[Gospodarka] Kryzys czyli końca nie widać
salutuj - Czw Lut 26, 2009 1:20 pm
Wg mnie docelowym systemem na całkowicie zglobalizowanej ziemi bedzie pełna kontrola, gdybym mógł dożyć mógłym postawić na to cały majątek, ale przy pełnej kontroli i tak nie miałoby to znaczenia, gdybym wygrał, bo by to nie było moje ;-)
Komunizm wg mnie nie upadł dlatego, że wewnętrznie był słaby, tylko dlatego, że były alternatywne państwa i gospodarki, gdyby wszystkie kraje na całym świecie były w pełni komunistyczne, a władzę sprawowała międzynarodówka, to by nie upadł.
(i mówię to nie sympatyzując ideologicznie z komunizmem, ale zachowując pewien techniczny obiektywizm)
Póki istnieją 2 lub więcej zbiorowiska ludzi nie mające ponad sobą żadnej władzy łączącej je oba to totalitaryzm nie zadomowi się na trwałe w żadnym z nich. Jednak zbiorowiska się wchłaniają rozrastają, łączą, przenoszą poprzez procesy zbrojne lub gabinetowe - i to prowadzi stopniowo do globalizacji i centralizacji władzy.
Oczywiście łatwiej jest kierować grupą drobną niż 6mld ludzi. Jednak zdobywanie przywództwa nad dużą grupą następuje stopniowo (coś jak w modelu fal Elliota
Iluminator - Pią Lut 27, 2009 8:35 am
Nadciąga druga fala inwestycji
27.02.2009 06:45
Polska wraca do łask zachodnich inwestorów. Na naszą korzyść działają: kryzys, tani złoty, koniec wzrostu pensji. I utrata wiarygodności Ukrainy.
Trudno w to uwierzyć, ale kryzys zachęca do przenoszenia produkcji do Polski. Zwłaszcza firmy, które już mają w naszym kraju fabryki i mogą łatwo dodać nowe linie produkcyjne.
— W ostatnich dwóch tygodniach miałem spotkania w czterech firmach z różnych branż: kosmetycznej, plastikowej, komponentów dla AGD i RTV oraz komputerowej. Wszystkie mają już w Polsce fabryki. Ich przedstawiciele powiedzieli mi, że bardzo szybko może pojawić się druga fala tzw. delokalizacji [przenosin — red.] produkcji do Polski — mówi Piotr Wielgomas, prezes firmy doradztwa personalnego Bigram.
— Faktycznie zauważamy taki trend. W ramach konsolidacji produkcji firmy przenoszą ją z Europy Zachodniej do Polski — przyznaje Paweł Stelmaszczyk, wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ).
Powodów jest kilka.
— W ubiegłym roku różnica w kosztach produkcji w Polsce i Europie Zachodniej wynosiła w zależności od sektora 30-40 proc. Ale trwała hossa i łatwo było tę różnicę zniwelować większym obrotem. Natomiast przenoszenie produkcji wiązało się z potężnymi problemami logistycznymi i trudnymi rozmowami ze związkami zawodowymi. Dziś, gdy popyt spadł, opłaca się przenieść produkcję dla tych 30-40 proc. oszczędności — uważa Piotr Wielgomas.
Poza tym pensje w Polsce przestały rosnąć.
— W ubiegłym roku prognozowano, że za 3-5 lat różnice w wynagrodzeniach między Polską a krajami Europy Zachodniej w pewnych dziedzinach mogą się wyrównać. Dziś wiadomo, że ten proces nie nastąpi tak szybko — twierdzi szef Bigramu.
Ponadto odpadł nam silny konkurent — Ukraina, która nie zapewnia tak ważnej dla inwestorów stabilności politycznej i gospodarczej.
— Polska znów jest atrakcyjną lokalizacją ze względu na osłabienie złotego — dodaje Marcin Kaszuba z Ernst Young.
— Na pewno moment jest dobry, by zachęcać firmy do rozważenia tej opcji. Do gry o inwestorów mogą wrócić miasta i miejscowości, które wypadły z niej ze względu na wysokie pensje lub ceny wynajmu biur — mówi Sebastian Mikosz, dyrektor w Deloitte.
http://pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=d2 ... b&open=sec
salutuj - Pią Lut 27, 2009 9:22 am
Tylko że ten słaby złoty nie będzie tak długo słaby , ale chwalmy pana, wiwat !
drnk4130 - Nie Mar 01, 2009 6:38 pm
komunizm upadl, bo upasc musial i nie zmieniloby tego wprowadzenie go na wszystkich kontynentach. deficyt nie moze trwac w nieskonczonosc. ten system jest sprzeczny z natura czlowieka. wolnosc nie jest.
salutuj - Nie Mar 01, 2009 9:38 pm
Natura człowieka jest skonstruowana pod totalitaryzm.
Może to brzmieć komuś dziwnie lub śmiesznie, ale powienien sie zastanowić, czemu firmy mają strukturę piramidy, na czele prezesa/właściciela a nie każdy pracownik jest jednoczesnie prezesem. Czemu hierarchia kościelna ma strukturę piramidy z papieżem na czele, a wszyscy nie sa papieżami. Czemu zorganizowane grupy przestepcze mają strukturę piramidy z szefem na czele, a wszyscy nie są sobie bossami.
Taka struktura piramidalna, której nie zagraża inna struktura nie padnie.
Prince - Nie Mar 01, 2009 10:48 pm
Struktura piramidalna bierze się z tąd, że człowiek to istota ułomna. Mimo tego dlaczego w każdym nowoczesnym zarządzaniu, struktura ta jest coraz bardziej płaska, a odpowiedzialnośc przesuwa się w dół???
Może i to jest bardziej ekonomiczne, ale przede wszystkim lepsze z przyczyn psychologicznych. Ludzie wolą czuć się wolni. Lubią decydować. Każdy chciałby totalitaryzmu, pod warunkiem, że to on by był na górze:)
Dlatego to co powiedziałeś jest totalną bzdurą!!!
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
SPUTNIK - Nie Mar 01, 2009 11:19 pm
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
to jest w zasadzie podsumowanie dyskusji , reszta to wytarte slogany
mechanizm od wieków jest ten sam , wolnosc dla świadomych jej istoty a dla reszty poczucie
salutuj - Nie Mar 01, 2009 11:46 pm
Struktura piramidalna bierze się z tąd, że człowiek to istota ułomna. Mimo tego dlaczego w każdym nowoczesnym zarządzaniu, struktura ta jest coraz bardziej płaska, a odpowiedzialnośc przesuwa się w dół???
Może i to jest bardziej ekonomiczne, ale przede wszystkim lepsze z przyczyn psychologicznych. Ludzie wolą czuć się wolni. Lubią decydować. Każdy chciałby totalitaryzmu, pod warunkiem, że to on by był na górze:)
Dlatego to co powiedziałeś jest totalną bzdurą!!!
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
Ale rzecz w tym, że tej wolności nie uzyskają, jeśli nie ma pomocy z zewnątrz.
Spoza danej piramidy.
Wyobraź sobie świat w którym dajmy na to Rosja zostaje sama. Całej reszty nie ma (odcinamy to co zewnętrzne). I myślisz że oligarchia na Kremlu, politycy, finansiści, wojsko nie mają wystarczajaco władzy by sobie poradzić z buntem?
Totalitaryzm globalny to ustrój finalny.
Iluminator - Pon Mar 02, 2009 6:55 am
W zarządzaniu nigdy się nie spotkałem z pojęciem struktury piramidalnej, bo nie ma sensu jej tworzyć.
Rozumiem, że jeśli firma składa się z jednego szefa i jednej sekretarki to już nie jest struktura piramidalna?
na czele prezesa/właściciela a nie każdy pracownik jest jednoczesnie prezesem.
salutuj - Pon Mar 02, 2009 7:36 am
W zarządzaniu nigdy się nie spotkałem z pojęciem struktury piramidalnej, bo nie ma sensu jej tworzyć.
Rozumiem, że jeśli firma składa się z jednego szefa i jednej sekretarki to już nie jest struktura piramidalna?
Źle rozumiesz.
Tylko, że nad tym wcześniej wspomnianym prezesem stoi często rada nadzorcza, składająca się z przedstawicieli akcjonariuszy, a akcjonariuszami mogą być pracownicy firmy i koło się zamyka i cała piramida się wali
miglanc - Pon Mar 02, 2009 3:32 pm
Hej panowie mozecie przeniesc dyskusje do watku o "swiadomosci historycznej"? lub zalozyc nowy watek? Tu skupmy sie na ekonomii w czasach wspolczesnych - jakze ciekawych
BIEC: Optymistyczne sygnały z polskiej gospodarki
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce nieznacznie wzrósł w stosunku do swych wartości sprzed miesiąca. Jest to drugi miesiąc, kiedy jego wartości nie pogarszają się - podał instytut BIEC.
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce nieznacznie wzrósł w stosunku do swych wartości sprzed miesiąca. Jest to drugi miesiąc, kiedy jego wartości nie pogarszają się - podał instytut BIEC.
"O ile brak zmiany wskaźnika w ubiegłym miesiącu spowodowany był silnym wzrostem podaży pieniądza i zadłużenia gospodarstw domowych, o tyle w tym miesiącu poprawiły się nieco składowe reprezentujące sferę realną gospodarki" - napisano w komunikacie.
"Choć jest to optymistyczny sygnał, to nie należy traktować go jako zapowiedzi dolnego punktu zwrotnego cyklu koniunkturalnego, który jest początkiem fazy ożywienia. Kolejne miesiące mogą przynieść ponowne pogłębienie spadków, jednak nie powinny one trwać dłużej niż pół roku. W drugiej połowie roku można liczyć na zwiastuny ożywienia gospodarki" - dodano.
Wit - Śro Mar 04, 2009 11:42 pm
Huta Batory pozwała ING Bank Śląski za opcje walutowe
wczoraj
Chorzowska Huta Batory pozwała ING Bank Śląski. Chodzi o opcje walutowe. Bank oferował taki instrument, aby firma mogła się zabezpieczyć przed skutkami umacniającej się złotówki w stosunku do innych walut. Ale gdy złotówka osłabła, firma straciła i znalazła się w trudnej sytuacji. Teraz Huta Batory domaga się uznania umów w sprawie opcji za nieważne. Zdaniem zarządu huty osoby, które je podpisały, nie miały do tego uprawnień. Na dodatek umowy naruszały zasady współżycia społecznego. Szczególnie zaś poszanowania najlepiej pojętego interesu klienta.
Pozew trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach. Pierwsza rozprawa powinna się odbyć za 3-4 miesiące. Alchemia SA, do której należy huta, poinformowała, że w najbliższym czasie przeciwko ING Bank Śląski wniesione zostaną kolejne pozwy.
Grupa Romana Karkosika, do której należy Huta Batory, utworzyła rezerwę wysokości ponad 77 mln zł z powodu ujemnej wyceny umów opcyjnych. Transakcje opcyjne zakład zawierał od maja 2008 roku. Te ryzykowne transakcje zabezpieczające stosowano dlatego, że huta aż 70 proc. produkcji sprzedaje poza naszymi granicami.
Dlaczego huta zdecydowała się pozwać bank? Prezes Alchemii Karina Wściubiak wyjaśniała mediom, że w maju 2008 roku do firmy zgłosili się pracownicy banku. Twierdzili, że złoty będzie się umacniać, zaproponowali opcje, a huta po prostu dała się skusić. Efekt? Straty.
ING Bank Śląski odmówił komentarza w tej sprawie. - Sprawa jest w sądzie. Poczekamy do rozstrzygnięcia - powiedział Piotr Utrata, rzecznik banku.
W sumie polskie firmy na opcjach walutowych mogły stracić nawet 200 mld zł. Zbankrutować z tego powodu może nawet 2000 przedsiębiorstw. Tak wynika z wyliczeń Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw. Pod koniec ubiegłego tygodnia stowarzyszenie zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników banków, którzy zawierali umowy opcyjne.
Postępowanie w sprawie opcji prowadzi ABW. Sprawdzane będą m.in. okoliczności przeprowadzania transakcji między bankami a przedsiębiorstwami. Zdaniem poszkodowanych banki grały nieuczciwie, bo mówiły o zyskach, omijając kwestię ryzyka.
Według rządowych wyliczeń spółki Skarbu Państwa straciły na opcjach około 1 mld zł. Z kolei Komisja Nadzoru Finansowego szacuje, że ujemna wycena opcji to około 15 mld zł. Ta kwota nie jest jednak tożsama ze stratami firmy.
Aldona Minorczyk-Cichy - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/968737.html
MON nie poratuje zbrojeniówki
04.03.2009
Jest już plan modernizacji technicznej armii na czas kryzysu. Jak dowiedziała się nasza gazeta, minister obrony narodowej Bogdan Klich chce obciąć o 400 mln zł wydatki na zakup sprzętu wojskowego. Mniej więc będzie nowych zamówień dla wojska. Niektóre kontrakty zawarte w poprzednich latach na sprzęt i amunicję zostaną zamrożone.
Rozczarowanie - tak najkrócej można ująć nastroje wśród pracowników zbrojeniówki po wczorajszym spotkaniu z przedstawicielami resortu gospodarki i obrony narodowej. Wciąż bowiem nie wiadomo, jaka tak naprawdę będzie skala ewentualnych cięć zamówień w zakładach zbrojeniowych. Szczegóły tych planów zostały utajnione. Związkowcy podejrzewają, że rząd zrobił to, nie chcąc podgrzewać i tak już gorącej atmosfery w branży. Niewiele to jednak pomoże - w piątek na ulicach Warszawy protestować będą pracownicy zakładów zbrojeniowych z całej Polski.
- Cięcia w armii to niefortunne rozwiązanie - mówi Tomasz Hybki, ekspert do spraw wojskowych. - W ten sposób cofniemy się w rozwoju. Jeśli rząd chciał szukać oszczędności, powinien raczej zredukować liczbę wojska, ale nie sprzętu. Dzisiaj bardziej liczy się zaawansowanie techniczne armii, niż jej liczebność.
Przypomnijmy, że oszczędności to efekt ostatnich cięć w resortach. Budżet Ministerstwa Obrony Narodowej w tym roku będzie o jedną piątą mniejszy niż planowano. To prawie 5 miliardów złotych.
Już wiadomo, że w związku z oszczędnościami do zakładów zbrojeniowych nie wpłynie, tak jak w ubiegłym roku, %072,3 mld zł z rządowych zamówień. Przedstawiciele związków zawodowych nie chcą tego zaakceptować, bo to oznacza dla nich ograniczenie produkcji i zwolnienia.
Redukcje są już przesądzone w grupie Bumar. To największy producent sprzętu wojskowego dla polskiej armii. Wypowiedzenia dostanie jedna trzecia spośród trzystu osób, zatrudnionych w spółce-matce. O ewentualnych cięciach w 21 należących do grupy spółkach zależnych (pracuje w nich ok. 14 tys. osób) zdecydować muszą ich zarządy.
- Założenie jest takie, by zwolnienia możliwie w jak najmniejszym stopniu dotknęły fachowców, bezpośrednio związanych z produkcją. W dłuższej perspektywie byłby to strzał do własnej bramki %07- tłumaczą przedstawiciele koncernu. Przyznają, iż rządowy program wiąże się ze zmniejszeniem ilości zamówień, ale szczegółów nie chcą ujawniać, tłumacząc się tajemnicą handlową i niejawnością rządowego dokumentu. Związkowcy tymczasem przestrzegają, że ograniczanie już zakontraktowanych zamówień może przynieść więcej strat niż oszczędności.
- Przecież zmiana, czy zerwanie umów pociąga za sobą określone kary umowne - mówi Zdzisław Goliszewski, lider Solidarności w gliwickich zakładach Bumar- Łabędy
Firma znalazła się w trudnej sytuacji. Kilka tygodni temu zakończyła realizację wartego 380 mln. dolarów kontraktu na dostawę czołgów "Twardy" do Malezji. A nowych klientów jeszcze nie ma. Dlatego tak ważne są dla niej zamówienia z polskiej armii. Co gorsza, wojsko jeszcze nie zapłaciło za kontrakty zawarte w ubiegłym roku.
- Od miesięcy armia nie chce odebrać dziesięciu wież do "Rosomaków" - dodaje Goliszewski. - Wiadomo już, że w tym roku MON niczego u nas nie zamówi. Jeśli prowadzone aktualnie rozmowy z zagranicznymi partnerami skończą się niepowodzeniem, to w firmie może być bardzo nieciekawie. Fakt, iż rząd nie chce ujawnić szczegółów cięć świadczy o tym, że sytuacja w branży jest gorsza niż zakładaliśmy - prognozuje Goliszewski.
Nadal niepewna jest sytuacja radomskiego Łucznika. W poniedziałek, po dwutygodniowej przerwie, firma znowu wznowiła produkcję, ale nie wiadomo, na jak długo.
- Liczymy na nowe zamówienia, ale na ten rok nie podpisaliśmy jeszcze żadnego dużego kontraktu - powiedział nam Zbigniew Cebyla, szef zakładowej Solidarności.
Bardziej stabilna sytuacja panuje w Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich, gdzie produkowany jest transporter opancerzony "Rosomak" (jeżdżą nim m.in. nasi żołnierze w Afganistanie). Planowo w tym roku zakład ma wyprodukować 58 pojazdów.
- I tej liczby będziemy się trzymać. Nie mamy na razie żadnych informacji, by miała się zmienić. Jeśli będą jakieś cięcia, to dotyczyć będą rocznego kontraktu. Będzie więc czas, by w drugiej połowie roku dokonać pewnych przesunięć w produkcji - mówi Michał Rumin, rzecznik zakładów.
Związkowcy zbrojeniówki są coraz bardziej zdesperowani. Dzisiaj w Skarżysku Kamiennej spotyka się rada krajowa Solidarności. Na piątek zaplanowano demonstrację w Warszawie. Tylko z zakładów Mesco pojedzie 20 autokarów. Nie wiadomo, jaki efekt przyniesie związkowy protest.
Michał Wroński, Henryk Sadowski - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/968893.html
salutuj - Czw Mar 05, 2009 7:47 am
Trzeba było patrzeć jak się podpisuje umowy.
Unieważnianie umów sądownie czy ustami posłów, "bo się straciło na chciowści" jest kuriozalne i gwałci zupełnie sens jakiegokolwiek umawiania się.
absinth - Czw Mar 05, 2009 3:32 pm
Trzeba było patrzeć jak się podpisuje umowy.
Unieważnianie umów sądownie czy ustami posłów, "bo się straciło na chciowści" jest kuriozalne i gwałci zupełnie sens jakiegokolwiek umawiania się.
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
salutuj - Czw Mar 05, 2009 4:28 pm
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
Decyzje sędziów też bywają różne. Dajmy na to pojawi się jakiś "interes społeczny".
Prawo nie jest doskonałe.
Maciek B - Czw Mar 05, 2009 5:07 pm
Bez przesady salutuj.
absinth - Czw Mar 05, 2009 6:55 pm
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
Decyzje sędziów też bywają różne. Dajmy na to pojawi się jakiś "interes społeczny".
Prawo nie jest doskonałe.
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:21 pm
Chcą wciągnąć w to neokomunistyczne szambo inne kraje, np Polskę :
Unijny komisarz ds. przemysłu Guenter Verheugen wystąpił w czwartek z postulatem zwołania nadzwyczajnego spotkania tych państw UE, których dotyczy kryzys firmy motoryzacyjnej Opel, należącej do przeżywającego ogromne trudności amerykańskiego koncernu General Motors.
- W tej kwestii potrzebne jest podejście wspólne, a nie narodowe - podkreślił Verheugen w Brukseli przy okazji spotkania unijnych ministrów gospodarki.
Zdaniem ministra gospodarki Niemiec Karla-Theodora zu Guttenberga, takie spotkanie będzie jednak mieć sens dopiero, gdy znane będą plany General Motors. Na razie "wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi".
Verheugen i Guttenberg byli zgodni co do tego, że warunkiem ewentualnej pomocy publicznej dla Opla musi być perspektywiczna koncepcja tej firmy. - Potrzebujemy przedsiębiorstwa, które nie tylko jest w stanie przetrwać na rynku przez cztery czy pięć miesięcy, lecz ma przed sobą trwałe perspektywy - podkreślał Guttenberg.
Niemiecki minister gospodarki będzie w połowie marca rozmawiać z kierownictwem General Motors i z rządem USA.
General Motors ma w Europie zakłady w Niemczech, Polsce, Wielkiej Brytanii, Belgii, Portugalii, Szwecji i Hiszpanii. Ok. 80 proc. europejskich operacji koncernu przypada na Opla.
