ďťż
[Katowice] - Załęże!



Safin - Pon Mar 31, 2008 7:56 pm
2 art, odnosnie dzielnicy



Załęże: Będzie zieleń przy Kościele Zielonoświątkowców
dziś
Więcej zieleni, mniej terenów zabudowanych. Prezydent uwzględnił część uwag mieszkańców Załęża i Kościoła Zielonoświątkowego w sprawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w rejonie ulic Gałeczki, Gliwickiej i Drogowej Trasy Średnicowej. - Takie rozwiązanie nas satysfakcjonuje - powiedział pastor Ryszard Wołkiewicz, który od nas dowiedział się o zmianach w projekcie planu.

O sprawie napisaliśmy dwa tygodnie temu. Przypomnijmy, Urząd Miasta chce zmienić plan zagospodarowania przestrzennego terenu pomiędzy ulicami: Gałeczki, Gliwicką, Mieszka I i DTŚ. Jak tłumaczą urzędnicy, chodzi o to, żeby na tym obszarze nie powstał hipermarket. - W obowiązującym planie zdecydowana większość tego terenu mogła zostać przeznaczona na handel i komunikację. Chcemy wprowadzić w tym miejscu inne usługi użyteczności publicznej, m.in. biurowe - tłumaczyła Teresa Homan-Chanek, naczelnik biura planowania przestrzennego UM. To jednak nie przekonało mieszkańców os. Mościckiego i Kościoła Zielonoświątkowego. W skierowanych do urzędu uwagach domagali się przede wszystkim pozostawienia zieleni oraz zmniejszenia intensywności zabudowy dopuszczonej w projekcie planu. Część tych postulatów została uwzględniona. - Obszar pomiędzy kościołem a węzłem Mieszka I zostanie w całości przeznaczony na zieleń - mówi Teresa Homan-Chanek. - W środkowej części terenu objętego projektem planu zieleń będzie zachowana na obszarze pomiędzy istniejącymi zabudowaniami a kładką dla pieszych łączącą ulicę Gliwicką i DTŚ. Na terenie najbardziej wysuniętym za zachód zostanie zachowany pas zieleni od strony ulicy Gliwickiej.

Prezydent postanowił też obniżyć wysokość dopuszczalnej zabudowy od strony DTŚ z dziewięciu do sześciu kondygnacji. - Te zmiany bardzo nas cieszą. Teraz chcielibyśmy, żeby miasto zainteresowało się zorganizowaniem porządnego i przede wszystkim oświetlonego dojścia do kościoła od strony ulicy Mieszka I - mówi Ryszard Wołkiewicz.

(greg) - POLSKA Dziennik Zachodni





Załęże - Mieszkańcy nie chcą inwestorów na jedynym w okolicy skrawku zieleni
dziś
41 mieszkańców Kolonii Mościckiego zakłada stowarzyszenie, by walczyć o lasek, który urzędnicy chcą oddać inwestorom.

Kolonia im. I. Mościckiego, zasiedlona przed wojną przez magistrackich urzędników, mieści się w zachodniej części Załęża, przy granicy z Chorzowem.

Dotychczasowy plan dla lasku zakładał nawet postawienie tu hipermarketu i stacji benzynowej. W czerwcu ubiegłego roku radni uchwalili zmiany m.in. dla tego rejonu w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta. Może tu stanąć zabudowa usługowa. Teren został włączony do strefy zainwestowania miejskiego o wysokiej intensywności z usunięciem ograniczeń wynikających z ekologicznego systemu obszarów chronionych o randze ponadlokalnej. Przystąpiono do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Po pierwszych wnioskach prezydent uwzględnił część uwag mieszkańców oraz pastora Kościoła Zielonoświątkowców, m.in. powiększając tereny zielone i zmniejszając te zabudowane. W ten sposób kościół Betania nadal będzie otoczony zielenią (obszar pomiędzy kościołem a węzłem Mieszka I). Zieleń miała też pozostać m.in. w rejonie boiska i szkoły.

We wtorek w Urzędzie Miasta dyskutowano o wyłożonym po raz drugi planie. Mieszkańców nadal on nie zadowala. - To trochę dzielenie tego obszaru na lepszy i gorszy. Mamy już widok na przejazd kolejowy, praktycznie żadnej zieleni na osiedlu, dziś ta działka jest fajnie zadrzewiona - mówił Marcin Giemza.

Dwadzieścia lat temu był tam cały pas zieleni, czemu nie zostawić choć tego skrawka na otarcie łez? W mieście jest tyle terenów poprzemysłowych, które można przeznaczać pod inwestycje - mówili mieszkańcy. Przypomnieli, że kiedyś były tam trzęsawiska. Uświadomili urzędnikom obecność bunkrów na tym terenie. Ich zdaniem, może to mieć wpływ na budowanie w tym rejonie oraz stanowić zagrożenie dla trwałości domów.

- Do tego to teren pogórniczy, nie dalej jak wczoraj trzęsło, my to odczuwamy - mówiła Danuta Nowacka.

- Drogi, kolej, nieopodal oczyszczalnia ścieków, te drzewa to jedyna ochrona naszego zdrowia - przekonywała Lidia Bałys-Chmura.

- Widok z okna nie jest nam niestety dany na całe życie. O ile zieleń nie jest objęta ochroną lub nie stanowi naszej własności, jeśli istnieje możliwość zagospodarowania, trzeba się liczyć z tym, że teren może być zabudowany - mówiła Teresa Homan-Chanek, naczelnik wydziału planowania przestrzennego UM.

- To prawda, ale miasto też powinno być przyjazne człowiekowi - odpowiadali mieszkańcy.

W efekcie spotkania spisano wnioski, które rozważy prezydent miasta. Postulaty mieszkańców Kolonii Mościckiego w pełni poparła radna Halina Kańtoch. Jeśli prezydent ich nie uwzględni, projekt planu miejscowego zostanie przekazany do uchwalenia Radzie Miasta. Tymczasem mieszkańcy, m.in. po to, by skutecznie walczyć o lasek, powołują stowarzyszenie "Kolonia Mościckiego".

(bib) - POLSKA Dziennik Zachodni





kiwele - Pon Mar 31, 2008 8:15 pm
Czy moglby ktos, dla odswiezenia pamieci, przypomniec jakie sa zamiary drogowe, te przelotowe, w zachodniej czesci Zaleza, osiedla Witosa i osiedla Tysiaclecia?



Safin - Pon Mar 31, 2008 9:34 pm
kilka skrawków z planów, na szybko:
1. przedłużenie zjazdu z DTŚ, ktory wchodzi w skrzyżowanie z Bocheńskiego, obok "Węglików Spiekanych", dalej tym pasem zieleni, rownolegle z Gliwicką, aż do skrzyżowania z nową droga, ktora będzie przedłużeniem "obwodnicy SCC", wyjeżdzającą spod wiaduktu, obok saturna
[mam nadzieje ze skumałes ]

2. Grundmana, przebita az do węzła z mikołowską, nad torami

3. obwodnica zachodnia katowic, na lini Płn-płd idąca od ul galeczki w chorzowie, za osiedlem witosa[od strony zachodniej] az do autostrady, docelowo az do Kosciuszki ponizej skrzyzowania z Armii krajowej

4. ukonczenie remontu gliwickiej, na ostatnim odcinku

5....?

wszysktie te plany sa delikatnie mowiac-odległe



Wit - Pią Kwi 04, 2008 5:36 pm


Załęże - Posprzątali, ale to nie koniec
dziś
Na 80. rocznicę powstania Kolonii Mościckiego, mieszkańcy tego osiedla o ciekawej historii postanowili własnoręcznie go wysprzątać. Mimo deszczu, tak jak się umówili, w piątek wyszli przed domy z grabiami i sekatorami i rozpoczęli sprzątanie nasypu kolejowego. Od miasta dostali 150 czarnych worków i kontener, który... bardzo szybko się zapełnił.

- Lubię takie akcje, jak w szkole na sprzątanie świata - oceniła Natalia Nowak. Z nasypu wytaczano opony, wyciągano kable, próbowano opanować wszędobylskie gałęzie.

- Chcemy pokazać, że czujemy się gospodarzami tego terenu, że potrafimy coś z siebie dać - mówiła Maria Danielska. Mieszkańcy są w trakcie rejestracji stowarzyszenia Kolonia Mościckiego. Walczą o to, by dziś jedyny zielony przeciwległy do ich osiedla teren nie został przeznaczony pod budownictwo inwestycyjne. Właśnie zgłosili uwagi do kolejnej wersji miejskiego planu zagospodarowania przestrzennego.

Prócz sprzątania, mają różne pomysły odnośnie ich otoczenia. - Zastanawiamy się wspólnie ze stowarzyszeniem Pro Fortalicium nad tym, jak wykorzystać tamtejsze bunkry. Na 80-lecie naszego osiedla chcemy zorganizować jakiś festyn, planujemy też zwrócić się do Muzeum Historii Katowic, by spróbować wspólnie przypomnieć jego historię, starsi mieszkańcy mają w swoich archiwach ciekawe zdjęcia - wylicza Dagmara Magiera.

(bib) - POLSKA Dziennik Zachodni




Kris - Wto Maj 06, 2008 9:16 pm
Strażnica za 14 milionów

Będzie zupełnie nowa, zbudowana od postaw i przystosowana do ich potrzeb. Katowiccy strażnicy będą mieć nową siedzibę. Strażnica, która prawdopodobnie powstanie na granicy centrum i Załęża będzie pierwszym tego typu obiektem w regionie - wybudowanym specjalnie dla strażników.



Pieczołowite wypisywanie mandatów, zakładanie blokad i pilnowanie porządku. To codzienne obowiązki strażników miejskich.
Być może za kilka lat zdziałać będzie mogła więcej, bo strażnicy przeniosą się do nowej - bardziej dostępnej dla mieszkańców strażnicy w Załężu. Ta w centrum miasta- jest bowiem za ciasna.. I mimo sporych zasług dla porządku w mieście - mieszkający w Katowicach - Załężu Zbigniew Jesionka uważa, że nowa strażnica - strażnikom jest niepotrzebna.
Jak wynika z naszych informacji - nowa strażnica, która być może stanie w Załężu ma kosztować około 14-tu milionów złotych. W innych miastach straż miejska zazwyczaj zajmuje pomieszczenia w urzędach, lub zaadoptowanych na strażnice budynkach. Radnemu Jerzemu Forajterowi - pomysł strażnicy się podoba.
Radni opozycji o tym pomyśle na razie wypowiadać się nie chcą. Chętnie mówią za to mieszkańcy. Niektórzy woleliby zamiast strażnicy - więcej patroli policji.
Rzecznik urzędu miasta przekonuje, że mimo sceptycznego podejścia do działalności straży miejskiej - co raz więcej osób właśnie u strażników szuka pomocy.
I choć powstanie strażnicy przesądzone nie jest - niewykluczone, że gdy powstanie to mieszkańcy zaczną postrzegać strażników nie co inaczej.

Przemysław Adamski
Aktualności TVP Katowice
http://ww6.tvp.pl/6605,20080506710147.strona



Safin - Nie Maj 18, 2008 10:46 am
Tekst był o Witosa Wit pociąłem odpowiednio.



Jastrząb - Pon Maj 26, 2008 8:58 pm
Kilka fotek z Załęża, co byście nie zapomnieli jak ono wygląda:


Wiśniowa


Blok przy Wiśniowej, po termomodernizacji. Kolor był wcześniej dokładnie taki sam tylko, że zamiast tynku była blacha falista








Oby kiedyś zdjęcia takie jak to były jedynym dowodem jak wyglądała nawierzchnia ulicy Gliwickiej






Jak widać na ostatnich obrazkach, ulica stoi rozkopana a robotników na niej brak. Współczuję mieszkającym tu ludziom, którzy codziennie chcąc się dostać i wydostać z domu muszą poruszać się po takiej "nawierzchni".



