ďťż
[Sporty zimowe] Biathlon, skoki, biegi etc



Wit - Wto Mar 10, 2009 10:31 pm
Kowalczyk i Sikora mierzą w Puchary Świata
Piotr Zawadzki2009-03-10, ostatnia aktualizacja 2009-03-10 21:34



Przed narciarką Justyną Kowalczyk i biatlonistą Tomaszem Sikorą decydujące starty w Pucharze Świata. Oboje reprezentanci śląskich klubów nie są bez szans na zdobycie najcenniejszych trofeów.
Sikora prowadzi w klasyfikacji generalnej PŚ biatlonistów. Kowalczyk zajmuje drugie miejsce wśród biegaczek, ale to właśnie ona jest bliżej zdobycia Kryształowej Kuli.

Zawodniczka AZS-u AWF-u Katowice uzbierała dotąd 1291 pkt i do prowadzącej Słowenki Petry Majdić traci 71 pkt. Za Polką jest Finka Aino Kaisa Saarinen - 1276 pkt.

Podczas ostatniego weekendu w Lahti Kowalczyk z miażdżącą przewagą zwyciężyła w biegu na 10 km stylem dowolnym, natomiast w sprincie była 11. Majdić wygrała sprint, na "10" była 19. Saarinen z powodu przeziębienia nie wystartowała w zawodach.

- Na dystansach jestem jedną z trzech faworytek do wygranej w Pucharze, ale będzie ciężko. W ostatnich biegach wszystko jest możliwe - mówiła niedawno "Gazecie" Kowalczyk.

Przed narciarkami jeszcze sześć pucharowych biegów:

- w Trondheim (Norwegia) 12 marca - sprint techniką klasyczną, 14 marca - 30 km klas. - w Sztokholmie (Szwecja) 18 marca - sprint klas. - w Falun (Szwecja) 20 marca - 2,5 km techniką dowolną, 21 marca - bieg łączony i 22 marca - bieg na 10 km dow.

Spośród tych sześciu biegów tylko w dwóch sprintach faworytką jest Majdić, która już zapewniła sobie tzw. małą Kryształową Kulę za sprinty. Kowalczyk wciąż jeszcze nie najlepiej radzi sobie w tej konkurencji. W Lahti w finale B po raz kolejny miała pecha, bo zastopowała ją upadająca na śnieg Norweżka. Kowalczyk może jednak nadrobić ewentualne straty do Majdić w biegach dystansowych. Ma ogromne szanse, by wygrać biegi na 30 i 10 km oraz bieg łączony. Także w biegu na 2,5 km nie jest bez szans na wysokie miejsce. W PŚ za zwycięstwo przyznaje się 100 pkt, za drugie 80, za trzecie 60, potem 50, 45, 40, 36, 32, 29 i 26 za 10. miejsce. I tak aż do 1 punktu za 30. lokatę. W biegu na 30 km można jeszcze dodatkowo powiększyć dorobek na trzech lotnych finiszach, punktowanych 15, 10 i 5 punktami.

Nie można jednak zapominać o Saarinen. Jeśli Finka wykuruje się i odzyska formę z mistrzostw świata (zdobyła tam złote medale w biegu na 10 km, sprincie drużynowym i sztafecie), to ona również może się liczyć w rywalizacji o Kryształową Kulę. Z Sikorą, liderem PŚ w biatlonie, sprawa jest bardziej skomplikowana. Zawodnik Dynamitu Chorzów sam o tym wie najlepiej. Wszystko przez regulaminowe zawiłości. - Na koniec sezonu odlicza się punkty z trzech najgorszych pucharowych startów, a to premiuje Ole-Einara Bjoerndalena. Norweg trzy razy w ogóle nie wystartował i nie straci punktów. Ja stracę za trzy najgorsze biegi, i to całkiem sporo [73 pkt] - wyjaśniał "Gazecie" Sikora. Biatlonista z Wodzisławia ma 692 pkt, Bjoerndalen 671, ale wciąż liczą się następni w klasyfikacji: Maksym Czudow (Rosja) - 607 i Emil Hegle Svendsen (Norwegia) - 597. W biatlonie za zwycięstwo w zawodach PŚ otrzymuje się 30 pkt, za kolejne lokaty 26, 24, 22, 21 itd.

Sikora już w środę późnym wieczorem czasu polskiego startuje w biegu na 20 km w Vancouver (Kanada). Kolejne starty zawodnika z Wodzisławia to: 13 marca sprint 10 km w Vancouver, 19 marca sprint, 21 marca bieg pościgowy na 12,5 km i 22 marca bieg masowy (wszystkie w Trondheim) oraz 26 marca sprint, 28 marca bieg pościgowy i 29 marca bieg masowy w Chanty Mansijsku (Rosja).

Sikora ostatnio leczył przeziębienie, rzadko trenował i przed wylotem do Kanady niewiele mógł powiedzieć o swojej formie. O miejscach zawodów również. - Jadę do Vancouver, żeby poznać obiekty, na których za rok będą igrzyska. W Trondheim jeszcze nie startowałem, znam tylko trasy w Rosji. Pasują mi, w poprzednim sezonie wygrałem tam na 15 km - mówił Sikora.

W sportach zimowych tylko jeden Polak zdobył dotąd Puchar Świata. To oczywiście Adam Małysz, który był najlepszym skoczkiem świata 2001, 2002, 2003 i 2007 roku.
.......................


Biathlon: Sikora powalczy z Bjoerndalenem
dziś
Z nieudanych mistrzostw świata w Korei Południowej Tomasz Sikora wrócił jako... lider biathlonowego Pucharu Świata.

Dziś na olimpijskich trasach w Vancouver zawodnik Dynamitu Chorzów rozpocznie decydującą walkę o Kryształową Kulę. Po piętach będzie deptał mu słynny Norweg Ole Einar Bjoerndalen.

Do końca sezonu zostały starty w Kanadzie, norweskim Trondheim i rosyjskim Chanty-Mansijsku. Sikora ma 692 punkty, a Bjoerndalen 671. - Wszystko wskazuje na to, że ta dwójka będzie walczyła o końcowy sukces. Dla Sikory start w Vancouver będzie miał znaczenie psychologiczne. Tomek pozna odpowiedź na pytanie, czy jest w stanie skutecznie rywalizować z Bjoerndalenem - ocenia Zbigniew Waśkiewicz prezes Polskiego Związku Biathlonu.

Przepisy dotyczące końcowej klasyfikacji nie sprzyjają Sikorze. Odjęte zostaną punkty za trzy najgorsze starty w sezonie. Jak na razie najsłabsze miejsca Polaka to 19, 16, i 13, czyli całkiem dobre. Bjoerndalen nie straci ani jednego punktu, bo kilka razy zrezygnował z biegów i... te nieobecności liczą się mu jako najgorsze wyniki.

W czasie przerwy między mistrzostwami świata a kolejnym PŚ Sikora zmagał się z chorobą, dlatego jego przygotowania zostały pokrzyżowane. Polski lider nie jest też zachwycony warunkami, jakie są w Vancouver: - Profil trasy nie należy do moich ulubionych, jednak patrząc na przyszłoroczne starty na igrzyskach, nie mam innego wyjścia jak polubić te trasy - przyznaje Sikora. - Podbiegi nie są zbyt długie, jest dużo zakrętów i zmienny wiatr na strzelnicy. Ponieważ nie jestem jeszcze całkiem zdrowy, może to i lepiej, że trasa nie jest bardzo ciężka...

Co nas czeka?

11.03 Bieg indywidualny kobiet (godz. 18.15 czasu polskiego), bieg indywidualny mężczyzn (23.30)

13.03 Sprint kobiet (18.15), sprint mężczyzn (22.00)

14.03 sztafeta kobiet (20.30)

15.03 sztafeta mężczyzn (18.00)

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/971908.html

NARCIARSTWO Finisz coraz bliżej
wczoraj
Po wspaniałym zwycięstwie w Lahti Justyna Kowalczyk awansowała na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Było to pierwsze zwycięstwo polskiej narciarki w tym sezonie techniką dowolną. Kowalczyk mimo kłopotów ze zdrowiem pobiegła fantastycznie. Przed nią, a także pozostałymi zawodniczkami walczącymi o Kryształową Kulę, jeszcze sześć startów. Polka do prowadzącej Słowenki Petry Majdić traci 75 punktów.

- Nie będzie łatwo dogonić biegaczkę ze Słowenii, bowiem przed nami jeszcze dwa sprinty, a Majdić w tym sezonie jest w nich bardzo silna i trudno będzie z nią wygrać - trochę asekuracyjnie tłumaczy polska "Królowa nart".

W podobnym tonie wypowiada się trener Kowalczyk, Aleksander Wierietelny.

- Majdić potwierdziła, że w tym sezonie sprinty zdecydowanie należą do niej - mówi szkoleniowiec. - My musimy bardziej myśleć o obronie przez Justynę pozycji liderki na dystansach.

Polska narciarka prowadzi w klasyfikacji biegów długodystansowych z przewagą 131 punktów nad Aino Kaisą Saarinen. Finka ma też niewielką stratę do naszej zawodniczki w klasyfikacji generalnej. W Lahti Saarinen nie wystartowała z powodu choroby i to ją zepchnęło z fotela liderki na trzecią pozycję. W ostatnich zawodach Pucharu Świata Finka zrobi wszystko, aby na niego powrócić.

Do końca sezonu pozostały jeszcze zawody w norweskim Trodheim, a potem w Sztokholmie i Falun. Do Norwegii, gdzie odbędą się biegi stylem klasycznym a nie jak w Lahti łyżwą, nasza ekipa wyruszyła prosto z Finlandii. Sprint odbędzie się już w czwartek, dwa dni później bieg na 30 kilometrów.

Za zwycięstwo w Pucharze Świata triumfator otrzymuje 100 punktów, w finałowych zawodach stawka ta jest podwojona.

Leszek Jaźwiecki - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/971387.html




Wit - Śro Mar 11, 2009 7:32 pm


NARCIARSTWO Skoczek z Wisły po dwóch latach znów stanął na podium PŚ
dziś
Skoki coraz bardziej stają się loterią - żalił się w niedzielę Adam Małysz po nieudanym dla siebie konkursie w Lahti. Wczoraj w końcu to on wyciągnął szczęśliwy los. W fińskim Kuopio, w najbardziej szalonym konkursie Pucharu Świata tego sezonu, Polak zajął trzecie miejsce.

Na podium stanął po dwóch latach przerwy. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Doprowadził do tego w zapierających dech okolicznościach. Po I serii mało kto byłby gotów postawić złotówkę, że taki wariacki scenariusz ma szansę się spełnić. Orzeł z Wisły skoczył 119 metrów i zajmował dopiero 12. lokatę. W decydującej próbie szeroko rozłożył jednak skrzydła i pofrunął jak za dawnych lat. 127 metrów. Najdłuższy skok drugiej serii. Potem niecierpliwie obserwował, jak odpadają kolejni rywale. Przeskoczyli go jeszcze tylko niespodziewany zwycięzca Japończyk Takanobu Okabe i Szwajcar Simon Ammann.

- Na tym obiekcie zawsze dobrze skakałem, więc mam nadzieję, że nastąpi tu przełom i zajmę dobre miejsce - mówił przed konkursem Polak, cytowany przez serwis internetowy Skijumping.pl. - Nawet jak nie szło na innych skoczniach, to tutaj wyniki były przyzwoite - przekonywał.

