ďťż
[Film] Filmy kręcone na Śląsku



Wit - Śro Sie 20, 2008 7:39 pm


Silesia-Film stawia na Śląsk "nie z tej ziemi"
Śląsk scenerią filmu science-fiction?

Stara huta czy opuszczony zakład plenerem filmu s-f? Na Górnym Śląsku to możliwe. Na taki pomysł wpadła instytucja filmowa "Silesia-Film", ogłaszając konkurs na scenariusz w tej konwencji.
Film ma powstać na potrzeby telewizji, ma trwać 50 minut. Jego akcja, według założeń konkursowych, ma się wiązać z regionem Górnego Śląska. Możliwe więc, że plenerem stanie się na przykład krajobraz postindustrialny czy dobrze znane mieszkańcom obiekty architektoniczne. Film w żaden sposób nie będzie kreowany komputerowo.

Krajobraz poprzemysłowy nadaje się idealnie

- Jest mi szalenie trudno wyjaśnić precyzyjną genezę pomysłu na uruchomienie konkursu na scenariusz filmu science-fiction rozgrywającego się w scenerii obiektów Górnego Śląska, tych także postindustrialnych. Ten, wydawało mi się, niewinny zamysł spowodował spore zainteresowanie mediów i także – co najważniejsze – lokalnego środowiska twórczego – scenarzystów i reżyserów. Z pewnością zaczęło się od moich obserwacji wymarłych i egzotycznych obiektów, które albo straszą upiorną pustką albo wyłaniają się jak dinozaury z płaskiego krajobrazu plując ogniem i dymem - mówi MM Silesii Michał Zabłocki, Z-ca Dyr. ds. Programowych "Silesia-Film".

- Mamy na Śląsku znane wszystkim miejsca magiczne, kilkakrotnie filmowane (np. Nikiszowiec) jak i zupełnie nierozpoznane przez szeroką publiczność (szkielety budynków, wymarłe huty, nadnaturalnych rozmiarów chłodnie kominowe, itp.) Naturalne więc jest, że wiele z tych miejsc może być wiarygodną scenerią jakiejś historii rozgrywającej się „w innym świecie” - dodaje Zabłocki.

Według Silesii scenariusz ma być czymś oryginalnym i ma dotyczyć konfliktów. Ma zawierać emocje, które mogą widza poruszyć, zaintrygować lub nawet rozśmieszyć, a niecodzienna sceneria ma spełniać przede wszystkim rolę tła, lub ewentualnie - także – elementu dramatu.

Film może wypromować region

- Może więc warto puścić wodze fantazji? - pyta Zabłocki. - Zaczynamy skromnie - od 50 minutowej, opowieści fantastycznej dla telewizji… Czy szukamy drugiego „Stalkera” lub „Mad-Maxa”? Owszem, ale może także czegoś przypominającego telewizyjnego „Przekładańca” A.Wajdy (przypomnę że Lem uznał ten film za jedyną w miarę udana ekranizację swojej prozy) - dodaje Zabłocki.

Śląsk, tak często kojarzony własnie głównie z przemysłem i jego spuścizną w postaci kominów, szybów kopalnianych i starych hal może skorzystać na projekcie również od strony promocyjnej.

- Konkurs może być rzecz jasna, w swoim efekcie końcowym, promocją regionu, jak wiadomo mającego swoiste atrakcje turystyczne, jak piękna przyroda, zamki, akweny wodne. Ale dla filmowca, także zagranicznego, magnesem bywa niekiedy coś zupełnie innego - dramatycznie zniszczona architektura, zabytki kultury przemysłowej, podziemne wyrobiska, itp. Dowodem na to jest choćby nieustająca fascynacja Davida Lyncha Łodzią i jej poprzemysłową zabudową. Promocja regionu to m.in. wykorzystanie zainteresowania materialnym dziedzictwem przeszłości. Nawiasem mówiąc wykaz tych niecodziennych, śląskich obiektów będzie w przyszłości podwaliną Film Commission – regionalnego biura filmowego - uważa Zabłocki.

Uwaga na talenty

Inny powód, dla którego taki konkurs powstaje, to według organizatorów, popszukiwania nowych scenarzystów. Najciekawsze prace zostaną opublikowane, współpracę z instytucją zadeklarował Śląski Klub Fantastyki, który o inicjatywie poinformuje swoich członków. Silesia Film czeka na scenariusze do 31 października 2008 roku, po czym ogłoszone zostaną wyniki konkursu. Nadesłane prace ocenią przedstawiciele Silesii Film i eksperci Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

- Nagroda konkursowa jest może i niewielka, ale to ma być zaczyn – to tylko premia dla najciekawszego lub najciekawszych projektów scenariuszowych. Honorarium za scenariusz w standardowej wysokości zapłaci przyszły producent filmu. Czy znajdą się chętni producenci? Bez wątpienia – wszyscy oni szukają nowych tematów; swoją pomoc w tej dziedzinie oferuje nam Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych. Mogę obiecać jedno – wszyscy zostaną dostrzeżeni, a wyniki tych działań zostaną rzetelnie omówione i przedstawione publicznie - zapewnia Zabłocki.

Poszukwiania śląskiej ścieżki

- Może próbując odbudować w polskiej kinematografii tzw. kino gatunków – alternatywę dla zarówno dużych widowisk historyczno-patriotycznych z jednej strony i telenowelowych „komedii romantycznych” - z drugiej, znajdziemy własną, śląską ścieżkę? - kończy.
............
taki film byłby chyba ciekawy hehe




Wit - Pią Wrz 19, 2008 10:52 pm
Biedaszyby na Śląsku? Tylko w filmie!
Marcin Mońka, Gdynia2008-09-19, ostatnia aktualizacja 2008-09-19 16:29



Ze Śląskiem na festiwalu filmowym w Gdyni jest jak w dowcipie o Leninie. Chciałem od niego odpocząć, więc poszedłem na "zwykły" film, a tu muzyka Myslovitz. Oglądam drugi, a tu główny bohater to piłkarz Górnika Zabrze. Aż strach otworzyć lodówkę

Od Śląska po prostu uciec się nie da. Do romantycznej komedii "Mała wielka miłość" Łukasza Karwowskiego, której główny bohater jest Amerykaninem, a część akcji rozgrywa się w Stanach, muzyki użyczyła grupa Myslovitz. Gdy poszedłem na film Kasi Adamik "Boisko bezdomnych", szybko okazało się, że jego bohaterem jest były zawodnik Górnika Zabrze, a swoją "wielką podróż" rozpoczyna na stacji Ruda Śląska Chebzie.

Więcej? Proszę bardzo: intrygującą muzykę do najnowszego filmu Krzysztofa Zanussiego "Serce na dłoni" napisał Wojciech Kilar. W jednym z faworytów festiwalu, czyli "Czterech nocach z Anną" Jerzego Skolimowskiego, znakomite, hipnotyczne zdjęcia zrealizował mikołowianin Adam Sikora. Do tego katowicka "filmówka" przez dwa dni prezentowała swoje dokonania.

Porzućmy jednak te wyliczanki i przejdźmy do filmów naszych reżyserów. Obejrzeliśmy już trzy kolejne. Spośród "Senności" Magdaleny Piekorz, "Drogi do raju" Gerwazego Reguły oraz "Drzazg" Macieja Pieprzycy zdecydowanie najlepsze wrażenie pozostawił po sobie ten ostatni. Konsekwentna opowieść Pieprzycy o tragikomicznym charakterze od pierwszych scen przywodzi na myśl najlepsze dokonania czeskiej kinematografii. Całą akcję filmu reżyser osadził na Śląsku, ale wreszcie go odczarował. Jest tam nawet scena, w której trójka bohaterów idzie po hałdzie i widzi poszukiwaczy węgla. "U nas nie ma biedaszybów" - dziwi się jeden z nich. "Ci z Warszawy wybudowali go dla filmu" - odpowiada mu kumpel, bo okazuje się, że trafili na plan filmowy.

- Śląsk był filmowo zatopiony w liszaju. Namówiłem więc Maćka, by stało się jaśniej. I w końcu Śląsk jest dosłoneczniony - cieszy się Michał Kwieciński, producent filmu.

Oczywiście "Drzazgi" Pieprzycy są o miłości, bo wszystko w dobrym kinie zawsze o niej opowiada. Mimo to jestem pewien, że film obejrzą nie tylko zakochani, ale również kibice piłkarscy. Znów pojawia się Górnik Zabrze (po raz drugi na festiwalu!), a konkretnie jego kibice, którzy przygotowują się do meczu z Legią.

Nieco inne spojrzenie zaproponował Gerwazy Reguła. Jego "Droga do raju" bardziej niż komedią romantyczną jest po prostu baśnią dla dorosłych. Niestety, trochę jednowymiarową, z niezwykłym jak na polskie kino ładunkiem szczęścia, które aż się w niej przelewa. Kino Reguły to propozycja dla tych, którzy poszukują w kinie nadziei, że w życiu wszystko zależy od nas.

Przed największym dylematem postawiła wszystkich Magdalena Piekorz. Wraz z bohaterami "Senności" stara się przekonać, że do prawdziwego przebudzenia w życiu wystarczy niewiele, mały impuls, i to wcale nie kosmicznej proweniencji. Świetnie zagrany, z trzema przeplatającymi się wątkami, film sprawia jednak wrażenie, że nieco za dużo w nim literatury (powstał przecież do scenariusza Wojciecha Kuczoka). Dlatego w rozmowach często pojawiają się skrajne reakcje: od zachwytów (po raz pierwszy tak mocno w kinie pokazano miłość homoseksualną) po bardzo krytyczne opinie, że w prawdziwym życiu nikt "nie mówi literaturą", jak czynią to ekranowi bohaterowie.

Piekorz jest w Gdyni prawdziwą gwiazdą. W czwartek przed kinem Silverscreen, gdzie odbywają się pokazy prasowe, fotoreporterzy urządzili jej prawdziwą sesję. "Pani Magdo, teraz do nas, teraz trochę kołnierz unieść do góry, teraz więcej radości na twarzy" - nawoływali katowicką reżyserkę. W końcu wygrała Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni cztery lata temu. Czy w tym roku po Złote Lwy także sięgnie któryś z reżyserów ze Śląska? Odpowiedź poznamy już dzisiaj wieczorem.



Wit - Pon Wrz 22, 2008 8:44 am
Siwiejący Pieprzyca nagrodzony za debiut
Marcin Mońka, Gdynia2008-09-21, ostatnia aktualizacja 2008-09-21 18:31



"Drzazgi" katowickiego reżysera Macieja Pieprzycy okazały się prawdziwą rewelacją Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. W sumie zgarnęły trzy nagrody, w tym za debiut, choć debiutujący w filmie pełnometrażowym reżyser ma już sporo siwych włosów na głowie

W tym roku zdobycie nagrody na festiwalu było równie trudne, jak dostanie się na sobotnią, finałową galę. Tłum gapiów przed Teatrem Muzycznym gęstniał z minuty na minutę. Owacjami witano każdą przybywającą na imprezę gwiazdę. Na takie spontaniczne reakcje nie mogli liczyć zgromadzeni wewnątrz budynku filmowcy, bo tam przypadkowy widz nie miał już wstępu. Miejsca było tak mało, że dziennikarze mogli obejrzeć transmisję z imprezy tylko na ekranie źle nagłośnionego telewizora.

Ale gdy słaba gala z mnóstwem wpadek nareszcie się skończyła, byłem zadowolony, bo dwóch naszych twórców wraca do domu z wyróżnieniami.

- Jestem zaskoczony tą nagrodą. W Gdyni jestem z filmem już po raz trzeci, a po raz pierwszy otrzymuję nagrodę za debiut - mówił ze sceny Pieprzyca. A prywatnie, już po ceremonii zdradził mi: - Powiedziałem tak, by nieco usprawiedliwić trochę tych siwych głosów - żartował wyraźnie rozluźniony reżyser, wskazując na swoją fryzurę.

