ďťż
[Film] Filmy kręcone na Śląsku



Kris - Pią Mar 30, 2007 10:17 am


"Święta wojna" z tęsknoty
dziś

Bercik w telewizji wydaje się grubszy - twierdzi Mateusz Pisarek, gimnazjalista z Pszczyny. - Nie, wszyscy są tacy jak na ekranie. Telewizja nie zniekształca - mówią dwie czechowiczanki, Krystyna Kudła i Halina Berger, patrząc na bohaterów serialu "Święta wojna", którzy tym razem przyjechali do Pszczyny, by nakręcić dwa kolejne odcinki, 264 i 265.


Za Krzysztofem Hanke i Zbigniewem Buczkowskim siedziała publiczność złożona z mieszkańców Pszczyny i okolic. Tuż za aktorami usiadły Elżbieta Klimek i Ewa Zoń z Piasku.

MIESZKAŃCY PSZCZYNY I OKOLIC WYPEŁNILI W PONIEDZIAŁEK PRAWIE PÓŁ SALI WIDOWISKOWEJ W HOTELU IMPERIUM. Z ciekawości, ale i z chęci przeżycia filmowej przygody. Była bowiem szansa zagrania w powstających tu odcinkach. Odcinek poniedziałkowy nosił tytuł "Hanys Dance". By zagrać, wystarczyło przyjść w odświętnym stroju. Nic więcej nie było wiadomo. Przyszły głównie panie niepracujące, którym czas pozwalał na długie godziny na planie filmowym. Kilka rzędów zajęli zaproszeni wychowankowie pszczyńskiego Domu Dziecka. Niektórzy nawet "Świętej wojny" nie widzieli, ale skusiła ich szansa zabawy w aktorów. Wiele osób, które znalazły się wtedy na planie filmowym przyznało, że tu nie chodziło o ten film, ale o film w ogóle.

- To, po "Białej wizytówce", drugi fabularny film kręcony w Pszczynie - mówi Elżbieta Klimek z Piasku. - Długo trzeba było czekać... Ponad dwadzieścia lat.

Filmów Wołoszańskiego nikt nie liczy, bo on nie szuka statystów wśród miejscowej ludności, a poza tym nawet możliwości podejrzenia planu filmowego nie ma, bo wszystko najczęściej dzieje się na zamkowych pokojach bądź w książęcych stajniach. A tu okazja bycia w samym środku wydarzenia! Bycia aktorem! Jak Bercik, jak Andzia, jak Zbyszek, który nawet uśmiechnął się do wszystkich, ukłonił się i powiedział: Cieszę się, że będziemy razem grać.

Zbyszek, czyli Zbigniew Buczkowski, choć warszawiak z krwi i kości, Śląsk zna nie tylko ze "Świętej wojny".

- Ze Śląskiem zetknąłem się ponad 30 lat temu, przy okazji kręcenia filmu pt. "Ślad na ziemi", o budowie Huty Katowice - wspomina. - Potem wystąpiłem w "Blisko, coraz bliżej". Ze Śląska pochodzi też jeden z moich kolegów, Jerzy Cnota. Tak więc znane mi jest i to środowisko, i język. Myślę, że "Święta wojna" powstała właśnie z tęsknoty za kulturą tego regionu, za językiem, który można usłyszeć tylko w powtórkach filmów Kutza. Sześć lat już pracuję z tą ekipą i z własnej woli na pewno się z tego przedsięwzięcia nie wycofam, bo podczas tej pracy - mimo tych wszystkich dubli i poprawek ujęć - wszyscy świetnie się bawimy.

SCENA ZE STATYSTAMI BYŁA SCENĄ Z KONCERTU. Odświętnie ubrani ludzie grali publiczność. I mogą śmiało powiedzieć, że naprawdę zagrali z Andzią, Bercikiem i Zbyszkiem, bo oni też byli częścią tej publiczności. Razem oglądali występy, razem je oklaskiwali. Efekty zobaczą na ekranie w 7 i 14 kwietnia.

We wtorek ekipa kręciła drugi odcinek, pt. "Hanys Team". Naprzeciw siebie stanęły dwie drużyny: tytułowy Hanys Team (bohaterowie "Świętej wojny") oraz Pszczyna (pracownicy hotelu Imperium z właścicielem Jerzym Folwarskim w roli kapitana).

Nowy rozdział

Do tej pory ekipy filmowe ściągała do Pszczyny historia: niezwykłe dzieje rodziny książęcej oraz rola, jaką zamek odegrał podczas pierwszej wojny światowej. Filmowcy przyjeżdżali tu także dla zamkowych wnętrz i innych miejsc, które na ekranie "grały" rozmaite obiekty. Tu powstała słynna "Biała wizytówka" (i jej wersja kinowa pt. "Magnat") Filipa Bajona. Niejeden odcinek z cyklu "Sensacje XX wieku" nakręcił tu Bogusław Wołoszański. I oto po raz pierwszy przyjechała do Pszczyny ekipa, która wprawdzie kręci film z wojną w tytule, ale z historią nie ma nic wspólnego.

Jolanta Pierończyk - Dziennik Zachodni

http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/715285.html




absinth - Wto Cze 19, 2007 5:33 pm
dzis o 22:40 w tvp2 leci Hi-Way a kto w filmie gra to chyba nie musze mowic

"Dwaj filmowcy reżyser Jaco i operator Pablo, wyruszają z Katowic do stolicy, by nakręcić wywiad z biznesmenem w jego willi. Na miejscu wychodzi na jaw, że przybysze nie mają pojęcia o filmowym rzemiośle. Opuszczają rezydencję upokorzeni. W drodze powrotnej Jaco snuje opowieści o swoim talencie i znajomości filmowego fachu. Przedstawia operatorowi różne wersje scenariuszy. Pablo również poddaje własny pomysł na film. Wytwory ich wyobraźni zaczynają żyć własnym życiem, fikcja miesza się z rzeczywistością."



Kris - Pon Sie 06, 2007 8:50 am
Akcja pod ziemią
dziś


Na planie filmu „Nadzieja umiera ostatnia”.

Kopalnia Nowy Wirek w Rudzie Śląskiej i skansen górniczy Królowa Luiza w Zabrzu zamieniły się w weekend w plan filmowy. Ekipa TVN kręciła tam ostatnie zdjęcia do serialu "Nadzieja umiera ostatnia", który przedstawi historię największych katastrof górniczych z ostatnich 50 lat.

Pierwszy odcinek, który ukończono wczoraj w Luizie opowiada o wypadku, który miał miejsce w 1995 roku w Nowym Wirku. W wyniku tąpnięcia pod ziemią zginęło wtedy pięć osób, a po pięciodniowej akcji uratowano czterech górników. Jednym z nich był Andrzej Witt i to on będzie głównym bohaterem pilotażwego odcinka serialu. Wczoraj w zabytkowej kopalni w Zabrzu pod ziemią kręcono sceny, w których ratownicy docierają do niego i jego kolegów w przysypanym chodniku i wyciągają ich na powierzchnię.

Reżyserem filmu jest Radosław Dunaszewski, twórca m.in. "Wielkich ucieczek", innego fabularyzowanego dokumentu wyświetlanego już na antenie TVN. Serial o katastrofach górniczych będzie utrzymany w podobnej konwencji. Pierwszy odcinek nowej produkcji pojawi się na ekranach prawdopodobnie w listopadzie tego roku, w pierwszą rocznicę tragedii w Halembie.

(mz) - Dziennik Zachodni
http://rudaslaska.naszemiasto.pl/wydarzenia/756680.html



caterina - Pon Sie 06, 2007 12:04 pm
Lyncha nie potrzebujemy 06.08.2007

Na festiwalu Era Nowe Horyzonty wielu widzów oglądających „Raj za daleko” Radosława Markiewicza musiało korzystać z angielskich napisów. Dlaczego? Bo większość dialogów jest w gwarze śląskiej

Macio, osiemdziesięciokilkuletni mieszkaniec domu starców, postanawia uciec, by zobaczyć się z synem. Wraz z dwójką pensjonariuszy terroryzuje kierowcę i wybiera się w daleką podróż do Dortmundu. Tak zaczyna się film „Raj za daleko” katowickiego reżysera, absolwenta Wydziału RTV UŚ Radosława Markiewicza. Na zakończonym tydzień temu we Wrocławiu festiwalu Era Nowe Horyzonty, obraz został uznany za najlepszy polski film.
Po naszymu
– Izraelskiemu przewodniczącemu jury Ronowi Havilio bardzo spodobało się to, że film pokazuje problemy dotykające każdego człowieka przez pryzmat konkretnego miejsca, którym dla mnie stały się Katowice – mówi Markiewicz. Dodatkowym atutem produkcji okazali się naturszczycy – prawdziwi mieszkańcy katowickiego Domu Pomocy Społecznej w Ligocie. No i śląska gwara, której sporo w filmie słychać, głównie z ust Jana Skrzeka. – Część polskiej publiczności musiała sobie tłumaczyć słowa za pomocą angielskich napisów – śmieje się Markiewicz. „Raj za daleko” (tytuł również ma śląski podtekst – rajza to po „naszymu” podróż) to zresztą niejedyny śląski akcent wrocławskiego festiwalu. Filmowcy ze Śląska zdobyli tam trzy z czterech najważniejszych nagród. Obok „Rajzy” wyróżnienie za pełny metraż dostała „Ballada o Piotrowskim”, do której zdjęcia robił Paweł Dyllus, a kierownikiem produkcji był Piotr Ledwig (obaj absolwenci katowickiego Wydziału RTV).

Teraz Gdynia
Dwaj ostatni pracowali także przy filmie „Emilka płacze” (najlepszy film krótkometrażowy) – to już 15 nagroda jaką obraz otrzymał w Polsce. – Na Śląsku robi się coraz więcej, coraz lepszych filmów. Duża w tym zasługa katowickiego studia Supra Film, które pomaga absolwentom katowickiego wydziału RTV kręcić właściwie za darmo. Pomagają w montażu, dźwięku, muzyce – całej postprodukcji, a po pieniądze zgłaszają się jak film odniesie sukces. O Śląsku będzie jeszcze głośno – mówi Ledwig. Teraz Markiewicz czeka na festiwal w Gdyni, gdzie powalczy o główną nagrodę i szansę na dystrybucję filmu w kinach całej Polski. Na razie „Raj za daleko” ma być wyświetlony na specjalnym pokazie w Centrum Sztuki Filmowej na początku września.

http://katowice.echomiasta.pl/artykuly.php?czytaj=753




absinth - Pon Sie 06, 2007 1:16 pm
hmm ciekae kiedy bedzie u nas mozna zobaczyc ten film, z przyjemnoscia bym sie wybral



caterina - Pon Sie 06, 2007 7:32 pm
"Na razie „Raj za daleko” ma być wyświetlony na specjalnym pokazie w Centrum Sztuki Filmowej na początku września. "

mam nadzieje,ze to chodzi o katowicekie Centrum sztuki Filmowej,hmmm,Wrocław widział w lipcu my moze we wrzesniu...ciekawe:(

-----------------------------------
Nowy film reżysera "Złomu"
Rozmawiał Marcin Mońka

Jest na Śląsku taki Dom Pomocy Społecznej, którego podopiecznym jest Jan "Kyks" Skrzek, a kierowcą Jacek Borusiński. Przynajmniej w filmie "Raj za daleko" katowickiego reżysera Radosława Markiewicza, który zdobył nagrodę na festiwalu Era Nowe Horyzonty

Rozmowa z Radosławem Markiewiczem

Marcin Mońka: DPS, z którego w podróż wyruszają Twoi bohaterowie, podobno jest prawdziwy...

Radosław Markiewicz, reżyser: W Domu Pomocy Społecznej, gdzie dzieje się pierwsza część filmu, od kilku lat pracuje moja żona. Więc, chcąc nie chcąc, poznałem mnóstwo historii, które tam się dzieją. Filmy zawsze biorą się z obserwacji, z chęci poznania ludzi i sposobu, w jaki żyją.

