ďťż
[Literatura] Ksiązki o regionie, jego sztuce, historii



Wit - Pią Mar 21, 2008 7:05 pm
O książce pana Nawratka, z którym jakiś czas temu część forumowiczów wymieniała poglądy na blogu autora.

Miasta dla obywateli, nie dla konsumentów
Józef Krzyk2008-03-21, ostatnia aktualizacja 2008-03-21 17:45



Śląsk - podobnie jak Trójmiasto czy Wrocław - ma szanse stać się ważnym ośrodkiem europejskim. To, że tak się nie dzieje, wynika z centralistycznych zapędów Warszawy, animozji samorządów oraz prowincjonalnego myślenia - twierdzi w swojej najnowszej książce Krzysztof Nawratek, katowicki architekt i urbanista pracujący obecnie na irlandzkim Uniwersytecie w Maynooth

38-letni Nawratek, absolwent Politechniki Śląskiej, jest autorem wielu publikacji i artykułów łączących politykę z architekturą i urbanistyką. Choć od dwóch lat pracuje w Irlandii - obecnie w Narodowym Instytucie Analiz Przestrzennych i Regionalnych na Uniwersytecie w Maynooth - często przyjeżdża do Polski. Za kilka dni odbędzie się tu też oficjalna premiera jego nowej książki "Miasto jako idea polityczna".

Zdaniem prof. Jadwigi Staniszkis, autorki przedmowy, to inspirująca lektura nie tylko dla profesjonalistów, ale także dla zwykłych mieszkańców, bo "uczy sposobów przekształcania przestrzeni wokół nas, aby była bogatsza, dawała nam więcej i zachęcała, abyśmy my więcej z siebie dawali innym". Bo miasta są nie tylko dla konsumentów, ale dla obywateli.

Rzeczywiście, ci wszyscy, którzy mają już dosyć ciągłego narzekania na to, że Katowice, Bytom czy Sosnowiec nie nadają się do mieszkania, powinni po nią sięgnąć. Nawratek przekonuje, że każde miasto ma szansę na lepszą przyszłość. Dowód? Brazylijskie Porto Alegre. Gdy w 1989 roku władzę w tym mieście zdobył blok partii lewicowych, prawie jedna trzecia mieszkańców żyła w slumsach, większość pozbawiona była nie tylko kanalizacji, ale też bieżącej wody. Tymczasem dziś jest miastem o najwyższym w Brazylii standardzie życia i jedynym z tego kraju, które zostało umieszczone na liście tzw. miast zwycięskich (World Winning Cities). Ma roczny budżet w wysokości 700 mln dolarów, znacznie większy od porównywalnej pod względem mieszkańców Warszawy.

Jak to się udało? Każdy mieszkaniec - osobiście lub przez swoich przedstawicieli - ma prawo uczestniczyć w ustalaniu listy najważniejszych wydatków. Takie zgromadzenia ludowe, podczas których odbywa się głosowanie, zwoływane są na wiosnę każdego roku w poszczególnych dzielnicach. Na tych samych spotkaniach wybierani są też cieszący się zaufaniem sąsiadów przedstawiciele swego rodzaju komisji rewizyjnej, których zadaniem jest analizowanie sposobu wykorzystania i skutków wydatków z poprzedniego roku.

Nawratek jest przekonany, że z obserwacji obcych doświadczeń można wyciągnąć nauki, które pomogą nam poradzić sobie z naszymi problemami. Te bywają przecież wspólne dla Porto Alegre, miast dawnej NRD oraz dla konurbacji śląskiej. To m.in. ucieczka do suburbiów, ale przede wszystkim brak zaangażowania mieszkańców i poczucie wyobcowania.

- Śląsk ma nieprawdopodobnie duży potencjał, ale żeby wykorzystać atuty, należałoby spojrzeć na niego w nowy sposób. Dostrzec, że bliżej stąd do Wiednia niż do Warszawy, że jest to duży ośrodek inżynierów i że jego przyszłość nie leży tylko w przemyśle - przekonuje Nawratek.

Oficjalna premiera książki "Miasto jako idea polityczna" (wyd. Korporacja Ha! Art) z udziałem autora odbędzie się 1 kwietnia w Warszawie i 19 kwietnia w bytomskiej Kronice.




absinth - Wto Kwi 22, 2008 8:44 am


Kronikarz miasta w czasach wielkiej budowy
Grzegorz Sowula 22-04-2008, ostatnia aktualizacja 22-04-2008 01:12

Nietypowa książka, właściwie katalog wystawy fotografii z lat 60. i 70. Robił je Andrzej Czyżewski, architekt, jeden z twórców Nowych Tychów, miasta w pobliżu Katowic, które decyzją komunistycznych władz powstało od podstaw na dawnych polach i łąkach.

Fotograficzna dokumentacja budowy jest w Polsce pokazywana rzadko, tym bardziej jeśli chodzi o dokonania tzw. minionego okresu. Nie sposób znaleźć dziś album zdjęć dokumentujących odbudowę warszawskiej Starówki, stawianie Muranowa czy nawet konstrukcję bloków na Ursynowie.

Czyżewski trafił do Tychów z własnej woli. Wygrał w 1957 r. konkurs na kościół, jaki powstać miał w nowym mieście (projektu nie zrealizowano), w grudniu 1958 r. przyjechał z żoną na stałe, zaczął pracować z głównymi projektantami, Hanną i Kazimierzem Wejchertami. To oni nadali miastu kształt – zapatrzeni w ideały wielkich urbanistów zachodnich usiłowali przeszczepić je na polski grunt. Kompromisy były konieczne, ale mieszkańcy Tychów chwalą ówczesne rozwiązania, które wyjątkowo dobrze zdały próbę czasu.

Na zdjęciach Czyżewskiego nie widać ukończonego miasta z szerokimi ulicami i pasami zieleni. Fotografował budowę, stąd więcej tu ugorów, szutrowych dróg, błotnistych poboczy i pastwisk niż gotowych osiedli i dzielnic. Budynki oplatają drewniane rusztowania, prymitywne taśmociągi transportują pryzmy cegieł. Na tle dźwigów krowy spokojnie zajadają trawę.

Urok tych zdjęć kryje się w ich warstwie fabularnej. Opowiadają historię miasta i ludzi . Wielkie pranie rozwieszone w szczerym polu jest swego rodzaju deklaracją: „Tu będziemy mieszkać”. Dzieci wykorzystują do zabawy porzucone materiały budowlane, choć niebawem przeniosą się na specjalne place. Do kościoła wkłada się najlepsze ubranie – mężczyzn w niedzielnych garniturach widzimy, gdy po mszy, już rozluźnieni, stoją w kolejce po piwo. Tradycyjna długa suknia repatriantki z Kresów Wschodnich i odsłaniająca odważnie kolana minispódniczka młodej mamy – oba zdjęcia pochodzą z 1965 roku. I jeszcze mała Małgosia, córka autora, dziś poważna pani architekt w Wiesbaden… Szczęśliwe miasto, któremu trafił się taki kronikarz.

Powstaje miasto Tychy w FOTOGRAFII ANDRZEJA CZYŻEWSKIEGO, katalog wystawy, Muzeum Miejskie w Tychach, 2007
Źródło : Rzeczpospolita





Kris - Śro Kwi 23, 2008 6:42 pm
Stach z Warty. Szukalski i Szczep Rogate Serce



Lechosław Lameński
ISBN: 978-83-7363-554-8
Stron: 510
Format: B5 (oprawa twarda)
Rok wydania: 2007


a następnie w latach 1936-1939, aby ostatecznie osiąść w Katowicach, gdzie na zlecenie wojewody Grażyńskiego podjął się realizacji dwóch płaskorzeźb na gmachu Muzeum Śląskiego oraz pomnika Bolesława Chrobrego (niestety ich modele gipsowe zniszczyli hitlerowcy we wrześniu 1939 roku).





Wit - Pon Maj 19, 2008 6:56 pm
Tacyt za książkę o ludziach z miasta ogrodu
Tomasz Malkowski2008-05-19, ostatnia aktualizacja 2008-05-19 18:54



Po raz drugi Ruch Autonomii Śląska przyznaje nagrodę Górnośląskiego Tacyta dla najlepszych badaczy i popularyzatorów historii regionu. Jedna statuetka przypadnie autorowi rozległego pocztu książąt pszczyńskich, druga reporterce za opowieść o Giszowcu

Małgorzata Szejnert, autorka "Czarnego Ogrodu - historii rodów z GiszowcaRok temu po raz pierwszy trud historyków, którzy w swoich badaniach muszą nierzadko latami ślęczeć w zakurzonych archiwach, doczekał się uhonorowania. To dla nich Ruch Autonomii Śląska ustanowił Nagrodę im. ks. Augustina Weltzla Górnośląski Tacyt. Nieprzypadkowo jej patronem został wieloletni proboszcz parafii w Tworkowie pod Raciborzem, który uznawany jest za pioniera górnośląskiej historiografii.

Co roku dwie statuetki autorstwa rzeźbiarza Augustyna Dyrdy trafiają w ręce popularyzatora historii Górnego Śląska oraz naukowca, który dokonał wyłomu w murze niewiedzy o regionie.

- Największy kłopot kapituła miała z popularyzacją, bo w minionym roku był wysp ciekawych wydarzeń, nie tylko publikacji, ale także przedstawień i filmów, które przybliżają nam Górny Śląsk. Jednak nie mogliśmy nie docenić pracy Małgorzaty Szejnert. Jej książka o Giszowcu stała się już bestsellerem. To arcyciekawe spojrzenie na Śląsk z zewnątrz, bez uprzedzeń - mówi Jerzy Gorzelik, historyk sztuki i prezes Ruchu Autonomii Śląska.

Kapituła złożona z naukowców doceniła "Czarny Ogród" Szejnert, wybitnej reporterki, która przez wiele lat była szefową działu reportażu w "Gazecie Wyborczej", za wnikliwe prześwietlenie historii rodów z Giszowca. Reporterka stworzyła istną encyklopedię osiedla robotniczego, które jako pierwsze w Polsce realizowało postępową ideę miasta ogrodu. Jednak zamiast suchych haseł Szejnert przedstawiła pasjonujące losy zwykłych ludzi.

"Czarny ogród" zachwycił reżysera i senatora Kazimierza Kutza. - Nie przypuszczałem, że taka książka może powstać. Tego żaden Ślązak by nie napisał, bo zaraz wkradłyby się nasze emocje. To bardzo ważne dzieło, bo pomoże nam wszystkim zrozumieć to śląskie "paskudztwo" - mówił Kutz przed rokiem w Giszowcu, gdzie książka miała swoją premierę.

O książce Szejnert równie entuzjastycznie wypowiada się zeszłoroczny laureat Tacyta pisarz Henryk Waniek. - To wybitne dzieło pisarskie, mimo że ma charakter reportażu dziennikarskiego. Ale przede wszystkim oddaje należną cześć Górnemu Śląskowi. W świadomości polskiej dokucza mi deficyt wiedzy o naszym regionie, a "Czarny ogród" znakomicie go zmniejsza - mówi.

Dzieło Szejnert zdobyło uznanie w całym kraju, nominowane jest do Nike, najważniejszej nagrody literackiej w kraju, oraz nagrody literackiej Gdynia.

