[Tychy] Plany, inwestycje, etc...
Wit - Pią Mar 28, 2008 7:52 pm
Remont lodowiska do stycznia 2009
dziś
Po wycieku amoniaku z instalacji chłodzenia lodowiska latem 2005 roku, system został zmieniony na ekologiczny. Był to, jak się okazuje, początek wielkiego liftingu, jakiemu ma zostać poddany jeden z najstarszych już teraz obiektów sportowych w mieście. Po wypadku rozważana była nawet koncepcja budowy nowego lodowiska.
- Koszt takiej inwestycji wyniósłby ponad 50 milionów złotych, podczas gdy generalny remont i modernizacja istniejącego ma się zamknąć kwotą niecałych 28 milionów. Dlatego miasto zdecydowało się na ten drugi wariant - mówi Aleksandra Cieślik, rzeczniczka prasowa tyskiego magistratu.
Roboty zaczęły się jeszcze w trakcie sezonu (umowa z wykonawcą została podpisana w lipcu 2007 r.). W tym czasie remontowana była część widowni i zaplecza. Po ostatnim meczu GKS, taflę rozmrożono, a od wtorku lodowisko zostało zamknięte. Swoje biura opuszczają nawet pracownicy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, przenosząc się na czas remontu na stadion przy ul. Edukacji, boisko na Andersa czy do Paprocan. Tymczasowa siedziba dyrekcji MOSiR urządzona została na ul. Sikorskiego 110.
Zakres robót jest tak szeroki, że z dawnego lodowiska pozostanie praktycznie tylko skorupa murów i to też odnowiona. Całe wnętrze zostanie zmodernizowane i wyposażone na nowo. Projekt przewiduje m.in. naprawę ścian filarów zewnętrznych, wzmocnienie i zabezpieczenie konstrukcji dachu. Kiedy lodowisko było budowane, modne były drewniane boazerie i wykończenia ścian. Teraz one stąd znikną. Podobnie z drewnianymi siedziskami na widowni, które zastąpią unoszone krzesełka. Wszystkie instalacje oraz okna i drzwi będą nowe, zmienione schody, balustrady, zmodernizowane wc, szatnie, biura itp. Wokół tafli staną profesjonalne bandy wraz z ławkami dla zawodników i trenerów. W hali będzie lepsze oświetlenie, wymienione zostaną zegary, zainstalowany monitoring wizyjny. Obiekt - co bardzo ważne - zostanie dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Na wszystkie te prace wykonawca, którym jest tyska firma Concret, ma czas do 15 stycznia 2009 roku. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, ponieważ w lutym Tychy będą współgospodarzem Festiwalu Olimpijskiego Młodzieży w Sportach Zimowych Śląsk-Beskidy 2009. Odnowione lodowisko czeka więc od razu poważny test.
Z początkiem tego tygodnia skończyło działalność także lodowisko przy Żyrafie. Do następnego sezonu.
(plus) - POLSKA Dziennik Zachodni
................................
Widownia...ile miejsc liczyć będzie widownia?
bty - Pią Mar 28, 2008 8:51 pm
Widownia w zasadzie będzie tej samej wielkości, możliwe, że przybędzie 150 miejsc siedzących na miejsce zegara
Wit - Pią Kwi 04, 2008 11:08 pm
Pomysł wart sprzedania innym miastom aglo:
Ruszyła kampania „sKUPmY się na problemie”
wczoraj
W dwunastu miejscach miasta, najbardziej ulubionych do spacerów z psami, 1 kwietnia pojawiły się tzw. stacje na psie nieczystości. W ten sposób miasto zainaugurowało kolejną kampanię społeczną, tym razem pod wielce wymownym hasłem "sKUPmY się na problemie". Tym problemem są oczywiście psie odchody, którym nie daje rady nawet codzienna praca specjalnego odkurzacza. Bo nigdy nie będzie czysto tam, gdzie wszyscy brudzą, a tylko jeden sprząta.
Kampania jest jakby realizacją podjętej przed dwoma laty uchwały o utrzymaniu czystości i porządku zobowiązującej właścicieli psów do sprzątania po nich. Wspomniane stacje mają to ułatwić. Każda z nich składa się z pojemnika na woreczki (biodegradowalne! Nie będą, jak foliowe jednorazówki, zalegać latami w przyrodzie) oraz kosza. Obsługa urządzenia jest bardzo prosta, a dla tych, którzy po raz pierwszy sięgną po woreczek, wszystko jest pokazane na rysunkach.
- Wspaniały pomysł! - pochwaliła Małgorzata Soćko, pani 6-letniego wilczura wabiącego się Elfi, która z pewnej odległości przyglądała się inauguracji kampanii.
Inauguracja była bowiem dla dzieci pierwszą z zaplanowanych lekcji na temat odpowiedzialności za swojego psa. Wzięło w niej udział około pół tysiąca uczniów tyskich szkół. Jako pierwsze zobaczyły jak posługiwać się dystrybutorem woreczków i jako pierwsze zobaczyły główną atrakcję wspomnianego cyklu spotkań: pokaz umiejętności policyjnego psa do zadań specjalnych. Kolejne spotkanie odbędą się już 10 kwietnia, w SP nr 5 oraz SP nr 3. Do tego dojdzie konkurs literacki i plastyczny dla dzieci na temat "Zwierzę moim przyjacielem".
Organizatorzy słusznie myślą, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Do dorosłych mieszkańców miasta wieść o kampanii ma dotrzeć poprzez ulotki i plakaty, jakie trafią do lecznic dla zwierząt oraz bibliotek. Niektóre spółdzielnie, jak np. Oskard, obiecały rozwiesić je na klatkach schodowych oraz zakupić kolejne stacje. Miasto, ze swej strony, nie zamierza poprzestać na tych dwudziestu, które zostały rozstawione w parku Miejskim (3), nad Sublami (2), w parku Jaworek (2), w parku Niedźwiadków (2), w parku Łabędzim (1), w parku Górniczym (1), w parku św. Franciszka z Asyżu (1), na skwerze nad Potokiem Tyskim (1), w parku na osiedlu A (1), w parku Północnym (2), na Paprocanach (2) oraz na placu Marii Skłodowskiej-Curie (1).
(jol) - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Pon Kwi 07, 2008 5:10 pm
W Tychach uniesie się dach lodowiska
Wojciech Todur2008-04-07, ostatnia aktualizacja 2008-04-07 18:04
Obiekt, który służy tyskim hokeistom od 30 lat, przestanie istnieć. Wyburzone zostaną wszystkie ściany, do kosza trafią kable elektryczne, rury kanalizacyjne, krzesełka - dosłownie wszystko. Całość pochłonie około 27 milionów złotych.
Tyski obiekt wygląda jak po przejściu tornada: surowe ściany, wszechobecny pył, zwisające kable. Ale to się wkrótce zmieni. Powstanie lodowisko, jakiego jeszcze u nas nie było! Władze miasta przedstawiły szczegóły inwestycji.
Prezydent Andrzej Dziuba przypomniał, że początkowo w Tychach miał powstać nowy obiekt. - Sprawdziliśmy koszty budowy podobnego lodowiska w Sanoku. Trzy lata temu inwestycja zamknęła się kwotą około 25 mln zł. Koszty materiałów, robocizny znacznie od tego czasu podrożały. Szacujemy, że nowe lodowisko to dziś wydatek około 50 mln - tłumaczył.
Dlatego zdecydowano się na remont, który zostanie dofinansowany przez Ministerstwo Sportu (ok. 10 mln) i urząd marszałkowski (4,6 mln).
Projektanci odwiedzili m.in. lodowiska w czeskich Vitkovicach, Brnie i Ostrawie, by podpatrzeć najciekawsze rozwiązania. Ze starego obiektu w Tychach zostaną tylko cztery żelbetowe słupy, które podtrzymują całą konstrukcję. Cała reszta będzie już nowa.
Kibiców ucieszy to, że liczba miejsc zwiększy się z 2400 do 2600. Za bramką od strony rolby powstanie też nowa trybuna (na około 50 miejsc) dla dziennikarzy i gości honorowych. Będzie też pub i cztery punkty gastronomiczne oraz nowe tablice elektroniczne i telebim. Mamy również dobre wieści dla hokeistów. Zamiast czterech szatni do ich dyspozycji będzie aż dziesięć nowoczesnych i funkcjonalnych pomieszczeń - wyposażonych w pralnie i suszarnie.
Tuż obok głównego obiektu powstanie lodowisko treningowe. - Tafla nie będzie pełnowymiarowa, ale sprawdzi się na ślizgawki i treningi dla dzieci. Podłączymy ją do tego samego agregatu, który schłodzi główną płytę. To najnowocześniejsze urządzenie tego typu w Europie - zachwalał Dziuba.
Najtrudniejszym wyzwaniem jest remont dachu. - Osiem wież uniesie konstrukcję na 18 centymetrów. To niebezpieczne i wymaga niezwykłej precyzji - podkreślał Zbigniew Boczkowski, prezes firmy Concret, która realizuje inwestycję.
Obiekt ma zostać otwarty 15 stycznia 2009 roku, a już w lutym będzie służyć hokeistom podczas Europejskiego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży.
- Inwestycje sportowe to element strategii, którą staramy się konsekwentnie realizować. Zaczęliśmy od modernizacji basenu [wydatek ok. 12 mln zł - przyp. red.]. Myślę, że lada dzień spotkamy się na otwarciu nowej hali sportowej [26 mln - przyp. red.]. Kolejnym etapem będzie remont stadionu przy ulicy Edukacji. Powstanie obiekt na 15 900 miejsc - wyjaśnił Dziuba.
martin13 - Pon Kwi 07, 2008 6:30 pm
Kibiców ucieszy to, że liczba miejsc zwiększy się z 2400 do 2600
Tak to rzeczywiście ogromne powiększenie
Co do samej inwestycji to jednak wydaje mi się, że budowa nowej hali byłaby lepszym rozwiązaniem, ale znów te koszty.
Wit - Nie Maj 25, 2008 8:36 pm
Misie odzyskają utrącone uszy, nosy i łapki
Małgorzata Goślińska2008-05-25, ostatnia aktualizacja 2008-05-25 22:05
Trzy wyrzeźbione w kamieniu misie ze skweru przy ulicach Edukacji i Bielskiej w Tychach przez najbliższe miesiące poddawane będą renowacji. Zajmie się tym ich twórca Augustyn Dyrda
Przed 45 laty Dyrda dostał zlecenie na rzeźbę dla dzieci. Inspirując się zdjęciem niedźwiedzia ze śląskiego zoo i pluszowym misiem zabawką, wymyślił coś pośredniego między jednym a drugim. Narysował go w trzech pozycjach, lecz zleceniodawcy tak przypadły do gustu, że kazał wyrzeźbić wszystkie trzy. I tak, na skwerze przy jednym z głównych skrzyżowań w Tychach, zwanym odtąd skwerem niedźwiadków, jeden stanął na dwóch łapach, drugi na czterech, a trzeci usiadł jak pies.
Jako surowca Dyrda najchętniej użyłby brązu. Zrobił wszak z niego popiersie Jerzego Ziętka, który zdobi gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, pomnik marszałka Konstantego Rokossowskiego, od stóp do głów w rzeczywistych rozmiarach, i dwa razy większego Arki Bożka. Jednak niedźwiadki kazano wyrzeźbić mu ze sztucznego kamienia, znacznie mniej wytrzymałego, jak się okazało, od brązu.
- Od początku były niewłaściwie traktowane - twierdzi artysta. Zaprojektował je na pochyloną płytę, lecz z oszczędności rzeźby wkopano wprost w ziemię. Przewracały się, nie były konserwowane, a dzieci je dosiadały przez kilka pokoleń. - Wygłaskany jest zwłaszcza ten na czterech łapach - zauważył autor. Jednemu odpadły uszy, drugiemu nos, trzeciemu łapki. We wtorek zupełnie znikły ze skweru. To dlatego, że po 45 latach miasto postanowiło je odrestaurować. Wróciły do domu, czyli do pracowni Dyrdy w Tychach. Artysta będzie je odnawiał przez trzy miesiące. Są dla niego ważne, mimo że jest autorem kilkudziesięciu dzieł, m.in. rekonstrukcji pomnika Friedricha Wilhelma von Redena w Chorzowie. Dla swojego miasta ostatnio wyrzeźbił "Starego Alojza". W Tychach najbardziej znany jest jego pomnik "Zmierzanie do pojednania i współpracy mieszkańców Śląska", zwany również pomnikiem Walki i Pracy. Wysoki na 22 metry, stał się punktem orientacyjnym miasta, chociaż mało kto wie, co czci monument. Przypomina żyrafę.
Dyrda przy pomocy dłuta wywarł wpływ na codzienne życie tyszan. Umawiają się pod "żyrafą", a wychowywali się na "niedźwiadkach". Po odrestaurowaniu rzeźby być może umieszczone będą jak należy - na płycie.
bty - Pon Maj 26, 2008 12:58 pm
Warto jeszcze wspomnieć, że Dyrda jest też autorem pomnika Powstańca Śląskiego w Tychach, ale pomnik jako lekko socrealistyczny został zdekomunizowany i w miejsce powstańca-robotnika postawiono powstańca- szlachcia (pana wołodyjowskiego).
a z anegdotek o Dyrdzie to kraży taka jak to w czasie wojny jako początkujacy rzeźbiarz dostał propozycję wykonania popiersia Hitlera, na co miał odpowiedzieć, że jeszcze nie jest na tyle dobrym rzeźbiarzem.
Kris - Pon Maj 26, 2008 8:19 pm
Niezwykła historia rzeźby, która uczci dziesięciolecie tyskiej uczelni
dziś
W pracowni rzeźbiarskiej Augustyna Dyrdy kształtów nabiera rzeźba starego Alojza. Jej miniaturka ma już ponad 20 lat. Wyszła spod dłuta artysty w momencie, gdy czas prawdziwych starych Alojzów właśnie się skończył.
Augustyn Dyrda pracuje właśnie nad swoim nowym dziełem. Jako wzór służy mu miniaturka sprzed 20 lat.
- Alojzów było kiedyś najwięcej. Górowali liczebnie nad też licznymi Johanami, Franckami czy Zeflami. Siłą rzeczy było ich dużo wśród tych dawnych śląskich mądrali, co to niejedno widzieli i z niejednego pieca chleb jedli - opowiada 80-letni artysta. - Pierwsze stare Alojzy były żołnierzami w armii pruskiej podczas wojny prusko-francuskiej w 1871. Po powrocie mieli co opowiadać kamratom i sąsiadom. Wiedza o tym, jak ten świat wygląda gdzie indziej plus doświadczenie życiowe czyniły z nich takich, których chętnie słuchano. Tylko taka mądrość mogła bowiem stawiać ich ponad innymi, bo wykształcenia to i oni nie mieli. Kolejne pokolenia starych Alojzów szły w świat podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Ich czas skończył się w latach 80., kiedy coraz więcej w ich otoczeniu było ludzi wykształconych, którzy wiedzieli swoje. Czasem jednak ktoś się jeszcze zastanowił, co by na to czy tamto powiedział stary Alojz. Z takiego dywagowania powstawały felietony w prasie lokalnej sprzed lat.
Rzeźba, która w marcu stanie przed Wyższą Szkołą Zarządzania i Nauk Społecznych na jej dziesiąte urodziny, będzie symbolem tych wszystkich Ślązaków mających swoją filozofię i swoje zdanie o otaczającym świecie. Nie będzie miała postumentu, nie będzie na nikogo patrzeć z góry. Ustawiona ma być wprost na ziemi, częściowo na trawniku, częściowo na chodniku. - To ma być tak, jakby stary Alojz skamieniał i w takiej postaci pozostał z nami na zawsze - mówi rzeźbiarz. - Jakby żył nadal, jako skamielina.
Stary Alojz - prócz swojej życiowej mądrości - miał jeszcze inne cechy: był szczupłym mężczyzną, lekko przygarbionym, z laską i z pieskiem. - Wtedy wśród psów dominowały Fafiki i Moliki - wspomina pan Augustyn.
Ten, który będzie towarzyszył Alojzowi z brązu, ma się wabić Molik.
Jolanta Pierończyk - Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/690583.html
Wit - Śro Cze 11, 2008 10:26 pm
City Point powiększony
06.06.2008
Centrum handlowo-rozrywkowe City Point przy alei Jana Pawła II powiększyło się o nową część. Można rzec - gastronomiczno-sportową.
Niemal bliźniaczy budynek, ale z bardziej przeszkloną fasadą, mieści kawiarnię ekskluzywnej sieci Cafe Chopin, restaurację Dominium z kuchnią włoską i klub fitness dla pań sieci Gymnasion. Otwarcie tego ostatniego odbiło się szczególnie szerokim echem w mieście, ponieważ przybyli na nie założyciele, znani sportowcy: Jacek Wszoła, Ireneusz Wesołowski i Mariusz Czerkawski. Poprzedził je pokaz zajęć, jakie ma w programie klub. A są to ćwiczenia wzmacniające, rozciągające, choreograficzne oraz tzw. mentalne (yoga, pilates, fit ball).
W obecnym kształcie kompleks City Point ma 8 tys. m kwadratowych powierzchni, działa w nim ponad 20 sklepów znanych firm, dwie kawiarnie, dwie restauracje (druga jest japońska), pierwszy na Śląsku punkt Forpoczty (poczta kurierska) i pięć sal kinowych zdolnych pomieścić ponad 1.100 widzów.
(plus) - POLSKA Dziennik Zachodni
MefistoTT - Śro Cze 11, 2008 10:39 pm
wszystko pięknie, obok Senator który jest z innej bajki, obok Senatora szkielet budynku sprzed 20 lat, obok szkieletu Baron. Wszystko z innej bajki zadźgane bez ładu i składu.
bty - Czw Cze 12, 2008 7:43 am
Niezwykła historia rzeźby, która uczci dziesięciolecie tyskiej uczelni
dziś
W pracowni rzeźbiarskiej Augustyna Dyrdy kształtów nabiera rzeźba starego Alojza. Jej miniaturka ma już ponad 20 lat. Wyszła spod dłuta artysty w momencie, gdy czas prawdziwych starych Alojzów właśnie się skończył.
Augustyn Dyrda pracuje właśnie nad swoim nowym dziełem. Jako wzór służy mu miniaturka sprzed 20 lat.
- Alojzów było kiedyś najwięcej. Górowali liczebnie nad też licznymi Johanami, Franckami czy Zeflami. Siłą rzeczy było ich dużo wśród tych dawnych śląskich mądrali, co to niejedno widzieli i z niejednego pieca chleb jedli - opowiada 80-letni artysta. - Pierwsze stare Alojzy były żołnierzami w armii pruskiej podczas wojny prusko-francuskiej w 1871. Po powrocie mieli co opowiadać kamratom i sąsiadom. Wiedza o tym, jak ten świat wygląda gdzie indziej plus doświadczenie życiowe czyniły z nich takich, których chętnie słuchano. Tylko taka mądrość mogła bowiem stawiać ich ponad innymi, bo wykształcenia to i oni nie mieli. Kolejne pokolenia starych Alojzów szły w świat podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Ich czas skończył się w latach 80., kiedy coraz więcej w ich otoczeniu było ludzi wykształconych, którzy wiedzieli swoje. Czasem jednak ktoś się jeszcze zastanowił, co by na to czy tamto powiedział stary Alojz. Z takiego dywagowania powstawały felietony w prasie lokalnej sprzed lat.
Rzeźba, która w marcu stanie przed Wyższą Szkołą Zarządzania i Nauk Społecznych na jej dziesiąte urodziny, będzie symbolem tych wszystkich Ślązaków mających swoją filozofię i swoje zdanie o otaczającym świecie. Nie będzie miała postumentu, nie będzie na nikogo patrzeć z góry. Ustawiona ma być wprost na ziemi, częściowo na trawniku, częściowo na chodniku. - To ma być tak, jakby stary Alojz skamieniał i w takiej postaci pozostał z nami na zawsze - mówi rzeźbiarz. - Jakby żył nadal, jako skamielina.
Stary Alojz - prócz swojej życiowej mądrości - miał jeszcze inne cechy: był szczupłym mężczyzną, lekko przygarbionym, z laską i z pieskiem. - Wtedy wśród psów dominowały Fafiki i Moliki - wspomina pan Augustyn.
Ten, który będzie towarzyszył Alojzowi z brązu, ma się wabić Molik.
Jolanta Pierończyk - Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/690583.html
bty - Czw Cze 12, 2008 7:48 am
wszystko pięknie, obok Senator który jest z innej bajki, obok Senatora szkielet budynku sprzed 20 lat, obok szkieletu Baron. Wszystko z innej bajki zadźgane bez ładu i składu.
Niestety, ale moim zdaniem tak naprawdę problemem jest tylko Senator (pseudo postmodernistyczne monstrum). Niedokończony szkielet koniec końców ktoś zagospodaruje, najlepiej jakby to był City Point. Natomiast Baron nie odstaje od City Pointu.
taxi - Nie Cze 15, 2008 2:38 pm
http://www.fotkigks.tsi.net.pl/fotki/bu ... adion2.jpg
http://www.fotkigks.tsi.net.pl/fotki/bu ... adion3.jpg
http://archiwum.tychy.net.pl/twoje_tychy_09.pdf
Wygląda ta sprawa nawet na zaawansowaną, czy ktoś może napisać jak jest teraz, jak jest w rzeczywistości, prawda to? jak tak to dość odważna decyzja, ale popieram
Wit - Śro Lip 09, 2008 5:57 pm
130-tysięczne miasto nie ma otwartego kąpieliska
04.07.2008
Nie dość, że może znów na całe lato, to jeszcze wcześniej niż przed rokiem! Sinice ponownie opanowały Jezioro Paprocańskie. O kąpieli nie ma mowy.
Sanepid przestrzega przed lekceważeniem zakazu wchodzenia do wody. Tegoroczny wykwit jest bardzo duży. Z sinicami nie ma żartów. Może nie od razu zabijają, ale mogą uszkodzić wątrobę lub układ nerwowy, a w najlepszym razie przyprawić o wysypkę.