Verheugen wskazał, że kwestia ewentualnej pomocy publicznej dla Opla zależy przede wszystkim od tego, czy taka pomoc doprowadzi do trwałego uzdrowienia tego przedsiębiorstwa. Podkreślił, że na razie brakuje informacji, które umożliwiłyby odpowiedź na to pytanie.
Plan ratunkowy sporządzony przez kierownictwo Opla zakłada przynajmniej częściowe uniezależnienie się od General Motors oraz pomoc publiczną wysokości 3,3 miliarda euro. Środki te miałyby zostać zwrócone w 2014 lub 2015 roku.
Rząd niemiecki stoi na stanowisku, że pieniądze z ewentualnej pomocy publicznej dla Opla nie powinny trafić do General Motors.
źródło informacji: PAP
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:41 pm
UK rozpoczyna masowy dodruk funta
http://www.bloomberg.com/apps/news?pid= ... refer=home
Bank of England Cuts Rates, Starts Asset Purchases (Update7)
Email | Print | A A A
By Jennifer Ryan and Brian Swint
March 5 (Bloomberg) -- Bank of England Governor Mervyn King will take the unprecedented step of printing money to buy assets after reducing the benchmark interest rate by a half point to almost zero.
The bank said it will pump cash into the economy by purchasing as much as 150 billion pounds ($211 billion) in government and corporate bonds, sparking a rally across the debt market. It also cut its key rate to a record low of 0.5 percent. Separately, the European Central Bank reduced its own benchmark to 1.5 percent and signaled it may cut further in coming months.
Europe’s major central banks are adopting different speeds as they seek to reverse deepening recessions at the same time as they increasingly run out of room to trim rates. ECB President Jean-Claude Trichet said today that he isn’t yet prepared to expand his arsenal to include unorthodox policy tools even as King follows the Federal Reserve in doing so.
“We’re moving into a new world in the U.K. from interest- rate adjustment to quantitative easing,” said Charles Goodhart, a former member of the central bank’s Monetary Policy Committee. “It’s a great deal more uncertain how things will be done. This month what the MPC says is going to be much more important than what they do.”
Market Reaction
U.K. 10-year government bonds rose, pushing the yield down by as much as 40 basis points to 3.24 percent, the most since Bloomberg began collecting intraday data in 1992. Company bonds denominated in pounds rose by the most in more than a decade, according to the Markit iBoxx Sterling Corporate bond index.
“It is very unlikely interest rates will go any lower,” King said in an interview on Sky News. “What we’re trying to do now is push the supply of money up.”
In a statement accompanying its decision, the Bank of England said it may take up to three months to carry out the asset purchases. Most securities will be U.K. government bonds known as gilts.
“It is necessary for us to take a range of measures to help people, help businesses get through this recession,” Chancellor of the Exchequer Alistair Darling told broadcasters. “America has been doing something like this for several months. You will see countries all over the world taking action to make sure there is enough money in the economy.”
(ale bujdy na resorach - dodruk to okradzenie tych co oszczędzali zamiast wydawać na lewo i prawo i jeźdźić na kredytowane wakacje - najbardziej profitową inwestycję)
Rates Reduced
The Bank of England has now reduced the key rate 4.5 percentage points since October, while the ECB has lopped its benchmark by 2.75 percentage points. The U.S. Federal Reserve kept its rate at a range of zero to 0.25 percent last month and has been buying assets. The Bank of Japan yesterday bought corporate bonds from lenders for the first time.
Credit markets in the U.K. are still frozen in spite of the Bank of England’s actions. Net lending to consumers rose at the slowest pace since at least 1993 in January. The difference between three-month London interbank offered rates and the central bank’s benchmark was 102 basis points yesterday, compared with an average of 21 basis points in 2006.
Trichet indicated policy makers in the 16-nation euro area will lower their main rate again after today’s half-point shift. The Frankfurt-based central bank today downgraded its outlook for the economy and its president said it expects inflation to stay “well below” its 2 percent ceiling this year and next.
ECB Decision
The ECB has been reluctant to be as aggressive as other central banks for fear it would sow the seeds of future crises. Trichet said today that while the ECB is researching unconventional policies such as buying securities, it hasn’t yet decided to use them.
“We have absolutely no pre-commitment,” Trichet said.
The ECB cut its forecast to show its economy contracting about 2.7 percent this year, down from December’s expectation for a 0.5 percent decline. New data today showed consumer spending and investment contracted by the most in at least 13 years in the fourth quarter when the economy shrank 1.5 percent.
The Bank of England has already begun buying commercial paper through its 50 billion-pound asset purchase facility, financed with Treasury bill sales. Plans to start purchasing commercial bonds have drawn criticism from analysts in London because it won’t help borrowers that are already shut out of debt markets.
Policy makers unanimously decided last month that King should seek authority from Chancellor of the Exchequer Alistair Darling for quantitative easing by buying government bonds and other securities without funding through debt sales, to raise the money supply.
‘Leap in the Dark’
“It’s a leap in the dark,” George Osborne, the finance spokesman for the opposition Conservatives, told BBC Radio 4. “It’s effectively printing money, but because all the other government policies haven’t worked, I don’t think the Bank of England was left with any options.”
(no mega lol )
Along with the central bank’s measures, Brown’s government has pledged billion of pounds to shore up Britain’s banking system. Last week he promised 325 billion pounds of support for Royal Bank of Scotland Group Plc’s investments, while Lloyds Banking Group Plc is also in talks on a government asset insurance program.
Brown is counting on government bailout money and the bank’s action to prop up the economy before the middle of 2010, the deadline for the next election. He will seek support from leaders of the Group of 20 nations in April for another boost in fiscal spending after a 20 billion-pound infusion of tax cuts and investment in infrastructure last year.
Economy in Recession
The U.K. economy contracted 1.5 percent in the fourth quarter, the most since 1980, as consumers curtailed spending. Former central bank Deputy Governor John Gieve said Feb. 20 the nation faces a “serious risk” of a decade-long depression as the credit squeeze hampers growth.
“The committee judged that this reduction in bank rate would by itself still leave a substantial risk of undershooting the 2 percent CPI inflation target in the medium term,” the bank said in a statement. “Accordingly, the committee also resolved to undertake further monetary actions, with the aim of boosting the supply of money and credit and thus raising the rate of growth of nominal spending.”
Michael Page International Plc, the U.K.’s second-largest recruitment company, said today that full-year profit dropped 4.3 percent as it was hurt by the global recession. IMI Plc, the world’s biggest maker of pneumatic controls, said yesterday it has cut its global workforce by 10 percent and plans further reductions in coming weeks to weather falling demand.
Central bank forecasts published last month show economic growth will resume in the second quarter of next year while inflation will slow to 0.3 percent in early 2011, below the bank’s 2 percent goal.
“The bank’s forecasts on the speed of the recovery seem to be extremely optimistic,” said Jonathan Loynes, an economist at Capital Economics Ltd. in London. “It’s going to be some time before growth returns.”
To contact the reporters on this story: Jennifer Ryan in London at Jryan13@bloomberg.net; Brian Swint in London at bswint@bloomberg.net.
Last Updated: March 5, 2009 13:25 EST
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:42 pm
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:52 pm
http://www.cnbc.com/id/29353282
American Insurance Group, the insurance giant that is 80-percent owned by the US government, is in discussions with the government to secure additional funds so it can keep operating after next Monday, when it will report the largest loss in U.S. corporate history, CNBC has learned.
Sources close to the company [AIG 0.35 --- UNCH (0) ] said the loss will be near $60 billion due to writedowns on a variety of assets including commercial real estate.
That massive loss is likely to spur downgrades in its insurance and credit ratings that will force AIG to raise collateral that it doesn't have.
AIG
In addition, if AIG's book value falls below a certain level, as it seems certain to do, it will trigger default in certain of its debt instruments, say people familiar with the situation.
All of this adds up to a huge headache for the Federal Reserve and Treasury, which have already provided over $150 billion of assistance to AIG.
Talks between the government and AIG are focussed on how the company can swap some of the debt held by the government for equity in AIG.
The problem is that the government's ownership stake cannot exceed its current 79.9 percent, leaving officials to try and find a creative way to transfer value (:lol:) to the US in exchange for AIG reducing its debt so that it can then borrow more from the government to meet its collateral calls.
AIG has borrowed roughly $40 billion from a $60 billion credit facility provided it by the Federal Reserve Bank of New York. If it can find a way to pay that down by swapping equity, it hopes to take it back up to a level that will allow it to meet its collateral and capital calls.
AIG's board is scheduled to meet this Sunday night in hopes of hammering out an agreement with the government. But in case it can't, AIG's lawyers at Weill Gotschal are preparing for the possibility of bankruptcy.
(Watch the accompanying video for more...)
That seems unlikely, but last November, the government took control of many of AIG's credit default swaps and so a bankruptcy of the holding company might not pose the systemic risk it once did.
AIG said in a statement it had not yet reported results and would provide an update when it does so in the near future.
"We continue to work with the U.S. government to evaluate potential new alternatives for addressing AIG's financial challenges," AIG said. U.S. Treasury officials declined to comment.
salutuj - Wto Mar 10, 2009 8:09 am
absinth - Wto Mar 10, 2009 7:53 pm
Ożywienie w 2010 r. może nie nadejść
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 13:15
Perspektywy ożywienia w krajach Unii Europejskiej są wysoce niepewne – wynika do dokumentu, który ma zostać przyjęty dziś w Brukseli
[...]
Zestawienie jest jeszcze bardziej pesymistyczne niż unijne prognozy ze stycznia. Wedle założeń KE w 2010 r. wzrost w krajach UE miałby wynieść 0,5 proc., wobec spadku o 1,8 proc. w tym roku. Wspólna unijna stopa bezrobocia miałaby wynieść 8,7 proc., a za rok wzrosnąć do 9,5 proc.
Najnowszy raport nie wskazuje liczb, ale zwraca uwagę na to, że wzrost bezrobocia w ciągu dwóch lat będzie znaczący. Sprzężenie między rynkiem finansowym a realną gospodarką wciąż ma działać na niekorzyść obu.
http://www.rp.pl/artykul/9211,274423_Oz ... jsc__.html
PKB Brazylii zmniejszył się kwartalnie o 3,6 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 15:05
Brazylijska gospodarka kurczy się głównie z powodu cięć w produkcji i idących za tym zwolnień
To największy kwartalny spadek od 1996 r.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274432_ ... roc__.html
Premier Litwy: Gospodarka skurczy się o więcej niż 5 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 14:41
- Nie unikniemy poważnych problemów i już dzisiaj możemy stwierdzić, że prognozy z grudnia były zbyt optymistyczne - powiedział w Sejmie litewski premier Andrius Kubilius
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274426_ ... roc__.html
PKB Irlandii zmniejszy się w tym roku o 6 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 14:57
- Według naszych informacji ostatnia niepublikowana jeszcze prognoza sugeruje, że PKB spadnie w tym roku o ponad 6 proc., przy podobnym spadku poziomu zatrudnienia - oświadczył John Hurley, prezes irlandzkiego banku centralnego
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274430_ ... roc__.html
Citi obniża rekomendacje dla polskiego sektora budowlanego
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 11:22
Citigroup zredukowała rekomendację dla akcji polskiego sektora budowlanego z “neutralnie” do “przeważaj”. Powodem są gwałtownie pogarszające się perspektywy rynku
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19421,274322_C ... nego_.html
Mocniejszy spadek brytyjskiej produkcji
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 10:38
Produkcja przemysłowa w Wielkiej Brytanii spadła w styczniu o 11,4 proc. Względem grudnia spadek wyniósł 2,6 proc
http://www.rp.pl/artykul/175210,274308_ ... kcji_.html
Polacy boją się o pracę
aft 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:37
Obawa o utratę pracy jest tym, co w największym stopniu wpływa na pogarszanie się nastrojów konsumentów – wynika z badania kondycji gospodarstw domowych Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH
Jeszcze nigdy od 1990 r., gdy zaczęto prowadzić badanie, Polacy tak bardzo nie bali się utraty pracy, jak obecnie. Największymi pesymistami są ludzie młodzi, do 29 lat, oraz pracownicy o najwyższych dochodach.
Strach o miejsce pracy jest też tym, co hamuje decyzje konsumenckie i finansowe.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175207,274171_ ... prace.html
Bank Światowy ostrzega
Mirosław Kuk 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:29
Krajom rozwijającym się może zabraknąć nawet 700 mld dolarów. Zagrożone są m.in. gospodarki Europy Środkowej, ale Polska póki co radzi sobie dobrze
Specjalny raport Banku Światowego na szczyt 20 najbogatszych krajów świata (rozpoczyna się 2 kwietnia w Londynie) jest niezwykle pesymistyczny. Zdaniem instytucji światowa gospodarka skurczy się pierwszy raz od drugiej wojny światowej, podczas gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy jeszcze w styczniu oceniał, że wzrost wyniesie 0,5 proc. Dodatkowo wartość globalnego handlu po raz pierwszy od 1982 r. będzie niższa, a skala spadku będzie największa od 80 lat, od czasów wielkiego kryzysu w USA. W raporcie napisano także, że z powodu załamania się handlu kraje rozwijające się utracą źródła finansowania. a bogate będą mniej chętne do pożyczania. W efekcie krajom rozwijającym się może zabraknąć nawet kilkaset miliardów dolarów kapitału.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,274169_B ... rzega.html
W połowie roku Łotwa może zbankrutować
qk 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:28
Desygnowany na premiera Valdis Dombrovskis przestrzega, że ewentualne bankructwo Łotwy może pociągnąć za sobą inne kraje regionu
[...]
Dombrovskis ostrzegł, że ewentualne bankructwo Łotwy może pociągnąć inne kraje regionu. Wczoraj z Litwy dochodziły wiadomości, że w tamtejszych kantorach zabrakło euro, ponieważ ludzie boją się decyzji o dewaluacji lita.
http://www.rp.pl/artykul/85110,274168_W ... towac.html
Bieda zagląda do obwodów
Iwona Trusewicz 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:07
Tylko co szósty rosyjski region dopnie tegoroczny budżet. Drastycznie spadają wpływy z podatków
[...]
Według najnowszego raportu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w 2009 r. tylko 17 regionów nie będzie miało deficytu budżetowego, a 33 częściowo będą w stanie wykonać założone wydatki.
[...]
Powodem jest drastyczny spadek wpływów z podatków. Coraz więcej firm i przedsiębiorstw wstrzymuje lub zmniejsza produkcję, coraz więcej jest bankructw.
W styczniu wpływy z podatków zmniejszyły się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku w 76 regionach, w tym w co szóstym o więcej niż jedną trzecią. Najgorsza sytuacja jest w Tatarstanie (spadek o 79 proc.) i Jakucji (o 77 proc.). Szczególnie zastanawia Jakucja, do tej pory jeden z najbogatszych rejonów Rosji. Wpływy do budżetu gwarantował tu drugi na świecie producent diamentów – państwowy koncern Alrosa (25 tys. pracowników). Jednak pod koniec minionego roku Alrosa ogłosiła ograniczenie produkcji o jedną trzecią, by utrzymać ceny.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/265644,274152_ ... wodow.html
Prezes Budimeksu: Budownictwo mieszkaniowe wali się kompletnie
ksta 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 11:16
Prezes jednej z największych budowlanych firm w Polsce spodziewa się, że w tym roku wartość całego polskiego rynku budowlanego spadnie.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19417,273846_P ... etnie.html
Zachodni kapitał ucieka z Polski
Anna Cieślak-Wróblewska 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 04:08
Inwestorzy zagraniczni uciekają z Polski. W ubiegłym roku z rynku skarbowych obligacji wycofali niemal 20 mld zł. To rekordowa kwota, większa niż planowany na ten rok deficyt budżetowy
[...]
Inwestorzy zagraniczni, czyli banki inwestycyjne, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne, wyprzedawali obligacje skarbowe praktycznie przez cały miniony rok. Ale tąpnięcie nastąpiło w październiku, w panicznej reakcji na wydarzenia w USA. Tylko w tamtym miesiącu z polskiego rynku obligacji skarbowych wyparowało ponad 7 mld zł zagranicznych kapitałów. Potem nastąpiła stabilizacja, ale i tak na koniec roku odpływ okazał się ogromny – ok. 19,2 mld zł.
[...]
– Tempo spadku zaangażowania inwestorów zagranicznych w 2008 r. było rekordowe – przyznaje Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. Ministerstwo miało z tego powodu przejściowe problemy ze sprzedażą obligacji. Paniczne wyprzedaże przez dużych graczy powodują spadek cen papierów, dlatego zainteresowanych nowymi emisjami jest mniej.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19420,273608_Z ... lski_.html
Lloyds Banking Group w rękach państwa
Elżbieta Glapiak 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 04:03
Brytyjski rząd zmuszony był wesprzeć kolejną instytucję finansową
Do prawie 77 proc. z 43 proc. wzrosną udziały państwa w czołowej brytyjskiej grupie bankowej Lloyds Banking Group po ubezpieczeniu przez rząd toksycznych aktywów.
[..]
http://www.rp.pl/artykul/67572,273717_L ... nstwa.html
Wit - Śro Mar 11, 2009 11:31 pm
Węglowi giganci stracili na opcjach
dziś
Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa są w grupie państwowych firm, które na opcjach walutowych straciły wiele milionów złotych.
Z naszych informacji wynika, że tylko sześć dużych spółek Skarbu Państwa na niekorzystnych umowach z bankami straciło około miliard złotych.
- Opcje to była czysta spekulacja. Katowicki Holding Węglowy na eksport wysyła jedynie 10 proc. produkcji. Nie chodziło mu o zabezpieczenie się przed umocnieniem złotego, ale o czysty zarobek - mówi nasz informator z KHW. Holding, jeden z największych wydobywców węgla kamiennego w Polsce, mógł stracić na tzw. opcjach walutowych nawet 200 mln zł, a Jastrzębska Spółka Węglowa - 100 mln zł.
Państwowych firm w opcyjnym potrzasku jest znacznie więcej. - Ich szefowie uprawiali hazard jak w kasynie, licząc na niebotyczne zyski i wykazanie się dobrymi wynikami spółek - mówi nam jeden z wysokich rangą urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa. - Teraz firmy mogą wyciągnąć ręce po pomoc z budżetu.
- Jeśli zarząd jakiejś firmy przegrał cały majątek w ruletkę, to czy będziemy mu teraz pomagać? - pyta Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta.
Ministerstwo Skarbu Państwa w należących do siebie spółkach rozpoczęło audyt, który ma ujawnić straty i wskazać winowajców. Menadżerom i zarządom, którzy nie zabezpieczali faktycznych transakcji, a grali za państwowe pieniądze, grozi banicja z przedsiębiorstw i odpowiedzialność finansowa.
Opcje to nie tylko problem węglowych gigantów, jak KHW czy Jastrzębska Spółka Węglowa. Straty liczą również inne państwowe branże. Zakłady Chemiczne Police mają ich 101 mln zł, a Zakłady Azotowe Puławy 20 mln zł. Nadal nie wiadomo, jakie straty poniósł KGHM, jedna z największych firm w Polsce. Jak udało nam się ustalić, 70 proc. kontraktów walutowych spółki to transakcje opcyjne. Na razie rekordzistą jest LOT, który stracił ok. 400 mln zł. Podpisywał umowy zabezpieczające cenę ropy, gdy baryłka kosztowała ok. 100 dolarów. Teraz jednak baryłka kosztuje mniej niż 50 dolarów.
Z szacunków Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że polskie firmy - państwowe i prywatne - na transakcjach zabezpieczających straciły ok. 15 mld zł. Opcje stały się już problemem narodowym. Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy o dochodzeniu roszczeń. Pozwoli spółkom, które straciły miliony na opcjach, wspólnie składać pozwy do sądu. Lewica chce preferencyjnych kredytów dla firm, które poniosły straty, oraz wstrzymania egzekucji spłaty długów na okres trzech miesięcy, co dałoby przedsiębiorstwom czas na zawarcie ugody z bankami. Najbardziej radykalny pomysł mają ludowcy: chcą wręcz umorzenia opcji.
--------------------------------------------------------------------------------
Prezesi co najmniej sześciu państwowych firm zawarli z bankami niekorzystne umowy na opcje walutowe. Narazili je na straty przekraczające 1 mld zł - dowiedziała się nasza gazeta. Wśród niegospodarnych spółek są takie giganty jak chemiczny koncern Ciech, PLL LOT, Jastrzębska Spółka Węglowa, Katowicki Holding Węglowy, Zakłady Azotowe Puławy czy Zakłady Chemiczne Police.
Obecnie Ministerstwo Skarbu przeprowadza kontrolę we wszystkich państwowych spółkach. Ma ona wykazać, czy ich prezesi po prostu zabezpieczali się przed wahaniami kursowymi, czy spekulowali, kierując się wyłącznie chęcią szybkiego zysku.