Mimo trudnego początku wiedział, co mówi. Za jego plecami - po raz pierwszy od bardzo dawna - znaleźli się Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loitzl, Thomas Morgenstern i Martin Schmitt. Wróciły stare dobre czasy? Kto wie, choć konkurs w Kuopio w żadnym wypadku nie był wymiernym testem aktualnej formy zawodników.

Wczoraj na skoczni Puijo działy się rzeczy naprawdę dziwne. W pozornie stabilnych warunkach próby znakomite przeplatały się z zupełnie nieudanymi. Karty rozdawał wiatr. Z jednej strony mieliśmy fenomenalny skok Fina Harriego Olli (130,5 m i pozycja lidera po pierwszej serii), a z drugiej rozczarowane spojrzenia takich tuzów jak Niemiec Schmitt i Austriak Schlierenzauer (po 116,5). Szybko stało się więc jasne, że ten drugi, lider klasyfikacji generalnej PŚ, nie wyrówna na razie rekordu Janne Ahonena i nie wygra po raz dwunasty w sezonie.

W tych warunkach wynik Małysza z I serii trzeba uznać za niezły rezultat. Tym bardziej że niewiele dalej lądowali Morgenstern i Ammann. To było o tyle niespodziewane, że "Simi" zachwycił wszystkich w serii próbnej, w której niewiele Szwajcarowi zabrakło do poprawienia rekordu obiektu (135). Pierwszy skok w konkursie miał jednak o 16 metrów krótszy.

Tego, co stało się później, nikt się nie spodziewał. I on, i Małysz błysnęli. Reszta miała problem, by przeskoczyć 115 metrów. Dokładnie taką odległość osiągnął prowadzący Olli i rozstał się z marzeniami o sukcesie - był czwarty. Jego rodak Kalle Keituri spadł jeszcze głębiej, bo z miejsca drugiego na piętnaste.

A kiedy łkał z żalu za utraconą szansą, Małysz mógł płakać ze szczęścia. Nie było już utyskiwań na pecha i "wiaterek, który kręcił w powietrzu", prowokujących jedynie do ironicznych komentarzy. Był za to szeroki uśmiech starego mistrza.

Pozostali Polacy niestety znów nie zachwycili. Stefan Hula była dopiero 26. Kompletnie zawiódł Kamil Stoch. 21-letni zakopiańczyk skoczył zaledwie 98 m i nie zakwalifikował się do drugiej serii.

Do końca sezonu zostały jeszcze cztery konkursy indywidualne i dwa drużynowe. Następne zawody odbędą się w norweskim Lillehammer. To będzie piątek trzynastego. Jednak Adam Małysz się nie boi. Bo znowu ma szczęście.

Wyniki konkursu Pucharu Świata na skoczni HS 127 w Kuopio

1. Takanobu Okabe (Japonia) 241,7 pkt (123,5/123,0);
2. Simon Ammann (Szwajcaria) 240,4 2119,5/126,0);
3. Adam Małysz (Polska) 239,3 (119,0/127,0);
4. Harri Olli (Finlandia) 234,9 (130,5/115,0);
5. Noriaki Kasai (Japonia) 231,2 (124,5/117,0);
6. Martin Schmitt (Niemcy) 229,3 (116,5/124,5);
7. Fumihisa Yumoto (Japonia) 222,8 (118,5/120,0);
8. Wolfgang Loitzl 220,9 (120,5/115,0);
9. Thomas Morgenstern 218,0 (119,5/115,5);
10. Gregor Schlierenzauer (wszyscy Austria) 217,6 (116,5/118,0);
...
26. Stefan Hula (Polska) 163,6 (108,5/101,0).

Przemysław Franczak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/971887.html
............
No proszę. Okabe 40 lat na karku i wygrywa i zapewnia medal Japonii na MŚ.
Ahonen się znudził na emeryturce i wraca....także Adam....conajmniej parę latek skakania przed Tobą

NARCIARSTWO Z formą Małysza było jak z żoną Columbo...
12.03.2009
Po udanym skoku na podium w Kuopio Adam Małysz znowu jest w centrum uwagi, fot. arch.

Z formą Adama Małysza było ostatnio jak z żoną porucznika Columbo. Wszyscy o niej słyszeli, ale nikt jej nie widział. W końcu jednak zobaczyliśmy mistrza na podium Pucharu Świata. Po dwóch latach przerwy, bo przecież po raz ostatni machał nam z podwyższenia w Planicy 25 marca 2007 roku. Później jakoś wiało głównie w oczy.

A propos. Wiatr ma znaczący wpływ nie tylko na formę skoczków. Dziennikarze również piszą, jak im zawieje. Po jednym udanym skoku treningowym czytamy z reguły, że mistrz właśnie odzyskał błysk. Później, w czasie konkursu, okazuje się, że właśnie go stracił. I tak w kółko. No więc czy w Kuopio Małysz rzeczywiście wrócił do formy? Spokojnie. Poczekajmy na jutrzejsze rozdanie w Lillehammer. Póki co, wydaje się, że u schyłku sezonu nie ma już kozaków. Że topforma Gregora Schlierenzauera czy Wolfganga Loitzla to już przeszłość. A miejsca na podium nadal są trzy. Ktoś musi je obstawić.

W Kuopio padło na Takanobu Okabe, Simona Ammanna i Adama Małysza. Ot, ciekawostka. Innymi słowy na pudle stanęło 99 lat doświadczenia, biorąc pod uwagę rok urodzenia wspomnianej trójki. Średnia wieku - ni mniej, ni więcej, 33 lata. Czy to oznacza, że życie skoczka zaczyna się po trzydziestce? Niekoniecznie. Ale z pewnością nie musi się w tym wieku kończyć. Bo jeśli Małysz w średniej formie staje na podium, to co będzie wtedy, gdy formę osiągnie? Pewnie znów małyszomania.

- Ja też bym Małysza nie skreślał - mówi nam prof. Marek Zatoń z wrocławskiej AWF, fizjolog o światowej renomie. Z jego zdaniem warto się liczyć. Dwie dekady temu, jako 16-latek, trafił do gabinetu prof. Zatonia nasz biathlonista Tomasz Sikora. Na karcie sportowca znalazła się wówczas adnotacja, że trudno będzie nie zrobić z niego mistrza świata. Sprawdziło się. Co więc czeka Małysza?

- W przypadku skoczków chodzi o program umysłowy tych czynności, które zawodnik musi wykonać w ciągu 0,2 sek. Tyle właśnie trwa ostatni kawałek najazdu i moment odbicia. Strasznie krótko. W tym czasie trzeba napiąć większość mięśni w odpowiedniej kolejności i skoordynować jeszcze z siłą, której nie da się niczym zastąpić. A ma to być siła eksplozywna. Problem w tym, że po pewnym czasie zawodnicy gubią ten automat. Dlaczego? Porównajmy skoczków wzwyż ze skoczkami narciarskimi. Ci pierwsi oddają w ciągu roku 30 tysięcy prób. Pewien algorytm wbity w głowę mają więc utrwalony. Ci drudzy oddają tych prób około dwustu. Zatem nie ma nawet skali porównawczej. Stąd Małysz i inni zaczynają kombinować, wdrażać coś w ten program umysłowy. Po kolejnych zawodach będziemy wiedzieli więcej. Czy u Małysza wrócił automat, czy może po prostu jakimś cudem udało mu się zgrać w miarę poprawnie wszystkie elementy %07- konstatuje naukowiec.

Póki co, największym wygranym tego sezonu - gdy chodzi o naszą kadrę - jest... Hannu LepistĂś. Znów zaczął przecież zarabiać godziwe pieniądze. I ma je zagwarantowane aż do igrzysk w Vancouver. - Kruczek był dla Małysza kolegą z drużyny, stąd poszukiwania kogoś obcego. Bo taka jest metoda. Ten ktoś może podpowiadać głupio, mądrze, ale jeśli jest obcy, to się go słucha. Ja w Małysza wciąż wierzę. Tym bardziej, że fizycznie nadal prezentuje się podobno znakomicie, o czym wspominał prof. Żołądź - dodaje Zatoń.

Z niektórych stron słychać było absurdalne zarzuty, że oto Małysz skacze, bo obligują go do tego kontrakty sponsorskie. No i co z tego? Nic, tylko się cieszyć, że finansowo jest zabezpieczony! A sportowiec to pełną gębą i przegrywać nienawidzi. Zresztą, trener Arki Gdynia Czesław Michniewicz zwykł mawiać, że porażka jest gorsza od śmierci. Bo po porażce trzeba się obudzić (ostatnio nasz "Mourinho" ma pewnie nawet problemy z zaśnięciem). Trzeba więc Małysza wspierać, a nie wyłącznie zaglądać mu do kieszeni. Tym bardziej że przy jego fortunie kilka innych wyrosnąć może. A kilka już wyrosło. Jedno, o co mistrza Adama można prosić, to by rzadziej operował słowami wiaterek, pech, warunki atmosferyczne. Gdy odzyskiwał szczytową formę, żadna zawierucha nie była przecież w stanie zbić go z tropu.

Vancouver, 2010 rok. Tam się okaże, kto jest w cenie. Młode wilki jak Schlierenzauer czy starszyzna po trzydziestce: Schmitt, Loitzl, Okabe, Kasai, Kuettel, Ahonen... I Małysz.

Weissflog, Schmitt, Okabe...

Starych mistrzów nigdy nie można skreślać.

Patrz Jens Weissflog. On potrafił się poderwać do lotu, mając blisko 32 lata, a więc dokładnie tyle, co Adam Małysz obecnie. Wtedy właśnie Niemiec wygrał Turniej Czterech Skoczni, a później jeszcze konkurs PŚ w Iron Mountain. Dodajmy, że we wspomnianym TCS triumfował Weissflog czterokrotnie i to na przestrzeni aż 14 lat (1983/1984, 1984/1985, 1990/1991, 1995/1996). Zawsze wygrywał tę imprezę w wielkim stylu, ale nade wszystko dwoma stylami. W latach 80. skakał - jak wszyscy - jeszcze z nartami ułożonymi równolegle, ale już na ostatni triumf zapracował stylem V.

Siedem chudych lat ma za sobą Martin Schmitt, który nie wrócił co prawda do topformy, lecz jest w stanie regularnie kręcić się w okolicach podium. Takanobu Okabe (26.10 skończy 39 lat), zwycięzca z Kuopio, czekał na taki sukces od 1998 roku, kiedy zwyciężył w Vikersund. Czyli można i przed czterdziestką!

Wojciech Koerber - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/972745.html



Wit - Sob Mar 14, 2009 8:45 am
ostatnie dwa weekendy pełne wrażeń z naszą królową śniegu
TVP już się poznało i będzie transmisja, także do TV....dziś bieg po lidera Pucharu Świata!

PŚ w Trondheim: Kowalczyk poluje na liderkę
Robert Błoński2009-03-13, ostatnia aktualizacja 2009-03-13 20:58

W sobotę od 10.45 Justynę Kowalczyk czeka mordercze półtorej godziny. Polka biegnie w Trondheim na 30 km techniką klasyczną. Transmisja w TVP 1 i Eurosporcie

To będzie bieg za niewiarygodną pulę 145 punktów! Do 100 pkt za zwycięstwo dojdzie po 15 za triumf na trzech "lotnych" premiach (za drugie miejsce 10 pkt, za trzecie 5). A ponieważ Polka traci do liderki Pucharu Świata Petry Majdić 111 pkt, może już w sobotę zająć jej miejsce.