Długo trwały przygotowania do niego?

- Na parę miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć chodziłem do DPS-u prawie codziennie, rozmawiałem z pracownikami i mieszkańcami. Stąd "Raj..." ma charakter trochę paradokumentalny. Do głównych ról nie chciałem angażować aktorów, tylko zaproponowałem współpracę prawdziwym mieszkańcom DPS-ów. Stąd Macio i Jola to postaci autentyczne. Jan "Kyks" Skrzek też nie jest aktorem, choć zagrał w dziewięciu filmach. Tutaj jest sobą, nie odtwarza wyłącznie scenariusza, dał wiele od siebie. Jedynym aktorem z zewnątrz jest Jacek Borusiński.

To kolejny Twój film, w którym pojawia się motyw podróży...

- W "Złomie" podróż nie doszła do skutku. Tutaj bohaterowie podróżują. W pewnym sensie życie każdego człowieka jest taką podróżą - albo w głąb siebie, albo w poszukiwaniu czegoś. To jest fascynujące. Te moje filmy w jakiś sposób łączą się ze sobą osobą głównego bohatera, który w pierwszym filmie miał niecałe 20 lat, w "Metanoi" jest w średnim wieku, a w "Raju..." jest prawie 90-letnim staruszkiem. Utożsamiam się z tą postacią. Patrząc na nią, staram się przypatrzeć również sobie. Wyobrazić sobie siebie w takim wieku, w takiej sytuacji.

Jeden z głównych bohaterów - Macio - porywa auto razem z pasażerami i ucieka. Dlaczego?

- To nie jest ucieczka od miejsca, w którym bohater się znajduje, ale raczej ucieczka do czegoś. Macio decyduje się uciec, by spotkać się z synem, z którym nie miał dawno kontaktu ani prawdopodobnie dobrych relacji. Ma w tym swój cel. Jeśli w "Złomie" ucieczka wytwarzała poczucie, że gdzieś indziej jest lepiej, to tutaj ma charakter ostatniej próby zmiany jakiegoś stanu, pogodzenia się z synem.

Ty sam nie uciekłeś ze Śląska...

- Większość moich filmów dzieje się na Śląsku. Nigdy nie chciałbym stąd uciekać. Wychodzę z założenia, że w filmie powinno znaleźć się to, co najbliżej reżysera, to, na czym się zna, to, w czym i gdzie się porusza. Nie potrafię wyobrazić sobie własnego filmu, w którym opowiadam o ludziach, których po prostu nie znam. Większość życia spędzam na Śląsku i lubię ten ląd.

Kiedy widzowie będą mogli zobaczyć Twój film w kinach?

- Sytuacja nie wyjaśni się wcześniej niż jesienią. By "Raj..." mógł trafić do kin, musiałby najpierw być przegrany na taśmę, ponieważ został zrealizowany w technice cyfrowej. Ludzie przyjmują "Raj..." bardzo fajnie. Tak było we Wrocławiu - film entuzjastycznie przyjmowali również ludzie z zagranicy, którzy wyczuwali również ten lokalny, śląski koloryt. Rozumieli nawet gwarę, którą posługują się moi bohaterowie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4372024.html



caterina - Sob Wrz 22, 2007 12:27 pm
Dwa filmy śląskich reżyserów wystartowały w konkursie kina niezależnego na rozpoczętym w poniedziałek Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Jedynym śląskim akcentem w konkursie głównym jest "Benek" Roberta Glińskiego, którego akcję reżyser osadził w naszym regionie. Zdjęcia powstawały jesienią zeszłego roku m.in. w Rudzie Śląskiej, Katowicach, Bytomiu i Chorzowie.

Katowiczanin Radosław Markiewicz pokaże w konkursie kina niezależnego film "Raj za daleko". Wystąpili w nim Jan "Kyks" Skrzek i Jacek Borusiński z Mumio. Obraz Markiewicza odniósł już pierwszy sukces: latem tego roku zwyciężył w konkursie polskich filmów na festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

Laureatów festiwalu w Gdyni poznamy w sobotę.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4502695.html

----------------------------------------------------

pokaz premierowy "Raj za daleko" był juz niestety w CSF(przegapiłam,grr ) ,mam jednak nadzieje,ze poza tym jednym pokazem bedzie jeszcze okazja do obejrzenia filmu.



endoRphine01 - Nie Wrz 23, 2007 7:14 pm
Witam,

Dokument o gliwickiej pracowni architektonicznej medusa group

Być Ślązakiem(Polska,2006)
Kino niezależne
Reżyseria: Dawid Hajok

http://film.onet.pl/camera_obscura/1259 ... filmy.html

Pozdrawiam!



caterina - Wto Wrz 25, 2007 6:31 pm
to juz jest nudne....

Nagroda dla śląskiego filmu w Gdyni

"Raj za daleko" najlepszy w konkursie kina niezależnego

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych zakończył się w sobotę w Gdyni. Niestety, w konkursie głównym nie mieliśmy żadnego reprezentanta z naszego regionu. Natomiast dwa filmy startowały w konkursie kina niezależnego: pochodzący z Zabrza Michał Biliński pokazywał "Miejsce", natomiast katowiczanin Radosław Markiewicz zaprezentował "Raj za daleko". I to właśnie Markiewiczowi przypadła główna nagroda i do domu powróci nie tylko jako zwycięzca, ale również bogatszy o 10 tys. zł.

To już drugie poważne wyróżnienie dla "Raju za daleko", filmu opowiadającego o spełnianiu marzeń przez podopiecznych domu opieki społecznej. W lipcu Markiewicz otrzymał główną nagrodę w konkursie filmów polskich na festiwalu Era Nowe Horyzonty.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4515474.html



Safin - Wto Wrz 25, 2007 7:30 pm
A teraz na Canal+ leci "Co Słonko Widziało" w reżyseri Michala Rosy, wykładającego na naszym wydziale filmówki.
Akcja dzieje się na Śląsku.



Wit - Śro Paź 10, 2007 10:08 pm
Kutz wraca na plan. Wyreżyseruje Cholonka?
Józef Krzyk2007-10-10, ostatnia aktualizacja 2007-10-10 23:24



Kazimierz Kutz wraca na plan zdjęciowy. Wyreżyseruje film o tematyce śląskiej według własnego scenariusza. W czwartek ma poinformować o szczegółach.
Trzynaście lat temu, po nakręceniu filmu "Zawrócony" reżyser ogłosił, że więcej filmów o tematyce śląskiej nie będzie. I choć wielokrotnie był potem namawiany do powrotu, upierał się przy swoim. - Niech się za to biorą młodsi - powtarzał.

Okazuje się, że jednak zmienił zdanie. W czwartek na konferencji w katowickim teatrze Korez ma opowiedzieć o szczegółach. Próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć, ale reżyser i jego współpracownicy nabrali wody w usta. - O wszystkim powiemy na spotkaniu - powtarzali.

Ale już samo miejsce konferencji wskazuje, o jaki film może chodzić. Na scenie Korezu od trzech lat wystawiany jest "Cholonek, czyli dobry pan Bóg z gliny" według kultowej dla wielu Ślązaków książki Horsta Eckerta pod tym samym tytułem. Eckert, bardziej znany pod swym artystycznym pseudonimem Janosch, to niemiecki pisarz pochodzący z zabrzańskich robotniczych przedmieść.

W "Cholonku" przedstawił na pół autobiograficzny i na pół bajkowy zapis życia śląskiej rodziny z lat 30. i 40. XX wieku. Dynamiczna, wartka akcja, mocno nakreślone charaktery, anegdoty, świetny język - to wszystko sprawiło, że powieść szybko stała się na Śląsku kultowa. Na deski sceniczne przeniósł ją i zagrał główną rolę Mirosław Neinert, dyrektora Korezu. Od trzech sezonów spektakl grany jest przy pełnej widowni, bo tysiące ludzi zobaczyły w nim fragmenty własnego życia. Kutz niejednokrotnie podkreślał, że wysoko ceni to dzieło i jego twórcę.

W czerwcu tego roku miał okazję powiedzieć mu to osobiście, podczas wizyty pisarza w Gliwicach. - Spotkaliśmy się dopiero dwie godziny temu, a tyle już zdążyliśmy sobie powiedzieć, jakbyśmy znali się od zawsze - cieszył się wtedy Kutz, a Janosch zapewniał, że namówi reżysera do nakręcenia filmu. Nikt tego wtedy nie potraktował zbyt serio, ale wiele wskazuje na to, że reżyser wziął sobie tę zachętę do serca.

Zapytaliśmy Neinerta, reżysera spektaklu w Korezie i odtwórcę głównej roli w "Cholonku", co sądzi o pomyśle zaadoptowania "Cholonka" na potrzeby filmu.

- Dla Kazimierza Kutza byłoby to wielkie wyzwanie, będzie się musiał zmierzyć nie tylko z "Cholonkiem", ale również z legendą swoich wcześniejszych filmów - stwierdził.

Ostatni "Zawrócony"

Kazimierz Kutz wyreżyserował ponad dwadzieścia filmów fabularnych, z czego sześć o Śląsku: "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie", "Paciorki jednego różańca", "Na straży swej stać będę", "Śmierć jak kromka chleba" oraz "Zawrócony". W tym ostatnim filmie w tytułowej roli PZPR-owskiego działacza, który mimowolnie przeszedł na stronę "Solidarności", wystąpił Zbigniew Zamachowski.



absinth - Czw Paź 11, 2007 7:38 am
hehe a w Klanie - tym serialu TVP co rusz ostatnio pojawial sie temat Katowic, ktos tam wyjezdza do Kato bo ma lepsze perspektywy tam, ktos sie zastanawia czy nie otworzyc tam dzialalnosci (tzn rozszerzyc )



salutuj - Czw Paź 11, 2007 9:48 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Safin - Czw Paź 11, 2007 10:55 am
a Bercik dalej sieje ból i zniszczenie.

NA PAL! DOŚĆ Obrażania Śląska!



Bartek - Czw Paź 11, 2007 11:00 am
Trzeba napisać prostest do TVP żeby zaprzestali emisji tego kretyńskiego filmu z Bercikiem!



Wit - Czw Paź 11, 2007 8:05 pm
Bercik jest niezniszczalny...przetrwa wszystkie ekipy w TVP
....

Kutz nakręci "Cholonka"
jk2007-10-11, ostatnia aktualizacja 2007-10-11 21:00



Kazimierz Kutz wyreżyseruje "Cholonka". Ma już producenta i co najmniej 2,5 mln zł na realizację

W czwartek na konferencji w Katowicach reżyser opowiadał o sprawach, które skłoniły go do powrotu na plan filmowy. Jako pierwszy powód wymienił swoją fascynację książką Janoscha. - To arcydzieło. Nie sięgnąłem po nie wcześniej ze względu na szacunek, ale dziś uważam, że nadszedł dobry czas dla Śląska. Trzeba do tego dodać coś własnego, niech to będzie film - wyjaśnił. Do początku przyszłego roku Kutz chce napisać własny scenariusz, a potem przystąpić do dalszej pracy. Producentem filmu ma być Antena Górnośląska Michała Smolorza i Wojciecha Sarnowicza. Smolorz zapewniał, że ma już gwarancje otrzymania 2,5 mln zł na to przedsięwzięcie, w tym 500 tys. zł od władz województwa śląskiego. - Tyle powinno wystarczyć na wersję minimum, wersja z największym rozmachem będzie wymagała 6-6,5 mln zł - wyjaśnił Smolorz.

- Chcę zrobić film uniwersalny, ale jednocześnie opowieść o tym Śląsku, który na naszych oczach tak brutalnie znika z powierzchni ziemi - opowiadał o swoich zamiarach Kutz. - To będzie coś nostalgicznego, jak świat zastygły w bursztynie albo pożółkła fotografia - dodał.

Obaj twórcy - Kutz i Smolorz - zapewniali, że termin powiadomienia o tym projekcie nie ma nic wspólnego z wyborami.

