[Złota komnata] Uroczysta wieczerza
Pani Losu - N paź 03, 2010 6:55 pm
Złota komnata położona była na końcu długiego korytarza rozświetlonego blaskiem pochodni. Ogromna z półkolistym dachem zachwycała wszystkich gości. Na jej brzegach były rozstawione kwiaty ożywiające całe pomieszczenie. Przez wysokie okna wlewało się do niego złociste światło słońca. Cały sufit zaś był wyłożony złotymi kaflami.
Na końcu komnaty widział długi mahoniowy stół z krzesłami a przy środku stołu stał ogromny tron.
Po prawej stronie stołu znajdowała się niewielkie podniesienie ... specjalnie dla królewskiej orkiestry.
Weszła do pomieszczenia niosąc ze sobą ogromną tacę z pieczonym indykiem. Miała na sobie skromny fartuch, na głowie zaś widniała biała chustka. Osoba nosząca taką chustę była służącą lub służącym. Kobieta szybko postawiła pieczeń i znów wróciła do kuchni po kolejne danie.
Ludzie zaczęli się schodzić. Pojawili się gwardziści, i pierwsi goście zaproszeni na ucztę. Sala zapełniała się coraz bardziej ...
W pewnym momencie usłyszała głos królewskich trąbek. Król wchodził do komnaty.
Niliana - N paź 03, 2010 7:31 pm
Dla Niliany uroczysta uczta nie była niczym nowym. Miała na sobie bardziej strojną suknię niż zwykle. Była ona błękitna, z białymi marszczonymi wstawkami i koronkami. Na szczycie głowy Niliana miała mały koczek, w który wpięła błękitną różę. Reszta jej włosów opadała pomarańczowymi falami na odkryte ramiona i dekolt.
Weszła na salę balową w lekkim pośpiechu, niosąc w rękach nuty. Od razu skierowała się w stronę królewskiego podium i weszła na podniesienie dla orkiestry. Ułożyła nuty na jednym ze stelarzy. Właściwie nigdy nie grała z orkiestrą. Na fortepianie dawała koncerty solo a harfa odzywała się w naprawdę nielicznych utworach komponowanych na orkiestrę. Mimo wszystko wolała być zawsze przygotowana na to, że król zażyczy sobie, by wystąpiła indywidualnie.
Akurat schodziła z podwyższenia, gdy trąbki obwieściła wejście monarchy. Wszyscy obecni, łącznie z orkiestrą wstali. Zatrzymała się za stołem, by okazać należny szacunek i ruszyła ponownie w poszukiwaniu swojego miejsca jak tylko król zasiadł za stołem.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 8:26 pm
Biegł przez korytarze zamku królewskiego, był wściekły wiedział, że już jest spóźniony miał jednak nadzieje, że nie zaczęli na czas i uda mu się przybyć przed królem i zaoszczędzić sobie wstydu. Gdy zbliżał się do sali zwolnił kroku, aby nie wyglądało, że się spieszył wiedząc o swym spóźnieniu. Gdy wszedł do sali jego twarz poczerwieniała zdał sobie sprawę, że niestety król już zdążył przybyć, postanowił zachowywać się naturalnie miał nadzieję, że ludzie pomyślą sobie, że miał jakieś ważne zajęcie, ale właściwie jakie mogło być ważniejsze zajęcie niż uczta królewska. Przebiegał wzrokiem po całej sali w poszukiwaniu swojego miejsca niestety nie mógł go wypatrzeć, przeklinał siebie w duchu za swoją sklerozę. Choć był zawstydzony szedł jak zwykle dumnie z lekko uniesioną głową stawiając równe kroki nie machając nadmiernie rękoma, był przy tym ubrany w czarną marynarkę zapiętą na 1 guzik pod nią widać było jasno różową koszule do tego czarne spodnie i ciemne buty z lekko spiczastym zakończeniem.
Niliana - N paź 03, 2010 8:50 pm
Z lekkim zdumieniem przyjęła fakt, że koło nakryć nie ma tabliczek z imionami. Widocznie postanowiono nadać uczcie bardziej swiąteczny, a nie oficjalny charakter. Dopiero teraz przypomniała sobie, że to właśnie dziś całe królestwo pląsa w rytmach tradycyjnego ludowego święta. Usiadła więc tam gdzie przystanęła. Przy końcu stołu. Uśmiechnęła się do gości naprzeciwko. Panią hrabinę Dasso znała doskonale. Kobieta na jej widok pokryła się rumieńcem. Towarzyszył jej mąż. Przysadzisty jegomość, który już zdążył uraczyć się winem zauważalnie.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 9:20 pm
Na szczęście zorientował się, że miejsca nie są przypisane do poszczególnych osób postanowił więc poszukać wzrokiem kogoś znajomego. Nagle ujrzał Nilianę i poczuł w sobie ukłucie bólu spuścił szybko wzrok i udał, że patrzy zupełnie gdzie indziej. Jego krok stał się nieregularny i niespokojny w jego głowie wytworzył się obraz Niliany, a on nie mógł się go pozbyć zdawał sobie sprawę, że Niliana może nie chcieć aby on obok niej siedział, ale postanowił zaryzykować jeśli będzie trzeba przeprosi ją i usiądzie gdzie indziej. Pokłonił się i przedstawił najbliższym osobom po czym usiadł tuż przy Nilianie.
Orpheus - N paź 03, 2010 9:42 pm
Syn Kanclerza Króla Arata Orpheus Reventlow siedział wraz z śniadą niewiastą odzianą w bogato zdobioną suknię. Była bardzo szeroka tak jak stanowiła moda a wszystko dzięki fiszbinom zamocowanym u dołu. Szlachecki syn również był dzisiaj odstrojony. Miał na sobie długi zielony kaftan oraz bardzo wąskie spodnie takiego samego koloru. Na nogach miał pantofle a jego głowę zdobił kapelusz z czerwonym piórkiem. Od początku nie był zachwycony tym pomysłem. Sprawę w jakiej tu przybył chciał załatwić po cichu. Postanowił jednak robić dobrą minę do złej gry. Przynajmniej Malaika miała możliwość uczestniczenia w tak zacnym wydarzeniu jak królewska uczta. Choć już dwa razy otrzymał trudne pytanie z jaką to egzotyczną szlachcianką przybył do pałacu, samo towarzystwo Malaiki nieco mu imponowało. Choć na dworze już kilka razy spotkał się z plotkami mówiącymi, że syn Kanclerza chce objąć za żonę chłopkę. Było to denerwujące zwłaszcza, że mogła być w tym kropla prawdy. Otóż nie wiadomo z jakiej warstwy społecznej wywodziła się towarzyszka Orpheusa, równie dobrze mogła być chłopką albo arystokratką z wysokiego rodu. Szczególnie nad wyraz mocno uzmysłowił mu to ojciec, który nakazał mu pozbyć się Malaiki do ich następnego spotkania.
Drzwi otworzyły się, król w otoczeniu doradców wszedł do sali. Wszyscy naturalnie wstali oddając hołd władcy. Na chwile zapanowała cisza, która trwała aż do momentu aż król zajął swoje miejsce. Tym razem Orpheusa nie zainteresował król jak to zwykle bywało, a postać idąca tuż za nim - Conrad Ditlev Reventlow. Szedł śmiało i dumnie tuż za plecami swojego władcy, ubrany wytwornie i bogato, choć ciut gorzej od szlachetnego władcy Arata. W pewnym momencie spojrzenia obu Reventlowów spotkały się. Były chłodne i oziębłe, nie zwiastowały niczego dobrego. Niestety to pomieszczenie nie było dobrym miejscem do załatwiania rodzinnych spraw. Orpheus cieszył się, że wybrał to miejsce z prawej strony przy samym środku wielkiego stołu. Miało ono bardzo taktyczne znaczenie. Jednocześnie jako syn wielkiego magnata znajdował się na tyle blisko by nie urazić władcy, a na tyle daleko by nie doszło do konfrontacji z Conradem Ditlevem. Z resztą oboje dobrze wiedzieli, że na tej uczcie raczej się ze sobą nie spotkają.
Niliana - N paź 03, 2010 9:44 pm
Zobaczyła go wcześniej, jeszcze zanim podszedł i jej uprzejmy uśmiech zgasł. Także odwróciła wzrok, ale po to, żeby się opanować. Całe jej ciało zareagowało na jego widok. Ogarnęła ją słabość. Tętno się podniosło. Nie potrafiła wzbudzić w sobie na nowo gniewu. Wyglądał tak czarująco... i momentalnie przypomniała sobie delikatność jego dotyku. Zarumieniona, przywitała go grzecznie i przedstawiła pozostałym. Kiedy zajęli się jedzeniem spojrzała na Daimona. Spojrzała pytająco i tęsknie. - Dziękuję... - szepnęła tak cicho, że tylko on mógł usłyszeć.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 9:45 pm
Daimon:
Gdy Niliana nie postawiła sprzeciwu gdy on zasiadł przy niej jego serce się rozradowały i biło szybciej, energiczniej, choć zdawał sobie sprawę, że mogła to zrobić jedynie z grzeczności.
Wierzył jednak, że tak nie było miał nadzieje, że oboje chcą być blisko siebie miał nadzieję, że to co się zdarzyło pod koniec ich wczorajszego spotkania odejdzie w zapomnienie. Miał wielką ochotę dotknąć teraz Niliany poczuć ją miękką, ciepłą skórę. Gdy nabijał na widelec kolejny kawałek mięsa po czym wkładał go do ust usłyszał jej szept, przełknął szybko jedzenie i rzucił jej spojrzenie z ukosa do tego równie cicho zadał pytanie.
- Za co ? -
Niliana:
Odpowiedź dla niej była oczywista. - Za to... że tu jesteś. Na uczcie i obok mnie - nie ryzykowała dłuższej wypowiedzi. Ktoś mógłby zainteresować się ich szeptami, które niewątpliwie były też wobec innych niegrzeczne.
Daimon:
Teraz śmielej obrócił wzrok i głowę w jej stronę spojrzał w jej oczy i nachylił się nieco, aby znów szepnąć.
- Nie musisz mi za to dziękować jestem tutaj przy tobie ponieważ naprawdę tego chce. -
Zdał sobie sprawę, że ich niegrzeczne zachowanie zostało zauważone przez najbliżej siedzące osoby które wpatrywały się w nich teraz nieustannie. Daimon postanowił więc zachowywać się jak najbardziej naturalnie nadział kolejny kawałek mięsa na widelec i wsunął go sobie do ust po czym popił odrobiną wina.
Niliana - Pn paź 04, 2010 8:52 am
Jego słowa napełniły ją szczęściem. Sen znów stawał się rzeczywisty i cudowny. Przynajmniej na ta chwilę, znów mogła wierzyć, że będzie mogła się cieszyć jego widokiem i obecnością, jeszcze długi czas. Rozpłynęła się w marzeniu, że powierzają sobie swoje sekrety, trzymają za ręce, patrzą w oczy z czułością i mogą na siebie liczyć. Bała się, że znów może stać się coś co ich rozdzieli i zaboli. Postanowiła kompletnie nic nie robić i nie mówić, żeby znów nie zepsuć ulotnej chwili radości i nie spłoszyć czaru motyla.
Zajęła się jedzeniem. Nałożyła sobie lekkie przystawki... trochę sałatki i sera. W międzyczasie rozglądała się po sali.
Większość obecnych znała osobiście lub z widzenia, bo przeważali mieszkańcy dworu. Zjechało jednak trochę gości, w tym syn kanclerza. Nigdy wcześniej się nie spotkali, ale pokrewieństwo łatwo było odczytać z twarzy oby mężczyzn i z wymienionych spojrzeń. Jej uwagę przyciągnęła opalona dama, towarzysząca młodemu Reventlowowi. Wyglądała na cudzoziemkę. Raczej nie bywała dotąd zbyt często na pałacowych zabawach, bo była dość podekscytowana sytuacją.
Nie wyglądało na to, że Ditlev jest uradowany obecnością synowca. To ją skłoniło w niedorzeczny sposób do pewnej sympatii do gościa i jego towarzyszki. Nie przepadała za kanclerzem.
Tymczasem hrabina zachęcona milczeniem Niliany i Daimona odważyła się wreszcie odezwać do nich przymilnie, widocznie mocno skrępowana.
- To takie przykre co państwa ostatnio spotkało... doprawdy, aż strach pomyśleć co by było, gdyby w porę nie nadjechali ci podróżni z dokumentem. A właśnie... czy nie byli zaproszeni na ucztę? - rozejrzała się po sali krótko, ale zaraz na nowo podjęła - Składam najszczersze wyrazy współczucia. To takie podłe oskarżać niewinną osobę o własne zbrodnie. Miejmy nadzieje, że winny straci nie tylko rękę za kradzież. Powinien stracić głowę za zdradę.
Niliana słuchała hrabiny z pozoru spokojnie, ale w duchu gotowała się z oburzenia. Doskonale wiedziała, co ta kobieta o niej wygadywała jeszcze wczoraj. Rano, podczas przygotowań do uczty, koleżanki opowiedziały jej, jak na nią złorzeczyła, jakie plotki o niej wymyślała i jak zarzekała się, że jej córka już nigdy więcej się do niej nie zbliży. Postanowiła lekko kobiecie o tym przypomnieć. Przychyliła się do Daimona i uroczym, niewinnym głosikiem, w którym ukryte było żądło powiedziała do niego dość głośno.
- Panie Vasalius, zapewne kojarzy pan Hrabinę Dasso? Jest matka mojej uczennicy. Mogliście się przelotnie spotkać, gdy pospiesznie zabierała Violette z sali kominkowej podczas mojego aresztowania.
Hrabina ponownie spąsowiała i udała, że intensywnie zajęta jest wydłubywaniem czerwonego mięsa ze skorupy homara, który spoczywał na jej talerzu. Natomiast jej małżonek postanowił włączyć się do rozmowy.
- Pan Daimon Vasalius? Miło mi niezmiernie. Wspaniale jest widzieć panienkę Niliane taką rozpromieniona u boku mężczyzny... i zaznającą rozkoszy, o których dotąd tylko wyśpiewywała w swoich sonetach! - jegomość był już wyraźnie rozochocony winem.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 1:36 pm
Znów czuł bliskość z Niliana jakby ich dusze się łączyły choć nie spoglądali nawet na siebie. Nie mógł powstrzymać uśmiechu gdy był blisko niej, starał się opanować by wyglądać poważnie przy innych gościach, wciąż jednak widać było cień uśmiechu. Nie starał się jakoś specjalnie rozglądać i tak wiedział, że nikogo tutaj nie zna więc co jakiś czas najwyżej okrążał całą sale szybkim spojrzeniem. Chwycił najbliższą butelkę wina, odkorkował ją i w tym też momencie odezwała się do nich hrabina, nie przejął się tym specjalnie oczywiście słuchał jej uważnie, ale również nalewał sobie przy tym wina. Daimonowi natychmiast przypomniała się scenka w sali kominkowej gdy zabierała córkę nie było to może dziwne, ale coś w jej osobie mu nie odpowiadało, wydawało się jakby nie była do końca szczera zatem jego wzrok który spoczął na niej nie był zbyt przyjemny, ale nie miał też na celu sprowokowania jej.
Przytaknął Nilianie i równie niewinnie odrzekł.
- Ależ oczywiście, że kojarzę któż by mógł o tym zapomnieć. -
Gdy hrabina zajęła się jedzeniem, a jej mąż wtrącił się do rozmowy to też Daimon spojrzał w jego stronę uśmiechnął się i skinął głową choć mężczyzna był już nieco podpity wyczuł w nim coś życzliwego. Daimona rozbawiło nieco stwierdzenie hrabiego co do Niliany wyczuł w tym jakiś podtekst więc wolał nie przytakiwać. Dyskretnie pochwycił dłoń Niliany lekko ją ściskając po czym wzniósł kieliszek z czerwonym trunkiem i powiedział.
- Za panią Nilianę. -
Pociągnął ochoczy łyk z kieliszka po czym odłożył go na stół i puścił jej dłoń rozglądając się teraz za jakąś ciekawą potrawą.
Pani Losu - Pn paź 04, 2010 2:19 pm
Cała sala zapełniła się gwarem rozmów. Jak widać wszyscy goście świetnie się bawili. Jej zaś przystało obsługiwać gości. Co chwila zanosiła do kuchni puste butelki po winie i przynosiła nowe
Goście nie oszczędzali jej, co chwila coś się tłukło lub rozlewało. A ona musiała to sprzątać ...
Często rozglądała się po ludziach. Lubiła patrzeć na ich szykowny ubiór i dobre zachowanie jako mała dziewczynka często naśladowała zachowanie arystokratów. Jednak z wiekiem przyszły też i obowiązki i już nie miała czasu na zabawy ...
W tłumie ludzi spostrzegła pannę Nillanę. Jak zwykle była pełna wdzięku, prezentowała się wspaniale. Służąca nie bez przyczyny zapamiętała jej twarz, panna Nillana nigdy nie była dla niej uszczypliwa ... w porównaniu do hrabiny siedzącej koło niej zachowywała się jak anioł. Zawsze miła i uśmiechnięta ... panna Nillana dawała służącej nadzieję, że jednak znaczy coś dla ludzi.
Kolo niej siedział przystojny młodzieniec, służąca jednak nie znała jego mienia. W tłumie zauważyła też Orpheusa, syna kanclerza Króla, siedział koło jakiejś zagranicznej towarzyszki. Jego losami jednak nie za bardzo się przejmowała. Nigdy nei był dla niej uprzejmy. A raczej zawsze traktował ją jak powietrze ...
Aurill - Pn paź 04, 2010 3:11 pm
Pojawiła się na środku długiego korytarza w poszarpanym ubraniu. Nie wiedziała gdzie jest, a co gorsze kim jest ... Wiedziała za to jedno, że nie może pozostać w tym rozszarpywanych ciuchach w które była teraz odziana ...
CO prędzej weszła do któregoś z pomieszczeń, chciała się oporządzić i uciec z tego miejsca. Jednak gdy tylko przekroczyła progi komnaty. Odezwał się do niej kobiecy głos. Była to pokojówka ze zniecierpliwioną miną.
- Panno Lawert! - prosiłam panią żeby panna się pospieszyła. Czekam tu już długi czas, uczta już się zaczęła zapewne wszyscy czekają na panią, gdzie pani się podziewała? - zapytała ją kobieta
-Ja ... Ja ... - Nie dokończyła powiedzieć, właściwie nie rozumiała w ogóle słów kobiety ... Jaka Panna Lawert ? Kim ona jest ? Ja nią jestem ? Zanim dokończyła pokojówka mocno złapała ją za rękę i ustawiła na stołek.
Po chwili zdarła z niej poszarpane ubranie i założyła gorset, a później jakąś ogromną suknię.
Czuła się tak skołowana, że nie wiedziała co zrobić. Miała wielką chęć usiąść na posadzce i rozpłakać się jak małe dziecko. Nic nie rozumiała. Nie wiedziała kim jest i co tutaj robi. Nic nie pamiętała!
Pokojówka wyprowadziła ją z pomieszczenia i zaprowadziła długim ciemnym korytarzem na którym przed chwilą się znalazła.
Kobieta doprowadziła ją do wielkich drzwi wejściowych i otworzyła je. Jej oczom ukazała się ogromna rozświetlona sala.
-Niech pani usiądzie koło tego przystojnego młodzieńca koło panny Nillany. - szepnęła jej pokojówka do ucha i odeszła w swoją stronę.
Powoli zrobiła ostrożny krok. Przekroczyła bramę. Jeszcze raz rozejrzała się po komnacie a potem wzrokiem ogarnęła i siebie. Miała na sobie ogromną błękitną suknię z niskim gorsetem. Pokojówka postarała się. Spięła jej włosy w kok i udekorowała złotymi elementami.
Zanim zrobiła kolejny krok zaczepiła ją jakaś młoda kobieta, pytając się o zdrowie jej siostrzenicy.
Zdziwiła się, ale odpowiedziała, ze dobrze.
Ja mam siostrzenicę? W jej głowie kłębiło się milion pytań. zrobiła kolejny krok i kolejny ... Szła na miejsce wskazane przez pokojówkę.
Kilka razy słyszała jak wołają po imieniu jakąś kobietę ... Aravilla tak brzmiało imię nawoływanej.
Ona jednak nie zatrzymała się i szła prosto do swojego celu. Nie było to przecież jej imię, a może ... Nie wiedziała przecież nic nie pamiętała ...
W pewnym momencie poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zaczepił ją jakiś straszy pan wystrojony w czarny kaftan.
-Aravillo czym jesteś tak zamyślona? Woła Cię już kilka osób, a Ty wciąż się nie zatrzymujesz z nimi na pogawędkę ... - jego głos był serdeczny ale i dociekliwy.
A więc to tak mam na imię ... Arawilla zaświtało jej w głowie.
Kim jednak był ten mężczyzna? Kim byli Ci wszyscy ludzie? Nie znała ich, a oni jednak znali ją ...
-Niczym drogi ... - chciała mu odpowiedzieć, ale nie znała i jego imienia.
-Widzę, że masz mętlik w głowie moja droga Aravillo, może podejdź do stołu i zjedz coś ... Przemyśl sobie swoje sprawy i wróć do nas ... czekamy na Twoje opowieści z wyprawy w góry Dasso ...
-Yyy ... tak oczywiście, że później do was podejdę - odpowiedziała mężczyźnie i pospieszyła ku swojemu miejscu.
Byłam w górach Dasso? Co to za miejsce ? W jej głowie pojawiły się kolejne pytania ...
Usiadła na swoim miejscu koło przystojnego mężczyzny ... nie zwróciła jednak na niego wiekszej uwagi ... Jej wzrok był zamglony tak jakby duchem była nieobecna.
Niliana - Pn paź 04, 2010 4:15 pm
Już miała otworzyć usta, żeby zaprzeczyć, zapewnić, że to plotki... Spojrzała na Daimona, chcąc wpierw sprawdzić jego reakcje. Poprzednio nazywał to wymysłami z wyraźnym oburzeniem, a teraz uśmiechał się spokojnie, jakby hrabia miał całkowitą rację. Do tego ten toast. Okropnie się zmieszała. Gdy byli w lochach, o ich rzekomym romansie mówiono jak o skandalu. Nie chciała by ludzie wciąż mieli o niej złe zdanie. Z drugiej strony bała się, że znów uraziłaby Daimona wypierając się łączących ich uczuć. Uśmiechnęła się sztucznie i podziękowała skinieniem za toast. Milczała, ale z każda chwilą czuła się gorzej. Zaczęła sobie wyobrażać, że teraz wszyscy patrzą na nich. Zdawało jej się, że słyszy szepty.. "Pewnie był zachwycony, jak ją z nim zamknięto... Czy nie znają się dopiero od trzech dni?.. " Potem gdzieś na sali wybuchał śmiech, a ona czuła, że robi jej się niedobrze. Zaczęła popijać wino zachłannymi łykami zdecydowanie za często. Gdy do Daimona dosiadła się kobieta, Niliana od razu rozpoznała w niej.. Aravillę. Postarała się uspokoić chociaż trochę i sprawiać wrażenie, że wyśmienicie się bawi.
- Aravillo, kochanie, dobrze cię widzieć. Już się baliśmy, że w tych górach pożarły cię jaskiniowe trolle! - zażartowała najbardziej beztrosko jak tylko zdołała. - Daimonie, poznaj pannę Lawert Córkę lorda Lawerta Ich rodzina słynie z najpiękniejszych strojów. Pani Lawert szyje dla samej królowej. - dodała kończąc prezentację kobiety. Gdy przyszła kolej by przedstawiła Daimona, poczuła, że się rumieni i to wcale nie było przyjemne uczucie. Uświadomiła sobie, że właściwie nic nie umie o nim powiedzieć poza nazwiskiem. Poczuła wpierw uścisk w żołądku i powiedziała - Aravillo, to jest pan Daimon Vasalius... - zawahała się, a potem serce podyktowało jej resztę - człowiek, który widzi gwiazdy za dnia.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 4:41 pm
Zaczął nakładać sobie na talerzyk małe porcje przeróżnych potraw. Zdecydowanie częściej wybierał te których nigdy nie widział na oczy, był ciekawy ich smaku. Miał nadzieję, że odkryje coś naprawdę pysznego. Nie zdawał sobie sprawy z zakłopotania Niliany, wszystko co zrobił wydawało mu się normalne, nic nie sugerował i nie potwierdził słów mężczyzny, ponieważ nie wiedział jakie zdanie ma o tym wszystkim Niliana. Nie mógł przecież wiedzieć lepiej od niej co ona czuje. Po chwili obok niego zasiadła kobieta, której nie znał. Z pewnością jej uroda była niezwykła i mężczyźni się o nią ubiegali, jednak Daimon zdawał się postrzegać tylko Nilianę gdyby nie to, że właśnie ona przedstawiła nowo przybyłą kobietę Daimon mógłby nawet nie zorientować się i zapomnieć o manierach. Uniósł się nieco z krzesła i chwycił dłoń kobiety delikatnie musnął ją wargami i puścił, po czym znów usadowił się na krześle.
- Jestem zaszczycony.
Uznał, że skoro został przedstawiony on już tego robić nie musi, choć nie był pewny czy określenie którego użyła Niliana było odpowiednie, to na pewno było zabawne i spodobało mu się.