Jego "Drzazgi" okazały się prawdziwą rewelacją festiwalu - nagrodzono również Karolinę Piechotę (za debiut aktorski) oraz Leszka Starzyńskiego (za montaż). I myślę, że tylko niebywała od lat konkurencja sprawiła, że Pieprzyca nie wyjechał z Gdyni z innymi nagrodami.

Wysoki poziom prezentowanych filmów potwierdza jurorka Dorota Segda: - Mieliśmy naprawdę ciężkie zadanie. W tym roku pojawiło się mnóstwo znakomitych dzieł - mówi. Jednym z najżywiej komentowanych filmów była "Rysa" zabrzanina Michała Rosy. Nagrodzono go za scenariusz, a dwoje jego aktorów Jadwiga Jankowska-Cieślak oraz Krzysztof Stroiński otrzymało specjalne wyróżnienia. - Ta nagroda oznacza, że jeszcze przez długi czas będę dobrze pracować sam ze sobą - mówił Rosa, którego film możemy już oglądać w kinach.

Film "Senność" Magdaleny Piekorz nie dostał żadnej nagrody od jury. Doceniła go za to publiczność - katowiczanka otrzymała Złotego Klakiera, czyli nagrodę Radia Gdańsk za najdłużej oklaskiwany film. Radiowi dźwiękowcy skrupulatnie obliczyli, że owacje po "Senności" w Teatrze Muzycznym trwały dokładnie 4 minuty i 46 sekund. - Niezmiernie się cieszę, bo opinia publiczności jest najcenniejsza - mówiła Piekorz. Zwykła publiczność będzie miała szanse oklaskiwać "Senność" w kinach już od 17 października. "Drzazgi" Pieprzycy wejdą na ekrany kin dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku.

Nie powiodła się wyprawa do Gdyni Gerwazego Reguły. Jego utrzymana w baśniowej konwencji, bez momentów zwrotnych i napięcia "Droga do raju" przeszła zupełnie bez echa.



Cuma - Pon Wrz 22, 2008 1:47 pm
no to nic tylko zbudować na Śląsku studia, takie jak w L.A.




Wit - Czw Paź 09, 2008 12:15 am


Zdjęcia do komedii romantycznej
Marta Paluch, 2008-10-08 21:06

Pierwsze klapsy rozległy się w nocy w Wesołym Miasteczku. Park opanowała ekipa filmowa. Na Śląsku powstają zdjęcia do komedii romantycznej "Od pełni do pełni". Jej reżyserem jest Tomasz Szafrański, absolwent katowickiego wydziału radia i telewizji. Jest to jego pierwszy film długometrażowy.

"Od pełni do pełni", jak określa sam reżyser, jest komedią szalbierską. W filmie swoje nowe oblicze ma ujawnić znany aktor serialowy Andrzej Nejman. Gra główną rolę - Oskara - notorycznego podrywacza wyłudzającego pieniądze od swoich kochanek. Partneruje mu Katarzyna Glinka, której bohaterka podobnie jak Oskar, stara się wykorzystać naiwnych i bogatych ludzi. Oferuje im swoje usługi jako wróżka. Spotkanie tych dwojga jest dla Szafrańskiego pretekstem do opowiedzenia historii o miłości pełnej efektów specjalnych. Zdjęcia na Śląsku potrwają jeszcze przynajmniej do soboty.

http://www.tvs.pl/informacje/5410/



Wit - Pon Paź 13, 2008 10:08 pm


Nasz dziennikarz obywatelski odwiedził plan filmowy "Od pełni do pełni" w Śląskim Wesołym Miasteczku
Wesołe miasteczko czynne od pełni do pełni

W piątkową noc w Śląskim Wesołym Miasteczku kręciły się karuzele i strzelały sztuczne ognie. Nie była to jednak żadna akcja promocyjna Miasteczka. Kręcono tam film „Od pełni do pełni”.

Tłumy ludzi zgromadziły się o godzinie 18:00 pod Śląskim Wesołym Miasteczkiem. Mogli oni za darmo przejechać się na karuzelach w rolach statystów, jak również przyglądać się pracy ekipy filmowej na planie „Od pełni do pełni.”

Nad scenariuszem wspólnie pracowali Agata Harrison, Tomasz Szafrański i Jarosław Banaszak. Szafrański objął rolę reżysera filmu. Głównych bohaterów zagrali Andrzej Nejman (Oskar), Katarzyna Glinka (Lenka), Andrzej Grabowski, Grzegorz Wojdon, Monika Kwiatkowska-Dejczer oraz Jerzy Bończak (Szaman).
Znaczną część filmu nakręcono już we Wrocławiu. - Dużo ujęć kręciliśmy w sporym studio we Wrocławiu. - opowiada w rozmowie z MM Andrzej Nejman. - Dekoracje miały po 7 metrów wysokości, ponadto były to elementy wystroju wnętrz sprowadzane z Azji, co zrobiło na ekipie filmowej niemałe wrażenie. - podkreśla aktor.

Zarys fabuły obejmuje losy dwóch postaci: Oskara i Lenki. Pierwsza z nich to młody mężczyzna, który utrzymuję się z pieniędzy, które w uwodzicielski sposób wyłudza od kobiet. Lenka natomiast to samozwańcza wróżka, która w równie nieprzyzwoity sposób naciąga na pieniądze swoich klientów. Pewnego razu ich losy zaczynają się przeplatać, a co z tego wyniknie przekonamy się w kinach już w marcu.

Mirek Ogórka: Jak pan by określi tą już prawie ukończoną produkcję?

Adrzej Nejman: Jest to nowatorska konwencja komediowa. Staraliśmy się nie powielać tego, co już znamy z innych polskich komedii tylko stworzyć coś nowego. Nazwałbym to pastiżem, komedią sytuacyjną.

Kim jest grana przez pana postać?

Oskar to stanowczo nie rodzaj amanta - choć ze streszczenia fabuły tak by można było wywnioskować. Jest to postać na swój sposób urocza, podobająca się kobietom, żyjąca na ich rachunek, ale również nieszczęśliwa, bo z kobietami związane są liczne dylematy życiowe.

Jak przebiegały prace na planie filmowym?

Fabuła filmu jest dość dynamiczna, taka też była moja rola. Aktor kinetyczny to prawidłowe określenie. Wiele scen wymagało iście akrobatycznych zdolności. Wszystkie udało mi się wykonać bez pomocy dublera z czego jestem bardzo zadowolony.

Z jakimi zatem „niebezpieczeństwami” zmagał się pan podczas kręcenia filmu?

Wczoraj plułem ogniem! Była scena z grupką żonglerów, cyrkowców i scenariusz wymagał żebym zionął ogniem - więc w 20 minut nauczyli mnie tego i zrobiłem. Wcześniej we Wrocławiu również nie było łatwo. W mediach jest udostępniony fragment filmu gdzie skaczę do Odry ze statku. Również wtedy nie skorzystałem z dublera, choć skok „na płasko” z 6 metrów nie był najprzyjemniejszy.

Kiedy zatem będziemy mogli zobaczyć wszystkie „ujęcia kaskaderskie” w kinach?

Premiera jest zaplanowana na 27 marca. Jutro wracamy do Wrocławia nakręcić kilka ostatnich ujęć i to będzie wszystko. Film był kręcony i na bieżąco montowany - wysyłamy materiały do Kopenhagi gdzie składają i digitalizują poszczególne fragmenty filmu. Muzykę przygotowuje dla nas Adam Sztaba.

Oskar żyje z uwodzenia kobiet, jak to wszystko się zakończy?

Oczywiście nie mogę zdradzić zakończenia. Powiem jedynie, że widzowie będą sporo rozmyślać nad dalszymi losami Oskara, bowiem czy koniec końców wybrał on właściwą drogę dalszego życia nie jest takie oczywiste jakby to się mogło wydawać.

Mirosław Ogórka: Kim jest postać grana przez panią?

Katarzyna Glinka: Jest samozwańczą wróżką. Swój interes prowadzi dla zysku jednak mimochodem pomaga ludziom. Sprawia, że potrafią uwierzyć w siebie.

Andrzej Nejman opowiadał nam o swoich iście kaskaderskich wyczynach. Czy pani również brała udział w mniej bezpiecznych scenach?

Nie miałam tylu ekstremalnych epizodów co Andrzej, jednak w studio stworzyli nam basen gdzie musiałam grać swoją rolę - nie było to łatwe bo woda miała zaledwie 8 stopni. Również „fruwanie” na linach było mocnym przeżyciem.

Jeżeli mowa o przeżyciach: jak wrażenia z wczorajszej przejażdżki rollercoasterem?

Mam zaufanie do ludzi, z którymi pracuję. Jednak nie za dużo się tu (w Wesołym Miasteczku - red.) zmieniło odkąd byłam tu w czasach dzieciństwa.

Pochodzi pani z Dolnego Śląska, jedna ma pani rodzinę na Śląsku. Jak ocenia pani rozwój tego regionu?

Chorzowski Park (Wojewódzki Park Rozrywki i Wypoczynku - red.) to piękne miejsce, które pamiętam z dzieciństwa. Nagromadzenie w jednym miejscu obiektów takich jak zoo, wesołe miasteczko czy planetarium daje ogromne możliwości rozwojowe, które pozostają niestety niewykorzystane.





photoman - Wto Paź 14, 2008 4:37 pm
Dziś coś kręcili na skrzyżowaniu ulicy Francuskiej i Mariackiej - niestety nic więcej nie wiem.



caterina - Wto Paź 14, 2008 5:15 pm
oby nie kolejne odc o Berciku



photoman - Wto Paź 14, 2008 7:37 pm
no właśnie nie - wyglądało na coś poważniejszego.



kiwele - Wto Paź 14, 2008 8:09 pm

oby nie kolejne odc o Berciku
Czy dotrwala do dzisiejszych czasow pamiec o protoplascie Bercika sprzed ponad pol wieku?
Byl to Kaczmarek zdolny do kazdego niewybrednego wyglupu, obecny do nieznosnosci w kazdej regionalnej audycji slaskiej.
Zabawial np. publike na Stadionie Sl. przed koncem etapu wyscigu W-P-B wpadajac na rowerze w jakims fantazyjnym przebraniu.
Jako przyglup powtarzal czesto: "kaczmarek mo gowa!".
Slazacy czesto mowili, ze im przynosi wstyd.



Kris - Pią Paź 31, 2008 8:22 am


Przerażający, fantastyczny Śląsk
29.10.2008


Spodek może niedługo odlecieć - przynajmniej w scenariuszu filmu science-fiction. Grafika: Marek Michalski

- Jakie miasto może być lepiej promowane przez fantastykę, niż to, w centrum którego stoi spodek kosmiczny? - zastanawia się pisarz Jakub Ćwiek. Akcja jego książki "Ciemność płonie", rozgrywa się na katowickim dworcu kolejowym. - Spędzałem tam dużo czasu czekając na pociągi powrotne do domu. Z jednej strony gmach jest nowatorski, ciekawie skonstruowany, ale przez lata zaniedbania stał się przerażającym molochem. Odpowiednikiem gigantycznego, niszczejącego statku kosmicznego - dodaje pisarz.

Książek fantastycznych, których akcja dzieje się w Katowicach, napisano już kilka. Może teraz powstaną fantastyczne śląskie filmy, gdyż Instytucja Kultury "Silesia-Film" ogłosiła konkurs na scenariusz filmu fabularnego science-fiction. Tematyka jest dowolna, ale akcja filmu powinna się toczyć się na Śląśku lub w inny sposób wiązać się z naszym regionem. Scenariusz winien wykorzystywać elementy istniejącej architektury i plenery Górnego Śląska.