Jestem coraz starszy, albo teraz, albo nigdy - stwierdził Kutz.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 7:38 am
Świetna wiadomość. Wreszcie możemy spodziewać się śląskiego filmu bez bzdetów o powrotach do macierzy i innych łzawych akcentów. Wprawdzie dla sporej część goroli miłujących Śląsk i Ślązaków inaczej będzie to kolejny dowód na to, że jesteśmy bandą prymitywnych roboli (Janosch napisał swoją książkę z perspektywy przedstawiciela górnośląskiego lumpenproletariatu), ale inteligentni zrozumieją o co chodzi.



Mies - Pią Paź 12, 2007 10:41 am

Wreszcie możemy spodziewać się śląskiego filmu bez bzdetów o powrotach do macierzy i innych łzawych akcentów.

Jasne, jasne. Tylko, że to Kutz właśnie kręcił takie filmy jak np. "Sól ziemi czarnej", "Na straży swej stać będę" czy kretyńską "Linię". Ten facet niezależnie od ustroju zawsze potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 10:54 am
Proponuję najpierw przeczytać artkuł, potem książkę Janoscha, a jeśli czasu szkoda na lekturę, to wybrać się na przedstawienie do teatru Korez. Swoją drogą nie wpadłbym na to, by o treści filmu wnioskować nie na podstawie lietrackiego tworzywa, które ma zostać poddane ekranizacji, ale w oparciu o poprzednie dzieła reżysera. No ale coś w tym jest - np. taki Polański. Zrobił "Nóż w wodzie", potem Makbeta z pamiętną kwestią "Czy to jest sztylet co widze przede mną", a w "Chinatown" dał sobie odciąć czubek nosa sprężynowcem.



caterina - Pią Paź 12, 2007 11:21 am
Ja widziałam Cholonka i wolałabym,zeby jezeli juz to zrobiono po prostu Teatr Telewizji. Z tymi samymi aktorami ,ktorzy graja w Korezie....Ostatnio widziałam zekranizowane przestawienie Jarzyny "Makbet" i daje rade.W podobnej konwencji był tez " Dogwill "von Tiera i było to troche nudne ale warte obejrzenia dzieło.
Ciekawa jestem czy Kutz poprosi o wspołprace Neinerta.To by była dla mnie jakas gwaranja sukcesu.



Mies - Pią Paź 12, 2007 11:24 am
Musiałeś widocznie pomylić reżysera. Ten o którym w ekstazie napisałeś, charakteryzuje się tworzeniem dzieł, w których nagminnie widać szafowanie "łzawymi bzdetami".

Swoją drogą nie wpadłbym na to, by o treści filmu wnioskować nie na podstawie lietrackiego tworzywa, które ma zostać poddane ekranizacji, ale w oparciu o poprzednie dzieła reżysera.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 11:24 am
Juz poprosił. Konferencja, na której ogłosili swoje plany była w Korezie.



babaloo - Pią Paź 12, 2007 12:14 pm
Ja chciałem tylko powiedzieć, że jestem zachwycony tym, że będzie ekranizacja Cholonka, który jest genialnym utworem i ciągle niedocenionym.

A jeżeli nie zrobi tego filmu Kazimierz Kutz to zapewne nikt go nie zrobi. Zresztą, uważam, że Kaziemierz Kutz jest dobrym reżyserem niezależnie od tego czy odpowiada mi treśc wszystkich jego poprzednich filmów, więc jest to jakaś gwarancja jakości. Nie za bardzo obchodzi mnie jak Kazimierz Kutz odnajdował się w poprzednim systemie. Gdy chodzi o reżyserów jego pokolenia, to chyba każdemu można zadać takie pytanie. Niemniej jednak, zadawanie artystom pytań o życiowe wybory jest w ogóle z reguły kłopotliwe Wystarczy przeczytać kilka wywiadów z artystami dowolnej dziedziny



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 12:50 pm

Musiałeś widocznie pomylić reżysera. Ten o którym w ekstazie napisałeś, charakteryzuje się tworzeniem dzieł, w których nagminnie widać szafowanie "łzawymi bzdetami".

To właśnie scenarzysta i reżyser nadają charakter filmowi, a pierwowzór literacki zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ekranizacją.


Albo nie czytujesz książek, albo też nie oglądasz ich ekranizacji. Nie wiesz co tracisz.



caterina - Pią Paź 12, 2007 1:18 pm
a swoja droga dziwi mnie,ze nikt z zdolnego młodego pokolenia rezyserow nie skusił sie na podjecie tego tematu?Cholonek jest przedstawieniem kultowym i kazdy rozumie go na roznych poziomach,młodsza publicznosc przezywa temat inaczej niz starsza,kazdego jednak porusza.(co w sumie mozna powiedziec o dowolnym filmie etc)



Mies - Pią Paź 12, 2007 1:26 pm

Musiałeś widocznie pomylić reżysera. Ten o którym w ekstazie napisałeś, charakteryzuje się tworzeniem dzieł, w których nagminnie widać szafowanie "łzawymi bzdetami".

To właśnie scenarzysta i reżyser nadają charakter filmowi, a pierwowzór literacki zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ekranizacją.


Albo nie czytujesz książek, albo też nie oglądasz ich ekranizacji. Nie wiesz co tracisz.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 1:27 pm
Łatwiej dostać tych parę baniek na nazwisko Kutz.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 1:31 pm

Musiałeś widocznie pomylić reżysera. Ten o którym w ekstazie napisałeś, charakteryzuje się tworzeniem dzieł, w których nagminnie widać szafowanie "łzawymi bzdetami".

To właśnie scenarzysta i reżyser nadają charakter filmowi, a pierwowzór literacki zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ekranizacją.


Albo nie czytujesz książek, albo też nie oglądasz ich ekranizacji. Nie wiesz co tracisz.



Mies - Pią Paź 12, 2007 2:05 pm

Do tego, że istnieje różnica między stwierdzeniami, że nie da się wiernie zekranizowac książki i że "pierwowzór literacki zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ekranizacją", doszedłem sam. Dotąd nie uznawałem tego za jakieś szczególne osiągnięcie, ale chyba powinienem być dumny.

Bez wątpienia. Już się martwiłem czytając poniższe:


Swoją drogą nie wpadłbym na to, by o treści filmu wnioskować nie na podstawie lietrackiego tworzywa, które ma zostać poddane ekranizacji, ale w oparciu o poprzednie dzieła reżysera.



absinth - Pią Paź 12, 2007 3:01 pm

" Dogwill "von Tiera i było to troche nudne ale warte obejrzenia dzieło.

zgodze sie tylko w polowie... tej drugioej polowie zdania.

dla mnie wogole nie bylo nudne



caterina - Pią Paź 12, 2007 5:30 pm

Łatwiej dostać tych parę baniek na nazwisko Kutz.

Mam tylko nadzieje,ze takie myslenie nie doprowadzi do tego,ze Tekle zagra Cielecka a Detleva Małaszynski czy inne gwiazdy przyciagajace tłumy do sal kinowych.



Bruno_Taut - Pią Paź 12, 2007 7:31 pm

Do tego, że istnieje różnica między stwierdzeniami, że nie da się wiernie zekranizowac książki i że "pierwowzór literacki zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ekranizacją", doszedłem sam. Dotąd nie uznawałem tego za jakieś szczególne osiągnięcie, ale chyba powinienem być dumny.

Bez wątpienia. Już się martwiłem czytając poniższe:




kaspric - Sob Paź 13, 2007 10:45 pm
A propos filmów kręconych na Śląsku - nie wiem, czy już nie było, ale w teledysku DJ Neros - the One jest najpierw parking pod SCC, potem gliwicki rynek i Gwarek i na koniec Zwycięstwa (bardzo fajnie wyszła )

http://www.youtube.com/watch?v=VYHY_N5UFqI



caterina - Nie Lis 04, 2007 12:20 pm
DKF: Raj za daleko
7.11.2007 | godz. 19.00
Kino Patria, Ruda Śląska

7 listopada w kinie Patria w Rudzie Śląskiej odbędzie się pokaz najnowszego filmu Radosława Markiewicza „Raj za daleko”. Obraz ten zdobył główną nagrodę w konkursie filmów polskich na 7. Festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Po seansie spotkanie z reżyserem.

Autor „Złomu” i „Metanoi” tym razem także pozostaje przy swoim ulubionym typie bohatera – człowieku zagubionym i poszukującym bliskości. Główny bohater, staruszek o imieniu Macio, ucieka z domu starców i terroryzuje spotkanego przypadkiem kierowcę, by zawiózł go do mieszkającego za granicą syna. Towarzyszami jego podróży są dwaj inni pensjonariusze: Ślązak Achim i pełna energii Jola. Film zrealizowany jest w konwencji paradokumentu, dialogi są improwizowane, a głównych bohaterów grają autentyczni mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej. „Raj za daleko” to także kolejny występ na dużym ekranie znanych z kabaretu Mumio: Jacka Borusińskiego i Dariusza Basińskiego. Muzykę do filmu skomponował katowicki skład punk-reggae’owy

http://www.ultramaryna.pl/wydarzenie.php?id=10012



Emenefix - Nie Lis 04, 2007 7:44 pm
HIENA, mroczny thriller w postindustrialnych plenerach
premiera 8.11.07
film.onet.pl

Wybór na główne miejsca akcji osiedla familoków w Bytomiu i postindustrialnych terenów w Chorzowie (zrujnowana część starej huty przy ul. Metalowców) nie był przypadkowy, bowiem „Hiena" to mroczna opowieść o irracjonalnym strachu, zaprzątającym wyobraźnię kilkunastoletniego chłopca, któremu w kopalnianym wypadku zginął ojciec (część materiału powstała w nieczynnej kopalni „Bytom II").

Mały (w tej roli Jakub Romanowski) nie wierzy w śmierć taty. Mieszka razem z matką (Magdalena Kumorek), która po stracie męża nie bardzo wie, jak ułożyć sobie życie. Atrakcyjną kobietą zainteresowany jest miejscowy pijak Arak (Robert Wabich), zachodzi do niej również policjant z sąsiedztwa (Krzysztof Dracz). Chłopak nie darzy sympatią adoratorów matki. Żyje trochę „na uboczu", przyjaźni się z Bożenką (Ala Bałuk) - dziewczynka, podobnie jak Mały, jest półsierotą. Chłopiec koleguje się też z Kurczakiem i Dużym (Wojtek Grzywa i Franek Gurgul). Jednak prawdziwego przyjaciela odnajduje dopiero w dużo starszym od siebie mężczyźnie (w tej roli Borys Szyc). Trochę dziwna to znajomość. Raczej fascynacja tym, co nieznane. Tajemniczy mężczyzna, któremu Mały ukradkiem przynosi jedzenie, mieszka w miejscu, gdzie przed laty rozegrała się „sławna” na całą okolicę tragedia: niejaki Bryndza, człowiek zły i okrutny (Aleksander Wysocki) stracił w pożarze córkę. W pobliżu, w niewyjaśnionych okolicznościach, zaczynają ginąć dzieci. Mały podejrzewa o wszystko hienę. Zwierzę uciekło ponoć z ogrodu zoologicznego i poluje na Martwym Polu, przez które chłopak musi codziennie przechodzić. Zagadkowy mężczyzna obiecuje Małemu bronić go przed drapieżnikiem. Tymczasem do chłopca docierają wieści o kolejnych, niewyjaśnionych morderstwach. Mały rzuca podejrzenie na przybysza i wydaje go policji...

Kim jest tajemniczy mieszkaniec Martwego Pola? Zaginionym przed laty synem Bryndzy, który powrócił, by uczcić pamięć swych bliskich? Czy też bezwzględnym mordercą? Hieną polująca na Martwym Polu? A może za zbrodniami stoi ktoś zupełnie inny?