Aurill - Pn paź 04, 2010 5:10 pm
Słuchała z zainteresowaniem słów kobiety, która według służącej miała na imię Nillana ...
A wiec jestem krawcową ...
- Mnie również jest miło pana poznać - odpowiedziała mężczyźnie siedzącemu obok.
-W górach Dasso ... było przecudownie moja droga. Odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem ... tego mi właśnie było trzeba - nie znała tej kobiety, nie znała nawet siebie ... postanowiła jednak grać ... choć co uważniejsi mogli zauważyć jej zakłopotanie po wzroku jak i plączącym się języku.
Trąbki znów zagrały i rozpoczęły się tańce. Na parkirt wyszły pierwsze pary, które zaczęły wirować wokół siebie.
Niliana - Pn paź 04, 2010 7:09 pm
Rozmowa z Avarillą była właściwie w tej chwili grzecznością. Nie znała jej za dobrze i stwierdziła, że dziewczyna się zmieniła. Kiedyś była wesoła i taka pełna energii, a teraz sprawiała wrażenie jakby bujała w obłokach. Niliana była zaskoczona tym jak znajoma wypiękniała. Przez krótką chwilę pomyślała, że Daimon może zwrócić na nią swoją uwagę, tak jak nie dawno na nią. "Może naprawdę jest w tym taki szybki... " Wypiła kolejny kieliszek prawie duszkiem. Poczuła lekki zawrót głowy. To był już piąty. Powinna wstrzymać się narazie, żeby nie mieć problemów z tańcem. Dzisiaj jak nigdy miała już ochotę upić się całkowicie.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 7:22 pm
Kątem oka co jakiś czas spoglądał na Niliane i często widział jak dolewa sobie kolejny kieliszek wina. Z początku go to nie dziwiło, ale wypiła pięć kieliszków w dość krótkim odstępie czasu. Szybko sobie przypomniał, że jej ojciec jest wytwórcą trunku więc i ona musi je lubić.
Skinął delikatnie głową do Aravilli i rzekł do niej cicho i melodyjnie:
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę panią na jakiś czas przeprosić.
Uniósł się z miejsca obracając się wcześniej do Niliany, wyciągnął rękę i wykonał ukłon. Na jego twarzy zagościł ciepły i zachęcający uśmiech, oczy migotały jak żarzący się ogień.
- Czy mogę zaprosić panią do tańca ?
Jego dłoń i serce nagle zadrżały i zadał sobie w głowie pytanie: "A jeśli odmówi? Jeśli wcale nie chce, abym tu był? Może była miła jedynie z grzeczności..." Starał się skupić i jak najszybciej odtrącić te myśli.
Orpheus - Pn paź 04, 2010 10:55 pm
- Słyszałem, że Ekradon znów podniósł myto od Nowo-Aeriańskich metali, to prawda?
- Niestety tak... To wszystko przez te bandy górali. Teraz ponoć jeszcze doszła osławiona banda Filara?
- Tego Filara?!
- No oczywiście, że tego. Ekradon już nie jest w stanie dokładnie pilnować głównych traktów. Nawet gryfy nie są w stanie wyśledzić bandy górali kryjącej się w lesie czy zapyziałej jaskini.
- Dobrze, że nie mamy tam żadnych wpływów. Stracilibyśmy na tym fortunę. Od początku wiedziałem, że to miasto to nie wypał. Bogate jest to prawda, ale nie ma komu zaoferować swoich surowców. Co druga karawana ledwo dojeżdża do Ekradonu. Przecież to nonsens.
- Oczywiście, niedługo zamieni się w taką samą ruinę jak reszta tego pustkowia za górami Dasso.
Orpheus przyłożył otwartą dłoń do kącika ust i zbliżył się do wąsatego jegomościa z kozią bródką. Jego strój różnił się o tyle od Orpheusa, że był brązowo - zielony, a na jego barkach wisiał tak samo tonowany długi płaszcz.
- A tak między nami. Sprzedałeś to o co Cię prosiłem?
- Oczywiście. Jednak myślę, że nie był to dobry okres. Za dwa miesiące dostałbyś dwa razy więcej.
- To dobra pora, potrzebuje tych pieniędzy. Szczególnie teraz. Gdzie je zostawiłeś?
- Karczma "pod Sprośnikiem", wbrew pozorom to pewne miejsce. Karczmarz to mój pewniak.
- Dobrze, dzięki za wszystko.
- To była dla mnie przyjemność.
Wtedy do dwójki rozmawiających mężczyzn podeszła Malaika, przerywając im w pół słowa.
- Orpheusie, słyszałeś jest tutaj Niliana Firewing nadworny muzykant jego królewskiej mości.
- Tak, naprawdę?
Zapytał Orpheus z zaciekawieniem, nie bardzo mogąc sobie przypomnieć o kim mowa. Towarzysz z którym siedział Reventlow, przejrzał sytuacje w jakiej obecnie znajdywał się młodzieniec i tylko parsknął śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy Lordzie Sullivanie?
Dodał z uśmiechem Orpheus.
- Czyżby zastępca mistrza szeptów nie wiedział o kim jest mowa?
- Chciałbyś Orpheusie, ale nam siedzącym w cieniu nic nie umyka. Niliana siedzi na końcu stołu ze swoim Daimonem Vasaliusem i rozmawia z ... Arrawilą Lawert?
Rachel - Wt paź 05, 2010 8:17 am
Rachel wolnym krokiem przebyła korytarz. Z sali dobiegały odgłosy zabawy. Kolejni świętowicze., pomyslała znudzona. Jednak skierowała kroki w tamtą stronę. Przy drzweiach stała dwójka strażników, jednak nik z nich nie zwrócił na nią uwagi. Ostatecznie, drzwi były otwarte. No pięknie. Powiodła wzrokiem po ucztujących i tańczących. Skierowała swe kroki w stronę końca stołu, gdzie pozostawało wolne miejsce. Rozpoznała kobietę siedzącą dwa miejsca dalej, była to ta bardka z biblioteki. Czarodziejka nie zmieniła jednak zdania, zresztą kobieta zdawała się całkowicie zajęta rozmową. A co mi tam. Rachel z wzruszeniem ramion opadła na wolne krzesło.
Niliana - Wt paź 05, 2010 12:28 pm
Podała dłoń Daimonowi odczuwając jednocześnie ulgę i niepokój. Pragnęła być z nim sama, ale bała się, że brnie w ryzykowną sytuację, która zniszczy jej reputację. Miała rozgrzaną dłoń. Spojrzała na niego jak na wybawiciela. Chciała znaleźć się z nim znów w ogrodzie. Uciec z tej sali, od spojrzeń i szeptów... ale wiedziała, że ta sala, to jej życie, a on jest nieznajomym. - Z przyjemnością - odpowiedziała wstając od stołu. Niechętnie puściła jego dłoń i to nie tylko dlatego, że tęskniła za jego dotykiem. Nie czuła się pewnie na nogach w pierwszej chwili, gdy wstała z krzesła.
Kiedy szli na parkiet zerknęła na grupkę zebraną wokół młodego Reventlowa. Podobno zawsze skupiał towarzystwo wokół siebie i jak widać plotki były słuszne. Rysy częściowo odziedziczył po ojcu, ale w przeciwieństwie do niego, był czarująco urodziwy. Przez chwilę jak urzeczona wpatrywała się w jego pełną życia, młodzieńczą twarz i łowiła z przyjemnością każdy szczegół jego mimiki, gdy mówił. Ocknęła się jednak i poczuła winna przed Daimonem, kiedy tylko stanęli na przeciw siebie i znów napotkała spojrzenie jego oczu.
"Niby właściwie czemu mam poczucie winy? Czyżby już był mym narzeczonym? No właśnie nim nie jest i nawet nie wyraził takiej woli... Więc nie powinien mnie całować. Nie powinien!"
Niliana równie dobrze wiedziała, że ona nie powinna poddawać się tamtemu pocałunkowi. I powinna zaprzeczyć zdecydowanie, kiedy hrabia insynuował ich związek. Ale nie zrobiła tego... bo uczucia Daimona stały się dla niej ważne i okropnie bała się, że go straci. Że wyjedzie z pałacu i nigdy więcej go nie zobaczy. Ta myśl, była nie do zniesienia.
Nagle wśród stojących przy drzwiach dostrzegła lekko posiwiałego, wysokiego mężczyznę w eleganckim purpurowym wamsie, ze złoty ptakiem wyszytym na piersi. Rozglądał się po sali wyraźnie tylko zbywał zagadującego go lokaja. Nilianie serce zabiło szybko, a oczy rozbłysły momentalnie. Daimon nie zdążył nawet podać jej ponownie dłoni, gdy zwróciła się do niego podekscytowana.
- Wybacz mi proszę ten taniec. Muszę przywitać się z ojcem.
Odeszła kilka szybkich kroków i odwróciła się jeszcze - Przepraszam cię, naprawdę. Obiecuję, że niedługo wrócę.
Gart - Wt paź 05, 2010 12:54 pm
Gart sam nie wiedział, która była godzina kiedy starając się zachowywać jak najciszej wsunął się do sali przez jedne z bocznych drzwi. Rozejrzał się po niej, bardziej żeby oszacować gdzie mógłby się ukryc niż żeby przyglądac się gościom. Nienawidził takich miejsc, ale nie chciał napytać sobie biedy nie przyjmując zaproszenia króla. Jenyi nie widział od czasu kiedy rozdzielili ich przed łaźnią. Podobno też powinna tutaj być.
Przelotnie dostrzegł krzątającego się wśród gości staruszka. Ostatnio widział go, kiedy niemal piszczał, próbując zmusi go krzykiem do założenia jakiegoś sztywnego ubrania. Niestety nie udało mu się namówi mężczyzny, więc rzekł kilka zapewne obraźliwych słów których Gart nie zrozumiał, fuknął i odszedł. A on wrócił do pokoju, założył część zbroi czyli kirys, naramienniki i nogawice, zostawiając w pokoju te najbardziej hałasujące części. Oczywiście na to wszystko narzucił szary płaszcz do ziemi a twarz skrył pod kapturem i maską. Przewiesił sobie jeszcze przez ramię miecz i w takim oto stanie zawitał na sali balowej.
Kiedy tylko wszedł drogę zastąpiła mu dwójka gwardzistów. Chociaż w tych kolorowych strojach wyglądali bardziej jak cyrkowcy. Od razu zażądali pokazania twarzy, grożąc halabardami. Gart zrobił to niechętnie, ale wiedział, że inaczej go nie zostawią w spokoju. Zsunął kaptur, pozwalając złotym, błyszczącym włosom rozlac się po swoich ramionach. W tym świetle nieźle zaprezentowała się również blizna przecinająca twarz.
- A, to Pan. Khem, w takim razie przepraszam. - rzekł jeden z gwardzistów, pamiętając mężczyznę z sali audiencyjnej. Zaraz odszedł z towarzyszem dalej, szepczać konspiracyjnie.
- Widziałeś? W takim stroju na bankiet, no ładnie. Pewnie zaraz się pochleje i będziemy musieli go wyrzucać.
- To jeszcze nic. Moja ciotka od strony kuzyna brata żony chodziła na uczty bez bielizny! Mało tego, w sukni co to prawie jej nie było... - dalszych szeptów Gart już nie usłyszał.
Nie obchodziła go opinia. Przyszedł tylko po to, żeby nie wystawili na niego listu gończego za zniewagę króla. Nie zagłębiał się w salę. Naciągnął kaptur na głowę i poszedł wzdłuż ściany, żeby stanąć w przynajmniej trochę zacienionym kącie sali.
Jenya - Wt paź 05, 2010 5:14 pm
Po przyjemnej kąpieli i wdzianiu podarowanej sukni dziewczyna weszła nieśmiało do sali. Gdyby nie lisie uszy i ogon wystający spod paru falbanek nikt nie rozpoznałby dziewczyny. Jej do tej pory potargane i szarawe włosy tym razem nabrały swojego śnieżno białego koloru. Spięte w skromnego koka opadały pasemkami odkrywając smukłą szyję. Brudne i poszarpane ubrania zastąpiła błękitna suknia do kolan idealnie pasująca do jej niewielkiej i smukłej figury. Dekolt zdobił sporawy szafir jednak najbardziej uwagę przykuwał jej niezwykły, rubinowy wzrok. Stawiała kroki powoli i starannie widocznie nie przyzwyczajona do pantofli lub jakichkolwiek kobiecych butów na wyższym obcasie. Nie chciała już na wejściu pocałować podłogi. Szukała po sali Szarego lekko niezadowolona z tego wystawnego tłumu. Nie umiała się kompletnie odnaleźć w tym gronie, każdy był wystrojony a ona sama czuła się jak lalka na sklepowej wystawie. Stanęła gdzieś na uboczu bacznie obserwując zebranych. Niestety nie mogła dostrzec Szarego co zaczynało ją martwić. W końcu miał tu być. Nikt jej nie wytłumaczył również czemu ta uczta jest taka ważna, każdy tylko wspominał, że królowi się nie odmawia.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 6:18 pm
Gdy Niliana chwyciła jego rękę poczuł wyraźną ulgę. Delikatnie przycisnął kciukiem jej dłoń kiedy mu ją podała, wyprostował się i obrócił na pięcie, aby podążyć w stronę parkietu. Rozglądał się od czasu do czasu po innych osobach, ale bardziej niż ich urodę i piękno interesowały go ich stroje. Musiał przyznać, że większość była naprawdę piękna, choć zdarzały się takie, które uważał za zanadto eleganckie. Gdy stanęli na parkiecie zauważył, że uwaga Niliany została przez kogoś skradziona, Daimon spojrzał w stronę jej teraźniejszego obiektu zainteresowania.
Jego wzrok spoczął na wysokim posiwiałym mężczyźnie. W pierwszej chwili zdziwiło go to, spodziewał się raczej, że wzrok Niliany przykuje jakiś młody, przystojny jegomość, bo w końcu czemu nie, nic nie obiecała Daimonowi, znali się krótko, a jeden niewinny pocałunek jeszcze o niczym nie świadczył. Nie chciał teraz się o tym zastanawiać, więc porzucił te myśli. Szybko stało się dla niego oczywistym, że to jej ojciec. Daimona ogarnęło zaciekawienie, od pierwszej chwili gdy mu o nim powiedziała on chciał go poznać. Zawiódł się nieco tym, że nie usłyszał, ani nie zobaczył jej chęci przedstawienia go ojcu.
- Oczywiście, idź. Ja w takim wypadku wrócę do stołu. - W jego głosie na pewno dało się wyczuć nutkę zawiedzenia i smutku.
Niliana - Wt paź 05, 2010 7:40 pm
Podeszła do ojca z uśmiechem.
- Niliana.. - otworzył ramiona. Uścisnęła go serdecznie. Odsunęli się od siebie, by popatrzeć sobie w oczy. Lord Firewing spojrzał na córkę z czułością, ale także z troską - zachwycająco wyglądasz kochanie. Martwiłem się. - Teraz spojrzał surowiej.
- Oh... tato wiesz, że nic nie mogłam poradzic.
- Gada o tobie całe królestwo - ujął ją pod ramię i szeptał odprowadzając na stronę. Jego ojcowski ton zaczął przypominać wymówkę.
- Wybacz. Trudno uniknąć plotek i pomówień kiedy się siedzi w lochu. - Nie podobał jej się tor jaki zaczęła przybierać ich rozmowa. Dokładnie wiedziała co zaraz usłyszy.
- Plotki? Podobno ten kawaler ci dzisiaj towarzyszy. A jednak nie widzę go koło ciebie. Czyżby mnie unikał? Wiesz, że to oznacza, że ten człowiek nie ma wobec ciebie poważnych zamiarów. Spojrzała na ojca oczami zganionej córeczki.
- Nie przyszłam tutaj z Daimonem. Siedzimy obok siebie przy stole, ale każde z nas jest tu samo. Jestem zażenowana plotkami, ale trudno mi je rozwiać, bo pan Vasalius jest naprawdę miłym człowiekiem i dobrze się bawię w jego towarzystwie. Chodz... poznacie sie - to mówiąc pociągnęła ojca pod ramię w kierunku stołu.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 8:07 pm
Zasiadł znów na swoim miejscu i postanowił nalać kolejny kieliszek wina. Chwycił butelkę i na początek przeczytał sobie jej etykietę: "Wino czerwone, półwytrawne..." więcej go nie interesowało, odkorkował butelkę i rozlał wino do połowy kieliszka. Odkładając je na bok kątem oka ujrzał Niliane nadal rozmawiającą z ojcem, zastanawiało go, o czym mogą teraz dyskutować, może nie wiedzieli się wcześniej i rozmawiają o oskarżeniu Niliany. Długo nad tym nie rozmyślał, stwierdził, że i tak nie zgadnie więc chwycił za kieliszek i potrząsnął nim oglądając falujące w nim wino. Kieliszki nie były duże więc wypił całe wino w nim spoczywające jednym ochoczym łykiem, odłożył puste naczynie i już chciał wstawać, gdy zauważył Niliane i jej ojca udającą się gdzieś w tą stronę, wykluczył możliwość, że idą do niego, zatem postanowił się przyglądać gdzie tak naprawdę się udają.
Rachel - Wt paź 05, 2010 8:08 pm
Rachel nie mogła usiedzieć przy stole. Głodna nie była, a rozmowy nużyły ją. Wstała i zaczęła spacerowć po sali. Naprawdę żałowała, że nie nauczyła się tańczyć, kiedy miała ku temu okazję. Choć z drugiej strony, przecież nie miała partnera. Zajęła się zamiast tego obserwowaniem tańczących par. Bardka wyszła na parkiet z tym mężczyzną, którego spotkała w bibliotece. Jednak nawet nie zaczęli tańczyć, bo kobieta chyba kogoś zobaczyła, przeprosiła swego niedoszłego partnera i podeszła do jakiegoś mężczyzny. Rachel nie zajmowała się tym zbytnio, zamiast tego zauważyła w tłumie kogoś, kto tu zdecydowanie nie pasował. A przynajmniej tak sugerowało jego ubranie. Ruszyła w jego kierunku To może być interesujące. Miała szczęście, że jej stój nadawał się właściwie na każdą okazję, no, może z wyjątkiem pogrzebu.
- Dzień dobry - odezwała się do tajemniczego mężczyzny z naciągniętym na twarz szarym kapturem i mieczem przewieszonym przez plecy. Nie miogła wiedzieć, że nazywał się Gart. Przez chwilę zastanawiała się co powiedzieć, po czym zdecydowała się na w miarę bezpieczne zagranie. - Miałby pan czas i chęć na krótką pogawędkę?
Niliana - Wt paź 05, 2010 8:58 pm
Udawali się jednak wprost do niego i niebawem stanęli nieopodal miejsca gdzie siedział. Lord Firewing wyglądał dostojnie, ale jednocześnie przyjaźnie. Dorównywał Daimonowi wzrostem i był niezbyt potężnej budowy. Szpakowate włosy, wąsy i broda były przystrzyżone krótko. Niebieskie oczy spoglądały z opanowaniem. Niliana była uśmiechnięta i starała nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Zwróciła się do Daimona oficjalnie, ale ciepłym tonem.
- Panie Vasalius... Z radością pragnę panu przedstawić mego ojca. - mężczyzna skłonił się sztywno.
- Anador Firewing, uszanowanie.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 9:12 pm
Na szczęście w porę zorientował się, że Niliana i jej ojciec podążają w jego stronę. Stanął na prostych nogach, wyglądał na zdziwionego i zdenerwowanego, wykonał ukłon który przez to wszystko mógł wyglądać nieco sztywno. Wziął jeden nieco głębszy oddech i wyprostował się.
- Nazywam się Daimon Vasalius, to zaszczyt pana poznać. - Jego głos był miły, przyjazny lecz niespokojny i zadrżały.
Daimon chciał sprawić dobre pierwsze wrażenie i miał nadzieję, że to się udało. Nie chciał, aby na dłuższy czas zapadła cisza zatem wskazał Anadorowi krzesło obok Niliany.
- Proszę siadać. -
Spojrzał na Niliane jakby chciał w jej oczach wyczytać co ma teraz robić, co mówić, jak się zachowywać, liczył na jej pomoc.
Niliana - Wt paź 05, 2010 9:35 pm
Mężczyzna uniósł rękę w geście wyrażającym wstrzymywanie i uśmiechnął się dobrotliwie.
- Dziękuję, to zbyteczne młodzieńcze. Podobno spędził pan z moją córką dobę w lochu... a mimo tego Niliana z radością wymienia pana imię - zerknął na zmieszaną córkę stającą u jego boku.
- Ojcze. Czy musimy wciąż do tego wracać? - poklepał jej dłoń spoczywającą na jego ramieniu, a potem ją zdjął i wycofał się. Jego wzrok podążył nad stołem w stronę przywołującego go dłonią znajomego.
- Masz racje. Baw się dobrze... - ucałował Nilianę we włosy. Daimonowi ponownie się skłonił i odszedł zostawiając młodzież przy stole.
Jenya - Wt paź 05, 2010 9:36 pm
Dziewczynę coraz bardziej to wszystko przytłaczało. Cały ten przepych, to bogactwo. Nie pasowała do tego świata. Miała ochotę uciekać jak najdalej z tego miejsca. Cofała się do ściany coraz bardziej zdenerwowana. Nadzieją ewakuacji zdawały się lekko uchylone drzwi do tarasu po drugiej stronie pomieszczenia. Wprawione wiatrem w delikatny ruch zasłony kusiły do siebie małą lisicę. Dziewczyna spuściła wzrok i starała się przekraść tam jak najszybciej nie wpadając nikomu pod nogi. Może nikt nie zauważy jej zniknięcia? W końcu każdy jest tu sobą zajęty i nikt nie zauważył nawet jej wejścia. Szkoda, że nie złapała Szarego. Może jak cały ten cyrk się skończy to się zobaczą? Wyślizgnęła się na zewnątrz. Widokiem z tarasu były królewskie ogrody. Dziewczyna dopiero tutaj mogła odetchnąć spokojnie. Zdjęła pantofle z nóg i usiadła na kamiennym murku stawiając je obok siebie. Ciepłe promienie powoli zachodzącego słońca pieściły jej twarz. W powietrzu zaś unosił się zapach egzotycznych kwiatów. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się zadowolona. To bardziej ją interesowało niż te wszystkie znakomitości i wysoko postawione istoty.
Gart - Śr paź 06, 2010 6:33 am
Obserwował salę spod ściany, będąc opartym łopatkami o nią. Ręce zaplótł pod płaszczem tak, że z odległości przypominał wieszak, na którym ktoś powiesił szary płaszcz.
Dostrzegł Nilianę, dziwiąc się nieco jak zmieniła się od tamtego krótkiego spotkania. Zauważył też jeszcze parę innych twarzy, ale nie miał ochoty z nimi rozmawiać. Tak jak z każdym innym. Kiedy minęło kilka chwil dostrzegł Jenyę przemykającą między gośćmi pod ścianą. Chciał za nią pójść, ale zorientował się, że ktoś ma wobec niego jakieś zamiary. Nie poruszając głową przebiegł wzrokiem po postaci zbliżającej się kobiety.
Zastanawiał się, czy odejście teraz byłoby nietaktem, czy śmiertelną obrazą. Chyba jednak wolał tego nie sprawdzać, więc stał sztywno, dopóki Rachel nie znalazła się całkiem blisko. Uniósł głowę, pozorując, że dopiero teraz ją zobaczył. Odepchnął się od ściany, żeby się wyprostować. Dzięki naramiennikom ukrytym pod płaszczem zdawał się być przesadnie szeroki.
Skłonił się uprzejmie Rachel, na tyle na ile pozwalała mu zbroja. W żadnym wypadku nie był to dworski ukłon.
Kiedy padło pytanie, równie uprzejmie, a nawet bardziej, pokręcił przecząco głową. spoglądając na kobietę ukrytymi w cieniu kaptura ciemnymi oczami.
Rachel - Śr paź 06, 2010 7:26 am
Poczuła się nieco zawiedziona. Ostatecznie, ktoś tak ubrany nie mógł być nudny. Ale skoro nie, to nie. Westchnęła cicho i odwróciła się, by odejść. Zatrzymała się jednak w pół kroku.
- Zna pan miejsce gdzie można by tu kupić mapy Opuszczonego Królestwa? - spytała. Równie dobrze mogła się już zająć planowaniem swojej podróży. Postanowiła dać sobie spokój z szukaniem przewodnika, więc potrzebowała map - Jakiś prowiant - dodała jeszcze. Tak, to również na pewno będzie potrzebne.
Gart - Śr paź 06, 2010 11:30 am
Milczał długą chwilę po tym jak padło pytanie. Rachel mogło się wydawać, że już nie odpowie. W końcu jednak spod maski wydobył się spokojny, nieco zachrypnięty, męski głos.
- Nie znam miasta. Radzę Pani zapytać kogoś z tych strojnych ludzi... - "O ile widzą coś poza czubkiem własnego nosa" dodał w myślach.
