ďťż
[Katowice] Promocja i wizerunek MIASTA (czesc II)



miglanc - Pią Sie 22, 2008 10:19 pm
Niestety byc moze autor doszukiwal sie drugiego dna i stosowal ironie, ale wiadomosc jaka poszla w swiat jest negatywna. Katowice wygladaja fatalnie i to jest informacja jaka przecietny zjadacz chleba z tego tekstu odczyta. Ludzie bardziej zainteresowani miastem, tacy jak @absinth odkryja to drugie dno w tekscie, ale ilu ludzi zatrzyma sie na tym pierwszym, negatywnym wrazeniu?

A wystarczyloby wziac szmate i miotle, przeczyscic centrum miasta, wygonic nielegalnych handlarzy i pomalowac elewacje kamienic, a wizerunek miasta i artykuly w takich periodykach wygladalyby zupelnie inaczej. Po raz kolejny wychodzi, ze Katowice to miasto bez gospodarza

Prosze mnie zle nie zrozumiec. Ja naprawde ciesze sie z tego, ze Katowice jako miasto sa ciekawe dla ludzi o bardziej wyrafinowanym guscie. Naprawde jestem dumny z industrialu, moderny, brutalizmu etc. ale po prostu chcialbym wysiadajac z autobusu w centrum Katowic czuc, ze jestem w zadbanym, estetycznym miejscu, a nie w chlewie, nawet jesli jest to chlew projektowany przez Miesa van der Rohe.




Wit - Pią Wrz 05, 2008 8:05 am


Katowice to miasto, w którym dobrze się mieszka
dziś
Gdy ktoś pyta przeciętnego Polaka, w którym z największych miast kraju chciałby zamieszkać, zwykle słyszy, że w Warszawie, Krakowie albo Gdańsku. Katowic nie wymienia zwykle nikt.

Tymczasem z naszych ustaleń wynika, że to właśnie w stolicy Śląska żyje się najlepiej. Dziennikarze naszej gazety zgromadzili szczegółowe dane na temat dziedzin, które decydują o poziomie życia w miastach. Zbadaliśmy sytuację we wszystkich 16 stolicach województw, posługując się kryteriami statystyków i socjologów. Przeanalizowaliśmy dane dotyczące m.in. poziomu bezrobocia, cen biletów komunikacji miejskiej, a także liczby miejsc w przedszkolach czy wysokości czynszów komunalnych. I okazało się, że w wielu kategoriach Katowice zajmują czołowe miejsca w rankingu.

Mało kto wie, że największe miasto na Śląsku jest kwitnącym ośrodkiem kultury - tyle że nie tej, którą pokazują media, lecz tej rozwijającej się w osiedlowych świetlicach i domach kultury. Jeden dom kultury przypada w Katowicach na niespełna 10 tys. osób, gdy w Warszawie na niemal czterokrotnie więcej. Pod względem dostępności bibliotek największe miasto Śląska lokuje się w górnej części tabeli. Znacznie łatwiej wypożyczyć książkę tutaj niż w Warszawie czy Krakowie, który chlubi się mianem kulturalnej stolicy Polski.

Z infrastrukturą, pracą i usługami też nie jest źle. Katowice zajmują 3. miejsce w kraju, jeśli chodzi o liczbę kolejowych połączeń międzynarodowych. Bezrobocie (stopa 2,4 proc.) jest mniejsze tylko w Poznaniu i Warszawie, a czynsze komunalne (średnio 2,3 zł za m kw.) niższe jedynie w Rzeszowie i Kielcach.

W opinii prof. Janusza Czapińskiego, socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego, ta zaskakująca atrakcyjność Katowic jest efektem wielu czynników. Usługi muszą być tam tanie, a ułatwienia najdalej idące, by ludzie stamtąd nie uciekli. Ale to tylko część prawdy, bo przecież wiele udogodnień - jak gęsta sieć dróg, domy kultury czy przedszkola - nie powstało w ciągu ostatnich lat. To dziedzictwo czasów, w których Śląsk był potęgą. Dziś dla większości Polaków to miasto jest symbolem poprzemysłowej biedy, degradacji środowiska i konfliktów społecznych - miejscem podupadłym po latach gierkowskiej prosperity, ubożejącą prowincją. O tym, że poziom opieki medycznej i szkolnictwa na Śląsku należy do najwyższych w kraju, wspomina się rzadko. Z czego wynikają te sukcesy? Być może właśnie z tego, że Ślązacy mobilizują się tym bardziej, im więcej mają do zrobienia.

- Podobne rankingi, pokazujące koszty życia w miastach, uwielbiają Amerykanie - komentuje Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. - Przed decyzją o przeprowadzce liczą opłaty i analizują, jak władze miasta traktują mieszkańców - dodaje ekspert. Sadowski jest zdania, że ranking naszej gazety potwierdza to, co już dziś mówi się o Katowicach. - Ostatnio zrobiono tam najwięcej, by ułatwić życie mieszkańcom - wyjaśnia Sadowski. - Oczywiście, gdyby zmienić jedno czy dwa kryteria, wynik mógłby być inny, ale tych kilkanaście danych może być cennym wyznacznikiem, bo uwzględniają one i podatki, które mieszkańcy muszą płacić, i ceny usług - dodaje Sadowski.

Inne miasta, uznawane za przyszłościowe i najszybciej rozwijające się, nie okazały się najbardziej przyjaznymi. Wrocław, Gdańsk czy Kraków znalazły się dopiero w drugiej połowie stawki. W porównaniu z Olsztynem czy Rzeszowem tracą ze względu na wysokie koszty parkowania samochodów w centrum, niewielką liczbę miejsc w przedszkolach czy drogie mieszkania komunalne.

Eksperci są zgodni, że miasta uznawane za najbardziej atrakcyjne nie cofną się przed podniesieniem cen, by w kasie było więcej pieniędzy na inwestycje.

- Wiadomo, że we Wrocławiu czy Gdańsku ludzie będą chcieli mieszkać i pracować niezależnie od cen. Władze tych miast chętniej sięgają więc do portfeli swoich mieszkańców - wyjaśnia prof. Janusz Czapiński.

W ten szablon nie wpisuje się Warszawa, która w naszym rankingu znalazła się w pierwszej trójce. W całym kraju panuje opinia, że życie w stolicy jest drogie. Ale nasz ranking tego nie potwierdza.

Nasze miasto to przecież nie Czarnobyl po awarii jądrowej
Z Piotrem Uszokiem, prezydentem Katowic, rozmawia Agata Pustułka

Panie prezydencie, Katowice wygrały ranking na najbardziej przyjazne miasto. Dziwi się Pan?

Trochę się dziwię, bo media nas nie rozpieszczają.

My też się dziwimy. Przecież stolica Śląska, a przede wszystkim jej centrum, to jedno z najbrzydszych miejsc, które wręcz odstrasza wyglądem.

Zawsze szanowałem wyniki wszystkich rankingów, choć nie we wszystkich wypadaliśmy jako miasto dobrze. Cały czas dostajemy niezasłużone baty, choć miasto jest placem budowy i wciąż zmienia się na lepsze. Oczywiście pytanie, co badamy w rankingach: atrakcyjność inwestycyjną czy wizerunek metropolii.

Tak brzydkiego centrum ze świecą szukać.

Powtarzam od wielu lat, że Katowice to nie tylko centrum miasta. Wystarczy przejechać się choćby na Nikiszowiec czy Brynów. Gdy zostałem prezydentem, po prostu postanowiłem, by zmiany rozpoczynać nie od budowy dachu, ale sensownie, czyli od fundamentów, a więc dróg. Na ich jakość nikt nie może już dzisiaj narzekać. Katowice są świetnie skomunikowane.

Ale ludzie, którzy tu przybywają, widzą tylko pogierkowskie potworki na rynku i dziurę na dziurze!

Przykro mi. Przebudowujemy kanalizację. Każdy, kto wie, jakie trudności wiążą się z tym procesem, rozumie nas.

To niech Pan też zrozumie przyjeżdżających do Katowic, którzy przechodząc przez brudny dworzec, mogą nabawić się depresji.

Z dworcem jest jakaś paranoja. Jak jedni chcą go wyburzać, to inni bronią go jako obiektu zabytkowego. Choć miasto nie ma kompetencji, by sprawą się zająć, to przecież uczestniczymy aktywnie w pracach nad zmianą tej części Katowic. Według oświadczenia PKP w październiku ma być wybrany inwestor strategiczny.

Może najpierw trzeba by dworzec po prostu wysprzątać?

To pytanie do PKP.

Czy Katowice padają ofiarą stereotypów? Niektórzy myślą, że tu nawet nie ma czym oddychać.

Niektórzy nawet twierdzą, że w Katowicach jest jak w Czarnobylu po awarii jądrowej. To nieprawda,ale fakt, Krakowem też nie jesteśmy.

Niestety, miasto zmienia się w żółwim tempie...

Przykro mi, ale w ciągu 4-8 lat nie da się przebudować miasta. Nie można było wszystkiego rozkopywać. Są realne szanse, by za kilka lat dokończyć przebudowę. Przecież to musi trwać! Widzi pani, znów odzywa się stara śpiewka - ranking wygrany, a media i tak krytykują.

Michał Gigołła, Jerzy Wójcik - POLSKA Dziennik Zachodni



http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/894395.html



Iluminator - Pią Wrz 05, 2008 6:17 pm
Słyszałem o tym dzisiaj w radiu.

Traktuje to, jak wszystkie tego typu "rankingi" ale fajnie, że informacja poszła w Polskę



maciek - Pią Wrz 05, 2008 6:41 pm
Artykuł mierny bo i mierni dziennikarze z Warszawy a w zasadzie z Radomia. W każdym razie pojechali, ale nasz Piotr Uszok nie potrafił przekuć tego w sukces. Znów bełkocze jak go to nie lubią zamiast mówić, że mamy "to", że mamy "tamto" i jesteśmy najlepsi. Oj bida z tym chłopem, bida. A do tego ten kompleks przyrodze...znaczy się krakówka. Co za smutny człowiek.




salutuj - Pią Wrz 05, 2008 6:49 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



miglanc - Pią Wrz 05, 2008 7:42 pm
No z tym Krakowem to troche kompleksy wylazly, a w kazdym razie tak to zabrzmialo. Dziennikarz sie pyta czemu jest tak brzydko, na to prez. odpowiada "nie jestesmy Krakowem". Oj slabo. Ja kiedo mowie, ze Katowice to nie Krakow to nia mam na mysli, ze miasto jest gorsze, tylko jest inne i nie musi nasladowac stolicy Malopolski. Ale w kontekscie calego tego artykulu jednak wrazenie jest takie ze Katowice sa brzydkie, Krakow fajny.

Z tymi wydarzeniami kultury to trche jest na rzeczy, bo miasto prowadzi taka polityke kulturalna. Inwestuje w domy kultury, jakies festyny i sa zadowoleni. A dziennikarze brali pod uwage ilosc instytucji, a nie jakosc, wiec pozycja Katowic nie dziwi. Ale nie jest prawda, ze w miescie nie ma wydarzen, o ktorych pisza polskie media - tylko trzeba sie na tej kulturze znac, a ci dziennikarze chyba nie bardzo.



babaloo - Pią Wrz 05, 2008 10:15 pm
Lektura kilku ostatnich wywiadów prezydenta Uszoka wskazuje na to, że zmienił strategię "piarową". Nie wdaje się w dyskusję, jest ponad nią. Zniecierpliwiony, unika szczegółów. Taki trochę mentor.



