ďťż
[Katowice] Niepełnosprawni, kobiety z wózkiem - co z nimi?



Bruno_Taut - Śro Lis 23, 2005 2:16 pm
Są podobno unijne normy dotyczące dostępności publicznych instytucji dla niepełnosprawnych. Ostatnimi czasy można zauważyc pozorowanie prób przystosowania się do tych norm i u nas. Kilka przykładów faktycznej, kiepsko skrywanej dyksryminacji ludzi na wózkach:
- WNS UŚ - windy dla wózków niby są, tylko żeby z nich skorzystać trzeb zawołać obsługę; tymczasem osoba na wózku powinna dostac się na wydział w sposób nieskępowany i samodzielny
- dworzec PKP - windy na perony są - jedyny problem: żeby skorzystać trzeba iść po jakiegos urzędnika
- przejścia podziemne, np. koło dworca pod ul. Słowackiego - tu ni eprzejedzie kobieta z wózkiem, nie mówic już o inwalidzie na rolsztulu

Czy ktos wie, jak inwalida może dostać się na pocztę główną w Katowicach?

I jeszcze jedna rzecz - mania budowania wysokich krawęzników. Te borsztajny to chyba projekcja czyjejś manii wielkości. Pokonywanie ich wózkiem to prawdziwe safari. Mała rzecz a w kość dać potrafi.




salutuj - Śro Lis 23, 2005 2:33 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bruno_Taut - Śro Lis 23, 2005 2:35 pm
Zanim to się jednak stanie, PKP powinno zapewnić niepełnosprawnym swobodny dostęp na perony obecnie funkcjonującego dworca. Nie jest to problem nie do przeskoczenia.



jacek_t83 - Śro Lis 23, 2005 4:27 pm
podobnie jest na wydziale filologicznym, wejscie dla niepelnosprawnych niby jest, ale trzeba zawaloc pana z portierni. nawet zrobili na parterze toalety dla niepelnosprawnych, ale tez trzeba isc po klucz do pana portiera:)




miglanc - Śro Lis 23, 2005 4:35 pm
Na Wydziale Pedagogiki i Psychologii wiekszosc sal zajeciowych i wsystkie labolatoryjne sa zupelnie niedostepne dla niepelnosprawnych. Co z tego ze zrobili podjazd, skoro brakuje wind i nie ma dosteu dla 2/3 sal. I to ma byc wydzial ktorego dewiza jest pomoc ludziom



d-8 - Śro Lis 23, 2005 5:24 pm
Na Wydz. Nauk Spolecznych sa windy przy wejsciu glownym i na pietrach przy windach... ale nie dzialaja. Ochrona pomaga przy zejsciu przy tych schodach i przy wnoszeniu na dole.



SPUTNIK - Śro Lis 23, 2005 5:44 pm
Na mioim wydziale wszędzie są wysokie schody, sale wykładowe, seminaryjne i laboratoria są praktycznie niedostępne, natomiast mamy podjazd dla inwalidów do klubu studenckiego



Bruno_Taut - Śro Lis 23, 2005 5:51 pm
Niezłe. Skoro się inwalidzi nie mogą uczyć, to niech się przynajmniej zabawią.



Bruno_Taut - Śro Lis 23, 2005 6:25 pm

Na Wydz. Nauk Spolecznych sa windy przy wejsciu glownym i na pietrach przy windach... ale nie dzialaja. Ochrona pomaga przy zejsciu przy tych schodach i przy wnoszeniu na dole.

Wiem, wiem. Ochrona jest w porządku - z całego personelu na wydziale to właśnie z nimi dogaduję się najlepiej . Chodzi jednak o to, by osoba niepełnosprawna mogła poruszać się w pełni samodzielnie.



kvg - Śro Lis 23, 2005 7:04 pm
Samodzielnie... Szkoda, że w polskich warunkach to jest ciągle sfera marzeń... I nie mówię o braku wind w budynkach użyteczności publicznej (poczty, dworce, uczelnie). bo o tym już była mowa, poza tym baaaardzo pooowoooluuutkuuu się to zmienia.
Ale mnie najbardziej wkurza to, o czym wspomniał Bruno - czyli "półmetrowych" krawężnikach. Niektóre są tak wysokie, że osoba w pełni sprawna musi dobrze podnosić nogi, żeby na nie wejść. Nie raz musiałam pomagać jakimś staruszkom, bo nie umiały same 'wdrapać się' z ulicy na chodnik, a już totalnie nie mam pojęcia, jak mają sobie z tym poradzić osoby na wozkach.
I w dodatku te "przecudne" ograniczniki (np. na Mariackiej) mdz parkingiem a chodnikiem Nie powiem, sam pomysł jest dobry, dlaczego kierowcy mają zajmować cały chodnik, ale wykonanie nie dość że szpetne, to jeszcze utrudnia wszystkim życie...



absinth - Śro Lis 23, 2005 8:26 pm
na prawie i administracji jest calkiem ok
tylko na ostatnie pietro byloby troche gorzej sie dostac bo nie bezposrednio z parteru a z przesiadka na 2 pietrze ale by sie dalo



Wit - Śro Lis 23, 2005 8:47 pm
AE podczas moich studiów była nieprzystosowana dla osób niepełnosprawnych. Wątpię, ze coś się zmieniło przez 4 lata
A był chłopak studiujący na wózku....koledzy czy inni studenci go nosili po schodach



absinth - Śro Lis 23, 2005 8:50 pm
Architekci radzą, jak sprawić, by miasta były przyjazne dla niepełnosprawnych

Kirył Kaścian, Michał Wojtczuk 15-11-2005 , ostatnia aktualizacja 15-11-2005 23:55

Projektując miasta i budynki przyjazne dla niepełnosprawnych, robimy przysługę samym sobie - przekonywali wczoraj architekci na międzynarodowej konferencji "Projektowanie dla wszystkich" w Pałacu Kultury

czytaj dalej »
r e k l a m a

Do Pałacu Kultury przyjechali m.in. delegaci z odległego Kazachstanu. Chwalili Warszawę: - Od razu rzuciło się nam w oczy, że do potrzeb niepełnosprawnych dostosowane jest lotnisko - zauważył Kajrat Imanalijew z kazachskiego stowarzyszenia niepełnosprawnych Namys. - Moje miasto, Ałma Ata, ma tak jak Warszawa europejską architekturę. Ale od razu widać, że Polacy zajęli się problemami niepełnosprawnych o kilka dziesięcioleci wcześniej od nas. My za czasów sowieckich nawet o tym nie myśleliśmy - przyznał.

Maria Samova z politechniki w Bratysławie przekonywała, że właśnie dlatego podstaw projektowania "dla wszystkich" powinno się uczyć powszechnie. Najlepiej dodać odpowiednie zajęcia do programu studiów na wyższych uczelniach.

- Projektowanie budynków tak, by były dostępne dla niepełnosprawnych, nie jest przysługą wyświadczaną tylko tej grupie ludzi - wtórował jej grecki architekt Sotris N. Papadopoulos. - To po prostu inwestycja w lepsze środowisko. Ważne jest, żeby zrozumieli to architekci, planiści i politycy. Ułatwienia dla niepełnosprawnych, jeżeli tylko są odpowiednio wcześnie projektowane, mogą się stać atutem budynku, a nie - jak często obawiają się architekci - zawadą w stworzeniu ładnego obiektu - zapewniał.

- Miasto jest dostępne dla ludzi niepełnosprawnych, jeżeli projektuje się je tak, by było przyjazne dla ludzi, a nie dla samochodów - przekonywał z kolei francuski architekt Guy Perry, projektant kompleksu mieszkaniowo-handlowo-usługowego Miasteczko Wilanów. To dlatego ulice będą tam stosunkowo wąskie, a wszystkie parkingi schowane pod ziemię. - Chcemy, by było u nas jak najmniej schodów. W tych budynkach, które muszą być wyniesione ponad poziom gruntu, obok stopni są rampy dla niepełnosprawnych. Co ważne, prowadzą one do tych samych frontowych drzwi. W wielu budynkach niepełnosprawni muszą wchodzić bocznymi wejściami czy od tyłu, a przecież oni wcale nie są gorsi - podkreślał architekt.



PIO - Czw Lis 24, 2005 4:18 pm

AE podczas moich studiów była nieprzystosowana dla osób niepełnosprawnych. Wątpię, ze coś się zmieniło przez 4 lata
A był chłopak studiujący na wózku....koledzy czy inni studenci go nosili po schodach


I tak jest do dziś podobnie w budynkach Sądowych w Katowicach



Safin - Pią Gru 02, 2005 9:31 am
Parlament niepełnosprawnych powstał w Katowicach
GW, 2-12-2005

Parlament Bez Barier w Bordeaux we Francji istnieje od dwóch lat, zrzesza 80 krajów Europy i Afryki. Plura jest jedynym przedstawicielem Polski, pełni funkcję wiceskarbnika. - Wymieniamy doświadczenia - mówi.

