ďťż
Gwara czy język śląski?



Wit - Nie Sty 31, 2010 8:08 pm
Jaka jest najprostsza metoda na rozpoznanie Ślązaka?
Iwona Sobczyk 2010-01-31, ostatnia aktualizacja 2010-01-31 20:08:10.0



Najprostsza metoda na rozpoznanie Ślązaka? Trzeba poprosić, żeby kucnął. Większość ludzi zegnie nogi, a Ślązak zakaszle. W sobotę w Muzeum Śląskim odbyła się pierwsza lekcja śląskiej mowy.

Na pomysł organizowania lekcji śląskiego wpadł Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego. Popularność organizowanego we współpracy z "Gazetą" plebiscytu na najpiękniejsze śląskie słowo uświadomiła mu, jak ważny dla mieszkańców regionu jest ich język. Do współpracy zaprosił Stowarzyszenie "Pro Loquela Silesiana", które pracuje właśnie nad pierwszym śląskim elementarzem. Chętnych do uczenia się śląskiej mowy było tylu, że organizatorzy musieli dostawiać krzesła.

- Lekcję poprowadzę po polsku, bynajmniej nie dlatego, że chcę się pochwalić znajomością języków obcych. Lekcja jest dla zaawansowanych i dla początkujących. W końcu Eliezer ben Jehuda, żeby przekonać Żydów do powrotu do hebrajskiego, też musiał do nich mówić w jidysz - zaczął prowadzący lekcję Mirosław Syniawa, sekretarz stowarzyszenia, a "uczniowie" odpowiedzieli mu śmiechem. Nikt uwagi za to nie dostał, za to na ekranie pojawił się temat lekcji.

- Ukiołzdnońć idzie roz dwa - sylabizuję. - Czyli poślizgnąć można się raz, dwa. Ale nie takie "o"! Musi być dłuższe. Pani to chyba nie ze Śląska? - zauważa Ewelina Trajgiel, która przyszła na lekcję z powodu swojej babci. - Bo choć jestem rodowitą Ślązaczką, to zdaję sobie sprawę, że nie godom tak jak moja babcia. A chcę się nauczyć! W młodszych pokoleniach znajomość śląskiego jest już bardzo nikła. To już nie jest śląski, tylko jakiś slang. Moja córka bardziej niż śląski czuje angielski. Trzeba propagować naszą kulturę. Pomysł lekcji jest znakomity - mówi pani Ewelina.

Annę Malkusz na lekcje sprowadziły między innymi zainteresowania naukowe. - Studiuję kulturoznawstwo, mieliśmy nawet ostatnio zajęcia o Śląsku. Bardzo ciekawe. Śląski znam, ale parę rzeczy mnie zaskoczyło. "Jata" to szopa, a "statek" to zagroda. Nie wiedziałam - uśmiecha się pani Anna.

Pierwsza lekcja dotyczyła nieporozumień językowych. - "Kisały kał" to nie jakaś strasznie śmierdząca substancja, tylko kiszona kapusta. "Przedołech rodzina" powie nie ktoś bez sumienia, kto przehandlował dziadka, tylko ktoś, kto sprzedał ojcowiznę. A jak ktoś mówi "przijda z ojcami", to nie znaczy, że chce zrobić coś, na co nie pozwala polskie ustawodawstwo. Po prostu chce przyjść z rodzicami - mówił Syniawa, ilustrując kolejne zdania wyświetlanymi na ekranie zabawnymi obrazkami własnego autorstwa.

Uczniowie dowiedzieli się też, że wiele słów uznawanych za typowo śląskie funkcjonowało w staropolszczyźnie (na przykład "gruba" i "żymła"), a przypisywanie śląskiej mowie szczególnej skłonności do germanizmów jest niesłuszne. - W polskim germanizmów jest może nawet tyle samo, tylko wszyscy się do nich przyzwyczaili - mówił Syniawa, rysując drzewa genealogiczne słów chleb, szkło i lekarz. - Na następną lekcję przyjdzie wziąć jakiś notatnik - kręcił głową Tomasz Marzetz.

Następne zajęcia z cyklu "O Śląsku po ślonsku. Lekcyje ślonskij godki" 27 lutego. Ich uczestnicy posłuchają o tym, że Ślązacy z różnych części regionu mówią inaczej. Kolejne lekcje w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Zawsze o 12.30 w Muzeum Śląskim.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... zaka_.html

Lekcyje ślonskij godki w Muzeum Śląskim
pj 2010-01-29, ostatnia aktualizacja 2010-01-29 21:45:13.0



W Muzeum Śląskich rozpoczyna się cykl lekcji mowy śląskiej. To zerwanie z masztalszczyzną i niskim humorem spod znaku serialowego Bercika - zapowiadają organizatorzy

Na pierwszej lekcji, która zacznie się w sobotę o godz. 12.30 Mirosław Syniawa z Pro Loqulea Silesiana będzie opowiadał o tym, po czym poznać śląską mowę. "Uczniowie" lekcji będą mogli poznać też słowa, które choć są podobne do siebie, to w różnych językach bliskich śląskiemu znaczą coś zupełnie innego. Wstęp na zajęcia jest darmowy. - Spodziewamy się tłumów - nie ukrywa Rafał Adamu, szef towarzystwa. Kolejne lekcje będą odbywać się co miesiąc. Na pomysł ich organizacji wpadł Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego.

- Konkurs, który zorganizowaliśmy razem z "Gazetą" uświadomił mi, że ten język żyje i jest bardzo ważny dla ludzi. My jako muzeum musimy chronić, to co jest cenna dla regionu. A czymś takim jest śląska mowa - mówi Jodliński.

Adamus jest przekonany, że nauka "ślonskij godki w murach MŚ, to jej nobilitacja. - Zajęcia nie będą zupełnie poważna, ale nie będziemy prezentować niskiego humory pokroju Bercika z serialu "Święta wojna" - mówi Adamus.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... askim.html




maciek - Sob Lut 27, 2010 8:38 am
^ Dla przypomnienia dziś (27.02) drugi wykład o 12:30 w MŚ.



maciek - Sob Lut 27, 2010 3:54 pm
Tłumy ludzi były. To mi się podoba. Coraz bardziej jako ścisłowiec muszę powiedzieć, że to co robi Pro Loquela Silesiana robi na mnie wrażenie. No i w tym roku to oni dostąpią zaszczytu otrzymania mojego 1% podatku;) Decyzja zapadła.



Henryk - Sob Lut 27, 2010 7:41 pm
Faktycznie był tłum ludzi, głodnych wiedzy o śląskiej mowie. Z braku miejsca ludzie stali nawet przed wejściem na salę.
Ja w poniedziałek idę wpłacić 50-złotową darowiznę na rzecz Pro Loquela Silesiana, bo to może zrobić każdy, kto czuje potrzebę kultywowania i promowania śląskiej mowy. Wpłaciłby więcej, ale na razie mnie nie stać na większą wþlatę.




kiwele - Sob Lut 27, 2010 8:04 pm
@maciek i Henryk:
Nie calkiem w porzadku jestescie.
Poszliscie w gosci, chwalicie sie, ze Wam bardzo smakowalo, ale goscinca na Forum jakos nie przyniesliscie, a akurat miesiac temu przypytywalem sie o to.
Moznaby powiedziec chociaz co tym razem bylo na talerzu.



maciek - Sob Lut 27, 2010 8:48 pm
W wielkim skrócie:
Poprzednio było o lapsusach językowcy na styku śląski-reszta Świata a dziś było o różnicach językowych na Górnym Śląsku. Przyznam, że jeszcze w życiu nie widziałem tak profesjonalnej analizy zagadnienia. Trudno mi to opisać bo nie jestem specjalistą i piszę jako ignorant analizy językowej (chociaż wielbiciel historii IV-Xw n.e.), lepiej to zobaczyć lub o tym poczytać. Ponoć będzie wydanie papierowe wykładów.



Kris - Sob Lut 27, 2010 9:01 pm
^ mam nadzieję, że takie wykłady w MŚ będą cykliczne



kiwele - Sob Lut 27, 2010 10:05 pm
To co mnie interesuje to szanse wyabstrachowania z potocznej mowy slaskiej, prawie zamknietej w okreslonych dziedzinach i sytuacjach zycia, zbyt czesto zzarchaizowanych, zdominowanej przez nadmiar rubasznosci a czasem i infantylizmow (analogicznie jak np. gwara goralska podtatrzanska), jezyka bardziej uniwersalnego, mniej wrazliwego na wszelka subiektywna uczuciowosc, do standardowego poslugiwania sie w zwyklym zyciu publicznym.
Wiem, ze to jest mozliwe, przynajmniej do pewnego stopnia, bo pamietam rozmowy z ilus bardzo inteligentnymi powaznymi osobami, ktorzy nie potrafili mowic inaczej niz "po slasku".



Kris - Pią Mar 05, 2010 8:11 pm
Godka śląska chyba jednak zostanie językiem regionalnym
Przemysław Jedlecki
2010-03-04, ostatnia aktualizacja 2010-03-05 10:36

Starania o uznanie mowy śląskiej za język regionalny już wkrótce mają zakończyć się sukcesem. Prezydium parlamentarnego klubu Platformy Obywatelskiej poparło pomysł posła Marka Plury w tej sprawie
Rafał Adamus, lider stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana cieszy się z zapowiedzi uznania godki za język regionalny
Fot. Marta Błażejowska / AG


Zainicjowana jeszcze za rządów PiS-u akcja bardzo długo miała pecha - główne ugrupowania zawsze miały jakieś pilniejsze ustawy do przyjęcia. Nawet wśród śląskich parlamentarzystów tylko niektórzy - Lucjan Karasiewicz, Maria Nowak i Marek Plura - mieli do tego serce. Sprawa wpisania mowy śląskiej na listę języków regionalnych (dziś taki status ma tylko kaszubski) nabrała tempa dopiero ostatnio, głównie za sprawą tego ostatniego.

Przekonywał do tej inicjatywy innych posłów, organizował konferencje na temat mowy śląskiej, a także współpracował ze śląskimi regionalistami, którzy razem z prof. Jolantą Tambor przygotowują śląski elementarz. Przypominał, że podczas spisu powszechnego w 2002 roku mowę śląską jako język, którym posługują się na co dzień, wskazało 56 tys. osób, czyli więcej niż mowę kaszubską.

Cały czas chodziło o to, żeby pokazać wszystkim sceptykom, że mowa śląska żyje, ma się dobrze i trzeba ją uznać za język regionalny, tak by z jednej strony państwo miało obowiązek ją chronić, ale też finansowo wspierać np. edukację w tej mowie czy wydawanie książek po śląsku.

W środę na posiedzeniu prezydium klubu parlamentarnego PO Plura zaprezentował projekt zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i języku regionalnym. Propozycja przewiduje uznanie śląskiego za język regionalny.

- Mowa śląska jest bardzo bogata, ale jak każdy element kultury wymaga ochrony i wsparcia. Marzy mi się, żeby za kilka lat w szkołach uczono śląskiego - mówi Plura.

Nie ukrywa radości, że prezydium klubu pozytywnie oceniło projekt. Następnym krokiem będzie teraz opinia urzędników dwóch Ministerstw: Spraw Wewnętrznych oraz Edukacji.

- Jeśli dostaniemy stamtąd poparcie, pismo stanie się projektem całego klubu i trafi pod obrady Sejmu - mówi Grzegorz Dolniak, wiceprzewodniczący klubu PO. Zapewnia, że pomysł Plury wart jest poparcia.

