ďťż
[Urząd Miasta - Katowice] Prezydent Uszok



Kolo Colo - Czw Wrz 25, 2008 1:17 pm
Gdzie się podział gospodarz Śląskiego Klasyka?
ksb, 2008-09-24, ostatnia aktualizacja 2008-09-25 11:06



Dlaczego na meczu GKS-u Katowice z Górnikiem Zabrze zabrakło prezydenta Katowic Piotra Uszoka?
Spotkanie Pucharu Polski między "Gieksą" i Górnikiem przyciągnęło we wtorek na trybuny stadionu przy ul. Bukowej wielu ważnych polityków z naszego regionu. Mecz obejrzeli m.in. wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk i prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik. Zabrakło natomiast gospodarza obiektu, prezydenta Katowic Piotra Uszoka.

- Prezydent bardzo chciał być na tym meczu, ale okazało się to niemożliwe. W tym czasie przebywał bowiem w Warszawie na obradach komisji wspólnej rządu i samorządu, której jest współprzewodniczącym. Prezydent był jednak reprezentowany przez swojego zastępcę Arkadiusza Godlewskiego - wyjaśnia Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu.

W trakcie Śląskiego Klasyka fani GKS-u zademonstrowali wielki transparent z napisem "Kibicom Górnika Zabrze zazdrościmy sportowej Pani Prezydent! Uszok prawie jak prezydent". - Widowisko sportowe na Bukowej było znakomite, ale oprawa kibiców dużo gorsza - uważa Bojarun.
.............................................................

Nie bajeruj Waldek, bo oprawa, jak i kibice prezentowali się bardzo dobrze! Zamiast siać ferment usiądźcie z "gospodarzem" Piotrkiem i pomyślcie co dalej, bo zaległości co niemiara, a czas ucieka!






d-8 - Czw Wrz 25, 2008 2:38 pm
Widowisko sportowe na Bukowej było znakomite, ale oprawa kibiców dużo gorsza - uważa Bojarun.



Wit - Czw Paź 23, 2008 4:47 pm


Prezydent Katowic w szpitalu
dziś
Prezydent Katowic Piotr Uszok czuje się dobrze i być może już w poniedziałek wróci do pracy. Od blisko tygodnia Uszok przebywa w szpitalu.

- Potwierdzam, że prezydent źle się poczuł w sobotę i zasłabł w domu. Trafił do szpitala, gdzie przechodzi kompleksowe badania. We wtorek go odwiedziłem. Prezydent czuje się świetnie, wygląda lepiej niż przed zdarzeniem - poinformował nas wczoraj Waldemar Bojarun, rzecznik Urzędu Miasta. - Każdy ma prawo do chwilowej niedyspozycji, zwłaszcza że prezydent od dziesięciu lat nie korzystał z opieki lekarza - dodaje Bojarun.

Plotki o rzekomo złym stanie zdrowia prezydenta zdementowali w rozmowie z nami także wiceprezydenci miasta.

- Pół godziny temu z nim rozmawiałam. Ze zdrowiem prezydenta jest wszystko w porządku. Każdy ma prawo źle się poczuć - mówi Krystyna Siejna. - Nie słyszałem o tym, żeby prezydent był chory. Rozmawialiśmy 15 minut temu - zapewnił wczoraj Józef Kocurek.

KAW - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/913282.html



bty - Czw Paź 23, 2008 9:15 pm
Prawie jak informacja o zdrowiu tow. Fidela.

10 lat nie korzystał z opieki lekarskiej!

No rzeczywiście powód do chluby.

Ale przede wszystkim dużo zdrowia życzę.




Bartek - Czw Paź 23, 2008 9:27 pm
Jak w tym wieku nie potrafi zadbać o swoje zdrowie poprzez kontrolne badania to on ma miasto rozwijać? No ja was proszę!!

Mimo wszystko szybkiego powrotu do zdrowia należy mu życzć



Wit - Nie Paź 26, 2008 11:11 am


Dziesięć lat z prezydentem Piotrem Uszokiem
Przemysław Jedlecki2008-10-26, ostatnia aktualizacja 2008-10-26 10:53

Piotr Uszok, prezydent Katowic rządzi już miastem dziesięć lat. Gospodarz Katowic nie jest idealnym prezydentem. Jego błędy widać gołym okiem. Tylko dlaczego przez tyle lat nie znalazł się nikt, kto mógłby mu odebrać władzę w mieście?

3 listopada przypada dziesiąta rocznica prezydentury Piotra Uszoka. Przez cały czas swoich rządów zbiera cięgi za to, co robi i czego nie robi. Sprawiedliwe i niezasłużone, za swoje i cudze błędy, niedotrzymane obietnice, a przede wszystkim z powodu zawiedzionych nadziei. Bo ludziom marzą się Katowice wielkie, bogate i nowoczesne.

Jeśli już z kimś w Polsce katowiczanie chcą się porównywać to tylko z Warszawą, gdy tymczasem raz po raz znacznie mniejsze miasta pokazują im miejsce w szeregu: mają lepszy pomysł na rozwój, sprawniej przyciągają gości i inwestorów, potrafią zmienić swój wizerunek. - Kto winny, że Katowicom to się nie udaje? Oczywiście Uszok - brzmi dziś zgodny chór. Ale on sam może puszczać te głosy mimo uszu: rządzi niepodzielnie.

Wystarczy być

W jednej z powieści Jerzego Kosińskiego Ross O`Grodnick - prostaczek i człowiek znikąd z dnia na dzień uwodzi amerykańskie elity. Wydaje się im inteligentny i bystry, choć przyznaje się, że nie potrafi nawet czytać. Nic nie robi, po prostu jest, a politycy prowadzą go na szczyty. Trudno oprzeć się wrażeniu, że coś podobnego przydarzyło się prezydentowi Katowic.

Władzę objął z rekomendacji AWS-u, prawicowego ugrupowania, do którego w 1998 roku należało wielu doświadczonych i cieszących się autorytetem katowickich samorządowców. Radni (bo prezydenta nie wybierano jeszcze wtedy w powszechnych wyborach) wskazali na Uszoka, który miał za sobą czteroletnią pracę w magistracie na fotelu wiceprezydenta od mało wdzięcznych spraw lokalowych i komunalnych. Wkrótce potem prawica się pokłóciła, zaś AWS w 2001 roku musiał oddać władzę nad Polską Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. Rok później działacze tej partii w Katowicach byli przekonani, że dni Uszoka są już policzone. Po raz pierwszy o wyborze decydowali, tak jak w wyborach do Sejmu, mieszkańcy. I co? Uszok wygrał już w pierwszej turze. Lewicowa "Trybuna" mu gratulowała, że na swój wynik zapracował: "Kampanię parawyborczą prowadził od kilku lat. Starannie dbał o swój medialny wizerunek i częsty kontakt z wyborcami. Sprawnie zarządzał miastem, nie był zamieszany w żadne skandale. A Andrzej Bilnik (kandydat SLD), człowiek niewątpliwie wielu zalet, był kompletnie nieznany katowiczanom."

Sam Uszok w pierwszym po wyborach wywiadzie chwalił mieszkańców za zdrowy rozsądek i zdolność oddzielenia politycznej kampanii od merytorycznej oceny. Cztery lata później historia się powtórzyła, z tym że w kampanii najostrzej atakowały go prawicowe PiS i Platforma Obywatelska, ale druga tura znów nie była w Katowicach potrzebna. Triumfujący Uszok na posadę jednego ze swoich zastępców przyjął Michała Lutego, w wyborach konkurującego z nim do fotela prezydenta z rekomendacji PiS-u. Z osób, którym w 1998 roku zawdzięczał swój pierwszy wybór, wokół Uszoka już mało kto się ostał. Teraz role się odwróciły, to on im był potrzebny. Nieprzypadkowo prezydenckie ugrupowanie ma w nazwie imię Uszoka, bo to jego ludzie znają i traktują jak markę bardziej godną zaufania od partyjnych szyldów.

Naprawdę nie dzieje się nic

Jeśli książka Kosińskiego może być parafrazą wyborczego sukcesu Uszoka, to o sposobie, w jaki udało mu się zdobytą władzę utrzymać wiele mówi refren piosenki Grzegorza Turnaua:

Zwieść Cię może ciągnący ulicami tłum

Wódka w parku wypita

Albo zachód słońca

Lecz pamiętaj naprawdę nie dzieje się nic

Rządy Uszoka od lat wyglądają tak samo: atakowany przez opozycję i zniecierpliwionych mieszkańców z powodu rozkopanego centrum, zabiedzonych kamienic, nieprzejezdnych ulic i rynku, który aż się prosi o przebudowę, stale odpowiada: "tak, oczywiście, ale najpierw weźmiemy się za coś pilniejszego". Te pilniejsze sprawy to przede wszystkim kanalizacja. Trzeba oddać mu sprawiedliwość, dopóki nie zostaną zakończone prace pod ziemią nie miałoby sensu dopieszczanie szczegółów.

Powie ktoś, że przecież wybudował Drogową Trasę Średnicową i tunel pod rondem. To największy sukces Uszoka i jak dotąd jedyny wielki projekt zrealizowany za jego czasów w mieście. Miasto z olbrzymim, miliardowym budżetem nie wybudowało opery (a na dniach doczeka się jej Kraków), teatru (zbudowały u siebie Toruń i Płock), muzeum (kłania się Łódź!), czy choćby jakiegoś budynku, o którego niezwykłej architekturze by się mówiło w całej Polsce. Nie liczę Ronda Sztuki, przezwanego przez złośliwych półdeklem. Miało być miejscem wielu imprez, a kojarzy się głównie z niedomytą szklaną elewacją kopuły. Miasto straciło całe lata angażując się wyłącznie w sprawy związane z infrastrukturą. Dopiero teraz realnych kształtów nabierają wielkie projekty, które mogą zmienić jego wizerunek: to pomysł budowy Międzynarodowego Centrum Kongresowego, czy nowej siedziby NOSPR.

Urzędnicy chwalą się jednak, że Katowice mają doskonałe drogi. Co z tego, skoro nie tylko w godzinach popołudniowego szczytu wiele ulic jest zupełnie nieprzejezdnych.

Uszok lubi się użalać, że jako prezydent musi podejmować niepopularne decyzje, które mogą nie podobać się części mieszkańców. Gdy jednak kilka lat temu dostał ogromną szansę przebudowy katowickiego dworca PKP nie skorzystał z niej. ING Real Estate, firma, która chciała się tym zająć pod warunkiem zawiązania spółki z miastem i kolejami odeszła z kwitkiem, bo Uszok na to nie przystał. Próbkę swoich możliwości ING RE pokazało w Warszawie budując Złote Tarasy.

Zamiast przecinać wstęgę na przebudowanym dworcu kolejowym Uszok był za to na otwarciu Silesia City Center, które przejęło rolę katowickiego rynku i przestrzeni publicznej miasta. Efekt to wymarłe popołudniami i wieczorami centrum Katowic. Przez ten prawdziwy rynek ludzie przemykają tylko ze względu na znajdujący się tu węzeł tramwajowy, a na pobliskim Placu Szewczyka czekają na obskurnych przystankach autobusowych. Gdy pada przed deszczem muszą się chronić pod sypiącą się estakadą.

Hasło przebudowy centrum towarzyszy Uszokowi od lat. Dopiero ostatnio można jednak mówić o pierwszych poważnych pomysłach i planach w tej sprawie. Prace przy przebudowie kanalizacji wciąż jednak trwają i trzeba trzymać kciuki, aby zakończyły się w grudniu tego roku.

Jak Nowy Jork i Giuliani

Symbolem zmian, do jakich doszło w Katowicach za rządów Uszoka może być odnowiona od frontu elewacja magistratu: to kosmetyka, która nie ma wpływu na wizerunek miasta.