Katowicki Spodek był m.in. inspiracją dla pisarza Macieja Żerdzińskiego, który z zawodu jest lekarzem psychiatrą, a teraz pracuje jako ordynator oddziału neuropsychiatrii Centrum Psychiatrii w Katowicach. - Gdy byłem mały i zobaczyłem Spodek po raz pierwszy, byłem przekonany, że to prawdziwy pojazd kosmiczny. Zwłaszcza że mój straszy brat mnie o tym przekonywał. Fascynujący obiekt ogromnie wyróżniał się architektonicznie z koszmarów katowickich - opowiada Żerdziński. Właśnie taki kosmiczny pojazd stał się punktem wyjścia zawiłej historii w jego książce "Opuścić Los Raques". Akcje obydwu jego powieści, również "Korporacji Wars'n'Guns", dzieją się w Katowicach.

- Moją wyobraźnię zapładniają też tereny poprzemysłowe - dodaje Maciej Żerdziński.- Dla mnie, jako pisarza, obiekty industralne są ciekawe kiedy zdychają, bądź są zostawione same sobie. Nabierają wówczas niewiarygodnych kolorów, mają mroczne przestrzenie i zionące pustką, wybite okna. Wszystko zresztą zależy od tego, jak postrzega się świat. Śląsk jest mało atrakcyjny tak na co dzień. Wielokrotnie usiłowałem o nim komuś opowiedzieć i nie znajdowałem wystarczających argumentów. Twórczo atrakcyjny jest na tyle, ile się z niego wyciśnie. Jeżeli potrafi się dostrzec ciekawe sytuacje, miejsca, ludzi, to można się do tego odnieść - tłumaczy.

W wydanej osiem lat temu książce "Opuścić Los Raques" opisał region śląski jako jedną wielką aglomerację, łączącą przeszłość i przyszłość. Z postindustrialnymi knajpami, nadającymi regionowi nowy klimat. Aglomerację nazwał Lisesią, co jest anagramem słowa Silesia. Był więc twórcą idei, która potem objawiła się politykom.

- Szukając w Polsce rejonów dobrych dla fantastyki, widzę Śląsk i Łódź- mówi Jakub Ćwiek. - Ze swoim zapleczem postindustrialnym są dobrze przystosowane do tego, by wykorzystać je jako scenerie dla szeroko pojętej twórczości fantastycznej. Człowiek o rozbudzonej wyobraźni widzi niesamowitość maszyn i podziemnych tuneli. Pierwszym skojarzeniem jest tu film "Metropolis", w którym właśnie schodzi się głęboko pod ziemię - dodaje Ćwiek. - W zamierającym przemysłowym Śląsku jest coś przerażającego. Powietrze przestało sprawiać, że szarzeją budynki, ale opustoszałe przestrzenie dają nierealny, fantastyczny, wręcz demoniczny aspekt. Trudno powiedzieć, że mnie to urzeka, bo to przerażająca wizja. Raczej ujmuje - nie kryje Ćwiek.

Maciej Żerdziński wspomina, że, oprócz Spodka, takim fantastycznym i przerażającym obrazem z dzieciństwa, którypo latach zainspirował go w fantastyce, był widok Huty Kościuszko ziejącej ogniem. Jednak nie tylko takie wizje mogą być ciekawe dla twórców fantastyki. Żerdziński wręcz z rozrzewnieniem wspomina Alfreda Szklarskiego i jego książkę "Sobowtór profesora Rawy". - Do dzisiaj jestem zachwycony, że ktoś tak naturalnie opisał bliski mi Park Kościuszki, czyniąc go miejscem akcji powieści. To było szczere science-fiction - dodaje.

Może więc teraz, po dziale śląskich książek fantastycznych, pojawi się dział filmowy. Chociaż pierwsze próby mamy już za sobą. W plenerach poprzemysłowych powstała "Hiena" - thriller z elementami horroru. Autorem scenariusza i reżyserem jest Grzegorz Lewandowski. Pochodzi z Wrocławia, ale ukończył reżyserię na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. - Dosyć dobrze poznałem tutejsze plenery. Znalazłem klimat odpowiadający mojemu filmowi, taki pusto-mroczny. Taka historia mogłaby się tu wydarzyć - mówił podczas kręcenia zdjęć.

Koordynatorem konkursu w "Silesia-Film" jest Andrzej Tuziak, również autor kilku scenariuszy. - Jako pisarz i scenarzysta wiem, że Śląsk może inspirować. - Chcieliśmy, żeby został wykorzystany lokalny potencjał: opuszczone fabryki, dawne kopalnie - dodaje.

Termin nadsyłania prac upływa 31 października. Kiedy i czy w ogóle zobaczymy taki film, na razie nie wiadomo. Nie ulega jednak wątpliwości, że premiera takiego filmu powinna odbyć się w Spodku.
Regina Gowarzewska-Griessgraber - POLSKA Dziennik Zachodni
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/wyda ... 15440.html



Wit - Pią Paź 31, 2008 2:41 pm
ECHO MIASTA

Flandria w Chorzowie 2008.10.27

Młyn z chorzowskiego skansenu "zagrał" właśnie tytułową rolę w nowym filmie Lecha Majewskiego, reżysera, poety i malarza pochodzącego z Katowic. Powstaje niezwykły obraz - ma ożywić malowidło Pietera Bruegla z 1564 roku "Droga na Kalwarię". Wystąpią w nim m.in. angielscy aktorzy Charlotte Rampling, Michael York oraz setki statystów ze Śląska

- Jestem lokalnym patriotą, więc jeśli tutaj potrafię znaleźć odpowiednie plenery, to tu pracuję - mówi Lech Majewski. Zdjęcia do filmu "Młyn i krzyż" kręcono na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a ostatnio w Górnośląskim Parku Etnograficznym. Przydały się tutejsze chaty (Frydek, Istebna), gdzie m.in. kręcono scenę Ostatniej Wieczerzy. W piątek z kolei wprawiono w ruch młyn. Młynarz, jedna z pięciuset postaci na obrazie Bruegla, jest jednym z dwunastu bohaterów filmu, które Majewski wyłuskał kamerą. Gra go Marian Makula, kabareciarz z Rudy Śląskiej.

Debiutanci
Majewski szukał do filmu charakterystycznych, "niewspółczesnych" twarzy. Tak na plan trafiła Sylwia Szczerba, która studiuje chemię w Gliwicach. Wyszukano ją w bazie agencji dla statystów. - Nigdy w życiu nie byłam nawet na scenie, ale zawsze lubiłam kamerę. Gram Netię, która opłakuje skazanego męża - mówi. Na planie czuje się jak ryba w wodzie. - Poznałam tu wiele niezwykłych osób - przyznaje.
Granie podoba się też debiutantowi Ryszardowi Borysowi z Bytomia, choć przypadła mu niewdzięczna rola kata. W filmie występuje też jego syn, 12-letni Bartek. - Najczęściej jestem w tle. Mam biegać, iść obok wozu, jak Jezus niesie krzyż. Dzisiaj spałem, biłem się poduszkami - opowiada. Jest zachwyconym zamieszaniem. - Gramy w fajnych miejscach, gdzie jest dużo zieleni. Reżyser nawet nie krzyczy tak bardzo, dobrze wszystko tłumaczy - opowiada.

Spotkanie ze starym mistrzem
W filmie prócz Charlotte Rampling (Matka Boska) i Michaela Yorka wystąpi bardzo wielu statystów, a i niektóre z pierwszoplanowych ról przypadły naturszczykom. - Faktycznie, idzie to w setki osób, ale nie liczba jest problemem, a raczej charakter filmu. Wszyscy muszą być ubrani w stroje z epoki, do tego pod konkretny obraz, rok 1564, Flandria - zauważa Majewski. O stroje zadbała kostiumograf Dorota Roqueplo. Scenariusz do filmu Lech Majewski napisał wspólnie z historykiem sztuki Michaelem Gibsonem, autorem książki "Młyn i krzyż", ekspertem od Pietera Bruegla Starszego. Sam obraz przedstawia tłum ciągnący na Golgotę. Trudno na nim odnaleźć Jezusa Chrystusa, za to nad całą sceną na ogromnej skale góruje zwykły młyn.
To Gibson odnalazł Majewskiego, po tym jak zobaczył jego film "Angelus". - Niezwykła książka Gibsona otwiera oczy na symbole i znaczenia, zawarte w obrazie Bruegla. Budzi ogromny podziw dla starych mistrzów. Ja poprzez film z pokorą się z jednym z nich spotykam - mówi Majewski.

Efekty 3 D
Autorem zdjęć do tego malarskiego filmu są wspólnie Majewski i mikołowianin Adam Sikora. Także muzycznie Majewski zdecydował się na sprawdzoną współpracę z Józefem Skrzekiem.
Bardzo wiele będzie się działo na etapie postprodukcji obrazu. Film będzie być może pierwszym łączącym tak różnorodne techniki: prócz tradycyjnego procesu kręcenia, dodane do niego zostaną efekty 3 D, powstanie z wykorzystaniem najnowszych technik komputerowych, blue box. Ma być gotowy na wiosnę 2009 roku.

Marta Żabińska



Wit - Wto Lis 18, 2008 2:57 pm
Rutger Hauer i Michael York kręcą na Jurze
mon2008-11-15, ostatnia aktualizacja 2008-11-15 10:47

W kręconym na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej "Młynie i krzyżu" wystąpią Michael York, Rutger Hauer i Charlotte Rampling

- Zdjęcia z ich udziałem rozpoczną się w przyszłym tygodniu - potwierdza Zbigniew Malecki, producent filmu. Yorka ("Cabaret", "Czterej muszkieterowie", "Ucieczka Logana", a ostatnio "Świadectwo" jako narrator) publiczności przedstawiać nie trzeba, podobnie znanego m.in. z "Łowcy androidów", "Obroży", "Draculi III" oraz "Batmana - początek" Hauera.

Ramling publiczność może pamiętać z ról m.in. w "Basenie", "Nagim instynkcie 2" oraz "Do dwóch razy sztuka". Teraz spotkają się na planie filmu zainspirowanego malarstwem Pietera Breugela, którego akcja rozgrywa w 1563 roku we Flandrii.

To nie pierwszy film Majewskiego z udziałem amerykańskich aktorów: katowiczanin zrealizował we Stanach Zjednoczonych choćby "Basquiata" z udziałem Davida Bowie, Gary'ego Oldmana, Christofera Walkena oraz Willema Defoe.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice



Wit - Sob Lis 22, 2008 11:58 pm
Takich gwiazd w Katowicach jeszcze nie było!
Marcin Mońka2008-11-21, ostatnia aktualizacja 2008-11-22 00:42



Michael York, Rutger Hauer i Charlotte Rampling kręcą na Śląsku film. - Czuję się jak alchemik, który dostał składniki najwyższej próby - przyznaje Lech Majewski, reżyser, współscenarzysta i producent filmu "Młyn i krzyż" z udziałem hollywoodzkich gwiazd

Najnowszy film Majewskiego to opowieść o Pieterze Brueglu, a właściwie jego pracy malarskiej zatytułowanej "Droga krzyżowa". Jego akcja rozgrywa się w roku 1564, czyli wtedy, kiedy Bruegel namalował swoje arcydzieło. Majewski splata wątek cierpienia Chrystusa z wątkiem cierpienia Flandrii uciskanej politycznie i religijnie przez Hiszpanów. I choć zdjęcia trwały m.in. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej od października, to jednak gwiazdy rozpoczęły pracę na planie w tym tygodniu. I wcielają się w główne role. Rutger Hauer odtwarza postać Pietera Bruegla, Michael York gra bankiera i kolekcjonera obrazów Jonghelincka, zaś Charlotte Rampling występuje w roli Marii

Na zdjęcia przyjeżdżają w różnym czasie, Rampling już w niedzielę opuszcza Katowice i wyrusza do Sztokholmu, gdzie odbiera nagrodę za całokształt twórczości na festiwalu filmowym. Ale ona na planie pracuje już od kilku dni. Natomiast panowie w Katowicach pozostaną jeszcze do przyszłego tygodnia. Wczoraj na planie spotkali się już wszyscy.- Czuję się jak alchemik, który dostał składniki najwyższej próby - przyznaje Majewski, który jest także współscenarzystą, współautorem zdjęć i producent filmu. Gdy wczoraj wkroczył wraz z aktorami na konferencję prasową, najpierw wspólnie z dziennikarzami obejrzał 11-minutowy fragment "Młyna i krzyża". Tym filmem Majewski wchodzi na zupełnie dziewiczy grunt: aby odtworzyć świat flamandzkiego mistrza, buduje zdjęcia filmowe wielowarstwowo, stosuje najnowsze techniki grafiki komputerowej oraz wykorzystuje efekty 3D.