Wit - Nie Wrz 07, 2008 6:47 pm
Nowa strona internetowa Katowic
pj2008-09-07, ostatnia aktualizacja 2008-09-07 19:44

Zbliża się nieuchronny koniec jednej z najgorszych witryn miast regionu. Katowice niedługo będą miały nową wizytówkę.

Teraz oficjalna strona Katowic jest nieczytelna i chaotyczna. Dlatego za 90 tys. zł firma 2Business Consulting Group przygotowała projekt nowej strony miasta. Tło strony jest białe, na górze internautę przywita logo Katowic i szaro-biała grafika, która ma przypominać panoramę Katowic. Można się tego domyślać po widoku sylwetki Spodka i pomnika Powstańców Śląskich. Nad miastem wschodzi nieco kiczowate słońce. Dział aktualności podzielono na kilka kategorii, goście strony będą mogli też dostosować jej wygląd do swoich upodobań.

Nowy serwis zachwala rzecznik miasta Waldemar Bojarun. - Ma nowoczesną kolorystykę. Odchodzi się też od zdjęć na głównej stronie, wprowadzając w ich miejsca właśnie grafiki - mówi.

Strona będzie gotowa na przełomie października i listopada, ale wersję roboczą można już obejrzeć na http://umkatowice.dynalias.net

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice



absinth - Nie Wrz 07, 2008 7:21 pm
ta grafika jest straszna...



co do reszty ciezko sie wypowiedziec, tresci zbyt duzo poki co nie ma.

zdjecia w galerii (poki co 7 pocztowek sprzed wojny) powinny btc wieksze. Choc moze o to chodzi, zeby nie bylo widac jak wygladalo miasto, gdy mialo lepsze wladze

licze przede wszystki, ze dzial nasze miasto bedzie czesto aktualizowany i rzeczywiscie bedzie tam mozna znalezc ciekawe informacje

poki co w dziale Ogólna charakterystyka miasta
mozna przeczytac:

fajne miasto

nie sposob sie nie zgodzic



kropek - Nie Wrz 07, 2008 7:44 pm

fajne miasto

^ krotka, zwiezle i na temat



Michał Gomoła - Nie Wrz 07, 2008 8:10 pm

ta grafika jest straszna...



co do reszty ciezko sie wypowiedziec, tresci zbyt duzo poki co nie ma.


ja ......

Wybaczcie, ale tej quasi-grafiki nie da się inaczej skomentować -_-

Zobaczcie jak sobie radzi Poznań na tej płaszczyźnie: http://www.poznan.pl/ . Chyba nie muszę pisać kto wg mnie wypada lepiej.



salutuj - Nie Wrz 07, 2008 8:32 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Michał Gomoła - Nie Wrz 07, 2008 8:47 pm
Salutuj - ja miałem na myśli samą grafikę, desing strony jest standardowy, raczej przeciętny.

Kolejny raz przeciętny ( nie licząc grafiki, która jest potworna )...

Wejdź sobie na www.digart.pl i zobacz jakie layouty tam powstają i wychodzą nieraz spod ręki jeszcze amatorów. Spójrz potem na grafikę, która "króluje" na nowej stronie katowickiego UM i powiedz, że wg Ciebie jest ok



absinth - Nie Wrz 07, 2008 8:58 pm

Salutuj - ja miałem na myśli samą grafikę, desing strony jest standardowy, raczej przeciętny.

Kolejny raz przeciętny ( nie licząc grafiki, która jest potworna )...

Wejdź sobie na www.digart.pl i zobacz jakie layouty tam powstają i wychodzą nieraz spod ręki jeszcze amatorów. Spójrz potem na grafikę, która "króluje" na nowej stronie katowickiego UM i powiedz, że wg Ciebie jest ok


paweł jest informatykiem (nie mylic z grafikiem komputerowym) wez to pod uwage kiedy pisze o stronie estetycznej tej strony

a juz w 100% na powaznie londynska strona rzeczywiscie daje rade, mnie osobiscie jeszcze madrycka sie podoba - zadne fajerwerki ale jest solidna i czytelna http://www.munimadrid.es



salutuj - Nie Wrz 07, 2008 9:38 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



absinth - Nie Wrz 07, 2008 9:54 pm

Ten obrazek może nie jest udany, ale czytelne jest dla mnie to w jakim kierunku design zmierza.

dobrze, choc chyba nieswiadomie, to okresliles ten design zmierza, ale poki nie dotrze na miejsce to ciezko traktowac je jako zadawalajacy efekt koncowy.

Ja do kolorow nic nie mam, byla kiedys bardzo fajna strona NY z uzyciem w sumie duzej liczby kolorow ale byla i czytelna i estetyczna.



salutuj - Nie Wrz 07, 2008 10:01 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Michał Gomoła - Nie Wrz 07, 2008 10:07 pm
Ja przede wszystkim usunąłbym tego potwora:



To wygląda jak projekt zaliczeniowy niezbyt "lotnego" studenta ASP, do tego ostatni w jego karierze. Sam zamysł tej grafiki jest niby dobry, ale wykonanie po prostu skandaliczne. Jeszcze tli się nadzieja, że w finalnej wersji zostaniemy pozbawieni wątpliwej przyjemności oglądania tego czegoś.



absinth - Pią Wrz 12, 2008 8:57 am
Bardzo fajny materiał leciał na TVN a propos tego rankingu, ze w Katowicach zyje sie najlepiej.

Ujecia byly bardzo fajne: odremontowane kamienice, kwity, zielen, kopula i apelniona ul. Staromiejska z jarmarkiem w tle
mowili o swietnym skomunikowaniu, bardzo dobrym poziomie szkolnictwa wyzszego, i przede wszystkoim o tym, ze mieszkancy sa otwarci bla bla bla. Wazne ze mowili to sami katowiczanie a nie jkis socjolog czy ktos.
mowiono tez o stereotypie funkcjonujacym w Polsce, ktory opiera na braku wiedzy o regionie i tych obiektywnych czynikach jakie brano pod uwage przy sporzadzaniu rankingu.

Wyszlo autentycznie co nie znaczy, ze nie bylo polukrowane. Ogolnie duzy plus



Bartek - Pią Wrz 12, 2008 9:00 am
No to widać że TVN zaczyna dobrze pisać o Katowicach i regionie skorą ponoć chcą tutaj trochę zł zainwestować



salutuj - Pią Wrz 12, 2008 9:08 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



SPUTNIK - Pią Wrz 12, 2008 3:14 pm
a w nowej zajawce polsatowskiego "mam talent" prokop wozi się kabrioletem wokół ronda



Wit - Nie Wrz 14, 2008 10:08 pm


Aktywni i zauważeni - nagroda dla Katowic
Alicja Waliszewska, 2008-09-13 21:08

Po wielu latach starań Katowicom w końcu się udało. I choć lekko nie było to stolica Górnego Śląska rozgromiła kilkadziesiąt innych miast - między innymi Lizbonę. Chodzi o prestiżową nagrodę Rady Europy, którą rocznie otrzymują najwyżej dwa miasta. Katowice tym samym weszły do grona tych, które szczególnie dbają o współpracę międzynarodową.

Jak się okazuje Katowice można je pokochać za takie widoki, ale nie tylko. Ale na każdą miłość, tak i na tę trzeba sobie mocno zapracować. Ja nie mogę powiedzieć, że kocham. Każdy nadużywa tego słowa. Ja uwielbiam Katowice. Czemu? w spodku trzy lata temu byłem na moim pierwszym występie kabaretowym. Z tym mi się to kojarzy i nie zapomnę tego do końca życia - wspomina Kevin Aiston

Jedni tylko uwielbiają, inni kochają ale wszyscy mówią jednym głosem- przynajmniej dzisiaj. Katowice to miasto wielkich wydarzeń.

Naprawdę nie mają się czego wstydzić. To jest miasto, ktore szybko się zmienia i to w iście europejskim stylu i tempie. I myślę, że za chwile to w ogole będzie wizytówka Polski - mówi Monika Richardson. Podobnego zdania jest przewodniczacy komisji przyznajacej Nagrodę Europy, Alan Meale: Katowice nie są mi obce. Byłem tu już wiele razy więc w ciągu ostatnich trzydziestu lat zaobserwowałem ogromne zmiany, zwłaszcza w ostatnim czasie

Geberhard Schonfelder z rady miasta Norymberga uważa, że Katowice a także cała aglomeracja śląska - podobnie jak wcześniej Norymberga - zyska wielkie szanse nawiązania nowych kontaktów. Dzięki nagrodzie możemy również liczyć na polepszenie sytuacji w regionie.

To nie jest ocena za działania inwestycyjne, za budowę dróg. To jest przede wszystkim ocena za współpracę między narodami na poziomie bardzo ludzkim, nieoficjalnym i to jest naprawdę cenne. - mówi Piotr Uszok, prezydent Katowic

Dzięki nagrodzie Katowice weszły do grona tych, które szczególnie dbają o współpracę międzynarodową. Dziś w związku z wizytą na Śląsku delegatów Rady Europy pod Spodkiem uroczyście wręczono nagrodę, którą odebrali przedstawiciele władz Katowic.

http://www.tvs.pl/informacje/4694/
.......................
Wiwat Piotr, wiwat Waldemar, wiwat Katowice!



koniaq - Pon Wrz 15, 2008 7:30 am

Bardzo fajny materiał leciał na TVN a propos tego rankingu, ze w Katowicach zyje sie najlepiej.

Ujecia byly bardzo fajne: odremontowane kamienice, kwity, zielen, kopula i apelniona ul. Staromiejska z jarmarkiem w tle
mowili o swietnym skomunikowaniu, bardzo dobrym poziomie szkolnictwa wyzszego, i przede wszystkoim o tym, ze mieszkancy sa otwarci bla bla bla. Wazne ze mowili to sami katowiczanie a nie jkis socjolog czy ktos.
mowiono tez o stereotypie funkcjonujacym w Polsce, ktory opiera na braku wiedzy o regionie i tych obiektywnych czynikach jakie brano pod uwage przy sporzadzaniu rankingu.

Wyszlo autentycznie co nie znaczy, ze nie bylo polukrowane. Ogolnie duzy plus

a gdzie to mozna znalesc ? na stronei faktów szukalem i nie ma



absinth - Pon Wrz 15, 2008 7:33 am
bo to lecialo w dzien dobry tvn



Michał Gomoła - Pon Wrz 15, 2008 1:27 pm
http://expo2008poland.pl/pl/polska.html

Oficjalna polska strona wystawy Expo 2008. Zdaje się, że Katowic brak. Kolejny raz na brawa zasługuje katowicki UM

btw Polski pawilon na Expo 2008 był naprawdę rewelacyjny i często odwiedzany, więc okazja do promocji była tym lepsza ( 3 miejsce wśród pawilonów, wyprzedzeni tylko przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i coś jeszcze ).

Szkoda raz jeszcze.

