ďťż
Gwara czy język śląski?



Wit - Pią Paź 31, 2008 9:21 am
w sumie można wrzucić ten news, bo to chyba pierwszy przypadek, że dubinguje się w śląskim

Dzięki gwarze niewolnica Isaura jest zabawna
pj2008-10-30, ostatnia aktualizacja 2008-10-31 08:31



"Niewolnicę Isaurę" już za tydzień będzie można zobaczyć na antenie Telewizji Silesia. Aktorzy Joanna Bartel i Krzysztof Hanke wczoraj nagrywali dialogi do serialu, wszystkie w śląskiej gwarze

Fabuła serialu jest banalna. Młoda i piękna niewolnica mieszka w majątku pana Almeidy, bogatego właściciela plantacji bawełny. Esther Almeida traktuje ją jak córkę, ale dobre czasy dla Isaury kończą się, kiedy wraca dziedzic Leoncio. Od razu zakochuje się w pięknej niewolnicy. Niestety, jest nikczemny, porywczy, a w dodatku nosi wąsy.

Widzowie pokochali "Niewolnicę Isaurę". Gdy odtwórcy głównych ról odwiedzili w maju 1985 roku Polskę, wszędzie towarzyszyły tłumy fanów.

Teraz Isaura wraca na szklane ekrany. Telewizja Silesia kupiła 30 półgodzinnych odcinków i postanowiła nagrać do nich tłumaczenie w gwarze śląskiej. Dialogi męskie czyta aktor Krzysztof Hanke, a żeńskie aktorka Joanna Bartel. Widzowie telewizji publicznej znają ich głównie z serialu "Święta wojna".

Autorem śląskiego tłumaczenia serialu jest Hanke. Perypetie Isaury oglądała jego mama. - Nie mogłem się nadziwić, jak może na to patrzeć - mówi Hanke. Przyznaje, że niełatwo mu było zamienić język bogatego ziemiaństwa na gwarę i w dodatku zrobić to tak, żeby serial był zabawny.

- Inaczej nie dałoby się tego oglądać. Gdyby nie nasz dubbing, to byłyby straszne nudy. Oni pół odcinka gadają o tym co na obiad - mówi Hanke.

Starał się ułożyć dialogi tak, by zrozumiał je każdy widz, ale na wszelki wypadek na dole ekranu będzie je można przeczytać w literackiej polszczyźnie.

Emisję pierwszego odcinka zaplanowano na 8 listopada.
.............
http://www.tvs.pl/informacje/6004/




settembrini - Pią Paź 31, 2008 2:35 pm
w tok fm slyszalem fragment dubbingu w wykonaniu bartel. nawet na mnie, slabym znawcy w temacie slaszczyzny, zrobily _fatalne_ wrazenie.
tak godac nawet ja poradze, choc wsrod slaskojezycznych narobilbych se uostudy.
w jednym fragmencie uslyszalem szereg polskich slow, ktorych slaskie odpowiedniki znam, a w udzwiekowieniu udawaly slaskie dzieki slaskiej fleksji.
ogolnie masakra, badziew i wstyd.
z takimi kompetencjami jezykowymi to hanke i bartel nie dogadaliby sie z zadnym sposrod bohaterow "polterabend".



miglanc - Pią Paź 31, 2008 4:48 pm
Z drugiej strony Hanke czesto na sile probuje zeslaszczyc wypowiedzi poprzez niemieckie wstawki tam gdzie sa rdzennie slaskie slowa lub od zawsze nasi ojcowie mowili po polsku. Ja co chwile utwierdzam sie w przekonaniu ze gwara nasza jest martwa. Teraz jest belkotliwy polski z geramizmami. Robienie z czegos takiego skodyfikowanego jezyka to droga do nikad.



settembrini - Pią Paź 31, 2008 7:26 pm

Teraz jest belkotliwy polski z geramizmami. Robienie z czegos takiego skodyfikowanego jezyka to droga do nikad.

Pozwole sobie się nie zgodzić. Konsekwencją ujednolicenia grafii będzie nacisk na wydawnictwa, co y kolei poprawi dostpność książek w rodzaju tych autorstwa Lyski. To z całą pewnością poprawi kulturę mówionego śląskiego.




miglanc - Sob Lis 01, 2008 12:10 am
Mam nadzieje. Slaski w wykonaniu moich swietej pamieci dziadkow byl pieknym dialektem. Pokolenie moich rodzicow, do ktorego naleza pani Bartel i pan Hanke juz tak godac nie potrafi(o mlodszych to szkoda wspominac). Jesli uda sie przywrocic to dawne brzmienie to bedzie wielka rzecz.



Wit - Nie Lis 02, 2008 8:07 pm


Śląska ortografia
Marta Buchla, 2008-11-02 18:08

"Godać ńyma gańba", to tylko tytuł, ale z zapisaniem go poprawnie po śląsku niejeden hanys miałby problem. Znajomość śląskiej ortografii chcą sprawdzić organizatorzy drugiego ogólnopolskiego dyktanda po śląsku. Dyktando nietypowe, bo internetowe. Zainteresowani mogą wziąć w nim udział do 10-go listopada.

50 razy przejechałam ileś razy tą taśmę i wsłuchiwałam się w te słowa o co chodzi - przyznaje Alicja Czechowicz uczestnika śląskiego dyktanda. A chodzi o opowieść o wilku i owcy tyle, że po ślasku. Tekst wyjątkowego, bo elektronicznego dyktanda nie należy do łatwych.

Do tej pory zmierzyło się z tekstem dyktanda już kilkaset osób. Urodziłam się na ślasku, wychowalam, większosci słów nie rozumiem i wstyd by było, gdyby sie tego śląskiego do końca nie znało - mówi Alicja Czechowicz. Podobny cel przyświecał organizatorom drugiego ogólnopolskiego dyktanda po śląsku. Ich zdaniem posługiwanie się gwarą nie powinno być powodem do wstydu.

Aby zmierzyć się ze śląską "godką", trzeba zalogować się na stronie internetowej, nastepnie zapisać gwarą tekst który czyta lektor. Tekst uważam za bardzo trudny, szczególnie zapis fonetyczny języka śląskiego, jeżeli ktoś podoła temu i zblizy się do ideału to jestem po prostu pod dużym wrażeniem. - przyznaje Łukasz Jednicki, współorganizator dyktanda.

Dla zainteresowanych możliwości nauki śląskiej ortografii są nieograniczone. DUR|00:06efekt JOLA TAMBOR Jak mówią moi studenci, bardzo dobrze, ze ktoś w ogóle chce to robić, bo z tego kiedyś wyjdzie coś dobrego - mówi Jolanta Tambor, językoznawca, dodaje, że dyktando nie tylko sprawdza umiejętności ale rozwija śląską gadkę: Są środowiska, w których zanika, no nie ma co ukrywać, wiemy, że bardzo wiele osób z młodego pokolenia z małżeństw mieszanych, ale także z małżeństw czysto ślaskich, nie mówi już dzisiaj gwarą. W tym młodym pokoleniu można jednka znaleźć ludzi, którzy dzięki gwarze osiagają sukcesy. Zespół Underground nagrał przebój po śląsku "Niy poradza", który robi furorę. Nie każdej widowni piosenka się jednak podoba. Hanysy, którzy się boją swojej gwary, mówią, że to jest obciach, a hanysy, którzy się nie boją swojej gwary mówią że to jest super, a jeszcze na Śląsku jest cała masa goroli, którym często ta muzyka wpada w ucho - przyznaje Aleksander Biela z zespołu Underground.

Jeśli śląski akcent w muzyce wpada w ucho to śląskie dyktando ma szanse także pójść jak z nut.

http://www.tvs.pl/informacje/6068/



Wit - Wto Lis 04, 2008 9:45 am
O Biesie Wańku po śląsku, polsku i niemiecku
Przemysław Jedlecki2008-11-03, ostatnia aktualizacja 2008-11-03 19:47



Nauczyciel z Górek Śląskich postanowił, że przy wjeździe do wsi stanie tablica z legendą o powstaniu tego miejsca. Zapisano ją po polsku, niemiecku i śląsku. To pierwsza taka tablica w regionie

Bardzo downo tymu, niyjaki Miyszko, kery był piyrszym ksiyńciym śląskim, postawiył wielko warownia nad brzegym Odry i dali ji na miano Racibórz. Było to nojprzod pora drzewiannych chałup ogrodzonych płotym ze zaszpicowanych kołow, przed kerym wykopali glymboki przikopy i napuscili do nich wody ze rzyki" - tak rozpoczyna się legenda o powstaniu Górek Śląskich, którą napisał Henryk Postawka, mieszkaniec wsi i nauczyciel w rybnickim Gimnazjum nr 4 oraz sekretarz Towarzystwa Piastowania Mowy Śląskiej "Danga". Z polskiego na śląski opowieść przetłumaczył Bogdan Dzierżawa, laureat pierwszego konkursu "Po naszemu, czyli po śląsku" z 1993 roku.

Dzięki staraniom Postawki tablica z tekstem legendy stanęła niedawno przy wjeździe do Górek Śląskich. Oprócz wersji śląskiej, legendę spisano jeszcze po polsku i niemiecku.

- Dla prestiżu śląskiej mowy ważne jest, żeby wyszła z domów na ulice i place wsi i miast. Takie tablice pomogą uświadomić młodym Ślązakom, że język naszych dziadków to nie jakaś ułomna i gorsza odmiana języka polskiego o ograniczonej funkcjonalności - wyjaśnia swoje intencje Postawka.

Przyznaje, że zainteresowanie historią swojego "heimatu" zawdzięcza nieżyjącemu już Zygfydowi Weinerowi, który prowadził kronikę miejscowości w języku polskim i niemieckim. - Zacząłem szukać informacji o Górkach Śląskich, ale jak chce się rozmawiać z ludźmi stąd, to trzeba mówić po śląsku. Odwiedzałem więc mieszkańców i z kawałków ich opowieści ułożyłem legendę o Wańku, rycerzu który założył wieś - dodaje Postawka.

Według legendy Waniek, właściciel Bożej Góry (tak zwano jeszcze wtedy wieś) z rycerza stał się pospolitym rozbójnikiem, który napadał na kupców. Nazywano go Jastrzębiem lub Biesem. W końcu jego eskapady przerwał książę raciborski, który zorganizował wyprawę przeciw rzezimieszkowi. Wańka zabito, a w Górkach osiedlili się nowi mieszkańcy.

Tablica z legendą w trzech wersjach kosztowała 3 tys. zł. Sfinansował ją Urząd Gminy w Nędzy.

Anna Iskała, wójt Nędzy jest dumna z tablicy i jej pomysłodawcy. - Jestem Ślązaczką i język śląski jest mi bardzo bliski. Musimy się nim chwalić. Nie mam też żadnych uprzedzeń narodowościowych i gdyby na tablicy było więcej miejsca, to legenda byłaby też po angielsku. W końcu jesteśmy w Europie - mówi Iskała.

Prof. Marek Szczepański, socjolog, chwali inicjatywy takie jak Postawki. - Bardzo dobrze, że mamy w regionie miłośników historii. Szkoda tylko, że jest ich tak mało. Jeśli nie zadbamy o mowę śląską, z czasem zacznie się ona rozpływać. Cieszę się, że są ludzie, którzy wiedzą o tym i starają się dbać o gwarę - komentuje profesor.
.............
http://www.tvs.pl/informacje/6222/



Wit - Pią Lis 14, 2008 4:33 pm


Śląscy posłowie chcą, aby gwara była językiem
dziś
Jest szansa na to, że przynajmniej część postulatów zgłaszanych przez Ruch Autonomii Śląska i inne śląskie organizacje zostanie w końcu uwzględniona. Najbliższe grudniowe posiedzenie sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych będzie poświęcone aspiracjom językowym i identyfikacjom narodowym mieszkańców Górnego Śląska.

Grupa śląskich posłów, którym przewodzi Lucjan Karasiewicz (niegdyś był działaczem PiS, a dziś tworzy ruch obywatelski Polska XXI), chce, by był to początek starań o wpisanie gwary śląskiej do ustawy o mniejszościach jako drugiego - po kaszubskim - języka regionalnego.