Aktorów pytano o największe wyzwanie w nowym filmie Majewskiego. - Chciałbym oddać prawdziwość tego niezwykłego, nierealistycznego świata - przyznawał Hauer, aktor znany m.in. z "Łowcy androidów". Z kolei York żartował: - A dla mnie największym wyzwaniem było przyzwyczajenie się do nowej fryzury.

Jak przyznają, zostali zaproszeni do pracy nad filmem przez Majewskiego. Okazuje się, że nieprzypadkowo. - Gdy wspólnie z historykiem sztuki Michaelem Gibsonem pisaliśmy scenariusz i tworzyliśmy postaci, wiedziałem, że muszą w tym filmie zagrać Rutger, Michael i Charlotte. Zresztą w Charlotte kochałem się już od dawna. Gdy mnie pytano, kto wystąpi w głównych rolach, odpowiadałem, że właśnie oni. A później pomyślałem, że przecież powinienem najpierw ich o to zapytać - wyznawał Majewski.

Aktorzy propozycję chętnie przyjęli. Ostatnie zdjęcia powstają w specjalnym studiu, przygotowanym w jednym z pawilonów na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. To tam aktorzy słuchają wszelkich poleceń reżysera. Gdy w scenach zbiorowych odtwarzają obraz Breugla, Majewski potrafi zauważyć, że ktoś ma na sobie buty, a miał ich nie mieć.

- Współpraca układa się nam znakomicie - przyznaje Hauer, który nie znał wcześniej żadnych filmów autora "Angelusa". Co innego York i Rampling: aktorka widziała m.in. jego "Pokój saren", a York m.in. wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku - Znałem go nie tylko jako reżysera, ale również pisarza. To niezwykły człowiek i niezwykły artysta, interdyscyplinarny, potrafiący poruszać się w rozmaitych kulturach - przyznaje York. A zapytany o kolejne plany, odpowiada żartem: - Najpierw muszę zaczekać, aż mi włosy odrosną.

Aktorzy dojeżdżają na plan z centrum Katowic, nocują bowiem w hotelu Monopol. I są zadowoleni z pobytu w Polsce. - Na każdym kroku spotykam się z sympatią ludzi - przyznaje Hauer.


Zdjęcia do filmu Lecha Majewskiego na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. Od lewej: Charlotte Rampling, Rutger Hauer, Lech Majewski i Michael York
..........
Ten film Majewskiego staje się jedną z ważniejszych informacji naszego regionu...York i Hauer to dla nawet filmowego laika nazwiska, które powinny kojarzyć się z wielkim filmem



Wit - Nie Lis 23, 2008 11:16 am


Gwiazdy Hollywood w Katowicach
wczoraj
Obraz Petera Bruegela Starszego "Droga na Kalwarię" z 1564 roku ożyje i to za sprawą polskiego reżysera, Lecha Majewskiego. Pomogą w tym hollywoodzkie gwiazdy - Charlotte Rampling ("Zmierzch bogów", "Nocny portier","Basen"), Rutger Hauer ("Łowca androidów","Poszukiwany żywy czy martwy") i Michael York ("Trzej muszkieterowie", "Kabaret") - które w tym tygodniu przyjechały na plan filmowy do Katowic, rodzinnego miasta reżysera.

Z tej trójki nie tylko wzrostem, ale i energią wyróżniał się Rutger Hauer. Chociaż ma na karku już 64 wiosny, wciąż zachwyca błysk w jego niebiańsko błękitnych oczach, chociaż znany jest głównie z ról rozmaitej maści łajdaków. Za to stateczny 66-letni Brytyjczyk Michael York i szczupła jak nastolatka, młodsza od niego o cztery lata krajanka Charlotte Rampling, imponowali na konferencji prasowej cierpliwością. York prosił tylko, żeby na sali obecna była jego żona, Patti.

-W Charlotte kochałem się od dawna. Cieszę się, że mogłem w końcu zaprosić ją na własne włości - śmieje się reżyser. Aktorka gra u Majewskiego Marię, matkę Jezusa. Jeśli chodzi o Michaela Yorka i Rutgera Hauera, reżyser twierdzi, że już w trakcie pracy nad scenariuszem właśnie ich wyobrażał sobie w rolach Bruegela i bankiera Jonghelicka, więc w końcu postanowił ich zapytać, czy zagrają u niego. Zgodzili się.

- Otrzymałem telefon od mojego londyńskiego agenta: "Jest pewien szalony reżyser, który z tobą chce zrobić film, ale będziesz musiał jechać do Polski" - wspomina Hauer. - Byłem wówczas w Los Angeles. Scenariusz wydał mi się taki poetycki i coś mnie w nim poruszyło. Decyzję podjąłem szybko. Lech Majewski jest eksperymentującym reżyserem, który jest zawsze dwa kroki przede mną. Łatwo uwierzyć w jego wizję. Taka praca jest przyjemnością - dodaje aktor.

Charlotte Rampling z kolei podoba się sposób Majewskiego dawania sztuki światu.

"Młyn i krzyż" to tytuł książki, na podstawie której powstał scenariusz. Napisał ją Amerykanin Michael Gibson, krytyk sztuki i światowej sławy ekspert w dziedzinie malarstwa flamandzkiego. On sam zwrócił się do Majewskiego z propozycją nakręcenia filmu.

Aktorzy przenieśli się na planie filmowym ponad 500 lat wstecz, do czasów, gdy Flandria, ojczyzna Petera Bruegela Starszego, była uciskana przez Hiszpanów. W obrazie "Droga na Kalwarię" występuje ponad 500 postaci. Majewski i Gibson wybrali z nich tuzin i połączyli ich losy w filmie.

Dla Rutgera Hauera praca nad "Młynem i krzyżem" ociera się nawet o przeżycia metafizyczne. Wspomina, że kopia "Drogi na Kalwarię" wisiała w jego sypialni gdy był dzieckiem. - Jestem Holendrem, więc bliskie mi jest malarstwo Bruegla. - Rzadko spotyka się scenariusze z taką wizją i głębią. Breugel jest ulubionym malarzem moim i żony - dodaje York. Aktor dla roli musiał zmienić fryzurę na bardziej średniowieczną. - To wielkie poświęcenie z mojej strony - śmiał się.

Wczoraj w hali filmowej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich powstawały m.in. sceny, gdy Bruegel szkicuje obraz. Aktorzy i statyści (pochodzący głównie z naszego regionu) występowali na tle...niebieskiej ściany. Dzięki efektom specjalnym- których w filmie ma być sporo - będą częścią obrazu "ubieranie Świętej Rodziny".

Zdjęcia do filmu powstawały również w okolicach Katowic, w Tarnowie, Dębnie, Wieliczce i na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. W sobotę filmowcy przeniosą się do skansenu w WPKiW. Współautorami zdjęć są Lech Majewski i Adam Sikora. Scenografię przygotowała Katarzyna Sobańska. Producentem filmu jest Stowarzyszenie Angelus Silesius, a głównymi inwestorami są Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Telewizja Polska. Film ma być gotowy w przyszłym roku.

- POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/926002.html



Wit - Czw Lis 27, 2008 12:28 pm
ECHO MIASTA

Koszmary z dzieciństwa 2008.11.27

Rutger Hauer przyjechał do Katowic, by zagrać XVI-wiecznego malarza Pietera Breugla w najnowszym filmie Lecha Majewskiego. Wystąpią w nim także Michael York i Charlotte Rampling

Dobrze zna Pan obraz Pietera Breugla "Droga na Kalwarię", który chce w swoim filmie ożywić Lech Majewski...

- Tak, jego kopia wisiała w pokoju, w którym spałem od kiedy miałem dwa latka, do czasu, gdy skończyłem piętnaście. Patrzyłem na niego każdego wieczoru. Druga dziwna sprawa związana z tym filmem, to fakt, że kiedy zobaczyłem Joannę Litwin, która gra w nim moją żonę, pomyślałem: ona wygląda jak moja córka! Więc powtarzam sobie: po prostu zachowaj spokój.

Obraz musiał mieć na Pana spory wpływ.
- Miałem koszmary z nim związane. Tak jak z baśniami braci Grimm. Bajki Andersena nie były już takie ekscytujące. Dziś czuję, że chyba w jakiś sposób tamte koszmary przygotowały mnie do tego, by się nie bać.

Czy po latach odkrył Pan coś nowego w tym obrazie?
- Oczywiście, moim zdaniem to jeden z najbardziej niezwykłych obrazów wszech czasów. Dziś patrzę na niego i nadal myślę: tego nigdy wcześniej nie zauważyłem. Pracę nad filmem dopiero zaczynamy, skupiamy się na pewnych elementach obrazu. Zaskakuje mnie, że jest w nim tyle historii, jak można zmieścić tak wiele w jednym obrazie, jak można mieć tak szerokie pole widzenia.

Zagra Pan samego Breugla. Przygotowywał się Pan do tej roli?
- W ogóle. Przychodzę jako ja i zobaczymy, czy sprawię, że uwierzysz w to, że jestem Breuglem. Myślę, że mam tę wolność, by użyć tego, do czego doszedłem do tej pory i po prostu wnieść to do roli. I sprawdzimy, czy pasuje. Jestem pewny, że tak, bo wygląda na to, że Lech i ja nadajemy na tych samych falach.

W Katowicach spędzi Pan jedynie cztery dni. Jakieś wrażenia z pobytu?
- Nie było okazji, by się rozejrzeć, musiałbym przejechać się z kierowcą po okolicy, ale to się raczej nie uda. Natomiast chciałbym do Polski przyjechać na warsztaty filmowe (Rutger Hauer prowadzi w Rotterdamie szkołę filmową "Rutger Hauer Filmfactory" - przyp. red.).

Gwiazdy Majewskiego
Film "Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego, reżysera z Katowic, to próba przeniesienia na ekran obrazu "Droga na Kalwarię" z 1564 roku Pietera Breugla Starszego, nazywanego najwybitniejszym filozofem pośród malarzy. Obraz ukazuje uciskaną przez Hiszpanów Flandrię w postaci tłumu ciągnącego na Golgotę. Trudno odnaleźć na nim Chrystusa, za to nad sceną góruje zwykły młyn.
Majewski pozyskał do filmu troje aktorów światowej sławy: Angielka Charlotte Rampling (m.in. "Basen", "Zmierzch bogów") gra matkę Jezusa; Holender Rutger Hauer (m.in. "Łowca androidów", "Nocny jastrząb") malarza Breugla; Anglik Michael York ("Trzej muszkieterowie", "Kabaret") kolekcjonera obrazów Jonghelincka.

Wszyscy przyznają, że zachwycił ich nietypowy scenariusz. Odpowiadają za niego Majewski i wybitny historyk sztuki Michael Gibson, autor książki "Młyn i krzyż". To Gibson zaprosił Majewskiego do współpracy. Uznał go za breuglowskiego reżysera, po tym jak zobaczył film "Angelus".
- Czuję się troszeczkę jak alchemik, wiem, że dostałem składniki najwyższej próby - zauważa Majewski, komentując obsadę filmu.
Zdjęcia do filmu realizował wspólnie z mikołowianinem Adamem Sikorą m.in. w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, chorzowskim skansenie. Ostatnie sceny kręcono w ubiegłym tygodniu w blue boksie w Katowicach. Film powstaje z wykorzystaniem najnowszych technik komputerowych.