Śląskie plenery są znakomitymi miejscami do budowania nastroju grozy i niepewności (podkreślonego w filmie muzyką zespołu VariĂŠtĂŠ). Historia „Hieny" kreuje świat z pogranicza fantazji i rzeczywistości - wyjaśnia Grzegorz Lewandowski, autor scenariusza i reżyser filmu. Jednak ta opowieść nie jest snem na jawie. U podstaw „Hieny" leżą niepokój i strach przed przyszłością, jaką niesie ze sobą życie na przemysłowym Śląsku. Tłem filmu jest egzystencja w miejscu, gdzie byt większości mieszkańców stał się zagrożony: kopalnie są zamykane, a ludzie żyją w ciągłej niepewności.


Kolonia robotnicza Zgorzelec w Bytomiu. Tam byłem neidawno widzę, że ktoś docenił świetny plener



Wit - Śro Lut 06, 2008 6:06 pm
Przepis na własny film
Marcin Mońka2008-02-04, ostatnia aktualizacja 2008-02-04 16:59



Młodzi filmowcy ze Śląska nie czekają na łaskę warszawskich firm i sami zakładają grupy producenckie. Dla wielu z nich to jedyny sposób na nakręcenie własnego filmu

W połowie stycznia lotnisko w Pyrzowicach stało się planem zdjęciowym komedii "Plan". To historia trzech kumpli z podstawówki, którzy spotykają się po latach już jako emeryci. Spotkanie staje się pretekstem do radykalnej zmiany w ich życiu. - W filmie występują wyłącznie naturszczycy, scenariusz pisany był specjalnie z myślą o nich - mówi Ola Kułakowska, producentka filmu. "Plan" to jej debiut w tej roli. Reżyserem i autorem scenariusza jest Sławek Pstrong, a autorem zdjęć Paweł Dyllus. Wszyscy są związani z Katowicami lub tutejszym Wydziałem Radia i Telewizji. "Plan" powstaje pod auspicjami firmy producenckiej Pstrong Production. To coraz popularniejsza forma pracy młodych filmowców, którzy chcą realizować swoje pomysły na własnych warunkach.

- Chodzi o zagwarantowanie sobie komfortu pracy poprzez współpracę z ludźmi, z którymi dobrze się znamy. Po drugie, chcieliśmy zorganizować produkcję naszego filmu w Krakowie, podczas gdy większość firm producenckich ma siedziby w Warszawie. Poza tym współpraca z zewnętrznym producentem nie daje gwarancji, że będzie to dla niego priorytetowy projekt, co w konsekwencji może oznaczać, że będziemy z naszymi planami musieli czekać w kolejce - tłumaczy Kułakowska. Dlatego młodzi filmowcy założyli własną firmę. Tworzy ją producent, reżyserzy, operatorzy, kierownicy produkcji i scenarzyści, ale są w niej też fotograficy, grafik i specjalista od kreacji. Grupa sama dba o promocję i planuje dystrybucję.

- Wydaje mi się, że warunkiem sukcesu jest jednak zebranie ludzi, którzy mają doświadczanie nie tylko w branży filmowej. Można starać się o dofinansowania, ale zdobywanie środków na produkcję ze źródeł komercyjnych wymaga też pojęcia o marketingu, reklamie, public relations i biznesie w ogóle - wyjaśnia Kułakowska.

O tym, że własna grupa producencka może przynieść sukces, świadczy przykład Aurora Film Production, która powstała w Katowicach w 2005 roku z inicjatywy producenta Piotra Ledwiga i reżysera Rafała Kapelińskiego. Ten duet zrealizował już kilka filmów, m.in. nagradzane na wielu festiwalach "Emilka płacze" i "Ballada o Piotrowskim". - Firma powstała, byśmy w ogóle mogli zrealizować pierwszy film - wyjaśnia Ledwig. Sukces filmu sprawił, że do następnej produkcji, oprócz własnych oszczędności i pieniędzy z nagród, dołożyło się kilka firm. Aurora wyrobiła sobie markę.

- Efekty pracy w grupach są widoczne. Gdy zasiadałam w jury Off Cinema w Poznaniu, grupa Aurora była już rozpoznawalna, a to w świecie filmu bardzo ważne. Praca w grupie to szansa na zaistnienie - mówi reżyserka Magdalena Piekorz, która sama działa w grupie. - Choć nasza ma raczej charakter towarzyski. Wiem jednak, że nic tak nie przekłada się na efekt, jak zaangażowanie ludzi, którzy kochają to co robią i działają we wspólnej sprawie. Działając w takich grupach nie musimy się nawzajem siebie uczyć, bo już się świetnie znamy - wyjaśnia. Wiosną rozpoczyna zdjęcia do swojego drugiego filmu, zatytułowanego "Senność" i będzie pracowała z tą samą ekipą, z którą zrealizowała debiutanckie "Pręgi". Scenariusz napisał Wojciech Kuczok, zdjęcia zrealizuje Marcin Koszałka, muzykę skomponuje Adrian Konarski, a producentem będzie Krzysztof Zanussi.



caterina - Pią Lut 08, 2008 2:33 pm
tak tylko jak juz chwalimy naszych zdolnych fimowcow ze Slaska,to przypomne,ze wielokrotnie doceniona za role w "Rezerwacie" Sonia Bohosiewicz urodziła sie w Cieszynie,a do mometu wyjazdu do szkoły teatralnej w Krakowie mieszkała w Zorach



Bartek - Czw Lut 14, 2008 10:08 pm
NIe wiem czy widzieliście

http://pl.youtube.com/watch?v=48Icc4mbkdU

[youtube]48Icc4mbkdU[/youtube]



Kris - Czw Mar 13, 2008 9:16 pm


Polski film wojenny – reaktywacja
12.03.2008, Krzysztof Feusette

Aż dziewięcioro polskich reżyserów ma w planach filmy o II wojnie światowej i pierwszych latach powojennych. Komercyjny sukces obrazu Andrzeja Wajdy dowodzi, że mogą liczyć na dużą widownię


Ryszard Bugajski (w czarnej kurtce) na planie filmu „Nil” o generale Fieldorfie

Pierwszy na plan zdjęciowy wszedł Ryszard Bugajski, który realizuje opowieść o życiu generała Emila Fieldorfa, uczestnika wojny obronnej 1939 roku, dowódcy Kedywu AK, skazanego w 1952 roku w sfingowanym procesie na karę śmierci.

W filmie „Nil” pojawią się retrospekcje z czasów II wojny światowej, przede wszystkim obszerna sekwencja słynnego zamachu na generała SS Franza Kutscherę.

– To najbardziej spektakularna akcja, którą podczas wojny kierował Emil Fieldorf – mówi reżyser. – Było ich oczywiście więcej, napady na niemieckie placówki, pociągi itp. Chcę jednak się skupić na kilku latach powojennych, gdy generał wraca z gułagu na Uralu i próbuje od nowa poukładać swoje życie. Naiwnie wierzy, że władza ludowa da mu spokój. Niestety, jest inaczej.

Produkcja „Nila” jest efektem sukcesu, jaki odniósł spektakl telewizyjny „Śmierć rotmistrza Pileckiego”, zrealizowany przez Bugajskiego w 2006 roku. Po emisji z propozycją nakręcenia fabuły o Fieldorfie zwróciła się do niego Fundacja Filmowa Armii Krajowej.

Machulski o powstaniu, Pasikowski o lotnikach

O filmie w całości wojennym myśli za to Juliusz Machulski. Na razie reżyser nakręci współczesną komedię „Ile waży koń trojański”, ale jest duża szansa, że jego kolejnym obrazem będzie „Warszawa 1944”. Machulski ma już w dorobku niekomediowy „Szwadron” – film o powstaniu styczniowym. Teraz chciałby opowiedzieć o powstaniu warszawskim. Akcja scenariusza rozpoczyna się w dniu poprzedzającym jego wybuch, kończy w ostatnich minutach walki. Produkcja będzie kosztowna, ale robienie filmu wojennego bez odpowiednich funduszy nie ma sensu.

Wie o tym również Władysław Pasikowski. Reżyser „Psów”, współautor scenariusza „Katynia”, od dłuższego czasu przygotowuje się do sfilmowania „Dywizjonu 303” Arkadego Fiedlera o bohaterskiej walce polskich lotników w bitwie o Anglię. Wojenna historia zostanie poszerzona o akcję rozgrywającą się współcześnie, której główną postacią będzie wnuk jednego z pilotów.

W Anglii toczyć się ma także akcja filmu Agnieszki Holland. Frapujący temat reżyserka dostrzegła w historii Krystyny Skarbek, nazywanej przez Winstona Churchilla najwybitniejszą kobietą–szpiegiem podczas II wojny światowej. Bohaterka scenariusza Dominika Wieczorkowskiego-Rettingera („Ekipa”) pomagała m.in. polskim żołnierzom internowanym w 1939 roku. Dzięki przebiegłemu fortelowi udało jej się wydostać z niewoli gestapo, potem – jako agentka brytyjskiego wywiadu – wsławiła się skutecznością podczas operacji w Polsce, Francji i na Węgrzech.

O tragicznej sytuacji Żydów w czasie wojny oraz próbach ich ratowania przez Polaków ma traktować film Macieja Dejczera „Żabiński” według scenariusza pisarki Zyty Rudzkiej. II wojna światowa, widziana oczami zwyczajnych ludzi, będzie również tematem filmów Janusza Majewskiego, Jana Jakuba Kolskiego i Magdaleny Piekorz. Majewski ma w planach obraz „Mała matura 1947”. To historia dojrzewania chłopca w okresie wojny i pierwszych powojennych lat.

Scenariusz według Tyrmanda

Dzieckiem jest także bohater filmowego projektu Jana Jakuba Kolskiego. Scenariusz „Wenecji” powstał według prozy Włodzimierza Odojewskiego i opowiada o chłopaku, który w czasie II wojny światowej wychowuje się wśród samych kobiet. Z kolei Magdalena Piekorz chce sfilmować powieść Leopolda Tyrmanda „Filip”. Młody Polak żydowskiego pochodzenia trafia w 1943 roku do Frankfurtu nad Menem. Początkowo pracuje jako robotnik przymusowy, potem udaje mu się zatrudnić w luksusowym hotelu, gdzie kelnerami są emigranci z krajów okupowanych przez hitlerowców. – Projekt „Park Hotel” ma już kilka lat, ale wierzę, że w ciągu najbliższego roku przystąpię do jego realizacji – zdradza „Rz” reżyserka. – W tej chwili zaczynam zdjęcia do filmu współczesnego i dopóki go nie ukończę, nie mogę otrzymać dotacji z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, gdzie scenariusz według Tyrmanda został oceniony bardzo wysoko. Produkcja będzie wymagała sporego budżetu. Liczę jednak nie tylko na PISF, ale także na sponsorów z Austrii i Niemiec.

Scenarzyści pracują nad kolejnymi historiami opowiadającymi o wojnie i jej konsekwencjach. W 1945 roku na terenach dawnego polsko-pruskiego pogranicza rozpoczyna się akcja „Róży z Mazur” Michała Szczerbica, którą nakręci prawdopodobnie Wojciech Smarzowski. Tuż po wojnie, tyle że na Górnym Śląsku, mają miejsce wydarzenia „Miłości w Konigshutte”. Scenariusz pisze ceniony polski dramaturg Ingmar Villqist.

Czas pokaże, czy z projektów dotyczących II wojny światowej powstaną filmy, które powtórzą lub przewyższą sukces „Katynia”.

Niewykluczone jednak, że prawdziwym hitem najbliższych lat stanie się wojenna opowieść dziejąca się kilkanaście lat wcześniej. W ubiegłym roku Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiły konkurs na scenariusz o Bitwie Warszawskiej 1920 roku.

Pragnienie obejrzenia filmu na ten temat wyraził niedawno premier Donald Tusk. Pieniądze powinny się znaleźć.