Drugą statuetkę, przedstawiającą muzę historii Kilo, otrzyma dr Jerzy Polak za dwutomowy "Poczet panów i książąt pszczyńskich". Bielszczanin jest uznanym historykiem, autorem wielu publikacji dotyczących Podbeskidzia. Nad kompendium wiedzy o pszczyńskich władcach pracował 20 lat.

W pierwszym tomie dr Polak opisuje 23 biografie. Każda z nich to gotowy scenariusz na spektakularny film, jak choćby dzieje Jana Erdmana Promnitza, który w Paryżu przegrał cały swój majątek i z powodu długów został wtrącony do Bastylii. By wyjść na wolność, jego ojciec musiał wkupić się w łaski króla wozem wypełnionym złotem. Drugi tom poświęcony jest rodom Anhaltów i Hochbergów. Razem tworzą rozległą panoramę Pszczyny i okolicznych ziem od renesansu aż po lata 30. minionego wieku.

Nagrody Górnośląskiego Tacyta zostaną wręczone dzisiaj o godz. 17 w Miejskim Centrum Kultury w Rudzie Śląskiej przy ul. Niedurnego 69. Organizatorzy zapraszają wszystkich chętnych na spotkanie z laureatami oraz dyskusję "Siła stereotypu - Górnoślązacy w oczach własnych i cudzych", którą poprowadzi Michał Smolorz, znany publicysta i producent.




Mies - Wto Maj 20, 2008 9:23 pm
Leksykon zabytków architektury Górnego Śląska
Autor: Jerzy Pilch

Wydawnictwo: Arkady
Kwiecień 2008
ISBN: 978-83-213-4485-0

- 1760 haseł
- 354 rzuty zabytkowych zaspołów i obiektów architektonicznych z oznaczeniem etapów ich rozbudowy
- 53 plany historyczne centrów miast
- 290 kolorowych zdjęć
- 544 strony

cena: ok. 95 zł





Bruno_Taut - Śro Maj 21, 2008 8:58 am
O, nawet chyba Górny Śląsk w tej publikacji jest faktycznie Górnym Śląskiem. Przynajmniej na to wskazuje zdjęcie zamku w Mosznej na okładce.



d-8 - Śro Maj 21, 2008 10:29 am
ale nie mowcie ze nie bedzie częstochowy ?
szkoda...



Mies - Śro Maj 21, 2008 1:34 pm

zdjęcie zamku w Mosznej
Pałacu, a nie zamku.


ale nie mowcie ze nie bedzie częstochowy ?
szkoda...

Leksykon jest podzielny na dwie części, województwo opolskie i woj. śląskie. Dlatego Częstochowa, Sosnowiec, Sławków itd. też w nim są opisane.



d-8 - Śro Maj 21, 2008 1:41 pm

Leksykon jest podzielny na dwie części, województwo opolskie i woj. śląskie. Dlatego Częstochowa, Sosnowiec, Sławków itd. też w nim są opisane.

lowli

teraz trzeba nam czekac na ruch ktoregos z miast zagłębiowskich z pozwem o to, że okładka nie jest podzielona na pół z zamkiem z będzinia



absinth - Śro Maj 21, 2008 1:57 pm
trzeba to koniecznie zglosic rzecznikowi Dąbrowskiemu, znow ktos postapil nie fair wobec Sosnowca

to wbrew idei GZM *

zeby byla jasnosc, wbijam w Pana Dabrowskiego nie w miasta Zaglebia



Bruno_Taut - Śro Maj 21, 2008 8:17 pm
No to się pospieszyłem z entuzjazmem.
Moszna wszędzie figuruje jako Schloss czyli dosłownie zamek. W publikacjach dwujęzycznych Schloss raz jest zamkiem (którym może być i Burg), raz pałacem. Jeżeli za kryterium rozstrzygające uznać obecność cech obronnych lub ich brak, to i tak pozostaje problem budowli, w których obronność upozorowano, nawiązując do historycznych wzorców. A taką budowlą jest Moszna, w której odwołano sie m.in do zamku Wartburg. Ogólnie werbalizm jest zmorą nauki, jak słusznie pisał Popper.



Mies - Czw Maj 22, 2008 10:31 am
W Leksykonie można wyłapać kilka pomyłek w nazwiskach autorów badań. Jest też tam zaprezentowany archaiczy już dziś pogląd w rozwarstwieniu murów na zamkach w Bielsku i Niemodlinie. Nie do przyjęcia jest plan zamku w Raciborzu, a przecież autor zna plan z Leksykonu prof. Leszka Kajzera, bo się na niego powołuje. No i jeszcze kilka drobiazgów, ale ogólnie to całkiem wartościowa rzecz (choć nie tak bardzo jak tom o Dolnym Śląsku).

Co do Moszny to w żadnym z poważnych opracowań dotyczących obiektów rezydencjonalnych tej części Śląska nie spotkałem się z określeniem, by był to zamek. Owszem, takie sformułowania pojawiają się w przewodnikach lub lakierowanych albumach dla turystów, ale jest to nieprawidłowe w przypadku obiektu, który powstał w dzisiejszym kształcie po 1890 r. (pozorność warowności nie ma tu nic do rzeczy). Określenie Schloss z kolei nie tłumaczy jednoznacznie czy chodzi o pałac czy o zamek. Sanssouci też jest przecież nazywane "schloss". Podobne problemy mają jednak też miejsce przy rozróżnianiu tvrz od hrad, itd., itp. To po prostu częste różnice w terminologii w różnych językach. Prof. Bogdanowski, definiował zamek jako samodzielne dzieło obronne o zabudowie zwartej, powstałe w okresie średniowiecza, łączące dominującą funkcję obronną z mieszkalną i gospodarczą. Moszna mogłaby nim być, gdyby w tym miejscu wcześniej taki obiekt istniał, lecz brak źródeł pisanych i brak pozostałości materialnych na to nie wskazują.



Bruno_Taut - Czw Maj 22, 2008 11:33 am
Niemiecki Schloss ma faktycznie szersze znaczenie niż polski zamek, a Palast węższe niż polski pałac. Porąbana ta polska terminologia.



Kris - Sob Cze 14, 2008 9:48 am
recenzja książki
Górny Śląsk podczas drugiej wojny światowej. Między utopią niemieckiej wspólnoty narodowej a rzeczywistością okupacji na terenach wcielonych do Trzeciej Rzeszy; Ryszard Kaczmarek; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego

http://pl.youtube.com/watch?v=ZvBd9L8KDOM



jacek_t83 - Sob Cze 14, 2008 10:18 am

recenzja książki
Górny Śląsk podczas drugiej wojny światowej. Między utopią niemieckiej wspólnoty narodowej a rzeczywistością okupacji na terenach wcielonych do Trzeciej Rzeszy; Ryszard Kaczmarek; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego

http://pl.youtube.com/watch?v=ZvBd9L8KDOM


https://wydawnictwo.us.edu.pl/?q=node/925



caterina - Pią Cze 20, 2008 12:10 pm
Mozaika ze śląskich losów
Marek Radziwon

Codziennie prezentujemy jedną z 20 książek nominowanych do Nagrody Literackiej "Nike". Dziś reportaż Małgorzaty Szejnert

"Czarny ogród" jest opowieścią o Giszowcu, śląskiej kolonii wybudowanej w 1905 r. przez koncern górniczy Georga von Gische. Bajecznie bogata niemiecka finansjera i ekstrawagancje urbanistyczne, na które sobie pozwoliła w pierwszym dziesięcioleciu XX w., to bohaterowie tej sagi, ale jeszcze ważniejszymi są śląscy, niemieccy i polscy górnicy, którzy w kopalniach Gischego znaleźli pracę, a dom właśnie w tzw. Giszowcu. To architektura niezwykła jak na Śląsk tamtych czasów - domki wzorowane na wiejskich chałupach z ogródkami, sporo zieleni, w centrum osady park.

Małgorzata Szejnert napisała reportaż historyczny i ułożyła całość w sposób bodaj najprostszy - chronologicznie, jak kronikę. Są tu I wojna światowa, kiedy śląskich górników powoływano na różne fronty, kolejne powstania śląskie, plebiscyt, lata międzywojnia, pogrzeb Korfantego, okupacja, wyzwolenie i wysiedlenia, wreszcie dzieje najnowsze. Mamy także opowieść o nowoczesnym przedsiębiorstwie, o amerykańskim kapitale, który w latach 20. wykupił niemieckie kopalnie i energicznie wprowadzał nowe porządki, mamy powojenną nacjonalizację, kiedy kopalnię Gische przerabiają na Janów, a potem jeszcze raz - na Wieczorek, dzieje aż po lata pierwszej "Solidarności", stan wojenny i zmiany w roku 1989, wreszcie niedawne eksmisje i nowe bezrobocie.

Przede wszystkim jednak Szejnert śledzi dzieje kolejnych pokoleń mieszkańców Giszowca. "Czarny ogród" można czytać jak wyczerpującą historię regionu w XX stuleciu, ale to właśnie losy indywidualne są najciekawsze - Jungerów, Wieczorków, Gawlików, Lubowieckich, Kasperczyków. Szeroką panoramę Szejnert układa z tej drobnej ludzkiej mozaiki, np. z opowieści o najlepszej pływaczce Giszowca Rozalce Kajzerównie, która trenowała latem w Stawie Małgorzaty. Była nawet na igrzyskach olimpijskich w 1928 r., ale zajęła tam dopiero szóste miejsce. Po śmierci ojca pracowała w kopalni jako telefonistka i nie mogła trenować na krytej pływalni.

Przez karty tej opowieści przewija się także, aż po dziś dzień, nazwisko rodziny Badurów, m.in. Dorki Badurzanki, która w dzieciństwie chciała być świętą, w czasie wojny nie bardzo podobała jej się nauka w niemieckiej szkole okupacyjnej, więc się wyniosła do ogrodników pod Janów, po wojnie głosowała "tak" (za granicą na Odrze) i dwa razy "nie", a wiele lat później odebrała w Wiedniu, jako Dorota Simonides, prestiżową nagrodę im. Herdera.

Bo nikt z bohaterów tej wielkiej epopei nie zostaje porzucony ani zapomniany. Szejnert otwiera setki wątków, pisze jednocześnie dziesiątki biografii w taki sposób, żeby wszystkie postaci powracały wielokrotnie w różnych latach i przy różnych okazjach. Czasem wydaje się, że ktoś jak marionetka mignie w tej wielowątkowej opowieści tylko na chwilkę. Ale nie - jego losy zwykle znajdują kontynuację, czasem wiele lat później.

Jesienią 1939 roku Rozalkę (po mężu Piesiurową) wyrzucono z domu w Giszowcu do baraku w Nikiszowcu. Jej nazwisko po raz ostatni pojawi się w roku 1977 - w dniu śmierci.

Nowy, amerykański prezes Geische SA, ceniony pracownik holdingu SACO George Sage Brooks pojawia się w roku 1926. Prawie 80 lat później do Giszowca przyjeżdża z Nowego Jorku jego wnuczka: "(...) w fabryce porcelany w Bogucicach naprawdę się wzrusza. Ogląda dawne projekty i znajduje wzór serwisu dla lalek. Taki właśnie serwis w niebieskie kwiatki dostała od dziadków Brooks tuż przed drugą wojną światową".