Od Rosjan z głębokiej Syberii usłyszał, jak uczą tolerancji dla niepełnosprawnych. Po prostu: pokazują się w szkołach.

Plura był żywą lekcją w Szkole Podstawowej nr 2 w Chorzowie.

Uczniowie zobaczyli niskiego, niekształtnego człowieka na wózku sterowanym dżojstikiem. Zupełnie niesamodzielnego fizycznie. Opowiedział im o swoim życiu. Choruje na wrodzony zanik mięśni. Ma 35 lat, żonę i pięcioletnią córkę. Jest psychoterapeutą, społecznikiem, poetą, grafikiem. W tym roku startował na posła. Kampanię robił wśród ludzi ubogich i niepełnosprawnych. Plura Posłem jednak nie został. Wczoraj w Katowicach powołał polską delegaturę Parlamentu Bez Barier. Członkowie: dwaj prawnicy, trzej tłumacze języków obcych, informatyk i sportowiec jeżdżą na wózkach albo są niewidomi.

Nie zamierzają skupiać się na walce z krawężnikami. - Chcemy szukać dyskryminacji w prawie - mówi Plura. Kilka dni temu dowiedział się, czego wymaga katowicki ośrodek pomocy społecznej od niepełnosprawnych, którzy ubiegają się o likwidację barier architektonicznych w mieszkaniu. - Projektu i kosztorysu! Takie dokumenty kosztują 2 tys. zł. Trzeba je dostarczyć przed rozpatrzeniem wniosku. Pracownik ośrodka wytłumaczył mi, że dzięki temu nie musi rozpatrywać wniosków niewykonalnych - opowiada Plura. - Takich krzywdzących przepisów jest więcej, ale największy problem jest w tym, że nikt nigdzie tego nie zgłasza.

Polski Parlament Bez Barier ma swoich sojuszników w "zdrowym" parlamencie: Krystynę Bochenek, Grażynę Staniszewską i Sławomira Piechotę, jednego z trzech posłów na wózku. Plura będzie przez nich forsował zmiany w prawie, które podpatrzył we Francji. - Tam niepełnosprawni nie podlegają ustawie o pomocy socjalnej, tylko przeciwdziałaniu dyskryminacji. Wspierana jest aktywność. Trzeba się uczyć, pracować, bo nie dostanie się zapomogi, tylko na przykład transport - tłumaczy Plura.

Plura zabrał się też za zbiórkę sprzętu dla tych, którzy są w gorszej sytuacji niż niepełnosprawni w Polsce: wózków, kul, balkoników dla niepełnosprawnych w Gruzji. - Oni nie mają kompletnie nic. Renty nie starcza im nawet na jedzenie do końca tygodnia.

Siedziba polskiej delegatury parlamentu bez barier: Katowice, ul. Rataja 14, tel. (032) 2045096. Marek Plura dyżuruje od wtorku do czwartku w godz. 9-15.

-------------------------------------------------------------------------------------
Piękna inicjatywa. trzeba ją popierać, chociarzby tylko przez rozgłos. W tym temacie mamy tak bardzo dużo do zrobienia...

Pozdrawiam
Safin



Wit - Pon Paź 01, 2007 10:24 pm


Osiedle bez barier architektonicznych
27.09.2007

Niepełnosprawni z Katowic od pięciu lat zabiegają o budowę pozbawionego barier architektonicznych osiedla "Oaza", w którym będą mogli naprawdę żyć. To byłoby pierwsze takie miasteczko w Europie. Przeciwnicy pomysłu twierdzą, że to niezgodne z zasadami integracji. Zwolennicy uważają, że polskie samorządy boją się nowości. Wysłali więc list do kanclerz Niemiec Angeli Merkel z prośbą o podarowanie im stu domów.

- To ciekawy pomysł. Sam rząd niemiecki raczej nie zdecyduje się na sfinansowanie projektu, bo nie takie ma zadania. Ale mamy wiele organizacji, które mogą być zainteresowane. Służę pomocą w nawiązaniu kontaktu - mówi DZ John Reyels, attache prasowy ambasady niemieckiej w Warszawie.

Bronisław Grabiec jest niepełnosprawny od wielu lat. Porusza się na wózku. Ale energii mu nie brakuje. Zintegrował niepełnosprawnych. Wypatruje ich przemierzając elektrycznym wózkiem Katowice. Podjeżdża, zaczyna rozmowę. I zaraża swoim optymizmem i marzeniem.

To on wymyślił osiedle "Oaza" dla niepełnosprawnych i ich opiekunów. Ma tam powstać w sumie sto domów. Do tego sklepy, basen, kaplica, przychodnia, rehabilitacja, zakład pracy, poczta, bank, a może nawet szkoła. Bez schodów, bez krawężników. Podobne miasteczka z powodzeniem działają już w Stanach Zjednoczonych. Chętnych do zamieszkania w "Oazie" jest już 1700 osób z całej Polski. Wszyscy poruszają się na wózkach.

- Jak w listopadzie wjadę do mieszkania, to opuszczę je dopiero wiosną. Jedyny kontakt ze światem będę miał przez internet i telefon. Takich jak ja w Katowicach jest kilkuset. Mamy dość tych ograniczeń. Chcemy sami decydować o sobie - mówi Bronisław Grabiec.

- Tworzenie enklaw nie jest dobrym pomysłem. Mamy inną politykę. Stawiamy na integrację - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic. To do katowickiego magistratu niepełnosprawni zwrócili się o pomoc w pierwszej kolejności. Także inne samorządy nie wykazały entuzjazmu. Ze względu na wysokie koszty pomysł uznały za niewykonalny. Zainteresowanie wykazały tylko Mysłowice, ale za słowami na razie nie poszły czyny.

- Potrzebna jest nam pomoc jakiegoś samorządu - twierdzi Marek Plura, jedyny niepełnosprawny wśród katowickich radnych, od urodzenia jest chory na postępujący zanik mięśni. - Z przekonaniem urzędników do naszego pomysłu mamy duży problem. Boją się nowości i wyzwań. Koszt utrzymania niepełnosprawnego w zamkniętym ośrodku to około 2300 zł. Za te pieniądze można zapewnić w "Oazie" opiekę mieszkańcom.

Socjolog z Uniwersytetu Śląskiego prof. Kazimiera Wódz twierdzi, że sprawa nie jest jednoznaczna. - Patrząc na pomysł z szerszej perspektywy - nie służy on integracji. Jednak trudno tym ludziom odmówić racji. Ich projekt jest desperacki, ale racjonalny. Każda przeróbka w mieszkaniu, czy otoczeniu to gehenna. Borykanie się z urbanistycznymi barierami jest dla nich niezmiernie uciążliwe - wyjaśnia socjolog.

--------------------------------------------------------------------------------

Katowiccy niepełnosprawni nie rezygnują ze swojego największego marzenia - zamieszkania w osiedlu pozbawionym barier architektonicznych. Czy niemiecki rząd, do którego wystąpili z prośbą o wsparcie, pomoże zrealizować to pragnienie?

Bronisław Grabiec ma 72 lata. Mieszka w kamienicy w centrum Katowic. Niby na parterze, ale bez podjazdu. Od chodnika dzieli go kilka schodów: wysokich i stromych. A elektryczny wózek waży ponad sto kilo. Żona go nie zniesie. Aby wyjść z domu musi prosić sąsiadów. - Żeby przystosować mieszkanie do moich potrzeb - trzeba około 150 tys. zł. To ogromna kwota. Czy nie lepiej wybudować domek? - zastanawia się. Swoim pomysłem zaraził setki osób.

W ostatecznym rozrachunku budowa całego osiedla pozbawionego barier może okazać się tańsza niż przystosowywanie dziesiątków budynków w całym województwie - mówi Marek Plura, katowicki radny i szef stowarzyszenia niepełnosprawnych Akcent.

Jolanta Janikowska-Skwara, była dziennikarka i krytyk filmowy, od lat porusza się na wózku. Z Bronkiem i jego żoną przyjaźni się od młodości. Całym sercem wspiera pomysł budowy osiedla: - To trwa już kilka lat i ciągle nie ma efektów. Zaczyna nam brakować sił.

Edmund Chwastek z niepokojem patrzy przez okno. Gdy pada nie może ruszyć się z domu. Pierwszy śnieg uwięzi go w czterech ścianach na kilka długich miesięcy. - Nawet na rehabilitację się nie wydostanę. A jestem sparaliżowany od połowy w dół. Żona zmęczona, sił jej brakuje. Wiek już nie ten. Niby blok, winda, podjazd. Ale ktoś musi mnie włożyć do wózka. Sam nie dam rady - irytuje się. Wspomina, jak chciał pojechać z osiedla Paderewskiego w Katowicach, gdzie mieszka, do syna do Brzęczkowic w Mysłowicach. - Linię zlikwidowali. Pozostaje tylko taksówka, albo proszenie znajomych - narzeka.