Wojna budzi emocje

W Warszawie trwa przegląd filmowy „Kogo kręci kino historyczne?”, organizowany przez Muzeum Historii Polski. Jutro o godz. 18 w Collegium Civitas (Pałac Kultury i Nauki) odbędzie się debata „Długi cień. Dlaczego II wojna światowa wciąż budzi emocje?”. Gośćmi Marka Magierowskiego będą: Agnieszka Holland, Bohdan Stupka, Kai Wessel, Paweł Wieczorkiewicz i Krzysztof Kłopotowski.

12.03.2008



Kris - Pią Mar 14, 2008 2:53 pm
"Senność" Magdaleny Piekorz

Magdalena Piekorz, nagrodzona za swój debiut "Pręgi" w 2004 roku m.in. Złotymi Lwami w Gdyni, rozpoczęła pod Warszawą realizację nowego filmu na podstawie scenariusza Wojciecha Kuczoka.

Zdjęcia do filmu rozpoczęły się 11 marca w Wiązówce pod Warszawą i będą realizowane do 24 kwietnia w Warszawie, na Śląsku i w Beskidach - poinformowało Studio TOR portal INTERIA.PL.

"Senność" to opowieść o ludziach w letargu, którzy w pewnym momencie uświadamiają sobie, że podjęli w życiu błędne decyzje.

Róża jest aktorką, która nie może pracować, ponieważ choruje na narkolepsję. Adam po otrzymaniu dyplomu lekarza, nie chce wracać na wieś i postanawia zostać z dala od rodziny w mieście. Robert jest pisarzem, który osiągnął kiedyś sukces, ale czuje że się wypalił. Zbieg okoliczności powoduje, że ich drogi przecinają się i życie stwarza im szansę, by mogli oswobodzić się z emocjonalnego uśpienia.

"Senność opowiada o ludziach takich jak my. Wierzę, że wiele osób, niezależnie od sytuacji w jakiej się znajduje ma szansę ułożyć swoje życie. Czasami potrzebny jest impuls, by przebudzić się i wyjść ze ślepego zaułka. Senność ma tajemniczy klimat i optymistyczne przesłanie" - mówi Magdalena Piekorz.

W filmie wystąpią: Małgorzata Kożuchowska (Róża), Michał Żebrowski (Mąż), Rafał Maćkowiak (Adam), Bartosz Obuchowicz (Ładny), Krzysztof Zawadzki (Robert) i Joanna Pierzak (Żona).

W pozostałych rolach zobaczymy: Dorotę Pomykałę (Matka), Andrzeja Grabowskiego (Ojciec), Annę Tomaszewską (Teściowa), Mariana Dziędziela (Teść), Krzysztofa Kolbergera (Psychiatra), Annę Guzik (Żona Sąsiada) i Weronikę Rosati (Praktykantka).

Autorem zdjęć, podobnie jak w przypadku "Pręg", jest Marcin Koszałka.

Premiera filmu planowana jest na jesień 2008 roku podczas 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Producentem jest Studio Filmowe "TOR". Film jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Źródło informacji: INTERIA.PL
http://film.interia.pl/wiadomosci/film/ ... rz,1076094



Wit - Pią Mar 14, 2008 11:21 pm
Z górnika gwiazdy nie zrobisz
am2008-03-14, ostatnia aktualizacja 2008-03-14 22:27



Stacja TVN szukała w piątek statystów do filmu o katastrofach górniczych. Pożądani byli górnicy, ale zgłosiło się tylko kilka osób.

Marka Topora, ratownika w katowickiej kopalni Wieczorek, na casting do restauracji w Nikiszowcu posłała żona. - Zobaczyła afisz z ogłoszeniem i powiedziała: "idź, spróbuj, trochę grosza zarobisz i ciekawych rzeczy popróbujesz, zobaczysz, jak się film kręci!" - wyjaśnia Topór. - Tak namawiała, że w końcu po drodze do pracy zajrzałem - dodaje ze śmiechem. Tomasz Lamczyk, elektromonter w tej samej kopalni, przyszedł z kolei wbrew zdaniu żony. - Mówiła, żebym z siebie gwiazdora nie robił, ale przyszedłem, bo to może być jakaś przygoda, odskocznia od codziennego życia - tłumaczy Lamczyk. Do południa sala, w której czekali filmowcy, świeciła pustkami. Oprócz Topora i Lamczyka zgłosiło się tylko czterech innych górników, ale Natalia Schmidt, reżyserka castingu, nie była zawiedziona. - Górnicy nie szukają raczej sławy i wcale do takich przedsięwzięć nie są skorzy - mówi.

Górnicy z Wieczorka wystąpią w odcinku o katastrofie sprzed dziesięciu lat w sosnowieckiej kopalni Niwka-Modrzejów. Zginęło wtedy siedem osób. Zdjęcia pod ziemią ze względów bezpieczeństwa będą kręcone w zabytkowej kopalni Guido w Zabrzu. Cechownia i szyby Wieczorka będą zaś udawały budynki Niwki-Modrzejowa, bo sosnowiecka kopalnia już nie istnieje. Ekipa filmowa będzie kręcić zdjęcia w Wieczorku już za miesiąc.W innych odcinkach tego serialu filmowcy chcą przedstawić m.in. tragiczną powódź z 1969 roku w kopalni Generał Zawadzki oraz katastrofę w kopalni Makoszowy z 1958 r. podczas której zginęło ponad 70 górników. Serial oparty jest na wspomnieniach świadków.



Wit - Wto Kwi 01, 2008 7:42 pm
Gwiazdy kina w Katowicach
Marcin Mońka2008-04-01, ostatnia aktualizacja 2008-04-01 16:58



Willem Dafoe, Andriej Tarkowski, Roman Polański - lista znanych ludzi kina, którzy odwiedzili Katowice jest długa. Jedni kręcili tu filmy, inni odwiedzali tylko przyjaciół

Ostatnim wyjątkowym gościem w Katowicach był Ken Loach, który jesienią 2006 roku kręcił u nas kilka scen filmu "It's a free world". Na nasze ekrany trafił pod tytułem "Polak potrzebny od zaraz", bo związek z Polską i Polakami jest tutaj oczywisty. Loach, jeden z najwybitniejszych angielskich reżyserów reprezentujących tzw. kino społecznie zaangażowane, tym razem podjął temat emigracji zarobkowej na Wyspach Brytyjskich, w tym polskiej.

W filmie znajdziemy śląskie ślady. Już w początkowych sekwencjach na ekranie pojawia się estakada przy dworcu PKP, przystanek autobusowy, a także ciąg familoków. Sceny werbunku do pracy zarobkowej kręcono w jednym z katowickich hoteli. To właśnie w Katowicach główna bohaterka Angie poznaje Karola, z którym zwiąże się emocjonalnie. Cała sekwencja z Katowic trwa kilka minut, jednak nikt nie może mieć wątpliwości, gdzie kręcono te ujęcia: na ekranie pojawia się bowiem informacja "Katowice, Poland".

W ostatnich dziesięcioleciach Śląsk widział wielu wielkich reżyserów i aktorów. Do dziś nie przetrwało wiele informacji na temat wizyty w latach 50. słynnego holenderskiego dokumentalisty Jorisa Ivensa. Przyjechał tutaj z filmem "Pokój zwycięży świat", do którego zdjęcia powstawały m.in. w Polsce. Komentarze do filmów Ivensa, związanego ze środowiskiem komunistycznym, pisał sam Ernest Hemingway. Podobno kilka lat temu na Śląsk trafiła ekipa dokumentalistów szukająca śladów pobytu Ivensa w Katowicach. Była to przecież postać szczególna: przez kilka lat widniał w Księdze rekordów Guinnessa jako najstarszy czynny reżyser filmowy. Jeden z filmów zrealizował prawie jako dziewięćdziesięciolatek!

Później wizyt słynnych reżyserów było więcej. W latach 70. wśród tłumnej delegacji filmowców radzieckich pojawił się sam Andriej Tarkowski. Był jednym spośród trzydziestu gości Dni Filmu Radzieckiego. Prawie nie został zauważony, ponieważ prasa pisała o reżyserach hurtowo.

Dużym wydarzeniem była również wizyta szwedzkiego reżysera Roya Anderssona. Odwiedził Katowice w kwietniu 1976 roku podczas przeglądu "Nowe kino szwedzkie" organizowanym przez DKF "Kino Oko" (współtworzyli je m.in. Antoni Halor i Henryk Waniek), gdzie wyświetlano jego głośny film "Historia miłości" z 1970 roku. Debiut Anderssona uznawany jest dziś za przejaw otwarcia obyczajowego - na ekranie pojawiła się naga kobieta! - Andersson był w Katowicach ze dwa dni, mieszkał w hotelu Silesia. Zostało mi w pamięci, że zaprosił nas wieczorem do nocnego klubu Centrum, co dla nas, studentów działających w DKF-ie, było ciekawym przeżyciem - wspomina Jan F. Lewandowski, historyk kina.

Zdarzały się też wizyty prywatne na filmowym szczycie. Do Wojciecha Kilara z odwiedzinami nie raz przyjeżdżali przyjaciele tacy jak Roman Polański, do którego filmów wybitny kompozytor tworzył muzykę.

Niejeden filmowiec i aktor trafiał też do Katowic, gdy te były bazą wypadową dla pracującej niedaleko ekipy. I tak w latach 80. w mieście nad Rawą przebywały dwie amerykańskie ekipy filmowe, które pracowały w Oświęcimiu. Pierwsza realizowała tam serial "Wichry wojny", w którym jedną z głównych ról grał Robert Mitchum. Z drugą na Śląsk przyjechał Willem Dafoe. W kręconym również na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz "Triumfie ducha" grał greckiego Żyda, dla którego jedyną szansą na przetrwanie był boks.



MefistoTT - Czw Kwi 03, 2008 11:40 pm
Nie wiem czy ktoś to puszczał na forum. Nie jest to żadna nowość, ale może ktoś tego jeszcze nie zna.

To nie tyle film co etiuda, impresja o Śląsku. Reżyseria Paweł Bogocz

http://pl.youtube.com/watch?v=RVUGgeAUCoQ



Wit - Wto Kwi 08, 2008 6:30 pm
Serialowi aktorzy w nowych rolach u Piekorz
Marcin Mońka2008-04-08, ostatnia aktualizacja 2008-04-08 17:18



Przepraszam, czy to punkt informacji kolejowej? - dopytywał się wczoraj na dworcu PKP w Katowicach obcokrajowiec, którego zwabiły dziwne stanowiska w dolnym holu. Trzeba mu było wyjaśniać, że to Magdalena Piekorz kręci film "Senność" na podstawie scenariusza Wojciecha Kuczoka z serialowymi aktorami w nowych rolach

Zdjęcia w Katowicach zaczęły się wczoraj, wcześniej kilka ujęć powstało w Warszawie. - Pierwszego dnia na planie czułam ogromne emocje, nogi trzęsły mi się ze zdenerwowania - przyznaje Magdalena Piekorz. Bo "Senność" jest jej drugim filmem, na który czekała od czterech lat. Po znakomitych debiutanckich "Pręgach" nagle okazało się, że z różnych powodów nie może zrealizować żadnego z kolejnych pomysłów na fabułę. Wróciła do teatru i filmów dokumentalnych. Wciąż myślała jednak o filmie. Dopiero ponowne spotkanie z prozaikiem i scenarzystą Wojciechem Kuczokiem i wizyta u Krzysztofa Zanussiego, który jest producentem "Senności", przyniosły efekty.

Na katowickim dworcu PKP reżyserce nie trzęsły się już nogi. - Choć emocje są ogromne - przyznaje. Na potrzeby sceny kradzieży ekipa filmowa zamknęła na jakiś czas przejście podziemne pod peronami. Nic dziwnego, że film wzbudzał zainteresowanie przechodniów, a do rozstawionej ekipy podszedł nawet obcokrajowiec, myśląc, że to... punkt informacyjny PKP.

