obie drużyny nie traktują pucharowych rozgrywek na równi z ligą świadczyły składu obu drużyn. Trener gospodarzy Rafał Górak postawił na sześciu piłkarzy, którzy rozpoczęli w podstawowym składzie ostatni mecz z Zagłębiem Sosnowiec, a Marek Motyka poszedł jeszcze dalej i posłał w bój tylko czterech graczy, którzy grali o punkty w Bytomiu. Po tamtym spotkaniu kielczanie już nie wracali do domów. Trzy noce spędzili w hotelu na Stadionie Śląskim - chodzili na zakupy do pobliskiego centrum handlowego, ćwiczyli rozegranie "szarańczy" (sposób na rzut rożny), a nawet wybrali się do kina na komedię "Kac Vegas". - Chcieliśmy się odizolować. Zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach w lidze. Ale cieszymy się, że już wracamy do swoich rodzin - dodał Gajtkowski.
"Cidry" z wielkim trudem budowały ofensywne akcje. Wystarczyło, że Adam Kompała raz wyłożył piłkę koledze - wcześniej patrzył w zupełnie innym kierunku! - by kielczanie zaczęli deptać mu piętach ograniczając swobodę do minimum. Tomasz Stranc - student filozofii i drugi ze środkowych pomocników Ruchu - skupiał się raczej na tym jak przerwać akcje rywala.
Gospodarze długo utrzymywali bezbramkowy remis, ale gdy nie atakowany Piotr Mazur stracił piłkę w polu karnym, kielczanie w końcu dopięli swego. - Nie ma co wskazywać palcem winnych. Korona pokazała nam miejsce w szeregu. To był trudny egzamin, ale więcej meczów z tak wymagającymi rywalami i Ruch też stanie się jedną z takich drużyn. Szkoda końcówki spotkania, dwóch niemal stuprocentowych okazji. Może za rok powalczymy bardziej - mówił z nadzieją Stranc.
Ruch Radzionków - Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Cichos (60.)
Ruch: Kiełpin - Domański Ż, Wiśniewski, Zioło, Pilc - Trzcionka (77. Mielec), Stranc Ż, Kompała, Kocur - Piotr Giel, Kubisz (64. Gierczak)
Korona: Małkowski - Malarczyk Ż (73. Nawotczyński), Hernani, Markiewicz, Paknys - Kiełb (65. Kal), Nowak, Wilk, Sobolewski (61. Łatka) - Gajtkowski Ż, Cichos
Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Widzów: 1400.
Wit - Śro Sie 26, 2009 1:01 pm
Nigeryjscy piłkarze pomogą GKS-owi Jastrzębie
Marcin Fejkiel2009-08-25, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 12:47
Drugoligowy GKS Jastrzębie otrzymał ofertę nie do odrzucenia. Piłkarski skaut proponuje mu dwóch piłkarzy z Nigerii. Nasz klub ma być dla Afrykanów półrocznym przystankiem na drodze do klubów skandynawskich.
W jastrzębskim klubie niecodzienną propozycję przyjęto z wielkim entuzjazmem. W drugiej lidze GKS zdobył jeden punkt w pięciu meczach. Klubowa kasa świeci pustkami, działacze z trudem znaleźli środki na zgłoszenie do gry zawodników. - Nie możemy doczekać się ich przyjazdu. Na pewno się przydadzą - uśmiecha się trener Jerzy Wyrobek, który zaczął tegoroczne rozgrywki z 17 zawodnikami. - Trudno nie skorzystać z tej oferty, skoro nic nas nie kosztują - dodaje kierownik drużyny Jan Śleziak.
To on otrzymał telefon z zaskakującą ofertą. Nigeryjczyk Nelson Uche od siedmiu lat mieszka w mazowieckim Gostyninie (ożenił się z Polką) i zajmuje się skautingiem. Dlaczego postanowił się skontaktować akurat z przedstawicielami GKS-u? - Śledzę na bieżąco wyniki drużyn drugoligowych i wyłapuję te, które są w potrzebie i nie będą później robić problemów przy sprzedaży zawodników do docelowego klubu. Moja praca polega na sprowadzaniu z Afryki zawodników, którzy po jednej rundzie sezonu w Polsce wyjeżdżają na testy do zespołów szwedzkich, norweskich oraz fińskich - wyjaśnia Uche. Sezon ligowy w krajach Europy Północnej rozpoczyna się wiosną.
Uche zaoferował naszemu klubowi dwóch młodych napastników: Daniela Odoha oraz Chukwu Nonso. - Obaj mają za sobą występy w I lidze nigeryjskiej. To profesjonaliści, którzy nie potrzebują rekomendacji. Nonso w latach 2005-2006 był reprezentantem kraju - twierdzi Uche, który ma dostarczyć certyfikaty zawodników oraz ponieść koszty związane z uprawnieniem ich do gry w II lidze oraz pobytem w Polsce.
Nigeryjczyk oczekuje w zamian jedynie skromnej pensji dla zawodników. - Nic specjalnego, tylko wynagrodzenie za pracę w klubie jak dla każdego innego gracza - wyjaśnia Uche. Informacje o kłopotach finansowych GKS-u go nie zrażają. - Moi zawodnicy przyjeżdżają tutaj głównie po to, by trenować. Ja również nie zarabiam na transferach do polskiej ligi. Dostaję swój procent dopiero wówczas, kiedy któryś z klubów skandynawskich zdecyduje się podpisać z nimi umowę - mówi Uche.
Siedem goli i blisko sensacji w Jastrzębiu
Marcin Fejkiel2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 20:22
Piłkarze Jastrzębia i Widzewa zgotowali kibicom emocjonujące widowisko w I rundzie Pucharu Polski. Padło aż siedem goli, a mogło dwa razy tyle. GKS przegrał 3:4.
Widzew przyjechał do Jastrzębia w prawie najmocniejszym składzie (zabrakło tylko Marcina Robaka oraz Dudu) i już do przerwy prowadził 4:0. Po dwa gole strzelili Litwin Darvydas Sernas i Piotr Grzelczak. Po przerwie z zespołem trenera Pawła Janasa stało się jednak coś dziwnego. Do sytuacji strzeleckich łodzianie dochodzili z równą łatwością co w pierwszej połowie, ale zamiast kończyć je w prosty sposób, stawiali na koronkowe popisy. I marnowali okazje za okazją.
Jastrzębie osłabione brakiem Kamila Kosteckiego oraz Tomasza Copika (kontuzje) ruszyło śmielej do przodu i o mało nie skończyło się to sensacją. Najpierw Witold Wawrzyczek w stylu słynnego Antonina Panenki wykorzystał rzut karny, a potem juniorzy jastrzębskiego MOSiR-u, którzy dołączyli w tym sezonie do kadry GKS-u, Kamil Jadach i Bartosz Hajczuk dwukrotnie pokonali Bartosza Fabiniaka. Na więcej ambitnie grających gospodarzy nie było już jednak stać
- Dziękujemy zespołowi Widzewa, że wpuścił nas trzy razy na swoją połowę i dał sobie strzelić trzy gole. Nasza gra wcale nie zmieniła się w porównaniu z pierwszą połową, bo nie mogła. Wiadomo, w jakim miejscu jest Widzew, a gdzie jesteśmy my. Każdy widział, że łodzianie urządzili sobie trening - mówił bramkarz GKS-u Paweł Zarzycki.
Gościom jednak chyba strach zajrzał głębiej w oczy. Bramkostrzelny Grzelczak w rozmowie z "Gazetą" był tak zestresowany emocjami, że mówiąc o rywalu dwukrotnie użył nazwy "Zagłębie". - Mogłem strzelić pięć goli, ale weszły tylko dwa - żałował Grzelczak.
- Z wielkiej porażki zrobił się przyzwoity wynik. Cieszę się, że nasza młodzież spisuje się coraz lepiej - podsumował występ GKS-u trener Jerzy Wyrobek.
GKS Jastrzębie - Widzew Łódź 3:4 (0:4)
Bramki: Wawrzyczek (52. karny), Jadach (77.), Hajczuk (89.) - Sernas (18., 24.), Grzelczak (27., 45.)
GKS: Zarzycki - Chrabąszcz, Wawrzyczek, Gill (46. Łaciok), Szwarga - Hajczuk, Kopacz, Miły, Świerzyński - Kukulski (46. Jadach), Janeczek.
Widzew: Fabiniak - Szymanek, Ukah, Bieniuk (46. Bożkow), Broź Ż - Budka, Durić, Grzeszczyk, Kuklis (25. Zwoliński), Sernas - Grzelczak.
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa).
Wit - Czw Sie 27, 2009 8:00 am
Dramatyczny mecz w Tychach. Karne dla GKS-u
Wojciech Todur2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 21:03
Michał Kojdecki tańczył na linii bramkowej jak Jerzy Dudek w pamiętnym finale Ligi Mistrzów w Stambule i zapewnił GKS-owi Tychy awans do kolejnej rundy!
- Oczywiście, że się wzorowałem na Jurku Dudku. To najlepszy sposób na rozkojarzenie rywala - uśmiechał się Kojdecki. Dwa lata temu, gdy GKS wyeliminował z pucharowych rozgrywek Odrę Wodzisław, to także Kojdecki ratował tyski zespół w rzutach karnych. - Proszę nie mówić, że jestem bohaterem. Na wygraną zapracowała cała kadra i sztab trenerski - podkreślał zawodnik, na którego koledzy wołają "Kojdo".
Gdy Brazylijczyk Wallece Benevente przestrzelił ostatniego karnego, stadion skrywał już półmrok. Łukasz Jachym, prezes GKS-u, który relacjonował decydującą rozgrywkę na żywo przez telefon, aż zawył z radości.
- Kurcze, ten zespół ma charakter! No i smykałkę do karnych. Jak chłopcy trochę sobie odetchnęli to spytałem kto jest gotowy do strzelania jedenastek. Mariusz Masternak lekko się zawahał i strzelił w słupek. 130 minut wyczerpującej, zwycięskiej walki - zaciskał pięść trener Mirosław Smyła.
Mogło obejść bez takich emocji, bo jeszcze przy prowadzeniu 1:0 Krzysztof Bizacki trafił w słupek. A potem - niemal równo z końcem dogrywki - "Bizak" pięknie główkował z kilku metrów, ale bramkarz Górnik genialnie odbił piłkę. Część kibiców psioczyła na doświadczonego zawodnika, ale Smyła wziął go w obronę. - To dla GKS-u niezwykle ważny piłkarz, nie dam go skrzywdzić. Wygramy dzięki niemu jeszcze niejeden mecz. W tej dogrywce to wyszedł w powietrze jak nastolatek - uśmiechał się.
Akcje na wagę zwycięstwa miał też pierwszoligowiec. Sam Janusz Surdykowski mógł strzelić trzy kolejne gole. - Biorę tę porażkę na siebie. Znowu zawiodła skuteczność. Tak samo jak w lidze. A karne? Doszedł stres, zmęczenie i już po nas - rozłożył ręce.
Przed meczem z Górnikiem kadra GKS powiększyła się o dwóch nowych graczy - młodych napastników Roberta Wojsyka i Damiana Sieniawskiego.
Wojsyk dostał nawet szansę gry w podstawowym składzie, ale po boisku biegał niecałe dwadzieścia minut. Piłkarz wypożyczony z Polonii Bytom dwa razy przewrócił się w polu karnym tak jakby brakowało mu sił na walkę wręcz. Po chwili jednak z grymasem bólu dokuśtykał do ławki rezerwowych i wymownie złapał się za kolano. To nie musi być koniec wzmocnień GKS-u. Trener Smyła liczył jeszcze na zakontraktowanie bramkarza. Do klubu przyjechał nawet Mateusz Struski, utalentowany zawodnik Ruchu Chorzów, ale na rozmowach się skończyło.
GKS Tychy - Górnik Łęćzna 1:1 (1:0, 1:1), karne 3:2
Bramki: 1:0 Wróbel (37.), 1:1 Surdykowski (73.)
GKS: Kojdecki - Odrobiński Ż , Kopczyk, Masternak, Zadylak - Kasprzyk, Babiarz Ż (91. Ankowski), Bizacki, Gurczyk, Wania (100. Sieniawski Ż ) - Wojsyk (21. Wróbel)
Górnik: Giertl - Tomczyk, Benevente Ż , Klajda (113. Głowacki), Bronowicki (46. Jędrzejuk Ż )- Stachyra, Bartoszewicz, Niżnik, Bazler, Kojasević (46. Wójcik) - Surdykowski
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa). Widzów: 1000.
...............................
Podsumowując I rundę PP na szczeblu centralnym, bilans naszych: 2 awans / 4 odpada
Tychy i Sosnowiec na plus, Jastrzębie i Radzionków powalczyły, GieKSa i Podbeskidzie widocznie skupiaja się na lidze
Za miesiąc wkarczają w puchar ekipy z Extraklasy + Górnik
Wit - Pon Sie 31, 2009 4:53 pm
II liga: 120 sekund słabości Radzionkowa
Wojciech Todur, gak2009-08-30, ostatnia aktualizacja 2009-08-30 23:01
Piłkarze z Radzionkowa przysnęli tylko na chwilę, ale kosztowało ich to stratę aż dwóch punktów. - Nie cieszę się z remisu. Czuję się, jakbym przegrał - machnął ręka Jacek Wiśniewski, obrońca "Cidrów".
- Nie cieszę się z remisu. Czuję się, jakbym przegrał - machnął ręka Jacek Wiśniewski, obrońca "Cidrów". - Co? Pokazaliśmy śląski charakter? A przecież z Wielkopolski jesteśmy - śmiali się za to piłkarze Nielby Wągrowiec, pierwszej drużyny w tym sezonie, która zdołała wywieźć punkty z Radzionkowa.
Tak naprawdę długo nic na to nie wskazywało. Ruch spokojnie i konsekwentnie budował swoją przewagę. Akcje lidera znowu napędzali piłkarze po trzydziestce. To aktywny i nieustępliwy Piotr Gierczak wymusił błąd stopera drużyny gości, który stracił głowę i nabił piłką napastnika z Radzionkowa, a ten po chwili wykorzystał sytuację sam nam sam z bramkarzem Nielby. Tuż przed przerwą prowadzenie podwyższył Adam Kompała, który jest dla Ruchu niczym skrzynia biegów - umiejętnie przyśpiesza lub zwalnia tempo gry.
Ten mechanizm przestał działać tylko na moment, ale piłkarzom Nielby wystarczyły dwie minuty, by szybko doprowadzić do wyrównania. - Mówiłem swoim piłkarzom: "strzelcie jednego gola, to zaraz zaczną się denerwować". My się nigdy nie załamujemy, niezależnie od tego, czy przegrywamy 0:2, czy 0:4 - cieszył się trener Krzysztof Knychała, który podkreślał, że Ruch to dla niego murowany kandydat do awansu. W ubiegłym sezonie takie pochwały non stop słyszało Zagłębie, która na koniec grało w barażach o... utrzymanie.