Safin - Wto Maj 27, 2008 3:33 pm
Ciekawe czy dałoby sie pociagnac TŚ do odpowiedzialnosci cywilnej, za narażenie tamtejszych mieszkańców na takie męczarnie. A wystarczłoby tylko powaznie traktować swoją pracę...o zawalonych przetargach na gliwicką pisano w watku o tramwajach Śląskich.

Ale tak czy inaczej-załęże daje rade



mark40 - Wto Maj 27, 2008 5:55 pm

Ciekawe czy dałoby sie pociagnac TŚ do odpowiedzialnosci cywilnej, za narażenie tamtejszych mieszkańców na takie męczarnie. A wystarczłoby tylko powaznie traktować swoją pracę...o zawalonych przetargach na gliwicką pisano w watku o tramwajach Śląskich.

W samych tramwajach pracują osoby niekompetentne, moze przydałby sie im kubeł zimnej wody. Gdyby w końcu gminy przejęłyby te torowiska, ułatwiłoby to wiele spraw z tym związanych.

Fajnie, że ta http://img209.imageshack.us/img209/8770 ... a03zj0.jpg kamienica jest remontowana. Myślałem, ze jest przeznaczona do wyburzenia, a tu niedawno okna wstawili.



tym - Wto Maj 27, 2008 7:05 pm
Ja tez bylem w tej okolicy i pracuja pelna para - tylko ulice robia odcinkami. A tak wogole to remont gliwickiej jest robiony na najwyzszym poziomie - estetyczne slupy trakcji tramwajowej i tory elegancko wyciszone.



Jastrząb - Wto Maj 27, 2008 9:06 pm
Owszem, droga i torowisko, na odpowiednim poziomie. Natomiast najtańsza, szara, prostokątna kotka na chodnikach już nie. Niestety nie zaszedłem tak daleko aby to wam obfocić. But maybe next time...



d-8 - Śro Maj 28, 2008 6:38 am




ooo! a ja myslalem, ze ta kamienica zostanie zostawiona sama sobie - tak jak u pana seiferta na rogu slowackiego/matejki.
a tu takie zaskoczenie mile!
swietnie!
to kzgm remontuje czy prywatny wlasciciel ? orientuje sie ktos moze ?



salutuj - Śro Maj 28, 2008 7:05 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Jastrząb - Śro Maj 28, 2008 9:13 am
Zwróćcie jeszcze uwagę na to, jakie okna tam wstawiono. Nie są to jakieś tandetne kwadratowe plastiki chowające się pod łukiem zewnętrznej elewacji. Są to okna drewniane (przynajmniej takie sprawiają wrażenie), odpowiadające podziałami tym oryginalnym. Ktoś musiał dołożyć trochę kasy, aby nie uraczyć nas plastikiem. W obliczu tego faktu zastanawiający wydaje się dół, z zamurowanymi otworami.

Budynek ten znajduje się pod adresem Gliwicka 150. Z googli dowiedziałem się mniej więcej tyle:
Wojewódzkie Stowarzyszenie Sportu i Rehabilitacji Niepełnosprawnych START
40-800 Katowice Gliwicka 150 254-76-27
pływanie, siatkówka, koszykówka, narciarstwo zjazdowe, podnoszenie ciężarów, tenis stołowy, szachy, LA, kręgle, golball






Jastrząb - Śro Maj 28, 2008 10:19 pm
Mój post z tematu o remontach dróg:
Zaledwie kilka dni temu zaprezentowałem na forum zdjęcia z ulicy Gliwickiej, ukazujące brak postępów i robotników na placu budowy. Nie minął nawet tydzień a praca ruszyła z kopyta. Oto krótka relacja w drodze z Witosa:









I w tym momencie mi padła bateria.... No cóż, dalej kładzione są już spodnie warstwy pod przyszłą drogę. A jeszcze dalej jest wyremontowany odcinek, który może uda mi się sfotografować podczas trzeciego podejścia.

Wrzucam też tego posta na forum o Załężu.



Wit - Czw Wrz 04, 2008 11:24 am
wrzucam tu, bo póki co tyczy się Załęża, ale problem na pewno szerszy w przyszłości:

Załęże kontra Czeczenia na boisku
rozmawiała Małgorzata Goślińska2008-09-03, ostatnia aktualizacja 2008-09-03 23:50



Zmarnowano cztery miesiące. W Załężu trzeba nauki języka, mediatora i zabawy - mówi socjolog prof. Marek Szczepański o konflikcie uchodźców z Czeczenii z mieszkańcami dzielnicy
Mieszkańcy katowickiego Załęża nie chcą u siebie Czeczenów. Są źli, nietolerancyjni?

Prof. Marek Szczepański, socjolog: Sytuacja jest zła. To nie jest tylko problem Katowic. Cały kraj nie jest przygotowany na cudzoziemców. Mamy ich coraz więcej, Polska powoli staje się dla nich krajem docelowym, a nawet jeśli są tu tylko w drodze na Zachód, to musimy obok siebie żyć przynajmniej te kilka lat. Oswoić się, a nie walczyć. W Katowicach ośrodek dla cudzoziemców istnieje od maja. Jako stary belfer wiem, że bez nici porozumienia, bez języka, integracja nie powiedzie się. Czeczeni powinni przejść intensywny kurs polskiego.

Dopiero zaczęli się uczyć, a dzieci już poszły do szkoły. Nie rozumieją nawet po rosyjsku.

- Zmarnowano cztery miesiące. A wcześniej mieszkańców Załęża nie poinformowano, że przyjmą do siebie obcych z innego świata, innego języka i kultury, że to ludzie, którzy uciekli z piekła, z kraju o trudnej sytuacji politycznej, niespokojnego, od okropieństw wojny.

Często po prostu od biedy.

- Ależ ja też 20 lat temu wyjechałem na Zachód, żeby zarobić na pierwszy komputer! Tysiące Polaków wyjeżdżało i wyjeżdża za chlebem. Warto pokazać to podobieństwo losów naszych i Czeczenów. Ja czuję wobec nich solidarny dług wdzięczności. Unia Europejska, której Katowice też są beneficjentami, wymaga tego od nas.

Ale tutejsi pytają: dlaczego akurat Załęże? Dlaczego nie dali tych Czeczenów do jakiejś lepszej dzielnicy?

- To syndrom NIMBY, setki razy opisywany. Z angielskiego Not In My Back Yard, czyli wszędzie, ale nie na moim podwórku. Dlatego ośrodki dla chorych na AIDS, krematoria, hospicja powstają z trudem. Lokalne społeczności mobilizują się przeciwko, z góry zakładając, że spotka ich coś złego. Przypuszczenia przeradzają się w demoniczne plotki, bo nikt im nie powiedział, co ich czeka.

Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców ulokował Czeczenów w Załężu bez pytania o zdanie gospodarzy miasta czy sąsiadów ośrodka. Nie robi tego, bo nie musi i z obawy, że nikt się nie zgodzi.

- Ja jednak jestem zwolennikiem dialogu, pełnej informacji. Bez tego będą konflikty. W Załężu już pada słowo wojna. Najgorsze, że aktorami tego kryzysu są dzieci. W Mławie zaczynało się podobnie, Polacy pokłócili się z Romami, poszło o dziewczyny, była bijatyka, interweniowała policja. Albo powstanie getto. W Warszawie żyje 20 tys. Wietnamczyków, tworzą zamkniętą enklawę.

Jednak czy nie byłoby lepiej dla obu stron wprowadzić Czeczenów do lepszej dzielnicy? Załęże boryka się z problemami biedy.

- Prawda, to jedna z najtrudniejszych dzielnic Katowic, trudno wymagać jeszcze od mieszkańców interkulturowości. Chociaż zaczęła się u nich mała inwazja nowoczesności, powstało kino, przyjemne knajpki.

Nowa kanalizacja, nawierzchnia na Gliwickiej, niebawem siedziba straży miejskiej. Radna z Załęża twierdzi, że ludzie wreszcie poczuli się u siebie dobrze i wpakowano im obcych. Że tak to mogą odbierać.

- Dobrze, że ośrodek znajduje się w mieście, a nie w szczerym polu czy w lesie. Szkoda, że nie ma przestrzeni, placu zabaw...

Zwłaszcza, że z 286 jego mieszkańców ponad setka to dzieci.

- Ale można też tworzyć getta idealne, z ogrodzonym placem.

Patrząc na dzieci polskie i czeczeńskie w szkole, pomyślałam, że to dobre miejsce, bo nie będą się wyróżniać. Wszystkie ubrane były skromnie.

- Może urząd, wybierając Załęże, kierował się statusem społecznym mieszkańców?

Panie profesorze, urząd szukał obiektu, którzy zmieści tak dużo ludzi. Niczym innym się nie kierował, bo, jak twierdzi dyrektor generalny, nie ma w czym wybierać.

- To mnie pani zmartwiła. Wszystko potwierdza brak przygotowania. W takim razie trzeba polubić to, co się ma. Jest tam jakiś mediator?

Kierownik ośrodka, który broni Czeczenów.

- To dobrze, ale najgłębsza empatia dla Czeczenów nie wystarczy, żeby złapać kontakt z lokalną społecznością. To musi być ktoś wybrany przez samych ludzi, kogo szanują. Niekoniecznie ktoś na stanowisku. Naukowo nazywamy takich ludzi gwiazdą socjometryczną. Może ksiądz?

Kierownik ośrodka prosił już o pomoc miejscowego proboszcza. Dyrektorka szkoły będzie rozmawiać z rodzicami uczniów w szkole. Urząd miasta sam nic nie zrobi, czeka na inicjatywę. Obiecuje wydzierżawić teren pod plac zabaw. Ma powstać siłownia w ośrodku, otwarta dla tutejszych. Radna z Załęża chce zorganizować wspólny piknik. Zgłosiła się też organizacja pozarządowa, już w tę sobotę zamierza wciągnąć we wspólne zabawy dzieci z Czeczeni i Załęża.

- To są elementarne podstawy integracji - zabawa! Niech walka Czeczenia kontra Załęże rozegra się na murawie boiska. Niech zagrają mecz, zmierzą się w siłowni czy na szachownicy!



Mies - Czw Wrz 04, 2008 12:23 pm

W Warszawie żyje 20 tys. Wietnamczyków, tworzą zamkniętą enklawę.
Tylko, że dla większości z nich to jest wybór a nie nakaz. W przypadku Czeczenów tak nie jest.



kiwele - Czw Wrz 04, 2008 12:40 pm
W ktorym miejscu w Zalezu zostali osadzeni ci Czeczency?



Wit - Pią Wrz 19, 2008 6:06 pm
Załęże nie jest straszną dzielnicą!
Rozmawiał Józef Krzyk2008-09-19, ostatnia aktualizacja 2008-09-19 19:38



Załęże miało być dzielnicą katowickich elit. Przyjęty w 1995 roku przez władze miasta projekt Załęże 2000 przewidywał, że w nowy wiek Załęże wkroczy z pięknymi bulwarami nad Rawą, pięknie wyremontowanymi i nowo wzniesionymi domami, eleganckimi sklepami i kawiarniami oraz z szybkim tramwajem. Co wyszło z zapowiedzi? Prawie nic poza wyremontowaniem kilku familoków.

Przypominanie o szybkim tramwaju budzi w mieszkańcach Załęża tylko złość, bo z powodu rozpoczętych wiele miesięcy temu robót drogowych ulica Gliwicka na sporym odcinku jest zamknięta dla ruchu. Mimo upływu lat Załęże wciąż ma kiepską reputację.

Rozmowa z Waldemarem Bojarunem, rzecznikiem katowickiego magistratu

Józef Krzyk: Miały być bulwary nad Rawą, a jest straszna dzielnica. Dlaczego?

Waldemar Bojarun: Straszna dzielnica? Nie zgadzam się. Wiem, że panuje taki stereotyp, ale nie potwierdzają tego dane. Gdyby zestawić liczby o inwestycjach czy bezpieczeństwie, to Załęże wcale nie odstaje od innych katowickich dzielnic. Największym problemem Załęża jest to, że źle się o nim mówi: że niebezpiecznie, że strach. Jednak gdy przeprowadziliśmy badania na ten temat wśród mieszkańców dzielnicy, okazało się, że oni wcale takich odczuć nie mają. O tym, że u nich jest niebezpiecznie, słyszą głównie i czytają w mediach.