Piekorz zaprosiła wczoraj do statystowania m.in. policjantów i kolejarzy, jednak bohaterami dnia byli Bartosz Obuchowicz i Rafał Maćkowiak. Obaj wpadają na siebie, gdy grany przez Maćkowiaka filmowy Adam schodzi z peronu, a tunelem biegnie Ładny (Obuchowicz). - Scenariusz jest niesamowicie napisany, a dobre scenariusze można tylko zepsuć. Staram się zrobić wszystko, by tego nie zrobić. I specjalnie do filmu się przygotowuję: od ponad miesiąca ćwiczę breakdance, bo są tu sceny, w których tańczę - zdradza Obuchowicz.

"Senność" opowiada historie trojga ludzi, którzy pozostają w życiu uśpieni - podejmują złe decyzje, nie potrafią wyjść ze ślepego zaułka. Róża jest świetną aktorką, ale nie może pracować ze względu na chorobę. Adam ma skomplikowane relacje z rodzicami i postanawia nie wracać po ukończeniu studiów w rodzinne strony, natomiast pisarz Robert po napisaniu świetnej powieści cierpi na twórczą niemoc. - Właściwie pracuję tak, jakbym realizowała trzy filmy naraz - mówi reżyserka. Większość akcji filmu rozgrywa się w Chorzowie.

Do współpracy udało się zaangażować Piekorz znakomitych aktorów: najpopularniejszą polską aktorkę serialową Małgorzatę Kożuchowską (Róża), Rafała Maćkowiaka (Adam) oraz Krzysztofa Zawadzkiego (Robert). Partnerują im: Michał Żebrowski, Bartosz Obuchowicz, Joanna Pierzak, Dorota Pomykała, Andrzej Grabowski, Anna Tomaszewska, Marian Dziędziel, Krzysztof Kolberger, Anna Guzik i Weronika Rosati.

- Chciałam, aby w filmie pojawili się bardzo znani aktorzy, których mogę osadzić w innym kontekście. Dlatego zaprosiłam Małgorzatę Kożuchowską - mówi Piekorz. Z większością zaproszonych aktorów miała już zresztą okazję pracować. Choćby z Zawadzkim, Tomaszewską, Dziędzielem i Kolbergerem, z którymi jesienią zeszłego roku przygotowała na deskach krakowskiego Teatru im. Słowackiego "Łucję szaloną".

Także część ekipy to już stały zespół katowiczanki. Zdjęcia realizuje Marcin Koszałka, muzykę komponuje Adrian Konarski, a za montaż jest odpowiedzialny Wojciech Mrówczyński. - Dlatego mogliśmy od razu przejść do pracy. Nawet nie musiałam Marcinowi tłumaczyć, czego oczekuję. Wiele w filmie opowiada się przez niepokój bohaterów. Marcin miał pomysł na niezwykle ciekawe zdjęcia i wybiera rozmaite sposoby na opowiadanie kamerą - chwali Piekorz.

Film powinien powstać w ciągu 30 dni zdjęciowych. Prace na planie potrwają do 24 kwietnia. Później ruszy postprodukcja, tak, aby "Senność" była gotowa na wrześniowy Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni.



MephiR - Czw Kwi 24, 2008 11:16 pm
Znalazłem taki post na forum GKS-u Szombierki:

Witam,
powoli zbliżamy się do końca pracy nad filmem. Ale potrzebna jest nam pomoc ze strony kibiców Szombierek.

Szukamy informacji o utworach muzycznych, które traktowałyby o dzielnicy Szombierki lub klubie. Chodzi zarówno o współczesne nurty muzyczne (hip-hop, rap, rock itp.) jak i starsze - tradycyjne - pieśni. W utworach nie musi nawet padać nazwa Szombierek, ale chcielibyśmy aby oddawały one klimat dzielnicy i klubu. Może ktoś zna osoby bawiące się taką muzyką i mógłby przesłać namiar na nie, może posiada takie utwory w swojej kolekcji i zechciałby je udostępnić, lub ma je w postaci cyfrowej i prześle do nas mailem.

Podobnie szukamy dźwięków związanych z dopingiem na Szombierkach (doping kibiców, okrzyki, itp.)

Kolejne pytanie dotyczy filmów fabularnych, które choćby częsciowo kręcone były na terenie Szombierek lub ukazują relacje ślązaków z przyjezdnymi z kresów. To może być nawet pojedyncze ujęcie. Znamy jeden taki przykład - film "Koniec wakacji" z 74 roku. Ale szukamy dalej. Jeśli komuś przyjdzie do głowy inny tytuł, proszę o informacje.

Mieszkających w Szombierkach kibiców prosimy natomiast o informacje o miejscach gdzie znajduje się tzw. grafitti, czyli rysunki i napisy na murach związane z Szombierkami, a także miejscach gdzie dzieci i młodzież zazwyczaj grają w piłkę w czasie wolnym.

Ponieważ rozpoczął się już montaż filmu i na początku maja ekipa filmowa przyjedzie do Szombierek na ostatnie zdjęcia - sprawa jest pilna.

Jeszcze raz prosimy o pomoc
Łukasz Kraczka
historiasportu@tvn.pl



Wit - Pon Kwi 28, 2008 5:36 pm
Marszałek sypnął pieniędzmi na śląskie filmy
Marcin Mońka2008-04-28, ostatnia aktualizacja 2008-04-28 17:16



Filmowcy mogą zdobyć milion złotych na swoje produkcje, pod warunkiem że dotyczą Śląska. Śląski urząd marszałkowski jako pierwszy wspiera kinematografię

Województwo śląskie jest pierwszym regionem w Polsce, które ogłosiło konkurs na wspieranie produkcji filmowej. Ten mechanizm doskonale działa na Zachodzie, kilka miesięcy temu wprowadziła go także Łódź.

- Wesprzemy produkcję filmową, która z województwem jest związana poprzez tematykę, miejsce realizacji bądź też udział śląskich twórców - tłumaczy Cecylia Gasz-Płońska, dyrektorka Instytucji Filmowej Silesia Film. To właśnie Silesia Film będzie koproducentem każdego wybranego do dofinansowania filmu i może pokryć nawet połowę kosztów produkcji.

O tym, kto dostanie dofinansowanie, decyduje komisja konkursowa. Zasiadają w niej m.in. Krystyna Doktorowicz (Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego), prof. Tadeusz Miczka (także z UŚ) oraz Jacek Wilczyński (kiedyś jeden z dyrektorów Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Wnioski oceniać będą również eksperci, najczęściej z PISF-u.

Filmowcy już się cieszą. - To bardzo dobry pomysł, świetnie funkcjonujący na świecie. W Niemczech większość filmów powstaje za pieniądze landów, a decyzje o finansowaniu zapadają nie na szczeblach centralnych, ale właśnie regionalnych. To pomaga regionalnym filmowcom, a tematy, po jakie sięgają, mają związek z regionem - mówi reżyser Maciej Pieprzyca, który niebawem rozpoczyna zdjęcia do nowego filmu zatytułowanego "Drzazgi" i zapowiada, że wniosek na pewno złoży.

- Nasz film jest bardzo śląski: mam śląskich aktorów stąd, zdjęcia powstaną na miejscu i przede wszystkim śląski jest temat filmu - wylicza.

Na pomoc liczą też amatorzy. - Mam nadzieję, że pieniądze trafią do twórców, którzy naprawdę ich potrzebują. Nasze budżety są bardzo małe, a wsparcie filmu nawet niewielką kwotą rozwiązałoby niejeden wielki problem - mówi Mirosław Ropiak z Klubu Filmu Niezależnego w Rybniku.

Filmowcy mogą składać wnioski do Silesii Film do 26 maja. Pierwsze decyzje zapadną najpóźniej za trzy miesiące. - Dopiero gdy wpłyną wszystkie wnioski, będziemy wiedzieć, czy wesprzemy jedną większą produkcję, czy też kilka czy kilkanaście mniejszych. Nie ukrywam, że będziemy się starali dofinansowywać filmy, które docelowo mogą przynieść zysk, ponieważ wszystkie wpływy z filmów będą zasilać budżet kolejnych konkursów - przyznaje Gasz-Płońska, ale zapewnia też, że każdy dobry pomysł ma szansę.



Wit - Wto Maj 06, 2008 5:58 pm
O Boże, znów film na Śląsku!
Marcin Mońka2008-05-06, ostatnia aktualizacja 2008-05-06 17:03



Wzdychali ludzie, którym reżyser Maciej Pieprzyca opowiadał o swoim pomyśle na "Drzazgi". Właśnie zaczęły się zdjęcia do tej tragikomedii

Na szansę nakręcenia "Drzazg" Pieprzyca czekał sześć lat. Ostatnio częściej można było go spotkać na planie spektaklu teatru telewizji czy filmu telewizyjnego. Katowiczanin zadebiutował fabularnie w 2001 roku "Inferno", który powstał w cyklu "Pokolenie 2000". - To był film bardzo przygnębiający, a ja zrozumiałem, że trzeba opowiadać jaśniej. Następny chciałem zrobić w poetyce pomiędzy weselem a pogrzebem, czyli w konwencji tragikomedii. Sądzę, że taka poetyka jest najbliższa życia. Przecież życie nie jest ani cały czas ponure, ani cały czas śmieszne - mówi reżyser, dla którego wzorem stały się tu czeskie filmy. - Czesi mają to chyba wpisane w tradycję kulturową - twierdzi.

Scenariusz "Drzazg" Pieprzyca napisał wraz ze swoim stałym współpracownikiem Bartoszem Kurowskim tuż po "Inferno". Tekst zdobył w 2003 roku drugie miejsce w konkursie scenariuszowym Hartley - Merrill (zwyciężył wówczas scenariusz "Komornika" wyreżyserowany później przez Feliksa Falka). Ale choć już kilkakrotnie był bliski realizacji, zdjęcia udało się rozpocząć dopiero teraz.

Akcja filmu rozgrywa się na Śląsku, gdzie krzyżują się losy trójki głównych bohaterów: Marty, córki miejscowych nuworyszy, studenta Bartka oraz Roberta, dziecka ulicy. Każdy z nich w ciągu kilku dni musi podjąć ważną życiową decyzję. Ich życiowe szlaki zetkną się podczas zwyczajnie zapowiadającego się weekendu.

Gdy Pieprzyca pisał scenariusz, nie było w polskim kinie jeszcze tylu filmów o Śląsku co teraz. Nie dość, że jest ich dużo, to w dodatku wiele z nich powtarza stereotyp o naszym regionie jako miejscu bez perspektyw. - Gdy mówię komuś, że robię tutaj film, reakcja jest jedna: "O Boże, znów film na Śląsku!". Gdy dawałem scenariusz kompozytorowi Grześkowi Daroniowi, był przekonany, że to znów będzie jakiś ponury film - przyznaje Pieprzyca. Przez chwilę myślał nawet o tym, żeby przenieść akcję w inne miejsce. - Podejmuję jednak rękawicę. Jeśli film będzie dobry, to się przebije - mówi.

Zdjęcia powstają teraz w Katowicach, Zabrzu, Rudzie Śląskiej, Gliwicach i Tychach. W głównych rolach występują młodzi aktorzy, bo - jak mówi Pieprzyca - "to jest film o młodych": Antoni Pawlicki, Agnieszka Judycka, Marcin Hycnar oraz Karolina Piechota. Pawlicki stał się więc stałym aktorem u Pieprzycy - grał już w wyreżyserowanym przez katowiczanina spektaklu teatru telewizji "Komu wierzycie". Szerszej publiczności jest znany z głównej roli w "Z odzysku" Sławomira Fabickiego - najbardziej przygnębiającym filmie o Śląsku w ostatnich latach.

W rolach drugoplanowych wystąpią m.in.: Krzysztof Globisz, Tomasz Karolak, Katarzyna Gniewkowska oraz Leszek Piskorz. Na ekranie pojawią się również śląscy aktorzy: Mirosław Neinert (który także gra we wszystkich produkcjach Pieprzycy), Bernard Krawczyk oraz Robert Talarczyk. Na planie filmowym aktorzy spędzą 26 dni. Premiera "Drzazg" odbędzie się najpewniej we wrześniu podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.