- Trzymam tylko kciuki za to, żeby nikt w regionie nie wykorzystał tej sprawy do własnych interesów. Jeśli ktoś przy okazji rzuci np. hasło autonomii, to zabije ten projekt - przestrzega Dolniak.

Tego samego obawia się Piotr Spyra, lider Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk i działacz PO. - Przyjęcie tej ustawy otworzy puszkę Pandory. Boję się, że zaraz rozlegną się głosy, że skoro Ślązacy mają już język, to muszą być też osobnym narodem. Jestem też przeciwnikiem dekretowania przez polityków czy coś, co jest gwarą, ma zamienić się w język - przekonuje Spyra.

Wątpliwe jednak, by głos Spyry wpłynął na decyzję posłów. Kazimierz Kutz, poseł PO, spodziewa się, że ustawa zostanie w szybkim tempie przyjęta. - To wypełnienie luki, a nie jakaś specjalnie wielka łaska. Stoimy też przed serią wyborów i jest to gest w stronę Ślązaków, którzy od dawna dopominają się odpowiedniego miejsca dla śląskiej mowy - uważa Kutz.

Tymczasem godka jest coraz bardziej popularna. Na odbywające się od niedawna w Muzeum Śląskim lekcje śląskiego przychodzą tłumy, dyrekcja tej placówki chce po śląsku wydać katalog do wystawy "Ach, co to był za ślub", a w Mysłowicach co jakiś czas można wysłuchać kazania po śląsku.

- Lokalność i regionalizmy są dziś w cenie, stanowią odpowiedź na globalizm. Na szczęście dotyczy to także śląskiego - mówi Leszek Jodliński, dyrektor MŚ.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... alnym.html



Kris - Pią Mar 05, 2010 8:21 pm
CO Z TYM ŚLĄSKIM?
Wojciech Janocha, 2010-03-05 19:55

Śląsko godka językiem regionalnym? Gotowy projekt zmiany ustawy o mniejszościach narodowych trafił do prezydium klubu Platformy Obywatelskiej i jak mówi autor poseł Marek Plura przyjęty został bardzo pozytywnie. Projekt przewiduje uznanie śląskiego za język regionalny. To między innymi pomogłoby przyspieszyć prace nad ustaleniem pisowni i zasad ortografii, a także pozwoliłoby na nauczanie tego języka w szkołach.

Na Górnym Śląsku Władysław Musialik mieszka od dziewięciu lat i jak mówi to wystarczyło, by pokochać to miejsce, ludzi i język. - Bardzo mi się podoba, gdzieniegdzie u nas po śląsku mówią, śląska mowa jest bardzo ładna, podoba mi się - przyznaje. Najwyraźniej spodobała się też sejmowemu klubowi Platformy Obywatelskiej, który według posła Marka Plury nie ma nic przeciwko, by śląską gwarę uznać za język regionalny. - Jest jeszcze wiele pytań, czekamy teraz na opinię rządową - stwierdza poseł PO.

Prognozy są optymistyczne, bo nawet ministerstwo kultury stawia na regionalizm. W zupełnie innych nastrojach są za to członkowie Ruchu Autonomii Ślaska, który od lat walczy o uznanie języka śląskiego. Projekt w sejmie to kolejny duży krok naprzód. - Nie bez wpływu na tempo prac będzie perspektywa zbliżających się wyborów prezydenckich i przede wszystkim samorządowych - uważa Jerzy Gorzelik z Ruchu Autonomii Śląska. Przez język do głosów droga niedaleka. Podczas ostatniego spisu powszechnego godło Górnego Śląska za swoje uznało blisko 200 tysięcy osób. To było osiem lat temu. Teraz poczucie śląskiej tożsamości jest znacznie silniejsze. - Ślązacy nie wstydzą się. Nasze towary wysyłamy do Anglii i Szkocji, bo tam też chcą pokazać, że są Ślązakami - mówi Adam Breguła ze sklepu internetowego
Hanysek.pl.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jeszcze w tym roku Ślązacy będą mieli
swój oficjalny język. - Przede wszystkim będzie możliwość nauczania języka śląskiego w szkołach, to jest główny powód, drugi powód taki bardziej przyziemny, to jest kwestia finansowa - tłumaczy Rafał Adamus ze Stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana. Bo na pielęgnację języka regionalnego ministerstwo kultury pieniądze ma. A te fundusze na pewno przyspieszyłyby trwające już prace nad kodyfikacją śląskiej gwary, czyli ustaleniem zasad pisowni i ortografii. - Doszliśmy do przekonania, że tych różnic wcale nie jest aż tak dużo, są takie miejsca, gdzie te różnice są znaczące - wyjaśnia dr hab. Jolanta Tambor, językoznawca.

A kiedy gotowe będą już podręczniki, a śląski trafi do szkół, wybór Ślązaka Roku płynnie władającego gwarą na pewno będzie wiele trudniejszy.

http://www.tvs.pl/informacje/22148/



Kris - Sob Mar 20, 2010 8:51 pm
W dzisiejszych Faktach (ok. 2 minuty) http://www.tvn24.pl/28377,1648684,0,1,k ... omosc.html



Henryk - Czw Mar 25, 2010 7:02 pm
27 marca 2010 roku zapraszam na kolejne spotkanie w Muzeum Śląskim w Katowicach.

Jak to wszyjsko naszkryflać ? – na lekcji trzeciej będzie mowa o historii śląskiego piśmiennictwa, o problemach ujednolicenia języka, o zasadach zapisu mowy śląskiej.



maciek - Czw Mar 25, 2010 7:10 pm
O której, bo dochodzą mnie słuchy, że o 12:00 a do tej pory było o 12:30? Coś się zmieniło?



Kris - Wto Maj 04, 2010 8:21 pm
Elementarz śląskiej godki już gotowy. Na tym nie koniec
Przemysław Jedlecki
2010-05-04, ostatnia aktualizacja 2010-05-04 20:20

Za kilka tygodni rozpocznie się druk pierwszego elementarza śląskiej mowy. Jego twórcy trzymają teraz kciuki, żeby zechcieli z niego korzystać nauczyciele.


Wprowadzenie do ślabikorza


Jedna z lekcji ze ślabikorza

Prace nad ślabikorzem trwały ponad rok. To wspólne dzieło regionalistów z Pro Loquela Silesiana (PLS), działaczy Towarzystwa Piastowania Śląskiej Mowy Danga oraz prof. Jolanty Tambor, językoznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego. Podręcznik jest już gotowy. - Czekamy na recenzje dialektologów, metodyka i literaturoznawcy, potem rozpoczynamy druk - mówi Rafał Adamus z PLS.

Na 93 stronach zmieściło się 46 lekcji. Pierwsza nosi tytuł "Idymy do szkoły", ostatnia traktuje o feryjach, czyli wakacjach. Każda kolejna czytanka uczy nowych słów np. guwert (koperta), brifmarka (znaczek), giskana (konewka) czy bysztek (sztućce). - Staraliśmy się poruszyć wiele tematów. Są lekcje o sporcie, o wizycie na wsi, o rodzinnych świętach, o śląskich tradycjach czy o religii - mówi Adamus. Uprzedza jednak, że czytanki nie są dla maluchów. - Powinny po nie raczej sięgać dzieci z trzeciej klasy podstawowej - dodaje.

PLS dzięki 40 tys. zł dotacji z Fundacji Inicjatyw Obywatelskich wydrukuje 2 tys. egzemplarzy ślabikorza. Już dziś wiadomo, że nie będzie szans, by go kupić. Niemal cały nakład trafi do śląskich szkół (chętne już się zgłaszają do PLS i zapłacą tylko 2,5 zł za sztukę), część zostanie rozdana np. politykom, samorządowcom i innym regionalnym organizacjom.

- Chcielibyśmy, żeby egzemplarze ślabikorza trafiły też do księgarń. Musimy jednak zdobyć dodatkowe pieniądze na druk. Uda się zwiększyć nakład najwyżej o 500 sztuk - dodaje Adamus. Książka będzie jednak kosztować około 40-45 zł.

Adamus jest przekonany, że ślabikorz będzie sukcesem i naprawdę przyda się miłośnikom śląskiej mowy. - Nawet gdy mówię po śląsku do córki, żeby uczyła się naszej mowy, to wiem, że nie jest to najlepsza nauka. Podręcznik to czysty język śląski. Bez polskich naleciałości czy gramatycznych przyzwyczajeń - mówi.

To nie koniec planów PLS. Jeszcze w tym roku dzięki wsparciu Muzeum Historii Polski powstanie komiks o św. Jadwidze. Będzie napisany po śląsku i po polsku. W planach jest także wydanie gry edukacyjnej. - Gracz będzie mógł się wcielić w jedną z trzech postaci: Karola Godulę, jego pasierbicę Joannę Gryzik lub Guido Henckel von Donnersmarcka. Scenariusz właśnie powstaje - dodaje Adamus. Gra i komiks mają być gotowe najpóźniej w listopadzie.

Stanisław Faber, śląski kurator, jest pewien, że ślabikorz to dobry pomysł. - Uczniowie bardzo często posługują się gwarą, ale często znamy ją tylko pobieżnie. Dlatego z pewnością elementarz nie trafi na klasowe półki i pozwoli uatrakcyjnić lekcje - komentuje kurator.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... oniec.html



kiwele - Wto Maj 04, 2010 10:44 pm
Ciekawe jak by to bylo z elementarzem jezyka czy gwary malopolskiej, podbeskidzkiej czy podkarpackiej, takiej prosto ze wsi od starszych wiesniakow, podobnie jak wszedzie w odwrocie?
Cosik mi sie wydaje, ze bylaby ona blizsza mowie slaskiej niz jezykowi jakiego uzywamy na tym Forum.

A tak swoja droga, czy sa jakies przeszkody, by na naszym Forum, kto potrafi, uzywal mowy slaskiej, tak po prostu, nie tylko dla opowiadania wicow albo przynajmniej wplatal cale zdania? Ganba to?
U Belgow w Afryce, to przy dominacji francuskiego czesto krzyzowal sie nad stolem jeszcze walonski i flamandzki, a Kanadyjczycy poslugiwali sie wymiennie w tej samej konwersacji swoimi wersjami francuskiego i angielskiego.



salutuj - Wto Maj 04, 2010 10:56 pm
Rany, ale z Ciebie ignorant jest.

Karawana jedzie dalej



kiwele - Wto Maj 04, 2010 11:18 pm

Rany, ale z Ciebie ignorant jest.

Karawana jedzie dalej

??



Kris - Pon Maj 10, 2010 8:57 pm
Rząd nie uznał godki: To nie język, nie ma mowy!
Przemysław Jedlecki
2010-05-10, ostatnia aktualizacja 2010-05-10 22:40

- Godka śląska to tylko dialekt i gwara - zawyrokowali ministerialni urzędnicy. Ale Marek Plura, poseł PO, zapowiada, że mimo ich negatywnej opinii skieruje do marszałka Sejmu poprawki do ustawy o języku regionalnym

Podczas marszu autonomii wiele osób paradowało w koszulkach ze śląskimi napisami, ale godać potrafią nie tylko zwolennicy autonomii
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG


- Nie może być mowy o uznaniu dialektu śląskiego za odrębny język regionalny - stwierdzili urzędnicy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Argumenty? Język jest tworem historycznym, potrzeba wiele stuleci, by się rozwinąć. A godka śląska, owszem, cechuje się pewną odrębnością w stosunku do dialektów małopolskiego, mazowieckiego i wielkopolskiego, ale to też tylko jeden z dialektów języka polskiego. Tyle tylko, że ze względu na długie rozdzielenie granicami państwowymi rozwijała się poza głównym nurtem polskiego języka literackiego. "Nie można się również zgodzić z wysuwanymi przez autorów projektu tezami o analogicznej sytuacji dialektu śląskiego i języka kaszubskiego" - twierdzą autorzy ministerialnego pisma i powołują się na naukowców: W przypadku dialektu śląskiego brak jest uznanych autorytetów w dziedzinie lingwistyki lub etnologii podnoszących tezę o istnieniu odrębnego języka śląskiego.

