[Stepy] Kolejne obozowisko
Furin - Cz cze 24, 2010 8:43 am
Furin z Reiven przemierzyli ogromną odległość skokowo: to galopowali w pełnym pędzie, to wstrzymywali konie do spokojnego marszu, by dać sobie i im niezbędnego wytchnienia. Dookoła nich nie działo się nic niespodziewanego, gdyż nie spotkali w ciągu dnia żadnych kupców, żadnych podróżnych. Ze dwa, trzy razy w oddali przebiegały stada koni żyjących pośród bezkresu równin. W końcu, o zachodzie słońca, postawili zatrzymać się w miejscu podobnym do tego, w którym obozowali minionej nocy. Był to niewielki zagajnik, nieopodal którego płynął strumień z krystalicznie czystą wodą. Okolica była sielankowa, lecz nastrój zgoła inny. perspektywa spotkania się z demonologiem jutrzejszego dnia nie była zbyt radosna, a na dodatek Aravira nie odezwała się przez cały dzień.
Demon zszedł z konia i poklepał go po grzbiecie, dziękując za kolejny dzień podróży. Dziwne było traktować zwierzę jako towarzysza podróży, ale ten koń nie był własnością demona, lecz tylko czasowo dołączył do kompanii.
- Zajmę się ogniem - powiedział do elfki, po czym zniknął w lesie. Wrócił po kilku minutach z naręczem chrustu, a po chwili ogień rozświetlił obozowisko.
Furin spojrzał w niebo i powiedział z lekkim niepokojem w głosie:
- Araviry dalej nie ma...
Reiven - Cz cze 24, 2010 9:12 am
Reiven była milcząca. Niepokoiła się o Aravirę, próbowała znaleźć prawdziwy powód takiego zachowania smoczycy, ale nie potrafiła. Za mało znała się na reakcjach innych, umiała się zachować w prostych sytuacjach, jednak kiedy w grę wchodziły emocje... Reiven drgnęła. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam - wiedziała, że Ari jest daleko, prawdopodobnie poza jej zasięgiem, ale może udałoby jej się odczytać chociaż fragment, urywek tego, co elka teraz czuła. Empatia przebijała się przez zapory umysłu, bo nie o umysł chodziło. Emocje to było całe ciało, które reagowało w różnoraki sposób na to co ktoś czuł. Emocje to było serce i dusza. Nie sposób było zablokować wszystko na raz. Więc nawet jeśli Aravira nie dopuszczała teraz nikogo do swoich myśli, to wcale nie znaczyło, że nie można spróbować odebrać jej emocji, tego co czuje.
Rei wysłała w górę wiązkę swojej zdolności, nigdy nie działała na tak dużą odległość, nigdy nie próbowała "odczuć" kogoś kogo nie widzi. Ale pierwsze niepowodzenie, gdy jej moc trafiła w pustkę nieba, nie zraziło jej. Spróbowała kolejny raz i kolejny. Bolał ją już kark od patrzenia w niebo, w głowie się kręciło ze zmęczenia, bo zajęcie to okazało się nader wyczerpujące. Usiadła więc na ziemi i próbowała znów i znów.
- Jestem na to za słoba - powiedziała do siebie, gdy po raz kolejny jej dar nie spotkał się z niczym prócz bezkresu nieba.
Aravira - Cz cze 24, 2010 10:25 am
Słońce grzało jej ciało, miłe ciepło przez cały dzień towarzyszyło smutnej smoczycy. Czuła myślami towarzyszy, czuła ich emocje, daleko daleko od siebie. Zielone stepy ciągnęły się pod cienką warstwą chmur, szafirowe skrzydła mocno biły powietrze. Myśli Araviry krążyły wokół wielu rzeczy, między innymi wokół towarzyszy i rodziny. Zawsze wracała do tych chwil, do beztroski, do klasztoru. Chciała tam wrócić do soczystej samotności do spokoju. Demonolog...On był głównym powodem jej lekkiego smutku. Wiedziała że nic nie zrobią z Reiven bo, ten wewnętrzny brzęczyk, wewnętrzny przymus. Każdy miał jakąś obsesję małą czy większą ale każdy. On miał nakaz...Ryknęła głośno ze złości i bezsilności, śmierć czuła śmierć w powietrzy, a później poczuła daleko przed sobą zaklęcia, ciepły tunel magi, czyste zaklęcia nie wypowiedziane...
Szukają mnie..
Przyspieszyła lotu i znalazła szybko dość swoich Towarzyszy, postanowiła jeszcze w powietrzu nie przemieniać się w elfkę. Miasto było niedaleko, czuła mdły zapach ludzkich i elfickich skupisk. Osiadła delikatnie na rzadkiej trawie, ogień znów tlił się na ognisku, widziała mały obłoczek dymu, rozłożyli się na lekkim wzgórzu. Zachodzące słońce tańczyło po jej łuskach kiedy powoli weszła na zielony pagórek. Obrzuciła ich spojrzeniem, bez uczuć po prostu zwykłym spojrzeniem.