"Czarny ogród", Małgorzata Szejnert, Znak, Kraków

Źródło: Gazeta Wyborcza

http://wyborcza.pl/1,75475,5330279,Moza ... l?skad=rss



caterina - Nie Cze 29, 2008 8:06 pm
W Warszawie patrzą na nas, jak na Indian

- Oni nie rozumieją, jak to mogło się zdarzyć, że w czasie wojny jeden z braci służył w Wehrmachcie, a drugi w polskim wojsku - mówił jeden z uczestników spotkania poświęconego książce "Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert w warszawskiej siedzibie "Gazety"
Szejnert - warszawianka pochodząca z Podlasia - przez trzy lata odkrywała katowicki Giszowiec. Dzięki jej reporterskiej opowieści o tej dzielnicy Katowic udało się na nowo obudzić zainteresowanie Śląskiem w stolicy. Na spotkanie zorganizowane przed kilkoma dniami w warszawskiej siedzibie "Gazety" przyszło około stu osób. Fragmenty nominowanej do nagrody Nike książki czytał Olgierd Łukaszewicz.

Z każdą minutą okazywało się, że Śląsk, mimo ciążących na nim negatywnych stereotypów, ma wielu przyjaciół. Do tego, że takim stereotypom ulegała, przyznała się też sama autorka "Czarnego ogrodu". - Gdy rozpoczynałam pracę nad książką teoretycznie coś wiedziałam, ale na miejscu byłam ciągle zaskakiwana. Obraz Śląska, który w sobie nosiłam - krainy ludzi zajętych pracą - okazał się zupełnie odmienny od rzeczywistości. Przeżyłam zaskoczenie, bo "czarny Śląsk" wcale nie jest czarny, lecz zielony, a ludzie mają w sobie wiele radości - opowiadała Szejnert.

- Ta książka porządkuje mój kraj dzieciństwa i pomoże w zasypywaniu mitów - chwalił Łukaszewicz, który urodził się w Chorzowie.

Henryk Waniek, pisarz i malarz pochodzący ze Śląska, ale od wielu lat mieszkający w Warszawie, stwierdził zaś, że w Śląsku jest coś zaraźliwego. Nawet osoby, które Ślązakami się nie czują, po pewnym czasie zaczynają przeplatać zdania w literackiej polszczyźnie wyrażeniami gwarowymi.

Sama Szejnert nazwała Ślązaków pragmatykami, którzy wierzą w duchy. Pragmatyzm pomaga im przetrwać dziejowe zawieruchy, lecz niektóre decyzje podejmują wbrew niemu. Za przykład posłużył jej wybuch pierwszego powstania śląskiego. - Nie rozumiem dlaczego Ślązacy ruszyli do niego? Dlaczego tak pragmatyczni ludzie poszli na coś, co z góry skazane było na niepowodzenie, tylko z jednym zardzewiałym karabinem, który w dodatku zaciął się w momencie, gdy był potrzebny - mówiła reporterka.

Wiele osób przyznało, że dziennikarce udało się dotknąć "ducha Śląska". Jednak ta ziemia wciąż czeka na swoich odkrywców. - W Warszawie patrzą na nas jak na Indian, bo nie rozumieją, jak to mogło się zdarzyć, że w czasie wojny jeden z braci służył w Wehrmachcie, a drugi w polskim wojsku. Książka Małgorzaty Szejnert pomoże spojrzeć wszystkim na to od innej strony - mówił jeden z uczestników dyskusji.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice



caterina - Pon Wrz 22, 2008 8:53 pm
no to jeszcze raz

a najpierw: 11 września 2008 roku Małgorzata Szejnert otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Katowice w Dziedzinie Kultury.

===================================

Małgorzata Szejnert Panią Cogito

Małgorzata Szejnert - autorka "Czarnego Ogrodu", wieloletnia szefowa działu reportażu Gazety, otrzymała Nagroda Mediów Publicznych w dziedzinie literatury - Cogito

Nagroda Mediów Publicznych w dziedzinie literatury - Cogito została w tym roku przyznana po raz pierwszy. Polskie Radio i Telewizja Polska ustanowiły ją w kwietniu bieżącego roku. Celem nagrody jest wspieranie i popularyzowanie polskiej twórczości.

Najwybitniejsze dzieło literackie 2007 roku napisane i wydane w języku polskim wybierało jury pod przewodnictwem Julii Hartwig.

Nominowani w pierwszej edycji Nagrody Mediów Publicznych Cogito byli: Andrzej Bieńkowski za "Sprzedaną muzykę", Małgorzata Szejnert - autorka "Czarnego Ogrodu", Andrzej Mandalian za "Poemat odjazdu", Olga Tokarczuk za powieść "Bieguni", Franceska Michalska za "Całą radość życia. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce. Wspomnienia", Adam Zagajewski - "Poeta rozmawia z filozofem" oraz Piotr Matywiecki za "Twarz Tuwima".

Julia Hartwig podkreśliła, że sama nominacja jest już przyczynkiem do rozsławienia książki. Laureatka otrzymała 200 tysięcy złotych i statuetkę.

Uroczysta gala wręczenia nagrody była transmitowana w radiowym i telewizyjnym Programie Pierwszym.
============================
Skarb śląskiej pamięci
Rozmawiała Aleksandra Klich

Polacy spoza Śląska czują się ze Śląskiem niewygodnie, mają z nim kłopot - mówi Małgorzata Szejnert, finalistka Nagrody Literackiej "Nike" 2008 za "Czarny ogród

Aleksandra Klich: Wychowałaś się na wschodzie Polski, od kilkudziesięciu lat mieszkasz w Warszawie. Skąd pomysł na książkę o Śląsku? To dla ciebie obca kraina...

Małgorzata Szejnert: Z ciekawości. Już przed laty, gdy na krótko trafiłam do katowickiego Giszowca, wiedziałam, że będę chciała tam wrócić. Tak się szczęśliwie złożyło, że mogłam to zrobić na emeryturze. Mogłam poznawać Śląsk bez pośpiechu, a im bardziej poznawałam, tym bardziej byłam zaciekawiona.

Śląsk jest dla ciebie tożsamy z Giszowcem, robotniczą osadą powstałą sto lat temu w czasach boomu przemysłowego. Wybudował ją niemiecki koncern spadkobierców Georga Gieschego dla pracowników swojej kopalni. Co jest w Giszowcu tak frapującego, że warto było poświęcić mu kilka lat życia?

- Koncentrują się tam wydarzenia ważne dla historii politycznej, gospodarczej i społecznej Śląska, o których ludzie z Polski centralnej niewiele wiedzą. Ja też nie wiedziałam. Ta historia idzie w głąb, bo początki koncernu Gieschego to wiek XVIII, ale i wszerz, bo w Giszowcu ciągle mieszkają rodziny pierwszych osadników. Mogłam ich pytać o ich własne życie, życie ich rodziców, dziadków - tak daleko, jak sięga pamięć domowa. Taka sieć informacyjna to dla reportera prawdziwa gratka.

Do tego w Giszowcu, zbudowanym przez niemieckich architektów na wzór wsi śląskiej, wedle modnej wówczas koncepcji miasta-ogrodu, znalazłam mnóstwo drobnych wiadomości, które mnie zawsze frapowały: zajęcia domowe, codzienne rytuały, zabawy świąteczne, rodzinne muzykowanie, sąsiedzkie rzemiosła. Wszystko to tworzyło charakter tej wsi w cudzysłowie.

W "Czarnym Ogrodzie" jest wiele kunsztownych opisów domów, kościołów, ulic, ale jest to głównie książka o ludziach. Jacy są twoi bohaterowie?

- Przywiązani do swojego miejsca i do pewnych zasadniczych cnót: solidni, pracowici, rodzinni, gościnni. Najpierw miałam wrażenie, a potem nabrałam przekonania, że te cnoty nie uległy erozji, chociaż historia i warunki życia im nie sprzyjały.

Gościnność? Ślązacy uchodzą za nieufnych.

- To nie jest wylewna gościnność typu wschodniego, ale gdy się przełamie rezerwę, wchodzi się w bezpieczną przestrzeń.

Jednak w śląskich domach często się milczy. O czym najtrudniej rozmawiało ci się w Giszowcu?

- O wojnie, o służbie w Wehrmachcie. Jeśli Kurski wypomina Tuskowi dziadka z Wehrmachtu i to obniża Tuskowi notowania, to czemu się dziwić? Ślązacy ciągle nie mają pewności, czy mogą szczerze i otwarcie opowiadać o tych sprawach, zwłaszcza komuś spoza Śląska, kto może nie zrozumie. Nie od razu udało mi się namówić ludzi na rozmowy o wojnie.

A jeśli ktoś cię prosi, żebyś nie wykorzystywała jakiegoś szczegółu z jego życia, a ten jest wyjątkowo smaczny, co robisz? Wykorzystujesz go mimo wszystko?

- Nie. Pomijając zwykłą przyzwoitość, to samobójstwo. Ludzie straciliby do mnie zaufanie.

Jak zaczęłaś pracę nad książką?

- Od szukania w internecie haseł "Giesche", "Giszowiec" i podobnych. Było tego wtedy bardzo mało, ale znalazłam parę tropów, m.in. do wielkiego jubileuszowego dzieła z 1904 roku poświęconego koncernowi Gieschego w dwusetną rocznicę jego istnienia. Potem przeniosłam się do Biblioteki Narodowej. Szukałam wiadomości historycznych i gospodarczych, ale także o mundurach górniczych, o lisowczykach, o odbudowie rynku wrocławskiego, o wytapianiu cynku, o Ociepce, o wieżach Bismarcka... Bibliotekarki dziwiły się tym lekturom od sasa do lasa, a one wszystkie prowadziły do Giszowca. Przychodziłam co rano z ciekawością, co dzisiaj znajdę.

Wreszcie pojechałam na Śląsk. W Giszowcu i Nikiszowcu znalazłam kroniki szkolne, kościelne, harcerskie, prywatne, archiwum kopalni Wieczorek, dawniej Giesche. Historia stała się bliższa i żywsza. Teraz mogłam już szukać rozmówców. Opowiadałam im o tym, co znalazłam w papierach, a oni mnie o swoim życiu. Wracałam wielokrotnie do tych samych rodzin. Stopniowo zebrałam ogromny materiał, wór najrozmaitszych informacji.

Ciężka sprawa wyjąć z worka książkę.

- No, wtedy zaczął się ból brzucha. Najpierw próbowałam układać z tego materiału sagi rodzinne, ale elementy tła ciągle się powtarzały. Wymyśliłam inny plan - rozdziały poświęcone wydarzeniom, skonstruowane jak opowiadania. Tu miałam kłopot już nie tylko z powtarzalnością tła, gubili mi się bohaterowie. Zdecydowałam się więc na układ chronologiczny i ten banalny pomysł okazał się najlepszy. Ujawnił różne związki między osobami i wydarzeniami, których nawet nie podejrzewałam.

Jak wyciąga się z ludzi takie opowieści jak Gerarda o robieniu nart?

- Bez kłopotu, to zwyczajna opowieść o konkretnej sprawie. Gerard nie był intelektualistą, nie robił zawiłych syntez ani analiz, wymienił po prostu dokładnie swoje czynności. Napracował się przy tych nartach, chciał na nich pojeździć i był bardzo niezadowolony, że mu nie wyszły. Bardzo dobrze też zapamiętał, dlaczego następne się udały i chętnie podzielił się ze mną tą wiedzą, która wiele mówi o dawnym życiu Giszowca.