Jednak prezydent nie traci dobrego samopoczucia. W wywiadzie dla Pulsu Biznesu przekonywał, że najlepszą nazwą dla przyszłej metropolii górnośląskiej byłyby "Nowe Katowice". - Lepiej szukałoby się na mapie, poza tym jest New Delhi, Nowy Jork, to jakieś wzorce - mówił. Jeśli dodamy do tego, że "Echu Miasta" zwierzył się ze swojej fascynacji Rudolfem Giulianim, byłym burmistrzem Nowego Jorku, to pora się zastanowić dlaczego Katowice Nowym Jorkiem jeszcze nie są.

Tym bardziej, że Uszok na każdym kroku utrzymuje, że miasto rozwija się wspaniale.

- Mogę powiedzieć tylko to, że w poprzednich kadencjach w 100 proc. zrealizowałem program wyborczy - powiedział niedawno portalowi mmsilesia.pl.

Jednak modernizację systemu kanalizacyjnego w centrum miasta oraz przebudowę rynku Uszok zapowiadał już sześć lat temu. Również z realizacją późniejszych obietnic miał problemy. Opóźniła się przebudowa Mariackiej, nic nie wiadomo o budowie centrów przesiadkowych. To samo dotyczy podziemnych parkingów - jedyny taki znajduje się w prywatnym wieżowcu Altus.

Część swoich sukcesów zawdzięcza temu, że Katowice jako stolica województwa przyciągają inwestorów i deweloperów.

Nie jest też tak, że Uszok nic dla miasta nie zrobił. Po latach sporów wyjaśnił sprawę własności Pałacu Młodzieży, miasto cieszy się jednym z najniższych w Polsce, zaledwie 1,9 proc. poziomem bezrobocia. Zaczynają się też wreszcie remonty miejskich kamienic i ulic (te ostatnie zbyt wolno). To Uszok wspierał plany budowy Muzeum Śląskiego, a Katowickie Towarzystwo Budownictwa Społecznego co rusz stawia nowe domy. Miasto wyremontowało zabytkowy park w Giszowcu, przy szkołach powstają nowe boiska, wspiera finansowo policję i katowickie uczelnie. Wybudowało halę sportową w Szopienicach. Pomalowana w niebiesko-żółte "miejskie" barwy przypominać ma mieszkańcom komu to blaszane cudo architektury zawdzięczają. Szkoda tylko, że przy okazji Uszok nie zatroszczył się o zabytki na terenie Huty Szopienice. Nic też jeszcze nie słyszałem o tym, co prezydent mojego miasta zamierza zrobić w związku z upadkiem tej firmy, która do tej dawała pracę mieszkańcom dzielnicy. Cisza w tej sprawie dziwi tym bardziej, że hutą długo kierował radny z ugrupowania Uszoka.

Ulotki i dodatek "Gazety"

Wadą rządów Uszoka jest też nie najlepsza promocja Katowic. Opgranicza się ona do wykorzystania znanej w całej Polsce budowli katowickiego Spodka i hasła "Miasto wielkich wydarzeń", które od jakiegoś czasu towarzyszy niemal każdej odbywającej się tu imprezie. Miasto nie potrafi ciągle jednak wykorzystać atutów swojej krótkiej, ale bogatej historii. Ileż osób wie, że stąd pochodziła np. noblistka Maria Goeppert Mayer? Nadanie niewielkiemu kawałkowi ulicy w centrum miasta jej imienia to za mało. Krytycznie trzeba też ocenić, że wiele lat trwało zanim władze Katowic zdecydowały się wreszcie uhonorować budowniczych miasta Friedricha Grundmanna i Richarda Holtze.

Miasto nie potrafi też wykorzystać sławy jaką mogą budować zabytkowe osiedla Nikiszowiec i Giszowiec, perełki na skalę światową. Kilka dni temu zajrzałem do Centrum Informacji o Mieście na katowickim rynku. Poprosiłem o informatory o Katowicach, bo spodziewam się gości. Dostałem ulotkę Muzeum Śląskiego, Muzeum Historii Katowic, trzy odbite kartki na ksero z propozycjami wycieczek po Katowicach i innych miejscach regionu (sygnowane przez Śląską Organizację Turystyczną), książeczkę pt. "Katowice. Wysoko Kultura", w której Nikiszowi i Giszowcowi poświęcono trzy zdania. Najcenniejszy dla osoby, która chce dowiedzieć się czegoś o historii miasta i jego zabytkach, budynkach i znanych mieszkańcach okazał się - wręczony mi przez pracownicę centrum - "Niezbędnik Miejski", dodatek do "Gazety Wyborczej".

Szef zrobi sam

Taki jest obraz miasta, po dziesięciu latach prezydentury Uszoka. Ale nawet jego bliscy współpracownicy, którzy widzą same jego zalety, w przypływie szczerości potrafią przyznać, że jego największą wadą jest to, że zbyt wiele decyzji podejmuje sam. - Niekiedy wydaje mi się, że 16 godzin czasu przeznaczanego na pracę to jeszcze nie dosyć. Sobót również nie mam wolnych - mówił w 2001 roku "Przeglądowi Komunalnemu".

- W urzędzie kierownik to tylko z nazwy. O wszystkim decyduje Piotr Uszok, prezydent Katowic. Od naczelnika nic nie zależy. Mimo, że jest fachowcem w swojej dziedzinie, nie ma nic do powiedzenia - mówił "Gazecie" Józef Zawadzki, jeden z członków komitetu Forum Samorządowe i Piotr Uszok.

- Podejmowanie decyzji jest sformalizowane. Są stanowiska wydziałów, innych urzędników. Decyzja zawsze należy do prezydenta. Można liczyć na jego poczucie humoru, dopóki żarty nie dotyczą jego osoby - opowiada jeden z wysokich rangą urzędników. Uszok jest szefem, który nie potrafi też pozbyć się złych pracowników. Gdy ktoś się nie sprawdza na swoim stanowisku, trafia na inne, mniej eksponowane. Jego najbardziej zaufanymi współpracownikami są od lat jego rzecznik Waldemar Bojarun, szef klubu Forum Jerzy Dolinkiewicz i wiceprezydent Krystyna Siejna.

Ten pierwszy o Uszoku mówi, że jest najlepszym prezydentem w Polsce. Dla wielu samorządowców prezydentura to często dobre pole startowe do karier w rządzie, czy w Sejmie. Uszok od polityki stroni.

Nie lubi nawet, gdy określa się go politykiem. Mawia, że nim nie jest. Tak naprawdę jest jednak wyśmienitym graczem, który potrafi sprawić, że opozycji w mieście tak praktycznie nie ma.

W listopadzie 1998 roku poparł go nawet SLD. Lider tego ugrupowania tłumaczył wtedy, że był to jedyny kandydat, do którego Sojusz nie miał zastrzeżeń. Ten przypadek wiele mówi o Uszoku. Potrafi lawirować w meandrach polityki wykorzystując swoją bezpartyjność.

To pozwala mu rozmawiać z każdym ugrupowaniem, dając partnerom poczucie uczestnictwa w rządzeniu miastem. Sznurki pociąga jednak zawsze Uszok. Cel zawsze jest ten sam: zachowanie władzy i ustalenie korzystnych dla siebie relacji z partyjnymi politykami Tak było dwa lata temu, gdy Polską jeszcze rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Mimo, że w radzie miasta PiS miało tylko pięciu radnych, a PO dziesięciu, Uszok najpierw zdecydował się na współpracę z tą pierwszą partią. Teraz gdy u władzy jest partia Donalda Tuska Uszok zdecydował się na bliższą współpracę z nią i powołał drugiego już wiceprezydenta z tego ugrupowania. Nie przeszkadzało mu nawet, że wskazana przez niego osoba nie ma większego doświadczenia w samorządzie, bo jest za to zaufanym lidera śląskiej PO. Wiceprezydent z PiS-u odwołany ze stanowiska wylądował na posadzie w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej.

W ten sposób właśnie Uszok zapewnia sobie polityczny spokój, a jednocześnie pozbywa się konkurencji. Działacze PiS-u czy PO pracują dla niego i z nim. Nawet jeśli wymyślą coś, co może odrobinę zmienić wizerunek Katowic, usprawnić prace magistratu, czy przyciągnąć inwestorów, to na końcu serii spotkań, rozmów, negocjacji i decyzji zawsze jest Uszok. Katowiccy politycy sprawiają wrażenie, że już się z tym pogodzili. Dylemat czy tupać na wszystkie decyzje prezydenta, czy też może spróbować przemycić do działań urzędu własne pomysły, kosztem ambicji politycznych, już rozstrzygnęli. Wybrali mniej lub bardziej sformalizowaną współpracę z Uszokiem. Niedawno np. okazało się, że typowany na konkurenta do rządów w mieście były wojewoda Tomasz Pietrzykowski pomaga mu szukać pomysłów na to, jak ożywić przebudowywaną ulicę Mariacką.

To wystarcza, by przekonać katowiczan, że Uszok jest dobrym prezydentem. Jeśli dodamy do tego, że gdy trzeba potrafi "godoć" i przyjść na festyn z krupniokiem, to zamiast prezydenta mamy swojego "chopa" z Kostuchny, który wybuduje chodnik, wesprze strażaków i zaprosi na dożynki.



Wit - Pon Lis 03, 2008 2:13 pm


10 lat prezydenta Katowic: mocny gracz, ale bez wizji
dziś
Dziś mija dokładnie dziesięć lat od chwili, gdy Piotr Uszok został prezydentem Katowic. Od 3 listopada 1998 roku był na stanowisko prezydenta wybierany trzykrotnie.

Jednak jego wpływ na sytuację miasta trwa nieprzerwanie od osiemnastu lat. Uszok, który 9 października skończył 53 lata, mandat radnego piastuje od 1990 roku, zaś w 1994 roku został wybrany wiceprezydentem odpowiedzialnym za infrastrukturę. Wtedy jednak w zarządzie miasta czuł się jak piąte koło u wozu.

Ówczesne władze z prezydentem Henrykiem Dziewiorem odeszły w niesławie. Uszok pozostał na placu boju jako postać najmniej kontrowersyjna, jedyny kandydat, który był w stanie skupić wokół siebie podzielonych na różne koterie samorządowców. Jak dziś wypada bilans prezydenta Uszoka? Ocena prezydenta jest uzależniona między innymi od powodzenia ustawy metropolitalnej, która rodzi się w bólach pod auspicjami rządu.

Obecnie Uszok jest przewodniczącym Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, skupiającego prezydentów miast wchodzących w skład oczekiwanej metropolii. GZM miał być dla niego odskocznią, kolejnym stopniem kariery na samorządowej drabinie. Być może początkiem marszu do Sejmu. Dziś Związek jest jednak bardziej tworem na papierze i naprawdę trudno przewidywać, czy kiedyś stanie się superurzędem dla aglomeracji. Uszok nie ma ani ambicji politycznych, ani talentów i nie powtórzy drogi prezydenta Wrocławia, Rafała Dutkiewicza, który zapowiedział nawet udział w wyborach na prezydenta RP.

Uszok nie miesza się do polityki, stosując zasadę równowagi. Kompletny brak zaplecza politycznego, start pod auspicjami Forum Samorządowego jest rękawicą rzucaną kolejnym kontrkandydatom.

W urzędzie miasta, wskutek praktycznie nie istnienia opozycji, ma sytuację komfortową. Tym jednak większa jego odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Może dlatego w tej kadencji stał się wyjątkowo ostrożny i wszelkie decyzje podejmuje po głębokim namyśle. Ta ostrożność, która stała się polityczną strategią powoduje, że przebudowa Rynku przypomina nie film akcji, ale brazylijską telenowelę. - Jak rodowity katowiczanin widzę, co prezydent zrobił, jego pracowitość, ale też widzę, ilu rzeczy nie zrobiono. Ze smutkiem obserwuję też obniżenie rangi Katowic jako stolicy województwa śląskiego. Za dużo w ostatnich latach było inżynierskiego spojrzenia, a za mało wizji - twierdzi były katowicki radny, a dziś poseł PO, Jan Rzymełka.