- Nie śpieszymy się, bo pośpiech może sprawie zaszkodzić - mówi nam Karasiewicz. - Razem z Marią Nowak z PiS i Markiem Plurą z PO poprosiliśmy biuro prawne Sejmu o komplet dokumentów obrazujących prace nad ustawą o mniejszościach. Chcemy się do procesu legislacyjnego starannie przygotować.

Właśnie poseł Marek Plura z Katowic, wspierany przez posła PO i reżysera Kazimierza Kutza, ułożył listę gości, którzy zostaną zaproszeni na posiedzenie komisji. Będą tam przedstawiciele RAŚ, Związku Górnośląskiego, Ruchu Obywatelskiego "Polski Śląsk" a także stowarzyszeń zabiegających o kodyfikację gwary śląskiej, takich jak "Pro Loquela Silesiana" i Towarzistwo Piastowanio Ślónskij Mowy "Danga" (po śląsku - Tęcza).

- Niech opowiedzą posłom, że w czasie spisu powszechnego w 2002 roku 56 tysięcy obywateli zadeklarowało, że używa w domu języka śląskiego - mówi Plura. - Zdania językoznawców są podzielone, ale tu kwestie socjologiczne są ważniejsze od naukowych. Decyzja, by uznać śląski za język regionalny ma tak naprawdę charakter polityczny.

O wątpliwościach naukowców była mowa na konferencji zorganizowanej 30 czerwca w sali Sejmu Śląskiego w Katowicach. Dr Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego była za uznaniem śląskiego za język regionalny (choć w żadnym wypadku narodowy), przeciwny był prof. Bogusław Wyderka z Uniwersytetu Opolskiego, autor słownika gwary śląskiej.

- To niepotrzebna inicjatywa, śląskie gwary są częścią języka polskiego - twierdzi Wyderka.

Na spotkaniu komisji zjawić się ma dwójka językoznawców: dr Tambor i sam prof. Jan Miodek.

- Akurat Miodek jest zdania, że śląski to tylko gwara i trochę się obawiamy tego, że jego medialność może wpłynąć na poglądy pozostałych członków komisji - ocenia sytuację Plura. - Ale trudno, najważniejszy jest obiektywizm i przekazanie komisji wszystkich stanowisk.

Poseł Karasiewicz trochę się jednak obawia reakcji posłów z innych stron Polski.

- Słyszę w Warszawie, że nawet jeśli oczekiwania Ślązaków są uzasadnione, to nie wolno ich spełnić, bo to napędza separatyzm - mówi. - A właśnie takie podejście drażni Ślązaków, którzy twierdzą, że stolica dobrze wie, że mają rację, ale nie chce tego przyznać, bo chodzi o Śląsk. To błędne koło.

Zdaniem Karasiewicza jest tylko jedna szansa na przepchnięcie przez Sejm noweli ustawy. - Musimy zadbać o to, by była to inicjatywa ponadpartyjna. Jeśli temat stanie się przedmiotem partyjnej rozgrywki, możemy o sprawie zapomnieć - mówi. - Tymczasem rzecz nie jest łatwa, bo nawet posłowie ze Śląska są podzieleni.

Wątpliwości ma na przykład Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej i wiceprzewodniczący komisji. - Chyba jest jeszcze trochę czasu na poprawianie ustawy, która weszła w życie w 2005 roku i właściwie dopiero teraz zaczyna się ją stosować w praktyce - mówi. - A w jakim kierunku powinna iść nowelizacja? Myślę, że o to trzeba by zapytać mniejszości żyjące w Polsce, które próbują stosować ją w praktyce.

Marek Świercz - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/922396.html



Wit - Śro Gru 10, 2008 9:06 am


Czy język i narodowość śląska będą oficjalnie uznawane w Polsce?
Kutz: Ślązacy zasługują na własną narodowość

Język śląski powinien otrzymać status języka regionalnego, a Ślązacy powinni zostać uznani za odrębną grupę etniczną - mówił w Warszawie Kazimierz Kutz.

- Ustawa musi być znowelizowana. Konieczny jest zapis uznający język śląski za język regionalny a Ślązaków za odrębną mniejszość narodową - powiedział Kazimierz Kutz, zastępca przewodniczącego komisji. Obecny na posiedzeniu publicysta Michał Smolorz zaznaczył, że uznanie języka śląskiego za regionalny pozwoli skonsolidować Ślązaków wokół siebie.

Na spotkaniu obecni byli także przedstawiciele Ruchu Autonomii Śląska. Stanowisko RAŚ w tej sprawie jest jednoznaczne: narodowość śląska musi zostać uznana a gwara śląska ma uzyskać status języka regionalnego. Jerzy Gorzelik jest zadowolony z wczorajszego spotkania. - Do tej pory wychodzono z błędnego założenia. Obawiano się, że ruch Ślązaków doprowadzi do zachwiania rządów Polski. Tymczasem to odmawianie publicznej dyskusji na ten temat może mieć taki skutek - powiedział MMSilesii Gorzelik.

Posłowie Kazimierz Kutz, Marek Plura i Lucjan Karasiewicz zgodnie uważają, że w kwestii języka śląskiego trzeba doprowadzić do nowelizacji ustawy i wprowadzić w niej zapis uznający język regionalny.

Wczorajsze posiedzienie sejmowej Komisji Mniejszości Norodowych i Etnicznych dotyczyło kwestii narodowości śląskiej i języka śląskiego. Na obrady komisji zostali zaproszeni działacze śląskiej sceny politycznej. Pojawili się m.in. przedstawiciele Ruchu Autonomii Śląska, przewodniczący Jerzy Gorzelik i sekretarz zarządu RAŚ, Michał Pęczek, członkowie stowarzyszenia Pro Loquella Silesiana oraz przewodniczący Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk, Piotr Spyra.

Marcin Nowak
........................

Czy to początek nowej ery języka śląskiego?
Michał Smolorz2008-12-09, ostatnia aktualizacja 2008-12-09 12:30



Czy 3 grudnia 2008 roku nastąpił niespodziewany przełom w kwestii języka śląskiego? O swoich wrażeniach z posiedzenia Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych pisze Michał Smolorz.

W końcu listopada odebrałem zdawkowy faks z zaproszeniem na posiedzenie Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, z porządkiem dziennym: "Ślązacy - dynamika tożsamości, aspiracje językowe, identyfikacje narodowe". Przyznaję, nie miałem ochoty tam jechać, spodziewając się bezproduktywnego "bicia piany". Na baczność postawił mnie dopiero telefon od Kazimierza Kutza, wiceprzewodniczącego komisji, który z pasją przekonywał, że może to być kluczowy moment starań o śląską sprawę. Po tym telefonie już nie miałem wyboru, więc kupiłem bilet na pociąg, wdziałem świąteczny ancug i wybrałem się do stolicy.

My i Oni

W porannym ekspresie spotkała się kilkunastoosobowa reprezentacja wszystkich znaczących organizacji regionalnych. Był Jerzy Gorzelik z obstawą Ruchu Autonomii Śląska, za nim Dietmar Brehmer - dyżurny Niemiec z Katowic, Józef Buszman w imieniu Związku Górnośląskiego, Jan Hahn z Przymierza Śląskiego, nieoceniony Alojzy Lysko z Bojszów, który jest sam dla siebie instytucją, byli przedstawiciele wszystkich stowarzyszeń działających na rzecz śląskiego języka. Na miejsce dotarła też grupa z Opola. Na liście znalazło się w sumie 26 zaproszonych gości. W ostatniej chwili pojawił się Piotr Spyra, członek zarządu województwa śląskiego, reprezentujący Ruch Obywatelski "Polski Śląsk", w towarzystwie PiS-owskiego senatora Bronisława Korfantego. Obaj ostentacyjnie usiedli z dala od śląskiej delegacji. Pewnie dlatego, aby broń Boże ktoś ich nie sfotografował w tym towarzystwie ani nie utożsamiał ich poglądów z grupą, którą Spyra z nieskrywaną pogardą uparcie nazywa "ślązakowską".

Gdzie nasi posłowie?

Rzut oka po sali przyniósł pierwsze rozczarowanie: znikome zainteresowanie posiedzeniem ze strony śląskich posłów. Mamy ich łącznie 69, z tego 56 z województwa śląskiego i 13 z opolskiego. Byli obecni głównie członkowie komisji: Kazimierz Kutz, Marek Plura i Ryszard Galla. Spoza komisji pojawił się jedynie Jan Rzymełka. Nie znam wszystkich posłów, być może byli jeszcze jacyś mniej rozpoznawalni ze Śląska, ale najwyżej dwie, trzy osoby. Niewiele jak na posiedzenie, które miało dokonać przełomu w prawnym umocowaniu śląskiej tożsamości.

Obrady prowadził przewodniczący komisji, PiS-owski poseł Marek Ast. To mogło budzić obawy - partia ta otwarcie prezentuje się jako zwolenniczka silnego państwa unitarnego i jest raczej antyregionalna. Nie wiem, czy to kurtuazja wobec zaproszonych gości, ale sposób prowadzenia obrad, a nawet prezentowane poglądy przewodniczącego przeczyły PiS-owskiemu stereotypowi, a całe ujmowanie problemu raczej świadczyło o życzliwości wobec prezentowanych poglądów.

Śląskie gadanie

Pierwszą godzinę oddano gościom, z których każdy miał do dyspozycji pięć minut. Zaczął Alojzy Lysko, dobrze w Sejmie pamiętany jako poseł poprzedniej kadencji. Przemówił po swojemu, emocjonalnie, głęboko sięgając do zakamarków śląskiej duszy, dając przy okazji próbkę żywotności śląskiej mowy w jej szlachetnym brzmieniu. Pan Alojzy tchnie głęboką wewnętrzną uczciwością, w jego przemowach nie ma fałszywych tonów, co daje mu wysoką wiarygodność.

Znakomicie zaprezentował się Jerzy Gorzelik, wygłaszając dobrze dobrane argumenty na rzecz rozwoju tożsamości regionalnej Ślązaków. Jest świetnym oratorem, co jego chłodną, prawnie i historycznie umocowaną argumentację dodatkowo wzmacnia. Józef Buszman nie wysilił się zbytnio i opowiadał wyeksploatowane przypowieści z czasów Ligonia, że nieprawdą jest, jakoby Ślązacy byli zniemczeni - bo u nas się po staropolsku mówi "zopaska", kiedy Polacy mówią z niemiecka "fartuch". Nie zabłysnął też Dietmar Brehmer, prowadząc dość chaotyczny wywód o prześladowaniu jego rodziny w szkołach gdzieś w latach 60. ubiegłego wieku, co jest też argumentacją zużytą.

Dobrze wypadli przedstawiciele organizacji promujących śląską mowę. Brzmieli wiarygodnie, reprezentowali młodsze generacje, które trudno posądzić o bezproduktywne sentymenty do minionych czasów. Czuje się u nich pasję, nie rewolucyjną, raczej wynikającą z woli współtworzenia nowych czasów. Rzetelny wykład o stanie rozwoju śląskiej mowy przestawił prof. Bogusław Wyderka z Opola. Zainteresowanie, chwilami nawet rozbawienie, wzbudził Jan Hahn z Tarnowskich Gór, przywołujący swoje wspomnienia rachmistrza z ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego i dokonywane wtedy machinacje ("nieparzyste numery okazały się śląskie, a parzyste polskie, bo po tej stronie ulicy rachmistrz uległ poleceniom gumowania śląskości").

Konfederacja NbN (Nie bo Nie)

Kiedy głos zabrał Piotr Spyra, można było przewidzieć, co powie. Nie zawiódł, znów zabrzmiała dobrze znana melodia o tym, jak to „ruch ślązakowski” zagraża polskiej racji stanu, integralności terytorialnej państwa i narusza prawa polskiej większości na Śląsku. Spyra konsekwentnie uderza w konfrontacyjne tony, łączy przy tym retorykę czasów gomułkowskich (ciekawe jak ją posiadł, za młody jest, by pamiętać tamtą epokę) ze słownictwem władz stanu wojennego. Uparcie mówi np. o „tak zwanym Związku Ludności Narodowości Śląskiej”, jakby wyjął to z ust Jerzego Urbana, wygadującego wówczas o „tak zwanej »Solidarności «”. Śmiać się czy płakać?