Wchodzisz tak głęboko w świat swoich bohaterów, że ma się wrażenie, że w nim znikasz. Zapominasz o sobie?

- Nie, przeciwnie. Ja nie jestem altruistką, czerpię z tych ludzi, ta praca sprawia mi radość.

Wiem, że masz dwóch ulubionych bohaterów "Czarnego Ogrodu". Co ci się tak spodobało w tajnym radcy górniczym koncernu Giesche - Antonie Uthemannie?

- Wyobraź sobie człowieka, który w młodości traci połowę nogi, co - biorąc pod uwagę stan ówczesnych protez - skazuje go na kalectwo. Stać go na studia i zapisuje się na nie, ale wybiera kształcenie praktyczne, ciężką pracę w kopalniach i hutach. Wstaje o piątej rano i zjeżdża na szychtę. Praktykuje w kopalniach węgla kamiennego Westfalii i Górnego Śląska, w hutach Harzu, w kopalniach soli i minerałów. Poznaje zagłębia węglowe w imperium rosyjskim. Zostaje wybitnym fachowcem i menedżerem. Kiedy doprowadza przedsiębiorstwa do rozkwitu, odchodzi. Szuka nowych wyzwań.

Pozytywista?

- Tak. Powodzenie firmy Giesche na Śląsku buduje na znajomości lokalnych warunków. Wymyślił wieś górniczą Giszowiec, bo wiedział, że tutejsi górnicy są nimi dopiero w pierwszym pokoleniu. Są ciągle przywiązani do wiejskiego życia. W giszowieckich chatach z ogrodami będą się czuli u siebie, a zadowolony człowiek dobrze pracuje.

Szczwany lis, wybudował ten Giszowiec nie dla ludzi, ale dla dobra firmy.

- To jest jak z ekspedientkami. Mówimy, że się uśmiechają, bo to ich zawód. Tak, ale z tym uśmiechem wszystkim jest lepiej niż bez uśmiechu.

Gerard Kasperczyk, ten, któremu w końcu udały się narty, twój drugi ulubiony bohater...

- Już, niestety, nie żyje. Cieszył się życiem tak, jak to potrafią tylko rzemieślnicy. Górnik i mechanik, złota rączka, racjonalizator, konstruktor maszyny do gładzenia lodu (hokeiści z Giszowca i okolic znani byli w Polsce), budowniczy jachtu dla Gierka, o czym kapitalnie opowiadał, dowcipniś, wierny uczestnik święta piwożłopów. Jego ukochanym bohaterem był Baden Powell, bo - jak mówił - harcerstwo nie było polskie, ale światowe, nie miało żadnej polityki, tam nie było nic złego, harcerstwo było jedyne. Czasem narzekał na nogi - odniósł rany na wojnie, w wojsku niemieckim.

Gerard uważał, że trzeba się zadowalać tym, co się ma, że najważniejsza jest rodzina, praca i ogródek. Ale wielu moich bohaterów chciało mieć więcej. Dorka Badurówna z wielodzietnej górniczej rodziny w Nikiszowcu koło Giszowca została profesorem etnologii, senatorem, pisarką, laureatką ważnych nagród europejskich. Dorotą Simonides.

Nie idealizujesz Śląska? Nikt ci tego nie zarzucił?

- Nie, jak dotąd - nie. Może dlatego, że Polacy spoza Śląska czują się ze Śląskiem niewygodnie, mają z nim kłopot. Wielu odczuwa chyba niejasne wyrzuty sumienia, że albo się Śląskiem w ogóle nie interesowali, albo ulegali propagandowym ocenom. Więc "Czarny Ogród", który wyraża gotowość zbliżenia do Śląska, a ocen nie narzuca, jest przyjmowany życzliwie, jeśli nie bezkrytycznie.

Nie drażni cię śląskie poprzestawanie na małym albo oportunizm?

- Niemal wszyscy wokół nas chcą więcej i więcej, ciągle mówi się o patriotyzmie i bohaterstwie, zaciekli przeciwnicy zderzają się ze sobą tak mocno, że spadają jak ulęgałki. Z takiej perspektywy to poprzestawanie na małym, na codziennym budowaniu życia, jest chyba coś warte.

Historia tak traktowała Ślązaków, że musieli się ratować sprytem i właśnie oportunizmem. Taka postawa może się podobać lub nie. Ja tego nie rozstrzygam. W pierwszym roku wojny podczas tak zwanej "palcówki" prawie 95 proc. mieszkańców wschodniej części Górnego Śląska należącej przed wojną do Polski zadeklarowało się jako Niemcy, ale miało to niewiele wspólnego z ich świadomością narodową. Była to gra z nową władzą o przetrwanie.

Dlaczego literatura faktu wypiera dziś beletrystykę?

- Reporterzy starają się tłumaczyć czytelnikom świat, który jest coraz bardziej skomplikowany. Dokumentują wydarzenia na miejscu, tam gdzie do nich doszło. Towarzyszą swoim bohaterom. Piszą o tym, co się zdarzyło naprawdę. Podczas gdy wielu polityków nie budzi zaufania, kręci i załatwia swoje interesy, literatura faktu pomaga rozeznać się w rzeczywistości. A to rozeznanie pochłania tyle czasu i energii - że może ich już nie starcza na czytanie fikcji literackiej.

Pracowita, uporządkowana, konkretna... Czy ty jednak przypadkiem nie stałaś się Ślązaczką?

- Hmmm, nie, ale moimi przodkami ze strony ojca byli prawdopodobnie pracowici koloniści niemieccy. Może mam coś po nich.

http://wyborcza.pl/1,75475,5713529,Skar ... mieci.html



babaloo - Pon Wrz 22, 2008 9:04 pm
Oglądałem urywek gali na której wręczano tę nagrodę. Akurat przemówienia prezesa TVP, PR i laureatki. Pani Szejnert poza podziękowaniami zachęcała do odwiedzenia Giszowca i Nikiszowca. Fajne: krótkie i konkretne przemówienie, zwłaszcza na tle farmazonów wygłaszanych przez obu prezesów .



absinth - Pon Wrz 22, 2008 9:07 pm
super!!!

Mam nadzieje, ze wladze Kato beda potrafily to wykorzystac do promocji Nikiszowca



SPUTNIK - Pon Wrz 22, 2008 9:12 pm

Mam nadzieje, ze wladze Kato beda potrafily to wykorzystac do promocji Nikiszowca
jak by to powiedzieć... a może nic nie powiem



caterina - Pon Wrz 22, 2008 9:13 pm
bo ważne są czyny ...



absinth - Pon Wrz 22, 2008 9:35 pm
wiem, wiem...

ja pisze juz to tylko po to, zeby kazdy kto to przeczytal zdal sobie sprawe, ze to kolejna rzecz, ktorej UM nie zrobil



SPUTNIK - Pon Wrz 22, 2008 9:46 pm
a na dzień dzisiejszy nie ma na allegro żadnej aukcji na której można by kupic "czarny ogród"...



kiwele - Wto Wrz 23, 2008 11:17 am
Poczatkiem pazdziernika, po przyjezdzie, bede chcial kupic "Czarny ogrod".
Postarajcie sie, by byla w ksiegarniach.
Malgorzata Szejnert, w latach siedemdziesiatych, zwrocila na siebie uwage w Polityce cyklem reportazy o potomkach polskiej arystokracji, zyjacych w PRL.



Prince - Wto Wrz 23, 2008 11:25 am
Wczoraj słyszałem o tej książce w TV podobno autorka opisuje o Nikiszowcu i Giszu sam jest jej ciekaw....



absinth - Wto Wrz 23, 2008 11:28 am

Wczoraj słyszałem o tej książce w TV podobno autorka opisuje o Nikiszowcu i Giszu sam jest jej ciekaw....

wczoraj?

Ech moge tylko napisac, ze polecam. Kazdy szanujacy sie uzytkownik tego forum powinien ja przeczytac

Najbardziej podobaly mi sie slowa samej Szejnert gdy mowilo na gali
"Giszowiec i Nikiszowiec leżą 280 kilometrów od Warszawy. Prowadzi tam dobra droga, jedzie się przez piękne okolice. Bardzo będę wdzięczna, jeśli ktoś z was wybierze się tam przy okazji, a może i bez okazji."

http://kattowice.blogspot.com/2008/09/c ... dzony.html



kiwele - Wto Wrz 23, 2008 11:50 am


wczoraj?

Ech moge tylko napisac, ze polecam. Kazdy szanujacy sie uzytkownik tego forum powinien ja przeczytac

Najbardziej podobaly mi sie slowa samej Szejnert gdy mowilo na gali
"Giszowiec i Nikiszowiec leżą 280 kilometrów od Warszawy. Prowadzi tam dobra droga, jedzie się przez piękne okolice. Bardzo będę wdzięczna, jeśli ktoś z was wybierze się tam przy okazji, a może i bez okazji."

http://kattowice.blogspot.com/2008/09/c ... dzony.html

Tak, wczoraj. W konkursie"Cogito" wygrala i dostala za nia nagrode 200 000 zlotych.
Ja wahalem sie miedzy nia a Adamem Zagajewskim, dla ktorego chcialbym kiedys Nobla.



absinth - Wto Wrz 23, 2008 12:06 pm


wczoraj?

Ech moge tylko napisac, ze polecam. Kazdy szanujacy sie uzytkownik tego forum powinien ja przeczytac

Najbardziej podobaly mi sie slowa samej Szejnert gdy mowilo na gali
"Giszowiec i Nikiszowiec leżą 280 kilometrów od Warszawy. Prowadzi tam dobra droga, jedzie się przez piękne okolice. Bardzo będę wdzięczna, jeśli ktoś z was wybierze się tam przy okazji, a może i bez okazji."

http://kattowice.blogspot.com/2008/09/c ... dzony.html

Tak, wczoraj. W konkursie"Cogito" wygrala i dostala za nia nagrode 200 000 zlotych.
Ja wahalem sie miedzy nia a Adamem Zagajewskim, dla ktorego chcialbym kiedys Nobla.



Prince - Wto Wrz 23, 2008 10:42 pm
Tak niestety dopiero wczoraj się o niej dowiedziałem. Niestety ostatnio tak wiele mam czasu na śledzenie wszelkich nowości, że właściwie był to całkowity przypadek:/ ale postaram się przeczytać:)



jacek_t83 - Śro Wrz 24, 2008 4:39 pm
>> Nagroda Cogito dla Czarnego Ogrodu Małgorzaty Szejnert

MM Silesia sprawdza, co słychać u Małgorzaty Szejnert, laureatki Nagrody Mediów Publicznych w dziedzinie literatury pięknej, którą otrzymała za 600-stronicową opowieść o losach mieszkańców dwóch katowickich dzielnic.
O Małgorzacie Szejnert mieliśmy już okazję pisać niejednokrotnie. Chociażby przy okazji oficjalnej prezentacji "Czarnego ogrodu" w katowickiej księgarni Matras. Pani Szejnert otrzymała również nagrodę "Górnośląskiego Tacyta", co było kolejnym bodźcem do wzmianki o jej dokonaniach na naszych łamach.