To może chciałby Pan mieszkać w Załężu?

- Mieszkałem przez kilka lat przy ulicy Obroki.

Wybrałby się Pan z żoną na wieczorny spacer Gliwicką?

- Bywałem tam i mam świadomość, że to jest mało urokliwe miejsce.

Nie da się nawet przejechać.

- To wina Tramwajów Śląskich. Gdyby to tylko od nas zależało, remont Gliwickiej już byłby zakończony.

Nadzieję na zmiany dawał program Załęże 2000. Dlaczego nie wypalił?

- Przyjęli go jeszcze nasi poprzednicy. I co tu dużo mówić, założenia przypominały marzenia o szklanych domach. Nie pomyślano o kompleksowych zmianach, ale ograniczono się do fasad. Nikt nie zastanawiał się np. nad stanem kanalizacji. My nie nastawiamy się na efektowne zmiany. Nasze główne cele to edukacja i rekreacja, dlatego wyremontowaliśmy basen i Młodzieżowy Dom Kultury, a w przyszłym roku otworzymy boisko "Orlik". Uruchomimy też na Załężu siedzibę straży miejskiej. Wcale nie dlatego, żeby była to taka niezbędna potrzeba, ale z przyczyn psychologicznych. Dobrze układa nam się współpraca z organizacjami pozarządowymi. To wszystko przyniesie dobry efekt



kiwele - Pią Wrz 19, 2008 6:39 pm
Nie wymaga sie od starego zniedoleznialego mula, by nosil ciezary ponad swoje sily!



Ruta89 - Pon Paź 13, 2008 12:26 pm

W ktorym miejscu w Zalezu zostali osadzeni ci Czeczency?

przy ul. Klimczoka



Bruno_Taut - Pon Paź 13, 2008 1:19 pm
A mają doświadczenie bojowe?



Wit - Pią Paź 31, 2008 2:33 pm
ECHO MIASTA

Urzędnik nie rozumie 2008.10.27

To jedyny taki skrawek zieleni w Załężu! - mówią mieszkańcy. - Nie, to świetny teren inwestycyjny - odpowiadają urzędnicy

Spór dotyczy 5 hektarów lasku przy ul. Gliwickiej, naprzeciwko Kolonii Mościckiego, 80-letniego osiedla domków w Katowicach. Dziś radni zdecydują, czy wycinać drzewa na granicy z Chorzowem Batorym, czy nie. Urzędnicy zaproponowali, by znaczną jego część, od strony Drogowej Trasy Średnicowej, przeznaczyć dla inwestorów. - Najlepiej lokować zakłady przy drogach - argumentuje wiceprezydent Katowic Józef Kocurek. Mieszkańcy tej okolicy domagają się jednak, by zadbać o ich interesy, a nie inwestorów.

Bermudzki trójkąt
- Tuż obok naszych domów są tory kolejowe, z drugiej strony ruchliwa Gliwicka, za nią deteeśka, a do tego wszystkiego przykre zapachy z oczyszczalni Klimzowiec, przed którymi te drzewa nas w części chronią. Już dziś mieszkamy w jakimś trójkącie bermudzkim - zauważa Halina Połap. - Lasek chroni nas też od hałasów z deteeśki. To nasz jedyny teren spacerowy - dodaje Marcin Giemza.
- Od hałasu nic nie chroni lepiej jak obiekty kubaturowe - odpowiada tymczasem Kocurek. - Chorzów, Ruda Śląska cały teren wzdłuż deteeśki oddały pod inwestycje - przekonuje. Zdaniem urzędników zaproponowany kompromis powinien wystarczyć: na spornym obszarze chcą zachować 25 proc. zieleni i zabudować go najwyżej 6-kondygnacyjnymi budynkami.

Zamiast wycinać, urządzić
Mieszkańcy jednak nie odpuszczają, chcą zachowania całego obszaru leśnego i dodają: - Trzeba go dogęścić, ładnie urządzić, stworzyć tam plac zabaw. Na razie komisja ośmioro radnych, która zajęła się tą sprawą, trzema głosami wydała negatywną opinię na temat pomysłu urzędników. Radny Tomasz Szpyrka zaproponował, by przeprowadzić ankietę wśród mieszkańców. - Cztery lata temu tak właśnie zrobiono przy okazji kontrowersji wokół wycinania pasa drzew w rejonie ul. Ułańskiej na os. Tysiąclecia, gdzie mieszkam. Dzięki temu do teraz są tam one naturalną barierą dla hałasu od strony ul. Chorzowskiej - zauważył.

Marta Żabińska



Wit - Pią Paź 31, 2008 7:10 pm


Miasto chciało zabudować cały skwer, ale do tego nie dojdzie
dziś
Ochłapy, albo i jeszcze mniej - tyle zieleni - zdaniem Danuty Nowackiej-Kawy miasto zostawiło mieszkańcom Kolonii Mościckiego. Park wokół kościoła Betania rozciągający się od ul. Gliwickiej do Drogowej Trasy Średnicowej oraz pas zieleni naprzeciw osiedla wzdłuż ul. Gliwickiej to dla protestujących zdecydowanie za mało, choć i tak więcej niż początkowo przewidywał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jeszcze rok temu miasto chciało ten teren przeznaczyć na handel i komunikację. W poniedziałek na sesji Rady Miasta przyjęto projekt uchwały przewidujący pozostawienie nieznacznej ilości zieleni parkowej.

- Nie zgadzamy się z decyzją samorządowców. Lasek powinien pozostać. To nasz teren spacerowy, który osłania nas od hałasu i zanieczyszczeń jakich przysparza nam DTŚ. Już teraz z jednej strony mamy pociągi, a z drugiej drogi. Jeśli odbierze nam się ostatni skrawek zieleni, będziemy żyć jak w trójkącie bermudzkim - mówi Marcin Giemza, mieszkaniec Kolonii Mościckiego.

Zdaniem miasta, tyle drzew, ile przewiduje podjęta uchwała wystarczy.

- Katowice muszą się rozwijać, ato pociąga za sobą koszty, m.in. zagęszczanie terenów już zabudowanych i zagospodarowywanie nieużytków, a teren, o który walczą mieszkańcy, jest właśnie takim nieużytkiem. To nie jest obszar leśny - przedstawia argumenty zwolenników oddania skweru pod inwestycje Waldemar Bojarun, rzecznik urzędu miasta. Mieszkańcy nie zgadzają się z tym poglądem. - To tylko formalny zapis - twierdzą. - My też jesteśmy zwolennikami rozwoju miasta. Tyle, że zrównoważonego. Niech interes mieszkańca, będzie uwzględniany - dodaje Giemza. A według protestujących głosowanie w tej sprawie pokazało co innego. - Jest nam przykro, że poza radną Kminkowską nie mogliśmy liczyć na samorządowców z naszego okręgu - mówi Dagmara Magiera.

Obok Kminkowskiej przeciwko uchwale opowiedział się tylko Andrzej Zydorowicz.

Mieszkańcy nie czują się jednak przegrani. - Pokazaliśmy, że umiemy walczyć o swoje i teraz broni nie zawiesimy. Jest jeszcze Samorządowe Kolegium Odwoławcze - zapowiada Magiera.

Monika Chruścińska - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/916499.html



Jastrząb - Pon Lis 03, 2008 6:27 pm
Przecież można tam było zaproponować powiedzmy 10-cio piętrowe biurowce połączone z parkiem, który musiałby wykonać przyszły inwestor.



Wit - Sob Lis 29, 2008 11:32 pm
Czeczeni wygnani z katowickiego Załęża
Małgorzata Goślińska 2008-11-28, ostatnia aktualizacja 2008-11-28 23:15



Na Załężu nie będzie już Czeczenów. Czeka ich przeprowadzka do innych ośrodków. - Decyzję podejmuje autonomicznie Urząd ds. Cudzoziemców - odcina się katowicki magistrat.

Czeczenom od początku nie było w Katowicach dobrze. W trzystu zamieszkali w byłym hotelu robotniczym bez podwórka, w najuboższej dzielnicy. Ponad setce dzieci za plac zabaw musiała starczyć miniaturowa piaskownica. Ośrodek dla cudzoziemców przy ul. Klimczoka w Załężu powstał w maju, a mieszkańcy zostali oficjalnie powitani i przedstawieni dopiero we wrześniu. Z niewiedzy zdążyła urosnąć wrogość sąsiadów. Dorośli narzekali na hałas dzieci, drażniły ich zabawy w wojnę. O rodzicach mówili: "darmozjady", przeszkadzało im nawet, że wieszają pranie w oknach. - Mamy wojnę z Czeczenami - mówiły "Gazecie" dzieci z dzielnicy. Do Izabeli Kminikowskiej, radnej z Załęża, oraz do pobliskiej szkoły przy ul. Zgrzebionka trafiały skargi, że Czeczeni biją polskie dzieci. Polecamy: Dzieci z Załęża: Mamy wojnę z Czeczenami

We wrześniu około 50 małych Czeczenów poszło do szkół, większość do podstawówki przy ul. Wolskiego. Dyrektorka Halina Wiencek-Kipka dowiedziała się o tym dopiero tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Jej nowi uczniowie nie znali polskiego, ledwo rozumieli po rosyjsku.

Wydawało się jednak, że konflikt zostanie zażegnany. W ośrodku ruszyła intensywna nauka polskiego. Wiencek-Kipka zapewniała nas, że nowi uczniowie zaaklimatyzowali się. Szkoła na Zgrzebnioka wprowadziła na lekcje religii i historii elementy kultury czeczeńskiej. Nauczyciele tłumaczyli drobiazgi: Czeczeni plują nie z pogardy, ale dlatego, że w czasie ramadanu nie mogą przełykać śliny, a młodzi chłopcy noszą przy sobie noże jako symbol dorosłości. Kierownik ośrodka Mirosław Kądziołka wyjaśniał, że Czeczeni nie mogą pracować, bo nie mają statusu uchodźcy. O tolerancji dla obcej kultury głosił z ambony proboszcz załęskiej parafii. Do ośrodka w soboty i niedziele przyjeżdżali wolontariusze z Chrześcijańskiej Fundacji "Młodzież z misją" - z piłkami, balonami, dmuchanymi trampolinami i zjeżdżalniami. - Do zabawy zaczęły się włączać dzieci z Załęża - cieszył się Grzegorz Skrobarczyk, szef Fundacji. Przełomowe wydarzenie miało miejsce na początku października. Radna Kminikowska w szkole na Zgrzebnioka zorganizowała festyn integracyjny. Maria Książek z Międzynarodowej Inicjatywy Humanitarnej opowiadała, że Czeczeni uciekają od prześladowań, pokazywała zdjęcia zburzonych miast, ludzi bez rąk i nóg, żyjących w urągających warunkach. Czeczenki płakały na wspomnienie ojczyzny.

Między ośrodkiem a sąsiednim blokiem wyrósł płot. Ale przez radną Kminikowską nieprzerwanie płynęła do ośrodka pomoc, dziecięce wózki, łóżeczka, ubrania na zimę. Szkoła na Zgrzebnioka zapraszała czeczeńskie dzieci na zajęcia z aerobiku, plastyczne, komputerowe. A w ośrodku lada dzień miała zostać otwarta siłownia, dostępna również dla załężan.

Zła wieść gruchnęła w środę. Katowicka grupa Amnesty International zaprosiła na spotkanie o Czeczeni kierownika Kądziołkę. - W ostatniej chwili odmówił - powiedział, że nie może przyjść z powodu przeprowadzki ośrodka. Był wściekły, że to przez władze miasta - powiedziała nam organizatorka Marta Kichewko.

Z kolei do radnej Kminikowskiej dotarła prośba rady starszych Czeczenów, skierowana do prezydenta Katowic, żeby nie likwidował ośrodka, głównie z uwagi na dzieci, które dopiero co rozpoczęły szkołę.

- Decyzję podejmuje autonomicznie Urząd ds. Cudzoziemców - odparł krótko Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu.