Sinice wytwarzają dwa rodzaje toksyn: hepatoksyny i neurotoksyny - tłumaczy Grzegorz Gołdynia, dyrektor tyskiego sanepidu. - Jak sama nazwa wskazuje, pierwsze - w dużym stężeniu - uszkadzają wątrobę, w mniejszym - wywołują nudności, wymioty, biegunkę. Objawy są podobne do zatrucia pokarmowego. Neurotoksyny mogą uszkodzić układ nerwowy, zaburzyć oddychanie, spowodować drżenie mięśniowe, a nawet drgawki. W skrajnych przypadkach, sinice mogą doprowadzić nawet do śmierci. Oczywiście, musi to być już bardzo silne stężenie. Pewnie u nas aż takiego zagrożenia nie ma, ale mimo wszystko radzę zachować ostrożność i zrezygnować z kąpieli w Paprocanach
O chemicznym czyszczeniu jeziora nikt nie myśli. Sanepid ogranicza się do wykrycia sinic i wydania zakazu kąpieli. Jedyne, co pozostaje, to czekać na chłód. Wtedy sinice same zginą i wody się oczyszczą.
- Bo sinice to drobnoustroje, których rozwojowi sprzyjają słońce, upał, płytkie, szybko nagrzewające się akweny oraz podłoże bogate w węgiel, azot i fosfor. I to wszystko na Paprocanach mają - mówi dyrektor Gołdynia.
No i jesteśmy odcięci od jedynego kąpieliska otwartego w mieście! Dopóki nie dojdzie do transfuzji wody z potoku wyrskiego, nie ma szans na poprawę sytuacji. Jezioro Paprocańskie jest w tej chwili wielkim stawem, bez żadnego dopływu, z którego na domiar złego część wody latem wyparowuje.
W zeszłym roku do zakwitu sinic i zamknięcia kąpieliska doszło dopiero w połowie lipca, a tym razem stało się to już 18 czerwca.
Jeśli upały dokuczą, to niektórzy będą może próbować się wypluskać w fontannach. Pewnie wybiorą tę w parku Niedźwiadków, bo woda czyściejsza.
- Ta na rynku zaśmiecana jest okruchami chleba oraz piaskiem - mówi Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - Raz w miesiącu robimy gruntowne czyszczenie, ale sytuacja szybko wraca do punktu wyjścia. Niestety, o czystość tego obiektu dbać musimy wszyscy. Samo czyszczenie nie wystarczy.
Na ochłodę pozostaje jedyniekryty basen. Wprawdzie to nie to samo, co kąpiele połączone z przyjemnością plażowania i zabawy na słońcu, ale za to taniej niż w ciągu roku. Przez całe wakacje dzieci i młodzież szkolna płacą tylko 2,50 zł za godzinę.
Jedyne kąpielisko otwarte dla Tychów i całego powiatu bieruńsko-lędzińskiego to Łysina, ale i ona skromniejsza niż w poprzednich latach, bo wody z roku na rok ubywa. W tym roku, ze względu na znaczne obniżenie lustra wody, zrezygnowano nawet z brodzika. Do tego jeszcze wyłoniły się wyspy. Bliskość dość niebezpiecznego dna, bo wyłożonego betonowymi płytami, może grozić skaleczeniami. Trzeba uważać.
Najefektowniejszy akwen na naszym terenie, jakim jest Zbiornik Imieliński zwany popularnie zalewem, niestety jako rezerwuar wody pitnej, nie może służyć jako kąpielisko. Obowiązuje tam zakaz kąpieli.
Najbardziej zdeterminowani będą szukać możliwości kąpieli poza własnym podwórkiem. Zawsze i wszędzie warto jednak pamiętać o ostrożności w kontakcie z wodą. Pierwszą ofiarę letniej kąpieli już mamy. Był to 57-letni mieszkaniec Imielina, który zlekceważył zakaz kąpieli w rzeczonym zalewie.
Tylko u sąsiadów
Mimo ewidentnej potrzeby, nic nie wskazuje na to, że w mieście powstanie otwarty basen, taki, jaki przez lata był na osiedlu A. Polecamy więc kąpieliska u sąsiadów, oddalone o dwadzieścia parę kilometrów od Tychów: w Pszczynie i Łaziskach Górnych.
W Pszczynie godny uwagi jest nowo otwarty Ośrodek Sportów Wodnych nad Zbiornikiem Łąckim, gdzie można popływać żaglówką, kajakiem i posurfować, a w wyznaczonych miejscach popływać pod okiem ratownika. Ośrodek uroczyście otwarto dokładnie tego samego dnia (18 czerwca), kiedy z powodu sinic zamknięto Jezioro Paprocańskie. "Żabka" w Łaziskach Górnych to kompleks nowoczesnych basenów pod gołym niebem.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Czw Lip 17, 2008 8:50 pm
Centrum Tychów pięknieje w oczach
Tychy: Plac Baczyńskiego do remontu
Właśnie ruszyła modernizacja Placu Baczyńskiego w Tychach. Ma być kolorowa kostka, fontanna, ławeczki i jeszcze więcej zieleni. A to wszystko już w 2009 roku.
- Ożywienie placu będzie polegało na nadaniu mu nowych funkcji kulturalnych i gospodarczych. Plac Baczyńskiego nie będzie przejezdny, a wzdłuż ulic Bibliotecznej, Bocheńskiego, Bohaterów Warszawy powstaną dodatkowe miejsca parkingowe - mówi Aleksandra Cieślik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Tychy.
W budynkach wokół Placu Baczyńskiego wymieniona zostanie stolarka okienna, drzwi i witryny sklepowe, ściany ocieplone zostaną warstwą izolacyjną ze styropianiu, a w piwnicach pojawi się nowa izolacja przeciwwilgociowa. W tym roku możliwe jest również rozpoczęcie wymiany nawierzchni - wszystko zależy od tego, kiedy wyłoniony zostanie zwycięzca przetargu na ten etap modernizacji.
Na odnowionym Placu pojawi się między innymi ośmioboczna fontanna z efektownym „dmuchawcem” wodnym. - Będzie wiele nowych, drewnianych ławek mocowanych w posadzce placu. Tam też zatopionych będzie kilkanaście reflektorów, w tym także kolorowe podświetlające strumienie wody w fontannie - dodaje Cieślik.
W związku z pracami remontowymi, aby wyjść naprzeciw potrzebom mieszkańców, od początku lipca na Placu Baczyńskiego zniesione zostały opłaty parkingowe.
Aleksander Glowania
MefistoTT - Czw Lip 17, 2008 9:57 pm
centrum Tychów to to było ale 10 lat temu.
Teraz niech oni sie skupia na centrum, które wykształciło się wzdłuż ulicy Jana Pawła II. Na razie tworzone je bez ładu składu i pomysłu a jest ogromny plac po starym targu, który leży i zarasta.
Kiedyś oglądałem plany zagospodarowania, które zakładały zasypanie wykopu, dodatkowo zrobienie tam parkingu podziemnego, a wzdłuż ulicy zabudować z głową. Chyba za drogie
Zresztą Tychy chyba nie mają żadnych ambicji aby walczyć o coś więcej niż bycie sypialnią, ale jak już nią jest to niech przynajmniej stworzą odpowiednie warunki dojazdu do np do Katowic. (czekam z niecierpliwością co w związku z szybką koleją:-) )
qlomyoth - Czw Lip 17, 2008 10:01 pm
Tego styropianu mogliby sobie oszczędzić...
nrm - Pią Lip 18, 2008 10:10 am
centrum Tychów to to było ale 10 lat temu.
Kiedyś oglądałem plany zagospodarowania, które zakładały zasypanie wykopu, dodatkowo zrobienie tam parkingu podziemnego, a wzdłuż ulicy zabudować z głową.
Jak KRETYŃSKI to był pomysł widać kilka lat później (szybka kolej).
Wit - Pon Lip 21, 2008 7:41 pm
Postępują prace przy lodowisku
18.07.2008
Wygląda na to, że lodowisko przy ul. de Gaulle'a będzie gotowe do końca roku.
- Wszystkie prace przebiegają zgodnie z harmonogramem. Obiekt będzie oddany w terminie - zapewnia Grzegorz Mączko z firmy Concret, której powierzono modernizację tyskiego stadionu zimowego. Jeśli wykonawca wywiąże się z obietnicy, w lutym 2009 r. na lodowisku będzie można rozegrać mecze hokeja na IX Zimowym Festiwalu Młodzieży Europy.
Prawa część obiektu jest już zrobiona. Gotowe są szatnie juniorów, na ukończeniu pomieszczenia MOSiR-u i pozostałe przebieralnie. Teraz przebudowywana jest elewacja, wbudowywane blachy osłonowe i montowana stolarka okienna (część jest już gotowa). Trwa malowanie trybun i wzmacnianie konstrukcji stalowej, w poniedziałek będzie już układana instalacja mrożeniowa płyty, która później zostanie zalana betonem. W najbliższej przyszłości obiekt czeka montaż wentylacji.
(kag) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/876322.html
MefistoTT - Wto Lip 22, 2008 10:17 pm
jeśli ktoś chce wrzucę parę fotek.
na razie taka obudowa starego lodowiska mnie jakoś nie przekonuje.
chociaż może efekt końcowy będzie dobry, zobaczymy.
Wit - Pią Lip 25, 2008 9:32 pm
Korekty granic nie będzie?
Przemysław Białkowski, 2008-07-24 16:48:31
Raczej nie dojdzie do korekty granic Bierunia i Tychów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest przeciwne przekazaniu Bieruniowi 320 hektarów ziemi, na której stoi fabryka samochodów. Domagali się tego miejscy radni, argumentując, że zanim fabryka powstała ziemia należał do Bierunia, a nie do Tychów. Jest o co walczyć, bo dochody z podatku, jakie płacą działające na tym terenie spółki sięgają 6 milionów złotych. MSW negatywnie zaopiniowało zmianę granic, ale ostateczną decyzję podejmie do końca lipca Rada Ministrów.
Oddalają się marzenia Bierunia o odzyskaniu części gruntów, na których leży fabryka Fiata. MSWiA negatywnie zaopiniowało wniosek o włączenie ponad 100 hektarów terenów przemysłowych podlegających do tej pory Tychom. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Rada Ministrów, jednak mieszkańcy i włodarze Bierunia nie składają broni.
Jak mówią mieszkańcy Bieruń traktowany jest jak zapyziała dziura. A czego brakuje, żeby zapyziałą dziurą już nie był? - 123 hektarów to właśnie przyczyna sporu pomiędzy Bieruniem a Tycham.
- To są nasze tereny, były nasze tereny. A że kiedyś władza była jaka była. Wszyscy wiedzą jak to się odbywało bez zgody mieszkańców - mówi Krystyna Noras, mieszkanka Bierunia.
Teraz jest i zgoda mieszkańców, i wola władz Bierunia, by o sporny teren walczyć. Decyzję w tej sprawie może podjąc tylko rząd.
- Uważamy, że część gruntów powinna zostać gminie Bieruń zwrócona, dlatego też z takim wnioskiem wystąpił burmistrz Bierunia na podstawie uchwały rady miasta - stwierdza Jan Podleśny, zastępca burmistrza Bierunia.
Te zapały studzi negatywna rekomendacja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Proponowana zmiana powoduje podział zakładu Fiat Auto Poland S.A. Tym samym narusza jednolity i integralny organizm firmy, a także istniejące od lat powiązania zakładu w zakresie infrastruktury i komunikacji z Tychami. A powiązać się z Fiatem chcieliby również mieszkańcy Bierunia
- Może wtedy Bieruń by więcej miał szansy na pracę, a tak więcej ludzi pracuje z Tychów niż z Bierunia, ciężko się jest dostać, ja na przykład składałam papiery, jestem z Bierunia i nie dostałam się do żadnej pracy tam, a z Tychów ciągle przyjmują - mówi Wioletta Rasiejka, mieszkanka Bierunia.
Tyski Fiat w Bieruńskiego Fiata? - nigdy - stanowisko firmy jest jednoznaczne. - Jesteśmy związani historycznie i gospodarczo z miastem Tychy, z mieszkańcami. Jest nam w Tychach dobrze - stwierdza Bogusław Cieślar, rzecznik prasowy Fiat Auto Poland.
Ale jeszcze lepiej w tym związku jest Tychom. Podatek dla spornego gruntu to 6 mln zł, dla Bierunia ta kwota to 26% dochodów, dla Tychów niecałe 2%.
- Teren jest po prostu nasz, tak że raczej nie trafi do naszych sąsiadów wskazuje chociażby negatywna opinia wojewody wniosku Bierunia, negatywna opinia samego Fiata, negatywna opinia Rady Miasta Tychy - uważa Aleksandra Cieślik, UM Tychy.
W starciu Dawida z Goliatem, Goliat ma jeszcze sprzymierzeńców. I choć Bieruń swojej szansy spróbował, sprawa wydaje się już przesądzona.
http://www.tvs.pl/informacje/3308/
bty - Nie Lip 27, 2008 9:29 pm
jeśli ktoś chce wrzucę parę fotek.
na razie taka obudowa starego lodowiska mnie jakoś nie przekonuje.
chociaż może efekt końcowy będzie dobry, zobaczymy.
Jaki będzie efekt końcowy od dawna wiadomo, a obecnie to już widać. Zamiast efektownych dużych przeszkleń będzie styropian, czy tam inny materiał służący do termomodernizacji.
Cieszę się że przynajmniej tych czterech betonowych narożniów na których opart jest dach nie postanowili zastyropianować, ale ładnie odczyścili i pouzupełniali ubytki.
Można zobaczyć jak wygląda surowy beton po remoncie. Polecam zwłaszcza zwolennikom wyburzenia dworca w Katowicach.
Kris - Pią Sie 01, 2008 8:47 am
Lifting starego miasta
dziś
Rozpoczął się remont budynków od strony ul. Bibliotecznej. Fot. Jolanta Pierończyk
Już wkrótce kamieniczki przy placu Baczyńskiego znikną pod takimi rusztowaniami, jakie rozstawiono od strony Bibliotecznej. To znak, że przyszedł czas na zapowiadany remont placu Baczyńskiego. Na pierwszy ogień idą właśnie okalające go budynki, które poddawane są termomodernizacji. Wymieniane są okna, drzwi i witryny sklepowe oraz stare osadniki deszczowe, ocieplane ściany, piwnice zabezpieczane są przed wilgocią. Następnie ekipa remontowa zajmie się remontem wieżyczek, które stanowią element charakterystyczny placu Baczyńskiego.
W lipcu ogłoszono przetarg na modernizację nawierzchni placu, który - wedle projektu - ma pokryć kolorowa kostka. Otwarcie ofert przewidziano na 7 sierpnia. Wprawdzie, jak dotąd, nie wpłynęła jeszcze żadna, ale Miejski Zarząd Ulic i Mostów nie wpada w panikę. Z doświadczenia urzędnicy wiedzą, że firmy czekają na ostatni moment ze zgłoszeniem się do przetargu. Jeśli tak będzie i przetarg wyłoni wykonawcę, to jeszcze w tym roku ruszą roboty.
Przebudowa placu Baczyńskiego odbywa się wedle projektu Wojciecha Klasy (autor projektu fontanny na tyskim rynku) i Jacka Szybińskiego. Nie przewiduje on jakiegokolwiek ruchu pojazdów w tym miejscu, nie będzie w ogóle wjazdu na wyremontowany plac. Miejsca parkingowe powstaną za to wzdłuż ulic Bibliotecznej, Bocheńskiego i Bohaterów Warszawy. Nim jednak "Baczyński" zostanie zamknięty dla samochodów, parkować można na nim do woli zupełnie bezpłatnie. To forma rekompensaty dla kierowców za utrudnienia związane z inwestycją.
Właściciele sklepów przy placu podchodzą do jego remontu z zupełnym spokojem. - Owszem, utrudnienia jakieś będą w tym czasie, ale skoro ma to poprawić wygląd tego miejsca, to pewnie warto takie niedogodności przeżyć - twierdzi Rafał Dubaniowski z PSS Społem zarządzającego "Delikatesami", które w ostatnich dniach przeszły szybki remont. - Mam nadzieję, że nasi klienci będą tego samego zdania.
Całkowite zakończenie prac na placu Baczyńskiego planowane jest na przyszły rok. Dzieło zwieńczy ośmioboczna fontanna z efektownym dmuchawcem wodnym, wokół której w posadzce zostanie zatopionych kilkanaście reflektorów na kolorowo podświetlających strumienie wody.
Będzie to trzecia fontanna w mieście. Czwarta planowana jest na placu św. Anny, który też przewidziany jest do odnowienia i upiększenia. Odbędzie się to wedle projektu Wawrzyńca i Grzegorza Ratajskich. Zakłada on stworzenie atrakcyjnego placu obramowanego drzewami, za którymi, w kształcie wieńca, będą miejsca parkingowe. Przejazd przez plac skończy się. Ruch samochodowy zostanie poprowadzony za budynkiem dawnego domu kultury.
Ciekawie zapowiada się wykorzystanie podcieni przy tym placu. Mają tam zawisnąć podświetlone tablice, na których znajdą się na przykład zdjęcia pokazujące narodziny osiedla A i świętowanie 1 Maja na dawnym placu Pstrowskiego czy repertuar nieistniejącego już kina "Górnik".
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/881674.html
Wit - Sob Sie 30, 2008 10:08 pm
Zniknęły stragany, teren niedawnego targowiska przy Grota-Roweckiego otoczył wysoki płot
wczoraj
Miasto odetchnęło z ulgą. Budzące kontrowersje targowisko przy Azecie przestało istnieć w dotychczasowym kształcie. Kiedy odrodzi się pod koniec roku,
ma wyglądać zupełnie inaczej. Estetyczniej.
Targ przy Azecie to jedno z miejsc w Tychach, na które miasto nie ma żadnego wpływu, bo znajduje się w prywatnych rękach. Przez dziesięciolecia wrosło w tyski pejzaż. Ludzie się do niego przyzwyczaili. Niestety, nie dość że ze swoim wyglądem nie mogło być wizytówką miasta, to jeszcze co rusz wchodziło w konflikt ze służbami porządkowymi.
- Do tego targowiska dołączało się na dziko wielu handlarzy, którzy próbowali sprzedawać swoje towary na ławkach, łóżkach polowych, itp.,. bez uprawnień, bez uiszczania podatków z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej, bo nigdy nigdzie takiej nie zgłosili - opowiada Ryszard Polcyn, komendant straży miejskiej w Tychach. - Stoiska wykraczały poza granice prywatnej własności i zahaczały o mienie komunalne. Z prośbą o interwencję zgłaszał się do nas Miejski Zarząd Budynków Komunalnych. Handlarze zajmowali miejsce na chodnikach, przeszkadzali w ruchu pieszym. Skarżyły się osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach, które w tej sytuacji miały trudności z przejazdem. Nie mniej kłopotliwy był przejazd z wózkiem dziecięcym.
Krążących tu i ówdzie opinii o złej sytuacji sanitarnej targowiska nie potwierdza tyski sanepid. Zdaniem dyrektora Grzegorza Gołdyni, targowisko piękne nie było, ale podstawowe zasady sanitarne spełniało. Wszelkie zastrzeżenia oraz kary dotyczyły zaniedbań niektórych sprzedawców względem przechowywania produktów spożywczych bądź składowania odpadów.
- Wszystkie jednak niedociągnięcia szybko były usuwane, bez potrzeby wszczynania postępowania administracyjnego - podkreśla dyrektor sanepidu, dodając, że na decyzję prywatnych właścicieli o modernizacji targowiska ta instytucja żadnego wpływu nie miała.
Inwestorów, jak wynika z tablicy informacyjnej przy placu budowy, jest ośmiu. Nie do wszystkich udało się nam dotrzeć, a ci, do których się dodzwoniliśmy, nie chcieli rozmawiać na temat swojej inwestycji. Nie wiadomo więc, czy podniesienie walorów estetycznych tego miejsca oraz poprawa warunków handlu będą miały wpływ na opłaty targowe, a tym samym na ceny produktów.
Wiadomo tylko, że na ogrodzonym w tej chwili terenie powstaną zespoły kiosków o wymiarach 6x3 m, 4,5x3 m oraz 3x3 m. Znajdzie się tam ich w sumie 41. Każda budka będzie podłączona do sieci energetycznej i bieżącej wody oraz kanalizacji. Plac targowy ma być wyłożony kostką brukową. Prócz nowych budek pojawią się również klomby oraz drzewka w donicach. Zapowiada się interesująco. Jak wszystko będzie ostatecznie wyglądać, zobaczymy za trzy miesiące.
Na razie tyszanom pozostały dwa targowiska miejskie: tradycyjne - przy alei Bielskiej oraz nowoczesne - przy Piłsudskiego. Jak nas poinformował Bartosz Poniatowski, główny specjalista w Tyskim Zakładzie Usług Komunalnych, najniższe opłaty targowe są na tym pierwszym. Handel na Tyskich Halach Targowych ma różną cenę w zależności, czy prowadzony jest w hali, murowanym pawilonie czy na zewnątrz.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/890940.html
Wit - Śro Wrz 03, 2008 10:06 pm
Estakada pod browarem
Przemysław Białkowski, 2008-09-03 18:07
Smród spalin, żółwie tempo i czerwony kolor sygnalizatora, do tego wszystkiego zdążyli się już przyzwyczaić mieszkańcy Tychów. Najbardziej zatłoczone miejsce w mieście, może już wkrótce zamienić się w dwupoziomowe skrzyżowanie. To ma być największa inwestycja drogowa w historii Tychów.
- To skrzyżowanie znam od urodzenia, bo mieszkam w Tychach, koło cmentarza, dojeżdżam do stacji tutaj. Powinno się dojeżdżać 6 minut, a w godzinach szczytu tak jak w tej chwili jesteśmy, to jest 30- 35 minut, bo jest korek - mówi Henryk Zając, mieszkaniec Tychów.