Oto człowiek reprezentujący kanapowe towarzystwo politycznych cyników, z jakichś tajemnych powodów zajmuje wysoką, dobrze płatną synekurę członka zarządu województwa, z której to pozycji jedzie do stolicy, by otwarcie sprzeciwiać się kulturowym aspiracjom własnych ziomków. Dramatyczne skojarzenia historyczne same cisną się na usta. Ale potraktujmy ten głos jako potrzebnego w każdej sprawie advocatus diaboli; im bardziej on miałki i bełkotliwy, tym lepiej pozwala zabłysnąć postulatorom śląskiej sprawy.

Co na to parlamentarzyści?

Bardzo dobrze zabrzmiały wypowiedzi posłów. Pierwszy raz widziałem Kazimierza Kutza przy codziennej poselskiej robocie - widać, że traktuje ją prawdziwie po śląsku: rzetelnie, poważnie i bez taryfy ulgowej. Emanował całym bogactwem swojej osobowości, życiowego doświadczenia, a przy tym młodzieńczej nieraz gorliwości. Widać było, że cieszy się w poselskim gronie estymą, z pewnością nie tylko z powodu wieku i artystycznego dorobku, ale i społecznej pasji. Dobre wystąpienie przygotował Marek Plura, który przypomniał, że też jest Ślązakiem z Raciborza, o czym niektórzy w komisji zapominają. Poseł ten bez kompleksów przeciska się swoim elektrycznym wózkiem przez sejmowe zakamarki, siłą ducha twórczo niwelując słabości ciała. Wybór Marka Plury do Sejmu był bez wątpienia jedną z najlepszych inwestycji wyborczych w regionie.

Duże wsparcie śląska sprawa otrzymała od przedstawicieli innych mniejszości. Wiceprzewodniczącym komisji jest Eugeniusz Czykwin, Białorusin, który nie skrywał swojej sympatii i wsparcia dla naszych postulatów. Silnych argumentów dostarczyła sejmowa ekspertka dr Olena Duć-Fajfer, Łemkini, orędowniczka każdego twórczego działania na rzecz grup etnicznych. Ryszard Galla, jedyny w tej kadencji deputowany mniejszości niemieckiej z Opola, nie zabierał głosu. Można to zrozumieć, wszelkie ustępstwa prawne na rzecz czysto śląskiej tożsamości osłabiają polityczną pozycję mniejszości niemieckiej jako reprezentanta górnośląskich autochtonów. W tej sytuacji należy docenić fakt wstrzymania się od głosu sprzeciwu.

Czy będzie ciąg dalszy?

To posiedzenie komisji nie ma żadnych automatycznych skutków prawnych. Jednak zakończono je dwiema ważnymi konkluzjami.

Po pierwsze: w obecnym stanie "politycznej świadomości i woli" realne stało się wpisanie języka śląskiego do ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych jako języka regionalnego. A ściślej mówiąc: Ślązaków można uznać - obok Kaszubów - za "mniejszość językową", co automatycznie spowoduje nadanie naszemu językowi statusu języka regionalnego. Dalej idące postulaty, a zwłaszcza uznanie narodowości śląskiej, na dzień dzisiejszy są nierealne.

Po drugie: choć nie jest to warunek sine qua non, najpoważniejszym argumentem na rzecz szybkiego przeprowadzenia tej zmiany w ustawie byłoby przedstawienie choćby wstępnej dokumentacji kodyfikującej śląski język, nasamprzód jego pisownię, w dalszej kolejności elementarną gramatykę i słownictwo. Posłowie gorąco zachęcali nas do szybkiego przeprowadzenia tych prac.

Teraz nasz ruch

Niewykluczone, że byliśmy świadkami zdarzenia bez mała epokowego. Możemy tę chwilę twórczo wykorzystać i rozpocząć proces, który zaprowadzi nas w miejsca, o których nam się dotąd nie śniło. Z logiki zdarzeń wynika, iż w krótkim czasie (dwa, trzy miesiące) należałoby zwołać Kongres Śląskiej Mowy z udziałem wszystkich zainteresowanych. Na nim z grona powszechnie uznanych autorytetów wyłonić komitet kodyfikacyjny i wyznaczyć mu czas na zakończenie kolejnych etapów prac. Wszystko powinno być ukończone w 2009 roku!

Możemy tę szansę utopić w prowincjonalnych gierkach i przepychankach. Niestety, już słychać o konkurujących ze sobą komitetach na rzecz kodyfikacji języka, z których każdy uznaje się za jedynie prawdziwy i uprawniony. Regionalni grafomani pospiesznie wydają przeróżne śląskie elementarze i podręczniki, każdy też jest "jedynie słuszny". Grozi nam, że wszystko skończy się... jak zawsze.

Mówiąc najkrócej: teraz wszystko zależy od nas samych. Potem niech nikt nie sięga po starą śpiewkę, że warszawka... itd.



Wit - Pią Gru 12, 2008 4:05 pm
Spyra do Smolorza w sprawie języka śląskiego
Piotr Spyra2008-12-12, ostatnia aktualizacja 2008-12-12 14:59



Dobrym felietonistą się bywa. W przypadku Michała Smolorza to już jednak przeszłość. Od czasu kiedy stał się czołowym propagandzistą Ruchu Autonomii Śląska, myślenie ideologiczne przysłania mu rzeczywistość i dawną ostrość spojrzenia - pisze Piotr Spyra, członek zarządu województwa śląskiego i lider Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk.

Nie inaczej było w przypadku tekstu poświęconemu posiedzeniu sejmowej komisji ds. mniejszości narodowych i etnicznych, na którym - z inicjatywy posła Kutza - przedstawiano dynamikę śląskiej tożsamości ("Gazeta", wydanie katowickie z 9 grudnia). Widać, że Smolorz - w swoim ideologicznym zaślepieniu - niewiele z posiedzenia komisji zrozumiał, skoro przedstawia je Czytelnikom "Gazety Wyborczej" jako "przełom" w realizacji postulatów zwolenników stworzenia języka i narodu śląskiego. Tymczasem wystąpienie Zbigniewa Sosnowskiego, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, było jednoznaczne: nie ma podstaw ani do jednego, ani do drugiego. Również wypowiedzi posłów wyrażały wiele wątpliwości.

Każda skrajna ideologia musi mieć swoich wrogów i swoje "seanse nienawiści". Wokół nich mobilizuje się "politycznych żołnierzy" takiej czy innej świętej sprawy i skupia ich uwagę, żeby czasem nie zadawali niepotrzebnych pytań (na przykład o sens walki).

W przywołanym felietonie Smolorza to mnie przypadła ta zaszczytna rola: generalnie wszystko jest na dobrej drodze. Uśmiechnięci i życzliwi posłowie. Pełne zrozumienie dla świętości sprawy. Kapitalne przemówienia Gorzelika i innych Orędowników. Wszyscy kiwają głowami. Spontaniczne głosy solidarności z sali. Na tej Smolorzowej sielankowej malowance pojawia się jednak rysa i Smolorz odważnie ją demaskuje: jest nią mój udział w posiedzeniu komisji.

Jakie są moje grzechy? "Ostentacyjnie" siadam z boku (mityczny podział na "my" i "oni"). Darzę "onych" "nieskrywaną pogardą", poza tym reprezentuję "retorykę czasów gomułkowskich" i "słownictwo stanu wojennego".

Do takich argumentów trudno się odnieść. Mogę tylko stwierdzić, że nie są prawdziwe. Nie chcę nawet wspominać, jakie - według Smolorza - słowa miałem wypowiadać w czasie spotkania, bo jest pewien poziom polemiki, do którego człowiek wychowany nie powinien się zniżać. Poziom ten wyznacza stosowanie w publicznym dyskursie zwykłych, ordynarnych kłamstw.

Prezentowane na posiedzeniu sejmowej komisji ds. mniejszości narodowych i etnicznych głosy były na pewno ciekawe i godne odnotowania; chociażby przez swoją różnorodność propozycji. Alojzy Lysko pięknie mówił o polskim dziedzictwie leksykalnym mowy śląskiej, prof. Bogusław Wyderka przedstawił szereg przekonujących dowodów na to, iż śląska mowa to dialekt języka polskiego, a Józef Kulisz, prezes Towarzystwa Piastowania Polskiej Mowy "Danga", dramatycznie opowiadał o zamieraniu i zubażaniu ślonskiej godki. Pewnym zgrzytem było wystąpienie Michała Smolorza, zwłaszcza w tym jego fragmencie, w którym mówił on o "rasowym" aspekcie Ślązaków.

Debata publiczna na temat tak istotnych i delikatnych spraw jak tożsamość śląska powinna toczyć się dalej, ale na pewno nie w - zaproponowanej przez Smolorza - konwencji propagandy politycznej.



Henryk - Czw Gru 25, 2008 10:45 pm
Konkurs literacki "U nos we Gody"

Regulamin

1. Celem konkursu "U nos we Gody" jest zachęcenie dzieci do czynnego
zainteresowania się tradycjami i mową ich przodków.

2. Organizatorami konkursu są Szkoła Podstawowa nr 24 w Chorzowie i PRO
LOQUELA SILESIANA Towarzystwo Kultywowanie i Promowania Śląskiej
Mowy.

3. Konkurs kierowany jest do uczniów szkół podstawowych. Przewidziano w
nim dwie kategorie wiekowe: dla klas I-III i dla klas IV-VI.

4. Przedmiotem konkursu są prace literackie (wiersz, krótkie opowiadanie, opis,
scenka, dialog) związane z tematyką śląskich tradycji bożonarodzeniowych,
napisane po śląsku.

5. Wobec braku oficjalnej śląskiej ortografii dopuszcza się dowolny zapis
śląskiej mowy (zalecane jest jednak zwracanie uwagi uczniów na brak w
śląskiej mowie głosek "ę" i "ą").

6. Prace konkursowe należy nadsyłać do 10 stycznia 2009 r. na adres:

Szkoła Podstawowa numer 24
ul. 17 Sierpnia 1
41-503 Chorzów
z dopiskiem: "Gody"

7. Do pracy należy dołączyć informację zawierającą: imię i nazwisko autora,
klasę, do której uczęszcza, nazwę i adres szkoły.

8. Nadesłane prace nie będą zwracane uczestnikom konkursu. Organizatorzy
zastrzegają sobie prawo do ich częściowej lub całościowej publikacji. Złożenie
pracy konkursowej oznacza wyrażenie przez uczestnika konkursu zgody na jej
nieodpłatną publikację.

9. Podczas oceny prac pod uwagę będą brane: wierność przekazu tradycji
bożonarodzeniowych i bogactwo językowe utworu.

10. Dla obu kategorii wiekowych przewidziane zostały nagrody za zajęcie
miejsc I-III. W przypadku braku prac w jednej z kategorii wiekowych lub ich
niedostatecznego poziomu, organizatorzy zastrzegają sobie prawo do innego
podziału nagród. Przewidziano również wyróżnienia dla uczestników konkursu
- ich liczba zależna będzie od ilości nadesłanych prac konkursowych.
Fundatorem nagród jest firma PHU "Hanysek" z Chorzowa.

11. Ogłoszenie wyników konkursu nastąpi do końca stycznia 2009 r. Nagrody i
wyróżnienia zostaną wręczone podczas uroczystego finału, o którego dacie i
miejscu zostaną powiadomione szkoły uczniów biorących udział w konkursie.

Regulamin w formacie PDF -> Znajduje się tu.



Wit - Śro Sty 07, 2009 9:56 am
Komentator telewizyjny krzyczy: Elwer!
Przemysław Jedlecki, Piotr Płatek2009-01-06, ostatnia aktualizacja 2009-01-07 10:35



Nie wiesz, co to jest elwer, tor, aus? Szybko się nauczysz. Telewizja Orange Sport będzie pokazywać ligowe mecze z komentarzem po śląsku. - Robimy to z szacunku dla śląskiej piłki nożnej - mówi Janusz Basałaj, szef stacji

Śląski coraz odważniej wkracza do telewizji. To już nie tylko piosenki i wice. Niedawno Telewizja Silesia zaczęła nadawać serial "Niewolnica Isaura" z dialogami po śląsku. Teraz niespodzianka czeka widzów telewizji Orange Sport, kanału sportowego stworzonego przez Telekomunikację Polską. Mogą go oglądać klienci TP, abonenci Cyfry Plus oraz sieci kablowych.