Marta Żabińska
...........
Materiał TVS

http://www.tvs.pl/informacje/6649/



Wit - Czw Gru 04, 2008 2:13 pm


Szybki kurs kucia gwoździa, czyli kręcą film
dziś
Filmowcy pojawili się w środę w pszczyńskim skansenie. Kilkunastoosobowa ekipa kręciła tu jedną z końcowych scen do filmu Lecha Majewskiego "Młyn i Krzyż". Cała akcja rozegra się w zabytkowej kuźni z początku XIX wieku.

- Wybraliśmy tę kuźnię, bo jest to najlepiej zachowany tego typu obiekt w regionie. Urzeka przede wszystkim pięknym, malowniczym wnętrzem - mówi reżyser filmu.

- Mamy tu oryginalny piec z kamienia łamanego, dwa miechy i kowadło. Niewiele jest takich kuźni na Śląsku, większość spaliła się podczas użytkowania. Ta przetrwała, bo bardzo szybko zmieniła swoje przeznaczenie, była po prostu składem na drewno - dodaje Katarzyna Badura, pracownik skansenu.

Tego dnia kręcono tylko jedną scenę. Zagra w niej tylko dwóch aktorów, którzy wcielą się w rolę kowali. W przygotowaniach pomagał im pszczynianin, Marek Gierasiński, który od 27 lat zajmuje się kowalstwem tradycyjnym.

- Zaproszono mnie bym udzielił błyskawicznego kursu kucia gwoździa. Nie jest to trudne, jednak aktorzy nie mieli o tym żadnego pojęcia. Cieszę się, że mogę się na coś przydać - mówi Gierasiński.

Produkcja trwała kilka godzin. - Kujemy i kujemy. Za chwilę będziemy mogli otworzyć fabrykę - śmiał się Majewski.

Scena w kuźni to ostatnia kręcona w Polsce. - Jak każda, jest ważna i symboliczna. Ta opowiada o wyrabianiu gwoździ, którymi Chrystus zostanie przybity do krzyża - tłumaczy Piotr Ledwig, kierownik produkcji. - To nie gwoździe, to tradycyjne ćwieki - prostuje reżyser. - Żaden z kowali nie wie, do czego posłużą produkty ich pracy.

W kuźni było gorąco, cały czas palił się ogień na palenisku. Scenom przyglądała się jednostka straży pożarnej, która miała zadbać o bezpieczeństwo ekipy.

Ostatni dzień zdjęciowy zaplanowano w czeskim młynie. Mieleniem mąki na chleb do ostatniej wieczerzy zakończą się prace nad filmem, dla którego inspiracją był obraz Petera Bruegla "Droga na Kalwarię". Lech Majewski do udziału w swojej kolejnej produkcji zaprosił międzynarodowe gwiazdy. Grają w nim m.in. Charlotte Rampling, Rutger Hauer i Michael York.

Premiera w przyszłym roku

"Młyn i Krzyż" to najnowszy film Majewskiego. Jego akcja rozgrywa się w XVI wieku.

Sceny kręcono m.in. w okolicach Katowic, w Tarnowie, Dębnie,

Wieliczce, Pszczynie i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Producentem filmu jest Stowarzyszenie Angelus Silesius oraz Telewizja Polska.

"Młyn i Krzyż" to również tytuł książki poświęconej obrazowi Petera Bruegela "Droga na Kalwarię".

Jej aurtorem jest Michael Gibson, który wspólnie z Majewskim napisał scenariusz do jego najnowszego filmu. Pierwsze zdjęcia W Polsce wykonano na początku listopada, ostatnie w pierwszych dniach grudnia.

Premiera filmu została zaplanowana na drugą połowę przyszłego roku.

Agnieszka Gołąbek - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/930953.html



Wit - Pon Gru 29, 2008 11:29 am
Mikołaj Kopernik ma przebić Bolka i Lolka
Marcin Czyżewski2008-12-28, ostatnia aktualizacja 2008-12-29 08:34



W nadchodzącym roku znowu będzie głośno o bielskim Studiu Filmów Rysunkowych. Na ekrany kin wejdzie "Gwiazda Mikołaja". Opowieść o Mikołaju Koperniku to największa produkcja bielskiego studia od 22 lat

Bohaterowie wymyśleni w bielskim Studiu Filmów Rysunkowych - zwłaszcza Bolek i Lolek oraz Reksio - zrobili furorę na całym świecie. Ostatnim pełnometrażowym filmem, który święcił triumfy, był "Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie" z 1986 roku. Od tego czasu fabryka najsłynniejszych polskich filmów dla dzieci nie zrealizowała żadnej dużej produkcji.

Teraz zła passa ma się odwrócić. W nadchodzącym roku o bielskim studiu znowu będzie głośno, bo na ekrany wejdzie nowy film - "Gwiazda Mikołaja". Bohaterem tej 90-minutowej produkcji będzie młody Mikołaj Kopernik.

Pomysłodawcy filmu - Zdzisław Kudła (dyrektor SFR, reżyserował m.in. "Porwanie w Tiutiurlistanie") i Andrzej Orzechowski (scenarzysta m.in. "Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie") - nieprzypadkowo wybrali Kopernika na bohatera swojej kreskówki. - To postać uniwersalna, znana na całym świecie. Liczymy, że film znajdzie odbiorców nie tylko w Polsce, dlatego od razu przygotowujemy wersję polską i angielską - mówi Kudła.

Prace nad filmem rozpoczęły się w 2006 roku i dobiegają końca. Animacje są już gotowe, trwa montaż filmu. Na początku roku zostaną jeszcze nagrane dialogi i muzyka.

Kilkudziesięciu rysowników, którzy pracowali przy filmie, musiało wykonać aż pół miliona rysunków animacyjnych, które złożą się na "Gwiazdę Mikołaja". - To wszystko klasyczna animacja, podobna do słynnego "Króla Lwa" - wyjaśnia Kudła.

Twórcy obiecują, że film nie będzie nudną biografią najsłynniejszego polskiego astronoma. To pasjonująca opowieść z elementami sensacyjnymi, komediowymi, a nawet melodramatycznymi. Historia o spełnianiu młodzieńczych marzeń zaczyna się, gdy Kopernik ma dziesięć lat, a w jego domu w Toruniu pojawia się niderlandzki astrolog Paul van de Volder i przepowiada mu wielką przyszłość. Chłopiec zaczyna się interesować gwiazdami, poznaje tajemnice nieba, studiuje i powoli dochodzi do swojego największego odkrycia. Cały czas trwa jednak walka o jego duszę.

"Gwiazdę Mikołaja" dofinansował Polski Instytut Sztuki Filmowej, a w produkcję zaangażowały się również Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie oraz Bank Spółdzielczy w Skoczowie. Dystrybutorem filmu będzie znana firma Kino Świat. Data premiery nie została jeszcze ustalona.





Wit - Czw Sty 08, 2009 12:05 am


Gwiazda Kopernika jest już prawie gotowa
31.12.2008
Film "Gwiazda Kopernika", czyli opowieść o Mikołaju Koperniku, to największa od 22 lat produkcja bielskiego Studia Filmów Rysunkowych. Wejdzie na ekrany polskich kin jesienią 2009 roku.

Prace nad animowanym obrazem dobiegają końca. Trwały dwa lata. W styczniu nagrane będą dialogi z aktorami, w lutym muzyka, a w kwietniu film trafi do dystrybutora. Trwa blisko 90 minut. To pierwsze pełnometrażowe dzieło SFR od 1986 r., gdy powstał "Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie".

Film opowiada o dzieciństwie i młodości wielkiego astronoma. W opowieści nie brak wątków sensacyjnych i melodramatycznych (np. wielką przyszłość przepowiada Kopernikowi tajemniczy astrolog z Holandii, a młody astronom kocha się w pięknej kobiecie). Akcja toczy się w Krakowie, Toruniu, Bolonii i Rzymie.

Głównym pomysłodawcą filmu jest Zdzisław Kudła, dyrektor bielskiego studia, który z Andrzejem Orzechowskim napisał scenariusz. Autorem rysunków jest grafik Janusz Stanny, a muzyki Abel Korze- niowski. Film zrealizowano w formacie 2D i z elementami 3D (chodzi o trójwymiar).

- Pracowało przy nim ponad 40 animatorów z Polski oraz Słowacji, Ukrainy i Białorusi. Powstało 450 tysięcy rysunków, a na przykład przy 10-minutowym Bolku i Lolku robiliśmy około 5 tysięcy rysunków. W tej chwili dla dziewięć razy dłuższego filmu trzeba było wykonać sto razy więcej rysunków. Dzięki temu postacie są realistyczne i niemożliwa jest taka umowność jak przy Bolku i Lolku. Do tego trzeba było zadbać o światła i cienie, by uzyskać efekt trójwymiarowości. Jeśli chodzi o sposób opowiadania, to jest film współczesny. Tego typu obrazem był "Król Lew" - opowiada Andrzej Orzechowski.

Jak na polskie warunki, film powstał szybko.

- Jeśli chodzi o stopień trudności, żadne krajowe studio nie podjęło się do tej pory takiej realizacji w technice 2D - zapewniają realizatorzy, a to przeczy przekonaniom, że bielskie SFR ma za sobą lata świetności. Podczas gdy padło tak znane studio jak Semafor, a Miniatury ograniczyły zatrudnienie do kilku osób, bielska wytwórnia przez całe lata 90. XX w. realizowała krótkie filmy telewizyjne. Na stałe zatrudnia ponad 20 osób, a w przy produkcji o Koperniku współpraco- wała z 50 animatorami.

Pomysł na film o wielkim astronomie pojawił się, gdy Kudła i Orzechowski szukali bohatera, którego łatwo będzie wylansować, bo byłby powszechnie znany i podziwiany za pracowitość i inwencję.

- Mikołaj Kopernik to bohater, któremu się udało. Chcieliśmy opowiedzieć o tym, jak doszedł do sukcesu, a przy okazji w przystępny sposób wyjaśniamy założenia jego rewolucyjnej teorii. Zależy nam też na tym, by nie było to typowe kino dziecięce - tłumaczy Orzechowski.

Realizatorzy filmu korzystali z rad Jacka Szczepanika astronoma i dyrektora Planetarium Śląskiego w Chorzowie, a także prof. Krzysztofa Stopki, historyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, i prof. Mieczysława Markowskiego, filozofa. Pieniądze na realizację filmu pochodzą z projektu europejskiego Media Plus, dołożył się Polski Instytut Sztuki Filmowej, resztę kosztów pokryło SFR i koproducenci.

Historia pewnego Mikołaja z Torunia

Treść "Gwiazdy Kopernika" jest następująca:

Mikołaj Kopernik, syn toruńskiego kupca, jest zwykłym dzieckiem, może nieco bystrzejszym i bardziej ciekawym świata niż rówieśnicy. Gdy ma 10 lat pojawia się niderlandzki astrolog Paul van de Volder i przepowiada mu wielką przyszłość. Chłopiec zaczy- na interesować się gwiazdami. Po jakimś czasie Mikołaj rozpoczyna studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. I tu ponownie pojawia się van de Volder. Rozpoczyna się walka o duszę Mikołaja. Z jednej strony jest szarlatan-astrolog, z drugiej profesorowie UJ. Astrologia walczy z astronomią. Z wątpliwości i pytań rodzi się odkrycie najpierw niepewne, ale po studiach we Włoszech staje się już pewne. Zanim jednak prawda zwycięży, Mikołaj będzie musiał zmierzyć się ze swoim antagonistą.