Witajcie...Musiałam coś przemyśleć posłała w myślmowie, spokojnym monotonnym tonem. Po czym złożyła skrzydła i położyła się na ziemi, zamknęła oko prawe a lewym przyglądała się twarzom Reiven i Furina. Ognista plamka zrobiła się mała kiedy schowała się pod ciężką łuskową powieką.
Furin - Pt cze 25, 2010 10:27 am
Furin nieco się rozpogodził po powrocie smoczycy. Jednak nawet on - przyzwyczajony do życia w samotności, nie znający zachowań innych - był w stanie zrozumieć, że i tak coś jest nie tak. Nie jest już tak sielankowo jak było wcześniej, a forma smoka była tego największym - i dosłownie i w przenośni - dowodem. Rozmowa nie kleiła się za bardzo, także przez to, że dziwnie wymieniało się zdania mówiąc myślowo.
- Ja popilnuje dzisiejszej nocy - powiedział wstając jednocześnie bo powieki zaczęły mu ciążyć. Chciał oddalić się do strumienie, aby w chłodnych, orzeźwiających wodach potoku móc się ożywić, jednak zdołał postawić ledwie dwa kroki, gdy kilka kroków od niego, coś eksplodowało. Nie był to zwykły wybuch, łatwo można było rozpoznać w nim nutkę magii, do tego wysłanej przez kogoś, kto nie jest w niej za bardzo biegły. Za chwilę, już bliżej demona jak i obozowiska, wybuchły dwa kolejne 'pociski' nie czyniąc jednak żadnej szkody. Zaraz za nimi, niczym partia kolejnych instrumentów przejmująca motyw przewodni koncertu, odezwały się dziwne skrzeki, chichoty, a także jakby przytłumione wycia i jęki.
- Uważajcie, to impy i potępieńcy! - krzyknął demon, dobywając swoich mieczy. Po spędzeniu wielu lat w piekle i pokonaniu kilkunastu demonologów wraz z ich pocztem, wiedział jak rozpoznawać ich po wydawanych dźwiękach. Tylko kto do cholery rzuca te czary?
Kolejny, niezbyt silny wybuch przerwał rozważania. W świetle ogniska pojawiły się pierwsze dwa impy, za nimi majaczyły cienie trzech kolejnych. Potępieńcy, nie tak szybcy i sprawni, przyjdą za chwilę.
Furin wystrzelił w stronę pierwszego impa ognisty pocisk, by zaraz po tym skoczyć na nich z uniesionym w górę mieczem.
Reiven - Pt cze 25, 2010 10:49 am
Reiven już coś chciała powiedzieć, już otwierała usta, żeby skorzystać z tego, że zostały same z Ari i wyjaśnić sobie o co chodziło, kiedy coś eksplodowało. Reiven uskoczyła odruchowo, przeturlała się po ziemi i chwyciła za łuk. Przyklęknęła na jednym kolanie naciągając strzałę na cięciwę.
- Że co proszę? - zawołała do Furina - Impy i potępieńcy? - przyglądała się bacznie temu co pojawiało się przed nimi. - Jak z tym walczyć? zerknęła kontem oka w stronę demona, który właśnie rzucił się na pierwszego przeciwnika. Nie lubię nie wiedzieć z kim walczę pomyślała elfka. Nadir nastroszył sierść i warczał groźnie odsłaniając kły. Reiven naciągnęła jeszcze mocniej strzałę na cięciwę, a potem posłała ją z lekkim świstem powietrza w kierunku jednego z impów, przeszywając go na wskroś.
Aravira - Pt cze 25, 2010 11:09 am
Musiała otworzyć swoje ślepia. Gdy to zrobiła ujrzała cienie, impy oraz inne stwory. Ryknęła przeciągle i wstała na przednie łapy. Czas na chwilę się zatrzymał gdy dźwięk wydostawał się z jej gardła. Impy stanęły jak wryte, zasłuchane w groźbę śmierci. Aravira korzystając z tej chwili nieuwagi wszystkich walczących oplotła ogon wokół piekielnych kreatur, ścisnęła mocno. Gałki oczne pod wpływem miażdżącej siły wypłynęły z przebiegłych twarzy, towarzyszył temu nieprzyjemny dźwięk pękających błon. Szukała przyczyny tego wszystkiego, widziała jak Furin i Reiven dzielnie stawiają czoła niebezpieczeństwu, podczas gdy jej ogon niszczył i zadawał śmierć. Niestety z ognia wyłonili się oni.. Czerń ich szat mieszała się z ogniem dając dość przerażającą wizję, kobiety i mężczyźni z rogami i ogonami z wiecznie złowieszczo wykrzywioną twarzą. Uśmiech morderczy uśmiech, żądzy krwi....
-Szukajcie źródła i jeżeli nie będziecie mogli sobie poradzić..Ja ich zatrzymam...- rzuciła w stronę myśli i stanęła między Potępieńcami wyjącymi przeciągle a Towarzyszami. Ryknęła z całej siły, i ich miny na moment zrzedły. Pazury, zęby ogon poszły w ruch, gdy potępieńcy rzucili się na ciało smoczycy smakując przegraną, gdy zostali rozszarpani bądź przegryzieni na pół.