Mechanizm działania był bardzo podobny: latem, gdy złoty był rekordowo mocny, zakładali się z bankami o kurs naszej waluty. Dla obu stron transakcje (zawierane na miesiąc, pół roku lub rok) okazały się czystym hazardem - jeśli złoty nadal by się umacniał, banki miały dopłacać przedsiębiorcom różnicę kursową, jeśli złoty by osłabł, różnicę dopłacaliby bankowi przedsiębiorcy. I to ich zgubiła chciwość.
Ciekawym przypadkiem jest państwowy Katowicki Holding Węglowy, zatrudniający dziś 20 tys. osób. Według informacji naszej gazety spółka miała stracić na ryzykownych transakcjach z bankami aż 200 mln zł. Zdaniem informatora z KHW była to ewidentna spekulacja, spółka wysyła bowiem na eksport tylko 10 proc. węgla. Nie zależało jej więc na zabezpieczeniu się przed mocnym złotym, chodziło wyłącznie o szybki zarobek.
Zarząd spółki do tej sumy oczywiście się nie przyznaje. Wiadomo jednak, że ta strata spowodowała znaczne odsunięcie w czasie,planów wejścia na giełdę.
- Spółka zaczyna mieć problemy z funkcjonowaniem - twierdzi nasz informator. - Do kopalni Murcki planowano kupić nowe maszyny, a holding nie ma czym za nie zapłacić.
Szefowie KHW nie wypowiadają się dziś oficjalnie na temat opcji. Wcześniej twierdzili, że umowy zawarte przez nich z bankami nie miały żadnego wpływu na sytuację ekonomiczną firmy.
Najwięcej straciły te firmy, które zawierały umowy z bankami po kursie 3,20-3,30 zł za euro.
Gdy złoty zaczął gwałtownie słabnąć, firmy musiały oddać bankom miliardy. Według wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego wszystkie firmy - zarówno te państwowe, jak i prywatne - miały w sumie stracić na tzw. opcjach walutowych 15 miliardów złotych.
Według Ireneusza Jabłońskiego z Centrum im. A. Smitha menedżerowie mogą nie przyznawać się do rzeczywistych strat, bo dane dotyczące umów opcyjnych są według prawa poufne.
- Poza tym różne są terminy realizowania opcji. Nie można mówić o rzeczywistej stracie, jeśli nie upłynął jeszcze termin rozliczenia umowy - uważa Jabłoński.
Do tej pory do zawierania niekorzystnych umów przyznali się szefowie Ciechu, Zakładów Chemicznych Police i LOT-u. Ciech stracił 170 milionów złotych, Police - ponad 100 milionów, a LOT nawet 400 milionów zł, zakładając się z bankami o cenę paliwa.
Prezesi LOT-u chcieli zapobiec dalszemu wzrostowi cen ropy i zawierali umowy z bankami, gdy ropa kosztowała 100 dol. za baryłkę - dziś cena wynosi 45 dol. Niefrasobliwość szefów spółki będzie kosztowała 120 miejsc pracy. Tyle osób straci zatrudnienie w pierwszej połowie tego roku.
Podobnie może być w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, która ubezpieczała się przed ryzykiem po kursie 3,3 zł wobec euro, kiedy dziś złoty wart jest 4,7.
- 18 marca spotykamy się z zarządem i zażądamy konkretnej informacji o stratach naszej firmy. Spodziewamy się najgorszego. Już wstrzymano przyjmowanie nowych ludzi do pracy, choć potrzeby są bardzo duże - mówi Zenon Dąbrowski ze Związku Zawodowego Górników w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Rząd zapowiada, że dla pazernych prezesów nie będzie litości.
Wiceminister skarbu Jan Bury zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec prezesów, włącznie z wystąpieniem do prokuratury.
- Przy całej naszej determinacji każdą firmę musimy jednak sprawdzić oddzielnie. Trzeba bowiem odróżnić przypadki, gdzie prezesi po prostu zabezpieczali się przed wahaniami kursowymi, i przypadki, gdzie spekulowali i kierowali się wyłącznie chęcią szybkiego zysku - mówi naszej gazecie Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.
Niezależnie od wyników audytu hazard menedżerów odbije się wielką czkawką na budżecie państwa. Spadną bowiem wpływy z podatków od firm i dywidendy.
Te ostatnie szacowano na ten rok nawet na 1 mld zł. W czasach kryzysu, gdy ważna jest każda złotówka, to wielka strata.
120 osób straci pracę w PLL LOT z powodu zawierania niekorzystnych umów opcyjnych
Aldona Minorczyk-Cichy, Tomasz Ł. Rożek - POLSKA Dziennik Zachodni
.............
Węglokoks? o co cho?
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/971915.html
salutuj - Czw Mar 12, 2009 12:58 am
no chyba ich pojechało
Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy o dochodzeniu roszczeń. Pozwoli spółkom, które straciły miliony na opcjach, wspólnie składać pozwy do sądu. Lewica chce preferencyjnych kredytów dla firm, które poniosły straty, oraz wstrzymania egzekucji spłaty długów na okres trzech miesięcy, co dałoby przedsiębiorstwom czas na zawarcie ugody z bankami. Najbardziej radykalny pomysł mają ludowcy: chcą wręcz umorzenia opcji.
mam nadzieje że sejm nie bedzie uprzywilejowywał nikogo, a w szczególności durniów, niezaleznie od tego ile osób żyje z działalności danej firmy.
absinth - Sob Mar 14, 2009 1:08 pm
Po kredyt nie do banku
Monika Krześniak 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 04:08
Instytucje finansowe weryfikują pożyczki udzielone firmom. Taka polityka banków może doprowadzić do spadku inwestycji, a nawet upadku wielu przedsiębiorstw
[...]
Cały sektor bankowy jest coraz bardziej restrykcyjny w udzielaniu kredytów. Nadal też woli lokować wolne środki w NBP, niż przeznaczać je na pożyczki dla przedsiębiorstw. W piątek NBP sprzedał siedmiodniowe bony pieniężne za 14 mld zł, choć popyt wyniósł ponad 36 mld zł.
[...]
O tym, że banki chcą ograniczyć ryzyko związane z udzielaniem kredytów firmom, świadczy przykład Kredyt Banku (kontrolowany przez belgijską grupę KBC), który rozesłał do swoich oddziałów specjalną instrukcję dotyczącą przeglądu portfela i selekcji klientów. W wewnętrznym piśmie ujawnionym przez TVN CNBC znalazł się m.in. taki zapis: „Musimy obniżyć nasz portfel kredytowy. To jest priorytet. Zaleca się zmniejszenie zaangażowania kredytowego o 1 – 2 mld zł, podział klientów i wyodrębnienie gorszej grupy” (może w niej być 800 firm).
[...]
– Uzyskanie finansowania na przedsięwzięcia budowlane jest bardzo trudne, dlatego praktycznie nie ma nowych inwestycji na rynku nieruchomości – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,276268_P ... banku.html
Ten rok będzie najgorszy dla światowej motoryzacji
Marcin Zwierzchowski 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:48
O 17,8 proc., z 56,43 do 46,38 mln sztuk, spadnie w tym roku światowa sprzedaż nowych aut – prognozuje międzynarodowa firma badawcza na rynku motoryzacji R. L. Polk
[...]
W tym roku, zdaniem ekspertów z R. L. Polk, przed spadkami nie uchroni się żaden region świata. Najgorzej będzie w Europie Środkowo-Wschodniej
(-30,2 proc.), Ameryce Łacińskiej (-29,5 proc.) i Ameryce Północnej (-22,6 proc.). Najłagodniej czas kryzysu powinna przejść Afryka. Tam prognozowany jest spadek jedynie o 3,2 proc. Ale też cały rynek afrykański to niewiele ponad 1 mln nowych aut rocznie.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/240264,276292_ ... zacji.html
Eksport coraz słabszy
Mirosław Kuk 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:44
W styczniu sprzedaż towarów za granicę spadła o 25 proc. Ponieważ jednak wyraźniej spowolnił import, deficyt płatniczy Polski spadł do 1 miliarda euro
Wartość eksportu w styczniu wyniosła 7,21 mld euro wobec 9,6 mld euro przed rokiem, a importu 7,66 mld euro wobec 10,43 mld euro.Polski eksport na tle krajów regionu i tak trzyma się w miarę nieźle. Na Węgrzech spadł on w styczniu o ponad 30 proc., na Słowacji o 29,9 proc.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/72960,276270_E ... abszy.html
Uratowali się tylko dilerzy z Niemiec i Polski
Marcin Zwierzchowski 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 14:46
Sprzedaż nowych samochodów w lutym w Europie sięgnęła 968,2 tys. sztuk – podało europejskie stowarzyszenie zrzeszające producentów samochodów ACEA. To o ok. 10 tys. aut więcej niż w styczniu, ale też ponad 18 proc. mniej niż rok wcześniej
Zapaść motoryzacyjna trwa. Po dwóch miesiącach tego roku europejski rynek sięgnął prawie 2,5 mln sprzedanych aut. To spadek o 22,6 proc. licząc rok do roku. Najlepiej w czasie kryzysu radzą sobie niemieccy dilerzy. Skutecznie zadziałała tam sięgające 2,5 tys. euro dopłata do złomowania starego pojazdu i kupna nowego
[...]
Drugim krajem, który luty zakończył rosnącą sprzedażą (o 7,3 proc.) była Polska. To głównie efekt wyprzedaży samochodów z rocznika 2008. Niestety te wyprzedaż powoli kończą się.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/240264,276009_ ... rynku.html
Polacy więcej oszczędzają, mniej pożyczają
qk 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:11
Tylko z powodu słabego złotego portfel kredytów gospodarstw domowych wzrósł o ok. 9 mld złotych
[...]
Przed eskalacją kryzysu portfel kredytów dla gospodarstw domowych przyrastał o 7 mld zł miesięcznie po odliczeniu zmian kursu złotego. Obecnie jest to niecałe 1,5 mld zł – mówi Andrzej Halesiak, dyrektor departamentu analiz w BPH. Jego zdaniem to z jednej strony wynik utrudnionego dostępu do kredytów, szczególnie hipotecznych, a z drugiej mniejszego popytu na kredyty konsumpcyjne. – Polacy wybierają oszczędzanie w obawie przed kryzysem.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,276271_P ... czaja.html
Chińczycy do Ameryki: Boimy się o nasze oszczędności
Bloomberg , j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 22:07
Wen Jiabao, premier Chin, jest zaniepokojony o los chińskich rezerw ulokowanych w amerykańskich papierach dłużnych. Poprosił on Amerykanów aby zadbali o wypłacalność Ameryki
Chińczycy ze wszystkich krajów świata posiadają największe rezerwy walutowe (2 tys. mld dolarów) w dużej mierze ulokowane w obligacjach skarbowych Stanów Zjednoczonych. Zaniepokojenie rządu Chin wynika z ogromu kwot jakie Amerykanie przeznaczyli na pomoc swojej gospodarce. Emisja nowych obligacji skarbowych potrzebnych do sfinansowania tych planów może doprowadzić do spadku kursu dolara i rentowności obligacji.
- Pożyczyliśmy Stanom Zjednoczonym ogromną ilość pieniędzy. To oczywiste, że jesteśmy zaniepokojeni bezpieczeństwem tych pieniędzy. Szczerze mówiąc jestem lekko zmartwiony. Żądam aby Amerykanie dbali o jakość swojego długu i i poręczyli bezpieczeństwo naszych papierów – mówi Wan
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19420,275987_C ... nosci.html
Kryzys bije w biedne regiony
Aleksandra Fandrejewska , Anna Cieślak-Wróblewska 12-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 12:19
Dotychczas najbardziej uderzył w najsłabiej rozwinięte województwa. Silne jakoś się trzymają, co nie znaczy, że spowolnienie omija je szerokim łukiem. Tak naprawdę cierpią wszyscy
Województwa podlaskie, warmińsko -mazurskie i świętokrzyskie zostały najsilniej dotknięte przez kryzys – wynika z analizy "Rz". Za to najmniej jest on odczuwalny w woj. dolnośląskim i łódzkim.
"Rz" przyjrzała się podstawowym wskaźnikom gospodarczym w styczniu, porównując je z sytuacją sprzed roku. Zbadaliśmy zatrudnienie, wynagrodzenia, produkcję przemysłową i sprzedaż detaliczną. Warto zauważyć, że w żadnym województwie nie nastąpiło tąpnięcie wszystkich wskaźników jednocześnie.
Przykładowo w woj. lubuskim płace wzrosły w najmniejszym stopniu (o 2,4 proc.), co przełożyło się na silny spadek popytu konsumpcyjnego (o 8,1 proc.), ale za to zatrudnienie podskoczyło o 3,3 proc., co jest najlepszym wynikiem w kraju. Ale to zjawisko działa też w drugą stronę – ani jeden region nie wykazał się całkowitą odpornością na kryzys. Woj. łódzkie jako jedyne w kraju odnotowało w styczniu wzrost produkcji (o 1,9 proc.), ale powstało tam stosunkowo mało nowych miejsc pracy (wzrost o 0,8 proc.).
[...]
– Wkrótce będziemy obserwować zjawisko mocnego uderzenia w rejony najsilniejsze, ale te mają największy potencjał, by szybko otrząsnąć się z kryzysu – dodaje Wojciech Dziemianowicz, specjalista ds. atrakcyjności inwestycyjnej regionów. – Wydaje się, że szansą, ale nie receptą, dla słabych regionów bez metropolii jest mądre wykorzystanie funduszy europejskich i poprawienie infrastruktury komunikacyjnej – podkreśla Tarkowski.
"Rz" sprawdziła też, jak województwa rozwijały się w całym 2008 r. Wstępne dane na temat produkcji przemysłowej, budowlanej i inwestycji w przeliczeniu na jednego mieszkańca pokazują, że wciąż najbogatsze są Mazowsze, Śląsk i Wielkopolska.
http://www.rp.pl/artykul/19420,275702_K ... iony_.html
Stopa bezrobocia w tym roku nie powinna przekroczyć 14 proc.
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 11:42
W całym 2009 roku stopa bezrobocia nie powinna wzrosnąć powyżej 14 proc. - szacuje Czesława Ostrowska, wiceminister pracy
- II kwartał będzie kluczowy. Marzec przyniesie rozstrzygnięcie. Jeżeli nastąpi odpływ bezrobotnych z rejestru lub ich liczba nie będzie przyrastać tak jak w lutym, czyli bezrobocie utrzyma się na zbliżonym stałym poziomie, to będzie znaczyło, że utrzyma się tendencja wzrostu odpływu z rejestru pracowników sezonowych, którą od lat wiosną obserwujemy - dodała.
Wiceminister powiedziała, że skutki kryzysu Polski nie ominą i spadek eksportu będzie oddziaływać na wzrost bezrobocia, ale ważne jest, żeby nie powróciła tendencja długotrwałego bezrobocia.
http://www.rp.pl/artykul/175207,275928_ ... proc_.html
(jak to 14? Jeszcze niedawno byla mowa o max 12%)
Stefa euro: Detaliści sprzedali mniej w styczniu
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 11:19
Styczniowy spadek sprzedaży detalicznej o 2,2 proc. w skali roku pokrył się niemalże z prognozami analityków, którzy szacowali go na poziomie 2,1 proc.
Względem grudnia 2008 r. detaliści sprzedali w styczniu o 0,1 proc. więcej.
W grudniu po korekcie sprzedaż spadła o 0,3 w ujęciu miesięcznym i o 2,4 proc. rok do roku,
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175208,275922_ ... czniu.html
Japonia: Końcowe dane potwierdziły ostry spadek produkcji
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 09:24
Produkcja przemysłu w Japonii w styczniu 2009 roku spadła o 10,2 proc. w skali miesiąca. Wcześniej szacowano spadek na poziomie w 10 proc. Spadek w skali roku wyniósł aż 31,0 proc.
http://www.rp.pl/artykul/19420,275882_J ... ukcji.html
Kryzys spędzimy w kraju[/b]
Adam Woźniak 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 04:30
Słaby złoty zmienia urlopowe przyzwyczajenia Polaków. Liczba osób, które planują spędzić wakacje za granicą, spadła o ponad jedną trzecią
Liczba Polaków planujących zagraniczny urlop zmalała. Jedna czwarta z tych, którzy w ubiegłym roku wyjeżdżali wypoczywać za granicę, już jest pewna: w tym roku z wyjazdu rezygnują. Z badań przeprowadzonych w połowie lutego przez Mondial Assistance wynika, że blisko jedna trzecia ankietowanych zamiast zagranicznych wojaży zamierza w tym roku ograniczyć się do turystyki krajowej.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19417,275804_W ... kraju.html
Kryzys w trzech odsłonach
Anita Błaszczak 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 00:49
[b]Michał, Beata i Krzysztof. Troje ambitnych menedżerów. Do jesieni ubiegłego roku pracowali w spółkach z branży FMCG, finansów i IT. Kryzys sprawił, że nadal są bez pracy
Cała trójka w wieku 36 – 40 lat. Przebojowi, dynamiczni, zajmowali wysokie stanowiska w międzynarodowych koncernach. Po raz pierwszy w życiu, albo pierwszy raz od lat, to nie oni pożegnali się z pracodawcą, a pracodawca z nimi. I tak mają szczęście. Firmy, dbając o swój wizerunek, opłaciły im specjalne programy wsparcia, tzw. outplacement. Na rozmowę z dziennikarzem „Rz” zgodzili się po warunkiem, że będą mogli zachować anonimowość. Nie chcą mieć wizerunku menedżera, który stracił pracę.
[...]
[size=18]Kryzys jednak dał o sobie znać
Piotr Rudzki , afp , dpa , reuters 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 00:39
BMW boleśnie odczuło 2008 r. W IV kw. poniosło nawet stratę operacyjną. Dane są o tyle zaskakujące, że koncern uważany był za jeden z tych, które opierają się kryzysowi.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/134007,275747_ ... _znac.html
Prince - Pon Mar 16, 2009 9:05 am
Co prawda już mam dosyć całej gadki o kryzysie, bo rzygać się tym już chce ale to wrzucę:
Znany inwestor gra przeciw JP Morgan!
Rezydujący w Singapurze sławny inwestor Jim Rogers kilka dni temu oznajmił, że zajął krótką pozycję przeciw bankowi inwestycyjnemu JP Morgan. Prościej mówiąc giełdowy Indiana Jones zarobi, jeśli cena akcji banku będzie spadała. Dlaczego dokonał akurat takiej transakcji?
Jego zdaniem bank ma jedną z największych, a być może nawet największą liczbę pozabilansowych toksycznych instrumentów pochodnych, które coraz głośniej cykają niczym bomba zegarowa odmierzając czas do eksplozji. Do wybuchu zostaje coraz mniej czasu. JP Morgan jest tym mocniej zagrożony, że kolejnym śmiercionośnym niebezpieczeństwem dla instytucji wydaje się olbrzymia liczba niespłacanych kart kredytowych. Coraz biedniejsi Amerykanie nie są w stanie regulować bieżących należności, a rekordziści posiadają po kilkanaście „plastików”.
Według Rogersa całkiem możliwe, że czeka nas jakaś kontynuacja zwyżki prowadzonej właśnie przez instytucje finansowe, ale to dla niego będzie to ewentualnie bardzo dobra okazja do dalszego „zaszorcenia” tych akcji. Upiera się, że świat finansowy zmierza ku nieuchronnej katastrofie, a działania amerykańskiego rządu tylko pogarszają sytuację skoro wydaje on kolosalne ilości pieniędzy, których przecież tak naprawdę Ameryka nie posiada.
W piątek cena akcji należącego do indeksu Dow Jones JP Morgan na zamknięciu notowań giełdy w Nowym Jorku wyniosła 23,75 dolarów i sprawdzimy za kilka miesięcy czy rzeczywiście Rogers zarobi na swojej spekulacji. Pewnie przy okazji ucieszyłoby się też kilka innych osób, które drażni agresywna polityka inwestycyjna banku. Wzbudza ona spore kontrowersje także w Polsce, bo równoczesna spekulacja i wydawanie rekomendacji wydaje się nieco podważać sens tych drugich jako źródła bezstronnej analizy. Telewizja Bloomberg 3 marca ujawniła, że JP Morgan zarobił 5 mld dolarów w IV kwartale ubiegłego roku właśnie na derywatach, łatając dziury w bilansie i kiepskich wynikach całego 2008 roku. Szkoda, że także kosztem podobno amerykańskich sojuszników.