Tym razem stajemy przed nie lada zaszczytem, jako że wspomniana już powieść "Czarny ogród", opisująca życie mieszkańców dwóch katowickich dzielnic, Giszowca i Nikiszowca, została doceniona przez jury pierwszej edycji konkursu, w którym przyznano Nagrodę Mediów Publicznych w dziedzinie literatury pięknej - Cogito. Przewodniczącą jury była Julia Hartwig, a w jego skład wchodzą między innymi przedstawiciele Stowarzyszenia Pisarzy Polskich czy Polskiego PEN Clubu.

W krótkiej rozmowie telefonicznej zapytaliśmy Małgorzatę Szejnert o emocje, których zaznała odbierając statuetkę oraz nagrodę pieniężną w wysokości 200 tysięcy złotych, przyznane jej jako laureatce pierwszej edycji tego prestiżowego konkursu.

Łukasz Malina: - Jak się Pani czuje, jako laureatka Nagrody Mediów Publicznych w dziedzinie literatury? Zdeklasowała Pani kilkudziesięciu autorów, czy podobnie będzie w przypadku Nike?

- Małgorzata Szejnert: Czy podobnie będzie w przypadku nagrody Nike? (śmiech). Nie wiem, co odpowiedzieć... Niemniej, co do nagrody Cogito to czuję zadowolenie, ale jestem też zmęczona emocjami. Chcę tu jednak podkreślić, że o wiele większe jest znaczenie tej nagrody dla Giszowca i Nikiszowca. Odbieram wiele telefonów, sms'ów i maili z bardzo ciepłą reakcją ze strony mieszkańców na wieść o tym wyróżnieniu. To im należy się ta nagroda.

- Wcześniej, za „Czarny ogród” doceniono Panią już na Górnym Śląsku, teraz książkę tę spostrzegło gremium o szerszej recepcji – czy to znaczy, że odkryła Pani Śląsk przed Polską? Przecież Giszowiec i Nikiszowiec istniały w tym miejscu od wielu lat…

- Cogito jest ogólnopolską nagrodą, niezwykle medialną, bo nagłośnioną chociażby w mediach publicznych. I rzeczywiście, niesie ze sobą siłę promocji, która na pewno przyda się mieszkańcom obu dzielnic. W pewnym sensie jest to odkrycie Śląska przed Polską i cieszę się, że mogłam się do tego przyczynić.

- Jak informację o przyznanej Pani nagrodzie odebrali bohaterowie książki? Czy też raczej ich protoplaści?

- Telewizyjną relację z uroczystej gali w Teatrze Narodowym w Warszawie ogllądały całe rodziny! To było dla mnie bardzo miłym doznaniem, że ci ludzie śledzą tak zawzięcie losy książki. Jak już wspomniałam, wielu z nich dzwoniło później do mnie z gratulacjami i podziękowaniami. Wśród tych osób znaleźli się nawet księża z tamtejszych parafii! Przy tej okazji pragnę im serdecznie podziękować za tę wyjątkową serdeczność.

- Jakie są Pani relacje z mieszkańcami Giszowca i Nikiszowca? Czy każdorazowo witają Panią z otwartymi rękami?

- W pewnym sensie to miejsce na ziemi stało mi się niezwykle bliskie. Żyłam problemami i historią tych ludzi, było to dla mnie bardzo cennym doświadczeniem, które przekuło się w "Czarny ogród". Wielu mieszkańców obu dzielnic pomogło mi poprawić pewne błędy, które przy takiej ilości informacji, siłą rzeczy wkradły się do mojej książki. Chociażby wczoraj rozpoczął się kolejny już dodruk z naniesionymi poprawkami. Jako przykład tych relacji podam sytuację, w której zwróciła się do mnie jedna z bohaterek książki i tylko dzięki temu mogłam dowiedzieć się i poprawić w książce jej nazwisko, które prawidłowo powinno brzmieć Labus, a nie jak wcześniej napisałam - Larus. Tu pragnę podkreślić, że w całej historii moich relacji z mieszkańcami "Czarnego ogrodu" nie zdarzyło mi się, by ktoś czuł do mnie żal za tę publikację. Cieszę się, że jest wprost odwrotnie...

- Czy sądzi Pani, że Górny Śląsk może stać się popularnym wśród mieszkańców pozostałych części Polski miejscem turystycznych wypadów? Czy ktoś pod wpływem Pani książki zdecydował się już na taką podróż, by zobaczyć to miejsce oczami, nie tylko wyobraźni?

- Ależ oczywiście! Kiedy tylko mogę namawiam znajomych do odwiedzenia Górnego Śląska. Okazuje się, że to nie tylko mieszkańcy innych regionów Polski. Proszę sobie wyobrazić, że to ja namówiłam koleżankę, dziennikarkę która od czterdziestu lat mieszka w Katowicach do odwiedzenia Giszowca i Nikiszowca! Nigdy wcześniej tam nie była, a gdy już wreszcie wybrałyśmy się na miejsce stwierdziła, że gdyby wiedziała o nim wcześniej, to na pewno nie wydałaby tylu pieniędzy na wycieczkę do włoskiej Toskanii...

Małgorzata Szejnert jest dziennikarką, absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Była reporterką i kierowniczką działu reportażu w tygodniku „Literatura” (1973-81). W sierpniu 1980 r. jako reporterka „Literatury” pojechała do Stoczni im. Warskiego w Szczecinie, gdzie pomagała przy redagowaniu biuletynu strajkowego, który potem przekształcił się w pismo NSZZ Solidarność Pomorza Zachodniego. W 1984 r. wraz z Tomaszem Zalewskim wydała. jako pierwszy tom Archiwum Solidarności książkę „Szczecin: Grudzień, Sierpień, Grudzień”, wyróżnioną Nagrodą Kulturalną Solidarności.

Po 13 grudnia 1981 r. odmówiła pracy w oficjalnych gazetach i w 1984 r. wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracowała w „Nowym Dzienniku”. W 1986 r. wróciła do Polski. Współtworzyła „Gazetę Wyborczą” i prawie 15 lat prowadziła w niej dział reportażu. Jest autorką m.in. zbiorów reportaży i wyróżnionej w 1989 r. Nagrodą im. Szymona Konarskiego książki „Sława i infamia: rozmowa z prof. Bohdanem Korzeniewskim”. Obecnie pracuje nad książką o polskich emigrantach w Ameryce.

Książka "Czarny ogród" jest także jedną z nominowanych do nagrody Nike 2008.

źródło: www.nagrody-mediow-publicznych.pl



wyrostek42 - Nie Wrz 28, 2008 2:53 pm
Szanowni Państwo.
Na stronie internetowej www.odlot.de zamieściłem książkę.
Wiele tematów związanych z Katowicami, miastem w którym wiele lat żyłem, zostało w niej zawarte. Mam nadzieję, że wywołają one zainteresowanie. Zachęcam do kliknięci i zabrania głosu.
Pozdrawiam



Wit - Pią Paź 10, 2008 10:36 am
Wydawnictwo z okazji 650-lecia Będzina



Miasto w trzech odsłonach
03.10.2008
Za dwa tygodnie, 18 października na sesji popularno-naukowej, zostanie zaprezentowana, pisana od czterech lat (w 2003 roku podjęto uchwałę o przystąpieniu do opracowania) trzytomowa monografia "Będzin 1358-2008". Monografia powstała specjalnie na 650-lecie miasta, przypadające w tym roku. Książka, pachnąca jeszcze świeżą farbą drukarską jest już gotowa.

Jest to naprawdę nowatorskie i monumentalne dzieło, którego miasto wcześniej się nie doczekało. Podejrzewam też, że przez następnych kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat będzie to największe i najbardziej szczegółowe opracowanie dotyczące Będzina. Jest tu wiele odkrytych kart, zwłaszcza z okresu od XVI wieku - mówi Anna Smogór, dyrektorka Muzeum Zagłębia w Będzinie.

Opracowanie liczy sobie około 1600 stron (I i III tom - 800 oraz II-800) i składa się na nie praca ponad trzydziestu naukowców.

- Autorzy korzystali ze zbiorów bibliotek w Łodzi, Kielcach, Krakowie. Poświęcili sporo czasu i zaangażowania. Do współpracy zaprosiliśmy znanych pracowników naukowych. Autorami są znani pracownicy naukowi m.in. z Uniwersytetu Śląskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Instytutu Pamięci Narodowej, Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie oraz oczywiście nasi pracownicy z Muzeum Zagłębia w Będzinie - wyjaśnia dyrektorka Smogór.

Całość (wydanie razem z honorariami) zamyka się w niebagatelnej sumie około 270 tysięcy złotych.

Część pieniędzy pokrył budżet miasta, pomogło także dwunastu sponsorów.

Do tej pory najobszerniejsza praca dotycząca miasta było wydane ponad 25 lat temu dzieło Włodzimierza Błaszczyka "Będzin przez wieki". Zdaniem współczesnych, nie spełnia ono obecnie dzisiejszych kryteriów i oczekiwań. Wiadomo powszechnie o specjalistycznym, archeologicznym podejściu autora do dziejów miasta, co zaważyło na tematycznych proporcjach książki.

Pierwsza część monografii "Będzin 1358-2008" ma charakter środowiskowy. Obok tradycyjnej wiedzy geograficzno-przyrodniczej na temat obszaru ziemi będzińskiej, jest tu analiza krajobrazowa w ujęciu historycznym. Część druga dotyczy sfery archeologicznej i historycznej, obrazuje dzieje miasta od pradziejów aż do końca I Rzeczypospolitej. Ukazana została historia grodu i osady zmieniającej się w miasto, w oparciu o prowadzone od lat 90. badania archeologiczne m.in. na terenie Góry Zamkowej. W nowym świetle przedstawiona zostanie także historia i rola będzińskich Żydów. Trzecia i ostatnia część dotyczyć treści najbardziej aktualnych. Począwszy od dziejów miasta pod zaborami, przez dwie wojny światowe, holocaust, poprzez rozkwit powiatowego ośrodka Imperium Rosyjskiego i Polski niepodległej, a następnie PRL aż do 2007 roku.

Monografia będzie dostępna na pewno we wszystkich naszych bibliotekach - obiecuje dyrektorka Anna Smogór. Wydano na razie 1000 egzemplarzy. Czy będzie więcej i czy będzie je można kupić? Na to pytanie odpowiedź znajdzie się dopiero prawdopodobnie po oficjalnej promocji.

Do wydania naukowego dzieła o mieście, przymierza się także Czeladź. Wybrano już redaktora opracowania (w zamówieniach publicznych na stronie miasta przeczytamy, że otrzyma on za swoją pracę ponad 12 tysięcy złotych).

- Planowany rok wydania to 2012, wtedy właśnie Czeladź będzie świętować swoje 750-lecie. W pracę nad książką będzie zaangażowanych około dziesięciu naukowców. Koszty na pewno będą duże, bo to wyjątkowe dzieło. Trudno powiedzieć ile, ale na pewno grubo powyżej 90 tysięcy złotych - mówi Wojciech Maćkowski, kierownik Wydziału Promocji czeladzkiego magistratu. Urząd będzie starać się o dofinansowanie ze środków europejskich. Jeśli jednak to się nie uda, będą gospodarować na to pieniądze z budżetu miasta.