Furin - Pt cze 25, 2010 11:43 am
Demona zdziwiło pojawienie się potępieńców wprost z ognia. Nie spodziewał się, że demonolog wyśle swoich sługusów w taki sposób. Zaskoczenie pewnie by się udało, ale na szczęście czarownik nie przewidział, że będzie mieć do czynienia ze smokiem.
Furin uśmiechnął się, ścinając jednego z impów. Posoka z rozciętej tętnicy ochlapała mu koszulę, a także całe ostrze miecza. Chcąc wykorzystać śmierć towarzysza, z boku zaatakował kolejny pachołek piekieł, ale nadział się tylko na nadstawiony w odpowiednim momencie przez Fruina miecz.
- Źródłem jest demonolog! Nie wyśle wszystkich pachołków! Musimy pokonać tylko tych! - wrzasnął demon, a w tym samym czasie, dokładnie tak jak przewidział, w blasku światła pojawili się potępieńcy. Gdyby istoty piekielne współpracowały ze sobą, miałyby zdecydowanie większe szanse na sukces. Tymczasem rozdzieliwszy się, dały wystarczająco dużo czasu 'obrońcom' na odparcie pierwszej fali i, w dość względnym spokoju, przyjęcie drugiej.
Demon nie wiedział ilu potępieńców wyszło z ognia, ale szybkie, wprawione spojrzenie wojownika wystarczyło aby stwierdzić, że z ciemności wyszło ich sześciu. Szli dużo wolniej niż impy, co pozwoliło na chwilę skupienia i koncentracji. Mężczyzna skrzyżował przed sobą ostrza, które po chwili zabłysły pomarańczową poświatą oznaczającą, że zgromadziła się w nich energia. Po chwili, kiedy pierwszy z napastników zbliżył się dostatecznie, demon gestem przypominającym cięcie uwolnił energię czaru, a w stronę potępieńca poszybowały dwa płomienne, magiczne ostrza. Po chwili dotarły one do celu i przecięły go na czworo. Wojownik od razu zwrócił się w stronę kolejnego, będącego najbliżej jego i Reiven, z uniesionym mieczem.
Reiven - Pt cze 25, 2010 1:09 pm
Reiven była zdezorientowana, pierwszy raz w życiu widziała coś takiego. Ale nie dała się zaskoczyć. Strzały przecinały powietrze i przeciwników jedna za drugą. Były mniej skuteczne niż miecz i trzeba było kilka strzał żeby pokonać potępieńca, przez co wyglądali jak dziwaczne jeżozwierze, ale Rei była wytrwała. W końcu jednak zabrakło jej strzał. Elfka przeklęła paskudnie i uderzyła jednego z przeciwników samym łukiem, gdy ten zbliżył się do niej zbyt blisko.
Potrzebna mi broń, bo tak to nie mam szans
Nadir również przyłączył się do walki. Gryzł, szarpał wszystko co mu wpadło w zęby. Dzięki czemu Rei miała chwilę czasu na wyciągnięcie noży. Były dość długie i idealnie leżały w dłoni. Rei chwyciła je mocno i gdy tylko któryś ze stworów się do niej zbliżył, cięła raz z prawej, raz z lewej.
Aravira - Cz lip 15, 2010 7:49 am
Skończyło się równie szybko jak się zaczęło, czarna posoka zbryzgała świeżą trawę. Metaliczny zapach unosił się w powietrzu, a na niebieskiej łusce wykwitły krwawe plamy, które żywo odznaczały się również na ogromnych zębiskach. Spojrzała na towarzyszy którzy stali w kręgu ciał. W jej oczach płonęły niebezpieczne błyski, spojrzała na nich wyginając szyję w łuk. Gęsta ciecz skapywała z jej pyska otoczona mroczną poświatą która biła z ogniska. Przestąpiła z łapy na łapę i myślami zmusiła ognisko do tego by zgasło. Płomienie z lekkim syknięciem strużka dymu uniosła się w ciemne niebo. Z gardła smoczycy wydostał się cichy warkot, który przeobraził się w silny ryk, złości, irytacji i frustracji. Zadawała śmierć, zbyt lekko pozwalało jej na to sumienie..zbyt lekko...ojciec...zamknęła oczy i gdy ponownie je otworzyła zobaczyła jak towarzysze patrzą na nią jeszcze nie chowając broni.
-Nie będziemy ryzykować, by znów się pojawili... - westchnęła i zamknęła paszczę, oszczędzając Towarzyszom tego dość makabrycznego widoku.
-Zbieramy obóz...nie ma co tutaj zostawać, trzeba ruszać i skończyć poczynania tego demonologa, teraz jest również moim wrogiem.
Reiven - N sie 15, 2010 5:43 pm
Reiven tylko kiwnęła głową i zabrała się za zwijanie obozu. Działali szybko i sprawnie i wyruszyli po jakichś dwudziestu minutach.