- A rynek pewnie wskaże Pani jakikolwiek z napotkanych przechodniów. - podświadomie wyczuł, że kobieta szuka jakiegoś towarzysza do podróży. Nie był jednak pewien, czy powinien to okazywać, bo jeszcze nie załatwił sprawy, od której właściwie zależało dokąd się uda. Myślami błądził przez chwilę po możliwościach, w końcu nic więcej na głos nie dodając. Nie ruszał się z miejsca, czekając czy Rachel jeszcze o coś zapyta, czy po prostu odejdzie.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 2:49 pm
Ukłonił się Anadorowi na pożegnanie. Gdy ojciec Niliany był już od nich oddalony o kilkanaście metrów, Daimon opadł na krzesło z westchnieniem ulgi. Rozmasował jedną ze swych skroni i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
- Nie lubi mnie prawda ? - Jego głos wyrażał zmartwienie.
Może i nieco przesadzał ze stwierdzeniem iż ojciec Niliany go nie lubi, przecież nawet nie miał powodów by tak sądzić, ale wolał się mile zaskoczyć. Pośpiesznie chwycił za najbliższą odkorkowaną już butelkę wina, nalał nieco czerwonej cieczy do swojego kieliszka i odłożył butelkę blisko swojego talerza. Spojrzał na Nilianę nieco zakłopotany i zmartwiony.
- Chciałbym bliżej poznać twojego ojca i przekonać go do siebie, ale skoro jest zajęty to może innym razem.
Chwycił za kieliszek i wypił całą ciecz w znajdującą się w nim kilkoma stanowczymi łykami, po czym odłożył go i uniósł się od stołu.
- Chodźmy się przewietrzyć.
Niliana - Śr paź 06, 2010 2:58 pm
Odprowadziła ojca nieco zakłopotanym wciąż spojrzeniem. Wiedziała co by sądził o tym, że całowała się z Daimonem w ogrodzie.
"Już chyba czas wszystko sobie należycie wyjaśnić" - pomyślała z westchnieniem i spojrzała na towarzysza.
Na propozycję Daimona zawahała się chwilę. Potrzebowała odbyć z nim rozmowę na osobności, ale przez chwilę jej wzrok spoczął na Aravilli. Siedziała cały czas cicho i nie narzucała się nikomu. Zupełnie jak nie ta osoba... Wcześniej ani chwili nie mogła usiedzieć za stołem. To nie wróżyło nic dobrego. Na pewno ma kłopoty. Miała ochotę ją o to zapytać, ale zdecydowała, że zrobi to po powrocie. Spojrzała w oczy Daimonowi i skinęła głową.
- Chętnie. Tez miałam od dłuższego czasu na to ochotę. - przyznała półgłosem i wstała razem z nim. Rzuciła spojrzenie na taras. Drzwi były otwarte. Z tej perspektywy nie dostrzegła Jenyi siedzącej na murku.
- Chodźmy na taras - zaproponowała nadal cicho, przechodząc tuz obok niego i kierując się w kierunku powiewających na wietrze zasłon od tarasowych drzwi.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 3:01 pm
- Czemu obecność Panny Lawert na uczcie sprawiła tobie takie zaskoczenie, mistrzu?
- Otóż jestem pewien, że Arrawila Lawert obecnie znajduję się w letniej rezydencji w górach Dasso.
- Naprawdę? Może nie udał się wyjazd?
- Wątpię, nie przypominam sobie by wjeżdżała do pałacu. Jako zastępca mistrza szeptów wiedziałbym o takich rzeczach...
- Mała indagacja?
- Oczywiście.
- Malaiko, chcesz poznać pannę Nilianę Firewing?
Zapytał w końcu swoją partnerkę Orpheus .
- Z miłą chęcią.
- A więc chodźmy.
Oznajmił szlachcic wypijając ostatki wina jakie zostały mu w wielkim bogato zdobionym kielichu.
Gdy starszy mężczyzna, jak mniemał Orpheus, pan Firewing odszedł od miejsca, w którym siedziała Niliana oraz Arawilla, chłopak wstał i razem z Malaiką oraz Lordem Sullivanem podszedł do interesujących ich osobistości.
- Zechcą mi Państwo wybaczyć
Zaczął młody Revenlow.
- Że jako nieznajomy pozwalam sobie... atoli ciekawość dotyczący waszej osoby jest tak frapujący, że ...
Wtedy uprzejmie się ukłonił.
- Czy państwo pozwolą nam się przysiąść?
Zapytał.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 3:18 pm
Skinął głową Nilianie, ponieważ miejsce bardzo mu odpowiadało. Daimon nie chciał odchodzić zbyt daleko od uroczystości, ale chciał móc wziąć kilka głębszych oddechów na świeżym powietrzu. Ruszył za Nilianą lecz nagle stanął w pół kroku. Drogę przerwał im jakiś młodzieniec kłaniając się przed nimi. Daimon oczywiście z grzeczności uczynił to samo i obrócił porozumiewawcze spojrzenie w stronę Niliany chcąc nim obwieścić, że nie ma pojęcia któż to jest.
- Chyba się nie znamy. Nazywam się Daimon Vasalius. - Powiedział głosem pewnym i zdecydowanym.
Zauważył, że tuż obok Orpheusa stanęła również dziewczyna o złocistych włosach. Daimon stwierdził, że to z pewnością jego towarzyszka zatem ukłonił się i pochwycił jej dłoń, musnął ją delikatnie wargami i puścił, prostując się natychmiast.
- Niestety nie wiem czy będą mogli się państwo do nas dosiąść, ponieważ właśnie mieliśmy zamiar udać się na taras. -
Niliana - Śr paź 06, 2010 3:31 pm
Zatrzymała się w pół kroku i zwróciła do Orpheusa z uśmiechem. Owszem, miała ochotę pomówić z Daimonem, ale wiedziała, że to będzie trudna rozmowa i bardzo się jej bała. Niespodziewane zjawienie się Reventlowa przywróciło jej nagle dobry nastrój. A może sprawił to po prostu jego widok i fakt, że się nimi zainteresował. W każdym razie zwróciła się do przybyłych pogodnym, ożywionym głosem.
- Pan Orpheus Revenlow, jak mniemam? Istotnie, nie mieliśmy nigdy przyjemności... - słysząc słowa Daimona, dodała przez grzeczność, ale tonem, którego nawet najbardziej przenikliwi, nie umieliby nazwać nieszczerym - Oczywiście, jeśli zechcą nam państwo towarzyszyć, będziemy zaszczyceni.
Spojrzała na minę Daimona, starając się nie okazać zaniepokojenia. Miała nadzieje, że rozumie wymogi dobrych manier. Zresztą nie przypuszczała, żeby towarzystwo miało z nimi długo zabawić. A nawet jeśli... odwleczenie intymnej rozmowy, bardzo kusiło. Po zajściu w ogrodzie, obawiała się, że mężczyzna znów zareaguje impulsywnie, a wtedy zadręczałaby się już do końca uczty.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 3:39 pm
Widząc reakcje Niliany stwierdził, że nie ma co się pchać miedzy nich właściwie. Poza tym z początku chciał iść się przewietrzyć sam, ale zostawienie Niliany byłoby niegrzeczne. Trzy osoby to już za dużo poza tym zdawało mu się, że Orpheus nie przyszedł tu do niego, a do Niliany która wydawała się uszczęśliwiona tym faktem. Obrócił wzrok gdzieś w bok i westchnął.
- Właściwie, to rozbolała mnie głowa... ja już chyba pójdę. Było mi niezmiernie miło. -
Jego głos z początku był zachrypnięty więc w połowie zdania kaszlnął, aby poprawić swoją wymowę.
Ukłonił się do całej trójki i wykonał obrót na pięcie udając się gdzieś w stronę wyjścia z sali.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 3:52 pm
- Nic nie szkodzi.
Oznajmił przyjaźnie młodzieniec.
- Oprheus Reventlow.
Chwile później uczynił tak samo gestykulowany ruch jak Daimon. Mianowice schylił się i chwycił rękę Nilianu muskając ją w taki sam sposób.
- Bardzo mi miło. Ta panna stojąca obok mnie nazywa się Malaika, a ten szlachetny mężczyzna to Lord Sullivan.
Stojący mężczyzna odziany w zielono-brązowy płaszcz również się ukłonił, po raz kolejny naśladując ruchy wchodzące w skład zasad dotyczących etykiety i zwykłej uprzejmości. Młodemu Reventlow już zdawało się, że wszyscy udadzą się w kierunku tarasu gdy nagle mężczyzna towarzyszący Nilianie Daimon zgłosił swoją niedyspozycję i udał się w kierunku wyjścia z sali.
- Jeśli się nie przesłyszałem Pani jest tą sławną Nilianą Firewing nadwornym muzykantem jego królewskiej mości? Pani osoba jest znana nie mal w całym królestwie.To zaszczyt dla nas Panią poznać.
Niliana - Śr paź 06, 2010 4:20 pm
Momentalnie jej uśmiech stopniał do ledwo wyraźnego uśmiechu, który zachowała z trudem tylko po to, by zebrani nie dostrzegli jak wielką przykrość sprawiło jej jego odejście.
"A jednak nie zrozumiał..." pomyślała z goryczą.
Ośmieszyłaby się przed wszystkimi, gdyby pobiegła za nim. Była damą dworu i nie tak ją wychowano. Chociaż zakuło ją w sercu kontynuowała miła konwersację z królewskimi gośćmi. Jej uczucia pozostawały głęboko. Przywołała znów promienny uśmiech na swoją twarz i spojrzała na Orpheusa przepraszająco.
- Pan Vasalius nie czuje się za dobrze. Wobec tego... Możemy zasiąść? - zaprosiła towarzystwo gestem do stołu.
Muśnięcie wargami dłoni i szarmanckie słowa przystojnego młodzieńca przyjęła z lekkim zakłopotaniem. Normalnie, nie przejęłaby się ani takim gestem, ani słowami, ale Orpheus robił na niej duże wrażenie, przez co wracało poczucie winy wobec Daimona.
- Moja sława z pewnością nie dorównuje sławie mego ojca - odparła siadając na swoim miejscu - Jednak moja rodzina wyznaje tradycję sztuki jako misji i powinności. Ja także jako dziecko składałam przysięgę, że moja gra i śpiew będzie wzbogacać kulturę i opiewać historię. A panowie wypełnia jakąś szlachetną misję dla świata? - zapytała lekko żartobliwie.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 4:33 pm
Co prawda nie odszedł od Orpheusa i Niliany z powodu bólu głowy, ale gdy się oddalał coś faktycznie zaczęło być nie tak. Przełknięcie śliwy zaczęło sprawiać mu ból, paliło go w gardło. Oczy zaczęły go piec, przecierał je, ale to nie pomagało. Choć był jeszcze blisko nich, to jego krok stawał się wolniejszy, niespokojny, Daimonowi zdawało się, że kiwa się na boki. Skierował się do najbliższej ściany, aby się o nią oprzeć, choć zajęło to chwile, udało się. Wziął kilka głębszych oddechów, ale zaraz zacisnął dłoń na swoim gardle. Daimon znał to uczucie, znał je doskonale, opuściło go na tak długo, aby uderzyć ze zdwojoną siłą. Jego wampirzy głód dawał o sobie znaki, nie było to wcale dziwne zważając na okoliczności w których się znalazł, duża sala z ogromną ilością osób, każdy z nich przesiąkał zapachem krwi. Chciał zmusić ciało do wyjścia, do ucieczki, ale odmawiało mu posłuszeństwa. Jedyne co mógł teraz robić, to stać i czekać...
Pani Losu - Śr paź 06, 2010 4:59 pm
Obserwowała całe przyjęcie. Była zmęczona jak nigdy dotąd.
Wszyscy praktycznie wstali od stołu i zaczęli tańczyć lub rozmawiać w określonych grupkach. Swą uwagę przykuła na Pannie Lawert, która na przyjęciach okazywała się największą plotkarą ... tym razem siedziała cicho jak myszka.
Wokół niej nie było nikogo. Panna Nillana odeszła z przystojnym mężczyzną w kierunku tarasu. Jednak po chwili zaszedł im drogę Orpheus, nie wiedziała o czym rozmawia z Nillaną. Zauważyła jednak dziwne zachowanie mężczyzny ... odszedł on na bok i oparł się o ścianę.
Dopiero teraz spostrzegła, że jest on cały blady.
Powolnym kokiem podeszła do niego.
-Przepraszam, czy pan się dobrze czuje ? -zapytała troskliwie i złapała go za ramie
-Jest pan cały blady, może pomóc panu wyjść na taras by Pan się przewietrzył?
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 5:19 pm
Nagle poczuł delikatny dotyk na swym ramieniu, obrócił głowę w stronę służącej, jego oczy miały lekko krwistą poświatę, oddech wydawał się niespokojny. Chwile mu zajęło zanim się opanował i mógł odpowiedzieć na pytanie. Jego głos był ledwie słyszalny i lekko piskliwy.
- Tak, będę bardzo wdzięczny. -
Skinął jeszcze delikatnie głową. Jego oczy były trochę przymknięte przez co mógł wyglądać na zmęczonego. Z początku wsparł się na ramieniu kobiety, jednak później starał się już iść bez jej pomocy. Przeszedł gdzieś niedaleko miejsca gdzie siedziała Niliana i Orpheus, jednak nie obrócił się do nich, szedł prosto na taras. Zahaczył ramieniem o kurtynę która miała przykrywać drzwi do balkonu, purpurowy materiał zjeżdżał po jego ramieniu, aż doszedł do 1/4 tarasu. Wreszcie stanął przy barierce i wykonał kilka głębszych wdechów, machnął ręką w stronę kobiety.
- Bardzo pani dziękuje, ale proszę wybaczyć, chciałbym teraz zostać sam. - Tym razem jego głos był nieco barwniejszy i głośniejszy, choć nadal daleko mu było do normalności.
Calipso - Śr paź 06, 2010 5:34 pm
Dawno już nie bawiła się na takiej uczcie. Może nie była powiązana jakkolwiek z polityką, jednak nie jeden znał ją tu bardzo dobrze i zawsze była mile widzianym gościem na królewskim dworze. Wszak nie raz jej dar wykorzystywano by poradzić się przodków. Tym razem skorzystała z zaproszenia będąc w okolicy. Szła powoli korytarzem wydając przyjemny szelest biżuterią. Wkoło niej unosiła się przyjemna woń perfum a szaty falowały z każdym krokiem ciesząc oczy swoimi barwami. Zatrzymała się w wejściu i rozejrzała spoglądając po kolei na wszystkich obecnych. Na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech. Kroczyła powoli i dostojnie witając się z wszystkimi napotkanymi na drodze osobistościami. Wymieniała uśmiechy, komplementy, siała czar i urok jak na wiedźmę przystało. Brakowało jej tego życia w luksusie, jedynym problemem był fakt, że nie wypadało palić w towarzystwie, a tego jednego nie umiała sobie nigdy odmówić. Kiedy nadarzyła się okazja ruszyła w kierunku tarasu. Kiedy była już na bezpiecznym terenie podciągnęła suknię i wyciągnęła za podwiązki długą drewnianą fajkę i małe metalowe pudełko na tytoń. Nigdy się z nimi nie rozstawała. Kiedy poczuła w ustach przyjemny smak dymu odetchnęła głębiej. Dopiero wtedy dostrzegła, że jest w towarzystwie młodzieńca zaś kawałek dalej siedział mały zwierzołaczek. Zaśmiała się cicho.
-Doprawdy ciekawe towarzystwo mi się trafiło.- Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła niemo przyglądać chłopakowi. Wyglądał jakby miał zaraz się wywrócić. Poza tym biła od niego specyficzna moc, którą nie raz spotkała.
-Jakieś... problemy?- Zapytała melodyjnym głosem i obdarowała go delikatnym uśmiechem.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 5:53 pm
Nagle do jego nozdrzy dotarł zapach tytoniu, drapał go w gardło, było jeszcze gorzej. Jego głód stawał się nie do zniesienia, głos blisko stojącej kobiety huczał mu w głowie echem, chciał się do niej obrócić i wbić kły w jej piękną szyję którą ujrzał kątem oka. Kobieta zdawała się być niezwykle pociągająca jej blada, nieskazitelna cera, kruczoczarne włosy i bardzo kobiece kształty były balsamem dla oka.
Prędko obrócił wzrok, skierował go w dół za barierką, w ciemność. Właśnie ta ciemność przyniosła mu pewne ukojenie, choć na chwile odzyskał część zmysłów więc powiedział.
- Nie sądzę, aby moje towarzystwo teraz miało sprawić pani przyjemność. Sądzę, że powinna się ode mnie pani odsunąć. -
Nie był pewny czy te słowa wystarczająco zniechęcą kobietę, ale nie mógł się zdobyć na żadną obelgę, poza tym nie lubił być nieuprzejmy.
Kły w jego ustach teraz były nieco większe i z każdą chwilą rosły jeszcze bardziej, aby łatwiej mu było wyssać krew z ofiary.
Kamień na jego szyi przybrał teraz kolor karmazynowo-purpurowy i pulsował.
Calipso - Śr paź 06, 2010 6:08 pm
-Hmmm czyli miałam rację.- Odpowiedziała cicho i wypuściła z ust cieniutką smugę dymu. Oparła się o murek spoglądając przed siebie. Jej czarne włosy ześlizgiwały się z bladych odkrytych ramion. Wychodzi na to, że jest wampirem, choć stu procentowej pewności mieć nie mogła. Milczała nie ruszając się na krok. Wampiry na głodzie, już kiedyś ratowała takiego z opresji. To były przygody, tak gorący kochanek a taki słaby jak brakowało jedwabnego smaku krwi na podniebieniu. Ale chyba nie było rasy z jaką Calipso nie miała życiowych doświadczeń.
-Kiedy się to zaczęło? Potrafisz jeszcze nad tym zapanować?- Ściszyła głos do poważnego szeptu, nie spoglądała jednak w jego stronę. Z daleka wyglądało jakby nie byli sobą zainteresowani lub prowadzili rozmowę o niczym. Od tak, stali obok siebie obserwując królewskie ogrody.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 6:24 pm
Oczywiście towarzystwo nie miało nic przeciwko kolejnej zmianie planów. Orpheus, Malaika i Sullivan zasiedli wraz z Nillianą na końcu stołu w tym samym miejscu gdzie znajdowała się panna Arrawila Lawert.
- Niech Pani nie będzie taka skromna.
Oznajmił kanclerski syn zaraz po tym jak zasiedli przy stole. Dokładnie w tym samym momencie rozpoczęło się tak zwane podanie. Na stół wyniesiono nowe ciekawe potrawy. Egzotyczne ryby, wielkie pieczenie, dziczyznę mającą w sobie rozmaite nadzienie, czasami tak zaskakujące, że nie raz wylatywało z potrawy. Doniesiono oczywiście wina oraz szlachetnego miodu napoi bez, których nie można by było nazwać takiego zgromadzenia ucztą. Gdy młody Reventlow oraz Lord Sullivan otrzymał kielich z wspaniałym winem, ponownie zaczął kontynuować bardzo ciekawą dysputę z Panną Nilianą.
- Powiedzmy, że jeszcze takiej misji nie znalazłem. Choć nie mogę powiedzieć, że niczym się nie zajmuje. Zajmuje się wieloma rzeczami jednak żadna z nich nie jest tak godna i warta wspomnienia przy tak wspaniałej misji jak wzbogacanie naszego państwa poprzez szlachetną sztukę.
- Ja tymczasem zajmuję się zbieraniem różnego rodzaju informacji...
Dodał dość skrycie lord Sullivan, przybliżając zdobiony kielich do ust.
- A może opowie Pani coś o swojej twórczości. Skąd Pani czerpie inspiracje do pisania kolejnych dzieł?
Wtrąciła się nagle partnerka Reventlowa, która dotąd praktycznie w ogóle się nie odzywała uraczona obecnością samą Niliany.
- Dobre pytanie Malaika, sam też jestem ciekaw.
Dodał jeszcze na koniec Orpheus.
Rachel - Śr paź 06, 2010 6:45 pm
- Dziękuję - powiedziała uprzejmie Rachel, choć teoretycznie nie miała za co. Uznała, że nie będzie dłużej nękać nieznajomego - Życzę miłej zabawy.
Wolnym krokiem ruszyła do wyjścia. Dziś uda się już na spoczynek, a jutro z samego rana wybierze się do miasta. Znajdzie jakieś mapy, potarguje się trochę... I ruszy w drogę. Żegnaj Warownio Nandan-ther. Teraz mój szlak wiedzie do Opuszczonego Królestwa.
Ciąg Dalszy.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 7:03 pm
Jego słuch wyostrzył się teraz jeszcze bardziej usłyszał pierwsze słowa Calipso: "Co ona miała na myśli mówiąc, że ma racje ? Kim ona jest ? Dlaczego nie odeszła, gdy o to poprosił ?" kolejne pytania przyprawiały go o jeszcze większy ból głowy. Czuł, że już nie wytrzyma, obrócił się w stronę kobiety i pochylał się do jej szyi, ale jej słowa nagle go powstrzymały. Nie wiedział czemu, głód nadal nie minął, ale nie chciał wyssać z niej krwi.
- Kiedy to się zaczęło ? Potrafisz nad tym zapanować ? - Powtórzył jej pytania, chcąc się upewnić czy faktycznie tak powiedziała.
Uświadomił sobie, że ona wie. Przestraszony odsunął się od niej o krok. Jego wzrok oglądał teraz dokładnie kobietę. W jego sercu pojawił się strach, że ona go wyda.
- Ja... nie wiem o czym pani mówi, chyba powinienem już sobie pójść. -
Jego głos zdradzał wyraźne kłamstwo , jedynie prawdziwe było to, że powinien już iść, ale nie mógł tego zrobić, nogi nadal odmawiały mu posłuszeństwa, starał się przezwyciężyć głód, ale to go z każdą chwilą osłabiało, stał teraz bezbronny przed tą nieznajomą kobietą.
Niliana - Śr paź 06, 2010 7:17 pm
Sama tez zajęła się winem. Taniec ja ominął. Nie wyglądało tez na to, by ktoś miał ja prosić o występ. Nie zamierzała się już ograniczać. Pozwoliła sobie napełnić kieliszek i dość często z niego popijała. Była zadowolona, ze wszystko zaczyna jej się rozmywać, a dźwięki huczą w głowie, zagłuszając wspomnienie muzyki, która w niej obudził wampir.
Spoglądała na Orpheusa lekko zamglonym wzrokiem, wciąż się uśmiechając, ale to był raczej kwaśny uśmieszek.
- Każda chwila może stać się inspiracja. Nigdy nie jesteśmy pozbawieni emocji, a to one są materiałem z którego ulepiona jest jakakolwiek sztuka. Nawet uczucie nudy, można wyrazić w pięknej formie.
Na szczęście język jeszcze jej się nie plątał, ale momentami mówiła trochę za szybko lub niewyraźnie. Jeszcze jeden łyk i poczuła, ze sala z wolna się obraca i lekko opuściła powieki, ale kontynuowała, tym razem coraz bardziej sennie.
- Prawda jest taka, ze muzyka jest tez rzemiosłem... jako i poezja, tak samo. Nie zawsze pisze się i komponuje z natchnienia. Częściej nawet jest to praca... wykonywana według oczekiwań. Lepi się słowa i dźwięki w mozole.
Calipso - Śr paź 06, 2010 7:25 pm
Nie zdziwiła się gdy chłopak pochylił się gwałtownie w jej stronę, to jeszcze bardziej ją upewniło w przekonaniu, że jest wampirem. Wyjątkowo głodnym wampirem. Zirytowała się jednak gdy spłoszony planował uciekać.
-W takim stanie nie dasz rady dojść do drzwi. Rzucisz się na pierwszą lepszą ofiarę i nici ze skrzętnie ukrywanego pochodzenia.- Mruknęła cicho nadal zachowując swój spokój. Wytrzepała resztki tytoniu z fajki i schowała ją znów za podwiązkę. Westchnęła poprawiając włosy.
-Mogę ci pomóc, ale musisz mi zaufać i przede wszystkim się uspokoić.- Dodała podchodząc do niego. Teraz oboje stali przy ścianie zasłonięci przed wzrokiem zebranych w sali osób. Kobieta wpatrywała się w jego wygłodniałą twarz ze spokojnym uśmiechem.
-Pomogę ci, ale nie za darmo. Będziesz miał wobec mnie dług, który odbiorę kiedy będzie sposobność.- Szepnęła odchylając głowę lekko na bok. Teraz jej smukła blada szyja odsłonięta była w pełnej okazałości. W tle zasłona z czarnych, prostych włosów idealnie ukrywająca fakt o wgryzieniu się w szyje.
-Powiem ci kiedy masz przerwać jeśli jednak będziesz stawiał opór poczujesz co znaczy ze mną zadzierać. Pomoże ci to w spokoju wyjść z sali a może i nawet poza granice królewskiego dworu. A tam już sobie znajdziesz ofiarę do zjedzenia.- Jej szept był wyjątkowo zachęcający choć momentami zdawał się niebezpieczny. Nawet nie znała jego imienia, ale wiedziała, że pomoc niesiona komuś ze dworskiej świty zawsze była opłacalna. Dlatego też zawsze była zapraszana i mile tutaj widziana. Każdy z nich kiedyś potrzebował dyskretnej pomocy i hojnie się za nią odwdzięczali.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 7:42 pm
Chciał się cofnąć jeszcze o kilka kroków jednak jego plecy napotkały ścianę. Nagła bliskość ich ciał jeszcze bardziej zachęciła go do spróbowania jej krwi, byli tak blisko, że czuł jakby już miał jej krew w ustach. Nie chciał wierzyć w jej słowa, nie znał jej, nie ufał, ale czy miał jakiś wybór, to co mówiła Calipso wydawało się mieć sens. Prosiła go, żeby się uspokoił, ale nie jest to tak proste tym bardziej, że ich wspólna bliskość przyprawiała go o jeszcze większy głód krwi. Oczywistym było dla niego, że jest w tym jakiś haczyć, ale co taka osoba jak ona może od niego chcieć w zamian. Daimon nie posiadał przecież nic szczególnie cennego, nie znał nikogo ważnego.