- Nie będziemy drugim Zagłębiem - irytował się trener Ruchu Rafał Górak. - Powtarzam, że "papierowe tygrysy" mogą być wszędzie, tylko nie w Radzionkowie - dodał.
Zawodnicy "Cidrów", schodząc do szatni, nie dowierzali, że stracili punkty, które już dopisali sobie do ligowego konta. - Jakbyśmy strzelili siedem goli, to też bym się nie zdziwił, a tu remis... Mam żal do siebie, do kolegów z obrony. Wielkie z nas chłopy, a znowu ktoś nas przeskoczył i strzelił gola głową [Rafał Leśniewski - przyp. red.]. Z czterech ostatnich bramek aż trzy straciliśmy po takich akcjach. To się nie może powtórzyć! Koniec z błędami w ustawieniu. Musimy mocniej zapieprzać na treningach - złożył samokrytykę "Wiśnia".
Ruch Radzionków - Nielba Wągrowiec 2:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Gierczak (37.), 2:0 Kompała (45.) 2:1 Sarbinowski (80.), 2:2 Leśniewski (82.)
Ruch: Kiełpin - Domański, Wiśniewski Ż , Zioło Ż , Mazur - Piotr Giel, Dziewulski (82. Mielec), Kompała, Kowalski (69. Stranc) - Gierczak, Suker (77. Kocur)
Nielba: Wosicki - Figaszewski, Halaburda, Gąsiorowski, Leśniewski - Witomski (68. Sarbinowski), Szyszka (81. Olszak), Kotarski Ż , Bartkowiak (64. Jarzembowski), Klawiński - Wrzeszcz (61.Gryszczyński).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 1500.
.................
Pozostali grali na wyjeździe i w kratkę, Przegrały Zagłębie i Jastrzębie, wygrały Tychy.
Wit - Wto Wrz 01, 2009 8:52 pm
Puchar Polski: Zagłębie zagra z Górnikiem!
tod 2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 18:40
Polski Związek Piłki Nożnej rozlosował pary 1/16 Pucharu Polski. Najciekawiej zapowiada się mecz na Stadionie Ludowym
Na tym etapie rywalizacji nasz region reprezentuje siedem drużyn. Mecze odbędą się 22 lub 23 września, a na własnych stadionach zagrają tylko drugoligowcy: GKS Tychy z Jagiellonią Białystok i Zagłębie z Górnikiem Zabrze.
- Lepszego rywala nie mogliśmy sobie wymarzyć! Dla naszych kibiców to wielkie wydarzenie. Stadion Ludowy będzie za mały, by pomieścić wszystkich chętnych, a Śląskiego na pewno nie wynajmiemy. Każdego można ograć, dlatego wierzę, że na Górniku nasza przygoda z pucharem się nie skończy - uśmiecha się Paweł Hytry, prezes Zagłębia.
W Tychach liczą, że GKS upora się z "Jagą" i tak jak dwa lata temu zagra w kolejnej rundzie z Wisłą Kraków. - Byłoby pięknie, ale na razie skupmy się na Jagiellonii. To też przecież ligowa czołówka - uspokaja Grzegorz Morkis, wiceprezes tyskiego klubu.
Trudnego, ale atrakcyjnego rywala wylosował Ruch, który zmierzy się z Widzewem. Z takiego rozwiązania najbardziej cieszą się zaprzyjaźnieni kibice z Łodzi i Chorzowa. Z drugoligowcami powalczą o awans Piast i Odra. Gliwiczanie zagrają z Polonią Słubice, wodzisławianie z Olimpią Grudziądz. Na teoretycznie najsłabszego rywala trafiła Polonia Bytom, którą los skojarzył z rezerwami Bytovii Bytów rywalizującymi na co dzień w słupskiej okręgówce.
Wit - Wto Wrz 01, 2009 9:20 pm
Podbeskidzie w szoku po odejściu bramkarza
Maciej Blaut 2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 19:25:46.0
W ostatnich godzinach okienka transferowego Łukasz Merda podpisał kontrakt z Cracovią. - Rozstałem się z klubem w miłej atmosferze - twierdzi piłkarz. - Zachowanie Merdy i Cracovii jest nie do przyjęcia - denerwuje się Władysław Szypuła, dyrektor bielskiego klubu
Merda grał w Podbeskidziu od sześciu lat. Był kapitanem walczącej o awans do ekstraklasy drużyny trenera Marcina Brosza. Niespodziewane odejście w ostatnim dniu okienka transferowego było szokiem dla bielskich działaczy, trenerów i kibiców.
- W poniedziałek rano zgłosiła się do mnie Cracovia i była bardzo konkretna. Trener Orest Lenczyk też powiedział, że mnie chce. Bardzo zależało mi na spróbowaniu sił w ekstraklasie, więc zdecydowałem się na ten transfer. Przypominam, że już pół roku temu byłem bliski odejścia do krakowskiego klubu - mówi 29-letni Merda, który w nowym klubie ma być konkurentem dla nierówno grającego Marcina Cabaja.
Podbeskidzie nie było w stanie zablokować odejścia swojego czołowego piłkarza. Merda miał bowiem w kontrakcie zapisaną sumę odstępnego, i to na niewielkim poziomie.
- Moje odejście nie ma nic wspólnego z niską pozycją Podbeskidzia w tabeli. Traktuję to po prostu jako nowe wyzwanie. Spotkałem się już z dyrektorem Szypułą, rozstaliśmy się w miłej atmosferze - przekonuje piłkarz.
W klubie mówią jednak co innego.
- Odejście Merdy to dla mnie olbrzymie zaskoczenie. Mam żal do niego i do Cracovii o sposób załatwienia tej sprawy. Kluby powinny się szanować. Straciliśmy podstawowego bramkarza, a całą sprawę można było przeprowadzić przecież 2-3 tygodnie temu, gdy trwało jeszcze okienko transferowe. Postawa Merdy to także afront wobec jego dotychczasowych kolegów z zespołu. Nie wiadomo, jak zareagują na jego odejście - irytuje się dyrektor klubu Władysław Szypuła.
Doświadczony napastnik Piotr Rocki przyznaje, że Merdę trudno będzie zastąpić.
- W Podbeskidziu praktycznie nie miał konkurentów. Może uznał, że jest już za długo w jednym klubie i musi odejść, aby się rozwijać? - zastanawia się piłkarz.
Na oficjalnej stronie internetowej klubu napisano: "Merda w meczach ze Zniczem Pruszków, Startem Otwock i Górnikiem Zabrze popełniał karygodne błędy, na które nikt nie potrafił znaleźć wytłumaczenia. Teraz wytłumaczenie znalazło się samo...". - To nie jest oficjalne stanowisko klubu - zaznacza Szypuła.
Merda nazywa jednak "bzdurami" informację o nagłym spadku jego formy. - Przyznaję, że w meczu ze Zniczem popełniłem błąd. W spotkaniu z Górnikiem Zabrze broniłem już jednak dobrze. Przy straconym golu niewiele mogłem zrobić. Górnikowi dopisało w tej sytuacji szczęście, bo Ales Besta nieczysto trafił w piłkę - mówi.
Podbeskidzie zmierzy się w środę o godz. 19.15 na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna. Mecz będzie transmitowany w TVP Sport, a swój oficjalny debiut będą miały jupitery na bielskim stadionie. Do gry w bramce gospodarzy aspirują 23-letni Paweł Linka, który był wcześniej rezerwowym w Lechu Poznań, Amice Wronki i Odrze Wodzisław, a wiosenną rundę spędził w greckim Xanthi, oraz 20-latkowie: Joachim Mikler i Paweł Góra.
- Początek rozgrywek nie jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Zapewniam jednak, że na 100 procent z tego wyjdziemy - obiecuje trener Brosz.zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl romanbijak.xlx.pl
Strona 9 z 18 • Wyszukano 805 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18
Wit - Wto Sie 04, 2009 8:16 pm
Jastrzębie szuka ludzi do gry w II lidze
Marcin Fejkiel2009-07-31, ostatnia aktualizacja 2009-07-31 22:01
Po szczęśliwie zakończonej batalii o licencję, klub z Jastrzębia staje przed następnym, równie trudnym problemem. Kluczowa kwestia to teraz skompletowanie drużyny na drugą ligę. Czasu jest niewiele, bo pierwszy mecz GKS zagra już w środę z Przebojem w Wolbromiu.
Doświadczonych piłkarzy można zliczyć na palcach jednej ręki. Tomasz Copik, Krzysztof Kukulski, Kamil Kostecki czy David Gill nadal mają ważne kontrakty z klubem. 36-letniemu Witoldowi Wawrzyczkowi wprawdzie skończyła się umowa, ale deklaruje on chęć dalszej gry w Jastrzębiu. W treningach bierze też udział Marcin Staniek. Jest jeszcze grupa graczy, którzy tylko otarli się o pierwszoligową piłkę: Paweł Zarzycki, Michał Chrabąszcz, Radek Janecek. Reszta spośród 20 trenujących to młodzież i zawodnicy z niższych lig.
Przypomnijmy, że prezes klubu Joachim Langer zobowiązał się do wdrożenia planu naprawczego i sukcesywnej spłaty zadłużenia. Pierwszą decyzją związaną z cięciem kosztów jest wycofanie z rozgrywek drużyny IV-ligowych rezerw. Jednym z istotnych elementów planu jest obniżka płac zawodników. - Klub ma wobec nas zobowiązania. Trzeba porozmawiać, jak będzie z ich spłatą. Jeśli ma to wyglądać tak, jak w I lidze, to bez sensu. Ja z tych pieniędzy nie zrezygnuję - mówi Copik. Trener Jerzy Wyrobek zakłada, że skoro piłkarze pomimo niepewnej przyszłości klubu trenowali, to jednak w GKS-ie zostaną. - A gdzie oni w tej chwili znajdą nowych pracodawców? - pyta trener. Sam ma nadzieję, że uda mu się sprowadzić do drużyny jeszcze dwóch zawodników z ekstraklasowym obyciem.
Na razie piłkarze Jastrzębia mają zagwarantowane tylko stypendia z kasy miejskiej w wysokości 2,5 tys. zł (od lipca do końca roku). Przyznane zostały jednak za rok 2008, więc dostanie je raptem ośmiu zawodników, którzy w zeszłym roku byli w kadrze zespołu.
GKS wystąpi w rozgrywkach II ligi grupy wschodniej. W ten weekend miał rozegrać mecz drugiej kolejki (pierwszy mecz z Przebojem nie odbył się, wskutek zawirowań licencyjnych) z Kolejarzem Stróże, ale spotkanie udało się przełożyć na 19 sierpnia.
- Można było się uprzeć, ale jesteśmy ludźmi. Brzydzę się rozstrzyganiem takich spraw przy zielonym stoliku - mówi trener Kolejarza Jarosław Araszkiewicz. - Nie byliśmy w stanie do piątku dostarczyć do PZPN-u listy zawodników uprawnionych do gry. Trzeba przecież podpisać zupełnie nowe kontrakty na II ligę - wyjaśnia kierownik drużyny Jan Śleziak.
Pierwsze trzy spotkania w Jastrzębiu odbędą się bez udziału publiczności! - To kara za burdy podczas czerwcowego meczu z Katowicami. Dodatkowo musimy zapłacić 5 tys. zł. Nasi fani pierwszy mecz zobaczą u nas dopiero 19 września - mówi Śleziak.
Ireneusz Adamski na treningu Jastrzębia
Marcin Fejkiel 2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 20:40:04.0
GKS jest w trakcie budowania zespołu na II ligę. Pierwszy mecz jastrzębianie zagrają w najbliższą środę z Przebojem w Wolbromiu.
Piłkarz, któremu prokuratura w maju postawiła zarzuty w związku z korupcją w futbolu, jest w kręgu zainteresowań drugoligowego GKS-u Jastrzębie. - Irek spotkał się z prezesem klubu i w ciągu najbliższych dni powinien się określić, czy chce u nas grać. Ja widzę dla niego miejsce w zespole. Przydałby nam się tak doświadczony gracz - mówi szkoleniowiec GKS-u Jerzy Wyrobek.
Niejasna przeszłość 35-letniego obrońcy, który po upływie kontraktu z Ruchem Chorzów trafił do V-ligowej Unii Bieruń Stary, nie stanowi dla Wyrobka żadnego problemu. - Piłkarskie władze przecież nie odebrały mu prawa do gry - twierdzi szkoleniowiec.
Niewykluczone, że dzięki znajomościom Wyrobka do GKS-u trafią też inni gracze niebieskich, dla których trener Waldemar Fornalik nie widzi miejsca w kadrze zespołu. - Myślimy o trójce piłkarzy - mówi kierownik drużyny Jan Śleziak.
Ważne kontrakty z jastrzębskim klubem ma na razie ośmiu zawodników: Tomasz Copik, Krzysztof Kukulski, Kamil Kostecki, Paweł Zarzycki, Michał Chrabąszcz, Jacek Widenka, David Gill, Radek Janecek oraz Konrad Kobyłecki na zasadach amatorskich.
W związku z planem naprawczym, mającym polegać na systematycznej spłacie zaległości, ich pierwszoligowe kontrakty miały być renegocjowane i obniżane. - U nas nie będzie kokosów. Musimy zacisnąć pasa - podkreśla Śleziak.
- W poniedziałek prezes Langer w ogóle nie rozmawiał z nami na ten temat. Zakomunikował tylko, że w klubie nie ma pieniędzy i nie wiadomo, kiedy zostaną spłacone stare długi wobec nas. A ja w tym roku może dostałem ze dwie pełne pensje - mówi Copik, który trafił do Jastrzębia w przerwie zimowej.
Co z resztą zawodników gotowych do gry w szukającym oszczędności klubie? Kontrakt z GKS-em przedłużył weteran Witold Wawrzyczek. W zespole Wyrobka ma się znaleźć też pięciu juniorów z jastrzębskiego MOSiR-u.
Z wypożyczenia w Przyszłości Rogów powrócił napastnik Artur Łaciok. Bliski przejścia do Jastrzębia jest znany z występów w Odrze Wodzisław Tomasz Świerzyński oraz urodzony w Wodzisławiu Artur Miły (ostatnio Zdrój Ciechocinek).
Na telefon z Jastrzębia czeka jeszcze obrońca z Czech Orhan Dumanjić z drużyny rezerw Bohemiansa Praga, który wcześniej był sprawdzany w sparingach. Jest również szansa, by w GKS-ie pozostał także defensor Marcin Staniek.