Zdaniem dr Bohdana Dzieciuchowicza, specjalisty od wizerunku osób publicznych, wymagania wobec lidera miasta z aspiracjami powinny być znacznie większe. - To, co było dobre dziesięć lat temu, nawet pięć, dziś jest niewystarczające - ocenia. - Katowice stoją przed potężnymi wyzwaniami. Uważam, że taki model kierowania miastem jest przeżytkiem i w następnych wyborach się nie obroni. Oczywiście pod warunkiem, że znajdzie się odpowiedni przeciwnik, a takiego na razie na horyzoncie nie widać.

- Ludzie cenią Uszoka, bo jest przewidywalny i odpowiedzialny. To twardy gracz, ale uczciwy - mówi radny Adam Warzecha z PO, która z Forum Samorządowym Piotra Uszoka tworzy koalicję. - Oczywiście nie wykluczamy wystawienia swojego kandydata, ale dziś nie jest to dobry czas, by o tym mówić. Warzecha krytykuje Uszoka za zbyt wolne tempo przemian, ale komplementuje za niskie bezrobocie i umiejętność współpracy.

Decydujący o przyszłości prezydenta Katowic okres właśnie się zaczyna. Nie jest pewne, czy wskutek ostatnich problemów zdrowotnych, zechce jeszcze podejmować wielkie wyzwania. Jeśli jednak ilość dziur i wykopków w centrum Katowic będzie proporcjonalna do nowych inwestycji , ma szansę na reelekcję, a może i fotel posła, o czym podobno myśli. Wtedy jednak musiałby się politycznie określić, co nie będzie dla niego łatwe.

Oceniamy prezydenta

PLUSY

- dbałość o rozwój dróg. Układ komunikacyjny Katowic jest jednym z najlepszych w kraju;

- budowa tras rowerowych

- nie wikłanie się w polityczne wojny, umiejętne kreowanie się na osobę całkowicie apolityczną, co podoba się wyborcom. Brak zaplecza politycznego jest jego atutem;

- dobra współpraca z urzędnikami;

- niskie bezrobocie w mieście.

MINUSY

- zaniedbanie centrum miasta na rzecz dzielnic peryferyjnych, gdzie zresztą zwykle zwycięża w wyborach;

- brak całościowej wizji rozwoju Katowic;

- powolne tempo przebudowy Rynku;

- brak parkingów;

- niejasna polityka związana z przekształceniami w służbie zdrowia;

- nadmierna ostrożność, w podejmowaniu decyzji, która stała się jednak paradoksalnie skuteczną strategią prezydenta na wieloletnie rządzenie miastem.

Agata Pustułka - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/917243.html



rasgar - Pon Lis 03, 2008 6:08 pm

budowa tras rowerowych

CO? Gdzie? Przeoczyłem jakieś? Bo jeśli chodzi o brukowanie części chodnika innym behatonem, to ja bym tego drogą rowerową nie nazwał. Jeśli komuśÂ brak wyobraźni albo po prostu przukładu to proponuję wycieczkę do Kopenhagi,Amsterdamu,Sztokholmu, lub nawet prowincjonalnego Malmo czy Nykoping...


dobra współpraca z urzędnikami

... fajnie tylko szkoda że fatalny dobór współpracowników (lub też zdecydowana niechęć do przekazania odpowiedzialności)


niskie bezrobocie w mieście

A to niby czemu jego zasługa? JakieśÂ wyjątkowe pomysły na promocję? Dalekosiężne myślenie pozwalające stworzyć doskonałe warunki pod inwestycje (e.g. biura)?



absinth - Pon Lis 03, 2008 7:36 pm
ogolnie te plusy w tym artykule wygladaja (przynajmniej niektore) jakby byly na sile napisane przez autora

co do sciezek rpwerowych... jakby to skomentowac?
moze i sa wyznaczone takie sciezki, ale jesli na ich trasie sa wysokie krawezniki to co to za sciezki rowerowe
juz pomine fakt, ze jest ich strasznie malo



Wit - Pon Lis 03, 2008 9:04 pm
rocznicowych artykułów ciąg dalszy:

Cenzurki dla Piotra Uszoka na 10. rocznicę
notował Przemysław Jedlecki2008-11-03, ostatnia aktualizacja 2008-11-03 19:55



Dziesięć lat temu Piotr Uszok został prezydentem Katowic. Rządzi miastem już trzecią kadencję. Katowiccy politycy potrafią go pochwalić, ale nie są bezkrytyczni
Serwis O centrum się opowiada, a robi się w dzielnicach

Adam Matusiewicz, szef katowickiej Platformy Obywatelskiej, wicewojewoda śląski

Można śmiało powiedzieć, że rządy Piotra Uszoka trwają od 14 lat, bo przecież w kadencji 1994-1998 był wiceprezydentem. Uszok odniósł przez ten czas spory sukces polityczny. Stworzył ugrupowanie firmowane jego nazwiskiem, gdzie jest niekwestionowanym liderem. Potrafił też dwa razy wygrać bezpośrednie wybory prezydenckie. To świadczy o jego skuteczności politycznej. Nie ulega wątpliwości, że prezydent skorzystał na decyzjach podejmowanych na szczeblu rządowym. To przede wszystkim budowa Drogowej Trasy Średnicowej. Sam Uszok również przykładał wagę do kwestii drogowych i tu trudno go krytykować. Przez to, że koncentrował się na drogach, ucierpiały inne również ważne kwestie: przebudowa centrum czy dworca PKP. To przecież rzeczy widoczne dla każdego katowiczanina. Realne zmiany w centrum Katowic Uszok chce rozpocząć dopiero za parę lat. Niestety, z tego powodu centrum miasta już dawno przeniosło się do supermarketów i to jest bardzo bolesne.

Piotr Pietrasz, lider katowickiego Prawa i Sprawiedliwości, radny

Prezydent Uszok mimo krytyki wciąż ma stabilne i silne poparcie. Potrafi wokół siebie zmobilizować zarówno wyborców PO jak i PiS. Zapewne też SLD, ale w mniejszym stopniu. Trudno powiedzieć, czy nadal będzie mu się to udawać. Prezydent zadeklarował kolejne już terminy przebudowy rynku i mam nadzieję, że uda mu się rozpocząć prace w tej kadencji. Jeżeli tak będzie, to nadal, również po następnych wyborach, będzie rządził Katowicami.

Oczywiście jest możliwa mobilizacja młodzieży, która może postawić na kogoś innego, ale nie sądzę jednak, żeby rządy Uszoka były dla nich czymś tak strasznym.

U prezydenta podoba mi się jego głęboka wiedza o mieście. Jeszcze nikt go w tej sprawie nie zagiął. Wie wszystko, co należy. Jestem radnym klubu Piotra Uszoka i nie wiem, czy mogę powiedzieć, że coś mi się nie podoba. Na pewno nie wszystko udało mu się zrobić, ale czy to zawsze musi być wina prezydenta?

Witold Naturski, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Śląsk XXI, radny sejmiku

Dziesięć lat sprawowania urzędu w dużym zamożnym mieście to szansa na zmianę prawie wszystkiego, co zmienić należy. Najbardziej w oczy rzuca się nowe rondo z przykrywającą je w połowie kopułą, tunel, a także budynek Altusa. Powstało też kilka śródmiejskich połączeń drogowych (np. Grundmanna, Damrota). Pięknieją, (choć styl ich odbudowy to sprawa dyskusyjna) uliczki na południe od przecinających miasto torów kolejowych. Ile z powyższych przykładów jest zasługą prezydenta? Bezpośrednio: kopuła i miejskie ulice. Wiadomo też, że Uszok "doglądał" budowy katowickiego odcinka DTŚ wraz z tunelem - więcej nie leżało w jego kompetencjach. Podobnie jak prowadzona obecnie przebudowa najruchliwszego w Polsce węzła Murckowska.

Niestety, przez ostatnie 10 lat wiele planów prezydenta nie zostało zrealizowanych. Z niewiadomych powodów wycofał się z pomysłu współpracy z firmą ING Real Estate, która chciała już kilka lat temu wybudować Katowicom nowy dworzec. Gdyby nie ówczesna zachowawczość Uszoka, budynek pewnie już służyłby pasażerom. Nic nie wyszło też z zapowiadanych jeszcze w latach 90. komunalnych parkingów piętrowych w centrum miasta. Rynek dalej wygląda jak przed 20 laty, a przebudowa kanalizacji pod nim opóźniła się o kilka lat. Prezydent długo nie potrafił zdyscyplinować jej wykonawców. Władze zapomniały też chyba, że od wielu lat obiecują katowiczanom nowoczesny dworzec autobusowy, z którego budową wcale nie trzeba było czekać na decyzję w sprawie stacji PKP. Czy prezydent Uszok jest więc dobrym włodarzem? Uważam, że plasuje się dokładnie w połowie stawki. Nie ściga go prokurator, a miasto nie jest zadłużone. Niestety, brak mu charyzmy i przedsiębiorczości prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, czy gospodarza Gdyni Wojciecha Szczurka. Znacznie więcej mógłby zdziałać, gdyby zmienił swój sposób zarządzania, delegując większość decyzji na niższe, kompetentne szczeble.

Marek Szczerbowski, działacz SLD, katowicki radny

Gratuluję prezydentowi dziesięciu lat na urzędzie. Jednak jako opozycyjny radny zwracam uwagę, że nie zawsze pracowitość przekłada się na efekty. Ważne inicjatywy są też podejmowane w mieście często ze sporym opóźnieniem. Mam na myśli np. modernizację Spodka, czy przejęcie przez miasto niektórych obiektów sportowych. Katowicka administracja nie jest też gotowa od obsługiwania dużych projektów inwestycyjnych, nie potrafi nimi zarządzać. U nas najpierw coś się buduje, a potem urzędnicy zastanawiają się po co. W dodatku po dziesięciu latach wymyślili, że trzeba zatrudnić firmę consultingową, która zajmie się sprawą budowy parku wodnego w mieście. Oczywiście prezydent sam też jest pracowity, ale fajnie by było, gdyby miał odwagę otoczyć się ludźmi, którzy mają większe kompetencje od niego.

Jerzy Dolinkiewicz, szef klubu radnych Forum Samorządowe i Piotr Uszok

Na pewno w mieście są pewne niedociągnięcia, ale one się zdarzają przy każdej robocie. Chodzi np. o przedłużającą się budowę kanalizacji w centrum. Za obecnej prezydentury przebudowano rondo, powstał pod nim tunel, zakończono budowę DTŚ w centrum. Dokończono też budowę przez Katowice autostrady, a teraz trwa przebudowa węzła Murckowskiego. Dobrze wyglądają też miejskie szkoły i przedszkola. Nasze dzieci uczą się i bawią w godnych warunkach. Miasto remontuje też swoje ulice, dobiega końca remont Gliwickiej. Uszok to tytan pracy, jest też uczciwy i chce wiele zrobić dla miasta. Jego zaletą jest też to, że nie jest uwikłany w gry polityczne i nie musi się pytać Warszawy, czy coś mu wolno zrobić. Za jego rządów w mieście poprawiła się również obsługa mieszkańców, trochę lepiej działa też już wydział komunikacji. Gdyby jeszcze tylko prezydent podniósł ludziom płace, to byłbym spokojny, że z urzędu nie uciekną fachowcy.
..............................


10 lat z Uszokiem
Grzegorz Żądło, 2008-11-03 18:26

Katowicami niepodzielnie rządzi już 10 lat. Przeciwnicy zarzucają mu, że boi się podejmować strategiczne decyzje, a pod jego rządami zmiany w mieście następują zbyt wolno. Zwolennicy podkreślają, że tak pracowitego i uczciwego prezydenta Katowice dawno nie miały. Piotr Uszok od dawna wzbudza skrajne opinie, ale nie przeszkadza mu to wygrywać kolejnych wyborów.