Większość analityków skupia się na porównywaniu obecnego kryzysu do tego z lat trzydziestych, bo źródłem obydwu była niezmienna chciwość i pompowanie balonu (w latach dwudziestych akcje na kredyt, teraz dodatkowo nieruchomości i tworzone na ich bazie instrumenty pochodne). Jednak skoro jesteśmy przy JP Morgan warto byłoby przypomnieć sobie mniej znaną panikę z 1907 roku.
Wtedy jednym z głównych rozgrywających świata finansów był nie kto inny jak John Pierpont Morgan. W tamtych czasach nie istniał żaden bank centralny w USA i kiedy jesienią 1907 roku upadł bank założony przez kolegę Morgana Eldridge’a Knickerbockers Amerykanie nie wytrzymali nerwowo i ruszyli na banki, aby w panice wycofywać swoje wkłady finansowe. W Stanach zapanował chaos opanowany dopiero między innymi przy pomocy środków pochodzących z kieszeni Morgana.
Bankierzy postanowili przeciwdziałać takim sytuacjom w przyszłości i między innymi w tym celu powstał Bank Rezerwy Federalnej. Jego kształt został wymyślony przez nich w 1910 roku na tajnym spotkaniu na wyspie Jekyll leżącej u wybrzeży stanu Georgia, opisanym dopiero kilka lat później przez „Barron’s”. Czy to nie dziwne, że do dziś nie mamy oficjalnie podanych akcjonariuszy tego banku? Z pewnością FED wydaje się niezwykłą instytucją, kiedy porównamy go z innymi krajami, bo widać tu wyraźny konflikt interesu publicznego z prywatnym.
Stosując metodę dedukcji z przepisów wynika, że do największych udziałowców Banku Rezerwy Federalnej należą Bank of America, Citigroup oraz nasz dzisiejszy bohater JP Morgan Chase. Jako ciekawostkę możemy dodać, że dostają one co roku 6% dywidendy. Czy teraz nie jest łatwiej zrozumieć czemu Ben Bernanke przy akceptacji administracji rządowej tak skwapliwe udziela pomocy bankom i nikogo specjalnie nie interesuje na co konkretnie są wydawane setki miliardów dolarów? W końcu nie będzie występował przeciw swoim faktycznym chlebodawcom. Trudno powiedzieć czym skończy się obecny kryzys, ale samo drukowanie kolejnych pieniędzy i przesyłanie ich do kulejących banków nie rozwiąże problemu. Możliwe, że czekamy na kolejny przełom takim jakim było powstanie FEDu.
salutuj - Czw Mar 19, 2009 11:49 am
no i się stało się :-)
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rezerwa ... 25509.html
Źródło: Bankier.pl
Rezerwa Federalna rozpoczyna dodruk pieniądza
Amerykański Komitet Otwartego Rynku Fed-u zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami pozostawił stopy procentowe bez zmian. Ale równocześnie FOMC zapowiedział kupno obligacji skarbowych za kwotę 300 mld $.
Ostatnia obniżka miała miejsce w 16. grudnia ubiegłego roku i wyniosła 75-100 pkt. bazowych. Wówczas po raz pierwszy w historii cena pieniądza w USA spadła poniżej 0,5%.
Ale dzisiaj dla rynków ważniejsza od samej decyzji była treść komunikatu. FOMC zdecydował się na zwiększenie wartości sumy bilansowej Rezerwy Federalnej. Fed wyda kolejne 750 mld dolarów na kupno obligacji hipotecznych, dodając tą kwotę do zadeklarowanych wcześniej 500 mld $.
Dzisiaj Komitet oznajmił też krok, o którym spekulowano już od kilku tygodni. W ciągu następnych sześciu miesięcy Rezerwa Federalna przeznaczy 300 mld $ na skup długoterminowych obligacji wyemitowanych przez rząd Stanów Zjednoczonych. W ten sposób amerykański bank centralny poszedł śladem Banku Anglii oraz Banku Japonii i bezpośrednio zwiększy bazę monetarną. Oznacza to po prostu dodruk pieniądza niemającego pokrycia w realnych dobrach.
Dzisiejsza decyzja zapadła jednogłośnie.
Reakcja rynku była natychmiastowa. Bezpośrednio po ogłoszeniu komunikatu dolar dramatycznie stracił na wartości względem euro. Kurs EUR/USD w ciągu kilku minut podskoczył prawie o 300 pipsów, docierając do poziomu 1,3346$. Giełdy przy Wall Street poszły w górę po przeszło 2%. O 40$ na uncji podrożało też złoto, którego cena osiągnęła wartość 931$ za uncję.
K.K.
i jest błyskawiczna odpowiedź :-)
http://img23.imageshack.us/my.php?image=stooqpl.png
salutuj - Czw Mar 19, 2009 11:58 am
Jeśli czegoś już wszyscy powinniśmy się nauczyć na temat Wall Street, to że kontraktem finansowym, który każdy trader najlepiej zabezpiecza i dba o jego długoterminową rentowność,jest jego własna umowa o pracę.
Sekretarz skarbu Tim Geithner nie pamiętał o tym, kiedy na początku marca zgadzał się na wypłacenie firmie AIG kolejnych 30 mld dol. rządowej pomocy. Dlatego teraz walczy, żeby nie zmiotła go fala krytyki.
Geithner na swoje usprawiedliwienie może przypomnieć, że próbował wówczas ratować przed upadkiem resztę systemu finansowego i ma niewielu doświadczonych urzędników do pomocy.
A jednak, jako człowiek z Wall Street (nazywam go tak, bo pracował o rzut kamieniem od Ulicy Hańby, w nowojorskim oddziale Rezerwy Federalnej) powinien lepiej się orientować i nie przegapić wartych 165 mln dol. premii, jakie AIG wypłaciło ludziom winnym swojego upadku.
Z listów, opublikowanych po wybuchu skandalu przez Geithnera oraz prezesa AIG Edwarda Liddy’ego, można odtworzyć ton rozmowy, jaką odbyli, kiedy Liddy zadzwonił do Geithnera aby powiedzieć mu, że wysyła czeki z premiami.
Po jednej stronie linii był Geithner, zszokowany tym, że cwani traderzy znowu wywiedli go w pole. Po drugiej Liddy, wściekły, że znów obrywa ze strony polityków, instytucji nadzoru rynku oraz prokuratora generalnego stanu Nowy Jork Andrew Cuomo.
Moja sympatia jest po stronie Liddy’ego, zarabiającego jednego dolara rocznie i nie ponoszącego odpowiedzialności za upadek AIG. Robi, co w jego mocy, by wyprowadzić firmę z bagna, podczas gdy politycy i urzędnicy rządowi wrzeszczą mu nad uchem – republikański senator Chuck Grassley posunął się nawet do sugestii, że traderzy z AIG powinni popełnić samobójstwo dla ratowania honoru.
Ale jego uzasadnienie dla wypłaty premii jest jednocześnie wewnętrznie spójne i niedorzeczne, kiedy się cofniemy o krok, by zastanowić się nad kontekstem.
Pierwsze, co mówił, to że jego firma musiała wypłacić pieniądze 370 pracownikom działu produktów finansowych (czyli derywatów i różnych innych sprytnych patentów) bo bezsensownie zgodziła się w zeszłym roku na takie warunki wynagrodzenia przez najbliższe dwa lata. Jak stwierdził w rozmowie z Geithnerem: "honorowanie zobowiązań wynikających z umów jest sednem tego, co robimy w firmach ubezpieczeniowych".
Zgoda, umowy powinny być unieważniane tylko w szczególnych sytuacjach. Ale bądźmy poważni. Liddy został mianowany na swoje stanowisko tylko dlatego, że AIG nie było w stanie honorować swoich umów, bo zagrażało to bankructwem firmy. Co więcej, swapy kredytowe, których nie sposób było dotrzymać, zostały zawarte przez tych samych ludzi, którzy domagali się dotrzymania warunków własnych umów o pracę.
Liddy dobrze wie o tym, że AIG nie jest w stanie wypełniać zobowiązań, bo w tym tygodniu przedstawiał rachunek kosztów. Państwo podarło na strzępy część niewykonalnych swapów posiadanych przez AIG i wypłaciło stosowne pieniądze kontrahentom. Tylko z tego powodu budżet przelał 5,6 mld dol. Goldman Sachs, 6,9 mld dol. Societe Generale oraz 2,8 mld dol. Deutsche Bankowi.
Po drugie, Liddy twierdzi, że AIG opłaca się zatrzymać traderów, którzy zawierali te katastrofalne swapy kredytowe, bo tylko oni znają je na tyle dobrze, by dobrze je zabezpieczyć, zanim z nich wyjdą. Niektóre z tych umów są tak skomplikowane i specyficznie sformułowane, że ktoś z zewnątrz mógłby ich nie rozgryźć.
Wielu ludzi, w tym politycy nie dbający specjalnie o to, gdzie leży prawda w danej kwestii, zbywają ten argument jako typowy dla Wall Street wykręt. Moim zdaniem przerażające jest to, że Liddy może mieć całkowitą słuszność.
Pomyślmy o konsekwencjach. Zdążyliśmy już dobrze poznać sposób działania obrotu opcjami: trader z banku inwestycyjnego jest zmotywowany do ryzyka w celu zarabiania pieniędzy. Jeśli jego strategia przynosi skutki, dostaje premię, jeśli przegrywa, płaci za to bank (a w końcowym rozrachunku podatnik).
W ostatnich latach wielu traderów, także tych z AIG, korzystało z takiego stanu rzeczy i tworzyło derywaty bardzo zyskowne w krótkim okresie, ale niosące ze sobą długoterminowe znaczne ryzyko. Mogli dzięki temu przez wiele lat inkasować tłuste premie, zanim przyszła pora zapłacić rachunek za ich lekkomyślność.
Teraz zaś widzimy, że w AIG traderzy wymyślili mechanizm pozwalający zarobić na już istniejących instrumentach finansowych. Nazwijmy go opcją do kwadratu. Otóż mieli oni nie tylko motywację do sprzedawania kontraktów, które przynosiły znaczny zysk od razu w zamian za potencjalne straty w przyszłości, ale i do takiego ich konstruowania, by były skomplikowane i niezrozumiałe.
Dzięki temu mogli pobierać wysokie wynagrodzenie (z odpowiednimi premiami) i stali się niezastąpieni dla zatrudniającej ich instytucji. Jeśli jesteś jedyną osobą rozumiejącą nakręcony przez siebie mechanizm, masz świetną pozycję negocjacyjną.
Banki z Wall Street widziały swój interes finansowy w tym, by derywaty kredytowe tworzyły pozagiełdowy, wysokozyskowny, skomplikowany rynek. Okazało się, że marnie się to skończyło dla wszystkich z wyjątkiem – zgadnijcie kogo? Oczywiście traderów handlujących derywatami.
Jeśli podatnik musi zapłacić ekstra premie ludziom, którzy rozpętali finansowe piekło, to odbiera to jako absurd, skandal, obelgę itd. Możecie wybierać do woli spośród mnóstwa przekleństw miotanych dziś w Waszyngtonie pod adresem Geithnera. Jego autorytet spadł poniżej zera.
Ale jeszcze gorzej mają się instytucje finansowe zaangażowane w obrót derywatami kredytowymi. Dały się upokorzyć przez własnych pracowników – a upokorzenie to czekało na właściwy moment by się zdarzyć, od czasów gdy dawne spółki prywatne z Wall Street weszły na giełdę w latach 80. Jeśli to nie spowoduje zmiany sposobu wynagradzania w tych firmach, to wątpię, czy cokolwiek innego je zmusi.
Autor: John Gapper
© The Financial Times Limited 2009
Prince - Nie Mar 22, 2009 9:58 pm
Dow Jones spadnie jeszcze o 90%!
Kto tak twierdzi?
Robert Prechter jest znany w Polsce dzięki znakomitej książce „Teoria fal Elliotta”. Można się zgadzać z takim typem analizy rynku lub nie, ale warto zapoznać się przynajmniej z jej zarysem, a Prechter wraz z Frostem na pewno zaoferowali bardzo dobre wprowadzenie do tematu w jasny i przystępny sposób. Jak wiemy dość duża dowolność w oznaczaniu fal powoduje, że wiele zależy od umiejętności analitycznych inwestora, a przez to czasem trudno zweryfikować skuteczność teorii, ale mimo wszystko każdy powinien przynajmniej orientować się w jej podstawowych założeniach i takie zwięzłe kompendium wiedzy znajdziemy właśnie w podanej wyżej pozycji.
Przez pewien czas Prechter zyskał status guru, dzięki bardzo trafnemu przewidzeniu rynku byka w latach osiemdziesiątych. W 2002 roku Prechter ostrzegał przed nadchodzącą wielką katastrofą świata finansowego, co początkowo wywoływało uśmiech politowania w obozie optymistów, jak wydawało się uzasadniony, gdy ceny akcji i nieruchomości rosły jak szalone. Teraz ponownie analityk został odkurzony i coraz częściej z uwagą słucha się jego słów. Dostęp do niego jest nieco utrudniony, bo jego poglądy mogą poznać przede wszystkim czytelnicy płatnych biuletynów, ale część informacji wydostaje się na zewnątrz.
W przeciwieństwie do wielu innych Prechter sądzi, że czeka nas bessa połączona z deflacją (większość skłania się ku długoterminowemu scenariuszowi inflacyjnemu po stadium deflacji). Do tej pory trwała niepohamowana ekspansja kredytowa, u której źródeł leżało głęboko zakorzenione przeświadczenie, że pieniądz jest łatwo dostępny, a pożyczkobiorcy bez trudu spłacają kapitał i odsetki.
Tymczasem nastąpił kryzys także natury moralnej i napływające zewsząd złe informacje sprawiły, że obie strony coraz bardziej pesymistycznie patrzą w przyszłość ograniczając się w pożyczaniu i tworzy się z tego pewnego rodzaju niszczycielska spirala. Banki nie chcą udzielać kredytów bojąc się o kondycję przedsiębiorstw, te z kolei nie kwapią się do pożyczania obawiając się słabego popytu na swoje towary i usługi. Z tego powodu firmy nie potrzebują tak wielu pracowników i zaczynają się zwolnienia, więc także zwykli ludzie ograniczają się z kredytami hipotecznymi czy gotówkowymi.
Równocześnie konsumenci zaczynają więcej oszczędzać, a wszyscy, łącznie z wytwórcami wstrzymują się z zakupami wywierając presję na ceny, które automatycznie spadają, czyli wpadamy w sidła deflacji. Tego obawia się Bank Rezerwy Federalnej i stąd tak rozpaczliwa akcja pompowania do systemu finansowego setek miliardów dolarów, które mają udrożnić zatory. Odrębną kwestią pozostaje skuteczność tych posunięć.
Zauważmy, że głównym problemem obecnego kryzysu pozostaje nadal nieznana skala wielkości toksycznych aktywów bilansowych i pozabilansowych posiadanych przez banki. Mimo wielu wysiłków władz i organów nadzoru banki wciąż nie ufają sobie nawzajem i niechętnie pożyczają pieniądze. Ubocznym skutkiem stały się utrudnienia dla pozostałych kredytobiorców, którzy mimo nominalnie niskich stóp procentowych borykają się z wielkimi problemami starając się pozyskać środki z banków. Te ostatnie skupiają się na wzmacnianiu swojej bazy depozytowej drżąc o swoją dalszą egzystencję. Proces jest strukturalny i w dodatku międzynarodowy, więc obejmuje także Polskę, choć nasze banki nie były bezpośrednio zaangażowane w trefne derywaty.
Niechęć banków do pożyczania pieniędzy firmom już odcisnęło silne piętno na inwestycjach tych ostatnich. Najlepiej widać to w gwałtownym kurczeniu się PKB w USA oraz gdy obserwujemy dramatyczny wzrost bezrobocia za Oceanem (mimo zmian metodologii liczenia). PKB spadł aż o 6,2% w IV kwartale 2008 roku. Ostatnio takie wartości obserwowano w 1982 roku. Zresztą bieżący kwartał także prawdopodobnie będzie oznaczał spadek o około 4,8%, a zjawisko ze spadkiem PKB o 4 i więcej procent w dwóch kolejnych kwartałach pojawiło się ostatnio w 1947 roku. Z kolei oficjalne bezrobocie 8,1% także skoczy na wyższe poziomy.
Rosnące bezrobocie zmniejsza konsumpcję, co prowadzi do kurczącej się sprzedaży i zysków spółek. Z tego wynika, że spada wartość akcji na giełdzie i rynek wycenia je coraz niżej prowadząc indeksy do kolejnych dołków.
Co gorsza, cykl może się powtarzać aż do osiągnięcia punktu równowagi, który dopiero wyznaczy redukcja kredytów do poziomów sprzed wielkiej spekulacji. Co ciekawe, Prechter ma bardzo czarną wizję na temat większości aktywów i uważa, że zadłużeni będą wciąż sprzedawać wszystko poczynając od domów, poprzez obligacje czy akcje a skończywszy na surowcach, aby pokryć swoje zobowiązania, co sprowadzi ceny na kolejne niskie poziomy.
Docelowo uważa on, że indeks Dow Jones powinien spaść do zaledwie 777 punktów, czyli punktu startowego tej manii rozpoczętej w 1982 roku. Nawet sądzi, że w momentach paniki Dow Jones może momentami przez krótki okres dotykać … 400 punktów. W piątek Dow Jones na zakończenie notowań wynosił 7278,38 punktów, czyli Prechter przepowiada spadek o kolejne 90%! Czy to jest możliwe?
Jeżeli chodzi o ceny złota i srebra tu także znajdziemy dość interesujące kontrariańskie poglądy i według analityka przed nami najpierw spadek ich cen o około 30%, a dopiero potem wspinaczka do góry. Dodatkowo odradza on nabywanie akcji kopalni. Podobnie zresztą upiera się, że w fazie ostrego kryzysu dolar nadal pozostanie stosunkowo silny i poszukujący schronienia inwestorzy będą uparcie lokować swoje środki właśnie w zielonych.
Zainteresowani Prechterem i jego przemyśleniami powinni odwiedzić stronę Elliottwave.com , gdzie znajdą znacznie więcej informacji, a na koniec pozostaje zadać pytanie czy te czarne wizje dotyczące poziomu docelowego bessy na rynku akcji staną się koszmarną rzeczywistością, czy jedynie wymysłem Prechtera?
http://www.notowany.pl/artykul/7047/dow ... szcze-o-90
absinth - Czw Mar 26, 2009 10:26 pm
Uważam, że jak bankowcy zapomną o kryzysie, to znowu wróci ten stan rzeczy. Strzelam, że będzie to za jakieś 6-10 lat.
ja uwazam, ze beda chcieli zapomniec, ale uwazam tez ze panstwo nie bedzie chcialo im tak latwo o tym dac zapomniec. Skoro teraz panstwa glownie wziely na siebie ratowanie z tego burdelu, to niebedzie im sie usmiuechalo zeby w przyszlosci sektor bankowy zbieral tylko profity a jak zle to do panstwa, dlatego spodziewam sie wprowadzenia scisejszej regulacji co wplynie na "pamiec" bankowcow. Jezeli takie regulacje wpowadza panstwa gdzie obecnie sa swiowe centra finansowe to wystarczy, Polska jest liliputem w tym wzgledzie, wiec nawet bez zmian prawa w Polsce zmiany w USA, UK etc beda mialy wplyw na nasza sytuacje.
Sadzac po zapowiedziach tych rzadow raczej chca ostro (imo zbyt ostro) dokrecic srube.
Pewna analogia moze byc wprowadzenie regulacji po Wlk Kryzysie. Model gospodarczy wtedy zaproponowany przeciez panowal przez dziesieciolecia.
Zreszta po kazdym duzym (a taki przeciez teraz mamy, a nie jak 7-8 lat temu) kryzysie wprowadzane sa nowe rozwiazania, nowe modele regulacyjne. Stosujac dos dalekie porownanie po kryzysie paliwowym lat 70 struktura udzialu poszczegolnych paliw w produkcji energii na trwale i drastycznie sie zmienila (mozna o tym przeczytac w wydanym przez KE The White Paper...
Iluminator - Pią Mar 27, 2009 11:07 am
"są poza kontrolą i mogą kredytować kogo chcą i jak chcą."
Jest to czas teraźniejszy, tak to wygląda teraz i tak to wyglądało w ostatnich latach. Oczywiści administracja chce to zmienić i zobaczymy jak im to wyjdzie.zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl romanbijak.xlx.pl
Strona 12 z 15 • Wyszukano 831 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15
salutuj - Czw Lut 26, 2009 1:20 pm
Wg mnie docelowym systemem na całkowicie zglobalizowanej ziemi bedzie pełna kontrola, gdybym mógł dożyć mógłym postawić na to cały majątek, ale przy pełnej kontroli i tak nie miałoby to znaczenia, gdybym wygrał, bo by to nie było moje ;-)
Komunizm wg mnie nie upadł dlatego, że wewnętrznie był słaby, tylko dlatego, że były alternatywne państwa i gospodarki, gdyby wszystkie kraje na całym świecie były w pełni komunistyczne, a władzę sprawowała międzynarodówka, to by nie upadł.