Przez większą część podróży jechali galopem. Aravira leciała nad nimi, raz na jakiś czas rzucając cień na ich głowy. Nadir dostał polecenie, by trzymać się niedaleko, ale pozostawać w cieniu drzew.
Przed zmierzchem następnego dnia dotarli do demonologa. Cała trójka była zdeterminowana po ataku potępieńców i reszty stworów. Wdarli się do siedziby demonologa i odnaleźli wroga w najniżej położonych częściach budynku. To co się działo, nie nadaje się do opisywania, zbyt to brutalne i krwawe. Długo walczyli z demonologiem i jego sługusami.
Gdy po wielu godzinach Furin, Reiven i Aravira wyszli z budynku cali ociekali krwią (nie tylko swoją) i potem. Ubrania mieli podarte i brudne. Spojrzeli po sobie. Nie mówili do siebie nic od momentu, kiedy dziewczyny postawiły Furina przed aktem dokonanym, że idą z nim. Ustalili tylko, że demonologa zabije demon, a cała reszta jest do podziału. Teraz też milczeli przez dłuższą chwilę. Furin wykonał powierzone mu zadanie, ale czy to znaczyło, że był wolny?
Reiven - N sie 15, 2010 5:44 pm
Rei miała wrażenie, że ostatnie parę godzin było decydujące dla ich znajomości i, że choć narodziła się między nimi więź, to teraz nadszedł kres wspólnej podróży. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś ich spotka, ale teraz chciała pobyć sama, zobaczyć jakiś inny kawałek świata. Teraz gdy miała wierzchowca mogła podróżować szybciej. Mogła poszukać kogoś kto pomoże jej rozwijać jej umiejętności.
Spojrzała niepewnie na Aravirę. Marzyła o tym by przybrana siostra do niej dołączyła za parę dni, kiedy Rei odzyska już spokój ducha, utracony przez ostatnie kilkanaście godzin. Potrzebowała teraz pobyć sam na sam ze swoimi myślami, ale potem pragnęła by towarzyszyła jej Ari.
- Araviro, podjęłam decyzję, że wyruszę dalej sama. Muszę pozbierać myśli, odpocząć po tej rzezi. Ale chciałabym, żebyśmy wkrótce się spotkały i dalej podróżowały we dwie. Mam nadzieję, że się zgodzisz. - posłała w kierunku elfki myśl, uśmiechając się do niej ciepło. Potem odwróciła się do demona.
- Furinie. Miło mi było Cię poznać, ale tutaj nasze drogi się rozchodzą. Może kiedyś się jeszcze spotkamy. Do widzenia. - skłoniła lekko głowę, a potem zręcznie wskoczyła na siodło. - Bywajcie zdrowi. Araviro rozważ moją propozycję. Będziemy w kontakcie - dotknęła lekko dłonią czoła. Wierzyła, że gdziekolwiek by nie były, to zawsze się odnajdą.
A potem Reiven odjechała na grzbiecie Ignisa. Gdy dotarła do lasu dołączył do niej Nadir i wraz z nimi wyruszyła przed siebie w nieznane.
Aravira - Cz sie 26, 2010 10:11 am
Niebo szarzało z każdą minutą ,a słowa Reiven jakby dobitnie potwierdzały fakt iż ich grupa przestaje istnieć. Spojrzała w jej oczy były puste i szkliste, potrzebowała odskoczni i młoda smoczyca dokładnie o tym wiedziała. Krew potępieńców rozbryzgała się na jej skórze i teraz powoli skapywała na ziemię. Ten obraz był przerażający dla dziecka którym Aravira była kiedyś dla kogoś kto nigdy nie zabijał i nie widział rozprutych wnętrzności, zwiesiła smoczy łeb i popatrzyła w trawę która straciła swój soczysty odcień, krew, krew wszędzie były rdzawe nacieki... Westchnęła głęboko gdy dotarły do niej myśli elfki...Nieustanna podróż, nieustanne kołatanie się za czym? Za płonną próbą odciągnięcia od zadania demona, za tym by dać w końcu mu do myślenia, że jest niczym bezmózgi golem powołany do życia by pracą odkupić swoją niewinność. Uśmiechnęła się pogardliwie..