Dość przedstawiania Katowic w krzywym zwierciadle. Z takiego założenia wyszli katowiccy urzędnicy, którzy wydali właśnie miejską gazetę. Jej pierwszy numer zbiegł się w czasie z 10 rocznicą objęcia przez Piotra Uszoka funkcji prezydenta Katowic. Jego działania wywołują skrajne oceny. - Jest to prezydent niespełnionych zapowiedzi. Nie można mu odmówić prowadzenia gier politycznych, które umożliwiają mu utrzymywać się na fotelu prezydenta - mówi dr Tomasz Słupik, politolog UŚ. - Ja prezydenta Uszoka znam dziesięć lat i mogę o nim powiedzieć same dobre słowa - stwierdza Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski.

Również mieszkańcy nie są jednomyślni w ocenie prezydenta, którego dwa razy z rzędu wybrali już w pierwszej turze. - Nic dobrego bym nie powiedział. Także dziękuję. - Jest fantastycznym prezydentem, kocham go jak nikogo na świecie.

Prawdziwym uczuciem darzą prezydenta jego najbliżsi współpracownicy. - Może po 10 latach bliskiej współpracy rzeczywiście brakuje mi krytycyzmu - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach. Ae o ten bywa trudno gdy z prawdziwym zaangażoaniem kreuje się wizerunek szefa. - Uważam, że pan prezydent Uszok to najlepszy prezydent Katowic. Nie możemy sobie lepszego wymarzyć. Jego zaangażowanie, pasja rozwoju miasta jest wręcz przykładna. Można czerpać tylko wzór i tak też staram się na codzień czynić.

Jeśli to ma być wzór, to przed Katowicami chude lata - uważa publicysta Przemysław Jedlecki. - Moim podstawowym zarzutem wobec prezydenta jest to, że zmiany w mieście postępują zbyt wolno. Uszok jest zachowawczym politykiem, boi się podejmować radykalnych decyzji.

A zdaniem opozycji o wszystkim chce decydować sam: -Jeżeli to jest sterowanie ręczne, to pewne rzeczy wchodzą, pewne nie. Ja wiem, że to jest duża machina urzędnicza. Którą nie da się dobrze zarządzać bez odpowiedniego zaplecza. - Największy minus to brak odwagi w otaczaniu się większą ilością ludzi, którzy z pewnością mają większe kompetencje niż pan prezydent - tłumaczy Marek Szczerbowski, katowicki radny.

Innego zdania są zwolennicy Uszoka. - Z różnymi opcjami politycznymi pan prezydent potrafił znaleźć wspólny język. Co powodowało, mówiąc kolokwialnie, że w radzie panował spokój - odpowiada Jerzy Forajter, przewodniczący Rady Miasta Katowice.

Zdaniem krytyków, zbyt spokojnie było też w miejskich inwestycjach. Piotr Uszok od dawna chwalony jest za budowę dróg i porządkowanie gospodarki ściekowej. Z drugiej strony, mimo zapowiadanej od lat przebudowy centrum, inwestycja nadal nie ruszyła. Podobnie jak budowa aquparku czy podziemnych parkingów. Zarzuty Uszok odpiera zwykle w ten sam sposób. - Chcę wyraźnie zaznaczyć, że od czasu kiedy mam realny wpływ na losy tego miasta konkursy nie kończą się na papierze. Wszystkie przekuwam w czyn, to oczywiście wymaga czasu, wymaga determinacji, wymaga środków finansowych.

I pewnie jeszcze dziesiątek innych ważnych rzeczy. Ale jeśli z tymi wymaganiami prezydent sobie nie poradzi, to może też nie sprostać wymaganiom wyborców. A wtedy robienie dobrej miny do złej gry może nie wystarczyć.

http://www.tvs.pl/informacje/6098/



Wit - Wto Lis 04, 2008 9:55 am
O centrum się opowiada, a robi w dzielnicach
Piotr Dzik2008-11-03, ostatnia aktualizacja 2008-11-03 16:39



Sądzę, że skądinąd interesujący tekst "Dziesięć lat z Uszokiem" wymaga kilku komentarzy - pisze nasz czytelnik, Piotr Dzik.

Przede wszystkim przypisywanie p. Piotrowi Uszokowi jakichś specjalnych zasług związanych z tunelem pod rondem ma dość niewielki związek z rzeczywistością. Tunel jest częścią Drogowej Trasy Średnicowej, a jest to inwestycja prowadzona przez specjalną spółkę pod nadzorem samorządu województwa i finansowana głównie z kredytów EBOR, środków unijnych i budżetu państwa. Co więcej, DTŚ dotyczy całej konurbacji, a nie tylko miasta. Rzecz jasna w całym procesie inwestycyjnym Katowice jakąś rolę odegrały, jednak z pewnością nie była to rola zasadnicza.

Inne ważne elementy warte analizy to przyjrzenie się strukturze okręgów wyborczych w Katowicach. Okręg "Centrum" jest najmniejszy, wyłania zaledwie 5 radnych i p. Piotr Uszok dokładnie o tym wie. Wybory samorządowe w Katowicach wygrywa się w dzielnicach, a nie w centrum, a to, jak sądzę, wiele tłumaczy. Warto przy tym pamiętać, że dla mieszkańców wsi, kolonii i przysiółków, zwanych dla niepoznaki dzielnicami, "Katowice = Centrum". Oni mieszkają w Piotrowicach, Ochojcu, Kostuchnie, a nie w Katowicach. Polityka miejska wobec tego może być podsumowana tak: robić w dzielnicach, opowiadać o centrum. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to wystarczy wskazać na największy projekt inwestycyjny Katowic zgłoszony do Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (POIiŚ), pozycja 38 w liście projektów indykatywnych - miasto dalej inwestuje głównie w kanalizację.

Inną zupełnie sprawą są opowieści o centrum. Kończona obecnie przebudowa ulicy Mariackiej, zresztą dość dysfunkcjonalna - już widać, że elegancki granit jest zanieczyszczony olejem samochodowym - tak musi być, bo do ulicy, dla celów zaopatrzenia, nie wykonano dojazdów od tyłu, jest tak naprawdę pierwszą, poza zwężeniami i likwidacją miejsc parkingowych, inwestycją w centrum. Przy okazji sugeruję także przyjrzenie się budynkom przy ulicy Mariackiej 2/4. Na parterze oddział banku i jakiś biznes. Od pierwszego piętra w górę - od kilku lat pusto. To mają być powierzchnie biurowe, ale jaka firma wprowadzi się w miejsce, do którego nie mogą dojechać ani pracownicy, ani klienci?

Natomiast imponująca jest lista projektów, konkursów i konsultacji. Parking wielopoziomowy przy Młyńskiej, przebudowa placu przez katedrą, wielki konkurs na plac Rady Europy (gdzie dalej straszy ruina po Śląskim Instytucie Naukowym), przebudowa Rynku - chyba wystarczy? Zwracam Panu uwagę, że w centrum miasta stoją puste: budynek po hotelu Silesia (wraz z zarastającym zielenią placem parkingowym), budynek po restauracji U Michalika, trwała ruina między Superjednostką a budynkiem Citybanku, a we wszystkich tych sprawach miasto "bezradnie rozkłada ręce", by posłużyć się cytatem z Pana gazety.

Rzecz jasna w mieście powstają i powstawać będą nowe obiekty. Biblioteka Śląska, sala koncertowa Akademii Muzycznej, przebudowa budynku koszarowego na potrzeby ASP - to się udało zrobić. Pewnie powstanie Muzeum Śląskie czy sala NOSPR, nie wspominając inwestycji komercyjnych. W tym wszystkim jednak udział miasta jest dość nikły. Trudno jednak oczekiwać czegoś innego od urzędu, który na logo miasta wybrał Spodek. Powstaje wobec tego pytanie: czy sam Spodek będzie musiał zmienić swoje logo, oba są bardzo podobne?

Z poważaniem, Piotr Dzik



Wit - Pon Lis 17, 2008 9:33 pm
Piotr Uszok: Rynek przebuduję, pieniędzy żałować nie będę
Rozmawiał Przemysław Jedlecki2008-11-17, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 22:13



- Zdecydowałem, że na tej części miasta nie można oszczędzać. Dlatego poleciłem, by w kalkulacji kosztów uwzględnić materiały z wysokiej półki - mówi o przebudowie centrum Piotr Uszok, prezydent Katowic.

Przemysław Jedlecki: Panie prezydencie, nie jest dobrze. Tylko 49 proc. mieszkańców Katowic chce dzisiaj na Pana głosować, a podczas ostatnich wyborów dostał Pan 73 proc. głosów.

Piotr Uszok, prezydent Katowic: To przecież znacząca liczba. Jeżeli przypomnę, że w sondażu przed samymi wyborami również dawano mi 49 proc. głosów, a dostałem ich znacznie więcej, to pozwoli pan, ale nie będę tego komentował.

Wielu mieszkańców Katowic cieszy się z budowy deptaka na ul. Mariackiej, mimo że już dziś jest on brudny.

- Za to ponoszą winę kierowcy, którzy tamtędy jeżdżą. Muszę jednak przyznać, że na etapie projektowania ulicy nie zadbano o blokady wjazdu. Musiałem interweniować w tej sprawie i pojawią się one dopiero na wiosnę. Nie wykluczam też konieczności wymiany części płyt. Serce mi się kraje, ale, niestety, trzeba będzie to robić.

Pańską największą porażką jest jednak inna ważna inwestycja, czyli przebudowa kanalizacji na Warszawskiej. Tu pewnie znowu nic władze miasta nie mają sobie do zarzucenia?

- To przykra sprawa. Przypomnę, że parę lat temu, gdy odbywał się przetarg, był zastój gospodarczy. Firmy za pracę proponowały niskie ceny, a potem okazało się, że trzeba więcej płacić i za materiały, i za pracę ludzi. Wykonawca chciał od nas więcej gotówki, ale nie mogłem się na to zgodzić. Funkcjonujemy w obszarze sektora publicznego i niezależne ekspertyzy prawne wskazywały, że jedyne rozwiązanie to zerwać kontrakt i ogłosić nowy przetarg. Wiem, że to źle wygląda, i rozumiem mieszkańców, ale proszę mi wierzyć - nie było innego wyjścia.

Pytaliśmy też mieszkańców o przyszłość miasta. Najważniejsze zadanie dla prezydenta to przebudowa centrum miasta. Da Pan radę?

- Jest ściśle określona koncepcja przebudowy tej części Katowic i zapewniam, że to będzie zrobione. Kluczowy dla nas będzie obszar rondo - rynek. Przebudową ulic, chodników i torowiska tramwajowego zajmie się miasto. Jest już wybrany inżynier kontraktu dla zadań miasta, a niedługo wybierzemy projektanta. Jeżeli zaś chodzi o inwestycje prywatne, to muszę powiedzieć, że kryzys gospodarczy robi swoje. Początkowo inwestycjami w centrum było zainteresowanych około 50 firm, teraz jest ich mniej, ale to nie znaczy, że nikt nie chce budować w Katowicach.

Może Pan obiecać, że ulice i chodniki, które przebuduje miasto, nie będą wyłożone betonową kostką, która stała się niechlubnym symbolem niskiej jakości architektury?

- Zdecydowałem, że na tej części miasta nie można oszczędzać. Dlatego poleciłem, by w kalkulacji kosztów uwzględnić materiały z wysokiej półki.



MarcoPolo - Pon Lis 17, 2008 9:49 pm
Inżynier kontraktu.... to brzmi dumnie!



absinth - Pon Lis 17, 2008 10:31 pm

Może Pan obiecać, że ulice i chodniki, które przebuduje miasto, nie będą wyłożone betonową kostką, która stała się niechlubnym symbolem niskiej jakości architektury?