W "Oazie" jego życie mogłoby toczyć się przez cały rok, niezależnie od pogody. - Moglibyśmy spotykać się, rozmawiać. Może jakieś warsztaty? A na pewno kościół i rehabilitacja - mówi Edmund Chwastek.

Bronisław Grabiec starania o budowę wymarzonej "Oazy" rozpoczął w 2003 roku. Początkowo wszyscy chwalili pomysł. W 2005 roku marszałek województwa Michał Czarski spotkał się z komitetem budowy osiedla. Obiecał pomoc prawną i wsparcie przy pozyskiwaniu unijnych pieniędzy. Koszty wstępnie wyceniono na 67 mln zł. Potrzebna była tylko ziemia. - Ten problem też rozwiązaliśmy. Agencja Rynku Rolnego zaproponowała nam kilka lokalizacji: w Lędzinach, Mikołowie, Tychach. Także Caritas zaoferowała 20 ha w Borowej Wsi, koło ośrodka. Ale my chcieliśmy w Katowicach. I do tego samorządu się zwróciliśmy z propozycją. Rozmawiano z nami chętnie do momentu, gdy padło hasło "mieszkania chronione" - opowiada Grabiec.

Takie mieszkania gminy mają obowiązek utrzymywać m.in. dla niepełnosprawnych i wychowanków domów dziecka. To kosztuje. - Od tej pory słyszeliśmy już tylko, że idziemy pod prąd, że chcemy się izolować, a przecież trzeba się integrować. Naszą "Oazę" nazwano gettem - denerwuje się Bronisław.

- To nie jest dobry pomysł. Mamy inną politykę. Stawiamy na integrację. Miasto chętnie wspiera inicjatywy, których efektem są mieszkania dla niepełnosprawnych. Takie powstają w budynkach komunalnych i TBS-ie. Naprawdę dużo robimy - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic. Także inne samorządy nie wykazały entuzjazmu. Ze względu na wysokie koszty pomysł uznały za niewykonalny.

Niepełnosprawni nie poddają się. Opowiadają, że osiedle miałoby być specyficznym ośrodkiem pomocy społecznej: - Nie bylibyśmy tylko zgromadzeni pod jednym dachem. Unia Europejska takie projekty może finansować nawet w stu procentach. Ktoś jednak musiałby nadzorować samą inwestycję, a potem administrować i utrzymywać osiedle - mówią.

Grabca czasami nachodzą chwile zwątpienia. - W Bytomiu jest kobieta, która od 15 lat nie wychodzi z mieszkania na drugim piętrze. Dwa razy w tygodniu opiekunka przynosi zakupy i sprawdza czy żyje. Czy mam prawo ją rozczarować? - pyta. On i pozostali niepełnosprawni z nadzieją czekają na odpowiedź niemieckiego rządu. Skoro nie znaleźli pomocy w kraju, to może Niemcy będą w stanie zrozumieć ich problemy.

Aldona Minorczyk-Cichy - Dziennik Zachodni
[/b]



Jaimar - Wto Paź 02, 2007 8:18 am
Nie znam perspektywy wózka inwalidzkiego, znam natomiast problemy przemieszczania się z wózkiem z dzieckiem.
Co z tego że budynki będą przystosowane, jeżeli się do nich nie dostanę bo chodniki w mieście zatarasują zmotoryzowane bezmózgie chamy. Zanim nie postawili na Placu Wolności słupków uniemożliwiających parkowanie z dotknięciem zderzakiem muru kamienicy to tacy pacjenci zdarzali się nagminnie. Parę razy zdarzyło mi się przejść takiemu po masce (jak byłem bez wózka oczywiście) - to potem grzecznie stali raz nawet równolegle do chodnika
Na Matejki słupków nie ma i podjeżdżają pod same schody Domu Powstańca - "wózkowiec" ma do wyboru albo dać się rozjechać (o ile uda mu się przepchnąć między samochodami na ulicę) albo wrócić na Plac Wolności (o ile mu ktos nie odetnie drogi przy Pałacu Goldsteina, nie zaparkuje na przejściu dla pieszych przy Izbie Rzemieślniczej, itd).



Wit - Pią Mar 14, 2008 6:50 pm


Za czuły mechanizm?
dziś
Wprowadzone przed siedmioma laty tramwaje niskopodłogowe mają różne udogodnienia, m.in. pozwalają swobodnie poruszać się po mieście osobom niepełnosprawnym. Niestety, często to tylko teoria.

Zenon Jędrzejek mieszka w Brynowie, porusza się na wózku inwalidzkim i regularnie próbuje korzystać z tramwajów. Jednak na komunikacji miejskiej polegać nie może. Choć rozkłady jazdy śledzi uważnie, sprawdzając, o jakiej godzinie przyjedzie tramwaj, do którego będzie mógł wsiąść.

Tymczasem po zakupach w Silesii City Center musiał moknąć na przystanku. Okazało się, że rampa, dzięki której mógłby wejść do "szóstki" się nie wysunie, bo... jej nie ma. - Naprzeciwko mężczyzna na wózku też się nie załapał, bo rampa w jego "szóstce" nie działała - mówi Jędrzejek.

Marzec rozpoczął się czarną serią. - Na pętli w Brynowie najpierw okazało się, że w pierwszej "szesnastce" rampa nie działa od dwóch miesięcy, a w następnej "szóstce" motorniczy stwierdził, że rampę mu w ogóle wymontowali - opowiada Jędrzejek. Ostatnio, gdy wracał z kina, rampa znów była nieczynna, bo... wypadła po drodze na trasie. - To był już wieczór, a nie wiedzieć czemu niskopodłogowe "szesnastki" jeżdżą tylko do godz. 19 - opowiada. I kolejne kilkadziesiąt minut czekania.

O problemie pisaliśmy już półtora roku temu. W Tramwajach Śląskich sprawa zaskoczyła jednak Krzysztofa Sklarka, głównego inżyniera. - Wcześniej nie otrzymałem bezpośrednio takich informacji - przyznał. Sprawdził sytuację po naszym telefonie. - Rzeczywiście, dwie rampy mają uszkodzenia mechaniczne, będziemy je wymieniać w firmie Alstom. Jesteśmy w trakcie dokonywania zamówienia, dostawa powinna trwać ok. trzech miesięcy. W pozostałych przypadkach problemy usuwane są na bieżąco - powiedział Sklarek.

Takich wagonów niskopodłogowych jest siedemnaście, a codziennie na obsługę tras wyjeżdża ich trzynaście. - Rampy są szczególnie narażone na działanie warunków atmosferycznych, na brud czy pył. To jest bardzo delikatny mechanizm z zamontowanymi specjalnymi czujnikami. Szczególnie źle działa na niego woda, śnieg, a rampa zamontowana jest tylko 30 cm od główki szyny - wylicza Sklarek. - Problemy mogą się zdarzyć, ale generalnie wszystkie rampy są sprawne.

Na rampę, jak mówi, Tramwaje Śląskie są skazane przy takim rozwiązaniu technicznym. - W początkowym okresie ich eksploatacji były problemy, ale Alstom jeszcze te rozwiązania udoskonalał - przyznaje Sklarek.

Chorzowski zakład Alstom Konstal także dopiero od nas dowiedział się o tym, że z rampami bywają spore problemy. - Nikt się do nas po pomoc techniczną w tej sprawie nie zgłaszał, więc trudno mi to komentować - powiedział nam Andre Masek.

- Oczywiście, chcemy zapewnić działanie ramp, bo to powinno być dobrodziejstwo tych pojazdów - zadeklarował Sklarek.

Marta Żabińska - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Sob Cze 14, 2008 7:01 am


Uczelnie bez barier
dziś
Dwie największe śląskie uczelnie zaczynają wprowadzać nowoczesne udogodnienia dla niepełnosprawnych studentów. Po raz pierwszy mają naprawdę spore pieniądze na ten cel.

Uniwersytet Śląski z różnych źródeł otrzymał około miliona złotych. Politechnika Śląska - ponad 300 tys. zł. Gliwicka uczelnia po raz pierwszy też zdecydowała się powołać pełnomocnika ds. niepełnosprawnych. W Katowicach taki konsultant funkcjonuje od kilku lat.

Wprowadzanie nowych rozwiązań to nie tylko zachęta do kontynuacji nauki przez niepełnosprawnych studentów, ale także sposób na ich zatrzymanie na Śląsku. Do tej pory w poszukiwaniu uczelni bez barier uciekali na Uniwersytet Jagielloński czy Warszawski.

Przedstawiciele obu śląskich uczelni przyznają, że studenci z dysfunkcjami, którzy mieliby prawo do dodatkowego wsparcia, nie zawsze informują o swych przypadłościami. Utrudnia to ocenę potrzeb, a tym samym pozyskiwanie funduszy.

- Mamy wiedzę o około pięciuset takich studentach, co w przypadku uczelni na której studiuje 40 tys. osób wydaje się liczbą dość małą. Zdarzało się, że niepełnosprawny student swój problem ujawniał dopiero na egzaminie, gdy był zagrożony złą oceną. Okazywało się wówczas, że ma orzeczony niedosłuch, nie zrozumiał pytania, ale wstydził się prosić o pomoc - mówi Jolanta Talarczyk, rzeczniczka Uniwersytetu Śląskiego.