Trzeba do tego niewiarygodnej siły. Słowenka to jednak specjalistka od sprintów, słabo biega długie dystanse, więc Kowalczyk może w sobotę odrobić całą stratę. - Lotne premie sprawią, że nie będzie można chować się za plecami rywalek, tylko trzeba co jakiś czas szarpnąć - mówi trener Polki Aleksander Wierietielny.

- To będzie wyścig dla aktywnych i silnych - dodaje. Zapytany, czy jego zawodniczka, złota medalistka MŚ w Libercu na 30 km techniką dowolną jest faworytką, odpowiada: - Jest ich kilka. My już wszyscy jesteśmy zmęczeni tym sezonem. Tak zmęczeni, że serwismeni to już nawet wódkę przestali pić, a i jedzą mniej! Jeden w ogóle leży złożony chorobą. A Justyna cały rok osiągała fantastyczne wyniki, szczyt formy przyszedł na mistrzostwa świata, nie oczekujmy więcej, niż można. Ona nie jest z żelaza.

Kowalczyk jest zdrowa. Trener opowiada, że chucha na siebie i dmucha, by dotrwać do następnej niedzieli, kiedy kończy się PŚ. Boi się jakiegoś wirusa jak diabeł święconej wody. Płucze gardło szałwią, robi ziołowe okłady...

Profil trasy jest dla Kowalczyk odpowiedni - będzie parę podbiegów, czyli znajdzie się miejsce do ucieczki. - To jest "klasyk" - mówi Wierietielny. - Najważniejsze i najtrudniejsze będzie smarowanie. Jak nie trafimy, a pogoda jest okropna, bo pada śnieg, a temperatura jest koło zera, to żadna taktyka nie pomoże. Pocieszające jest to, że tak jak w Libercu zawodniczki będą mogły zmieniać narty po każdej 7,5-kilometrowej pętli.

Trener i zawodniczka nie obiecują zwycięstwa. W sobotę, dwie-trzy minuty przed startem Wierietielny kopnie lekko Justynę na szczęście i dwukrotna mistrzyni świata pójdzie z nartami na start. Być może biegu, który zdecyduje o tym, kto zdobędzie Kryształową Kulę za Puchar Świata.

http://www.sport.pl/zimowe/1,79225,6381 ... derke.html



Wit - Wto Mar 17, 2009 7:31 pm


NARCIARSTWO Kowalczyk goni Majdić, a ta nie boi się śpiączki
wczoraj
Petra Majdić w zeszłym roku myślała już o zakończeniu kariery. Chciała rzucić narty, założyć rodzinę, zająć się turystyką.

Sezon zakończyła na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej i z małą Kryształową Kulą za sprinty. Teraz to ona jest pierwszą damą biegów. W sobotę triumfowała w wyścigu na 30 km w Trondheim. Druga była Justyna Kowalczyk. Polka goni jednak Słowenkę w punktacji łącznej. Czy uda się jej wygrać z niesamowitą Majdić. Sobotni bieg pokazał, że obie panie mają wielkie serca do walki.

Polka nie pękła, chociaż przewróciła się na jednym ze zjazdów. Z kolei Majdić nie była w stanie załamać nawet katastrofalna wpadka jej serwisan-tów. Na punkcie zmiany nart liderka Pucharu Świata nie znalazła swojego sprzętu. Konsternacja, złość i błyskawiczna decyzja Słowenki - biegnę dalej. Jej rywalki miały jednak przewagę: nowe deski, lepiej nasmarowane. Majdić traciła kontakt z czołówką.

Tymczasem z przodu to Kowalczyk, mistrzyni świata na tym dystansie, pracowała jak szalona. Swoimi nieprzeciętnie silnymi ramionami wybijała rytm, który z trudem wytrzymywały Norweżki Therese Johaug i Kristin Steira. Gdzieś z tyłu katorżniczą robotę wykonywała Słowenka. Otrząsnęła się już wprawdzie z szoku po pomyłce zespołu, ale musiała wkładać więcej wysiłku w bieg niż rywalki. Na jej twarzy nie widać było jednak zwątpienia. Gdy przychodzi kryzys, Słowenka ma stary, sprawdzony sposób. Mówi sobie, ze wytrzyma tylko najbliższe dziesięć sekund.

- I zaczynam odliczanie. Spokojnie, miarowo. Każdy może wytrzymać 10 sekund. Więc gdy skończę liczyć, mówię sobie: jeszcze 10 - zdradza sekrety swojej determinacji Majdić.

I tak sekunda po sekundzie zbliżała się do uciekinierek. Kowalczyk zrywała się do ataku kilkakrotnie. Odskakiwała, ale kosztowało ją to sporo sił. Rywalki starały się tylko nie pozwolić uciec jej za daleko. W końcu na 26. km do czołowej stawki dołączyła fenomenalna Majdić. Znów dramatycznie do walki wyrwała się Kowalczyk. Polska bohaterka zimy zdawała się mieć niespożyte pokłady energii, żadna z przeciwniczek nie mogła się domyślić, że choć Justyna ciągle atakuje, rwie tempo, ucieka, to jej serwismeni popełnili błąd ze smarowaniem. W końcówce zabrakło więc właśnie tych kilku bezcennych miligramów energii, które by pozwoliły na obronienie się przed zabójczym atakiem Majdić. Słowenka zachowała się jak rasowy zabójca silnej woli.

Najpierw bezwzględnie "skasowała" ucieczkę Kowalczyk, by później przejść do kontrataku, przed którym nasza biegaczka już się nie obroniła.

Skąd tyle sił w Majdić? Przed kilkoma laty tłumaczyła to w jednym z wywiadów:

- Mój organizm jest w stanie szybko pozbyć się ogromnych ilości kwasu mlekowego [produkt uboczny powstawania energii w mięśniach, gdy pojawi się w komórce, człowiek zaczyna odczuwać bolesne pieczenie - red.] - tłumaczyła Petra.

O jakich ilościach mówi? O ogromnych. - Myślę, że stężenie kwasu, które pojawia się w moich nogach i ramionach, wprowadziłoby kogoś innego w śpiączkę, a przynajmniej powaliłoby go i wylądowałby na %07pogotowiu - przyznaje zawodniczka.

Po sobotnim biegu Polka odrobiła 20 pkt w klasyfikacji generalnej PŚ dzięki zwycięstwom na lotnych premiach. Słowenka ma jednak wciąż 91 pkt przewagi nad Kowalczyk.

- Nie będzie łatwo wygrać z Petrą. Pozostaje mi walka do końca - zapewnia Polka.

Majdić nie jest jednak śmiertelnie przywiązana do myśli, że musi wygrać.

- Tak naprawdę to do tego sezonu podeszłam na luzie. W zeszłym roku myślałam nad zakończeniem kariery, ale w końcu zaczęłam przygotowania. Po pierwszym starcie okazało się, że jestem w formie. Pomyślałam, że zobaczę, jak będzie na drugiej imprezie i tak oto jestem w tym punkcie. Bawi mnie to. Mam prawdziwą radochę, gdy wygrywam - zapewnia Słowenka, która na podium promienieje z radości.

- Jak byłam mała, to oglądałam relacje z biegów i widziałam radzieckie zawodniczki. Wchodziły na podium z kamiennymi twarzami, brały puchar i schodziły. Wtedy sobie pomyślałam: jak ja wygram kiedyś zawody, będę wyła z radości - zdradza swoje podejście Majdić.

Do rozegrania zostały jeszcze cztery biegi PŚ. W środę w Sztokholmie zaplanowano sprint. W przyszły weekend wielki finał w Falun (2,5 km st. dow., bieg łączony 2x5 km i 10 km st. dow.). Kowalczyk już zapewniła sobie małą Kryształową Kulę w biegach na dystansach.

Zawody PŚ w biegach 30 km techniką dowolną:

1. Petra Majdić (Słowenia) 1:25.22,2;
2. Justyna Kowalczyk (Polska) strata 11,7 s;
3. Masako Ishida (Japonia) 12,0;
4. Kristin Steira (Norwegia) 12,3;
5. Evi Sachenbacher-Stehle (Niemcy) 21,9;
6. Marianna Longa (Włochy) 29,9;
7. Therese Johaug (Norwegia) 33,9;
--------------------------------------------------------------------------------

Klasyfikacja generalna PŚ:

1. Majdić 1567 pkt;
2. Kowalczyk 1476;
3. Aino-Kaisa Saarinen (Finlandia) 1365;
4. Virpi Kuitunen (Finlandia) 1124;
5. Arianna Follis (Włochy) 1000

Oskar Berezowski - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/974126.html
..................
Biathlon: Puchar Świata ucieka
wczoraj
Po występie na olimpijskich trasach w Vancouver Tomasz Sikora nadal jest liderem biathlonowego Pucharu Świata, ale gdyby sezon skończył się już teraz, Kryształowa Kula przypadłaby Ole Einarowi Bjoerndalenowi.

Wszystko przez przepisy, które mówią, że do ostatecznej punktacji nie wliczane są trzy najgorsze wyniki. Norweg nie straci ani jednego punktu, bo kilka razy nie startował i to są jego "najgorsze" rezultaty.

Biathlonista z Wodzisławia, osłabiony chorobą, w piątkowym sprincie był dopiero 15., choć spudłował tylko raz. Przy normalnej dyspozycji biegowej z pewnością zająłby miejsce w czołówce.

Niespodziewanie pierwszą lokatę Bjoerndalenowi zabrał kolega z reprezentacji - Lars "Pędziwiatr" Berger i dzięki temu Sikora jest jeszcze liderem PŚ, choć ma tylko dwa punkty przewagi nad norweskim królem biathlonu.

- Starty w Vancouver były dla mnie ciężkie i z wyników nie mogę być zadowolony - przyznaje Sikora, który oprócz żółtego zachował też czerwony plastron lidera sprintów.

- Naprawdę trudno jest biegać na wysokim poziomie po dwutygodniowej przerwie w treningach spowodowanej chorobą. Mogę tylko mieć nadzieję, że w Norwegii, w następnych pucharowych zawodach, będzie już o wiele lepiej. Piętnasta pozycja w sprincie bardzo oddaliła mnie od zdobycia Pucharu Świata, uwzględniając drugie miejsce Bjoerndalena. To jest jednak sport i wszystko jeszcze może się zdarzyć. Obiecuję, że będę walczył do końca - powiedział Sikora.

W sobotę w sztafecie nieźle spisały się Polki biegnące w składzie: Krystyna Pałka, Magdalena Gwizdoń, Weronika Nowakowska i Agnieszka Grzybek. Zajęły szóste miejsce w stawce 14 ekip. Wygrały Niemki, przed Chinkami i Rosjankami.

- Uważam, że miejsce naszej sztafety jest super! - cieszy się Krystyna Pałka. - Zakończyłyśmy zawody przed Francuzkami i Norweżkami. Biegowo poszło nieźle, troszkę gorzej ze strzelaniem, ale ważne, że zaliczyłam bieg bez karnych rund. Po tak długiej przerwie strzelam dobrze. Teraz marzę tylko o wypoczynku i dobrym przygotowaniu przed kolejnymi startami - mówi Pałka.