- Czego ode mnie chcesz ? -
Jego twarz nagle wykrzywił grymas, położył jej dłoń na ramieniu i pochylił się lekko, aby powąchać jej szyje.
Czekał na jej odpowiedz, powstrzymywał swoją żądzę, aby nie wpakować się w coś niebezpiecznego.
Calipso - Śr paź 06, 2010 7:55 pm
Zamruczała cicho czując jego oddech na skórze. Dreszcz przeszył jej ciało, ale nie dała tego po sobie poznać.
-Czy jest to ważne? Jak będziesz mi potrzebny to cię odnajdę i odbiorę dług. Nie martw się zawczasu to tylko mała przysługa, nie chcę pieniędzy ani twojego życia. To może być wszystko, wskazanie drogi lub jakiegoś człowieka, podpytanie o coś w pewnych miejscach... wtulenie się nocą do twojego ciała.- Szeptała zmysłowo przymykając oczy. Mogła mu pogratulować silnej woli, bo w takich warunkach nie jeden bez pytania poczęstowałby się jej krwią. Był mądry i ostrożny co również ją ucieszyło. Nie trafiła na jakiegoś prostaka, który jadłby jej z ręki. Zamilkła na chwilę po czym wypowiedziała ostatnie słowa w ciepły i spokojny sposób.
-Nie czekaj...
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 8:15 pm
Nie chciał spełniać jej warunków, nie odpowiadały mu one, ale potrzebował krwi, stwierdził, że jeśli faktycznie kiedyś ta kobieta przyjdzie i poprosi o coś czego nie będzie chciał zrobić, to odmówi. Z każdą chwilą stawał się słabszy, jego kolana się uginały, tylko i wyłącznie dzięki swojemu amuletowi mógł jeszcze stać na nogach, gdyby nie on, to prawdopodobnie już dawno wyssałby krew z jakiejkolwiek osoby. Przypomniał sobie nagle Niliane, nie wiedział co zrobiłby gdyby wyssał z niej krew, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Daimon nie chciał, aby teraz Niliana go takim zobaczyła, musiał wyssać krew Calipso. Pochylił się jeszcze bardziej nad jej szyją i wyciągnął język, aby przejechać nim po miejscu w które zaraz wbił swoje kły. Z początku brał niewielkie łyki, słodka krew spływała po jego gardle przynosząc mu ukojenie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze z każdą chwila ilość krwi którą pobierał jednym łykiem stawała się większa. Kryształ na jego szyi zaczął blednąć, aż stał się całkowicie przezroczysty, bezbarwny i wtedy właśnie Daimon przerwał. Jeszcze kilka kropel krwi spływało strużkami po jego brodzie, wytarł je wskazującym palcem, aby zaraz go oblizać. Jego oczy znów przybrały swój zwykły piwny kolor, mięśnie odzyskały dawną siłę. Wyprostował się i odsunął w bok, aby oddalić się nieco od kobiety, ponieważ ich bliskość go teraz "piekła", nie odpowiadała mu. Jedyną kobietą którą chciał mięć blisko siebie była Niliana spędzająca teraz czas z Orpheusem.
Calipso - Śr paź 06, 2010 8:35 pm
Czuła jak powoli uchodzi z niej krew, jak jego ciepłe wargi wpijały się w jej skórę. Słabła, ale nie tak mocno by mieć problemy ze staniem czy mówieniem. To było po części przyjemne, przywykła do tego stanu. Nawet nie musiała mu zwracać uwagi, sam wiedział doskonale w którym momencie przerwać. Zamruczała lekko i przejechała dłonią po ugryzieniu na szyi. Ślad momentalnie zniknął jakby nigdy go wcześniej tam nie było. Oczywiście była to tylko niewielka iluzja. Kobieta obserwowała go tym razem wyjątkowo poważna.
-Pamiętaj, że się zjawię. Nie ważne czy teraz czy po roku. Przyjdę i wezmę co potrzeba. Jeśli spróbujesz mnie wykiwać zniszczę ciebie i wszystkie twoje najbliższe osoby.- Jej głos był metaliczny i chłodny jakby była całkiem inną istotą. Uśmiechnęła się zaraz ciepło.
-Wracaj do zabawy i swojego życia. Zapamiętaj jednak, kiedy usłyszysz, że w okolicy pojawiła się Calipso na pewno cię odwiedzi.- Puściła mu oczko i odwróciła się wychodząc z tarasu. Mimo ubytku krwi szła z tą samą gracją. Minęła paru ludzi, chwyciła kieliszek z winem z jakiegoś pustego stolika i wymknęła się na korytarz by udać się do toalety. Tam teleportowała się do swojego pokoju w karczmie. Opatrzyła pośpiesznie ranę na szyi by czasem znów nie krwawiła oraz dolała sobie do wina zawartość tajemniczego flakoniku. Wróciła zaraz do łazienki i odczekała chwilę. Musiała pozbierać siły jeśli miała podtrzymywać iluzję przez resztę wieczoru. Wzięła głębszego łyka i ruszyła z powrotem do gości przybierając łagodny uśmiech. Ciecz w jej kieliszku miała ją powoli leczyć.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 9:02 pm
Teraz czuł się już całkowicie na siłach. Wysłuchał dokładnie tego co ma do powiedzenia wiedźma i domyślał się o co poprosi, ale tego jednego nie mógł wykonać, nie chciał wykonać. Jednak przytakiwał, ponieważ nie chciał sprawiać teraz problemów na dodatek wierzył, że jego przysługa nigdy nie będzie Calipso potrzebna. Gdy ona odchodziła, Daimon przechylił szyje w bok, a z niej wydobył się trzask kości któremu towarzyszyło westchnienie ulgi. Jego zastygłe kości i mięśnie powoli zaczynały się rozluźniać. W pewnej chwili stwierdził nawet, że nigdy nie czuł się tak dobrze. Calipso zniknęła już gdzieś za kurtyną w morzu gości, a więc i Daimon chciał wrócić do zabawy, jednak przypomniało mu się, że Niliana rozmawia teraz z Orpheusem i jego znajomymi. Niestety on sam nie znał nikogo więcej zatem nie mógł zbyt wiele uczynić. Ruszył w stronę sali z zamiarem błąkania się po niej, być może będzie mu dane poznać jeszcze kogoś, kogoś kto nie będzie wymagał spełniania jego żądań gdy najdzie taka potrzeba. Blask świec prawie go oślepił, gdy przeszedł przez próg otulonego przez noc tarasu do wielkiej sali. Rozglądnął się tym razem nieco uważniej po gościach. Wszyscy stali w mniejszych lub większych grupkach gawędząc ze sobą, śmiejąc się, szepcząc - nikt nie przykuł szczególnie jego uwagi. Poza tym i tak nie sądził, aby któraś z tych grup miała go z chęcią przyjąć. Daimon skierował więc swój krok do stołu i chwycił najbliższy czysty kieliszek oraz odkorkowaną butelkę wina, nalał sobie jedynie odrobinę by opłukać usta i gardło z krwi, wypił całą zawartość naczynia jednym łykiem po czym odłożył kieliszek. Nie chcąc stać się tematem plotek, schował się w cieniu niewielkiego filaru wystającego z ziemi i sięgającemu aż po sufit, aby mięć chwilę spokoju, ale i móc obserwować co dokładnie dzieje się na sali.
Gart - Cz paź 07, 2010 5:27 am
Kiedy Rachel odchodziła skłonił się w jej kierunku tak jak na powitanie. Nic jednak nie powiedział i gdy tylko kobieta się oddaliła, powoli poszedł w kierunku, gdzie zniknęła mu z oczu Jenya. Mijał paru gości, którzy spoglądali na niego podejrzliwie i szeptali coś między sobą. Nie zwracał na to uwagi. Mało obchodziła go opinia u nieznajomych. Jeśli nie byli kimś zdolnym odciąć mu głowę oczywiście. Ale na wszelki wypadek po drodze zdjął kaptur i maskę, żeby nie podejrzewali go o jakieś niecne zamiary.
Tymczasem minął przejście na taras. Zatrzymał się i zawrócił, bo zdawało mu się, że dostrzegł tam coś znajomego. Zajrzał przez drzwi i uniósł brwi, widząc tak odmienioną lisicę. Nie dziwił się, że z początku jej nie poznał, tym bardziej że wydawała się niezbyt zadowolona.
Zwolnił kroku, żeby nie usłyszała jak podchodzi, chociaż było to możliwe jedynie jeśli była bardzo zamyślona, albo wzięłaby go za jednego z licznych gości.
Oparł się biodrami o murek, pozostawiając ręce pod płaszczem. Jedną z nich ukradkiem opierał pod lewym żebrem, boo co jakiś czas rana dotkliwie dawała o sobie znać. Jednocześnie odezwał się cicho i spokojnie, żeby jej nie przestraszyć, o ile wciąż nie zauważyła jego obecności.
- Nogi ci zmarzną. - stwierdził krótko, jakby nic poza tym nie było ważne.
Jenya - Cz paź 07, 2010 7:17 am
Dziewczyna siedziała spokojnie na murku obserwując jak słońce już zaszło ustępując miejsca gwieździstemu niebu. Kiedy na tarasie pojawili się jacyś ludzie skuliła się lekko nie zwracając na siebie uwagi. Zdawali się sobą tak zainteresowani, że zignorowali obecność małej lisicy co bardzo ją ucieszyło. Odwróciła się całkiem kiedy zaczęli coś do siebie szeptać w bardzo zbliżonej pozycji. Westchnęła cicho. Do jej głowy wróciły stare obrazy jej snu, tak pięknego snu. Nie mogła jednak nic zrobić. Te fantazje nigdy się nie spełnią. Potarła lekko wyziębione ramiona. Wieczór był chłodny, ale Jenya nie zwracała zbytniej uwagi na to. Była zbyt pochłonięta myślami. Nagle nie widząc skąd usłyszała obok siebie głos Szarego. Jej rubinowe oczy patrzyły na niego zaskoczone.
-Szary, w końcu się odnalazłeś. Martwiłam się.- Uśmiechnęła się lekko.
-Mmm, nic mi nie będzie. A co z tobą... jak się bawisz?- Zapytała niepewnie starając się przybrać zadowolony uśmiech, choć tak naprawdę w cale się jej tu nie podobało. Miała ochotę wrócić z Szarym do karczmy. Popatrzyła w kąt tarasu gdzie jeszcze przed chwila stała para. Nie było ich, dziewczyna odetchnęła z ulgą i wciągnęła nogi na murek podciągając je pod klatkę. Wyglądała jak zagubiona lisia księżniczka.
Niliana - Cz paź 07, 2010 8:42 am
Z całą pewnością była już pijana. Światła ją raziły, a dźwięki były istną kakofoniczną orkiestrą. Twarz Orpheusa wydawała jej się teraz jakimś freskiem. Obliczem jednego z cherubinów. Jego głos... słowa... ludzi za stołem pozbawione były znaczenia. Jej własna mowa wydawała jej się potokiem niepotrzebnych treści. Liczyła się forma. Fryzura, dobrane ozdoby, nienaganny makijaż. Utrzymywała uroczy uśmiech na twarzy, jak część garderoby. Zaczęło jej się robić duszno. Zamrugała oczami. Wiedziała, że wypiła już więcej niż powinna. Z każda chwilą było gorzej, mimo, że ostatniego kieliszka już nie dopiła i odsunęła go od siebie. Wiedziała, że jeśli teraz spróbuje wstać, to zapewne się zatoczy. Rozejrzała się po sali i wówczas dostrzegła najpierw Calipso, a potem Daimona, jak opuszczali taras. Niegrzecznością było na długo odrywać wzrok od rozmówcy, więc momentalnie zwróciła oczy znów na Orpheusa i jego śliczną towarzyszkę. Ale ziarno podejrzenia zostało zasiane w jej sercu i uwierało boleśnie. Przez skołowana winem głowę przemykały jej kolejne wyobrażenia tego, co jej ukochany mógł robić z tą smukła czarnowłosa kobietą na tarasie. Nie mogąc poznać odpowiedzi chwyciła za nóżkę kieliszka i dopiła resztę...
Gart - Cz paź 07, 2010 11:30 am
Wzruszył ramionami przyglądając się dziewczynie. Widział, że już całkiem zmarzła. Domyślał się, czemu siedziała tutaj, a nie na sali. Właściwie doskonale ją rozumiał, ale w końcu... Co go obchodziła opinia ludzi?
- Jak zwykle. - odpowiedział wymijająco, uśmiechając się do niej ledwo zauważalnie, chociaż w jego wypadku to było coś nad wyraz niezwykłego.
- Chodź do środka. Zjesz coś, ogrzejesz się i zaraz wróci ci humor. - uniósł dłoń wierzchem ku górze, czekając na Jenyę. Gdzieś wewnątrz siebie miał ochotę już dawno uciec z tego pałacu, ale wiedział jakby się wtedy poczuła lisica. Nie chciał sprawiać nikomu przykrości, tym bardziej jej. Chciał coś jeszcze zaproponować, więc dodał po chwili.
- Zastanawiałaś się, czy mogłabyś tu zostać? W pałacu nauczyłabyś się dużo więcej niż ze mną. Ta kobieta, której chyba uratowałaś życie... wygląda na obeznaną w tym mieście. Zapewne mogłaby zdziałać dość, żebyś mogła zostać na trochę w pałacu. Tym bardziej po tym co zrobiłaś. - zamilkł na chwilę, przyglądając się jej reakcji
- Pewnie myślisz, że mam cie dość. Nie jest tak w żadnym razie, ale uważam, że o wiele lepiej będzie dla ciebie zostać wśród ludzi i tutaj nauczyć się życia niż błąkać ze mną po lasach... - nie umiał powiedzieć tego delikatniej. Mógł tylko mieć nadzieję, że zrozumie jego intencje. Zresztą nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać. Gdzieś w głębi siebie miał nadzieję, żeby teraz na niego krzyknęła i uparcie stwierdziła, że pójdzie z nim. Ale wiedział, że to nie skończyłoby się niczym dobrym. Zresztą... on się nie liczył. Żył tylko po to, żeby pomagać innym.
Jenya - Cz paź 07, 2010 2:17 pm
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-W sumie wolałabym przenieść się z tobą do karczmy, ale nie będę sprawiać kłopotów.- Zeskoczyła z murku i założyła z powrotem pantofle. Na kolejne słowa przyglądała się Szaremu uważnie.
-Nie chcę, nie pasuję do tego świata. Nie podoba mi się ten cały przepych, nie rozumiem co mówią, nie wiem jak się mam zachowywać.- Jęknęła niepewnie patrząc na swoją sukienkę. Była taka śliczna, ale czuła się w niej głupio. Nie krzyczała na niego ani się nie złościła. Po prostu się zmartwiła co było widać na jej twarzyczce.
-Chce zostać z tobą. Chce nadal móc podróżować z tobą po krainach Szary.- Dodała cicho i spuściła wzrok. Czuła, że tym razem rozstanie będzie na serio. Bardzo tego nie chciała, ale co ona mogła zrobić? Mała, bezsilna lisica. Podniosła na niego swój zeszklony wzrok.
-Na pewno tu nie zostanę. Jeśli trzeba jutro rano wyruszę sama. Dziękuję za cały ten czas Szary. Jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo cennym.- Mimo iż się uśmiechała jej głos lekko drżał. Tak bardzo bała się, że ten dzień nastąpi. Jej oczy błyszczały jakby zaraz miały wypuścić kryształowe łzy. Uszła parę kroków, ale zatrzymała się w wejściu na taras. Liczyła, że ją zatrzyma. Liczyła, że powie, że to nieprawda, że chcę nadal z nią podróżować. Że złapie ją za ramię i poczochra znów włosy. Te sekundy zdawały się dla niej wiecznością.
Orpheus - Cz paź 07, 2010 2:28 pm
Wraz z każdą sekundą Orpheus widział jak Niliana wpada w coraz większe upojenie alkoholowe. Artystka nawet nie zauważyła kiedy Lord Sullivan przeprosił i dosiadł się do Arravili Lavert siedzącej obok Niliany. Choć słowa toczyły się dalej dotykając, różnych tematów takich jak pojęcie sztuki, smak potraw królewskich kucharzy, przyszłych dzieł muzykantki albo o kanonach obecnej mody w stolicy państwa, Orpheus zerkał niepostrzeżenie za rozmówczynie sprawdzając jak radzi sobie zastępca mistrza szeptów. Najczęściej było to kiedy Malaika zabierała głos. Choć pewnie była tego nieświadoma, że bardzo się mu przydała. Gdy rozmowa przeszła na tematy królestwa Orpheus dolał Nilianie, Malaice oraz sobie wina, wysoko wnosząc swój kielich do góry.
- Wznieśmy toast za jego wysokość!
Oznajmił.
Tymczasem do Arravili dosiadł się jegomość z ciemną bródką i wąsikami w brązowo-zielonym stroju z długim płaszczem.
- Arravilo co za zaskoczenie!
Zawołał.
- Nie spodziewałem się Ciebie tutaj w tym okresie. Opowiadaj jak tam było w górach Dasso?
Gart - Cz paź 07, 2010 3:02 pm
Nie przerywał jej, słuchając ze spokojem każdego słowa. Nic nie okazywał, jedynie pochylił nieco głowę. Spojrzał na nią dopiero kiedy obróciła się plecami i odeszła w stronę wejścia. Od razu sam odepchnął się od murka i podążył za nią. Kiedy już sglądała w tej sukni, ale powiedział to tylko w myślach.ię zrównali, również się zatrzymał, lekko kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Więc znajdziemy miejsce które bardziej Ci się spodoba. Ale po drodze nie będziemy mieli takich wygód jak tutaj. - nie uśmiechając się zbytnio, spojrzał na jej twarz, podając dłoń. Chwilę później skierował się na salę w stronę stołu. Musiał przyznać, że lisica wspaniale wyglądała w tej sukni, ale nie powiedział tego na głos.
Nie przejmował się spojrzeniami innych gości. Co prawda jego strój w żaden sposób nie pasował na tak wystawną ucztę, ale jednocześnie nie miał w sobie nic, czym reszta gości mogłaby poczuć się urażona.
Niliana - Cz paź 07, 2010 3:12 pm
Niliana wiedziała ponad wszelką wątpliwość, że dzisiaj postąpiła ryzykownie wypijając więcej niż powinna. Nie chciała, żeby gadano o jej upodobaniu do wina i nigdy nie pozwalała sobie na niestosowne zachowanie pod wpływem alkoholu. Tym razem będzie jej ciężko się stąd wydostać nie robiąc z siebie uciechy dla innych. Była pewna, że nie da rady iść normalnie na obcasach. Pozostawały jej dwie opcje. Odczekać do końca uczty i wyjść jako jedna z ostatnich, ale najtrzeźwiejszych, albo znaleźć pomocne ramię. Rozejrzała się po sali, przy czym kręciło jej się w głowie. Na zagadywanie biesiadników odpowiadała zdawkowo, cicho i niewyraźnie. W końcu znalazła oczami Daimona i chwilę wpatrywała się w niego błagalnie.
Jenya - Cz paź 07, 2010 3:21 pm
Dziewczyna nie odpowiedziała nic, jedynie kiwnęła lekko głową. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Ruszyła razem z nim do stołu i usiadła na swoim miejscu. Wniesione jedzenie wyglądało smakowicie jednak lisica nie miała apetytu. Nałożyła sobie niewielki kawałek smażonego mięsa i tak zostawiła. Rozglądała się co jakiś czas po sali. Każdy śmiał się i rozmawiał w najlepsze. Wszyscy doskonale się bawili tylko ona jedna nie widziała w tym nic zabawnego. Wzięła w dłoń srebrny widelec i obserwowała go chwilę. Oczywiście nic nie wiedziała o manierach przy stole więc zrezygnowała z ośmieszania się i odłożyła go z powrotem. Naje się jak stąd wyjdzie. Pochyliła się lekko w stronę Szarego.
-Jak myślisz długo tu musimy siedzieć? Pewne nikt by nie zauważył naszego zniknięcia.- Szepnęła nadal sztucznie się uśmiechając do każdego napotkanego na sobie wzroku.
Daimon Vasalius - Cz paź 07, 2010 3:26 pm
Przemierzał całą sale swym spojrzeniem, aż jego wzrok natrafił na Niliane, a jej błagalne spojrzenie przekłuło jego serce. Nie miał zbyt dużej ochoty ruszać się z miejsca, ale Nilianie nie mógł odmówić. Odbił się od ścinany i powędrował w jej stronę, stanął tuż obok i skinął znów głową do Orpheusa oraz jego towarzyszki.
- Bardzo przepraszam, ale muszę porwać panią Nilianę. - Jego głos był przepraszający.
Już z daleka zauważył, że Niliana jest pijana. Obrócił się w jej stronę i podał rękę. Gdy wstała, Daimon położył jej delikatnie dłoń na plecach, aby utrzymać ją w pionie. Jeszcze raz skinął głową do siedzących przy stole, po czym zaczął powoli prowadzić Nilianę w stronę wyjścia. W miedzy czasie szepcząc jej na ucho.
- Wystarczy Ci wrażeń jak na jeden wieczór ? -
Gart - Cz paź 07, 2010 3:50 pm
Przyglądał się uważnie zachowaniu Jenyi, nic nie robiąc do czasu aż się odezwała. Dopiero wtedy nałożył sobie potrawy, która prawdopodobnie była jakimś daniem z ryżem, chcoiaż więcej tam było finezyjnie poukładanych owoców i warzyw, niż samego jedzenia... Nie zraził się, po czym spojrzał na Jenyę, uśmiechając się lekko.
- Nie staraj się upodabniać do innych. Bądź sobą. - wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia. Po chwili jednak odezwał się jeszcze szeptem.
- A to jest jak władanie bronią... tylko nieco mniejszą. - delikatnie stuknął o siebie sztućcami. Co prawda jak królewicz nie jadł, ale starał się jak mógł. Nie wiedział czemu, ale wprawiało go to w całkiem dobry nastrój. Wiedział, że pewnie co chwile ktoś na nich patrzył, szeptał czy śmiał się. Ale nie mieli pojęcia, że adresat nic sobie z tego nie czyni i tylko niepotrzebnie strzępili języki.
- To w którą stronę się udamy?
Niliana - Cz paź 07, 2010 3:59 pm
Kiedy ich oczy się spotkały i on ruszył w jej stronę odczuła ulgę i radość. Spuściła wzrok, po czym spojrzała na urodziwego syna kanclerza z przepraszającym uśmiechem i gestem podziękowała za dolewkę trunku.
- Chyba powinnam się przejść. Czuję, że od siedzenia w miejscu zesztywniały mi nogi... - uśmiechnęła się, dając do zrozumienia, że mówi półserio. W tym czasie akurat zbliżył się Daimon.
Wstała, korzystając z jego dłoni. Jego dotyk przywrócił jej spokój i ukoił. Poczuła na plecach jego dłoń i wszystko wydało jej się stabilniejsze. Sala na chwile przestała się kręcić, a ona zdołała się nie chwiać idąc obok niego do wyjścia. Jego szept spowodował, że zamknęła oczy i westchnęła.
- Tak Daimonie. Dziękuję ci... - spojrzała na niego gdy przeszli kawałek dalej. Wydał jej się tak bliski, że miała ochotę oprzeć głowę na jego ramieniu. Niestety po korytarzu także wciąż ktoś się kręcił.
- Odprowadź mnie proszę do mojego pokoju.
Jenya - Cz paź 07, 2010 4:36 pm
Uśmiechnęła się do niego słabo i znów wzięła w ręce sztućce. Jadła jednak bardzo powoli co w efekcie dawało wrażenie, że tak naprawdę jeszcze nic nie ruszyła. Zastanowiła się nad pytaniem Szarego.
-Z tego co pamiętam niedaleko mamy Jezioro Czarodziejek. Trochę dalej jest Kryształowe Królestwo... ale dla mnie to obojętne, gdzie nogi poniosą tam pójdę.- Odpowiedziała spokojnie. Nie mogła przestać myśleć o tym, że niedługo znów będzie podróżowała sama. Odsunęła od siebie talerz.
-Nie czuję się najlepiej... ja już chyba pójdę. I tak nikt nawet nie wie, że tu jestem.- Szepnęła niewyraźnie nie spoglądając nawet Szaremu w oczy. Miała powoli dość. Cała ta sytuacja strasznie ją męczyła.zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl romanbijak.xlx.pl
Strona 1 z 2 • Wyszukano 153 wypowiedzi • 1, 2
Pani Losu - N paź 03, 2010 6:55 pm
Złota komnata położona była na końcu długiego korytarza rozświetlonego blaskiem pochodni. Ogromna z półkolistym dachem zachwycała wszystkich gości. Na jej brzegach były rozstawione kwiaty ożywiające całe pomieszczenie. Przez wysokie okna wlewało się do niego złociste światło słońca. Cały sufit zaś był wyłożony złotymi kaflami.