Na gliwickiej uczelni studiuje z kolei 170 osób niepełnosprawnych.

Tacy studenci na UŚ mogą dostać do dyspozycji, w zależności od schorzenia, notebooki z programami odczytującymi tekst lub powiększającymi go oraz dyktafony. UŚ kupuje też multimedialne tablice, na ich ekranie można zobaczyć treść wykładu. Uniwersytecka biblioteka nagrywa na płyty CD skrypty własnych wykładowców lub kupuje gotowe audiobooki. Uczelnia sfinansowała też kurs języka migowego dla grupy pracowników.

Niepełnosprawni studenci mogą uczestniczyć w bezpłatnych zajęciach rehabilitacyjnych. Kilka osób zdecydowało się korzystać z usług asystentów. Tym na wózkach pomagają przemieszczać się między budynkami czy salami, niesłyszącym robią notatki. Co ciekawe, asystenci, najczęściej koledzy z tej samej grupy, nie pracują za darmo.

- Gdy od pełnomocnika ds. niepełnosprawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego usłyszałem, że uczelnia płaci asystentom za taką pomoc, miałem mieszane uczucia. Przecież to powinien być odruch serca. Okazało się jednak, że spisanie kontraktu i opłacanie asystenta jest mniej krępujące dla obu stron, a przy tym daje większą pewność, że podopieczny nie zostanie na lodzie. To po prostu zakontraktowana usługa, choć niezwyczajna - podkreśla Marek Piestrzyński, kierownik działu spraw studenckich UŚ.

Od nowego roku akademickiego takich asystentów będzie mieć Politechnika Śląska. Za godzinę pracy mają dostawać od 5 do 10 złotych. Więcej dostaną ci, którzy znają język migowy, czy angażują się np. w pomoc podopiecznemu przy skomplikowanych pracach badawczych.

- Największy koszt to likwidacja barier architektonicznych. W Gliwicach mamy zaledwie trzy wydziały z windami - mówi Piotr Brzoza, pełnomocnik rektora Politechniki Śl. ds. niepełnosprawnych.

W ubiegłym roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznało uczelniom na kształcenie i rehabilitację niepełnosprawnych studentów ponad 41 mln zł. W tym roku jest podobnie. Pieniędzy tych uczelnie nie mogą jednak wykorzystać np. na montaż wind czy podnośników wózków inwalidzkich.

Joanna Heler - POLSKA Dziennik Zachodni



DivinaCommedia - Nie Cze 15, 2008 5:55 pm

na prawie i administracji jest calkiem ok
tylko na ostatnie pietro byloby troche gorzej sie dostac bo nie bezposrednio z parteru a z przesiadka na 2 pietrze ale by sie dalo


Niby na WPIA jest ok, ale warto przypomnieć, iż do niektórych pomieszczeń zamiast z pierwszego piętra trza wjeżdżać z drugiego, gdyż na pierwszym są schody (mówię o auli).
Winda główna dojeżdża na piętro pierwsze, a żeby dotrzeć na drugie trza hektar pokonać. wiem, że jest to dla pełnosprawnych mały problem, natomiast dla osób o obniżonej fizycznej sprawności kolejna beleczka pod nogi...lub kółka. Znam osoby, które często musiały borykać się z problemem w tym budynku - jeżdżąc na wózku lub będąc o kulach.
Chociaż przyznaję, że tam jest jeszcze w porządku.
Śmieszy mnie fakt iż do wielu szpitali wciąż ograniczony jest dostęp dla osób na wózkach. W wielu sytuacjach muszą posiłkować się znajomymi, narzeczonymi lub przechodniami...co też nie jest komfortowe.
Krawężniki - masakra nawet dla jeżdżących na rowerach,
No i z zasady w naszym kraju niepełnosprawny musi mieć skrzydełka by dostać się do pociągu (dla mnie jest to często problem) lub tramwaju.



Wit - Śro Cze 18, 2008 6:53 pm
Dotknął dłonią i przeczytał: "Tutaj jest szewc"
Ewa Furtak2008-06-18, ostatnia aktualizacja 2008-06-18 19:20



- Nie widzę nawet, jaki autobus podjeżdża na przystanek. Jak pytam ludzi, jaki to numer, odpowiadają złośliwie: "A co, może pani nie widzi?" - opowiada niedowidząca bielszczanka. Tylko w Bielsku-Białej żyje pół tysiąca takich ludzi. - Bardzo trudno nam się poruszać po mieście - skarżą się.

Tadeusz Gierycz, pracownik bielskiej delegatury Polskiego Związku Niewidomych, dotyka dłonią tabliczki, która zawisła w zakładzie szewskim przy ul. Stojałowskiego w Bielsku-Białej. Jest czarna z białymi wypukłymi kropkami. - To w alfabecie Braille'a znaczy "szewc" - mówi po przeczytaniu tabliczki.

- Będę tę tabliczkę pokazywał wszystkim swoim klientom. I tłumaczył, że to napis dla niewidomych - zapowiada Marcin Ponikiewski, właściciel zakładu.

Podobne tabliczki zawisły wczoraj w różnych punktach miasta. To m.in. Galeria Bielska BWA, teatr Banialuka, kultowa, słynąca z pysznych lodów kawiarnia Delicje czy Pracownia Ceramiczna "Keramos". Nad Delicjami zawisł napis "lody". Nad pracownicą ceramiczną "glina". Same krótkie hasła, żeby od razu po dotknięciu tablicy dłonią ludzie wiedzieli, o co chodzi. Wszystko to miejsca popularne wśród mieszkańców miasta.

- Chcieliśmy pokazać, że pół tysiąca członków Polskiego Związku Niewidomych mieszkających w naszym mieście to osoby takie same jak ludzie zdrowi. Chodzą do pubów, bywają w galeriach, muszą coś jeść i jak my robią zakupy w sklepach ze zdrową żywnością - tłumaczy Dariusz Paczkowski z Fundacji Ekologicznej "Arka", pomysłodawca zawieszenia tablic.

Dodaje, że takim osobom bardzo ciężko poruszać się po mieście. Tablice mają ich zachęcić do większej aktywności. Tabliczka nad szewcem jest symboliczna: bo przecież człowiek aktywny dużo biega po mieście, zdziera buty i często przynosi je do naprawy. Niektórzy właściciele pubów czy sklepów już zastanawiają się, czy nie zastąpić prowizorycznych tekturowych tablic jakimiś trwałymi, które wytrzymają lata. Gierycz mówi, że to właśnie często takie drobiazgi sprawiają, że ludziom niewidomym i niedowidzącym żyje się lepiej. - W niektórych miastach przy przejściach dla pieszych montowane są płyty o fakturze innej niż reszta chodnika. Stąd osoba niewidoma wie, że jest przy przejściu. Niby drobiazg, a jaki pożyteczny - mówi.

Działacze Polskiego Związku Niewidomych opowiadają jednak, że miejsc, gdzie się o nich pamięta, jest w Polsce nadal bardzo mało. W niektórych hotelach, do których jeżdżą na turnusy rehabilitacyjne, zamontowano tabliczki z numerami pokojów w alfabecie Braille'a. - W Warszawie jest kawiarnia, w której panują całkowite ciemności, a menu jest w alfabecie Braille'a. Niewidomi czują się tam swobodnie - opowiada Gierycz. - Jedno takie miejsce w kraju to jednak za mało - dodaje.

Dlatego w sklepie, u lekarza czy na spacerze muszą liczyć na pomoc innych, często przypadkowych przechodniów. A z tym bywa różnie. Urszula Wiącek, niedowidząca bielszczanka, opowiada, że nie jest w stanie zobaczyć numeru nadjeżdżającego autobusu. Musi prosić o pomoc innych pasażerów czekających na przystanku. Nosi normalne okulary, nie widać, że ma problemy ze wzrokiem. - Najczęściej, zamiast pomóc, pytają złośliwie: "A co, nie widzi pani?" - mówi pani Urszula.

Paczkowski ma nadzieję, że dzięki tablicom choć w Bielsku-Białej życie niewidomych zmieni się na lepsze. Fundacja ma już kolejne pomysły, np. wytyczenie w jednym z parków specjalnie oznakowanej ścieżki dla takich osób.



Wit - Wto Lip 08, 2008 8:20 am

Uczelnie oblały test niepełnosprawnych
wczoraj
Uniwersytet Śląski w Katowicach znalazł się wśród czterech najgorszych uczelni w kraju pod względem dostępności dla niepełnosprawnych. Sprawdzian przeprowadzony przez niewidomych i niesłyszących oblał na całej linii. Do sesji poprawkowej może przystąpić w każdym momencie, lecz już wiadomo, że gotowy będzie nieprędko.