Zdaniem urzędników za próbą nadania godce rangi języka regionalnego stoją ambicje polityczne działaczy Ruchu Autonomii Śląska. Radzą też, by zastanowić się nad konsekwencjami takiego rozwiązania.

Prof. Jolanta Tambor, językoznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego, która przygotowuje śląski ślabikorz, nie ukrywa zaskoczenia ministerialną opinią.

- Szczerze mówiąc, to pismo jest trochę obraźliwe. Nie mówię, że jestem wybitnym autorytetem we wszystkich sprawach językowych, ale na śląskim znam się dobrze. Znam też kilka innych osób, które także są skłonne zgodzić się, że śląski może być językiem regionalnym - mówi Tambor. Jej zdaniem argumenty ministerstwa są chybione. - Przecież przed 2005 rokiem również kaszubski uznawano tylko za dialekt, a dzięki decyzji posłów stał się językiem regionalnym - językoznawczyni z UŚ.

Oburza ją też sugestia urzędników, że próba uczynienia godki językiem to efekt ambicji politycznych. Wszystko przez to, że w te starania są zaangażowani m.in. działacze RAŚ.

- Nie każdy, kto mówi po śląsku, jest zwolennikiem autonomii! A jeśli chodzi o narodowość, to jestem Polką, i w ramach tego Ślązaczką - dodaje prof. Tambor.

Rafał Adamus z Pro Loquela Silesiana także jest rozczarowany stanowiskiem urzędników. - Państwo po raz kolejny odmawia Ślązakom tego, na co zasługują. Jak można mówić, że białe jest czarne, skoro widać, że jest inaczej? - pyta.

Poseł Plura, który w ostatnich miesiącach przekonał kierownictwo PO do poparcia złożonego przez niego projektu ustawy w tej sprawie, zapowiada, że łatwo nie zrezygnuje. - Mam wrażenie, że opinia powstała na podstawie książek wydanych w czasach PRL-u. Rozmawiałem już o tym z szefem klubu Grzegorzem Schetyną. W przyszłym tygodniu zbiorę wśród posłów podpisy pod projektem ustawy - mówi Plura. Przypomina, że projekt ma już korzystne opinie sejmowego biura analiz. Dlatego wierzy, że marszałek Sejmu szybko skieruje projekt do prac w komisji mniejszości narodowych. Plura chce, by śląski oficjalnie został językiem regionalnym jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Co by taki przepis oznaczał? Państwo musiałoby wspierać finansowo naukę śląskiego czy wydawanie książek po śląsku.

O to, żeby śląski uznać za język regionalny, już kilka lat temu upominał się poseł Lucjan Karasiewicz (wtedy PiS, dziś Polska Plus). Powoływał się na wyniki spisu powszechnego z 2002 roku, gdy mowę śląską jako język, którym posługują się na co dzień, wskazało 56 tys. osób. Także regionaliści zaczęli mocno promować godkę. Odbyło się kilka konferencji naukowych na jej temat, lada moment będzie gotowy pierwszy śląski elementarz, a w Muzeum Śląskim kto chce, może nawet wziąć udział w lekcji godki. Wszystko po to, by udowodnić sceptykom, że jest znacznie bogatsza od wyśmiewanej powszechnie "masztalszczyny".
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... mowy_.html



salutuj - Pon Maj 10, 2010 10:18 pm
Powiedzmy sobie szczerze:
Warszawka uznała sobie Kaszubów za lepszych.
I to sie jej zemści :-)



kiwele - Pon Maj 10, 2010 11:03 pm

Powiedzmy sobie szczerze:
Warszawka uznała sobie Kaszubów za lepszych.
I to sie jej zemści :-)


Coby nie rzec to ten post "robi" za zwiezly felieton okolicznosciowy.

BTW. Czemu kibole pozostaja kibolami? Za trudno byc po prostu kibicem?



maciek - Wto Maj 11, 2010 8:14 am

Powiedzmy sobie szczerze:
Warszawka uznała sobie Kaszubów za lepszych.
I to sie jej zemści :-)


Coby nie rzec to ten post "robi" za zwiezly felieton okolicznosciowy.

BTW. Czemu kibole pozostaja kibolami? Za trudno byc po prostu kibicem?



bobtrebor - Wto Maj 11, 2010 11:03 am
Każdy powinien sobie przemyśleć, czy śląski spełnia takie warunki, jakie choćby podaje wikipedia.

"Język regionalny definiowany przez Europejską kartę języków regionalnych lub mniejszościowych to język, tradycyjnie używany na terenie państwa przez mniejszą liczebnie od reszty grupę obywateli, różniący się od oficjalnego języka urzędowego oraz nie będący ani dialektem oficjalnego języka tego państwa, ani językiem migrantów."

"Dialekt (gr. διάλεκτος dialektos – "rozmowa, sposób mówienia") – regionalna odmiana języka, odznaczająca się swoistymi cechami fonetycznymi, leksykalnymi itp. Każdy posiada pewną liczbę wyrazów nie znanych innym odmianom, różnice leksykalnie mogą wynikać z odmiennych warunków przyrodniczych i kulturowych."



salutuj - Wto Maj 11, 2010 7:47 pm
to czym się wg tej definicji różni język regionalny od dialektu?



Kris - Sob Maj 15, 2010 10:59 am
Gorzelik: W Warszawie uznali, że śląski to nie język

Dziennik Zachodni Jerzy Gorzelik

2010-05-14 12:00:08, aktualizacja: 2010-05-14 14:18:20

W gabinetach MSWiA rozstrzygnięto ponad wszelką wątpliwość, że śląski to nie język
Heroizm radnych sejmiku województwa śląskiego oraz erudycja i przenikliwość urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji warte są nie tyle felietonu, co pieśni. Brak wokalnych talentów nie predysponuje mnie jednak do roli barda. Poprzestanę zatem na tej skromnej literackiej formie, świadom, że nie odpowiada ona skali cnót, które jakże nieudolnie opiewa.

Radni wojewódzcy odważnie zignorowali apel Ruchu Autonomii Śląska o podjęcie uchwały potępiającej dekret komunistycznej Krajowej Rady Narodowej z 6 maja 1945 r., znoszący autonomię województwa śląskiego. Rozsiadłszy się wygodnie w ławach dawnego Sejmu Śląskiego, decydującego niegdyś np. o budowie linii kolejowych czy organizacji policji, zajęli się kluczowymi dla regionu sprawami, jak wzmacnianie gminnych świetlic i klubów dla dzieci i młodzieży. Wysłuchali też wystąpienia posła do Parlamentu Europejskiego, Jana Olbrychta, o dwudziestoleciu samorządów w Polsce. Pomyślicie Państwo, że ironizuję, pisząc o odwadze naszych reprezentantów. Gdzieżbym śmiał!

Jak wiadomo, KRN od jakiegoś czasu już nie ma, a RAŚ jest, w dodatku, jak twierdzą niektórzy, nieobliczalny. Nie, nie sugeruję kąpania radnych w smole i tarzania w pierzu. Trzeba jednak doprawdy wielkiej śmiałości, by we własnym regionie narazić się na opinię zaprzańca - a o taką etykietkę nietrudno - wyprzedającego górnośląskie interesy za poklepywanie po ramieniu przez partyjnych liderów z centrali. I to w roku wyborów samorządowych, kiedy taktyka strusia chowającego głowę w piasek może wiele kosztować.

Zdecydowania nie sposób odmówić resortowi spraw wewnętrznych i administracji, który postanowił udowodnić, że mądrość wszelaka kumuluje się w Warszawie. Oto w gabinetach MSWiA
rozstrzygnięto ponad wszelką wątpliwość, że śląski to nie żaden język. Drukowany właśnie ślabikorz (elementarz) czy cieszące się ogromnym powodzeniem lekcje godki w Muzeum Śląskim są jedynie wyrazem zagubienia i frustracji zakompleksionego górnośląskiego ludku. Łagodną perswazją i ojcowskim napomnieniem trzeba sprowadzić zbłąkanych na właściwą drogę sterylnej polskości, wolnej od obcych naleciałości i regionalnych wynaturzeń.

Ministerialni urzędnicy dokonali przy okazji mrożącego krew w żyłach odkrycia. Otóż za staraniami o nadanie śląskiej mowie statusu języka regionalnego kryją się polityczne ambicje działaczy Ruchu Autonomii Śląska. Ale wstyd! Poczułem się jak nastolatek przyłapany przez rodziców na oglądaniu świerszczyków lub zdemaskowany przez dociekliwą ekspedientkę przy próbie kupna taniego wina. Stało się. Pozostaje mi tylko powiedzieć mea culpa i wyznać ze skruchą: tak, ambicją moją i innych konspiratorów z RAŚ jest, by górnośląskie tradycje i dziedzictwo kulturowe traktowane były z szacunkiem. Co więcej, nam, podstępnym myślo-zbrodniarzom, marzy się, by mieszkańcy naszego regionu nie byli łupieni przez centralną biurokrację. Ośmieliliśmy się uznać, że w znacznie większym stopniu niż obecnie powinniśmy decydować sami o o sobie. To właśnie te chore ambicje inspirują nasze zabiegi o powołanie Funduszu Ochrony Zabytków Przemysłowych, o dowartościowanie godki, czy też - o zgrozo! - o przywrócenie bezprawnie zniesionej autonomii.

Teraz odczuwamy wyrzuty sumienia na samą myśl, że realizacja tego ostatniego postulatu mogłaby spowodować odspawanie od urzędniczych stołków w Warszawie niejednego specjalisty od języka i spraw wszelakich (nie tylko wewnętrznych). A przynajmniej pozbawienie go wpływu na sposób wydawania naszych pieniędzy. Łatwo wyobrazić sobie traumę wywołaną perspektywą utraty części władzy nad regionami. I choć żal nam ścis-ka serce na samą myśl o niegodziwości, którą chce-my wyrządzić, nie odstąpimy od swych niecnych planów. Może naszą wrażliwość na niedolę biurokratów przytępiła chłodna kalkulacja zysków i strat, jakie przynosi regionowi centralne zarządzanie. Może jesteśmy zwyczajnie wredni i przekorni, na domiar złego w tej przekorze nieznośnie uparci.

Niech każdy tłumaczy sobie naszą determinację, jak chce. Bez względu na to, jak postrzegać
przyczyny tej pożałowania godnej niechęci do rodzimej bojaźni i chowania głowy w piasek oraz warszawskiego besserwisserstwa, mogę zapewnić: nasze głowy przebiją jeszcze niejeden urzędniczy beton. Aha, jeszcze jedno. Besserwisser to - panie warszawski urzędniku - nie żaden hanyski slang. Ani germanofilia. Słowo to, choć pochodzenia niemieckiego, występuje w wielu europejskich językach. W polskim też. I ładniej brzmi od przemądrzalca, czyż nie?