(i mówię to nie sympatyzując ideologicznie z komunizmem, ale zachowując pewien techniczny obiektywizm)
Póki istnieją 2 lub więcej zbiorowiska ludzi nie mające ponad sobą żadnej władzy łączącej je oba to totalitaryzm nie zadomowi się na trwałe w żadnym z nich. Jednak zbiorowiska się wchłaniają rozrastają, łączą, przenoszą poprzez procesy zbrojne lub gabinetowe - i to prowadzi stopniowo do globalizacji i centralizacji władzy.
Oczywiście łatwiej jest kierować grupą drobną niż 6mld ludzi. Jednak zdobywanie przywództwa nad dużą grupą następuje stopniowo (coś jak w modelu fal Elliota
Iluminator - Pią Lut 27, 2009 8:35 am
Nadciąga druga fala inwestycji
27.02.2009 06:45
Polska wraca do łask zachodnich inwestorów. Na naszą korzyść działają: kryzys, tani złoty, koniec wzrostu pensji. I utrata wiarygodności Ukrainy.
Trudno w to uwierzyć, ale kryzys zachęca do przenoszenia produkcji do Polski. Zwłaszcza firmy, które już mają w naszym kraju fabryki i mogą łatwo dodać nowe linie produkcyjne.
— W ostatnich dwóch tygodniach miałem spotkania w czterech firmach z różnych branż: kosmetycznej, plastikowej, komponentów dla AGD i RTV oraz komputerowej. Wszystkie mają już w Polsce fabryki. Ich przedstawiciele powiedzieli mi, że bardzo szybko może pojawić się druga fala tzw. delokalizacji [przenosin — red.] produkcji do Polski — mówi Piotr Wielgomas, prezes firmy doradztwa personalnego Bigram.
— Faktycznie zauważamy taki trend. W ramach konsolidacji produkcji firmy przenoszą ją z Europy Zachodniej do Polski — przyznaje Paweł Stelmaszczyk, wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ).
Powodów jest kilka.
— W ubiegłym roku różnica w kosztach produkcji w Polsce i Europie Zachodniej wynosiła w zależności od sektora 30-40 proc. Ale trwała hossa i łatwo było tę różnicę zniwelować większym obrotem. Natomiast przenoszenie produkcji wiązało się z potężnymi problemami logistycznymi i trudnymi rozmowami ze związkami zawodowymi. Dziś, gdy popyt spadł, opłaca się przenieść produkcję dla tych 30-40 proc. oszczędności — uważa Piotr Wielgomas.
Poza tym pensje w Polsce przestały rosnąć.
— W ubiegłym roku prognozowano, że za 3-5 lat różnice w wynagrodzeniach między Polską a krajami Europy Zachodniej w pewnych dziedzinach mogą się wyrównać. Dziś wiadomo, że ten proces nie nastąpi tak szybko — twierdzi szef Bigramu.
Ponadto odpadł nam silny konkurent — Ukraina, która nie zapewnia tak ważnej dla inwestorów stabilności politycznej i gospodarczej.
— Polska znów jest atrakcyjną lokalizacją ze względu na osłabienie złotego — dodaje Marcin Kaszuba z Ernst Young.
— Na pewno moment jest dobry, by zachęcać firmy do rozważenia tej opcji. Do gry o inwestorów mogą wrócić miasta i miejscowości, które wypadły z niej ze względu na wysokie pensje lub ceny wynajmu biur — mówi Sebastian Mikosz, dyrektor w Deloitte.
http://pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=d2 ... b&open=sec
salutuj - Pią Lut 27, 2009 9:22 am
Tylko że ten słaby złoty nie będzie tak długo słaby , ale chwalmy pana, wiwat !
drnk4130 - Nie Mar 01, 2009 6:38 pm
komunizm upadl, bo upasc musial i nie zmieniloby tego wprowadzenie go na wszystkich kontynentach. deficyt nie moze trwac w nieskonczonosc. ten system jest sprzeczny z natura czlowieka. wolnosc nie jest.
salutuj - Nie Mar 01, 2009 9:38 pm
Natura człowieka jest skonstruowana pod totalitaryzm.
Może to brzmieć komuś dziwnie lub śmiesznie, ale powienien sie zastanowić, czemu firmy mają strukturę piramidy, na czele prezesa/właściciela a nie każdy pracownik jest jednoczesnie prezesem. Czemu hierarchia kościelna ma strukturę piramidy z papieżem na czele, a wszyscy nie sa papieżami. Czemu zorganizowane grupy przestepcze mają strukturę piramidy z szefem na czele, a wszyscy nie są sobie bossami.
Taka struktura piramidalna, której nie zagraża inna struktura nie padnie.
Prince - Nie Mar 01, 2009 10:48 pm
Struktura piramidalna bierze się z tąd, że człowiek to istota ułomna. Mimo tego dlaczego w każdym nowoczesnym zarządzaniu, struktura ta jest coraz bardziej płaska, a odpowiedzialnośc przesuwa się w dół???
Może i to jest bardziej ekonomiczne, ale przede wszystkim lepsze z przyczyn psychologicznych. Ludzie wolą czuć się wolni. Lubią decydować. Każdy chciałby totalitaryzmu, pod warunkiem, że to on by był na górze:)
Dlatego to co powiedziałeś jest totalną bzdurą!!!
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
SPUTNIK - Nie Mar 01, 2009 11:19 pm
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
to jest w zasadzie podsumowanie dyskusji , reszta to wytarte slogany
mechanizm od wieków jest ten sam , wolnosc dla świadomych jej istoty a dla reszty poczucie
salutuj - Nie Mar 01, 2009 11:46 pm
Struktura piramidalna bierze się z tąd, że człowiek to istota ułomna. Mimo tego dlaczego w każdym nowoczesnym zarządzaniu, struktura ta jest coraz bardziej płaska, a odpowiedzialnośc przesuwa się w dół???
Może i to jest bardziej ekonomiczne, ale przede wszystkim lepsze z przyczyn psychologicznych. Ludzie wolą czuć się wolni. Lubią decydować. Każdy chciałby totalitaryzmu, pod warunkiem, że to on by był na górze:)
Dlatego to co powiedziałeś jest totalną bzdurą!!!
Żaden totalitaryzm nie ma szans przetrwać na dłużej, napewno nie na stałe. Ludzie są wolni i chcą się czuć wolni. Każdy ma do tego prawo i jeśli sie to im odbierze, prędzej czy później zaczną o tą wolnośc walczyc...
Ale rzecz w tym, że tej wolności nie uzyskają, jeśli nie ma pomocy z zewnątrz.
Spoza danej piramidy.
Wyobraź sobie świat w którym dajmy na to Rosja zostaje sama. Całej reszty nie ma (odcinamy to co zewnętrzne). I myślisz że oligarchia na Kremlu, politycy, finansiści, wojsko nie mają wystarczajaco władzy by sobie poradzić z buntem?
Totalitaryzm globalny to ustrój finalny.
Iluminator - Pon Mar 02, 2009 6:55 am
W zarządzaniu nigdy się nie spotkałem z pojęciem struktury piramidalnej, bo nie ma sensu jej tworzyć.
Rozumiem, że jeśli firma składa się z jednego szefa i jednej sekretarki to już nie jest struktura piramidalna?
na czele prezesa/właściciela a nie każdy pracownik jest jednoczesnie prezesem.
salutuj - Pon Mar 02, 2009 7:36 am
W zarządzaniu nigdy się nie spotkałem z pojęciem struktury piramidalnej, bo nie ma sensu jej tworzyć.
Rozumiem, że jeśli firma składa się z jednego szefa i jednej sekretarki to już nie jest struktura piramidalna?
Źle rozumiesz.
Tylko, że nad tym wcześniej wspomnianym prezesem stoi często rada nadzorcza, składająca się z przedstawicieli akcjonariuszy, a akcjonariuszami mogą być pracownicy firmy i koło się zamyka i cała piramida się wali
miglanc - Pon Mar 02, 2009 3:32 pm
Hej panowie mozecie przeniesc dyskusje do watku o "swiadomosci historycznej"? lub zalozyc nowy watek? Tu skupmy sie na ekonomii w czasach wspolczesnych - jakze ciekawych
BIEC: Optymistyczne sygnały z polskiej gospodarki
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce nieznacznie wzrósł w stosunku do swych wartości sprzed miesiąca. Jest to drugi miesiąc, kiedy jego wartości nie pogarszają się - podał instytut BIEC.
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce nieznacznie wzrósł w stosunku do swych wartości sprzed miesiąca. Jest to drugi miesiąc, kiedy jego wartości nie pogarszają się - podał instytut BIEC.
"O ile brak zmiany wskaźnika w ubiegłym miesiącu spowodowany był silnym wzrostem podaży pieniądza i zadłużenia gospodarstw domowych, o tyle w tym miesiącu poprawiły się nieco składowe reprezentujące sferę realną gospodarki" - napisano w komunikacie.
"Choć jest to optymistyczny sygnał, to nie należy traktować go jako zapowiedzi dolnego punktu zwrotnego cyklu koniunkturalnego, który jest początkiem fazy ożywienia. Kolejne miesiące mogą przynieść ponowne pogłębienie spadków, jednak nie powinny one trwać dłużej niż pół roku. W drugiej połowie roku można liczyć na zwiastuny ożywienia gospodarki" - dodano.
Wit - Śro Mar 04, 2009 11:42 pm
Huta Batory pozwała ING Bank Śląski za opcje walutowe
wczoraj
Chorzowska Huta Batory pozwała ING Bank Śląski. Chodzi o opcje walutowe. Bank oferował taki instrument, aby firma mogła się zabezpieczyć przed skutkami umacniającej się złotówki w stosunku do innych walut. Ale gdy złotówka osłabła, firma straciła i znalazła się w trudnej sytuacji. Teraz Huta Batory domaga się uznania umów w sprawie opcji za nieważne. Zdaniem zarządu huty osoby, które je podpisały, nie miały do tego uprawnień. Na dodatek umowy naruszały zasady współżycia społecznego. Szczególnie zaś poszanowania najlepiej pojętego interesu klienta.
Pozew trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach. Pierwsza rozprawa powinna się odbyć za 3-4 miesiące. Alchemia SA, do której należy huta, poinformowała, że w najbliższym czasie przeciwko ING Bank Śląski wniesione zostaną kolejne pozwy.
Grupa Romana Karkosika, do której należy Huta Batory, utworzyła rezerwę wysokości ponad 77 mln zł z powodu ujemnej wyceny umów opcyjnych. Transakcje opcyjne zakład zawierał od maja 2008 roku. Te ryzykowne transakcje zabezpieczające stosowano dlatego, że huta aż 70 proc. produkcji sprzedaje poza naszymi granicami.
Dlaczego huta zdecydowała się pozwać bank? Prezes Alchemii Karina Wściubiak wyjaśniała mediom, że w maju 2008 roku do firmy zgłosili się pracownicy banku. Twierdzili, że złoty będzie się umacniać, zaproponowali opcje, a huta po prostu dała się skusić. Efekt? Straty.
ING Bank Śląski odmówił komentarza w tej sprawie. - Sprawa jest w sądzie. Poczekamy do rozstrzygnięcia - powiedział Piotr Utrata, rzecznik banku.
W sumie polskie firmy na opcjach walutowych mogły stracić nawet 200 mld zł. Zbankrutować z tego powodu może nawet 2000 przedsiębiorstw. Tak wynika z wyliczeń Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw. Pod koniec ubiegłego tygodnia stowarzyszenie zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników banków, którzy zawierali umowy opcyjne.
Postępowanie w sprawie opcji prowadzi ABW. Sprawdzane będą m.in. okoliczności przeprowadzania transakcji między bankami a przedsiębiorstwami. Zdaniem poszkodowanych banki grały nieuczciwie, bo mówiły o zyskach, omijając kwestię ryzyka.
Według rządowych wyliczeń spółki Skarbu Państwa straciły na opcjach około 1 mld zł. Z kolei Komisja Nadzoru Finansowego szacuje, że ujemna wycena opcji to około 15 mld zł. Ta kwota nie jest jednak tożsama ze stratami firmy.
Aldona Minorczyk-Cichy - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/968737.html
MON nie poratuje zbrojeniówki
04.03.2009
Jest już plan modernizacji technicznej armii na czas kryzysu. Jak dowiedziała się nasza gazeta, minister obrony narodowej Bogdan Klich chce obciąć o 400 mln zł wydatki na zakup sprzętu wojskowego. Mniej więc będzie nowych zamówień dla wojska. Niektóre kontrakty zawarte w poprzednich latach na sprzęt i amunicję zostaną zamrożone.
Rozczarowanie - tak najkrócej można ująć nastroje wśród pracowników zbrojeniówki po wczorajszym spotkaniu z przedstawicielami resortu gospodarki i obrony narodowej. Wciąż bowiem nie wiadomo, jaka tak naprawdę będzie skala ewentualnych cięć zamówień w zakładach zbrojeniowych. Szczegóły tych planów zostały utajnione. Związkowcy podejrzewają, że rząd zrobił to, nie chcąc podgrzewać i tak już gorącej atmosfery w branży. Niewiele to jednak pomoże - w piątek na ulicach Warszawy protestować będą pracownicy zakładów zbrojeniowych z całej Polski.
- Cięcia w armii to niefortunne rozwiązanie - mówi Tomasz Hybki, ekspert do spraw wojskowych. - W ten sposób cofniemy się w rozwoju. Jeśli rząd chciał szukać oszczędności, powinien raczej zredukować liczbę wojska, ale nie sprzętu. Dzisiaj bardziej liczy się zaawansowanie techniczne armii, niż jej liczebność.
Przypomnijmy, że oszczędności to efekt ostatnich cięć w resortach. Budżet Ministerstwa Obrony Narodowej w tym roku będzie o jedną piątą mniejszy niż planowano. To prawie 5 miliardów złotych.
Już wiadomo, że w związku z oszczędnościami do zakładów zbrojeniowych nie wpłynie, tak jak w ubiegłym roku, %072,3 mld zł z rządowych zamówień. Przedstawiciele związków zawodowych nie chcą tego zaakceptować, bo to oznacza dla nich ograniczenie produkcji i zwolnienia.
Redukcje są już przesądzone w grupie Bumar. To największy producent sprzętu wojskowego dla polskiej armii. Wypowiedzenia dostanie jedna trzecia spośród trzystu osób, zatrudnionych w spółce-matce. O ewentualnych cięciach w 21 należących do grupy spółkach zależnych (pracuje w nich ok. 14 tys. osób) zdecydować muszą ich zarządy.
- Założenie jest takie, by zwolnienia możliwie w jak najmniejszym stopniu dotknęły fachowców, bezpośrednio związanych z produkcją. W dłuższej perspektywie byłby to strzał do własnej bramki %07- tłumaczą przedstawiciele koncernu. Przyznają, iż rządowy program wiąże się ze zmniejszeniem ilości zamówień, ale szczegółów nie chcą ujawniać, tłumacząc się tajemnicą handlową i niejawnością rządowego dokumentu. Związkowcy tymczasem przestrzegają, że ograniczanie już zakontraktowanych zamówień może przynieść więcej strat niż oszczędności.
- Przecież zmiana, czy zerwanie umów pociąga za sobą określone kary umowne - mówi Zdzisław Goliszewski, lider Solidarności w gliwickich zakładach Bumar- Łabędy
Firma znalazła się w trudnej sytuacji. Kilka tygodni temu zakończyła realizację wartego 380 mln. dolarów kontraktu na dostawę czołgów "Twardy" do Malezji. A nowych klientów jeszcze nie ma. Dlatego tak ważne są dla niej zamówienia z polskiej armii. Co gorsza, wojsko jeszcze nie zapłaciło za kontrakty zawarte w ubiegłym roku.
- Od miesięcy armia nie chce odebrać dziesięciu wież do "Rosomaków" - dodaje Goliszewski. - Wiadomo już, że w tym roku MON niczego u nas nie zamówi. Jeśli prowadzone aktualnie rozmowy z zagranicznymi partnerami skończą się niepowodzeniem, to w firmie może być bardzo nieciekawie. Fakt, iż rząd nie chce ujawnić szczegółów cięć świadczy o tym, że sytuacja w branży jest gorsza niż zakładaliśmy - prognozuje Goliszewski.
Nadal niepewna jest sytuacja radomskiego Łucznika. W poniedziałek, po dwutygodniowej przerwie, firma znowu wznowiła produkcję, ale nie wiadomo, na jak długo.
- Liczymy na nowe zamówienia, ale na ten rok nie podpisaliśmy jeszcze żadnego dużego kontraktu - powiedział nam Zbigniew Cebyla, szef zakładowej Solidarności.
Bardziej stabilna sytuacja panuje w Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich, gdzie produkowany jest transporter opancerzony "Rosomak" (jeżdżą nim m.in. nasi żołnierze w Afganistanie). Planowo w tym roku zakład ma wyprodukować 58 pojazdów.
- I tej liczby będziemy się trzymać. Nie mamy na razie żadnych informacji, by miała się zmienić. Jeśli będą jakieś cięcia, to dotyczyć będą rocznego kontraktu. Będzie więc czas, by w drugiej połowie roku dokonać pewnych przesunięć w produkcji - mówi Michał Rumin, rzecznik zakładów.
Związkowcy zbrojeniówki są coraz bardziej zdesperowani. Dzisiaj w Skarżysku Kamiennej spotyka się rada krajowa Solidarności. Na piątek zaplanowano demonstrację w Warszawie. Tylko z zakładów Mesco pojedzie 20 autokarów. Nie wiadomo, jaki efekt przyniesie związkowy protest.
Michał Wroński, Henryk Sadowski - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/968893.html
salutuj - Czw Mar 05, 2009 7:47 am
Trzeba było patrzeć jak się podpisuje umowy.
Unieważnianie umów sądownie czy ustami posłów, "bo się straciło na chciowści" jest kuriozalne i gwałci zupełnie sens jakiegokolwiek umawiania się.
absinth - Czw Mar 05, 2009 3:32 pm
Trzeba było patrzeć jak się podpisuje umowy.
Unieważnianie umów sądownie czy ustami posłów, "bo się straciło na chciowści" jest kuriozalne i gwałci zupełnie sens jakiegokolwiek umawiania się.
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
salutuj - Czw Mar 05, 2009 4:28 pm
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
Decyzje sędziów też bywają różne. Dajmy na to pojawi się jakiś "interes społeczny".
Prawo nie jest doskonałe.
Maciek B - Czw Mar 05, 2009 5:07 pm
Bez przesady salutuj.
absinth - Czw Mar 05, 2009 6:55 pm
ustami posłów tak, sądownie jest to całkowicie normalne.
Decyzje sędziów też bywają różne. Dajmy na to pojawi się jakiś "interes społeczny".
Prawo nie jest doskonałe.
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:21 pm
Chcą wciągnąć w to neokomunistyczne szambo inne kraje, np Polskę :
Unijny komisarz ds. przemysłu Guenter Verheugen wystąpił w czwartek z postulatem zwołania nadzwyczajnego spotkania tych państw UE, których dotyczy kryzys firmy motoryzacyjnej Opel, należącej do przeżywającego ogromne trudności amerykańskiego koncernu General Motors.
- W tej kwestii potrzebne jest podejście wspólne, a nie narodowe - podkreślił Verheugen w Brukseli przy okazji spotkania unijnych ministrów gospodarki.
Zdaniem ministra gospodarki Niemiec Karla-Theodora zu Guttenberga, takie spotkanie będzie jednak mieć sens dopiero, gdy znane będą plany General Motors. Na razie "wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi".
Verheugen i Guttenberg byli zgodni co do tego, że warunkiem ewentualnej pomocy publicznej dla Opla musi być perspektywiczna koncepcja tej firmy. - Potrzebujemy przedsiębiorstwa, które nie tylko jest w stanie przetrwać na rynku przez cztery czy pięć miesięcy, lecz ma przed sobą trwałe perspektywy - podkreślał Guttenberg.
Niemiecki minister gospodarki będzie w połowie marca rozmawiać z kierownictwem General Motors i z rządem USA.
General Motors ma w Europie zakłady w Niemczech, Polsce, Wielkiej Brytanii, Belgii, Portugalii, Szwecji i Hiszpanii. Ok. 80 proc. europejskich operacji koncernu przypada na Opla.