Wyników testu przeprowadzonego w ramach nowatorskiego projektu "Widzialni" nie wolno bagatelizować. W wielu ośrodkach akademickich w kraju trwa bowiem informatyzacja i za niedługo studenci załatwiać będą swoje najpilniejsze sprawy wyłącznie przez internet. Jeśli o niepełnosprawnych nadal nikt nie będzie pamiętał, zostaną studentami drugiej kategorii.

- Na wydziałowej stronie internetowej brakuje informacji o seminariach magisterskich, nie wiadomo, w jaki sposób można się kontaktować z promotorami - wyjaśnia Sara Goryńska z Rudy Śląskiej, niedosłysząca studentka trzeciego roku pedagogiki.

- Test serwisów wypadł fatalnie. Nie mogliśmy nawet dotrzeć do podstawowych informacji o dziekanatach, nie wspominając o wypełnianiu formularzy rekrutacyjnych. Na stronach panował chaos - dodaje Alicja Witek, niedowidząca z Bytomia, jedna z osób, która brała udział w projekcie "Widzialni".

Uczelnie, które najgorzej wypadły w tym teście, tłumaczą, że serwisy internetowe zostaną udoskonalone. Chociaż solennie przyrzekają poprawę, obawiają się kosztów oraz braku wiedzy w tej kwestii. - W naszej uczelni jest pięciuset niepełnosprawnych, na pewno wyciągniemy z tego wnioski. W tej chwili jesteśmy w trakcie modernizacji serwisu, uprościliśmy go z myślą o osobach, które są mniej biegłe w posługiwaniu się internetem, następnym krokiem będą niepełnosprawni. To jednak będzie kosztowało - wyjaśnia Jolanta Talarczyk, rzeczniczka Uniwersytetu Śląskiego.

Poruszający się na wózku poseł PO, Marek Plura, uważa jednak, że nie trzeba być Einsteinem z informatyki, żeby dostosować serwisy do potrzeb niepełnosprawnych i nie jest to ogromnie kosztowne. - Dopóki ktoś nie widzi tego problemu, to nie uda się go rozwiązać - mówi.

To był rok akademicki, jak każdy inny. Poruszająca się na wózku Sara Goryńska, niepełnosprawna studentka z Rudy Śląskiej bez przerwy zmagała się z rozmaitymi barierami. A to, nie mogła pokonać krawężnika bez pomocy mamy, albo znaleźć ochroniarza, który by jej pomógł dostać się do schodołazu na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Do tego wszystkiego miała kłopoty z obsługą serwisu internetowego, który zamiast ułatwić jej kontakt z uczelnią, coraz częściej stawał okoniem do jej potrzeb. Mimo, że jako jedna z pierwszych zaliczyła wszystkie egzaminy, problemy się nie skończyły.

- Przy cosemestralnej rejestracji na zajęcia z wychowania fizycznego i lektoraty, trudności są czasem wręcz nie do pokonania - wyjaśnia studentka, która w dzieciństwie straciła ponad 80 proc. słuchu, oraz cierpi na niedowład kończyn wywołany przez porażenie mózgowe.

Nie tylko Sara ma problemy. Niepełnosprawni konsultanci, którzy oceniali trudność korzystania z serwisów internetowych w dziesięciu uczelniach w kraju, uznali, że uczelnie się nie spisały. Uniwersytety Śląski, Opolski, Szczeciński oraz im. Adama Mickiewicza w Poznaniu dostały dwóje, podczas oceny dostępności ich stron. Tak złe noty wystawiły uczelniom osoby niewidome, niedowidzące i niesłyszące.

Zadanie polegało np. na zarejestrowaniu się w roli kandydata na uczelnię, zapisaniu się na zajęcia, analizy poprawności opisu formularzy. Sprawdzali, co można załatwić przez internet. Najwyższą notę, czyli ocenę dobrą dostał Uniwersytet Jagielloński, jednak przyglądając się punktacji, wyraźnie widać, że miano dobrego uniwersytetu wywalczył z trudnością.

- Niewiele osób wie, że osoby głuche od urodzenia mają spore trudności ze zrozumieniem skomplikowanego tekstu, ponieważ posiadają mniejszy zasób słów. Niestety uczelnie oraz wiele innych instytucji, nie przykładają zbyt wielkiej wagi do sposobu redagowania tego co chcą przekazać. To dziwi, ponieważ na uczelniach jest przecież sporo wykształconych ludzi, którzy powinni to rozumieć - mówi Artur Marcinkowski, koordynator projektu "Widzalni".

Niedowidząca konsultantka Alicja Witek zauważyła, że osoby odpowiadające za serwisy, większą uwagę zwracają na estetykę niż użyteczność. - Dołącza się wiele materiałów w formie filmów wideo, zapominając, żeby obok podać tekst, w przeciwnym razie osoba głucha nie będzie miała szansy dowiedzieć się o co chodzi - wyjaśnia Witek.

- Zdrowa osoba nawet sobie nie wyobraża, ile to niedostosowanie kosztuje nas czasu. Zdarza się, że niewidomy nieraz wiele godzin musi poświęcić na szukanie ważnej informacji, takiej jak na przykład numer telefonu do dziekanatu - dodaje Witek.

Uczelnie obiecują, że wszystko się wkrótce zmieni. Niektóre nawet przyznają się do niewiedzy. - Sądzę, że te kłopoty wynikają z braku świadomości, że niepełnosprawni też chcą studiować - tłumaczy Magdalena Gardas z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Jolanta Talarczyk, rzeczniczka UŚl. zapowiada, że wszystkie wnioski z testu przeprowadzonego przez niepełnosprawnych zostaną przekazane osobom odpowiadającym za funkcjonalność serwisu. - Prowadzą go cztery osoby, nie wiem, czy sami damy sobie z tym radę. Może będziemy musieli zlecić to zadanie firmie zewnętrznej. Poprawimy się - zapewnia Talarczyk.

Poseł Platformy Obywatelskiej, niepełnosprawny Marek Plura podpowiada, że wcale nie trzeba zatrudniać sztabu ludzi, ani szukać specjalnych funduszy, żeby dostosować internet dla osób niepełnosprawnych. - Wystarczy poprosić o pomoc osobę, która nie widzi lub nie słyszy i korzysta z internetu. Okaże się, że nie potrzeba drogich rozwiązań, które równie często bywają nieskuteczne - mówi Plura.

W ten sposób udało się dostosować serwis Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach. - Modernizację serwisu, z pewnością pokryłaby ta chromowana balustrada zamontowana na Wydziale Nauk Społecznych. Po prostu należałoby zmienić podejście do wielu spraw - dodaje Plura.

Nakaz UE

Konsultanci sprawdzali w ramach projektu "Widzialni" zgodność strony internetowej z wytycznymi Unii Europejskiej.

W 2007 roku kraje członkowskie UE zadeklarowały w Rydze, że do 2010 roku dostosują strony dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Okazuje się, że tylko 3 proc. stron spełnia wymogi. W zeszłym roku oceny niedostateczne otrzymali: Telewizja Polska SA, Sąd Najwyższy, LOT. Ocena 10 uczelni wypadła następująco:

dwóje - Uniwersytet Śląski, Uniwersytet Opolski, im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Szczeciński

tróje - Uniwersytet Warszawski, Wrocławski, Łódzki, im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Gdański

czwórka - Uniwersytet Jagielloński.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Śro Sie 06, 2008 7:37 pm
Chodniki z odblaskową matą dla niewidomych
Milena Nykiel2008-08-04, ostatnia aktualizacja 2008-08-05 10:47



Specjalne maty z wypustkami pomogą niewidomym poruszać się po Jaworznie. Takim pomysłem nie może pochwalić się jeszcze żadne inne miasto w regionie

Jedna z pierwszych takich mat pojawiła się przy przejściu na ul. Grunwaldzkiej. Miejski Zarząd Dróg i Mostów wytypował właśnie to miejsce, bo w pobliżu swoją siedzibę ma Związek Niewidomych.

Pan Janusz, niewidomy od urodzenia mieszkaniec Jaworzna, nie ma miłych wspomnień związanych z tym miejscem. - Kilka miesięcy temu wybierałem się odwiedzić kolegę ze związku. Krawężnik był niski i zanim się zorientowałem, że jestem już na jezdni, usłyszałem pisk opon. Szczęście, że kierowca zdążył wyhamować - wspomina. Dodaje, że mało kto, nawet widząc białą laskę, podchodzi i pomaga niewidomemu bezpiecznie przejść przez jezdnię. - Ludzie czują się skrępowani - żali się pan Janusz.

Teraz ze skrzyżowaniem przy Grunwaldzkiej radzi sobie sam, bo tuż przy krawędzi jezdni jest wielka odblaskowa mata z wypustkami. - Kiedy osoba niewidoma zbliża się do ulicy, staje na bąbelkach i wie, że powinna być wyjątkowo ostrożna. To taki alfabet brajla na chodniku - mówi Sebastian Kuś, rzecznik prasowy jaworznickiego MZDiM. Wypustki są na tyle wysokie, że wyczuwa się je nawet przez grubą podeszwę buta. Dodatkowo zimą mają sprawiać, że nie będzie ślisko.