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/25 ... ,id,t.html



maciek - Pią Maj 21, 2010 6:54 pm
"O Śląsku po ślonsku. Lekcyje ślonskij godki" w Muzem Śląskim wyjątkowo odbędzie się nie w ostatnią sobotę miesiąca a JUTRO (22.05.2010, godz. 12:30). Zachęcam zwłaszcza użytkowników forum, którzy jeszcze nigdy nie byli. A chyba nikt nie był bo ja byłem na wszystkich a z twarzy Was nie poznałem a może po prostu Was nie znam Trwa to najwyżej 45min a wynieść można stamtąd nie tylko wiedzę, ale i wiersze po śląsku a jak się komuś uda to nawet i krzesło

Będzie o zwyczajach i uroczystościach na G. Śląsku. Tytuł spotkania: "To bōł fajer".

Tutaj dla niedowiarków link do strony muzem z harmonogragmem



beschu - Sob Maj 22, 2010 2:32 pm

"O Śląsku po ślonsku. Lekcyje ślonskij godki" w Muzem Śląskim wyjątkowo odbędzie się nie w ostatnią sobotę miesiąca a JUTRO (22.05.2010, godz. 12:30). Zachęcam zwłaszcza użytkowników forum, którzy jeszcze nigdy nie byli. A chyba nikt nie był bo ja byłem na wszystkich a z twarzy Was nie poznałem a może po prostu Was nie znam Trwa to najwyżej 45min a wynieść można stamtąd nie tylko wiedzę, ale i wiersze po śląsku a jak się komuś uda to nawet i krzesło

Będzie o zwyczajach i uroczystościach na G. Śląsku. Tytuł spotkania: "To bōł fajer".

Tutaj dla niedowiarków link do strony muzem z harmonogragmem

Po ptokach, szkoda, że nie napisałeś tego wcześniej. Chętnie bym się przeszedł.



maciek - Sob Maj 22, 2010 4:04 pm
Mimo innej daty ludzi było trochę, ale do szczytu ze spotkania numer 2 daleko, daleko. Tym niemniej, było naprawdę fajnie. To dzisiejsze spotkanie to chyba jedno z najlepszych do tej pory z grupy tych luźniejszych.



Kris - Śro Maj 26, 2010 6:34 am
Posłowie otrzymają tekst ustawy po śląsku


Język to jeden z najważniejszych elementów śląskiej tożsamości (© Fot. ARC)

Agata Pustułka

2010-05-26 07:00:11, aktualizacja: 2010-05-26 07:00:11

Po śląsku mówi więcej ludzi niż po kaszubsku (według ostatniego spisu powszechnego z 2002 roku 56 tys. osób), ale to języka śląskiego posłowie nie chcą uznać za język regionalny, choć kaszubski otrzymał ten status.
Teraz wszystko ma się jednak zmienić. 9 czerwca, podczas najbliższego posiedzenia Sejmu, poseł PO Marek Plura z Katowic będzie zbierał podpisy pod poselskim projektem ustawy, uznającej śląski za język regionalny.

- Potrzeba tylko piętnastu podpisów, by projekt trafił do rąk marszałka Sejmu, ale już wiem, że będzie ich więcej. Ustawa znalazła poparcie praktycznie każdej opcji politycznej, gdyż w moich działaniach wspierają mnie posłowie Maria Nowak z PiS i Lucjan Karasiewicz z Polski Plus - mówi Marek Plura.
Pierwszy raz o język śląski w 2007 roku upomniał się poseł Krzysztof Szyga, którego starania poparło ponad 20 parlamentarzystów. Potem posłowie mieli zawsze ważniejsze sprawy na głowach.

Śląskim środowiskom naukowym i regionalnym udało się jednak w sierpniu ubiegłego roku doprowadzić do opracowania zasad zapisu języka śląskiego, które stały się wspólne dla wszystkich dialektów! W zespole tym zgodnie pracowali pracownicy naukowi Uniwersytetu Śląskiego oraz przedstawiciele: Związku Górnośląskiego, Przymierza Śląskiego, Związku Ludności Narodowości Śląskiej oraz stowarzyszeń śląsko-lingwistycznych: Danga i Pro Loquella Silesiana. Niebawem do rąk czytelników trafi pierwszy śląski elementarz.

- Chcemy ratować język śląski przed zanikiem. Jeszcze nie tak dawno za mówienie po śląsku można było trafić do obozu, bo w Gliwicach istniał specjalny obóz dla przestępców językowych. Za godkę w szkole otrzymywało się gorsze oceny, a w urzędach niczego nie można było załatwić - twierdzi Andrzej Roczniok z ZLNŚ.

Tymczasem, aby spełniły się językowe marzenia Ślązaków, wystarczy jedynie dopisać język śląski do ustawy z dnia 6 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Sprawa drobna, ale od lat natrafiająca na przeszkody głównie natury politycznej. Przeciwnicy uznania śląskiego uważają, że stąd będzie tylko krok do uznania mniejszości śląskiej.
Ostatnio Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji negatywnie oceniło projekt ustawy, ale zdaniem posła Plury urzędnicy powołali się na archaiczne definicje językoznawców. - Nie demonizujmy spraw związanych ze śląszczyzną. Otrzymanie przez nią statusu języka umożliwi jej ochronę - ocenia poseł Plura.

Działania posła Plury dodatkowo chcą wesprzeć organizacje regionalne. Związek Ludności Narodowości Śląskiej do każdego posła przesłał właśnie apel o poparcie projektu ustawy o nadaniu językowi śląskiemu statusu języka regionalnego w dwóch wersjach językowych: po polsku i po śląsku.

- Od pora roków rozprawiomy ze deputowanymi do polskigo Sejma ze Wiyrchnego Ślonska ze roztomajtych politikowych zortow, a zowdy dostowomy ino obiecki. Niy idzie za tym konkretno robota, bo żodnymu, ze tych kere som, deputawnymu niy udało sie ku tyj porze szrajbnonć projekta - można przeczytać w apelu.

- Do każdego posła zostanie wysłana też informacja o środowiskach naukowych, które wspierają język śląski. Kolejnym działaniem będzie przekazanie posłankom i
posłom wydania specjalnego dwujęzycznego (polsko-śląskiego) miesięcznika "Ślonsko Nacyja", który ukazuje się już od czterech lat - informuje Roczniok.

Organizacje regionalne chcą też zorganizować w Sejmie specjalną wystawę o piśmiennictwie w języku śląskim oraz zaprosić posłów na konferencję poświęconą językowi śląskiemu.

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/26 ... #pzw_46938



Kris - Czw Cze 10, 2010 8:53 pm
O języku śląskim w sejmie
10.06.2010.

W dniu 10 czerwca odbyło się posiedzenie Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych poświęcone inicjatywie nadania mowie śląskiej statusu języka regionalnego. Celem posiedzenia było zaprezentowanie efektów prac kodyfikacyjnych oraz odpowiedzi na opinię Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Resort uznał nowelizację ustawy polegającą na dopisaniu drugiego, po kaszubskim, języka regionalnego za niewskazaną.

Podczas posiedzenia Józef Kulisz ze stowarzyszenia Danga i Rafał Adamus z Pro Loquela Silesiana przedstawili projekt "Ślonskigo ślabikorza" (elementarza), który w najbliższych tygodniach trafi do druku. W ślabikorzu zastosowana została wersja pisowni przyjęta przez zespół kodyfikacyjny. Prof. Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego wskazała na merytoryczne słabości opinii MSWiA. Do tej ostatniej krytycznie odnieśli się także posłowie Marek Plura i Kazimierz Kutz. Michał Smolorz referował na temat wykorzystania śląskiego w mediach elektronicznych. Jerzy Gorzelik odpowiedział na zawarty w ministerialnej opinii zarzut jakoby za dążeniem do nadania śląskiemu statusu języka regionalnego kryły się polityczne ambicje członków RAŚ. Wskazał, że starania te popierane są przez szeroki sojusz organizacji i środowisk i cieszą się sporą życzliwością opinii publicznej w regionie. Dowodził, że to blokowanie nowelizacji ustawy doprowadzić może do upolitycznienia inicjatywy, a także do radykalizacji nastrojów wśród części Górnoślązaków i do wzrostu poparcia dla ugrupowań skrajnych. Odczytany został również list znanego regionalisty Alojzego Lyski, gorąco popierającego postulat podniesienia rangi śląskiej mowy.
Poparcie dla nowelizacji ustawy zadeklarował też obecny na posiedzeniu poseł PiS Grzegorz Tobiszowski z Rudy Śląskiej. Po wysłuchaniu argumentów uczestników spotkania przedstawiciel MSWiA podkreślił, że opinia resortu nie jest ostateczna i możliwa jest jej zmiana.

http://raslaska.aremedia.net/index.php



Kris - Pią Cze 18, 2010 8:30 am
Do druku trafia już elementarz do nauki języka śląskiego


Tak wygląda jedna ze stron Śląskiego Ślabikorza

Dziennik Zachodni Agata Pustułka

2010-06-18 06:00:25, aktualizacja: 2010-06-18 06:00:25

Rok szkolny 2012 - 2013 będzie prawdopodobnie pierwszym rokiem nauczania w szkołach języka śląskiego! Poseł Marek Plura (PO), pilotujący wpisanie języka śląskiego na listę języków regionalnych, przewiduje że stosowna ustawa zostanie przyjęta przez Sejm jesienią tego roku.
- Ale kolejny rok musimy dać Ministerstwu Edukacji Narodowej na przygotowanie się do nauczania śląskiego od strony metodycznej. Trzeba stworzyć i zatwierdzić programy nauczania oraz stosowne podręczniki - wyjaśnia Plura.

Z podręcznikami będzie najmniej kłopotów, bo do druku już w przyszłym tygodniu trafi Ślonski ślabikorz oficjalny śląski elementarz, przygotowany przez dwa regionalne stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana oraz Towarzystwo Piastowania Mowy Śląskiej Danga.

Języka śląskiego muszą jednak uczyć nauczyciele ze stosownymi uprawnieniami. - Początkowo można uruchomić kursy, ale docelowo myślę, że na Uniwersytecie Śląskim powinny powstać stosowne studia podyplomowe - mówi prof. Jolanta Tambor z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego, orędowniczka śląszczyzny.

Szacuje się, że całkowity koszt wprowadzenia języka śląskiego do szkół może wynieść ok. 50 mln złotych.

Kalendarz wprowadzenia do szkół języka śląskiego jest już ustalony. Lipiec 2010 - poseł PO Marek Plura zbiera podpisy pod ustawą, która nadaje językowi śląskiemu status języka regionalnego. Projekt ustawy trafia do laski marszałkowskiej. Wrzesień 2010 - ustawa jest głosowana w Sejmie. Sukces w głosowaniu zapewnia ponadpartyjne porozumienie w tej sprawie, bo kciuki za uznanie śląszczyzny trzymają posłowie PO i PiS. Wrzesień 2012 - pierwsze lekcje śląskiego w szkołach na terenie województwa.

- Przeżywamy właśnie niepowtarzalne śląskie 5 minut, zatem wszystkie organizacje regionalne powinny za punkt honoru postawić sobie wykorzystanie szansy - twierdzi publicysta Michał Smolorz w artykule Krok od celu, który już jutro będzie
można przeczytać w Polsce Dzienniku Zachodnim i dodaje: - Oczywiście nikt nie daje nic za darmo i na piękne oczy. Tej jesieni przypadają wybory samorządowe, więc partie robić będą podobne umizgi do środowisk regionalnych, nie bez powodu jednym głosem brzmią w tej sprawie posłowie z wrogich na co dzień ugrupowań. To bardzo dobra "kiełbasa wyborcza" i trzeba ją bez wahania skonsumować.