Piotr Uszok: Zdecydowałem, że na tej części miasta nie można oszczędzać. Dlatego poleciłem, by w kalkulacji kosztów uwzględnić materiały z wysokiej półki.


heh fajnie, ze nasze kilkuletnie drazenie w koncu skale powoli wydrazylo



nrm - Pon Lis 17, 2008 10:46 pm

- Za to ponoszą winę kierowcy, którzy tamtędy jeżdżą. Muszę jednak przyznać, że na etapie projektowania ulicy nie zadbano o blokady wjazdu. Musiałem interweniować w tej sprawie i pojawią się one dopiero na wiosnę. Nie wykluczam też konieczności wymiany części płyt. Serce mi się kraje, ale, niestety, trzeba będzie to robić.
wow. szok. straszne.



d-8 - Pon Lis 17, 2008 10:47 pm

wow. szok. straszne.

no cóż - za niedbalstwo trzeba płacić



nrm - Pon Lis 17, 2008 11:17 pm
tylko kto za to płaci? pan, pani, społeczeństwo?

jeżeli FAKTYCZNIE dojdzie do sytuacji w której wyczyszczenie tego i zabezpieczenie przed dalszym megaszybkim brudzeniem stanie się niemożliwe to przecież będzie PORAŻKA i SKANDAL roku. Kupę kasy w to włożyli a teraz chcą wymienić "część" płyt ??!? Lada dzień pierwszy śnieg, tymczasowo temat zniknie z 'wokandy' przynajmniej do marca



Prince - Wto Lis 18, 2008 5:13 am
A moim zdaniem to jest klasyczne mydlenie oczu!!!
Teraz mówi, że wymienią, ale w ciągu tygodnia przykryte to zostanie śniegiem, potem solą, będzie chlapa do kwietnia i na 5 miesięcy sprawa ucichnie.
W kwietniu zaś bedą nowe problemy i tak z brzydkimi poplamionymi kostkami granitowymi, Mariacka zostanie na dłuuuuuuuuugie lata.....

Dlatego jedyne co można robić to apelować o to na wiosne, by sprawa nie ucichła...



d-8 - Wto Lis 18, 2008 7:37 am

tylko kto za to płaci? pan, pani, społeczeństwo?

my płacimy + my chodzimy na wybory = ...

no właśnie , wynik równania zależy od nas



Wit - Wto Lis 18, 2008 7:32 pm
Prezydent Katowic chwali się inwestycjami
Anna Malinowska2008-11-18, ostatnia aktualizacja 2008-11-18 19:58



Osiedlowa uliczka, przejście pod torami kolejowymi i kilkadziesiąt nowych mieszkań - Piotr Uszok, prezydent Katowic, chwalił się we wtorek miejskimi inwestycjami. Osobiście pokazywał je dziennikarzom, żeby udowodnić, że w mieście idzie ku lepszemu. Mnie nie przekonał

Owszem, miejsca, które odwiedzaliśmy, robią dobre wrażenie, ale po Katowicach, które aspirują do rangi metropolii, spodziewać się bym chciała czegoś bardziej ambitnego. No bo, czy jest coś nadzwyczajnego w przejściu pod torami kolejowymi na Zadolu? Przyznaję, ładne, czyste, oświetlone i z podjazdem dla osób na wózkach. Prezydent opowiadał o znaczeniu tej inwestycji, tak jakby to był tunel pod rondem - poprawi bezpieczeństwo. Mieszkańcy sąsiadujących z torami bloków, żeby przejść na drugą stronę, musieli nadkładać drogi ponad kilometr, więc wybierali przejście na dziko przez tory, co narażało ich na potrącenie przez pociąg - tłumaczył. Dodał też, że dyskusje, czy w tym miejscu ma być kładka czy tunel toczyły się od siedmiu lat. - Wreszcie się udało - cieszył się Uszok, zwiedzając przejście.

Kolejnym punktem wycieczki była uliczka łącząca Francuską i Damrota za nowo powstałym sądem na osiedlu Paderewskiego. Nowy asfalt, sygnalizacja świetlna, a ja znowu nie wiem, czym tu się chwalić. A prezydent? - Pamiętajmy, że już niedługo będzie gotowy projekt na budowę nowej siedziby NOSPR-u. Pracujemy też nad układem komunikacyjnym na terenie byłej kopalni Katowice. Powstanie tam Muzeum Śląskie, obok Centrum Kongresowe, którego projekt jest już zresztą gotowy - mówi do dziennikarzy.

Potem przyszła pora na Dąbrówkę, gdzie przy ul. Techników wybudowano cztery domy dla 44 rodzin. Pomalowane w jaskrawe kolory rzucają się w oczy, ksiądz je święci, prezydent przecina wstęgę i z dumą zaprasza dziennikarzy do obejrzenia jednego z mieszkań. Duże, funkcjonalne, z panelami na podłodze, wkrótce ktoś się tu wprowadzi.

- Dziś mówimy o małych rzeczach, ale z nich też trzeba się cieszyć. To wszystko przecież dla mieszkańców. Przygotowujemy też inwestycje bardziej spektakularne. To jednak proces wymagający czasu. I na ich prezentacje przyjdzie czas - Piotr Uszok obiecał już pod koniec wycieczki.

I nas też małe rzeczy cieszą. Że wreszcie być może któryś z mieszkańców Zadola uniknie zderzenia z pociągiem, że łatwiej się będzie jeździło w okolicach Francuskiej, że w mieście buduje się domy i to niekoniecznie TBS-y. Ba, cieszyłyby też nowe kosze na śmieci i kwietniki. Nie wybrzydzamy i nie marudzimy. Z cierpliwością wciąż też czekamy. I na nowe gmachy, jak NOSPR i na przebudowę śródmieścia. Spragnieni nowości, zmian w katowickiej przestrzeni, odważnych decyzji i niesztampowych rozwiązań. Panu prezydentowi obiecujemy, że jeśli już one będą realizowane, na takie wycieczki wpraszamy się już teraz w ciemno. Będzie je też można organizować częściej, bo z radością opiszemy każdy detal i postęp. To na pewno. Na razie pora tylko przyznać: Każdy chwali się tym, co ma najlepszego.

....................


Tour de Uszok
Grzegorz Żądło, 2008-11-18 18:24

Media nie informują o wszystkim miejskich inwestycjach, a czasami robią to nieobiektywnie. Z takiego założenia wyszedł prezydent Katowic Piotr Uszok, który - w ramach prób zmiany swojego wizerunku - zorganizował dzisiaj dziennikarzom objazd po najnowszych miejskich inwestycjach. Prezydent zapewnia, że to nie odpowiedź na krytyczne publikacje o 10 latach jego rządów. Innego zdania są krytycy Uszoka.

Jak tu się nie cieszyć, kiedy można przeciąć medialną ciszę o miejskich inwestycjach. Prezydent Uszok przechodzi do ofensywy. Stąd tempo objazdu po ostatnich miejskich inwestycjach było naprawdę szybkie. Piotr Uszok dwoił się i troił. Ale jak zapewnia, wcale nie dlatego, że ostatnio nie miał zbyt dobrej prasy. - Nie, miałem to w planie, miałem to wcześniej zrobić, nawet przed dziesięcioleciem. Ale wiadomo, że niestety plany życiowe mi się trochę pozmieniały. I zatem zostało to przesunięte. Nie ma to żadnego związku - wyjaśnia Uszok, prezydent Katowic.

Tak czy inaczej podczas ekspresowego objazdu Piotr Uszok miał wiele okazji, żeby przekonać do siebie dziennikarzy.

Najpierw prezydent chwali się podziemnym przejściem pod torami kolejowymi w Zadolu. Za chwilę prezentuje drogę łączącą ulicę Francuską z Damrota. A następnie wręcza klucze do nowych mieszkań komunalnych przy ul. Techników. W każdym z tych miejsc od kamer i fleszy bynajmniej nie stroni.

W prezentację inwestycji otoczenie prezydenta włożyło wiele wysiłku, ale efekty mogą być mizerne. - Nikt nie zabrania prezydentowi chwalić się nowymi inwestycjami. Pytanie tylko czy to nie jest temat zastępczy, żeby zapomnieć o inwestycjach, których nie udało się zrealizować - zastanawia się Wioletta Niziołek, Echo Miasta Katowice.

Jak choćby ciągle zapowiadana przebudowa centrum, czy budowa podziemnych parkingów. Wioletcie Niziołek, dziennikarce Echa Miasta, taki sposób prezentacji sukcesów władz miasta kojarzy się jednoznacznie. - Dokładnie w stylu Gierka. Kiedy zapraszano dziennikarzy i prezentowano nowe inwestycje, przedsięwzięcia, przecinano wstęgi gratulowano sobie nawzajem. Uściskom i uśmiechom nie było końca - stwierdza Niziołek..

Prezydentowi uśmiech też nie schodził z twarzy. Mimo, że czasami widać było, że coś go jednak gryzie. Może więc jednak to te krytyczne artykuły? - Mamy świadomość, że publikacje wcale nie były nieprzychylne. Myślę, że były rzeczowe. Część krytyki była konstruktywna, szkoda, że nie w całości. Niemniej my bardzo bacznie przyglądamy się krytyce mediów, czerpiemy z niej wiedzę - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach.

Ale chyba nie pełnymi garściami - uważa politolog Tomasz Słupik. - Najzwyczajniej w świecie prezydent Uszok po raz kolejny próbuje ratować swój wizerunek i to jest reakcja na te w pewnym stopniu nie tyle nieprzychylne, co krytyczne i dość zasadne zastrzeżenia - uważa dr Słupik.

Tych nie brakuje. Choćby w stosunku do ulicy Mariackiej. Wielu nie podobają się fikuśne ławki. Wszyscy narzekają na brud i coraz gęściej pokrywające ją tłuste plamy. - Dołożymy wszelkich starań, żeby tą nawierzchnię odtworzyć, wyczyścić. Ale mam świadomość, że doprowadzenie jej do stanu idealnego będzie bardzo trudne - obiecuje Piotr Uszok.

Podobnie jak przekonanie dziennikarzy i mieszkańców, że prezydent naprawdę zmienia miasto. - Jeżeli nie w przyszłym, to na pewno w 2010 roku go otworzymy. W przyszłym. A może jednak poczekamy do roku wyborczego. Nie, nie czekamy - dodaje Uszok.

Pewnie, że nie. Trzeba kuć żelazo póki gorące. Zwłaszcza, że inwestycje, których start zaplanowano na rok wyborczy w kilkadziesiąt minut pokazać będzie trudno.

http://www.tvs.pl/informacje/6447/
...............
vivat



rasgar - Wto Lis 18, 2008 8:39 pm
Przygotowujemy też inwestycje bardziej spektakularne. To jednak proces wymagający czasu.



Wit - Czw Lis 20, 2008 12:33 pm
ECHO MIASTA

Propaganda sukcesu 2008.11.20

Prezydent Piotr Uszok pochwalił się zakończonymi inwestycjami. Atmosfery święta nie psuły nawet trudne pytania o to, czy tak naprawdę jest się czym chwalić

Prezydent Piotr Uszok zaprosił dziennikarzy na objazd zakończonych inwestycji w Katowicach. Skojarzenie z gospodarskimi wizytami, które upowszechniły się w dekadzie Gierka i korespondowały z popularnym wtedy hasłem "Żeby Polska żyła dostatniej i rosła w siłę", było natychmiastowe. Wtedy organizował je aparat partyjny. O ich przypomnienie poprosiliśmy dr Kazimierza Miroszewskiego, historyka z UŚ, zajmującego się m.in. tamtym okresem.

- Wizyty były robione na pokaz. Bardzo często wizytowane budynki nie musiały być oddane, ważne, żeby z zewnątrz wyglądało jak trzeba. W zakładach pracy z kolei wybierano ludzi, którzy się mieli wypowiadać. Byli poinstruowani co mają mówić, a cała wizyta była przygotowana, tak aby nie było wpadki. Jedynym celem tych wizyt była propaganda sukcesu - mówi dr Miroszewski.
Nieodłącznym elementem była też obecność mediów i dbałość o to, by nikt nie wyrwał się z niestosownym pytaniem czy mową. Dokładnie tak jak we wtorkowe przedpołudnie w Katowicach.