-Reiven, ja też tutaj nie zostanę ani chwili dłużej nie mam zamiaru zamieniać się w potwora, który w szaleńczym gniewie zabija...Teraz dam Ci odpocząć, za kilka dni się odezwę i znajdę...Sama muszę...odsapnąć. - przesłała i jej brązowe ślepie spojrzało na elfkę... Była dobrą drobną samotniczką nagle wyrwaną z jej ram postrzegania rzeczywistości.. Smoczyca spojrzała na Furina i nic nie było w stanie przejść jej przez gardło, czuła jakby coś utkwiło jej w przełyku. Wzbiła się w powietrze, błony między skrzydłami wypełniły się powietrzem. Wolność, ciężar jednak na sercu nie zmalał ani na sekundę...zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl romanbijak.xlx.pl
Furin - Cz cze 24, 2010 8:43 am
Furin z Reiven przemierzyli ogromną odległość skokowo: to galopowali w pełnym pędzie, to wstrzymywali konie do spokojnego marszu, by dać sobie i im niezbędnego wytchnienia. Dookoła nich nie działo się nic niespodziewanego, gdyż nie spotkali w ciągu dnia żadnych kupców, żadnych podróżnych. Ze dwa, trzy razy w oddali przebiegały stada koni żyjących pośród bezkresu równin. W końcu, o zachodzie słońca, postawili zatrzymać się w miejscu podobnym do tego, w którym obozowali minionej nocy. Był to niewielki zagajnik, nieopodal którego płynął strumień z krystalicznie czystą wodą. Okolica była sielankowa, lecz nastrój zgoła inny. perspektywa spotkania się z demonologiem jutrzejszego dnia nie była zbyt radosna, a na dodatek Aravira nie odezwała się przez cały dzień.
Demon zszedł z konia i poklepał go po grzbiecie, dziękując za kolejny dzień podróży. Dziwne było traktować zwierzę jako towarzysza podróży, ale ten koń nie był własnością demona, lecz tylko czasowo dołączył do kompanii.
- Zajmę się ogniem - powiedział do elfki, po czym zniknął w lesie. Wrócił po kilku minutach z naręczem chrustu, a po chwili ogień rozświetlił obozowisko.
Furin spojrzał w niebo i powiedział z lekkim niepokojem w głosie:
- Araviry dalej nie ma...
Reiven - Cz cze 24, 2010 9:12 am
Reiven była milcząca. Niepokoiła się o Aravirę, próbowała znaleźć prawdziwy powód takiego zachowania smoczycy, ale nie potrafiła. Za mało znała się na reakcjach innych, umiała się zachować w prostych sytuacjach, jednak kiedy w grę wchodziły emocje... Reiven drgnęła. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam - wiedziała, że Ari jest daleko, prawdopodobnie poza jej zasięgiem, ale może udałoby jej się odczytać chociaż fragment, urywek tego, co elka teraz czuła. Empatia przebijała się przez zapory umysłu, bo nie o umysł chodziło. Emocje to było całe ciało, które reagowało w różnoraki sposób na to co ktoś czuł. Emocje to było serce i dusza. Nie sposób było zablokować wszystko na raz. Więc nawet jeśli Aravira nie dopuszczała teraz nikogo do swoich myśli, to wcale nie znaczyło, że nie można spróbować odebrać jej emocji, tego co czuje.
Rei wysłała w górę wiązkę swojej zdolności, nigdy nie działała na tak dużą odległość, nigdy nie próbowała "odczuć" kogoś kogo nie widzi. Ale pierwsze niepowodzenie, gdy jej moc trafiła w pustkę nieba, nie zraziło jej. Spróbowała kolejny raz i kolejny. Bolał ją już kark od patrzenia w niebo, w głowie się kręciło ze zmęczenia, bo zajęcie to okazało się nader wyczerpujące. Usiadła więc na ziemi i próbowała znów i znów.
- Jestem na to za słoba - powiedziała do siebie, gdy po raz kolejny jej dar nie spotkał się z niczym prócz bezkresu nieba.
Aravira - Cz cze 24, 2010 10:25 am
Słońce grzało jej ciało, miłe ciepło przez cały dzień towarzyszyło smutnej smoczycy. Czuła myślami towarzyszy, czuła ich emocje, daleko daleko od siebie. Zielone stepy ciągnęły się pod cienką warstwą chmur, szafirowe skrzydła mocno biły powietrze. Myśli Araviry krążyły wokół wielu rzeczy, między innymi wokół towarzyszy i rodziny. Zawsze wracała do tych chwil, do beztroski, do klasztoru. Chciała tam wrócić do soczystej samotności do spokoju. Demonolog...On był głównym powodem jej lekkiego smutku. Wiedziała że nic nie zrobią z Reiven bo, ten wewnętrzny brzęczyk, wewnętrzny przymus. Każdy miał jakąś obsesję małą czy większą ale każdy. On miał nakaz...Ryknęła głośno ze złości i bezsilności, śmierć czuła śmierć w powietrzy, a później poczuła daleko przed sobą zaklęcia, ciepły tunel magi, czyste zaklęcia nie wypowiedziane...
Szukają mnie..
Przyspieszyła lotu i znalazła szybko dość swoich Towarzyszy, postanowiła jeszcze w powietrzu nie przemieniać się w elfkę. Miasto było niedaleko, czuła mdły zapach ludzkich i elfickich skupisk. Osiadła delikatnie na rzadkiej trawie, ogień znów tlił się na ognisku, widziała mały obłoczek dymu, rozłożyli się na lekkim wzgórzu. Zachodzące słońce tańczyło po jej łuskach kiedy powoli weszła na zielony pagórek. Obrzuciła ich spojrzeniem, bez uczuć po prostu zwykłym spojrzeniem.