Na oficjalną informację czekaliśmy trzy dni. Ewa Piechota z Urzędu ds. Cudzoziemców odpowiedziała wczoraj bardzo lakonicznie, że "podczas spotkania z władzami miasta uzgodniono, iż ośrodek dla cudzoziemców w Katowicach prawdopodobnie zmieni lokalizację". Ostateczny termin przeprowadzki do innych ośrodków dla cudzoziemców w całej Polsce to 31 stycznia.

Dopytywaliśmy Piechotę, co się stało, skoro jej urząd nie ma obowiązku uzgadniać czegokolwiek z samorządem. O lokalizacji ośrodka w Katowicach władze miasta nie zostały nawet poinformowane. - Sprawa jest bardzo delikatna, nic więcej nie mogę powiedzieć - ucięła Piechota.

Kminikowska powtórzyła nam, co słyszała od urzędników. - Miasto inwestuje w Załężu, a mieszkańcy skarżą się na Czeczenów. Prezydent musi w pierwszej kolejności myśleć o swoich mieszkańcach, dlatego Czeczenom mówi "nie".

Radna jest zdziwiona, bo od dawna nie słyszała żadnej skargi.

Urząd nigdy nie sprzyjał Czeczenom. Bojarun twierdził uparcie, że nic złego się nie dzieje i równocześnie zrzucał winę na Urząd ds. Cudzoziemców. Przyznał otwarcie, że gdyby miasto pytane było o zgodę na ośrodek w Załężu, toby się nie zgodziło.
.........
żałosne ksenofobiczne społeczeństwo, żałośni miejscy urzędasy....oby nigdy was wojna nie spotkała



kiwele - Wto Gru 02, 2008 1:38 pm
Przegladnalem ostatnio kilka artykulow dotyczacych Czeczencow w Katowicach.
W zasadzie nie zajmuje zadnego stanowiska jesli chodzi o sprawy imigrantow, u nas czy gdziekolwiek w swiecie, gdzie ich spotykalem - niewiele moge, by poprawic trudny dzisiejszy swiat.
Nie znam Czeczencow, tylko od strony rosyjskiej dawniej czytalem cos epizodycznie i zawsze byli tam prezentowani jako ludzie z groznym i upartym charakterem. W kafejce na Dworcu widzialem kilku mlodych chlopcow, chyba wlasnie Czeczencow - zdaje sie, ze z przejeciem rozmawiali z kims przez Internet.
Nie podoba mi sie to bezduszne pozbywanie sie ich z Katowic. Mam takie wrazenie, ze sa grupa, ktora moze stosunkowo latwo zintegrowac sie u nas. Nie widze zadnego powodu, by im przeszkadzac tak radykalnie. Nie zabieram sie do zadnej konkretnej akcji, ale moge powiedziec, ze jest mi wstyd za nasze Miasto, ktore w ktorejs juz sprawie po prostu umywa rece.
Swiat sie zmienia niepowstrzymanie, Katowice nie sa temu obce. Trzeba umiec kontrolowac swoja otwartosc. Nie byc zawsze zalosna oblezona twierdza.
My tez jestesmy tu i tam w calym swiecie.



Wit - Wto Gru 02, 2008 2:18 pm
jeszcze z DZ i TVS:



Czeczeni oraz ich dzieci nie pasują do planu rewitalizacji Załęża
dziś
234 Czeczenów z Ośrodka dla Cudzoziemców będzie musiało opuścić Katowice-Załęże najpóźniej do końca stycznia 2009 roku. - Kto to widział, żeby w środku zimy nas wyrzucać - denerwuje się mężczyzna z rady starszych.

Wraz z setką pozostałych ojców rodzin podpisał się pod pismem do urzędu miasta z prośbą, żeby uchodźcy mogli pozostać w Katowicach. Sprawy jednak nie udało się rozwiązać. - W urzędzie miasta jak do tej pory nie przedstawili żadnego merytorycznego wytłumaczenia, dlaczego nie chcą Czeczenów - mówi Mirosław Kądziołka, szef ośrodka.

Wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna tłumaczy zaś, że miasto... wcale nie jest stroną w tej sprawie. Dodaje jednak, że firma, na terenie której znajduje się ośrodek, nie dopełniła formalności. - Są też względy społeczne. Załęże jest dzielnicą, którą staramy się uzdrawiać i naprawiać. Działalność ośrodka wcale nam w tym nie pomaga - wyjaśnia Siejna.

Czy Czeczeni przeszkadzają w uzdrawianiu dzielnicy? - Jeżeli pani jest chora, zażywa lekarstwa i styka się z osobą, która ma innego wirusa, to czy leczenie będzie poprawne? Mieszkańcy Załęża sami mają problemy i niekoniecznie muszą umieć udźwignąć problemy innego narodu. Gdyby więc dochowano procedur przy zakładaniu ośrodka, nigdy nie zgodzilibyśmy się na taką lokalizację - dodaje wiceprezydent Siejna.

Ośrodek powstał w maju tego roku. Wyremontowano sanitariaty, z darów wyposażono pokoje w komplety wypoczynkowe, przekazano odzież.

Obecnie w Załężu przebywa 25 małych dzieci, a 50 kobiet jest w ciąży. Darczyńcy chcą przekazać 38 wózków dziecięcych. - Dzieci świetnie się zaaklimatyzowały w Szkole Podstawowej nr 22 oraz Gimnazjum nr 3, gdzie organizowane są dla nich dodatkowe zajęcia z informatyki i języka polskiego. Dlatego nie jest wskazane, żeby nagle zmieniały szkołę oraz miejsce zamieszkania. Na dodatek nie ma możliwości, żeby wszystkich umieścić w jednym ośrodku, bo są przepełnione - przyznaje Kądziołka. Cudzoziemcy nie ukrywają, że są bardzo zmartwieni całą sprawą, zwłaszcza, że ich dzieci dobrze się czują w Katowicach. - Mam dwóch chłopaków w szkole, naprawdę jest dobrze, dlatego bardzo bym chciał, żeby ktoś wysłuchał naszych racji. Bardzo prosimy o pomoc - mówi jeden z Czeczeńców. - Wielu z nich rozpoczęło leczenie kardiologiczne i neurologiczne. Są pod stałą opieką lekarza. Sami ciągle mi mówią, że nigdy nie mieli do czynienia z takimi standardami leczenia. Jedna z kobiet była pod takim wrażeniem ośrodka, że chciała zdjąć buty przed wejściem - dodaje Kądziołka. W Urzędzie ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie sprawa jest znana. Na wizytacji byli tu także przedstawiciele Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy nie dopatrzyli się uchybień w prowadzeniu ośrodka. - W przypadku zamknięcia cudzoziemcy przebywający w Katowicach zostaną przeniesieni do miejsc, które będą dysponowały wolnymi miejscami - tłumaczy Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców.

Jeszcze jest szansa na dialog

Grzegorz Skrobarczyk z Fundacji Młodzież z Misją Polska pracował z czeczeńskimi dziećmi w Katowicach przez wiele miesięcy.

- W ośrodku jest 120 dzieci. Ta cała sprawa to jakaś straszna tragedia. Nie rozumiem, jak dorośli ludzie nie mogą się dogadać między sobą w takich sprawach. Aż trudno uwierzyć, że człowiek może być tak bezduszny. Uważam, że jest jeszcze szansa, żeby nadrobić stracony czas i nawiązać dialog - mówi Skrobarczyk.

Katarzyna Piotrowiak - NaszeMiasto.pl

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/930071.html
................


Katowice nie dla Czeczenów?
Adam Szaja, 2008-12-02 19:50

W Katowicach spędzili ponad pół roku. Jednak od pierwszego stycznia będą mieszkać gdzie indziej, tylko na razie nie wiadomo gdzie. Prawie dwustu Czeczenów mieszkających w załęskim Ośrodku dla Cudzoziemców, będzie musiało się wyprowadzić - tak zadecydowało biuro do spraw cudzoziemców. Mieszkańcy okolicznych bloków w większości się cieszą, bo jak mówią, nie akceptują trybu życia Czeczenów.

Jak uważa jeden z sąsiadów Czeczenów taki dom powinien być gdzieś za miastem, gdzie nie będą oni nikomu przeszkadzać. A Ośrodek dla Cudzoziemców znajduje się w samym centrum Załęża.

Janusz Zadęcki mieszka naprzeciwko Ośrodka dla Cudzoziemców. Podkreśla, że żadnych uprzedzeń nie ma, ale za tymi sąsiadami nie przepada. - To są rozmaici ludzie, niektórzy są biedni, gdzie to widać potem w sklepie, że kupują za grosiki, ale bardzo dużo tu po prostu jest podejrzanych typów, przyjeżdżają samochodami, rozbijają się w nocy, sobie wyścigi robią na ulicy - stwierdza Zadędzki.

W załęskim ośrodku mieszka prawie dwustu uchodźców z Czeczenii. Najmłodsi, chodzą do katowickiej podstawówki. - Są przejawy nietolerancji, a raczej braku szacunku dla drugiego człowieka - mówi Halina Wiencek-Kipka, dyrektorka SP nr 22 w Katowicach.

Są, a raczej były. Bo początki, jak to zwykle bywa, były trudne. W tym przypadku nie tylko uczniowie z Czeczenii musieli się uczyć polskich zwyczajów. Jak podkreśla dyrektorka podstawówki, do której chodzi czterdzieści takich dzieci, spore wyzwanie było także przed nauczycielami. - Uczyliśmy się, musieliśmy się uczyć czegoś o historii, kulturze czeczeńskiej, o religii muzułmańskiej, bo trudno pracować z ludźmi, o których nic się nie wie - wyjaśnia Wiencek-Kipka.

Teraz nauczyciele wiedzą już więcej, ale nie wiadomo, czy ta wiedza się jeszcze przyda. Pracownicy warszawskiego urzędu ds. cudzoziemców zdecydowali, że Czeczeni będą musieli załęski ośrodek opuścić. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nowy dom mogą znaleźć...nawet nad Bałtykiem.

Katowiccy urzędnicy, choć na decyzję urzędu ds. cudzoziemców wpływu nie mieli, to jednak przyznają, że umieszczenie Czeczenów właśnie w tej dzielnicy, to dość niefortunny wybór. - Społeczność Załęża jest trudną społecznością, tam się koncentruje wiele problemów społecznych, dysfunkcji. Miasto angażuje duże środki, duże siły, z zakresu polityki społecznej aby reintegrować to środowisko - tłumaczy Małgorzata Moryń-Trzęsimiech, naczelnik wydziału polityki społecznej UM w Katowicach.

Mieszkańcom Załęża z cudzoziemcami nie udało się jednak zintegrować. Część Czeczenów na własną rękę szuka sobie mieszkań na Śląsku. Tych, którym się to nie uda i pozostaną w ośrodku, niedługo i tak będzie czekać przeprowadzka.

http://www.tvs.pl/informacje/6813/



Jastrząb - Wto Gru 02, 2008 9:40 pm
Plan rewitalizacji Załęża A jest w ogóle coś takiego Może słynny program Załęże 2000, który skończył się na wymianie instalacji w kilku familokach

Jak im tak Czeczeni przeszkadzają w "rewitalizacji" Załęża to może niech ich przeniosą do Brynowa



Wit - Czw Gru 04, 2008 12:53 pm


Spór o ośrodek dla cudzoziemców w Załężu
dziś
Amnesty International przyjrzy się sprawie związanej z likwidacją Ośrodka dla Cudzoziemców w Katowicach Załężu, w którym przebywa 234. Czeczenów. - Zamknięcie katowickiego ośrodka nie jest dobrym pomysłem, bo uchodzi on za jeden z najlepszych w kraju. Na dodatek pozostałe placówki są przepełnione - mówi Maciej Fagasiński z Amnesty International w Warszawie.