Na końcu komnaty widział długi mahoniowy stół z krzesłami a przy środku stołu stał ogromny tron.
Po prawej stronie stołu znajdowała się niewielkie podniesienie ... specjalnie dla królewskiej orkiestry.
Weszła do pomieszczenia niosąc ze sobą ogromną tacę z pieczonym indykiem. Miała na sobie skromny fartuch, na głowie zaś widniała biała chustka. Osoba nosząca taką chustę była służącą lub służącym. Kobieta szybko postawiła pieczeń i znów wróciła do kuchni po kolejne danie.
Ludzie zaczęli się schodzić. Pojawili się gwardziści, i pierwsi goście zaproszeni na ucztę. Sala zapełniała się coraz bardziej ...
W pewnym momencie usłyszała głos królewskich trąbek. Król wchodził do komnaty.
Niliana - N paź 03, 2010 7:31 pm
Dla Niliany uroczysta uczta nie była niczym nowym. Miała na sobie bardziej strojną suknię niż zwykle. Była ona błękitna, z białymi marszczonymi wstawkami i koronkami. Na szczycie głowy Niliana miała mały koczek, w który wpięła błękitną różę. Reszta jej włosów opadała pomarańczowymi falami na odkryte ramiona i dekolt.
Weszła na salę balową w lekkim pośpiechu, niosąc w rękach nuty. Od razu skierowała się w stronę królewskiego podium i weszła na podniesienie dla orkiestry. Ułożyła nuty na jednym ze stelarzy. Właściwie nigdy nie grała z orkiestrą. Na fortepianie dawała koncerty solo a harfa odzywała się w naprawdę nielicznych utworach komponowanych na orkiestrę. Mimo wszystko wolała być zawsze przygotowana na to, że król zażyczy sobie, by wystąpiła indywidualnie.
Akurat schodziła z podwyższenia, gdy trąbki obwieściła wejście monarchy. Wszyscy obecni, łącznie z orkiestrą wstali. Zatrzymała się za stołem, by okazać należny szacunek i ruszyła ponownie w poszukiwaniu swojego miejsca jak tylko król zasiadł za stołem.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 8:26 pm
Biegł przez korytarze zamku królewskiego, był wściekły wiedział, że już jest spóźniony miał jednak nadzieje, że nie zaczęli na czas i uda mu się przybyć przed królem i zaoszczędzić sobie wstydu. Gdy zbliżał się do sali zwolnił kroku, aby nie wyglądało, że się spieszył wiedząc o swym spóźnieniu. Gdy wszedł do sali jego twarz poczerwieniała zdał sobie sprawę, że niestety król już zdążył przybyć, postanowił zachowywać się naturalnie miał nadzieję, że ludzie pomyślą sobie, że miał jakieś ważne zajęcie, ale właściwie jakie mogło być ważniejsze zajęcie niż uczta królewska. Przebiegał wzrokiem po całej sali w poszukiwaniu swojego miejsca niestety nie mógł go wypatrzeć, przeklinał siebie w duchu za swoją sklerozę. Choć był zawstydzony szedł jak zwykle dumnie z lekko uniesioną głową stawiając równe kroki nie machając nadmiernie rękoma, był przy tym ubrany w czarną marynarkę zapiętą na 1 guzik pod nią widać było jasno różową koszule do tego czarne spodnie i ciemne buty z lekko spiczastym zakończeniem.
Niliana - N paź 03, 2010 8:50 pm
Z lekkim zdumieniem przyjęła fakt, że koło nakryć nie ma tabliczek z imionami. Widocznie postanowiono nadać uczcie bardziej swiąteczny, a nie oficjalny charakter. Dopiero teraz przypomniała sobie, że to właśnie dziś całe królestwo pląsa w rytmach tradycyjnego ludowego święta. Usiadła więc tam gdzie przystanęła. Przy końcu stołu. Uśmiechnęła się do gości naprzeciwko. Panią hrabinę Dasso znała doskonale. Kobieta na jej widok pokryła się rumieńcem. Towarzyszył jej mąż. Przysadzisty jegomość, który już zdążył uraczyć się winem zauważalnie.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 9:20 pm
Na szczęście zorientował się, że miejsca nie są przypisane do poszczególnych osób postanowił więc poszukać wzrokiem kogoś znajomego. Nagle ujrzał Nilianę i poczuł w sobie ukłucie bólu spuścił szybko wzrok i udał, że patrzy zupełnie gdzie indziej. Jego krok stał się nieregularny i niespokojny w jego głowie wytworzył się obraz Niliany, a on nie mógł się go pozbyć zdawał sobie sprawę, że Niliana może nie chcieć aby on obok niej siedział, ale postanowił zaryzykować jeśli będzie trzeba przeprosi ją i usiądzie gdzie indziej. Pokłonił się i przedstawił najbliższym osobom po czym usiadł tuż przy Nilianie.
Orpheus - N paź 03, 2010 9:42 pm
Syn Kanclerza Króla Arata Orpheus Reventlow siedział wraz z śniadą niewiastą odzianą w bogato zdobioną suknię. Była bardzo szeroka tak jak stanowiła moda a wszystko dzięki fiszbinom zamocowanym u dołu. Szlachecki syn również był dzisiaj odstrojony. Miał na sobie długi zielony kaftan oraz bardzo wąskie spodnie takiego samego koloru. Na nogach miał pantofle a jego głowę zdobił kapelusz z czerwonym piórkiem. Od początku nie był zachwycony tym pomysłem. Sprawę w jakiej tu przybył chciał załatwić po cichu. Postanowił jednak robić dobrą minę do złej gry. Przynajmniej Malaika miała możliwość uczestniczenia w tak zacnym wydarzeniu jak królewska uczta. Choć już dwa razy otrzymał trudne pytanie z jaką to egzotyczną szlachcianką przybył do pałacu, samo towarzystwo Malaiki nieco mu imponowało. Choć na dworze już kilka razy spotkał się z plotkami mówiącymi, że syn Kanclerza chce objąć za żonę chłopkę. Było to denerwujące zwłaszcza, że mogła być w tym kropla prawdy. Otóż nie wiadomo z jakiej warstwy społecznej wywodziła się towarzyszka Orpheusa, równie dobrze mogła być chłopką albo arystokratką z wysokiego rodu. Szczególnie nad wyraz mocno uzmysłowił mu to ojciec, który nakazał mu pozbyć się Malaiki do ich następnego spotkania.
Drzwi otworzyły się, król w otoczeniu doradców wszedł do sali. Wszyscy naturalnie wstali oddając hołd władcy. Na chwile zapanowała cisza, która trwała aż do momentu aż król zajął swoje miejsce. Tym razem Orpheusa nie zainteresował król jak to zwykle bywało, a postać idąca tuż za nim - Conrad Ditlev Reventlow. Szedł śmiało i dumnie tuż za plecami swojego władcy, ubrany wytwornie i bogato, choć ciut gorzej od szlachetnego władcy Arata. W pewnym momencie spojrzenia obu Reventlowów spotkały się. Były chłodne i oziębłe, nie zwiastowały niczego dobrego. Niestety to pomieszczenie nie było dobrym miejscem do załatwiania rodzinnych spraw. Orpheus cieszył się, że wybrał to miejsce z prawej strony przy samym środku wielkiego stołu. Miało ono bardzo taktyczne znaczenie. Jednocześnie jako syn wielkiego magnata znajdował się na tyle blisko by nie urazić władcy, a na tyle daleko by nie doszło do konfrontacji z Conradem Ditlevem. Z resztą oboje dobrze wiedzieli, że na tej uczcie raczej się ze sobą nie spotkają.
Niliana - N paź 03, 2010 9:44 pm
Zobaczyła go wcześniej, jeszcze zanim podszedł i jej uprzejmy uśmiech zgasł. Także odwróciła wzrok, ale po to, żeby się opanować. Całe jej ciało zareagowało na jego widok. Ogarnęła ją słabość. Tętno się podniosło. Nie potrafiła wzbudzić w sobie na nowo gniewu. Wyglądał tak czarująco... i momentalnie przypomniała sobie delikatność jego dotyku. Zarumieniona, przywitała go grzecznie i przedstawiła pozostałym. Kiedy zajęli się jedzeniem spojrzała na Daimona. Spojrzała pytająco i tęsknie. - Dziękuję... - szepnęła tak cicho, że tylko on mógł usłyszeć.
Daimon Vasalius - N paź 03, 2010 9:45 pm
Daimon:
Gdy Niliana nie postawiła sprzeciwu gdy on zasiadł przy niej jego serce się rozradowały i biło szybciej, energiczniej, choć zdawał sobie sprawę, że mogła to zrobić jedynie z grzeczności.
Wierzył jednak, że tak nie było miał nadzieje, że oboje chcą być blisko siebie miał nadzieję, że to co się zdarzyło pod koniec ich wczorajszego spotkania odejdzie w zapomnienie. Miał wielką ochotę dotknąć teraz Niliany poczuć ją miękką, ciepłą skórę. Gdy nabijał na widelec kolejny kawałek mięsa po czym wkładał go do ust usłyszał jej szept, przełknął szybko jedzenie i rzucił jej spojrzenie z ukosa do tego równie cicho zadał pytanie.
- Za co ? -
Niliana:
Odpowiedź dla niej była oczywista. - Za to... że tu jesteś. Na uczcie i obok mnie - nie ryzykowała dłuższej wypowiedzi. Ktoś mógłby zainteresować się ich szeptami, które niewątpliwie były też wobec innych niegrzeczne.
Daimon:
Teraz śmielej obrócił wzrok i głowę w jej stronę spojrzał w jej oczy i nachylił się nieco, aby znów szepnąć.
- Nie musisz mi za to dziękować jestem tutaj przy tobie ponieważ naprawdę tego chce. -
Zdał sobie sprawę, że ich niegrzeczne zachowanie zostało zauważone przez najbliżej siedzące osoby które wpatrywały się w nich teraz nieustannie. Daimon postanowił więc zachowywać się jak najbardziej naturalnie nadział kolejny kawałek mięsa na widelec i wsunął go sobie do ust po czym popił odrobiną wina.
Niliana - Pn paź 04, 2010 8:52 am
Jego słowa napełniły ją szczęściem. Sen znów stawał się rzeczywisty i cudowny. Przynajmniej na ta chwilę, znów mogła wierzyć, że będzie mogła się cieszyć jego widokiem i obecnością, jeszcze długi czas. Rozpłynęła się w marzeniu, że powierzają sobie swoje sekrety, trzymają za ręce, patrzą w oczy z czułością i mogą na siebie liczyć. Bała się, że znów może stać się coś co ich rozdzieli i zaboli. Postanowiła kompletnie nic nie robić i nie mówić, żeby znów nie zepsuć ulotnej chwili radości i nie spłoszyć czaru motyla.
Zajęła się jedzeniem. Nałożyła sobie lekkie przystawki... trochę sałatki i sera. W międzyczasie rozglądała się po sali.
Większość obecnych znała osobiście lub z widzenia, bo przeważali mieszkańcy dworu. Zjechało jednak trochę gości, w tym syn kanclerza. Nigdy wcześniej się nie spotkali, ale pokrewieństwo łatwo było odczytać z twarzy oby mężczyzn i z wymienionych spojrzeń. Jej uwagę przyciągnęła opalona dama, towarzysząca młodemu Reventlowowi. Wyglądała na cudzoziemkę. Raczej nie bywała dotąd zbyt często na pałacowych zabawach, bo była dość podekscytowana sytuacją.
Nie wyglądało na to, że Ditlev jest uradowany obecnością synowca. To ją skłoniło w niedorzeczny sposób do pewnej sympatii do gościa i jego towarzyszki. Nie przepadała za kanclerzem.
Tymczasem hrabina zachęcona milczeniem Niliany i Daimona odważyła się wreszcie odezwać do nich przymilnie, widocznie mocno skrępowana.
- To takie przykre co państwa ostatnio spotkało... doprawdy, aż strach pomyśleć co by było, gdyby w porę nie nadjechali ci podróżni z dokumentem. A właśnie... czy nie byli zaproszeni na ucztę? - rozejrzała się po sali krótko, ale zaraz na nowo podjęła - Składam najszczersze wyrazy współczucia. To takie podłe oskarżać niewinną osobę o własne zbrodnie. Miejmy nadzieje, że winny straci nie tylko rękę za kradzież. Powinien stracić głowę za zdradę.
Niliana słuchała hrabiny z pozoru spokojnie, ale w duchu gotowała się z oburzenia. Doskonale wiedziała, co ta kobieta o niej wygadywała jeszcze wczoraj. Rano, podczas przygotowań do uczty, koleżanki opowiedziały jej, jak na nią złorzeczyła, jakie plotki o niej wymyślała i jak zarzekała się, że jej córka już nigdy więcej się do niej nie zbliży. Postanowiła lekko kobiecie o tym przypomnieć. Przychyliła się do Daimona i uroczym, niewinnym głosikiem, w którym ukryte było żądło powiedziała do niego dość głośno.
- Panie Vasalius, zapewne kojarzy pan Hrabinę Dasso? Jest matka mojej uczennicy. Mogliście się przelotnie spotkać, gdy pospiesznie zabierała Violette z sali kominkowej podczas mojego aresztowania.
Hrabina ponownie spąsowiała i udała, że intensywnie zajęta jest wydłubywaniem czerwonego mięsa ze skorupy homara, który spoczywał na jej talerzu. Natomiast jej małżonek postanowił włączyć się do rozmowy.
- Pan Daimon Vasalius? Miło mi niezmiernie. Wspaniale jest widzieć panienkę Niliane taką rozpromieniona u boku mężczyzny... i zaznającą rozkoszy, o których dotąd tylko wyśpiewywała w swoich sonetach! - jegomość był już wyraźnie rozochocony winem.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 1:36 pm
Znów czuł bliskość z Niliana jakby ich dusze się łączyły choć nie spoglądali nawet na siebie. Nie mógł powstrzymać uśmiechu gdy był blisko niej, starał się opanować by wyglądać poważnie przy innych gościach, wciąż jednak widać było cień uśmiechu. Nie starał się jakoś specjalnie rozglądać i tak wiedział, że nikogo tutaj nie zna więc co jakiś czas najwyżej okrążał całą sale szybkim spojrzeniem. Chwycił najbliższą butelkę wina, odkorkował ją i w tym też momencie odezwała się do nich hrabina, nie przejął się tym specjalnie oczywiście słuchał jej uważnie, ale również nalewał sobie przy tym wina. Daimonowi natychmiast przypomniała się scenka w sali kominkowej gdy zabierała córkę nie było to może dziwne, ale coś w jej osobie mu nie odpowiadało, wydawało się jakby nie była do końca szczera zatem jego wzrok który spoczął na niej nie był zbyt przyjemny, ale nie miał też na celu sprowokowania jej.
Przytaknął Nilianie i równie niewinnie odrzekł.
- Ależ oczywiście, że kojarzę któż by mógł o tym zapomnieć. -
Gdy hrabina zajęła się jedzeniem, a jej mąż wtrącił się do rozmowy to też Daimon spojrzał w jego stronę uśmiechnął się i skinął głową choć mężczyzna był już nieco podpity wyczuł w nim coś życzliwego. Daimona rozbawiło nieco stwierdzenie hrabiego co do Niliany wyczuł w tym jakiś podtekst więc wolał nie przytakiwać. Dyskretnie pochwycił dłoń Niliany lekko ją ściskając po czym wzniósł kieliszek z czerwonym trunkiem i powiedział.
- Za panią Nilianę. -
Pociągnął ochoczy łyk z kieliszka po czym odłożył go na stół i puścił jej dłoń rozglądając się teraz za jakąś ciekawą potrawą.
Pani Losu - Pn paź 04, 2010 2:19 pm
Cała sala zapełniła się gwarem rozmów. Jak widać wszyscy goście świetnie się bawili. Jej zaś przystało obsługiwać gości. Co chwila zanosiła do kuchni puste butelki po winie i przynosiła nowe
Goście nie oszczędzali jej, co chwila coś się tłukło lub rozlewało. A ona musiała to sprzątać ...
Często rozglądała się po ludziach. Lubiła patrzeć na ich szykowny ubiór i dobre zachowanie jako mała dziewczynka często naśladowała zachowanie arystokratów. Jednak z wiekiem przyszły też i obowiązki i już nie miała czasu na zabawy ...
W tłumie ludzi spostrzegła pannę Nillanę. Jak zwykle była pełna wdzięku, prezentowała się wspaniale. Służąca nie bez przyczyny zapamiętała jej twarz, panna Nillana nigdy nie była dla niej uszczypliwa ... w porównaniu do hrabiny siedzącej koło niej zachowywała się jak anioł. Zawsze miła i uśmiechnięta ... panna Nillana dawała służącej nadzieję, że jednak znaczy coś dla ludzi.
Kolo niej siedział przystojny młodzieniec, służąca jednak nie znała jego mienia. W tłumie zauważyła też Orpheusa, syna kanclerza Króla, siedział koło jakiejś zagranicznej towarzyszki. Jego losami jednak nie za bardzo się przejmowała. Nigdy nei był dla niej uprzejmy. A raczej zawsze traktował ją jak powietrze ...
Aurill - Pn paź 04, 2010 3:11 pm
Pojawiła się na środku długiego korytarza w poszarpanym ubraniu. Nie wiedziała gdzie jest, a co gorsze kim jest ... Wiedziała za to jedno, że nie może pozostać w tym rozszarpywanych ciuchach w które była teraz odziana ...
CO prędzej weszła do któregoś z pomieszczeń, chciała się oporządzić i uciec z tego miejsca. Jednak gdy tylko przekroczyła progi komnaty. Odezwał się do niej kobiecy głos. Była to pokojówka ze zniecierpliwioną miną.
- Panno Lawert! - prosiłam panią żeby panna się pospieszyła. Czekam tu już długi czas, uczta już się zaczęła zapewne wszyscy czekają na panią, gdzie pani się podziewała? - zapytała ją kobieta
-Ja ... Ja ... - Nie dokończyła powiedzieć, właściwie nie rozumiała w ogóle słów kobiety ... Jaka Panna Lawert ? Kim ona jest ? Ja nią jestem ? Zanim dokończyła pokojówka mocno złapała ją za rękę i ustawiła na stołek.
Po chwili zdarła z niej poszarpane ubranie i założyła gorset, a później jakąś ogromną suknię.
Czuła się tak skołowana, że nie wiedziała co zrobić. Miała wielką chęć usiąść na posadzce i rozpłakać się jak małe dziecko. Nic nie rozumiała. Nie wiedziała kim jest i co tutaj robi. Nic nie pamiętała!
Pokojówka wyprowadziła ją z pomieszczenia i zaprowadziła długim ciemnym korytarzem na którym przed chwilą się znalazła.
Kobieta doprowadziła ją do wielkich drzwi wejściowych i otworzyła je. Jej oczom ukazała się ogromna rozświetlona sala.
-Niech pani usiądzie koło tego przystojnego młodzieńca koło panny Nillany. - szepnęła jej pokojówka do ucha i odeszła w swoją stronę.
Powoli zrobiła ostrożny krok. Przekroczyła bramę. Jeszcze raz rozejrzała się po komnacie a potem wzrokiem ogarnęła i siebie. Miała na sobie ogromną błękitną suknię z niskim gorsetem. Pokojówka postarała się. Spięła jej włosy w kok i udekorowała złotymi elementami.
Zanim zrobiła kolejny krok zaczepiła ją jakaś młoda kobieta, pytając się o zdrowie jej siostrzenicy.
Zdziwiła się, ale odpowiedziała, ze dobrze.
Ja mam siostrzenicę? W jej głowie kłębiło się milion pytań. zrobiła kolejny krok i kolejny ... Szła na miejsce wskazane przez pokojówkę.
Kilka razy słyszała jak wołają po imieniu jakąś kobietę ... Aravilla tak brzmiało imię nawoływanej.
Ona jednak nie zatrzymała się i szła prosto do swojego celu. Nie było to przecież jej imię, a może ... Nie wiedziała przecież nic nie pamiętała ...
W pewnym momencie poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zaczepił ją jakiś straszy pan wystrojony w czarny kaftan.
-Aravillo czym jesteś tak zamyślona? Woła Cię już kilka osób, a Ty wciąż się nie zatrzymujesz z nimi na pogawędkę ... - jego głos był serdeczny ale i dociekliwy.
A więc to tak mam na imię ... Arawilla zaświtało jej w głowie.
Kim jednak był ten mężczyzna? Kim byli Ci wszyscy ludzie? Nie znała ich, a oni jednak znali ją ...
-Niczym drogi ... - chciała mu odpowiedzieć, ale nie znała i jego imienia.
-Widzę, że masz mętlik w głowie moja droga Aravillo, może podejdź do stołu i zjedz coś ... Przemyśl sobie swoje sprawy i wróć do nas ... czekamy na Twoje opowieści z wyprawy w góry Dasso ...
-Yyy ... tak oczywiście, że później do was podejdę - odpowiedziała mężczyźnie i pospieszyła ku swojemu miejscu.
Byłam w górach Dasso? Co to za miejsce ? W jej głowie pojawiły się kolejne pytania ...
Usiadła na swoim miejscu koło przystojnego mężczyzny ... nie zwróciła jednak na niego wiekszej uwagi ... Jej wzrok był zamglony tak jakby duchem była nieobecna.
Niliana - Pn paź 04, 2010 4:15 pm
Już miała otworzyć usta, żeby zaprzeczyć, zapewnić, że to plotki... Spojrzała na Daimona, chcąc wpierw sprawdzić jego reakcje. Poprzednio nazywał to wymysłami z wyraźnym oburzeniem, a teraz uśmiechał się spokojnie, jakby hrabia miał całkowitą rację. Do tego ten toast. Okropnie się zmieszała. Gdy byli w lochach, o ich rzekomym romansie mówiono jak o skandalu. Nie chciała by ludzie wciąż mieli o niej złe zdanie. Z drugiej strony bała się, że znów uraziłaby Daimona wypierając się łączących ich uczuć. Uśmiechnęła się sztucznie i podziękowała skinieniem za toast. Milczała, ale z każda chwilą czuła się gorzej. Zaczęła sobie wyobrażać, że teraz wszyscy patrzą na nich. Zdawało jej się, że słyszy szepty.. "Pewnie był zachwycony, jak ją z nim zamknięto... Czy nie znają się dopiero od trzech dni?.. " Potem gdzieś na sali wybuchał śmiech, a ona czuła, że robi jej się niedobrze. Zaczęła popijać wino zachłannymi łykami zdecydowanie za często. Gdy do Daimona dosiadła się kobieta, Niliana od razu rozpoznała w niej.. Aravillę. Postarała się uspokoić chociaż trochę i sprawiać wrażenie, że wyśmienicie się bawi.
- Aravillo, kochanie, dobrze cię widzieć. Już się baliśmy, że w tych górach pożarły cię jaskiniowe trolle! - zażartowała najbardziej beztrosko jak tylko zdołała. - Daimonie, poznaj pannę Lawert Córkę lorda Lawerta Ich rodzina słynie z najpiękniejszych strojów. Pani Lawert szyje dla samej królowej. - dodała kończąc prezentację kobiety. Gdy przyszła kolej by przedstawiła Daimona, poczuła, że się rumieni i to wcale nie było przyjemne uczucie. Uświadomiła sobie, że właściwie nic nie umie o nim powiedzieć poza nazwiskiem. Poczuła wpierw uścisk w żołądku i powiedziała - Aravillo, to jest pan Daimon Vasalius... - zawahała się, a potem serce podyktowało jej resztę - człowiek, który widzi gwiazdy za dnia.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 4:41 pm
Zaczął nakładać sobie na talerzyk małe porcje przeróżnych potraw. Zdecydowanie częściej wybierał te których nigdy nie widział na oczy, był ciekawy ich smaku. Miał nadzieję, że odkryje coś naprawdę pysznego. Nie zdawał sobie sprawy z zakłopotania Niliany, wszystko co zrobił wydawało mu się normalne, nic nie sugerował i nie potwierdził słów mężczyzny, ponieważ nie wiedział jakie zdanie ma o tym wszystkim Niliana. Nie mógł przecież wiedzieć lepiej od niej co ona czuje. Po chwili obok niego zasiadła kobieta, której nie znał. Z pewnością jej uroda była niezwykła i mężczyźni się o nią ubiegali, jednak Daimon zdawał się postrzegać tylko Nilianę gdyby nie to, że właśnie ona przedstawiła nowo przybyłą kobietę Daimon mógłby nawet nie zorientować się i zapomnieć o manierach. Uniósł się nieco z krzesła i chwycił dłoń kobiety delikatnie musnął ją wargami i puścił, po czym znów usadowił się na krześle.
- Jestem zaszczycony.
Uznał, że skoro został przedstawiony on już tego robić nie musi, choć nie był pewny czy określenie którego użyła Niliana było odpowiednie, to na pewno było zabawne i spodobało mu się.