Witajcie...Musiałam coś przemyśleć posłała w myślmowie, spokojnym monotonnym tonem. Po czym złożyła skrzydła i położyła się na ziemi, zamknęła oko prawe a lewym przyglądała się twarzom Reiven i Furina. Ognista plamka zrobiła się mała kiedy schowała się pod ciężką łuskową powieką.
Furin - Pt cze 25, 2010 10:27 am
Furin nieco się rozpogodził po powrocie smoczycy. Jednak nawet on - przyzwyczajony do życia w samotności, nie znający zachowań innych - był w stanie zrozumieć, że i tak coś jest nie tak. Nie jest już tak sielankowo jak było wcześniej, a forma smoka była tego największym - i dosłownie i w przenośni - dowodem. Rozmowa nie kleiła się za bardzo, także przez to, że dziwnie wymieniało się zdania mówiąc myślowo.
- Ja popilnuje dzisiejszej nocy - powiedział wstając jednocześnie bo powieki zaczęły mu ciążyć. Chciał oddalić się do strumienie, aby w chłodnych, orzeźwiających wodach potoku móc się ożywić, jednak zdołał postawić ledwie dwa kroki, gdy kilka kroków od niego, coś eksplodowało. Nie był to zwykły wybuch, łatwo można było rozpoznać w nim nutkę magii, do tego wysłanej przez kogoś, kto nie jest w niej za bardzo biegły. Za chwilę, już bliżej demona jak i obozowiska, wybuchły dwa kolejne 'pociski' nie czyniąc jednak żadnej szkody. Zaraz za nimi, niczym partia kolejnych instrumentów przejmująca motyw przewodni koncertu, odezwały się dziwne skrzeki, chichoty, a także jakby przytłumione wycia i jęki.
- Uważajcie, to impy i potępieńcy! - krzyknął demon, dobywając swoich mieczy. Po spędzeniu wielu lat w piekle i pokonaniu kilkunastu demonologów wraz z ich pocztem, wiedział jak rozpoznawać ich po wydawanych dźwiękach. Tylko kto do cholery rzuca te czary?
Kolejny, niezbyt silny wybuch przerwał rozważania. W świetle ogniska pojawiły się pierwsze dwa impy, za nimi majaczyły cienie trzech kolejnych. Potępieńcy, nie tak szybcy i sprawni, przyjdą za chwilę.
Furin wystrzelił w stronę pierwszego impa ognisty pocisk, by zaraz po tym skoczyć na nich z uniesionym w górę mieczem.
Reiven - Pt cze 25, 2010 10:49 am
Reiven już coś chciała powiedzieć, już otwierała usta, żeby skorzystać z tego, że zostały same z Ari i wyjaśnić sobie o co chodziło, kiedy coś eksplodowało. Reiven uskoczyła odruchowo, przeturlała się po ziemi i chwyciła za łuk. Przyklęknęła na jednym kolanie naciągając strzałę na cięciwę.
- Że co proszę? - zawołała do Furina - Impy i potępieńcy? - przyglądała się bacznie temu co pojawiało się przed nimi. - Jak z tym walczyć? zerknęła kontem oka w stronę demona, który właśnie rzucił się na pierwszego przeciwnika. Nie lubię nie wiedzieć z kim walczę pomyślała elfka. Nadir nastroszył sierść i warczał groźnie odsłaniając kły. Reiven naciągnęła jeszcze mocniej strzałę na cięciwę, a potem posłała ją z lekkim świstem powietrza w kierunku jednego z impów, przeszywając go na wskroś.
Aravira - Pt cze 25, 2010 11:09 am
Musiała otworzyć swoje ślepia. Gdy to zrobiła ujrzała cienie, impy oraz inne stwory. Ryknęła przeciągle i wstała na przednie łapy. Czas na chwilę się zatrzymał gdy dźwięk wydostawał się z jej gardła. Impy stanęły jak wryte, zasłuchane w groźbę śmierci. Aravira korzystając z tej chwili nieuwagi wszystkich walczących oplotła ogon wokół piekielnych kreatur, ścisnęła mocno. Gałki oczne pod wpływem miażdżącej siły wypłynęły z przebiegłych twarzy, towarzyszył temu nieprzyjemny dźwięk pękających błon. Szukała przyczyny tego wszystkiego, widziała jak Furin i Reiven dzielnie stawiają czoła niebezpieczeństwu, podczas gdy jej ogon niszczył i zadawał śmierć. Niestety z ognia wyłonili się oni.. Czerń ich szat mieszała się z ogniem dając dość przerażającą wizję, kobiety i mężczyźni z rogami i ogonami z wiecznie złowieszczo wykrzywioną twarzą. Uśmiech morderczy uśmiech, żądzy krwi....
-Szukajcie źródła i jeżeli nie będziecie mogli sobie poradzić..Ja ich zatrzymam...- rzuciła w stronę myśli i stanęła między Potępieńcami wyjącymi przeciągle a Towarzyszami. Ryknęła z całej siły, i ich miny na moment zrzedły. Pazury, zęby ogon poszły w ruch, gdy potępieńcy rzucili się na ciało smoczycy smakując przegraną, gdy zostali rozszarpani bądź przegryzieni na pół.