Wczoraj mężczyźni z Sikorą w składzie zajęli dopiero 14 miejsce (na szesnaście sztafet). Wygrali Szwedzi, przed Francuzami i Niemcami.

Następne zawody pucharowe zaczynają się w norweskim Trondheim już w czwartek od biegów sprinterskich.

Tomasz Sikora ma tylko dwa punkty przewagi

Sprint mężczyzn

1. Lars Berger - 24.06,5 (0 rund karnych),
2. Ole Einar Bjoerndalen (obaj Norwegia) - strata 14,1 (0),
3. Christoph Sumann (Austria) - 39,5 (0),

..., 15. Tomasz Sikora - 1.19,4 (1),
74. Łukasz Szczurek - 3.19,4 (1),
82. Krzysztof Pływaczyk - 3.48,0 (2),
85. Adam Kwak (wszyscy Polska) - 3.57,1 (1).
--------------------------------------------------------------------------------

Klasyfikacja generalna

1. Sikora - 752 pkt.,
2. Bjoerndalen - 750,
3. Maxim Czudow (Rosja) - 649.

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/974342.html




Wit - Czw Mar 19, 2009 1:38 am


NARCIARSTWO Justyna Kowalczyk goni Kryształową Kulę
wczoraj
Dzisiejszym sprintem w Sztokholmie rozpocznie się decydująca rozgrywka o Puchar Świata w biegach narciarskich.

W wielkiej grze liczy się jeszcze trójka zawodniczek: Słowenka Petra Majdić, Polka Justyna Kowalczyk i Finka Aino-Kaisa Saarinen.

- Istniało ryzyko, że zawody mogą się nie odbyć, ale organizatorzy poradzili sobie z niekorzystną aurą - stwierdził trener biegaczki AZS AWF Katowice, Aleksander Wierietielny.

Rywalizacja w stolicy Szwecji stanowi dla uczestniczek sporą niewiadomą. Serwismeni poznają trasę dopiero dziś rano, a zawodniczki dopiero na kilkadziesiąt minut przed planowanymi na godzinę 14 kwalifikacjami.

- Justyna jest w dobre formie i na pewno powalczy z Majdić, która w tym sezonie zapewniła sobie małą Kryształową Kulę za tę specjalność. Sprinty to jednak loteria i wiele może się zdarzyć - zastrzega trener Polki.

Profil kilometrowego sprintu sprzyja jego podopiecznej ze względu na dwa podbiegi, czyli wymarzone dla niej miejsce do ataku.

- W Sztokholmie biega mi się lepiej z roku na rok. W minionym sezonie awansowałam do finału A, ale tak naprawdę to sama nie wiem czego się spodziewać, zresztą w sprincie i tak właściwie nie ma miejsca na jakieś taktyczne kombinowanie - szczerze mówi Kowalczyk.

Bieg w Sztokholmie stanowi już część finałowych zawodów. Za zwycięstwo w nim można zebrać 50 punktów (podobnie, jak w trzech pozostałych do końca sezonu zmaganiach), oraz bonifikatę czasową. Ostatnie odsłony Pucharu Świata zaplanowano na piątek, sobotę i niedzielę w Falun, gdzie zawodniczki czekają biegi na 5, 10 km i pościgowy. Po nich powstanie klasyfikacja generalna finału, zawodniczki otrzymają za nią kolejne punkty (zwyciężczyni 200, więc za komplet tiumfów można w sumie zgarnąć aż 400 oczek) i wszystko będzie już jasne.

- Swój cel już osiągnęłam. Zdobyłam dwa złote medale mistrzostw świata, wygrałam klasyfikację Pucharu Świata na dystansach i nadal liczę się w walce o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Dopóki będę miała szansę na wygraną na pewno nie odpuszczę - mówi Kowalczyk, która do Majdić traci 91 punktów, natomiast nad Saarinen ma 111 oczek przewagi.

- Te różnice o niczym nie przesądzają, nie ma co kalkulować i liczyć punkciki, na klasyfikację spojrzymy dopiero w niedzielę. Na pewno zapowiadają się wielkie emocje - kończy Wierietielny.

Rafał Musioł - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/975410.html



Wit - Nie Mar 22, 2009 2:41 pm
uff...ale emocji i sukcesów w ten ostatni weekend ze sportami zimowymi

relacje prasowe jutro



Tequila - Nie Mar 22, 2009 7:04 pm


Justyna Kowalczyk zdobyła Puchar Świata w biegach narciarskich

mk
2009-03-22, ostatnia aktualizacja 2009-03-22 18:46

Justyna Kowalczyk wygrała w Falun ostatni bieg tegorocznych zawodów Pucharu Świata w biegach narciarskich i zdobyła kryształową kulę za triumf w klasyfikacji generalnej sezonu 2008/09.

To był nokaut! Prowadząca przed tymi zawodami w klasyfikacji generalnej PŚ Petra Majdić przybiegła daleko za Kowalczyk!

To pierwszy Puchar Świata w historii polskich biegów narciarskich. Polacy (a raczej Adam Małysz) potrafili dotąd zdobywać to trofeum tylko w skokach narciarskich.

- No to będziemy mieli co świętować! - uśmiechał się jeszcze przed biegiem szwajcarski dziennikarz do Polaków. - Puchar Świata zdobędzie mój rodak Dario Cologna i wasza Justyna Kowalczyk - mówił i nie pomylił się.

W niedzielę zawodniczki rywalizowały na 10 km techniką dowolną, z zachowaniem różnic czasowych z poprzednich trzech biegów zawodów finałowych. Kowalczyk wyruszyła pierwsza na trasę i jako pierwsza minęła metę, chociaż nie uzyskała najlepszego czasu biegu.

Polka wygrała z rezultatem 27:48,6 s. Jej najgroźniejsza rywalka, Petra Majdić, zajęła 12. miejsce. Była gorsza od Polki o 1:29,3 s.

- Z pewnością się zmieni i to diametralnie, ale Justyna jest bardzo silną osobowością - mówił o życiu Justyny Kowalczyk po triumfie Adam Małysz, który sam zajął w niedzielę w konkursie skoków w Planicy drugie miejsce na podium. - Ja ze swojej strony mogę jej życzyć tylko wspaniałej kariery, na pewno wygra jeszcze niejeden Puchar Świata.
Trener Justyny: Od lat ciężko pracujemy...

- Od lat ciężko pracujemy, każdy sezon mieliśmy lepszy od poprzedniego. Takie wyniki musiały przyjść. W tym sezonie worek z medalami się rozwiązał - mówił na mecie trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny »

Tajner załatwi Justynie nowego serwismena

- Do teamu Justyny dołączy na następny sezon serwismen ze Wschodu. Będzie pomagał smarować narty do stylu klasycznego. Z innym serwismenem, Szwedem Ulfem Olssonem też przedłużamy kontrakt - mówi dla Sport.pl prezes PZN Apoloniusz Tajner ».

http://www.sport.pl/sport/1,65025,64112 ... egach.html



Tequila - Nie Mar 22, 2009 7:09 pm


*

mk
2009-03-22, ostatnia aktualizacja 2009-03-22 19:10

Małysz drugi, Stoch ósmy w zawodach godnych finału sezonu

Fin Harri Olli wygrał ostatni w sezonie konkurs skoków narciarskich Pucharu Świata na mamucim obiekcie w słoweńskiej Planicy. Drugie miejsce zajął Adam Małysz, na trzeciej pozycji uplasowali się Szwajcar Simon Ammann i reprezentant gospodarzy Robert Kranjec.

To był "konkurs roku", fantastyczne zakończenie sezonu 2008/09 w skokach narciarskich! W niedzielę w Planicy w ostatnim konkursie Pucharu Świata sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, zamieszanie z powtórnym rozegraniem 1. serii pomogło znacznie Polakom. No i Adam Małysz stanął na podium, a Kamil Stoch był 8.

W pierwszej serii Polacy nie zachwycili. Kamil Stoch osiągnął odległość 192,5 m, Małysz był o 5,5 m lepszy. Na szczęście dla naszych reprezentantów organizatorzy zadecydowali o obniżeniu rozbiegu na pięciu skoczków przed końcem. Rozgniewana słoweńska publiczność wygwizdała władze federacji, ponieważ faworyt gospodarzy - Robert Kranjec - pofrunął aż na 222 m. Kibice byli zdania, że decyzja ta miała pomóc cieszącym się przychylnością władz Austriakom, którzy słabo radzili sobie na skoczni.

W powtórzonej pierwszej serii - mimo skróconego rozbiegu - Polacy się poprawili. Stoch lądował na 195,5 m i zajmował 11. miejsce. Adam Małysz skoczył tym razem wspaniale. I z wynikiem 210 m był liderem po 1. serii.

W drugiej serii Kamil Stoch zdołał wyprzedzić jeszcze trzech skoczków dzięki znakomitemu skokowi na odległość 206,5 m. Pozycję stracił niestety Małysz, który lądując na 209,5 m nie zdołał obronić się przed rewelacyjnym Ollim. Fin zdeklasował wszystkich, pokonując w powietrzu aż 219 m.

------------------
Sobota:

http://www.sport.pl/sport/10,67450,6409 ... akow_.html



Emenefix - Nie Mar 22, 2009 8:46 pm
Na miejscu władz Katowic zainwestowałbym w trasy biegowe. Kto teraz to zrobi - wygra. Nie, nie śmiejcie się. Najpopularniejszym miejscem dla biegaczy jest od dawna Giszowiec i okolice. Murcki. Sam tam biegam.
Probowałbym coś w tym kierunku robić... Właśnie tam



Wit - Wto Mar 24, 2009 8:20 pm
jak chcą, to działają szybko...i nawet nagrodę przyznali, fiu fiu

Królowa śniegu będzie honorową Katowiczanką
am2009-03-24, ostatnia aktualizacja 2009-03-24 20:21



Radni chcą przyznać Justynie Kowalczyk honorowe obywatelstwo Katowic. - Choć biegaczka pochodzi z Kasiny Wielkiej w Małopolsce, to przecież zawodniczka AZS AWF Katowice! - argumentują.

Pomysłodawcą jest Andrzej Zydorowicz. Szybko pozyskał akceptację pozostałych radnych. - Justyna Kowalczyk udowodniła, że w kraju, w którym nie ma dobrych warunków do trenowania biegów narciarskich, można dzięki wielkiej pracy zdobyć wszystko. Ponieważ reprezentuje klub z Katowic, takie uhonorowanie po prostu jej się należy - mówi Zydorowicz.

Biegaczka ma otrzymać nagrodę prezydenta Katowic za ubiegłoroczne osiągnięcia sportowe. Uroczystą galę zaplanowano na 16 kwietnia w giszowieckim Domu Kultury. Teraz radni chcą, by w tym samym czasie odbyła się uroczysta sesja przyznająca jej honorowe obywatelstwo. - Musimy przyspieszyć wszystkie procedury z tym związane. Władze miasta już się do pomysłu przychyliły, więc nic nie powinno stanąć na przeszkodzie. Kowalczyk do Katowic ma przyjechać tylko na jeden dzień, więc musimy się zmieścić w tym terminie - dodaje Zydorowicz.

....................