Verheugen wskazał, że kwestia ewentualnej pomocy publicznej dla Opla zależy przede wszystkim od tego, czy taka pomoc doprowadzi do trwałego uzdrowienia tego przedsiębiorstwa. Podkreślił, że na razie brakuje informacji, które umożliwiłyby odpowiedź na to pytanie.
Plan ratunkowy sporządzony przez kierownictwo Opla zakłada przynajmniej częściowe uniezależnienie się od General Motors oraz pomoc publiczną wysokości 3,3 miliarda euro. Środki te miałyby zostać zwrócone w 2014 lub 2015 roku.
Rząd niemiecki stoi na stanowisku, że pieniądze z ewentualnej pomocy publicznej dla Opla nie powinny trafić do General Motors.
źródło informacji: PAP
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:41 pm
UK rozpoczyna masowy dodruk funta
http://www.bloomberg.com/apps/news?pid= ... refer=home
Bank of England Cuts Rates, Starts Asset Purchases (Update7)
Email | Print | A A A
By Jennifer Ryan and Brian Swint
March 5 (Bloomberg) -- Bank of England Governor Mervyn King will take the unprecedented step of printing money to buy assets after reducing the benchmark interest rate by a half point to almost zero.
The bank said it will pump cash into the economy by purchasing as much as 150 billion pounds ($211 billion) in government and corporate bonds, sparking a rally across the debt market. It also cut its key rate to a record low of 0.5 percent. Separately, the European Central Bank reduced its own benchmark to 1.5 percent and signaled it may cut further in coming months.
Europe’s major central banks are adopting different speeds as they seek to reverse deepening recessions at the same time as they increasingly run out of room to trim rates. ECB President Jean-Claude Trichet said today that he isn’t yet prepared to expand his arsenal to include unorthodox policy tools even as King follows the Federal Reserve in doing so.
“We’re moving into a new world in the U.K. from interest- rate adjustment to quantitative easing,” said Charles Goodhart, a former member of the central bank’s Monetary Policy Committee. “It’s a great deal more uncertain how things will be done. This month what the MPC says is going to be much more important than what they do.”
Market Reaction
U.K. 10-year government bonds rose, pushing the yield down by as much as 40 basis points to 3.24 percent, the most since Bloomberg began collecting intraday data in 1992. Company bonds denominated in pounds rose by the most in more than a decade, according to the Markit iBoxx Sterling Corporate bond index.
“It is very unlikely interest rates will go any lower,” King said in an interview on Sky News. “What we’re trying to do now is push the supply of money up.”
In a statement accompanying its decision, the Bank of England said it may take up to three months to carry out the asset purchases. Most securities will be U.K. government bonds known as gilts.
“It is necessary for us to take a range of measures to help people, help businesses get through this recession,” Chancellor of the Exchequer Alistair Darling told broadcasters. “America has been doing something like this for several months. You will see countries all over the world taking action to make sure there is enough money in the economy.”
(ale bujdy na resorach - dodruk to okradzenie tych co oszczędzali zamiast wydawać na lewo i prawo i jeźdźić na kredytowane wakacje - najbardziej profitową inwestycję)
Rates Reduced
The Bank of England has now reduced the key rate 4.5 percentage points since October, while the ECB has lopped its benchmark by 2.75 percentage points. The U.S. Federal Reserve kept its rate at a range of zero to 0.25 percent last month and has been buying assets. The Bank of Japan yesterday bought corporate bonds from lenders for the first time.
Credit markets in the U.K. are still frozen in spite of the Bank of England’s actions. Net lending to consumers rose at the slowest pace since at least 1993 in January. The difference between three-month London interbank offered rates and the central bank’s benchmark was 102 basis points yesterday, compared with an average of 21 basis points in 2006.
Trichet indicated policy makers in the 16-nation euro area will lower their main rate again after today’s half-point shift. The Frankfurt-based central bank today downgraded its outlook for the economy and its president said it expects inflation to stay “well below” its 2 percent ceiling this year and next.
ECB Decision
The ECB has been reluctant to be as aggressive as other central banks for fear it would sow the seeds of future crises. Trichet said today that while the ECB is researching unconventional policies such as buying securities, it hasn’t yet decided to use them.
“We have absolutely no pre-commitment,” Trichet said.
The ECB cut its forecast to show its economy contracting about 2.7 percent this year, down from December’s expectation for a 0.5 percent decline. New data today showed consumer spending and investment contracted by the most in at least 13 years in the fourth quarter when the economy shrank 1.5 percent.
The Bank of England has already begun buying commercial paper through its 50 billion-pound asset purchase facility, financed with Treasury bill sales. Plans to start purchasing commercial bonds have drawn criticism from analysts in London because it won’t help borrowers that are already shut out of debt markets.
Policy makers unanimously decided last month that King should seek authority from Chancellor of the Exchequer Alistair Darling for quantitative easing by buying government bonds and other securities without funding through debt sales, to raise the money supply.
‘Leap in the Dark’
“It’s a leap in the dark,” George Osborne, the finance spokesman for the opposition Conservatives, told BBC Radio 4. “It’s effectively printing money, but because all the other government policies haven’t worked, I don’t think the Bank of England was left with any options.”
(no mega lol )
Along with the central bank’s measures, Brown’s government has pledged billion of pounds to shore up Britain’s banking system. Last week he promised 325 billion pounds of support for Royal Bank of Scotland Group Plc’s investments, while Lloyds Banking Group Plc is also in talks on a government asset insurance program.
Brown is counting on government bailout money and the bank’s action to prop up the economy before the middle of 2010, the deadline for the next election. He will seek support from leaders of the Group of 20 nations in April for another boost in fiscal spending after a 20 billion-pound infusion of tax cuts and investment in infrastructure last year.
Economy in Recession
The U.K. economy contracted 1.5 percent in the fourth quarter, the most since 1980, as consumers curtailed spending. Former central bank Deputy Governor John Gieve said Feb. 20 the nation faces a “serious risk” of a decade-long depression as the credit squeeze hampers growth.
“The committee judged that this reduction in bank rate would by itself still leave a substantial risk of undershooting the 2 percent CPI inflation target in the medium term,” the bank said in a statement. “Accordingly, the committee also resolved to undertake further monetary actions, with the aim of boosting the supply of money and credit and thus raising the rate of growth of nominal spending.”
Michael Page International Plc, the U.K.’s second-largest recruitment company, said today that full-year profit dropped 4.3 percent as it was hurt by the global recession. IMI Plc, the world’s biggest maker of pneumatic controls, said yesterday it has cut its global workforce by 10 percent and plans further reductions in coming weeks to weather falling demand.
Central bank forecasts published last month show economic growth will resume in the second quarter of next year while inflation will slow to 0.3 percent in early 2011, below the bank’s 2 percent goal.
“The bank’s forecasts on the speed of the recovery seem to be extremely optimistic,” said Jonathan Loynes, an economist at Capital Economics Ltd. in London. “It’s going to be some time before growth returns.”
To contact the reporters on this story: Jennifer Ryan in London at Jryan13@bloomberg.net; Brian Swint in London at bswint@bloomberg.net.
Last Updated: March 5, 2009 13:25 EST
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:42 pm
salutuj - Sob Mar 07, 2009 4:52 pm
http://www.cnbc.com/id/29353282
American Insurance Group, the insurance giant that is 80-percent owned by the US government, is in discussions with the government to secure additional funds so it can keep operating after next Monday, when it will report the largest loss in U.S. corporate history, CNBC has learned.
Sources close to the company [AIG 0.35 --- UNCH (0) ] said the loss will be near $60 billion due to writedowns on a variety of assets including commercial real estate.
That massive loss is likely to spur downgrades in its insurance and credit ratings that will force AIG to raise collateral that it doesn't have.
AIG
In addition, if AIG's book value falls below a certain level, as it seems certain to do, it will trigger default in certain of its debt instruments, say people familiar with the situation.
All of this adds up to a huge headache for the Federal Reserve and Treasury, which have already provided over $150 billion of assistance to AIG.
Talks between the government and AIG are focussed on how the company can swap some of the debt held by the government for equity in AIG.
The problem is that the government's ownership stake cannot exceed its current 79.9 percent, leaving officials to try and find a creative way to transfer value (:lol:) to the US in exchange for AIG reducing its debt so that it can then borrow more from the government to meet its collateral calls.
AIG has borrowed roughly $40 billion from a $60 billion credit facility provided it by the Federal Reserve Bank of New York. If it can find a way to pay that down by swapping equity, it hopes to take it back up to a level that will allow it to meet its collateral and capital calls.
AIG's board is scheduled to meet this Sunday night in hopes of hammering out an agreement with the government. But in case it can't, AIG's lawyers at Weill Gotschal are preparing for the possibility of bankruptcy.
(Watch the accompanying video for more...)
That seems unlikely, but last November, the government took control of many of AIG's credit default swaps and so a bankruptcy of the holding company might not pose the systemic risk it once did.
AIG said in a statement it had not yet reported results and would provide an update when it does so in the near future.
"We continue to work with the U.S. government to evaluate potential new alternatives for addressing AIG's financial challenges," AIG said. U.S. Treasury officials declined to comment.
salutuj - Wto Mar 10, 2009 8:09 am
absinth - Wto Mar 10, 2009 7:53 pm
Ożywienie w 2010 r. może nie nadejść
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 13:15
Perspektywy ożywienia w krajach Unii Europejskiej są wysoce niepewne – wynika do dokumentu, który ma zostać przyjęty dziś w Brukseli
[...]
Zestawienie jest jeszcze bardziej pesymistyczne niż unijne prognozy ze stycznia. Wedle założeń KE w 2010 r. wzrost w krajach UE miałby wynieść 0,5 proc., wobec spadku o 1,8 proc. w tym roku. Wspólna unijna stopa bezrobocia miałaby wynieść 8,7 proc., a za rok wzrosnąć do 9,5 proc.
Najnowszy raport nie wskazuje liczb, ale zwraca uwagę na to, że wzrost bezrobocia w ciągu dwóch lat będzie znaczący. Sprzężenie między rynkiem finansowym a realną gospodarką wciąż ma działać na niekorzyść obu.
http://www.rp.pl/artykul/9211,274423_Oz ... jsc__.html
PKB Brazylii zmniejszył się kwartalnie o 3,6 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 15:05
Brazylijska gospodarka kurczy się głównie z powodu cięć w produkcji i idących za tym zwolnień
To największy kwartalny spadek od 1996 r.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274432_ ... roc__.html
Premier Litwy: Gospodarka skurczy się o więcej niż 5 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 14:41
- Nie unikniemy poważnych problemów i już dzisiaj możemy stwierdzić, że prognozy z grudnia były zbyt optymistyczne - powiedział w Sejmie litewski premier Andrius Kubilius
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274426_ ... roc__.html
PKB Irlandii zmniejszy się w tym roku o 6 proc.
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 14:57
- Według naszych informacji ostatnia niepublikowana jeszcze prognoza sugeruje, że PKB spadnie w tym roku o ponad 6 proc., przy podobnym spadku poziomu zatrudnienia - oświadczył John Hurley, prezes irlandzkiego banku centralnego
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175204,274430_ ... roc__.html
Citi obniża rekomendacje dla polskiego sektora budowlanego
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 11:22
Citigroup zredukowała rekomendację dla akcji polskiego sektora budowlanego z “neutralnie” do “przeważaj”. Powodem są gwałtownie pogarszające się perspektywy rynku
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19421,274322_C ... nego_.html
Mocniejszy spadek brytyjskiej produkcji
ksta 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 10:38
Produkcja przemysłowa w Wielkiej Brytanii spadła w styczniu o 11,4 proc. Względem grudnia spadek wyniósł 2,6 proc
http://www.rp.pl/artykul/175210,274308_ ... kcji_.html
Polacy boją się o pracę
aft 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:37
Obawa o utratę pracy jest tym, co w największym stopniu wpływa na pogarszanie się nastrojów konsumentów – wynika z badania kondycji gospodarstw domowych Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH
Jeszcze nigdy od 1990 r., gdy zaczęto prowadzić badanie, Polacy tak bardzo nie bali się utraty pracy, jak obecnie. Największymi pesymistami są ludzie młodzi, do 29 lat, oraz pracownicy o najwyższych dochodach.
Strach o miejsce pracy jest też tym, co hamuje decyzje konsumenckie i finansowe.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175207,274171_ ... prace.html
Bank Światowy ostrzega
Mirosław Kuk 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:29
Krajom rozwijającym się może zabraknąć nawet 700 mld dolarów. Zagrożone są m.in. gospodarki Europy Środkowej, ale Polska póki co radzi sobie dobrze
Specjalny raport Banku Światowego na szczyt 20 najbogatszych krajów świata (rozpoczyna się 2 kwietnia w Londynie) jest niezwykle pesymistyczny. Zdaniem instytucji światowa gospodarka skurczy się pierwszy raz od drugiej wojny światowej, podczas gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy jeszcze w styczniu oceniał, że wzrost wyniesie 0,5 proc. Dodatkowo wartość globalnego handlu po raz pierwszy od 1982 r. będzie niższa, a skala spadku będzie największa od 80 lat, od czasów wielkiego kryzysu w USA. W raporcie napisano także, że z powodu załamania się handlu kraje rozwijające się utracą źródła finansowania. a bogate będą mniej chętne do pożyczania. W efekcie krajom rozwijającym się może zabraknąć nawet kilkaset miliardów dolarów kapitału.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,274169_B ... rzega.html
W połowie roku Łotwa może zbankrutować
qk 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:28
Desygnowany na premiera Valdis Dombrovskis przestrzega, że ewentualne bankructwo Łotwy może pociągnąć za sobą inne kraje regionu
[...]
Dombrovskis ostrzegł, że ewentualne bankructwo Łotwy może pociągnąć inne kraje regionu. Wczoraj z Litwy dochodziły wiadomości, że w tamtejszych kantorach zabrakło euro, ponieważ ludzie boją się decyzji o dewaluacji lita.
http://www.rp.pl/artykul/85110,274168_W ... towac.html
Bieda zagląda do obwodów
Iwona Trusewicz 10-03-2009, ostatnia aktualizacja 10-03-2009 01:07
Tylko co szósty rosyjski region dopnie tegoroczny budżet. Drastycznie spadają wpływy z podatków
[...]
Według najnowszego raportu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w 2009 r. tylko 17 regionów nie będzie miało deficytu budżetowego, a 33 częściowo będą w stanie wykonać założone wydatki.
[...]
Powodem jest drastyczny spadek wpływów z podatków. Coraz więcej firm i przedsiębiorstw wstrzymuje lub zmniejsza produkcję, coraz więcej jest bankructw.
W styczniu wpływy z podatków zmniejszyły się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku w 76 regionach, w tym w co szóstym o więcej niż jedną trzecią. Najgorsza sytuacja jest w Tatarstanie (spadek o 79 proc.) i Jakucji (o 77 proc.). Szczególnie zastanawia Jakucja, do tej pory jeden z najbogatszych rejonów Rosji. Wpływy do budżetu gwarantował tu drugi na świecie producent diamentów – państwowy koncern Alrosa (25 tys. pracowników). Jednak pod koniec minionego roku Alrosa ogłosiła ograniczenie produkcji o jedną trzecią, by utrzymać ceny.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/265644,274152_ ... wodow.html
Prezes Budimeksu: Budownictwo mieszkaniowe wali się kompletnie
ksta 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 11:16
Prezes jednej z największych budowlanych firm w Polsce spodziewa się, że w tym roku wartość całego polskiego rynku budowlanego spadnie.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19417,273846_P ... etnie.html
Zachodni kapitał ucieka z Polski
Anna Cieślak-Wróblewska 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 04:08
Inwestorzy zagraniczni uciekają z Polski. W ubiegłym roku z rynku skarbowych obligacji wycofali niemal 20 mld zł. To rekordowa kwota, większa niż planowany na ten rok deficyt budżetowy
[...]
Inwestorzy zagraniczni, czyli banki inwestycyjne, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne, wyprzedawali obligacje skarbowe praktycznie przez cały miniony rok. Ale tąpnięcie nastąpiło w październiku, w panicznej reakcji na wydarzenia w USA. Tylko w tamtym miesiącu z polskiego rynku obligacji skarbowych wyparowało ponad 7 mld zł zagranicznych kapitałów. Potem nastąpiła stabilizacja, ale i tak na koniec roku odpływ okazał się ogromny – ok. 19,2 mld zł.
[...]
– Tempo spadku zaangażowania inwestorów zagranicznych w 2008 r. było rekordowe – przyznaje Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. Ministerstwo miało z tego powodu przejściowe problemy ze sprzedażą obligacji. Paniczne wyprzedaże przez dużych graczy powodują spadek cen papierów, dlatego zainteresowanych nowymi emisjami jest mniej.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19420,273608_Z ... lski_.html
Lloyds Banking Group w rękach państwa
Elżbieta Glapiak 09-03-2009, ostatnia aktualizacja 09-03-2009 04:03
Brytyjski rząd zmuszony był wesprzeć kolejną instytucję finansową
Do prawie 77 proc. z 43 proc. wzrosną udziały państwa w czołowej brytyjskiej grupie bankowej Lloyds Banking Group po ubezpieczeniu przez rząd toksycznych aktywów.
[..]
http://www.rp.pl/artykul/67572,273717_L ... nstwa.html
Wit - Śro Mar 11, 2009 11:31 pm
Węglowi giganci stracili na opcjach
dziś
Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa są w grupie państwowych firm, które na opcjach walutowych straciły wiele milionów złotych.
Z naszych informacji wynika, że tylko sześć dużych spółek Skarbu Państwa na niekorzystnych umowach z bankami straciło około miliard złotych.
- Opcje to była czysta spekulacja. Katowicki Holding Węglowy na eksport wysyła jedynie 10 proc. produkcji. Nie chodziło mu o zabezpieczenie się przed umocnieniem złotego, ale o czysty zarobek - mówi nasz informator z KHW. Holding, jeden z największych wydobywców węgla kamiennego w Polsce, mógł stracić na tzw. opcjach walutowych nawet 200 mln zł, a Jastrzębska Spółka Węglowa - 100 mln zł.
Państwowych firm w opcyjnym potrzasku jest znacznie więcej. - Ich szefowie uprawiali hazard jak w kasynie, licząc na niebotyczne zyski i wykazanie się dobrymi wynikami spółek - mówi nam jeden z wysokich rangą urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa. - Teraz firmy mogą wyciągnąć ręce po pomoc z budżetu.
- Jeśli zarząd jakiejś firmy przegrał cały majątek w ruletkę, to czy będziemy mu teraz pomagać? - pyta Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta.
Ministerstwo Skarbu Państwa w należących do siebie spółkach rozpoczęło audyt, który ma ujawnić straty i wskazać winowajców. Menadżerom i zarządom, którzy nie zabezpieczali faktycznych transakcji, a grali za państwowe pieniądze, grozi banicja z przedsiębiorstw i odpowiedzialność finansowa.
Opcje to nie tylko problem węglowych gigantów, jak KHW czy Jastrzębska Spółka Węglowa. Straty liczą również inne państwowe branże. Zakłady Chemiczne Police mają ich 101 mln zł, a Zakłady Azotowe Puławy 20 mln zł. Nadal nie wiadomo, jakie straty poniósł KGHM, jedna z największych firm w Polsce. Jak udało nam się ustalić, 70 proc. kontraktów walutowych spółki to transakcje opcyjne. Na razie rekordzistą jest LOT, który stracił ok. 400 mln zł. Podpisywał umowy zabezpieczające cenę ropy, gdy baryłka kosztowała ok. 100 dolarów. Teraz jednak baryłka kosztuje mniej niż 50 dolarów.
Z szacunków Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że polskie firmy - państwowe i prywatne - na transakcjach zabezpieczających straciły ok. 15 mld zł. Opcje stały się już problemem narodowym. Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy o dochodzeniu roszczeń. Pozwoli spółkom, które straciły miliony na opcjach, wspólnie składać pozwy do sądu. Lewica chce preferencyjnych kredytów dla firm, które poniosły straty, oraz wstrzymania egzekucji spłaty długów na okres trzech miesięcy, co dałoby przedsiębiorstwom czas na zawarcie ugody z bankami. Najbardziej radykalny pomysł mają ludowcy: chcą wręcz umorzenia opcji.
--------------------------------------------------------------------------------
Prezesi co najmniej sześciu państwowych firm zawarli z bankami niekorzystne umowy na opcje walutowe. Narazili je na straty przekraczające 1 mld zł - dowiedziała się nasza gazeta. Wśród niegospodarnych spółek są takie giganty jak chemiczny koncern Ciech, PLL LOT, Jastrzębska Spółka Węglowa, Katowicki Holding Węglowy, Zakłady Azotowe Puławy czy Zakłady Chemiczne Police.