- Kadra będzie liczyć około 20 ludzi. We wtorek zawożę do Śląskiego OZPN listę uprawniającą zawodników do gry w II lidze, a oni skierują ją dalej do Wydziału Gier. Będziemy gotowi na czas - zapowiada Śleziak.
W środę o godz. 17 GKS gra na wyjeździe pierwszy mecz w II lidze z Przebojem Wolbrom.
Wit - Sob Sie 08, 2009 10:34 am
Podbeskidzie remisuje z beniaminkiem z Nowego Sącza
Piotr Krukowski, Nowy Sącz2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 11:02
Drużyna z Bielska-Białej chciała trzech punktów, ale po meczu w Nowym Sączu powinna być zadowolone z remisu. Gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego.
Mecz z Podbeskidziem był dla Sandecji pierwszym na zapleczu ekstraklasy od 17 lat. Już na dwie godziny przed meczem pod kasami stadionu stała liczna grupa kibiców, których nie odstraszyła bardzo wysoka temperatura. Fani żywiołowo dopingowali, a piłkarze od razu przycisnęli faworyzowanych bielszczan.
W 8. minucie rajd Macieja Bębenka zakończył się faulem Pawła Baranowskiego w polu karnym. Jedenastki nie wykorzystał jednak Wojciech Fabianowski. 12 minut później było już 1:0 dla Sandecji. Po sprytnie rozegranym rzucie wolnym przez Dariusza Zawadzkiego, Dariusz Gawęcki uderzeniem z linii pola karnego pokonał Łukasza Merdę. Mimo tego, że to Sandecja posiadała optyczną przewagę do końca pierwszej połowy, to groźniej atakowało Podbeskidzie. Chwilę po bramce Piotr Rocki (jeden z najlepszych na boisku) trafił w słupek po indywidualnej akcji. W 43. minucie ten sam zawodnik dośrodkował na pole karne do Damiana Świerblewskiego, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Druga połowa była bardziej wyrównana. Tempo gry spadło, a gra toczyła się od pola karnego do pola karnego. Żadna z drużyn nie stworzyła sobie stu procentowej sytuacji do zdobycia gola, choć należy wspomnieć uderzenie Łukasza Ganowicza z rzutu wolnego w ostatniej minucie, które na rzut rożny sparował Marek Kozioł.
- Moi zawodnicy włożyli bardzo dużo sił w pierwszą część spotkania. Graliśmy szybko i wysokim pressingiem.- mówi Dariusz Wojtowicz, trener Sandecji - Miało to przełożenie na to, że w drugiej połowie przy tym upale zabrakło nam sił. Zawodnicy grali jednak do końca bardzo ambitnie i biorąc pod uwagę klasę przeciwnika można być zadowolonym z wyniku.
Podobnego zdania jest Marcin Brosz, trener Podbeskidzia: - Należy pochwalić obydwa zespoły. Gra w takich warunkach dużo je kosztowała. Jak na inaugurację moi podopieczni zaprezentowali się z dobrej strony, a będą grać jeszcze lepiej.
Sandecja Nowy Sącz - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Gawęcki (20.), 1:1 Świerblewski (43.)
Sandecja: Kozioł - Makuch, Frohlich, Jędrszczyk, Borovicanin - Broź (46. Jonczyk), Zawadzki Ż , Berliński, Gawęcki (71. Stefanik), Bębenek (73. Skrzypek) - Fabianowski
Podbeskidzie: Merda - Cieniała, Konieczny (57. Ganowicz), Baranowski, Dancik - Malinowski, Ncube (66. Bagnicki), Matusiak (46. Jarosz Ż ), Matawu, Świerblewski - Rocki
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: ok. 4000
Podbeskidzie: Maszty stoją, ale z Kluczborkiem przy słońcu
Piotr Płatek2009-08-07, ostatnia aktualizacja 2009-08-07 22:36
Podbeskidzie będzie zdecydowanym faworytem w sobotnim meczu z beniaminkiem z Kluczborka.
W Bielsku-Białej po kilku miesiącach przygotowań właśnie stanęły maszty oświetleniowe. W najbliższym czasie będą przeprowadzane ostatnie prace wykończeniowe, a następnie próby oświetlenia. Jupitery zabłysną najprawdopodobniej na wrześniowym meczu Podbeskidzia z Górnikiem Łęczna.
Tymczasem z najbliższym rywalem Górale zagrają przy promieniach słońca, a przeciwnikiem jest MKS Kluczbork. Beniaminek z Opolszczyzny w pierwszej kolejce przegrał na swoim stadionie z GKS Gorzów (1:2). w zespole występują znani z Górnika Zabrze Kamil Król i Adam Orłowicz oraz były obrońca Podbeskidzia Paweł Odrzywolski. w drużynie dominują młodzi, niedoświadczeni w ligowych bojach piłkarze, nie brakuje byłych zawodników Odry Opole.
Podbeskidzie po świetnym okresie przygotowawczym sezon rozpoczęło przeciętnie - miało spore problemy w Nowym Sączu z Sandecją. Ostatecznie mecz zakończył się remisem. - Postawili nam bardzo wysoko poprzeczkę. Dobrze, że zremisowaliśmy - mówi Piotr Malinowski, pomocnik Podbeskidzia. - Teraz przed nami kolejny beniaminek. Chcemy wygrać, ale pewnie podobnie jak przed tygodniem łatwo nie będzie, bo Kluczbork będzie chciał się pokazać - dodaje Malinowski.
W sobotę Podbeskidzie zagra bez kontuzjowanego Bartłomieja Koniecznego. Obrońca złamał nos podczas meczu w Nowym Sączu. Czeka go kilka tygodni przerwy, klub kupi mu specjalną maskę ochraniającą twarz, w której niebawem wznowi treningi. Mało prawdopodobny jest występ w sobotę Nigeryjczyka Bernarda Ocholeche, który ma problemy z urazem kolana. Sobotni mecz rozpocznie się o godzinie 17.
Wit - Pon Sie 10, 2009 10:40 pm
Falstart Podbeskidzia może drogo kosztować
Piotr Płatek 2009-08-09, ostatnia aktualizacja 2009-08-09 18:02:31.0
Zaledwie dwa punkty w dwóch meczach z przeciętnymi rywalami. Nie tak start Podbeskidzia w nowym sezonie wyobrażali sobie bielscy kibice.
Na klubowym forum Podbeskidzia dawno nie było tyle narzekań. "Grę naszych da się skwitować tylko jednym zdaniem... Rocki , Merda długo długo nic i ..... reszta.." - pisze jeden z kibiców.
I ma rację. Bielszczanie rozczarowali. Po dwóch meczach sezonu mają na koncie zaledwie dwa punkty. Z beniaminkami na początku gra się ciężko. To prawda, ale GKP Gorzów dwie pierwsze kolejki rozgrywał z debiutantami i zebrał komplet punktów. - Styl, który zaprezentowaliśmy to nie było to - przyznał po meczu trener Podbeskidzia Marcin Brosz. - Nieskuteczność? A może brak szczęścia? Sam nie wiem co się stało. Na sparingach wygrywaliśmy, ale tam nie było presji i stresu. Teraz jest trudniej - zastanawiał się obrońca Juraj Dancik.
Bielszczanie w meczu z przeciętnymi rywalami grali chaotycznie, sporo było w ich akcjach niedokładności, a pod bramką nieskuteczności. Wyróżnili się tylko Piotr Rocki (strzelec gola) oraz rozsądnie i konsekwentnie grający Clemence Matawu.
Przed sezonem prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult apelował, by Podbeskidzie nokautowało kolejnych rywali, bo w przeciwnym razie w końcówce znów może zabraknąć potrzebnych punktów. Na razie bielscy zawodnicy prezydenta nie posłuchali.
Przed Podbeskidziem teraz wyjazd do trzeciego beniaminka - w najbliższej kolejce mecz w Szczecinie z tamtejszą Pogonią, którą dopinguje kilkanaście tysięcy kibiców. - Musimy przywieźć komplet punktów - zapowiada napastnik Piotr Bagnicki. Łatwo jednak nie będzie.
W sobotnim meczu oprócz piłkarzy nie popisał się także sędzia Łukasz Śmietanka. Arbiter zanotował kilka zaskakujących werdyktów, ale wszystkich na dobre zdumiał kwadrans przed końcem spotkania, gdy po jednej żółtej kartce ...wyrzucił z boiska Tomasza Zielińskiego z MKS-u!
- Zasugerowałem się słowami zawodnika. Powiedział mi: Dobra panie sędzio, przepraszam. Ja już schodzę. Spojrzałem do notatek, a tam rzeczywiście gracz z dwudziestką miał już jedno upomnienie, więc pokazałem mu czerwoną kartkę - usprawiedliwiał się potem arbiter. Tym piłkarzem z numerem 20 był jednak Ndebenculu Ncube z Podbeskidzia, arbiter po 30 sekundach zreflektował się, że popełnił błąd i czym prędzej przywrócił zdezorientowanego Zielińskiego do gry. - Powiedziałem sędziemu, że schodzę, bo bolała mnie noga. Arbiter się mocno zakręcił - uśmiechał się pomocnik MKS-u.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 (1)
MKS Kluczbork 1(1)
Bramki: 1:0 Rocki (8.), 1:1 Matus (10., samobójcza)
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, Dancik, Osiński - Rocki Ż, Jarosz, Matawu Ż, Świerblewski (60. Malinowski) - Matus (85. Patejuk), Ncube Ż (64. Bagnicki).
MKS: Stodoła - Orłowicz, Odrzywolski Ż, Jagieniak, Adamczyk - Sobota, Surowiak, Glanowski Ż, Zieliński Ż (76. Cieślak Ż), Szczepaniak Ż (90. Nitkiewicz) - Król Ż (75. Półchłopek)
Sędziował: Łukasz Śmietanka (Radom)
Widzów: 2700
PIŁKA NOŻNA Spiker snajpera nie zastąpi
10.08.2009
Zamiast pierwszego zwycięstwa w sezonie, bielscy kibice musieli przełknąć już drugą gorzką pigułkę. Bo po remisie w Nowym Sączu ich ulubieńcy nie poradzili sobie z innym beniaminkiem I ligi.
- Styl, jaki zaprezentowaliśmy... To nie było to - kręcił głową niepocieszony Marcin Brosz, trener Górali.
Wydawało się, że w tym meczu Podbeskidzie wszystkie atuty ma po swojej stronie. Ostatnim atutem był... spiker. Tadeusz Paluch, bez którego kibice, a nawet niektórzy piłkarze nie wyobrażają sobie meczu I ligowego w Bielsku-Białej, w czerwcu po latach pracy pożegnał się z mikrofonem (powodem były jego nowe obowiązki zawodowe). Jak się okazało, dał namówić się na powrót, a bielscy fani zadedykowali mu transparent ("Tadek - tu jest twoje miejsce, tu jest twój dom") i skandowali jego nazwisko, jakby co najmniej strzelił gola.
Szybko jednak nazwisko Paluch zamienili na Rocki, bo debiutujący na Stadionie Miejskim popularny "Rocky" po podaniu Juraja Dancika z bliska huknął z woleja nie do obrony.
Radość trwała raptem trzy minuty. Przerwała ją strzał Marcina Adamczyka z rzutu wolnego. Uderzona mocno piłka zmierzała na tzw. krótki słupek, a próbujący ją wybić Martin Matus zmienił jej kierunek i zaskoczył Łukasza Merdę.
Słowak bardzo chciał odkupić swoją niefortunną interwencję - tuż przed przerwą po podaniu Clemence'a Matawu, najlepszego obok Rockiego zawodnika Górali, strzelił głową i pewny swego już zaczął cieszyć się z gola. Piłka jednak odbiła się od poprzeczki.
Podbeskidzie atakowało, piłkarze Brosza raz po raz ostrzeliwali bramkę (Rocki, Osiński, Dancik), próbowali indywidualnych akcji, ale bez efektu. Góralom brakowało szczęścia, ale przede wszystkim wyrachowanego snajpera, który wykorzystałby podania Rockiego, Matawu czy Świerblewskiego.
- Do nas za to szczęście się uśmiechnęło, remis to dla nas dobry wynik - ocenił Grzegorz Kowalski, trener MKS.
O emocje zadbał arbiter Łukasz Śmietanka, który pokazał Tomaszowi Zielińskiemu żółtą kartkę, a następnie czerwoną. Zieliński posłusznie zszedł z boiska, by... zaraz na nie wrócić. Okazało się, że nie miał wcześniej kartki.
- Zawodnik wprowadził mnie w błąd. Gdy pokazałem mu żółtą kartkę, powiedział: "przepraszam panie sędzio, już schodzę". W notatniku miałem już numer 20 (z takim grał Zieliński - red.), więc sięgnąłem po czerwoną. A ten numer 20 to był gracz gospodarzy - wyjaśnił Śmietanka. - Skręciłem nogę i musiałem zejść z boiska. Nawet nie widziałem tej czerwonej kartki - przyznał Zieliński.
Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/sport/1034575.html
Wit - Wto Sie 11, 2009 10:06 am
PIŁKA NOŻNA GKS Tychy - Elana Toruń 3:0 wczoraj
Elana poprosiła o rozegranie tego meczu w Tychach, bo toruński stadion był zajęty przez uczestników igrzysk polonijnych. Dzięki temu tyscy kibice mieli w sobotę igrzyska na swoim stadionie, bo GKS bez trudu ograł słabiutkich gości. - Czuć już zapach dobrego obiadu, ale nie jest on jeszcze ugotowany - tak malowniczo grę swych podopiecznych ocenia trener Mirosław Smyła.
Tyszanie od samego początku ruszyli na rywali i ich ataki szybko przyniosły efekt. Maciej Mańka otrzymał podanie od Tomasza Kasprzyka i huknął zza pola karnego - 1:0! Drugiego gola zdobył Krzysztof Bizacki, który użył do tego, swej słabszej, prawej nogi. Podającym był znowu Kasprzyk. "Bizak" przypłacił bramkę kontuzją. Wprawdzie dotrwał do przerwy, ale na drugą połowę już nie wyszedł.
- Nie wiem, czy to skręcenie, czy stłuczenie, ale mam spuchnięta kostkę i bardzo mnie boli. Gdy uderzałem, obrońca interweniował wślizgiem, stąd ten uraz - mówił po meczu Bizacki, dodając z lekkim uśmiechem: - Czasami zdarza mi się strzelić coś prawą nogą. Uderzyłem nieczysto, ale piłka jakoś się wturlała do bramki.
- Chyba jednak Bizacki ma skręcony staw skokowy. W poniedziałek idzie do lekarza, podobnie jak Mateusz Kruk, który ma coś z kolanem i Kasprzyk, narzekający na ból mięśnia czworogłowego uda - poinformował wczoraj trener Smyła.