-----

Żeby oddać sprawiedliwość - nieco polepszyła się grafika w projekcie nowej strony www. Co prawda dalej uważam, że rewelacja to nie jest, ale zdecydowanie zmieniła się na lepsze.

http://www.um.katowice.pl/pict/screen1.html
http://www.um.katowice.pl/pict/screen2.html



absinth - Pon Wrz 15, 2008 1:59 pm

http://expo2008poland.pl/pl/polska.html

Oficjalna polska strona wystawy Expo 2008. Zdaje się, że Katowic brak. Kolejny raz na brawa zasługuje katowicki UM

btw Polski pawilon na Expo 2008 był naprawdę rewelacyjny i często odwiedzany, więc okazja do promocji była tym lepsza ( 3 miejsce wśród pawilonów, wyprzedzeni tylko przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i coś jeszcze ).

Szkoda raz jeszcze.


UM moze i dal... ciala ale Marszalek mysle ze dal rade

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... laska.html

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... uzyke.html



Michał Gomoła - Pon Wrz 15, 2008 2:24 pm
Marszałek oczywiście dał radę, cieszę się , że zrobił tak dużo dla promocji województwa/regionu i za to wielkie brawa dla niego. Niestety UM nie dopilnował, żeby na oficjalnej stronie znalazła się chociażby wzmianka o naszym mieście. Dajemy się spychać na margines przez konkurencję - między Krakowem i Wrocławiem na mapie odwiedzający stronę zobaczy tylko białą plamę. Z drugiej strony nie mamy ambicji konkurować ani z Krakowem, ani z Wrocławiem, więc być może nasz herb pomiędzy ich herbami byłby zbyt wielkim dla nas wywyższeniem i pan Piotr zadbał byśmy nie stali w szeregu nie przeznaczonym dla nas?



salutuj - Sob Wrz 20, 2008 7:56 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Iluminator - Sob Wrz 20, 2008 9:39 pm
^^^ Pisałem o tym już z jakieś 2 tygodnie temu.



absinth - Pon Wrz 22, 2008 7:58 am
KONFERENCJA

KULTURA W TWORZENIU WIZERUNKU NOWOCZESNEGO MIASTA/METROPOLII

23.09.08 (wtorek), godz. 10.00,

sala audytoryjna Parnassos

Biblioteka Śląsk a, pl. Rady Europy 1

10.00

otwarcie konferencji

10.15

Andrzej Kalinowski: Kultura w nowoczesnym mieście - marketingowa strategia czy ukryty skarb ?

10.25

dr Maciej Borsa Miasto - urbanistyka - kultura

10.50

prof. Marek S. Szczepański, Weronika Ślęzak-Tazbir: Śmierć w Breslau... Kultura i miejskie metamorfozy.

11.15

prof. Tadeusz Sławek: Miasto, kultura, i sztuka bycia razem

11.40

Sebastian Cichocki: Od asfaltowej ścieżki do instytucji sztuki. Artystyczne strategie widzialności w przestrzeni publicznej

12.40

Ibon Areso Mendiguren, Bilbao (Hiszpania): Bilbao i wiek zmian – metamorfozy industrialnej metropolii

13.25

Florian Riegler, Graz (Austria): Miasto na sprzedaż

24.09.08 (środa), godz 8.30, 10.45, 13.30

sale wykładowe GCK

WARSZTATY

warsztat 1

Jak mówić, aby być zrozumianym i jak słuchać, aby z nami rozmawiano
prowadzący: Izabela Butniewicz-Folusiak

warsztat 2

Metody budowania partnerstwa
prowadzący: Michał Pawlęga

warsztat 3

NIE PRZEGAP! - czyli jak wypromować wydarzenie kulturalne w mediach
prowadzący: Ewa Niewiadomska

warsztat 4

Finansowanie przedsięwzięć kulturalnych – przegląd możliwości ze źródeł europejskich i krajowych
prowadzący: Aleksander Lysko

warsztat 5

Sponsoring kultury i sztuki w praktyce - jak znaleźć i zdobyć sponsora?
prowadzący: Magdalena Leki, Joanna Sawicka

warsztat 6

Kultura jako element strategii komunikacji marketingowej miejsca
prowadzący: Rafał Czechowski, Monika Grabowska

UDZIAŁ W KONFERENCJI I WARSZTATCH JEST BEZPŁATNY JEDNAK KONIECZNA JEST REJESTRACJA.

WSZELKIE INFORMACJE I SZCZEGÓŁY DOTYCZĄCE ZAPISÓW NA STRONIE INTERNETOWEJ:

www.konferencja.gck.org.pl

Zapraszamy!



nrm - Pon Wrz 22, 2008 10:13 am
super, szkoda tylko, że juz nieaktualne od dłuższego czasu :/ a tak mi smaka narobiłeś

9 września 2008

Z nieukrywaną przyjemnością informujemy, że na warsztaty NIE PRZEGAP! – czyli jak wypromować wydarzenie kulturalne w mediach Ewy Niewiadomskiej, Finansowanie przedsięwzięć kulturalnych – przegląd możliwości ze źródeł europejskich i krajowych Aleksandra Lysko, Sponsoring kultury i sztuki w praktyce – jak znaleźć i zdobyć sponsora Joanny Sawickiej oraz Kultura jako element strategii komunikacji marketingowej miejsca Rafała Czechowskiego i Małgorzaty Grabowskiej limit wolnych miejsc się wyczerpał



settembrini - Pon Wrz 22, 2008 2:59 pm
przez przypadek bylem obecny na konferencji prasowej w monopolu z wiceprezydentem bilbao, ibonem areso. jutro zapowiada sie ciekawy referat, wnioskujac z dzisiejszych jego wypowiedzi. inwestycja w muzeum guggenheima (cos okolo 130 mln euro) zwrocila im sie w 10 miesiecy



absinth - Wto Wrz 23, 2008 6:45 pm


Mendiguren: Katowice przypominają mi Bilbao

- Katowice przypominają mi Bilbao sprzed kilkunastu lat - mówił Ibon Areso Mendiguren, wiceprezydent Bilbao, spacerując w poniedziałek po zabytkowych Nikiszowcu i Giszowcu.

Wiceprezydent przyjechał na zaproszenie Górnośląskiego Centrum Kultury, które organizuje konferencję "Kultura w tworzeniu wizerunku nowoczesnego miasta/metropolii".

We wtorek w Bibliotece Śląskiej Mendiguren wygłosił wykład o tym, jak Bilbao z miasta uznawanego za najbrzydsze w Hiszpanii stało się mekką dla turystów i biznesu. Po upadku ciężkiego przemysłu podniosło się z popiołów dzięki budowie najbardziej ekstrawaganckiego budynku świata, w którym działa słynne Muzeum Guggenheima.

- Macie podobne problemy poprzemysłowego miasta, identyczną liczbę ludności. Inwestujcie w kulturę, bo ona nie tylko wzbogaca dusze ludzi, ale i miejską kasę z wpływów z turystyki, biznesu - przekonuje Mendiguren.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice



babaloo - Wto Wrz 23, 2008 8:12 pm
Mam nadzieję, że ta notka jest zapowiedzią większych artykułów. Może wywiadu.

Ogólnie to przydałby nam sie ktoś z zagranicy na stanowisku wiceprezydenta miasta .



Wit - Wto Wrz 23, 2008 8:16 pm
proszę bardzo

Tylko rewolucja kulturalna uratuje Katowice
Rozmawiał Tomasz Malkowski2008-09-23, ostatnia aktualizacja 2008-09-23 21:45



Hiszpańskie Bilbao od 10 lat w miejscu nieczynnych stoczni i hut buduje nowoczesne gmachy muzealne, kongresowe i teatralne. Dzięki inwestycjom w kulturę stało się rozpoznawalne w świecie. - Katowice mogą powtórzyć ten sukces - twierdzi Ibon Areso Mendiguren, wiceprezydent Bilbao

Tomasz Malkowski: Jest Pan wiceprezydentem miasta do niedawna zapomnianego, przemysłowego, a które jednak odniosło sukces. Katowice są dopiero na początku podobnych zmian.

Ibon Areso Mendiguren: Katowice mają wiele wspólnego z Bilbao. Oba miasta rozwijały się w oparciu o górnictwo i hutnictwo. Mamy też wspólne doświadczenie z upadkiem przemysłu ciężkiego. Zamknięcie hut i stoczni spowodowało wzrost bezrobocia nawet do 30 proc. Szukaliśmy sposobu wyjścia z tej zapaści, chcieliśmy z miasta przemysłowego stworzyć poprzemysłowe, które opiera się na usługach.

Jak bezboleśnie przeprowadzić takie zmiany?

- Przede wszystkim wszyscy doszliśmy do wniosku, że sytuacja jest fatalna i trzeba coś zrobić. Zawiązaliśmy w mieście przymierze ponad podziałami i postawiliśmy jasne priorytety. Interesował nas przede wszystkim człowiek. Chcieliśmy najpierw pomóc ludziom, a później sprzątać miasto zniszczone przez przemysł.

Postawiliście też na kulturę.

- To naturalne, bo we wszelkich zmianach kultura musi zajmować ważne miejsce. Dotychczas życie kulturalne miasta traktowano jako kolejny koszt, wydatek. Utrzymanie biblioteki, muzeum czy domu kultury sporo przecież kosztuje. Musieliśmy zmienić sposób myślenia, by kultura nie była już kosztem, ale inwestycją, która ma się zwrócić.

I zbudowaliście muzeum według projektu gwiazdy światowej architektury Franka Gehry'ego. Jak Wam udało się do budynku przyciągnąć Fundację Guggenheima?

- Wykorzystaliśmy przekorność Amerykanów. Cała Europa odradzała im Bilbao, powszechnie uznawane za najbrzydsze miasto w Hiszpanii. Potrafiliśmy ich przekonać, bo Fundacja Guggenheima nie wydała ani jednego eurocenta na budowę muzeum. Powstało z naszego budżetu.

Czy mieszkańcy uczestniczyli w tych zmianach?

- Na początku lat 90. byli przeciwni budowaniu kosztownego muzeum z ich podatków. Uważali, że pieniądze można przeznaczyć na inne cele. Można ich zrozumieć, bo budowa kosztowała 133 mln euro, które można by np. rozdać bezrobotnym. Ale my wierzyliśmy, że inwestycja w kulturę się opłaci. I mieliśmy rację. Już w pierwszym roku po otwarciu muzeum miasto zarobiło o 148 mln euro więcej. Ludzie z całego świata chcieli oglądać muzeum. W czasie krótszym niż rok zwróciły się nam koszty budowy. Co więcej, dochody miasta wciąż rosną. W 2007 roku zarobiliśmy 247 mln euro, m.in. z podatków od nowych hoteli, firm, restauracji, siedzib korporacji, które wyrosły w mieście jak grzyby po deszczu.

Jakie jeszcze korzyści przyniosło miastu muzeum?

- Wcześniej ciążyły na nas stereotypy, że jesteśmy regionem terrorystów, osławionej ETA. Gdybyśmy chcieli zrobić pozytywną kampanię wizerunkową na całym świecie, 133 mln euro, które wydaliśmy na budowę muzeum, nie wystarczyłyby. Dzięki muzeum zmniejszyło się bezrobocie. Tylko w nowych hotelach i restauracjach pracę znalazło 4 tys. ludzi. Bezcenna jest duma mieszkańców z muzeum. Napływ turystów zmusił nas do rozbudowy metra i dróg. Przywróciliśmy miastu rzekę. W dawnych portach powstały parki, nabrzeża zamieniliśmy w bulwary.

Czyli wystarczy wybudować niezwykłe muzeum, by uzyskać "efekt Bilbao"?