Magdalena Nowacka - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bedzin.naszemiasto.pl/wydarzenia/905107.html



caterina - Pią Paź 24, 2008 10:17 pm
czy jest jeszcze ktos kto nie czytał
=============================

Siódemka do Angelusa

Ogłoszono finałową listę książek nominowanych do nagrody literackiej Angelus. Są to: "Harmonia caelestis" Węgra Petera Esterhazyego, "Przy obieraniu cebuli" niemieckiego noblisty GĂźntera Grassa, "Melancholia sprzeciwu" Węgra Laszlo Krasznahorkaia, "Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert, "Bieguni" Olgi Tokarczuk, "Głuptaska" Rosjanki Świetłany Wasilenko i "Instynkt gry" Niemki Juli Zeh.

Angelus to nagroda dla pisarzy pochodzących z Europy Środkowej i Wschodniej, przyznawana jest za najlepszą książkę opublikowaną w Polsce w roku poprzednim. Przewodniczącą jury jest Natalia Gorbaniewska. Nagroda (150 tys. zł) zostanie wręczona 6 grudnia we Wrocławiu.

http://wyborcza.pl/1,75475,5839883,Siod ... 0-24-03-14



Wit - Czw Gru 25, 2008 10:37 pm
Poczytaj o katowickim skandaliście
Marcin Mońka2008-12-23, ostatnia aktualizacja 2008-12-23 16:27



Tak jak trailer jest przedsmakiem każdego hollywoodzkiego filmu, tak książka o urodzonym w Katowicach surrealiście Hansie Bellmerze doczekała się swojego pilota. Zapowiada się smakowita lektura

Hans Bellmer to artysta niezbyt chętnie widziany w Katowicach. Gdyby nie grupa zapaleńców takich jak Andrzej Urbanowicz, Henryk Waniek czy Jarosław Lewicki, którzy powołali do życia Towarzystwo Bellmer, mało kto pamiętałby, że słynny na całym świecie artysta kilkanaście pierwszych lat życia spędził nad Rawą. Młodość w Katowicach początku XX wieku ukształtowała w dużym stopniu jego artystyczną wyobraźnię.

Lewicki wydał właśnie 40-stronicowego "pilota" (jak go nazywa) swojej powieści "Hansi". To pierwsza powieść inspirowana barwnym życiem Bellmera. Do tej pory po polsku można było przeczytać tylko esej Konstantego A. Jeleńskiego, który znał artystę osobiście. W 1998 roku wyszła też książka "Gry lalki: Hans Bellmer, Katowice 1902 - Paryż 1975" zawierająca jednak przede wszystkim teksty teoretyczne o sztuce Bellmera.

W książce Lewickiego poznajemy 12-letniego przyszłego surrealistę, który mieszka w kamienicy przy Beatestrasse 47 (dziś Kościuszki). Młody Bellamer (bo takie nazwisko nadał bohaterowi tej w końcu fikcyjnej opowieści Lewicki) przeżywa w nim pierwsze doznania erotyczne. Jeśli bowiem coś wpłynęło na twórcę skandalizujących przez lata lalek, to właśnie te pierwotne emocje seksualne, które w Hansim wyzwalała piękna sąsiadka, żona niemieckiego oficera. Hansi boryka się ze swoją seksualnością: z jednej strony surowy ojciec, który jest strażnikiem świata starych wartości, z drugiej narastający popęd.

Ale na wyobraźnię Hansiego wpłynęły także inne katowickie "obiekty". Między innymi działająca przy Beatestrasse Klinika Lalek. To właśnie tam po raz pierwszy oglądał ruchome lalki, które w przyszłości uczyni głównym obiektem swoich artystycznych zainteresowań. Kapitalna jest scena, w której Lewicki opisuje podejrzany przez Hansiego głęboki pocałunek, który właściciel Kliniki Wolfgang von Drutt składa na ustach lalki "normalnego kobiecego wzrostu".

40 stron rozbudza apetyt na dalszą lekturę, książka Lewickiego ma się rozrastać. "Hansi" w całości powinien się ukazać w pierwszym kwartale przyszłego roku.



Wit - Pon Cze 15, 2009 5:31 pm
Encyklopedia Chorzowa, czyli inauguracja Małych Encyklopedii Małych Ojczyzn
Wydawnictwo Prasa i Książka Grzegorz Grzegorek, 2009-06-10 12:20

Encyklopedia to jeden z najbardziej poszukiwanych gatunków książki edukacyjnej. Brak encyklopedii lokalnych czy regionalnych jest powodem wielu postulatów w tej materii. Od czerwca 2009 na rynku obecna jest seria Małych Encyklopedii Małych Ojczyzn (MEMO). Jest pierwszą, a zatem jedyną odpowiedzią na postulaty wyrażane przez liczne środowiska, które podkreślały brak opracowań będących syntezą wiedzy z różnorodnych dziedzin życia społeczeństwa oraz dyscyplin technicznych i naukowych w odniesieniu do regionów czy poszczególnych miast.

Serię MEMO inauguruje Encyklopedia Chorzowa, wspólne dzieło 27 autorów i czteroosobowej redakcji.

Autorami artykułów i haseł umieszczonych w Encyklopedii Chorzowa są: Roman Adler, Witalis Butrym, prof. Jan. Drabina, Marian Gałuszka, Grzegorz Grzegorek, Rajmund Hanke, Roman Hermann, Jerzy Jurzykowski, dr Małgorzata Kaganiec, dr hab. Irma Kozina, Ryszard Kurek, dr Jan Franciszek Lewandowski, Aleksandra Marzec, Lech Motyka, Jacek Nowak, Marian Piegza, Dariusz Pietrucha, Krzysztof Soida, dr Antoni Steuer, Mirosław Syniawa, Anna Syska, Anna Ślązok, Mariusz Tracz, Bronisław Wątroba, Beata Witaszczyk, Agnieszka Woźniakowska, Adam Woźniczka, Marzena Wzientek.

Encyklopedia Chorzowa to efekt ponad dwuletniej pracy, zmaterializowanej na 624 stronach formatu B-5, na których zamieszczono:

* 1781 haseł i artykułów

* 365 biogramów

* 503 ilustracje

* 50 tabel i wykresów

* 203 pozycje bibliograficzne

Encyklopedia Chorzowa to samodzielna inicjatywa Wydawnictwa Prasa i Książka z Katowic, które w całości sfinansowało powstanie pierwszej na Górnym Śląsku lokalnej Encyklopedii. Wartość czasu pracy, spożytkowanej i wykorzystanej wiedzy oraz zużyty papier na powstanie książki to koszt 100 000 zł.

Encyklopedia Chorzowa jest publikacją pionierską – przez to odkrywczą; obejmującą teksty wielu autorów – z tego względu żywą i urozmaiconą; skupioną na datach, faktach, nazwiskach – a zatem niezwykle precyzyjną. Stanowi syntezę wiedzy z różnorodnych dziedzin życia społecznego oraz dyscyplin technicznych i naukowych związanych z Chorzowem. Zawiera elementarne, ale i przekrojowe dane; podstawowe, ale zarazem opisowe informacje decydujące o uniwersalnym charakterze tej publikacji.

W Encyklopedii Chorzowa zawarte są hasła związane z Chorzowem – obejmujące zagadnienia z historii materialnej (obiekty, budynki, zakłady pracy), historii społecznej (stowarzyszenia, kluby sportowe, parafie), historii naturalnej (fauna, flora, geologia), przybliżające postaci (biogramy osób nieżyjących, w tym wszyscy patroni chorzowskich ulic i placów, parafii, szkół, chórów i innych instytucji).

Encyklopedia Chorzowa uzupełniona jest hasłami związanymi z techniką i jej historią, gospodarką –co w przypadku miasta stworzonego przez przemysł wydaje się oczywiste – oraz hasłami, które nie ograniczają się do granic współczesnego Chorzowa, ale dotyczą szerszej, górnośląskiej perspektywy.

Intencją autorów i redaktorów było, aby w Encyklopedii znalazły się także hasła tłumaczące terminy, pojęcia i nazwy, które – będąc powiązane z historią regionu - poprzez swoją archaiczność (np. wekturant, powaba), specyficzność (np. przekucie toru) mogą być dla współczesnego Czytelnika niezrozumiałe. W tej mierze Encyklopedia pełni funkcję słownikową.

Frekwencja poszczególnych tematów, ujętych w hasłach i artykułach, jest pochodną stanu badań i publikacji ich wyników. Wszelkie informacje, pojawiające się na łamach Encyklopedii, ujawniają najnowsze dane, co jest istotne w stosunku do dawniejszych publikacji dotyczących Chorzowa i osad go tworzących.

Encyklopedia Chorzowa w sprzedaży znajdzie się od 17 czerwca (środa) b.r., zaś jej premiera z udziałem zespołu redakcyjnego i autorów odbędzie się 16 czerwca w Sali Balkonowej Centrum Restauracyjno-Konferencyjnego Sztygarka w Chorzowie, ul. Piotra Skargi 34.

Encyklopedię Chorzowa wydała, w nakładzie 1500 egz., katowicka oficyna Wydawnictwo Prasa i Książka Grzegorz Grzegorek. Inne jej pozycje z lat ostatnich to m.in.: album „Chorzów na starych pocztówkach i współcześnie”, „Księga Raziela” (powieść historical fiction o życiu Karola Goduli), „Tutaj zostawiłam swój ślad…” (antologia twórczości dziewcząt z domu poprawczego w Zawierciu), monografie „Aeroklub Krakowski 1928-1939” i „Chorzów (Stary). Trzy historie”.

http://www.tvs.pl/informacje/11756/



Wit - Pią Wrz 11, 2009 5:39 am
Zabierz na spacer "Spacerownik"
pj2009-09-08, ostatnia aktualizacja 2009-09-08 21:27

"Spacerownik po Śląsku, Zagłębiu i Podbeskidziu", czyli spis najciekawszych tras po miastach regionu trafił już do księgarń. - Ta książka pokazuje, jak fascynujący jest nasz region - mówił na konferencji prasowej Dariusz Kortko, redaktor naczelny katowickiej redakcji "Gazety"
"Spacerownik po Śląsku, Zagłębiu i Podbeskidziu", czyli spis najciekawszych tras po miastach regionu od wczoraj jest już w księgarniach. "Spacerownik" to osiemnaście tras po miastach regionu. Opisaliśmy w nim najciekawsze miejsca i ludzi, którzy są z nimi związani. Na 27. piętrze wieżowca Altus odbyła się wczoraj promocja książki. - Stąd widać, że Śląsk nie jest już regionem węgla i stali. Kominy już nie dymią, a powietrze jest przezroczyste. Ta książka zachęca do innego spojrzenia na nasze miasta. Pozwoli odkryć region, który jest fascynujący - mówił Dariusz Kortko, naczelny katowickiej "Gazety". Twórcy książki zachęcali, by po nią często sięgać. Choćby po to, by lepiej poznać miejsce, w którym żyjemy, a także by zaimponować wiedzą krewnym i przyjaciołom. Audycji o "Spacerowniku" można wysłuchać w sobotę o godz. 16.15 na antenie Radia Katowice.