Jeszcze przed przerwą, rozgrywający bardzo dobry mecz Bartłomiej Babiarz, po technicznym strzale, trafił w poprzeczkę. GKS drugą połowę rozpoczął niemrawo, co zdenerwowało szkoleniowca gospodarzy. - Nie może być takich przestojów w grze. Przed nami mecze z o wiele bardziej wymagającymi rywalami, nie można sobie wtedy na coś takiego pozwolić - stwierdził trener tyszan.
Trzeci cios Elanie zadał Łukasz Wesecki, pokonując bramkarza gości tuż przed przygotowaną dla niego zmianą. Podawał oczywiście Kasprzyk, który według słów Smyły, w takiej dyspozycji mógłby zagrać w ekstraklasie, co najmniej przez 45 minut. - Od tego jestem pomocnikiem, aby dobrze podawać piłki - stwierdził z uśmiechem "Nakata". - Takie były założenia taktyczne, żeby od początku "usiąść" na rywali i starać się jak najszybciej zdobyć bramkę.
Goście najlepszą okazję na honorowe trafienie mieli w 66. minucie, kiedy oko w oko z Marcinem Suchańskim stanął Marcin Rackiewicz. "Suchy" świetnie poradził sobie jednak z technicznym strzałem.
- Mogę tylko podziękować gospodarzom, że obnażyli wszystkie nasze braki. Ten mecz dał odpowiedź na pytanie, ile jesteśmy warci. Zespół w ostatnim czasie zmienił się na gorsze. Może to da do myślenia naszym działaczom - mówił trener Elany, Wiesław Borończyk. - Drużyna potrzebuje wzmocnień, w tym spotkaniu miałem na boisku dwóch siedemnastolatków!
Bramki 1:0 Maciej Mańka (12), 2:0 Krzysztof Bizacki (26), 3:0 Łukasz Wesecki (67)
Widzów 900
Sędziował Tomasz Radkiewicz (Łódź)
GKS Suchański - Mańka, Masternak, Zadylak, Dębowski - Kasprzyk, Ankowski (59. Odrobiński), Bizacki (46. Furczyk), Babiarz, Żyła (83. Kruk) - Wesecki (68. Mateusz Wróbel).
Elana Kryszak - Kowalczyk (69. Janik), Więckowski, ŚwiderekI, Wróbel - Rackiewicz, Pilarski, Młodzieniak, Smolarz (46. Zamiatowski) - Kowalski (59. Becker), Charzewski (59. Grube).
Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/sport/1034569.html
Bizacki kopnięty w staw skokowy
tod2009-08-09, ostatnia aktualizacja 2009-08-09 23:54
GKS Tychy w efektownym stylu ograł rywali z Torunia. Zgodnie z terminarzem gospodarzem spotkania miała być Elana.
Działacze drużyny z Torunia poprosili jednak, by mecz zorganizował GKS, bowiem na ich stadionie odbywały się w czasie weekendu Igrzyska Polonijne. Zamiana nie wyszła Elanie na dobre. - GKS obnażył nasze słabości, pokazał, ile jesteśmy warci - smucił się trener gości Wiesław Borończyk.
Tyszanie dominowali od pierwszych minut. Pomysłowe szybkie akcje raz za razem siały zamieszanie w defensywie rywala. - To już nie jest ten sam zespół co w poprzednim sezonie - zauważył trener Mirosław Smyła, którego cieszy rywalizacja wśród napastników. Jak tylko Łukasz Wesecki dostrzegł, że jego zmiennik Mateusz Wróbel jest przygotowany do wejścia na boisko, zaraz strzelił gola. Po chwili jednak i tak usiadł na ławce rezerwowych. - Rywalizacja im służy. Ich forma rośnie - chwalił Smyła. Krzysztof Bizacki zakończył mecz z bramką, ale i z kontuzją. Rywal tak bardzo chciał uniemożliwić "Bizakowi" oddanie celnego strzału, że kopnął go w staw skokowy.
GKS Tychy 3 (2)
Elana Toruń 0
Bramki: 1:0 Mańka (12.), 2:0 Bizacki (26.), 3:0 Wesecki (67.)
GKS: Suchański - Mańka, Masternak, Zadylak, Dębowski - Kasprzyk, Ankowski (59. Odrobiński), Bizacki (46. Furczyk), Babiarz, Żyła (82. Kruk) - Wesecki (67. Wróbel)
Elana: Kryszak - Kowalczyk (69. Janik), Więckowski, Świderek Ż, Wróbel - Rackiewicz, Pilarski, Młodzieniak, Smolarz (46. Zamiatowski) - Kowalski (59. Becker), Charzewski (59. Grube)
Sędziował: Tomasz Radkiewicz (Łódź)
Wit - Wto Sie 11, 2009 9:01 pm
Cidry obejrzysz na żądanie
Wojciech Todur 2009-08-11, ostatnia aktualizacja 2009-08-11 19:18:20.0
Istnieje kanał telewizyjny Barca TV, to dlaczego nie może powstać Cider TV? Na razie działacze myślą o zbudowaniu medialnej biblioteki meczów Ruchu. Jej ozdobą mają być archiwalne spotkania z czasów gry w ekstraklasie.
Tomasz Baran, prezes beniaminka drugiej ligi, przyznaje, że obejrzenie meczu na żywo to dla niego za mało. - Niektóre spotkania oglądam do znudzenia. Nawet i trzy razy. Dopiero w domu, już na spokojnie, doceniam pomysłowe zagrania, ale też i wyłapuję błędy - opowiada. Spotkań Ruchu nie transmituje żadna telewizja, dlatego prezes był zdany przede wszystkim na amatorskie materiały wideo.
Marcin Wasiak, klubowy specjalista ds. marketingu, wpadł jednak na pomysł, jak sprostać wymaganiom prezesa i podobnych mu telewizyjnych kibiców. Z pomocą przyszła technologia VOD (Video-on-Demand), czyli wideo na żądanie, która w wielkim skrócie polega na tym, że widz sam decyduje, co i kiedy chce oglądać. Pomysł działacza spodobał się śląskiemu operatorowi telewizji kablowej JAMBOX i został wprowadzony w życie! - Jesteśmy pionierami. Sam jestem ciekawy, czy to się sprawdzi - uśmiecha się prezes Baran.
Ruch sam przygotowuje materiały wideo i przekazuje je telewizji kablowej. - Mecze nagrywaliśmy od dawna, ponieważ sztab trenerski potrzebuje ich do analizy. Pomyśleliśmy jednak - dlaczego nie udostępnić tych materiałów kibicom? Teraz nasze spotkania nagrywa już wynajęta firma. Od najbliższego meczu będą kręcić ze specjalnej zwyżki - tak żeby piłkarze mieli za plecami trybunę pełną kibiców, a nie puste sektory - wyjaśnia Wasiak.
Prezes Baran nie ukrywa, że ten pomysł ma też zapewnić klubowi przychylność sponsorów. - Już myślimy o tym, by do transmisji dodać jakiś komentarz. Może Mariana Janoszki? - zastanawia się. - W transmisję można też wplatać reklamy i dzięki temu zyskać dodatkowe wpływy lub po prostu docenić sponsorów - dodaje Wasiak.
Łukasz Sukiennik, dyrektor ds. marketingu telewizji: - Zdecydowaliśmy się na współpracę z Ruchem, by podkreślić swoje związki z regionem. To fajny projekt. Łączy nowoczesność i tradycję. Pierwsze mecze już można oglądać, i to za darmo.
Działacze klubu z Radzionkowa mają ambitny plan, by w przyszłości w ofercie VOD znalazły się mecze Ruchu z czasów rywalizacji w ekstraklasie. - Kto nie chciałby obejrzeć jeszcze raz słynnego 5:0 z Widzewem czy 4:1 z Lechem Poznań? A może kiedyś pójdziemy w ślady Barcelony i uruchomimy własny kanał telewizyjny Cider TV? - uśmiecha się Wasiak.
- A dlaczego nie? Technicznie nie ma z tym żadnego problemu. To kwestia kilku dni. Gorzej z zawartością. Czym zapełnić codzienne osiem godzin transmisji? Dlatego uważam, że technologia VOD w zupełności Ruchowi wystarczy - podkreśla Sukiennik.
Barca TV a Cider TV
Oficjalny kanał telewizyjny hiszpańskiego klubu działa od roku 1999. Dziś można go oglądać w ponad 50 krajach świata - m.in. w Somalii, Kirgistanie czy Jemenie. Spotkania Ruchu też można śledzić poza naszym regionem. Śląska kablówka dociera też do Gdańska, Łodzi czy Zgierza.
Wit - Wto Sie 11, 2009 9:03 pm
GKS Jastrzębie ma szansę na pieniądze z miejskiej kasy!
feli 2009-08-11, ostatnia aktualizacja 2009-08-11 19:05:59.0
Radni Jastrzębia podjęli we wtorek uchwałę, dzięki której klub będzie mógł dostać dotację w wysokości 350 tys. zł.
- Uchwała musi się ukazać w "Dzienniku Urzędowym" województwa. Jeśli nadzór prawny wojewody jej nie uchyli, to wchodzi ona w życie. Prezydent miasta powoła wewnętrzną komisję, która w drodze konkursu przyjmie wnioski i udzieli dotacji - wyjaśnia wiceprezydent Jastrzębia Krzysztof Baradziej. - Biorąc pod uwagę całą procedurę, pieniądze te mogą trafić na konto klubu za mniej więcej dwa miesiące. Prezes GKS-u ma tego świadomość - dodaje Baradziej.
Dla znajdującego się w fatalnej sytuacji finansowej drugoligowego klubu kwota 350 tys. zł dotacji jest bezcenna. Tyle tylko, że GKS-owi pieniądze potrzebne są od zaraz. Klub musi się wywiązać z warunkującego licencję planu naprawczego, czyli zacząć spłacać długi.
Przypomnijmy, że GKS uprawnił do gry w II lidze tylko 17 zawodników. - Na więcej nie było nas stać. Dzięki dodatkowym środkom finansowym moglibyśmy zgłosić jeszcze Tomasza Świerzyńskiego oraz Artura Miłego. Realne stałoby się również wypożyczenie z Ruchu Chorzów Michała Haftkowskiego oraz Jovana Ninkovicia. Ruch jest skłonny się dogadać, bo lepiej, żeby ci dwaj zawodnicy grali u nas niż w Młodej Ekstraklasie - mówi kierownik drużyny Jan Śleziak.
Dodajmy, że we wtorek klub odwołał się do Piłkarskiego Trybunału Arbitrażowego od nałożonej przez Wydział Dyscypliny PZPN-u kary za burdy na stadionie podczas czerwcowego meczu z Katowicami. Obejmowała ona trzy mecze bez udziału publiczności oraz grzywnę w wysokości 5 tys. zł. - PZPN pozbawił nas prawa do obrony. Decyzja została podjęta wyłącznie na podstawie protokołu sporządzonego przez delegata. Złożenie odwołania skutkuje zawieszeniem kary do czasu rozpatrzenia naszego pisma - mówi Śleziak.
Wit - Pią Sie 14, 2009 2:12 pm
Dariusz Kołodziej gotowy na Pogoń
Marcin Fejkiel, Piotr Płatek 2009-08-13, ostatnia aktualizacja 2009-08-13 18:18:48.0
- Mogę powiedzieć, że wróciłem do domu! - cieszy się Dariusz Kołodziej, który rozwiązał kontrakt z Górnikiem Zabrze i po roku znów znalazł się w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Pomocnik ma wystąpić w składzie górali w sobotnim meczu w Szczecinie.
Podbeskidzie słabo weszło w nowy sezon. Dwa remisy z niżej notowanymi rywalami nie są wynikami na miarę oczekiwań. Dobra wiadomość jest jednak taka, że do drużyny powrócił jej były lider Dariusz Kołodziej, który rozwiązał umowę z Górnikiem Zabrze. - Liczę, że wystąpię przeciwko Pogoni, chociaż nie jestem jeszcze w optymalnej formie. Borykałem się z kontuzją ścięgna rzepki w kolanie - wyjaśnia Kołodziej. Klubowi działacze zapewniają, że przynajmniej od strony formalnej nie powinno być przeszkód, by zawodnik zagrał z Pogonią.
Według Kołodzieja rywale są w zasięgu górali. - Zdajemy sobie sprawę, że u siebie będą niesieni dopingiem wielotysięcznej publiczności, ale mamy na tyle doświadczonych piłkarzy, że spokojnie sobie z tym poradzimy i wywieziemy ze Szczecina trzy punkty - zapowiada słynący z atomowego uderzenia pomocnik.
Firma Powermed International, która wyłożyła pieniądze na zakup Kołodzieja, jest ostatnio w medialnej ofensywie. W zeszłym roku była sponsorem wyborów Miss Polski, w styczniu za 57 tys. zł wylicytowała Złotą Kartę na aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niedawno właściciele mającego siedzibę w Bielsku-Białej Powermedu zaprosili na prywatny koncert zespół Feel, a w lipcu firma została sponsorem piłkarzy Podbeskidzia.
- Promujemy naszą markę. Lubimy sport, jeden z trójki współwłaścicieli jest zagorzałym kibicem i stąd decyzja o sponsorowaniu Podbeskidzia. Liczymy, że przy naszej pomocy bielscy piłkarze wreszcie awansują do ekstraklasy - mówi Marek Kubiczek, jeden z właścicieli Powermedu.
Firma rozprowadza tzw. inteligentne urządzenia domowe, m.in. pomagające w leczeniu alergii, do hydromasażu, a także robota, który po "twoim wyjściu z domu zrobi za ciebie porządki". - To bardzo solidna firma. Dzięki Powermedowi niebawem powstanie w Dankowicach nasz ośrodek sportowy. To będzie dla klubu duże wydarzenie - chwali sponsora Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia.
Bielszczanie wyjeżdżają na mecz do Szczecina w piątek rano. Po drodze drużyna ma zaplanowany trening w Prochowicach na Dolnym Śląsku, zaś nocleg zarezerwowano w Stargardzie Szczecińskim. Z gry wyłączony jest jedynie obrońca Bartłomiej Konieczny, który złamał nos w ostatnim meczu ligowym z Sandecją.
Początek sobotniego spotkania o godz. 19.