Furin - Pt cze 25, 2010 11:43 am
Demona zdziwiło pojawienie się potępieńców wprost z ognia. Nie spodziewał się, że demonolog wyśle swoich sługusów w taki sposób. Zaskoczenie pewnie by się udało, ale na szczęście czarownik nie przewidział, że będzie mieć do czynienia ze smokiem.
Furin uśmiechnął się, ścinając jednego z impów. Posoka z rozciętej tętnicy ochlapała mu koszulę, a także całe ostrze miecza. Chcąc wykorzystać śmierć towarzysza, z boku zaatakował kolejny pachołek piekieł, ale nadział się tylko na nadstawiony w odpowiednim momencie przez Fruina miecz.
- Źródłem jest demonolog! Nie wyśle wszystkich pachołków! Musimy pokonać tylko tych! - wrzasnął demon, a w tym samym czasie, dokładnie tak jak przewidział, w blasku światła pojawili się potępieńcy. Gdyby istoty piekielne współpracowały ze sobą, miałyby zdecydowanie większe szanse na sukces. Tymczasem rozdzieliwszy się, dały wystarczająco dużo czasu 'obrońcom' na odparcie pierwszej fali i, w dość względnym spokoju, przyjęcie drugiej.
Demon nie wiedział ilu potępieńców wyszło z ognia, ale szybkie, wprawione spojrzenie wojownika wystarczyło aby stwierdzić, że z ciemności wyszło ich sześciu. Szli dużo wolniej niż impy, co pozwoliło na chwilę skupienia i koncentracji. Mężczyzna skrzyżował przed sobą ostrza, które po chwili zabłysły pomarańczową poświatą oznaczającą, że zgromadziła się w nich energia. Po chwili, kiedy pierwszy z napastników zbliżył się dostatecznie, demon gestem przypominającym cięcie uwolnił energię czaru, a w stronę potępieńca poszybowały dwa płomienne, magiczne ostrza. Po chwili dotarły one do celu i przecięły go na czworo. Wojownik od razu zwrócił się w stronę kolejnego, będącego najbliżej jego i Reiven, z uniesionym mieczem.
Reiven - Pt cze 25, 2010 1:09 pm
Reiven była zdezorientowana, pierwszy raz w życiu widziała coś takiego. Ale nie dała się zaskoczyć. Strzały przecinały powietrze i przeciwników jedna za drugą. Były mniej skuteczne niż miecz i trzeba było kilka strzał żeby pokonać potępieńca, przez co wyglądali jak dziwaczne jeżozwierze, ale Rei była wytrwała. W końcu jednak zabrakło jej strzał. Elfka przeklęła paskudnie i uderzyła jednego z przeciwników samym łukiem, gdy ten zbliżył się do niej zbyt blisko.
Potrzebna mi broń, bo tak to nie mam szans
Nadir również przyłączył się do walki. Gryzł, szarpał wszystko co mu wpadło w zęby. Dzięki czemu Rei miała chwilę czasu na wyciągnięcie noży. Były dość długie i idealnie leżały w dłoni. Rei chwyciła je mocno i gdy tylko któryś ze stworów się do niej zbliżył, cięła raz z prawej, raz z lewej.
Aravira - Cz lip 15, 2010 7:49 am
Skończyło się równie szybko jak się zaczęło, czarna posoka zbryzgała świeżą trawę. Metaliczny zapach unosił się w powietrzu, a na niebieskiej łusce wykwitły krwawe plamy, które żywo odznaczały się również na ogromnych zębiskach. Spojrzała na towarzyszy którzy stali w kręgu ciał. W jej oczach płonęły niebezpieczne błyski, spojrzała na nich wyginając szyję w łuk. Gęsta ciecz skapywała z jej pyska otoczona mroczną poświatą która biła z ogniska. Przestąpiła z łapy na łapę i myślami zmusiła ognisko do tego by zgasło. Płomienie z lekkim syknięciem strużka dymu uniosła się w ciemne niebo. Z gardła smoczycy wydostał się cichy warkot, który przeobraził się w silny ryk, złości, irytacji i frustracji. Zadawała śmierć, zbyt lekko pozwalało jej na to sumienie..zbyt lekko...ojciec...zamknęła oczy i gdy ponownie je otworzyła zobaczyła jak towarzysze patrzą na nią jeszcze nie chowając broni.
-Nie będziemy ryzykować, by znów się pojawili... - westchnęła i zamknęła paszczę, oszczędzając Towarzyszom tego dość makabrycznego widoku.
-Zbieramy obóz...nie ma co tutaj zostawać, trzeba ruszać i skończyć poczynania tego demonologa, teraz jest również moim wrogiem.
Reiven - N sie 15, 2010 5:43 pm
Reiven tylko kiwnęła głową i zabrała się za zwijanie obozu. Działali szybko i sprawnie i wyruszyli po jakichś dwudziestu minutach.