- Nie. Wiele miast chciało nas naśladować i nie osiągały sukcesu. My wprowadziliśmy zmiany błyskawicznie, i w dużej skali. Nie mieliśmy wyjścia, bo miasto umierało.

Katowice szykują się do budowy gmachu Muzeum Śląskiego. Jest dla nas nadzieja?

- Budując Muzeum Śląskie, nie patrzcie tylko na architekturę. Pamiętajcie, że najważniejszy jest interes publiczny, a nie prywatne biznesy deweloperów. Zapraszajcie ich, ale stawiajcie im wymagania. Nie bójcie się zmian i odważnych pomysłów, bo tylko takie odnoszą największy sukces



artursiwy91 - Wto Wrz 23, 2008 9:17 pm
Mieliśmy taką sznse ale nie skorzystano z niej.

Zamiast tego:


Wybrano to:




absinth - Wto Wrz 23, 2008 10:13 pm
ale tak szczerze mowiac to ten propjekt Odile jes przecietny, takich obiektow, w tym stylu sa juz dziesiatki.
Pomysl Austriakow jest duzo ciekawszy, natomiast problem z nim poleg na tym o czym kiedys pisal babaloo i ja tez. To jest architektura, ktra wymaga ciaglego zaangazowania, takze po wybudowaniu, a biorac pod uwage ze zyjemy w Polsce to moze byc problem



miglanc - Wto Wrz 23, 2008 11:14 pm
Ale dobrze bo w koncu trzeba zaczac sie uczyc ciaglego dbania o przestrzen publiczna.

W tzw. "Efekt Bilbao" osobiscie nie wierze. Samo muzeum Guggenheima przyciaga turystow, ale slawa tego obiektu przycmiewa praktycznie cale miasto w dodatku wielu artystow nie chce wystawiac tam swych dziel, bo obawiaja sie ze architektura Gehryego bedzie glowna atrakcja, a nie to co sie dzieje w muzeum.

Minimalizm naszego zwycieskiego projektu na muzeum raczej nie grozi takimi konsekwencjami. Sukces miasta zalezy od dlugofalwej polityki, a nie jednej szumnej inwestycji.



Iluminator - Śro Wrz 24, 2008 6:29 am
Ten projekt mi się podoba ale nie w tym miejscu, nie w sąsiedztwie szybów kopalnianych.



Michał Gomoła - Sob Wrz 27, 2008 8:58 pm

Ten projekt mi się podoba ale nie w tym miejscu, nie w sąsiedztwie szybów kopalnianych.

Dokładnie. Projekt pani Odile jest rewelacyjny, ale nie za bardzo komponuje się z szybami kopalnianymi. Według mnie idealnie pasowałby na siedzibę NOSPR, mam nadzieję, że pani Odile jest tego samego zdania i wystartuje w konkursie z nieco odświeżonym, aczkolwiek podobnym, projektem. Propozycja Austriaków jest ciekawa, choć o sukcesie zbliżonym do sukcesu muzeum Guggenheima nie może być mowy w tym przypadku.

micglanc - wierzyć bądź nie można w Ufo, "efekt Bilbao" jest faktem. Co ważne można go powtórzyć, choć w tak dużej skali byłoby to wręcz niesamowicie trudne.



absinth - Nie Wrz 28, 2008 9:05 am


Dokładnie. Projekt pani Odile jest rewelacyjny


polemizowalbym, a jesli uz uzywac tego slowa to mozna powiedziec, ze w Pizza Hut pizza jest rewelacyjna. Moze i jest ale coz to za skala odniesienia...
Ten projekt moglby byc rewelacyjny, gdyby go zaproponowano tak z 10 lat temu, teraz jest po prostu jednym z kilkudziesiecu, a moze juz nawet setek takich projektow na swiecie...


micglanc - wierzyć bądź nie można w Ufo, "efekt Bilbao" jest faktem. Co ważne można go powtórzyć, choć w tak dużej skali byłoby to wręcz niesamowicie trudne.

jest faktem, choc na razie w tej skali jedynie w Bilbao. Coz, kto pierwsy ten lepszy



absinth - Nie Wrz 28, 2008 9:33 am

Michał Smolorz
2008-09-26, ostatnia aktualizacja 2008-09-26 21:38

Wielki świat nie zawita do Katowic

Była okazja aby podyskutować o przyszłości metropolii, nauczyć się czegoś od burmistrza słynnego Bilbao. Niestety, przyszła bufetowa i stanowczo kazała się wszystkim wynosić, bo ona musi sprzątać. I tak prysły marzenia

W myśl prawa procesowego nie przeprowadza się dowodu w sprawach powszechnie znanych, a także wtedy, gdy rzecz jest bezsporna. Patrząc z tego punktu widzenia, konferencja "Kultura w tworzeniu wizerunku nowoczesnego miasta/metropolii", jaką zorganizowało Górnośląskie Centrum Kultury, była niepotrzebna, obracała się bowiem wokół rzeczy oczywistych, w gronie osób, które mają niemal identyczne poglądy. Dowodzenie wzajemnej symbiozy miasta i kultury mija się z celem, są to bowiem związki ścisłe i nierozerwalne, wręcz organiczne. Równie bezcelowym jest uzasadnianie, że kultura jest podstawowym składnikiem wizerunku miasta. Nie ma na świecie uznanej metropolii, która nie słynie z osiągnięć kultury, i dotyczy to także aglomeracji skupionych wokół biznesu i przepływów finansowych.

Nieobecni adresaci

Sens konferencji dostrzegam przede wszystkim w uzmysłowieniu tych prawd decydentom władzy miejskiej i regionalnej, którym ta wiedza jest na ogół obca. Ale ci akurat spotkanie ominęli z daleka, przysyłając co najwyżej kurtuazyjne listy albo drugorzędnych przedstawicieli, którzy po ukłonieniu się i odebraniu zdawkowych oklasków szybko wrócili do codziennych zajęć. Zatem spotkanie upłynęło na przekonywaniu przekonanych, nie umniejszając głębokiej słuszności przedstawionych poglądów i ciekawości przemyśleń poszczególnych prelegentów.

Na konferencji zabrakło chłodnej analizy polityki kulturalnej w śląskiej aglomeracji na szczeblu miejskim i wojewódzkim. Analizy, która byłaby porównaniem wygłoszonych prawd oczywistych z naszym lokalnym przypadkiem. Z niewiadomych powodów organizatorzy nie przewidzieli otwartej debaty nad problemem, jakby nie chcąc otwierać jakiejkolwiek kontrowersji (naturalnej potrzeby dyskusji nie załatwił skromny i zamknięty panel z udziałem urzędników, którzy dopiero co przyszli, by zaraz potem wyjść).

Co zatem dzieli naszą śląską rzeczywistość od zdefiniowanego przez referentów obrazu idealnego? Jakie grzechy popełniają nasi decydenci? Dlaczego kultura ciągle nie jest wizytówką naszej niby-metropolii, choć mogłaby i powinna nią być?

Grzech główny

Największą słabością naszych decydentów i problemem nierozwiązywalnym jest paniczny strach przed historią. Pod tym względem przełom roku 1989 niewiele zmienił w urzędniczej mentalności, śląski urzędnik ciągle drży przed dorobkiem kultury sprzed roku 1945. Coś, co teoretycznie mogłoby być największą atrakcją tutejszej oferty, jest gorliwie spychane na margines i chowane pod korcem. Obawa, aby broń Boże nie być posądzonym o proniemieckie sympatie, jest dziś nie mniejsza niż w czasach gomułkowskich. W stołecznych Katowicach, aby zasłużyć na własną ulicę ledwie kilka lat po śmierci, wystarczy być księdzem lub redaktorem „Gościa Niedzielnego”. Miejscowy laureat Nagrody Nobla lub światowej sławy artysta ma na to nikłe szanse, zwłaszcza jeśli pachnie niemieckością lub, nie daj Boże, żydostwem. Miejscowe władze mają w tym silne wsparcie krzykliwej grupy miejscowych twórców o nikłych dokonaniach, których dzieła skonfrontowane z dziedzictwem historii podwójnie zblakłyby i skarlały.

Odwołanie się do kultury miejsca stało się w ostatnich kilkunastu latach silnym i skutecznym narzędziem promocji wielu polskich metropolii, by wspomnieć tylko Kraków (Festiwal Kultury Żydowskiej) czy Łódź (Festiwal Dialogu Czterech Kultur). Oczywiście dorobek przeszłości nie zastąpi współczesnych dokonań, ale ta reguła działa w obie strony. Nie ma współczesnej kultury europejskiej bez silnej tożsamości z miejscem i jego fenomenem. Śląsk mógłby z tego korzystać pełnymi garściami, ale nie chce.

Najważniejsze są wybory

Drugim grzechem urzędniczej mentalności jest strach przed kwotami. W śląskich miastach, których budżety sięgają już miliarda złotych, żadnej emocji nie budzi kilkunastomilionowy kosztorys banalnej przebudowy małego skrzyżowania albo remontu krótkiego odcinka kanalizacji. Przekraczający milion kosztorys nawet największej imprezy kulturalnej staje się dla tych samych ludzi niewyobrażalny. Budżet najbardziej prestiżowego festiwalu teatralnego Interpretacje zamykał się kwotą 700 tysięcy złotych (dla porównania: festiwal teatralny w Awinionie o podobnej formule ma budżet 15 milionów euro, czyli 70-krotnie większy!). Dziury takich imprez łata się pasją i zaangażowaniem animatorów oraz organizacyjną partyzantką, która lepiej niech nie wychodzi na światło dzienne.

Tymczasem współczesna sztuka widowiskowa, jeśli ma być nośna i skuteczna, jest gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym (moce energetyczne do zasilania takich imprez liczone są w megawatach, a potrzebny sprzęt zjeżdża na kilkunastu wielkotonażowych ciężarówkach). W urzędach przeważa myślenie, że są to puste, zmarnowane pieniądze, puszczone z dymem. Dalekosiężnych skutków "wizerunkowych" - a o tym wszak była katowicka konferencja - nikt w tych rachubach nie bierze pod uwagę.

Z tego samego wynika grzech trzeci: myślenie w kategoriach najbliższych wyborów. Magia własnego „elektoratu” i chęć zaspokajania wyłącznie jego potrzeb całkowicie zasłania dalekosiężny publiczny interes miasta i regionu. Wizerunek miasta na zewnątrz jest dla lokalnych polityków nieważny, od niego bowiem nie zależy wynik najbliższej elekcji. Wręcz przeciwnie, dla masowego wyborcy inwestowanie milionów w wysmakowaną i kosztowną kulturę jest raczej dowodem szkodliwej fanaberii zaspokajającej próżniacze gusta. Znacznie taniej i skuteczniej wychodzi organizowanie tandetnej popkultury, która daje efekt natychmiastowy: miłość ludu cieszącego się życiem festynowym.