Partnerem wydawnictwa jest Metropolia Silesia. Za pomoc w wydaniu dziękujemy Śląskiemu Urzędowi Wojewódzkiemu

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... wnik_.html



Wit - Sob Sty 30, 2010 9:55 pm
"Piąta strona świata" wkrótce w sprzedaży
W lutym premiera debiutanckiej powieści Kazimierza Kutza

Ślązak, poseł, reżyser, teraz także powieściopisarz. Debiutancką książkę pisał 15 lat. Premiera "Piątej strony świata" już 11 lutego.
- Tytułowa "Piąta strona świata" to Śląsk. Jest miejscem, gdzie zacierają się granice, a historia bawi się ludźmi i narodami. Nie sposób zamknąć go w sztywne ramy ani opowiedzieć od początku do końca. Można tylko próbować odsłaniać po kawałku, zestawić z tysiąca zabawnych, tajemniczych i fascynujących ludzkich historii - informuje Wydawnictwo Znak, które wydaje debiutancką powieść Kutza.

Autor stworzył w swym debiucie swoistą wielopokoleniową panoramę Śląska. Przedstawia ją we wspomnieniach człowieka próbującego rozwiązać rodzinną tajemnicę z przeszłości. Tak autor, jak jego bohater bezustannie poszukują właściwego języka do zrozumienia zmieniających się czasów - lawirują między polszczyzną i śląską gwarą.

Kutz, który Śląsk ma we krwi, to niezrównany opowiadacz. W serii śmiesznych i strasznych historii portretuje ludzi borykających się z losem, którzy walczą i emigrują, filozofują i biorą życie lekko. Słowem, szukają swojego miejsca na ziemi.

Napisanie powieści zajęło autorowi... 15 lat. Debiut już w lutym, w Katowicach odbędą się aż dwa spotkania autorskie połączone z premierą.

Pierwsze już 11 lutego w Miejskim Domu Kultury Szopienice - Giszowiec przy ulicy Hallera 28. O godzinie 18:00 będzie szansa na porozmawianie z autorem oraz zobaczenie unikatowych plakatów do filmów Kutza z kolekcji Amandy i Jarosława Bełdowskich. Spotkanie poprowadzą Anna Dudzińska i Aleksandra Klich.

Dzień później, 12 lutego o godzinie 18:00 - spotkanie w siedzibie Teatru Korez przy placu Sejmu Śląskiego 2. Fragmenty powieści przeczyta Bernard Krawczyk, a spotkanie poprowadzą Mirosław Neinert i Jerzy Illg.

http://www.mmsilesia.pl/9175/2010/1/29/ ... anged=true



Kris - Pią Lut 12, 2010 10:20 pm


Po co Ślązakom potrzebny jest naród. Niebezpieczne związki między autonomią i nacjonalizmem - Sekuła Elżbieta Anna

Tekst jest próbą powiązania problemu powstawania i odradzania się ruchów etnicznych i narodowych z obserwowanym przez badaczy od dawna zanikiem więzi wspólnotowych, a także z podnoszoną w ostatnich latach kwestią osamotnienia jednostki w świecie późnej nowoczesności. W książce Autorka podejmuje tematykę potencjalnie niebezpiecznych związków między dążeniem do regionalnej autonomii a kwestią narodową - na przykładzie Górnego Śląska. Tendencjom autonomicznym towarzyszy tutaj historycznie umotywowane poczucie odrębności kulturowej i językowej, która w ostatnim okresie zyskuje także wymiar narodowy. Ślązacy nie mają w Polsce nawet statusu mniejszości etnicznej, część z nich chciałaby jednak uzyskać prawo do określania swojej grupy mianem mniejszości narodowej. W programie śląskich regionalistów nie ma mowy o separacji od państwa polskiego, jednak ich oczekiwania dotyczące poszanowania lokalnej kultury i administracyjnej samorządności są dość znaczne. Czy zatem roszczenia Ślązaków są zagrożeniem dla państwa polskiego, czy raczej przykładem kierunku, w jakim wydaje się zmierzać dzisiaj Europa?

Seria: PEJZAŻE SPOŁECZNE
Wydawca: WAiP
Ilość stron: 420
Oprawa: Miękka
Format: 14.0x20.5cm
ISBN: 9788360501542
EAN: 9788360501542



Kris - Pią Lut 12, 2010 10:25 pm
Studia Socjologiczne
Issue no.4 (195) /2009

"Ziemia z uśmiechu Boga..."
Górny Śląsk - portret regionu
Tom monograficzny pod red. M. S. Szczepańskiego i W. Ślęzak-Tazbir

Publisher:

Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk

Spis treści

Impressum

Contents

Od Redakcji

Górnośląskie metamo-fozy. Region przemysłowy w procesie zmian: od osady fabrycznej do metropolii?

Heterogeniczność regionu, integracja regionalna a rozwój regionalny

Górnośląski regionalizm jako praktyka dyskursywna

Z problemów narodowości i tożsamości śląskiej – dylematy i wybory

Kapitał kulturowy a identyfikacje narodowo-etniczne młodych Ślązaków

Śląski „Ruch” – ponowoczesne meandry regionalnej tożÂ­samości (na przykładzie klubu piłkarskiego i jego społecznego oto­czenia)

Śląsk: wielokulturowość czy kulturowe zróżnicowanie?

Etos pracy na Górnym Śląsku. Tradycja, współczesne oblicze i zmiany

Rynek pracy województwa śląskiego – stan obecny oraz trendy zmian

Demograficzny obraz województwa śląskiego na tle przemian ludnościowych w Polsce – szanse, zagrożenia, prognozy

Starzenie się na Śląsku w perspektywie socjologicznej. Problemy teoretyczne i potrzeby badań

Znaczenie zagranicznych migracji zarobkowych w ocenie kobiet z Opolszczyzny

Syndrom śląskiej kotwicy – wokół dylematów two­rzenia klimatu innowacyjnego

Śląskie (sub)pole sztuki. Geneza, struktura, znaczenie

Nekropolie katowickiego pogranicza

http://www.ceeol.com/aspx/issuedetails. ... f60be42a75



Emenefix - Sob Lut 27, 2010 12:21 pm
"Śląskie Dziękczynienie" kryminał w przedojennych kato



Facet pisze o wiele kiepściej od Krajewskiego, ale mimo wszystko ciekawostka

http://www.qfant.pl/index.php?option=co ... e%E2%80%9D



Kris - Sob Mar 20, 2010 9:03 pm
KRYMINALNE ZAGADKI KATOWIC
Marta Buchla, 2010-03-20 19:26

Gangsterskie porachunki, tajemnicze zabójstwo i polityczna misja ostatniej szansy. Nietypowe zagadki, których akcja dzieje się przed 80-ciu laty na Górnym Śląsku przybywa rozwiązać warszawski komisarz Jerzy Drwęcki. Jego przygody to temat najnowszego kryminału Konrada Lewandowskiego "Śląskie dziękczynienie". Książka zdobywa coraz większe zainteresowanie. A miłośnicy takiej kryminalnej literatury liczą, że to nowy sposób na promocję regionu.

Tajemnicza śmierć górnika pełna była niewiadomych. Jego ciało znaleziono w katowickich Szopienicach. Odpowiedź na pytanie, kto zabił przed 80-cioma laty, miał znaleźć nadkomisarz Jerzy Drwęcki. Jednak polityka, gangsterskie porachunki i tajemnicze morderstwo to tylko niektóre wątki najnowszego kryminału Konrada Lewandowskiego.

Perypetie warszawskiego komisarza na Górnym Śląsku, zdobywają kolejnych czytelników. Akcja powieści toczy się między innymi w byłym komisariacie, a także w robotniczych dzielnicach Katowic. Miłośnicy kryminałów retro nie kryją radości, że ich akcja przenosi się także na Śląsk. - Kiedy tło powieści jest wyjątkowe, tak jak przedwojenny Górny Śląsk to myślę, że to przyciągnie czytelnika. To się sprawdziło w pruskim Wrocławiu, w przedwojennym Lublinie i sądzę, ze to sprawdzi się także u nas - uważa Marcin Nowak, dziennikarz MMSilesia i miłośnik kryminałów retro.

Literatura mówiąca o Śląsku sprawdza się coraz częściej. - Cały regał Silesiana jest u nas w księgarni regałem szczególnym. Na Śląsku regionalizm jest bardzo żywy, więc zainteresowanie jest bardzo duże - mówi Dagmara Kleszcz z księgarni "Matras" w Katowicach.

I choć powieści, których bohaterem stają się miejsca z naszego regionu, zapełniają księgarniane półki, zdaniem Kazimierza Kutza - autora jednej z nich - to wciąż za mało. - Jest tu dużo do nadrobienia, jeśli chodzi o Śląsk. Śląsk jest niezapisany, to jest zachęta, żeby zapełnić puste pola - podkreśla autor "Piątej Strony Świata".

Z tej zachęty skorzystać powinno wiele osób, bo od książek opartych jedynie na prawdziwych historiach już tylko krok do pisania o prawdziwej historii. - Buduje to przede wszystkim wyobraźnię, to jest to, co my historycy nazywamy power of imagination, bo żeby uczyć się historii trzeba mieć wielką wyobraźnię zbudowaną właśnie na literaturze faktu, jak też na literaturze fikcji - twierdzi Krystian Kazimierczuk, historyk. A "Ślaskie dziękczynienie" to właśnie literatura faktu i fikcji, które splatają się w jedną całość. Śląską całość.

http://www.tvs.pl/informacje/22657/



Wit - Wto Cze 22, 2010 7:35 pm
Dyktator Wojciech Korfanty został bohaterem komiksu
pj 2010-06-21, ostatnia aktualizacja 2010-06-21 21:59:09.0



W katowickim gimnazjum, którego patronem jest Wojciech Korfanty, zaprezentowano w poniedziałek ilustrowaną książeczkę poświęconą dyktatorowi III Powstania Śląskiego.

Autorami czarno-białego komiksu są: Krzysztof Wyrzykowski (rysunki) i Sławomir Zajączkowski (scenariusz). W pierwszej części opowiedzieli o tym, jak Korfanty został posłem do Reichstagu, i przypomnieli jego dzieciństwo, w drugiej - główny bohater zszedł na plan dalszy, a opowieść koncentruje się na powstaniach śląskich, zaś w trzeciej, ostatniej - przedstawione zostały epizody z ostatnich lat życia - przymusowa emigracja i śmierć wkrótce po powrocie do ojczyzny. Zajączkowski zapewnił, że przed rozpoczęciem pracy zapoznał się z wieloma książkami i fotografiami dotyczącymi Korfantego i jego epoki, bo zależało mu na tym, aby ukazać Górny Śląsk takim, jakim był sto lat temu.

Książka nie powstała z myślą o dzieciach, ale o młodzieży i dorosłych. Wydana dzięki staraniom Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach trafi za darmo do liceów i gimnazjów.

Dlaczego komiks? - Zastanawialiśmy się nad tym, co zrobić, żeby Korfanty nie był taki pomnikowy i niedostępny, jak jego rzeźba - wyjaśniał w poniedziałek Marek Zieliński, wydawca komiksu i dyrektor Instytucji Kultury "Ars Cameralis". Wierzy, że komiks zachęci wielu ludzi do zapoznania się z historią Śląska. Niewykluczone, że wkrótce ukażą się też komiksy poświęcone innym wydarzeniom z historii naszego regionu. - Prosta forma jest najlepsza, nie ma sensu wydawać grubych tomów, bo te mogą tylko odstraszyć czytelników - uważa Zieliński.




http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... miksu.html



Kris - Wto Cze 22, 2010 9:01 pm
DZIAŁ:Historia
DZIAŁ:Kulturoznawstwo


CENA 49.00 zł
AUTOR: Grzegorz Płonka (red.)