Specjalnymi matami oznakowanych jest sześć jaworznickich przejść drogowych i jedno podziemne. Jak mówi Jarosław Szufryn, nauczyciel w Specjalnym Ośrodku dla Dzieci Słabo Widzących i Niewidomych w Dąbrowie Górniczej, takimi matami powinno być usłane całe Zagłębie. - W naszym regionie osób niewidomych jest bardzo dużo. Kiedy wychodzą z domu, czyha na nie mnóstwo zagrożeń, a wypadki samochodowe z udziałem osób niewidomych zdarzają się nagminnie. Wypustki przy jezdni bardzo im pomagają, bo zmysł dotyku jest u nich wyjątkowo wykształcony - mówi Szufryn.

Niestety, poza Jaworznem nie ma ich nigdzie w województwie. - Słyszałem już o wypukłej kostce brukowej, która działa podobnie, jednak maty są bardziej praktyczne - mówi Przemysław Gardoń, dyrektor jaworznickiego MZDiM. - Nakleja się je bezpośrednio na chodnik, bez konieczności wymiany kostki czy przebudowywania skrzyżowania - dodaje.

Za 30 m kw. mat MZDiM zapłacił 20 tys. zł. Władze Jaworzna w zanadrzu mają jeszcze pomysł tzw. wyniesionych przejść dla pieszych. Przejścia w postaci wyjątkowo szerokich progów zwalniających już jesienią powstaną w okolicach szkół i przedszkoli.



Wit - Czw Wrz 18, 2008 12:50 pm
ECHO MIASTA

Asystent, czyli kudłaty pomocnik 2008.09.18
Przybywa miejsc, w których niepełnosprawni mogą robić zakupy z psem

Towarzyszyliśmy pani Ewelinie w SCC i przekonaliśmy się, że bez psa asystenta nie miałaby szans na zrobienie normalnych zakupów (fot. Joanna Nowicka)
Według prawa europejskiego Guliver nie jest psem, ale wykwalifikowanym pomocnikiem - tłumaczy Ewelina Balcar-Zalewska z Mikołowa. To prawo w Polsce nie obowiązuje, co bardzo utrudnia życie osobom korzystającym z pomocy nietypowych asystentów. Na szczęście do projektu "Pomóżmy razem" przyłącza się coraz więcej urzędów, sklepów, ostatnio m.in. Silesia City Center.

Wykwalifikowany Guliver
Ewelina porusza się na wózku inwalidzkim. Kremowy golden retriewer Guliver, wyszkolony przez fundację DOG'IQ, towarzyszy jej przez całą dobę. Poza domem nosi jej portfel i telefon komórkowy - dzięki temu Ewelina ma je zawsze pod ręką. Guliver potrafi m.in. pomóc z zdjęciu odzieży, zgasić światło, nieść koszyk z zakupami, a w razie upadku opiekuna wezwać pomoc. Każdą czynność kwituje wesołym merdaniem ogonem, nagradzany jest przysmakiem albo dobrym słowem. - To dzięki niemu jestem całkiem samodzielna - przekonuje Ewelina.
Jednak Guliver nie wszędzie może jej pomagać. - Supermarkety, restauracje... Wiele razy zdarza się, że zakaz wprowadzania psów obejmuje i Gulivera, choć nie powinien. W supermarkecie w Zabrzu nie mogłam zrobić z tego powodu zakupów na obiad. Czy osoba niepełnosprawna z psem asystującym ma umrzeć z głodu z powodu absurdalnych przepisów? - pyta retorycznie Ewelina.

Przyjazne miejsca
Do standardów zachodnich jeszcze nam daleko. Jak na razie komisja sejmowa obraduje nad zmianami w prawie, by w ogóle pojawiły się regulacje dotyczące tych "wykwalifikowanych pomocników". Teraz liczy się dobra wola. To do niej odwołują się autorzy projektu "Pomóżmy razem". Coraz więcej sklepów, urzędów oznaczonych jest naklejką "Miejsce przyjazne psom asystującym". Ostatnio dołączyła do nich Silesia City Center. - Do wszystkich naszych najemców wysłaliśmy informację o akcji i liczymy na dobrą z nimi współpracę - mówi Marek Thorz z SCC.

Z Eweliną i Guliverem bez problemu weszliśmy do tamtejszego Tesco, sieci, która jako jedna z pierwszych przyłączyła się do akcji. - Pies jest oznakowany, nie mam żadnych zastrzeżeń - stwierdził ochroniarz Tadeusz Nowak. Także w butikach w pasażu nikt na Gulivera nie zwracał specjalnej uwagi...
Do akcji "Pomóżmy razem" przyłączyły się też m.in.: CH Arena z Gliwic, CH Dąbrówka z Katowic, CH Plejada z Bytomia, Centrum Echo w Siemianowicach Śląskich i Świętochłowicach, mniejsze sklepy i tarnogórskie urzędy. W całej Polsce takich miejsc jest 500.

Bartłomiej Wnuk



Wit - Pon Wrz 29, 2008 5:36 pm
Betonowe twierdze nie sprzyjają niepełnosprawnym kibicom
Wojciech Todur2008-09-29, ostatnia aktualizacja 2008-09-29 19:06



W naszym regionie niepełnosprawny kibic na stadionie wciąż nie może czuć się komfortowo i bezpiecznie. - Gdybyśmy podchodzili restrykcyjnie do przepisów, to większość obiektów trzeba byłoby zamknąć - rozkładają ręce w PZPN.

W poniedziałkowej "Gazecie Sport" opisaliśmy historię Adama Kujawy - kibica Ruchu, który od urodzenia zmaga się z dystrofią mięśniową czyli zanikiem mięśni. 29-letni Adam opowiedział nam, jak trudno dojechać mu na stadion (brak niskopodłogowych autobusów!), a potem obserwować mecz.

Na stadionie Ruchu kibice na wózkach mają swoje miejsce na sektorze nr 1, na który prowadzi specjalny betonowy podjazd. Korzysta z niego od kilku do kilkunastu osób. Adam nie jest wysoki, zwinięty na swoim wózku mógłby zostać wzięty za dziecko. Czy próbowaliście kiedyś oglądać mecz, kucając za ostatnim rzędem pełnego kibiców sektora? Z takiej perspektywy emocjonuje się zagraniami niebieskich.

Adam nie jest wymagający. Wystarczy, jak ochroniarz pozwoli zjechać na dół i przystanąć w wózku na murawie. - Wtedy widzę wszystko - tłumaczy. Tacy ochroniarze zdarzają się jednak rzadko. Dlatego Adam marzy, że kiedyś na Cichej powstanie sektor tylko dla kibiców na wózkach.

- Z wjazdem na murawę rzeczywiście może być problem, ale zapraszam na dolną koronę stadionu. To wybetonowana przestrzeń tuż przy ogrodzeniu. Ma około 2,5 metra szerokości, więc można tam bez trudu manewrować wózkiem. Można się tam dostać przez wjazd na murawę od strony Drogowej Trasy Średnicowej - zapewnia Krzysztof Hermanowicz, szef zabezpieczenia na Cichej.

Sprawdziliśmy, jak to wygląda na innych stadionach w naszym regionie. - Jest źle. Przepisy licencyjne jasno określają, jak powinny wyglądać miejsca dla niepełnosprawnych, ale życie pisze inne scenariusze. 70 procent obiektów nie jest przystosowanych do przyjęcia kibiców na wózkach! Stadiony z okresu - jak ja to mówię, "późny Gomułka, wczesny Gierek" - to przecież betonowe twierdze - podkreśla Zdzisław Czarnecki, inspektor ds. infrastruktury stadionowej Komisji ds. Licencji PZPN.

Jerzy Wolas, prezes Podbeskidzia ze wstydem przyznaje, że niepełnosprawni nie mają łatwego życia na stadionie w Bielsku-Białej. - Wszędzie schody, krawężniki. Jeżeli osoba na wózku chce dostać się na koronę stadionu, to ktoś musi ją tam wnieść. Tacy kibice zawsze jednak mogą wjechać na starą bieżnię od strony sektora dla fanów drużyn przyjezdnych. Zapewniam, że nikogo nie zostawimy bez pomocy! Jak trzeba, to i bilet kupię - mówi Wolas, który jest pewny, że po zakończeniu trwającego właśnie remontu obiektu niepełnosprawni poczują się na nim znacznie bardziej komfortowo.

W Zabrzu też nie ma sektora dla niepełnosprawnych, ale kibice mogą wjeżdżać na płytę boiska. - Można się na nią dostać bez większych przeszkód tunelem prowadzącym na boisko. Fani na wózkach są tam bezpieczni, do ich dyspozycji jest też specjalna toaleta - podkreśla Jan Ozga, kierownik bezpieczeństwa na stadionie Górnika.