Wanda Then - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/941602.html



MephiR - Sob Sty 24, 2009 9:18 pm
Byłem dziś na przedpremierowym pokazie filmu "Drzazgi" w Beceku. Polecam ten obraz każdemu. Ma naprawdę dobry scenariusz i przepiękne zdjęcia. Śląsk jest tam fantastycznie ukazany. Widać co prawda brud, ale ogólnie obraz naszych miast wypada w tym filmie bardzo pozytywnie; familoki zatopione w zieleni, latarnie na Wolce ciągnące się aż po horyzont... Co najlepsze, historia opowiedziana w "Drzazgach" bardzo pasuje do Śląska, choć właściwie mogłaby zostać przedstawiona wszędzie. Nie ma w tym filmie cepelii - jest tak jak jest naprawdę. Gwara jest tylko w kilku momentach, a górnicy choć pojawiają się dość często, to nie dominują i właściwie są tłem.

Jest tam kilka scen, które bardzo dają do myślenia. Nie będę ich jednak opisywać, żeby nie zepsuć Wam przyjemności z oglądania.

Jak tylko będziecie mieć okazję, to idźcie na ten film!



kropek - Nie Sty 25, 2009 9:57 am
to trzeba się wybrać

mam nadzieję, że film będzie w Światowidzie w Katwicach albo w CSF
(chyba, że już jest )



absinth - Nie Sty 25, 2009 10:06 am
Też sie wybiorę

produkował chyba tvn wiec promocje film powinien miec zapewniona. Wczoraj juz na onecie cos tam o nim pisalo



MephiR - Pon Sty 26, 2009 11:04 am

produkował chyba tvn wiec promocje film powinien miec zapewniona. Wczoraj juz na onecie cos tam o nim pisalo
TVN go nie produkował. Jednym z producentów było TVP. Premiera zaplanowana jest na 13 lutego, więc można wybrać się na niego na walentynki, tylko że trzeba wiedzieć, że nie jest to wesoły film.



absinth - Pon Sty 26, 2009 12:26 pm
ooo

bo na onecie stalo tak:

"gwiazdy w tvn w nowym filmie o slasku" czy jakos tak



Wit - Śro Sty 28, 2009 7:34 pm
Elvis żyje! Na Śląsku
Alan Misiewicz2009-01-25, ostatnia aktualizacja 2009-01-25 21:28



Jestem dumna, że urodziłam się właśnie tu - można było usłyszeć po sobotniej prapremierze filmu "Drzazgi" Macieja Pieprzycy w Bytomiu. Katowicki reżyser pokazał, że Śląsk może być magicznym miejscem

- To film trochę smutny, trochę refleksyjny, ale też momentami zabawny - zapowiedział swoje "Drzazgi" na spotkaniu w Bytomskim Centrum Kultury Pieprzyca. I rzeczywiście taki jest. "Drzazgi" opowiadają o losach trojga bohaterów. Bartek, świeżo upieczony magister biologii, musi zdecydować, czy wyjechać do USA na stypendium, czy zostać w kraju ze swoją dziewczyną. Robert, zapalony kibic Górnika Zabrze i niegdysiejszy piłkarz, wiedzie życie pozbawione większych celów. Jest też Marta, która ma wyjść za mąż za mężczyznę, którego nie kocha.

- Jest to uniwersalna historia ludzi, którzy mają moralne problemy - mówił scenarzysta Bartek Kurowski.

Film ma "strukturę nowelową", a więc opowiada kilka historii naraz. - Wiele scen dzieje się równolegle, a widz musi to wszystko poukładać. Niemniej chciałem uniknąć opowiadania serialowego. Pomysł na opowiedzenie trzech historii, które niespodziewanie przeplatają się ze sobą, został wzięty z literatury. W czasach, gdy powstawał scenariusz, w Polsce taka struktura nie była modna - twierdził Pieprzyca.

Akcja filmu dzieje się na Śląsku, ale nie jest to Śląsk biedny i brudny. Tu realizm przeplata się z magią. Co jakiś czas pojawiają się welon szybujący ponad miastem i wciąż żywy Elvis Presley.

Sądząc po brawach po projekcji, "Drzazgi" podbiły widzów BCKina. - Tak się składa, że lubię muzykę Elvisa Presleya. Rozbawiła mnie scena, gdy grał na bazarze. Zaczął od sprzedawania spodni, a skończył jako Presley - powiedział Tomek Kotowski, jeden z widzów.

- Film wprawił mnie w doskonały nastrój. Pieprzyca pięknie opowiedział o trudnych wyborach bohaterów, a po projekcji pięknie opowiadał o swoim filmie i o Śląsku. Jestem dumna, że urodziłam się właśnie tu - dodała jego przyjaciółka Ania.

Za "Drzazgi" - swój pełnometrażowy debiut reżyserski - Pieprzyca otrzymał Złotego Lwa na XXXIII Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, a grająca główną rolę Karolina Piechota - nagrodę za najlepszy debiut aktorski. W kinach film zobaczymy 13 lutego.



Kris - Śro Sty 28, 2009 8:14 pm
Czarna rozpacz?

Marta Paluch, 2009-01-25 17:50

Kiedyś "Śmierć jak kromka chleba" i "Paciorki jednego różańca", później "Angelus" i "Czeka na nas świat". Filmów o Ślązakach i Śląsku powstało bardzo wiele. Dotąd w przeważającej części mówiły o biedzie i straszących nieczynnych kopalniach. Teraz ma się to zmienić. Śląsk nadal przyciąga filmowców, lecz jego wizerunek przestaje być czarny jak węgiel, a nabiera kolorów. Dowodem na to są m.in. "Drzazgi" Macieja Pieprzycy, które wkrótce wchodzą na ekrany.

Kilometry taśmy filmowej, a na niej Śląsk. W różnych odcieniach i konfiguracjach.

Na ekrany wchodzi właśnie film Macieja Pieprzycy - "Drzazgi". Reżyser jako rdzenny Ślązak postanowił zaprzeczyć stereotypom powielanym przez kolegów: Opowiadano tutaj głównie o biedzie, bezrobociu i braku perspektyw i na te aspekty głównie zwracano uwagę. Na te aspekty stawiano i takie miejsca tutaj pokazywano, czyli to było kuszące. Pieprzyca postanowił kusić czymś innym i opowiedział historię trójki młodych ludzi, którzy szukają miłości. I właśnie na takie, pogodne, obrazy ze Śląska, liczą widzowie. Cieszę się, że Śląsk został pokazany z punktu widzenia nie tylko góników, ale z punktu widzenia ludzi, którzy tutaj żyją, mieszkają, mają też inne problemy - mówi Danuta Grzesiak.

Trudno nie cieszyć się z tego, że region przeżywa oblężenie filmowców. W ubiegłym roku realizowano tu nie tylko "Drzazgi", lecz także: "Senność" Magdaleny Piekorz, "Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego, "Zgorszenie publiczne" Sławomira Fabickiego, "Od pełni do pełni" Tomasza Szarańskiego czy fragmenty "Idealnego faceta dla mojej dziewczyny" Tomasza Koneckiego. Wielu reżyserów wraca do korzeni. Tak jak Lech Majewski, który przyjechał tu nie sam, lecz w doborowym towarzystwie: Cieszę się, że mogłem tu ich przywieźć. To spod ręki tego reżysera wyszedł jeden z najbardziej znanych za granicą filmów o Śląsku - "Angelus".

Coraz większe zróżnicowanie tematów filmów powstających w naszym regionie cieszy specjalistów. 100% To, że uprawniony jest taki termin jak filmy śląskie, albo kino śląskie, samo w sobie świadczy o tym, że mamy do czynienia z ważnym zjawiskiem. Bo trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś używał takiego pojęcia jaki kino mazowieckie - uważa Jan F. Lewandowski krytyk filmowy.

Sami filmowcy zamiast teorii wolą działanie: Tej całej fali ponurych i pesymistycznych filmów o Śląsku postanowiliśmy z Maćkiem dać odpór tej nieprawdzie, która tutaj nas otacza - deklaruje Bartosz Kurowski, scenarzysta.

Stereotyp Ślązaka- umorusanego górnika powoli odchodzi w zapomnienie. Pytanie tylko, czy uda się zastąpić go wizerunkiem biznesmena.

http://www.tvs.pl/informacje/8106/



Kris - Pon Lut 02, 2009 8:14 pm
Śląskiwood

Marta Paluch, 2009-02-02 18:21
Marzenia o filmie i rzeczywistość Śląska na taśmie filmowej. Siemianowicką historię filmu postanowił przypomnieć krytyk Jan Lewandowski. Bo w mieście tym działała w latach dwudziestych XX wieku najnowocześniejsza fabryka filmowa. Jednak nie tylko Siemianowice Śląskie zasługują na miano Śląskiego Hollywood. Bo jak się okazuje w całym województwie jest więcej miast, które zostawiły śwój ślad w wielkiej historii X muzy.

W siermiężnych warunkach, ale to właśnie w Siemianowicach miało narodzić się śląskie Hollywood. To tam przez dwa lata działała wytwórnia filmowa ESPE Film. Mimo że cała historia trwała krótko, był to epizod, można powiedzieć i skończyła się aferową plajtą, to przez ten krótki czas była to najbardziej nowoczesna wytwórnia filmowa w Polsce - tłumaczy Jan Lewandowski, który te burzliwe dzieje przypomina i który starał się też ustalić co ze znajdującej się obecnie na terenie zakładów wojskowych wytwórni zostało do dziś.

Zdaniem siemianowickich urzędników jednak wytwórnia filmowa to zbyt mało znaczący fakt, żeby mówić o nim głośno.

Z podobną sytuacją zmierzyć musieli się urzędnicy z Chorzowa. Ich miasto ma także swój wkład w świat wielkiego filmu, choć niewielu wie, że właśnie tam urodził się Franz Waxman, zdobywca dwóch oskarów.
http://www.tvs.pl/informacje/8360/



absinth - Czw Lut 12, 2009 11:17 am


Wstrząsający obraz życia na bogucickim Pekinie

Z hasłem "Pekin 2008" każdemu kojarzą się Igrzyska Olimpijskie. Taki też tytuł nosi najnowszy film dokumentalny Dagmary Drzazgi. Nie opowiada jednak o sporcie, ale o miejscu w katowickiej dzielnicy Bogucice.

Wystarczy tylko wejść między stare budynki, skręcając z ulicy Katowickiej, by stanąć oko w oko z problemami ludzi, którzy na co dzień mierzą się z biedą i brakiem perspektyw. Jedni pocieszają się alkoholem, drudzy pracą, choć przynosi marny dochód, a jeszcze inni marzą o przeprowadzce, czy szansie na lepsze życie dla swoich dzieci. Dotyczy Ślązaków, Cyganów i przyjezdnych, którzy w nowej rzeczywistości już się nie odnaleźli. Film będzie można zobaczyć w niedzielę o godz. 22.35 w telewizyjnej "Dwójce". Autorem zdjęć jest Mieczysław Chudzik.

- Jestem już po kolaudacji. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że pierwsi widzowie nie byli w stanie wykrztusić słowa. Byli porażeni. Potem powiedzieli, że film powinni obowiązkowo zobaczyć ministrowie, żeby wiedzieli, jak może wyglądać życie na takich podwórkach. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że osiągnęłam cel. Taki nie jest cały Śląsk, ale życie na Pekinie tak właśnie wygląda. Niczego nie skłamałam. Obserwowałam tych ludzi przez rok - przyznaje Dagmara Drzazga, dziennikarka Telewizji Katowice, autorka reportaży i filmów dokumentalnych. Na Pekin trafiła przypadkiem - tam powstawały zdjęcia do jednego z wątków filmu "Senność" Magdaleny Piekorz.
::: Reklama :::

- Przyjechałam na plan jako autorka cyklu "Zbliżenia filmowe". Jedno spojrzenie na ludzi, którzy zza firanek czy z klatek schodowych podglądali filmowców wystarczyło, by chcieć o nich opowiedzieć - mówi.
Regina Gowarzewska-Griessgraber - POLSKA Dziennik Zachodni

fajnie, ale jesli jeszcze ktos nakreci kolejny film o dramatyzmie zyciu na Slasku najlepiej z familokiem w tle, bylym gornikiem ktory stracil rente i nastolatkach pijacych wodke w bramie to puszcze pawia. Ja wiem, ze to jest czesc rzeczywistosci, ale ile mozna...
moze wreszcie by ktos nakrecil film o tym, ze ludziom cos sie na tym slasku udaje, o tym, ze sa tu dobrzy designerzy (Moho) architekci (Konieczny), etc, a tu znow... szkoda, ze jeszcze wysmianycego u Pieprzycy motywu biedaszybow nie ma...