Justyna Kowalczyk: Czułam, że PŚ będzie mój!
wczoraj
Z Justyną Kowalczyk, pierwszą w historii Polką, która zdobyła PŚ w narciarstwie, rozmawia w Falun Maciej Pilch

Gdyby ktoś przed sezonem powiedział pani, że wywalczy dwa złote medale mistrzostw świata i Puchar Świata, co by pani odpowiedziała?

Nareszcie….!!!

Co pani myślała przed Finałem Pucharu Świata, gdy była pani druga w klasyfikacji generalnej?

Po cichu - jako osoba, która zna się na nartach biegowych - myślałam sobie, że powinnam wygrać Puchar Świata. Ale nie mówiłam o tym głośno, bo wiem, że to jest sport, wiele rzeczy może się zdarzyć .

Trudno było minąć tę linię mety w niedzielę jako pierwsza?

Od początku było ciężko. Nie czułam się zbyt dobrze. Może to zmęczenie fizyczne sezonem, może psychiczne ostatnim biegiem i bliskością Pucharu Świata. Teraz to już nie ma znaczenia. Prawda jest jednak taka, że dziewczyny mnie dochodziły i choć nie myślałam, że dadzą radę, to jednak mnie zmęczyły. Nogi mnie nieziemsko bolały i na zjazdach musiałam nimi nieźle przebierać, aby ustać. Na szczęście na trasie byli moi ludzie. Cały czas miałam infor-macje, jaką mam przewagę, na którym miejscu jest Petra. To było bardzo ważne.

Nim przyszło ostatnie 10 km, był sobotni bieg łączony…

W sobotę miałam przede wszystkim plan, by odpuścić w ogóle premię klasykiem. Petra poszła do przodu bardzo mocno. Ja tak nie mogłam zrobić, bo cały bieg skończyłabym tak jak ona, czyli na dalszej pozycji. I tak na finiszu bardzo zapłaciłam za wszystkie bonusy. Na szczęście tu nie do końca chodziło o ostateczne miejsce na mecie, ale o przewagę czasową nad Petrą. I tę udało mi się wypracować.

Czy była pani zaskoczona słabszym biegiem Majdić w sobotę?

W sobotę Petra nie zrobiła nic dziwnego. Taki jest jej poziom podczas biegów łączonych, szczególnie na 10 km. Sama mówi, że w takiej rywalizacji ona się gubi. To są zawsze nerwowe starty. Normalnie w takich biegach nie jest wyżej niż na 10. pozycji. Wiedziałam, że ponad minuta przewagi nad Petrą to duża przewaga, ale takiego finałowego biegu trzeba się bać bardziej niż normalnego i nie można myśleć, że "jest już pozamiatane". Trzeba rozegrać wszystko tak, jakby był to normalny start, co 30 sek. I tak się starałam rozgrywać ten bieg. Wiedziałam, że nie mogę dać się dogonić.

Czym dla pani jest Kryształowa Kula za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata?

To wisienka na torcie na koniec sezonu. Po dwóch złotych i brązowym medalu mistrzostw świata mogłabym być dzisiaj na czterdziestym miejscu w Pucharze Świata i nie zmartwiłabym się tym za bardzo. Dla mnie zawody w Libercu były najważniejsze w całym sezonie i to tam spełniły się moje marzenia. Puchar Świata to nagroda dodatkowa - za to, że byłam najrówniejsza, najbardziej wytrzymała, nie poddałam się do końca.

I za to, że od początku do końca sezonu walczyła pani na każdej trasie.

Odpuściłam tylko w grudniu Dusseldorf. Tam były sprinty, czyli coś, w czym nie czuję się najlepiej. Poza tym nie kombinowałam, startowałam wszędzie i myślę, że to też jest nagroda także za to.

Gdyby miała pani słowami opisać cały sezon - jaki był?

Piękny był, cudowny był, najlepszy, jaki mogłam sobie wymarzyć. Wygrałam parę razy. Od stycznia tylko Petra była w stanie rywalizować ze mną na równi. Zdobyłam najwięcej punktów na dystansach w klasyfikacji generalnej i to w sezonie, w którym na początku wydawało się, że na Virpi Kuitunen i Aino Kaisę Sarinen nie będzie mocnych.

Najlepszy moment w PŚ w tym sezonie?

Mój piękny bieg w Oteape [pierwsze miejsce - red.]- to było coś miażdżącego.

A najtrudniejszy moment?

Początek sezonu, gdy chciałam wygrywać, a zajmowałam dalsze miejsca i trochę się niecierpliwiłam. Zastanawiałam się, kiedy praca wykonana latem przyniesie efekty. Trener na szczęście miał o wiele więcej cierpliwości i tłumaczył mi, że muszę poczekać, a forma przyjdzie w najważniejszym momencie. I rzeczywiście przyszła.

Po raz pierwszy założyła pani koszulkę liderki Pucharu Świata po… ostatnim biegu sezonu!

Nieważne jak, ważne, aby zdobyć koszulkę liderki Pucharu Świata, prawda? Trzeba być sprytnym. A mówiąc serio, to chyba pierwszy taki przypadek w historii sportów zimowych. I bardzo się cieszę, że to mnie on dotyczy.

Co Petra powiedziała po biegu, w którym zabrała pani jej Kryształową Kulę?

Powiedziała, że zaczyna trenować dystanse. A ja jej na to, że zaczynam trenować sprinty. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Pewnie to samo, co jest teraz - że ja nadal będę dobra na dystansach, a Petra w sprintach.

Czy poza mocniejszym postawieniem na sprinty planuje pani jakieś zmiany w przygotowaniach do kolejnego, olimpijskiego sezonu?

Szczegóły zna trener. Na razie myślimy jeszcze o tym sezonie, bo już za trzy dni mamy mistrzostwa Polski w Jakuszycach. Potem regeneracja, studia, które powoli kończę. W połowie maja rozpoczniemy przygotowania w Hiszpanii. Myślę, że zespół zostanie w tym samym składzie plus serwismen rosyjski do smarowania nart do biegu stylem klasyczny. Nie chcę nic zmieniać, bo wiem, że nie byłoby tego wszystkiego bez trenera, bez Józefa Pawlikowskiego, bez Polskiego Związku Narciarskiego, bez chłopaków z ekipy: Mateusza Nuciaka, Rafała Węgrzyna, Ulfa Olssona - to oni robią szczególnie ciężką robotę i potem dzięki tej robocie ja mogę szybko biegać.

Nie boi się pani presji? Korona Królowej Śniegu zobowiązuje…

Myślę, że sobie poradzę. Wiem, że teraz każdy słabszy start, siódme-ósme miejsce w PŚ, będzie brane pod lupę, ale wiem też, że trener wszystko spokojnie mi wytłumaczy, że tak ma być, że trzeba być cierpliwym, że forma przyjdzie. A jemu wierzę. Będziemy jeździć pewnie na każde zawody, ale priorytetem będą igrzyska. Dobrze więc, że już teraz mamy PŚ. Nie będziemy o nim tak intensywnie myśleć. Poza tym, gdyby teraz się nie udało, to marzenia o Kryształowej Kuli trzeba by było odłożyć na dwa-trzy lata. Po igrzyskach jest sezon z mistrzostwami świata w Oslo, a potem chciałabym trochę odpocząć…

Maciej Plich - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/977691.html



Wit - Czw Mar 26, 2009 5:36 pm


Sikora powalczy o małą kulę
dziś
Polskim kibicom biathlonu marzy się Kryształowa Kula dla Tomasza Sikory. Zdobycie tego trofeum jest wprawdzie możliwe, ale już tylko w teorii.

Przed ostatnimi pucharowymi startami w rosyjskim Chanty-Mansijsku zawodnik Dynamitu Chorzów traci do Norwega Ole Einara Bjoerndalena 71 punktów. Do tego trzeba doliczyć regulaminowe odjęcie Polakowi trzech najgorszych wyników, czyli, na teraz, jeszcze 72 punkty. Nad trzecim Rosjaninem Maksimem Czudowem ma 116 pkt przewagi.

Ostatnie zawody Pucharu Świata rozgrywane na Syberii rozpoczną się dziś od biegu sprinterskiego. W klasyfikacji tej konkurencji Sikora jest liderem, a drugie miejsce zajmuje Bjoerndalen, mając 19 punktów straty.

- Z trzech ostatnich startów pucharowych najważniejszy będzie dla mnie bieg sprinterski, w którym mam szansę na wywalczenie małej Kryształowej Kuli - podkreśla wodzisławianin, ciesząc się ze startów w Rosji. - W Chanty-Mansijsku praktycznie co sezon były powody do radości. Mam nadzieję, że i tym razem tak się stanie. Rosjanie każdego roku pokazują najwyższy poziom organizacyjny. Dlatego lubię tu startować, choć zawody zawsze przypadają na koniec sezonu i odczuwa się już zmęczenie - dodaje.

W poprzednim sezonie Sikora w Chanty-Mansijsku był pierwszy w biegu masowym i drugi w biegu na dochodzenie. W sprincie, od którego również wtedy zaczęły się zawody, nie poszło mu tak dobrze - dopiero 19. miejsce.

- Trzymam kciuki, aby Tomek stanął na koniec sezonu na podium Pucharu Świata - mówi Zbigniew Waśkiewicz, prezes Polskiego Związku Biathlonu. - Chyba nikt nie spodziewał się tak udanych startów. Przecież przygotowania były prowadzone pod kątem przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Vancouver.

Sikora wrócił już do zdrowia, czego efektem było trzecie miejsce w biegu pościgowym w Trondheim. - Bardzo mnie podbudowało szóste podium w sezonie. Dało mi wiarę w dobre starty na koniec sezonu - dodaje Sikora, a trener Roman Bondaruk podkreśla: - Szanse na zwycięstwo w Pucharze Świata są tylko teoretyczne. Sikora musiałby wszystko wygrać, a Bjoerndalen zajmować miejsca pod koniec dwudziestki albo i jeszcze dalsze - ocenia szkoleniowiec.

Sprint rozpocznie się o godz. 14.15 czasu polskiego. Na piątek zaplanowano sprint kobiet (14.15), na sobotę biegi pościgowe (12.15 - mężczyźni, 14.15 - kobiety), a na niedzielę biegi ze startu wspólnego (11.00 - mężczyźni, 13.00 - kobiety).

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/979088.html



Wit - Czw Kwi 02, 2009 11:40 pm


Biathlon: Sikora wicekrólem w Pucharze Świata
30.03.2009
W ostatnich zawodach biathlonowego Pucharu Świata Tomasz Sikora obronił drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, udanie kończąc najlepszy, jak do tej pory, sezon w karierze.

W sobotę był dziewiąty w biegu pościgowym, a wczoraj wywalczył to samo miejsce w biegu ze startu wspólnego. Najważniejsze jednak, że nie przegrał rywalizacji z Norwegiem Emilem Hegle Svendsenem, który do końca deptał Polakowi po piętach!

Svendsen wygrał sobotni bieg i gdyby wczoraj też był na podium, to mógł zabrać Sikorze drugą lokatę.

Polak w sobotę na dwóch pierwszych strzelaniach spudłował trzy razy, ale potem był już bezbłędny.