- Bardzo szanuję Śląsk i sportowe dokonania tego regionu. Jest tu też sporo klubów piłkarskich i choć być może nie są one pierwszą siłą polskiego futbolu, to jak się patrzy na pełne trybuny w Chorzowie czy Zabrzu, to robi to wrażenie - wyjaśnia Basałaj. O jego pomyśle poinformował pierwszy internetowy serwis miesięcznika Press.

Szef stacji nie ukrywa, że na jego decyzję miało również wpływ pojawienie się na rynku Telewizji Silesia, w której nie brakuje programów po śląsku. - To pokazuje, że śląska mowa jest fajna - mówi Basałaj. Zaręcza jednak, że komentarze meczów nie zamienią się w kolejny odcinek skeczy Masztalskich. Basałaj szuka właśnie osób, które podejmą się komentowania po śląsku rozgrywek. - Nie chodzi tylko o to, żeby ktoś umiał powiedzieć, że piłka padła na kapę, czy że jest elwer. Chodzi też o odpowiednią intonację. Trzeba się też pozbyć fałszywego wstydu. Tu przecież chodzi o kultywowanie tradycji regionu - tłumaczy Basałaj.

Pierwsi komentatorzy już są. To aktor Bogdan Kalus, znany widzom m.in. z serialu Ranczo oraz pochodzący z Zabrza szkoleniowiec Jan Żurek, który dziś jest także ekspertem Orange Sport w meczach ligowych. - Na próbę nagraliśmy już fragmenty komentarza do meczu Polonii Bytom z Piastem Gliwice. Fajnie wyszedł - mówi Basałaj.

Żurek: - Wypadło zabawnie. Basałaj słynie z pomysłów, ten jest najnowszy. Na pewno dzięki temu będzie mnóstwo śmiechu i rozrywki.

Kalus podkreśla, że zgodził się komentować mecze bez wahania. - To atrakcja. Zresztą wiadomo, że jak jest się na meczach w śląskich miastach, to ludzie na trybunach nie mówią o piłce, tylko o fusbalu - mówi Kalus, który w przeszłości był m.in. spikerem na meczach Ruchu Chorzów. Dodaje, że komentarz w jego wydaniu będzie fachowy. - Nigdy nie marzyłem nawet, że będę mógł to robić. To naprawdę fajna sprawa, tym bardziej że tu można oceniać grę piłkarzy. Spikerka ogranicza się właściwie do komunikowania goli, czy zmian zawodników - dodaje Kalus.

Również sportowcy z regionu chwalą pomysł Basałaja. Jacek Wiśniewski, wychowanek Concordii Knurów, a potem przez wiele lat piłkarz Górnika Zabrze, w gwarze radzi sobie bardzo dobrze. Czy jest gotowy podjąć się komentowania spotkań? - Jasne, żebym sobie poradził. Jeśli mnie zaproszą do współpracy, to nie pożałują. Ludzie zamiast patrzeć na piłkę, będą się śmiać. Gwarantuję. W ekipie komentatorów chętnie widziałbym "Ecika" Janoszkę, Arka Kampkę i Stasia Wróbla. Zrobimy prawdziwy szoł - mówi Wiśniewski.

Janoszka to były napastnik Ruchu Radzionków, zwany nawet cysorzem, Kampka i Wróbel, także łowcy bramek, są znani m.in. z gry w Górniku Zabrze.

Sceptyczny jest tylko Andrzej Zydorowicz, popularny przed laty śląski komentator sportowy.

- Mecze komentowane w gwarze śląskiej? Ale naprawdę? No cóż... To trochę tak, jakby sięgać prawą ręką do lewego ucha! Wielkie udziwnienie - kręci z niedowierzaniem głową. Tłumaczy, że bardzo szanuje gwarę, ale jego zdaniem pomysł z komentowaniem meczów po śląsku pachnie science-fiction. - Język futbolowy, w ogóle sportowy, jest bardzo uniwersalny. Nawet jak ktoś nie zna języków obcych, ten sportowy na pewno zrozumie - offsajd, golkiper, korner. Według mnie ten pomysł to chwyt marketingowy. Zobaczymy czy wypali - mówi Zydorowicz.

Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie w Orange Sport pojawią się komentarze po śląsku. - Chcemy zacząć od rundy wiosennej - zapowiada Basałaj.
..............
Pan Zydorowicz zapomniał chyba już jak sam "udziwniał" swoje komentarze sportowe



maciek - Nie Sty 11, 2009 7:33 pm
^ Ech, ale ten aktor zna tak śląski, że o ja nie mogę. Zwów druga święta wojna z tego będzie. Śmieszno i straszno.

Ech, wolałbym naprawdę porządne albo wiadomości, albo chociaż podsumowanie tygodnia po śląsku, ale po śląsku a nie w gwarze. Na razie licho z tym jest.



salutuj - Nie Sty 11, 2009 8:52 pm
Ja myślę, że to też jest dobre w pewnym stopniu, gdyż otwiera niejako ten śląski ludziom, by sie osłuchali.



Wit - Nie Lut 08, 2009 12:42 am


Kazania pu ślunsku
30.01.2009
22. dnia każdego miesiąca ks. Arkadiusz Sitko wygłosi w kościele Mariackim kazanie po śląsku

Kościół Mariacki to druga świątynia w naszym regionie, w której regularnie można wysłuchać kazania w gwarze śląskiej

Msze z wygłoszonym śląską gwarą kazaniem będą odbywały się 22. dnia każdego miesiąca o godz. 17.

Pierwszą taką homilię w kościele Narodzenia Najświętszej Marii Panny (świątynia razem z kościółkiem Św. Krzyża należy do parafii pod tym samym wezwaniem na Piasku) wygłoszono dokładnie w 60. rocznicę śmierci prymasa Polski ks. kardynała Augusta Hlonda.

Ksiądz Hubert Pasoń, proboszcz parafii Św. Krzyża opowiada, że od kilku lat w jego kościele odbywają się nabożeństwa o rychłą beatyfikację Hlonda.

- To może dziwić, bo jak wiadomo urodził się w Słupnej. Ale mało kto pamięta, że był ochrzczony właśnie w kościele Mariackim - tłumaczy ks. Pasoń.

Nabożeństwa w intencji pochodzącego z Mysłowic prymasa Polski, proboszcz parafii św. Krzyża postanowił uatrakcyjnić homiliami głoszonymi w śląskiej gwarze. Z taką propozycją przyszli do niego działacze mysłowickiego koła Ruchu Autonomii Śląska.

- Pomyślałem, dlaczego nie - wspomina ks. Pasoń.

Sam pochodzi z Rudy Śląskiej, czyli miasta, w którym najwięcej ludzi używa "ślunskiej godki" na co dzień.

Pierwsze kazanie po śląsku w kościele Mariackim wygłosił werbista ks. Arkadiusz Sitko. Uważa on, że o rzeczach ważnych trzeba mówić po śląsku. A wiara, to rzecz ważna. Dlatego od pięciu lat głosi kazania w języku, który dla bardzo wielu osób mieszkających na Śląsku, jest ojczystą mową.

Rezydujący w Bazylice św. Antoniego Padewskiego w Rybniku ks. Sitko takie homilie zaczął głosić zupełnie przypadkiem w czasie rekolekcji prowadzonych w jednej z górnośląskich parafii. Gdy zorientował się, że większość wiernych to z dziada pradziada Ślązacy, zaczął "godać" z ambony.

- Pomyślałem: Boże kochany, przecież tu tyle ludzi mówi tym językiem w domu. Czemu ten język nie mógłby być używany w kościele - wspomina ks. Arkadiusz Sitko. - Nie mówię, że w liturgii, bo przecież nie ma tłumaczenia, ale na kazaniu? Jak najbardziej. Dopóki jestem przekonany o tym, będę to robił dalej - dodaje.

Jak mówi, tylko nieliczni krytykują ten sposób nauczania. - Dostałem kilka elektronicznych listów, że śląski to język slumsów, że tak nie wypada w kościele. Większość opinii jest pozytywna - opowiada werbista.

Warto przypomnieć, że ubiegłoczwartkowa homilia po śląsku nie jest pierwszą wygłoszoną w ten sposób w naszym mieście. W ubiegłym roku, w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa odprawiono mszę z okazji 1145 rocznicy chrystianizacji Śląska. Śląsk był chrześcijański na sto lat przed chrztem Mieszka. Chrystianizacja regionu rozpoczęła się w 863 roku, gdy chrzest przyjął książę Moraw Rościsław. Pod jego panowaniem znajdowała się ponad połowa Śląska. Ewangelizację prowadzili dzisiejsi patroni Europy - Cyryl i Metody. - To nie jest powód do tego, żeby się asić, że my som lepsi. Niech nam się nie wydaje, że jak książę się ochrzcił, to już wszyscy byli katolikami i rzykali do Pon Bócka - mówił uczestnikom tej mszy ks. Arkadiusz. - Rzykejmy, żeby ludziom tej ziemi Pon Bócek dalej błogosławił.

Przypomniał również, że bez poszanowania historii i tradycji, trudno mówić o tożsamości jakiejś grupy społecznej. A kultura śląska to - jego zdaniem - kultura poszanowania dobrej roboty i drugiego człowieka. Dlatego zachęcał, by nie wypierać się języka przodków. - Pon Bócek wom przeje. Pon Bócek wos zrozumie jak będziecie godać. Bo to nie jest język żartów i biesiad, jak niektórzy uważają. To jest język, którym ludzie godają na co dzień, którym rzykają - mówił z ambony ks. Sitko.

Kazania po śląsku to nie jedyny powód radości proboszcza tej parafii. Od kilku tygodni można oglądać nowy witraż przedstawiający św. Annę, matkę Maryi. - Kiedyś został zniszczony. Chcieliśmy zrobić podobny. Okazało się, że w kościele w Kochłowicach jest witraż tego samego autora. Odwzorowaliśmy go - opowiada ks. Hubert Pasoń.

Krzysztof P. Bąk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://myslowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/954103.html
.......................

Przedszkolaki z Tychów uczą się godać
Anna Malinowska2009-02-06, ostatnia aktualizacja 2009-02-07 00:01



W Przedszkolu nr 20 w Tychach Czułowie maluchy dobrze wiedzą, że byfyj to kredens, a akordeon to cyja. Wszystko dzięki lekcjom gwary prowadzonym w ramach dodatkowych zajęć

Przedszkole nosi imię Karlika i Karolinki. Dzieci na powitanie każdemu, kto je odwiedza, śpiewają piosenkę o swoich patronach. Recytują wierszyki, opowiadają legendy i podania. - Aleksander szoł na wander, kupiół buty za trzi knóty, a zygarek za talarek - przedszkolaki jak z rękawa sypią śląskimi wyliczankami.

Większość sprzętów w przedszkolu ma doczepione karteczki. W świetlicy króluje olbrzymi biały kredens z napisem "byfyj". Obok ustawiono tarkę do prania i jest "waszbret". - Zawsze w śląskich przedszkolach dzieci rysowały laurki na Dzień Górnika. Na tym sprawa regionalizmu się kończyła. Pamiętam nawet, że były panie, które zwracały uwagę, jak dziecko powiedziało "ida" zamiast "już idę". Od kilku lat na szczęście zapanowała moda na małą ojczyznę. Dziecko uczy się poznawać swój region przez pryzmat własnego podwórka, ulicy czy opowieści dziadka - mówi Urszula Bartuś, przedszkolanka pracująca z dziećmi od 20 lat.

- To nie jest tak, że są organizowane lekcje gwary. Jeśli np. czytamy bajkę, to tylko jakiś fragment jest po śląsku. Wszystko jest dawkowane, bo nie chcemy też dzieci zniechęcać. Nasze przedszkolaki pochodzą z różnych domów, również z takich, w których w ogóle nigdy gwarą się nie posługiwano - mówi Alicja Stęchły, dyrektorka przedszkola.