Nadpodaż dziennikarzy
Wtorek, godz. 10. Przed magistratem czekają już busy, które mają zabrać dziennikarzy na trasę objazdu. W programie kilka inwestycji, zakończonych przez miasto w tym roku: przejście podziemne pod torami kolejowymi na Zadolu, nowy odcinek ulicy Damrota i bloki mieszkalne przy ulicy Techników. W dwóch busach tłoczno, jest prasa, radio, dwie telewizje. Najbardziej cieszy się Waldemar Bojarun, rzecznik magistratu: - Sam wpadłem na ten pomysł - mówi z uśmiechem. - Cieszę się, że jest taka nadpodaż dziennikarzy.

Wycieczka zatrzymała się na chwilę na Zadolu - przejście podziemne za 12,5 mln złotych, gdzie widać świeżo zamalowane graffiti.
- Dbamy o to - mówi Waldemar Bojarun. Dziennikarze, fotoreporterzy i operatorzy kamer biegną w tym czasie za prezydentem: - Podziwiam kondycję - chwali prezydent.
Atmosfery święta nie psują nawet trudniejsze pytania, jak o to, czy jest się czym chwalić. - O to proszę zapytać mieszkańców - mówi prezydent. - To na razie mniejsze inwestycje, ale przed nami są te duże, jak budowa sali NOSPR-u za 165 mln złotych. Wtedy na drobiazgi może zabraknąć czasu i pieniędzy - tłumaczy prezydent.

Na Damrota bawimy tylko chwilę. Ta nowa ulica za budynkiem nowego Sądu Okręgowego ma m.in. odciążyć zakorkowaną Francuską. Po drodze na ulicę Techników mijamy ulicę Warszawską, na której od lat trwa niekończący się remont. - W tym roku chcemy zakończyć roboty budowlane, a Tramwaje Śląskie przygotowują się do wymiany torowiska i sieci trakcyjnej. Mają czas do czerwca - uspokaja prezydent.

Tu jednak bus się nie zatrzymał, kolejny przystanek to dopiero ulica Techników i bloki komunalne. Na miejscu czekają już szczęśliwi mieszkańcy, którzy odbiorą symboliczne klucze od prezydenta, a ksiądz proboszcz z Dąbrówki Małej poświęci obiekt. Prezydent mówi o budownictwie mieszkaniowym: do 2010 r. miasto chce przeznaczyć na kolejne mieszkania 75 mln złotych.

Miasto huczy z oburzenia
- Taki "road show" jest techniką wykorzystywaną w wielu różnych sytuacjach. To sprawdzony sposób, żeby dotrzeć z informacją do szerszego grona osób - mówi Rafał Czechowski, szef Imago PR.

Informację o tym, że prezydent chce się chwalić inwestycjami, niektórzy potraktowali jednak jako żart, nawet w magistracie. Michał Jędrzejek, katowicki radny (Śląsk XXI), uważa, że to jest temat zastępczy: - Warto się chwalić, ale nie wtedy, kiedy mamy tak głośne niedokończone inwestycje w mieście, jak choćby ciągnący się remont ulicy Warszawskiej. O obiecanych podziemnych parkingach przy ul. Dworcowej już nawet nie wspominam. O tym miasto huczy z oburzenia. W tej sytuacji skupianie się na sukcesach jest niefortunne - ocenia radny.
Przypomina, że podziemne parkingi to jedna z wielu konkretnych inwestycji do zrealizowania, zawarta w programie wyborczym Piotra Uszoka na lata 2006-2010.
A od nas na zakończenie tyle - dziękujemy za zaproszenie, panie prezydencie. Doceniamy zakończone inwestycje, ale pamiętamy też o tych, które wciąż czekają na realizację. I będziemy panu o nich co pewien czas przypominać...

Wioleta Niziołek



Wit - Wto Lis 25, 2008 5:20 pm


Rzecz o ambicjach
2008-11-24 23:27:04, ostatnia aktualizacja: 2008-11-24 23:47:25

W zeszłym tym tygodniu władze Katowic podsumowały inwestycje jakie miasto zrealizowało w 2008 roku. Spis tych realizacji objął: przejście pod torami na Zawodziu, przedłużenie Damrota, nowy deptak na Mariackiej i budynki mieszkalne na na Techników. Niewiele jest tego jak na duże miasto. Dziś powodem do dumy jest niskie zadłużenie miasta, do którego przyczyniło się też to, że wydatki na inwestycje w ostatnich latach były skromniejsze niż w innych dużych miastach. To postępowanie wynika z niechęci do podejmowania ryzyka, bo inwestycje to ryzykowanie. Prezydent Piotr Uszok powiększył swą popularność dzięki zapewnianiu mieszkańcom „świętego spokoju”, co oznacza także powstrzymywanie kontrowersyjnych inwestycji w pobliżu osiedli. W pewnym stopniu chroni to komfort życia mieszkańców, co jest efektem pozytywnym. Jednak są i wymierne straty dla miasta z tego powodu. Dobitnym przykładem była decyzja władz miasta z 2007 roku wstrzymująca budowę biurowca firmy Holdimex. W tym budynku miało powstać centrum inżynieryjne koncernu Siemens. Protest mieszkańców obawiających się hałasu i wzmożonego ruchu samochodów sprawił, że inwestycja nie powstanie. Podczas debaty dotyczącej tej sprawy padły znamienne słowa: „Nie mamy ambicji konkurowania z Wrocławiem i Krakowem”.

W 1855 Józef Lompa pisał tak: „W Katowicach jest węzeł, połśrodek górnośląskiego przemysłu. Miejsce to jeszcze nosi nazwę wsi, ale wchodząc wieczorem do zajezdnego Welta, albo obiadując u niego przy «table d'hote», mniema się być w największym wrocławskim hotelu, pożycie tutejsze ma barwę wielkiego miasta. Tu zgromadza się wszystko — wielu oficjantów zamieszkuje w Katowicach — a podróżujący radzi tu nocują. Wszystkie te utwory wywołał tajemny radca Grundmann.”

Brawurą musiało się wydawać porównanie tej wsi przekształcającej się w miasto z stolicą pruskiej prowincji jaka był Wrocław. Lompa szedł nawet dalej: „Tu Górny Śląsk z Anglią w współzawodnictwo wstępuje, to jest olbrzymi warsztat szyn żelaznych kolei, owych pośredników kultury, które ludzi i idee zmieszane w kościołach sześciościannych przerzucają, na żadne granice nie zważając”.

Region nasz ścigał się wówczas z największym imperium w dziejach ludzkości i najlepiej rozwiniętym krajem ówczesnego świata! A jednak nikogo to nie dziwiło. Grundmann był gospodarzem – wizjonerem, którego pomysły dla wielu, jak dla ostatniego sołtysa wsi Katowice Kazimierza Skiby, były szaleństwem. Grundmann i jemu podobni wpłynęli na kształt miasta. W latach ‘50 XIX wieku wytyczono koncepcje urbanistyczne, które nie tylko nadały rozwojowi miasta uporządkowany charakter, ale w swych założeniach objęły jego szybki awans. Te plany obejmujące małe miasteczko były rysowane dla przyszłego wielkiego ośrodka. Spodziewano się dużego cywilizacyjnego skoku. I on nastąpił. 1864 rok – Katowice stają się miastem. 1873 awansują na stolicę powiatu. 1922 zostają stolicą regionu. To wszystko w niecałe 60 lat!

Dziś nie mamy ambicji awansu miasta. Po trwającej ponad 10 lat medialnej debacie miasto rozpoczęło prace związane z przebudową śródmieścia. Na razie jednak ograniczają się one do konsultacji, mediacji, ankiet. Nadchodzący kryzys sprawi, że na dłuższy czas inwestycje prywatne będą wstrzymane. Mieszkańcy będa mieli sielski święty spokój. Tymczasem gdyby koncepcje i wizje opracowano wcześniej, gdyby miasto miało już sprecyzowane plany rozwoju, już dziś moglibyśmy się cieszyć z powstających nowych gmachów, miejsc pracy, przestrzeni publicznej. Gdyby Katowice miały plany zagospodarowania nie byłoby protestów mieszkańców Brynowa przeciw biurowcom, bo byłoby dokładnie wiadomo gdzie taki obiekt powstać może, gdzie zaś nie. Oby samorząd Katowic szybko się uporał z doprecyzowaniem koncepcji przebudowy śródmieścia i zagospodarowania dzielnic. Te prace jednak są zaledwie łataniem powstałych w przeszłości dziur i rozwiązaniem przebrzmiałych problemów.

Jest bowiem istotniejsza kwestia. Nie wiemy dziś jakie wartości mają kształtować przyszłość Katowic?! Lompa pisał o liniach kolejowych jako „pośrednikach kultury” które wożą „ludzi i idee nie zważając na granice”. To właśnie idee kształtowały miasto. Katowice w XIX wieku kwitły nie tylko dzięki kopaniu węgla i topieniu metali. Miasto było ośrodkiem myśli cywilizacyjnej, laboratorium nowej technologii, architektury, kultury. Dziś chwalimy się średnicówką i autostradą, które zbudowane zostały jako drogi przelotowe przez miasto. Niestety obecnie służą one raczej ludziom i ideom dla jak najszybszego przeskoczenia przez Katowice, a nie zatrzymania się i zakwitnięcia w nich. Wygodny tunel pod Rondem przeznaczono dla ruchu tranzytowego, przelatującego przez miasto. Jak zauważył Grzegorz Kopaczewski nie bardzo jednak wiadomo, po co się w Katowicach zatrzymywać. Kopuła na rondzie prezentuje naprawdę ciekawe wystawy i organizuje świetne imprezy. Trzeba jednak umieć się tym chwalić.

Można usłyszeć czasem opinie, że rozwój Katowic wynikał z boomu węglowego. Dziś jest słaba dynamika, gdyż przemysł ciężki jej już nie napędza. Mogę odpowiedzieć, że węgiel to nie tylko paliwo dla piecyka domowego, to także nowoczesne technologie. Trwają prace nad podziemnym gazowaniem węgla i tworzeniem w ten sposób paliw węglowodorowych. Śląsk musi stać się pionierem takich badań. Tu jest szansa dla katowickiego Głównego Instytutu Górnictwa i naszych uczelni. W Katowicach planowanie jest utworzenie laboratoriów technologii węglowych. Mamy szansę znowu być w awangardzie technicznej. Te projekty powinny być zaledwie początkiem szeregu inwestycji w badania i rozwój.

Poprzemysłowe ośrodki mogą mieć zresztą swoją druga młodość dzięki przemyślanej strategii. Saint Etienne dawniej miasto hut i kopalń stało się najważniejszym w Europie centrum designu i wzornictwa. Mamy świetną Akademię Sztuk Pięknych i też potencjał do wykorzystania. Katowice są miastem partnerskim St. Etienne mogą się uczyć na dobrych przykładach. Już teraz nasi designerzy cieszą się uznaniem w kraju i za granicą. To szansa na przyciągnięcie biznesnu.

Trzeba mieć ambicje i odwagę, myśleć w szerszych kategoriach niż tylko ład przestrzenny, czy infrastruktura chodnikowo - drogowa. Katowice muszą na nowo zdefiniować swój pomysł na miasto. Nowoczesne technologie, wzornictwo i design, czy kultura muzyczna to pewne pomysły. Miasto musi mieć na tyle silną społeczność, by takie idee rozwinąć i przekształcić w swój napęd rozwojowy.

Źródło:gkw24
Łukasz Kuś

http://www.gkw24.pl/artykul/29/rzecz-o-ambicjach



macu - Śro Sty 07, 2009 8:53 am
A teraz zabawa typu "znajdź 10 różnic". Założę się, że nie dacie rady i uznacie, że ci dwaj panowie mają identyczne podejście do swoich obowiązków jak nasz Dobry Gospodarz.