Jest też szansa, że korek zniknie. Choć to dopiero koncepcje, władze miasta zapowiadają największą inwestycję drogową w historii Tychów. - Nie będzie miała dużego znaczenia, będzie miałą ogromne i fundamentalne znaczenie dla Tychów. To jest nerw komunikacyjny Tychów i trzeba po prostu go usprawnić, to skrzyżowanie na dzień dzisiejszy działa na granicach swojej wydolności - powiedział Henryk Borczyk, wiceprezydent Tychów.
Te słowa potwierdza Jacek Pieprzyca, instruktor nauki jazdy. Skrzyżowanie przy browarze to jedno z najbardziej zatłoczonych, ale i niebezpiecznych miejsc w Tychach. - Na innych skrzyżowaniach stosuje się te różne urządzenia, które przełączają i usprawniają ruch, tu się tego nie da zamontować bo jest tak duże natężenie, że to nie wchodzi w rachubę.
W rachubę wchodzi coś innego. Przy browarze ma powstać dwupoziomowe skrzyżowanie. Estakada stworzy możliwość bezkolizyjnego ruchu tranzytowego drogą krajową 44 między Oświęcimiem, a Gliwicami. Pod nią powstanie skrzyżowanie łączące Czułów ze Starymi Tychami. Planowana inwestycja powstaje w porozumieniu z Kompanią Piwowarską. Do browaru codziennie przyjeżdża kilkadziesiąt tirów, a część z terenu potrzebnego do budowy należy do kompanii. - Będziemy na pewno dosotosowywać nasz ruch, ruch na terenie browaru i na terenie centrum dystrybucji do rozwiązań, które zostaną zaprezentowane przez miasto - powiedziała Małgorzata Walędzińska, Kompania Piwowarska.
Budowa, może ruszyć najwcześniej za 2 lata.
http://www.tvs.pl/informacje/4474/
heniek - Czw Wrz 04, 2008 10:45 am
Dobra wiadomość ale dla mieszkańców Tychów jeszcze większe znaczenie miałoby chyba usprawnienie drogi 86, a zwłaszcza zbudowanie nad nią kładek dla pieszych!
Wit - Sob Wrz 13, 2008 10:55 pm
Na generalny remont dworca trzeba będzie poczekać
12.09.2008
Tyski dworzec obudził się ze snu letniego. Trwają w nim prace remontowe, ale podróżni nie powinni się nastawiać na cuda.
- Na razie podjęliśmy prace związane z bieżącym utrzymaniem budynku - tłumaczy Aleksandra Koniak z katowickiego oddziału Dworców Kolejowych. - Z głównej ściany zerwano boazerię, a szare ściany i sufit pomalowano.
Halę czeka jeszcze standardowe mycie i wymiana uszkodzonych drzwi, ale na gruntowny remont na razie nie ma co liczyć. PKP ma nadzieję, że uda się powrócić do rozmów z Urzędem Miasta i przekonać samorządowców do wydzierżawienia dworca na 30 lat.
- Miasto już wcześniej deklarowało chęć tymczasowego przejęcia tych obiektów - przyznaje Marcin Lauer z tyskiego magistratu. - Wciąż trwają rozmowy w tej sprawie. Wszystko będzie zależało od tego, jak sformułowana zostanie umowa.
Jednak nie tylko dworzec ma w mieście złą markę. Daleki od ideału jest również stan przejść dla pieszych nad torami kolejowymi. Ubytki w deskowaniu kładki przy stacji Tychy Miasto tymczasowo uzupełniono i dla bezpieczeństwa wystające łaty oznaczono jaskrawożółtą farbą. Odpowiedzialny za naprawy Miejski Zarząd Ulic i Mostów zapowiada, że już we wtorek nawierzchnia kładki będzie wymieniona, a próchniejące, wykrzywione deski zostaną zastąpione nowymi (grubymi na co najmniej 5 cm). Jak jednak usłyszeliśmy w MZUiM, istnieje ryzyko, że na wymianę całej nawierzchni nie starczy funduszy i nowe deski zostaną położone… tylko do połowy. Dwie pozostałe kładki zobowiązały się wyremontować do końca tego roku Zakłady Linii Kolejowych z Katowic.
(kag) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/896764.html
.................................................................
Mieszkanie na osiedlu A to szczęście czy pech?
12.09.2008
Osiedle A wpisuje się na listę miejsc do ocalenia. Zachowania w niezmienionej postaci. Owszem, szykuje się nieco ingerencji w samym centrum, na placu św. Anny, żeby było ładniej, ale już ocieplenia budynków nie będzie. Bo mają zostać tak, jak wyglądały w latach 50. Skończy się zatem na kosmetyce.
Zaniedbane przez lata osiedle A okazuje się miejscem z ciekawą historią i równie interesującą architekturą. Zwraca uwagę. Znajduje się na trasie wycieczek po mieście, jakie organizuje Muzeum Miejskie. Jest co opowiadać w tym miejscu.
- Kiedy budowały się nowe Tychy "architektura miała być narodowa w formie, socjalistyczna w treści" - wspomina Andrzej Czyżewski, jeden z bliskich współpracowników profesorów Wejchertów. - Nikt nie wiedział, jak ta socjalistyczna treść ma wyglądać. Skoro jednak narodowa w formie, to sięgano do rozwiązań historycznych. Stąd podcienie, czyli arkady. Stąd attyki, kolumnady. Stąd, jak w baroku, w centrum osiedla A (budowanego w latach 1951-55) znalazł się plac z fontanną, nazwany na początku placem Józefa Stalina, potem Wincentego Pstrowskiego, przodownika pracy, a teraz zaś placem św. Anny.
Socjalistyczną treść wniosły figury "świętych" socjalistycznego państwa: górnik, hutnik, przodownica pracy... oraz sgraffito (technika malowania na ścianach) przedstawiające lud pracujący.
- Tadeusz Teodorowicz-Todorowski zaprojektował osiedle A ściśle według obowiązującej doktryny - podsumował architekt Andrzej Czyżewski.
Osiedle A jest dziś wzorcową realizacją socrealizmu. Miasto chce je takim zachować. Dlatego nie planuje się ociepleń budynków. Usłyszeli o tym radni na ostatniej sesji i nie wnieśli sprzeciwu. Zabytek to zabytek.
- To bardzo mądre podejście - chwali dr Maria Lipok-Bierwiaczonek, dyrektor Muzeum Miejskiego. - Fasady tamtych budynków powinny być zachowane. Tam jest dużo ryzalitów, gzymsów - to wszystko stanowi o uroku tego osiedla i tego nie można zniekształcić. A ocieplenia te budynki nie wymagają, ponieważ były budowane z cegły. Mieszka tam mój syn, więc wiem, że niczego prócz odnowienia tym budynkom nie trzeba.
W planach miasta jest odnowienie osiedla, a przede wszystkim upiększenie samego placu św. Anny. Ma tam być więcej zieleni, pojawią się stylizowane ławeczki, a na środek placu wróci fontanna. Wszystko to ma się stać wedle projektu tyskich architektów, Wawrzyńca i Grzegorza Ratajskich.
Ich koncepcja zakłada stworzenie atrakcyjnego placu otoczonego drzewami, za którymi półkolistym wianuszkiem ułożą się miejsca parkingowe. Wokół placu powinny pojawić się kawiarenki. Bardzo ciekawie zapowiada się wykorzystanie podcieni po obu stronach placu. Mają tam zawisnąć podświetlane tablice, na których będzie można zobaczyć, jak budowało się osiedle A, jakie filmy wyświetlano w tutejszym kinie Górnik i jak na dawnym placu Pstrowskiego świętowano 1 Maja.
Władze miasta myślą też o dodatkowych parkingach na osiedlu A. W pierwszej wersji rozważano budowanie parkingu podziemnego, ale w tym miejscu okazało się to niemożliwe. Będzie więc naziemny parking wielopoziomowy.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/896765.html
.......................
Można bez styropianu?....całe szczęście można
qlomyoth - Nie Wrz 14, 2008 12:13 am
Daje głowę, że gdyby zdecydowali się na ten styropian to wyglądałoby to mniej więcej tak
zdjęcie szym'car, bloki w Czerwionce, ponoć "Modernizacja Roku 2007" (sic!).
Wit - Nie Wrz 21, 2008 9:00 pm
Stare Tychy z nowym obliczem
19.09.2008
Dawniej rynku jako takiego w Tychach nie było - wspomina Andrzej Czyżewski, architekt, który sprowadził się do Tychów w roku 1958 i wraz z Wejchertami budował to miasto. - Był płytki staw, który potem został osuszony, była grobla, a nad stawem kościół i restauracja Strzeleckiego, której trochę brakuje. Na rozwidleniu dróg, koło kina Halka, placyk targowy, i to wszystko. Rynek w Starych Tychach stworzyli więc budowniczowie nowego miasta. Jest to pewien paradoks i zaprzeczenie pojawiającej się czasami opinii, że budowa nowego miasta zniszczyła Stare Tychy.
Rozbudowujące się miasto na pewno z czasem przesunęło rynek na dalszy plan. Życie przeniosło się w inne części Tychów. To miejsce jakby zaczynało zamierać. I dopiero ekipa rządząca pod egidą prezydenta Andrzeja Dziuby postawiła sobie za cel ożywienie starych Tychów. Pod koniec zeszłego roku u podnóża zabytkowego, świeżo odnowionego kościoła Marii Magdaleny trysnęły fontanny, a obok jednej z nich przystanęły trzy wydry. Naokoło rozstawiono ławeczki, nasadzono rozmaitych roślin.
- Na początku, gdy mówiono o zmianach na rynku, miałem wątpliwości - przyznaje Andrzej Czyżewski. - Teraz nie mam ich w ogóle. Wystarczy popatrzeć na rynek pełen i dzieci bawiących się przy fontannach, i starszych ludzi siedzących na ławeczkach, żeby cieszyć się, iż powstało tak ładne i atrakcyjne miejsce. I fontanny, i całość rynku robią bardzo dobre wrażenie.
Czyżewski jest przekonany, że to miejsce podobałoby się profesorowi Kazimierzowi Wejechertowi. Pamięta bowiem, że jednym z jego marzeń było to, żeby to nowe miasto nasycone było właśnie takimi fragmentami, które mieszkańcy będą lubić i będą chcieli tam przebywać.
- A zatem placyki, rzeźby, fontanny... - ciągnie architekt. - Były przecież rzeźby: i na osiedlu B, i na Skwerze Niedźwiadków, i parę innych miejsc zrealizowanych, a jeszcze więcej nie zrealizowanych. Dobrze więc stało się, że tak zagospodarowano rynek.
Brakuje tu jednego: kawiarenek, nieodłącznego elementu każdego rynku. Kawiarenek, na tarasach których można by wypić kawę, patrząc na fontanny. Ale tego miasto z urzędu nie załatwi. Miasto, co najwyżej może zadbać o atrakcje ściągające ludzi w to miejsce. Jedną z nich tego lata były coniedzielne, popołudniowe koncerty, których miło było posłuchać. Miejskie Centrum Kultury, ich pomysłodawca i organizator, zapowiada kontynuację w przyszłym roku. Sporo będzie się działo w tym miejscu w przyszłym roku także z racji obchodów 75-lecia uzyskania przez Tychy praw gminy miejskiej. Był to pierwszy krok do miejskości, który dokonał się 1 stycznia 1934 roku.
- Ponieważ plac Baczyńskiego będzie w tym czasie w remoncie, więc siłą rzeczy wiele imprez planujemy przeprowadzić na rynku - mówi Wojciech Wieczorek, dyrektor MCK. - Pewnie tu odbędą się w czerwcu pokazy kulinarne w ramach festiwalu miast partnerskich. Na rynku zostanie wykonane jedno z dwunastu zdjęć tyszan do kalendarza miejskiego na rok 2010. Planujemy bowiem wykonanie 12 zdjęć w różnych, charakterystycznych miejscach Tychów, gdzie sfotografujemy wszystkich, którzy się zgłoszą. Przez rynek prowadzić będzie trasa jubileuszowego biegu ulicznego, który zacznie się przy dawnym ratuszu, na placu Wolności, i skończy przy obecnej siedzibie władz miasta. Być może w tym miejscu ustawimy wystawę fotografii miasta z lat 30. minionego wieku.
Nie ma zatem wątpliwości: rynek w przyszłym roku będzie tętnił bardzo intensywnym życiem.
Wszystko jednak wskazuje na to, że przed wojną ruch i życie w starych Tychach koncentrowały się na placu Wolności oraz na przylegających do tego miasta ulicach ks. Konstantego Damrotha (tak się wtedy pisało), Książęcej (dziś: Tadeusza Kościuszki), Henryka Sienkiewicza... Przy placu Wolności był Urząd Miasta z charakterystycznym, wielkim orłem na dachu. Przy Damrotha znajdował się posterunek policji. Przy Książęcej już przed rokiem 1870 pojawiła się pierwsza skrzynka pocztowa, a zaraz potem poczta (dziś Hotel Stara Poczta). Przed końcem XIX wieku przy tej samej ulicy przybyła strażnica. Przy ulicy Sienkiewicza przed wojną znajdował się zakład energetyczny. Przy wszystkich tych ulicach było też sporo restauracji i kawiarni, których dziś tak tutaj brakuje.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/899555.html
Wit - Śro Wrz 24, 2008 5:09 pm
To już ostatnie dni tyskiego kina Andromeda
dziś
Już wkrótce, 15 października, przestanie istnieć Andromeda, jedno z największych kin śląskich w okresie sprzed multipleksów.
Podwoje otworzyło 1 maja 1961 roku przy obecnym placu Baczyńskiego. Sala miała 714 miejsc i doskonałą akustykę. Pierwszym filmem, jaki publiczność zobaczyła na angielskim, panoramicznym ekranie byli "Krzyżacy" Aleksandra Forda. 17 lat temu kino znalazło się w rękach prywatnych, pozostając w budynku należącym do miasta. Właścicielką Andromedy stała się Ewa Sokołowska-Skorek. Od razu zainwestowała w nowe, cyfrowe nagłośnienie typu Dolby, co ustawiło tyskie kino w szeregu pierwszych kin na Śląsku, które pozbyły się dźwięku monofonicznego.
Organizowano tu przeglądy i seanse filmów niemych z muzyką na żywo, odbywały się koncerty reggae, powstała Kabaretowa Scena Andromedy...
Kiedy przy al. Jana Pawła II w Tychach dwa lata temu uruchomiono kino wielosalowe, Andromeda rzuciła się do walki o przetrwanie, proponując widzom filmy niszowe, filmowy klub dyskusyjny, przeglądy kina europejskiego...
Niestety, walki wygrać się nie udało. Wpływy malały, natomiast rosły rachunki, zwłaszcza za ogrzewanie. Budynek nie doczekał się bowiem ani ocieplenia, ani wymiany wymiany instalacji grzewczej.
Urząd Miasta, ustami swojego rzecznika, zapewnia, że wszystko to miało się dziać dopiero teraz. - W ubiegłym roku zleciliśmy audyt energetyczny budynku. Kolejnym krokiem ma być termomodernizacja Wszystko to w ramach rozpoczętej właśnie w tym roku odnowy placu Baczyńskiego, przy którym stoi obiekt - tłumaczy rzecznik Aleksandra Cieślik.
Decyzja Ewy Sokołowskiej-Skorek o zamknięciu swojej działalności jest już jednak nieodwołalna. Co dalej? Tego na razie nie wiadomo. Miasto na pewno nie jest zainteresowane kontynuacją działalności kinowej. Przekształcenie sali kinowej ze świetną akustyką w salę koncertową też raczej nie wchodzi w grę, bo taka sala ma powstać w planowanej mediatece. Może więc galeria handlowa Andromeda z uprzywilejowanym pasażem kultury, z galerią sztuki współczesnej?
Nim jednak miasto powie w tej sprawie ostatnie słowo, najpierw chce posłuchać głosów mieszkańców.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/901390.html
Wit - Pią Wrz 26, 2008 4:27 pm
Pierwszy ford polskiego Fiata
dziś
Wczoraj w Tychach oficjalnie rozpoczęto produkcję nowej generacji forda Ka. To unikalny projekt, bo zwykle firmy nie produkują swoich aut w fabrykach konkurentów, a tym razem mały Ford powstaje w zakładzie fiat Auto Poland.
Tyska fabryka to od dawna centrum polskiego przemysłu motoryzacyjnego. W tej chwili to największa fabryka w sieci Fiata i jedna z największych w Europie. Umowa z Fordem, zawarta na 12 lat mówi o produkcji 120 tys. aut rocznie. Tym samym produkcja fabryki sięgnie łącznie pół miliona samochodów w roku. W Tychach produkowane są już modele fiat 500 i panda.
Przygotowanie miejsca dla aut Forda wymagało rozbudowy fabryki. Wybudowano m.in. nową lakiernię i linię produkcyjną. - Zainwestowaliśmy przede wszystkim w sekcje związane z produkcją karoserii, bo to całkowicie odrębna, charakterystyczna dla Forda strona nowego samochodu - powiedział podczas uroczystości otwarcia Wolfgang Schneider, wiceprezes Ford of Europe ds. prawnych, ochrony środowiska i kontaktów z rządami.
Auto zbudowano na tej samej platformie co fiaty 500 i pandy, ale Ford nieco inaczej stuningował zawieszenie, wprowadził także zmiany w gamie silników i skrzyniach biegów. Auta obu marek powstają jednak na tej samej linii produkcyjnej.
Współpraca Forda i Fiata zaczęła się trzy lata temu. Ford zainwestował w Tychach 210 mln euro. W fabryce pracuje obecnie 10 000 ludzi, z czego 5 700 to pracownicy Fiat Auto Poland. Dojście do pełnej zdolności produkcyjnej będzie wymagało zatrudnienia jeszcze blisko tysiąca ludzi. Według szacunków każde nowe miejsce pracy w tym zakładzie powoduje zwiększenie zatrudnienia w zakładach kooperujących z fabryką o 7 - 10 osób.
W fordach z Tychów będą montowane np. pochodzące z fabryk w Polsce szyby, siedzenia, zawieszenia oraz systemy bezpieczeństwa.
W tym roku linie montażowe mają dopiero dochodzić do pełnej zdolności produkcyjnej. Na razie zakład może wytwarzać 1900 aut obu marek dziennie. Docelowo ma to być 2300 samochodów na dobę. Tychy liczą jednak na jeszcze więcej. Choć oficjalnie ma być produkowane 500 000 aut, mówi się o możliwości powiększenia zdolności fabryki nawet do 800 000 samochodów rocznie.
Według planów 98 proc. produkowanych w Tychach fordów trafi na eksport. Podobnie zresztą dzieje się także w przypadku fiatów czy produkowanych w nieodległych Gliwicach opli. Obecny na wczorajszej uroczystości wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że Polska stała się eksporterem aut, liderem w produkcji samochodów i części do nich, ale na naszym rynku niewiele się ich kupuje. Zdaniem wicepremiera szansą na zmianę tego stanu rzeczy ma być leasing konsumencki. Rozwiązanie to znane jest już obecnie, ale nie zyskało wielu zwolenników. Mają to zmienić nowe przepisy.
Ka z tyskiego Fiata Czy nowy ford Ka z nich skorzysta? Na razie ruszyła produkcja. Cennik aut w Polsce poznamy na początku grudnia, kiedy samochody te trafią do salonów naszych dealerów. Odbierać auta można jednak będzie dopiero po rozpoczęciu produkcji aut z rocznika 2009.
Piotr Myszor - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/902493.html
...................................
Materiał TVS
http://www.tvs.pl/informacje/5064/
bty - Nie Wrz 28, 2008 10:48 am
Aż strach pomyśleć, co się stanie jak się załamie rynek samochodowy w Europie.
Na razie wygląda to super jak się przejeżdża koło Fiata i widzi to mrowie ludzi, którzy tam pracują oraz krążące po mieście autobusy pracownicze FIATA wożące setki ludzi.
Cuma - Nie Wrz 28, 2008 2:26 pm
Aż strach pomyśleć, co się stanie jak się załamie rynek samochodowy w Europie.
Na razie wygląda to super jak się przejeżdża koło Fiata i widzi to mrowie ludzi, którzy tam pracują oraz krążące po mieście autobusy pracownicze FIATA wożące setki ludzi.dokładnie nad tym samym ostatnio rozmyslam....
Wit - Czw Paź 02, 2008 6:14 pm
Co dalej z Andromedą?
26.09.2008
Nie będzie Abrahama. Nie będzie świętowania półwiecza. Andromeda gaśnie w 47. jesieni swojego istnienia. Klamka zapadła: 15 października drzwi ostatniego z dawnych tyskich kin zamkną się na zawsze.
Kiedy 1 maja 1961 roku otwarto nowoczesne, ogromne kino Andromeda, rację bytu straciły dwa wcześniejsze: Górnik na osiedlu A, Budowlani w dawnym miasteczku barakowym oraz 20 lat później Halka przy Sienkiewicza. Andromeda była jedną z największych sal kinowych na Śląsku. Mogło się w niej zmieścić 714 osób. A do tego jaki komfort! Fotele, nowoczesny, angielski ekran panoramiczny, świetna akustyka... I prawie zero konkurencji, bo oferta telewizyjna dość skromna, innych atrakcji też jak na lekarstwo, nic więc dziwnego, że ludzie do kina chodzili tłumnie.
Ale minęło sporo lat, zmieniły się czasy, zestarzał budynek, wzbogaciła się oferta kulturalno-rozrywkowa nie tylko miasta, ale i każdego domu, Andromeda musiała stawić czoła nowej rzeczywistości. Starała się, próbowała, robiła, co mogła, żeby przetrwać. Właścicielce Ewie Sokołowskiej-Skorek oraz Stowarzyszeniu Promocji Kultury Młodych nie można odmówić pomysłowości: przeglądy kina europejskiego, projekcje filmów niemych z muzyką na żywo, kabarety, koncerty... Tylko odbiorców coraz mniej. Bo niszowe propozycje kulturalne, owszem, mają swoją publiczność, ale jest ona nieporównywalnie mniejsza od amatorów filmów akcji, grozy i innych mocnych wrażeń.