Pracownicy przedszkola podkreślają, że w propagowaniu regionalizmu pomaga specyfika dzielnicy Czułów. - Stara górnicza osada, otoczona lasami. Jest co prawda dzielnicą Tychów, ale w dalszym ciągu czuć odrębność tej społeczności. Oczywiście jest wielu przyjezdnych, pobudowano wiele domów, ale nowi szybko się asymilują - mówią przedszkolanki.

Dorota Kuźmińska swoje dziecko do czułowskiego przedszkola dowozi aż z osiedla M. - Pochodzę z tradycyjnej śląskiej rodziny. Gwarą jednak posługuje się tylko moja babcia. Wszystko rozumiem, ale sama nie potrafię zbyt dobrze mówić. Już moi rodzice mówili czysto po polsku. Dlatego cieszę się, że moje dziecko nauczy się czegoś, co kiedyś ominęło mnie. To jak powrót do korzeni. I paradoks: moje dziecko uczy mnie śpiewać śląskie piosenki - śmieje się Kuźmińska.

Senator Maria Pańczyk, autorka konkursu "Po naszymu, czyli po śląsku", uważa, że przedszkole z takimi zajęciami może się udać tylko w małych społecznościach. - Jestem absolutnie zaskoczona taką inicjatywą. Owszem, w niektórych szkołach są prowadzone zajęcia gwarą, o przedszkolu jednak nie słyszałam! To cenna inicjatywa, ale pod warunkiem, że do takiej placówki uczęszczać będą dzieci z rodzin, w których gwara nie jest czymś obcym. Nie wyobrażam sobie takiego przedszkola gdzieś w centrum np. Katowic czy Gliwic. Co innego w małej społeczności, gdzie śląskie korzenie są silne - uważa Pańczyk.



Kris - Pią Lut 13, 2009 12:51 pm
Śląska godka się odrodzi? Powstaje elementarz
Przemysław Jedlecki
2009-02-12, ostatnia aktualizacja 2009-02-13 10:32

Miłośnicy mowy śląskiej przygotowują śląski elementarz. Teksty będą mówiły o historii i tradycji regionu. Stawka jest jednak większa. Łatwiej będzie przekonać posłów, by uznali śląski za język regionalny.


To nie wstyd mówić po śląsku - przekonuje Rafał Adamus
Fot. Marta Błażejowska / AG

Trwa dyskusja, czy śląski jest językiem. Specjaliści nie są zgodni. Prof. Dorota Simonides, etnografka i była senator, jest zdania, że śląski to nic innego jak odmiana języka polskiego. Z kolei prof. Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego mówi, że śląszczyzna jeszcze językiem nie jest, ale może się nim stać.

Nie brakuje też osób, które uważają, że nieuznawanie mowy śląskiej za język to tylko decyzja polityczna. Takiego zdania jest dr Tomasz Kamusella z Uniwersytetu Opolskiego. - Wola 60 tys. osób, które zadeklarowały, że w domu posługują się śląskim, nie może być zignorowana - mówił w czerwcu zeszłego roku podczas konferencji o godce.

Nadania naszej mowie odpowiedniej rangi domagają się też śląskie organizacje. Związek Górnośląski, Ruch Autonomii Śląska oraz Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy "Pro Loquela Silesiana" już rok temu zaapelowały do parlamentarzystów o przyspieszenie prac na zmianą ustawy o mniejszościach narodowych i języku regionalnym. Działacze chcą, by również mowa śląska - obok kaszubskiej - została oficjalnie uznana za język regionalny. Parlamentarzystów chce do tego przekonać m.in. poseł PO Marek Plura, członek komisji mniejszości narodowych.

- Podczas rozmów o śląskim w sejmowej komisji pojawił się argument, że tę mowę trzeba najpierw skodyfikować, czyli dokładnie opisać, stworzyć zasady, alfabet. Moim zdaniem to nie jest niezbędne, ale skoro tak uważają sejmowi eksperci, damy im to, czego pragną - mówi Plura.

Stąd właśnie wziął się pomysł stworzenia śląskiego elementarza. Przygotowują go wspólnie m.in. członkowie Pro Loquela Silesiana, Towarzystwa Piastowania Śląskiej Mowy "Danga" oraz prof. Jolanta Tambor, językoznawca z Uniwersytetu Śląskiego.

- Gdy elementarz będzie gotowy, łatwiej nam będzie znaleźć argumenty, by mowę śląską uznać za język - podkreśla poseł Plura.

Jerzy Gorzelik, lider RAŚ, jest podobnego zdania. - Drugim dobrym skutkiem powstania elementarza będzie to, że śląska godka się odrodzi - dodaje.

Rafał Adamus z Pro Loquela Silesiana wyjaśnia, że nie chodzi tylko o przekonanie polityków. Dziś tak naprawdę nie ma podręcznika do nauki języka śląskiego. - Nauczyciele, którzy starają się mówić uczniom o regionie, o godce, zwracali nam uwagę, że brakuje im materiałów, z których mogliby skorzystać na lekcjach - mówi.

Rozpoczął się już pierwszy etap przygotowania elementarza. Jego twórcy zbierają teksty, które zostaną w nim wykorzystane. - Nie będzie to wydawnictwo ze zwrotami typu "Ala ma kota". Teksty będą mówiły m.in. o kulturze regionu, obyczajach i historii. To na pewno nie będzie podręcznik dla pierwszaków - wyjaśnia Adamus. Prof. Tambor zapewnia, że z elementarza będzie się można nauczyć pisać po śląsku. - Chodzi nam o skodyfikowanie pisowni śląskiej, żeby każdy, kto chce czytać i pisać w tej mowie, robił to tak samo - mówi. Dodaje, że każda lekcja w elementarzu będzie składała się z prostego tekstu napisanego przez autorów podręcznika i trudniejszego tekstu oryginalnego, np. z książek Alojzego Lysko. Nie zabraknie też obrazków z podpisami po śląsku.

Prace nad książką potrwają jeszcze kilka miesięcy. Autorzy będą szczęśliwi, jeśli podręcznik ukaże się w tym roku. - Szukam już sponsorów, którzy zechcieliby wydać elementarz. W najgorszym wypadku najpierw opublikujemy go w internecie, a dopiero potem wydrukujemy - mówi Adamus.

Śląskiej wersji tekstu szukaj w piątkowym wydaniu Gazety Wyborczej na stronach lokalnych

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... ntarz.html



kiwele - Pią Lut 13, 2009 4:20 pm
Tak zupelnie na marginesie tego watku.

W 1960 r. 34 panstwa Afryki uzyskaly niepodleglosc. W nastepnych latach proces ten postepowal nadal i, przynajmniej formalnie, kolonializm w Afryce sie skonczyl.
Niepodlegle panstwa zaczely organizowac takze szkolnictwo podlug swoich ambicji i poczucia honoru narodowego. Byla silna tendencja, by jezykiem nauczania byly jezyki narodowe, do szkolnictwa wyzszego wlacznie.

W Kongo (pozniej przejsciowo Zair) na zachodzie wprowadzono jezyk lingala, w partii centralnej tchiluba, a na wschodzie swahili. Wkrotce jednak ta wymuszona partyjno-administracyjna tendencja napotkala rosnacy opor ze strony glownie rodzicow, ktorzy dosc szybko zdali sobie sprawe, ze to prowadzi wyksztalcenie ich dzieci do slepego zaulka.

W konsekwencji jezyki narodowe zostaly wycofane ze szkol srednich, a pozniej ograniczone co najwyzej do czterech pierwszych klas szkoly podstawowej, a trzeba powiedziec, ze te jezyki nie sa uzywane tylko okazjonalnie. W zyciu codziennym, na przyklad na targu, jest kompletna niezrecznoscia poslugiwanie sie np. jezykiem francuskim choc znaja go, mniej lub lepiej, wlasciwie wszyscy. Sluzy on tylko do kontaktow oficjalnych urzedowych i miedzy ludzmi o roznych jezykach ojczystych.



Bruno_Taut - Pią Lut 13, 2009 6:44 pm
Polski to nie francuski. Nigdy nie cieszył się porównywalnym statusem i nic nie wskazuje na to, by miało to ulec zmianie. Nie daje przepustki do udziału w globalnym obiegu w jakiejkowliek ważnej dziedzinie nauki. Relacja śląski-polski nie
jest zatem porównywalna do relacji swahili-francuski.
To też tak zupełnie na marginesie.



kiwele - Pią Lut 13, 2009 7:31 pm

Polski to nie francuski. Nigdy nie cieszył się porównywalnym statusem i nic nie wskazuje na to, by miało to ulec zmianie. Nie daje przepustki do udziału w globalnym obiegu w jakiejkowliek ważnej dziedzinie nauki. Relacja śląski-polski nie
jest zatem porównywalna do relacji swahili-francuski.
To też tak zupełnie na marginesie.


Juz nie na marginesie.
To co napisalem wyzej mialo byc tylko skromnym wstepem do tego co ostatecznie zachowalem dla siebie, bo najzwyczajniej zrejterowalem, przez lenistwo.
Dla siebie, bo zdalem tez sobie sprawe, ze jestem sloniem w skladzie porcelany, a porcelana jest wrazliwosc innych.

Koniec koncow ja przeciez bardzo cenie gware slaska i podobnie jak inne gwary np. goralska, nie chcialbym jej stawiac w opozycji do jezyka polskiego. Tym bardziej, ze podobnie jak wielu jezykoznawcow wierze, ze jest ona glowna baza utworzenia literackiej polszczyzny. Patrzac sie, jak mi sie wydaje obiektywnie, wolalbym, by ona zostala jak wszystkie gwary, w swoim folklorystycznym zakatku i by w takim ustawieniu bardzo byla ceniona.
Niechetnie przygladam sie wysilkom nadania jej znaczenia wiekszego niz ma w swojej istocie. By nawiazac do obecnych dyskusji w sprawach szkolnych widze obecne proby niektorych niezaspokojonych emocjonalnie kregow na Slasku jako probe wysylania juz nie szesciolatkow, ale raczej czterolatkow do normalnej szkoly.

Relacja slaski-polski nie jest porownywalna moze do relacji swahili-francuski ale w calkiem innym, niz zdajesz sie sugerowac sensie.
Swahili jest wielkim jezykiem swiatowym, nie tylko urzedowym w Kenii i Tanzanii. Tam posluguja sie nim warstwy wyksztalcone, sa pisane dziela literackie i podreczniki, jest jezykiem wykladowym na uniwersytetach. Jezyk niezmiernie bogaty we wszelkie niuanse odnoszace sie do zycia ludzkiego, gorzej gdy znajdziemy sie w obszarach nowoczesnosci i zwlaszcza techniki.

W Zairze (Kongu) na peryferiach tego obszaru jezykowego jest tylko gwara nazywana tam Kingwana: Swahili dĂŠteriorĂŠ, Swahili zdegradowany.
Co ciekawe, ludnosc broni sie przed poslugiwaniem sie prawidlowym swahili. Misjonarze, zeby lepiej wypeniac swe misje musza swoj perfekcyjny swahili naginac do poziomu kingwana.
Na posterunkach wojskowych lepiej niz francuskim jest poslugiwac sie swahili, ale jeszcze lepiej swahili-kingwana, a oczywiscie najlepiej lingala, bo to jest jezyk armii w calym kraju.

W kazdym badz razie mylisz sie kompletnie. Obydwie wymienione przez Ciebie relacje jezykowe wygladaja dosc podobnie, jesli odniesieniem jest kongijski Swahili-kingwana (nie Swahili-bora).
W stosunku do prawdziwego Swahili-bora gwara slaska wyglada raczej skromnie.

A odniesienie jezyka polskiego do francuskiego to jest to juz calkiem inna sprawa i na pewno nie jest wlasciwe dokonywac tego z pozycji milej nam przeciez gwary slaskiej, ktorej moc i autentycznosc czujemy niestety tylko sami przez siebie.