Aurill - Pn paź 04, 2010 5:10 pm
Słuchała z zainteresowaniem słów kobiety, która według służącej miała na imię Nillana ...
A wiec jestem krawcową ...
- Mnie również jest miło pana poznać - odpowiedziała mężczyźnie siedzącemu obok.
-W górach Dasso ... było przecudownie moja droga. Odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem ... tego mi właśnie było trzeba - nie znała tej kobiety, nie znała nawet siebie ... postanowiła jednak grać ... choć co uważniejsi mogli zauważyć jej zakłopotanie po wzroku jak i plączącym się języku.
Trąbki znów zagrały i rozpoczęły się tańce. Na parkirt wyszły pierwsze pary, które zaczęły wirować wokół siebie.
Niliana - Pn paź 04, 2010 7:09 pm
Rozmowa z Avarillą była właściwie w tej chwili grzecznością. Nie znała jej za dobrze i stwierdziła, że dziewczyna się zmieniła. Kiedyś była wesoła i taka pełna energii, a teraz sprawiała wrażenie jakby bujała w obłokach. Niliana była zaskoczona tym jak znajoma wypiękniała. Przez krótką chwilę pomyślała, że Daimon może zwrócić na nią swoją uwagę, tak jak nie dawno na nią. "Może naprawdę jest w tym taki szybki... " Wypiła kolejny kieliszek prawie duszkiem. Poczuła lekki zawrót głowy. To był już piąty. Powinna wstrzymać się narazie, żeby nie mieć problemów z tańcem. Dzisiaj jak nigdy miała już ochotę upić się całkowicie.
Daimon Vasalius - Pn paź 04, 2010 7:22 pm
Kątem oka co jakiś czas spoglądał na Niliane i często widział jak dolewa sobie kolejny kieliszek wina. Z początku go to nie dziwiło, ale wypiła pięć kieliszków w dość krótkim odstępie czasu. Szybko sobie przypomniał, że jej ojciec jest wytwórcą trunku więc i ona musi je lubić.
Skinął delikatnie głową do Aravilli i rzekł do niej cicho i melodyjnie:
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę panią na jakiś czas przeprosić.
Uniósł się z miejsca obracając się wcześniej do Niliany, wyciągnął rękę i wykonał ukłon. Na jego twarzy zagościł ciepły i zachęcający uśmiech, oczy migotały jak żarzący się ogień.
- Czy mogę zaprosić panią do tańca ?
Jego dłoń i serce nagle zadrżały i zadał sobie w głowie pytanie: "A jeśli odmówi? Jeśli wcale nie chce, abym tu był? Może była miła jedynie z grzeczności..." Starał się skupić i jak najszybciej odtrącić te myśli.
Orpheus - Pn paź 04, 2010 10:55 pm
- Słyszałem, że Ekradon znów podniósł myto od Nowo-Aeriańskich metali, to prawda?
- Niestety tak... To wszystko przez te bandy górali. Teraz ponoć jeszcze doszła osławiona banda Filara?
- Tego Filara?!
- No oczywiście, że tego. Ekradon już nie jest w stanie dokładnie pilnować głównych traktów. Nawet gryfy nie są w stanie wyśledzić bandy górali kryjącej się w lesie czy zapyziałej jaskini.
- Dobrze, że nie mamy tam żadnych wpływów. Stracilibyśmy na tym fortunę. Od początku wiedziałem, że to miasto to nie wypał. Bogate jest to prawda, ale nie ma komu zaoferować swoich surowców. Co druga karawana ledwo dojeżdża do Ekradonu. Przecież to nonsens.
- Oczywiście, niedługo zamieni się w taką samą ruinę jak reszta tego pustkowia za górami Dasso.
Orpheus przyłożył otwartą dłoń do kącika ust i zbliżył się do wąsatego jegomościa z kozią bródką. Jego strój różnił się o tyle od Orpheusa, że był brązowo - zielony, a na jego barkach wisiał tak samo tonowany długi płaszcz.
- A tak między nami. Sprzedałeś to o co Cię prosiłem?
- Oczywiście. Jednak myślę, że nie był to dobry okres. Za dwa miesiące dostałbyś dwa razy więcej.
- To dobra pora, potrzebuje tych pieniędzy. Szczególnie teraz. Gdzie je zostawiłeś?
- Karczma "pod Sprośnikiem", wbrew pozorom to pewne miejsce. Karczmarz to mój pewniak.
- Dobrze, dzięki za wszystko.
- To była dla mnie przyjemność.
Wtedy do dwójki rozmawiających mężczyzn podeszła Malaika, przerywając im w pół słowa.
- Orpheusie, słyszałeś jest tutaj Niliana Firewing nadworny muzykant jego królewskiej mości.
- Tak, naprawdę?
Zapytał Orpheus z zaciekawieniem, nie bardzo mogąc sobie przypomnieć o kim mowa. Towarzysz z którym siedział Reventlow, przejrzał sytuacje w jakiej obecnie znajdywał się młodzieniec i tylko parsknął śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy Lordzie Sullivanie?
Dodał z uśmiechem Orpheus.
- Czyżby zastępca mistrza szeptów nie wiedział o kim jest mowa?
- Chciałbyś Orpheusie, ale nam siedzącym w cieniu nic nie umyka. Niliana siedzi na końcu stołu ze swoim Daimonem Vasaliusem i rozmawia z ... Arrawilą Lawert?
Rachel - Wt paź 05, 2010 8:17 am
Rachel wolnym krokiem przebyła korytarz. Z sali dobiegały odgłosy zabawy. Kolejni świętowicze., pomyslała znudzona. Jednak skierowała kroki w tamtą stronę. Przy drzweiach stała dwójka strażników, jednak nik z nich nie zwrócił na nią uwagi. Ostatecznie, drzwi były otwarte. No pięknie. Powiodła wzrokiem po ucztujących i tańczących. Skierowała swe kroki w stronę końca stołu, gdzie pozostawało wolne miejsce. Rozpoznała kobietę siedzącą dwa miejsca dalej, była to ta bardka z biblioteki. Czarodziejka nie zmieniła jednak zdania, zresztą kobieta zdawała się całkowicie zajęta rozmową. A co mi tam. Rachel z wzruszeniem ramion opadła na wolne krzesło.
Niliana - Wt paź 05, 2010 12:28 pm
Podała dłoń Daimonowi odczuwając jednocześnie ulgę i niepokój. Pragnęła być z nim sama, ale bała się, że brnie w ryzykowną sytuację, która zniszczy jej reputację. Miała rozgrzaną dłoń. Spojrzała na niego jak na wybawiciela. Chciała znaleźć się z nim znów w ogrodzie. Uciec z tej sali, od spojrzeń i szeptów... ale wiedziała, że ta sala, to jej życie, a on jest nieznajomym. - Z przyjemnością - odpowiedziała wstając od stołu. Niechętnie puściła jego dłoń i to nie tylko dlatego, że tęskniła za jego dotykiem. Nie czuła się pewnie na nogach w pierwszej chwili, gdy wstała z krzesła.
Kiedy szli na parkiet zerknęła na grupkę zebraną wokół młodego Reventlowa. Podobno zawsze skupiał towarzystwo wokół siebie i jak widać plotki były słuszne. Rysy częściowo odziedziczył po ojcu, ale w przeciwieństwie do niego, był czarująco urodziwy. Przez chwilę jak urzeczona wpatrywała się w jego pełną życia, młodzieńczą twarz i łowiła z przyjemnością każdy szczegół jego mimiki, gdy mówił. Ocknęła się jednak i poczuła winna przed Daimonem, kiedy tylko stanęli na przeciw siebie i znów napotkała spojrzenie jego oczu.
"Niby właściwie czemu mam poczucie winy? Czyżby już był mym narzeczonym? No właśnie nim nie jest i nawet nie wyraził takiej woli... Więc nie powinien mnie całować. Nie powinien!"
Niliana równie dobrze wiedziała, że ona nie powinna poddawać się tamtemu pocałunkowi. I powinna zaprzeczyć zdecydowanie, kiedy hrabia insynuował ich związek. Ale nie zrobiła tego... bo uczucia Daimona stały się dla niej ważne i okropnie bała się, że go straci. Że wyjedzie z pałacu i nigdy więcej go nie zobaczy. Ta myśl, była nie do zniesienia.
Nagle wśród stojących przy drzwiach dostrzegła lekko posiwiałego, wysokiego mężczyznę w eleganckim purpurowym wamsie, ze złoty ptakiem wyszytym na piersi. Rozglądał się po sali wyraźnie tylko zbywał zagadującego go lokaja. Nilianie serce zabiło szybko, a oczy rozbłysły momentalnie. Daimon nie zdążył nawet podać jej ponownie dłoni, gdy zwróciła się do niego podekscytowana.
- Wybacz mi proszę ten taniec. Muszę przywitać się z ojcem.
Odeszła kilka szybkich kroków i odwróciła się jeszcze - Przepraszam cię, naprawdę. Obiecuję, że niedługo wrócę.
Gart - Wt paź 05, 2010 12:54 pm
Gart sam nie wiedział, która była godzina kiedy starając się zachowywać jak najciszej wsunął się do sali przez jedne z bocznych drzwi. Rozejrzał się po niej, bardziej żeby oszacować gdzie mógłby się ukryc niż żeby przyglądac się gościom. Nienawidził takich miejsc, ale nie chciał napytać sobie biedy nie przyjmując zaproszenia króla. Jenyi nie widział od czasu kiedy rozdzielili ich przed łaźnią. Podobno też powinna tutaj być.
Przelotnie dostrzegł krzątającego się wśród gości staruszka. Ostatnio widział go, kiedy niemal piszczał, próbując zmusi go krzykiem do założenia jakiegoś sztywnego ubrania. Niestety nie udało mu się namówi mężczyzny, więc rzekł kilka zapewne obraźliwych słów których Gart nie zrozumiał, fuknął i odszedł. A on wrócił do pokoju, założył część zbroi czyli kirys, naramienniki i nogawice, zostawiając w pokoju te najbardziej hałasujące części. Oczywiście na to wszystko narzucił szary płaszcz do ziemi a twarz skrył pod kapturem i maską. Przewiesił sobie jeszcze przez ramię miecz i w takim oto stanie zawitał na sali balowej.
Kiedy tylko wszedł drogę zastąpiła mu dwójka gwardzistów. Chociaż w tych kolorowych strojach wyglądali bardziej jak cyrkowcy. Od razu zażądali pokazania twarzy, grożąc halabardami. Gart zrobił to niechętnie, ale wiedział, że inaczej go nie zostawią w spokoju. Zsunął kaptur, pozwalając złotym, błyszczącym włosom rozlac się po swoich ramionach. W tym świetle nieźle zaprezentowała się również blizna przecinająca twarz.
- A, to Pan. Khem, w takim razie przepraszam. - rzekł jeden z gwardzistów, pamiętając mężczyznę z sali audiencyjnej. Zaraz odszedł z towarzyszem dalej, szepczać konspiracyjnie.
- Widziałeś? W takim stroju na bankiet, no ładnie. Pewnie zaraz się pochleje i będziemy musieli go wyrzucać.
- To jeszcze nic. Moja ciotka od strony kuzyna brata żony chodziła na uczty bez bielizny! Mało tego, w sukni co to prawie jej nie było... - dalszych szeptów Gart już nie usłyszał.
Nie obchodziła go opinia. Przyszedł tylko po to, żeby nie wystawili na niego listu gończego za zniewagę króla. Nie zagłębiał się w salę. Naciągnął kaptur na głowę i poszedł wzdłuż ściany, żeby stanąć w przynajmniej trochę zacienionym kącie sali.
Jenya - Wt paź 05, 2010 5:14 pm
Po przyjemnej kąpieli i wdzianiu podarowanej sukni dziewczyna weszła nieśmiało do sali. Gdyby nie lisie uszy i ogon wystający spod paru falbanek nikt nie rozpoznałby dziewczyny. Jej do tej pory potargane i szarawe włosy tym razem nabrały swojego śnieżno białego koloru. Spięte w skromnego koka opadały pasemkami odkrywając smukłą szyję. Brudne i poszarpane ubrania zastąpiła błękitna suknia do kolan idealnie pasująca do jej niewielkiej i smukłej figury. Dekolt zdobił sporawy szafir jednak najbardziej uwagę przykuwał jej niezwykły, rubinowy wzrok. Stawiała kroki powoli i starannie widocznie nie przyzwyczajona do pantofli lub jakichkolwiek kobiecych butów na wyższym obcasie. Nie chciała już na wejściu pocałować podłogi. Szukała po sali Szarego lekko niezadowolona z tego wystawnego tłumu. Nie umiała się kompletnie odnaleźć w tym gronie, każdy był wystrojony a ona sama czuła się jak lalka na sklepowej wystawie. Stanęła gdzieś na uboczu bacznie obserwując zebranych. Niestety nie mogła dostrzec Szarego co zaczynało ją martwić. W końcu miał tu być. Nikt jej nie wytłumaczył również czemu ta uczta jest taka ważna, każdy tylko wspominał, że królowi się nie odmawia.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 6:18 pm
Gdy Niliana chwyciła jego rękę poczuł wyraźną ulgę. Delikatnie przycisnął kciukiem jej dłoń kiedy mu ją podała, wyprostował się i obrócił na pięcie, aby podążyć w stronę parkietu. Rozglądał się od czasu do czasu po innych osobach, ale bardziej niż ich urodę i piękno interesowały go ich stroje. Musiał przyznać, że większość była naprawdę piękna, choć zdarzały się takie, które uważał za zanadto eleganckie. Gdy stanęli na parkiecie zauważył, że uwaga Niliany została przez kogoś skradziona, Daimon spojrzał w stronę jej teraźniejszego obiektu zainteresowania.
Jego wzrok spoczął na wysokim posiwiałym mężczyźnie. W pierwszej chwili zdziwiło go to, spodziewał się raczej, że wzrok Niliany przykuje jakiś młody, przystojny jegomość, bo w końcu czemu nie, nic nie obiecała Daimonowi, znali się krótko, a jeden niewinny pocałunek jeszcze o niczym nie świadczył. Nie chciał teraz się o tym zastanawiać, więc porzucił te myśli. Szybko stało się dla niego oczywistym, że to jej ojciec. Daimona ogarnęło zaciekawienie, od pierwszej chwili gdy mu o nim powiedziała on chciał go poznać. Zawiódł się nieco tym, że nie usłyszał, ani nie zobaczył jej chęci przedstawienia go ojcu.
- Oczywiście, idź. Ja w takim wypadku wrócę do stołu. - W jego głosie na pewno dało się wyczuć nutkę zawiedzenia i smutku.
Niliana - Wt paź 05, 2010 7:40 pm
Podeszła do ojca z uśmiechem.
- Niliana.. - otworzył ramiona. Uścisnęła go serdecznie. Odsunęli się od siebie, by popatrzeć sobie w oczy. Lord Firewing spojrzał na córkę z czułością, ale także z troską - zachwycająco wyglądasz kochanie. Martwiłem się. - Teraz spojrzał surowiej.
- Oh... tato wiesz, że nic nie mogłam poradzic.
- Gada o tobie całe królestwo - ujął ją pod ramię i szeptał odprowadzając na stronę. Jego ojcowski ton zaczął przypominać wymówkę.
- Wybacz. Trudno uniknąć plotek i pomówień kiedy się siedzi w lochu. - Nie podobał jej się tor jaki zaczęła przybierać ich rozmowa. Dokładnie wiedziała co zaraz usłyszy.
- Plotki? Podobno ten kawaler ci dzisiaj towarzyszy. A jednak nie widzę go koło ciebie. Czyżby mnie unikał? Wiesz, że to oznacza, że ten człowiek nie ma wobec ciebie poważnych zamiarów. Spojrzała na ojca oczami zganionej córeczki.
- Nie przyszłam tutaj z Daimonem. Siedzimy obok siebie przy stole, ale każde z nas jest tu samo. Jestem zażenowana plotkami, ale trudno mi je rozwiać, bo pan Vasalius jest naprawdę miłym człowiekiem i dobrze się bawię w jego towarzystwie. Chodz... poznacie sie - to mówiąc pociągnęła ojca pod ramię w kierunku stołu.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 8:07 pm
Zasiadł znów na swoim miejscu i postanowił nalać kolejny kieliszek wina. Chwycił butelkę i na początek przeczytał sobie jej etykietę: "Wino czerwone, półwytrawne..." więcej go nie interesowało, odkorkował butelkę i rozlał wino do połowy kieliszka. Odkładając je na bok kątem oka ujrzał Niliane nadal rozmawiającą z ojcem, zastanawiało go, o czym mogą teraz dyskutować, może nie wiedzieli się wcześniej i rozmawiają o oskarżeniu Niliany. Długo nad tym nie rozmyślał, stwierdził, że i tak nie zgadnie więc chwycił za kieliszek i potrząsnął nim oglądając falujące w nim wino. Kieliszki nie były duże więc wypił całe wino w nim spoczywające jednym ochoczym łykiem, odłożył puste naczynie i już chciał wstawać, gdy zauważył Niliane i jej ojca udającą się gdzieś w tą stronę, wykluczył możliwość, że idą do niego, zatem postanowił się przyglądać gdzie tak naprawdę się udają.
Rachel - Wt paź 05, 2010 8:08 pm
Rachel nie mogła usiedzieć przy stole. Głodna nie była, a rozmowy nużyły ją. Wstała i zaczęła spacerowć po sali. Naprawdę żałowała, że nie nauczyła się tańczyć, kiedy miała ku temu okazję. Choć z drugiej strony, przecież nie miała partnera. Zajęła się zamiast tego obserwowaniem tańczących par. Bardka wyszła na parkiet z tym mężczyzną, którego spotkała w bibliotece. Jednak nawet nie zaczęli tańczyć, bo kobieta chyba kogoś zobaczyła, przeprosiła swego niedoszłego partnera i podeszła do jakiegoś mężczyzny. Rachel nie zajmowała się tym zbytnio, zamiast tego zauważyła w tłumie kogoś, kto tu zdecydowanie nie pasował. A przynajmniej tak sugerowało jego ubranie. Ruszyła w jego kierunku To może być interesujące. Miała szczęście, że jej stój nadawał się właściwie na każdą okazję, no, może z wyjątkiem pogrzebu.
- Dzień dobry - odezwała się do tajemniczego mężczyzny z naciągniętym na twarz szarym kapturem i mieczem przewieszonym przez plecy. Nie miogła wiedzieć, że nazywał się Gart. Przez chwilę zastanawiała się co powiedzieć, po czym zdecydowała się na w miarę bezpieczne zagranie. - Miałby pan czas i chęć na krótką pogawędkę?
Niliana - Wt paź 05, 2010 8:58 pm
Udawali się jednak wprost do niego i niebawem stanęli nieopodal miejsca gdzie siedział. Lord Firewing wyglądał dostojnie, ale jednocześnie przyjaźnie. Dorównywał Daimonowi wzrostem i był niezbyt potężnej budowy. Szpakowate włosy, wąsy i broda były przystrzyżone krótko. Niebieskie oczy spoglądały z opanowaniem. Niliana była uśmiechnięta i starała nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Zwróciła się do Daimona oficjalnie, ale ciepłym tonem.
- Panie Vasalius... Z radością pragnę panu przedstawić mego ojca. - mężczyzna skłonił się sztywno.
- Anador Firewing, uszanowanie.
Daimon Vasalius - Wt paź 05, 2010 9:12 pm
Na szczęście w porę zorientował się, że Niliana i jej ojciec podążają w jego stronę. Stanął na prostych nogach, wyglądał na zdziwionego i zdenerwowanego, wykonał ukłon który przez to wszystko mógł wyglądać nieco sztywno. Wziął jeden nieco głębszy oddech i wyprostował się.
- Nazywam się Daimon Vasalius, to zaszczyt pana poznać. - Jego głos był miły, przyjazny lecz niespokojny i zadrżały.
Daimon chciał sprawić dobre pierwsze wrażenie i miał nadzieję, że to się udało. Nie chciał, aby na dłuższy czas zapadła cisza zatem wskazał Anadorowi krzesło obok Niliany.
- Proszę siadać. -
Spojrzał na Niliane jakby chciał w jej oczach wyczytać co ma teraz robić, co mówić, jak się zachowywać, liczył na jej pomoc.
Niliana - Wt paź 05, 2010 9:35 pm
Mężczyzna uniósł rękę w geście wyrażającym wstrzymywanie i uśmiechnął się dobrotliwie.
- Dziękuję, to zbyteczne młodzieńcze. Podobno spędził pan z moją córką dobę w lochu... a mimo tego Niliana z radością wymienia pana imię - zerknął na zmieszaną córkę stającą u jego boku.
- Ojcze. Czy musimy wciąż do tego wracać? - poklepał jej dłoń spoczywającą na jego ramieniu, a potem ją zdjął i wycofał się. Jego wzrok podążył nad stołem w stronę przywołującego go dłonią znajomego.
- Masz racje. Baw się dobrze... - ucałował Nilianę we włosy. Daimonowi ponownie się skłonił i odszedł zostawiając młodzież przy stole.
Jenya - Wt paź 05, 2010 9:36 pm
Dziewczynę coraz bardziej to wszystko przytłaczało. Cały ten przepych, to bogactwo. Nie pasowała do tego świata. Miała ochotę uciekać jak najdalej z tego miejsca. Cofała się do ściany coraz bardziej zdenerwowana. Nadzieją ewakuacji zdawały się lekko uchylone drzwi do tarasu po drugiej stronie pomieszczenia. Wprawione wiatrem w delikatny ruch zasłony kusiły do siebie małą lisicę. Dziewczyna spuściła wzrok i starała się przekraść tam jak najszybciej nie wpadając nikomu pod nogi. Może nikt nie zauważy jej zniknięcia? W końcu każdy jest tu sobą zajęty i nikt nie zauważył nawet jej wejścia. Szkoda, że nie złapała Szarego. Może jak cały ten cyrk się skończy to się zobaczą? Wyślizgnęła się na zewnątrz. Widokiem z tarasu były królewskie ogrody. Dziewczyna dopiero tutaj mogła odetchnąć spokojnie. Zdjęła pantofle z nóg i usiadła na kamiennym murku stawiając je obok siebie. Ciepłe promienie powoli zachodzącego słońca pieściły jej twarz. W powietrzu zaś unosił się zapach egzotycznych kwiatów. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się zadowolona. To bardziej ją interesowało niż te wszystkie znakomitości i wysoko postawione istoty.
Gart - Śr paź 06, 2010 6:33 am
Obserwował salę spod ściany, będąc opartym łopatkami o nią. Ręce zaplótł pod płaszczem tak, że z odległości przypominał wieszak, na którym ktoś powiesił szary płaszcz.
Dostrzegł Nilianę, dziwiąc się nieco jak zmieniła się od tamtego krótkiego spotkania. Zauważył też jeszcze parę innych twarzy, ale nie miał ochoty z nimi rozmawiać. Tak jak z każdym innym. Kiedy minęło kilka chwil dostrzegł Jenyę przemykającą między gośćmi pod ścianą. Chciał za nią pójść, ale zorientował się, że ktoś ma wobec niego jakieś zamiary. Nie poruszając głową przebiegł wzrokiem po postaci zbliżającej się kobiety.
Zastanawiał się, czy odejście teraz byłoby nietaktem, czy śmiertelną obrazą. Chyba jednak wolał tego nie sprawdzać, więc stał sztywno, dopóki Rachel nie znalazła się całkiem blisko. Uniósł głowę, pozorując, że dopiero teraz ją zobaczył. Odepchnął się od ściany, żeby się wyprostować. Dzięki naramiennikom ukrytym pod płaszczem zdawał się być przesadnie szeroki.
Skłonił się uprzejmie Rachel, na tyle na ile pozwalała mu zbroja. W żadnym wypadku nie był to dworski ukłon.
Kiedy padło pytanie, równie uprzejmie, a nawet bardziej, pokręcił przecząco głową. spoglądając na kobietę ukrytymi w cieniu kaptura ciemnymi oczami.
Rachel - Śr paź 06, 2010 7:26 am
Poczuła się nieco zawiedziona. Ostatecznie, ktoś tak ubrany nie mógł być nudny. Ale skoro nie, to nie. Westchnęła cicho i odwróciła się, by odejść. Zatrzymała się jednak w pół kroku.
- Zna pan miejsce gdzie można by tu kupić mapy Opuszczonego Królestwa? - spytała. Równie dobrze mogła się już zająć planowaniem swojej podróży. Postanowiła dać sobie spokój z szukaniem przewodnika, więc potrzebowała map - Jakiś prowiant - dodała jeszcze. Tak, to również na pewno będzie potrzebne.
Gart - Śr paź 06, 2010 11:30 am
Milczał długą chwilę po tym jak padło pytanie. Rachel mogło się wydawać, że już nie odpowie. W końcu jednak spod maski wydobył się spokojny, nieco zachrypnięty, męski głos.
- Nie znam miasta. Radzę Pani zapytać kogoś z tych strojnych ludzi... - "O ile widzą coś poza czubkiem własnego nosa" dodał w myślach.