My, władza

Grzech czwarty to traktowanie twórców jak petentów, którzy powinni zabiegać o łaskę urzędu. Katowice i w ogóle cały region szczycą się, że właśnie tu żyją i tworzą kompozytorzy światowego formatu: Wojciech Kilar i Henryk Mikołaj Górecki, która to informacja znajduje się we wszystkich folderach i informacjach promocyjnych. Kiedyś zapytałem, czy przez te wszystkie lata miasto lub województwo zamówiło u tych twórców choć jeden utwór. Na chwilę zapadło kłopotliwe milczenie, a potem padła kuriozalna odpowiedź: przecież jeśli Kilar lub Górecki zechcą coś napisać dla miasta lub regionu, to mogą złożyć podanie w konkursie inicjatyw kulturalnych; na pewno będzie pozytywnie rozpatrzone (cytat dosłowny, nazwisko autora przez litość przemilczę). Świadomość, że to urząd powinien zabiegać o wybitnego twórcę i jego dzieła, mieli wielcy papieże, cesarze, królowie, prezydenci, burmistrzowie. Na Górnym Śląsku jest to świadomość egzotyczna. Dominuje pogląd, że pieniądze na kulturę trzeba dzielić sprawiedliwie, demokratycznie, po równo, co samo w sobie jest iluzją. System obrósł siecią przeróżnych komisji, komitetów i kapituł dzielących środki, tworząc w końcu zdegenerowany układ wzajemnej adoracji. Kliniczny przypadek z niedawnej przeszłości: dwie damy zasiadające w kapitule dzielącej stypendia twórcze przyznały pieniądze sobie, aby jedna napisała książkę o drugiej.

W słońcu Bilbao

Byłbym niesprawiedliwy, wywodząc, że katowicka konferencja nie przyniosła pożytków. Najlepszym pomysłem organizatorów było zaproszenie wiceburmistrza baskijskiego miasta Bilbao, pana Ibona Areso Mendigurena. Miasto to z wielu powodów podobne jest Katowicom, tak pod względem liczby mieszkańców, jak i listy poprzemysłowych problemów do rozwiązania. Z innych, kulturowych względów też. Otrzymaliśmy konkretny i udokumentowany wykład, ile można zrobić w takim mieście w kilkanaście lat, jak w tym czasie przekształcić postindustrialną ruinę w kwitnącą metropolię, dla której kultura stała się najważniejszym atrybutem. Zestawianie tych imponujących osiągnięć z żałosnymi efektami 19 lat katowickiej impotencji to porównywanie dwóch różnych światów. I tu dotykamy ostatniego problemu: wizji i wizjonerstwa, czyli czegoś, co u nas trąci abstrakcją.

W przerwie konferencji organizatorzy zaprosili uczestników do miejscowego bufetu na kawę i kołocz. Był dobry czas, aby ów "szok Bilbao" przedyskutować. Niestety, w pół przerwy przyszła bufetowa i stanowczo kazała się wszystkim wynosić, bo musi sprzątać. I tak prysły marzenia o wielkim świecie w Katowicach.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice



Michał Gomoła - Nie Wrz 28, 2008 11:12 am

Ten projekt moglby byc rewelacyjny, gdyby go zaproponowano tak z 10 lat temu, teraz jest po prostu jednym z kilkudziesiecu, a moze juz nawet setek takich projektow na swiecie...


Szczerze mówiąc nie spotkałem się z podobnymi projektami, pani Decq ma specyficzny, chyba słowo ostry będzie tu odpowiednie, styl, który bardzo mi odpowiada. Nie znam wszystkich budynków na kuli ziemskiej, więc jeżeli coś przeoczyłem to będę musiał się przyznać do błędu



maciek - Nie Wrz 28, 2008 11:28 am


Michał Smolorz
2008-09-26, ostatnia aktualizacja 2008-09-26 21:38

Wielki świat nie zawita do Katowic

Była okazja aby podyskutować o przyszłości metropolii, nauczyć się czegoś od burmistrza słynnego Bilbao. Niestety, przyszła bufetowa i stanowczo kazała się wszystkim wynosić, bo ona musi sprzątać. I tak prysły marzenia

W myśl prawa procesowego nie przeprowadza się dowodu w sprawach powszechnie znanych, a także wtedy, gdy rzecz jest bezsporna. Patrząc z tego punktu widzenia, konferencja "Kultura w tworzeniu wizerunku nowoczesnego miasta/metropolii", jaką zorganizowało Górnośląskie Centrum Kultury, była niepotrzebna, obracała się bowiem wokół rzeczy oczywistych, w gronie osób, które mają niemal identyczne poglądy. Dowodzenie wzajemnej symbiozy miasta i kultury mija się z celem, są to bowiem związki ścisłe i nierozerwalne, wręcz organiczne. Równie bezcelowym jest uzasadnianie, że kultura jest podstawowym składnikiem wizerunku miasta. Nie ma na świecie uznanej metropolii, która nie słynie z osiągnięć kultury, i dotyczy to także aglomeracji skupionych wokół biznesu i przepływów finansowych.

Nieobecni adresaci

Sens konferencji dostrzegam przede wszystkim w uzmysłowieniu tych prawd decydentom władzy miejskiej i regionalnej, którym ta wiedza jest na ogół obca. Ale ci akurat spotkanie ominęli z daleka, przysyłając co najwyżej kurtuazyjne listy albo drugorzędnych przedstawicieli, którzy po ukłonieniu się i odebraniu zdawkowych oklasków szybko wrócili do codziennych zajęć. Zatem spotkanie upłynęło na przekonywaniu przekonanych, nie umniejszając głębokiej słuszności przedstawionych poglądów i ciekawości przemyśleń poszczególnych prelegentów.

Na konferencji zabrakło chłodnej analizy polityki kulturalnej w śląskiej aglomeracji na szczeblu miejskim i wojewódzkim. Analizy, która byłaby porównaniem wygłoszonych prawd oczywistych z naszym lokalnym przypadkiem. Z niewiadomych powodów organizatorzy nie przewidzieli otwartej debaty nad problemem, jakby nie chcąc otwierać jakiejkolwiek kontrowersji (naturalnej potrzeby dyskusji nie załatwił skromny i zamknięty panel z udziałem urzędników, którzy dopiero co przyszli, by zaraz potem wyjść).

Co zatem dzieli naszą śląską rzeczywistość od zdefiniowanego przez referentów obrazu idealnego? Jakie grzechy popełniają nasi decydenci? Dlaczego kultura ciągle nie jest wizytówką naszej niby-metropolii, choć mogłaby i powinna nią być?

Grzech główny

Największą słabością naszych decydentów i problemem nierozwiązywalnym jest paniczny strach przed historią. Pod tym względem przełom roku 1989 niewiele zmienił w urzędniczej mentalności, śląski urzędnik ciągle drży przed dorobkiem kultury sprzed roku 1945. Coś, co teoretycznie mogłoby być największą atrakcją tutejszej oferty, jest gorliwie spychane na margines i chowane pod korcem. Obawa, aby broń Boże nie być posądzonym o proniemieckie sympatie, jest dziś nie mniejsza niż w czasach gomułkowskich. W stołecznych Katowicach, aby zasłużyć na własną ulicę ledwie kilka lat po śmierci, wystarczy być księdzem lub redaktorem „Gościa Niedzielnego”. Miejscowy laureat Nagrody Nobla lub światowej sławy artysta ma na to nikłe szanse, zwłaszcza jeśli pachnie niemieckością lub, nie daj Boże, żydostwem. Miejscowe władze mają w tym silne wsparcie krzykliwej grupy miejscowych twórców o nikłych dokonaniach, których dzieła skonfrontowane z dziedzictwem historii podwójnie zblakłyby i skarlały.

Odwołanie się do kultury miejsca stało się w ostatnich kilkunastu latach silnym i skutecznym narzędziem promocji wielu polskich metropolii, by wspomnieć tylko Kraków (Festiwal Kultury Żydowskiej) czy Łódź (Festiwal Dialogu Czterech Kultur). Oczywiście dorobek przeszłości nie zastąpi współczesnych dokonań, ale ta reguła działa w obie strony. Nie ma współczesnej kultury europejskiej bez silnej tożsamości z miejscem i jego fenomenem. Śląsk mógłby z tego korzystać pełnymi garściami, ale nie chce.

Najważniejsze są wybory

Drugim grzechem urzędniczej mentalności jest strach przed kwotami. W śląskich miastach, których budżety sięgają już miliarda złotych, żadnej emocji nie budzi kilkunastomilionowy kosztorys banalnej przebudowy małego skrzyżowania albo remontu krótkiego odcinka kanalizacji. Przekraczający milion kosztorys nawet największej imprezy kulturalnej staje się dla tych samych ludzi niewyobrażalny. Budżet najbardziej prestiżowego festiwalu teatralnego Interpretacje zamykał się kwotą 700 tysięcy złotych (dla porównania: festiwal teatralny w Awinionie o podobnej formule ma budżet 15 milionów euro, czyli 70-krotnie większy!). Dziury takich imprez łata się pasją i zaangażowaniem animatorów oraz organizacyjną partyzantką, która lepiej niech nie wychodzi na światło dzienne.

Tymczasem współczesna sztuka widowiskowa, jeśli ma być nośna i skuteczna, jest gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym (moce energetyczne do zasilania takich imprez liczone są w megawatach, a potrzebny sprzęt zjeżdża na kilkunastu wielkotonażowych ciężarówkach). W urzędach przeważa myślenie, że są to puste, zmarnowane pieniądze, puszczone z dymem. Dalekosiężnych skutków "wizerunkowych" - a o tym wszak była katowicka konferencja - nikt w tych rachubach nie bierze pod uwagę.

Z tego samego wynika grzech trzeci: myślenie w kategoriach najbliższych wyborów. Magia własnego „elektoratu” i chęć zaspokajania wyłącznie jego potrzeb całkowicie zasłania dalekosiężny publiczny interes miasta i regionu. Wizerunek miasta na zewnątrz jest dla lokalnych polityków nieważny, od niego bowiem nie zależy wynik najbliższej elekcji. Wręcz przeciwnie, dla masowego wyborcy inwestowanie milionów w wysmakowaną i kosztowną kulturę jest raczej dowodem szkodliwej fanaberii zaspokajającej próżniacze gusta. Znacznie taniej i skuteczniej wychodzi organizowanie tandetnej popkultury, która daje efekt natychmiastowy: miłość ludu cieszącego się życiem festynowym.

My, władza

Grzech czwarty to traktowanie twórców jak petentów, którzy powinni zabiegać o łaskę urzędu. Katowice i w ogóle cały region szczycą się, że właśnie tu żyją i tworzą kompozytorzy światowego formatu: Wojciech Kilar i Henryk Mikołaj Górecki, która to informacja znajduje się we wszystkich folderach i informacjach promocyjnych. Kiedyś zapytałem, czy przez te wszystkie lata miasto lub województwo zamówiło u tych twórców choć jeden utwór. Na chwilę zapadło kłopotliwe milczenie, a potem padła kuriozalna odpowiedź: przecież jeśli Kilar lub Górecki zechcą coś napisać dla miasta lub regionu, to mogą złożyć podanie w konkursie inicjatyw kulturalnych; na pewno będzie pozytywnie rozpatrzone (cytat dosłowny, nazwisko autora przez litość przemilczę). Świadomość, że to urząd powinien zabiegać o wybitnego twórcę i jego dzieła, mieli wielcy papieże, cesarze, królowie, prezydenci, burmistrzowie. Na Górnym Śląsku jest to świadomość egzotyczna. Dominuje pogląd, że pieniądze na kulturę trzeba dzielić sprawiedliwie, demokratycznie, po równo, co samo w sobie jest iluzją. System obrósł siecią przeróżnych komisji, komitetów i kapituł dzielących środki, tworząc w końcu zdegenerowany układ wzajemnej adoracji. Kliniczny przypadek z niedawnej przeszłości: dwie damy zasiadające w kapitule dzielącej stypendia twórcze przyznały pieniądze sobie, aby jedna napisała książkę o drugiej.