Prince - Czw Lut 12, 2009 2:11 pm
Absinth masz 100% racji. Taki obraz śląska zniszczonego z familokiem i bezrobotnym w tle uczepł się nas jak rzep psiego ogona. Może czas powiedzieć:
DOŚĆ!
Naprawdę nam tego nie potrzeba takiej "reklamy"
Już nie chcemy by nas z tym utożsamiali.
Chcemy by zacząć pokazyć tą pogodną i pozytywną, często nowoczesną wizję Śląska i przedsiębiorczych ludzi. Tego nam teraz potrzeba!



caterina - Czw Lut 12, 2009 6:04 pm

Absinth masz 100% racji. Taki obraz śląska zniszczonego z familokiem i bezrobotnym w tle uczepł się nas jak rzep psiego ogona. Może czas powiedzieć:
DOŚĆ!
Naprawdę nam tego nie potrzeba takiej "reklamy"
Już nie chcemy by nas z tym utożsamiali.
Chcemy by zacząć pokazyć tą pogodną i pozytywną, często nowoczesną wizję Śląska i przedsiębiorczych ludzi. Tego nam teraz potrzeba!


macie wiecej niz 100% racji chłopcy

tak mi sie skojarzyło to z filmem "Rezerwat"
tam jakos niewesoła rzeczywistosc warszawskiej Pragi przedstawiono tak,ze po projekcji az by sie chciało tam zamieszkac ,na chwile choc.
było zabawnie,lekko z morałem i optymistycznie...
a nie kolejny emocjonalny paw,za przeproszeniem



kropek - Sob Lut 14, 2009 4:49 pm


Polskie kino wciąż czeka na następcę Kazimierza Kutza, reżysera, który potrafi tak pięknie i wnikliwie jak on opowiadać o Śląsku.

Minęło 40. lat od powstania filmu Kazimierza Kutza "Sól ziemi czarnej", do którego zdjęcia zostały zrealizowane w zabytkowej, bardzo charakterystycznej dzielnicy Katowic – Nikiszowcu. Akcja filmu rozgrywa się podczas II Powstania Śląskiego w 1920 roku; opowiada on historię śląskiej rodziny, a na jej przykładzie tworzy zbiorowy portret Ślązaków. Siedmiu braci wyrusza do walki w powstaniu, kilku z nich ginie w walce o polskość i wartości, w które wierzą. W 1971 roku powstał kolejny film opowiadający o Śląsku: "Perła w koronie". Tym razem akcja filmu rozgrywała się w latach 30. i koncentrowała na losach młodego górniczego małżeństwa, którego historia została przedstawiona na tle ówczesnych górniczych strajków. Wśród strajkujących znalazł się również główny bohater obrazu. Dopełnieniem śląskiej trylogii był film z 1979 roku "Paciorki jednego różańca". Tym razem główni bohaterowie filmu to starsze małżeństwo, które nie chce opuścić swojego domu, podczas gdy ich wieloletni sąsiedzi powoli opuszczają przeznaczoną do rozbiórki dzielnicę. Po wielu perturbacjach, starsi państwo przeprowadzają się do willi w Katowicach, którą stary górnik otrzymuje za zasługi całego życia. Jednak wkrótce po przeprowadzce do nowego, obcego domu, główny bohater umiera.

Trylogia Kazimierza Kutza opowiadała o tradycyjnych śląskich wartościach: o roli patriotyzmu, sile rodziny i etosie pracy. Swoistym suplementem śląskiej trylogii stały się po latach filmy: "Na straży swej stać będę" (1983), "Śmierć jak kromka chleba" (1994) - film opowiadający o pacyfikacji w kopalni "Wujek" oraz ironiczny "Zawrócony" (1994).

Współczesny Śląsk pozostaje niejako na uboczu zainteresowań polskich reżyserów, brakuje wiarygodnych filmowych opowieści o jego obecnych problemach. "Śląsk" to tytuł jednej z trzech nowel "Ody do radości", filmu-manifestu młodych twórców z 2006 roku. Główna bohaterka noweli powraca do domu po miesiącach spędzonych w Anglii, jednak zamiast wymarzonej stabilizacji, wkracza w samo centrum domowych problemów i konfliktów. I chociaż ojciec głównej bohaterki jest górnikiem, w dodatku wierzącym w solidarnościowe ideały i aktywnie walczącym o swoje racje, wydaje się, że Śląsk został w tym filmie potraktowany wyjątkowo pretekstowo, a akcja filmowej noweli równie dobrze mogłaby rozgrywać się w innym dowolnym robotniczym środowisku.

Dużo ciekawszy wydaje się pomysł mityzacji Śląska, jakiego podjął się w swoim filmie "Angelus" z 2001 roku reżyser Lech Majewski. Opowiadając historię malarza prymitywisty Teofila Ociepki i skupionej wokół niego grupy okultystycznej, tworzy on prawdziwą śląską mitologię, naddając jednocześnie szorstkiej rzeczywistości wymiar duchowy. Poetycki charakter filmu i jego oniryczno-bajkowy charakter stanowią o wyjątkowo oryginalnym i niekonwencjonalnym spojrzeniu na problematykę śląską. W 1999 roku Majewski zrealizował także film o urodzonym w Mikołowie poecie Rafale Wojaczku.

Górny Śląsk jako tło wydarzeń pojawia się również w jednej z trzech opowieści składających się na film "Senność" w reżyserii urodzonej w Sosnowcu Magdaleny Piekorz. Tym razem śląskie realia, np. okolice dworca PKP w Katowicach czy odrapana przychodnia, stają się tłem dla gejowskiej historii miłosnej rozgrywającej się pomiędzy młodym lekarzem a dobrze zbudowanym, wysportowanym dresiarzem. W filmowej noweli (zresztą najbardziej przekonywującej spośród wszystkich opowiedzianych w filmie) Piekorz udało się przede wszystkim w rzetelny sposób ukazać samotność głównych bohaterów. Katowice, pomimo całej beznadziei i biedy jaką symbolizują w tym filmie, stają się też miejscem, w którym dzięki determinacji można odnaleźć swoje miejsce na ziemi.

galeria: http://film.onet.pl/N,64685,1,1,0,galeriao.html

www.onet.pl

link to artykułu jest na stronie główej onet.pl:





Wit - Wto Lut 17, 2009 8:36 pm
Zły film, bo Śląsk jest w nim za ładny
Marcin Mońka2009-02-13, ostatnia aktualizacja 2009-02-13 17:04



Nie znam takiego Śląska - powiedział po projekcji "Drzazg" Macieja Pieprzycy na festiwalu w Gdyni jeden ze znanych krytyków filmowych. Tylko że właśnie o to w tym filmie chodzi!

Po wielkiej fali filmów o Śląsku i na Śląsku, jaka zalała polskie kino w ciągu ostatnich kilku lat, nasz region jak chyba żaden inny w kraju nie uległ takiej sile stereotypu. "Śląsk musi być szary, biedny i zdegradowany" - orzekły opiniotwórcze środowiska warszawskie, i takiego modelu starają się trzymać.

Zapewne dlatego jeden ze znanych warszawskich krytyków po obejrzeniu "Drzazg" orzekł, że takiego Śląska, jaki zaproponował reżyser, on po prostu nie zna. Zna za to zapewne Śląsk węglokradów ("Benek" Roberta Glińskiego), bandziorów ("Z odzysku" Sławomira Fabickiego) czy drobnych cwaniaczków ("Czeka na nas świat" Roberta Krzempka). Opowiedzieli mu o nim ludzie, którzy na Śląsku są jedynie gośćmi (jak Krzempek) czy nie znają go w ogóle, jak Fabicki czy Gliński.

Pieprzyca ma nad nimi tę przewagę, że jest stąd i historia, którą opowiada, ma swoje źródło w jego doświadczeniu regionu. Autor wchodzących właśnie do kin "Drzazg" tutaj się wychował, tutaj kończył szkoły, tutaj przede wszystkim mieszka. I jak każdy Ślązak cierpi na chorobę nieuleczalną w naszym brutalnym świecie, czyli ludzką przyzwoitość. Tą przyzwoitością nakarmił też swoich bohaterów. W polskim kinie ostatnich lat trudno było zobaczyć normalnych mieszkańców naszego regionu. A tutaj mamy inteligenta, kibica piłkarskiego i córkę dorobkiewiczów, która nie chce wyjść za mąż bez miłości. Bohaterowie, których można spotkać wszędzie.

Cała akcja filmu rozgrywa się jednak na Śląsku i to chyba największy problem dla krytyków i widzów przyzwyczajonych do "bidnego i zdeprawowanego" obrazu regionu, jakim karmiono nas w ostatnich latach. Nie przypominam sobie, by u Czechów (przywołuję ich nie bez powodu, bo nad filmem Pieprzycy unosi się duch współczesnego kina naszych sąsiadów) ktoś rozliczał Petra Zelenkę z prawdziwego obrazu Pragi czy pytał Davida Ondrziczka o Liberec (bo tam toczy się akcja jego znakomitego "Grandhotelu"). Pieprzyca musi jednak nieustannie odpowiadać na pytania o Śląsk, który w "Drzazgach" jest niezwykle czysty i zadbany. Ale przecież w baśniach wszystko jest możliwe. Szczególnie w tych, w które święcie wierzymy, i które opowiadają o nas samych. Bo to chyba największa zaleta filmu Pieprzycy - stworzony przez niego świat, choć zanurzony w aurze baśniowości, nie jest zupełnie oderwany od otaczającej nas rzeczywistości. Wystarczy uwierzyć w Śląsk i otworzyć szerzej oczy. Sam spotykam często kibiców z zasadami, a Elvisów Presleyów (to jedna z filmowych postaci) widziałem już chyba ze trzech.

Śląska drzazga w oku
Łukasz Kałębasiak2009-02-13, ostatnia aktualizacja 2009-02-13 17:05

- A co myślisz? Że u nas tylko bieda i bezrobocie? Wcale nie, dajemy sobie radę - przekonuje Marta, jedna z głównych bohaterek "Drzazg". Mówi to do Roberta, ale tak naprawdę adresatem jest widz z Warszawy albo Krakowa. Bo Pieprzyca chce się dostać właśnie do ich głów i umeblować na nowo zakurzone szufladki z napisem "Śląsk". Tylko mam wątpliwości, czy mu się uda.

Owszem, katowicki reżyser stworzył inny obraz regionu. Wystarczyło parę prostych zabiegów - w filmie ciągle świeci słońce (był kręcony latem), trawa jest soczyście zielona, a śląskie miasta to ulica Wolności w Chorzowie albo plac przed Rondem Sztuki w Katowicach. Z resztą stereotypów Pieprzyca chciał się rozprawić ośmieszając je i przerysowując. Ale bez przerwy puszczając oko do widza, ryzykujemy, że ten nie połapie się w aluzjach i weźmie ironię za rzeczywistość. Wtedy dowie się, że Niemiec to najlepszy mąż dla Ślązaczki; że górnik wziął odprawę i nawet nie zdążył jej przehulać, bo mu ją okradli; że jak młodzież nie ma na bilet na mecz, to jedzie szabrować złom (oczywiście z upadłej kopalni), a potem sprzedaje go panu Niedzieli, który mieszka w willi z pruskiego muru i każe się nazywać panem Sontag. W Katowicach śmiejemy się z tego do rozpuku. W Gdańsku czy Poznaniu mogą tylko pokiwać głowami i powiedzieć: "no tak, śląska rzeczywistość".