- A rynek pewnie wskaże Pani jakikolwiek z napotkanych przechodniów. - podświadomie wyczuł, że kobieta szuka jakiegoś towarzysza do podróży. Nie był jednak pewien, czy powinien to okazywać, bo jeszcze nie załatwił sprawy, od której właściwie zależało dokąd się uda. Myślami błądził przez chwilę po możliwościach, w końcu nic więcej na głos nie dodając. Nie ruszał się z miejsca, czekając czy Rachel jeszcze o coś zapyta, czy po prostu odejdzie.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 2:49 pm
Ukłonił się Anadorowi na pożegnanie. Gdy ojciec Niliany był już od nich oddalony o kilkanaście metrów, Daimon opadł na krzesło z westchnieniem ulgi. Rozmasował jedną ze swych skroni i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
- Nie lubi mnie prawda ? - Jego głos wyrażał zmartwienie.
Może i nieco przesadzał ze stwierdzeniem iż ojciec Niliany go nie lubi, przecież nawet nie miał powodów by tak sądzić, ale wolał się mile zaskoczyć. Pośpiesznie chwycił za najbliższą odkorkowaną już butelkę wina, nalał nieco czerwonej cieczy do swojego kieliszka i odłożył butelkę blisko swojego talerza. Spojrzał na Nilianę nieco zakłopotany i zmartwiony.
- Chciałbym bliżej poznać twojego ojca i przekonać go do siebie, ale skoro jest zajęty to może innym razem.
Chwycił za kieliszek i wypił całą ciecz w znajdującą się w nim kilkoma stanowczymi łykami, po czym odłożył go i uniósł się od stołu.
- Chodźmy się przewietrzyć.
Niliana - Śr paź 06, 2010 2:58 pm
Odprowadziła ojca nieco zakłopotanym wciąż spojrzeniem. Wiedziała co by sądził o tym, że całowała się z Daimonem w ogrodzie.
"Już chyba czas wszystko sobie należycie wyjaśnić" - pomyślała z westchnieniem i spojrzała na towarzysza.
Na propozycję Daimona zawahała się chwilę. Potrzebowała odbyć z nim rozmowę na osobności, ale przez chwilę jej wzrok spoczął na Aravilli. Siedziała cały czas cicho i nie narzucała się nikomu. Zupełnie jak nie ta osoba... Wcześniej ani chwili nie mogła usiedzieć za stołem. To nie wróżyło nic dobrego. Na pewno ma kłopoty. Miała ochotę ją o to zapytać, ale zdecydowała, że zrobi to po powrocie. Spojrzała w oczy Daimonowi i skinęła głową.
- Chętnie. Tez miałam od dłuższego czasu na to ochotę. - przyznała półgłosem i wstała razem z nim. Rzuciła spojrzenie na taras. Drzwi były otwarte. Z tej perspektywy nie dostrzegła Jenyi siedzącej na murku.
- Chodźmy na taras - zaproponowała nadal cicho, przechodząc tuz obok niego i kierując się w kierunku powiewających na wietrze zasłon od tarasowych drzwi.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 3:01 pm
- Czemu obecność Panny Lawert na uczcie sprawiła tobie takie zaskoczenie, mistrzu?
- Otóż jestem pewien, że Arrawila Lawert obecnie znajduję się w letniej rezydencji w górach Dasso.
- Naprawdę? Może nie udał się wyjazd?
- Wątpię, nie przypominam sobie by wjeżdżała do pałacu. Jako zastępca mistrza szeptów wiedziałbym o takich rzeczach...
- Mała indagacja?
- Oczywiście.
- Malaiko, chcesz poznać pannę Nilianę Firewing?
Zapytał w końcu swoją partnerkę Orpheus .
- Z miłą chęcią.
- A więc chodźmy.
Oznajmił szlachcic wypijając ostatki wina jakie zostały mu w wielkim bogato zdobionym kielichu.
Gdy starszy mężczyzna, jak mniemał Orpheus, pan Firewing odszedł od miejsca, w którym siedziała Niliana oraz Arawilla, chłopak wstał i razem z Malaiką oraz Lordem Sullivanem podszedł do interesujących ich osobistości.
- Zechcą mi Państwo wybaczyć
Zaczął młody Revenlow.
- Że jako nieznajomy pozwalam sobie... atoli ciekawość dotyczący waszej osoby jest tak frapujący, że ...
Wtedy uprzejmie się ukłonił.
- Czy państwo pozwolą nam się przysiąść?
Zapytał.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 3:18 pm
Skinął głową Nilianie, ponieważ miejsce bardzo mu odpowiadało. Daimon nie chciał odchodzić zbyt daleko od uroczystości, ale chciał móc wziąć kilka głębszych oddechów na świeżym powietrzu. Ruszył za Nilianą lecz nagle stanął w pół kroku. Drogę przerwał im jakiś młodzieniec kłaniając się przed nimi. Daimon oczywiście z grzeczności uczynił to samo i obrócił porozumiewawcze spojrzenie w stronę Niliany chcąc nim obwieścić, że nie ma pojęcia któż to jest.
- Chyba się nie znamy. Nazywam się Daimon Vasalius. - Powiedział głosem pewnym i zdecydowanym.
Zauważył, że tuż obok Orpheusa stanęła również dziewczyna o złocistych włosach. Daimon stwierdził, że to z pewnością jego towarzyszka zatem ukłonił się i pochwycił jej dłoń, musnął ją delikatnie wargami i puścił, prostując się natychmiast.
- Niestety nie wiem czy będą mogli się państwo do nas dosiąść, ponieważ właśnie mieliśmy zamiar udać się na taras. -
Niliana - Śr paź 06, 2010 3:31 pm
Zatrzymała się w pół kroku i zwróciła do Orpheusa z uśmiechem. Owszem, miała ochotę pomówić z Daimonem, ale wiedziała, że to będzie trudna rozmowa i bardzo się jej bała. Niespodziewane zjawienie się Reventlowa przywróciło jej nagle dobry nastrój. A może sprawił to po prostu jego widok i fakt, że się nimi zainteresował. W każdym razie zwróciła się do przybyłych pogodnym, ożywionym głosem.
- Pan Orpheus Revenlow, jak mniemam? Istotnie, nie mieliśmy nigdy przyjemności... - słysząc słowa Daimona, dodała przez grzeczność, ale tonem, którego nawet najbardziej przenikliwi, nie umieliby nazwać nieszczerym - Oczywiście, jeśli zechcą nam państwo towarzyszyć, będziemy zaszczyceni.
Spojrzała na minę Daimona, starając się nie okazać zaniepokojenia. Miała nadzieje, że rozumie wymogi dobrych manier. Zresztą nie przypuszczała, żeby towarzystwo miało z nimi długo zabawić. A nawet jeśli... odwleczenie intymnej rozmowy, bardzo kusiło. Po zajściu w ogrodzie, obawiała się, że mężczyzna znów zareaguje impulsywnie, a wtedy zadręczałaby się już do końca uczty.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 3:39 pm
Widząc reakcje Niliany stwierdził, że nie ma co się pchać miedzy nich właściwie. Poza tym z początku chciał iść się przewietrzyć sam, ale zostawienie Niliany byłoby niegrzeczne. Trzy osoby to już za dużo poza tym zdawało mu się, że Orpheus nie przyszedł tu do niego, a do Niliany która wydawała się uszczęśliwiona tym faktem. Obrócił wzrok gdzieś w bok i westchnął.
- Właściwie, to rozbolała mnie głowa... ja już chyba pójdę. Było mi niezmiernie miło. -
Jego głos z początku był zachrypnięty więc w połowie zdania kaszlnął, aby poprawić swoją wymowę.
Ukłonił się do całej trójki i wykonał obrót na pięcie udając się gdzieś w stronę wyjścia z sali.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 3:52 pm
- Nic nie szkodzi.
Oznajmił przyjaźnie młodzieniec.
- Oprheus Reventlow.
Chwile później uczynił tak samo gestykulowany ruch jak Daimon. Mianowice schylił się i chwycił rękę Nilianu muskając ją w taki sam sposób.
- Bardzo mi miło. Ta panna stojąca obok mnie nazywa się Malaika, a ten szlachetny mężczyzna to Lord Sullivan.
Stojący mężczyzna odziany w zielono-brązowy płaszcz również się ukłonił, po raz kolejny naśladując ruchy wchodzące w skład zasad dotyczących etykiety i zwykłej uprzejmości. Młodemu Reventlow już zdawało się, że wszyscy udadzą się w kierunku tarasu gdy nagle mężczyzna towarzyszący Nilianie Daimon zgłosił swoją niedyspozycję i udał się w kierunku wyjścia z sali.
- Jeśli się nie przesłyszałem Pani jest tą sławną Nilianą Firewing nadwornym muzykantem jego królewskiej mości? Pani osoba jest znana nie mal w całym królestwie.To zaszczyt dla nas Panią poznać.
Niliana - Śr paź 06, 2010 4:20 pm
Momentalnie jej uśmiech stopniał do ledwo wyraźnego uśmiechu, który zachowała z trudem tylko po to, by zebrani nie dostrzegli jak wielką przykrość sprawiło jej jego odejście.
"A jednak nie zrozumiał..." pomyślała z goryczą.
Ośmieszyłaby się przed wszystkimi, gdyby pobiegła za nim. Była damą dworu i nie tak ją wychowano. Chociaż zakuło ją w sercu kontynuowała miła konwersację z królewskimi gośćmi. Jej uczucia pozostawały głęboko. Przywołała znów promienny uśmiech na swoją twarz i spojrzała na Orpheusa przepraszająco.
- Pan Vasalius nie czuje się za dobrze. Wobec tego... Możemy zasiąść? - zaprosiła towarzystwo gestem do stołu.
Muśnięcie wargami dłoni i szarmanckie słowa przystojnego młodzieńca przyjęła z lekkim zakłopotaniem. Normalnie, nie przejęłaby się ani takim gestem, ani słowami, ale Orpheus robił na niej duże wrażenie, przez co wracało poczucie winy wobec Daimona.
- Moja sława z pewnością nie dorównuje sławie mego ojca - odparła siadając na swoim miejscu - Jednak moja rodzina wyznaje tradycję sztuki jako misji i powinności. Ja także jako dziecko składałam przysięgę, że moja gra i śpiew będzie wzbogacać kulturę i opiewać historię. A panowie wypełnia jakąś szlachetną misję dla świata? - zapytała lekko żartobliwie.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 4:33 pm
Co prawda nie odszedł od Orpheusa i Niliany z powodu bólu głowy, ale gdy się oddalał coś faktycznie zaczęło być nie tak. Przełknięcie śliwy zaczęło sprawiać mu ból, paliło go w gardło. Oczy zaczęły go piec, przecierał je, ale to nie pomagało. Choć był jeszcze blisko nich, to jego krok stawał się wolniejszy, niespokojny, Daimonowi zdawało się, że kiwa się na boki. Skierował się do najbliższej ściany, aby się o nią oprzeć, choć zajęło to chwile, udało się. Wziął kilka głębszych oddechów, ale zaraz zacisnął dłoń na swoim gardle. Daimon znał to uczucie, znał je doskonale, opuściło go na tak długo, aby uderzyć ze zdwojoną siłą. Jego wampirzy głód dawał o sobie znaki, nie było to wcale dziwne zważając na okoliczności w których się znalazł, duża sala z ogromną ilością osób, każdy z nich przesiąkał zapachem krwi. Chciał zmusić ciało do wyjścia, do ucieczki, ale odmawiało mu posłuszeństwa. Jedyne co mógł teraz robić, to stać i czekać...
Pani Losu - Śr paź 06, 2010 4:59 pm
Obserwowała całe przyjęcie. Była zmęczona jak nigdy dotąd.
Wszyscy praktycznie wstali od stołu i zaczęli tańczyć lub rozmawiać w określonych grupkach. Swą uwagę przykuła na Pannie Lawert, która na przyjęciach okazywała się największą plotkarą ... tym razem siedziała cicho jak myszka.
Wokół niej nie było nikogo. Panna Nillana odeszła z przystojnym mężczyzną w kierunku tarasu. Jednak po chwili zaszedł im drogę Orpheus, nie wiedziała o czym rozmawia z Nillaną. Zauważyła jednak dziwne zachowanie mężczyzny ... odszedł on na bok i oparł się o ścianę.
Dopiero teraz spostrzegła, że jest on cały blady.
Powolnym kokiem podeszła do niego.
-Przepraszam, czy pan się dobrze czuje ? -zapytała troskliwie i złapała go za ramie
-Jest pan cały blady, może pomóc panu wyjść na taras by Pan się przewietrzył?
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 5:19 pm
Nagle poczuł delikatny dotyk na swym ramieniu, obrócił głowę w stronę służącej, jego oczy miały lekko krwistą poświatę, oddech wydawał się niespokojny. Chwile mu zajęło zanim się opanował i mógł odpowiedzieć na pytanie. Jego głos był ledwie słyszalny i lekko piskliwy.
- Tak, będę bardzo wdzięczny. -
Skinął jeszcze delikatnie głową. Jego oczy były trochę przymknięte przez co mógł wyglądać na zmęczonego. Z początku wsparł się na ramieniu kobiety, jednak później starał się już iść bez jej pomocy. Przeszedł gdzieś niedaleko miejsca gdzie siedziała Niliana i Orpheus, jednak nie obrócił się do nich, szedł prosto na taras. Zahaczył ramieniem o kurtynę która miała przykrywać drzwi do balkonu, purpurowy materiał zjeżdżał po jego ramieniu, aż doszedł do 1/4 tarasu. Wreszcie stanął przy barierce i wykonał kilka głębszych wdechów, machnął ręką w stronę kobiety.
- Bardzo pani dziękuje, ale proszę wybaczyć, chciałbym teraz zostać sam. - Tym razem jego głos był nieco barwniejszy i głośniejszy, choć nadal daleko mu było do normalności.
Calipso - Śr paź 06, 2010 5:34 pm
Dawno już nie bawiła się na takiej uczcie. Może nie była powiązana jakkolwiek z polityką, jednak nie jeden znał ją tu bardzo dobrze i zawsze była mile widzianym gościem na królewskim dworze. Wszak nie raz jej dar wykorzystywano by poradzić się przodków. Tym razem skorzystała z zaproszenia będąc w okolicy. Szła powoli korytarzem wydając przyjemny szelest biżuterią. Wkoło niej unosiła się przyjemna woń perfum a szaty falowały z każdym krokiem ciesząc oczy swoimi barwami. Zatrzymała się w wejściu i rozejrzała spoglądając po kolei na wszystkich obecnych. Na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech. Kroczyła powoli i dostojnie witając się z wszystkimi napotkanymi na drodze osobistościami. Wymieniała uśmiechy, komplementy, siała czar i urok jak na wiedźmę przystało. Brakowało jej tego życia w luksusie, jedynym problemem był fakt, że nie wypadało palić w towarzystwie, a tego jednego nie umiała sobie nigdy odmówić. Kiedy nadarzyła się okazja ruszyła w kierunku tarasu. Kiedy była już na bezpiecznym terenie podciągnęła suknię i wyciągnęła za podwiązki długą drewnianą fajkę i małe metalowe pudełko na tytoń. Nigdy się z nimi nie rozstawała. Kiedy poczuła w ustach przyjemny smak dymu odetchnęła głębiej. Dopiero wtedy dostrzegła, że jest w towarzystwie młodzieńca zaś kawałek dalej siedział mały zwierzołaczek. Zaśmiała się cicho.
-Doprawdy ciekawe towarzystwo mi się trafiło.- Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła niemo przyglądać chłopakowi. Wyglądał jakby miał zaraz się wywrócić. Poza tym biła od niego specyficzna moc, którą nie raz spotkała.
-Jakieś... problemy?- Zapytała melodyjnym głosem i obdarowała go delikatnym uśmiechem.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 5:53 pm
Nagle do jego nozdrzy dotarł zapach tytoniu, drapał go w gardło, było jeszcze gorzej. Jego głód stawał się nie do zniesienia, głos blisko stojącej kobiety huczał mu w głowie echem, chciał się do niej obrócić i wbić kły w jej piękną szyję którą ujrzał kątem oka. Kobieta zdawała się być niezwykle pociągająca jej blada, nieskazitelna cera, kruczoczarne włosy i bardzo kobiece kształty były balsamem dla oka.
Prędko obrócił wzrok, skierował go w dół za barierką, w ciemność. Właśnie ta ciemność przyniosła mu pewne ukojenie, choć na chwile odzyskał część zmysłów więc powiedział.
- Nie sądzę, aby moje towarzystwo teraz miało sprawić pani przyjemność. Sądzę, że powinna się ode mnie pani odsunąć. -
Nie był pewny czy te słowa wystarczająco zniechęcą kobietę, ale nie mógł się zdobyć na żadną obelgę, poza tym nie lubił być nieuprzejmy.
Kły w jego ustach teraz były nieco większe i z każdą chwilą rosły jeszcze bardziej, aby łatwiej mu było wyssać krew z ofiary.
Kamień na jego szyi przybrał teraz kolor karmazynowo-purpurowy i pulsował.
Calipso - Śr paź 06, 2010 6:08 pm
-Hmmm czyli miałam rację.- Odpowiedziała cicho i wypuściła z ust cieniutką smugę dymu. Oparła się o murek spoglądając przed siebie. Jej czarne włosy ześlizgiwały się z bladych odkrytych ramion. Wychodzi na to, że jest wampirem, choć stu procentowej pewności mieć nie mogła. Milczała nie ruszając się na krok. Wampiry na głodzie, już kiedyś ratowała takiego z opresji. To były przygody, tak gorący kochanek a taki słaby jak brakowało jedwabnego smaku krwi na podniebieniu. Ale chyba nie było rasy z jaką Calipso nie miała życiowych doświadczeń.
-Kiedy się to zaczęło? Potrafisz jeszcze nad tym zapanować?- Ściszyła głos do poważnego szeptu, nie spoglądała jednak w jego stronę. Z daleka wyglądało jakby nie byli sobą zainteresowani lub prowadzili rozmowę o niczym. Od tak, stali obok siebie obserwując królewskie ogrody.
Orpheus - Śr paź 06, 2010 6:24 pm
Oczywiście towarzystwo nie miało nic przeciwko kolejnej zmianie planów. Orpheus, Malaika i Sullivan zasiedli wraz z Nillianą na końcu stołu w tym samym miejscu gdzie znajdowała się panna Arrawila Lawert.
- Niech Pani nie będzie taka skromna.
Oznajmił kanclerski syn zaraz po tym jak zasiedli przy stole. Dokładnie w tym samym momencie rozpoczęło się tak zwane podanie. Na stół wyniesiono nowe ciekawe potrawy. Egzotyczne ryby, wielkie pieczenie, dziczyznę mającą w sobie rozmaite nadzienie, czasami tak zaskakujące, że nie raz wylatywało z potrawy. Doniesiono oczywiście wina oraz szlachetnego miodu napoi bez, których nie można by było nazwać takiego zgromadzenia ucztą. Gdy młody Reventlow oraz Lord Sullivan otrzymał kielich z wspaniałym winem, ponownie zaczął kontynuować bardzo ciekawą dysputę z Panną Nilianą.
- Powiedzmy, że jeszcze takiej misji nie znalazłem. Choć nie mogę powiedzieć, że niczym się nie zajmuje. Zajmuje się wieloma rzeczami jednak żadna z nich nie jest tak godna i warta wspomnienia przy tak wspaniałej misji jak wzbogacanie naszego państwa poprzez szlachetną sztukę.
- Ja tymczasem zajmuję się zbieraniem różnego rodzaju informacji...
Dodał dość skrycie lord Sullivan, przybliżając zdobiony kielich do ust.
- A może opowie Pani coś o swojej twórczości. Skąd Pani czerpie inspiracje do pisania kolejnych dzieł?
Wtrąciła się nagle partnerka Reventlowa, która dotąd praktycznie w ogóle się nie odzywała uraczona obecnością samą Niliany.
- Dobre pytanie Malaika, sam też jestem ciekaw.
Dodał jeszcze na koniec Orpheus.
Rachel - Śr paź 06, 2010 6:45 pm
- Dziękuję - powiedziała uprzejmie Rachel, choć teoretycznie nie miała za co. Uznała, że nie będzie dłużej nękać nieznajomego - Życzę miłej zabawy.
Wolnym krokiem ruszyła do wyjścia. Dziś uda się już na spoczynek, a jutro z samego rana wybierze się do miasta. Znajdzie jakieś mapy, potarguje się trochę... I ruszy w drogę. Żegnaj Warownio Nandan-ther. Teraz mój szlak wiedzie do Opuszczonego Królestwa.
Ciąg Dalszy.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 7:03 pm
Jego słuch wyostrzył się teraz jeszcze bardziej usłyszał pierwsze słowa Calipso: "Co ona miała na myśli mówiąc, że ma racje ? Kim ona jest ? Dlaczego nie odeszła, gdy o to poprosił ?" kolejne pytania przyprawiały go o jeszcze większy ból głowy. Czuł, że już nie wytrzyma, obrócił się w stronę kobiety i pochylał się do jej szyi, ale jej słowa nagle go powstrzymały. Nie wiedział czemu, głód nadal nie minął, ale nie chciał wyssać z niej krwi.
- Kiedy to się zaczęło ? Potrafisz nad tym zapanować ? - Powtórzył jej pytania, chcąc się upewnić czy faktycznie tak powiedziała.
Uświadomił sobie, że ona wie. Przestraszony odsunął się od niej o krok. Jego wzrok oglądał teraz dokładnie kobietę. W jego sercu pojawił się strach, że ona go wyda.
- Ja... nie wiem o czym pani mówi, chyba powinienem już sobie pójść. -
Jego głos zdradzał wyraźne kłamstwo , jedynie prawdziwe było to, że powinien już iść, ale nie mógł tego zrobić, nogi nadal odmawiały mu posłuszeństwa, starał się przezwyciężyć głód, ale to go z każdą chwilą osłabiało, stał teraz bezbronny przed tą nieznajomą kobietą.
Niliana - Śr paź 06, 2010 7:17 pm
Sama tez zajęła się winem. Taniec ja ominął. Nie wyglądało tez na to, by ktoś miał ja prosić o występ. Nie zamierzała się już ograniczać. Pozwoliła sobie napełnić kieliszek i dość często z niego popijała. Była zadowolona, ze wszystko zaczyna jej się rozmywać, a dźwięki huczą w głowie, zagłuszając wspomnienie muzyki, która w niej obudził wampir.
Spoglądała na Orpheusa lekko zamglonym wzrokiem, wciąż się uśmiechając, ale to był raczej kwaśny uśmieszek.
- Każda chwila może stać się inspiracja. Nigdy nie jesteśmy pozbawieni emocji, a to one są materiałem z którego ulepiona jest jakakolwiek sztuka. Nawet uczucie nudy, można wyrazić w pięknej formie.
Na szczęście język jeszcze jej się nie plątał, ale momentami mówiła trochę za szybko lub niewyraźnie. Jeszcze jeden łyk i poczuła, ze sala z wolna się obraca i lekko opuściła powieki, ale kontynuowała, tym razem coraz bardziej sennie.
- Prawda jest taka, ze muzyka jest tez rzemiosłem... jako i poezja, tak samo. Nie zawsze pisze się i komponuje z natchnienia. Częściej nawet jest to praca... wykonywana według oczekiwań. Lepi się słowa i dźwięki w mozole.
Calipso - Śr paź 06, 2010 7:25 pm
Nie zdziwiła się gdy chłopak pochylił się gwałtownie w jej stronę, to jeszcze bardziej ją upewniło w przekonaniu, że jest wampirem. Wyjątkowo głodnym wampirem. Zirytowała się jednak gdy spłoszony planował uciekać.
-W takim stanie nie dasz rady dojść do drzwi. Rzucisz się na pierwszą lepszą ofiarę i nici ze skrzętnie ukrywanego pochodzenia.- Mruknęła cicho nadal zachowując swój spokój. Wytrzepała resztki tytoniu z fajki i schowała ją znów za podwiązkę. Westchnęła poprawiając włosy.
-Mogę ci pomóc, ale musisz mi zaufać i przede wszystkim się uspokoić.- Dodała podchodząc do niego. Teraz oboje stali przy ścianie zasłonięci przed wzrokiem zebranych w sali osób. Kobieta wpatrywała się w jego wygłodniałą twarz ze spokojnym uśmiechem.
-Pomogę ci, ale nie za darmo. Będziesz miał wobec mnie dług, który odbiorę kiedy będzie sposobność.- Szepnęła odchylając głowę lekko na bok. Teraz jej smukła blada szyja odsłonięta była w pełnej okazałości. W tle zasłona z czarnych, prostych włosów idealnie ukrywająca fakt o wgryzieniu się w szyje.