O uznanie śląszczyzny regionalne stowarzyszenia zabiegają od lat. Kilka tygodni temu wydawało się, że i teraz inicjatywa pilotowana m.in. przez posła Plurę, ale też posła Kazimierza Kutza padnie, bo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowało w sprawie śląskiego miażdżącą opinię. Na szczęście dokument ten uznano za anachroniczny.

- Obiecano nam przygotowanie nowej opinii - przyznaje poseł Plura. - Wprawdzie nie jest ona wiążąca, ale warto właśnie w tej sprawie uzyskać możliwie szeroki consensus i sprzyjający głos ministerstwa.
By przyspieszyć działania legislacyjne, stowarzyszenia regionalne zamierzają lada dzień wysłać do Rady Europy skargę, że w Polsce nie są przestrzegane prawa użytkowników języka śląskiego, a takich, co wyszło podczas ostatniego spisu powszechnego, w województwie śląskim są 52 tysiące.

Istnieje więc realna szansa, że języka śląskiego dzieci zaczną uczyć się w szkołach już od września 2012 roku. Do tego czasu trzeba więc przygotować kadrę pedagogiczną
By dobrze przygotować się do debiutu, warto popatrzeć jak wprowadzono do szkół język kaszubski, który dziś jako jedyny w Polsce ma status języka regionalnego.

- Obecnie kaszubskiego uczy się w naszych szkołach ok. 13 tysięcy dzieci i młodzieży. Zresztą to najmłodsze pokolenia prą do nauki. Wśród starszych niestety nie ma tego entuzjazmu, bo pamiętają, że w czasach PRL-u za mówienie po kaszubsku można było dostać w twarz. Wmawiano nam, że to wstyd mówić po kaszubsku - wyjaśnia Renata Peplińska z Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, która jeździ z odczytami do szkół i przekonuje, że kaszubski to skarb, jeden z 80 języków regionalnych uznanych przez Unię Europejską i trzeba o niego dbać.

Obecnie kaszubskiego uczy ok. 400 nauczycieli, 60 kolejnych rozpoczęło naukę na studiach podyplomowych. Do wyboru jest kilka podręczników, a stopień z kaszubskiego liczy się do średniej.
My też mamy już śląski elementarz, czyli Śląski Ślabikorz przygotowany przez stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana oraz Towarzystwo Piastowania Mowy Śląskiej Danga. - Elementarz składa się z 46 lekcji ułożonych chronologicznie zgodnie z wydarzeniami roku szkolnego. Bohaterem jest Paulek i jego przyjaciele: Maryjka, Achim, Anka oraz Hanik. Druk książki zaplanowaliśmy na przyszły tydzień - wyjaśnia Rafał Adamus z Pro Loquela Silesiana.

Warto dodać, że szkoły, biblioteki i domy kultury będą mogły kupić elementarz za niezwykle przystępną cenę 2,5 złotego, by śląszczyzna łatwiej
trafiła pod strzechy. Prywatni użytkownicy będą musieli wydać 43 zł, a liczba egzemplarzy jest ograniczona.

Pieniądze będą w ogóle niezwykle istotne w sprawie śląskiego. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji szacuje, że w związku ze zmianą statusu śląskiego trzeba będzie na różne edukacyjne i administracyjne przedsięwzięcia wydawać rocznie z budżetu ok. 50 mln złotych.

- Sprawa kosztów też będzie ponownie analizowana, bo mogą okazać się inne. Kwota 50 mln złotych wynika z porównania z kosztami wprowadzenia kaszubskiego jako języka regionalnego - twierdzi poseł Plura.

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/27 ... ,id,t.html



Kris - Wto Cze 22, 2010 8:26 pm
Nadzieja na uznanie naszej śląskiej mowy

Michał Smolorz

2010-06-19 12:00:17, aktualizacja: 2010-06-20 13:22:00

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z zamysłami, jeszcze tej jesieni śląsko godka może zyskać status języka regionalnego. Trzeba na tę iskierkę dmuchać i dbać, aby nie zgasła. Przeżywamy właśnie niepowtarzalne śląskie pięć minut
Niespodziewanie kwestia prawnego uznania śląskiego języka regionalnego uległa przyspieszeniu. Jeszcze miesiąc temu oficjalne stanowisko Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji nie zostawiało złudzeń: rząd jest przeciwny tej idei i nie widzi powodów, aby zmieniać ustawę i wpisywać do niej śląską godkę.

Pierwsze nadzieje Tymczasem już w miniony czwartek odbyło się w Warszawie ważne posiedzenie Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z udziałem śląskich ekspertów i organizacji regionalnych. Powiedziano jasno: jest polityczna wola - i partii rządzącej i śląskich posłów opozycyjnych - aby te zmiany przeprowadzić.

Jeszcze w maju nic nie zapowiadało przełomu, a nad zabiegami Ślązaków wisiała mgiełka beznadziei. Od pierwszego, pamiętnego posiedzenia Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z 3 grudnia 2008 roku, minęło półtora roku, a sprawa nie posuwała się do przodu. To na tamtym posiedzeniu śląscy regionaliści przedstawili posłom swoje dezyderaty, a także zobowiązanie do opracowania kodyfikacji języka oraz badań naukowych, które uzasadniałyby ten wniosek.

Przypomnijmy, że "ustawa z dnia 6 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym" została wprowadzona w życie głównie dlatego, aby zablokować zyskującą popularność ideę śląskiej mniejszości narodowej.

Mówiąc wprost: uchwalono ją głównie po to, aby prawnie stwierdzić, że ani śląskiej narodowości, ani śląskiego języka nie ma. Zgodnie z art.19 ust. 2 tej ustawy, jedynym prawnie uznanym językiem regionalnym pozostaje do dziś kaszubski.

Prawie zgodnym głosem Głównymi motorami zmiany ustawy byli posłowie Kazimierz Kutz i Marek Plura. To dzięki ich zabiegom na forum komisji sejmowej po raz pierwszy w historii organizacje regionalne z województw śląskiego i opolskiego przemówiły zgodnym głosem.

Jedynym dyskutantem, który wygłaszał w tej sprawie sprzeciw był Piotr Spyra, członek Zarządu Województwa Śląskiego, animator Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk, dyżurny kontestator wszystkich zabiegów na rzecz regionalnej tożsamości. Spyrę wspierał PiS-owski senator Bronisław Korfanty, na szczęście był to głos odosobniony i na swój sposób egzotyczny.

Niestety, kolejne miesiące zostały przez regionalne organizacje zmarnowane. Prace nad kodyfikacją języka posuwały się wolno; mimo zaangażowania utytułowanych językoznawców nie zostały profesjonalnie zorganizowane, prowadzono je okazjonalnie i głównie w kręgu towarzyskim i długo nie owocowały znaczącą publikacją naukową.

Zanosiło się na kompromitację, więc jeszcze minionej jesieni poseł Plura przebąkiwał o odłożeniu prac na lepsze czasy pod pretekstem "niesprzyjającego klimatu" wokół śląskich spraw, wywołanego wyskokami niektórych działaczy regionalnych (Andrzej Roczniok et consortes). Jedynym widocznym dowodem regionalnej aktywności pozostały prace nad Śląskim ślabikorzem (elementarzem). Polityka ma jednak okresy, w którym zarzucone wcześniej sprawy zyskują nagłe przyspieszenie.

Nie ma tego złego...
3 marca 2010 roku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji trafił poselski projekt zmiany ustawy, jego promotorem był Marek Plura. Resort zareagował alergicznie, by nie rzec: histerycznie.
W ministerialnym piśmie nagłośnionym przez regionalne media, postulat uznania śląskiego języka regionalnego potraktowano jako bezpodstawny, politycznie szkodliwy i kosztowny, w argumentacji nie zabrakło wyświechtanych kalek propagandowych o śląskim separatyzmi, o niespełnionych ambicjach politycznych.

Ministerialne pismo wywołało wprawdzie emocje na Śląsku, ale paradoksalnie... przyspieszyło prace w Sejmie. Na czwartek, 10 czerwca 2010 roku, zwołano kolejne posiedzenie Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z udziałem reprezentacji regionalnej i ekspertów. Byłem sceptyczny co do szans powodzenia śląskich postulatów, a to z powodu opieszałości prac nad językiem. Wprawdzie przedstawiciele Towarzystwa Piastowania Śląskiej Mowy Danga przywieźli do Sejmu plik świeżo wydrukowanych Ślabikorzy i rozdali je posłom, obawiałem się jednak, że to za mało.

Siła argumentów
Na szczęście przebieg dyskusji, dobrze zreferowane problemy i zwięźle zestawione argumenty zrobiły duże wrażenie. Wielkie znaczenie miało i to, że tym razem dyżurny "protestant" Piotr Spyra - ani żaden z jego stronników - nie dojechali Sejmu.

Mocnym głosem przemówił poseł Kazimierz Kutz, który w emocjonalnym wystąpieniu nie zostawił na ministerialnej opinii suchej nitki, nie wahał się mówić o haniebnych argumentach, przywoływał historyczne zaszłości w stosunkach polsko-śląskich.

Rzeczowo argumentował też poseł Marek Plura, animator poselskiego projektu.
Prof. Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego, główna "patronka naukowa" tego procesu, przytoczyła argumenty językoznawcze, które wykazały miałkość i niekompetencję ministerialnej opinii. Przy okazji uświadomiła też wszystkim (a wyszło, że nie jest to jasne ani dla urzędników, ani dla posłów), że pojęcie język regionalny nie pochodzi z katalogu naukowego, jest jedynie terminem prawno-politycznym.
Chodzi o to, że jakiś dialekt staje się "językiem regionalnym" nie dlatego, że tak go klasyfikuje nauka, ale wtedy, gdy tak zdecyduje prawodawca. Nie można więc powoływać się na argumenty naukowe lub pseudonaukowe (jak to uczynili urzędnicy ministerialni), tam gdzie o zmianie prawnego statusu języka decyduje przede wszystkim wola polityczna.

I okazało się, że taka właśnie wola polityczna zaistniała. Sprawująca rządy Platforma Obywatelska chce wesprzeć poselski projekt zmiany ustawy (została już w tej sprawie podjęta uchwała gremium partyjnego). Wkrótce sprawa stanie na posiedzeniu klubu parlamentarnego PO. Podczas obrad komisji sejmowej deklarację wsparcia projektu zadeklarowali także... śląscy posłowie PiS-u. Resztę posiedzenia zajęły wystąpienia przedstawicieli organizacji regionalnych i zaproszonych ekspertów.

Niespodziewanie kwestia prawnego uznania śląskiego języka regionalnego uległa przyspieszeniu. Jeszcze miesiąc temu oficjalne stanowisko Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji nie zostawiało złudzeń: rząd jest przeciwny tej idei i nie widzi powodów, aby zmieniać ustawę i wpisywać do niej śląską godkę.

Pierwsze nadzieje
Tymczasem już w miniony czwartek odbyło się w Warszawie ważne posiedzenie Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z udziałem śląskich ekspertów i organizacji regionalnych. Powiedziano jasno: jest polityczna wola - i partii rządzącej i śląskich posłów opozycyjnych - aby te zmiany przeprowadzić.