- Po próbach w pozycji leżącej wiedziałem, że uratować mnie może tylko czyste strzelanie "na stojaka". Na szczęście poszło już dobrze - oceniał zawodnik Dynamitu Chorzów, który wczoraj miał dwa pudła. Svendsen pomylił się jednak aż cztery razy i zakończył bieg masowy dopiero jako 15.

Pamiętając, że pierwsze miejsce w generalce było już wcześniej zarezerwowane dla króla biathlonu Ole Einara Bjoerndalena, można śmiało nazwać Sikorę... wicekrólem!

- To był dla nas znakomity sezon - ocenia trener kadry Roman Bondaruk. - Tomek od początku był w czołówce i od początku walczył o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Chciałbym zwrócić uwagę, że ten sezon do udanych mogą zaliczyć także nasze biathlonistki, które w biegu sztafetowym zajęły trzecie miejsce, a indywidualnie klasyfikowane były w czołowej dziesiątce.

Sikora za zajęcie drugiego miejsca otrzymał premię w wysokości 20 tysięcy euro. Dodając nagrody za poszczególne lokaty w kolejnych biegach, w sumie skasował 69,9 tys. euro. Pierwszy raz w karierze aż sześć razy stawał na podium. We wszystkich biegach nie wypadał poza "20" i aż szesnaście razy był w czołowej "10"! Spełnił też swoje marzenie, którym było nałożenie żółtego plastronu lidera. Jest pierwszym Polakiem na podium Pucharu Świata.

Co ciekawe, wodzisławianin nawet z ostatnich występów wyciąga wnioski związane już z olimpijskim sezonem:

- W Chanty-Mansijsku było dosyć ciepło i miałem problemy z dobraniem sprzętu, co odbijało się na rezultatach w biegu. Dobrze, że to teraz wyszło, bowiem następny sezon jest o wiele ważniejszy i mam czas, aby wszystko dopracować - podkreśla Sikora.

Jako ostatnie tej zimy rywalizowały kobiety w biegu ze startu wspólnego. O Kryształową Kulę walczyły Szwedka Helena Jonsson i Niemka Kati Wilhelm. Jonsson zajęła wczoraj drugie miejsce, a Wilhelm była szósta. Obie zgromadziły w klasyfikacji generalnej tyle samo punktów. Szwedka miała jednak o jedną wygraną więcej i ona została triumfatorką Pucharu Świata w sezonie 2008/2009!

--------------------------------------------------------------------------------

Puchar Świata w biatlonie

Mężczyźni - bieg ze startu wspólnego:

1. Simon Eder (Austria) - 37.14,4 (0 karnych rund).

.. 9. Tomasz Sikora (Polska) - 55,9 (2);

bieg pościgowy:

1. Emil Hegle Svendsen - 33.03,3 (2 rundy karne)

... 9. Sikora - 1.15,3 (3).

Końcowa klasyfikacja generalna PŚ:

1. Ole Einar Bjoerndalen (Norwegia) - 1080 pkt;
2. Sikora - 870;
3. Svendsen - 804.

Kobiety - bieg ze startu wspólnego:

1. Simone Hauswald (Niemcy) - 36.54,6 (1 runda karna)

... 28. Magdalena Gwizdoń (Polska) - 5.00,5 (4);

bieg pościgowy:
1. Magdalena Neuner (Niemcy) - 27.53,0 (2 rundy karne)

... 22. Gwizdoń - 3.16,5 (3);
40. Weronika Nowakowska - 5.12,4 (6);
43. Agnieszka Grzybek (wszystkie Polska) - 5.43,2 (5).

Końcowa klasyfikacja generalna PŚ:

1. Helena Jonsson - 952;
2. Kati Wilhelm (Niemcy) - 952;
3. Tora Berger (Norwegia) - 894.

...27. Gwizdoń - 341;
43. Nowakowska - 154;
53. Grzybek - 99;
54. Pałka - 97;
75. Paulina Bobak - 29.

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/980321.html

Rozmowa z Tomaszem Sikorą, drugim zawodnikiem biathlonowego Pucharu Świata
wczoraj
Dominuje w panu radość czy raczej uczucie niedosytu, bo przecież miał pan szansę wywalczenia, po raz pierwszy w karierze, Pucharu Świata?

Przegrać rywalizację z takim zawodnikiem jak Ole Einar Bjoerndalen to nie wstyd. Tym bardziej że przed sezonem nie zakładałem, że będę aż tak mocny, moje wyniki wręcz mnie zaskoczyły. Ale wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Lekki zawód więc czuję. Zwłaszcza że nie udało się też obronić czerwonej koszulki lidera sprintów, a taki miałem cel na ostatnie zawody sezonu w Chanty-Mansyjsku.

Bjoerndalen nabrał do pana szacunku po tym sezonie?

Sądzę, że zawsze go miał. To świetny facet, nie zadziera nosa. Zawsze można z nim pogadać. A jeśli chodzi o mnie, to kiedyś, gdy udzielaliśmy wspólnie wywiadu dla telewizji norweskiej, stwierdził, iż już latem wiedział, że będę mocny. Wystarczyło, że spojrzał się na mój nowy sprzęt do biegania.

Zmiana nart dała aż tyle?

Tak.

Czegoś brakuje, jeśli chodzi o wyposażenie i serwis?

Nie. Fischer zapewnia mi na sezon minimum 100 par nart z najwyższej półki. Jesienią zabrakło tylko czasu na przetestowanie nart na miękkie śniegi i dodatnie temperatury. To było widać pod koniec rywalizacji, w marcowych zawodach. Nim ruszy karuzela olimpijskiego sezonu, pojedziemy więc gdzieś, gdzie będzie już śnieg, ale jest ciepło, i wybierzemy dziesięć par nart, które dobrze pojadą w dodatnich temperaturach.

Do sezonu przygotowywał się pan niemal zupełnie sam, bez trenera Bondaruka. Czy to jest recepta na sukces?

Absolutnie nie. Ten inny system przygotowań uzgodniliśmy wspólnie z trenerem. Chodziło o to, bym odpoczął trochę od biathlonu, od miejsc, w które jeżdżę od lat. Jak widać, przyniosło to wiele dobrego, ale też złego.

Czyli?

Moje pudła na strzelnicy wynikały z błędów, których nabawiłem się w trakcie samotnych przygotowań do sezonu. Gdy trenuje się pod okiem szkoleniowca, to on od razu zauważy błąd w postawie, technice czy sposobie strzelania. Do sezonu olimpijskiego będę przygotowywał się już normalnie - wspólnie z Romanem Bondarukiem.

Wygląd na to, że na igrzyska spośród mężczyzn pojedzie tylko pan i jedynie pan otrzyma środki na przygotowania.

Pieniądze na przygotowania do igrzysk mam zapewnione ja i sztafeta kobiet. Będziemy trenować razem. Zatem nie będę sam jak palec. A jeśli chodzi o towarzysza, to Wiesiek Ziemianin, który jest teraz serwismenem kadry, przez lata był moim najlepszym kolegą z kadry. Nie ma więc problemu.

Na MŚ do Korei jechał pan jako pewny kandydat do medalu, może nawet złota. Nie stanął pan na podium ani razu. Zjadł pana stres?

Raczej pewność siebie. Popełniałem błędy na strzelnicy nie dlatego, że ręce mi drżały. Strzelałem szybko, w serii, zakładając, że mogę sobie pozwolić na pudło, bo nadrobię je podczas biegu. To była zła taktyka. Po mistrzostwach strzelałem już o wiele lepiej. Niestety, choroba tak mnie wycieńczyła, że już nie doszedłem do siebie. W pierwszej części sezonu za każdym razem byłem w czołówce, jeśli chodzi o czas biegu. Po mistrzostwach i powrocie na trasy nie łapałem się pod tym względem nawet do czołowej dziesiątki. Gdybym utrzymał formę biegową do końca sezonu, to walczyłbym z Bjoerndalenem o Puchar Świata.

Najtrudniejszy moment sezonu?

Start na olimpijskich trasach w Vancouver. Pojechałem tam tuż po chorobie. Na 20 km ledwo dobiegłem do mety. Jednak warto było. Teraz już wiem, że muszę całkiem zmienić przygotowania.

Bo...?

Trasy w Vancouver nie są dla mnie najlepsze. Nie ma tam długich i ciężkich podbiegów. Jeśli już są - to albo krótkie, albo długie, ale płaskie. Trzeba zmienić technikę biegu. Postawić na krok, który będzie skuteczny właśnie na takiej trasie. A to wiąże się z zupełnie innym, opartym głównie na sile, treningu.

A strzelanie? Da się je jeszcze poprawić?

Pewnie. W tym elemencie wciąż mam największe rezerwy. Uprzedzając pytanie, to od razu odpowiem, że nie zamierzam zatrudniać trenera od strzelania. Roman Bondaruk radzi sobie w tej roli.

Co zmieniliście w trakcie sezonu, że w jego końcówce zaczął pan lepiej strzelać?

Przestałem traktować strze-lanie jako serię. Do każdego strzału oddzielnie się koncentrowałem. To dało dobry efekt.

Najwspanialszy moment w tym sezonie?

Triumf w Oestersund. Cały biathlonowy świat patrzył wtedy na moją bezpośrednią walkę z Bjoerndalenem i Svendsenem. Na mecie odebrałem mnóstwo gratulacji.

Robert Małolepszy - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/982044.html



Wit - Pią Kwi 03, 2009 4:48 pm
Powalczmy o Puchar Świata w biegach w Wiśle!
Ewa Furtak, Piotr Płatek 2009-04-02, ostatnia aktualizacja 2009-04-03 07:46:15.0



Dzięki sukcesom Justyny Kowalczyk biegi narciarskie zaczynają dorównywać popularnością skokom. Od kilku miesięcy Beskidy mają nowoczesne trasy biegowe na Kubalonce. Czy region będzie to potrafił wykorzystać?

Gdyby w Polsce zorganizować zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich, dzięki sukcesom Justyny Kowalczyk przyjechałyby na nie tysiące kibiców. Podczas minionej zimy Polacy jeździli po całej Europie, by kibicować zawodniczce, podobnie jak przez lata jeździli oglądać skoki Adama Małysza. Nic dziwnego, że polskie miasta chcą wykorzystać popularność Kowalczyk. Niedawno pojawiły się informacje, że Kraków chce zorganizować zawody narciarskiego Pucharu Świata w sprincie. Wcześniej kandydaturę Jakuszyc zgłosiła Szklarska Poręba.

Tymczasem na Kubalonce w Wiśle od kilku miesięcy mamy nowoczesne trasy biegowe. Kosztem 5 mln zł wybudowano tutaj jeden z najnowocześniejszych w Europie ośrodków biegowo-biatlonowych. Na trasach można spotkać trenującego Tomasza Sikorę. Zresztą Kowalczyk też z nich korzystała. Czy Kubalonka mogłaby stanąć do rywalizacji o Puchar Świata z Krakowem czy Szklarską Porębą? Działacze i trenerzy uważają, że jak najbardziej.

- Pomysł z Kubalonką jest ciekawy. Znajdujące się tam trasy są trudne, nowoczesne i posiadają całe zaplecze. Niedawno rozgrywany tam zimowy Festiwal Olimpijski oglądali przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i FIS. Wysoko ocenili zawody i trasy. Trzeba pamiętać, że terminy zawodów Pucharu Świata są bardzo napięte i chęć udziału w takich imprezach musi być zgłaszana z dwu, czy nawet trzyletnim wyprzedzeniem. Jeśli Wisła chciałaby je zorganizować to nie może tracić czasu - mówi Marek Siderek, szef wyszkolenia Polskiego Związku Narciarskiego.