Obecnie Ministerstwo Skarbu przeprowadza kontrolę we wszystkich państwowych spółkach. Ma ona wykazać, czy ich prezesi po prostu zabezpieczali się przed wahaniami kursowymi, czy spekulowali, kierując się wyłącznie chęcią szybkiego zysku.
Mechanizm działania był bardzo podobny: latem, gdy złoty był rekordowo mocny, zakładali się z bankami o kurs naszej waluty. Dla obu stron transakcje (zawierane na miesiąc, pół roku lub rok) okazały się czystym hazardem - jeśli złoty nadal by się umacniał, banki miały dopłacać przedsiębiorcom różnicę kursową, jeśli złoty by osłabł, różnicę dopłacaliby bankowi przedsiębiorcy. I to ich zgubiła chciwość.
Ciekawym przypadkiem jest państwowy Katowicki Holding Węglowy, zatrudniający dziś 20 tys. osób. Według informacji naszej gazety spółka miała stracić na ryzykownych transakcjach z bankami aż 200 mln zł. Zdaniem informatora z KHW była to ewidentna spekulacja, spółka wysyła bowiem na eksport tylko 10 proc. węgla. Nie zależało jej więc na zabezpieczeniu się przed mocnym złotym, chodziło wyłącznie o szybki zarobek.
Zarząd spółki do tej sumy oczywiście się nie przyznaje. Wiadomo jednak, że ta strata spowodowała znaczne odsunięcie w czasie,planów wejścia na giełdę.
- Spółka zaczyna mieć problemy z funkcjonowaniem - twierdzi nasz informator. - Do kopalni Murcki planowano kupić nowe maszyny, a holding nie ma czym za nie zapłacić.
Szefowie KHW nie wypowiadają się dziś oficjalnie na temat opcji. Wcześniej twierdzili, że umowy zawarte przez nich z bankami nie miały żadnego wpływu na sytuację ekonomiczną firmy.
Najwięcej straciły te firmy, które zawierały umowy z bankami po kursie 3,20-3,30 zł za euro.
Gdy złoty zaczął gwałtownie słabnąć, firmy musiały oddać bankom miliardy. Według wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego wszystkie firmy - zarówno te państwowe, jak i prywatne - miały w sumie stracić na tzw. opcjach walutowych 15 miliardów złotych.
Według Ireneusza Jabłońskiego z Centrum im. A. Smitha menedżerowie mogą nie przyznawać się do rzeczywistych strat, bo dane dotyczące umów opcyjnych są według prawa poufne.
- Poza tym różne są terminy realizowania opcji. Nie można mówić o rzeczywistej stracie, jeśli nie upłynął jeszcze termin rozliczenia umowy - uważa Jabłoński.
Do tej pory do zawierania niekorzystnych umów przyznali się szefowie Ciechu, Zakładów Chemicznych Police i LOT-u. Ciech stracił 170 milionów złotych, Police - ponad 100 milionów, a LOT nawet 400 milionów zł, zakładając się z bankami o cenę paliwa.
Prezesi LOT-u chcieli zapobiec dalszemu wzrostowi cen ropy i zawierali umowy z bankami, gdy ropa kosztowała 100 dol. za baryłkę - dziś cena wynosi 45 dol. Niefrasobliwość szefów spółki będzie kosztowała 120 miejsc pracy. Tyle osób straci zatrudnienie w pierwszej połowie tego roku.
Podobnie może być w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, która ubezpieczała się przed ryzykiem po kursie 3,3 zł wobec euro, kiedy dziś złoty wart jest 4,7.
- 18 marca spotykamy się z zarządem i zażądamy konkretnej informacji o stratach naszej firmy. Spodziewamy się najgorszego. Już wstrzymano przyjmowanie nowych ludzi do pracy, choć potrzeby są bardzo duże - mówi Zenon Dąbrowski ze Związku Zawodowego Górników w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Rząd zapowiada, że dla pazernych prezesów nie będzie litości.
Wiceminister skarbu Jan Bury zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec prezesów, włącznie z wystąpieniem do prokuratury.
- Przy całej naszej determinacji każdą firmę musimy jednak sprawdzić oddzielnie. Trzeba bowiem odróżnić przypadki, gdzie prezesi po prostu zabezpieczali się przed wahaniami kursowymi, i przypadki, gdzie spekulowali i kierowali się wyłącznie chęcią szybkiego zysku - mówi naszej gazecie Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.
Niezależnie od wyników audytu hazard menedżerów odbije się wielką czkawką na budżecie państwa. Spadną bowiem wpływy z podatków od firm i dywidendy.
Te ostatnie szacowano na ten rok nawet na 1 mld zł. W czasach kryzysu, gdy ważna jest każda złotówka, to wielka strata.
120 osób straci pracę w PLL LOT z powodu zawierania niekorzystnych umów opcyjnych
Aldona Minorczyk-Cichy, Tomasz Ł. Rożek - POLSKA Dziennik Zachodni
.............
Węglokoks? o co cho?
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/971915.html
salutuj - Czw Mar 12, 2009 12:58 am
no chyba ich pojechało
Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy o dochodzeniu roszczeń. Pozwoli spółkom, które straciły miliony na opcjach, wspólnie składać pozwy do sądu. Lewica chce preferencyjnych kredytów dla firm, które poniosły straty, oraz wstrzymania egzekucji spłaty długów na okres trzech miesięcy, co dałoby przedsiębiorstwom czas na zawarcie ugody z bankami. Najbardziej radykalny pomysł mają ludowcy: chcą wręcz umorzenia opcji.
mam nadzieje że sejm nie bedzie uprzywilejowywał nikogo, a w szczególności durniów, niezaleznie od tego ile osób żyje z działalności danej firmy.
absinth - Sob Mar 14, 2009 1:08 pm
Po kredyt nie do banku
Monika Krześniak 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 04:08
Instytucje finansowe weryfikują pożyczki udzielone firmom. Taka polityka banków może doprowadzić do spadku inwestycji, a nawet upadku wielu przedsiębiorstw
[...]
Cały sektor bankowy jest coraz bardziej restrykcyjny w udzielaniu kredytów. Nadal też woli lokować wolne środki w NBP, niż przeznaczać je na pożyczki dla przedsiębiorstw. W piątek NBP sprzedał siedmiodniowe bony pieniężne za 14 mld zł, choć popyt wyniósł ponad 36 mld zł.
[...]
O tym, że banki chcą ograniczyć ryzyko związane z udzielaniem kredytów firmom, świadczy przykład Kredyt Banku (kontrolowany przez belgijską grupę KBC), który rozesłał do swoich oddziałów specjalną instrukcję dotyczącą przeglądu portfela i selekcji klientów. W wewnętrznym piśmie ujawnionym przez TVN CNBC znalazł się m.in. taki zapis: „Musimy obniżyć nasz portfel kredytowy. To jest priorytet. Zaleca się zmniejszenie zaangażowania kredytowego o 1 – 2 mld zł, podział klientów i wyodrębnienie gorszej grupy” (może w niej być 800 firm).
[...]
– Uzyskanie finansowania na przedsięwzięcia budowlane jest bardzo trudne, dlatego praktycznie nie ma nowych inwestycji na rynku nieruchomości – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,276268_P ... banku.html
Ten rok będzie najgorszy dla światowej motoryzacji
Marcin Zwierzchowski 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:48
O 17,8 proc., z 56,43 do 46,38 mln sztuk, spadnie w tym roku światowa sprzedaż nowych aut – prognozuje międzynarodowa firma badawcza na rynku motoryzacji R. L. Polk
[...]
W tym roku, zdaniem ekspertów z R. L. Polk, przed spadkami nie uchroni się żaden region świata. Najgorzej będzie w Europie Środkowo-Wschodniej
(-30,2 proc.), Ameryce Łacińskiej (-29,5 proc.) i Ameryce Północnej (-22,6 proc.). Najłagodniej czas kryzysu powinna przejść Afryka. Tam prognozowany jest spadek jedynie o 3,2 proc. Ale też cały rynek afrykański to niewiele ponad 1 mln nowych aut rocznie.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/240264,276292_ ... zacji.html
Eksport coraz słabszy
Mirosław Kuk 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:44
W styczniu sprzedaż towarów za granicę spadła o 25 proc. Ponieważ jednak wyraźniej spowolnił import, deficyt płatniczy Polski spadł do 1 miliarda euro
Wartość eksportu w styczniu wyniosła 7,21 mld euro wobec 9,6 mld euro przed rokiem, a importu 7,66 mld euro wobec 10,43 mld euro.Polski eksport na tle krajów regionu i tak trzyma się w miarę nieźle. Na Węgrzech spadł on w styczniu o ponad 30 proc., na Słowacji o 29,9 proc.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/72960,276270_E ... abszy.html
Uratowali się tylko dilerzy z Niemiec i Polski
Marcin Zwierzchowski 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 14:46
Sprzedaż nowych samochodów w lutym w Europie sięgnęła 968,2 tys. sztuk – podało europejskie stowarzyszenie zrzeszające producentów samochodów ACEA. To o ok. 10 tys. aut więcej niż w styczniu, ale też ponad 18 proc. mniej niż rok wcześniej
Zapaść motoryzacyjna trwa. Po dwóch miesiącach tego roku europejski rynek sięgnął prawie 2,5 mln sprzedanych aut. To spadek o 22,6 proc. licząc rok do roku. Najlepiej w czasie kryzysu radzą sobie niemieccy dilerzy. Skutecznie zadziałała tam sięgające 2,5 tys. euro dopłata do złomowania starego pojazdu i kupna nowego
[...]
Drugim krajem, który luty zakończył rosnącą sprzedażą (o 7,3 proc.) była Polska. To głównie efekt wyprzedaży samochodów z rocznika 2008. Niestety te wyprzedaż powoli kończą się.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/240264,276009_ ... rynku.html
Polacy więcej oszczędzają, mniej pożyczają
qk 14-03-2009, ostatnia aktualizacja 14-03-2009 03:11
Tylko z powodu słabego złotego portfel kredytów gospodarstw domowych wzrósł o ok. 9 mld złotych
[...]
Przed eskalacją kryzysu portfel kredytów dla gospodarstw domowych przyrastał o 7 mld zł miesięcznie po odliczeniu zmian kursu złotego. Obecnie jest to niecałe 1,5 mld zł – mówi Andrzej Halesiak, dyrektor departamentu analiz w BPH. Jego zdaniem to z jednej strony wynik utrudnionego dostępu do kredytów, szczególnie hipotecznych, a z drugiej mniejszego popytu na kredyty konsumpcyjne. – Polacy wybierają oszczędzanie w obawie przed kryzysem.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/67572,276271_P ... czaja.html
Chińczycy do Ameryki: Boimy się o nasze oszczędności
Bloomberg , j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 22:07
Wen Jiabao, premier Chin, jest zaniepokojony o los chińskich rezerw ulokowanych w amerykańskich papierach dłużnych. Poprosił on Amerykanów aby zadbali o wypłacalność Ameryki
Chińczycy ze wszystkich krajów świata posiadają największe rezerwy walutowe (2 tys. mld dolarów) w dużej mierze ulokowane w obligacjach skarbowych Stanów Zjednoczonych. Zaniepokojenie rządu Chin wynika z ogromu kwot jakie Amerykanie przeznaczyli na pomoc swojej gospodarce. Emisja nowych obligacji skarbowych potrzebnych do sfinansowania tych planów może doprowadzić do spadku kursu dolara i rentowności obligacji.
- Pożyczyliśmy Stanom Zjednoczonym ogromną ilość pieniędzy. To oczywiste, że jesteśmy zaniepokojeni bezpieczeństwem tych pieniędzy. Szczerze mówiąc jestem lekko zmartwiony. Żądam aby Amerykanie dbali o jakość swojego długu i i poręczyli bezpieczeństwo naszych papierów – mówi Wan
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19420,275987_C ... nosci.html
Kryzys bije w biedne regiony
Aleksandra Fandrejewska , Anna Cieślak-Wróblewska 12-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 12:19
Dotychczas najbardziej uderzył w najsłabiej rozwinięte województwa. Silne jakoś się trzymają, co nie znaczy, że spowolnienie omija je szerokim łukiem. Tak naprawdę cierpią wszyscy
Województwa podlaskie, warmińsko -mazurskie i świętokrzyskie zostały najsilniej dotknięte przez kryzys – wynika z analizy "Rz". Za to najmniej jest on odczuwalny w woj. dolnośląskim i łódzkim.
"Rz" przyjrzała się podstawowym wskaźnikom gospodarczym w styczniu, porównując je z sytuacją sprzed roku. Zbadaliśmy zatrudnienie, wynagrodzenia, produkcję przemysłową i sprzedaż detaliczną. Warto zauważyć, że w żadnym województwie nie nastąpiło tąpnięcie wszystkich wskaźników jednocześnie.
Przykładowo w woj. lubuskim płace wzrosły w najmniejszym stopniu (o 2,4 proc.), co przełożyło się na silny spadek popytu konsumpcyjnego (o 8,1 proc.), ale za to zatrudnienie podskoczyło o 3,3 proc., co jest najlepszym wynikiem w kraju. Ale to zjawisko działa też w drugą stronę – ani jeden region nie wykazał się całkowitą odpornością na kryzys. Woj. łódzkie jako jedyne w kraju odnotowało w styczniu wzrost produkcji (o 1,9 proc.), ale powstało tam stosunkowo mało nowych miejsc pracy (wzrost o 0,8 proc.).
[...]
– Wkrótce będziemy obserwować zjawisko mocnego uderzenia w rejony najsilniejsze, ale te mają największy potencjał, by szybko otrząsnąć się z kryzysu – dodaje Wojciech Dziemianowicz, specjalista ds. atrakcyjności inwestycyjnej regionów. – Wydaje się, że szansą, ale nie receptą, dla słabych regionów bez metropolii jest mądre wykorzystanie funduszy europejskich i poprawienie infrastruktury komunikacyjnej – podkreśla Tarkowski.
"Rz" sprawdziła też, jak województwa rozwijały się w całym 2008 r. Wstępne dane na temat produkcji przemysłowej, budowlanej i inwestycji w przeliczeniu na jednego mieszkańca pokazują, że wciąż najbogatsze są Mazowsze, Śląsk i Wielkopolska.
http://www.rp.pl/artykul/19420,275702_K ... iony_.html
Stopa bezrobocia w tym roku nie powinna przekroczyć 14 proc.
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 11:42
W całym 2009 roku stopa bezrobocia nie powinna wzrosnąć powyżej 14 proc. - szacuje Czesława Ostrowska, wiceminister pracy
- II kwartał będzie kluczowy. Marzec przyniesie rozstrzygnięcie. Jeżeli nastąpi odpływ bezrobotnych z rejestru lub ich liczba nie będzie przyrastać tak jak w lutym, czyli bezrobocie utrzyma się na zbliżonym stałym poziomie, to będzie znaczyło, że utrzyma się tendencja wzrostu odpływu z rejestru pracowników sezonowych, którą od lat wiosną obserwujemy - dodała.
Wiceminister powiedziała, że skutki kryzysu Polski nie ominą i spadek eksportu będzie oddziaływać na wzrost bezrobocia, ale ważne jest, żeby nie powróciła tendencja długotrwałego bezrobocia.
http://www.rp.pl/artykul/175207,275928_ ... proc_.html
(jak to 14? Jeszcze niedawno byla mowa o max 12%)
Stefa euro: Detaliści sprzedali mniej w styczniu
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 11:19
Styczniowy spadek sprzedaży detalicznej o 2,2 proc. w skali roku pokrył się niemalże z prognozami analityków, którzy szacowali go na poziomie 2,1 proc.
Względem grudnia 2008 r. detaliści sprzedali w styczniu o 0,1 proc. więcej.
W grudniu po korekcie sprzedaż spadła o 0,3 w ujęciu miesięcznym i o 2,4 proc. rok do roku,
[...]
http://www.rp.pl/artykul/175208,275922_ ... czniu.html
Japonia: Końcowe dane potwierdziły ostry spadek produkcji
j.a. 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 09:24
Produkcja przemysłu w Japonii w styczniu 2009 roku spadła o 10,2 proc. w skali miesiąca. Wcześniej szacowano spadek na poziomie w 10 proc. Spadek w skali roku wyniósł aż 31,0 proc.
http://www.rp.pl/artykul/19420,275882_J ... ukcji.html
Kryzys spędzimy w kraju[/b]
Adam Woźniak 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 04:30
Słaby złoty zmienia urlopowe przyzwyczajenia Polaków. Liczba osób, które planują spędzić wakacje za granicą, spadła o ponad jedną trzecią
Liczba Polaków planujących zagraniczny urlop zmalała. Jedna czwarta z tych, którzy w ubiegłym roku wyjeżdżali wypoczywać za granicę, już jest pewna: w tym roku z wyjazdu rezygnują. Z badań przeprowadzonych w połowie lutego przez Mondial Assistance wynika, że blisko jedna trzecia ankietowanych zamiast zagranicznych wojaży zamierza w tym roku ograniczyć się do turystyki krajowej.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/19417,275804_W ... kraju.html
Kryzys w trzech odsłonach
Anita Błaszczak 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 00:49
[b]Michał, Beata i Krzysztof. Troje ambitnych menedżerów. Do jesieni ubiegłego roku pracowali w spółkach z branży FMCG, finansów i IT. Kryzys sprawił, że nadal są bez pracy
Cała trójka w wieku 36 – 40 lat. Przebojowi, dynamiczni, zajmowali wysokie stanowiska w międzynarodowych koncernach. Po raz pierwszy w życiu, albo pierwszy raz od lat, to nie oni pożegnali się z pracodawcą, a pracodawca z nimi. I tak mają szczęście. Firmy, dbając o swój wizerunek, opłaciły im specjalne programy wsparcia, tzw. outplacement. Na rozmowę z dziennikarzem „Rz” zgodzili się po warunkiem, że będą mogli zachować anonimowość. Nie chcą mieć wizerunku menedżera, który stracił pracę.
[...]
[size=18]Kryzys jednak dał o sobie znać
Piotr Rudzki , afp , dpa , reuters 13-03-2009, ostatnia aktualizacja 13-03-2009 00:39
BMW boleśnie odczuło 2008 r. W IV kw. poniosło nawet stratę operacyjną. Dane są o tyle zaskakujące, że koncern uważany był za jeden z tych, które opierają się kryzysowi.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/134007,275747_ ... _znac.html
Prince - Pon Mar 16, 2009 9:05 am
Co prawda już mam dosyć całej gadki o kryzysie, bo rzygać się tym już chce ale to wrzucę:
Znany inwestor gra przeciw JP Morgan!
Rezydujący w Singapurze sławny inwestor Jim Rogers kilka dni temu oznajmił, że zajął krótką pozycję przeciw bankowi inwestycyjnemu JP Morgan. Prościej mówiąc giełdowy Indiana Jones zarobi, jeśli cena akcji banku będzie spadała. Dlaczego dokonał akurat takiej transakcji?
Jego zdaniem bank ma jedną z największych, a być może nawet największą liczbę pozabilansowych toksycznych instrumentów pochodnych, które coraz głośniej cykają niczym bomba zegarowa odmierzając czas do eksplozji. Do wybuchu zostaje coraz mniej czasu. JP Morgan jest tym mocniej zagrożony, że kolejnym śmiercionośnym niebezpieczeństwem dla instytucji wydaje się olbrzymia liczba niespłacanych kart kredytowych. Coraz biedniejsi Amerykanie nie są w stanie regulować bieżących należności, a rekordziści posiadają po kilkanaście „plastików”.
Według Rogersa całkiem możliwe, że czeka nas jakaś kontynuacja zwyżki prowadzonej właśnie przez instytucje finansowe, ale to dla niego będzie to ewentualnie bardzo dobra okazja do dalszego „zaszorcenia” tych akcji. Upiera się, że świat finansowy zmierza ku nieuchronnej katastrofie, a działania amerykańskiego rządu tylko pogarszają sytuację skoro wydaje on kolosalne ilości pieniędzy, których przecież tak naprawdę Ameryka nie posiada.
W piątek cena akcji należącego do indeksu Dow Jones JP Morgan na zamknięciu notowań giełdy w Nowym Jorku wyniosła 23,75 dolarów i sprawdzimy za kilka miesięcy czy rzeczywiście Rogers zarobi na swojej spekulacji. Pewnie przy okazji ucieszyłoby się też kilka innych osób, które drażni agresywna polityka inwestycyjna banku. Wzbudza ona spore kontrowersje także w Polsce, bo równoczesna spekulacja i wydawanie rekomendacji wydaje się nieco podważać sens tych drugich jako źródła bezstronnej analizy. Telewizja Bloomberg 3 marca ujawniła, że JP Morgan zarobił 5 mld dolarów w IV kwartale ubiegłego roku właśnie na derywatach, łatając dziury w bilansie i kiepskich wynikach całego 2008 roku. Szkoda, że także kosztem podobno amerykańskich sojuszników.