Jeszcze w maju nic nie zapowiadało przełomu, a nad zabiegami Ślązaków wisiała mgiełka beznadziei. Od pierwszego, pamiętnego posiedzenia Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z 3 grudnia 2008 roku, minęło półtora roku, a sprawa nie posuwała się do przodu. To na tamtym posiedzeniu śląscy regionaliści przedstawili posłom swoje dezyderaty, a także zobowiązanie do opracowania kodyfikacji języka oraz badań naukowych, które uzasadniałyby ten wniosek.

Przypomnijmy, że "ustawa z dnia 6 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym" została wprowadzona w życie głównie dlatego, aby zablokować zyskującą popularność ideę śląskiej mniejszości narodowej.

Mówiąc wprost: uchwalono ją głównie po to, aby prawnie stwierdzić, że ani śląskiej narodowości, ani śląskiego języka nie ma. Zgodnie z art.
19 ust. 2 tej ustawy, jedynym prawnie uznanym językiem regionalnym pozostaje do dziś kaszubski.

Prawie zgodnym głosem
Głównymi motorami zmiany ustawy byli posłowie Kazimierz Kutz i Marek Plura. To dzięki ich zabiegom na forum komisji sejmowej po raz pierwszy w historii organizacje regionalne z województw śląskiego i opolskiego przemówiły zgodnym głosem.

Jedynym dyskutantem, który wygłaszał w tej sprawie sprzeciw był Piotr Spyra, członek Zarządu Województwa Śląskiego, animator Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk, dyżurny kontestator wszystkich zabiegów na rzecz regionalnej tożsamości. Spyrę wspierał PiS-owski senator Bronisław Korfanty, na szczęście był to głos odosobniony i na swój sposób egzotyczny.

Niestety, kolejne miesiące zostały przez regionalne organizacje zmarnowane. Prace nad kodyfikacją języka posuwały się wolno; mimo zaangażowania utytułowanych językoznawców nie zostały profesjonalnie zorganizowane, prowadzono je okazjonalnie i głównie w kręgu towarzyskim i długo nie owocowały znaczącą publikacją naukową.

Zanosiło się na kompromitację, więc jeszcze minionej jesieni poseł Plura przebąkiwał o odłożeniu prac na lepsze czasy pod pretekstem "niesprzyjającego klimatu" wokół śląskich spraw, wywołanego wyskokami niektórych działaczy regionalnych (Andrzej Roczniok et consortes). Jedynym widocznym dowodem regionalnej aktywności pozostały prace nad Śląskim ślabikorzem (elementarzem). Polityka ma jednak okresy, w którym zarzucone wcześniej sprawy zyskują nagłe przyspieszenie.

Nie ma tego złego...
3 marca 2010 roku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji trafił poselski projekt zmiany ustawy, jego promotorem był Marek Plura. Resort zareagował alergicznie, by nie rzec: histerycznie.
W ministerialnym piśmie nagłośnionym przez regionalne media, postulat uznania śląskiego języka regionalnego potraktowano jako bezpodstawny, politycznie szkodliwy i kosztowny, w argumentacji nie zabrakło wyświechtanych kalek propagandowych o śląskim separatyzmi, o niespełnionych ambicjach politycznych.

Ministerialne pismo wywołało wprawdzie emocje na Śląsku, ale paradoksalnie... przyspieszyło prace w Sejmie. Na czwartek, 10 czerwca 2010 roku, zwołano kolejne posiedzenie Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych z udziałem reprezentacji regionalnej i ekspertów. Byłem sceptyczny co do szans powodzenia śląskich postulatów, a to z powodu opieszałości prac nad językiem. Wprawdzie przedstawiciele Towarzystwa Piastowania Śląskiej Mowy Danga przywieźli do Sejmu plik świeżo wydrukowanych Ślabikorzy i rozdali je posłom, obawiałem się jednak, że to za mało.

Siła argumentów
Na szczęście przebieg dyskusji, dobrze zreferowane problemy i zwięźle zestawione argumenty zrobiły duże wrażenie. Wielkie znaczenie miało i to, że tym razem dyżurny "protestant" Piotr Spyra - ani żaden z jego stronników - nie dojechali Sejmu.

Mocnym głosem przemówił poseł Kazimierz Kutz, który w emocjonalnym wystąpieniu nie zostawił na ministerialnej opinii suchej nitki, nie wahał się mówić o haniebnych argumentach, przywoływał historyczne zaszłości w stosunkach polsko-śląskich.

Rzeczowo argumentował też poseł Marek Plura, animator poselskiego projektu.
Prof. Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego, główna "patronka naukowa" tego procesu, przytoczyła argumenty językoznawcze, które wykazały miałkość i niekompetencję ministerialnej opinii. Przy okazji uświadomiła też wszystkim (a wyszło, że nie jest to jasne ani dla urzędników, ani dla posłów), że pojęcie język regionalny nie pochodzi z katalogu naukowego, jest jedynie terminem prawno-politycznym.
Chodzi o to, że
jakiś dialekt staje się "językiem regionalnym" nie dlatego, że tak go klasyfikuje nauka, ale wtedy, gdy tak zdecyduje prawodawca. Nie można więc powoływać się na argumenty naukowe lub pseudonaukowe (jak to uczynili urzędnicy ministerialni), tam gdzie o zmianie prawnego statusu języka decyduje przede wszystkim wola polityczna.

I okazało się, że taka właśnie wola polityczna zaistniała. Sprawująca rządy Platforma Obywatelska chce wesprzeć poselski projekt zmiany ustawy (została już w tej sprawie podjęta uchwała gremium partyjnego). Wkrótce sprawa stanie na posiedzeniu klubu parlamentarnego PO. Podczas obrad komisji sejmowej deklarację wsparcia projektu zadeklarowali także... śląscy posłowie PiS-u. Resztę posiedzenia zajęły wystąpienia przedstawicieli organizacji regionalnych i zaproszonych ekspertów.

Nieoczekiwane wsparcie

Reprezentant Dangi zreferował stan prac nad kodyfikacją języka i najbliższe zamierzenia. Jerzy Gorzelik w imieniu Ruchu Autonomii Śląska polemizował z wyświechtanymi argumentami politycznymi ministerstwa, straszącymi Polskę śląskim separatyzmem.

Niżej podpisany zreferował stan badań nad godką w mediach, zwłaszcza w radiu i telewizji, formułując argument o medialnej przydatności regionalnego języka i jego żywotności.

Na sam koniec przyszło wsparcie z jeszcze jednej, zupełnie niespodziewanej strony. Niemal w ostatniej minucie na salę wpadł redaktor naczelny miesięcznika Śląsk Tadeusz Kijonka i wygłosił płomienne przemówienie na rzecz uhonorowania śląskiej mowy.

U wielu obecnych wywołał nieskrywane zdziwienie, bowiem znany był dotąd z polonocentrycznych poglądów na śląskie sprawy oraz z rezerwy wobec poczynań regionalistycznych. Spodziewano się raczej stanowiska zbliżonego do kręgu Piotra Spyry, więc zaskoczenie było miłe. Nie należy jednak zapominać, że Tadeusz Kijonka jest smakoszem i znawcą śląskiej gwary, ba: jest autorem tekstów do popularnych śląskich utworów Katarzyny Gaertner. Jego nawrócenie nie jest zatem szokujące, za to z pewnością pożyteczne.

Nic za darmo
Rozjechaliśmy się z dobrymi nadziejami na rychłe dokończenie całego przedsięwzięcia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z zamysłami, jeszcze tej jesieni śląsko godka może zyskać status języka regionalnego. Trzeba na tę iskierkę dmuchać i dbać, aby nie zgasła. Przeżywamy właśnie niepowtarzalne śląskie 5 minut, zatem wszystkie organizacje regionalne powinny za punkt honoru postawić sobie wykorzystanie szansy.

Oczywiście nikt nie daje nic za darmo i na piękne oczy. Tej jesieni przypadają wybory samorządowe, więc partie robić będą podobne umizgi do środowisk regionalnych; nie bez powodu jednym głosem brzmią w tej sprawie posłowie z wrogich na co dzień ugrupowań. Ale to bardzo dobra "kiełbasa wyborcza" i trzeba ją bez wahania skonsumować.

Co realnego przyjdzie nam ze zmiany ustawy? Bardzo wiele. Nasamprzód dwujęzyczne nazewnictwo geograficzne i administracyjne. Jeśli przewidziany w ustawie 20 procent ludności w gminie zadeklaruje w spisie powszechnym posługiwanie się tym językiem, urzędy będą musiały go zastosować (tablice miejscowości, nazwy ulic, nazwy urzędów).
Ucz się śląskiego

Podobnie z obsługą obywateli w urzędach - po wejściu w życie zmian, żaden organ administracji publicznej nie będzie mógł odmówić obsługi obywatela po śląsku. Znane i nierzadko obelżywe odzywki "niech się pan nauczy po polsku" po raz pierwszy w historii będą... karalne.

Status języka regionalnego oznacza również wsparcie dla organizacji społecznych, instytucji kultury, oświaty regionalnej, nakłada obowiązki na publiczne media. Krzewienie języka regionalnego przestanie być dobrowolną i na poły podziemną działalnością nielicznych nauczycieli-entuzjastów,
stanie się obowiązkiem instytucji oświatowych. Media publiczne nie będą mogły - wedle własnego widzimisię - decydować, czy na przykład przeprowadzić transmisję ze Ślązaka roku. O wsparcie będzie mogło zabiegać piśmiennictwo (książki, czasopisma, portale internetowe) prowadzone w tym języku.

Trzeba od razu uspokoić wszystkich, którzy obawiają się, że grozi nam jakiś przymus stosowania języka śląskiego, że dzieci będą obowiązkowo się go uczyć, że zniknie język polski. To oczywista bzdura - dalej obowiązywać będzie urzędowy język polski i nic się w tej sprawie nie zmieni. Język regionalny jest tylko językiem pomocniczym, który stosować będą wyłącznie ci, którzy sobie tego życzą w zakresie własnej językowej kompetencji.

Lament "prawdziwych patriotów"
Dodatkowe obowiązki przypadną jedynie gminnym urzędnikom, więc zapewne z tej strony można się spodziewać oporu i obstrukcji. Przybędzie im obowiązków i utrudnień, ale ostatecznie po to opłacamy ich wynagrodzenia, aby dostosowywali się do praw przysługujących obywatelom.

Zabiorą też głos "prawdziwi patrioci", którzy grać będą dobrze znane larum o pogwałceniu "odwiecznej polskości prastarych ziem piastowskich" oraz straszyć separatyzmem - i to w jego terrorystycznej odmianie. Jest wreszcie niemały margines ludzi, dla których śląskość jest sama w sobie obmierzła, więc perspektywa spoglądania na co dzień na dwujęzyczne tablice i słuchania ludzi godających w szkole lub urzędzie, prowadzić ich będzie do torsji.

Jednak największym zagrożeniem jest owo nieprzezwyciężalne śląskie nieudacznictwo, owa kutzowska dupowatość. Przed tutejszą społecznością po raz pierwszy w historii stoi realna szansa podniesienia własnego regionalizmu na piedestał, na sposób dawno praktykowany w europejskich demokracjach, które ochronę lokalnych odmienności uznają za wielką wartość. Nie wolno tej szansy zmarnować.