W słońcu Bilbao

Byłbym niesprawiedliwy, wywodząc, że katowicka konferencja nie przyniosła pożytków. Najlepszym pomysłem organizatorów było zaproszenie wiceburmistrza baskijskiego miasta Bilbao, pana Ibona Areso Mendigurena. Miasto to z wielu powodów podobne jest Katowicom, tak pod względem liczby mieszkańców, jak i listy poprzemysłowych problemów do rozwiązania. Z innych, kulturowych względów też. Otrzymaliśmy konkretny i udokumentowany wykład, ile można zrobić w takim mieście w kilkanaście lat, jak w tym czasie przekształcić postindustrialną ruinę w kwitnącą metropolię, dla której kultura stała się najważniejszym atrybutem. Zestawianie tych imponujących osiągnięć z żałosnymi efektami 19 lat katowickiej impotencji to porównywanie dwóch różnych światów. I tu dotykamy ostatniego problemu: wizji i wizjonerstwa, czyli czegoś, co u nas trąci abstrakcją.

W przerwie konferencji organizatorzy zaprosili uczestników do miejscowego bufetu na kawę i kołocz. Był dobry czas, aby ów "szok Bilbao" przedyskutować. Niestety, w pół przerwy przyszła bufetowa i stanowczo kazała się wszystkim wynosić, bo musi sprzątać. I tak prysły marzenia o wielkim świecie w Katowicach.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice


A czy prezydent Uszok spotkał się jednak z wiceprezydentem Bilbao, czy jednak doszło do tego żenujące rozbicia przez UM Katowice zaplanowanego i potwierdzonego harmonogramu?



absinth - Nie Wrz 28, 2008 11:38 am

Szczerze mówiąc nie spotkałem się z podobnymi projektami, pani Decq ma specyficzny, chyba słowo ostry będzie tu odpowiednie, styl, który bardzo mi odpowiada. Nie znam wszystkich budynków na kuli ziemskiej, więc jeżeli coś przeoczyłem to będę musiał się przyznać do błędu

a starsze projekty Libeskinda to nie sa podobne?
polamane bryly krysztalowi sie nawarstwiajace, zawieszone w przestrzeni:









podobnie ze starszymi projekami Zahy Hadid kiedy projektowala jeszcze bardziej ostre bryly...


zeby nie wspomniec o licznych nasladowcach.

bylem tym zachwycony jakies 5 lat temu i dalej deoceniam te projekty, ktore powstaly sa ciekawym i waznym rozdzialem w architekturze, ale ile mozna...
zwlaszcza, ze sa to pomysly tak charakterystyczne w swym zamysle, ze kazdy kolejny w tym trendzie jest po prostu nudny



Michał Gomoła - Nie Wrz 28, 2008 11:52 am
Jak dla mnie to projektu Libeskinda to radosna zabawa bryłami, niestety skończyło się to wielkim chaosem. Pani Decq potrafi tak skomponować linie i bryły, by oprócz ekstrawaganckiego wyglądu tworzyły całość, według mnie to świadczy o jej wyższości nad Libeskindem, który stawia tylko na ekstrawagancję.

Decq:







Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie jej projekty są wybitne, ale jej projekt MŚ wyjątkowo mnie urzekł, problem w tym, że wg mnie nie bardzo pasuje do charakteru instytucji i miejscu w którym miałby powstać.



absinth - Nie Wrz 28, 2008 11:59 am
zdaje sie ze zaczelo sie od tego czy projekt muzeum slaskiego autorstwa decq jest czyms niepowtarzalnym (na moj argument, ze projetow w tym stylu juz troche jest opisales, ze nie spotkales sie z podobnymi projektami) i przez to wybitnym...



Michał Gomoła - Nie Wrz 28, 2008 2:27 pm

zdaje sie ze zaczelo sie od tego czy projekt muzeum slaskiego autorstwa decq jest czyms niepowtarzalnym (na moj argument, ze projetow w tym stylu juz troche jest opisales, ze nie spotkales sie z podobnymi projektami) i przez to wybitnym...

Nie ma na świecie czegoś całkowicie niepowtarzalnego, projekt muzeum wg Decq łączy w sobie ekstrawagancję, funkcjonalność i jednolitość przez co jej twórczość jest wybitna. Styl jest więc specyficzny, a sam projekt MŚ wygląda bardzo agresywnie, nie przypominam sobie podobnego budynku. Decq z Libeskidem łączy tylko i wyłącznie wykorzystywanie brył geometrycznych i ekstrawagancja, poza tym na moje oko nie są podobne - to miałem na myśli

Tak przy okazji: orientuje się ktoś czy pani Decq złożyła projekt na MCK? ( przy drugiej okazji gdyby ktoś wiedział gdzie odbędzie się prezentacja wyników to też byłoby super gdyby to upublicznił ).



absinth - Nie Wrz 28, 2008 3:32 pm


Nie ma na świecie czegoś całkowicie niepowtarzalnego,


mysle, ze masz szanse na Nobla...


projekt muzeum wg Decq łączy w sobie ekstrawagancję, funkcjonalność i jednolitość

tak z ciekawosci napisz o tym cos wiecej?


przez co jej twórczość jest wybitna.

to w kontekscie projektu Muzeum tak?


nie przypominam sobie podobnego budynku.

coz, jak sam stwierdziles:


Nie ma na świecie czegoś całkowicie niepowtarzalnego,


Decq z Libeskidem łączy tylko i wyłącznie wykorzystywanie brył geometrycznych i ekstrawagancja, poza tym na moje oko nie są podobne - to miałem na myśli

no pewnie to laczy ja jeszcze z co najmniej kilkudziesiecioma architektami na swiecie



Michał Gomoła - Nie Wrz 28, 2008 7:29 pm
Postaram się konkretnie :

"Nie przypominam sobie podobnego budynku" i "nie ma na świecie czegoś całkowicie niepowtarzalnego".

Na początku sprostuję: miałem na myśli, że nie ma na świecie całkowicie niepowtarzalnego budynku. Piszę szybko i tak wyszło, niemniej wydaje mi się, że z kontekstu można było to wywnioskować.

Nie przypominam sobie podobnego budynku, ale jednocześnie wiem, że nie ma na świecie budynku całkowicie niepowtarzalnego, więc oczywiście można się będzie doszukać jakiś cech wspólnych pomiędzy tym, a innymi ( co z resztą nie jest dziwne w stosunku do budynków powstałych w tej samej epoce ). Równie dobrze można szukać cech wspólnych pomiędzy gruszką, a jabłkiem, co wcale nie znaczy, że są podobne.

Twórczość pani Decq jest wybitna, nie tylko w kontekście projektu Muzeum, ale patrząc całościowo ( choć oczywiście zdarzyły się jej też niewypały ). W tamtym zdaniu zlepiły mi się dwie myśli w jedną, znów owoc szybkiego pisania.

Co do funkcjonalności to wystarczy przejrzeć inne projekty Odile. W projekcie muzeum objawia się to przede wszystkim tym, iż zbudowane jest ono na planie prostokąta, co pozwala na optymalne rozmieszczenie pomieszczeń wewnątrz budynku.

Odile Decq - twórczość: www.odbc-paris.com. Tak na marginesie dodam, że wg mnie projekt konkursowy na nową siedzibę MŚ jest jednym z lepszych w portfolio pani Decq, o ile nie najlepszy.



miglanc - Nie Wrz 28, 2008 10:58 pm
Ten projekt nie jest ani niepowtarzalny ani estetyczny. Co do funkcjonalnosci to nie jest to argument - funkcjonalnosc jest pewnym wymogiem i wszystkie zaakceptowane projekty ja spelniaja.(zwlaszcza ze wymogi wobec prac konkursowych byly wyjatkowo pedantyczne i 90% biur architektonicznych nie dalo rady zaprojektowc czegos co je spelni)

Ten konkretny projekt jest banalny, wyrwany z kontekstu, wtórny. Po pierwsz jest przyciezkawy - co w zasadzie dla takiej architektury jest niewybaczalne. Dekonstrukcjonistycnzy gmach nie moze byc zwalisty. Po drugie brak tu fantazji ksztaltow. Z wszystkich projektow Decq ten po prostu jest najnudniejszy. Nie ma w nim nic co zaskakuje. (a znam starsze projekty Decq i wiem jakie tam sa ciekawe funkcjonalnosci).

Co do "wyzszosci Decq na Liebeskiendem" to juz naprawde mnie zoszmieszylesz. Aby wiedziec czy to jest tylko "zabawa brylami" czy tez przemyslany projekt to trzega go poznac od kuchni, a nie popatrzec na 3 wizualki. Liebeskind ma bardzo przemyslane projekty i te pokazane pezez Absnitha nie sa chaotyczne. Decq tez pare dobrych funkcjonalnie projektow ma na koncie, ale akurat ten o ktorym dyskutujemy jej srednio wyszedl. Ja architekture Odile Decq zdazylem dobrze poznac i docenic jeszcze przed samym konkursem i duzo oczekiwalem wobec niej. Nieststy ja zobaczylem te proozycje w dniu ogloszenia wynikow to sie zawiodlem.



Wit - Pią Paź 03, 2008 1:54 pm


Wiceprezydent Bilbao, członek zarządu Bilbao ds. inwestorów stragegicznych w wywiadzie dla MMSilesii
Ibon Areso Mendiguren: Katowice to piękne miasto

O efekcie Bilbao, Muzeum Guggenheima i Nowym Muzeum Śląskim rozmawiamy z wiceprezydentem Bilbao – Ibonem Areso Mendigurenem

Jacek Tomaszewski: Panie prezydencie miał pan okazję zobaczyć Katowice. Jakie są pana wrażenia?

Ibon Areso Mediguren – Katowice to piękne miasto. Bardzo podobne do Bilbao. Charakteryzuje je wiele cech wspólnych z Bilbao. Mieszkańcy są niezwykle do siebie podobni. Zresztą sama ilość mieszkańców Bilbao, 364 tys. mieszkańców i ponad milion w konurbacji musi narzucać pewne podobieństwa. Oba miasta były częściowo, i są w sumie nadal miastami górniczymi i hutniczymi.

- Jakie są więc różnice?

- Różni nas w dużym stopniu sam okres, w którym miały miejsce istotne kryzysy, które wymuszały zmiany z tych miastach. W Bilbao wystąpiło to kilkanaście lat wcześniej. Ten kryzys spowodował w konsekwencji wysokie bezrobocie. Momentami wynosiło ono nawet 30 proc. Obecnie zadajemy sobie pytanie, co było powodem tego, że mogliśmy wyjść z tej zapaści i dotrzeć do pozycji, w jakiej obecnie się znajdujemy.

- Jak więc udało się to osiągnąć?

- Funkcjonowaliśmy w oparciu o istniejący model miasta przemysłowego. Postanowiliśmy wykreować nowy model miasta, model miasta poprzemysłowego. Z wykształcenia jestem architektem, jednak dużą część życia spędziłem jako samorządowiec w urzędzie miejskim w Bilbao. Uczestnicząc w różnego rodzaju kongresach jak zmieniać oblicza miast, zastanawiałem się, co de facto tak motywuje miasta w tym, by je zmieniać i przekształcać. Niewątpliwie takim elementem jest chęć zachowania posiadanego dorobku, a z drugiej strony chęć zdobycia czegoś nowego. Może to zabrzmieć w sposób daleki od politycznej poprawności, ale pewne elementy, które wcześniej były przez wielu hołubione i uważane za istotne, z naszego punktu widzenia były całkowicie pomijane i lekceważone.