Bruno_Taut - Pią Lut 13, 2009 8:18 pm
Chętnie poznałbym nazwisko choć jednego językoznawcy, który byłby na tyle nierozsądny, by twierdzić, że słowiańska mowa Górnoślązaków to "główna baza uwtorzenia literackiej polszczyzny". Dodam, że polski doczekał się standaryzacji wysatrczającej do pełnienia funkcji języka kancelaryjnego, dopiero w XVI w., a więc wtedy, gdy Ślązacy pędzili swój żywot od dwóch wieków pod berłem królów czeskich (którymi od 1526 r. byli Habsburgowie). Wcześniej dialekty, jakimi posługiwano się w Polsce, tkwiły "w swoim folklorystycznym zakątku".
Swahili, podobnie jak polski, nie jest językiem globalnym. Francuski jest. W niektórych dyscyplinach naukowych pozostaje językiem wiodącym, w wielu innych jest w czołówce. Ustępuje angielskiemu i w wielu dziedzinach niemieckiemu. Każdy z tych języków ma we współczesnym świecie status nieporównywalnie wyższy niż polski, swahili, hindu czy mandaryński. Gdyby, zupełnie teoretyzując, po standaryzacji Ślązacy posługiwali się lietracką śląszczyzną kosztem polskiego, nie byłaby to dla nich wielka strata. Największą stratą w wymiarze językowym było wyrugowanie ze Śląska języka niemieckiego - jedynego języka globalnego, którym posługiwano się w tym regionie.



kiwele - Pią Lut 13, 2009 9:18 pm
Nieprzypadkowo to napisalem. Wlasciwie to jestem pewien, ze powiedzial to sam prof. Miodek, rowniez w tym samym duchu wypowiadala sie prof. Simonides. Mogli inni, ale im akurat bylo to latwiej.

Co do uwagi ze straconymi mozliwosciami wyrugowanego jezyka niemieckiego na Slasku to przeczytaj ten ustep jeszcze raz.
Umiescilbys to zdanie w jakiejs powazniejszej publikacji? Nie wierze. Jestes zbyt inteligentny, by nie wyczuc w nim demagogicznego zgrzytu.

Na Slasku mogl panowac kompletnie niemiecki jako taki, ale nie poprzez gware slaska. Podobnie byl znieksztalcony jezyk w zaborze austriackim, ale byly tego granice wyznaczone podstawowymi strukturami lingwistycznymi.*)
W tym wzgledzie juz bardziej bylby dla mnie przekonujacy zabor rosyjski z polityka rusyfikacji.

A co do francuskiego, to mam z nim obycie juz przeszlo pol wieku i jakos nie zdarzaja mi sie polskie kompleksy jezykowe, zwlaszcza gdy widze imperialny, nie rzeczowy, zalew angielszczyzny w jezyku francuskim.**)

Wlasciwie to powinienem sie zdenerwowac, gdy czytam takie konstrukcje jak: "...slowianska mowa Gornoslazakow..." (moglaby byc chinska albo marsjanska?). Albo zale co do straty jezykowej niemieckosci. Kim byliby wtedy Gornoslazacy, kim bylbys Ty? Wlasciwie to lepiej dokonac jasnego wyboru.
Slyszalem kiedys o takim pojeciu jak hermafrodytyzm etniczny.
Natura niestety nie jest racjonalna. Ponosimy, co robic, koszta jej organicznej samowoli.
------------
*) Zreszta nie wiem. Byly tak potworne proby jakiegos VolapĂźcku na przelomie XIX/XX wieku.
**)Anglicy tez poprawiaja sobie humor wydajac rozne zabawne "Pardon my French" czy "A Year in the Merde" (podobno jest tlumaczone na polski) a ich slownik jest upstrzony przyslowiowa elegancja- francja.



Bruno_Taut - Sob Lut 14, 2009 12:22 pm
Miodek, które nie jest historykiem jezyka ani dialektologiem, powtarza frazes o tym, że słowiański górnośląski to staropolski - żywa skamielina. Teza nie do obrony.
Simonides to folklorystka, z badaniami nad historią języka nie ma wiele wspólnego. Polski powstał w oparciu o dialekty spokrewnione z mową górnośląską, ale nie w oparciu o nią samą. To wynika z samej logiki procesów historycznych.

Demagogiczny zgrzyt w tezie o szansie jaką daje powszechna znajomość niemieckiego - swego czasu lingua franca Europy Środkowej, a do dziś jednego z najważniejszych języków w wielu dziedzinach nauki? Nie wiem czy zrozumiałem sens Twoje wypowiedzi, ale jeżeli negujesz powszechną znajomość niemieckiego na Górnym Śląsku w dawnych czasach, to się mylisz. W początkach XX w. stała się ona powszechna, bowiem od kilku dziesięcioleci egzekwowano przymus szkolny. Przeciętny Górnoślązak przynajmniej jako tako znał niemiecki.
Nie wiedziałeś, że obok słowiańskiej mowy Górnoślązaków byłą jeszcze germańska mowa Górnoślązaków? Nie wierzę.
Kim byliby Górnoślązacy, gdyby nie pozbawiono ich dwujęzyczności? Sobą. Bardziej niż dzisiaj. A mój wybór jest jasny. Jestem Górnoślązakiem narodowości śląskiej, poczuwającym się do silniejszych związków kulturowych z Niemcami, Morawianami i Czechami niż z Polakami.



miglanc - Sob Lut 14, 2009 12:46 pm

Demagogiczny zgrzyt w tezie o szansie jaką daje powszechna znajomość niemieckiego - swego czasu lingua franca Europy Środkowej, a do dziś jednego z najważniejszych języków w wielu dziedzinach nauki? Nie wiem czy zrozumiałem sens Twoje wypowiedzi, ale jeżeli negujesz powszechną znajomość niemieckiego na Górnym Śląsku w dawnych czasach, to się mylisz. W początkach XX w. stała się ona powszechna, bowiem od kilku dziesięcioleci egzekwowano przymus szkolny. Przeciętny Górnoślązak przynajmniej jako tako znał niemiecki.W jakich dziedzinach nauki niemiecki jest wazniejszy niz angielski? Ten jezyk nie zostal z regionu wyrugowany bo jest powszechnie nauczany w szkolach - czesciej niz w innych regionach. Dzieki temu ludzie maja jakis dostep do niemiecjokejzyczenj literatury slaskiej.

I zdaje sie nie doceniasz jezyka mandarynskiego. W Azji to jest wazny jezyk w biznesie i mieszkancy wielu panstw azjatyckich sie go ucza. Rola mandarynskiego jak sadze bedzie wzrastac, podczas gdy rola niemieckiego i francuskiego malec.



Bruno_Taut - Sob Lut 14, 2009 7:10 pm
A gdzie ja napisałem, że jest ważniejszy od angielskiego? Choć zapewne takie dziedziny też się znajdą, np. archeologia środziemnomorska. Wystarczy, że jest jednym z najważniejszych w wielu dziedzinach.
Twoją ocenę pozycji niemieckiego w regionie muszę potraktować w kategoriach żartu. Niegdyś był to język znany w mowie i w piśmie każdemu przeciętnie wykształconemu Górnoślązakowi, a elita znała go biegle. Dziś przeciętny student z Górnego Śląska (a więc osoba o ponadprzeciętnym wykształceniu) niemieckiego nie zna. Przez długi czas jedyną na Górnym Śląsku szkołą średnią, w której nauczano niemieckiego było VIII LO w Katowicach. Publiczne używanie tego języka było w latach 40. i 50. karane.
Mandaryński może być popularny w Azji, co nie czyni go językiem globalnym. Centrum świata to Ameryka Północna i Europa. To inni przyjmują nasze wzorce kulturowe, a nie my cudze. To determinuje pozycję języków takich jak swahili czy mandaryński. Może się to kiedyś zmieni, choć nie sądzę, by nastąpiło to szybko.



miglanc - Sob Lut 14, 2009 11:18 pm
Niemiecki byl znany bo byl jezykiem urzedowym. Teraz nie jest i moim zdaniem nie jest to strata. Dla ludnosci slaskiej polski literacki jest latwiej przyswajalny niz Hochdeutsch (nie mowie tu o niemieckojezycznych Slazakach). Ci co sie interesuja niemiecka kultura nie maja problemu z poznaniem tego jezyka juz w podstawowce.

Centrum Swiata to dzis takze Azja, ktora odgrywa silna role nie tylko w biznesie ale i kulturze. Japonia eksportuje do Europy swoje samochody, elektronike, ale tez i kulture oraz popkulture, ktora wsrod mlodego pokolenia Europejczykow jest bardzo popularna. Japonia osiagnela ten status w ciagu kulkudziesieciu lat od poczatku wprowadzania reform. Sadze ze Chiny beda mialy podobny status za 30 lat moze 40 lat.



maciek - Nie Lut 15, 2009 8:34 am
3mam kciuki za tę inicjatywę. Ostatnio w krótkiej rozmowie z marszałkiem Kutzem powiedziałem, że cholernie brakuje mi czegoś takiego jak wiadomości, czy podsumowanie tygodnia po śląsku. Po śląsku, a nie w gwarze śląskiej. Nie ma nic gorszego niż mylenie tych dwóch pojęć. Niezależnie od tego czy jest czy nie ma dziś języka śląskiego nie wolno mylić gwary śląskiej ze śląskim. Ostatnio w trakcie oglądanie filmu "Gospodarz" zwróciłem uwagę na język gen. Ziętka. Ponoć mówił po śląsku. Ja tam nie zauważyłem. To, że ktoś ma akcent nie oznacza, że mówi po śląsku, baaa nawet nie oznacza to, że mówi gwarą. To oznacza tylko i wyłącznie, że ma akcent śląski.

Wiadomości po śląsku to byłoby coś. Szkoda, że na razie TVS stawia tylko na Bercika podkładającego głos do Izaury, czy kaleczących prezenterów śląskiej listy boskich "szlagierów" (nawet tutaj się machnęli bo po śląsku a nawet w gwarze tak się to słowo nie odmienia) - (polecam lokalne gwaizdeczki - "Andi i Luczija" i "Damian Cholecki"). To faktycznie może potęgować wrażenie, że nie ma czegoś takiego jak [język] śląski.



maciek - Nie Lut 15, 2009 9:03 am
^ Co do pomysłu na wiadomości to uważam, że byłaby to znakomita sposobność na ożywienie tego niestety wymierającego języka. A przecież wystarczy tylko dobry spiker/spikerka i osoba tłumacząca (a tych przecież nie brakuje), która przygotuje materiał na bazie wiadomości przygotowanych w języku polskim.



maciek - Nie Lut 15, 2009 12:32 pm
Szkoda, że wklejający artykuł nie zamieścił wszystkiego co było istotne a co właśnie odkryłem. A mianowicie to, że w papierowej wersji Wybiórczej artykuł był po śląsku. Wersja polska była dostępna tylko w Internecie.

A tu oryginał: http://bi.gazeta.pl/im/6/6274/m6274016.jpg



kropek - Nie Lut 15, 2009 12:45 pm
^^ Ooo

tylko zdjęcie już też mogli podpisać po śląsku.



Bruno_Taut - Nie Lut 15, 2009 7:46 pm

Niemiecki byl znany bo byl jezykiem urzedowym. Teraz nie jest i moim zdaniem nie jest to strata. Dla ludnosci slaskiej polski literacki jest latwiej przyswajalny niz Hochdeutsch (nie mowie tu o niemieckojezycznych Slazakach). Ci co sie interesuja niemiecka kultura nie maja problemu z poznaniem tego jezyka juz w podstawowce.

Centrum Swiata to dzis takze Azja, ktora odgrywa silna role nie tylko w biznesie ale i kulturze. Japonia eksportuje do Europy swoje samochody, elektronike, ale tez i kulture oraz popkulture, ktora wsrod mlodego pokolenia Europejczykow jest bardzo popularna. Japonia osiagnela ten status w ciagu kulkudziesieciu lat od poczatku wprowadzania reform. Sadze ze Chiny beda mialy podobny status za 30 lat moze 40 lat.