Z trudną rzeczywistością Andromeda musiała się zmierzyć w pojedynkę i za własne pieniądze, bez stałej gotówki z budżetu miasta, jaką mają Teatr Mały, Miejska Biblioteka Publiczna, Muzeum Miejskie, młodzieżowe domy kultury czy Miejskie Centrum Kultury. Własnego kina miasto nie chciało.
- To nie znaczy, że Andromedzie nie pomagaliśmy w inny sposób, głównie umarzając należności w okresach, gdy wpływy do kasy kina były wyjątkowo niskie - mówi Daria Szczepańska, zastępca prezydenta ds. społecznych. - Z umorzonych 10.600 zł za trzy miesiące roku 2006 właśnie się tłumaczę przed Regionalną Izbą Obrachunkową, która podczas kontroli obejmującej ostatnie cztery lata nie znalazła powodów, dla których takie umorzenie Andromedzie by przysługiwało. Ja uważam, że postąpiłam słusznie, swoje racje wyłożyłam, ale RIO nie wydaje się przekonane.
Problemy finansowe Andromedy pogłębiały się zimą, wraz z niebotycznymi rachunkami za ogrzewanie. Nieocieplony budynek i stara instalacja centralnego ogrzewania generowały ogromne koszty. Ewa Sokołowska-Skorek nie mogła doczekać się termomodernizacji i wymiany instalacji c. o. Takie inwestycje należą bowiem do właściciela budynku, a tym pozostało miasto. Ewa Sokołowska-Skorek jest właścicielką tylko kina.
- Nie zapomnieliśmy o tym obiekcie - zapewnia Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - W zeszłym roku zleciliśmy audyt energetyczny budynku, a termomodernizacja przewidziana była dopiero w ramach modernizacji całego placu Baczyńskiego.
Nie uda się natomiast ocalić przyznanej przez państwo dotacji w wysokości 300 tys. zł na wymianę foteli.
- Bo to nie jest tak, jak twierdzi pani Sokołowska-Skorek, że wystarczy, by miasto przejęło kino i zagwarantowało mu istnienie przynajmniej przez trzy lata - tłumaczy Daria Szczepańska. - Sprawdziliśmy: dotacja jest przyznana dla kina prowadzonego przez prywatną osobę, a nie samorząd. A zatem nawet gdybyśmy chcieli przejąć kino jako placówkę miejską, to ta dotacja nam nie przysługuje.
Decyzje co do dalszego losu Andromedy jeszcze nie zapadły, ale wygląda na to, że miasto nie jest skore do utrzymania w tym miejscu kina. Potrzeby mieszkańców w tym zakresie z powodzeniem zaspokaja Nowe Kino.
- A jeśli idzie o ambitny repertuar, to jesteśmy skłonni zawrzeć z Nowym Kinem umowę na wynajem jednej z sal na działalność Dyskusyjnego Klubu Filmowego - mówi zastępczyni prezydenta ds. społecznych.
Więc może sala koncertowa mogłaby powstać w Andromedzie, skoro szczyci się ona tak doskonałą akustyką?
- Też o tym myślałam - mówi Daria Szczepańska. - Ale obawiam się, że byłoby tych sal trochę za dużo. Salę koncertową planujemy bowiem w przyszłej mediatece, która powstanie przy alei Piłsudskiego.
Więc co? Miasto zamierza posłuchać głosu mieszkańców. Każdy ma prawo zgłosić swoją opinię i swój pomysł na to miejsce. Wiceprezydent Daria Szczepańska ze swej strony chciałaby, by powstało tu coś, co ożywiłoby plac Baczyńskiego.
- Bo w tej chwili jest to jakby droga na skróty z Bibliotecznej na rynek. Tu nie ma powodu się zatrzymać - tłumaczy. - Trzeba by to zmienić. Musi tu zaistnieć w tym miejscu jakiś magnes, który by przyciągał ludzi i zatrzymywał tutaj. Przez wiele lat takim magnesem było tu kino. Doskonale wypełniło swoją rolę ośrodka kulturotwórczego. Dziś jednak nie jesteśmy zapewnić mu kompletu na widowni. Może więc galeria handlowa z estetycznymi, o wysokim standardzie sklepikami? Ale do tego koniecznie pasaż kulturalny: galeria sztuki współczesnej, galeria rzeźby, fotografii, może biżuterii artystycznej? To są oczywiście tylko moje pomysły. Może znajdą się lepsze.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/902183.html
Wit - Śro Paź 15, 2008 5:26 pm
Na drogach coraz większy tłok, a urzędnicy mają na razie tylko plany
03.10.2008
Wystarczy, że ekipy remontowe zajmą tylko jeden pas ruchu na ul. Beskidzkiej, a już tworzą się gigantyczne korki. Być może droga ta zostanie nieco zluzowana za dwa lata po ukończeniu budowy autostrady A1.
Na wjazd do Tychów w godzinach szczytu czeka się jak niegdyś na przekroczenie granicy. Tychy - miasto o szerokich, wygodnych ulicach, które chwalą sobie wszyscy kierowcy, stało się trudno dostępne, zwłaszcza od strony Katowic.
W korkach na ul. Beskidzkiej (Droga Krajowa nr 1) i na ul. Katowickiej w Czułowie przed skrzyżowaniem z DK44 (przy browarze) utykają nie tylko samochody osobowe oraz ciężarówki, ale i autobusy. Dla pasażerów tych ostatnich jest to tym bardziej uciążliwe, że nierzadko podróż odbywa się na stojąco i w ścisku. W takich warunkach każda dodatkowa minuta jazdy to prawdziwa udręka. W ub. piątek po południu kierowca autobusu E-1 chcąc ominąć korek na DK1, gdzie trwają prace budowlane, postanowił pojechać przez Czułów. Tam jednak natknął się na kilometrowy zator.
A wszystko przez nadmiar aut, którym światła nie są już w stanie zapewnić płynności przejazdu. Najdłuższe kolejki do skrzyżowań tworzą się w godzinach 7.30-8.30 oraz 15.15-16.15. Tak wynika z badania natężenia ruchu, jakie na skrzyżowaniu Beskidzkiej z aleją Niepodległości przeprowadzili pracownicy Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach.
Inną przyczyną powstawania korków są remonty. W ostatnim czasie drogowcy wzięli się za remont wiaduktu nad DK1 przy granicy z Katowicami i układanie nowej nawierzchni na połączeniu DK1 z DK86. Efekt można obejrzeć w godzinach szczytu. Sznury aut posuwających się z prędkością żółwia ciągną się przez 3-5 km. Problem w tym, że nawet nie wyznacza się objazdów, bo nie bardzo wiadomo, którędy je poprowadzić.
Zakorkowanie ulic nie jest tylko tyską specjalnością, ale w Tychach w ostatnim czasie nasiliło się szczególnie.
Niestety, wygląda na to, że w ciągu dwóch-trzech lat może być tylko gorzej. Owszem, miasto myśli o przebudowie skrzyżowań na wjazdach do centrum, a nawet budowie dodatkowej drogi wjazdowej, ale to wszystko jest dopiero na etapie koncepcji lub dokumentacji projektowej. Do tego jeszcze trzeba zdobyć pieniądze. Ogromne pieniądze.
Najbliżej realizacji jest przebudowa skrzyżowania Beskidzkiej z aleją Niepodległości. - Mamy gotową dokumentację, a teraz przygotowujemy materiały do starań o pozwolenie na budowę - zapewnia Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - Staramy się też o środki unijne z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Konkurs odbędzie się w grudniu.
Oczywiście, nie ma pewności, że rozstrzygnięcie konkursu będzie dla Tychów pomyślne, ale jest nadzieja. I gotowy plan. Ma to być skrzyżowanie dwupoziomowe. - Planujemy estakadę nad ulicą Beskidzką, na którą kierowałyby się samochody jadące z Katowic w stronę Bielska (i odwrotnie), a dołem wjeżdżałoby się do miasta - opowiada Henryka Ojżanowska, specjalista do spraw przygotowania produkcji w MZUiM.
Podobne rozwiązanie przewidywane jest przy browarze, na skrzyżowaniu ulic Oświęcimskiej i Mikołowskiej z Katowicką.
- Tutaj na estakadzie odbywałby się ruch tranzytowy wschód-zachód, czyli z Mikołowa do Bierunia i odwrotnie - tłumaczy Maciej Datta, kierownik działu technicznego w MZUiM. - Jezdnia pod estakadą byłaby przeznaczona dla ruchu lokalnego.
W tej chwili trwa wybór najodpowiedniejszej koncepcji przebudowy tego skrzyżowania. Na przyszły rok przypadnie wykonanie projektu tej inwestycji. Od 2010 będzie można myśleć o jego realizacji, która zajmie jakieś dwa lata, oczywiście, pod warunkiem, że będą pieniądze. Jest to bowiem bardzo droga przebudowa. Sama estakada ma kosztować około 50 mln zł.
W planach jest również wspomniany trzeci wjazd do Tychów. Byłoby to połączenie ulicy Czarnej z ulicą Grota-Roweckiego, które nastąpiłoby w okolicy ulicy Jaworowej.
Tak więc pomysły są, ale wymagają czasu i ogromnych nakładów.
Rozwiązaniem, przynajmniej dla tej części tyszan, która dojeżdża do Katowic autobusami, byłoby uruchomienie Szybkiej Kolei Regionalnej. Byłoby nie tylko zdecydowanie szybciej, ale i na pewno wygodniej. Niestety, i na to trzeba poczekać. Ponoć do połowy grudnia, ale czy znowu nie dojdzie do kolejnego przesunięcia terminu?
Tak czy inaczej, SKR to w tej chwili jedyna szansa na poprawę jakości połączenia Tychów ze stolicą województwa i bezproblemowego wjazdu do miasta.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/905178.html
Co dalej z Andromedą?
03.10.2008
Nasza sonda na temat przyszłości kina Andromeda spotkała się z dużym odzewem. Głosy były, oczywiście, podzielone. Jedne optowały za utrzymaniem kina, dla zachowania tradycji, inne przychylały się do pomysłu stworzenia w tym miejscu galerii handlowej. Tych drugich było jednak nieco więcej. - Podoba mi się pomysł na galerię sztuki połączoną z działalnością merkantylną. Dlaczego nie np. butik z porcelaną Rosenthala, stoisko z biżuterią czy sklepik z markowymi butami? Supermarkety takich potrzeb nie zaspokajają, a w Tychach jest stosunkowo dużo zamożnych ludzi, którzy szukają drogich, markowych produktów - powiedział Roman Bryś, który w Tychach pracuje.
Małgorzata Bodzek była w grupie pragnącej zachować kino. Bo tradycja, przywiązanie... Ale jednocześnie przyznała, że rzeczywiście to miejsce nie cieszy się wielką frekwencją. - Kiedy tam ostatnio byłam, naliczyłam na sali osiem osób. To przykre - ciągnęła. - I to nie tylko kwestia ceny biletów, bo w City Point są droższe. To kwestia atmosfery. W City Point jest wesoło, kolorowo, gwarno, muzyka... Są sklepy. To ludzi przyciąga. "Andromeda" należy do innej epoki. Jest trochę smutna. Młodzież lubi nowości, nowoczesność. Ale gdyby zacząć organizować szkolne wyjścia do kina? W końcu wydatek rzędu 11-15 zł niczyjego budżetu by nie zrujnował, a młodzież szłaby na film specjalnie wybrany, wartościowy... W Tychach jest tyle szkół, że codziennie mogłaby być tam inna.
- Pomysł z butikami zupełnie mi się nie podoba - dodała Jolanta Nocoń. - Najlepiej, gdyby pozostało kino, a w nim seanse na zmianę z koncertami. Jak dotąd.
(jol) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/905198.html
Wit - Sob Lis 01, 2008 11:38 pm
Miasto zafundowało muzeum projekty malowideł
31.10.2008
Na taki kościół czekałem. Po raz pierwszy (po wojnie - red.) spotykam się z architekturą sakralną, bo wszędzie jest tylko budownictwo sakralne - tak ćwierć wieku temu o kościele Ducha Świętego w Tychach powiedział prof. Jerzy Nowosielski, wybitny polski malarz.
I ku zaskoczeniu ks. Franciszka Resiaka, ówczesnego proboszcza tej parafii, do pracy gotów był od razu. Wysłuchał wytycznych i szybko przygotował projekty. Nie wszystkie się spodobały. %07- Jedne były przegadane - wspomina architekt Stanisław Niemczyk, autor projektu całego kościoła. - W innych przypadkach dyskutowaliśmy nad kolorystyką...
- Profesor, jak przystało na wielkiego człowieka, dał się przekonać. Bo tylko wielcy ludzie potrafią zrezygnować ze swojego zdania - dodał ks. prałat Franciszek Resiak.
Wspomnienia te toczyły się we wtorek na tle nowego nabytku dla Muzeum Miejskiego, jakim jest 7 projektów wykonanych dla tyskiego kościoła. Kupiło je miasto. Każdy z nich miał początkowo kosztować 10 tys. zł, udało się je jedak nabyć po 7,5 tys. zł za sztukę. We wtorek nastąpiło uroczyste przekazanie ich Muzeum Miejskiemu i tam w tej chwili można je oglądać.
Wystawę warto zwiedzić nie tylko dlatego, by zobaczyć, jak w głowie artysty rodziły się pomysły, ale także po to, by się dowiedzieć, ile z nich zostało zrealizowanych i jak wyglądały te, które pozostały tylko na papierze. Ksiądz przyznał, że zamysł Nowosielskiego został wykonany tylko w 60 proc. Że z braku środków trzeba było zrezygnować ze sceny wypędzenia z raju przewidzianej na jednej ze ścian. Architekt dodał, że projekty były bardziej nasycone portretami świętych, a na ścianach kościoła jest ich znacznie mniej.
Tak czy inaczej dzieło Jerzego Nowosielskiego rozsławiło tyski kościół w świecie. Nie ma bowiem on zbyt wielu malowideł we wnętrzach świątyń na swoim koncie. Jako prawosławny nie jest zbyt chętnie widziany w kościołach katolickich. Dla prawosławnych jest zbyt katolicki, przez co niezbyt chętnie dopuszczają go do wystroju cerkwi. Przy pierwszym spotkaniu gratulował więc ks. Resiakowi odwagi w wyborze ikon do ozdobienia swojego kościoła.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/916505.html
......................
http://www.tvs.pl/informacje/5923/
absinth - Nie Lis 02, 2008 3:27 pm
z ssc
Quote:
TYCHY
Nowy stadion w połowie 2010 roku?
Tychy_44.jpgTychy
18-19 października w niemieckim Paderborn przebywała delegacja z Tychów, która wizytowała tamtejszy stadion. Były świetny piłkarz, a obecnie kierownik tyskiego stadionu Albin Wira, prezes GKS Tychy Łukasz Jachym, dyrektor MOSiR Marcin Staniczek oraz Joanna Kudela z Wydziału Przygotowania i Realizacji Inwestycji tyskiego magistratu mieli za zadanie dokładne przyjrzenie się Paragon Arena, na którym swoje mecze rozgrywa drużyna SC Paderborn 07. Jak się okazuje, wybudowanie w Tychach podobnego stadionu jak ten w Paderborn nie istnieje już tylko w sferze marzeń.
http://www.tygodnikecho.pl/mambo/ind...d=23&Itemid=44
W papierowym wydaniu Tyskiego Echa pisza ze projekt stadionu powinien byc gotowy na poczatku 2009 a przetarg w Marcu i poczatek budowy w listopadzie 2009, budowa trwala by okolo rok i stadion byl by gotowy na sezon 2010/11. Tyski ratusz ma zamiar wydac 50mln zlotych na stadion o pojemnosci 15500 miejsc. Stadion ma byc w miejscu istniejacego przy edukacji.
Dzieki 5 * hotelu Piramida i o dobrym standardzie boisk treningowych nowy stadion byk by uzupelnieniem oferty Tychow zeby zostac centrum treningowym na euro 2012. Kiedy Reprezentacja Polski gra na Slaskim to zawsze maja baze w Tychach, Tyski ratusz liczy na to ze odbeda sie mecze finalowe na stadionie Slaskim i ze GKS Tychy beda sie dalej rozwijac i awansowac do wyszej ligi. Podczas Budowy GKS Tychy by musial grac na innym obiekcie, np w Jaworznie albo w Czechowicach.
bty - Nie Lis 02, 2008 8:14 pm
projekt koncepcyjny stadionu był fatalny. wszystkie zielone tereny wokół stadionu miały być przerobione na parkingi. Mam nadzieję, że zmądrzeli.
Wit - Pią Lis 07, 2008 10:15 pm
Rozmowa z Marcinem Skorkiem, przedstawicielem kina "Andromeda"
dziś
25 października "Andromeda" oficjalnie pożegnała się widzami seansem filmu "Cinema Paradiso". Formalnie jeszcze działa. Do kiedy?
Do końca listopada. Chodzi o czas na demontaż projektorów i foteli, uporządkowanie dokumentacji.
Przed ostatnim seansem prowadząca kino Ewa Sokołowska-Sokrek, pana mama, nadmieniła o możliwości ponownego uruchomienia "Andromedy" jako placówki publicznej. Czy jest powód, aby tworzyć w Tychach kino niekomercyjne?
Salę do projekcji filmów niekomercyjnych będzie miał Mikołów. Budżetowe kina są w Lędzinach i Bieruniu. W Czechowicach-Dziedzicach rozpoczyna się remont kina - za środki publiczne. W tych miastach władze widzą sens wykładania pieniędzy na kino niekomercyjne. W Tychach nie widzą. Negocjacje w sprawie "Andromedy" prowadzone blisko dwa lata wskazują, że tyskie władze ignorują potrzeby mieszkańców.
Przed pożegnalnym seansem wezwał pan do rozliczenia władz podczas wyborów w 2010 roku. Ostre słowa...
Ostre. Być może nawet za ostre. Ale mówiłem z głębi serca. Jestem bardzo związany z "Andromedą". Zrobiłem tam dla tyszan wiele wartościowych rzeczy. Myślę, że mnóstwo ludzi w Tychach to docenia. Rozliczenia władz dokonają mieszkańcy podczas najbliższych wyborów samorządowych. Sprawa "Andromedy" skupia jak w soczewce sposób ich działania.
Pada argument, że nie reprezentuje pan grona osób chcących oglądać filmy niekomercyjne, bo takich w Tychach nie ma wiele, ale własną rodzinę, która przez lata prowadziła kino.
To dobry argument. Urzędnicy powinni zabiegać o sprawy grup społecznych, a nie prywatnych przedsiębiorców. Dlatego mama podczas rozmowy z wiceprezydentem Henrykiem Borczykiem zaproponowała, żeby miasto przejęło kino, a ona nie będzie sprawować w nim żadnych funkcji kierowniczych. Szkoda po prostu demontować i niszczyć sprzęt. Szkoda też 200 tys. zł państwowej dotacji. Miasto jednak milczy. Ja osobiście reprezentuję Dyskusyjny Klub Filmowy i Tyskie Stowarzyszenie Promocji Kultury Młodych. W piątek spotkałem się Barbarą Konieczną, szefową stowarzyszenia "Tychy Moją Małą Ojczyzną", które deklaruje pomoc w zachowaniu "Andromedy" w przyszłości. Ja nie reprezentuję 20 tys. tyszan, ale nie reprezentuje ich także pani zastępca prezydenta Daria Szczepańska, która twierdzi, że "Nove Kino" w pełni zaspokaja potrzeby wszystkich mieszkańców Tychów. Podejrzewam, że nikt badań potrzeb kulturalnych tyszan nie robił.
Ale czy tak duża sala kinowa jak sala "Andromedy", na ponad 570 miejsc, może obecnie funkcjonować?
Kinowa nie. Zmienił się rynek. Na prowincji następuje spadek frekwencji. Tak duża sala nie nadaje się wyłącznie na projekcje filmowe. Ale przecież nie tylko o nie chodzi. Udało się np. zorganizować Kabaretową Scenę Andromedy i Reggae na lodzie, które miały komplety.
Jest koncepcja, aby przy al. Piłsudskiego w kompleksie niedokończonych szkół municypalnych powstała tzw. mediateka. Może tam można by otworzyć małą salę kinową dla widzów kina niekomercyjnego?
Nikt się do mnie w tej sprawie nie zgłaszał. Myślę, że to dobry pomysł.
Pan jest człowiekiem dogłębnie przygotowanym do działania w sferze kulturotwórczej...
Skończyłem kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Zrobiłem tam także doktorat z komunikacji społecznej, a specjalizuję się w edukacji medialnej. Podobnie, jak moja żona, która właśnie dostała ofertę z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej prowadzenia wykładów o filmach w całej Polsce. Mamy oboje spory kapitał, który został doceniony poza Tychami. Myślę, że brak chęci do korzystania z niego w tym mieście wynika z animozji personalnych ze strony urzędników.
Czy widzi pan swoją przyszłość w Tychach?
Przykro to mówić, ale tej chwili nie. W "Andromedzie" nie można prowadzić działalności kulturalnej. Budynek jest nieocieplony, wymaga remontu. Są w Polsce podmioty, które proponują mi komfortowe warunki pracy. Pracuję dla Ośrodka Kultury Filmowej w Częstochowie, również dla kina "Sokół" w Trzebini, MDK w Opolu. Mam prelekcje w Bolesławieckim Ośrodku Kultury. Dostałem ofertę z Rybnika. Jestem przekonany, że w Tychach znalazłoby się grono odbiorców przedsięwzięć edukacji medialnej. Celowo nie kieruję swojej oferty do "Novego Kina", ponieważ uważam, że ten rodzaj aktywności niekomercyjnej nie powinien kojarzyć się z miejscem nastawionym na zysk finansowy. To doprowadziłoby do pomieszania porządków, przepraszam za słowo, symbolicznych.