Aleksander Wierietielny, trener Kowalczyk i polskiej reprezentacji w biegach narciarskich, słyszał wiele pochlebnych opinii o Kubalonce i uważa, że organizowanie tutaj dużych imprez to dobry pomysł. - Z Kubalonką kilka razy był problem - mieli organizować imprezy, ale je odwoływali, bo brakowało śniegu. Organizacja była kiepska, bo nie potrafili go wcześniej przygotować - mówi Wierietielny.

Jednak Wisły jeszcze nikt do organizacji Pucharu Świata nie zgłosił. - I obawiam się, że nikt tego nie zrobi. Tutaj mało kto czuje, jak wielką promocją dla regionu jest tak duża impreza, ile na tym można zarobić - mówi Zbigniew Śliwiński z Beskidzkiej Izby Turystyki.

Burmistrz Wisły Andrzej Molin zapewnia, że wysłał już do Centralnego Ośrodka Sportu, który jest właścicielem ośrodka na Kubalonce, oficjalne pismo. - Jeśli COS wystąpi o Puchar Świata, będziemy im oczywiście sekundować - mówi.

Edward Dudek, słynny maratończyk i biegacz narciarski spod Żywca, który od lat organizuje zimowe zawody w Beskidach, mówi, że list to zdecydowanie za mało. - Samorządowcy z Beskidów powinni się jak najszybciej spotkać i zacząć lobbować za zawodami. Skąd ci, którzy je przyznają, mają wiedzieć, że jesteśmy zainteresowani? - pyta Dudek.

Paweł Brągiel z zarządu cieszyńskiego powiatu sceptycznie podchodzi do pomysłu starania się o Puchar Świata. - Czapki z głów przed Jakuszycami, ale tam jest specyficzny mikroklimat, a przez to lepsze warunki. Nie wierzę, by na Kubalonce odbyły się takie zawody. Raczej powinniśmy myśleć o wykorzystaniu nowych skoczni narciarskich w Wiśle i Szczyrku - uważa Brągiel.

Zdaniem Śliwińskiego to nie na skoki powinien teraz postawić region, bo to sport tylko dla wyczynowców i żaden turysta nie przyjedzie w Beskidy, by poskakać sobie na skoczni. - Biegi narciarskie to styl życia, podobnie jak granie w golfa. Biegać każdy może. Mój kolega sprowadza używane biegówki. Tej zimy cieszyły się ogromnym zainteresowaniem - opowiada Śliwiński.


Trasę na Kubalonce zna doskonale Justyna Kowalczyk



Wit - Śro Kwi 08, 2009 7:06 pm
Królowa śniegu odebrała w Katowicach laury
maw, pacz 2009-04-08, ostatnia aktualizacja 2009-04-08 20:07:38.0



Justyna Kowalczyk, mistrzyni świata w biegach narciarskich, była wczoraj przyjmowana w Katowicach jak prawdziwa królowa. Uhonorowały ją zarówno Akademia Wychowania Fizycznego, jak i władze miasta. Ale nie obyło się bez przykrych niespodzianek.

Justyna Kowalczyk, mistrzyni świata w biegach narciarskich, była w środę przyjmowana w Katowicach jak prawdziwa królowa. Na uroczystość przyznania tytułu "Zasłużonej dla katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego" przyszła w nie najlepszym humorze. Wyjaśniła, że tuż przed imprezą ktoś wybił szybę i okradł samochód jej trenera Aleksandra Wierietielnego. Rozchmurzyła się, gdy wraz z biatlonistą Tomaszem Sikorą, który również znalazł się w gronie kilkunastu wyróżnionych studentów, zebrała burzę braw od kolegów z uczelni.

Rektor Zbigiew Waśkiewicz chwalił swoich wychowanków. Podkreślił jednak, że na AWF-ie nie jest łatwo: Kowalczyk nawet na krótko została, ze względu na nieobecność, skreślona z listy studentów. Wszystko się jednak wyjaśniło. - Z wysyłania listów o skreśleniu zrezygnujemy, bo mama Justyny mało nie dostała ataku serca - powiedział rektor.

Kowalczyk odebrała także tytuł honorowej obywatelki Katowic z rąk prezydenta Piotra Uszoka i Jerzego Forajtera, przewodniczącego rady miejskiej. Wprawdzie sportsmenka pochodzi z Kasiny Wielkiej w Małopolsce, ale reprezentuje i rozsławia AZS AWF Katowice - uzasadniali włodarze.

Pomysłodawcą przyznania tego tytułu jest Andrzej Zydorowicz. - Justyna Kowalczyk udowodniła, że w kraju, w którym nie ma dobrych warunków do trenowania biegów narciarskich, można dzięki wielkiej pracy zdobyć wszystko. Ponieważ reprezentuje klub z Katowic, takie uhonorowanie po prostu jej się należy - mówił niedawno "Gazecie" Zydorowicz.

Uroczystość odbyła się w Karczmie Śląskiej w Giszowcu i była połączona z wręczeniem nagród prezydenta miasta w dziedzinie sportu. Kowalczyk zasiadła na specjalnie przygotowanym tronie, zagrał dla niej zespół Feel. - Takie wyróżnienia są fajne, ale dla sportowca najważniejsze są medale - podsumowała mistrzyni.



Kowalczyk i Sikora u marszałka
dziś
Marszałek województwa śląskiego Bogusław Śmigielski uhonorował dwie największe sportowe gwiazdy zakończonego sezonu zimowego.

Zdobywczyni Pucharu Świata i podwójna mistrzyni świata w biegach narciarskich Justyna Kowalczyk oraz drugi zawodnik biathlonowego Pucharu Świata Tomasz Sikora spotkali się z marszałkiem, by odebrać nagrody i porozmawiać o sytuacji narciarstwa klasycznego.

Marszałek Śmigielski powiedział, że bardzo cieszą sukcesy zawodników związanych ze Śląskiem. Przyznał, że takich sukcesów Śląsk jeszcze nie miał.

Tomasz Sikora zauważył, że nie będzie kolejnych sukcesów, jeśli nie poprawi się infrastruktury i nie będzie szkoliło się młodzieży. Jego zdaniem potrzebne są obiekty biathlonowe, które przyciągnęłyby chętnych do uprawiania tego sportu. Wtedy, jak podkreślił Tomasz Sikora, łatwiej byłoby znaleźć wśród dzieci największe talenty.

Sportowcy zaproponowali, by zainwestować w trasę biegową w Wiśle Kubalonce i przystosować ją do całorocznego treningu.

Rano przed spotkaniem Justynę Kowalczyk spotkało przykre wydarzenie. Okradziono samochód jej trenera ze sprzętu i bezcennych materiałów niezbędnych do treningu. Mistrzyni apeluje do złodziei, aby oddali przynajmniej neseser z planami treningowymi i notatnik z adresami, zbieranymi przez wiele lat.

Na Justynę Kowalczyk czeka dziś jeszcze miłe wydarzenie. Podczas uroczystej sesji Rada Miasta przyzna biegaczce tytuł honorowego obywatela Katowic.

IAR/ZAL - NaszeMiasto.pl

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/984396.html
......................
Czas podsumowań
Marcin Tadus, 2009-04-08 21:31

Choć ciągle są studentami katowickiej AWF to na uczelni bywają rzadko. Justyna Kowalczyk i Tomasz Sikora odwiedzili mury swojej uczelni w tłumie dziennikarzy.

To był naprawdę ciężki sezon. Sportowcy AZS-u AWF Katowice szybko
jednak zapominają o zmęczeniu podczas medalowej dekoracja medalowa. To był jeden z najlepszych sezonów w historii katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. To jest naprawdę bardzo ważne. Rektor się nami chwali, pokazuje nas. Kiedyś to nie było takie oczywiste. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie łatwiej sportowcom, którzy tu przyjdą, będzie im łatwiej się uczyć i godzić naukę ze sportem. Cieszy także to, że jesteśmy zauważeni i docenieni - mówiła dziś Justyna Kowalczyk. Trudno nie docenić tego co osiągnęła w tym sezonie. Mistrzostwo Świata, triumf w Pucharze Świata czy nawet Mistrzostwo Polski - te sukcesy mówią same za siebie. Swoje trzy grosze dołożył także Tomasz Sikora wicelider biathlonowego Pucharu Świata. To wszystko jednak już przeszłość. Sportowcy katowickiej Akademii już przygotowują się do kolejnego, olimpijskiego sezonu. Na pewno następny sezon, nasze przygotowania będą głównie skierowane pod igrzyska olimpijskie. Nie będziemy się skupiać nad Pucharem Świata. Także mam nadzieję, że plan, który mamy przygotowany wypali, że ta szczytowa forma i strzelecka i biegowa po prostu przyjdzie na same Igrzyska - powiedział Tomasz Sikora.

Sukcesy Justyny Kowalczyk i Tomasza Sikory to tylko część świetnych osiągnięć studentów AZS-u AWF-u Katowice. Oprócz wymienionej dwójki dziś specjalne wyróżnienia otrzymali także Sylwia Jaśkowiec czy olimpijczycy z Pekinu Rafał Fedaczyński i Marcin Koniusz. Jestem dumny przede wszystkim z dwóch osób - Tomka Sikory i Justyny Kowalczyk. Myślę, że osiągnęli swoje największe sukcesy w życiu. Justyna - Mistrzyni Świata, zdobywczyni Puchara Świata - to co dla sportowca najlepsze. Tomek - drugi w Pucharze Świata, ale to też jego życiowy sukces. No i wiele innych sukcesów. Sylwia Jaśkowiec, która była młodzieżową Mistrzynią Świata. Wiele tych sukcesów, ciężko je wszystkie wymienić. My się z tego powodu bardzo cieszymy - podsumował Zbigniew Waśkiewicz, rektor. Cieszą się przede wszystkim kibice i chyba wszyscy wierzą, że przyszły sezon dla naszych sportowców będzie równie dobry, a kto wie? Może
nawet i lepszy.

http://www.tvs.pl/informacje/10128/



Wit - Czw Kwi 09, 2009 4:44 pm


Złota Justyna nagrodzona i... okradziona
dziś
Jest mi bardzo miło przyjmować te wszystkie nagrody i honory, jednak nie mam dziś najlepszego humoru. Nie dość, że jestem chora, to jeszcze ktoś się włamał do naszego samochodu - mówiła wczoraj Justyna Kowalczyk. Dwukrotna mistrzyni świata w narciarstwie biegowym i właścicielka Pucharu Świata została Honorową Obywatelką Katowic, wyróżniono ją też tytułem "Zasłużonej dla AWF Katowice", złotą odznaką katowickiego klubu AZS AWF i specjalną nagrodą prezydenta Piotra Uszoka.

Pomimo deszczu nagród mistrzyni ma powody do zmartwienia. Razem z trenerem Aleksandrem Wierietielnym nocowali w części hotelowej akademików na terenie uczelni. Rano okazało się, że ktoś wybił szybę w ich aucie (granatowy mercedes z napisem POLISH SKI TEAM). - Po zakończonym sezonie każdy trener tonie w papierach, bo to czas podsumowań i koniecznych rozliczeń. Właśnie coś takiego zostało mi skradzione. Dla złodzieja te materiały nie są nic warte, a dla nas... bezcenne - martwił się szkoleniowiec, a biegaczka dodała: - Samochód był opisany, nie było wątpliwości, do kogo należał. To nie był przypadek.