W budynku przebywa 125 dzieci, które od maja zdążyły się zaaklimatyzować. Najstarsze chodzą do szkoły, uczą się polskiego oraz obsługi komputera. - Sytuacja w innych ośrodkach nie jest łatwa. Szczerze mówiąc to wszystko jest bardzo niepokojące. Zwłaszcza że w dużym mieście dostęp do szkół, opieki medycznej i psychologa jest znacznie łatwiejszy. Poza tym każde dziecko, które legalnie lub nielegalnie przebywa w Polsce, zgodnie z Konstytucją musi się uczyć. Dlatego przyjrzymy się całej sprawie - dodaje Fagasiński.

Przyczyną likwidacji ośrodka są nieporozumienia z urzędem miasta. W rozmowie z naszą gazetą wiceprezydent Krystyna Siejna poinformowała, że gdyby władze wiedziały o powstaniu placówki wcześniej, nie zgodziłyby się na taką lokalizację, ponieważ mieszkańcy Załęża mają własne problemy i niekoniecznie będą w stanie udźwignąć kłopoty innego narodu. Dodała też, że założyciele placówki nie dopełnili niezbędnych formalności.

Z kolei w Urzędzie ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie twierdzą, że zrobili wszystko, co należało. - Natomiast nie mamy w obowiązku konsultowania się z władzami miasta. Informujemy tylko podmioty, które biorą udział w przetargu o obowiązku poinformowania o fakcie zakładania ośrodka - tłumaczy Ewa Piechota, rzeczniczka URiC.

- Poinformowaliśmy miasto, w sierpniu była u nas nawet wizytacja z urzędu - mówi Mirosław Kądziołka, szef ośrodka.

30 października delegacja - prezes oraz dyrektor generalny URiC - przyjechali z na rozmowy do Katowic. - Po konsultacjach kierownictwa Urzędu do Spraw Cudzoziemców z władzami Katowice urząd poważnie rozważa możliwość zmiany lokalizacji - czytamy w informacji prasowej.

W URiC twierdzą, że są gotowi do kolejnych rozmów.

- Uważam, że powinni zapomnieć o tych nieporozumieniach dlatego, że integracja Czeczenów z Katowicami już się rozpoczęła - ocenia jedna z mieszkanek dzielnicy. Jeśli się nie dogadają, Czeczeni będą musieli opuścić Katowice najpóźniej do końca stycznia. W Polsce są 22. ośrodki dla uchodźców. Najwięcej w woj. mazowieckim - 9 oraz w lubelskim - 6. W woj. śląskim są dwa.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/931202.html



kiwele - Czw Gru 04, 2008 1:42 pm



Spór o ośrodek dla cudzoziemców w Załężu
dziś
Amnesty International przyjrzy się sprawie związanej z likwidacją Ośrodka dla Cudzoziemców w Katowicach Załężu, w którym przebywa 234. Czeczenów. - Zamknięcie katowickiego ośrodka nie jest dobrym pomysłem, bo uchodzi on za jeden z najlepszych w kraju. Na dodatek pozostałe placówki są przepełnione - mówi Maciej Fagasiński z Amnesty International w Warszawie.

W budynku przebywa 125 dzieci, które od maja zdążyły się zaaklimatyzować. Najstarsze chodzą do szkoły, uczą się polskiego oraz obsługi komputera. - Sytuacja w innych ośrodkach nie jest łatwa. Szczerze mówiąc to wszystko jest bardzo niepokojące. Zwłaszcza że w dużym mieście dostęp do szkół, opieki medycznej i psychologa jest znacznie łatwiejszy. Poza tym każde dziecko, które legalnie lub nielegalnie przebywa w Polsce, zgodnie z Konstytucją musi się uczyć. Dlatego przyjrzymy się całej sprawie - dodaje Fagasiński.

Przyczyną likwidacji ośrodka są nieporozumienia z urzędem miasta. W rozmowie z naszą gazetą wiceprezydent Krystyna Siejna poinformowała, że gdyby władze wiedziały o powstaniu placówki wcześniej, nie zgodziłyby się na taką lokalizację, ponieważ mieszkańcy Załęża mają własne problemy i niekoniecznie będą w stanie udźwignąć kłopoty innego narodu. Dodała też, że założyciele placówki nie dopełnili niezbędnych formalności.

Z kolei w Urzędzie ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie twierdzą, że zrobili wszystko, co należało. - Natomiast nie mamy w obowiązku konsultowania się z władzami miasta. Informujemy tylko podmioty, które biorą udział w przetargu o obowiązku poinformowania o fakcie zakładania ośrodka - tłumaczy Ewa Piechota, rzeczniczka URiC.

- Poinformowaliśmy miasto, w sierpniu była u nas nawet wizytacja z urzędu - mówi Mirosław Kądziołka, szef ośrodka.

30 października delegacja - prezes oraz dyrektor generalny URiC - przyjechali z na rozmowy do Katowic. - Po konsultacjach kierownictwa Urzędu do Spraw Cudzoziemców z władzami Katowice urząd poważnie rozważa możliwość zmiany lokalizacji - czytamy w informacji prasowej.

W URiC twierdzą, że są gotowi do kolejnych rozmów.

- Uważam, że powinni zapomnieć o tych nieporozumieniach dlatego, że integracja Czeczenów z Katowicami już się rozpoczęła - ocenia jedna z mieszkanek dzielnicy. Jeśli się nie dogadają, Czeczeni będą musieli opuścić Katowice najpóźniej do końca stycznia. W Polsce są 22. ośrodki dla uchodźców. Najwięcej w woj. mazowieckim - 9 oraz w lubelskim - 6. W woj. śląskim są dwa.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/931202.html


Zamiast tych zenujacych przetargow spodziewalbym sie raczej informacji, ze Czeczeni indywidualnie czy malymi grupami rodzinnymi opuszczaja ten osrodek, by zintegrowac sie w normalnym zyciu w kraju i by zyc juz na swoj wlasny rachunek.

Mam, nie bardzo wiem czemu, takie przekonanie, ze ta grupa etniczna doskonale sie do tego nadaje.



Wit - Pon Gru 08, 2008 11:21 am
a w Bytomiu się da:

W Bytomiu czują odpowiedzialność za Czeczenów
Małgorzata Goślińska2008-12-04, ostatnia aktualizacja 2008-12-05 00:32



Piotr Koj, prezydent Bytomia, nie pamięta, jak się dowiedział, że w jego mieście są Czeczeni. Natychmiast kazał postawić dzieciom huśtawki. - Skoro już żyją w naszej gminie, czuję się za nich współodpowiedzialny - mówi.

Czeczeni sprowadzili się w tym roku do dwóch śląskich miast. W marcu do Bytomia, do Katowic w maju. O lokalizacji ośrodków dla cudzoziemców oczekujących na status uchodźców zadecydował Urząd ds. Cudzoziemców w Warszawie, bez konsultacji z samorządami. W obu miastach w drodze przetargu wynajął budynki po hotelach robotniczych od jednej firmy - Opala. Umowa została zawarta do końca roku. W Bytomiu ma być przedłużona na kolejne lata. Dlaczego w Katowicach najwyżej do końca stycznia 2009 r.?

Czy lokalizacja w Bytomiu okazała się szczęśliwsza, bo ośrodek sąsiaduje z domkami jednorodzinnymi i ogródkami działkowymi? Od początku był od nich odgrodzony. W Katowicach wciśnięty jest między ulicę i blok, od którego został odgrodzony dopiero po protestach sąsiadów.

Kolejna i ostatnia różnica: Bytom przyjął 193 obcokrajowców, Katowice o 100 więcej. Liczby te równocześnie oznaczały dla Katowic większą liczbę dzieci, odpowiednio 80 i 125. To ważne, ponieważ hałas dzieci doskwierał katowiczanom najbardziej. Dodajmy, że w Katowicach skargi na Czeczenów dotyczyły również pobić, że trafiały do ośrodka, szkoły, miejscowej radnej i na policję. Przy tym katowicki magistrat uparcie zaprzeczał, że jest jakikolwiek konflikt.

W Bytomiu nie było żadnych skarg. Co więcej, gdy mali Czeczeni zaczęli pojawiać się na działkach sąsiadów, ludzie przyszli zapytać do ośrodka, czy czegoś im nie potrzeba.

Żaden ośrodek nie był wyposażony w jakąkolwiek infrastrukturę dla dzieci. Gdy prezydent Bytomia odwiedził wiosną ośrodek dla cudzoziemców w swoim mieście, natychmiast kazał postawić plac zabaw. - To były zużyte urządzenia, ale po remoncie nadają się do użytku - mówi.

- Mamy huśtawki, zjeżdżalnię, piaskownicę - cieszy się Grażyna Śnieżko, koordynatorka ośrodka w Bytomiu.

Katowicko-czeczeński konflikt stał się tak głośny, że Opal musiał stanąć ponad wymogi przetargowe, urządził w ośrodku salę dla siłowni i przedszkola, po czym katowicki azyl stał się jednym z najlepszych z 22 ośrodków w Polsce.

Niesamowitą pracę na rzecz integracji wykonały w Katowicach organizacje pozarządowe oraz miejscowa radna i pobliska szkoła. Skargi na Czeczenów ucichły.

Bytom nie musiał się tak wytężać. Jeszcze w czerwcu dyrektorka szkoły spotkała się z rodzicami uczniów i poinformowała, że od nowego roku szkolnego ich dzieci będą się uczyć z Czeczenami. W Katowicach to się wydarzyło dopiero we wrześniu.

Pytanie, dlaczego 300 Czeczenów, dla których ośrodek w Katowicach stał się drugim domem, a 50 ciężarnych kobiet i 60 dzieci, które dopiero co rozpoczęły szkołę i znalazły kolegów wśród rówieśników, musi opuścić Katowice i będzie rozrzuconych po ośrodkach w całej Polsce, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.

Kierownik katowickiego ośrodka nie widzi innego powodu, jak tylko ambicję prezydenta Katowic, że to nie on decydował o lokalizacji ośrodka.

Gazeta nie wierzy, że można być aż tak małostkowym. Koj, pan na Bytomiu, nie dość, że wysłał do swojego ośrodka huśtawki, to jeszcze się nim chwali. - Ja nie pamiętam, jak dowiedziałem się o Czeczenach w naszym mieście - mówi. - Nie ma co uciekać od problemu, traktujemy Czeczenów jak uchodźców politycznych, którymi my, Polacy, też byliśmy. Skoro już są w naszej gminie, czuję się za nich współodpowiedzialny. Chcę przybliżyć mieszkańcom, co się dzieje w gminie. Będziemy mieć m.in. wkładkę do lokalnej gazety o kulturze Czeczenów.

To mało. Śnieżko, koordynatorka bytomskiego ośrodka, zdradziła mi jeszcze, że trzy rodziny, które uzyskały pobyt tolerowany (to trochę mniej, głównie terminowo niż status uchodźcy) znalazły w Bytomiu mieszkania i zatrudnienie. W Katowicach pobyt tolerowany ma jedna rodzina i mimo starań nie może się usamodzielnić.

I jeszcze jedno: do Bytomia ściągnęły trzy rodziny czeczeńskie, które mieszkały wcześniej w ośrodku w Białymstoku, skąd uciekły do Francji i Szwecji, i po deportacji, szukając w Bytomiu rodziny, znalazły tu i mieszkanie, i pracę, i pomoc.

Dwie czeczeńskie 17-latki brylują w bytomskim gimnazjum w matematyce, jak nic będą miały świadectwa z paskiem.

Czym różni się Bytom od Katowic? Dlaczego to drugie miasto wyrzuca uchodźców ze Wschodu, a biedniejsze śląskie miasto ich przyjmuje? Może Ty, Czytelniku, wiesz? Jutro w naszej "Gazecie" rozmowa z rzecznikiem firmy Opal, która gości Czeczenów na Śląsku.



Wit - Czw Gru 11, 2008 1:46 pm


Władze Katowic wyrzucają z miasta ofiary wojny rosyjsko-czeczeńskiej
dziś
Nie zamykajcie ośrodka, pozwólcie nam żyć w spokoju - prosi Asłan, zwierzchnik rady starszych, w imieniu wszystkich Czeczenów przebywających w Katowicach.