Tequila - Nie Sie 16, 2009 12:52 pm
Do przerwy w śląskim klasyku prowadzą gospodarze z GKS Katowice 2-0 relacja live on line|:
http://www.justin.tv/zemsta2
Wit - Pon Sie 17, 2009 12:59 pm
Trzecia porażka GKS-u Jastrzębie w II lidze
Marcin Fejkiel2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:43
- Brakuje nam wszystkiego, zaczynając od wartościowych zawodników, a kończąc na pieniądzach. To musi się niekorzystnie odbijać na naszej grze - stwierdził po porażce 1:2 ze Startem Otwock pomocnik GKS-u Tomasz Copik
W Jastrzębiu spotkały się zespoły, które w czerwcu stoczyły ze sobą barażowy bój o I ligę. Wtedy górą byli jastrzębianie, którzy po golu Roberta Żbikowskiego zapewnili sobie utrzymanie na pierwszoligowym froncie. Prawdopodobieństwo tego, by w sezonie 2009/10 doszło do kolejnej konfrontacji pomiędzy obydwoma ekipami, było znikome, jednak polska piłka zdążyła już przyzwyczaić kibica do tego, że to, co bywa w niej niemożliwe, często okazuje się realne. Brak pierwszoligowej licencji dla GKS-u sprawił jednak, że zespół Jerzego Wyrobka znalazł się w miejsce Motoru Lublin w grupie wschodniej II ligi, gdzie występują też otwocczanie. W porównaniu z wyjściowym składem na mecz sprzed dwóch miesięcy w zestawieniu GKS-u pozostało ledwie trzech graczy: Witold Wawrzyczek, David Gill oraz Kamil Kostecki. Dziś o ligowe punkty w Jastrzębiu muszą starać się gracze dotąd rezerwowi oraz niedoświadczeni juniorzy. Zespół Dariusza Dźwigały zmienił się od ostatniej wizyty w Jastrzębiu nieznacznie pod względem personalnym i choć piłkarsko zaprezentował się zdecydowanie gorzej niż wtedy, to wywiózł ze Śląska komplet punktów. Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej połowie niedzielnego meczu. Najpierw bramkarza GKS-u Pawła Zarzyckiego pokonał Adam Warszawski, zaś zwycięstwo gościom zapewnił po pięknej zespołowej akcji Piotr Stańczuk. Honor jastrzębian uratował dwie minuty przed końcem meczu Artur Łaciok. - Gramy, na ile możemy. Brakuje trzech, czterech rutynowanych zawodników, którzy by nas wsparli. Przed nami naprawdę masa roboty. Każdemu się wydaje, że to tylko druga liga, ale inne zespoły grają. Czy będzie lepiej? Z tym pytaniem proszę do prezesa. My dalej nie wiemy, na czym stoimy - smucił się po meczu pomocnik GKS-u Tomasz Copik. - Boję się, że jeśli nie znajdziemy środków na potwierdzenie nowych zawodników, to pękniemy - uznał trener GKS-u Jerzy Wyrobek.
GKS Jastrzębie 1 (0)
Start Otwock 2 (0)
Bramki: 0:1 Warszawski (48.), 0:2 Stańczuk (76.), 1:2 Łaciok (88.)
GKS: Zarzycki - Szwarga, Gill, Wawrzyczek Ż, Chrabąszcz Ż - Kopacz, Copik (88. Duda), Kostecki (73. Łaciok), Hajczuk Ż (67. Jadach) - Kukulski, Janecek.
Start: Bułka - Bobrowski, Warszawski, Szwed, Nowotka - Kęska Ż, Mazurkiewicz, Stańczuk (90. Karaś), Sobótka, Uzoma Luke (89. Wysocki) - Okafor-Agu (61. Wocial).
Sędziował: Michał Woś (Zamość).
Widzów: 1000.
GKS Jastrzębie nie upadnie dzięki zapomodze od miasta
wczoraj
Miasto poratuje borykający się z dużymi problemami finansowymi klub piłkarski GKS Jastrzębie. Taką decyzję podjęli radni kilka dni temu na specjalnie zwołanej nadzwyczajnej sesji rady miasta. - Jednogłośnie została podjęta uchwała o zasadach przyznawania dotacji klubom piłkarskim. Na jej podstawie przekażemy GKS-owi 350 tysięcy złotych - mówi Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka jastrzębskiego Urzędu Miasta.
Zastrzyk finansowy z miasta to manna z nieba dla klubu, który bez tych pieniędzy nie mógłby przystąpić do tegorocznych rozgrywek piłkarskich. - Gdyby nie miasto, prezydenci i radni, to w Jastrzębiu Zdroju nie byłoby już piłki nożnej - twierdzi Joachim Langer, prezes GKS Jastrzębie.
Czy 350 tysięcy złotych wystarczy, by klub mógł normalnie funkcjonować w najbliższym czasie?
- Te pieniądze pozwolą nam dograć rundę jesienną do końca. Umożliwią też w spokoju przygotowanie się do rundy wiosennej rozgrywek - mówi Langer. - Niemniej będę jeszcze rozmawiał z prezydentem Janeckim o tym, by dotacja z miasta była większa niż te trzysta pięćdziesiąt tysięcy - dodaje.
Rozmowy na linii: władze klubu - urzędnicy trwały ponad miesiąc. - Kiedy klub starał się w Polskim Związku Piłki Nożnej o licencję na występy na boiskach drugiej ligi, musiał mieć zapewnienia z urzędu miasta, że pomożemy mu finansowo. Ta uchwała jest potwierdzeniem wcześniejszych ustaleń - tłumaczy rzeczniczka.
Podczas sierpniowej nadzwyczajnej sesji radni zastanawiali się, czy uchwała, o której mowa, powinna dotyczyć tylko klubów piłkarskich, czy też wszystkich, które działają w mieście. Tym bardziej że do walki o pieniądze z miejskiej kasy stanęli również hokeiści.
- Radni nie mieli łatwego zadania. Ostatecznie zdecydowali że dadzą pieniądze GKS-owi, bo to klub najbardziej zasłużony dla miasta. Inni muszą poczekać - mówi Katarzyna Wołczańska.
Mieszkańcy miasta popierają decyzję radnych. - Wszyscy wiemy nie od dziś, że nasz klub przeżywa trudności finansowe. Uważam więc, że warto mu pomagać, dopóki nie wyjdzie z kłopotów - mówi Tadeusz Nowakowski, fan piłki nożnej z Jastrzębia.
Barbara Kubica - POLSKA Dziennik Zachodni
http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/w ... 36897.html
Wit - Pon Sie 17, 2009 1:01 pm
Pogoń Szczecin - Podbeskidzie 2:2
Leszek Jaźwiecki
2009-08-17 10:17:00, Aktualizacja 2009-08-17 10:19:10
Dwukrotnie piłkarze Pogoni obejmowali prowadzenie w tym meczu i za każdym razem tracili wyrównującą bramkę w doliczonym czasie. Najpierw pod koniec pierwszej połowy do bramki szczecinian trafił Sławomir Cienciała, a ...
Dwukrotnie piłkarze Pogoni obejmowali prowadzenie w tym meczu i za każdym razem tracili wyrównującą bramkę w doliczonym czasie. Najpierw pod koniec pierwszej połowy do bramki szczecinian trafił Sławomir Cienciała, a potem już po upływie 90 minut Juraj Danczik.
W drużynie Podbeskidzia w drugiej połowie wystąpił pozyskany z Górnika Zabrze Dariusz Kołodziej. Nie on jednak był bohaterem swojego zespołu. Na to miano zasłużył bramkarz Łukasz Merda, który wybronił wiele strzałów piłkarzy Pogoni i nie ponosi winy za stracone gole.
- Spotkały się dwie dobre drużyny, które stworzyły ciekawe widowisko - przyznał po meczu trener Marcin Brosz. - Graliśmy do końca, dlatego udało nam się wywalczyć na tym trudnym terenie jeden punkt.
Słabo spisała się w Szczecinie bielska defensywa, która popełniała błędy. Na szczęście obrońcy Podbeskidzia zrehabilitowali się pod bramkę Pogoni, strzelając dwa gole. Podbes-kidzie nie wygrało jeszcze meczu w tym sezonie. Ma na koncie trzy remis, jednak wynik uzyskany w Szczecinie nie przynosi im wstydu.
Bramki 1:0 Olgierd Moskalewicz (15), 1:1 Sławomir Cienciała (45), 2:1 Piotr Prędota (82), 2:2 Juraj Danczik (90)
Widzów: 10.000
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
Pogoń: Pyskaty - Nowak, Mysiak, Dymek, Woźniak - Rogalski (68. Pietruszka), Koman, Parzy (66. Przytuła), Petasz - Dziuba (58. Prędota), Moskalewicz
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, DanczikI, Osiński - Malinowski, Matusiak, Jarosz (46. Kołodziej), Matawu, Rocki (73. Świerblewski) - Matusz (65. Bagnicki)
Piłkarskie Mikołajki w Szczecinie
Jakub Lisowski, Szczecin2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:46
Pogoń korzystała z prezentów Podbeskidzia, ale tym samym się rewanżowała
Pogoń rozpoczęła z animuszem, przeważała, chwilę po pierwszym golu Piotr Petasz mógł podwyższyć (świetna obrona Merdy), ale po 25 minucie oddała inicjatywę. Goście się przebudzili, w 32. minucie Piotr Rocki zmarnował setkę, ale w doliczonym czasie gry - po rogu - wyrównali. Po zmianie stron - więcej walki, mniej sytuacji bramkowych. Pachniało remisem, gdy kolejny fatalny błąd defensywy gości (chwilę wcześniej zmarnowana ich kontra 2 na 1) wykorzystał Piotr Prędota. Fani gospodarzy cieszyli się z trzech ważnych punktów, goście wyglądali na przybitych, ale portowcy znów zaspali. I znów po rogu. W ostatniej minucie wrzutka na 5 m, zamieszanie i piłka wturlała się do siatki.
- Mamy 3 punkty, nie przegraliśmy, a forma rośnie - stwierdził trener Marcin Brosz
Pogoń Szczecin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (1:1)
Bramki. 1:0 Moskalewicz (16.), 1:1 Cienciała (45.), 2:1 Prędota (82.), 2:2 Dancik (90.).
Pogoń: Pyskaty - Nowak, Mysiak, Dymek, Woźniak, Rogalski (68. Pietruszka), Koman Ż, Parzy (65. Przytuła), Petasz, Moskalewicz, Dziuba (57. Prędota).
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, Dancik Ż, Osiński, Matawu Ż, Matusiak, Jarosz (46. Kołodziej), Malinowski, Rocki (74. Świerblewski), Maus (65. Bagnicki).
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... cinie.html
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/spor ... ,id,t.html
Wit - Pon Sie 17, 2009 1:05 pm
Kompała do Gierczaka i wszystko jasne
Wojciech Todur2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 23:46
Doświadczeni piłkarze pchają Ruch Radzionków do kolejnych zwycięstw w drugiej lidze
- Przed nami jeszcze wiele spotkań i pewnie tak różowo do końca nie będzie. Cieszmy się jednak, bo na razie jesteśmy naprawdę skuteczni - mówił po czwartej wygranej z rzędu Kompała, który przy dwóch bramkach asystował, a jednego gola zdobył sam.
Gdy w 2000 roku Kompała - w barwach Górnika Zabrze - wywalczył tytuł króla strzelców ekstraklasy, na jego bramki pracował też Gierczak. Lata mijają, a ten duet nadal świetnie współpracuje. - Piłka to jest prosta gra. Nie ma co kombinować. Jedno, dwa podania i już jesteśmy pod bramką - wyłuszczył filozofię gry Ruchu Gierczak.
Piłkarze z Polkowic mogą cieszyć się tylko z faktu, że są pierwszym zespołem w tym sezonie, który rozmontował defensywę "Cidrów" i strzelił drużynie z Radzionkowa gola. - No trochę szkoda, bo taka seria bez straconej bramki to dla obrońcy sama przyjemność. Chwilę wcześniej lekarz opatrywał mi rękę, ale to nie miało znaczenia. To była dobrze dograna piłka. Wpadła w tak zwane martwe pole czyli między dwóch stoperów - wyjaśnił Jacek Wiśniewski. W "martwe pole" wbiegł Paweł Żmudziński i mocnym strzałem głową zmniejszył rozmiary prowadzenia Ruchu. - Myślałem, że po tej bramce wrócimy do gry. Tymczasem oni dalej z nami "jechali". Zlali nas strasznie... - martwił się były piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Gol Żmudzińskiego był ładny, ale trafienia gospodarzy równie efektowne. Pierwsze - po sprytnie rozegranym rzucie wolnym Kompały z Gierczakiem czy trzecie, gdy Kompała dopieścił piłkę i delikatnie przerzucił ją nad bramkarzem. - Powtarzam swoim piłkarzom, że każdy z nich - niezależnie od ligi, w której gra - musi mieć w sobie coś z artysty. Cieszę się, że mam takich graczy - uśmiechał się zadowolony trener Rafał Górak.
Ruch Radzionków 4 (3)
Górnik Polkowice 1 (1)
Bramki: 1:0 Gierczak (2.), 2:0 Gielza (17.), 2:1 Żmudziński (27.), 3:1 Kompała (45.), 4:1 Suker (90.)
Ruch: Kiełpin - Trzcionka (65. Domański), Wiśniewski, Zioło, Mazur - Piotr Giel (90. Kaciczak), Dziewulski (65. Stranc), Kompała Ż, Mielec - Gielza (77. Suker), Gierczak
Sędziował: Paweł Szlufarski (Opole). Widzów: 1 500
Ruch Radzionków - Górnik Polkowice 4:1
Leszek Jaźwiecki
2009-08-17 10:20:00, Aktualizacja 2009-08-17 10:22:57
Mecz prowadzących w tabeli zespołów nie zawiódł. Spotkanie było ciekawe, prowadzone w szybkim tempie, a kibice zobaczyli pięć bramek. Gospodarze potrzebowali zaledwie 120 sekund by objąć prowadzenie w tym spotkaniu.
Mecz prowadzących w tabeli zespołów nie zawiódł. Spotkanie było ciekawe, prowadzone w szybkim tempie, a kibice zobaczyli pięć bramek.
Gospodarze potrzebowali zaledwie 120 sekund by objąć prowadzenie w tym spotkaniu. Po faulu rzut wolny z lewej strony wykonywał Adam Kompała. Wszyscy spodziewali się dośrodkowania, a tymczasem kapitan "Cidrów" posłał piłkę po murawie wprost do nadbiegającego Piotra Gierczaka. Precyzyjny strzał zaskoczył nie tylko obrońców, ale także bramkarza Górnika.
- Mamy kilka takich zagrań, nie będę jednak mówił o szczegółach, bo nie chcę ułatwiać zadania naszym rywalom - przyznał po meczu Kompała.
- Piłkarz pownien być czasami jak artysta i od czasu do czasu zagrać inaczej niż to jest robione na treningu - dodał trener Ruchu Rafał Górak.