Oczywiście, żadna strata. Przecież język to żadna wartość kulturowa. To tylko UNESCO i parę innych instytucji wygaduje takie bzdury. No a język, w którym powstaje wiele kluczowych prac naukowych, a znakomita większość jest nań tłumaczona, to nic w porównaniu z bardzo popularnym polskim. Przecież fakt, że jest on językiem urzędowym w kilku państwach zachodnioeuropejskich, w tym w najpotężniejszym z nich, nie ma większego znaczenia. A Górnoślązacy sa pewnie tak tępi, że poznanie języka innego niż słowiański przekracza możliwości większości z nich.
Europejczycy i Amerykanie piszą rozprawy naukowe po japońsku czy mandaryńsku, czy też jednak Azjaci posługują się w podobnych okolicznościach językiem angielskim?



miglanc - Nie Lut 15, 2009 8:36 pm

A Górnoślązacy sa pewnie tak tępi, że poznanie języka innego niż słowiański przekracza możliwości większości z nich.Wiesz mam coraz czesciej przykre wrazenie ze ludzie w tym regione, w tym zwłaszcze spora czesc samorzadowcow są bardzo bardzo mało ambitni.



Europejczycy i Amerykanie piszą rozprawy naukowe po japońsku czy mandaryńsku, czy też jednak Azjaci posługują się w podobnych okolicznościach językiem angielskim?
O ile mi wiadomo to Azjaci publikuja w swoich narodowych jezykach. Znajomosc jezyka angielskiego w Chinach i Japonii jest praktycznie zerowa. Pewnie sporo sie tlumaczy i w jedna i druga strone.



Bruno_Taut - Nie Lut 15, 2009 9:24 pm
Powszechna dwujęzyczność sprawia, że nawet ci mało ambitni mają większe możliwości.
Azjaci, którzy liczą się w nauce, publikują w języku angielskim, a część z nich pracuje w USA.



miglanc - Nie Lut 15, 2009 10:00 pm
Hegemonia jednego jezyka nie musi trwac wiecznie. Przekonali sie o tym Francuzi.



Bruno_Taut - Nie Lut 15, 2009 10:23 pm
Ale dziś jest jak jest. I na razie niewiele wskazuje na to, by pozycja angielskiego i niemieckiego miała słabnąć.



bobtrebor - Pon Lut 16, 2009 9:11 am
osobiście po śląsku praktycznie już nie mówię, używam słów ale wplatanych w polszczyznę, po prostu już mało kto w moim otoczeniu wysławia się inaczej

patrząc nieco z boku na tą sprawę mam jedną uwagę, próby pisania po śląsku wyglądają dość karkołomnie, tekst jest nieczytelny zarówno dla używających polskiego, czeskiego, o niemieckim nie wspomnę, myślę, że uzbiera się garstka chętnych na tekst po śląsku, mała garstka

dodatkowo wydaje mi się, że próby ujednolicenia gwary/śląskiego nie przyjmą się, śląski co wieś i powiat jest inny i każdy będzie wolał swój



Prince - Pon Lut 16, 2009 9:33 am
Prawda jest taka, że śląski zanika. Dobrze więc jest go w jakiś sposób ratować, bo osób posługującym się nim jest coraz mniej.

Są jeszcze enklawy gdzie używa się gwary na codzień. Wystarczy przyjechać do mojej wioski. Właśnie okolice Kalet, Woźnik to są jeszcze miejsca gdzie więcej się godo niż mówi.

Ale tak poza nimi trudno mi gdzieś w slepie czy na ulicy znaleźć dużo śląskiego. Do tego dochodzi fakt, że im młodsze pokolenie tym mniej go używa.
Dobrym przykładem jest moja rodzina gdzie moja prababcia znała niemiecki i śląski. Moja babcia zaś używała praktycznie tylko śląskiego i właściwie nie pamiętam by wysłaławiala się typowo po polsku. Z moimi rodzicami jest pół na pół. Tzn mówią i godają. Ja zaś raczej używam tylko polskiego. Po śląsku też potrafię, nauczyłem się od dziadków, ale traktuje go jako ciekawostkę. Poza tym wszystkich słów tez już się nie pamiętam. Myśle w następnym pokoleniu ta wiedza w ogóle zniknie. Więc przydadzą się akcje które doprowadzą do tego, że śląski nie zginie, bo niestety jest na wymarciu.



salutuj - Pon Lut 16, 2009 1:34 pm
Myślę że obecnie postęp techniczny pozwoli na dokładne zachowanie języka śląskiego.

Kodyfikacja może być ujednolicona - gdy ludziom nie bedzie pasować bo znają inną nazwę, to wprowadzenie dodatkowych wariantów to kilka wpisów i nagrań w komputerze.



bobtrebor - Wto Lut 17, 2009 12:12 pm

Myślę że obecnie postęp techniczny pozwoli na dokładne zachowanie języka śląskiego.


zachowanie w archiwach owszem, jednak realnie wygląda to tak - śląskiego używa się we wsiach, małych miejscowościach, najczęściej wśród ludności mało wykształconej, gdy jadę na kopalnię do Rybnika to na dole słyszę śląski, w biurach już mniej, w urzędzie miejskim albo uczelniach wcale



Michał Gomoła - Wto Lut 17, 2009 12:23 pm
Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy jest sens ratowanie języka na siłę? Skoro ludzie nie chcą go używać to co zrobimy? Zmusimy ich do tego? Może akcja reklamowa "Godoj po Ślunsku" coś zmieni? Nie.

Język śląski może stać się dobrym produktem marketingowym analogicznie do np. dialektów góralskich. Niestety na tym jego rola w dzisiejszym świecie się kończy.

Co do dwujęzyczności Ślązaków to jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że przeciętny górnik znał biegle język niemiecki. Przecież analogicznie do tamtego okresu można teraz powiedzieć, że każdy młody Polak zna również angielski, a przecież wiemy jak 'znać' różni się od 'posługiwać biegle'. Nikt też nikomu nie broni uczyć się niemieckiego czy francuskiego, jesteśmy przecież wolnymi ludźmi, powiedzcie mi więc w imię czego mamy promować na ziemi śląskiej język niemiecki?

:edit literówka



kiwele - Wto Lut 17, 2009 12:26 pm

Myślę że obecnie postęp techniczny pozwoli na dokładne zachowanie języka śląskiego.


zachowanie w archiwach owszem, jednak realnie wygląda to tak - śląskiego używa się we wsiach, małych miejscowościach, najczęściej wśród ludności mało wykształconej, gdy jadę na kopalnię do Rybnika to na dole słyszę śląski, w biurach już mniej, w urzędzie miejskim albo uczelniach wcale



salutuj - Wto Lut 17, 2009 1:11 pm

zachowanie w archiwach owszem, jednak realnie wygląda to tak - śląskiego używa się we wsiach, małych miejscowościach, najczęściej wśród ludności mało wykształconej, gdy jadę na kopalnię do Rybnika to na dole słyszę śląski, w biurach już mniej, w urzędzie miejskim albo uczelniach wcale

Właśnie ja na uczelni słyszałem i widziałem coraz więcej akcentów śląskich.
Choć to Politechnika była a nie UŚ.

Sam posługuję się wtrąceniami ślaskimi, szczególnie, gdy rozmawiam z ludźmi spoza Śląska.



salutuj - Wto Lut 17, 2009 1:17 pm

Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy jest sens ratowanie języka na siłę? Skoro ludzie nie chcą go używać to co zrobimy? Zmusimy ich do tego? Może akcja reklamowa "Godoj po Ślunsku" coś zmieni? Nie.

Język śląski może stać się dobrym produktem marketingowym analogicznie do np. dialektów góralskich. Niestety na tym jego rola w dzisiejszym świecie się kończy.

Co do dwujęzyczności Ślązaków to jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że przeciętny górnik znał biegle język niemiecki. Przecież analogicznie do tamtego okresu można teraz powiedzieć, że każdy młody Polak zna również angielski, a przecież wiemy jak 'znać' różni się od 'posługiwać biegle'. Nikt też nikomu nie broni uczyć się niemieckiego czy francuskiego, jesteśmy przecież wolnymi ludźmi, powiedzcie mi więc w imię czego mamy promować na ziemi śląskiej język niemiecki?


Wszyscy z pokolenia moich dziadków mówili po śląsku i po niemiecku. Może nie niemieckim akademickim, ale zwykłym codziennym. Moja babcia do tej pory, 50 lat po wojnie, ma wtrącenia: Was machst du? wie geht es ihnen? etc.

Aha, Ślązacy nie byli wyłacznie górnikami.

Ratowanie języka ma sens choćby po to, by ci co chcą mogli się nauczyć z nagrań, książek mając do dyspozycji gramatykę i ortografię opartą o kodyfikację.



Michał Gomoła - Wto Lut 17, 2009 1:32 pm
Oczywiście, że Ślązacy nie byli wyłącznie górnikami, po prostu chciałem tym podkreślić 'przeciętnego' obywatela Śląska, bo nie ukrywajmy, że większość ludzi mieszkających na naszych ziemiach około 100 lat temu trudniła się rolnictwem bądź pracą w przemyśle/różnorakich fabrykach czy kopalniach. Twoja babcia nie musiała należeć do tej sztandarowej grupy, a nawet jeżeli by należała to nie jest dowód na to że wszyscy czy też większość Ślązaków posługiwała się biegle niemieckim i śląskim.



salutuj - Wto Lut 17, 2009 1:40 pm
Oczywiście to nie jest dowód, jednak przeciętna osoba się posługiwała mimo wszystko.
Zazwyczaj niemiecki był urzędowym, a śląski domowym.
O ile niemiecki nie zastępował wtedy śląskiego to nie sposób nie zauważyć, że obecna sytuacja jest dla śląskiego niekorzystna, gdyż śląski jest zastępowany.



Bruno_Taut - Wto Lut 17, 2009 1:59 pm

Myślę że obecnie postęp techniczny pozwoli na dokładne zachowanie języka śląskiego.


zachowanie w archiwach owszem, jednak realnie wygląda to tak - śląskiego używa się we wsiach, małych miejscowościach, najczęściej wśród ludności mało wykształconej, gdy jadę na kopalnię do Rybnika to na dole słyszę śląski, w biurach już mniej, w urzędzie miejskim albo uczelniach wcale



miglanc - Wto Lut 17, 2009 6:19 pm

Ale dziś jest jak jest. I na razie niewiele wskazuje na to, by pozycja angielskiego i niemieckiego miała słabnąć.Pozycja niemieckiego slabnie - to juz poza paroma waskimi dziedzinami nie jest jezyk swiatowy jakim byl jeszcze 100 lat temu. Angielski mysle swoja pozycje utrzyma.

Znajomosc jezyka niemieckiego jest oczywiscie konieczna w studiach nad historia i kultura slaska. Co do jego pozycji i roli tu w regionie wsrod zwyklych ludzi nikt rozsadny nie ma watpliwosci. U mnie na wsi wszyscy dobrze mowili po niemiecku, niezaleznie od tego czy pracowali w przemysle czy nie. Polski literacki (i to w dosc archaicznej formie) byl znany wlasciwie tylko luteranom, ze wzgledu na nabozenstwa w tym jezyku odprawiane. Katolicy natomiast znali gware slaska, niemiecki literacki, a czasem dialekt Oberschlesich.



bobtrebor - Wto Lut 17, 2009 8:21 pm

Polska tradycja jest niechętna regionalizmom, czego dobitnym świadectwem jest stosunek do języków regionalnych, z których jedynie góralski osiągnął jako taki status.

kaszubski ?



salutuj - Wto Lut 17, 2009 10:13 pm

Pozycja niemieckiego slabnie - to juz poza paroma waskimi dziedzinami nie jest jezyk swiatowy jakim byl jeszcze 100 lat temu. Angielski mysle swoja pozycje utrzyma.

Znajomosc jezyka niemieckiego jest oczywiscie konieczna w studiach nad historia i kultura slaska. Co do jego pozycji i roli tu w regionie wsrod zwyklych ludzi nikt rozsadny nie ma watpliwosci.


Niekoniecznie. W dolnośląskim (poza Wrocławiem) niemiecki jest bardzie popularny niż angielski. Co ciekawe Dolnoślązacy spoza Wrocławia są święcie przekonani że tak samo jest u nas, mimo iż tak nie jest :-)



Bruno_Taut - Wto Lut 17, 2009 10:55 pm


kaszubski ?