- Na przykład?

- Absolutnie nie interesowaliśmy się ochroną środowiska, jest to nie do pomyślenia, ale nas interesował człowiek, człowiek bezrobotny, dotknięty kryzysem a nie, dajmy na to „zielone płuca” otoczenia.

- Udało się wam jednak wyjść z kryzysu. Z miasta przemysłu ciężkiego Bilbao stało się miastem kultury.

Tak. Kultura jest tym elementem, który w jakichkolwiek zmianach musi mieć należyte miejsce. Oczywiście kultura sama w sobie jest wartością, ale z drugiej strony może dać z siebie coś, co we wspaniały sposób może przeciwdziałać bezrobociu. Pozwolę sobie zaznaczyć, że w przyszłości kultura stanie się takim samym elementem życia społecznego jak normalna gospodarka, czy inne funkcjonujące przemysły. Musieliśmy przemodelować swoje myślenie, ukierunkować je na inny tor.

Z jednej strony musieliśmy wyjść z założenia dość banalnego, które funkcjonuje wszędzie, mianowicie – czym jest kultura? Jak wiadomo kultura prezentuje określone wartości, przydatne dla człowieka, w jakiś sposób służące jego integracji i identyfikacji, i ogólnemu funkcjonowaniu w sposób dający się zewnętrznie okazywać. Dotychczas życie kulturalne było traktowane jako koszt. Tą przemianą, jaką chcieliśmy osiągnąć, było odwrócenie tego pojęcia. Kultura nie będzie już traktowana jako koszt, należy ją traktować w kategorii inwestycji. W tym kontekście jakiekolwiek inwestycje w kulturę muszą być jasno określone, w taki sposób, że poniesione nakłady to jedyne nakłady jakie zostałyby na nią wydatkowane, od tego momentu kultura ma się sama finansować i przynosić dochody.

- I tak powstało Muzeum Guggenheima…

- Gdyby nie to muzeum praktycznie nie byłoby mnie tutaj. To hasło - Muzeum Fundacji Gugenhaimów - jest emblematycznym wyjaśnieniem procesu przemian, do jakich ucieka się obecnie wiele miast. Muzeum Guggenheima to cud. Cudem samym w sobie jest to, że amerykańska fundacja chciała dodatkowe muzeum w Europie ale nie była przekonana do tego aby to było Bilbao. Bilbao to było najbrzydsze miasto Hiszpanii. Rodzi się pytanie: dlaczego Amerykanie zdecydowali się na Bilbao? Właśnie dlatego, że cała Europa odradzała to miasto jako miejsce na taką inwestycje. Wyjaśnienie też jest bardzo proste. Guggenheimowie nie wydatkowali żadnej złotówki na tą inwestycję, całą kasę wydatkowała społeczności Bilbao. Czy Amerykanie kiedykolwiek byliby skłonni zainwestować centa w miasto znajdujące się w kryzysie? (uśmiech).

- Jak na tą inwestycję zareagowali mieszkańcy?

- Byli przeciwni stawianiu w ich mieście jakiegoś Muzeum Guggenheima. I mieli logiczne uzasadnienia w tym swoim negatywnym podejściu. Proszę zwrócić uwagę na sytuację: bezrobocie, wydatek ponad 130 mln euro na budowę muzeum, i nie przeznaczyć tych pieniędzy na bezrobotnych? Skandal! Nie było w tym momencie rozpowszechnionego myślenia, że ta inwestycja jest czymś, co zapewni nie tylko zwrot, ale przysporzy dochody, które będzie można wykorzystać właśnie na cele, którym zostały zabrane.

- Ale, jak się okazało był to strzał w dziesiątkę…

- Przez pierwszy rok funkcjonowania miasta z nowowybudowanym muzeum odnotowaliśmy wzrost dochodu regionalnego brutto o kwotę 148 mln euro. Czyli w krótszym okresie spółka odpowiadająca finansowo za tę inwestycję odzyskała całość poniesionych nakładów. Nie znajdzie się przykład jakiejkolwiek innej działalności, która by się spłaciła w okresie krótszym niż dwanaście miesięcy, na takim poziomie wydatku! Ten zysk, to nie był efekt nowości, tendencja ta się utrzymuje, za rok 2007 analogiczny wskaźnik przychodów regionalnych brutto wykazał przyrost 247 mln euro.

Są też inne korzyści. Najważniejszym jest zmiana wizerunku. Wcześniej na Basków patrzono jak na terrorystów, bo przecież ETA. To były najłagodniejsze określenia. Wyliczono, iż jakby zrobić kampanię reklamową w radiu, TV, która mogłaby w jakikolwiek sposób podreperować wizerunek Basków to nie byłoby takiej agencji, która za kwotę mniejszą niż 130 mln euro odważyłaby się podjąć takiego zadania. To zrobiło Muzeum Guggenheima.

- Muzeum pomogło też w zlikwidowaniu bezrobocia…

- Samo muzeum zwiększyło zatrudnienie o cztery tysiące osób, to są ludzie zatrudnieni w samym muzeum, restauracjach, hotelach itp. Dokładnie tyle samo osób pracowało w likwidowanej stoczni w Bilbao. Społeczeństwo, które przeżywało gigantyczny kryzys gospodarczy, powiązany z można powiedzieć z kryzysem duchowym, nagle uzyskuje sukces na niwie kulturalne, w który nikt wcześniej nie wierzył. Ten sukces staje się powodem do dumy, wręcz autodumy i samozadowolenia, i zintegrowania się w ramach społeczności Bilbao.

- W Katowicach, na terenie byłej kopalni powstanie w przyszłości Nowe Muzeum Śląskie, czy ma szanse stać się przyczynkiem do śląskiego „efektu Bilbao”?

- Tutaj chciałbym ukierunkować państwa zainteresowanie już nie na sam wymiar artystyczno-muzealny w dosłownym tego słowa znaczeniu, w kontekście tego, co tam jest tworzone, ale również wpatrzeć się na przedsięwzięcie o nazwie Nowe Muzeum Śląskie w kontekście sukcesu gospodarczego, finansowego, materialne namacalnego. Chciałbym wam, dziennikarzom, życzyć byście nie znaleźliście się w takiej sytuacji w jakiej znaleźli się wasi koledzy w Hiszpanii. Cała opinia publiczna w Bilbao była przeciwna budowaniu muzeum gugenhaima. Politycy i decydenci działają pod publiczkę. To dziennikarze są odpowiedzialni za, nie chcę powiedzieć urabianie, ale za wytwarzanie opinii publicznej. Przecież nas [władze Bilbao – przyp. JT] okrzyknięto największymi idiotami Europy w pewnym momencie, za takie wariackie próby i pomysły działania. Obróciło się wszystko dokładnie inaczej, wbrew zapowiedziom największych autorytetów. Osobom, które można by sądzić, że mają cos do powiedzenia.

Projekt Nowego Muzeum Śląskiego autorstwa Riegler Riewe Architecten

- Czyli warto inwestować w kulturę?

- Trzeba mieć na uwadze fakt, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, nie będzie funkcjonowało żadne miasto będące par exelance miastem przemysłowym a niemającym wsparcia innych działań kulturalnych. Jest niemożliwe by takie miasto mogło funkcjonować dobrze.

- Jak udało się osiągnąć tak wysoki skok gospodarczy, który funkcjonuje już na całym świecie pod pojęciem „efektu Bilabo”?

- Przemiany występujące w Bilbao to przemiany o charakterze międzynarodowym. Przypadek Bilbao jest czymś wyjątkowym. Jest wiele innych miast, które wybudowały sobie coś, a nie odniosły żadnego sukcesu albo nie tak duży.

- Dlaczego?

- To, co różniło nasz sukces od braku sukcesu gdzie indziej, to jest to, że u nas te przemiany zostały zrobione w sposób błyskawiczny, nie było żadnych etapów, faz. To był jeden strzał, że tak powiem. Całe miasto, nie tylko w aspekcie miasta przemysłowego, umierało. Dosłownie, w przenośni, w każdym względnie. Żadna reanimacja nie pomogłaby, potrzebne było wskrzeszenie, tam się wszystko zawaliło. Inne miasta miały też swoje kryzysy, ale ich kryzys nie był aż tak głęboki.

- Wspomniał pan na początku, że wykreowany został nowy model miasta poprzemysłowego. Jak udało się przeprowadzić tę zmianę?

- Przejście z modelu przemysłowego na poprzemysłowego, opierało się na wprowadzaniu usług, traktując je jako trzeci sektor gospodarczy. Zawsze hutnictwo, czy przemysł ciężki funkcjonuje w takim środowisku, które jest niesłychanie niszczone przez te przemysły, i te huty mogą latami tak funkcjonować, czy usługi czy kultura może zafunkcjonować w zdegradowanym środowisku? Nie. Ale nie należy zaczynać od ratowania środowiska by rozwiązywać problemy, to nastąpi później. My musieliśmy ratować miasto postrzegane jako brzydkie, a to było dodatkowym utrudnieniem, nie walczyliśmy z kryzysem w pięknej Wenecji.

- Czy Katowice budując Nowe Muzeum Śląskie mają szansę osiągnąć efekt Bilbao?

- Myślę, że tak. Jednak jak mówiłem wcześniej nie możecie postrzegać tej inwestycji tylko i wyłącznie jako nowego obiektu na planie miasta. Musicie pamiętać, że najważniejsi są ludzie, to im, że tak powiem, trzeba zrobić dobrze. Jeśli to wam się uda osiągniecie wielki sukces.

Jacek Tomaszewski



absinth - Wto Paź 28, 2008 10:33 am
wrzucam tu



Symfonia na cegły i żelbet
Monika Kuc 28-10-2008, ostatnia aktualizacja 28-10-2008 07:06

Centrum Nauki i Edukacji Muzycznej Symfonia w Katowicach zdobyło nagrodę roku przyznaną przez Stowarzyszenie Architektów Polskich za najlepszy obiekt zbudowany w 2007 roku. Budynek jest dziełem zespołu Konior Studio‚ Barysz Konior Architekci



Laureat otrzymał także nagrodę SARP za najlepszy obiekt wzniesiony ze środków publicznych w roku 2007. Podczas sobotniej uroczystości wręczenia nagród w Warszawie projektanci odebrali też za swój projekt medal XXIII Światowego Kongresu Architektury UIA w Turynie.

To znakomity obiekt – nowoczesny‚ a jednocześnie harmonijnie wpisany w historyczny kompleks katowickiej Akademii Muzycznej. Ściany z cegły klinkierowej kolorystycznie nawiązują do architektury otoczenia – neogotyku. Ornament pionowych podziałów na fasadzie kojarzy się z organami.

Jury podkreślało, że centrum poprawia pejzaż miasta i staje się jego architektoniczną ikoną. Doceniło także udany projekt wnętrza. Strukturę budynku tworzą właściwie dwie bryły połączone szklanymi łącznikami. Pierwsza mieści bibliotekę i część administracyjną, druga salę koncertową. Do budynku wchodzi się przez przeszklony hall. Są też studio nagrań, sala konferencyjna, galeria i kawiarnia.

Nagrodę dla budynku roku SARP przyznaje od 2000 roku. Jest to jedna z najważniejszych nagród architektonicznych w Polsce za powstały obiekt.