Adrian Ołdak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/918705.htmlzanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl romanbijak.xlx.pl
Strona 3 z 6 • Wyszukano 364 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6
Wit - Pią Mar 28, 2008 7:52 pm
Remont lodowiska do stycznia 2009
dziś
Po wycieku amoniaku z instalacji chłodzenia lodowiska latem 2005 roku, system został zmieniony na ekologiczny. Był to, jak się okazuje, początek wielkiego liftingu, jakiemu ma zostać poddany jeden z najstarszych już teraz obiektów sportowych w mieście. Po wypadku rozważana była nawet koncepcja budowy nowego lodowiska.
- Koszt takiej inwestycji wyniósłby ponad 50 milionów złotych, podczas gdy generalny remont i modernizacja istniejącego ma się zamknąć kwotą niecałych 28 milionów. Dlatego miasto zdecydowało się na ten drugi wariant - mówi Aleksandra Cieślik, rzeczniczka prasowa tyskiego magistratu.
Roboty zaczęły się jeszcze w trakcie sezonu (umowa z wykonawcą została podpisana w lipcu 2007 r.). W tym czasie remontowana była część widowni i zaplecza. Po ostatnim meczu GKS, taflę rozmrożono, a od wtorku lodowisko zostało zamknięte. Swoje biura opuszczają nawet pracownicy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, przenosząc się na czas remontu na stadion przy ul. Edukacji, boisko na Andersa czy do Paprocan. Tymczasowa siedziba dyrekcji MOSiR urządzona została na ul. Sikorskiego 110.
Zakres robót jest tak szeroki, że z dawnego lodowiska pozostanie praktycznie tylko skorupa murów i to też odnowiona. Całe wnętrze zostanie zmodernizowane i wyposażone na nowo. Projekt przewiduje m.in. naprawę ścian filarów zewnętrznych, wzmocnienie i zabezpieczenie konstrukcji dachu. Kiedy lodowisko było budowane, modne były drewniane boazerie i wykończenia ścian. Teraz one stąd znikną. Podobnie z drewnianymi siedziskami na widowni, które zastąpią unoszone krzesełka. Wszystkie instalacje oraz okna i drzwi będą nowe, zmienione schody, balustrady, zmodernizowane wc, szatnie, biura itp. Wokół tafli staną profesjonalne bandy wraz z ławkami dla zawodników i trenerów. W hali będzie lepsze oświetlenie, wymienione zostaną zegary, zainstalowany monitoring wizyjny. Obiekt - co bardzo ważne - zostanie dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Na wszystkie te prace wykonawca, którym jest tyska firma Concret, ma czas do 15 stycznia 2009 roku. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, ponieważ w lutym Tychy będą współgospodarzem Festiwalu Olimpijskiego Młodzieży w Sportach Zimowych Śląsk-Beskidy 2009. Odnowione lodowisko czeka więc od razu poważny test.
Z początkiem tego tygodnia skończyło działalność także lodowisko przy Żyrafie. Do następnego sezonu.
(plus) - POLSKA Dziennik Zachodni
................................
Widownia...ile miejsc liczyć będzie widownia?
bty - Pią Mar 28, 2008 8:51 pm
Widownia w zasadzie będzie tej samej wielkości, możliwe, że przybędzie 150 miejsc siedzących na miejsce zegara
Wit - Pią Kwi 04, 2008 11:08 pm
Pomysł wart sprzedania innym miastom aglo:
Ruszyła kampania „sKUPmY się na problemie”
wczoraj
W dwunastu miejscach miasta, najbardziej ulubionych do spacerów z psami, 1 kwietnia pojawiły się tzw. stacje na psie nieczystości. W ten sposób miasto zainaugurowało kolejną kampanię społeczną, tym razem pod wielce wymownym hasłem "sKUPmY się na problemie". Tym problemem są oczywiście psie odchody, którym nie daje rady nawet codzienna praca specjalnego odkurzacza. Bo nigdy nie będzie czysto tam, gdzie wszyscy brudzą, a tylko jeden sprząta.
Kampania jest jakby realizacją podjętej przed dwoma laty uchwały o utrzymaniu czystości i porządku zobowiązującej właścicieli psów do sprzątania po nich. Wspomniane stacje mają to ułatwić. Każda z nich składa się z pojemnika na woreczki (biodegradowalne! Nie będą, jak foliowe jednorazówki, zalegać latami w przyrodzie) oraz kosza. Obsługa urządzenia jest bardzo prosta, a dla tych, którzy po raz pierwszy sięgną po woreczek, wszystko jest pokazane na rysunkach.
- Wspaniały pomysł! - pochwaliła Małgorzata Soćko, pani 6-letniego wilczura wabiącego się Elfi, która z pewnej odległości przyglądała się inauguracji kampanii.
Inauguracja była bowiem dla dzieci pierwszą z zaplanowanych lekcji na temat odpowiedzialności za swojego psa. Wzięło w niej udział około pół tysiąca uczniów tyskich szkół. Jako pierwsze zobaczyły jak posługiwać się dystrybutorem woreczków i jako pierwsze zobaczyły główną atrakcję wspomnianego cyklu spotkań: pokaz umiejętności policyjnego psa do zadań specjalnych. Kolejne spotkanie odbędą się już 10 kwietnia, w SP nr 5 oraz SP nr 3. Do tego dojdzie konkurs literacki i plastyczny dla dzieci na temat "Zwierzę moim przyjacielem".
Organizatorzy słusznie myślą, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Do dorosłych mieszkańców miasta wieść o kampanii ma dotrzeć poprzez ulotki i plakaty, jakie trafią do lecznic dla zwierząt oraz bibliotek. Niektóre spółdzielnie, jak np. Oskard, obiecały rozwiesić je na klatkach schodowych oraz zakupić kolejne stacje. Miasto, ze swej strony, nie zamierza poprzestać na tych dwudziestu, które zostały rozstawione w parku Miejskim (3), nad Sublami (2), w parku Jaworek (2), w parku Niedźwiadków (2), w parku Łabędzim (1), w parku Górniczym (1), w parku św. Franciszka z Asyżu (1), na skwerze nad Potokiem Tyskim (1), w parku na osiedlu A (1), w parku Północnym (2), na Paprocanach (2) oraz na placu Marii Skłodowskiej-Curie (1).
(jol) - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Pon Kwi 07, 2008 5:10 pm
W Tychach uniesie się dach lodowiska
Wojciech Todur2008-04-07, ostatnia aktualizacja 2008-04-07 18:04
Obiekt, który służy tyskim hokeistom od 30 lat, przestanie istnieć. Wyburzone zostaną wszystkie ściany, do kosza trafią kable elektryczne, rury kanalizacyjne, krzesełka - dosłownie wszystko. Całość pochłonie około 27 milionów złotych.
Tyski obiekt wygląda jak po przejściu tornada: surowe ściany, wszechobecny pył, zwisające kable. Ale to się wkrótce zmieni. Powstanie lodowisko, jakiego jeszcze u nas nie było! Władze miasta przedstawiły szczegóły inwestycji.
Prezydent Andrzej Dziuba przypomniał, że początkowo w Tychach miał powstać nowy obiekt. - Sprawdziliśmy koszty budowy podobnego lodowiska w Sanoku. Trzy lata temu inwestycja zamknęła się kwotą około 25 mln zł. Koszty materiałów, robocizny znacznie od tego czasu podrożały. Szacujemy, że nowe lodowisko to dziś wydatek około 50 mln - tłumaczył.
Dlatego zdecydowano się na remont, który zostanie dofinansowany przez Ministerstwo Sportu (ok. 10 mln) i urząd marszałkowski (4,6 mln).
Projektanci odwiedzili m.in. lodowiska w czeskich Vitkovicach, Brnie i Ostrawie, by podpatrzeć najciekawsze rozwiązania. Ze starego obiektu w Tychach zostaną tylko cztery żelbetowe słupy, które podtrzymują całą konstrukcję. Cała reszta będzie już nowa.
Kibiców ucieszy to, że liczba miejsc zwiększy się z 2400 do 2600. Za bramką od strony rolby powstanie też nowa trybuna (na około 50 miejsc) dla dziennikarzy i gości honorowych. Będzie też pub i cztery punkty gastronomiczne oraz nowe tablice elektroniczne i telebim. Mamy również dobre wieści dla hokeistów. Zamiast czterech szatni do ich dyspozycji będzie aż dziesięć nowoczesnych i funkcjonalnych pomieszczeń - wyposażonych w pralnie i suszarnie.
Tuż obok głównego obiektu powstanie lodowisko treningowe. - Tafla nie będzie pełnowymiarowa, ale sprawdzi się na ślizgawki i treningi dla dzieci. Podłączymy ją do tego samego agregatu, który schłodzi główną płytę. To najnowocześniejsze urządzenie tego typu w Europie - zachwalał Dziuba.
Najtrudniejszym wyzwaniem jest remont dachu. - Osiem wież uniesie konstrukcję na 18 centymetrów. To niebezpieczne i wymaga niezwykłej precyzji - podkreślał Zbigniew Boczkowski, prezes firmy Concret, która realizuje inwestycję.
Obiekt ma zostać otwarty 15 stycznia 2009 roku, a już w lutym będzie służyć hokeistom podczas Europejskiego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży.
- Inwestycje sportowe to element strategii, którą staramy się konsekwentnie realizować. Zaczęliśmy od modernizacji basenu [wydatek ok. 12 mln zł - przyp. red.]. Myślę, że lada dzień spotkamy się na otwarciu nowej hali sportowej [26 mln - przyp. red.]. Kolejnym etapem będzie remont stadionu przy ulicy Edukacji. Powstanie obiekt na 15 900 miejsc - wyjaśnił Dziuba.
martin13 - Pon Kwi 07, 2008 6:30 pm
Kibiców ucieszy to, że liczba miejsc zwiększy się z 2400 do 2600
Tak to rzeczywiście ogromne powiększenie
Co do samej inwestycji to jednak wydaje mi się, że budowa nowej hali byłaby lepszym rozwiązaniem, ale znów te koszty.
Wit - Nie Maj 25, 2008 8:36 pm
Misie odzyskają utrącone uszy, nosy i łapki
Małgorzata Goślińska2008-05-25, ostatnia aktualizacja 2008-05-25 22:05
Trzy wyrzeźbione w kamieniu misie ze skweru przy ulicach Edukacji i Bielskiej w Tychach przez najbliższe miesiące poddawane będą renowacji. Zajmie się tym ich twórca Augustyn Dyrda
Przed 45 laty Dyrda dostał zlecenie na rzeźbę dla dzieci. Inspirując się zdjęciem niedźwiedzia ze śląskiego zoo i pluszowym misiem zabawką, wymyślił coś pośredniego między jednym a drugim. Narysował go w trzech pozycjach, lecz zleceniodawcy tak przypadły do gustu, że kazał wyrzeźbić wszystkie trzy. I tak, na skwerze przy jednym z głównych skrzyżowań w Tychach, zwanym odtąd skwerem niedźwiadków, jeden stanął na dwóch łapach, drugi na czterech, a trzeci usiadł jak pies.
Jako surowca Dyrda najchętniej użyłby brązu. Zrobił wszak z niego popiersie Jerzego Ziętka, który zdobi gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, pomnik marszałka Konstantego Rokossowskiego, od stóp do głów w rzeczywistych rozmiarach, i dwa razy większego Arki Bożka. Jednak niedźwiadki kazano wyrzeźbić mu ze sztucznego kamienia, znacznie mniej wytrzymałego, jak się okazało, od brązu.
- Od początku były niewłaściwie traktowane - twierdzi artysta. Zaprojektował je na pochyloną płytę, lecz z oszczędności rzeźby wkopano wprost w ziemię. Przewracały się, nie były konserwowane, a dzieci je dosiadały przez kilka pokoleń. - Wygłaskany jest zwłaszcza ten na czterech łapach - zauważył autor. Jednemu odpadły uszy, drugiemu nos, trzeciemu łapki. We wtorek zupełnie znikły ze skweru. To dlatego, że po 45 latach miasto postanowiło je odrestaurować. Wróciły do domu, czyli do pracowni Dyrdy w Tychach. Artysta będzie je odnawiał przez trzy miesiące. Są dla niego ważne, mimo że jest autorem kilkudziesięciu dzieł, m.in. rekonstrukcji pomnika Friedricha Wilhelma von Redena w Chorzowie. Dla swojego miasta ostatnio wyrzeźbił "Starego Alojza". W Tychach najbardziej znany jest jego pomnik "Zmierzanie do pojednania i współpracy mieszkańców Śląska", zwany również pomnikiem Walki i Pracy. Wysoki na 22 metry, stał się punktem orientacyjnym miasta, chociaż mało kto wie, co czci monument. Przypomina żyrafę.
Dyrda przy pomocy dłuta wywarł wpływ na codzienne życie tyszan. Umawiają się pod "żyrafą", a wychowywali się na "niedźwiadkach". Po odrestaurowaniu rzeźby być może umieszczone będą jak należy - na płycie.
bty - Pon Maj 26, 2008 12:58 pm
Warto jeszcze wspomnieć, że Dyrda jest też autorem pomnika Powstańca Śląskiego w Tychach, ale pomnik jako lekko socrealistyczny został zdekomunizowany i w miejsce powstańca-robotnika postawiono powstańca- szlachcia (pana wołodyjowskiego).
a z anegdotek o Dyrdzie to kraży taka jak to w czasie wojny jako początkujacy rzeźbiarz dostał propozycję wykonania popiersia Hitlera, na co miał odpowiedzieć, że jeszcze nie jest na tyle dobrym rzeźbiarzem.
Kris - Pon Maj 26, 2008 8:19 pm
Niezwykła historia rzeźby, która uczci dziesięciolecie tyskiej uczelni
dziś
W pracowni rzeźbiarskiej Augustyna Dyrdy kształtów nabiera rzeźba starego Alojza. Jej miniaturka ma już ponad 20 lat. Wyszła spod dłuta artysty w momencie, gdy czas prawdziwych starych Alojzów właśnie się skończył.
Augustyn Dyrda pracuje właśnie nad swoim nowym dziełem. Jako wzór służy mu miniaturka sprzed 20 lat.
- Alojzów było kiedyś najwięcej. Górowali liczebnie nad też licznymi Johanami, Franckami czy Zeflami. Siłą rzeczy było ich dużo wśród tych dawnych śląskich mądrali, co to niejedno widzieli i z niejednego pieca chleb jedli - opowiada 80-letni artysta. - Pierwsze stare Alojzy były żołnierzami w armii pruskiej podczas wojny prusko-francuskiej w 1871. Po powrocie mieli co opowiadać kamratom i sąsiadom. Wiedza o tym, jak ten świat wygląda gdzie indziej plus doświadczenie życiowe czyniły z nich takich, których chętnie słuchano. Tylko taka mądrość mogła bowiem stawiać ich ponad innymi, bo wykształcenia to i oni nie mieli. Kolejne pokolenia starych Alojzów szły w świat podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Ich czas skończył się w latach 80., kiedy coraz więcej w ich otoczeniu było ludzi wykształconych, którzy wiedzieli swoje. Czasem jednak ktoś się jeszcze zastanowił, co by na to czy tamto powiedział stary Alojz. Z takiego dywagowania powstawały felietony w prasie lokalnej sprzed lat.
Rzeźba, która w marcu stanie przed Wyższą Szkołą Zarządzania i Nauk Społecznych na jej dziesiąte urodziny, będzie symbolem tych wszystkich Ślązaków mających swoją filozofię i swoje zdanie o otaczającym świecie. Nie będzie miała postumentu, nie będzie na nikogo patrzeć z góry. Ustawiona ma być wprost na ziemi, częściowo na trawniku, częściowo na chodniku. - To ma być tak, jakby stary Alojz skamieniał i w takiej postaci pozostał z nami na zawsze - mówi rzeźbiarz. - Jakby żył nadal, jako skamielina.
Stary Alojz - prócz swojej życiowej mądrości - miał jeszcze inne cechy: był szczupłym mężczyzną, lekko przygarbionym, z laską i z pieskiem. - Wtedy wśród psów dominowały Fafiki i Moliki - wspomina pan Augustyn.
Ten, który będzie towarzyszył Alojzowi z brązu, ma się wabić Molik.
Jolanta Pierończyk - Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/690583.html
Wit - Śro Cze 11, 2008 10:26 pm
City Point powiększony
06.06.2008
Centrum handlowo-rozrywkowe City Point przy alei Jana Pawła II powiększyło się o nową część. Można rzec - gastronomiczno-sportową.
Niemal bliźniaczy budynek, ale z bardziej przeszkloną fasadą, mieści kawiarnię ekskluzywnej sieci Cafe Chopin, restaurację Dominium z kuchnią włoską i klub fitness dla pań sieci Gymnasion. Otwarcie tego ostatniego odbiło się szczególnie szerokim echem w mieście, ponieważ przybyli na nie założyciele, znani sportowcy: Jacek Wszoła, Ireneusz Wesołowski i Mariusz Czerkawski. Poprzedził je pokaz zajęć, jakie ma w programie klub. A są to ćwiczenia wzmacniające, rozciągające, choreograficzne oraz tzw. mentalne (yoga, pilates, fit ball).
W obecnym kształcie kompleks City Point ma 8 tys. m kwadratowych powierzchni, działa w nim ponad 20 sklepów znanych firm, dwie kawiarnie, dwie restauracje (druga jest japońska), pierwszy na Śląsku punkt Forpoczty (poczta kurierska) i pięć sal kinowych zdolnych pomieścić ponad 1.100 widzów.
(plus) - POLSKA Dziennik Zachodni
MefistoTT - Śro Cze 11, 2008 10:39 pm
wszystko pięknie, obok Senator który jest z innej bajki, obok Senatora szkielet budynku sprzed 20 lat, obok szkieletu Baron. Wszystko z innej bajki zadźgane bez ładu i składu.
bty - Czw Cze 12, 2008 7:43 am
Niezwykła historia rzeźby, która uczci dziesięciolecie tyskiej uczelni
dziś
W pracowni rzeźbiarskiej Augustyna Dyrdy kształtów nabiera rzeźba starego Alojza. Jej miniaturka ma już ponad 20 lat. Wyszła spod dłuta artysty w momencie, gdy czas prawdziwych starych Alojzów właśnie się skończył.
Augustyn Dyrda pracuje właśnie nad swoim nowym dziełem. Jako wzór służy mu miniaturka sprzed 20 lat.
- Alojzów było kiedyś najwięcej. Górowali liczebnie nad też licznymi Johanami, Franckami czy Zeflami. Siłą rzeczy było ich dużo wśród tych dawnych śląskich mądrali, co to niejedno widzieli i z niejednego pieca chleb jedli - opowiada 80-letni artysta. - Pierwsze stare Alojzy były żołnierzami w armii pruskiej podczas wojny prusko-francuskiej w 1871. Po powrocie mieli co opowiadać kamratom i sąsiadom. Wiedza o tym, jak ten świat wygląda gdzie indziej plus doświadczenie życiowe czyniły z nich takich, których chętnie słuchano. Tylko taka mądrość mogła bowiem stawiać ich ponad innymi, bo wykształcenia to i oni nie mieli. Kolejne pokolenia starych Alojzów szły w świat podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Ich czas skończył się w latach 80., kiedy coraz więcej w ich otoczeniu było ludzi wykształconych, którzy wiedzieli swoje. Czasem jednak ktoś się jeszcze zastanowił, co by na to czy tamto powiedział stary Alojz. Z takiego dywagowania powstawały felietony w prasie lokalnej sprzed lat.
Rzeźba, która w marcu stanie przed Wyższą Szkołą Zarządzania i Nauk Społecznych na jej dziesiąte urodziny, będzie symbolem tych wszystkich Ślązaków mających swoją filozofię i swoje zdanie o otaczającym świecie. Nie będzie miała postumentu, nie będzie na nikogo patrzeć z góry. Ustawiona ma być wprost na ziemi, częściowo na trawniku, częściowo na chodniku. - To ma być tak, jakby stary Alojz skamieniał i w takiej postaci pozostał z nami na zawsze - mówi rzeźbiarz. - Jakby żył nadal, jako skamielina.
Stary Alojz - prócz swojej życiowej mądrości - miał jeszcze inne cechy: był szczupłym mężczyzną, lekko przygarbionym, z laską i z pieskiem. - Wtedy wśród psów dominowały Fafiki i Moliki - wspomina pan Augustyn.
Ten, który będzie towarzyszył Alojzowi z brązu, ma się wabić Molik.
Jolanta Pierończyk - Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/690583.html
bty - Czw Cze 12, 2008 7:48 am
wszystko pięknie, obok Senator który jest z innej bajki, obok Senatora szkielet budynku sprzed 20 lat, obok szkieletu Baron. Wszystko z innej bajki zadźgane bez ładu i składu.
Niestety, ale moim zdaniem tak naprawdę problemem jest tylko Senator (pseudo postmodernistyczne monstrum). Niedokończony szkielet koniec końców ktoś zagospodaruje, najlepiej jakby to był City Point. Natomiast Baron nie odstaje od City Pointu.
taxi - Nie Cze 15, 2008 2:38 pm
http://www.fotkigks.tsi.net.pl/fotki/bu ... adion2.jpg
http://www.fotkigks.tsi.net.pl/fotki/bu ... adion3.jpg
http://archiwum.tychy.net.pl/twoje_tychy_09.pdf
Wygląda ta sprawa nawet na zaawansowaną, czy ktoś może napisać jak jest teraz, jak jest w rzeczywistości, prawda to? jak tak to dość odważna decyzja, ale popieram
Wit - Śro Lip 09, 2008 5:57 pm
130-tysięczne miasto nie ma otwartego kąpieliska
04.07.2008
Nie dość, że może znów na całe lato, to jeszcze wcześniej niż przed rokiem! Sinice ponownie opanowały Jezioro Paprocańskie. O kąpieli nie ma mowy.
Sanepid przestrzega przed lekceważeniem zakazu wchodzenia do wody. Tegoroczny wykwit jest bardzo duży. Z sinicami nie ma żartów. Może nie od razu zabijają, ale mogą uszkodzić wątrobę lub układ nerwowy, a w najlepszym razie przyprawić o wysypkę.