Zarys dziejów Ligoty i Panewnik od zarania do czasów współczesnych

Zdarza się, że gdy jestem w okolicach skrzyżowania ulic Ligockiej i Kredytowej w Starej Ligocie czy też przechodzę przez teren Kokocińca ścieżką położoną nieopodal Kłodnicy, w mojej wyobraźni pojawiają się obrazy – jak mogło wyglądać tutaj codzienne życie ludzi w minionych wiekach, jakie były ich losy, skąd czerpali siłę do działania… Pierwsze z wymienionych miejsc kojarzy mi się ze średniowieczną osadą Lgotą, która w tej okolicy mogła się znajdować, a drugie – z siedemnastowieczną kuźnicą i dziewiętnastowieczną hutą „Ida”, wybudowanymi w Kokocińcu z woli pszczyńskich władców. Oczywiście takich miejsc pobudzających wyobraźnię jest więcej, na przykład: panewnicki klasztor oo. Franciszkanów, modernistyczna kolonia urzędnicza w Ligocie, ukryty na terenie bazy Orlenu posterunek kolejowy „Idaweiche” czy dom „Maria” w Starych Panewnikach. Każde z nich ma swoją historię, urok, niekiedy tajemnicę. Wszystkie te miejsca stworzyli ludzie, którzy osiedli na terenie Ligoty i Panewnik na stałe bądź czasowo.
Wiedli tutaj swe życie, przeżywając, tak jak i my dzisiaj, radości oraz smutki dnia codziennego. Zapewne nieraz się między sobą „wadzili”, „zowiścili”, rywalizowali, ale i również „mieli się ku sobie”, wspomagali, współtworzyli, bawili się itp., itd. Decydując się na opisanie dziejów ligocian i panewniczan, nie mieliśmy zamiaru idealizowania ich czy wskazywania, że kiedyś było fajnie, a teraz jest źle. Nie. Chodziło raczej o jak najbardziej obiektywne utrwalenie, upamiętnienie losów i działań ludzi, którzy mieszkali na tej ziemi, i wskazanie, że Ligota oraz Panewniki są miejscami bogatymi w dobro stworzone nie tylko przez ludzkie ręce, ale i przez naturę – są tu wyjątkowe tereny naturalne, jak chociażby niektóre fragmenty doliny Kłodnicy czy lasy panewnickie, bogate we florę i faunę. Czyniąc tak, spinamy w pewien sposób przeszłość z teraźniejszością, dzięki czemu podkreślamy ciągłość historii tej ziemi i jej mieszkańców. Nie ma wykluczonych, nie ma zapomnianych…

Książka objęta mecenatem Miasta Katowice

ISBN 978-83-7164-621-8
200 x 270 mm

http://www.slaskwn.com.pl/sklep/?s__karta.id__537



Kris - Pią Cze 25, 2010 9:00 am
Książka o śląskiej perle

Polska Dziennik Zachodni Maria Olecha

Dzisiaj 04:01:01
Guido. Śląska perła techniki - to tytuł najnowszej książki historyka Dariusza Walerjańskiego poświęconej zabytkowej kopalni Guido w Zabrzu. Jej wydanie zbiegło się z trzecimi urodzinami kopalni.


Dariusz Walerjański książkę nazywa ukłonem dla kopalni Guido (© Fot. Olga Wiśniowska )

- To taki mój osobisty prezent i ukłon w stronę tego atrakcyjnego, pełnego niezwykłości miejsca, jakim jest kopalnia Guido, bo to rarytas na europejskim szlaku dziedzictwa przemysłowego, bardzo autentyczny - mówi autor.

Książka składa się z siedmiu rozdziałów. Sześć z nich dotyczy kopalni, a jeden Zabrza. I właśnie opowieść o historii Zabrza widzianej przez pryzmat przemysłu rozpoczyna tę wyjątkową opowieść, która liczy 64 strony bogato ilustrowane zdjęciami.

- Uznałem, że taki rozdział jest potrzebny, bo jeżeli ktoś z Gdańska lub Leszna kupi tę książkę, to powinien też poznać charakter miasta, w którym Guido się znajduje - uważa historyk.

Walerjański zdradza, że w barwną i ciekawą opowieść o perełce turystycznej Zabrza, wplótł kilka ciekawostek, o których nigdy nie opowiadał nawet turystom, których przecież niejednokrotnie oprowadzał po podziemiach Guido i licznych zabytkach w całym mieście.

- Każdy przewodnik ma tzw. asa w rękawie, która wyciąga w bardzo wyjątkowych sytuacjach. Ja takie asy odkrywam na kartach tej książki - mówi Walerjański.

- Wspominam o katastrofie, która wydarzyła się w kopalni w XIX wieku. Zginęło wówczas wielu górników. Jest też informacja o piecu wentylacyjnym, który znajdował się obok szybu kolejowego. Dziś została po nim dziura - opowiada historyk.

Nie brakuje również ciekawostek na temat Zabrza, często nieznanych nawet mieszkańcom.

Walerjański przypomina na przykład, że nasze miasto było jednym z zaledwie dwóch w Polsce, gdzie produkowano coca-colę.

Autor opowiada, że z zamiarem napisania książki o kopalni Guido nosił się od dawna. Jak podkreśla, było to jego marzenie, którego realizacja była uzależniona od znalezienia wydawcy.

I nagle, pewnego dnia... to wydawca przyszedł do Dariusza Walerjańskiego.

- To właściciel wydawnictwa krakowskiego Attyka. Przyjechał zwiedzić
kopalnię Guido i zachwycił się. Znał moje wcześniejsze publikacje i zaproponował mi napisanie książki o Guido, wyłożył pieniądze. To było wyzwanie: miałem sześć miesięcy na jej napisanie - opowiada Dariusz Walerjański.

Jeśli są Państwo ciekawi opowieści o zabrzańskiej perełce na Szlaku Zabytków Techniki, zapraszamy od poniedziałku do naszej redakcji przy ul. Wolności 307, gdzie czekają dwa egzemplarze pięknie ilustrowanej książki.

http://zabrze.naszemiasto.pl/artykul/46 ... ,id,t.html



absinth - Sob Cze 26, 2010 8:06 am


Silesia, in western Poland, was one of the richest and most fertile provinces in Europe. Almost every village had its own great house and grand set of farm buildings. Many of these remarkable houses now stand empty and decaying - a product of Silesia’s turbulent history. This report identifies the scale of the problem, describing over 100 houses, most in desperate need of repair, and suggesting strategies for rescue and reuse.

http://www.savebritainsheritage.org/new ... .php?id=95



Hologram - Śro Wrz 08, 2010 3:30 pm
CZY PO ŚLĹŽNSKU IDŹE SZKRYFLAĆ NA ĆYNŻKJE TYMATY?

Czy można pisać po śląsku o sprawach ważnych i trudnych? O uczuciach, patriotyźmie, religii, czy można pisać rzeczy filozoficzne? Czy język śląski jest w stanie udźwignąć specyficzną przestrzeń sacrum, którą dla niektórych jest poezja?



Myśli ukryte - debiutancki tomik Karola Gwoździa - zadziwiają swoją dojrzałością. Wiersze młodego poety, pisane w starym śląskim alfabecie dr Feliksa Steuera, przenoszą w świat niezwykły, świat tęsknoty za ojczyzną, w krainę dzieciństwa. Nie jest to jednak wołanie zagubionego poety-emigranta, to krzyk tysięcy Ślązaków, dla których ziemia śląska to wartość najwyższa. Przestrzeń tomiku wypełniają rozmyślania patriotyczne, wspomnienia, miłość, natura, nostalgia. Coś magicznego jest w tych pisanych po śląsku utworach, coś co skłania do refleksji i obnaża najbardziej ukryte myśli.

Oprawa twarda
ISBN: 978-83-930871-0-5
Rok wydania: 2010
Format: 125x195
Ilość stron: 40
Wydawnictwo: Hologram
Cena: 19,99 PLN

web-site: http://www.karolgwozdz.eu

------------------------------------------

Tomik w sprzedaży juz na:
+ http://www.allegro.pl/my_page.php?uid=16985559
+ http://silesiaprogress.com/karol-gwozdz ... p-386.html
+ http://hanysek.pl/?cmd=szczegoly&id=200

Filmik znaleziony w internecie, zrobiony przez 5d69ff:
+ http://www.youtube.com/watch?v=GNJ6Fmtuyd4

W celu bliższego poznania autora, polecamy:
+ http://www.dziennikzachodni.pl/kultura/ ... ,id,t.html
+ http://www.mmsilesia.pl/10650/2010/6/9/ ... egory=news
+ http://www.mediana.nazwa.pl/index.php?o ... &Itemid=53
+ http://shok.pl/artykul/poetycki-dj-nail,107/



bidzis004 - Wto Paź 26, 2010 12:53 am
Witam , nosze się z zamiarem kupna książki o regionie (nie pierwszej zresztą) , zastanawiam się czy warto i czy ktoś może ją posiada coby mógł mi napisać małą recenzje nt tej książki , warto dodać że jest to jedna z nowości stąd też moje niebywale zainteresowanie



Kris - Czw Lis 04, 2010 6:59 pm
DZIAŁ:


Historia
DZIAŁ:
Kulturoznawstwo

AUTOR:
Lech Szaraniec

Osady i osiedla Katowic

Autor opisuje dzieje osadnictwa na terenie Katowic w granicach z 1975 roku, a więc różnych jego form od wsi i przysiółków, kolonii i osad przyfabrycznych po współczesne osiedla mieszkaniowe. Część starych nazw miejscowych (Pniaki, Sośnica, Kokociniec, Stary i Nowy Czekaj, Fryderyka, Huta Arnold) jest wielu mieszkańcom Katowic nieznana, co oznacza, że wyszły już z użycia. Niektóre zostały zastąpione nowymi, np.: Obroki przez Osiedle Kleofas, Karbowa przez Osiedle Paderewskiego. Niektóre zachowały się w nowo wybudowanych osiedlach mimo wyburzenia częściowego lub całkowitego starej zabudowy, np. osiedla Zadole, Bogucice, Zawodzie, Załęska Hałda, lub nazwach ulic, np.: Karbowa, Zadole,Wymysłów, Agnieszki i inne.
CENA 95.00 zł
http://www.slaskwn.com.pl/sklep/?s__karta.id__542



absinth - Śro Gru 01, 2010 4:02 pm
Ukazała sie książka:

Katowice między wojnami. Miasto i jego sprawy 1922-1939



do ksiazki dolaczony jest reprint mapy z epoki oraz dvd z dwoma filmami:
Katowice – stolica Śląska, film nakrecony na zlecenie Prezydenta katowic w 1930 r.

oraz

Katowice między wojnami w obiektywie kamery Juliena Bryana (materialy z archiowum tego dokumentalisty udostepnione przez jego syna)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 316 wypowiedzi • 1, 2
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.