---------------------------------------

Prezydent Rzeszowa: czasem trzeba zakląć - Gazeta Wyborcza

Gdyby pan był na moim spotkaniu z urzędnikami, pomyślałby pan o mnie ''niezły z niego skurwysyn'' - mówi Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa
Zacznę od testu, który w Łodzi oblali najważniejsi urzędnicy zajmujący się komunikacją. Ile w Rzeszowie kosztuje normalny bilet na autobus?

Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa: - 2,10 zł. A pięć lat temu kosztował 2 zł. Na tym mnie pan nie zagnie. To ja teraz pana przetestuję: wie pan, jaki dokument jest najważniejszy w tym pokoju?

Nie. Może mapa Rzeszowa?

- Nie, lista inwestycji, która wisi za pana plecami. Mam na niej wypisane wszystkie budowy i stan ich realizacji. Było ich w tym roku około 280. Kiedy się kończą, wykreślamy je z listy. Gdyby pan był na moim spotkaniu z urzędnikami, pomyślałby pan o mnie "niezły z niego skurwysyn".

???

- Tak. W robocie nie mam skrupułów. Ja nie przeklnę za kółkiem, na korcie, ani w domu. Ale w pracy nie ma, że boli: czy to jest mężczyzna czy kobieta. Jak chce pracować, to musi swoje robić. Urzędnikom trzeba przypominać, że pracują dla ludzi i za pieniądze mieszkańców. I że to jest służba. Powstanie następna inwestycja - dostaniesz podwyżkę, bo miasto zarobi na podatku. I to im trzeba uświadomić. Niestety, wcześniej urzędnik widział w mieszkańcu wroga. Po co taki petent przyszedł akurat, gdy on chce się napić kawy. Ostatnio nie spotkałem się z taką sytuacją w podległych mi wydziałach.

Mimo to pracę w urzędzie straciło ledwie kilkanaście osób.

- Ja tylko ich gonię do roboty. I tyle. Nawet mi ostatnio wyliczyli, że pracę straciło 17 osób - i to głównie ci, co poszli na renty lub emerytury. Na początku kadencji moi urzędnicy pisali w internecie na mnie różne inwektywy. W godzinach pracy, na urzędowych komputerach. Ustaliłem, kto to był. Wezwałem jednego i pytam: "Dlaczego to chłopie robisz?". "A bo mi tak odbiło" - powiedział. To ja na to: "Możesz mnie nienawidzić, ale masz robić swoją robotę. I nie pisz w godzinach pracy na służbowym sprzęcie". Ten urzędnik pracuje do dziś. Co nie oznacza, że pracowników tylko ochrzaniam. Lubię też nagradzać. Dowód? Moi zastępcy zarabiają więcej ode mnie.

Uchodzi pan za pracoholika i zamordystę. Czy miastem trzeba kierować trzymając wszystkich krótko?

- Często używam brzydkich słów. I to pomaga. Nie chcę obrażać urzędników, ale pamiętam, jak pracowali na początku mojej kadencji. Gdy dostali polecenie, szukali sposobów, jak znaleźć przeszkodę. I powiedzieć, że się nie da. Dam przykład: poleciłem założyć w mieście monitoring. Przyszedł pracownik i mówi: będzie kosztować 6 mln zł. "Przyjdź za dwa dni" - usłyszał ode mnie. Przyszedł i mówi: "Można by go taniej założyć, jakby pan załatwił częstotliwość". Pojechałem do wojska i załatwiłem częstotliwość w Warszawie. I obraz przesyłany jest drogą radiową. W sumie zeszliśmy na 450 tys. zł. Z tego 200 tys. zł dało PZU. Podobne trudności były, gdy zakładaliśmy bezpłatny internet dla ludzi. Mówiłem pracownikom: podstawowa sprawa to się nie bać. Gdy zaczęliśmy go planować, naciskali na nas prywatni operatorzy, którzy tracili klientów i pieniądze. Kosztowało nas to kilka procesów w sądach, jakieś nasłane kontrole, ale dopięliśmy swego. Pierwszy etap już załatwiliśmy i bezpłatny internet w Rzeszowie działa. Żeby było śmieszniej przyjechała do nas minister Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, by dowiedzieć się, jak nam się to udało. Nie wolno się bać odpowiedzialności.

Podobno kiedyś pan widział, jak kierowca autobusu wiezie pasażerów jak ziemniaki. Dogonił go pan, zatrzymał i skrzyczał. Innym przykład: potrafi pan w nocy obudzić urzędników, by naprawili zepsutą sygnalizację...

- Tak było choćby dziś rano, gdy jechałem do urzędu. Wziąłem telefon i zadzwoniłem po ekipę, żeby naprawili światła na skrzyżowaniu. Przyznaję. Czepiam się drobnych spraw. W ostatnią sobotę wiało u nas jak diabli. Rozrzuciło śmieci po ul. Kościuszki. Kazałem ściągnąć sprzątaczy i zrobili porządek. Po pracy do domu wracam różnymi trasami. Ostatnio przed północą sprawdziłem, czy stoją baraki dla robotników, i czy inwestor wywiązuje się z umowy i zaczął budowę na czas. Ja lubię, jak mam ubłocone buty. Byłem budowlańcem, więc chętnie sam oglądam inwestycje.

Czy to prawda, że stanął pan w kolejce w wydziale komunikacji. I gdy zobaczył, jak urzędniczka obrócona tyłem je bułkę, posypały się przekleństwa.

- Tak było. Każdy sygnał, który pojawi się w mediach, jest przez nas omawiany na operatywce. Analizujemy go, jeśli jest słuszny, to podejmujemy decyzję. Nasze narady z urzędnikami są otwarte dla dziennikarzy. Konferencje rzadko robię, bo media mają do mnie dostęp przez całą dobę. Do tego gabinetu może wejść każdy. Bo to nie mój gabinet, ale mieszkańców.

I są efekty. Aż 94 proc. rzeszowian jest zadowolonych z miasta, w którym mieszka. A 84 proc. ocenia pana prezydenturę dobrze lub bardzo dobrze. W kolejnych sondażach "Gazety", czy "Newsweeka" bije pan rekordy popularności. Jak to się robi?

- To pytanie nie do mnie.

Dlaczego?

- Bo wykonuję tylko swoje obowiązki. I jeżeli są one zbieżne z oczekiwaniami rzeszowian, to tylko mogę się z tego cieszyć. Dlatego już teraz mam na koncie setki spotkań z mieszkańcami. Trzeba być blisko problemów ludzi, wtedy łatwiej je rozwiązywać. Nieraz dopiero podczas rozmów z mieszkańcami dowiaduję się, o co chodzi. Na niektóre spotkania przychodzi pięćset, na inne sto osób. Ludzie muszą wiedzieć, że w mieście jest gospodarz. Na spotkaniach nie mam skrupułów. Mówię ludziom, że czegoś nie da się zrobić. A jeśli już, to będzie kosztować tyle i tyle. Ustępują. Trzeba rozmawiać, bo to jest najważniejsze.

Mieszkańcy sami mogą zgłaszać inwestycje do budżetu miasta. I wpisuje je pan?

- Jak najbardziej. Bo najlepiej wiedzą, co w ich otoczeniu trzeba zmienić. Są oczywiście tematy strategiczne - choćby ostatnio zakończyliśmy gigantyczną inwestycję dotyczącą uzdatniania wody za 164 mln zł. Dzięki temu w Rzeszowie można pić tzw. kranówkę, taka jest dobra. Ale inne tematy, jak kanalizacja, drogi, lampy, chodniki, czy rozbudowa domu kultury - to często są propozycje mieszkańców z dzielnic.

Często wyjeżdża pan za granicę?

- Za granicę jeżdżę, ale prywatnie. W tym roku jako prezydent byłem chyba raz. Aż wstyd się przyznać, ile to kosztowało - 333 złotych za pobyt w Bielefeldzie. To nasze miasto partnerskie.

To jak pan ściąga inwestorów?

- To nie jest tak, że jak pojadę za granicę, to się spotka ze mną nie wiem ilu inwestorów. Nie tędy droga. Co nie oznacza, że moi pracownicy nie jeżdżą. Szefowa wydziału od funduszy unijnych wczoraj wróciła z Brukseli, moi zastępcy także jeżdżą. To wszystko trzeba jednak robić z umiarem.

Mimo jednego wyjazdu i tak naliczyłem kilkanaście żurawi wznoszących się nad miastem. Czyli inwestorzy budują?

- Liczyłem nawet ostatnio. Nad miastem stało dokładnie 38 dźwigów. Wprowadziłem w wydziale architektury zasadę, że sami dzwonią do inwestora i pytają, dlaczego jeszcze nie przyniósł dokumentów. Nie daj Boże, jak się dowiem od kogoś, że jakieś pisma z urzędu nie wychodzą na czas.

Ilu ma pan doradców?

- Nie potrzebuję żadnego. Od tego mam pracowników. Rzecznik prasowy jest doradcą do spraw mediów, od inwestycji czy architektury mam wiceprezydentów i dyrektorów wydziałów. Doradcy działaliby mi tylko na nerwy. Plątaliby się po gabinetach i tyle.

Rzeszów uchodzi za najczystsze miasto w Polsce. Jak pan to zrobił?

- Jak walczyłem o czyste budynki, jeden z pierwszych listów wysłałem do wojewody. Napisałem mu, że jego budynek szpeci miasto. Wojewoda odpisał: ma pan rację. Będę szukał pieniędzy na odnowienie. Dziś budynek jest odmalowany. Tak samo piszemy do ludzi. Ci, którzy zrobią porządek, dostają potem ode mnie pisemne podziękowania. Spotykamy się z nimi na sali sesyjnej przy kawie i ciastkach, dajemy dyplomy.

Są jednak kamienice, na których widać ząb czasu. Raz można, raz nie?

- Są wspólnoty mieszkaniowe, które nie mają pieniędzy. Albo jest wielu właścicieli, którzy mieszkają w Kanadzie, czy Stanach Zjednoczonych. Wynajmują mieszkania i lokale od frontu i szarpią z tego zyski. To są ledwie odpryski. Większość się stara, by było czysto. Pewnie wielu z tych właścicieli za plecami mnie przeklina, ale z końcowego efektu są zadowoleni.

W Łodzi za porządek w mieście odpowiada m.in. straż miejska. A jak jest w Rzeszowie?.

- Strażnicy byli utrapieniem mieszkańców, jak stały parkometry. Ludzie nie mieli biletu, biegali do kiosku. A strażnicy tylko czekali, żeby wywieźć im auto. Ludzie tylko się denerwowali. Policzyłem - z parkometrów mieliśmy 5 tys. zł zysków, a straż kosztowała nas 1,5 mln zł rocznie. Zlikwidowałem strefę płatnego parkowania. Zamiast tego budujemy w centrum bezpłatne parkingi najazdowe. Kilkaset miejsc rocznie. A strażnicy mogli zająć się ważniejszymi sprawami.

No właśnie. Podobno straż tropi ciężarówki, które brudzą błotem ulice, grzebie w śmieciach, żeby znaleźć informacje, kto wyrzucił nielegalnie śmieci?

- To prawda. Do komendanta dzwonię czasem o godz. 1 w nocy. I mówię "Józek, wstawaj". I jak rano jadę do pracy, to wszystko jest już posprzątane. Wyznaczyliśmy z prywatnych pieniędzy moich i zastępców nagrody dla strażników. Jak złapią grafficiarza na gorącym uczynku, mają premię. I ogłosiliśmy to w prasie. W tej sprawie jestem bezwzględny. Złapaliśmy studenta mażącego po murach. Podaliśmy jego imię i nazwisko do prasy. Sprawa trafiła do sądu, wyleciał z uczelni.

A nie boi się pan, że mógł pana pozwać o naruszenie dóbr osobistych. Albo naruszenie danych osobowych?