Sinice wytwarzają dwa rodzaje toksyn: hepatoksyny i neurotoksyny - tłumaczy Grzegorz Gołdynia, dyrektor tyskiego sanepidu. - Jak sama nazwa wskazuje, pierwsze - w dużym stężeniu - uszkadzają wątrobę, w mniejszym - wywołują nudności, wymioty, biegunkę. Objawy są podobne do zatrucia pokarmowego. Neurotoksyny mogą uszkodzić układ nerwowy, zaburzyć oddychanie, spowodować drżenie mięśniowe, a nawet drgawki. W skrajnych przypadkach, sinice mogą doprowadzić nawet do śmierci. Oczywiście, musi to być już bardzo silne stężenie. Pewnie u nas aż takiego zagrożenia nie ma, ale mimo wszystko radzę zachować ostrożność i zrezygnować z kąpieli w Paprocanach
O chemicznym czyszczeniu jeziora nikt nie myśli. Sanepid ogranicza się do wykrycia sinic i wydania zakazu kąpieli. Jedyne, co pozostaje, to czekać na chłód. Wtedy sinice same zginą i wody się oczyszczą.
- Bo sinice to drobnoustroje, których rozwojowi sprzyjają słońce, upał, płytkie, szybko nagrzewające się akweny oraz podłoże bogate w węgiel, azot i fosfor. I to wszystko na Paprocanach mają - mówi dyrektor Gołdynia.
No i jesteśmy odcięci od jedynego kąpieliska otwartego w mieście! Dopóki nie dojdzie do transfuzji wody z potoku wyrskiego, nie ma szans na poprawę sytuacji. Jezioro Paprocańskie jest w tej chwili wielkim stawem, bez żadnego dopływu, z którego na domiar złego część wody latem wyparowuje.
W zeszłym roku do zakwitu sinic i zamknięcia kąpieliska doszło dopiero w połowie lipca, a tym razem stało się to już 18 czerwca.
Jeśli upały dokuczą, to niektórzy będą może próbować się wypluskać w fontannach. Pewnie wybiorą tę w parku Niedźwiadków, bo woda czyściejsza.
- Ta na rynku zaśmiecana jest okruchami chleba oraz piaskiem - mówi Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - Raz w miesiącu robimy gruntowne czyszczenie, ale sytuacja szybko wraca do punktu wyjścia. Niestety, o czystość tego obiektu dbać musimy wszyscy. Samo czyszczenie nie wystarczy.
Na ochłodę pozostaje jedyniekryty basen. Wprawdzie to nie to samo, co kąpiele połączone z przyjemnością plażowania i zabawy na słońcu, ale za to taniej niż w ciągu roku. Przez całe wakacje dzieci i młodzież szkolna płacą tylko 2,50 zł za godzinę.
Jedyne kąpielisko otwarte dla Tychów i całego powiatu bieruńsko-lędzińskiego to Łysina, ale i ona skromniejsza niż w poprzednich latach, bo wody z roku na rok ubywa. W tym roku, ze względu na znaczne obniżenie lustra wody, zrezygnowano nawet z brodzika. Do tego jeszcze wyłoniły się wyspy. Bliskość dość niebezpiecznego dna, bo wyłożonego betonowymi płytami, może grozić skaleczeniami. Trzeba uważać.
Najefektowniejszy akwen na naszym terenie, jakim jest Zbiornik Imieliński zwany popularnie zalewem, niestety jako rezerwuar wody pitnej, nie może służyć jako kąpielisko. Obowiązuje tam zakaz kąpieli.
Najbardziej zdeterminowani będą szukać możliwości kąpieli poza własnym podwórkiem. Zawsze i wszędzie warto jednak pamiętać o ostrożności w kontakcie z wodą. Pierwszą ofiarę letniej kąpieli już mamy. Był to 57-letni mieszkaniec Imielina, który zlekceważył zakaz kąpieli w rzeczonym zalewie.
Tylko u sąsiadów
Mimo ewidentnej potrzeby, nic nie wskazuje na to, że w mieście powstanie otwarty basen, taki, jaki przez lata był na osiedlu A. Polecamy więc kąpieliska u sąsiadów, oddalone o dwadzieścia parę kilometrów od Tychów: w Pszczynie i Łaziskach Górnych.
W Pszczynie godny uwagi jest nowo otwarty Ośrodek Sportów Wodnych nad Zbiornikiem Łąckim, gdzie można popływać żaglówką, kajakiem i posurfować, a w wyznaczonych miejscach popływać pod okiem ratownika. Ośrodek uroczyście otwarto dokładnie tego samego dnia (18 czerwca), kiedy z powodu sinic zamknięto Jezioro Paprocańskie. "Żabka" w Łaziskach Górnych to kompleks nowoczesnych basenów pod gołym niebem.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Czw Lip 17, 2008 8:50 pm
Centrum Tychów pięknieje w oczach
Tychy: Plac Baczyńskiego do remontu
Właśnie ruszyła modernizacja Placu Baczyńskiego w Tychach. Ma być kolorowa kostka, fontanna, ławeczki i jeszcze więcej zieleni. A to wszystko już w 2009 roku.
- Ożywienie placu będzie polegało na nadaniu mu nowych funkcji kulturalnych i gospodarczych. Plac Baczyńskiego nie będzie przejezdny, a wzdłuż ulic Bibliotecznej, Bocheńskiego, Bohaterów Warszawy powstaną dodatkowe miejsca parkingowe - mówi Aleksandra Cieślik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Tychy.
W budynkach wokół Placu Baczyńskiego wymieniona zostanie stolarka okienna, drzwi i witryny sklepowe, ściany ocieplone zostaną warstwą izolacyjną ze styropianiu, a w piwnicach pojawi się nowa izolacja przeciwwilgociowa. W tym roku możliwe jest również rozpoczęcie wymiany nawierzchni - wszystko zależy od tego, kiedy wyłoniony zostanie zwycięzca przetargu na ten etap modernizacji.
Na odnowionym Placu pojawi się między innymi ośmioboczna fontanna z efektownym „dmuchawcem” wodnym. - Będzie wiele nowych, drewnianych ławek mocowanych w posadzce placu. Tam też zatopionych będzie kilkanaście reflektorów, w tym także kolorowe podświetlające strumienie wody w fontannie - dodaje Cieślik.
W związku z pracami remontowymi, aby wyjść naprzeciw potrzebom mieszkańców, od początku lipca na Placu Baczyńskiego zniesione zostały opłaty parkingowe.
Aleksander Glowania
MefistoTT - Czw Lip 17, 2008 9:57 pm
centrum Tychów to to było ale 10 lat temu.
Teraz niech oni sie skupia na centrum, które wykształciło się wzdłuż ulicy Jana Pawła II. Na razie tworzone je bez ładu składu i pomysłu a jest ogromny plac po starym targu, który leży i zarasta.
Kiedyś oglądałem plany zagospodarowania, które zakładały zasypanie wykopu, dodatkowo zrobienie tam parkingu podziemnego, a wzdłuż ulicy zabudować z głową. Chyba za drogie
Zresztą Tychy chyba nie mają żadnych ambicji aby walczyć o coś więcej niż bycie sypialnią, ale jak już nią jest to niech przynajmniej stworzą odpowiednie warunki dojazdu do np do Katowic. (czekam z niecierpliwością co w związku z szybką koleją:-) )
qlomyoth - Czw Lip 17, 2008 10:01 pm
Tego styropianu mogliby sobie oszczędzić...
nrm - Pią Lip 18, 2008 10:10 am
centrum Tychów to to było ale 10 lat temu.
Kiedyś oglądałem plany zagospodarowania, które zakładały zasypanie wykopu, dodatkowo zrobienie tam parkingu podziemnego, a wzdłuż ulicy zabudować z głową.
Jak KRETYŃSKI to był pomysł widać kilka lat później (szybka kolej).
Wit - Pon Lip 21, 2008 7:41 pm
Postępują prace przy lodowisku
18.07.2008
Wygląda na to, że lodowisko przy ul. de Gaulle'a będzie gotowe do końca roku.
- Wszystkie prace przebiegają zgodnie z harmonogramem. Obiekt będzie oddany w terminie - zapewnia Grzegorz Mączko z firmy Concret, której powierzono modernizację tyskiego stadionu zimowego. Jeśli wykonawca wywiąże się z obietnicy, w lutym 2009 r. na lodowisku będzie można rozegrać mecze hokeja na IX Zimowym Festiwalu Młodzieży Europy.
Prawa część obiektu jest już zrobiona. Gotowe są szatnie juniorów, na ukończeniu pomieszczenia MOSiR-u i pozostałe przebieralnie. Teraz przebudowywana jest elewacja, wbudowywane blachy osłonowe i montowana stolarka okienna (część jest już gotowa). Trwa malowanie trybun i wzmacnianie konstrukcji stalowej, w poniedziałek będzie już układana instalacja mrożeniowa płyty, która później zostanie zalana betonem. W najbliższej przyszłości obiekt czeka montaż wentylacji.
(kag) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/876322.html
MefistoTT - Wto Lip 22, 2008 10:17 pm
jeśli ktoś chce wrzucę parę fotek.
na razie taka obudowa starego lodowiska mnie jakoś nie przekonuje.
chociaż może efekt końcowy będzie dobry, zobaczymy.
Wit - Pią Lip 25, 2008 9:32 pm
Korekty granic nie będzie?
Przemysław Białkowski, 2008-07-24 16:48:31
Raczej nie dojdzie do korekty granic Bierunia i Tychów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest przeciwne przekazaniu Bieruniowi 320 hektarów ziemi, na której stoi fabryka samochodów. Domagali się tego miejscy radni, argumentując, że zanim fabryka powstała ziemia należał do Bierunia, a nie do Tychów. Jest o co walczyć, bo dochody z podatku, jakie płacą działające na tym terenie spółki sięgają 6 milionów złotych. MSW negatywnie zaopiniowało zmianę granic, ale ostateczną decyzję podejmie do końca lipca Rada Ministrów.
Oddalają się marzenia Bierunia o odzyskaniu części gruntów, na których leży fabryka Fiata. MSWiA negatywnie zaopiniowało wniosek o włączenie ponad 100 hektarów terenów przemysłowych podlegających do tej pory Tychom. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Rada Ministrów, jednak mieszkańcy i włodarze Bierunia nie składają broni.
Jak mówią mieszkańcy Bieruń traktowany jest jak zapyziała dziura. A czego brakuje, żeby zapyziałą dziurą już nie był? - 123 hektarów to właśnie przyczyna sporu pomiędzy Bieruniem a Tycham.
- To są nasze tereny, były nasze tereny. A że kiedyś władza była jaka była. Wszyscy wiedzą jak to się odbywało bez zgody mieszkańców - mówi Krystyna Noras, mieszkanka Bierunia.
Teraz jest i zgoda mieszkańców, i wola władz Bierunia, by o sporny teren walczyć. Decyzję w tej sprawie może podjąc tylko rząd.
- Uważamy, że część gruntów powinna zostać gminie Bieruń zwrócona, dlatego też z takim wnioskiem wystąpił burmistrz Bierunia na podstawie uchwały rady miasta - stwierdza Jan Podleśny, zastępca burmistrza Bierunia.
Te zapały studzi negatywna rekomendacja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Proponowana zmiana powoduje podział zakładu Fiat Auto Poland S.A. Tym samym narusza jednolity i integralny organizm firmy, a także istniejące od lat powiązania zakładu w zakresie infrastruktury i komunikacji z Tychami. A powiązać się z Fiatem chcieliby również mieszkańcy Bierunia
- Może wtedy Bieruń by więcej miał szansy na pracę, a tak więcej ludzi pracuje z Tychów niż z Bierunia, ciężko się jest dostać, ja na przykład składałam papiery, jestem z Bierunia i nie dostałam się do żadnej pracy tam, a z Tychów ciągle przyjmują - mówi Wioletta Rasiejka, mieszkanka Bierunia.
Tyski Fiat w Bieruńskiego Fiata? - nigdy - stanowisko firmy jest jednoznaczne. - Jesteśmy związani historycznie i gospodarczo z miastem Tychy, z mieszkańcami. Jest nam w Tychach dobrze - stwierdza Bogusław Cieślar, rzecznik prasowy Fiat Auto Poland.
Ale jeszcze lepiej w tym związku jest Tychom. Podatek dla spornego gruntu to 6 mln zł, dla Bierunia ta kwota to 26% dochodów, dla Tychów niecałe 2%.
- Teren jest po prostu nasz, tak że raczej nie trafi do naszych sąsiadów wskazuje chociażby negatywna opinia wojewody wniosku Bierunia, negatywna opinia samego Fiata, negatywna opinia Rady Miasta Tychy - uważa Aleksandra Cieślik, UM Tychy.
W starciu Dawida z Goliatem, Goliat ma jeszcze sprzymierzeńców. I choć Bieruń swojej szansy spróbował, sprawa wydaje się już przesądzona.
http://www.tvs.pl/informacje/3308/
bty - Nie Lip 27, 2008 9:29 pm
jeśli ktoś chce wrzucę parę fotek.
na razie taka obudowa starego lodowiska mnie jakoś nie przekonuje.
chociaż może efekt końcowy będzie dobry, zobaczymy.
Jaki będzie efekt końcowy od dawna wiadomo, a obecnie to już widać. Zamiast efektownych dużych przeszkleń będzie styropian, czy tam inny materiał służący do termomodernizacji.
Cieszę się że przynajmniej tych czterech betonowych narożniów na których opart jest dach nie postanowili zastyropianować, ale ładnie odczyścili i pouzupełniali ubytki.
Można zobaczyć jak wygląda surowy beton po remoncie. Polecam zwłaszcza zwolennikom wyburzenia dworca w Katowicach.
Kris - Pią Sie 01, 2008 8:47 am
Lifting starego miasta
dziś
Rozpoczął się remont budynków od strony ul. Bibliotecznej. Fot. Jolanta Pierończyk
Już wkrótce kamieniczki przy placu Baczyńskiego znikną pod takimi rusztowaniami, jakie rozstawiono od strony Bibliotecznej. To znak, że przyszedł czas na zapowiadany remont placu Baczyńskiego. Na pierwszy ogień idą właśnie okalające go budynki, które poddawane są termomodernizacji. Wymieniane są okna, drzwi i witryny sklepowe oraz stare osadniki deszczowe, ocieplane ściany, piwnice zabezpieczane są przed wilgocią. Następnie ekipa remontowa zajmie się remontem wieżyczek, które stanowią element charakterystyczny placu Baczyńskiego.
W lipcu ogłoszono przetarg na modernizację nawierzchni placu, który - wedle projektu - ma pokryć kolorowa kostka. Otwarcie ofert przewidziano na 7 sierpnia. Wprawdzie, jak dotąd, nie wpłynęła jeszcze żadna, ale Miejski Zarząd Ulic i Mostów nie wpada w panikę. Z doświadczenia urzędnicy wiedzą, że firmy czekają na ostatni moment ze zgłoszeniem się do przetargu. Jeśli tak będzie i przetarg wyłoni wykonawcę, to jeszcze w tym roku ruszą roboty.
Przebudowa placu Baczyńskiego odbywa się wedle projektu Wojciecha Klasy (autor projektu fontanny na tyskim rynku) i Jacka Szybińskiego. Nie przewiduje on jakiegokolwiek ruchu pojazdów w tym miejscu, nie będzie w ogóle wjazdu na wyremontowany plac. Miejsca parkingowe powstaną za to wzdłuż ulic Bibliotecznej, Bocheńskiego i Bohaterów Warszawy. Nim jednak "Baczyński" zostanie zamknięty dla samochodów, parkować można na nim do woli zupełnie bezpłatnie. To forma rekompensaty dla kierowców za utrudnienia związane z inwestycją.
Właściciele sklepów przy placu podchodzą do jego remontu z zupełnym spokojem. - Owszem, utrudnienia jakieś będą w tym czasie, ale skoro ma to poprawić wygląd tego miejsca, to pewnie warto takie niedogodności przeżyć - twierdzi Rafał Dubaniowski z PSS Społem zarządzającego "Delikatesami", które w ostatnich dniach przeszły szybki remont. - Mam nadzieję, że nasi klienci będą tego samego zdania.
Całkowite zakończenie prac na placu Baczyńskiego planowane jest na przyszły rok. Dzieło zwieńczy ośmioboczna fontanna z efektownym dmuchawcem wodnym, wokół której w posadzce zostanie zatopionych kilkanaście reflektorów na kolorowo podświetlających strumienie wody.
Będzie to trzecia fontanna w mieście. Czwarta planowana jest na placu św. Anny, który też przewidziany jest do odnowienia i upiększenia. Odbędzie się to wedle projektu Wawrzyńca i Grzegorza Ratajskich. Zakłada on stworzenie atrakcyjnego placu obramowanego drzewami, za którymi, w kształcie wieńca, będą miejsca parkingowe. Przejazd przez plac skończy się. Ruch samochodowy zostanie poprowadzony za budynkiem dawnego domu kultury.
Ciekawie zapowiada się wykorzystanie podcieni przy tym placu. Mają tam zawisnąć podświetlone tablice, na których znajdą się na przykład zdjęcia pokazujące narodziny osiedla A i świętowanie 1 Maja na dawnym placu Pstrowskiego czy repertuar nieistniejącego już kina "Górnik".
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/881674.html
Wit - Sob Sie 30, 2008 10:08 pm
Zniknęły stragany, teren niedawnego targowiska przy Grota-Roweckiego otoczył wysoki płot
wczoraj
Miasto odetchnęło z ulgą. Budzące kontrowersje targowisko przy Azecie przestało istnieć w dotychczasowym kształcie. Kiedy odrodzi się pod koniec roku,
ma wyglądać zupełnie inaczej. Estetyczniej.
Targ przy Azecie to jedno z miejsc w Tychach, na które miasto nie ma żadnego wpływu, bo znajduje się w prywatnych rękach. Przez dziesięciolecia wrosło w tyski pejzaż. Ludzie się do niego przyzwyczaili. Niestety, nie dość że ze swoim wyglądem nie mogło być wizytówką miasta, to jeszcze co rusz wchodziło w konflikt ze służbami porządkowymi.
- Do tego targowiska dołączało się na dziko wielu handlarzy, którzy próbowali sprzedawać swoje towary na ławkach, łóżkach polowych, itp.,. bez uprawnień, bez uiszczania podatków z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej, bo nigdy nigdzie takiej nie zgłosili - opowiada Ryszard Polcyn, komendant straży miejskiej w Tychach. - Stoiska wykraczały poza granice prywatnej własności i zahaczały o mienie komunalne. Z prośbą o interwencję zgłaszał się do nas Miejski Zarząd Budynków Komunalnych. Handlarze zajmowali miejsce na chodnikach, przeszkadzali w ruchu pieszym. Skarżyły się osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach, które w tej sytuacji miały trudności z przejazdem. Nie mniej kłopotliwy był przejazd z wózkiem dziecięcym.
Krążących tu i ówdzie opinii o złej sytuacji sanitarnej targowiska nie potwierdza tyski sanepid. Zdaniem dyrektora Grzegorza Gołdyni, targowisko piękne nie było, ale podstawowe zasady sanitarne spełniało. Wszelkie zastrzeżenia oraz kary dotyczyły zaniedbań niektórych sprzedawców względem przechowywania produktów spożywczych bądź składowania odpadów.
- Wszystkie jednak niedociągnięcia szybko były usuwane, bez potrzeby wszczynania postępowania administracyjnego - podkreśla dyrektor sanepidu, dodając, że na decyzję prywatnych właścicieli o modernizacji targowiska ta instytucja żadnego wpływu nie miała.
Inwestorów, jak wynika z tablicy informacyjnej przy placu budowy, jest ośmiu. Nie do wszystkich udało się nam dotrzeć, a ci, do których się dodzwoniliśmy, nie chcieli rozmawiać na temat swojej inwestycji. Nie wiadomo więc, czy podniesienie walorów estetycznych tego miejsca oraz poprawa warunków handlu będą miały wpływ na opłaty targowe, a tym samym na ceny produktów.
Wiadomo tylko, że na ogrodzonym w tej chwili terenie powstaną zespoły kiosków o wymiarach 6x3 m, 4,5x3 m oraz 3x3 m. Znajdzie się tam ich w sumie 41. Każda budka będzie podłączona do sieci energetycznej i bieżącej wody oraz kanalizacji. Plac targowy ma być wyłożony kostką brukową. Prócz nowych budek pojawią się również klomby oraz drzewka w donicach. Zapowiada się interesująco. Jak wszystko będzie ostatecznie wyglądać, zobaczymy za trzy miesiące.
Na razie tyszanom pozostały dwa targowiska miejskie: tradycyjne - przy alei Bielskiej oraz nowoczesne - przy Piłsudskiego. Jak nas poinformował Bartosz Poniatowski, główny specjalista w Tyskim Zakładzie Usług Komunalnych, najniższe opłaty targowe są na tym pierwszym. Handel na Tyskich Halach Targowych ma różną cenę w zależności, czy prowadzony jest w hali, murowanym pawilonie czy na zewnątrz.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/890940.html
Wit - Śro Wrz 03, 2008 10:06 pm
Estakada pod browarem
Przemysław Białkowski, 2008-09-03 18:07
Smród spalin, żółwie tempo i czerwony kolor sygnalizatora, do tego wszystkiego zdążyli się już przyzwyczaić mieszkańcy Tychów. Najbardziej zatłoczone miejsce w mieście, może już wkrótce zamienić się w dwupoziomowe skrzyżowanie. To ma być największa inwestycja drogowa w historii Tychów.
- To skrzyżowanie znam od urodzenia, bo mieszkam w Tychach, koło cmentarza, dojeżdżam do stacji tutaj. Powinno się dojeżdżać 6 minut, a w godzinach szczytu tak jak w tej chwili jesteśmy, to jest 30- 35 minut, bo jest korek - mówi Henryk Zając, mieszkaniec Tychów.