Jury w składzie: Krzysztof Bojanowski (wiceprezes SARP), Dorota Ciesielska (Departament Nieruchomości i Planowania Przestrzennego Ministerstwa Infrastruktury), Ryszard Jurkowski (SARP Katowice), Andrzej Kurzawski (SARP Poznań), Jan Gorgul (SARP Łódź), przyznało także dwa wyróżnienia. Budynkowi mieszkalnemu w Warszawie przy ul. Franciszkańskiej (proj. Jakuba Wacławka i Grzegorza Stiasnego ze studia ARE) oraz kameralnemu apartamentowcowi na Saskiej Kępie w Warszawie przy ul. Walecznych zespołu Bulanda‚ Mucha Architekci. Oba reprezentują wysoki standard powściągliwej w formie architektury.

Pierwszy ma geometryczną, zwartą formę, szklaną fasadę podzieloną horyzontalnymi liniami kondygnacji i zielone podwórko. Drugi w wyrafinowanej prostocie świetnie koresponduje z otaczającą go architekturą międzywojennego modernizmu w dzielnicy willowej. Mieści siedem apartamentów, ma 1000 mkw pow. użytkowej.

Wśród nominowanych do nagrody znalazły się również: Pawilon Wystawowo-Informacyjny Wyspiański 2000 w Krakowie (proj. Ingarden & Ewy Architekci, według idei Andrzeja Wajdy); biurowiec Wolf Nullo w Warszawie‚ dzieło Autorskiej Pracowni Architektury Kuryłowicz & Associates, i osiedle Na Górce w Szczecinie – zespół mieszkalno-usługowy (proj. Studio A4).

Wybrano je z 16 obiektów zgłoszonych do nagrody przez oddziały SARP. Ta skromna liczba kandydatów była, być może, podyktowana zbyt krytyczną samooceną. Przeżywamy boom budowlany i ciekawych realizacji znalazłoby się więcej. Z nadesłanych projektów warto zwrócić uwagę na rozbudowę pawilonu wschodniego Sanatorium Marconi w Busku-Zdroju (Janusz Janik Autorskie Biuro Architektoniczne ABA), zespół pałacowo-parkowy w Działoszynie (Pracownia Architektoniczna Stanisław Oset) czy dom jednorodzinny w Bydgoszczy (Pracownia E. J. Czubaj).

– Przybywa nam realizacji‚ z których możemy być dumni – komentuje Jerzy Grochulski, prezes SARP. Architektura coraz częściej jest postrzegana jako komponent przestrzeni publicznej. I coraz częściej mówi się o niej jako o sztuce.

Laureaci i wyróżnieni dla „Rzeczpospolitej”

Tomasz M. Konior, Konior Studio

Zależało nam, by ten budynek w centrum miasta stanowił dobre tło dla muzyki, wpisywał się w kontekst urbanistyczny. Akademia Muzyczna jest najstarszą uczelnią na Śląsku. Z wielkim dorobkiem. Cieszy nas‚ że mieszkańcy miasta zaakceptowali nowe centrum i chętnie je odwiedzają. Konstrukcja sali koncertowej jest jak pudło w pudle. Salę, całą w drewnie przyjaznym dla muzyków, umieszczono w żelbetonowej konstrukcji. Przestrzeń wybrzmiewania między nimi daje doskonałą akustykę. Można tu wykonywać utwory kameralne‚ ale i ogromne koncerty symfoniczne. Podczas inauguracji zagrano symfonię Mahlera, rzadko wykonywaną, bo wymaga odpowiedniej akustyki. Wewnętrzne atrium jest symbolicznym połączeniem światów: natury i kultury. Szklane przykrycie atrium to wynik poszukiwań minimalnej ingerencji w substancję zabytkowego budynku obok.

m.k.

Jakub Wacławek, pracownia ARE

Wyróżnienie cieszy, ponieważ w konkursie wystartowaliśmy po raz pierwszy. Jest ukłonem wobec inwestora – niewielkiej, stołecznej spółdzielni, która miała odwagę chcieć ambitnie. I budować ładnie. Projekt przy Franciszkańskiej był wyzwaniem. To ulica o mocnym kontekście historycznym – mieszkał tu Marek Edelman, było getto. Niedaleko stoi bardzo dobry budynek Sądu Najwyższego. Stąd pomysł, by kontynuować akcent szklany. Obok stanie jeszcze podobny budynek, o elewację wyższy. Czy przetrwają próbę czasu? To dziś pojęcie niedefiniowalne. Ludzie skracają budynkom żywot. Domy powojenne burzy się w Warszawie, by ustąpiły miejsca XXI-wiecznym. Będąc tego świadkiem, trudno przewidzieć, czy tworzy się coś, co przetrwa. Szkło jest tworzywem trwałym. Można je tylko myć i nie starzeje się tak szybko jak tynk. A jeśli odbija światło, cieszy oko, to pewnie długo będzie w użytku.

Andrzej Bulanda, Bulanda Mucha Architekci

Wyróżniony apartamentowiec przeżywa swój drugi sukces. Jako projekt startował w konkursie i został wybrany przez inwestora. Oceniał wtedy nieżyjący już, niestety, prof. Andrzej Kiciński. To jemu zawdzięczamy, że stoi dziś przy ul. Walecznej taka architektura. Nagroda bardzo nas cieszy, choć dziś wyróżnienia odstraszają klientów. Kojarzą się z wysokim cennikiem usług. Staramy się tworzyć architekturę związaną z kontekstem. Nie wyobrażaliśmy sobie, by stworzyć coś, co nie wpisze się w styl i klimat Saskiej Kępy. O skali budynku zadecydowały warunki zabudowy działki. Budynek się nie rozpycha, pozostawia miejsce na zieleń. Deweloperzy często, by zwiększyć metraż, nie dbają o to. Dziś w pejzażu Warszawy wiele projektów chce być oryginalnymi za wszelką cenę. Architektura normalna, nawiązująca do kontekstu, paradoksalnie wyróżnia się najbardziej.

Rzeczpospolita



Michał Gomoła - Pią Paź 31, 2008 6:26 pm
W ramach promocji wewnętrznej nie miasta i prezydenta - Informator "Nasze Katowice".

Nasze Katowice

przyjemnej lektury!



Wit - Nie Lis 02, 2008 7:53 pm


Prezydent doradzi...sobie
Grzegorz Żądło, 2008-11-02 17:55

Nie wszystko wiemy najlepiej, więc zespół, który będzie nam doradzał, bardzo się przyda - tak władze Katowic mówią o tworzonym właśnie zespole doradczym do spraw promocji miasta. Jego sugestie mają być brane pod uwagę przy planowaniu kampanii informacyjnych i promocyjnych. Tyle tylko, że na czele grupy, która ma służyć radą prezydentowi, stoi...sam prezydent.

Żeby zwiedzić Katowice, niektórzy przjeżdżają z bardzo daleka - Monika Lewandowska mieszka w Wałbrzychu. Z Katowic wyprowadziła się prawie 40 lat temu. Dostrzega wiele pozytywnych zmian, ale, jak mówi, wśród znajomych jej rodzinne miasto nadal nie ma dobrej marki: Może jest nieciekawe przez to stare, dawne zadymione miasto. Również też to ma na pewno wpływ.

Nie tylko byli mieszkańcy dostrzegają ten problem: Postrzegane są jako miasto przemysłowe, stereotypowo jako miasto brudne, mało interesujące - politolog Marek Mazur znalazł się w gronie osób, które tworzą zespół doradczy do spraw promocji miasta: Myślę, że bardzo dobrze, że taki zespół się tworzy. A co z tego wyjdzie, nie mam pojęcia - mówi. Jego zdaniem, władze Katowic nie do końca wiedzą, w jaki sposób chcą promować miasto: Ja bym tylko teraz zewnętrznie zelecał większą spójność, większe zharmonizowanie działań i wyznaczenie jakiegoś głównego kierunku. Ale zdaniem specjalistów od kreowania wizerunku, nie będzie to łatwe. Z jednej prostej przyczyny. Najpierw trzeba mieć przyzwoity produkt, a dopiero potem zastanawiać się w jaki sposób go wypromować. Uważam ,ze Ktowice nie są jeszcze dobrym produktem - uważa dr Bohdan Dzieciuchowicz specjalista ds. kreowania wizerunku.

Urzędnicy uważają inaczej i już planują duże kampanie promocyjne. Najbliższa ma dotyczyć planów przebudowy przestrzeni Rondo-Rynek: Przed nami jest także wyzwanie w postaci przygotowania stategii promocji miasta Katowice i tu na pewno udział zespołu doradczego będzie bardzo konkretny - mówi Waldemar Bojarun rzecznik UM Katowice. Konkretne deklaracje składają też niektórzy członkowie zespołu, jeśli te zapowiedzi się nie spełnią. Ciężko jest mi rozmawiać o czymś co jeszcze nie miało miejsca, natomiast jeśli będzie to miało formę tylko sztuki dla sztuki, to na pewno długo tam nie pobędę - deklaruje Michał Jędrzejek katowicki radny.

Ryzyko, że tak właśnie będzie, jest duże. Dotarliśmy do zarządzenia, z którego wynika, że na czele zespołu doradczego stanie sam Piotr Uszok. Prezydent ma opinię człowieka, który większość decyzji podejmuje samodzielnie. Jeśli tak będzie również w przypadku promocji, to wiatru w żagle w dążeniu do zmiany wizerunku, Katowice szybko mogą nie złapać. Na tle innych polskich miast, które w ostatnich 10 latach zrobiły ogromny postęp, jak np. Wrocław, Katowice wypadają fatalnie - mówi Dzieciuchowicz. Co ciekawe, wspomniany Wrocław na promocję nie wydaje wcale aż tak wiele. To jest kwestia miliona, dwóch milionów. Natomiast my promujemy nasze produkty, czyli jeżeli jest wielki festiwal Era Nowe Horyzonty, to ten festiwal jest promowany. Jeżeli jest Festiwal Vratislavia Cantans, to jest promowany - tłumaczy Rafał Dutkiewicz prezydent Wrocławia.

Katowice już poszły tym śladem. Kampanie promujące wydarzenia sportowe i kulturalne odniosły sukces. Tyle tylko, że same mecze i koncerty stereotypów o mieście na pewno nie zmienią.

Pierwszym poważnym zadaniem zespołu doradczego ds. promocji miasta będzie wyrażenie opinii na temet kampanii informującej o planach przebudpwy centrum miasta. Ciekawe co przy tej okazji przewodniczący zespołu Piotr Uszok doradzi prezydentowi... Piotrowi Uszokowi.

http://www.tvs.pl/informacje/6065/
......................
Nie, no bez przesady! To co wygaduje pan Dzieciuchowicz jest nie do przyjęcia. Katowice mają się przykryć prześcieradłem i krzyczeć "tylko nie my"?
Niech nam Pan powie na co mamy czekać?

Inna sprawa sama kreacja wizerunku i promocji Katowic. Jednak skałę trzeba sukcesywnie drążyć, bo niestety nadal jesteśmy postrzegani bardzo negatywnie. To są niestety lata pracy...



qlomyoth - Nie Lis 02, 2008 8:02 pm
Ten cały Dzieciuchowicz to jest taki sam medialny pajacyk jak Migalski, tylko że o regionalnym zasięgu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 8 z 15 • Wyszukano 2443 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.