Większość analityków skupia się na porównywaniu obecnego kryzysu do tego z lat trzydziestych, bo źródłem obydwu była niezmienna chciwość i pompowanie balonu (w latach dwudziestych akcje na kredyt, teraz dodatkowo nieruchomości i tworzone na ich bazie instrumenty pochodne). Jednak skoro jesteśmy przy JP Morgan warto byłoby przypomnieć sobie mniej znaną panikę z 1907 roku.
Wtedy jednym z głównych rozgrywających świata finansów był nie kto inny jak John Pierpont Morgan. W tamtych czasach nie istniał żaden bank centralny w USA i kiedy jesienią 1907 roku upadł bank założony przez kolegę Morgana Eldridge’a Knickerbockers Amerykanie nie wytrzymali nerwowo i ruszyli na banki, aby w panice wycofywać swoje wkłady finansowe. W Stanach zapanował chaos opanowany dopiero między innymi przy pomocy środków pochodzących z kieszeni Morgana.
Bankierzy postanowili przeciwdziałać takim sytuacjom w przyszłości i między innymi w tym celu powstał Bank Rezerwy Federalnej. Jego kształt został wymyślony przez nich w 1910 roku na tajnym spotkaniu na wyspie Jekyll leżącej u wybrzeży stanu Georgia, opisanym dopiero kilka lat później przez „Barron’s”. Czy to nie dziwne, że do dziś nie mamy oficjalnie podanych akcjonariuszy tego banku? Z pewnością FED wydaje się niezwykłą instytucją, kiedy porównamy go z innymi krajami, bo widać tu wyraźny konflikt interesu publicznego z prywatnym.
Stosując metodę dedukcji z przepisów wynika, że do największych udziałowców Banku Rezerwy Federalnej należą Bank of America, Citigroup oraz nasz dzisiejszy bohater JP Morgan Chase. Jako ciekawostkę możemy dodać, że dostają one co roku 6% dywidendy. Czy teraz nie jest łatwiej zrozumieć czemu Ben Bernanke przy akceptacji administracji rządowej tak skwapliwe udziela pomocy bankom i nikogo specjalnie nie interesuje na co konkretnie są wydawane setki miliardów dolarów? W końcu nie będzie występował przeciw swoim faktycznym chlebodawcom. Trudno powiedzieć czym skończy się obecny kryzys, ale samo drukowanie kolejnych pieniędzy i przesyłanie ich do kulejących banków nie rozwiąże problemu. Możliwe, że czekamy na kolejny przełom takim jakim było powstanie FEDu.
salutuj - Czw Mar 19, 2009 11:49 am
no i się stało się :-)
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rezerwa ... 25509.html
Źródło: Bankier.pl
Rezerwa Federalna rozpoczyna dodruk pieniądza
Amerykański Komitet Otwartego Rynku Fed-u zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami pozostawił stopy procentowe bez zmian. Ale równocześnie FOMC zapowiedział kupno obligacji skarbowych za kwotę 300 mld $.
Ostatnia obniżka miała miejsce w 16. grudnia ubiegłego roku i wyniosła 75-100 pkt. bazowych. Wówczas po raz pierwszy w historii cena pieniądza w USA spadła poniżej 0,5%.
Ale dzisiaj dla rynków ważniejsza od samej decyzji była treść komunikatu. FOMC zdecydował się na zwiększenie wartości sumy bilansowej Rezerwy Federalnej. Fed wyda kolejne 750 mld dolarów na kupno obligacji hipotecznych, dodając tą kwotę do zadeklarowanych wcześniej 500 mld $.
Dzisiaj Komitet oznajmił też krok, o którym spekulowano już od kilku tygodni. W ciągu następnych sześciu miesięcy Rezerwa Federalna przeznaczy 300 mld $ na skup długoterminowych obligacji wyemitowanych przez rząd Stanów Zjednoczonych. W ten sposób amerykański bank centralny poszedł śladem Banku Anglii oraz Banku Japonii i bezpośrednio zwiększy bazę monetarną. Oznacza to po prostu dodruk pieniądza niemającego pokrycia w realnych dobrach.
Dzisiejsza decyzja zapadła jednogłośnie.
Reakcja rynku była natychmiastowa. Bezpośrednio po ogłoszeniu komunikatu dolar dramatycznie stracił na wartości względem euro. Kurs EUR/USD w ciągu kilku minut podskoczył prawie o 300 pipsów, docierając do poziomu 1,3346$. Giełdy przy Wall Street poszły w górę po przeszło 2%. O 40$ na uncji podrożało też złoto, którego cena osiągnęła wartość 931$ za uncję.
K.K.
i jest błyskawiczna odpowiedź :-)
http://img23.imageshack.us/my.php?image=stooqpl.png
salutuj - Czw Mar 19, 2009 11:58 am
Jeśli czegoś już wszyscy powinniśmy się nauczyć na temat Wall Street, to że kontraktem finansowym, który każdy trader najlepiej zabezpiecza i dba o jego długoterminową rentowność,jest jego własna umowa o pracę.
Sekretarz skarbu Tim Geithner nie pamiętał o tym, kiedy na początku marca zgadzał się na wypłacenie firmie AIG kolejnych 30 mld dol. rządowej pomocy. Dlatego teraz walczy, żeby nie zmiotła go fala krytyki.
Geithner na swoje usprawiedliwienie może przypomnieć, że próbował wówczas ratować przed upadkiem resztę systemu finansowego i ma niewielu doświadczonych urzędników do pomocy.
A jednak, jako człowiek z Wall Street (nazywam go tak, bo pracował o rzut kamieniem od Ulicy Hańby, w nowojorskim oddziale Rezerwy Federalnej) powinien lepiej się orientować i nie przegapić wartych 165 mln dol. premii, jakie AIG wypłaciło ludziom winnym swojego upadku.
Z listów, opublikowanych po wybuchu skandalu przez Geithnera oraz prezesa AIG Edwarda Liddy’ego, można odtworzyć ton rozmowy, jaką odbyli, kiedy Liddy zadzwonił do Geithnera aby powiedzieć mu, że wysyła czeki z premiami.
Po jednej stronie linii był Geithner, zszokowany tym, że cwani traderzy znowu wywiedli go w pole. Po drugiej Liddy, wściekły, że znów obrywa ze strony polityków, instytucji nadzoru rynku oraz prokuratora generalnego stanu Nowy Jork Andrew Cuomo.
Moja sympatia jest po stronie Liddy’ego, zarabiającego jednego dolara rocznie i nie ponoszącego odpowiedzialności za upadek AIG. Robi, co w jego mocy, by wyprowadzić firmę z bagna, podczas gdy politycy i urzędnicy rządowi wrzeszczą mu nad uchem – republikański senator Chuck Grassley posunął się nawet do sugestii, że traderzy z AIG powinni popełnić samobójstwo dla ratowania honoru.
Ale jego uzasadnienie dla wypłaty premii jest jednocześnie wewnętrznie spójne i niedorzeczne, kiedy się cofniemy o krok, by zastanowić się nad kontekstem.
Pierwsze, co mówił, to że jego firma musiała wypłacić pieniądze 370 pracownikom działu produktów finansowych (czyli derywatów i różnych innych sprytnych patentów) bo bezsensownie zgodziła się w zeszłym roku na takie warunki wynagrodzenia przez najbliższe dwa lata. Jak stwierdził w rozmowie z Geithnerem: "honorowanie zobowiązań wynikających z umów jest sednem tego, co robimy w firmach ubezpieczeniowych".
Zgoda, umowy powinny być unieważniane tylko w szczególnych sytuacjach. Ale bądźmy poważni. Liddy został mianowany na swoje stanowisko tylko dlatego, że AIG nie było w stanie honorować swoich umów, bo zagrażało to bankructwem firmy. Co więcej, swapy kredytowe, których nie sposób było dotrzymać, zostały zawarte przez tych samych ludzi, którzy domagali się dotrzymania warunków własnych umów o pracę.
Liddy dobrze wie o tym, że AIG nie jest w stanie wypełniać zobowiązań, bo w tym tygodniu przedstawiał rachunek kosztów. Państwo podarło na strzępy część niewykonalnych swapów posiadanych przez AIG i wypłaciło stosowne pieniądze kontrahentom. Tylko z tego powodu budżet przelał 5,6 mld dol. Goldman Sachs, 6,9 mld dol. Societe Generale oraz 2,8 mld dol. Deutsche Bankowi.
Po drugie, Liddy twierdzi, że AIG opłaca się zatrzymać traderów, którzy zawierali te katastrofalne swapy kredytowe, bo tylko oni znają je na tyle dobrze, by dobrze je zabezpieczyć, zanim z nich wyjdą. Niektóre z tych umów są tak skomplikowane i specyficznie sformułowane, że ktoś z zewnątrz mógłby ich nie rozgryźć.
Wielu ludzi, w tym politycy nie dbający specjalnie o to, gdzie leży prawda w danej kwestii, zbywają ten argument jako typowy dla Wall Street wykręt. Moim zdaniem przerażające jest to, że Liddy może mieć całkowitą słuszność.
Pomyślmy o konsekwencjach. Zdążyliśmy już dobrze poznać sposób działania obrotu opcjami: trader z banku inwestycyjnego jest zmotywowany do ryzyka w celu zarabiania pieniędzy. Jeśli jego strategia przynosi skutki, dostaje premię, jeśli przegrywa, płaci za to bank (a w końcowym rozrachunku podatnik).
W ostatnich latach wielu traderów, także tych z AIG, korzystało z takiego stanu rzeczy i tworzyło derywaty bardzo zyskowne w krótkim okresie, ale niosące ze sobą długoterminowe znaczne ryzyko. Mogli dzięki temu przez wiele lat inkasować tłuste premie, zanim przyszła pora zapłacić rachunek za ich lekkomyślność.
Teraz zaś widzimy, że w AIG traderzy wymyślili mechanizm pozwalający zarobić na już istniejących instrumentach finansowych. Nazwijmy go opcją do kwadratu. Otóż mieli oni nie tylko motywację do sprzedawania kontraktów, które przynosiły znaczny zysk od razu w zamian za potencjalne straty w przyszłości, ale i do takiego ich konstruowania, by były skomplikowane i niezrozumiałe.
Dzięki temu mogli pobierać wysokie wynagrodzenie (z odpowiednimi premiami) i stali się niezastąpieni dla zatrudniającej ich instytucji. Jeśli jesteś jedyną osobą rozumiejącą nakręcony przez siebie mechanizm, masz świetną pozycję negocjacyjną.
Banki z Wall Street widziały swój interes finansowy w tym, by derywaty kredytowe tworzyły pozagiełdowy, wysokozyskowny, skomplikowany rynek. Okazało się, że marnie się to skończyło dla wszystkich z wyjątkiem – zgadnijcie kogo? Oczywiście traderów handlujących derywatami.
Jeśli podatnik musi zapłacić ekstra premie ludziom, którzy rozpętali finansowe piekło, to odbiera to jako absurd, skandal, obelgę itd. Możecie wybierać do woli spośród mnóstwa przekleństw miotanych dziś w Waszyngtonie pod adresem Geithnera. Jego autorytet spadł poniżej zera.
Ale jeszcze gorzej mają się instytucje finansowe zaangażowane w obrót derywatami kredytowymi. Dały się upokorzyć przez własnych pracowników – a upokorzenie to czekało na właściwy moment by się zdarzyć, od czasów gdy dawne spółki prywatne z Wall Street weszły na giełdę w latach 80. Jeśli to nie spowoduje zmiany sposobu wynagradzania w tych firmach, to wątpię, czy cokolwiek innego je zmusi.
Autor: John Gapper
© The Financial Times Limited 2009
Prince - Nie Mar 22, 2009 9:58 pm
Dow Jones spadnie jeszcze o 90%!
Kto tak twierdzi?
Robert Prechter jest znany w Polsce dzięki znakomitej książce „Teoria fal Elliotta”. Można się zgadzać z takim typem analizy rynku lub nie, ale warto zapoznać się przynajmniej z jej zarysem, a Prechter wraz z Frostem na pewno zaoferowali bardzo dobre wprowadzenie do tematu w jasny i przystępny sposób. Jak wiemy dość duża dowolność w oznaczaniu fal powoduje, że wiele zależy od umiejętności analitycznych inwestora, a przez to czasem trudno zweryfikować skuteczność teorii, ale mimo wszystko każdy powinien przynajmniej orientować się w jej podstawowych założeniach i takie zwięzłe kompendium wiedzy znajdziemy właśnie w podanej wyżej pozycji.
Przez pewien czas Prechter zyskał status guru, dzięki bardzo trafnemu przewidzeniu rynku byka w latach osiemdziesiątych. W 2002 roku Prechter ostrzegał przed nadchodzącą wielką katastrofą świata finansowego, co początkowo wywoływało uśmiech politowania w obozie optymistów, jak wydawało się uzasadniony, gdy ceny akcji i nieruchomości rosły jak szalone. Teraz ponownie analityk został odkurzony i coraz częściej z uwagą słucha się jego słów. Dostęp do niego jest nieco utrudniony, bo jego poglądy mogą poznać przede wszystkim czytelnicy płatnych biuletynów, ale część informacji wydostaje się na zewnątrz.
W przeciwieństwie do wielu innych Prechter sądzi, że czeka nas bessa połączona z deflacją (większość skłania się ku długoterminowemu scenariuszowi inflacyjnemu po stadium deflacji). Do tej pory trwała niepohamowana ekspansja kredytowa, u której źródeł leżało głęboko zakorzenione przeświadczenie, że pieniądz jest łatwo dostępny, a pożyczkobiorcy bez trudu spłacają kapitał i odsetki.
Tymczasem nastąpił kryzys także natury moralnej i napływające zewsząd złe informacje sprawiły, że obie strony coraz bardziej pesymistycznie patrzą w przyszłość ograniczając się w pożyczaniu i tworzy się z tego pewnego rodzaju niszczycielska spirala. Banki nie chcą udzielać kredytów bojąc się o kondycję przedsiębiorstw, te z kolei nie kwapią się do pożyczania obawiając się słabego popytu na swoje towary i usługi. Z tego powodu firmy nie potrzebują tak wielu pracowników i zaczynają się zwolnienia, więc także zwykli ludzie ograniczają się z kredytami hipotecznymi czy gotówkowymi.
Równocześnie konsumenci zaczynają więcej oszczędzać, a wszyscy, łącznie z wytwórcami wstrzymują się z zakupami wywierając presję na ceny, które automatycznie spadają, czyli wpadamy w sidła deflacji. Tego obawia się Bank Rezerwy Federalnej i stąd tak rozpaczliwa akcja pompowania do systemu finansowego setek miliardów dolarów, które mają udrożnić zatory. Odrębną kwestią pozostaje skuteczność tych posunięć.
Zauważmy, że głównym problemem obecnego kryzysu pozostaje nadal nieznana skala wielkości toksycznych aktywów bilansowych i pozabilansowych posiadanych przez banki. Mimo wielu wysiłków władz i organów nadzoru banki wciąż nie ufają sobie nawzajem i niechętnie pożyczają pieniądze. Ubocznym skutkiem stały się utrudnienia dla pozostałych kredytobiorców, którzy mimo nominalnie niskich stóp procentowych borykają się z wielkimi problemami starając się pozyskać środki z banków. Te ostatnie skupiają się na wzmacnianiu swojej bazy depozytowej drżąc o swoją dalszą egzystencję. Proces jest strukturalny i w dodatku międzynarodowy, więc obejmuje także Polskę, choć nasze banki nie były bezpośrednio zaangażowane w trefne derywaty.
Niechęć banków do pożyczania pieniędzy firmom już odcisnęło silne piętno na inwestycjach tych ostatnich. Najlepiej widać to w gwałtownym kurczeniu się PKB w USA oraz gdy obserwujemy dramatyczny wzrost bezrobocia za Oceanem (mimo zmian metodologii liczenia). PKB spadł aż o 6,2% w IV kwartale 2008 roku. Ostatnio takie wartości obserwowano w 1982 roku. Zresztą bieżący kwartał także prawdopodobnie będzie oznaczał spadek o około 4,8%, a zjawisko ze spadkiem PKB o 4 i więcej procent w dwóch kolejnych kwartałach pojawiło się ostatnio w 1947 roku. Z kolei oficjalne bezrobocie 8,1% także skoczy na wyższe poziomy.
Rosnące bezrobocie zmniejsza konsumpcję, co prowadzi do kurczącej się sprzedaży i zysków spółek. Z tego wynika, że spada wartość akcji na giełdzie i rynek wycenia je coraz niżej prowadząc indeksy do kolejnych dołków.
Co gorsza, cykl może się powtarzać aż do osiągnięcia punktu równowagi, który dopiero wyznaczy redukcja kredytów do poziomów sprzed wielkiej spekulacji. Co ciekawe, Prechter ma bardzo czarną wizję na temat większości aktywów i uważa, że zadłużeni będą wciąż sprzedawać wszystko poczynając od domów, poprzez obligacje czy akcje a skończywszy na surowcach, aby pokryć swoje zobowiązania, co sprowadzi ceny na kolejne niskie poziomy.
Docelowo uważa on, że indeks Dow Jones powinien spaść do zaledwie 777 punktów, czyli punktu startowego tej manii rozpoczętej w 1982 roku. Nawet sądzi, że w momentach paniki Dow Jones może momentami przez krótki okres dotykać … 400 punktów. W piątek Dow Jones na zakończenie notowań wynosił 7278,38 punktów, czyli Prechter przepowiada spadek o kolejne 90%! Czy to jest możliwe?
Jeżeli chodzi o ceny złota i srebra tu także znajdziemy dość interesujące kontrariańskie poglądy i według analityka przed nami najpierw spadek ich cen o około 30%, a dopiero potem wspinaczka do góry. Dodatkowo odradza on nabywanie akcji kopalni. Podobnie zresztą upiera się, że w fazie ostrego kryzysu dolar nadal pozostanie stosunkowo silny i poszukujący schronienia inwestorzy będą uparcie lokować swoje środki właśnie w zielonych.
Zainteresowani Prechterem i jego przemyśleniami powinni odwiedzić stronę Elliottwave.com , gdzie znajdą znacznie więcej informacji, a na koniec pozostaje zadać pytanie czy te czarne wizje dotyczące poziomu docelowego bessy na rynku akcji staną się koszmarną rzeczywistością, czy jedynie wymysłem Prechtera?
http://www.notowany.pl/artykul/7047/dow ... szcze-o-90
absinth - Czw Mar 26, 2009 10:26 pm
Uważam, że jak bankowcy zapomną o kryzysie, to znowu wróci ten stan rzeczy. Strzelam, że będzie to za jakieś 6-10 lat.
ja uwazam, ze beda chcieli zapomniec, ale uwazam tez ze panstwo nie bedzie chcialo im tak latwo o tym dac zapomniec. Skoro teraz panstwa glownie wziely na siebie ratowanie z tego burdelu, to niebedzie im sie usmiuechalo zeby w przyszlosci sektor bankowy zbieral tylko profity a jak zle to do panstwa, dlatego spodziewam sie wprowadzenia scisejszej regulacji co wplynie na "pamiec" bankowcow. Jezeli takie regulacje wpowadza panstwa gdzie obecnie sa swiowe centra finansowe to wystarczy, Polska jest liliputem w tym wzgledzie, wiec nawet bez zmian prawa w Polsce zmiany w USA, UK etc beda mialy wplyw na nasza sytuacje.
Sadzac po zapowiedziach tych rzadow raczej chca ostro (imo zbyt ostro) dokrecic srube.
Pewna analogia moze byc wprowadzenie regulacji po Wlk Kryzysie. Model gospodarczy wtedy zaproponowany przeciez panowal przez dziesieciolecia.
Zreszta po kazdym duzym (a taki przeciez teraz mamy, a nie jak 7-8 lat temu) kryzysie wprowadzane sa nowe rozwiazania, nowe modele regulacyjne. Stosujac dos dalekie porownanie po kryzysie paliwowym lat 70 struktura udzialu poszczegolnych paliw w produkcji energii na trwale i drastycznie sie zmienila (mozna o tym przeczytac w wydanym przez KE The White Paper...
Iluminator - Pią Mar 27, 2009 11:07 am
"są poza kontrolą i mogą kredytować kogo chcą i jak chcą."
Jest to czas teraźniejszy, tak to wygląda teraz i tak to wyglądało w ostatnich latach. Oczywiści administracja chce to zmienić i zobaczymy jak im to wyjdzie.
Strona 12 z 15 • Wyszukano 831 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15