Jest też szansa, że korek zniknie. Choć to dopiero koncepcje, władze miasta zapowiadają największą inwestycję drogową w historii Tychów. - Nie będzie miała dużego znaczenia, będzie miałą ogromne i fundamentalne znaczenie dla Tychów. To jest nerw komunikacyjny Tychów i trzeba po prostu go usprawnić, to skrzyżowanie na dzień dzisiejszy działa na granicach swojej wydolności - powiedział Henryk Borczyk, wiceprezydent Tychów.
Te słowa potwierdza Jacek Pieprzyca, instruktor nauki jazdy. Skrzyżowanie przy browarze to jedno z najbardziej zatłoczonych, ale i niebezpiecznych miejsc w Tychach. - Na innych skrzyżowaniach stosuje się te różne urządzenia, które przełączają i usprawniają ruch, tu się tego nie da zamontować bo jest tak duże natężenie, że to nie wchodzi w rachubę.
W rachubę wchodzi coś innego. Przy browarze ma powstać dwupoziomowe skrzyżowanie. Estakada stworzy możliwość bezkolizyjnego ruchu tranzytowego drogą krajową 44 między Oświęcimiem, a Gliwicami. Pod nią powstanie skrzyżowanie łączące Czułów ze Starymi Tychami. Planowana inwestycja powstaje w porozumieniu z Kompanią Piwowarską. Do browaru codziennie przyjeżdża kilkadziesiąt tirów, a część z terenu potrzebnego do budowy należy do kompanii. - Będziemy na pewno dosotosowywać nasz ruch, ruch na terenie browaru i na terenie centrum dystrybucji do rozwiązań, które zostaną zaprezentowane przez miasto - powiedziała Małgorzata Walędzińska, Kompania Piwowarska.
Budowa, może ruszyć najwcześniej za 2 lata.
http://www.tvs.pl/informacje/4474/
heniek - Czw Wrz 04, 2008 10:45 am
Dobra wiadomość ale dla mieszkańców Tychów jeszcze większe znaczenie miałoby chyba usprawnienie drogi 86, a zwłaszcza zbudowanie nad nią kładek dla pieszych!
Wit - Sob Wrz 13, 2008 10:55 pm
Na generalny remont dworca trzeba będzie poczekać
12.09.2008
Tyski dworzec obudził się ze snu letniego. Trwają w nim prace remontowe, ale podróżni nie powinni się nastawiać na cuda.
- Na razie podjęliśmy prace związane z bieżącym utrzymaniem budynku - tłumaczy Aleksandra Koniak z katowickiego oddziału Dworców Kolejowych. - Z głównej ściany zerwano boazerię, a szare ściany i sufit pomalowano.
Halę czeka jeszcze standardowe mycie i wymiana uszkodzonych drzwi, ale na gruntowny remont na razie nie ma co liczyć. PKP ma nadzieję, że uda się powrócić do rozmów z Urzędem Miasta i przekonać samorządowców do wydzierżawienia dworca na 30 lat.
- Miasto już wcześniej deklarowało chęć tymczasowego przejęcia tych obiektów - przyznaje Marcin Lauer z tyskiego magistratu. - Wciąż trwają rozmowy w tej sprawie. Wszystko będzie zależało od tego, jak sformułowana zostanie umowa.
Jednak nie tylko dworzec ma w mieście złą markę. Daleki od ideału jest również stan przejść dla pieszych nad torami kolejowymi. Ubytki w deskowaniu kładki przy stacji Tychy Miasto tymczasowo uzupełniono i dla bezpieczeństwa wystające łaty oznaczono jaskrawożółtą farbą. Odpowiedzialny za naprawy Miejski Zarząd Ulic i Mostów zapowiada, że już we wtorek nawierzchnia kładki będzie wymieniona, a próchniejące, wykrzywione deski zostaną zastąpione nowymi (grubymi na co najmniej 5 cm). Jak jednak usłyszeliśmy w MZUiM, istnieje ryzyko, że na wymianę całej nawierzchni nie starczy funduszy i nowe deski zostaną położone… tylko do połowy. Dwie pozostałe kładki zobowiązały się wyremontować do końca tego roku Zakłady Linii Kolejowych z Katowic.
(kag) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/896764.html
.................................................................
Mieszkanie na osiedlu A to szczęście czy pech?
12.09.2008
Osiedle A wpisuje się na listę miejsc do ocalenia. Zachowania w niezmienionej postaci. Owszem, szykuje się nieco ingerencji w samym centrum, na placu św. Anny, żeby było ładniej, ale już ocieplenia budynków nie będzie. Bo mają zostać tak, jak wyglądały w latach 50. Skończy się zatem na kosmetyce.
Zaniedbane przez lata osiedle A okazuje się miejscem z ciekawą historią i równie interesującą architekturą. Zwraca uwagę. Znajduje się na trasie wycieczek po mieście, jakie organizuje Muzeum Miejskie. Jest co opowiadać w tym miejscu.
- Kiedy budowały się nowe Tychy "architektura miała być narodowa w formie, socjalistyczna w treści" - wspomina Andrzej Czyżewski, jeden z bliskich współpracowników profesorów Wejchertów. - Nikt nie wiedział, jak ta socjalistyczna treść ma wyglądać. Skoro jednak narodowa w formie, to sięgano do rozwiązań historycznych. Stąd podcienie, czyli arkady. Stąd attyki, kolumnady. Stąd, jak w baroku, w centrum osiedla A (budowanego w latach 1951-55) znalazł się plac z fontanną, nazwany na początku placem Józefa Stalina, potem Wincentego Pstrowskiego, przodownika pracy, a teraz zaś placem św. Anny.
Socjalistyczną treść wniosły figury "świętych" socjalistycznego państwa: górnik, hutnik, przodownica pracy... oraz sgraffito (technika malowania na ścianach) przedstawiające lud pracujący.
- Tadeusz Teodorowicz-Todorowski zaprojektował osiedle A ściśle według obowiązującej doktryny - podsumował architekt Andrzej Czyżewski.
Osiedle A jest dziś wzorcową realizacją socrealizmu. Miasto chce je takim zachować. Dlatego nie planuje się ociepleń budynków. Usłyszeli o tym radni na ostatniej sesji i nie wnieśli sprzeciwu. Zabytek to zabytek.
- To bardzo mądre podejście - chwali dr Maria Lipok-Bierwiaczonek, dyrektor Muzeum Miejskiego. - Fasady tamtych budynków powinny być zachowane. Tam jest dużo ryzalitów, gzymsów - to wszystko stanowi o uroku tego osiedla i tego nie można zniekształcić. A ocieplenia te budynki nie wymagają, ponieważ były budowane z cegły. Mieszka tam mój syn, więc wiem, że niczego prócz odnowienia tym budynkom nie trzeba.
W planach miasta jest odnowienie osiedla, a przede wszystkim upiększenie samego placu św. Anny. Ma tam być więcej zieleni, pojawią się stylizowane ławeczki, a na środek placu wróci fontanna. Wszystko to ma się stać wedle projektu tyskich architektów, Wawrzyńca i Grzegorza Ratajskich.
Ich koncepcja zakłada stworzenie atrakcyjnego placu otoczonego drzewami, za którymi półkolistym wianuszkiem ułożą się miejsca parkingowe. Wokół placu powinny pojawić się kawiarenki. Bardzo ciekawie zapowiada się wykorzystanie podcieni po obu stronach placu. Mają tam zawisnąć podświetlane tablice, na których będzie można zobaczyć, jak budowało się osiedle A, jakie filmy wyświetlano w tutejszym kinie Górnik i jak na dawnym placu Pstrowskiego świętowano 1 Maja.
Władze miasta myślą też o dodatkowych parkingach na osiedlu A. W pierwszej wersji rozważano budowanie parkingu podziemnego, ale w tym miejscu okazało się to niemożliwe. Będzie więc naziemny parking wielopoziomowy.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/896765.html
.......................
Można bez styropianu?....całe szczęście można
qlomyoth - Nie Wrz 14, 2008 12:13 am
Daje głowę, że gdyby zdecydowali się na ten styropian to wyglądałoby to mniej więcej tak
zdjęcie szym'car, bloki w Czerwionce, ponoć "Modernizacja Roku 2007" (sic!).
Wit - Nie Wrz 21, 2008 9:00 pm
Stare Tychy z nowym obliczem
19.09.2008
Dawniej rynku jako takiego w Tychach nie było - wspomina Andrzej Czyżewski, architekt, który sprowadził się do Tychów w roku 1958 i wraz z Wejchertami budował to miasto. - Był płytki staw, który potem został osuszony, była grobla, a nad stawem kościół i restauracja Strzeleckiego, której trochę brakuje. Na rozwidleniu dróg, koło kina Halka, placyk targowy, i to wszystko. Rynek w Starych Tychach stworzyli więc budowniczowie nowego miasta. Jest to pewien paradoks i zaprzeczenie pojawiającej się czasami opinii, że budowa nowego miasta zniszczyła Stare Tychy.
Rozbudowujące się miasto na pewno z czasem przesunęło rynek na dalszy plan. Życie przeniosło się w inne części Tychów. To miejsce jakby zaczynało zamierać. I dopiero ekipa rządząca pod egidą prezydenta Andrzeja Dziuby postawiła sobie za cel ożywienie starych Tychów. Pod koniec zeszłego roku u podnóża zabytkowego, świeżo odnowionego kościoła Marii Magdaleny trysnęły fontanny, a obok jednej z nich przystanęły trzy wydry. Naokoło rozstawiono ławeczki, nasadzono rozmaitych roślin.
- Na początku, gdy mówiono o zmianach na rynku, miałem wątpliwości - przyznaje Andrzej Czyżewski. - Teraz nie mam ich w ogóle. Wystarczy popatrzeć na rynek pełen i dzieci bawiących się przy fontannach, i starszych ludzi siedzących na ławeczkach, żeby cieszyć się, iż powstało tak ładne i atrakcyjne miejsce. I fontanny, i całość rynku robią bardzo dobre wrażenie.
Czyżewski jest przekonany, że to miejsce podobałoby się profesorowi Kazimierzowi Wejechertowi. Pamięta bowiem, że jednym z jego marzeń było to, żeby to nowe miasto nasycone było właśnie takimi fragmentami, które mieszkańcy będą lubić i będą chcieli tam przebywać.
- A zatem placyki, rzeźby, fontanny... - ciągnie architekt. - Były przecież rzeźby: i na osiedlu B, i na Skwerze Niedźwiadków, i parę innych miejsc zrealizowanych, a jeszcze więcej nie zrealizowanych. Dobrze więc stało się, że tak zagospodarowano rynek.
Brakuje tu jednego: kawiarenek, nieodłącznego elementu każdego rynku. Kawiarenek, na tarasach których można by wypić kawę, patrząc na fontanny. Ale tego miasto z urzędu nie załatwi. Miasto, co najwyżej może zadbać o atrakcje ściągające ludzi w to miejsce. Jedną z nich tego lata były coniedzielne, popołudniowe koncerty, których miło było posłuchać. Miejskie Centrum Kultury, ich pomysłodawca i organizator, zapowiada kontynuację w przyszłym roku. Sporo będzie się działo w tym miejscu w przyszłym roku także z racji obchodów 75-lecia uzyskania przez Tychy praw gminy miejskiej. Był to pierwszy krok do miejskości, który dokonał się 1 stycznia 1934 roku.
- Ponieważ plac Baczyńskiego będzie w tym czasie w remoncie, więc siłą rzeczy wiele imprez planujemy przeprowadzić na rynku - mówi Wojciech Wieczorek, dyrektor MCK. - Pewnie tu odbędą się w czerwcu pokazy kulinarne w ramach festiwalu miast partnerskich. Na rynku zostanie wykonane jedno z dwunastu zdjęć tyszan do kalendarza miejskiego na rok 2010. Planujemy bowiem wykonanie 12 zdjęć w różnych, charakterystycznych miejscach Tychów, gdzie sfotografujemy wszystkich, którzy się zgłoszą. Przez rynek prowadzić będzie trasa jubileuszowego biegu ulicznego, który zacznie się przy dawnym ratuszu, na placu Wolności, i skończy przy obecnej siedzibie władz miasta. Być może w tym miejscu ustawimy wystawę fotografii miasta z lat 30. minionego wieku.
Nie ma zatem wątpliwości: rynek w przyszłym roku będzie tętnił bardzo intensywnym życiem.
Wszystko jednak wskazuje na to, że przed wojną ruch i życie w starych Tychach koncentrowały się na placu Wolności oraz na przylegających do tego miasta ulicach ks. Konstantego Damrotha (tak się wtedy pisało), Książęcej (dziś: Tadeusza Kościuszki), Henryka Sienkiewicza... Przy placu Wolności był Urząd Miasta z charakterystycznym, wielkim orłem na dachu. Przy Damrotha znajdował się posterunek policji. Przy Książęcej już przed rokiem 1870 pojawiła się pierwsza skrzynka pocztowa, a zaraz potem poczta (dziś Hotel Stara Poczta). Przed końcem XIX wieku przy tej samej ulicy przybyła strażnica. Przy ulicy Sienkiewicza przed wojną znajdował się zakład energetyczny. Przy wszystkich tych ulicach było też sporo restauracji i kawiarni, których dziś tak tutaj brakuje.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/899555.html
Wit - Śro Wrz 24, 2008 5:09 pm
To już ostatnie dni tyskiego kina Andromeda
dziś
Już wkrótce, 15 października, przestanie istnieć Andromeda, jedno z największych kin śląskich w okresie sprzed multipleksów.
Podwoje otworzyło 1 maja 1961 roku przy obecnym placu Baczyńskiego. Sala miała 714 miejsc i doskonałą akustykę. Pierwszym filmem, jaki publiczność zobaczyła na angielskim, panoramicznym ekranie byli "Krzyżacy" Aleksandra Forda. 17 lat temu kino znalazło się w rękach prywatnych, pozostając w budynku należącym do miasta. Właścicielką Andromedy stała się Ewa Sokołowska-Skorek. Od razu zainwestowała w nowe, cyfrowe nagłośnienie typu Dolby, co ustawiło tyskie kino w szeregu pierwszych kin na Śląsku, które pozbyły się dźwięku monofonicznego.
Organizowano tu przeglądy i seanse filmów niemych z muzyką na żywo, odbywały się koncerty reggae, powstała Kabaretowa Scena Andromedy...
Kiedy przy al. Jana Pawła II w Tychach dwa lata temu uruchomiono kino wielosalowe, Andromeda rzuciła się do walki o przetrwanie, proponując widzom filmy niszowe, filmowy klub dyskusyjny, przeglądy kina europejskiego...
Niestety, walki wygrać się nie udało. Wpływy malały, natomiast rosły rachunki, zwłaszcza za ogrzewanie. Budynek nie doczekał się bowiem ani ocieplenia, ani wymiany wymiany instalacji grzewczej.
Urząd Miasta, ustami swojego rzecznika, zapewnia, że wszystko to miało się dziać dopiero teraz. - W ubiegłym roku zleciliśmy audyt energetyczny budynku. Kolejnym krokiem ma być termomodernizacja Wszystko to w ramach rozpoczętej właśnie w tym roku odnowy placu Baczyńskiego, przy którym stoi obiekt - tłumaczy rzecznik Aleksandra Cieślik.
Decyzja Ewy Sokołowskiej-Skorek o zamknięciu swojej działalności jest już jednak nieodwołalna. Co dalej? Tego na razie nie wiadomo. Miasto na pewno nie jest zainteresowane kontynuacją działalności kinowej. Przekształcenie sali kinowej ze świetną akustyką w salę koncertową też raczej nie wchodzi w grę, bo taka sala ma powstać w planowanej mediatece. Może więc galeria handlowa Andromeda z uprzywilejowanym pasażem kultury, z galerią sztuki współczesnej?
Nim jednak miasto powie w tej sprawie ostatnie słowo, najpierw chce posłuchać głosów mieszkańców.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/901390.html
Wit - Pią Wrz 26, 2008 4:27 pm
Pierwszy ford polskiego Fiata
dziś
Wczoraj w Tychach oficjalnie rozpoczęto produkcję nowej generacji forda Ka. To unikalny projekt, bo zwykle firmy nie produkują swoich aut w fabrykach konkurentów, a tym razem mały Ford powstaje w zakładzie fiat Auto Poland.
Tyska fabryka to od dawna centrum polskiego przemysłu motoryzacyjnego. W tej chwili to największa fabryka w sieci Fiata i jedna z największych w Europie. Umowa z Fordem, zawarta na 12 lat mówi o produkcji 120 tys. aut rocznie. Tym samym produkcja fabryki sięgnie łącznie pół miliona samochodów w roku. W Tychach produkowane są już modele fiat 500 i panda.
Przygotowanie miejsca dla aut Forda wymagało rozbudowy fabryki. Wybudowano m.in. nową lakiernię i linię produkcyjną. - Zainwestowaliśmy przede wszystkim w sekcje związane z produkcją karoserii, bo to całkowicie odrębna, charakterystyczna dla Forda strona nowego samochodu - powiedział podczas uroczystości otwarcia Wolfgang Schneider, wiceprezes Ford of Europe ds. prawnych, ochrony środowiska i kontaktów z rządami.
Auto zbudowano na tej samej platformie co fiaty 500 i pandy, ale Ford nieco inaczej stuningował zawieszenie, wprowadził także zmiany w gamie silników i skrzyniach biegów. Auta obu marek powstają jednak na tej samej linii produkcyjnej.
Współpraca Forda i Fiata zaczęła się trzy lata temu. Ford zainwestował w Tychach 210 mln euro. W fabryce pracuje obecnie 10 000 ludzi, z czego 5 700 to pracownicy Fiat Auto Poland. Dojście do pełnej zdolności produkcyjnej będzie wymagało zatrudnienia jeszcze blisko tysiąca ludzi. Według szacunków każde nowe miejsce pracy w tym zakładzie powoduje zwiększenie zatrudnienia w zakładach kooperujących z fabryką o 7 - 10 osób.
W fordach z Tychów będą montowane np. pochodzące z fabryk w Polsce szyby, siedzenia, zawieszenia oraz systemy bezpieczeństwa.
W tym roku linie montażowe mają dopiero dochodzić do pełnej zdolności produkcyjnej. Na razie zakład może wytwarzać 1900 aut obu marek dziennie. Docelowo ma to być 2300 samochodów na dobę. Tychy liczą jednak na jeszcze więcej. Choć oficjalnie ma być produkowane 500 000 aut, mówi się o możliwości powiększenia zdolności fabryki nawet do 800 000 samochodów rocznie.
Według planów 98 proc. produkowanych w Tychach fordów trafi na eksport. Podobnie zresztą dzieje się także w przypadku fiatów czy produkowanych w nieodległych Gliwicach opli. Obecny na wczorajszej uroczystości wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że Polska stała się eksporterem aut, liderem w produkcji samochodów i części do nich, ale na naszym rynku niewiele się ich kupuje. Zdaniem wicepremiera szansą na zmianę tego stanu rzeczy ma być leasing konsumencki. Rozwiązanie to znane jest już obecnie, ale nie zyskało wielu zwolenników. Mają to zmienić nowe przepisy.
Ka z tyskiego Fiata Czy nowy ford Ka z nich skorzysta? Na razie ruszyła produkcja. Cennik aut w Polsce poznamy na początku grudnia, kiedy samochody te trafią do salonów naszych dealerów. Odbierać auta można jednak będzie dopiero po rozpoczęciu produkcji aut z rocznika 2009.
Piotr Myszor - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/902493.html
...................................
Materiał TVS
http://www.tvs.pl/informacje/5064/
bty - Nie Wrz 28, 2008 10:48 am
Aż strach pomyśleć, co się stanie jak się załamie rynek samochodowy w Europie.
Na razie wygląda to super jak się przejeżdża koło Fiata i widzi to mrowie ludzi, którzy tam pracują oraz krążące po mieście autobusy pracownicze FIATA wożące setki ludzi.
Cuma - Nie Wrz 28, 2008 2:26 pm
Aż strach pomyśleć, co się stanie jak się załamie rynek samochodowy w Europie.
Na razie wygląda to super jak się przejeżdża koło Fiata i widzi to mrowie ludzi, którzy tam pracują oraz krążące po mieście autobusy pracownicze FIATA wożące setki ludzi.dokładnie nad tym samym ostatnio rozmyslam....
Wit - Czw Paź 02, 2008 6:14 pm
Co dalej z Andromedą?
26.09.2008
Nie będzie Abrahama. Nie będzie świętowania półwiecza. Andromeda gaśnie w 47. jesieni swojego istnienia. Klamka zapadła: 15 października drzwi ostatniego z dawnych tyskich kin zamkną się na zawsze.
Kiedy 1 maja 1961 roku otwarto nowoczesne, ogromne kino Andromeda, rację bytu straciły dwa wcześniejsze: Górnik na osiedlu A, Budowlani w dawnym miasteczku barakowym oraz 20 lat później Halka przy Sienkiewicza. Andromeda była jedną z największych sal kinowych na Śląsku. Mogło się w niej zmieścić 714 osób. A do tego jaki komfort! Fotele, nowoczesny, angielski ekran panoramiczny, świetna akustyka... I prawie zero konkurencji, bo oferta telewizyjna dość skromna, innych atrakcji też jak na lekarstwo, nic więc dziwnego, że ludzie do kina chodzili tłumnie.
Ale minęło sporo lat, zmieniły się czasy, zestarzał budynek, wzbogaciła się oferta kulturalno-rozrywkowa nie tylko miasta, ale i każdego domu, Andromeda musiała stawić czoła nowej rzeczywistości. Starała się, próbowała, robiła, co mogła, żeby przetrwać. Właścicielce Ewie Sokołowskiej-Skorek oraz Stowarzyszeniu Promocji Kultury Młodych nie można odmówić pomysłowości: przeglądy kina europejskiego, projekcje filmów niemych z muzyką na żywo, kabarety, koncerty... Tylko odbiorców coraz mniej. Bo niszowe propozycje kulturalne, owszem, mają swoją publiczność, ale jest ona nieporównywalnie mniejsza od amatorów filmów akcji, grozy i innych mocnych wrażeń.