Asystent rektora AWF, Krzysztof Nowak, nie krył złości: - Jak się o tym dowiedziałem, to wszystkiego mi się odechciało. Trener Wierietielny powiedział, że zginęła dokumentacja, dotycząca ośmiu lat pracy szkoleniowca z Justyną. To przecież bezcenne materiały. Kradzież miała miejsce wprawdzie w nocy, ale przecież jest u nas firma ochroniarska! - złościł się Nowak.

Uroczystość w auli AWF z udziałem m.in. naszego najlepszego biathlonisty, Tomasza Sikory, przebiegła w miłej atmosferze, choć pojawiła się też kolejna zaskakująca informacja. Justyna Kowalczyk była... skreślona z listy studentów!

- Mamy dwustu sportowców, którzy funkcjonują na zasadzie indywidualnego planu studiów - tłumaczył rektor Zbigniew Waśkiewicz. - To duma dla uczelni, ale jest też trochę kłopotów z ich mobilizacją do nauki. Zdarzył się przypadek, że Justynę skreślono z listy studentów. Wiem, że miała do mnie o to żal. Zresztą niech ci nasi studenci-sportowcy pogłębiają są wiedzę nawet przez dziesięć lat! Będą wtedy dłużej przynosić nam chwałę - dodał w żartach rektor.

Jego asystent wyjaśniał potem, że skreślenie Justyny miało miejsce rok temu i zostało wyjaśnione. - To się stało "z automatu", po prostu potraktowano Justynę jak każdą inną studentkę w takiej sytuacji - mówił Nowak.

Sama mistrzyni z uśmiechem opowiadała: - Byłam wtedy za granicą, chyba w Kuusamo. Wiem, że przyszły do domu trzy powiadomienia. Najpierw, że mam się stawić na uczelni, potem że jak się nie stawię, to mnie skreślą, a na koniec informacja o skreśleniu. Jestem przekorną osobą, nie wyobrażam sobie rezygnacji ze sportu na rzecz spraw na uczelni. Gdyby mieli mnie skreślić na amen, to niech skreślają. Tak poważnie, to został mi tylko jeden egzamin do zdania, ale nie powiem jaki (udało się nam ustalić, że chodzi o anatomię - red.). Na zgrupowania i zawody wożę książki bardziej specjalistyczne niż przedmioty nauczania. Dotyczą teorii wysiłku fizycznego - mówiła Kowalczyk.

Natomiast Tomasz Sikora, również uhonorowany tytułem "Zasłużonego dla AWF Katowice" (trzecia nagrodzona wczoraj osoba to przebywająca w USA snowboardzistka Paulina Ligocka), jest na pierwszym roku studiów. - Bardzo trudno pogodzić naukę ze startami, tym bardziej że wybrałem niełatwy kierunek, czyli marketing i zarządzanie w sporcie. Jeszcze nie myślę o nadrabianiu zaległości na uczelni, bo 14 kwietnia wylatuję na zawody do Rosji. Nie znam szczegółów startów na Kamczatce, wiem tylko, że do wygrania będzie toyota land cruiser - rozmarzył się zawodnik Dynamitu Chorzów.

Sikora i Justyna Kowalczyk mieli spotkać się po południu z kibicami w centrum "Trzy Stawy" w Katowicach. Pojawiła się tylko królowa polskiej zimy, choć miała wczoraj 39 stopni gorączki. Drugi zawodnik biathlonowego Pucharu Świata miał inne plany i został w ostatniej chwili zaskoczony przez organizatorów pomysłem spotkania w markecie. Biathlonowy narybek z katowickiego UKS Lider był trochę zawiedziony, ale dzieciaki obległy Kowalczyk, która dzielnie pozowała do zdjęć i rozdawała autografy. Przypadkowi przechodnie patrzyli z zaciekawieniem, a potem przyłączali się do grupy wielbicieli.

- To nie pierwsza oznaka popularności - już wiem, co to znaczy. Nie zawsze jest łatwo, szczególnie gdy ma się wysoką gorączkę - kiwała głową mistrzyni. - O tym, żeby na przykład zupełnie anonimowo pójść na zakupy, mogę już tylko pomarzyć. Chodzę codziennie po ulicach, zaglądam do sklepów, ale kibice mnie rozpoznają. To miłe, ale również męczące.

Na koniec pracowitego dnia najlepsza narciarka na świecie trafiła do MDK "Szopienice-Giszowiec". Tam odbywała się uroczysta sesja Rady Miasta. Radni przyznali Kowalczyk tytuł Honorowej Obywatelki Katowic za promocję miasta. Zawodniczka otrzymała też nagrodę prezydenta Piotra Uszoka. - Justyna Kowalczyk jest trzynastą Honorową Obywatelką naszego miasta - informuje Waldemar Bojarun, rzecznik UM. - Jest to też w tym gronie osobą najmłodszą i pierwszą reprezentantką sportu. Wśród wyróżnionych są m.in. papież Jan Paweł II i Wojciech Kilar.

Ile dostali?
Tytuł "Zasłużony dla Akademii Wychowania Fizycznego" oznacza nagrody pieniężne.

Justyna Kowalczyk i Tomasz Sikora otrzymali po 10 tysięcy złotych, a Paulina Ligocka 5 tysięcy złotych. Nagroda prezydenta Katowic Piotra Uszoka dla Justyny Kowalczyk to 10 tysięcy złotych.

Apel do złodziei

Aleksander Wierietielny, Justyna Kowalczyk i władze Akademii Wychownia Fizycznego za naszym pośrednictwem apelują do osób, które włamały się do samochodu należącego do trenera i biegaczki, żeby zwróciły skradzione dokumenty. Są one bezcenne tylko ze szkoleniowego punktu widzenia.

Tomasz Kuczyński - POLSKA Dziennik Zachodni
...........
no tak...okradzenie Justyny w Katowicach stało się jedną z podsawowych newsow sportowych dnia. eh niezła promocja na przekór losu



potok77 - Wto Lis 24, 2009 8:15 am
Właściwie w niektórych dyscyplinach sezon zimowy już się zaczął więc pierwszy news po sporej przerwie wrzucam

Sensacyjny transfer Tomasza Sikory

Tomasz Sikora rozpocznie sezon Pucharu Świata w biathlonie jako zawodnik AZS AWF Katowice. Choć przez całą seniorską karierę był związany z Dynamitem Chorzów, zdecydował się zmienić barwy klubowe, najprawdopodobniej w ostatnim sezonie swoich startów!

Odczuwamy duży żal, ale nie chcemy Tomkowi robić przeszkód, stąd nasza zgoda na zmianę barw klubowych - powiedział Marceli Truchan, wiceprezes Dynamitu.

Sikora wcześniej informował o możliwych przenosinach do "klubu związanego z wojskiem" (chodziło o BKS WP Kościelisko), trafił jednak do Katowic. - To była inicjatywa Tomka, a trudno przecież, abyśmy nie chcieli u nas takiego zawodnika - mówi Krzysztof Nowak, wiceprezes "akademików". - Zdecydowanie wzrosła szansa na medal olimpijski dla AZS AWF!

Najlepszy polski biathlonista studiuje na AWF, a rektorem tej uczelni jest Zbigniew Waśkiewicz, jednocześnie prezes Polskiego Związku Biathlonu i wiceprezes AZS AWF, co z pewnością miało znaczenie przy podjęciu decyzji przez Sikorę. Sprawy nabrały tempa, bo zmiana klubu musi zostać zgłoszona w związ-ku do końca listopada. - W piśmie do Dynamitu zapewniliśmy, że przejmiemy ich zaległe zobowiązania wobec Sikory. Przekażemy też klubowi ekwiwalent, którego wartości nie chcę ujawniać - dodaje Nowak.

Sikora zakończył właśnie zgrupowanie w fińskim Muonio i pojechał do Oestersund w Szwecji, gdzie 2 grudnia odbędą się pierwsze zawody PŚ.

http://katowice.naszemiasto.pl/sport/79 ... ,id,t.html



Wit - Nie Gru 20, 2009 6:24 pm
Na razie Justyna wygrywa, Małysz w 10-tce, Tomek Sikora róźnie...

Justyna Kowalczyk wygrała bieg na 15 km
rb, mo 2009-12-20, ostatnia aktualizacja 2009-12-20 12:26:01.0

Justyna Kowalczyk wygrała w biegu na 15 km w zawodach Pucharu Świata w słoweńskiej miejscowości Rogla. Polka po fantastycznym, długim finiszu pokonała liderkę PŚ Marit Bjoergen oraz Annę Haag, wygrała drugi bieg w sezonie i jest wiceliderką PŚ

Forma Justyny Kowalczyk cały czas rośnie. Po sobotnim drugim miejscu w sprincie, w niedziele pokazała prawdziwą klasę. W mroźnej słoweńskiej Rogli, gdzie temperatura dochodziła do minus 18 stopni Polka zwyciężyła w pięknym stylu.

Od początku biegu trzymała się w czołówce, bo wiedziała, że ważne jest też zdobywanie punktów bonusowych na 5 i 10 kilometrze. Z 30 możliwych do zdobycia, Kowalczyk zgarnęła 25, ale to z finiszu Polka może być naprawdę zadowolona.

Na 1,5 km przed metą podkręciła tempo i uciekała najgroźniejszym rywalkom. Na niespełna kilometr na podbiegu jeszcze zwiększyła dystans i samotnie wbiegła na metę.

To drugie zwycięstwo Kowalczyk w tym sezonie, wcześniej triumfowała w sprincie w Kuusamo. Dzięki punktom zdobytym w Rogli Polka awansuje na drugiej miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata. Liderką pozostanie Marit Bjoergen.

W słoweńskiej Rogli Puchar Świata rozgrywany był po raz pierwszy od 16 lat. Polka była tam po raz pierwszy i wspomnienia będzie miała wyłącznie dobre. W sobotę zajęła drugie miejsce w sprincie, w niedzielę nie miała sobie równych na 15 km. Prowadziła od startu do mety.

W Rogli wywalczyła aż 205 punktów PŚ! 80 za drugie, 100 za pierwsze miejsce oraz 25 punktów bonusowych za "lotne" premie podczas biegu na 15 km. Na piątym kilometrze Polka była druga (za Słowenką Petrą Majdić) i dostała 10 pkt, na dziesiątym pierwsza (15 pkt.). Dzięki temu awansowała na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Prowadzi Norweżka Marit Bjoergen, która w sobotę wygrała sprint, w niedzielę była prawie pięć sekund za Kowalczyk.

Polka udowodniła, że w tym sezonie będzie piekielnie mocna przede wszystkim w biegach techniką klasyczną. W Kuusamo wygrała sprint klasykiem, w Rogli dwa razy zajmowała miejsce na podium tą techniką.

Teraz Kowalczyk wraca na kilka dni do Polski, by już w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia wyruszyć na Tour de Ski, które zaczyna się pierwszego stycznia w niemieckim Oberhofie.

http://www.sport.pl/celebrities/1,96807 ... _zywo.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 4 z 5 • Wyszukano 190 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.