Dziś mija czternaście lat od rozpoczęcia konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego. Mimo to Czeczeni nadal tułają się po świecie. Dwustu trzydziestu czterech uchodźców, którzy w ciężkich warunkach uciekali przed potwornościami wojny, znalazło się w Polsce. Z ponad setką dzieci zamieszkali w Katowicach. Stworzyli sobie namiastkę domu, dzieci zaczęły chodzić do szkoły, uczyć się języka polskiego. Poczuli się bezpieczni.

Niestety, nie spodobali się urzędowi miasta. Okazało się, że Czeczeni nie pasują do wizji rozwoju dzielnicy Załęże. Nie pomogły spotkania na najwyższym szczeblu, ani list rady starszych do władz miasta. Nieugięte stanowisko Katowic zmusiło Urząd ds. Cudzoziemców do szukania nowej lokalizacji dla Czeczenów, ponieważ bez ścisłej współpracy z samorządem nie można zapewnić cudzoziemcom spokoju oraz prowadzić dalszej integracji ze środowiskiem.

- Jesteśmy w Polsce, bo u nas jest wojna, choć w telewizji mówią inaczej. Dlatego zależy nam, żeby zostać - dodaje Asłan, który liczy na zrozumienie i tak jak inni Czeczeni chce sprowadzić swoją rodzinę do Polski.

W organizację ośrodka zaangażowało się wiele osób. Obecnie uchodzi on za jeden z najlepiej działających w kraju.

- Postawa urzędników miasta jest zupełnie irracjonalna, jesteśmy bardzo rozgoryczeni, zwłaszcza że złotówki nie przeznaczyli na ten ośrodek - mówi Mirosław Kądziołka, szef ośrodka.

Tej bulwersującej sprawie przygląda się Amnesty International. - Sprawa jest poważna z punktu widzenia uchodźców, ponieważ z 10 tys. wniosków złożonych w 2007 aż 90 proc. dotyczyło osób pochodzących z Czeczenii. Polska stała się krajem docelowym dla wielu osób, stąd naszym obowiązkiem moralnym jest im pomagać - mówi Maciej Fagasiński z Amnesty International.

Nie chciałem mieszkać we Francji czy Austrii, przyjechałem do Polski, żeby żyć normalnie. Dlatego mamy olbrzymią prośbę, nie zamykajcie ośrodka, pozwólcie nam żyć w spokoju - prosi Asłan, zwierzchnik rady starszych w imieniu wszystkich Czeczenów przebywających w Katowicach. Czy 29 grudnia Czeczeni będą świętować na Śląsku nadejście nowego roku muzułmańskiego? Nie wiadomo. Na razie urzędnicy wciąż się o to spierają.

- Jesteśmy gotowi w każdej chwili rozpocząć rozmowy - zapewnia Mirosław Kądziołka, szef ośrodka dla Czeczenów w Katowicach. Gotowość do rozmów podkreśla również Urząd do spraw Cudzoziemców. - Nie otrzymaliśmy propozycji rozmów związanych z likwidacją ośrodka. Dziwi mnie, że jest ona przekazywania poprzez media - mówi z kolei Małgorzata Moryń-Trzęsimiech, naczelniczka wydziału polityki społecznej w katowickim urzędzie miasta.

Stanowisko miasta budzi sporo kontrowersji. Kilka dni temu wiceprezydent Krystyna Siejna przyznała, że gdyby wiedziała o powstaniu placówki wcześniej, nie zgodziłaby się na taką lokalizację, ponieważ mieszkańcy Załęża mają własne problemy. - Załęże jest dzielnicą, którą staramy się uzdrawiać i naprawiać. Działalność ośrodka wcale nam w tym nie pomaga - powiedziała Siejna. Niejasne są też inne kwestie. Założyciele placówki, zdaniem miasta, nie dopełnili też niezbędnych formalności. Szkopuł w tym, że nie musieli mieć zgody na założenie ośrodka - zgodnie z przepisami wystarczy poinformować miasto o swoich planach. Zdaniem Urzędu ds. Cudzoziemców, taki dokument został złożony na miesiąc przed otwarciem.

- Nic mi o tym nie wiadomo. Do urzędu informacje dotarły dopiero 8 maja, kiedy otwarto placówkę - mówi Moryń-Trzęsimiech. Ośrodek powstał w budynku należącym do firmy Opal. To ona wygrała przetarg na świadczenie usług hotelowych i obsługę cudzoziemców, zorganizowany przez Urząd ds. Cudzoziemców. - 4 kwietnia wysłaliśmy do urzędu miasta sekretarkę z pismem. Pisma nie przyjęto. Kiedy wróciła, wysłaliśmy je pocztą, co odnotowano w książce nadawczej - tłumaczy Grzegorz Gajda, rzecznik Opala.

Katowicki ośrodek nie jest pierwszym na Śląsku. - Podobny prowadzimy w Bytomiu, a współpraca z miastem układa się wzorcowo - przyznaje Gajda. - Dlatego dziwi nas ta sprawa, zwłaszcza że dwudziestu mieszkańców Załęża znalazło w ośrodku pracę.

Znalezienie nowego zakwaterowania dla uchodźców nie jest łatwe. Opal szuka lokum nie tylko w innych śląskich miastach, ale w całym kraju. Poszukiwaniem miejsc w innych ośrodkach zajmuje się z kolei Urząd ds. Cudzoziemców, ponieważ jeśli nie dojdzie do porozumienia, Czeczeni będą musieli opuścić ośrodek najpóźniej 31 stycznia. Termin wybrano tak, aby dzieci, które uczą się w Gimnazjum nr 3 i SP nr 22 mogły dokończyć semestr.

- To byłaby wielka szkoda. Mam dwóch synów w szkole i bardzo im się w Katowicach podoba - mówi jeden z ojców.

Zdaniem Urzędu ds. Cudzoziemców, zmiana miejsca pobytu już po kilku miesiącach nie jest działaniem sprzyjającym integracji. - Mieszkańcy ośrodka nie stwarzają zagrożenia dla ludzi z dzielnicy. Urząd nie odnotował żadnych uwag mieszkańców ani organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo - mówi Ewa Piechota, rzeczniczka urzędu.

- Słyszałem, że na początku ludziom nie podobało się, kiedy Czeczeni w oknach wieszali pranie, a dzieci krzyczały i biegały. Dlatego wybudowaliśmy piaskownicę, zorganizowaliśmy festyn integracyjny - mówi Gajda.

W ciągu ostatnich miesięcy udało się poprawić również warunki mieszkaniowe. Sale zostały pomalowane, wyposażone w meble, kupiono pralki. Zorganizowano także miejsce do modlitwy. W budynku jest też przedszkole .

- Właśnie obchodzimy 60. rocznicę uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w Paryżu. Powinniśmy sobie przemyśleć nie tylko płynące z niej prawa, ale i obowiązki dotyczące ochrony osób, które tego wymagają - komentuje sprawę Maciej Fagasiński z Amnesty International.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/934312.html



potok77 - Wto Gru 16, 2008 10:50 am
Czeczeni czekają na gest miasta

Likwidacją katowickiego ośrodka dla cudzoziemców, w którym przebywa 234. Czeczenów interesuje się Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców.

- Sytuacja w Katowicach jest niepokojąca. Będziemy się kontaktować z władzami miasta - zapowiada Ernest Zienkiewicz, prawnik biura (w skrócie UNHCR).

Zamknięcie ośrodka jest planowane najpóźniej na koniec stycznia. Nieugięte stanowisko Katowic zmusiło Urząd ds. Cudzoziemców do szukania nowej lokalizacji dla Czeczenów, ponieważ bez ścisłej współpracy z samorządem nie można zapewnić cudzoziemcom spokoju oraz prowadzić dalszej integracji ze środowiskiem. Na razie nie wiadomo, gdzie mieliby zostać przeniesieni.

Jeśli dojdzie do zamknięcia placówki, zaprzepaszczone zostaną starania wielu darczyńców, oraz fundacji, które włączyły się do działań związanych z integracją Czeczenów w nowym dla nich środowisku. Kilkudziesięcioro dzieci, które we wrześniu zostały wciągnięte w system edukacji, także będą musiały zmienić szkołę i nauczycieli. Tego w ośrodku nikt nie chce. Czeczeni mówili o tym już wielokrotnie. - Katowicką placówkę oglądaliśmy w czerwcu tego roku, czyli w miesiąc po otwarciu. Do tej pory udało się wiele zrobić. Najmłodsi mają przedszkole, starsze dzieci uczą się, zorganizowano festyn integracyjny. Dlatego argumentacja urzędu miasta, że ze względu na potrzeby dzielnicy, lokalizacja jest nieodpowiednia, budzi niepokój. Ośrodek ten nie stwarza przecież zagrożenia - mówi Zienkiewicz.

W UNHCR są za znalezieniem metody pojednawczej, zamiast załatwiania problemu poprzez zamykanie ośrodka. - Zwrócimy się do urzędu o możliwość kontynuacji pobytu społeczności czeczeńskiej w Katowicach, ponieważ ten ośrodek, jest de facto jednym z najlepszych w kraju - dodaje Zienkiewicz. Amnesty International wysłało do urzędu miasta pismo z prośbą o informacje i wyjaśnienia. - Oczekujemy na odpowiedź - tłumaczy Maciej Fagasiński.

- Nasze stanowisko się nie zmieniło - odpowiada Małgorzata Moryń-Trzęsimiech, naczelniczka wydziału polityki społecznej w katowickim urzędzie miasta.

Organizacje, które zajmują się sprawami cudzoziemców oczekujących na status uchodźcy, zwracają uwagę, że Śląsk jest dobrze postrzegany jako miejsce integracji. - Wiele placówek znajduje się w miejscach oddalonych od dużych centrów miast. Tymczasem Śląsk daje cudzoziemcom wiele możliwości zatrudnienia, edukacji, stąd z faktem powstania drugiego po Bytomiu ośrodka w aglomeracji śląskiej wiązaliśmy wielkie nadzieje - jest zdania Zienkiewicz.

W Bytomiu Czeczeni mieszkają bez zakłóceń. - Podporządkowana radzie starszych społeczność czeczeńska nie sprawia żadnych problemów. Nie mieliśmy do tej pory żadnych interwencji. Mieszkańcy okolicznych domów wręcz im bardzo pomagali - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka bytomskiego UM.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/936154.html



Wit - Pon Sty 26, 2009 2:24 pm
Pójdzie w świat, że Katowice nie chcę pomagać
Małgorzata Goślińska2009-01-25, ostatnia aktualizacja 2009-01-26 10:15



Pierwsze autokary z Czeczenami odjadą we wtorek z Załęża. Wywózkę mają transmitować zagraniczne telewizje. - Pójdzie w świat, że Katowice nie chcą pomagać uchodźcom - mówi Mirosław Kądziołka, kierownik katowickiego ośrodka dla cudzoziemców.

Zura Achmedowa pakuje walizki, torby i kartony wiąże sznurkami i przyczepia karteczki, co gdzie jest. Ma w tym wprawę, w ciągu niespełna roku przeprowadza się czwarty raz, najpierw z Groznego, potem z dwóch ośrodków dla cudzoziemców w Polsce. Z synem, synową i ich szóstką dzieci. W Dębaku mieszkali krótko, bo to ośrodek recepcyjny. Stąd wysłano ich do Rudzienka, małej wioski pod Otwockiem, a potem do Katowic. Ośrodek w Rudzienku został zlikwidowany, domagali się tego mieszkańcy na czele z sołtysem. W Katowicach domagają się tego tylko władze miasta.

O lokalizacji ośrodka decyduje arbitralnie Urząd ds. Cudzoziemców. W pierwszej połowie zeszłego roku wynajął od firmy Opal dawne hotele robotnicze w Bytomiu i w katowickim Załężu. Bytom podjął wyzwanie, prezydent odwiedził ośrodek i kazał wybudować plac zabaw, na miejskim portalu można było obejrzeć film o bytomskich Czeczenach. Szkoła jeszcze przed wakacjami powiadomiła polskich rodziców, że ich dzieci będą się uczyć z obcokrajowcami, a potem zorganizowała dojazd dla czeczeńskich uczniów i dodatkowe lekcje polskiego, zatrudniła asystentów rosyjskojęzycznych.