-Powiem ci kiedy masz przerwać jeśli jednak będziesz stawiał opór poczujesz co znaczy ze mną zadzierać. Pomoże ci to w spokoju wyjść z sali a może i nawet poza granice królewskiego dworu. A tam już sobie znajdziesz ofiarę do zjedzenia.- Jej szept był wyjątkowo zachęcający choć momentami zdawał się niebezpieczny. Nawet nie znała jego imienia, ale wiedziała, że pomoc niesiona komuś ze dworskiej świty zawsze była opłacalna. Dlatego też zawsze była zapraszana i mile tutaj widziana. Każdy z nich kiedyś potrzebował dyskretnej pomocy i hojnie się za nią odwdzięczali.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 7:42 pm
Chciał się cofnąć jeszcze o kilka kroków jednak jego plecy napotkały ścianę. Nagła bliskość ich ciał jeszcze bardziej zachęciła go do spróbowania jej krwi, byli tak blisko, że czuł jakby już miał jej krew w ustach. Nie chciał wierzyć w jej słowa, nie znał jej, nie ufał, ale czy miał jakiś wybór, to co mówiła Calipso wydawało się mieć sens. Prosiła go, żeby się uspokoił, ale nie jest to tak proste tym bardziej, że ich wspólna bliskość przyprawiała go o jeszcze większy głód krwi. Oczywistym było dla niego, że jest w tym jakiś haczyć, ale co taka osoba jak ona może od niego chcieć w zamian. Daimon nie posiadał przecież nic szczególnie cennego, nie znał nikogo ważnego.
- Czego ode mnie chcesz ? -
Jego twarz nagle wykrzywił grymas, położył jej dłoń na ramieniu i pochylił się lekko, aby powąchać jej szyje.
Czekał na jej odpowiedz, powstrzymywał swoją żądzę, aby nie wpakować się w coś niebezpiecznego.
Calipso - Śr paź 06, 2010 7:55 pm
Zamruczała cicho czując jego oddech na skórze. Dreszcz przeszył jej ciało, ale nie dała tego po sobie poznać.
-Czy jest to ważne? Jak będziesz mi potrzebny to cię odnajdę i odbiorę dług. Nie martw się zawczasu to tylko mała przysługa, nie chcę pieniędzy ani twojego życia. To może być wszystko, wskazanie drogi lub jakiegoś człowieka, podpytanie o coś w pewnych miejscach... wtulenie się nocą do twojego ciała.- Szeptała zmysłowo przymykając oczy. Mogła mu pogratulować silnej woli, bo w takich warunkach nie jeden bez pytania poczęstowałby się jej krwią. Był mądry i ostrożny co również ją ucieszyło. Nie trafiła na jakiegoś prostaka, który jadłby jej z ręki. Zamilkła na chwilę po czym wypowiedziała ostatnie słowa w ciepły i spokojny sposób.
-Nie czekaj...
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 8:15 pm
Nie chciał spełniać jej warunków, nie odpowiadały mu one, ale potrzebował krwi, stwierdził, że jeśli faktycznie kiedyś ta kobieta przyjdzie i poprosi o coś czego nie będzie chciał zrobić, to odmówi. Z każdą chwilą stawał się słabszy, jego kolana się uginały, tylko i wyłącznie dzięki swojemu amuletowi mógł jeszcze stać na nogach, gdyby nie on, to prawdopodobnie już dawno wyssałby krew z jakiejkolwiek osoby. Przypomniał sobie nagle Niliane, nie wiedział co zrobiłby gdyby wyssał z niej krew, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Daimon nie chciał, aby teraz Niliana go takim zobaczyła, musiał wyssać krew Calipso. Pochylił się jeszcze bardziej nad jej szyją i wyciągnął język, aby przejechać nim po miejscu w które zaraz wbił swoje kły. Z początku brał niewielkie łyki, słodka krew spływała po jego gardle przynosząc mu ukojenie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze z każdą chwila ilość krwi którą pobierał jednym łykiem stawała się większa. Kryształ na jego szyi zaczął blednąć, aż stał się całkowicie przezroczysty, bezbarwny i wtedy właśnie Daimon przerwał. Jeszcze kilka kropel krwi spływało strużkami po jego brodzie, wytarł je wskazującym palcem, aby zaraz go oblizać. Jego oczy znów przybrały swój zwykły piwny kolor, mięśnie odzyskały dawną siłę. Wyprostował się i odsunął w bok, aby oddalić się nieco od kobiety, ponieważ ich bliskość go teraz "piekła", nie odpowiadała mu. Jedyną kobietą którą chciał mięć blisko siebie była Niliana spędzająca teraz czas z Orpheusem.
Calipso - Śr paź 06, 2010 8:35 pm
Czuła jak powoli uchodzi z niej krew, jak jego ciepłe wargi wpijały się w jej skórę. Słabła, ale nie tak mocno by mieć problemy ze staniem czy mówieniem. To było po części przyjemne, przywykła do tego stanu. Nawet nie musiała mu zwracać uwagi, sam wiedział doskonale w którym momencie przerwać. Zamruczała lekko i przejechała dłonią po ugryzieniu na szyi. Ślad momentalnie zniknął jakby nigdy go wcześniej tam nie było. Oczywiście była to tylko niewielka iluzja. Kobieta obserwowała go tym razem wyjątkowo poważna.
-Pamiętaj, że się zjawię. Nie ważne czy teraz czy po roku. Przyjdę i wezmę co potrzeba. Jeśli spróbujesz mnie wykiwać zniszczę ciebie i wszystkie twoje najbliższe osoby.- Jej głos był metaliczny i chłodny jakby była całkiem inną istotą. Uśmiechnęła się zaraz ciepło.
-Wracaj do zabawy i swojego życia. Zapamiętaj jednak, kiedy usłyszysz, że w okolicy pojawiła się Calipso na pewno cię odwiedzi.- Puściła mu oczko i odwróciła się wychodząc z tarasu. Mimo ubytku krwi szła z tą samą gracją. Minęła paru ludzi, chwyciła kieliszek z winem z jakiegoś pustego stolika i wymknęła się na korytarz by udać się do toalety. Tam teleportowała się do swojego pokoju w karczmie. Opatrzyła pośpiesznie ranę na szyi by czasem znów nie krwawiła oraz dolała sobie do wina zawartość tajemniczego flakoniku. Wróciła zaraz do łazienki i odczekała chwilę. Musiała pozbierać siły jeśli miała podtrzymywać iluzję przez resztę wieczoru. Wzięła głębszego łyka i ruszyła z powrotem do gości przybierając łagodny uśmiech. Ciecz w jej kieliszku miała ją powoli leczyć.
Daimon Vasalius - Śr paź 06, 2010 9:02 pm
Teraz czuł się już całkowicie na siłach. Wysłuchał dokładnie tego co ma do powiedzenia wiedźma i domyślał się o co poprosi, ale tego jednego nie mógł wykonać, nie chciał wykonać. Jednak przytakiwał, ponieważ nie chciał sprawiać teraz problemów na dodatek wierzył, że jego przysługa nigdy nie będzie Calipso potrzebna. Gdy ona odchodziła, Daimon przechylił szyje w bok, a z niej wydobył się trzask kości któremu towarzyszyło westchnienie ulgi. Jego zastygłe kości i mięśnie powoli zaczynały się rozluźniać. W pewnej chwili stwierdził nawet, że nigdy nie czuł się tak dobrze. Calipso zniknęła już gdzieś za kurtyną w morzu gości, a więc i Daimon chciał wrócić do zabawy, jednak przypomniało mu się, że Niliana rozmawia teraz z Orpheusem i jego znajomymi. Niestety on sam nie znał nikogo więcej zatem nie mógł zbyt wiele uczynić. Ruszył w stronę sali z zamiarem błąkania się po niej, być może będzie mu dane poznać jeszcze kogoś, kogoś kto nie będzie wymagał spełniania jego żądań gdy najdzie taka potrzeba. Blask świec prawie go oślepił, gdy przeszedł przez próg otulonego przez noc tarasu do wielkiej sali. Rozglądnął się tym razem nieco uważniej po gościach. Wszyscy stali w mniejszych lub większych grupkach gawędząc ze sobą, śmiejąc się, szepcząc - nikt nie przykuł szczególnie jego uwagi. Poza tym i tak nie sądził, aby któraś z tych grup miała go z chęcią przyjąć. Daimon skierował więc swój krok do stołu i chwycił najbliższy czysty kieliszek oraz odkorkowaną butelkę wina, nalał sobie jedynie odrobinę by opłukać usta i gardło z krwi, wypił całą zawartość naczynia jednym łykiem po czym odłożył kieliszek. Nie chcąc stać się tematem plotek, schował się w cieniu niewielkiego filaru wystającego z ziemi i sięgającemu aż po sufit, aby mięć chwilę spokoju, ale i móc obserwować co dokładnie dzieje się na sali.
Gart - Cz paź 07, 2010 5:27 am
Kiedy Rachel odchodziła skłonił się w jej kierunku tak jak na powitanie. Nic jednak nie powiedział i gdy tylko kobieta się oddaliła, powoli poszedł w kierunku, gdzie zniknęła mu z oczu Jenya. Mijał paru gości, którzy spoglądali na niego podejrzliwie i szeptali coś między sobą. Nie zwracał na to uwagi. Mało obchodziła go opinia u nieznajomych. Jeśli nie byli kimś zdolnym odciąć mu głowę oczywiście. Ale na wszelki wypadek po drodze zdjął kaptur i maskę, żeby nie podejrzewali go o jakieś niecne zamiary.
Tymczasem minął przejście na taras. Zatrzymał się i zawrócił, bo zdawało mu się, że dostrzegł tam coś znajomego. Zajrzał przez drzwi i uniósł brwi, widząc tak odmienioną lisicę. Nie dziwił się, że z początku jej nie poznał, tym bardziej że wydawała się niezbyt zadowolona.
Zwolnił kroku, żeby nie usłyszała jak podchodzi, chociaż było to możliwe jedynie jeśli była bardzo zamyślona, albo wzięłaby go za jednego z licznych gości.
Oparł się biodrami o murek, pozostawiając ręce pod płaszczem. Jedną z nich ukradkiem opierał pod lewym żebrem, boo co jakiś czas rana dotkliwie dawała o sobie znać. Jednocześnie odezwał się cicho i spokojnie, żeby jej nie przestraszyć, o ile wciąż nie zauważyła jego obecności.
- Nogi ci zmarzną. - stwierdził krótko, jakby nic poza tym nie było ważne.
Jenya - Cz paź 07, 2010 7:17 am
Dziewczyna siedziała spokojnie na murku obserwując jak słońce już zaszło ustępując miejsca gwieździstemu niebu. Kiedy na tarasie pojawili się jacyś ludzie skuliła się lekko nie zwracając na siebie uwagi. Zdawali się sobą tak zainteresowani, że zignorowali obecność małej lisicy co bardzo ją ucieszyło. Odwróciła się całkiem kiedy zaczęli coś do siebie szeptać w bardzo zbliżonej pozycji. Westchnęła cicho. Do jej głowy wróciły stare obrazy jej snu, tak pięknego snu. Nie mogła jednak nic zrobić. Te fantazje nigdy się nie spełnią. Potarła lekko wyziębione ramiona. Wieczór był chłodny, ale Jenya nie zwracała zbytniej uwagi na to. Była zbyt pochłonięta myślami. Nagle nie widząc skąd usłyszała obok siebie głos Szarego. Jej rubinowe oczy patrzyły na niego zaskoczone.
-Szary, w końcu się odnalazłeś. Martwiłam się.- Uśmiechnęła się lekko.
-Mmm, nic mi nie będzie. A co z tobą... jak się bawisz?- Zapytała niepewnie starając się przybrać zadowolony uśmiech, choć tak naprawdę w cale się jej tu nie podobało. Miała ochotę wrócić z Szarym do karczmy. Popatrzyła w kąt tarasu gdzie jeszcze przed chwila stała para. Nie było ich, dziewczyna odetchnęła z ulgą i wciągnęła nogi na murek podciągając je pod klatkę. Wyglądała jak zagubiona lisia księżniczka.
Niliana - Cz paź 07, 2010 8:42 am
Z całą pewnością była już pijana. Światła ją raziły, a dźwięki były istną kakofoniczną orkiestrą. Twarz Orpheusa wydawała jej się teraz jakimś freskiem. Obliczem jednego z cherubinów. Jego głos... słowa... ludzi za stołem pozbawione były znaczenia. Jej własna mowa wydawała jej się potokiem niepotrzebnych treści. Liczyła się forma. Fryzura, dobrane ozdoby, nienaganny makijaż. Utrzymywała uroczy uśmiech na twarzy, jak część garderoby. Zaczęło jej się robić duszno. Zamrugała oczami. Wiedziała, że wypiła już więcej niż powinna. Z każda chwilą było gorzej, mimo, że ostatniego kieliszka już nie dopiła i odsunęła go od siebie. Wiedziała, że jeśli teraz spróbuje wstać, to zapewne się zatoczy. Rozejrzała się po sali i wówczas dostrzegła najpierw Calipso, a potem Daimona, jak opuszczali taras. Niegrzecznością było na długo odrywać wzrok od rozmówcy, więc momentalnie zwróciła oczy znów na Orpheusa i jego śliczną towarzyszkę. Ale ziarno podejrzenia zostało zasiane w jej sercu i uwierało boleśnie. Przez skołowana winem głowę przemykały jej kolejne wyobrażenia tego, co jej ukochany mógł robić z tą smukła czarnowłosa kobietą na tarasie. Nie mogąc poznać odpowiedzi chwyciła za nóżkę kieliszka i dopiła resztę...
Gart - Cz paź 07, 2010 11:30 am
Wzruszył ramionami przyglądając się dziewczynie. Widział, że już całkiem zmarzła. Domyślał się, czemu siedziała tutaj, a nie na sali. Właściwie doskonale ją rozumiał, ale w końcu... Co go obchodziła opinia ludzi?
- Jak zwykle. - odpowiedział wymijająco, uśmiechając się do niej ledwo zauważalnie, chociaż w jego wypadku to było coś nad wyraz niezwykłego.
- Chodź do środka. Zjesz coś, ogrzejesz się i zaraz wróci ci humor. - uniósł dłoń wierzchem ku górze, czekając na Jenyę. Gdzieś wewnątrz siebie miał ochotę już dawno uciec z tego pałacu, ale wiedział jakby się wtedy poczuła lisica. Nie chciał sprawiać nikomu przykrości, tym bardziej jej. Chciał coś jeszcze zaproponować, więc dodał po chwili.
- Zastanawiałaś się, czy mogłabyś tu zostać? W pałacu nauczyłabyś się dużo więcej niż ze mną. Ta kobieta, której chyba uratowałaś życie... wygląda na obeznaną w tym mieście. Zapewne mogłaby zdziałać dość, żebyś mogła zostać na trochę w pałacu. Tym bardziej po tym co zrobiłaś. - zamilkł na chwilę, przyglądając się jej reakcji
- Pewnie myślisz, że mam cie dość. Nie jest tak w żadnym razie, ale uważam, że o wiele lepiej będzie dla ciebie zostać wśród ludzi i tutaj nauczyć się życia niż błąkać ze mną po lasach... - nie umiał powiedzieć tego delikatniej. Mógł tylko mieć nadzieję, że zrozumie jego intencje. Zresztą nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać. Gdzieś w głębi siebie miał nadzieję, żeby teraz na niego krzyknęła i uparcie stwierdziła, że pójdzie z nim. Ale wiedział, że to nie skończyłoby się niczym dobrym. Zresztą... on się nie liczył. Żył tylko po to, żeby pomagać innym.
Jenya - Cz paź 07, 2010 2:17 pm
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-W sumie wolałabym przenieść się z tobą do karczmy, ale nie będę sprawiać kłopotów.- Zeskoczyła z murku i założyła z powrotem pantofle. Na kolejne słowa przyglądała się Szaremu uważnie.
-Nie chcę, nie pasuję do tego świata. Nie podoba mi się ten cały przepych, nie rozumiem co mówią, nie wiem jak się mam zachowywać.- Jęknęła niepewnie patrząc na swoją sukienkę. Była taka śliczna, ale czuła się w niej głupio. Nie krzyczała na niego ani się nie złościła. Po prostu się zmartwiła co było widać na jej twarzyczce.
-Chce zostać z tobą. Chce nadal móc podróżować z tobą po krainach Szary.- Dodała cicho i spuściła wzrok. Czuła, że tym razem rozstanie będzie na serio. Bardzo tego nie chciała, ale co ona mogła zrobić? Mała, bezsilna lisica. Podniosła na niego swój zeszklony wzrok.
-Na pewno tu nie zostanę. Jeśli trzeba jutro rano wyruszę sama. Dziękuję za cały ten czas Szary. Jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo cennym.- Mimo iż się uśmiechała jej głos lekko drżał. Tak bardzo bała się, że ten dzień nastąpi. Jej oczy błyszczały jakby zaraz miały wypuścić kryształowe łzy. Uszła parę kroków, ale zatrzymała się w wejściu na taras. Liczyła, że ją zatrzyma. Liczyła, że powie, że to nieprawda, że chcę nadal z nią podróżować. Że złapie ją za ramię i poczochra znów włosy. Te sekundy zdawały się dla niej wiecznością.
Orpheus - Cz paź 07, 2010 2:28 pm
Wraz z każdą sekundą Orpheus widział jak Niliana wpada w coraz większe upojenie alkoholowe. Artystka nawet nie zauważyła kiedy Lord Sullivan przeprosił i dosiadł się do Arravili Lavert siedzącej obok Niliany. Choć słowa toczyły się dalej dotykając, różnych tematów takich jak pojęcie sztuki, smak potraw królewskich kucharzy, przyszłych dzieł muzykantki albo o kanonach obecnej mody w stolicy państwa, Orpheus zerkał niepostrzeżenie za rozmówczynie sprawdzając jak radzi sobie zastępca mistrza szeptów. Najczęściej było to kiedy Malaika zabierała głos. Choć pewnie była tego nieświadoma, że bardzo się mu przydała. Gdy rozmowa przeszła na tematy królestwa Orpheus dolał Nilianie, Malaice oraz sobie wina, wysoko wnosząc swój kielich do góry.
- Wznieśmy toast za jego wysokość!
Oznajmił.
Tymczasem do Arravili dosiadł się jegomość z ciemną bródką i wąsikami w brązowo-zielonym stroju z długim płaszczem.
- Arravilo co za zaskoczenie!
Zawołał.
- Nie spodziewałem się Ciebie tutaj w tym okresie. Opowiadaj jak tam było w górach Dasso?
Gart - Cz paź 07, 2010 3:02 pm
Nie przerywał jej, słuchając ze spokojem każdego słowa. Nic nie okazywał, jedynie pochylił nieco głowę. Spojrzał na nią dopiero kiedy obróciła się plecami i odeszła w stronę wejścia. Od razu sam odepchnął się od murka i podążył za nią. Kiedy już sglądała w tej sukni, ale powiedział to tylko w myślach.ię zrównali, również się zatrzymał, lekko kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Więc znajdziemy miejsce które bardziej Ci się spodoba. Ale po drodze nie będziemy mieli takich wygód jak tutaj. - nie uśmiechając się zbytnio, spojrzał na jej twarz, podając dłoń. Chwilę później skierował się na salę w stronę stołu. Musiał przyznać, że lisica wspaniale wyglądała w tej sukni, ale nie powiedział tego na głos.
Nie przejmował się spojrzeniami innych gości. Co prawda jego strój w żaden sposób nie pasował na tak wystawną ucztę, ale jednocześnie nie miał w sobie nic, czym reszta gości mogłaby poczuć się urażona.
Niliana - Cz paź 07, 2010 3:12 pm
Niliana wiedziała ponad wszelką wątpliwość, że dzisiaj postąpiła ryzykownie wypijając więcej niż powinna. Nie chciała, żeby gadano o jej upodobaniu do wina i nigdy nie pozwalała sobie na niestosowne zachowanie pod wpływem alkoholu. Tym razem będzie jej ciężko się stąd wydostać nie robiąc z siebie uciechy dla innych. Była pewna, że nie da rady iść normalnie na obcasach. Pozostawały jej dwie opcje. Odczekać do końca uczty i wyjść jako jedna z ostatnich, ale najtrzeźwiejszych, albo znaleźć pomocne ramię. Rozejrzała się po sali, przy czym kręciło jej się w głowie. Na zagadywanie biesiadników odpowiadała zdawkowo, cicho i niewyraźnie. W końcu znalazła oczami Daimona i chwilę wpatrywała się w niego błagalnie.
Jenya - Cz paź 07, 2010 3:21 pm
Dziewczyna nie odpowiedziała nic, jedynie kiwnęła lekko głową. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Ruszyła razem z nim do stołu i usiadła na swoim miejscu. Wniesione jedzenie wyglądało smakowicie jednak lisica nie miała apetytu. Nałożyła sobie niewielki kawałek smażonego mięsa i tak zostawiła. Rozglądała się co jakiś czas po sali. Każdy śmiał się i rozmawiał w najlepsze. Wszyscy doskonale się bawili tylko ona jedna nie widziała w tym nic zabawnego. Wzięła w dłoń srebrny widelec i obserwowała go chwilę. Oczywiście nic nie wiedziała o manierach przy stole więc zrezygnowała z ośmieszania się i odłożyła go z powrotem. Naje się jak stąd wyjdzie. Pochyliła się lekko w stronę Szarego.
-Jak myślisz długo tu musimy siedzieć? Pewne nikt by nie zauważył naszego zniknięcia.- Szepnęła nadal sztucznie się uśmiechając do każdego napotkanego na sobie wzroku.
Daimon Vasalius - Cz paź 07, 2010 3:26 pm
Przemierzał całą sale swym spojrzeniem, aż jego wzrok natrafił na Niliane, a jej błagalne spojrzenie przekłuło jego serce. Nie miał zbyt dużej ochoty ruszać się z miejsca, ale Nilianie nie mógł odmówić. Odbił się od ścinany i powędrował w jej stronę, stanął tuż obok i skinął znów głową do Orpheusa oraz jego towarzyszki.
- Bardzo przepraszam, ale muszę porwać panią Nilianę. - Jego głos był przepraszający.
Już z daleka zauważył, że Niliana jest pijana. Obrócił się w jej stronę i podał rękę. Gdy wstała, Daimon położył jej delikatnie dłoń na plecach, aby utrzymać ją w pionie. Jeszcze raz skinął głową do siedzących przy stole, po czym zaczął powoli prowadzić Nilianę w stronę wyjścia. W miedzy czasie szepcząc jej na ucho.
- Wystarczy Ci wrażeń jak na jeden wieczór ? -
Gart - Cz paź 07, 2010 3:50 pm
Przyglądał się uważnie zachowaniu Jenyi, nic nie robiąc do czasu aż się odezwała. Dopiero wtedy nałożył sobie potrawy, która prawdopodobnie była jakimś daniem z ryżem, chcoiaż więcej tam było finezyjnie poukładanych owoców i warzyw, niż samego jedzenia... Nie zraził się, po czym spojrzał na Jenyę, uśmiechając się lekko.
- Nie staraj się upodabniać do innych. Bądź sobą. - wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia. Po chwili jednak odezwał się jeszcze szeptem.
- A to jest jak władanie bronią... tylko nieco mniejszą. - delikatnie stuknął o siebie sztućcami. Co prawda jak królewicz nie jadł, ale starał się jak mógł. Nie wiedział czemu, ale wprawiało go to w całkiem dobry nastrój. Wiedział, że pewnie co chwile ktoś na nich patrzył, szeptał czy śmiał się. Ale nie mieli pojęcia, że adresat nic sobie z tego nie czyni i tylko niepotrzebnie strzępili języki.
- To w którą stronę się udamy?
Niliana - Cz paź 07, 2010 3:59 pm
Kiedy ich oczy się spotkały i on ruszył w jej stronę odczuła ulgę i radość. Spuściła wzrok, po czym spojrzała na urodziwego syna kanclerza z przepraszającym uśmiechem i gestem podziękowała za dolewkę trunku.
- Chyba powinnam się przejść. Czuję, że od siedzenia w miejscu zesztywniały mi nogi... - uśmiechnęła się, dając do zrozumienia, że mówi półserio. W tym czasie akurat zbliżył się Daimon.
Wstała, korzystając z jego dłoni. Jego dotyk przywrócił jej spokój i ukoił. Poczuła na plecach jego dłoń i wszystko wydało jej się stabilniejsze. Sala na chwile przestała się kręcić, a ona zdołała się nie chwiać idąc obok niego do wyjścia. Jego szept spowodował, że zamknęła oczy i westchnęła.
- Tak Daimonie. Dziękuję ci... - spojrzała na niego gdy przeszli kawałek dalej. Wydał jej się tak bliski, że miała ochotę oprzeć głowę na jego ramieniu. Niestety po korytarzu także wciąż ktoś się kręcił.
- Odprowadź mnie proszę do mojego pokoju.
Jenya - Cz paź 07, 2010 4:36 pm
Uśmiechnęła się do niego słabo i znów wzięła w ręce sztućce. Jadła jednak bardzo powoli co w efekcie dawało wrażenie, że tak naprawdę jeszcze nic nie ruszyła. Zastanowiła się nad pytaniem Szarego.
-Z tego co pamiętam niedaleko mamy Jezioro Czarodziejek. Trochę dalej jest Kryształowe Królestwo... ale dla mnie to obojętne, gdzie nogi poniosą tam pójdę.- Odpowiedziała spokojnie. Nie mogła przestać myśleć o tym, że niedługo znów będzie podróżowała sama. Odsunęła od siebie talerz.
-Nie czuję się najlepiej... ja już chyba pójdę. I tak nikt nawet nie wie, że tu jestem.- Szepnęła niewyraźnie nie spoglądając nawet Szaremu w oczy. Miała powoli dość. Cała ta sytuacja strasznie ją męczyła.
Strona 1 z 2 • Wyszukano 153 wypowiedzi • 1, 2