Goście odpowiedzieli groźnym strzałem Zbigniewa Grzybowskiego, po którym Seweryn Kiełpin z największym trudem wybił piłkę na róg. Gra była wyrównana i kiedy wydawało się, że goście mogą doprowadzić do remisu, padła druga bramka dla "Cidrów". Jej strzelcem był Sebastian Gielza, dla którego było to drugie trafienie w tym sezonie.
- Nie ważne kto strzela bramki, najważniejsze abyśmy wygrywali - stwierdził po meczu 29-letni napastnik.
Górnik zdobył kontaktową bramkę trochę dzięki ... Jackowi Wiśniewskiemu. Obrańca Ruchu po udanej interwencji doznał urazu ręki i musiał na chwilę opuścić boisko. Po powrocie w szykach obronnych gospodarzy doszło do "przegrupowania" co wykorzystał Paweł Żmudziński i nie pilnowany pokonał bramkarza Ruch.- Jacek nie był chyba jeszcze w swoim rytmie - tłumaczył swojego piłkarza trener Górak. - Popełniliśmy błąd w ustawieniu, ale na szczęście szybko udało nam się wypracować kolejną sytuację po której zdobyliśmy gola.
Tym razem na listę strzelców, wykorzystując podanie Gierczaka wpisał się Kompała.Po przerwie obie drużyny nadal prowadziły otwartą grę, ale padła tylko jedna bramka.
- To pierwsza drużyna, która nie murowała swojej bramki, tylko grała z nami otwartą piłkę - przyznał po meczu Kompała.
Trenerzy
Rafał Górak (Ruch)
Spodziewaliśmy się trudnego meczu i mimo takiego korzystnego wyniku, wcale nie było łatwo, a na końcowy sukces musieliśmy się naprawdę napracować.
Dominik Nowak (Górnik)
Przed meczem uczulałem swoich piłkarzy na stale fragmenty, które są mocną stroną Ruchu, a w ten sposób straciliśmy dwie bramki. Zabrakło w naszej grze mądrości. Nasza defensywa zagrała fatalnie.
Bramki 1:0 Piotr Gierczak (2), 2:0 Sebastian Gielza (17), 2:1 Paweł Żmudziński (28), 3:1 Adam Kompała (45), 4:1 Marek Suker (90).
Widzów 1.000
Sędziował Paweł Szlufarski (Opole)
Ruch Kiełpin - Trzcionka (65. Domański), Wiśniewski, Zioło, Mazur - Giel Piotr (15. Kaciczak), Dziewulski (65. Stranc), KompałaI, Mielec - Gierczak, Gielza (75. Suker)
Górnik Szymański - Mróz (60. Ałdaś), Opałacz (68. BurdaI), PokornyI, Smoliński - Salomoński, Olszowiak, Sierpina, Wacławczyk - Żmudziński, GrzybowskiI (60. Kojder).
http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/sp ... ,id,t.html
Wit - Śro Sie 19, 2009 11:09 am
W Jastrzębiu piłkarze sami płacą za swoją grę
feli2009-08-18, ostatnia aktualizacja 2009-08-18 17:03
To nie żart. GKS Jastrzębie ma poważne problemy finansowe. Klubu nie stać nawet na zgłoszenie zawodników chętnych do gry w II lidze. Doszło do tego, że jeden z juniorów z własnej kieszeni wpłacił wymaganą przez PZPN kwotę 1,5 tys. po to, by móc zostać pełnoprawnym ligowcem
GKS Jastrzębie na razie przegrał wszystkie trzy ligowy mecze. Wzmocnienie drużyny to konieczność, by zespół przetrwał na drugoligowym froncie. Szkoleniowiec jastrzębian Jerzy Wyrobek, dzięki kontaktom w Chorzowie, znalazł piłkarzy Ruchu chętnych do gry w Jastrzębiu. Chodzi o Michała Haftkowskiego oraz Jovana Ninkovicia. Problem w tym, że GKS-u nie stać na to, by uprawnić ich do gry. Zgłoszenie piłkarza do występów w II lidze kosztuje 3,5 tys. zł.
- Tak wysokie kwoty to lekka przesada - kręcił głową trener Wyrobek. Jak się okazuje niewiele mniej kosztuje uprawnienie do gry juniora. To koszt 1,5 tys. zł. - Doszło do tego, że za jednego z naszych zawodników, 18-letniego Kamila Dudę sumę tę zapłacił jego ojciec! - mówi Wyrobek. - To patologia i rujnowanie klubów. Opłaty są za wysokie, jak na możliwości klubów. U nas też istniało takie zagrożenie, ale na szczęście klub zgromadził środki potrzebne na ten cel - dodaje Dariusz Dźwigała, trener Startu Otwock, z którym jastrzębianie grali w niedzielnym meczu ligowym.
Przypomnijmy, że kadra GKS-u liczy obecnie 17 zawodników, wśród których większość to piłkarze bez ligowego doświadczenia. Jastrzębski klub ma do końca sierpnia czas na zamknięcie składu. - Prezes jeździ po sponsorach i robi co może, by załatwić pieniądze - przekonuje kierownik GKS-u Jan Śleziak.
W pierwszej kolejności działacze klubu chcą potwierdzić do gry Tomasza Świerzyńskiego oraz Artura Miłego.
Dodajmy, że od poniedziałku z zespołem trenuje obrońca Witold Cichy. Piłkarz występował w GKS-ie w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, gdzie był wypożyczony z Odry Wodzisław. Po powrocie do Wodzisławia nie znalazł uznania w oczach trenera Ryszarda Wieczorka i rozwiązał kontrakt z klubem. Za niego jastrzębski klub musiałby wpłacić ryczałt w wysokości 2,5 tys. zł na konto Odry, z której odszedł.
PIŁKA NOŻNA GKS nie ma pieniędzy
dziś
Mimo heroicznej walki, najpierw w barażach a potem z Komisją Licencyjną PZPN, nie udało się piłkarzom GKS Jastrzębie pozostać w I lidze.
Zanosiło się nawet, że drużyna zacznie nowy sezon w ... B klasie. Ostatecznie, dzięki wysiłkowi działaczy, a także samych piłkarzy, jastrzębski GKS trafił do grupy wschodniej drugiej ligi.
Po trzech spotkaniach podopieczni Jerzego Wyrobka mają zerowe konto punktowe, ale za %07sobą już jedną z najdalszych podróży. Jadąc na mecz do Iławy musieli pokonać prawie 1000 km. Jesienią czekają ich jeszcze wyjazdy do Suwałk (1250 km) i Elbląga (1170 km). Takie wyjazdy mocno nadwyrężą i tak świecącą pustakami klubową kasę.
- Wyjazd do Iławy kosztował nas prawie 10 tysięcy złotych - mówi dyrektor klubu Jan Śleziak. - Szkoda, że nikt nie pomyślał i nie przesunął do tej grupy na przykład Elany Toruń lub Tura Turek. Na pewno i im i nam byłoby łatwiej, bo nie musielibyśmy przejeżdżać pół Polski na mecz.
Dalekie wyjazdy to nie jedyna finansowa zmora klubu z Jastrzębia. Za grę w II lidze klub musiał zapłacić Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej 2 tys. zł., o dwieście złotych więcej za to samo musiał wpłacić do Śląskiego ZPN. Uprawnienie jednego - wolnego - zawodnika kosztuje 6 tys. zł! Połowa tej sumy wpada do kas PZPN i Śl.ZPN, a połowa to ryczałt dla ostatniego klubu w którym piłkarz grał. Uprawnienie juniora kosztuje 3,5 tys. zł. Do tego dochodzą ryczałty dla sędziów w wysokości 60 tys. zł na sezon i 5 tys. zł zaliczki na poczet żółtych kartek.
- To są ogromne sumy, z których nic nie mamy, bo PZPN nie pomaga klubom w trudnych sytuacjach - żali się dyrektor GKS Jastrzębie i dodaje, że w tej chwili klub potrzebuje aż 30 tys. zł na uprawnienie do gry pięciu nowych zawodników. - Trenują z nami Witold Cichy, Marcin Staniek, Tomasz Świerzyński, Artur Miły i Michał Haftkowski, jednak nie mamy pieniędzy na ich uprawnienie. Może uda się któregoś z nich "załatwić" na sobotni mecz ze Stalą Rzeszów.
Na tych zawodników mocno liczy także trener Wyrobek, który z konieczności musi sięgać po młodych, nieopierzonych jeszcze w ligowych bojach wychowanków MOSiR Jastrzębie.
- Muszą się jeszcze dużo uczyć, popełniają błędy, ale za kilka lat będziemy mieli z nich pociechę - uważa dyrektor Śleziak.
Wybawieniem z trudnej sytuacji jest dotacja miasta w wysokości 350 tys. zł. Taką decyzję - jednogłośnie - podjęli radni na specjalnie zwołanej nadzwyczajnej sesji rady miasta. - Szkoda, że tych pieniędzy na razie nie mamy - kończy Śleziak.
Chcą wygrać
Dzisiaj piłkarze GKS Jastrzębie rozgrają zaległe spotkanie z 2. kolejki z Kolejarzem Stróże. - Chcemy wreszcie zdobyć punkty, najlepiej trzy - zapowiadają gracze GKS.
Początek meczu o godz. 19.
Leszek Jaźwiecki - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/sport/1037771.html
...........................
Bartłomiej Socha pogrążył Jastrzębie
Marcin Fejkiel2009-08-19, ostatnia aktualizacja 2009-08-19 21:46
To właśnie po jego golu GKS przegrał czwarte spotkanie w lidze, tym razem z Kolejarzem Stróże. W trakcie meczu nerwy puściły nawet zwykle spokojnemu trenerowi Jerzemu Wyrobkowi
Kibice w Jastrzębiu mają prawo ubolewać nad tym, że zamiast oglądać uznane firmy w I lidze jak: Widzew Łódź, Górnik Zabrze, GKS Katowice czy Pogoń Szczecin, muszą śledzić zmagania piłkarzy Jerzego Wyrobka z mało atrakcyjnymi rywalami z grupy wschodniej II ligi. Co gorsza, niesmak z meczu na mecz się pogłębia, bowiem nawet ci przeciwnicy okazują się dla jastrzębian za mocni. Nie jest to wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, w jak beznadziejnej sytuacji organizacyjnej i finansowej znajduje się klub. W środę komplet punktów z Jastrzębia wywiózł Kolejarz Stróże. Drużyna Jarosława Araszkiewicza jest rewelacją rozgrywek: w czterech spotkaniach nie tylko nie straciła punktu, ale również nie dała sobie wbić żadnej bramki. Katem jastrzębskiego zespołu okazał się niechciany w Odrze Wodzisław Bartłomiej Socha, który w 19 min. meczu wykorzystał strzałem główą dokładną centrę Dawida Floriana. - Postąpiłem dobrze, że zdecydowałem się na grę w Kolejarzu. Ta druga liga nie jest wcale taka słaba i trzeba dużo zdrowia zostawiać, by strzelać gole. Stróże to dobre miejsce, by odbudować się piłkarsko po długiej kontuzji - komentował Socha, dla którego był to już trzeci gol w rozgrywkach II ligi.
Tuż przed przerwą na trubunach stadionu zrobiło się nerwowo. Powód? sędzia główny odesłał do szatni trenera GKS-u. - Zwróciłem tylko uwagę sędziemu liniowemu, że piłkarz Kolejarza po raz kolejny nieprzepisowo przytrzymywał mojego zawodnika za koszulkę. Kilka minut wcześniej słyszałem jak sędzia boczny mówił technicznemu, że za chwilę mnie wypier... do szatni. Kiedy arbiter główny kazał mi opuścić ławkę trenerską, powiedziałem mu, że pan sędzia liniowy jest dla mnie debilem - relacjonował szkoleniowiec jastrzębian.
Sytuacja ta podziałała mobilizująco na jego podopiecznych, którzy w drugiej połowie zagrali odważniej i zepchnęli rywali do defensywy. Nic jednak nie wskórali. - Wolałbym, żeby nasza gra wyglądała fatalnie, ale żebyśmy mieli trzy punkty na koncie - żałował obrońca GKS-u Witold Wawrzyczek.
Pomimo wygranej trener gości Jarosław Araszkiewicz nie szczędził krytyki swoim piłkarzom. - Był to nasz najgorszy mecz w sezonie. Niektórzy piłkarze chyba nie dojechali na mecz i dalej siedzą w autobusie - grzmiał Araszkiewicz, nie znajdując dla nich usprawiedliwienia nawet w tym, że autobus z ekipą Kolejarza z powodu korków na trasie dotarł do Jastrzębia 45 minut przed pierwszym gwizdkiem.
GKS Jastrzębie 0(0)
Kolejarz Stróże 1(1)
Bramka: 0:1 Socha (19.)
GKS: Zarzycki - Szwarga, Gill, Wawrzyczek, Chrabąszcz (80. Duda)- Kopacz, Copik, Kostecki (79. Kobyłecki), Hajczuk (70. Jadach)- Kukulski, Janecek (70. Łaciok).
Kolejarz: Grądalski - Gryźlak Ż, Szufryn Ż, Księżyc, Walęciak - Florian (63. Leśniak), Jeżewski Ż (90.+2 Tymoniuk), Lipecki, Bergier (67. Frankiewicz)- Socha, Mężyk (85.Kozub Ż)
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa). Widzów: 500.
Wit - Pon Sie 24, 2009 3:58 pm
Nie do wiary: czwarty remis Podbeskidzia
Marcin Fejkiel2009-08-23, ostatnia aktualizacja 2009-08-23 22:55
Masa doskonałych sytuacji, upragniony gol w ostatnim kwadransie, rywal kończący mecz w dziewiątkę, a na koniec złość i rozpacz po kolejnym, czwartym już remisie Podbeskidzia
Do przerwy goście tylko statystowali, bezradnie przyglądając się jak Clemence Matawu raz po raz odbiera im piłkę w środku pola i kieruje ją prostopadle, co do centymetra na buty szybkich napastników. Próba lobu Piotra Rockiego - minimalne pudło. Piękny drybling Martina Matusa w polu karnym, balans ciała na prawą nogę, strzał i...słupek. Fantastyczna bomba Łukasza Matusiaka z 25 metrów - bramkarzowi Znicza tylko świsnęło w uszach, ale piłka wylądowała za bramką.
Po przerwie znów rozpętała się strzelecka nawałnica. Piotr Malinowski trafił piłką w słupek, potem bramkarz Adrian Bieniek cudem obronił uderzenia Matawu i Rockiego. Niemoc przełamał dopiero wprowadzony w 60. min Piotr Bagnicki. Po chwili Znicz grał już z powodu kolorowych kartek w dziewiątkę.