Tymczasem w Katowicach nagle na ulicy pojawił się obcy. Z niewiedzy zrodziły się pretensje załężan do nowych sąsiadów, że nie pracują, a ich dzieci bawią się w wojnę. Dochodziło do bijatyk między dziećmi. Mimo sygnałów z ośrodka, od miejscowej radnej, ze szkoły i z policji katowiccy urzędnicy utrzymywali wtedy, że wszystko jest w porządku.

W Rudzienku konflikt wybuchł po tym, gdy na dyskotece Czeczen pchnął miejscowego nożem. W Katowicach nie doszło do podobnych incydentów dzięki pracy organizacji pozarządowych, szkoły, radnej i proboszcza. Były kazania o tolerancji, spotkania w szkołach, festyn integracyjny, prelekcje o kulturze i historii Czeczenii. Między ośrodkiem a sąsiednim blokiem wyrósł płot, który ukrócił hałas i bałagan pod oknami załężan. Załęskie dzieci mogły uczestniczyć w zabawach w ośrodku organizowanych przez wolontariuszy. Niebawem miały tu powstać siłownia i kafejka internetowa, dostępne za darmo dla miejscowych. Planowano budowę boiska.

Gdy konflikt został zażegnany, w listopadzie pojawiła się groźba likwidacji ośrodka. Powód? Władze miasta mają o nim złą opinię. Nie pomogły interwencje szefa Urzędu ds. Cudzoziemców, udało mu się tylko przesunąć termin na koniec semestru szkolnego. Ostatnią próbę podjął 6 stycznia. - Zwrócił się do prezydenta Katowic z pisemną prośbą o ponowne rozważenie stanowiska, wyraził gotowość do podjęcia dalszych rozmów i wszelkich koniecznych działań. Poprosił o pilną odpowiedź z uwagi na zbliżającą się datę 31 stycznia, która jest graniczną dla funkcjonowania tego ośrodka - informuje Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu ds. Cudzoziemców. - Jeśli szef nie otrzyma odpowiedzi, albo otrzyma negatywną, katowicki ośrodek zakończy działalność - mówiła "Gazecie" w piątek. - Jest jeszcze iskierka nadziei - dodała.

Kądziołka dawno przestał liczyć na cud. Powiedział mieszkańcom o wyprowadzce już w połowie stycznia. - Nie było złości, oni nie mają siły się złościć. Była rozpacz. Pytali dlaczego. Mówiłem, ale nie rozumieją - opowiada.

Władze Katowic wyślą odpowiedź w sprawie ośrodka dopiero dzisiaj. - Nie zmienimy stanowiska - zdradza Małgorzata Trzęsimiech, naczelniczka katowickiego wydziału polityki społecznej. Miastu nie podoba się lokalizacja placówki. - W Załężu koncentruje się wiele problemów społecznych, w rozwiązywaniu których miasto musi przyjść z pomocą własnym mieszkańcom. Miasto już przeznaczyło znaczne środki na rewitalizację społeczną. W tym roku będą tam realizowane programy unijne, dodatkowe problemy społeczne związane z lokalizacja ośrodka dla uchodźców nie wpisują się w zaplanowane i już realizowane programy. Nie jest dobrym pomysłem koncentrowanie dodatkowych problemów wynikających z różnicy kultur w tej dzielnicy - wyjaśnia Trzęsimiech.

Nie udało się znaleźć budynku na ośrodek dla katowickich Czeczenów. Zostaną rozwiezieni do czterech istniejących ośrodków. Ponad 200 ludzi, z czego połowa to dzieci, dwoje noworodków, 43 kobiety w ciąży, w tym osiem w bardzo zaawansowanej. - Nie rozdzielaliśmy rodzin i ludzi z tej samej miejscowości w Czeczenii, żeby nie zrywać więzi - mówi Kądziołka. Około 30 osób zostanie w Katowicach, wynajmą od Opala pokoje. Kolejnych 30 zmieści się w bytomskim ośrodku. Dwie rodziny dostaną mieszkania w Chorzowie i Bytomiu, jedna już znalazła w Katowicach. Reszta pojedzie do ośrodków w Warszawie, Białymstoku, Łomży, Pustych Łąkach pod Wyszkowem.

Zura z rodziną trafi do Warszawy. Nie chciała opuszczać rodzinnego miasta, rodziców, braci, siostry, wujków. Ale pojechała za synem, który uciekał przed prześladowaniami. Teraz nie chce wyjeżdżać z Katowic. Ma 55 lat. W Groznym była baletnicą. W katowickim ośrodku prowadziła przedszkole. Dziesięcioletnia Mariam i dwie młodsze wnuczki poszły do szkoły, zaliczyły pierwszy semestr, zaczęły mówić po polsku, poznały koleżanki. Sąsiedzi dali im komputer i magnetofon. - Przywykliśmy - mówi smutno Zura.

Pierwsze autokary odjadą z Załęża we wtorek. Kądziołka zapowiada, że wywózkę będą transmitować zagraniczne telewizje. - Pójdzie w świat, że Katowice nie chcą pomagać uchodźcom - mówi.



Wit - Wto Sty 27, 2009 7:06 pm
Katowice wyrzuciły Czeczenów, bo są problemem
Małgorzata Goślińska2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-27 19:29



Pierwsi uchodźcy z Czeczenii opuścili wczoraj Katowice. Do końca stycznia wyjadą wszyscy, bo władze miasta nie chcą u siebie problemów wynikających z różnicy kultur.

Wtorek, parę minut po 9 rano. Pod ośrodek dla cudzoziemców w Katowicach Załężu podjeżdża samochód dostawczy. Czeczeńscy mężczyźni wynoszą z ośrodka walizki, wypchane torby jutowe, telewizory zawinięte w koce, dywany oraz dziecięce wózki. Po godzinie samochód jest wypełniony po sufit. Czeczenki z dziećmi wsiadają do busa. Przed nimi osiem godzin jazdy do Łomży.

Elmira Szichajewa z miesięcznym Alchastem. Tutaj go urodziła. Zarema Magademova w dziewiątym miesiącu ciąży. Blada, obejmuje brzuch. - Wszystko mnie boli - mówi po rosyjsku. To jej trzecia przeprowadzka w Polsce, najpierw z ośrodka recepcyjnego w Dębaku, potem ze zlikwidowanego ośrodka w Rudzienku pod Otwockiem.

- Nie wiem, dlaczego musimy stąd wyjeżdżać. Dlaczego zimą? - pyta kobieta. Wczoraj była u niej Gosia, koleżanka z Załęża. Płakała. Tu się poznały, w szkole, w której uczyły się ich dzieci. 11-letnia Amina, córka Zaremy niesie tornister. Mówi po polsku: - Nie chcę stąd wyjeżdżać. Wszystko tu jest fajne: panie i koleżanki w szkole. Siedziałam w ławce z Natalią.

Kobiety z płaczem żegnają się z tymi, które zostają. Do końca stycznia wyjadą wszyscy. Zostaną rozdzieleni do innych ośrodków dla cudzoziemców w Polsce. Prawie 300 uchodźców, w tym ponad 40 ciężarnych kobiet i ponad 100 dzieci, z których połowa rozpoczęła naukę w szkole. Wczoraj wyjechało 28, większość do Łomży, jedna duża rodzina do Pustych Łąk pod Wyszkowem. Reszta pojedzie do Bytomia, Warszawy i Białegostoku. Niewielu udało się wynająć mieszkanie i znaleźć pracę na Śląsku.

Ośrodek w Rudzience zamknięto, ponieważ nie spełniał wymogów technicznych i domagali się tego mieszkańcy. W Katowicach miejscowi byli źle nastawieni do obcych tylko na początku, gdy w maju zeszłego roku w byłym hotelu robotniczym otwarto ośrodek. Konflikt został zażegnany dzięki pracy na rzecz integracji katowickiej radnej, szkoły, właściciela hotelu, organizacji pozarządowych. Po raz pierwszy w Polsce zdarza się, że powodem likwidacji ośrodka jest niechęć samorządu.

- W Załężu koncentruje się wiele problemów społecznych, nadużywanie alkoholu, dysfunkcje opiekuńczo-wychowawcze, pokoleniowe bezrobocie. Miasto musi przyjść z pomocą własnym mieszkańcom. Już przeznaczyło znaczne środki na rewitalizację społeczną dzielnicy, w tym roku będą tam realizowane programy unijne. Dodatkowe problemy związane z lokalizacją ośrodka dla uchodźców nie wpisują się w zaplanowane i już realizowane programy. Nie jest dobrym pomysłem koncentrowanie dodatkowych problemów wynikających z różnicy kultur w tej dzielnicy - mówi Małgorzata Trzęsimiech, naczelniczka katowickiego wydziału polityki społecznej.

- Mieszkańcy nalegali na prezydenta Katowic, żeby Czeczeni opuścili miasto - zdradza Izabela Kminikowska, katowicka radna z Załęża.

Kminikowska podejrzewa, że konflikt mógł się nasilić z powodu zimy i kryzysu. - Ludzie przestali się spotykać na ulicy, siedzą w domach, potracili pracę. Mogli mieć żal, że miasto im nie pomaga, a przyjmuje cudzoziemców. Czeczeni absolutnie nie zawinili, kierowani są ślepym losem, tam, gdzie wskaże im się miejsce. Jeśli ktoś tu jest winny, to władze rządowe i samorządowe.

Agnieszka Kosowicz z Polskiego Forum Migracyjnego: - Smutne, że katowiczan nie stać na okazanie trochę serca, że tyle niechęci jest w tym mieście. Niech ta wyprowadzka cudzoziemców stanie się dla nich powodem do refleksji, jak wyobrażają sobie swoje dalsze życie. Jeśli Katowice chcą, żeby mieszkali u nich tylko rdzenni katowiczanie, to miasto wymrze. Potrzebny jest ruch, napływ ludzi, żeby miasto rozwijało się ekonomicznie.

Wyprowadzce przyglądał się katowiczanin Tomasz Wróżyna. Odwiedzał czeczeńskie rodziny w ośrodku, zapraszał ich do siebie, obdarowywał ubraniami, zabawkami, środkami chemicznymi. - Uchodźców będzie u nas coraz więcej. Musimy ich przyjąć, bo inaczej stworzą getta i dopiero będzie problem. Oni mają cztery marzenia: buty, kurtka, pióro, zeszyty. W Katowicach niemożliwe do zrealizowania. Wyrzucać ich to nieetyczne. Wstyd dla miasta - mówił z gniewem.

Komentuje Waldemar Szymczyk
Waldemar Szymczyk2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-27 21:36

Odnoszę wrażenie, że prezydent Piotr Uszok rozpoczął właśnie kampanię wyborczą. Trudno będzie mu się pochwalić ściągnięciem do miasta poważnych inwestorów, przebudową centrum, wielkimi wydarzeniami kulturalnymi. Trzeba więc grać na emocjach wyborców - skoro jakaś grupa mieszkańców mówi, że nie życzy sobie "obcych" w mieście, to trzeba ich po prostu wyrzucić. Pokazać, że będzie się dbać tylko o "swoich", nawet wbrew alarmowi demografów, że Katowice zaczynają się dramatycznie wyludniać - z prawie 370 tys. mieszkańców 20 lat temu, zostało 315 tys. - i niebawem zrobi się z tego poważny problem ekonomiczny oraz społeczny.

Szkoda, że prezydent nie wziął też pod uwagę tego, jak fatalne skutki dla wizerunku Katowic będzie miała jego decyzja. Pokazaliśmy się jako miasto bez serca, którego mieszkańcy najpierw podczas wojny rosyjsko-czeczeńskiej zagrzewali na wiecach Czeczenów do walki, ale jak mała grupka chciała znaleźć schronienie u nas - pokazaliśmy im drzwi.

Chociaż być może nie doceniam Uszoka - może przekalkulował sobie to wszystko na zimno i wyszło mu, że politycznie to się opłaci. W końcu każdy głos się liczy - a ten sfrustrowanego faceta spod budki z piwem znaczy tyle samo co profesora Uniwersytetu Śląskiego.
.................