Emenefix - Czw Cze 05, 2008 7:52 am
Fajny teledysk Michała Wójtowicza (mojego montażysty:P) i grupy przedmarancza

Kręcone 100% na śląsku
Rapuje Miłosz

http://vimeo.com/753140



Wit - Wto Cze 17, 2008 4:42 pm


Powstaje telenowela o Szopienicach
dziś
Serial nosi na razie roboczy tytuł "Szopienice - miejsce na mapie". Będzie to opowieść fabularna, pokazująca dzielnicę Katowic przez pryzmat życia jednej rodziny, ale z elementami dokumentalnymi. Specjalny pokaz przedpremierowy pierwszych dwóch odcinków odbędzie się w piątek, 20 czerwca o godz. 12 w Centrum Sztuki Filmowej w Katowicach.

- Szopienice mają ciekawą historię, znajdują się tu niszczejące zabytki, których prawie nie znamy. Ale ludzie stąd uciekają. Jak więc ratować dzielnicę, zatrzymać w niej mieszkańców, docenić jej wartość? Te pytania były motorem powstania serialu. Postanowiliśmy, że w przystępnej formule opowiemy o tym miejscu - opowiada reżyser Waldemar Patlewicz. - O napisanie scenariusza zwróciłem się do Adama Daszewskiego, redaktora "Polski Dziennika Zachodniego". Po naszej rozmowie złapał bakcyla - dodaje.

Adam Daszewski wprawdzie urodził się w Katowicach, ale ma silne korzenie galicyjskie. - Przyznaję, że wcześniej mało wiedziałem o Szopienicach. Bywałem tam, miałem świadomość odrębności tego miejsca. Podobał mi się klimat, tak różny od całego miasta - opowiada Adam Daszewski. - Musiałem przestudiować sporo materiałów, by zgłębić historię i specyfikę miejsca. Potem odbywałem długie spacery. Właściwie na piechotę przewędrowałem przez całe Szopienice - dodaje.

I tak powstał scenariusz 12-odcinkowego serialu, który opowiada o… przygotowaniach do kręcenia serialu o Szopienicach. Główny bohater Jacek, narrator całej historii, pochodzi z tej dzielnicy. Zbiera materiały do serialu i odwiedza różne miejsca, rozmawia z ludźmi, przygotowując dokumentację. W Szopie-nicach mieszka jego rodzina, siostra z mężem i dziećmi oraz ciotką Trudką, która wszystkimi rządzi. To wątek wymyślony, jednak przez życie fikcyjnych bohaterów poznajemy okolicę. %07- Wszystko jest pretekstem, by oprowadzić po Szopienicach, pokazać zabytki, opowiedzieć o miejscu przemian w procesie rewitalizacji społecznej. Na przykład: jak żyją ludzie po zamknięciu kolejnych kopalń w mieście - twierdzi Waldemar Patlewicz. Pochodzi z Piekar Śląskich, więc Śląsk i jego specyfikę zna doskonale. Mniej więcej od końca lat 90. o śląskości opowiada przez swoje prace telewizyjne: "Sobota w Bytkowie", filmy dokumentalne, reportaże, programy rozrywkowe.

Jeden z wątków serialu zawiedzie widzów do zabytkowego klasztoru Boromeuszek, gdzie mieści się ośrodek opiekuńczo-wychowawczy dla dzieci. - To jedno z najpiękniejszych miejsc w tej dzielnicy. Siostry opiekują się dziećmi niechcianymi i odrzuconymi. Nasi bohaterowie od czasu do czasu odwiedzają je i przynoszą jakieś dary. To pretekst, żeby opowiedzieć o ośrodku - opowiada reżyser. W serialu będą również wykorzystywane fragmenty filmów dokumentalnych i bogata ikonografia, przez co ukazane zostaną nie tylko dawne Szopienice, ale i sławne postaci z nimi związane, jak np. biskupi Piotr Libera czy Herbert Bednorz.

Narratorem będzie aktor Jacek Król, którego znamy m.in. z filmu "Vinci" i serialu "Dwie strony medalu". Pochodzi z Bytomia, a obecnie związany jest z warszawskim Teatrem Studio. - Klimaty śląskie to dla mnie dzieciństwo i wczesna młodość. Szopienic jednak wcześniej nie znałem. Jestem tym miejscem zauroczony. Zafascynowała mnie jego historia - przyznaje aktor.

W serialu występują również m.in. Dariusz Szweda (muzyczne wsparcie kabaretu Długi) i Danuta Owczarek (aktorka i pedagog, prowadząca z siostrą Dorotą Pomykałą studium aktorskie w Katowicach). W ostatnim odcinku, w roli aktora, pojawi się również redaktor Marcin Kasprzyk z "Polski Dziennika Zachodniego", który zagra właściciela pewnej firmy.

Autorką scenografii jest Ewa Satalecka, znana dotąd z ciekawych produkcji teatralnych, na przykład "Ballad kochanków i morderców" i "Cholonka" w Teatrze Korez. Nad zdjęciami (potrwają do końca czerwca) pracuje Mieczysław Herba. Środki na finansowanie serialu udało się pozyskać z funduszy Unii Europejskiej. Całość będziemy mogli zobaczyć już jesienią w Telewizji Katowice.

- Moim marzeniem jest, aby wcześniej premiera odbyła się w Szopienicach. Chciałbym zaprosić na nią nie tylko tych, którzy pracują nad serialem, ale też mieszkańców - mówi Waldemar Patlewicz.

Regina Gowarzewska-Griessgraber - POLSKA Dziennik Zachodni



Kris - Pon Lip 28, 2008 11:42 am
Janosch na planie
2008.07.28

Niemiecka telewizja przygotowuje dokumentalny film o Janoschu. W ubiegłym tygodniu zdjęcia kręcone były w Zabrzu - rodzinnym mieście pisarza.


Film o Janoschu, który niemiecka telewizja kręciła m.in. w zabrzańskim przedszkolu, będzie gotowy wiosną przyszłego roku (fot. J. Nowicka)

"W poszukiwaniu Panamy" - taki roboczy jeszcze tytuł ma kręcony właśnie dokumentalny film o życiu i twórczości Horsta Eckerta, czyli Janoscha - pochodzącego z Zabrza pisarza znanego na całym świecie. Pomysł na film powstał w niemieckiej telewizji ARD, która co niedziela nadaje 1,5-godzinny program z postaciami stworzonymi przez pisarza w rolach głównych. W ubiegłym tygodniu twórcy dokumentu gościli w Zabrzu.

W Zabrzu u siebie
- Program dla dzieci tworzymy już od 14 lat i chciałem, by wreszcie powstał film pokazujący autora postaci, które są dziś uwielbiane przez miliony dzieci - mówił dr Joachim Lang, reżyser niemieckiej produkcji.
O tym, jak dużym wzięciem cieszą się Miś i Tygrysek, świadczy chociażby to, że wartość gadżetów z postaciami stworzonymi przez Janoscha wynosi rocznie ok. 300 mln euro. Ekipa ARD odwiedziła miejsce po domu, w którym urodził się Janosch, okolice, gdzie dorastał, i miejsca pracy jego rodziców. Najcieplejsze powitanie czekało na filmowców w Przedszkolu nr 28, które dzisiaj nosi imię pisarza.
- Lubię wracać do Zabrza. Nigdy nie zapomniałem, że jestem Ślązakiem. Nawet dzisiaj, po latach pobytu na Teneryfie, tylko tutaj czuję się u siebie - mówił Janosch, wyraźnie ucieszony żywą reakcją przedszkolaków.

Rok Janoscha
Przyszły rok ma szansę być filmowym rokiem Janoscha. Niemcy chcą zakończyć swoją produkcję wiosną (byli już w Polsce, na Teneryfie, teraz będą kręcić w Niemczech). Być może trafi ona także do polskiej telewizji. Z kolei u nas do "Cholonka" ma się wziąć Kazimierz Kutz.
- Słyszałem o tej produkcji i cieszę się, że to właśnie Kutz ją nakręci. Zależy mi tylko, bym mógł pojawiać się na planie i mieć wpływ na to, co się będzie na nim działo - dodał Janosch.

Kim jest Janosch?
(tekst) Horst Eckert (ur. 11 marca 1931 r. w Zabrzu), pisarz niemieckojęzyczny, grafik, autor popularnych książeczek dla dzieci. Tą, która dała początek całemu cyklowi, była opowieść "Ach, jak cudowna jest Panama". Bohaterami cyklu są Miś i Tygrysek. Janosch pisze również dla dorosłych, jest autorem m.in. książki "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny". Pseudonim Janosch powstał, kiedy autor skierował do druku swoje pierwsze opowiadanie "Historia konia Wałka" (1960) i podpisał je "Janusz", co niemiecki zecer "poprawił" na Janosch. Od lat pisarz mieszka w San Miguel na Teneryfie.

http://echomiasta.pl/index.php?option=c ... Itemid=46#



Kris - Pią Sie 01, 2008 8:32 am
"Zgorszenie publiczne" na Śląsku
dziś


Jakub Ossendowski, Alicja Kazimierczak, Paweł Dyllus i reżyser Maciej Prykowski. Fot. Arkadiusz Ławrywianiec

Już wkrótce chorzowska Huta Kościuszko ożyje. Właśnie powstaje tam stacja kolejowa. Nie będzie to jednak kolejny przystanek PKP, tylko scenografia do nowej komedii. Już za kilka dni, 6 sierpnia, rozpoczną się zdjęcia do filmu "Zgorszenie publiczne". Jego akcja będzie się działa na Śląsku.

Będzie to historia o dwóch parach, dwóch miłościach, które wzajemnie w pewien sposób pracują na siebie. Historia lekka i zabawna. Wszystko dziać się będzie w osiedlu familoków Fytel w Bytomiu Łagiewnikach. Kręcone będą w Rudzie Śląskiej oraz właśnie w Hucie Kościuszko. Producentem jest firma Paisa Films, należąca do znanego reżysera Macieja Ślesickiego oraz Jolanty Rojek. Reżyseruje łodzianin, absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej, debiutant Maciej Prykowski, a za kamerą stanie katowiczanin i absolwent naszej Filmówki, Paweł Dyllus.

- Chcę, żeby nasz film pokazywał Śląsk bajkowo, magicznie. Przywoływał klimat "jak to kiedyś bywało", taką małą społeczność, w której wszyscy lubili się, tworząc jedną wielką rodzinę - tłumaczy operator.

- Na Śląsku jest coś specyficznego, coś czego nie ma żaden inny region. Nie potrafię tego nazwać, ale bardzo mi się tu spodobało. Cieszę się, że mój pierwszy duży film fabularny mogę nakręcić właśnie tutaj - przyznał reżyser filmu.

Udało nam się dowiedzieć, że w filmie będzie dużo o miłości, nie zabraknie jednak... zboczeńca i obywatelskiej grupy pościgowej. Zagrają znane gwiazdy, m.in. Marian Dziędziel i Dorota Pomykała, ale też aktorzy młodzi: Elżbieta Romanowska i Krzysztof Czeczot.

- Pochodzę ze Szczecina. W zgłębianiu śląskich klimatów już teraz pomagają mi znajomi, którzy opowiadają mi o tutejszych zwyczajach i historii. W filmie nie będę jednak mówić gwarą, bowiem moja bohaterka na Śląsku jest przyjezdną - tłumaczy Elżbieta Romanowska, którą telewidzowie znają jako sprzedawczynię Jolę w popularnym serialu "Ranczo".

Akcja filmu "Zgorszenie publiczne" dzieje się w osiedlu familoków Fytel w Bytomiu Łagiewnikach. Jednak kręcą w Rudzie Śląskiej, bo tamtejsze familoki bardziej się spodobały.

- Drugim miejscem zdjęciowym jest stacyjka kolejowa, która powstaje na terenie dawnej huty Kościuszko w Chorzowie - opowiada reżyser "Zgorszenia publicznego", Maciej Prykowski.