Minutę przed końcem meczu euforia zamienia się jednak w czarną rozpacz. Bramkarz Łukasz Merda minął się z wysoką piłką, szybko dopadł jej Tomasz Feliksiak, ale równie błyskawicznie na ziemię sprowadził go Sławomir Cienciała. - Ewidentny błąd, coś źle obliczyłem. Sławek próbował ratować sytuację - bił się w pierś Merda. Rzut karny na bramkę zamienił Paweł Kaczmarek, a zespół Marcina Brosza zamiast pewnie wygrać, zremisował w lidze po raz czwarty. - Naszym obowiązkiem jest pójść w niedzielę do kościoła i dać na tacę - skwitował uszczęśliwiony szkoleniowiec Znicza Krzysztof Chrobak.
- Ten remis boli najbardziej. Zachowaliśmy się trochę jak frajerzy. Pretensje do sędziego? Do siebie powinniśmy je mieć... - mówił łpo meczu pomocnik Podbeskidzia Dariusz Kołodziej. - Jakość naszej gry jest dużo lepsza niż w zeszłym sezonie. Pomimo tego, że nie wygrywamy, nawet na sekundę nie przestajemy wątpić w awans do ekstraklasy - zapewnił zawiedziony trener Marcin Brosz.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Znicz Pruszków 1:1(0:0)
Bramki: 1:0 Bagnicki (74.), 1:1 Kaczmarek (89. karny)
Podbeskidzie: Merda - Cienciała Cz, Baranowski, Dancik Ż, Osiński - Kołodziej, Matawu Ż, Matusiak, Malinowski - Rocki Ż (82. Chmiel), Matus (60. Bagnicki)
Znicz: Bieniek - Klepczarek, Ptaszyński, Jędrzejczyk Ż Cz, Januszewski - Piesio (46. Rybaczuk), Ekwueme (67. Feliksiak), Owczarek Ż Cz, Osoliński, Kaczmarek - Chałas (90. Kasztelan).
Sędziował: Michał Mularczyk (Skierniewice). Widzów: 2500.
2 września Podbeskidzie zagra przy świetle
pap2009-08-24, ostatnia aktualizacja 2009-08-24 17:39
Zakończyły się prace przy montażu sztucznego oświetlenia na stadionie miejskim w Bielsku-Białej. Premierowe spotkanie przy sztucznym oświetleniu I-ligowe Podbeskidzie rozegra 2 września. Rywalem będzie Górnik Łęczna.
Oświetlenie ma moc 1400 luksów. Według prezydenta Bielska-Białej Jacka Krywulta inwestycja ma charakter tymczasowy. W planowanej modernizacji bielskiego stadionu miejskiego stałe oświetlenie zlokalizowane zostanie w zadaszeniu trybun. Po zakończeniu modernizacji stadionu miejskiego maszty tymczasowe zostaną zainstalowane na boisku treningowym, dawnym stadionie BBTS.
Dotychczas remont stadionu objął także wymianę płyty boiska. Nowa kosztowała prawie 3 miliony złotych i jest podgrzewana.
Wit - Wto Sie 25, 2009 10:13 am
Radzionkowskie torpedy gotowe do odpalenia
tod2009-08-24, ostatnia aktualizacja 2009-08-24 16:57
Po kilku latach przerwy do Radzionkowa znowu przyjedzie zespół z ekstraklasy. Stawką meczu z Koroną Kielce będzie awans do 1/16 finału Pucharu Polski.
Aby zagrać na tym etapie rywalizacji o PP, Ruch musiał wcześniej wyeliminować aż dziesięć drużyn, dla Korony będzie to pierwsze spotkanie w tej edycji rozgrywek.
- Na takie mecze czeka każdy. I nie ma znaczenia, czy jest to młody, niedoświadczony zawodnik, czy tak jak ja - piłkarz, który grał przez lata w ekstraklasie. Już ostatni mecz w Sosnowcu, na pełnym stadionie, pokazał, że potrafimy sobie radzić z presją. W meczu z Koroną też nikt nogi nie cofnie - zapewnia Jacek Wiśniewski, stoper Ruchu.
Trener Rafał Górak na pewno da odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. - Tylko kto u nas jest "podstawowy"? W Radzionkowie nie ma podziału na pierwszy i drugi skład. I to jest piękne! Zero zazdrości - uśmiecha się Wiśniewski. Marek Motyka, trener Korony, który słynie z kwiecistych wypowiedzi stwierdził, że jego zespół to taki "polski Real Madryt". Tomasz Baran, prezes Ruchu żartuje, że jeżeli przyjeżdża Real, to "Cidry" mogą być tego dnia śląską Barceloną.
- Nasze torpedy nie odpaliły w Sosnowcu. Wierzę, że stanie się to w meczu z Koroną. Liczę, że piłkarze podejdą do spotkania bez niepotrzebnego stresu i sprawią kolejną niespodziankę - mówi. Kielczanie traktują rywalizację z Ruchem bardzo poważnie. Zespół został na Śląsku po sobotnim spotkaniu z Polonią Bytom. Początek wtorkowego meczu o godz. 17.
O awans do kolejnej rundy powalczy też we wtorek Zagłębie (godz. 20), które zmierzy się z pierwszoligową Flotą. Zespół ze Świnoujścia to lider rozgrywek! Na wyjeździe zagra GKS Katowice, którego los skojarzył z drugoligową Polonią Słubice (godz. 17.).
Cidry poznały wartość Korony
Wojciech Todur2009-08-25, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 12:44
Koszmarny błąd obrońcy Ruchu przesądził o wyeliminowaniu drużyny z Radzionkowa z rozgrywek o Puchar Polski. - Ruch nie ma czego się wstydzić. Mocno nas postraszył - chwalił Marek Motyka, trener zespołu z Kielc.
Po ośmiu latach przerwy "Cidry" przypomniały sobie, co to znaczy mieć za rywala zespół z ekstraklasy. W 2001 roku - także w Pucharze Polski - Radzionków emocjonował się meczem z Wisłą Kraków, a na boisku w Stroszku gole strzelali tej klasy piłkarze co Tomasz Frankowski czy Maciej Żurawski. W Koronie nie ma tej klasy zawodników co przed laty w Wiśle, ale piłkarze z Radzionkowa i tak momentami czuli się bezradni.
W pierwszej połowie piłka wyprawiała w polu karnym Ruchu przedziwne harce - odbijała się od słupka, nerek obrońcy Jacka Wiśniewskiego, śmigała koło ucha bramkarza Seweryna Kiełpina - ale ku rozpaczy piłkarzy z Kielc do siatki wpaść nie chciała. - Powtarzamy sobie, że mamy grać, a nie kopać piłkę, a na boisku znowu panował chaos - martwił się Krzysztof Gajtkowski, pochodzący z Bytomia piłkarz Korony, który przed sezonem dostał propozycję podpisania kontraktu z "Cidrami".
O tym, że obie drużyny nie traktują pucharowych rozgrywek na równi z ligą świadczyły składu obu drużyn. Trener gospodarzy Rafał Górak postawił na sześciu piłkarzy, którzy rozpoczęli w podstawowym składzie ostatni mecz z Zagłębiem Sosnowiec, a Marek Motyka poszedł jeszcze dalej i posłał w bój tylko czterech graczy, którzy grali o punkty w Bytomiu. Po tamtym spotkaniu kielczanie już nie wracali do domów. Trzy noce spędzili w hotelu na Stadionie Śląskim - chodzili na zakupy do pobliskiego centrum handlowego, ćwiczyli rozegranie "szarańczy" (sposób na rzut rożny), a nawet wybrali się do kina na komedię "Kac Vegas". - Chcieliśmy się odizolować. Zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach w lidze. Ale cieszymy się, że już wracamy do swoich rodzin - dodał Gajtkowski.
"Cidry" z wielkim trudem budowały ofensywne akcje. Wystarczyło, że Adam Kompała raz wyłożył piłkę koledze - wcześniej patrzył w zupełnie innym kierunku! - by kielczanie zaczęli deptać mu piętach ograniczając swobodę do minimum. Tomasz Stranc - student filozofii i drugi ze środkowych pomocników Ruchu - skupiał się raczej na tym jak przerwać akcje rywala.
Gospodarze długo utrzymywali bezbramkowy remis, ale gdy nie atakowany Piotr Mazur stracił piłkę w polu karnym, kielczanie w końcu dopięli swego. - Nie ma co wskazywać palcem winnych. Korona pokazała nam miejsce w szeregu. To był trudny egzamin, ale więcej meczów z tak wymagającymi rywalami i Ruch też stanie się jedną z takich drużyn. Szkoda końcówki spotkania, dwóch niemal stuprocentowych okazji. Może za rok powalczymy bardziej - mówił z nadzieją Stranc.
Ruch Radzionków - Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Cichos (60.)
Ruch: Kiełpin - Domański Ż, Wiśniewski, Zioło, Pilc - Trzcionka (77. Mielec), Stranc Ż, Kompała, Kocur - Piotr Giel, Kubisz (64. Gierczak)
Korona: Małkowski - Malarczyk Ż (73. Nawotczyński), Hernani, Markiewicz, Paknys - Kiełb (65. Kal), Nowak, Wilk, Sobolewski (61. Łatka) - Gajtkowski Ż, Cichos
Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Widzów: 1400.
Wit - Śro Sie 26, 2009 1:01 pm
Nigeryjscy piłkarze pomogą GKS-owi Jastrzębie
Marcin Fejkiel2009-08-25, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 12:47
Drugoligowy GKS Jastrzębie otrzymał ofertę nie do odrzucenia. Piłkarski skaut proponuje mu dwóch piłkarzy z Nigerii. Nasz klub ma być dla Afrykanów półrocznym przystankiem na drodze do klubów skandynawskich.
W jastrzębskim klubie niecodzienną propozycję przyjęto z wielkim entuzjazmem. W drugiej lidze GKS zdobył jeden punkt w pięciu meczach. Klubowa kasa świeci pustkami, działacze z trudem znaleźli środki na zgłoszenie do gry zawodników. - Nie możemy doczekać się ich przyjazdu. Na pewno się przydadzą - uśmiecha się trener Jerzy Wyrobek, który zaczął tegoroczne rozgrywki z 17 zawodnikami. - Trudno nie skorzystać z tej oferty, skoro nic nas nie kosztują - dodaje kierownik drużyny Jan Śleziak.
To on otrzymał telefon z zaskakującą ofertą. Nigeryjczyk Nelson Uche od siedmiu lat mieszka w mazowieckim Gostyninie (ożenił się z Polką) i zajmuje się skautingiem. Dlaczego postanowił się skontaktować akurat z przedstawicielami GKS-u? - Śledzę na bieżąco wyniki drużyn drugoligowych i wyłapuję te, które są w potrzebie i nie będą później robić problemów przy sprzedaży zawodników do docelowego klubu. Moja praca polega na sprowadzaniu z Afryki zawodników, którzy po jednej rundzie sezonu w Polsce wyjeżdżają na testy do zespołów szwedzkich, norweskich oraz fińskich - wyjaśnia Uche. Sezon ligowy w krajach Europy Północnej rozpoczyna się wiosną.
Uche zaoferował naszemu klubowi dwóch młodych napastników: Daniela Odoha oraz Chukwu Nonso. - Obaj mają za sobą występy w I lidze nigeryjskiej. To profesjonaliści, którzy nie potrzebują rekomendacji. Nonso w latach 2005-2006 był reprezentantem kraju - twierdzi Uche, który ma dostarczyć certyfikaty zawodników oraz ponieść koszty związane z uprawnieniem ich do gry w II lidze oraz pobytem w Polsce.
Nigeryjczyk oczekuje w zamian jedynie skromnej pensji dla zawodników. - Nic specjalnego, tylko wynagrodzenie za pracę w klubie jak dla każdego innego gracza - wyjaśnia Uche. Informacje o kłopotach finansowych GKS-u go nie zrażają. - Moi zawodnicy przyjeżdżają tutaj głównie po to, by trenować. Ja również nie zarabiam na transferach do polskiej ligi. Dostaję swój procent dopiero wówczas, kiedy któryś z klubów skandynawskich zdecyduje się podpisać z nimi umowę - mówi Uche.
Siedem goli i blisko sensacji w Jastrzębiu
Marcin Fejkiel2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 20:22
Piłkarze Jastrzębia i Widzewa zgotowali kibicom emocjonujące widowisko w I rundzie Pucharu Polski. Padło aż siedem goli, a mogło dwa razy tyle. GKS przegrał 3:4.
Widzew przyjechał do Jastrzębia w prawie najmocniejszym składzie (zabrakło tylko Marcina Robaka oraz Dudu) i już do przerwy prowadził 4:0. Po dwa gole strzelili Litwin Darvydas Sernas i Piotr Grzelczak. Po przerwie z zespołem trenera Pawła Janasa stało się jednak coś dziwnego. Do sytuacji strzeleckich łodzianie dochodzili z równą łatwością co w pierwszej połowie, ale zamiast kończyć je w prosty sposób, stawiali na koronkowe popisy. I marnowali okazje za okazją.
Jastrzębie osłabione brakiem Kamila Kosteckiego oraz Tomasza Copika (kontuzje) ruszyło śmielej do przodu i o mało nie skończyło się to sensacją. Najpierw Witold Wawrzyczek w stylu słynnego Antonina Panenki wykorzystał rzut karny, a potem juniorzy jastrzębskiego MOSiR-u, którzy dołączyli w tym sezonie do kadry GKS-u, Kamil Jadach i Bartosz Hajczuk dwukrotnie pokonali Bartosza Fabiniaka. Na więcej ambitnie grających gospodarzy nie było już jednak stać
- Dziękujemy zespołowi Widzewa, że wpuścił nas trzy razy na swoją połowę i dał sobie strzelić trzy gole. Nasza gra wcale nie zmieniła się w porównaniu z pierwszą połową, bo nie mogła. Wiadomo, w jakim miejscu jest Widzew, a gdzie jesteśmy my. Każdy widział, że łodzianie urządzili sobie trening - mówił bramkarz GKS-u Paweł Zarzycki.
Gościom jednak chyba strach zajrzał głębiej w oczy. Bramkostrzelny Grzelczak w rozmowie z "Gazetą" był tak zestresowany emocjami, że mówiąc o rywalu dwukrotnie użył nazwy "Zagłębie". - Mogłem strzelić pięć goli, ale weszły tylko dwa - żałował Grzelczak.
- Z wielkiej porażki zrobił się przyzwoity wynik. Cieszę się, że nasza młodzież spisuje się coraz lepiej - podsumował występ GKS-u trener Jerzy Wyrobek.
GKS Jastrzębie - Widzew Łódź 3:4 (0:4)
Bramki: Wawrzyczek (52. karny), Jadach (77.), Hajczuk (89.) - Sernas (18., 24.), Grzelczak (27., 45.)