Przez większą część podróży jechali galopem. Aravira leciała nad nimi, raz na jakiś czas rzucając cień na ich głowy. Nadir dostał polecenie, by trzymać się niedaleko, ale pozostawać w cieniu drzew.
Przed zmierzchem następnego dnia dotarli do demonologa. Cała trójka była zdeterminowana po ataku potępieńców i reszty stworów. Wdarli się do siedziby demonologa i odnaleźli wroga w najniżej położonych częściach budynku. To co się działo, nie nadaje się do opisywania, zbyt to brutalne i krwawe. Długo walczyli z demonologiem i jego sługusami.
Gdy po wielu godzinach Furin, Reiven i Aravira wyszli z budynku cali ociekali krwią (nie tylko swoją) i potem. Ubrania mieli podarte i brudne. Spojrzeli po sobie. Nie mówili do siebie nic od momentu, kiedy dziewczyny postawiły Furina przed aktem dokonanym, że idą z nim. Ustalili tylko, że demonologa zabije demon, a cała reszta jest do podziału. Teraz też milczeli przez dłuższą chwilę. Furin wykonał powierzone mu zadanie, ale czy to znaczyło, że był wolny?
Reiven - N sie 15, 2010 5:44 pm
Rei miała wrażenie, że ostatnie parę godzin było decydujące dla ich znajomości i, że choć narodziła się między nimi więź, to teraz nadszedł kres wspólnej podróży. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś ich spotka, ale teraz chciała pobyć sama, zobaczyć jakiś inny kawałek świata. Teraz gdy miała wierzchowca mogła podróżować szybciej. Mogła poszukać kogoś kto pomoże jej rozwijać jej umiejętności.
Spojrzała niepewnie na Aravirę. Marzyła o tym by przybrana siostra do niej dołączyła za parę dni, kiedy Rei odzyska już spokój ducha, utracony przez ostatnie kilkanaście godzin. Potrzebowała teraz pobyć sam na sam ze swoimi myślami, ale potem pragnęła by towarzyszyła jej Ari.
- Araviro, podjęłam decyzję, że wyruszę dalej sama. Muszę pozbierać myśli, odpocząć po tej rzezi. Ale chciałabym, żebyśmy wkrótce się spotkały i dalej podróżowały we dwie. Mam nadzieję, że się zgodzisz. - posłała w kierunku elfki myśl, uśmiechając się do niej ciepło. Potem odwróciła się do demona.
- Furinie. Miło mi było Cię poznać, ale tutaj nasze drogi się rozchodzą. Może kiedyś się jeszcze spotkamy. Do widzenia. - skłoniła lekko głowę, a potem zręcznie wskoczyła na siodło. - Bywajcie zdrowi. Araviro rozważ moją propozycję. Będziemy w kontakcie - dotknęła lekko dłonią czoła. Wierzyła, że gdziekolwiek by nie były, to zawsze się odnajdą.
A potem Reiven odjechała na grzbiecie Ignisa. Gdy dotarła do lasu dołączył do niej Nadir i wraz z nimi wyruszyła przed siebie w nieznane.
Aravira - Cz sie 26, 2010 10:11 am
Niebo szarzało z każdą minutą ,a słowa Reiven jakby dobitnie potwierdzały fakt iż ich grupa przestaje istnieć. Spojrzała w jej oczy były puste i szkliste, potrzebowała odskoczni i młoda smoczyca dokładnie o tym wiedziała. Krew potępieńców rozbryzgała się na jej skórze i teraz powoli skapywała na ziemię. Ten obraz był przerażający dla dziecka którym Aravira była kiedyś dla kogoś kto nigdy nie zabijał i nie widział rozprutych wnętrzności, zwiesiła smoczy łeb i popatrzyła w trawę która straciła swój soczysty odcień, krew, krew wszędzie były rdzawe nacieki... Westchnęła głęboko gdy dotarły do niej myśli elfki...Nieustanna podróż, nieustanne kołatanie się za czym? Za płonną próbą odciągnięcia od zadania demona, za tym by dać w końcu mu do myślenia, że jest niczym bezmózgi golem powołany do życia by pracą odkupić swoją niewinność. Uśmiechnęła się pogardliwie..
-Reiven, ja też tutaj nie zostanę ani chwili dłużej nie mam zamiaru zamieniać się w potwora, który w szaleńczym gniewie zabija...Teraz dam Ci odpocząć, za kilka dni się odezwę i znajdę...Sama muszę...odsapnąć. - przesłała i jej brązowe ślepie spojrzało na elfkę... Była dobrą drobną samotniczką nagle wyrwaną z jej ram postrzegania rzeczywistości.. Smoczyca spojrzała na Furina i nic nie było w stanie przejść jej przez gardło, czuła jakby coś utkwiło jej w przełyku. Wzbiła się w powietrze, błony między skrzydłami wypełniły się powietrzem. Wolność, ciężar jednak na sercu nie zmalał ani na sekundę...