Z trudną rzeczywistością Andromeda musiała się zmierzyć w pojedynkę i za własne pieniądze, bez stałej gotówki z budżetu miasta, jaką mają Teatr Mały, Miejska Biblioteka Publiczna, Muzeum Miejskie, młodzieżowe domy kultury czy Miejskie Centrum Kultury. Własnego kina miasto nie chciało.
- To nie znaczy, że Andromedzie nie pomagaliśmy w inny sposób, głównie umarzając należności w okresach, gdy wpływy do kasy kina były wyjątkowo niskie - mówi Daria Szczepańska, zastępca prezydenta ds. społecznych. - Z umorzonych 10.600 zł za trzy miesiące roku 2006 właśnie się tłumaczę przed Regionalną Izbą Obrachunkową, która podczas kontroli obejmującej ostatnie cztery lata nie znalazła powodów, dla których takie umorzenie Andromedzie by przysługiwało. Ja uważam, że postąpiłam słusznie, swoje racje wyłożyłam, ale RIO nie wydaje się przekonane.
Problemy finansowe Andromedy pogłębiały się zimą, wraz z niebotycznymi rachunkami za ogrzewanie. Nieocieplony budynek i stara instalacja centralnego ogrzewania generowały ogromne koszty. Ewa Sokołowska-Skorek nie mogła doczekać się termomodernizacji i wymiany instalacji c. o. Takie inwestycje należą bowiem do właściciela budynku, a tym pozostało miasto. Ewa Sokołowska-Skorek jest właścicielką tylko kina.
- Nie zapomnieliśmy o tym obiekcie - zapewnia Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - W zeszłym roku zleciliśmy audyt energetyczny budynku, a termomodernizacja przewidziana była dopiero w ramach modernizacji całego placu Baczyńskiego.
Nie uda się natomiast ocalić przyznanej przez państwo dotacji w wysokości 300 tys. zł na wymianę foteli.
- Bo to nie jest tak, jak twierdzi pani Sokołowska-Skorek, że wystarczy, by miasto przejęło kino i zagwarantowało mu istnienie przynajmniej przez trzy lata - tłumaczy Daria Szczepańska. - Sprawdziliśmy: dotacja jest przyznana dla kina prowadzonego przez prywatną osobę, a nie samorząd. A zatem nawet gdybyśmy chcieli przejąć kino jako placówkę miejską, to ta dotacja nam nie przysługuje.
Decyzje co do dalszego losu Andromedy jeszcze nie zapadły, ale wygląda na to, że miasto nie jest skore do utrzymania w tym miejscu kina. Potrzeby mieszkańców w tym zakresie z powodzeniem zaspokaja Nowe Kino.
- A jeśli idzie o ambitny repertuar, to jesteśmy skłonni zawrzeć z Nowym Kinem umowę na wynajem jednej z sal na działalność Dyskusyjnego Klubu Filmowego - mówi zastępczyni prezydenta ds. społecznych.
Więc może sala koncertowa mogłaby powstać w Andromedzie, skoro szczyci się ona tak doskonałą akustyką?
- Też o tym myślałam - mówi Daria Szczepańska. - Ale obawiam się, że byłoby tych sal trochę za dużo. Salę koncertową planujemy bowiem w przyszłej mediatece, która powstanie przy alei Piłsudskiego.
Więc co? Miasto zamierza posłuchać głosu mieszkańców. Każdy ma prawo zgłosić swoją opinię i swój pomysł na to miejsce. Wiceprezydent Daria Szczepańska ze swej strony chciałaby, by powstało tu coś, co ożywiłoby plac Baczyńskiego.
- Bo w tej chwili jest to jakby droga na skróty z Bibliotecznej na rynek. Tu nie ma powodu się zatrzymać - tłumaczy. - Trzeba by to zmienić. Musi tu zaistnieć w tym miejscu jakiś magnes, który by przyciągał ludzi i zatrzymywał tutaj. Przez wiele lat takim magnesem było tu kino. Doskonale wypełniło swoją rolę ośrodka kulturotwórczego. Dziś jednak nie jesteśmy zapewnić mu kompletu na widowni. Może więc galeria handlowa z estetycznymi, o wysokim standardzie sklepikami? Ale do tego koniecznie pasaż kulturalny: galeria sztuki współczesnej, galeria rzeźby, fotografii, może biżuterii artystycznej? To są oczywiście tylko moje pomysły. Może znajdą się lepsze.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/902183.html
Wit - Śro Paź 15, 2008 5:26 pm
Na drogach coraz większy tłok, a urzędnicy mają na razie tylko plany
03.10.2008
Wystarczy, że ekipy remontowe zajmą tylko jeden pas ruchu na ul. Beskidzkiej, a już tworzą się gigantyczne korki. Być może droga ta zostanie nieco zluzowana za dwa lata po ukończeniu budowy autostrady A1.
Na wjazd do Tychów w godzinach szczytu czeka się jak niegdyś na przekroczenie granicy. Tychy - miasto o szerokich, wygodnych ulicach, które chwalą sobie wszyscy kierowcy, stało się trudno dostępne, zwłaszcza od strony Katowic.
W korkach na ul. Beskidzkiej (Droga Krajowa nr 1) i na ul. Katowickiej w Czułowie przed skrzyżowaniem z DK44 (przy browarze) utykają nie tylko samochody osobowe oraz ciężarówki, ale i autobusy. Dla pasażerów tych ostatnich jest to tym bardziej uciążliwe, że nierzadko podróż odbywa się na stojąco i w ścisku. W takich warunkach każda dodatkowa minuta jazdy to prawdziwa udręka. W ub. piątek po południu kierowca autobusu E-1 chcąc ominąć korek na DK1, gdzie trwają prace budowlane, postanowił pojechać przez Czułów. Tam jednak natknął się na kilometrowy zator.
A wszystko przez nadmiar aut, którym światła nie są już w stanie zapewnić płynności przejazdu. Najdłuższe kolejki do skrzyżowań tworzą się w godzinach 7.30-8.30 oraz 15.15-16.15. Tak wynika z badania natężenia ruchu, jakie na skrzyżowaniu Beskidzkiej z aleją Niepodległości przeprowadzili pracownicy Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach.
Inną przyczyną powstawania korków są remonty. W ostatnim czasie drogowcy wzięli się za remont wiaduktu nad DK1 przy granicy z Katowicami i układanie nowej nawierzchni na połączeniu DK1 z DK86. Efekt można obejrzeć w godzinach szczytu. Sznury aut posuwających się z prędkością żółwia ciągną się przez 3-5 km. Problem w tym, że nawet nie wyznacza się objazdów, bo nie bardzo wiadomo, którędy je poprowadzić.
Zakorkowanie ulic nie jest tylko tyską specjalnością, ale w Tychach w ostatnim czasie nasiliło się szczególnie.
Niestety, wygląda na to, że w ciągu dwóch-trzech lat może być tylko gorzej. Owszem, miasto myśli o przebudowie skrzyżowań na wjazdach do centrum, a nawet budowie dodatkowej drogi wjazdowej, ale to wszystko jest dopiero na etapie koncepcji lub dokumentacji projektowej. Do tego jeszcze trzeba zdobyć pieniądze. Ogromne pieniądze.
Najbliżej realizacji jest przebudowa skrzyżowania Beskidzkiej z aleją Niepodległości. - Mamy gotową dokumentację, a teraz przygotowujemy materiały do starań o pozwolenie na budowę - zapewnia Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta. - Staramy się też o środki unijne z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Konkurs odbędzie się w grudniu.
Oczywiście, nie ma pewności, że rozstrzygnięcie konkursu będzie dla Tychów pomyślne, ale jest nadzieja. I gotowy plan. Ma to być skrzyżowanie dwupoziomowe. - Planujemy estakadę nad ulicą Beskidzką, na którą kierowałyby się samochody jadące z Katowic w stronę Bielska (i odwrotnie), a dołem wjeżdżałoby się do miasta - opowiada Henryka Ojżanowska, specjalista do spraw przygotowania produkcji w MZUiM.
Podobne rozwiązanie przewidywane jest przy browarze, na skrzyżowaniu ulic Oświęcimskiej i Mikołowskiej z Katowicką.
- Tutaj na estakadzie odbywałby się ruch tranzytowy wschód-zachód, czyli z Mikołowa do Bierunia i odwrotnie - tłumaczy Maciej Datta, kierownik działu technicznego w MZUiM. - Jezdnia pod estakadą byłaby przeznaczona dla ruchu lokalnego.
W tej chwili trwa wybór najodpowiedniejszej koncepcji przebudowy tego skrzyżowania. Na przyszły rok przypadnie wykonanie projektu tej inwestycji. Od 2010 będzie można myśleć o jego realizacji, która zajmie jakieś dwa lata, oczywiście, pod warunkiem, że będą pieniądze. Jest to bowiem bardzo droga przebudowa. Sama estakada ma kosztować około 50 mln zł.
W planach jest również wspomniany trzeci wjazd do Tychów. Byłoby to połączenie ulicy Czarnej z ulicą Grota-Roweckiego, które nastąpiłoby w okolicy ulicy Jaworowej.
Tak więc pomysły są, ale wymagają czasu i ogromnych nakładów.
Rozwiązaniem, przynajmniej dla tej części tyszan, która dojeżdża do Katowic autobusami, byłoby uruchomienie Szybkiej Kolei Regionalnej. Byłoby nie tylko zdecydowanie szybciej, ale i na pewno wygodniej. Niestety, i na to trzeba poczekać. Ponoć do połowy grudnia, ale czy znowu nie dojdzie do kolejnego przesunięcia terminu?
Tak czy inaczej, SKR to w tej chwili jedyna szansa na poprawę jakości połączenia Tychów ze stolicą województwa i bezproblemowego wjazdu do miasta.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/905178.html
Co dalej z Andromedą?
03.10.2008
Nasza sonda na temat przyszłości kina Andromeda spotkała się z dużym odzewem. Głosy były, oczywiście, podzielone. Jedne optowały za utrzymaniem kina, dla zachowania tradycji, inne przychylały się do pomysłu stworzenia w tym miejscu galerii handlowej. Tych drugich było jednak nieco więcej. - Podoba mi się pomysł na galerię sztuki połączoną z działalnością merkantylną. Dlaczego nie np. butik z porcelaną Rosenthala, stoisko z biżuterią czy sklepik z markowymi butami? Supermarkety takich potrzeb nie zaspokajają, a w Tychach jest stosunkowo dużo zamożnych ludzi, którzy szukają drogich, markowych produktów - powiedział Roman Bryś, który w Tychach pracuje.
Małgorzata Bodzek była w grupie pragnącej zachować kino. Bo tradycja, przywiązanie... Ale jednocześnie przyznała, że rzeczywiście to miejsce nie cieszy się wielką frekwencją. - Kiedy tam ostatnio byłam, naliczyłam na sali osiem osób. To przykre - ciągnęła. - I to nie tylko kwestia ceny biletów, bo w City Point są droższe. To kwestia atmosfery. W City Point jest wesoło, kolorowo, gwarno, muzyka... Są sklepy. To ludzi przyciąga. "Andromeda" należy do innej epoki. Jest trochę smutna. Młodzież lubi nowości, nowoczesność. Ale gdyby zacząć organizować szkolne wyjścia do kina? W końcu wydatek rzędu 11-15 zł niczyjego budżetu by nie zrujnował, a młodzież szłaby na film specjalnie wybrany, wartościowy... W Tychach jest tyle szkół, że codziennie mogłaby być tam inna.
- Pomysł z butikami zupełnie mi się nie podoba - dodała Jolanta Nocoń. - Najlepiej, gdyby pozostało kino, a w nim seanse na zmianę z koncertami. Jak dotąd.
(jol) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/905198.html
Wit - Sob Lis 01, 2008 11:38 pm
Miasto zafundowało muzeum projekty malowideł
31.10.2008
Na taki kościół czekałem. Po raz pierwszy (po wojnie - red.) spotykam się z architekturą sakralną, bo wszędzie jest tylko budownictwo sakralne - tak ćwierć wieku temu o kościele Ducha Świętego w Tychach powiedział prof. Jerzy Nowosielski, wybitny polski malarz.
I ku zaskoczeniu ks. Franciszka Resiaka, ówczesnego proboszcza tej parafii, do pracy gotów był od razu. Wysłuchał wytycznych i szybko przygotował projekty. Nie wszystkie się spodobały. %07- Jedne były przegadane - wspomina architekt Stanisław Niemczyk, autor projektu całego kościoła. - W innych przypadkach dyskutowaliśmy nad kolorystyką...
- Profesor, jak przystało na wielkiego człowieka, dał się przekonać. Bo tylko wielcy ludzie potrafią zrezygnować ze swojego zdania - dodał ks. prałat Franciszek Resiak.
Wspomnienia te toczyły się we wtorek na tle nowego nabytku dla Muzeum Miejskiego, jakim jest 7 projektów wykonanych dla tyskiego kościoła. Kupiło je miasto. Każdy z nich miał początkowo kosztować 10 tys. zł, udało się je jedak nabyć po 7,5 tys. zł za sztukę. We wtorek nastąpiło uroczyste przekazanie ich Muzeum Miejskiemu i tam w tej chwili można je oglądać.
Wystawę warto zwiedzić nie tylko dlatego, by zobaczyć, jak w głowie artysty rodziły się pomysły, ale także po to, by się dowiedzieć, ile z nich zostało zrealizowanych i jak wyglądały te, które pozostały tylko na papierze. Ksiądz przyznał, że zamysł Nowosielskiego został wykonany tylko w 60 proc. Że z braku środków trzeba było zrezygnować ze sceny wypędzenia z raju przewidzianej na jednej ze ścian. Architekt dodał, że projekty były bardziej nasycone portretami świętych, a na ścianach kościoła jest ich znacznie mniej.
Tak czy inaczej dzieło Jerzego Nowosielskiego rozsławiło tyski kościół w świecie. Nie ma bowiem on zbyt wielu malowideł we wnętrzach świątyń na swoim koncie. Jako prawosławny nie jest zbyt chętnie widziany w kościołach katolickich. Dla prawosławnych jest zbyt katolicki, przez co niezbyt chętnie dopuszczają go do wystroju cerkwi. Przy pierwszym spotkaniu gratulował więc ks. Resiakowi odwagi w wyborze ikon do ozdobienia swojego kościoła.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/916505.html
......................
http://www.tvs.pl/informacje/5923/
absinth - Nie Lis 02, 2008 3:27 pm
z ssc
Quote:
TYCHY
Nowy stadion w połowie 2010 roku?
Tychy_44.jpgTychy
18-19 października w niemieckim Paderborn przebywała delegacja z Tychów, która wizytowała tamtejszy stadion. Były świetny piłkarz, a obecnie kierownik tyskiego stadionu Albin Wira, prezes GKS Tychy Łukasz Jachym, dyrektor MOSiR Marcin Staniczek oraz Joanna Kudela z Wydziału Przygotowania i Realizacji Inwestycji tyskiego magistratu mieli za zadanie dokładne przyjrzenie się Paragon Arena, na którym swoje mecze rozgrywa drużyna SC Paderborn 07. Jak się okazuje, wybudowanie w Tychach podobnego stadionu jak ten w Paderborn nie istnieje już tylko w sferze marzeń.
http://www.tygodnikecho.pl/mambo/ind...d=23&Itemid=44
W papierowym wydaniu Tyskiego Echa pisza ze projekt stadionu powinien byc gotowy na poczatku 2009 a przetarg w Marcu i poczatek budowy w listopadzie 2009, budowa trwala by okolo rok i stadion byl by gotowy na sezon 2010/11. Tyski ratusz ma zamiar wydac 50mln zlotych na stadion o pojemnosci 15500 miejsc. Stadion ma byc w miejscu istniejacego przy edukacji.
Dzieki 5 * hotelu Piramida i o dobrym standardzie boisk treningowych nowy stadion byk by uzupelnieniem oferty Tychow zeby zostac centrum treningowym na euro 2012. Kiedy Reprezentacja Polski gra na Slaskim to zawsze maja baze w Tychach, Tyski ratusz liczy na to ze odbeda sie mecze finalowe na stadionie Slaskim i ze GKS Tychy beda sie dalej rozwijac i awansowac do wyszej ligi. Podczas Budowy GKS Tychy by musial grac na innym obiekcie, np w Jaworznie albo w Czechowicach.
bty - Nie Lis 02, 2008 8:14 pm
projekt koncepcyjny stadionu był fatalny. wszystkie zielone tereny wokół stadionu miały być przerobione na parkingi. Mam nadzieję, że zmądrzeli.
Wit - Pią Lis 07, 2008 10:15 pm
Rozmowa z Marcinem Skorkiem, przedstawicielem kina "Andromeda"
dziś
25 października "Andromeda" oficjalnie pożegnała się widzami seansem filmu "Cinema Paradiso". Formalnie jeszcze działa. Do kiedy?
Do końca listopada. Chodzi o czas na demontaż projektorów i foteli, uporządkowanie dokumentacji.
Przed ostatnim seansem prowadząca kino Ewa Sokołowska-Sokrek, pana mama, nadmieniła o możliwości ponownego uruchomienia "Andromedy" jako placówki publicznej. Czy jest powód, aby tworzyć w Tychach kino niekomercyjne?
Salę do projekcji filmów niekomercyjnych będzie miał Mikołów. Budżetowe kina są w Lędzinach i Bieruniu. W Czechowicach-Dziedzicach rozpoczyna się remont kina - za środki publiczne. W tych miastach władze widzą sens wykładania pieniędzy na kino niekomercyjne. W Tychach nie widzą. Negocjacje w sprawie "Andromedy" prowadzone blisko dwa lata wskazują, że tyskie władze ignorują potrzeby mieszkańców.
Przed pożegnalnym seansem wezwał pan do rozliczenia władz podczas wyborów w 2010 roku. Ostre słowa...
Ostre. Być może nawet za ostre. Ale mówiłem z głębi serca. Jestem bardzo związany z "Andromedą". Zrobiłem tam dla tyszan wiele wartościowych rzeczy. Myślę, że mnóstwo ludzi w Tychach to docenia. Rozliczenia władz dokonają mieszkańcy podczas najbliższych wyborów samorządowych. Sprawa "Andromedy" skupia jak w soczewce sposób ich działania.
Pada argument, że nie reprezentuje pan grona osób chcących oglądać filmy niekomercyjne, bo takich w Tychach nie ma wiele, ale własną rodzinę, która przez lata prowadziła kino.
To dobry argument. Urzędnicy powinni zabiegać o sprawy grup społecznych, a nie prywatnych przedsiębiorców. Dlatego mama podczas rozmowy z wiceprezydentem Henrykiem Borczykiem zaproponowała, żeby miasto przejęło kino, a ona nie będzie sprawować w nim żadnych funkcji kierowniczych. Szkoda po prostu demontować i niszczyć sprzęt. Szkoda też 200 tys. zł państwowej dotacji. Miasto jednak milczy. Ja osobiście reprezentuję Dyskusyjny Klub Filmowy i Tyskie Stowarzyszenie Promocji Kultury Młodych. W piątek spotkałem się Barbarą Konieczną, szefową stowarzyszenia "Tychy Moją Małą Ojczyzną", które deklaruje pomoc w zachowaniu "Andromedy" w przyszłości. Ja nie reprezentuję 20 tys. tyszan, ale nie reprezentuje ich także pani zastępca prezydenta Daria Szczepańska, która twierdzi, że "Nove Kino" w pełni zaspokaja potrzeby wszystkich mieszkańców Tychów. Podejrzewam, że nikt badań potrzeb kulturalnych tyszan nie robił.
Ale czy tak duża sala kinowa jak sala "Andromedy", na ponad 570 miejsc, może obecnie funkcjonować?
Kinowa nie. Zmienił się rynek. Na prowincji następuje spadek frekwencji. Tak duża sala nie nadaje się wyłącznie na projekcje filmowe. Ale przecież nie tylko o nie chodzi. Udało się np. zorganizować Kabaretową Scenę Andromedy i Reggae na lodzie, które miały komplety.
Jest koncepcja, aby przy al. Piłsudskiego w kompleksie niedokończonych szkół municypalnych powstała tzw. mediateka. Może tam można by otworzyć małą salę kinową dla widzów kina niekomercyjnego?
Nikt się do mnie w tej sprawie nie zgłaszał. Myślę, że to dobry pomysł.
Pan jest człowiekiem dogłębnie przygotowanym do działania w sferze kulturotwórczej...
Skończyłem kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Zrobiłem tam także doktorat z komunikacji społecznej, a specjalizuję się w edukacji medialnej. Podobnie, jak moja żona, która właśnie dostała ofertę z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej prowadzenia wykładów o filmach w całej Polsce. Mamy oboje spory kapitał, który został doceniony poza Tychami. Myślę, że brak chęci do korzystania z niego w tym mieście wynika z animozji personalnych ze strony urzędników.
Czy widzi pan swoją przyszłość w Tychach?
Przykro to mówić, ale tej chwili nie. W "Andromedzie" nie można prowadzić działalności kulturalnej. Budynek jest nieocieplony, wymaga remontu. Są w Polsce podmioty, które proponują mi komfortowe warunki pracy. Pracuję dla Ośrodka Kultury Filmowej w Częstochowie, również dla kina "Sokół" w Trzebini, MDK w Opolu. Mam prelekcje w Bolesławieckim Ośrodku Kultury. Dostałem ofertę z Rybnika. Jestem przekonany, że w Tychach znalazłoby się grono odbiorców przedsięwzięć edukacji medialnej. Celowo nie kieruję swojej oferty do "Novego Kina", ponieważ uważam, że ten rodzaj aktywności niekomercyjnej nie powinien kojarzyć się z miejscem nastawionym na zysk finansowy. To doprowadziłoby do pomieszania porządków, przepraszam za słowo, symbolicznych.
Adrian Ołdak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/918705.html
Strona 3 z 6 • Wyszukano 364 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6