To jego debiut w pełnym metrażu. Jest absolwentem Warszawskiej Szkoły Filmowej. Scenariusz "Zgorszenia publicznego" dał mu Maciej Ślesicki, scenarzysta, reżyser ("Sara", "13 posterunek" i "Show") oraz współproducent - "Rezerwat"). Autorem scenariusza, który w 2005 roku zdobył Nagrodę SPI International Polska za Najlepszy Scenariusz Komedii Filmowej w polskiej edycji Międzynarodowego Konkursu Scenariuszowego o Nagrodę Hartley- -Merrill, jest Adrian Katroshi z Bytomia.

Łodzianin Maciej Prykowski solidnie przygotował się do pracy na Śląsku. Sporo jeździł po okolicy, poznawał, ale słuchał też sugestii rodowitych Ślązaków. To właśnie katowiczanin, operator Paweł Dyllus, podpowiedział mu jako plan zdjęciowy familoki w Rudzie Śląskiej. Dyllus jest absolwentem Wydziału Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ma już na koncie wiele osiągnięć, m.in. zdobył "Złotą Kijankę" na prestiżowym festiwalu operatorów Camerimage w Łodzi. Teraz w kinach możemy oglądać świetnie oceniany film "Jak żyć?" z jego zdjęciami.

- Cieszę się, że znowu mogę z kamerą wrócić na Śląsk, bo tutejsze klimaty są mi bardzo bliskie. W Katowicach przecież się wychowałem i chociaż teraz mieszkam w Warszawie, to marzy mi się, że kiedyś przeprowadzę się tu z powrotem - opowiada Paweł Dyllus.

Do śląskich klimatów chętnie powracają też aktorzy, którzy pojawią się w roli starszej pary. Ciotkę Lucę zagra bytomianka Dorota Pomykała, a Erichem będzie Marian Dziędziel, który urodził się w Gołkowicach koło Wodzisławia Śląskiego. Młodszą parę zagrają aktorzy spoza Śląska, Krzysztof Czeczot i Elżbieta Romanowska, którą najlepiej znamy z roli Joli, sprzedawczyni w popularnym serialu "Ranczo".

- Gram młodą dziewczynę, Motylka, która przyjeżdża do ciotki na Śląsk. Moja rola jest ciekawym wyzwaniem aktorskim - opowiada aktorka Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu.

Prykowski nie chce zdradzić zbyt wielu szczegółów dotyczących treści filmu. Wiemy jednak, że na planie pojawi się prawdziwy parowóz ze skansenu w Pyskowicach. Stamtąd przyjedzie również stary semafor.

- Z naszym peronem i stacyjką wiąże się zabawna historia. Początkowo wybraliśmy na terenie huty inne miejsce. Było cudowne, ale pewnego dnia postanowiliśmy pojechać jeszcze raz wszystko sprawdzić. Patrzymy, a tu właśnie tam rozbierają tory! - śmieje się reżyser.

Śląsk jak Łódź

Maciej Prykowski, reżyser filmu "Zgorszenie publiczne".

O Śląsku wiem niewiele. Właściwie, gdy przyjechałem na dokumentację scenariuszową, to byłem tutaj drugi raz w życiu. Pochodzę z Łodzi i zawsze mi się wydawało, że cały Śląsk, to taka duża Łódź. Jest przecież wiele podobieństw, chociażby przemysł, który upadł, nieczynne kominy, puste fabryki. Łódź ma taki "imidż" miasta wyklętego, ze slumsami. Ma swoje kamienice, które niegdyś były piękne, a teraz straszą. Śląsk zaś ma swoje familoki. Takie było moje wyobrażenie.

Tymczasem nie jest to duża Łódź. Jest tu coś specyficznego, coś, czego nie ma żaden inny region. Nie potrafię tego nazwać, ale bardzo mi się tu spodobało. Śląsk jest bardzo malowniczy. Cieszę się, że mój pierwszy duży film fabularny mogę nakręcić właśnie tutaj.

Wyślij znajomym

Zapraszamy Czytelników i Internautów do zabawy, która pomoże zmienić negatywny wizerunek naszego regionu. Na stronie www.dz.com.pl

znajdziecie pocztówki internetowe, pokazujące uroki Śląska. Wyślijcie je znajomym w kraju.

Czekamy na wasze opinie i zdjęcia fajnego Śląska redakcja@dz.com.pl
Regina Gowarzewska-Griessgraber - POLSKA Dziennik Zachodni
http://chorzow.naszemiasto.pl/wydarzenia/882137.html



Cuma - Pią Sie 01, 2008 10:54 am
Ciekawe gdzie bedą kręcić, Kaufhaus?



Wit - Pon Sie 04, 2008 9:51 am
Zapraszamy Czytelników i Internautów do zabawy, która pomoże zmienić negatywny wizerunek naszego regionu. Na stronie www.dz.com.pl

znajdziecie pocztówki internetowe, pokazujące uroki Śląska. Wyślijcie je znajomym w kraju.

Czekamy na wasze opinie i zdjęcia fajnego Śląska http://chorzow.naszemiasto.pl/wydarzenia/882137.html



AntoniusBlock - Pon Sie 04, 2008 9:42 pm
tylko żeby nie wyszła druga święta wojna z tego bo to będzie więcej złego niż pożytku. Ja czekam na nowy film Madzi Piekorz
http://www.filmweb.pl/f321610/Krzy%C5%BC,2007
kiedyś czytałem w GW że ma być cały nakręcony na śląsku
Jak było wcześniej to sorry
Muzyke ma zrobić słynny Rahim z Mikołowa



DivinaCommedia - Śro Sie 06, 2008 6:13 pm
Ja również idąc za onet.pl donoszę o filmach powstających na Śląsku :-) czyli o "Zgorszeniu publicznym" z innego źródła:

"Zgorszenie publiczne" - komedia romantyczna po ślunsku
(Inf. nadesłana, Daga/6 sierpnia 2008 00:02)

Już dziś na Śląsku padnie pierwszy klaps na planie pełnometrażowego filmu fabularnego "Zgorszenie publiczne". Za kamerą stanie debiutant, słuchacz Warszawskiej Szkoły Filmowej, Maciej Prykowski.

W jednej z ról zobaczymy Mariana Dziędziela

"Zgorszenie publiczne" to zwariowana i żywiołowa komedia rozgrywająca się na osiedlu familoków Fytel w Bytomiu-Łagiewnikach. Mieszkańcy Fytla żyją w dość jednostajnym rytmie, nieco "obok" współczesnej cywilizacji. Ich spokój zostaje pewnego dnia zakłócony przez tajemniczego Zgorszeńca, zamaskowanego ekshibicjonistę w różowym szlafroku… Pojawienie się tego osobnika wywoła całą serię komiczno-romantycznych zdarzeń, które połączą w miłości kilka zagubionych serc.

W główne postacie wcielą się: Marian Dziędziel (Wesele, Sezon na leszcza, Show, Vinci), Dorota Pomykała (Wielki Szu, Spis cudzołożnic), Elżbieta Romanowska (Ranczo) oraz Krzysztof Czeczot (Kariera Nikosia Dyzmy, Ekipa, Odwróceni).

Film jest kolejnym, po "Rezerwacie" Łukasza Palkowskiego i "Mannie" Huberta Gotkowskiego, debiutem powstałym w ramach programu produkcji debiutów filmowych Paisa Films – "Czas na młodych".

Maciej Prykowski, zdobył w tym roku zdobył Nagrodę Jańcia Wodnika na Festiwalu Prowincjonalia za nakręcony na zlecenie PISF film "Czego nikt nie wie". Reżyser – debiutant zostanie otoczony opieką artystyczną i producencką firmy Paisa Films należącej do reżysera Macieja Ślesickiego i niezależnej producent Jolanty Rojek.

- Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na Śląsk miałem wyobrażenie głównie ukształtowane przez popularne stereotypy - powiedział Maciej Prykowski. - Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy przekonałem się, że jest to tętniący życiem region zamieszkały przez pozytywnych, radosnych ludzi. Bardzo się cieszę, że właśnie tutaj będę realizować swój debiut.

Autorem scenariusza jest Adrian Katroshi, który za "Zgorszenie Publiczne" otrzymał Nagrodę SPI International Polska za Najlepszy Scenariusz Komedii Filmowej w polskiej edycji Międzynarodowego Konkursu Scenariuszowego o Nagrodę Hartley-Merrill (2005), a w 2008 roku wygrał konkurs "Nakręcone Teksty" organizowany wspólnie przez Paisa Films, Warszawską Szkołę Filmową, fundację Laterna Magica i stowarzyszenie FilmForum.

- "Zgorszenie publiczne" nawiązuje do bogatej tradycji filmów śląskich, które od wielu lat odgrywały ważną rolę w naszej kinematografii. Bardzo wyrazista specyfika regionu stanowi jego ogromny atut - na całym świecie robi się kino eksploatujące oryginalność i egzotykę, jakie niosą ze sobą małe społeczności - powiedział Adrian Katroshi.

"Zgorszenie publiczne" otrzymało dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej oraz Instytucji Filmowej "Silesia-Film". Dystrybutorem filmu będzie Best Film

Ciekawe, ciekawe...sam fakt romantycznego szitu po ślunsku brzmi śmiesznie :-)



Wit - Wto Sie 12, 2008 9:20 pm
Śląskie pieniądze na śląskie filmy
Marcin Mońka2008-08-10, ostatnia aktualizacja 2008-08-11 09:41



Dwa filmy fabularne oraz dwa dokumenty dofinansują w tym roku władze województwa z nowego funduszu wspierania produkcji filmowych. Chętnych do sięgnięcia po milion złotych było jednak znacznie więcej

Województwo śląskie jest pierwszym regionem w Polsce, który postanowił dokładać się do nowych filmów. Wcześniej na taki pomysł wpadły tylko władze Łódź. Fundusze regionalne przeznaczone na wspieranie kinematografii na Zachodzie działają od dawna. Doskonale sprawdzają się m.in. w Niemczech.

Na Śląsku pieniądze, zgodnie z regulaminem, mogły trafić do filmowców, którzy spełnili jedno z kilku kryteriów: tematyka filmu miała być związana z województwem i tutaj film powinien być realizowany. Największe szanse mieli też twórcy z naszego regionu. Do podziału był okrągły milion złotych.

O pieniądze starali się autorzy lub producenci 22 filmów. 18 z nich trafiło najpierw pod ocenę ekspertów. Potem wszystkimi wnioskami zajęła się komisja, w skład której weszli: Jacek Wilczyński, Cecylia Gasz-Płońska, Krystyna Doktorowicz, Tadeusz Miczka oraz Martyna Starc.

- Przyjęliśmy zasadę, by wspierać produkcje największe i najlepsze. Wszystkie, które mogą dać coś województwu. Doskonale wiadomo, że najlepsze produkcje pójdą w świat i widzowie otrzymają informację, że film powstał dzięki wsparciu naszego regionu - mówi prof. Krystyna Doktorowicz. Liczyło się też to, żeby film dawał nadzieję na częściowy zwrot wydanych na niego pieniędzy. Te mogą pomóc następnym filmowcom.

Ostatecznie wybór padł na cztery produkcje, w tym dwie fabuły: "Senność" Magdaleny Piekorz (wnioskodawca: Studio Filmowe Tor) otrzyma 360 tys. zł, film "Publiczne zgorszenie" w reżyserii Macieja Prykowskiego (wnioskodawca: Paisa Films) dostanie 450 tys. zł.

Pieniądze trafią też do dokumentalistów: Alicja Schatton otrzyma 61 tys. zł na film "Łączniczka" (wnioskowała autorka), natomiast Violetta Rotter-Kozera, autorka filmu "Karol Stryja - Ślązak, który zdobył cały świat" (wnioskodawca: Filharmonia Śląska) może liczyć na 120 tys. zł.

- To wsparcie jest takim ogromnym źródłem energii. Stryja był moim pierwszym przewodnikiem w świecie muzycznym - cieszy się Rotter-Kozera.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 2 z 4 • Wyszukano 361 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.