To jednak w Zabrzu zdarzył się przykry wypadek, gdy kibic na wózku zaklinował się w kołowrotku do liczenia widzów i urządzenie trzeba było zdemontować. Dodajmy, że niepełnosprawny kibic wybrał tę drogę, mimo że ochroniarze zdecydowanie mu ją odradzali.

Z miejsc dla niepełnosprawnych szczycą się Sosnowcu. - Mamy dla takich osób specjalny sektor, do którego prowadzi wyremontowany podjazd. Nikt nie zasłania widoku kibicom na wózkach, bowiem miejsca dla innych fanów są znacznie niżej. Tuż obok znajduje się punkt gastronomiczny [to także jeden z wymogów licencyjnych - przyp. red.] - mówi Zenon Wieczorek, kierownik ds. bezpieczeństwa na Stadionie Ludowym, a także wychowawca w Zespole Szkolno-Przedszkolnym dla Dzieci Niesłyszących i Słabo Słyszących w Katowicach

- W Polsce jest tylko kilka obiektów, gdzie wszystko jest rozwiązane jak należy: Stadion Śląski, Lech Poznań, Wisła Płock - tam na sektor można dostać się windą! Gdybyśmy podchodzili restrykcyjnie do przepisów, to większość stadionów trzeba byłoby po prostu zamknąć. Kluby tłumaczą jednak, że obiekty nie należą do nich, tylko do miast i tak koło się zamyka - wzdycha Czarnecki.



Wit - Śro Paź 08, 2008 6:14 pm


Krzyżanowice: Wózek musi zostać na parterze
dziś
Dwóch radnych z niewielkiej gminy Krzyżanowice na Raciborszczyźnie nie może dobrze przygotować się do sesji, bo biuro rady gminy przeniesiono na piętro, a oni poruszają się na wózkach inwalidzkich. Potrzebne dokumenty muszą im teraz przynosić na parter urzędnicy. O podjeździe czy windzie dla inwalidów w budynku nie ma mowy.

- Gdy na drzwiach naszego biura zobaczyłem tabliczkę z napisem "referat rolnictwa", nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Będąc przewodniczącym rady walczyłem o to, by biuro przenieść na parter, a teraz wróciło ono na górę - mówi Artur Krzykała, radny, który porusza się na wózku inwalidzkim.

Leonard Fulneczek, wójt Krzyżanowic, tłumaczy, że przeprowadzkę w urzędzie zorganizowano właśnie po to, by ułatwić życie starszym i niepełnosprawnym mieszkańcom.

- Z referatu rolnictwa korzysta wiele osób, w tym również na wózkach. Z biura rady gminy radni korzystają znacznie rzadziej - mówi Fulneczek.

Architektonicznych barier w budynkach instytucji publicznych wciąż jest sporo.

- Z ostatnich analiz przeprowadzonych przez naszych inspektorów w 53 sprawdzonych budynkach w całej Polsce stwierdzono 80 różnego rodzaju uchybień - mówi Ilona Szymańska z biura prasowego Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego w Warszawie.

Okazuje się, że trzeba samemu być niepełnosprawnym, by zrozumieć, w czym rzecz. Urząd Gminy w Świerklanach koło Rybnika może być wzorem dla innych, bo tu dla inwalidów zrobione jest wszystko, od szerokiego wejścia z podjazdem, poprzez poręcze na korytarzach, po łazienki.

Budynek wyremontował wójt, Stanisław Gembalczyk, który... sam nie jest w pełni sprawny ruchowo.

Po tegorocznym remoncie urzędu, który kosztował blisko 400 tysięcy złotych, niepełnosprawni mieszkańcy Świerklan nie mają problemów w poruszaniu się w tym budynku.

Według Marka Plury, śląskiego posła, który porusza się na wózku inwalidzkim, nareszcie coś w tej materii ruszyło.

- W urzędach wzrasta liczba punktów obsługi dostępnych dla niepełnosprawnych. Zaczynają już dyżurować w nich nawet pracownicy znający język migowy - zauważa Plura.

Dodaje, że już niedługo będzie to norma.

- Przygotowujemy ustawę, która będzie zobowiązywała wszystkich pracowników zatrudnionych w urzędach państwowych do przejścia szkolenia, które umożliwi im obsługę klientów niepełnosprawnych - zdradza szczegóły ustawy, która zostanie przedstawiona premierowi na początku grudnia. Ale na razie poseł walczący o prawa niepełnosprawnych nie może swobodnie poruszać się po Sejmie, mimo że niedawno skończył się tam remont. - Ułatwiono nam dostęp do toalet i pomieszczeń komisji, ale w dalszym ciągu nie mogę się dostać do mównicy- mówi Plura.

Duże koszty

Wojewódzki Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych wydał w zeszłym ponad milion złotych na dostosowanie obiektów oświatowych i ośrodków zdrowia dla potrzeb osób niepełnosprawnych.

- Możemy dofinansowywać jedynie remonty w tego rodzaju placówkach. Urzędy i inne instytucje nie mogą korzystać z naszej puli - mówi Grzegorz Żymła, dyrektor śląskiego PFRON.

W ubiegłym roku fundusz pomógł w przystosowaniu 9 ośrodków opieki zdrowotnej i 10 szkół na Śląsku. Wnioski o dofinansowanie z PFRON mogą składać urzędnicy.

Fundusz pokrywa zwykle 40 procent kosztów remontu danego obiektu. W najuboższych gminach dofinansowanie może sięgnąć nawet 65 procent.

Aleksander Król - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/906899.html



Wit - Sob Paź 25, 2008 7:50 pm


Budżet i testy
wczoraj
Projekt "Micro Bus - wdrożenie Mikro Sieci komunikacji dla osób niepełnosprawnych ruchowo" otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W ocenie PFRON to najlepszy program działań "Równe szanse - równy dostęp" realizowanych przez lokalne samorządy.

Częścią Mikro Sieci, systemu pozwalającego na transport niepełnosprawnych, a także ich zatrudnienie, ma być pojazd CAL 5200. To pomysł posła Marka Plury, szefa tyskiej STREFY Designu Innowacji Integracji, ale koncepcja, za sprawą Edyty Świątczak-Gurzędy, pełnomocnika prezydenta Jacka Guzego do spraw osób niepełnosprawnych, będzie realizowana w Siemianowicach.

Tyskie Studio Warsztatowe Calsky Design działające przy STREFIE DII stworzyło już projekt niskopodłogowego pojazdu. Mikrobus wykonany będzie ze stali nierdzewnej i aluminiowych profili, zaś okres eksploatacji CAL-a 5200 wyznaczono na piętnaście lat. Zawieszenie, skrzynia biegów i silnik dobrane zostaną tak, aby ułatwić serwisowanie samochodu. Koszty jego produkcji oszacowano na 50 tysięcy złotych.

Siemianowicki projekt okazał się najlepszy w konkursie PFRON, zaś pierwsza nagroda oznacza sumę 200 tys. zł. Pieniądze zostaną przeznaczone na realizację projektu. - Na razie trzeba ustalić szczegółowy budżet - mówi Edyta Świątczak-Gurzęda. - Mamy na to trzy miesiące. Potem oceni go specjalna komisja i jeżeli nie będzie poprawek, to zaczniemy realizację projektu - dodaje.

Siemianowicki samorząd współpracuje nie tylko z tyskimi projektantami, ale również z Zakładem Aktywizacji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych "Dobry Dom". - To nasz partner, z którym będziemy realizowali projekt - wyjaśnia Świątczak-Gurzęda. Zaangażowanie w projekt instytucji pozarządowej było jednym z warunków konkursu. W tym przypadku "Nasz Dom" ma przygotować aluminiowe elementy nadwozia pojazdu.

Jeżeli budżet projektu zostanie zaakceptowany, to CAL 5200 wyjdzie w końcu z fazy projektów oraz modeli i zostanie wreszcie zbudowany. Pojazd powinien być gotowy w przyszłym roku, ale na jego regularne kursy z Siemianowic Śląskich do Katowic i Tychów trzeba będzie jeszcze poczekać. - Przez rok pojazd będzie testowany na ulicach miasta - informuje Edyta Świątczak-Gurzęda. - W końcu będzie to prototyp, które trzeba dokładnie przetestować, zanim zacznie służyć osobom niepełnosprawnym - zaznacza.

Dodajmy, że niskopodłogowy pojazd będzie mógł pomieścić aż pięć wózków. Będą to cztery wózki pasażerów i jeden kierowcy. Co ciekawe, dostęp do samochodu ze względu na jego przeznaczenie zostanie bardzo ułatwiony, ponieważ CAL 5200 będzie się otwierał z czterech stron.

- Przy realizacji projektu chcemy zatrudnić osoby niepełnosprawne, także w roli kierowców. Dzięki swojej konstrukcji pojazd prowadzić będzie mogła także osoba korzystająca z wózka - kończy Edyta Świątczak-Gurzęda.