- To nie szkodzi. Niech pozywa. Powiem panu, jak wygląda ten mechanizm. W poprzedniej pracy, gdy byłem jeszcze prezesem dużej spółdzielni mieszkaniowej, wywiesiłem listy lokatorów, którzy nie płacili czynszu. Przyleciał do mnie jeden dziennikarz, że mnie opisze w gazecie i pozwie do sądu za to, że go po nazwisku wywiesiłem na liście. Co mu powiedziałem? "Bardzo pana o to proszę". (śmiech). Na drugi dzień przyniósł pieniądze i spłacił cały dług.

Centrum Rzeszowa i rynek jest piękny. Ale za dworce i kolejowy, i PKS chyba się Pan wstydzi?

- Wyburzyłem sporo ruin. Trwa remont elewacji dworca kolejowego. Z nim mieliśmy problem, bo teraz nie należy do miasta. Ale głośno się zrobiło, gdy zabrałem na przejażdżkę dziennikarzy drezyną. I objechaliśmy teren wzdłuż dworca z urzędnikami i kolejarzami. Na bocznicach stały wraki pociągów, popalone i czekające na złomowanie. Po tym się poprawiło, zniknęły. Z dyrektorem PKP podpisałem umowę o przebudowie dworca i pozostawieniu terenów niezbędnych kolei, resztę mają sprzedać pod inwestycje. Tu coś drgnęło.

Najwięcej jednak krytycznych opinii rzeszowian dotyczy zakorkowanego centrum.

- Krytykują, bo nie byli w innych miastach. Na spotkaniach z ludźmi odpowiadam na to: A był pan w Łodzi, Krakowie, czy Warszawie? Tam są korki, nie u nas. Mimo to szykujemy się do budowy północnej obwodnicy, wprowadzimy miejski system rowerowy. Mamy też pomysł związany z nadziemną linią gondoli, która mogłaby zastąpić tradycyjne połączenia autobusów. Za ponad 300 mln zł z Unii Europejskiej stworzymy też kolej podmiejską. Mało?

Pan lewicowiec należący kiedyś do SLD rządzi w stolicy prawicowego Podkarpacia. Krążą już o panu legendy, że wystarczy się z panem sfotografować i sukces murowany. Jak z Lechem Wałęsą dwadzieścia lat temu.

- (śmiech) Zobaczymy, czy ma pan rację przy najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdzie zamierzam poprzeć jedną osobę.

A co pan myśli o Łodzi?

- Mam pozytywne wrażenia. To duże miasto. Kiedyś najlepiej znałem Piotrkowską, ale teraz głównie przejeżdżam. Miasto potęga. I wie pan o czym wtedy myślę? Tu by człowiek użył ... roboty.

--------------------------------------------------

[url=http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,6128556,Jak_to_sie_robi_w_Gdyni_.html]Jak to się robi w Gdyni? - Gazeta Wyborcza
[/url]

- Trzeba rzetelnie pracować, traktować na serio swoje obowiązki, no i lubić ludzi, dla których i z którymi się pracuje. I już - mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, który w sondażu "Gazety" został uznany za najlepszego prezydenta w Polsce.

Wioletta Gnacikowska: Jak często jeździ pan za granicę?

Wojciech Szczurek: - Często. Wykorzystuję na wyjazdy każdy urlop. Lubię podróże. Rzadko zaś wyjeżdżam za granicę służbowo. W ubiegłym roku - w ogóle.

Do Brukseli pan nie jeździ?

- Nie ma potrzeby.
Gdynia nie stara się o fundusze unijne?

- Ależ staramy się! W kraju należymy do czołówki miast, które najskuteczniej realizują projekty europejskie.

Był pan w Brukseli?

- Byłem prywatnie. To piękne miasto.

A może pan nie jeździ, bo nie zna języków obcych?

- Znam.

A pana współpracownicy wyjeżdżają służbowo?

- Wyjeżdżają moi zastępcy, urzędnicy, radni. Skupiamy się na tym, żeby były to praktyczne wyjazdy niosące konkretne rezultaty. Realizujemy projekty, które mają konkretnego adresata. Jeździmy na Białoruś, do Gruzji, na Ukrainę. Współpracujemy z miastami w basenie Morza Bałtyckiego. A jeżdżą tam urzędnicy, którzy te kontakty budują. Jesteśmy miastem, które w 2002 r. zostało uhonorowane Nagrodą Europy właśnie za współpracę zagraniczną. Tę nagrodę dostaje w jednym roku jedno miasto w Europie.

Ile trwają w Gdyni sesje rady miejskiej?

- Od półtorej do dwóch godzin.

Jak to możliwe? W Łodzi sesja trwa średnio 12 godzin.

- Zanim zostałem prezydentem, przez dziewięć lat byłem przewodniczącym Rady Miasta Gdyni. Udało nam się wtedy wypracować taki model pracy, że sesja jest zawsze zwieńczeniem prac nad uchwałami. W komisjach - jak potrzeba - pracuje się po 10-12 godzin. W jej pracach uczestniczą moi zastępcy. Przynoszą wnioski na kolegia prezydenckie. Analizujemy uwagi z komisji, w miarę konieczności - modyfikujemy. Efekt, to krótkie sesje. Nie jest na nich ważne, kto wejdzie na mównicę, kto mówi dłużej i bardziej efekciarsko. Na sesjach wypowiada się tylko opinie, a nie snuje dywagacje.

Pana ugrupowanie Samorządność liczy 17 radnych. W opozycji jest zaledwie sześciu radnych PO i pięciu PiS.

- W istocie - mamy komfort w radzie, bo mamy większość, ale ta większość jest wymagająca. Ważne, by pracować z ludźmi, których się szanuje, lubi. Nawet jak z kimś twardo rozmawiam, to nie używam argumentów, które mają pokonać, tylko przekonać adwersarza. Każdy z radnych może do mnie zadzwonić, o każdej porze dnia i nocy z trudnym pytaniem. Dwa razy do roku wyjeżdżamy poza Gdynię, wynajmujemy ośrodek wypoczynkowy i dwa dni pracujemy po 14-15 godzin. Cały czas rozmawiamy. To jest takie nasze samorządowe katharsis i budowanie więzi oraz umacnianie przekonania, że jesteśmy drużyną, która ma wspólne cele do osiągnięcia. W wielu miastach prezydenci alienują się od radnych, od urzędników. I wiem, dlaczego tak się dzieje.

Dlaczego?

- Ja w każdej chwili czegoś się uczę. Każdy dokument na moim biurku to jest źródło wiedzy, czasem natury ogólnej, dotyczącej reguł zarządzania miastem, czasem bardzo szczegółowej. Radni tej wiedzy nie mają. I tu tkwi zarzewie konfliktu. Prezydent, wójt, czy burmistrz mają zwykle za mało czasu na objaśnienia, a zarazem są świadomi osobistej, nie tylko politycznej, ale także finansowej odpowiedzialności za podejmowane decyzje. To różni ich od radnych i buduje dystans, przeradzający się niejednokrotnie w arogancję. Tymczasem to, że ja więcej wiem, to dopiero początek procesu podejmowania decyzji. Mnie bardzo zależy na tym, by moi koledzy - samorządowcy - też mieli wiedzę, bo wtedy mam szansę na to, że ich przekonam do swoich racji.

Zdarzają się w samorządzie konflikty wynikające z różnicy poglądów?

- Nie można przenosić konfliktów politycznych na poziom miasta. Nas łączy ulica, szkoła.

Jakie jest bezrobocie w Gdyni?

- Na koniec listopada 2008 r. wynosiło 1,9 proc. Ale cały czas boję się o losy stoczni.

Ile pieniędzy przeznaczacie na promocję?

- Promocja jest przypisana do zadań referatu promocji, ale też wydziału kultury, do sportu, do polityki gospodarczej, która zajmuje się promocją, czyli kampaniami promocyjnymi, uczestnictwem w targach, przygotowaniem oferty inwestycyjnej. Łącznie to kwota 8-10 mln zł rocznie.

W lipcu 2009 r. odbędą się w Gdyni dwie wielkie imprezy: The Tall Ships Races i Heineken Open'er Festival. The Tall Ships Races, czyli zlot największych żaglowców świata, odbywał się dwa lata temu w Szczecinie i ściągnął 2 mln osób. Na Heineken Open'er Festival co roku przyjeżdża ok. 50 tys. osób. Jak sobie poradzicie z takim najazdem?

- Ależ my to bardzo lubimy. Takie wydarzenia dają nam speedu.

Jaką część budżetu przeznacza Gdynia na inwestycje?

- Ze środkami europejskimi - 24 proc.

Dwukrotnie wygrywał pan wybory w pierwszej turze. W 2002 r. z poparciem 77 proc., cztery lata później już ponad 86 proc. głosów. Co pan zrobi dalej z takim kapitałem? Prezydent Wrocławia, który cieszy się podobnym poparciem, być może wystartuje w wyborach na prezydenta RP. A pan?

- Tak długo, dopóki się będę zajmował miastem, nie będę angażował się w działalność polityczną, która jest czymś innym, niż praca na rzecz Gdyni. Być może kiedyś zacznę się zastanawiać, czy chcę robić coś innego w życiu publicznym. Ale dzisiaj nie. Trudno mi zaakceptować mechanizmy dzisiejszej polityki. Nie akceptuję brutalizacji języka, wzajemnej agresji, powierzchowności, braku debaty merytorycznej. To jest świat, którego nie rozumiem i nie akceptuję. Miasto jest biegunowo odmiennym światem. My zajmujemy się konkretnymi sprawami. Staramy się pomagać ludziom, rozwiązywać problemy. U podstaw tego zespołu, który ze mną współpracuje, jest budowana przez lata wiarygodność. Za każdym razem mówimy gdynianom, co chcemy zrobić, a mieszkańcy w kolejnych latach widzą, że to, co zaplanowaliśmy, jest realizowane. W ten sposób wypracowaliśmy markę.

A jak pan przyjął wyniki sondażu "Gazety", w którym zdobył pan wynik lepszy od 25 prezydentów miast?

- Jakby mi ktoś parę lat temu zadał pytanie, czy można mieć takie poparcie, to bym powiedział, że to fizyczna niemożliwość. Przecież na tym biurku leży kilkadziesiąt niepopularnych, czasem odmownych decyzji. Ja takie decyzje też muszę podejmować. Są mega sprawy i sprawy zdawałoby się drobne, dotyczące indywidualnych osób - najczęściej najtrudniejsze. Sam się nad fenomenem tych zwycięstw zastanawiam, ale przyznam - dodają mi one skrzydeł. Ciężko pracujemy z moimi współpracownikami i jeśli to jest doceniane, to nie może być lepszej nagrody. Udaje nam się odczytywać marzenia mieszkańców Gdyni i realizujemy je. To wszystko.

---------------------------------------------

Te wywiady są efektem akcji łódzkiej Wyborczej pokazującej jak może wyglądać zarządzanie miasta w porównaniu do zarządzania przez ich superprezydenta Trzeciego Króla Kropiwnickiego, który, co może dziwić jest jeszcze gorszy od naszego Uszoka. Ciekaw jestem kiedy nasze media też się wezmą solidnie do pokazania mizerii tego człowieka. Łódzkiej GW też zajęło to sporo czasu i do teraz głaskała go za nic ale w końcu zmądrzeli. A zatem czekam kiedy skończy się to bezsensowne pobłażanie.



absinth - Śro Sty 07, 2009 9:51 am

A teraz zabawa typu "znajdź 10 różnic".

Chyba zartujesz?

10?

Ja bym naliczyl znacznie wiecej
Najsmutniejsze jest to, gdy czlowiek sie zastanawia, gdzie moglibysmy byc, gdyby u nas byla inna ekipa...

btw 38 zurawi w Rzeszowie. Ile jest w Katowicach?



macu - Śro Sty 07, 2009 9:56 am
Spoko, spoko, to była ironia. Nie chciało mi się pisać tak wielkich liczb



nrm - Wto Sty 13, 2009 9:31 am
http://www.dobrzypolitycy.pl/polityk/uszok-piotr-0
http://www.dobrzypolitycy.pl/lokalizacj ... oj-slaskie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 6 z 9 • Wyszukano 1380 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.