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... ,id,t.html



maciek - Sob Cze 26, 2010 8:22 am
Dziś (sobota, 26.06.2010) o 12:30 w Muzeum Śląskim ostatni wykłada z serii: O Śląsku po ślonsku. Lekcyje ślonskij godki

Link do strony MŚ



Kris - Czw Lip 08, 2010 6:59 pm


Olejnik jest szwarno dziołcha

W pewnym momencie rozmowa między Moniką Olejnik i Nelli Rokitą przerodziła się sprzeczkę. - Pani Moniko, co za język! Niech pani się opamięta! To się zmieniło. My budujemy wspólną Polskę. Ja chcę z panią współpracować - uspokajała Rokita. Dodała, że uczy się teraz języka śląskiego i powiedziała: "Pani jest szwarno dziołcha (ładną dziewczyną - red.)".

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... utina.html



Kris - Pon Lip 12, 2010 7:01 pm
Elementarz z godką, czyli pierwszy ślabikorz po śląsku

Katarzyna Piotrowiak

2010-07-12 20:38:37, aktualizacja: 2010-07-12 20:38:37

Pierwszy śląski elementarz został wydany. Kosztuje jedyne 2,5 zł i już można go zamawiać dla szkół, bibliotek oraz domów kultury. Na prawie stu stronach udało się zmieścić 46 lekcji, z tekstem głównym, wierszykami, pieśniami i słowniczkami. Nakład eksperymentalny nie przekroczył 2 tys. egzemplarzy.

Prace nad ślabikorzem trwały kilkanaście miesięcy. Autorami pomysłu są Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana, Towarzystwo Piastowania Śląskiej Mowy Danga oraz prof. Jolanta Tambor, filolog oraz językoznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego.

- To jest elementarz skierowany dla dzieci z drugiej i trzeciej klasy szkoły podstawowej. Oczywiście od wydrukowania ślabikorza do regularnych lekcji z gwary śląskiej droga jeszcze daleka. Trzeba przygotować i wykształcić nauczycieli. Może wystarczą im kursy, ale jeszcze dużo pracy przed nami - mówi dr Józef Kulisz z Dangi.

I dodaje: - Kaszubi mają czterystu nauczycieli z uprawnieniami. Dziesięć lat im zajęło przygotowanie się do nauki kaszubskiego w szkołach. Niedawno kaszubistyka zaistniała nawet jako kierunek na Uniwersytecie Gdańskim - tłumaczy dr Kulisz.

Na chętnych do zakupienia śląskiego elementarza regionaliści czekają do końca wakacji.

- Nie wiemy jakie będzie zainteresowanie, dlatego trudno powiedzieć, czy każda z wymienionych instytucji będzie miała szansę, żeby otrzymać tyle, ile chce. W sytuacji gdy zamówienia będą większe, dostaną trochę mniej egzemplarzy - dodaje dr Kulisz.

Rafał Adamus, prezes Pro Loquela Silesiana zauważył, że elementarz
cieszy się również sporym zainteresowaniem wśród osób, które nie znają gwary. - Niektórzy traktują ślabikorz jako pamiątkę, co bardzo nas cieszy - dodaje Adamus.

- Nikogo do nauki gwary zmuszać nie będziemy. Naszą intencją było wypracowanie rzeczy, które umożliwią doskonalenie śląszczyzny - mówi Kulisz.

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/28 ... ,id,t.html



Kris - Pon Lip 26, 2010 11:39 am
http://www.tvn24.pl/2359390,12690,0,0,1,wideo.html

Szef z GĹŻrnygo ŚlĹŻnska
POLSKA I ŚWIAT: AKCENT ZDRADZA TOMASZA TOMCZYKIEWICZA

Donald Tusk zarekomendował, posłowie wybrali. Ale kim jest nowy szef klubu PO? Choć Tomasz Tomczykiewicz funkcję tę pełni już od czwartku, a wcześniej był wiceszefem komisji badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy, to dla wielu kolegów z ław poselskich wciąż jest zagadką. Jest jednak jeden szczegół, który wiele mówi o jego pochodzeniu.
- Prawdopodobnie pochodzi ze Śląska - mówi Bartosz Arłukowicz z SLD - Ja tego nie wiem na pewno, ale kiedy słucham jego wypowiedzi to mam wrażenie, że dokładnie jest ze Śląska.

Nowy szef klubu PO
Nowym szefem klubu PO został Tomasz Tomczykiewicz. Zastąpi na tej funkcji... czytaj więcej »
- Ze Śląska - potwierdza Mariusz Kuchciński z PiS. Tego samego zdania jest jego klubowy kolega Marek Suski. Po czym poznaje? - Po dykcji.

- Poznaję po sposobie mówienia. Z silnym akcentem - dodaje Błaszczak.

Nie ma wstydu

- Jestem człowiekiem Platformy Obywatelskiej - śmieje się Tomczykiewicz. Ale po chwili dodaje, że śląskiego pochodzenia nie da się ukryć: - Tak słychać. Jestem dumny, że jestem ze Śląska.

Nowy szef klubu PO opowiada, że kiedy zaczynał karierę polityczną w Sejmie dziennikarze nie przepowiadali mu sukcesu. Mówili: "Z takim akcentem nie ma czego szukać w Warszawie" - wspomina Tomczykiewicz. On jednak z akcentu nie zrezygnował i nie żałuje. Jak przypuszcza, wielu mieszkańców Śląska cieszy się, że ktoś z tak wyraźnym akcentem będzie pełnić tak wysoką funkcję.

Tomczykiewicz zapewnia, że wysokie partyjne stanowisko zmian w akcencie nie wprowadzi. - Nie będę z tym walczył. Uważam, że to jest cecha dobra i nie ma się co wstydzić - mówi zastrzegając przy tym: - Ale godać nie będziemy.

rs//mat



Kris - Pią Lip 30, 2010 7:05 am
Garną się do śląskiej godki i elementarza


Dziennik Zachodni Katarzyna Piotrowiak

2010-07-30 08:00:23, aktualizacja: 2010-07-30 08:00:23

Jak jo bych chcioł mieć tako mietła, jak Harry! Do szkoły bych na nij furgoł! - opowiada Paulek, bohater pierwszego śląskiego ślabikorza. Już pięćset zamówień na niego złożyły szkoły, biblioteki oraz domy kultury.
Śląski elementarz na początku lipca został wydany w eksperymentalnym nakładzie 1800 egzemplarzy za dotację z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Zniknął od razu. Teraz szukają go nie tylko mieszkańcy naszego regionu i kraju. Do księgarń całego województwa wydzwaniają w tej sprawie także Polacy z zagranicy. Pytają nawet w naszej redakcji.

Autorzy pomysłu, czyli Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana oraz Towarzystwo Piastowania Śląskiej Mowy Danga podjęli w tej sytuacji szybką decyzję o wydrukowaniu kolejnych 2 tys. egzemplarzy. Właśnie trafiły do wybranych księgarń i sklepów internetowych.

- Odbieramy telefony z całej Polski. Bardzo często są to osoby, które wiele lat temu wyjechały, ale ciągle darzą Śląsk wielkim sentymentem. Pewna kobieta z Lublina opowiadała kilka dni temu, że na Śląsku nigdy nie mieszkała, ale jej babcia stąd pochodzi, dlatego chce mieć swój egzemplarz ślabikorza w domu - mówi Rafał Adamus, prezes Pro Loquela Silesiana. I dodaje: - Wiele osób chce pielęgnować śląską tradycję i to nam się bardzo podoba - dodaje Adamus.

Opracowywanie i zbieranie materiału do ślabikorza trwało kilkanaście miesięcy. Z regionalistami współpracowali także eksperci z Uniwersytetu Śląskiego. Na niemal stu stronach udało się zmieścić 46 lekcji z tekstem głównym, wierszykami, pieśniami i słowniczkami.

Na przykład lekcja nr 26 poświęcona dinozaurom, zatytułowana jest "Ślonske smoki". Paulek oraz jego koledzy Jorguś i Hanik wybrali się do kina na kolejną część przygód Harry'ego Pottera, w której zobaczyli smoki. Paulek przypomniał sobie o wielkich odkryciach i wykopaliskach w Krasiejowie i koło Lisowic.
- We Krasiejowie znodli jednego protodinozaura, kery dlo uczczynio Ślonska i Opolo mianuje sie Silesaurus opoliensis - tłumaczy kolegom.

Ślabikorz powstał w ramach projektu "Śląski elementarz - przez oświatę do kultury regionalnej". Regionaliści dostali na ten cel 40 tys. zł z Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Tematy elementarza są dostosowane głównie do uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Szkoły mogą go kupić za symboliczną kwotę. Dzięki ministerialnej dotacji jeden egzemplarz kosztuje 2,5 zł. W księgarniach obowiązują już ceny rynkowe. Tam za ślabikorz trzeba zapłacić ok. 38 zł.
Do nauki gwary śląskiej autorzy pomysłu nie zamierzają nikogo zmuszać. Intencją projektu było wypracowanie ciekawego elementarza, który umożliwi doskonalenie
śląszczyzny.

- Nie chcemy, żeby ślabikorz leżał zakurzony w szkolnej bibliotece. Nie po to pisaliśmy o dotację i zaangażowaliśmy do tego pomysłu kilkanaście osób. W formularzu zgłoszeniowym, który wypełniają szkoły zainteresowane otrzymaniem naszego elementarza, są rubryki dotyczące pomysłów na wykorzystanie ślabikorza w szkole - mówią regionaliści. Na zgłoszenia czekają do 15 września. - Niektóre szkoły chcą po sto sztuk. Nie ma sprawy - zamierzamy drukować dotąd, dokąd będzie zainteresowanie, ale też sprawdzimy, czy ślabikorza używa się na zajęciach - kończy Adamus.

Ślabikorz można kupić w księgarniach i internecie

Pierwszy śląski elementarz można kupić w dwóch sklepach internetowych i pięciu księgarniach.
Nazwy i adresy księgarń:
"Orbita" - Rybnik, Rynek 12,
"Nauka" - Katowice, ul. Warszawska 11,
"Popularna" - Katowice, ul. Obrońców Westerplatte 16,
"Beta" - Katowice, ul. Koszalińska 14, "Sowa" - Racibórz, ul. Długa 29.

Adresy stron sklepów internetowych:
www.hanysek.pl
www.silesiaprogress.com
Adres internetowy Pro Loquela Silesiana: http://silesiana.org.pl/

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/28 ... ,id,t.html



miglanc - Sob Lip 31, 2010 1:25 pm
W mikołowskim auchan pojawiły się katalogi po śląsku tłumaczony przez towarzystwo Silesiana. Zabawnie to wygląda.



Kris - Nie Sie 15, 2010 7:29 am
Śląskie wierszy pisanie w wykonaniu Dj'a z Siemianowic


Pierwszy tomik wierszy prawdziwego fana śląskiej gwary (© Fot. Agnieszka Widera)

Dziennik Zachodni Agnieszka Widera

2010-08-14 08:00:27, aktualizacja: 2010-08-14 08:00:27

Na co dzień tworzy muzykę elektroniczną oraz relaksacyjną i jest Dj'em. W wolnych chwilach pisze wiersze.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo wielu artystów nie poprzestaje na jednej dziedzinie sztuki, ale on pisze po śląsku i to używając starego śląskiego alfabetu Steuera. Karol Gwóźdź z Siemianowic Śląskich, bo o nim mowa, wczoraj dzielił się swoimi wierszami z debiutanckiego tomiku pt. "Myśli ukryte" podczas wieczoru autorskiego w Muzeum Miejskim w Rudzie Śląskiej.

- Jestem Ślązakiem z dziada pradziada i po prostu chciałem śląskiej kulturze dać coś od siebie - mówi muzyk i poeta. - Wcześniej swoje wiersze publikowałem w internecie, spotkały się z ciepłym przyjęciem, wiec postanowiłem wybrane wiersze wydać -dodaje.