Załęże: Czeczeni pakowali się ze łzami w oczach
28.01.2009
Wczoraj kolejna grupa z 220 Czeczenów została wywieziona z katowickiego ośrodka dla cudzoziemców. - Jak tak można wyrzucać rodziny z dziećmi w czasie zimy? Co za naród! - denerwowała się jedna z Czeczenek. Jest w zaawansowanej ciąży. Podobnie jak 42 jej krajanki. Do autobusów wsiadło też 83 dzieci. Połowa z nich nie skończyła sześciu lat.

Czeczeni znosili swój dobytek w milczeniu. Samochód bagażowy pomieścił walizki z ubraniami, wózki dziecięce, kilka telewizorów owiniętych w koce, zabawki, piłki, miski, a nawet zapas ziemniaków. O ich wyprowadzce przesądził Urząd ds. Cudzoziemców, który nie doszedł do porozumienia z władzami Katowic. Miejsca dla Czeczenów znalazły się w Łomży, Warszawie, Białymstoku, Pustych Łąkach. Kilka rodzin znajdzie schronienie w Bytomiu, w tym rodziny dwójki dzieci, które przebywają w śląskich szpitalach.

Czeczeni, którzy zdążyli się zadomowić w katowickiej dzielnicy Załęże, byli załamani. Zura miała wczoraj oczy mokre od łez. - Kiedy jest wojna, są problemy, kiedy jej nie ma, sytuacja jest podobna. Dzieci nie chcą nigdzie jechać, zmieniać szkoły i nauczycieli. Żyło nam się tu spokojnie - mówi. Mieszkała w ośrodku z sześciorgiem wnucząt, synem i synową.

Mieszkaniec Katowic, pan Tomasz, pomagał wczoraj Czeczenom w przeprowadzce.

- Ci ludzie nie mają wielkich wymagań, wystarczy im nie przeszkadzać. Nie wiem, dlaczego likwidują ten ośrodek. Nie mam pojęcia, co się za tym wszystkim kryje - mówił podczas pakowania bagaży.

Formalnie chodzi o plany Katowic związane z tzw. rewitalizacją Załęża. Ośrodek dla cudzoziemców zostanie zamknięty jeszcze w tym tygodniu, po dziewięciu miesiącach od otwarcia.

- To nie jest w porządku zarzucać nam złą wolę. Przecież uczestniczyliśmy w integracji Czeczenów, przyjęliśmy dzieci do szkół. Problem wziął się z decyzji podjętej bez uzgodnienia z kimkolwiek. Chodzi o lokalizację ośrodka w dzielnicy, która ma swoje problemy, a ich koncentrowanie w jednym miejscu nikomu nie służy. To nie jest miejsce na ośrodek dla cudzoziemców. Wielokrotnie o tym mówiliśmy. Ale ruszył tam bez naszej wiedzy. Nikt nie zastanowił się nad konsekwencjami społecznymi - powtarza jak mantrę Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego urzędu miasta.

- Na pewne decyzje i postawy nie mamy wpływu. Teraz zależy nam na tym, żeby przenosiny Czeczenów miały spokojny przebieg - mówi Julian Curyło, dyrektor Biura Organizacji Ośrodków dla Cudzoziemców Ubiegających się o Nadanie Statusu Uchodźcy lub Azylu urzędu w Podkowie Leśnej-Dębaku.

Niezależnie od tego przenosiny Czeczenów do innych ośrodków trwają od poniedziałku. Ostatnie grupy opuszczą Katowice prawdopodobnie dzisiaj. Ile będzie kosztował budżet państwa ten brak porozumienia? Będzie to wiadome dopiero po zakończeniu przenosin. Rachunek zapłaci Urząd ds. Cudzoziemców.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/953190.html



artursiwy91 - Wto Sty 27, 2009 7:26 pm
Dziś w Wydarzeniach na Polsacie też o tym mówili.



Wit - Pią Lut 06, 2009 11:30 am
ośrodka już nie ma...może ostatni artykuł na ten temat



Czeczeńskie dzieci pójdą po feriach do nowej szkoły
30.01.2009
Wolontariusze z Fundacji Młodzież z Misją - Polska będą pracować z czeczeńskimi dziećmi w Bytomiu.

Z powodu zamknięcia katowickiej placówki w Załężu, liczba najmłodszych mieszkańców ośrodka powiększyła się kilka dni temu o dwadzieścioro.

- Wśród Czeczenów, którzy przebywali w Katowicach było wielu wykształconych ludzi, ale zostali wyproszeni, bo władze miasta nie stanęły na wysokości zadania. Dla mnie to wszystko jest niezrozumiałe - mówi Grzegorz Skrobarczyk z Fundacji.

Sprawa likwidacji ośrodka została już przesądzona, jutro zostanie zamknięty. Tymczasem w środę nadeszła niespodziewanie odpowiedź Urzędu Miasta w Katowicach na list, który Urząd ds. Cudzoziemców wysłał 6 stycznia, prosząc w nim o ponowne spotkanie z władzami miasta oraz pilną odpowiedź.

Korespondencja pojawiła się na biurku dyrektora Arkadiusza Szymańskiego zaledwie na trzy dni przed likwidacją ośrodka.

- Pismo datowane jest na 23 stycznia czyli na piątek ubiegłego tygodnia. Ma zdecydowanie negatywny wydźwięk. Odpisał nam rzecznik prasowy Waldemar Bojarun, który zaznaczył w liście, że został upoważniony do przedstawienia stanowiska w imieniu władz miasta - mówi Ewa Piechota, rzecznik prasowy z Urzędu ds. Cudzoziemców.

W piątek były już zamknięte listy z nazwiskami rodzin przydzielonych do kilku wybranych miejsc w kraju. Odpowiedź niczego by nie zmieniła, kontrowersje budzi jednak fakt, że nadeszła tka późno.

- To jakieś bzdury. Miasto Katowice absolutnie nie ponosi żadnej winy za to całe zamieszanie. To przecież urząd podjął złą decyzję o lokalizacji tego ośrodka i sam zdecydował o jego likwidacji. To oni naprawiają teraz swój błąd. Zresztą proszę znaleźć choć jeden ośrodek w kraju oddalony od centrum miasta o 2,3 km i stojący w tak ścisłej zabudowie - mówi Bojarun.

- Nasz ośrodek jest oddalony o ok. 2 km od centrum miasta - mówi Grażyna Śnieżko z Bytomia.

Tam też znaleziono miejsce dla 60. z ponad dwustu ofiar rosyjsko-czeczeńskiej wojny, które przez dziewięć miesięcy mieszkały w Katowicach. 52. pojechało do Warszawy, 18. do Łomży, 7 do Pustych Łąk. Z danych wynika też, że 70. zdecydowało się na tzw. świadczenia poza ośrodkiem, czyli na samodzielne wynajmowanie mieszkań i wyżywienie za pieniądze, który wypłaca im Urząd ds. Cudzoziemców. Średnio na jedną osobę przypada ok. 800 zł. Wszystko zależy od wielkości rodziny.

- Wstyd, wstyd, wstyd za decydentów z Urzędu Miasta w Katowicach, zastraszająca niechęć do obcych potrzebujących pomocy. Ostry przykład stosunku Ślązaków do nie Ślązaków i nic tu nie pomogą pielgrzymki do Piekar. Wstyd! - napisał internauta Tadeusz.

W Bytomiu twierdzą, że nie mają problemu z akceptacją Czeczenów ani "swoich", ani tych przeniesionych kilka dni temu z Katowic.

- Nie było żadnego oporu z naszej strony, nie odnotowaliśmy też niepokojów społecznych. Ośrodek został przygotowany na czas - wyjaśnia Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka Urzędu Miasta.

Bytomski ośrodek został otwarty w marcu ubiegłego roku, na dwa miesiące przed katowickim. Wygnańcy zajęli ostatnie wyremontowane piętro.

- Mieszkańcy Bytomia nie są do Czeczenów wrogo nastawieni, zauważyłam, że nawzajem się sobie przyglądają. Co ciekawe osoby mieszkające w okolicy bardzo nam pomagały, przynosili ubrania oraz wiele innych rzeczy - mówi Śnieżko.

Dzieci szybko zaaklimatyzowały się w szkołach. Okazało się nawet, że świetnie radzą sobie z przedmiotami ścisłymi.

- Nasze dzieci początkowo były zazdrosne o lepsze oceny czeczeńskich uczniów - opowiada rzeczniczka.

Kiedy skończą się ferie, dzieci przeniesione wraz z rodzinami z Katowic pójdą do nowej szkoły. Wszystkie dostały zaświadczenia o zaliczeniu półrocza w Katowicach. Prawdopodobnie dołączą do uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 37. Trzeba będzie im jednak kupić nowe podręczniki, bo są spore różnice w doborze książek pomiędzy miastami.

Bytom zapewnił Czeczenom również kontynuację nauki języka polskiego, do dyspozycji dzieci i dorosłych są trzy nauczycielki. Dla dzieci zorganizowano również ferie, chodzą m.in. na zajęcia z hip-hopu.

- Będziemy się starali kontynuować działania integracyjne Czeczenów, także w Bytomiu. Wielu naszych wolontariuszy zawarło z nimi przyjaźnie i chcą ich nadal odwiedzać - dodaje Skrobarczyk.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/954269.html



Tequila - Pią Lut 06, 2009 6:11 pm
Waldi wspaniały jak i całe władze dały (tutaj wstawić odpowiednią część ciała). Wychodzi śląska du.......ść.



Mcsel - Nie Kwi 19, 2009 11:00 am
napisałem na mojej stronie notatkę o Załężu. Moje spostrzeżenia. Czekam na opinię i gorąco zapraszam wszystkich do czytania.
www.mcsel.pl.tl

//Dział: Dzielnice Katowic//



Wit - Śro Kwi 22, 2009 10:47 pm


Zabawy wśród śmieci
Witold Domanik, 2009-04-16 17:06

Ruiny i dzikie wysypiska śmieci, to najciekawszy plac zabaw
dla dzieci mieszkających przy ulicy Gliwickiej w Katowicach-Załężu. W takich warunkach spędzają wiele godzin. Tuż obok, po sąsiedzku złomiarze wyrywają kable, by odzyskać z nich miedź. Urzędnicy zapowiadają - będzie wielkie sprzątanie.

W katowickim Załężu niebezpieczna, opuszczona rudera jest dla dzieci atrakcją. - To jest niezabezpieczony teren i nawet nikt nie ma ochoty go zabezpieczać. Właściciel się tym nie interesuje. Miasto mówi, że nie ma pieniędzy na zabezpieczanie własności prywatnej - mówi Danuta Pisarek. Sypiący się budynek jest przeznaczony do rozbiórki od dwóch lat. Ale właściciel rudery nic nie robi. A miasto jest bezradne. - Gorzej jeżeli właściciel terenu jest bliżej nieznany, bądź nie ma żadnego zarządcy. Wtedy rozciąga się w czasie sprawa i nie ma żadnego kontaktu
z nim - oznajmia mł. insp. Rafał Turak, Straż Miejska w Katowicach.

Jednak mieszkańcy mówią, że nie tylko ta rudera straszy. Ich zdaniem tereny między ulicą Gliwicką a Rawą stały się po prostu wysypiskiem śmieci dla reszty Katowic. Wyrzucone śmieci przebierają bezdomni. A wszystko na oczach okolicznych mieszkańców. Złe opinie o Załężu to szukanie dziury w całym - twierdzą miejscy urzędnicy. - Mamy już sygnały, że coraz częściej mieszkańcy chcą zamieszkiwać w tej dzielnicy. Przestępczość jest mniejszą niż gazety sugerują. Więc wizerunek bardzo się zmienia - odpowiada Waldemar Bojarun, UM Katowice.

Choć miasto mówi, że jest lepiej - wystarczy tylko lepiej spojrzeć na opisywane tereny żeby się z tym nie zgodzić.



http://www.tvs.pl/informacje/10330/
..................
przypomina się piosenka t.love - jest super
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukano 205 wypowiedzi • 1, 2, 3
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.