Kaszubski potraktowałem jako całkowicie rozłączny z polskim (choś status języka w Polsce osiągnął po baaardzo długich bojach), natomiast górale swój język uznają, z tego co wiem, za regionalną odmianę polszczyzny.

@Miglanc, pozycja niemieckiego dziś nie słabnie. Osłabła w roku 1945, kiedy niemiecki zaczęto administracyjnie rugować z Europy Środkowej, często wypędzając po prostu jego uzytkowników.



bobtrebor - Śro Lut 18, 2009 7:11 am

Kaszubski potraktowałem jako całkowicie rozłączny z polskim (choś status języka w Polsce osiągnął po baaardzo długich bojach),.

możesz go traktować jak zechcesz natomiast jego uznanie przeczy tezie o Polakach i ich stosunku do języków,

bardzo długie boje, pewnie myślałeś, że za komuny było to możliwe ?


natomiast górale swój język uznają, z tego co wiem, za regionalną odmianę polszczyzny.

dziwisz się ?


Osłabła w roku 1945, kiedy niemiecki zaczęto administracyjnie rugować z Europy Środkowej, często wypędzając po prostu jego uzytkowników.

tęsknisz za czasami gdy niemiecki rugował inne ? nie tylko wypędzając ale po prostu zabijając ? słyszałeś o bardzo popularnym niegdyś w Polsce jidysz ? wyrugowali go z terenów Europy źli Polacy, nie uznający innych języków czy Niemcy, tak dbający o nie ?



Bruno_Taut - Śro Lut 18, 2009 10:39 am
Ach ten emocjonalny radiomaryjny język.
Uznanie jednego oficjalnego języka regionalnego w Polsce przeczy tezie o wrogim stosunku do regionalizmów w dominującym nurcie polskiej tradycji narodowej? Wolne żarty. Dorośli ludzie powinni na tematy poważne rozmawiać poważnie.

Dlaczegóż to uznanie kaszubskiego miałoby być niemożliwe w czasach komuznimu? Zastanówmy się nad tą kwestią. Czy komunizm z definicji był niechętny językom mniejszościowym? Ani dzieła klasyków, ani też praktyka w państwach komunistycznych nie uprawaniają do postawienia takiej tezy. W NRD serbo-łużycki cieszył się ochroną państwa, a stosowanie dwujęzycznych nazw miejscowych było przyjętym już wówczas standardem. W Jugosławii nie rugowano innych języków na rzecz serbo-chorwackiego. W Rumunii emitowano w TV i radiu programy dla mniejszości niemieckiej. W ZSRR także nie dokonywano brutalnej językowej uniformizacji. W tym czasie kaszubskie dzieci, które nie znały jeszcze polskiego, wysyłano do szkół specjalnych jako opóźnione w rozwoju, a za śląską godkę w szkole prano po łapach. Jaki z tego wniosek? Powodem represyjnej polityki językowej nie był komunizm, ale wchodzący z nim w symbiozę nacjonalizm. Tak było w Polsce wobec wszelkich języków mniejszościowych, a w Rumunii wobec węgierskiego. Była to kontynuacja wcześniejszej tradycji, tyle że w warunkach totalitarnego państwa, co gwarantowało większą skuteczność działań. Taka narodowa treść w socjalistycznej formie.

Uwielbiam, kiedy Polacy, gdy ktoś tylko podda analizie ich mocno idealizowaną w ppowszechnej świadomości tradycję w konfrontacji z tradycją niemiecką, co w śląksich warunkach jest zrozumiałe, od razu przywołują okres 1933-1945, jakby w nim zamykała się cała historia Niemiec. Zastanówmy się zatem, czy eliminacja Żydów i ich języka wynikała z głównonurtowej tradycji niemieckiego nacjonalizmu i może być postrzegana jako reprezentatywny przykład stosunku tej tradycji do językowej różnorodności. Otóż nie - kwestia żydowska była jednym z punktów rewolucyjnej narodowosocjalistycznej ideologii. Wyłączenie Żydów ze społeczeństwa, a następnie ich eksterminacja, nie były elementem programu zakładającego, że każdy Niemiec ma mówić tak samo - czystym Hochdeutsch.

Kwestia zasadniczo odmiennego postrzegania odrębności regionalnych w tradycji polskiej i niemieckiej wydaje mi się oczywista, ale skoro są wątpliwości, wskażę na kilka punktów:

- Niemcy: państwo federalne; Polska: państwo unitarne, silnie scentralizowane
- Niemcy: wysoki status dialektów, przejawiający się w ich obecności w przestrzeni publicznej i używaniu w sytuacjach prestiżowych; Polska: niski status dialektów, postrzeganych bardzo często jako zepsuta polszczyzna
- związane z tym, ale wymagające osobnego podkreślenia - Niemcy: żywotność dialektów, które przetrwały w większości niemieckich regionów i są używane powszechnie; Polska: daleko posunięta uniformizacja językowa
- Niemcy: szeroka akceptacja dla prymatu tożsamości regionalnej, związnej z pojęciem Heimatu, nad tożsamością narodową, związaną z pojęciem Vaterlandu; Polska: brak szerokiej akceptacji dla takiej hierarchii wartości.

W kwestii językowej jest oczywiście wiele punktów wspólnych obu nacjonalizmom, wyrastającym ze wspólnego pnia nacjonalizmu etnicznego, postrzegającego naród nie jako wspólnotę obywateli, ale jako wspólnotę kulturową, językową, opartą na pochodzeniu. Każdy nacjonalizm zakłada jakiś stopień uniformizacji, co zresztą jest konieczne dla funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa. W różnych tradycjach narodowych ten stopień jest jednak odmienny.



bobtrebor - Śro Lut 18, 2009 10:59 am

Ach ten emocjonalny radiomaryjny język.

po takim wstępie należałoby napisać krótko : EOT, ale skoro piszesz, że :


Dorośli ludzie powinni na tematy poważne rozmawiać poważnie.

to jeszcze jedno zdanie napiszę, niestety nie będzie ono na temat gwary/języka, tylko o podejściu do tematu, żonglowanie faktami, mniej lub bardziej zgrabnie dobranymi nie zastąpi rzetelności i obiektywizmu, piszesz z punktu "niemieckiego Slązaka", bardzo widać to skrzywienie, pisanie o wolności wyboru języka w Rosji, w byłej Jugosławii to kpina, słowa klucze : "wojna w Jugosławii 1991-1995", "Polacy we Lwowie, czasy ZSRR"

mógłbym też wylać potok słów, przetykanych "faktami", nie o to chodzi



Bruno_Taut - Śro Lut 18, 2009 11:13 am
Ależ właśnie o fakty chodzi. Faktem pozostaje, że wojna w Jugosławii wybuchła po upadku komunizmu, tak więc dodałeś kolejny argument przeciw sugerowanej przez Ciebie tezie o związku represji na tle językowym z tym systemem. Nie słyszałem o planowym rugowaniu w ZSRR języka polskiego, ale może przytoczysz jakieś dane na ten temat.

Szkoda, że tak trudno jest Ci przejść z poziomu emocji i propagandowych sloganów na płaszczyznę chłodnej analizy. Taktyka polegająca na etykietowaniu oponenta ("niemiecki Ślązak") Ci nie przystoi. Zastosowany zabieg jest o jednak o tyle interesujący, że wskazuje na bardzo głęboko zakorzeniony w polskim dyskursie narodowym antyniemiecki szowinizm. Po co trudzić się poszukując argumentów - wystarczy napisać, że ktoś występuje z pozycji "niemieckiego Ślązaka", co, rzecz jasna, wyklucza "rzetelność i obiektywizm" (występowanie z pozycji "polskiego Ślązaka" to już oczywiście inna jakość).



bobtrebor - Śro Lut 18, 2009 11:37 am

Faktem pozostaje, że wojna w Jugosławii wybuchła po upadku komunizmu, tak więc dodałeś kolejny argument przeciw sugerowanej przez Ciebie tezie o związku represji na tle językowym z tym systemem.

to nie była teza ogólna tylko opis konkretnej sytuacji, w Polsce

co do języka na tym terenie, ciekawe dlaczego powstał język serbsko-chorwacki ? czyżby narody tak bardzo się pokochały, że zaczęły mówić w innym języku ? czy może, jak sugerujesz bardzo przyjazny dla języków regionalnych, rząd YUG narzucił jego stosowanie ?


Nie słyszałem o planowym rugowaniu w ZSRR języka polskiego, ale może przytoczysz jakieś dane na ten temat.

prawda, oni nie bawili się w rugowanie języka, rugowali po prostu narodowości, tutaj mogą podać sobie rękę z Niemcami, szukasz na ten temat danych ? raczysz sobie żartować ?


Szkoda, że tak trudno jest Ci przejść z poziomu emocji i propagandowych sloganów na płaszczyznę chłodnej analizy. Taktyka polegająca na etykietowaniu oponenta ("niemiecki Ślązak") Ci nie przystoi. Zastosowany zabieg jest o jednak o tyle interesujący, że wskazuje na bardzo głęboko zakorzeniony w polskim dyskursie narodowym antyniemiecki szowinizm. Po co trudzić się poszukując argumentów - wystarczy napisać, że ktoś występuje z pozycji "niemieckiego Ślązaka", co, rzecz jasna, wyklucza "rzetelność i obiektywizm" (występowanie z pozycji "polskiego Ślązaka" to już oczywiście inna jakość).

mam korzenie niemieckie, obniżasz poziom pisząc w ten sposób, sam się przedstawiłeś


Jestem Górnoślązakiem narodowości śląskiej, poczuwającym się do silniejszych związków kulturowych z Niemcami, Morawianami i Czechami niż z Polakami.



Bruno_Taut - Śro Lut 18, 2009 12:09 pm
1. Nie opisywałeś sytuacji. Zasugerowałeś, że kaszubski nie mógł być uznany za język w czasach komunizmu, starając się obalić tezę o stosunku polskiej tradycji narodowej do odrębności regionalnych. W odpowiedzi podałem przykłady innych państw komunistycznych, w których prowadzono zasadniczo inną politykę językową, i postawiłem tezę, że sytuacja kaszubskiego wynikała z tradycji polskiego nacjonalizmu, a nie z istoty systemu komunistycznego.

2. Coś mnie ominęło. Nie wiedziałem, że komuniści w Jugosławii stworzyli język serbsko-chorwacki i kazali wszystkim mówić w nim zamiast serbskiego, chorwackiego, słoweńskiego czy macedońskiego. Wiem natomiast, że po rozpadzie Jugosławii akty prawne Serbii i Chorwacji zaczęły wymieniać języki serbski i chorwacki. Języki te jednak nie różnią się specjalnie od siebie - Srebowie i Chorwaci mówią tak jak mówili za Tito i wciąż się rozumieją.

3. Sowieci rugowali narodowości? Będę jednak dopominał się o przykłady. O ile w przypadku narodowego socjalizmu celem samym w sobie było wyeliminowanie ze społeczeństwa elementów niepożądanych rasowo, o tyle w przypadku komunizmu niczego takiego się nie doszukałem. Niektóre nacje uznano en masse za antysowieckie i z tych względów poddano przesiedleniom. Taką politykę zastosowano np. w obec Czeczeńców. Nie było to jednak wynikiem dążenia do językowej czy narodowej uniformizacji.

4. Widzisz, dla mnie Twoje korzenie w takiej dyskusji nie mają znaczenia, bo polemizuję z Twoimi poglądami, a nie genami. Przedstawiłem się zasadniczo inaczej niż to ująłeś. Nie czuję się urażony, bo nie widzę niczego złego w niemiecko-śląskiej identyfikacji. Niemniej jednak użyta przez Ciebie etykieta miała deprecjonować interlekutora, skoro z takiej identyfikacji miałoby wynikać, jak to napisałeś, "skrzywienie". Nawet jeżeli było to niezamierzone, doskonale oddaje intelektualny klimat, w którym rozwija się polska tradycja narodowa od wielu dziesięcioleci.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 2 z 5 • Wyszukano 324 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.