GKS: Zarzycki - Chrabąszcz, Wawrzyczek, Gill (46. Łaciok), Szwarga - Hajczuk, Kopacz, Miły, Świerzyński - Kukulski (46. Jadach), Janeczek.
Widzew: Fabiniak - Szymanek, Ukah, Bieniuk (46. Bożkow), Broź Ż - Budka, Durić, Grzeszczyk, Kuklis (25. Zwoliński), Sernas - Grzelczak.
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa).
Wit - Czw Sie 27, 2009 8:00 am
Dramatyczny mecz w Tychach. Karne dla GKS-u
Wojciech Todur2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 21:03
Michał Kojdecki tańczył na linii bramkowej jak Jerzy Dudek w pamiętnym finale Ligi Mistrzów w Stambule i zapewnił GKS-owi Tychy awans do kolejnej rundy!
- Oczywiście, że się wzorowałem na Jurku Dudku. To najlepszy sposób na rozkojarzenie rywala - uśmiechał się Kojdecki. Dwa lata temu, gdy GKS wyeliminował z pucharowych rozgrywek Odrę Wodzisław, to także Kojdecki ratował tyski zespół w rzutach karnych. - Proszę nie mówić, że jestem bohaterem. Na wygraną zapracowała cała kadra i sztab trenerski - podkreślał zawodnik, na którego koledzy wołają "Kojdo".
Gdy Brazylijczyk Wallece Benevente przestrzelił ostatniego karnego, stadion skrywał już półmrok. Łukasz Jachym, prezes GKS-u, który relacjonował decydującą rozgrywkę na żywo przez telefon, aż zawył z radości.
- Kurcze, ten zespół ma charakter! No i smykałkę do karnych. Jak chłopcy trochę sobie odetchnęli to spytałem kto jest gotowy do strzelania jedenastek. Mariusz Masternak lekko się zawahał i strzelił w słupek. 130 minut wyczerpującej, zwycięskiej walki - zaciskał pięść trener Mirosław Smyła.
Mogło obejść bez takich emocji, bo jeszcze przy prowadzeniu 1:0 Krzysztof Bizacki trafił w słupek. A potem - niemal równo z końcem dogrywki - "Bizak" pięknie główkował z kilku metrów, ale bramkarz Górnik genialnie odbił piłkę. Część kibiców psioczyła na doświadczonego zawodnika, ale Smyła wziął go w obronę. - To dla GKS-u niezwykle ważny piłkarz, nie dam go skrzywdzić. Wygramy dzięki niemu jeszcze niejeden mecz. W tej dogrywce to wyszedł w powietrze jak nastolatek - uśmiechał się.
Akcje na wagę zwycięstwa miał też pierwszoligowiec. Sam Janusz Surdykowski mógł strzelić trzy kolejne gole. - Biorę tę porażkę na siebie. Znowu zawiodła skuteczność. Tak samo jak w lidze. A karne? Doszedł stres, zmęczenie i już po nas - rozłożył ręce.
Przed meczem z Górnikiem kadra GKS powiększyła się o dwóch nowych graczy - młodych napastników Roberta Wojsyka i Damiana Sieniawskiego.
Wojsyk dostał nawet szansę gry w podstawowym składzie, ale po boisku biegał niecałe dwadzieścia minut. Piłkarz wypożyczony z Polonii Bytom dwa razy przewrócił się w polu karnym tak jakby brakowało mu sił na walkę wręcz. Po chwili jednak z grymasem bólu dokuśtykał do ławki rezerwowych i wymownie złapał się za kolano. To nie musi być koniec wzmocnień GKS-u. Trener Smyła liczył jeszcze na zakontraktowanie bramkarza. Do klubu przyjechał nawet Mateusz Struski, utalentowany zawodnik Ruchu Chorzów, ale na rozmowach się skończyło.
GKS Tychy - Górnik Łęćzna 1:1 (1:0, 1:1), karne 3:2
Bramki: 1:0 Wróbel (37.), 1:1 Surdykowski (73.)
GKS: Kojdecki - Odrobiński Ż , Kopczyk, Masternak, Zadylak - Kasprzyk, Babiarz Ż (91. Ankowski), Bizacki, Gurczyk, Wania (100. Sieniawski Ż ) - Wojsyk (21. Wróbel)
Górnik: Giertl - Tomczyk, Benevente Ż , Klajda (113. Głowacki), Bronowicki (46. Jędrzejuk Ż )- Stachyra, Bartoszewicz, Niżnik, Bazler, Kojasević (46. Wójcik) - Surdykowski
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa). Widzów: 1000.
...............................
Podsumowując I rundę PP na szczeblu centralnym, bilans naszych: 2 awans / 4 odpada
Tychy i Sosnowiec na plus, Jastrzębie i Radzionków powalczyły, GieKSa i Podbeskidzie widocznie skupiaja się na lidze
Za miesiąc wkarczają w puchar ekipy z Extraklasy + Górnik
Wit - Pon Sie 31, 2009 4:53 pm
II liga: 120 sekund słabości Radzionkowa
Wojciech Todur, gak2009-08-30, ostatnia aktualizacja 2009-08-30 23:01
Piłkarze z Radzionkowa przysnęli tylko na chwilę, ale kosztowało ich to stratę aż dwóch punktów. - Nie cieszę się z remisu. Czuję się, jakbym przegrał - machnął ręka Jacek Wiśniewski, obrońca "Cidrów".
- Nie cieszę się z remisu. Czuję się, jakbym przegrał - machnął ręka Jacek Wiśniewski, obrońca "Cidrów". - Co? Pokazaliśmy śląski charakter? A przecież z Wielkopolski jesteśmy - śmiali się za to piłkarze Nielby Wągrowiec, pierwszej drużyny w tym sezonie, która zdołała wywieźć punkty z Radzionkowa.
Tak naprawdę długo nic na to nie wskazywało. Ruch spokojnie i konsekwentnie budował swoją przewagę. Akcje lidera znowu napędzali piłkarze po trzydziestce. To aktywny i nieustępliwy Piotr Gierczak wymusił błąd stopera drużyny gości, który stracił głowę i nabił piłką napastnika z Radzionkowa, a ten po chwili wykorzystał sytuację sam nam sam z bramkarzem Nielby. Tuż przed przerwą prowadzenie podwyższył Adam Kompała, który jest dla Ruchu niczym skrzynia biegów - umiejętnie przyśpiesza lub zwalnia tempo gry.
Ten mechanizm przestał działać tylko na moment, ale piłkarzom Nielby wystarczyły dwie minuty, by szybko doprowadzić do wyrównania. - Mówiłem swoim piłkarzom: "strzelcie jednego gola, to zaraz zaczną się denerwować". My się nigdy nie załamujemy, niezależnie od tego, czy przegrywamy 0:2, czy 0:4 - cieszył się trener Krzysztof Knychała, który podkreślał, że Ruch to dla niego murowany kandydat do awansu. W ubiegłym sezonie takie pochwały non stop słyszało Zagłębie, która na koniec grało w barażach o... utrzymanie.
- Nie będziemy drugim Zagłębiem - irytował się trener Ruchu Rafał Górak. - Powtarzam, że "papierowe tygrysy" mogą być wszędzie, tylko nie w Radzionkowie - dodał.
Zawodnicy "Cidrów", schodząc do szatni, nie dowierzali, że stracili punkty, które już dopisali sobie do ligowego konta. - Jakbyśmy strzelili siedem goli, to też bym się nie zdziwił, a tu remis... Mam żal do siebie, do kolegów z obrony. Wielkie z nas chłopy, a znowu ktoś nas przeskoczył i strzelił gola głową [Rafał Leśniewski - przyp. red.]. Z czterech ostatnich bramek aż trzy straciliśmy po takich akcjach. To się nie może powtórzyć! Koniec z błędami w ustawieniu. Musimy mocniej zapieprzać na treningach - złożył samokrytykę "Wiśnia".
Ruch Radzionków - Nielba Wągrowiec 2:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Gierczak (37.), 2:0 Kompała (45.) 2:1 Sarbinowski (80.), 2:2 Leśniewski (82.)
Ruch: Kiełpin - Domański, Wiśniewski Ż , Zioło Ż , Mazur - Piotr Giel, Dziewulski (82. Mielec), Kompała, Kowalski (69. Stranc) - Gierczak, Suker (77. Kocur)
Nielba: Wosicki - Figaszewski, Halaburda, Gąsiorowski, Leśniewski - Witomski (68. Sarbinowski), Szyszka (81. Olszak), Kotarski Ż , Bartkowiak (64. Jarzembowski), Klawiński - Wrzeszcz (61.Gryszczyński).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 1500.
.................
Pozostali grali na wyjeździe i w kratkę, Przegrały Zagłębie i Jastrzębie, wygrały Tychy.
Wit - Wto Wrz 01, 2009 8:52 pm
Puchar Polski: Zagłębie zagra z Górnikiem!
tod 2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 18:40
Polski Związek Piłki Nożnej rozlosował pary 1/16 Pucharu Polski. Najciekawiej zapowiada się mecz na Stadionie Ludowym
Na tym etapie rywalizacji nasz region reprezentuje siedem drużyn. Mecze odbędą się 22 lub 23 września, a na własnych stadionach zagrają tylko drugoligowcy: GKS Tychy z Jagiellonią Białystok i Zagłębie z Górnikiem Zabrze.
- Lepszego rywala nie mogliśmy sobie wymarzyć! Dla naszych kibiców to wielkie wydarzenie. Stadion Ludowy będzie za mały, by pomieścić wszystkich chętnych, a Śląskiego na pewno nie wynajmiemy. Każdego można ograć, dlatego wierzę, że na Górniku nasza przygoda z pucharem się nie skończy - uśmiecha się Paweł Hytry, prezes Zagłębia.
W Tychach liczą, że GKS upora się z "Jagą" i tak jak dwa lata temu zagra w kolejnej rundzie z Wisłą Kraków. - Byłoby pięknie, ale na razie skupmy się na Jagiellonii. To też przecież ligowa czołówka - uspokaja Grzegorz Morkis, wiceprezes tyskiego klubu.
Trudnego, ale atrakcyjnego rywala wylosował Ruch, który zmierzy się z Widzewem. Z takiego rozwiązania najbardziej cieszą się zaprzyjaźnieni kibice z Łodzi i Chorzowa. Z drugoligowcami powalczą o awans Piast i Odra. Gliwiczanie zagrają z Polonią Słubice, wodzisławianie z Olimpią Grudziądz. Na teoretycznie najsłabszego rywala trafiła Polonia Bytom, którą los skojarzył z rezerwami Bytovii Bytów rywalizującymi na co dzień w słupskiej okręgówce.
Wit - Wto Wrz 01, 2009 9:20 pm
Podbeskidzie w szoku po odejściu bramkarza
Maciej Blaut 2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 19:25:46.0
W ostatnich godzinach okienka transferowego Łukasz Merda podpisał kontrakt z Cracovią. - Rozstałem się z klubem w miłej atmosferze - twierdzi piłkarz. - Zachowanie Merdy i Cracovii jest nie do przyjęcia - denerwuje się Władysław Szypuła, dyrektor bielskiego klubu
Merda grał w Podbeskidziu od sześciu lat. Był kapitanem walczącej o awans do ekstraklasy drużyny trenera Marcina Brosza. Niespodziewane odejście w ostatnim dniu okienka transferowego było szokiem dla bielskich działaczy, trenerów i kibiców.
- W poniedziałek rano zgłosiła się do mnie Cracovia i była bardzo konkretna. Trener Orest Lenczyk też powiedział, że mnie chce. Bardzo zależało mi na spróbowaniu sił w ekstraklasie, więc zdecydowałem się na ten transfer. Przypominam, że już pół roku temu byłem bliski odejścia do krakowskiego klubu - mówi 29-letni Merda, który w nowym klubie ma być konkurentem dla nierówno grającego Marcina Cabaja.
Podbeskidzie nie było w stanie zablokować odejścia swojego czołowego piłkarza. Merda miał bowiem w kontrakcie zapisaną sumę odstępnego, i to na niewielkim poziomie.
- Moje odejście nie ma nic wspólnego z niską pozycją Podbeskidzia w tabeli. Traktuję to po prostu jako nowe wyzwanie. Spotkałem się już z dyrektorem Szypułą, rozstaliśmy się w miłej atmosferze - przekonuje piłkarz.
W klubie mówią jednak co innego.
- Odejście Merdy to dla mnie olbrzymie zaskoczenie. Mam żal do niego i do Cracovii o sposób załatwienia tej sprawy. Kluby powinny się szanować. Straciliśmy podstawowego bramkarza, a całą sprawę można było przeprowadzić przecież 2-3 tygodnie temu, gdy trwało jeszcze okienko transferowe. Postawa Merdy to także afront wobec jego dotychczasowych kolegów z zespołu. Nie wiadomo, jak zareagują na jego odejście - irytuje się dyrektor klubu Władysław Szypuła.
Doświadczony napastnik Piotr Rocki przyznaje, że Merdę trudno będzie zastąpić.
- W Podbeskidziu praktycznie nie miał konkurentów. Może uznał, że jest już za długo w jednym klubie i musi odejść, aby się rozwijać? - zastanawia się piłkarz.
Na oficjalnej stronie internetowej klubu napisano: "Merda w meczach ze Zniczem Pruszków, Startem Otwock i Górnikiem Zabrze popełniał karygodne błędy, na które nikt nie potrafił znaleźć wytłumaczenia. Teraz wytłumaczenie znalazło się samo...". - To nie jest oficjalne stanowisko klubu - zaznacza Szypuła.
Merda nazywa jednak "bzdurami" informację o nagłym spadku jego formy. - Przyznaję, że w meczu ze Zniczem popełniłem błąd. W spotkaniu z Górnikiem Zabrze broniłem już jednak dobrze. Przy straconym golu niewiele mogłem zrobić. Górnikowi dopisało w tej sytuacji szczęście, bo Ales Besta nieczysto trafił w piłkę - mówi.
Podbeskidzie zmierzy się w środę o godz. 19.15 na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna. Mecz będzie transmitowany w TVP Sport, a swój oficjalny debiut będą miały jupitery na bielskim stadionie. Do gry w bramce gospodarzy aspirują 23-letni Paweł Linka, który był wcześniej rezerwowym w Lechu Poznań, Amice Wronki i Odrze Wodzisław, a wiosenną rundę spędził w greckim Xanthi, oraz 20-latkowie: Joachim Mikler i Paweł Góra.
- Początek rozgrywek nie jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Zapewniam jednak, że na 100 procent z tego wyjdziemy - obiecuje trener Brosz.
Strona 9 z 18 • Wyszukano 805 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18