A może nie doceniam inteligencji i wyczucia ironii polskich kinomanów? Oby, bo "Drzazgi" - bajkowe, nieco po czesku zakręcone - to jeden z najlepszych śląskich filmów ostatnich lat. Może dzięki niemu z niejednego oka wypadnie śląska, nomen omen, drzazga.



absinth - Śro Lut 18, 2009 12:31 am
Jednym (w zasadzie dwoma) slowem: brawo Pieprzyca!

to tak troche w kontekście tego:



Wstrząsający obraz życia na bogucickim Pekinie

Z hasłem "Pekin 2008" każdemu kojarzą się Igrzyska Olimpijskie. Taki też tytuł nosi najnowszy film dokumentalny Dagmary Drzazgi. Nie opowiada jednak o sporcie, ale o miejscu w katowickiej dzielnicy Bogucice.

Wystarczy tylko wejść między stare budynki, skręcając z ulicy Katowickiej, by stanąć oko w oko z problemami ludzi, którzy na co dzień mierzą się z biedą i brakiem perspektyw. Jedni pocieszają się alkoholem, drudzy pracą, choć przynosi marny dochód, a jeszcze inni marzą o przeprowadzce, czy szansie na lepsze życie dla swoich dzieci. Dotyczy Ślązaków, Cyganów i przyjezdnych, którzy w nowej rzeczywistości już się nie odnaleźli. Film będzie można zobaczyć w niedzielę o godz. 22.35 w telewizyjnej "Dwójce". Autorem zdjęć jest Mieczysław Chudzik.

- Jestem już po kolaudacji. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że pierwsi widzowie nie byli w stanie wykrztusić słowa. Byli porażeni. Potem powiedzieli, że film powinni obowiązkowo zobaczyć ministrowie, żeby wiedzieli, jak może wyglądać życie na takich podwórkach. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że osiągnęłam cel. Taki nie jest cały Śląsk, ale życie na Pekinie tak właśnie wygląda. Niczego nie skłamałam. Obserwowałam tych ludzi przez rok - przyznaje Dagmara Drzazga, dziennikarka Telewizji Katowice, autorka reportaży i filmów dokumentalnych. Na Pekin trafiła przypadkiem - tam powstawały zdjęcia do jednego z wątków filmu "Senność" Magdaleny Piekorz.
::: Reklama :::

- Przyjechałam na plan jako autorka cyklu "Zbliżenia filmowe". Jedno spojrzenie na ludzi, którzy zza firanek czy z klatek schodowych podglądali filmowców wystarczyło, by chcieć o nich opowiedzieć - mówi.
Regina Gowarzewska-Griessgraber - POLSKA Dziennik Zachodni

fajnie, ale jesli jeszcze ktos nakreci kolejny film o dramatyzmie zyciu na Slasku najlepiej z familokiem w tle, bylym gornikiem ktory stracil rente i nastolatkach pijacych wodke w bramie to puszcze pawia. Ja wiem, ze to jest czesc rzeczywistosci, ale ile mozna...
moze wreszcie by ktos nakrecil film o tym, ze ludziom cos sie na tym slasku udaje, o tym, ze sa tu dobrzy designerzy (Moho) architekci (Konieczny), etc, a tu znow... szkoda, ze jeszcze wysmianycego u Pieprzycy motywu biedaszybow nie ma...


widzialem ten program na TVP2.
Mna nie wstrzasnal, bo to byl kolejny "wstrzasajacy film o biedzie na Slasku"
jedyne co ten film zrobil to utrwalil obraz Slaska, z ktorego zakpil Pieprzyca.
Ja nie apeluje o cenzure, zeby mi ktos tego nie zarzucil, ale wolam: filmowcy szklanka jest do polowy pelna!



ZbeeGin - Czw Lut 19, 2009 6:22 pm



Polskie kino wciąż czeka na następcę Kazimierza Kutza, reżysera, który potrafi tak pięknie i wnikliwie jak on opowiadać o Śląsku.

Minęło 40. lat od powstania filmu Kazimierza Kutza "Sól ziemi czarnej", do którego zdjęcia zostały zrealizowane w zabytkowej, bardzo charakterystycznej dzielnicy Katowic – Nikiszowcu.

No, tak. Głupoty się wyczytało w filmweb.pl i potem się pisze nie sprawdzając. 80% fimu to sceny nakręcone w Świętochłowicach. Tylko szkoda, że mało kto o tym wie lub pamięta... Jak widać.



Prince - Pią Lut 20, 2009 10:14 am
A ja dzisiaj strasznie się wkurzyłem. Bardzo chce się wybrać na drzazgi do kina a tu lipa:/

Okazuje się, że filmu nie puscza ani cinema city ani helios. Jest tylko w Multikinie w Zabrzu raz dziennie o 12.00:/

Strasznie się wkurzyłem bo w takiej godzinie to napewno sie do kina nie wybiore...
Poza tym co z tego, że powstał dobry film, pokazujący piękny śląsk skoro nie trafi do szerokiej publiki...

Czy ktos mi może to wyjaśnić dlaczego??
I czy ktos wie gdzie można go zobaczyc o ludzkiej porze, czyli w granicach 18.00 do 21.00 ??

Strasznie to wkurzające jest...



Wit - Pią Lut 20, 2009 10:22 am
w światowidzie leci:

ŚWIATOWID 12:15 18:15 20:30



Prince - Pią Lut 20, 2009 10:42 am
Dziękuje za informacje
Ja to jestem dziecko wychowane na multipleksach jak czegos juz tam nie znajde zaczynam się gubic...



kaspric - Pon Mar 23, 2009 7:15 pm
Stare info, ale podobno sprawy zmierzają do szczęśliwego końca. Super by było, gdyby coś z tego wyszło

25-letni mieszkaniec Gliwic "Piotr Kotlarz" od dwóch lat przygotowuje się z swoją 78-mio osobową ekipą filmową do sprawdzianu swojego życia.

"Zawód Policjant" Bo tak będzie się nazywała największa w historii Gliwic produkcja filmowa z udziałem głównej Komendy Policji w Gliwicach. 2010 rok, ojj będzie się działo, gorące pościgi z udziałem krakowskiego śmigłowca policyjnego, roztrzaskujące się na asfalcie radiowozy policyjne.

Nie zamierzam głaskać po głowie Policję, ale też nie zamierzam ich urażić. Sam raz dostałem pałką policyjną za nic, zamierzam przedstawić prawdziwy i sprawiedliwy obraz Gliwickiej Policji. Przede wszystkim: Akcja, adrenalina, oraz dobre poczucie humoru. Wszystko tylko po to, aby widz zobaczył film, który pozwoli mu zmienić dotychczasowe wyobrażenia na temat Polskiej Policji (Dodaje-Reżyser)

W te dni zjadą się firmy video-produkcyjne nawet z Londynu, każda scena akcji jest szkicowana na papierze i obliczana co do setnej sekundy z podkładem muzycznym oraz dźwiękowym. Zespół cały czas pracuje nad doskonaleniem projektu i wyrzutni samochodowych. Przeprowadzają próby aktorskie, ćwiczą nowoczesne techniki realizacji zdjęć za pomocą profesjonalnych stabilizatorów obrazu kamer. Nieoficjalnie wiadomo już, że nad filmem od spraw technicznych i emisji czuwa TVP S.A.

W imieniu całego zespołu "Muzeum Historii Radia i Sztuki Mediów w Gliwicach" Chcemy Serdecznie Podziękować Piotrowi Kotlarz za obietnicę promowania naszą "Radiostacje-Gliwicką" w filmie "Zawód Policjant" i Życzymy Powodzenia

(Skład Ekipy Filmowej: Psycholog Filmowy, Gł. Reżyser - Zastępca Reżysera - Pomocnik Reżysera - Kierownik Produkcji. 5-ciu Operatorów kamer, 2-óch Operatorów Ramienia Kamerowego, 3-ech Dźwiękowców Ruchomych, 2-óch Rejestratorów Lini Dźwiękowej, 1-en Operator Mixera Dźwiękowego, 2-óch Rekwizytorów, 3-ech Scenarzystów, 2-wie Wizażystki, 2-oje Techników, 2-oje Montażystów Lini Obrazu, 43-ech Aktorów 89 statystów Filmowych. Nad spokojnym przebiegiem zdjęć filmowych w publicznych miejscach, czuwać będzie 30-sto osobowa Służba Porządkowa.)

http://bytom.naszemiasto.pl/wydarzenia/654105.html



Wit - Śro Maj 27, 2009 7:17 pm
Tarcza antyrakietowa powstanie w Rybniku
Marcin Mońka 2009-05-26, ostatnia aktualizacja 2009-05-27 14:44:21.0



O planach już dowiedzieli się terroryści i zapowiadają, że zrobią wszystko, żeby temu zapobiec. Na szczęście Ślązacy mają dzielnego agenta - Mariana Blonda.

To oczywiście tylko film, w dodatku osadzony w realiach lat 70. Filmowcy z Klubu Filmu Niezależnego w Rybniku od dawna myśleli o filmie fabularnym, którego bohaterem byłby najsłynniejszy agent w historii - James Bond. - Nie chcieliśmy jednak powielać schematów, a z wiadomych powodów naszym bohaterem nie mógłby być prawdziwy Bond. Stworzyliśmy więc własnego - wyjaśnia Mirosław Ropiak, reżyser filmu.

Tak narodził się Marian Blond. Rybnicki agent nie jest typowym amantem filmowym. Więcej w nim przaśności, choć tak jak każdy prawdziwy agent ma nienaganne maniery, jest tajemniczy, a kobietę potrafi uwieść w kilka chwil. Nieźle jak na amatora. - To mój pierwszy film i udział w nim traktuję jako przygodę i szansę na spotkanie ciekawych ludzi - przyznaje Marian Mielczarek, odtwórca głównej roli.

Bo większość aktorów to debiutanci. Jest wśród nich prywatny przedsiębiorca, barman, pracownik serwisu samochodowego, poeta i kabareciarze. - Jestem zaskoczony skalą projektu, więc podchodzę do niego z rosnącym zaciekawieniem. To zarazem możliwość sprawdzenia siebie w tak skrajnej sytuacji, jak bycie przed kamerą - mówi poeta Robert Rybicki, wcielający się w postać czarnego charakteru doktora Ziemsena.

Zdjęcia trwają już od kilkunastu tygodni. Ale wszystko zależy od czasu, który aktorzy są w stanie poświęcić na pracę na planie. "Dziewczyny lubią Blond" ma być kinem z dużym rozmachem, choć małym budżetem. Do tej pory filmowcy wydali na niego... 50 zł.

Największym problemem było odtworzenie realiów lat 70. Pomogło "pospolite ruszenie" przyjaciół Ropiaka. Ktoś użyczył "wymuskane cacko", czyli samochód z epoki, który przydał się do kręconej w ostatni weekend sceny pościgu. Po ulicach Rybnika szalał triumph spitfire, cadillac z 1967 czy najstarszy z nich wszystkich chrystler desoto z lat 40. Ktoś inny odnalazł na strychu przedmioty pasujące do scenografii lat 70. Specjalnie trzeba było też zaaranżować wystrój restauracji i knajpek, gdzie Blond prowadzi swoją tajną misję.

Gdy o filmie w Rybniku zrobiło się głośno, filmowcy od czasu do czasu byli pytani o prawdziwą tarczę antyrakietową. Ludzie chcieli się dowiedzieć, czy rzeczywiście powstaje w Chwałęcicach, urokliwej dzielnicy Rybnika.

Film powinien mieć premierę jesienią.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukano 400 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.