Karol Gwoźdź w refleksyjny, nieco melancholijny sposób porusza bardzo różne tematy: przyjaźni, miłości, śmierci. Są też wiersze patriotyczne. A wszystkie napisane są gwarą. - W domu zawsze się godało więc pisanie po śląsku było dla mnie czymś naturalnym. Na początku zapisywałem słowa fonetycznie, po prostu tak jak się je wymawia. Już nawet nie pamiętam jak trafiłem na alfabet autorstwa doktora Feliksa Steuera, ale zacząłem go używać. To zmodyfikowany alfabet łaciński, jaki powstał w okresie międzywojennym. Niewiele różni się od polskiego alfabetu. Oczywiście nie ma w nim "ą" czy "ę", a wszędzie tam gdzie występuje "o" i tam gdzie powinno być "ó" przed literami "m", "n", i "ń" stawia się "u" z charakterystycznym kółeczkiem nad literą - wyjaśnia młody twórca.

Pięć lat temu, wówczas jako 18-latek, Karol został wyróżniony w pierwszej edycji konkursu poezji śląskiej im. Ks. Norberta Bonczyka, organizowanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Rudzie Śląskiej.
- Już sam fakt, że młody człowiek nie wstydzi się godki i po śląsku pisze jest godny zauważenia. Do tego jego wiersze to nie są banalne, żyją swoim życiem, dość często autor sięga po rzadziej używane na co dzień śląskie słowa - podkreśla Krystian Gałuszka, dyrektor rudzkiej książnicy, literat.

Siemianowiczanin na tomiku nie poprzestaje, nie wykluczone, że niedługo powstanie nowe dzieło - połączenie jego muzyki i poezji.

http://www.dziennikzachodni.pl/kultura/ ... ,id,t.html



Kris - Nie Sie 15, 2010 8:16 am
Ślonsko godka jest cool

Polska Dziennik Zachodni Katarzyna Piotrowiak

Wczoraj 00:29:16
Jeśli mowa śląska nie wyjdzie poza klopsztangę i hasiok, to za kilka lat niewiele z niej pozostanie - mówi Mirosław Syniawa, jeden z twórców ślabikorza, czyli śląskiego elementarza, w rozmowie z Katarzyną Piotrowiak.


Mirosław Syniawa, jeden z twórców ślabikorza zauważa, że coraz więcej osób świadomie pielęgnuje w domu śląski język. (© fot. Arkadiusz Gola.)

Ilu jest jeszcze ludzi, którzy potrafią godać? Nie słychać ich na ulicach. Może to już wymarły gatunek.
Tego się zliczyć nie da, ale w spisie powszechnym 56 tys. osób deklarowało, że na co dzień używa mowy swoich dziadków. Sam mieszkam w Chorzowie Starym i u nas sprzedawczynie wszystko rozumieją. Wiedzą co to oberiba. Niedawno byłem nawet świadkiem jak piętnastolatek wszedł do sklepu, podszedł do lady i poprosił :
"Dejcie mi trzi tomaty". Ekspedientka od razu zaskoczyła. U mnie w pracy w elektrociepłowni językiem komunikacji też jest śląszczyzna, chociaż średnia tych, co godajom oscyluje wokół pięćdziesiątki.

A w domu?
Wszyscy pielęgnujemy śląską mowę. Żona, dzieci, matka oraz wielu moich znajomych. Co innego w szkole. Wiem, że na lekcjach to się raczej nie zdarza. Kaszubom dziesięć lat zajęła kodyfikacja języka.

Czy na Górnym Śląsku za dziesięć lat będzie miał jeszcze kto godać, skoro dopiero doczekaliśmy się pierwszego ślabikorza dla najmłodszych?
Zauważyłem, że wiele osób zaczyna świadomie pielęgnować śląską mowę. To wspaniałe. Oczywiście bardzo by nam w tym pomogło powołanie Instytutu Śląskiego, ale jak na razie nie można się doczekać. Brakuje chyba siły przebicia, podczas gdy Opolszczyzna o wiele lepiej sobie radzi.

Skoro tylko 56 tys. autochtonów godo, to tak jakby godało jedno średniej wielkości miasto. Może młodzi nie garną się do gwary, bo jej się wstydzą?
Wszystko zależy od tego, co i kto z domu wyniesie oraz w jakim środowisku się obraca. Znam wielu młodych, którzy naprawdę fajnie i poprawnie godajom. Nie mieszają różnych systemów językowych. Ślonsko godka tyż może być cool. Myślę, że trzeba zmienić myślenie.

Co to znaczy godać poprawnie?
Wiadomo, że są jakieś prawidła, nawet jeśli nie zostały spisane, tak jak jest to w przypadku śląskiej mowy. Wstępnie udało się już coś zrobić, ale nie można mówić, że zakończyła się kodyfikacja. Przed nami jeszcze daleka droga. Problemy podobne do naszych występują w całej Europie - w Asturii i Katalonii ludziom też mieszają się systemy językowe i mówią, mieszając własny język z hiszpańskim. Mowa śląska jest też bardzo zróżnicowana, gdyby tak się zastanowić, to można zliczyć jej kilkadziesiąt odmian. W Chorzowie Starym kiedyś zamiast czopka godało się copka. Była to charakterystyczna cecha pogranicza śląsko-małopolskiego.

Co zostało do tej pory zrobione dla usystematyzowania śląskiej mowy?
Zakończyły się wstępne i bardzo skomplikowane prace nad ortografią śląską. Teraz byłby czas na gramatykę i słownik normatywny - gotowość do pracy na nimi zadeklarował już prof. Bogusław Wyderka z Opola.

W ostatnich latach wydano przynajmniej kilka słowników. Są złe?
Nie, jednak są to prace w większości amatorskie. Nam jednak zależy na kodyfikacji, czyli ustaleniu stałych reguł. Elementarz, czyli ślabikorz, to dopiero początek. Nazwa tego elementarza wzięła się stąd, że w śląskiej mowie
"ślabikować", znaczy sylabizować. Mój starzik tyż tak godoł.

Czy ze ślabikorza można się nauczyć godać?
Raczej nie. To jest książka dla dzieci, żeby mogły poczytać, pobawić się. Osobie, która chciałaby się z niej nauczyć godki, potrzebny byłby słowniczek. O takim słowniczku, wzorem Kaszubów, już myślimy. A skoro mowa o Kaszubach, to mamy sporo podobnych słów, jak gardina (firana), biksa (puszka), tasza (torba), cug (pociąg). To wpływ języka niemieckiego.

Coraz częściej ludzi złości nazywanie śląszczyzny gwarą. Mają rację?
Gwara ma dość dobrą definicję naukową. Oznacza mowę, która funkcjonuje na stosunkowo niewielkim obszarze i ma cechy różniące ją od innych. To taka mała językowa jednostka terytorialna. Zgodnie z definicją, gwary tworzą narzecza, a te dialekty. Określenie gwara śląska jest więc czymś ogólnym i wielce nieprecyzyjnym, bo może zostać odczytane jako zarzut, że skoro to tylko gwara, to nie zasługuje na miano języka. I tak z neutralnego pojęcia naukowego robi nam się określenie wyraźnie negatywne.

A narażanie gwary na śmieszność?
Ludzie generalnie śmieją się z inności. Mamy zresztą w mowie śląskiej wiele takich słów, które wydają się zabawne. Na przykład: pieron. Mało kto wie, że ponad sto lat temu, to było najgorsze przekleństwo, jakie można było tutaj usłyszeć. Zachowały się nawet teksty z minionego stulecia pisane przez prostych ludzi. Kiedy nie mieli odwagi napisać "ty pieronie", w listach widniało tylko "ty pie...". Przypuszczam, że niejeden po użyciu tego określenia musiał się gibko spowiadać. Są nawet takie teksty, w których księża bardzo narzekają na "pieronowanie"
niektórych Ślązaków. "Pieron" był do tego stopnia znany, że francuska armia, która w latach 1919-1920 stacjonowała na Śląsku w czasach powstań śląskich, nazywała naszych "les pierones". Z języka francuskiego zaczerpnęliśmy trochę słów: bifyj (kredens), glazyjki (rękawiczki), antryj (przedpokój), szeslong (leżanka).
Najciekawszą pozostałością po Francuzach są jednak "fizymatynta". To mało precyzyjne określenie czegoś skomplikowanego.

Skąd się to wzięło?
Różnie się to interpretuje.
Niektórzy podejrzewają, że ma to związek z żołnierzami napoleońskimi, którzy swoją francuszczyzną zapraszali śląskie panienki do swoich namiotów: "Visites ma tente?", czyli odwiedzisz mój namiot.
Kazimierz Kutz sugerował, że to było odwrotnie. Podobno kiedy nasi byli we Francji i szukali panienek, one im odpowiadały: "Faises ma tante", co miało znaczyć "weź sobie moją ciotkę".

Ślabikorz robi furorę. Cztery tysiące egzemplarzy może nie wystarczyć. Czy będziecie go jeszcze drukować?
Liczba zamówień nas zaskakuje. Wydawałoby się, że przy 56 tys. zdeklarowanych Ślązaków władających śląskim, aż takiego powodzenia nie będzie. Tymczasem dzwonią z całej Polski.

Podobno przy jego pisaniu doradzały wam osoby, które gwary wcale nie znają?
Jedna z nauczycielek doradzała nam od strony dydaktycznej. Bardzo krytycznie odnosiła się do treści czytanek, które zamówiliśmy u różnych autorów. W czytance o pielgrzymce do Piekar Śląskich nie przeszły "blazy", czyli pęcherze na nogach małych pielgrzymów, bo to by oznaczało, że Ślązacy kupują dzieciom za małe buty. Wykreśliliśmy też czytankę o "skokaniu na rzić" do piaskownicy. Nasza doradczyni uznała, że zachęcanie dzieci do takich niebezpiecznych zabaw nie jest wychowawcze.

Śląski ma szanse na przetrwanie?

Wszystkie języki, których używa niewielka grupa ludzi, skazane są na wymarcie. To powszechne zjawisko na całym świecie. Można jednak hamować jego tempo. Ale jeśli mowa śląska nie wyjdzie poza klopsztangę i hasiok, to za kilka lat rzeczywiście niewiele z niej pozostanie, dlatego musimy zmienić myślenie, młodzi ludzie powinni wiedzieć, że własny język to kwestia prestiżu. W ślabikorzu jest więc po śląsku o Achillesie, przetłumaczyliśmy wiersz z chińskiego, napisaliśmy o Sumerach. W mowie śląskiej można pięknie pisać.

http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... ,id,t.html



Kris - Sob Wrz 11, 2010 11:51 am
Nie ma problemów z komunikacją na boisku?

Sebastian Boenisch: Nie, rozumiem wszystkie potrzebne zwroty – ‼lewo, prawo, z przodu, góra”. Uczę się takiego języka, którym mówią zawodnicy z mojej drużyny, bo znam trochę inny. Śląski. Myślę, że za dwa, trzy miesiące nie będziemy już rozmawiać po angielsku. Na razie się wstydzę, a koledzy trochę ze mnie się śmieją. Ale tak sympatycznie. W Niemczech prawie nie używałem polskiego, ale niemal wszystko rozumiem dzięki częstym wizytom w Polsce. Teraz będzie tylko lepiej.
Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/60511,532751-B ... bawca.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 4 z 5 • Wyszukano 414 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.