Tyscy projektanci przygotowali już model CAL-a 5200

Grzegorz Lisiecki - POLSKA Dziennik Zachodni

http://siemianowiceslaskie.naszemiasto. ... 13528.html



Wit - Śro Lis 26, 2008 10:29 pm


Bariery likwidują, ale na raty
dziś
Gmina Będzin wyremontowała i oddała do użytku kładkę nad Czarną Przemszą w rejonie ulicy Reja. Przy okazji zrobiono nawet podjazd dla osób niepełnosprawnych.

Niestety, tylko z jednej strony. Na resztę zabrakło pieniędzy. Jak tłumaczą urzędnicy, podjazd z drugiej strony mostku zostanie zrobiony w przyszłym roku. Pod warunkiem jednak, że radni zaakceptują przedstawiony im projekt budżetu.

- To po prostu totalny absurd. Jeśli ktoś decyduje się na zainwestowanie w podjazd dla niepełnosprawnych to robi się to od razu z obu stron. Tymczasem tu od dawna kładka jest wyremontowana, piękny podjazd z jednej strony, a z drugiej zwykły nasyp. Gratuluję pomysłodawcom - mówi pani Joanna, która często odwiedza tę okolicę.

Waldemar Baranowski, naczelnik Wydziału Inwestycji i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Będzinie problemu jednak nie widzi. Na naszą sugestię, że robienie podjazdu tylko z jednej strony kładki w jednym roku i czekanie na drugą część prawie dwa lata jest trochę bez sensu, naczelnik odpowiada, że lepiej coś robić etapami, niż wcale.

- Tam były jeszcze wykonywane prace związane z gospodarką wodno-ściekową, dlatego robienie podjazdu z drugiej strony nie miało wówczas większego sensu - tłumaczy.

Zapewnia też, że pieniądze na brakujący podjazd w projekcie budżetu są uwzględnione i nie przewiduje, aby radni mieli w sprawie tego wydatku oponować.

To nie jedyny absurd z przezwyciężaniem barier architektonicznych w mieście. Kilka miesięcy temu na miejscu parkingowym dla osób niepełnosprawnych, obok namalowanego białą farbą charakterystycznego znaczka wózka inwalidzkiego, ustawiono zamykaną na kluczyk blokadę uniemożliwiającą parkowanie. Pisaliśmy o tym w sierpniu. Po naszej interwencji w ogóle zlikwidowano miejsce dla niepełnosprawnych, a starosta Adam Lazar tłumaczył, że do takiej sytuacji doszło, bo nie wykonano dokładnie jego zaleceń.

- Tamto miejsce nie spełniało norm dotyczących szerokości miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych. Miało szerokość zwykłego miejsca do parkowania - wyjaśnił starosta.

Krzysztof Żmuda, przewodniczący Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych "Szansa" w Będzinie przyznaje, że miejsc z podobnymi absurdalnymi rozwiązaniami w mieście nie brakuje. I to w takich placówkach, gdzie wydawałoby się rzeczą naturalną, że ich po prostu być nie może.

- Przykładem jest przychodnia przyszpitalna na placu %073 Maja. Tu od parteru są już schody. Pacjent na wózku nie ma szans, aby się dostać na badania. Sugerowaliśmy już wcześniej, żeby usunąć jedno okno i zrobić podjazd z drugiej strony. Problem jest też z bankiem PKO przy ulicy Małachowskiego, w samym centrum miasta. Wprawdzie z bankomatu skorzystamy, ale do placówki niepełnosprawny już się nie dostanie, bo napotka schody. Widziałem jednak, że budynek jest remontowany, może jest szansa na zmianę tego stanu rzeczy - ma nadzieję Krzysztof Żmuda.

Dyrekcja szpitala potwierdza, że schody w przychodni pozostaną, ale planuje zamontować tam specjalną platformę umożliwiającą niepełnosprawnym wjazd wózkiem na piętro.

W Sosnowcu, niepełnosprawni napotykają na problemy np. przy nowoczesnym budynku Neofilologii. I choć ułatwień dla niepełnosprawnych tam nie brakuje, to widać też braki.

- Przed wejściem jest podjazd i nagle wyrastają trzy schody. A szkoda, bo z tego co słyszałem, to budując ten gmach na usprawnienie poruszania się osób niepełnosprawnych wydano całkiem spore pieniądze - mówi Krzysztof Korn, poruszający się na wózku inwalidzkim.

Indywidualnie też można

Niepełnosprawni mogą indywidualnie ubiegać się o dofinansowanie do inwestycji likwidujących bariery architektoniczne.

Objęte tym mogą być m.in.: budowa pochylni i dojścia do budynku mieszkalnego, dostawa, zakup i montaż podnośnika, platformy samochodowej, zakup i montaż poręczy i uchwytów ułatwiających korzystanie z urządzeń sanitarnych. Wnioski przyjmują ośrodki pomocy społecznej.

Magdalena Nowacka - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/927230.html
.....................
Autobus nie dla niepełnosprawnych
dziś
KZK GOP skrócił trasę jedynego autobusu, który dojeżdżał do Zakładu Aktywności Zawodowej Fundacji "Nadzieja Dzieci", w którym pracują ludzie niepełnosprawni ruchowo z całego regionu.

Po naszej interwencji przyznał jednak, że... nie wiedział, kto korzysta z linii 280.

Niepełnosprawni od kilku tygodni mają duży problem z dojazdem do pracy. Jedyny autobus, którym kiedyś dojeżdżali, nie zatrzymuje się już na przystanku przy zakładzie. Co więcej, nie mają teraz żadnej alternatywy w komunikacji miejskiej. KZK GOP zapewnia jednak, że niebawem to się zmieni.

Autobus 280 nie jeździ już do Bytomia, a w Zabrzu kończy kurs na placu Teatralnym. Teraz, aby dotrzeć do pracy na godz. 7.00 niepełnosprawni muszą pokonać piechotą trasę z centrum Zabrza aż do ul. Hagera w Biskupicach. Droga jest długa i zajmuje im około kwadransa. Dla wielu osób ten dystans jest wyczerpujący. Tymczasem zabrzański zakład jest jednym z niewielu na Śląsku, który zatrudnia niepełnosprawnych ze znacznym stopniem upośledzenia umysłowego i ruchowego. W trzech zakładach: krawieckim, poligraficznym i introligatorskim pracuje w sumie 99 osób z kilku śląskich miast: Zabrza, Gliwic, Pyskowic, Bytomia i Rudy Śląskiej. Teraz prawie wszyscy dojeżdżają do pracy kilkoma autobusami lub tramwajami, bo najlepsze połączenie nie dowozi ich już do Biskupic.

- Nasz zakład znajduje się na górce i jeśli osoby niepełnosprawne mają ją pokonać, to jest to naprawdę ogromny problem - mówi Zbigniew Nowakowski, zastępca prezesa Fundacji "Nadzieja Dzieci". - Ten autobus był jedynym rozwiązaniem, a teraz nie ma dla niego żadnej alternatywy.

W KZK GOP przyznają, że przy zmianie trasy linii 280 nie sprawdzono, kto najczęściej jeździ tym autobusem. Teraz związek obiecuje poprawę. - Wydłużymy trasę linii 280 tak, aby autobus znowu zatrzymywał się na przystanku przy ul. Hagera - zapewnia Alodia Ostroch, rzeczniczka KZK GOP.

Kiedy niepełnosprawni będą mieli zagwarantowany dowóz do pracy, nie wiadomo. - Musimy tę zmianę uzgodnić z przewoźnikiem i skorygować trasę - mówi Alodia Ostroch.

Maria Olecha - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/927817.html
................................
Miasto pełne barier
21.11.2008
Przez kilka miesięcy świętochłowiccy niepełnosprawni poprzez ankietę oceniali, czy budynki użyteczności publicznej są dostosowane do ich potrzeb. Za wyniki podsumowania samorządowcy powinni się mocno rumienić.

- Zwracamy się do różnych ludzi. Zarówno poruszających się na wózkach, niewidomych, czy z innym problemem. Dla każdego barierę stanowi co innego. Dla mnie na przykład krawężnik, dla niedowidzącego zbyt słaby sygnał na przejściu dla pieszych. Informacje chcemy zebrać i przeanalizować - wyjaśniał Marcin Bawej z Powiatowej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych.

To właśnie to gremium od maja do sierpnia przeprowadzało ankietę, której celem miało być poznanie problemów z jakimi borykają się niepełnosprawni poruszający się po mieście. W sumie ankiet zwrotnych było 135. Wypełniali je głównie niepełnosprawni ruchowo, ale także z dysfunkcjami narządów wzroku i słuchu.

Generalnie wśród respondentów przeważały osoby w wieku od 26 do 45 roku życia. Drugą, równie liczną grupę stanowiły osoby poniżej 25 lat. Najmniej było 60-latków i starszych.

Najwięcej ankietowanych świętochłowiczan deklarowało, że po mieście czasami porusza się z pomocą innych ludzi. Dużą grupę stanowili ci, którym pomoc potrzebna jest zawsze, a mniejszą samodzielni.

Ponad 60 proc. niepełnosprawnych, na miasto wyrusza codziennie, 2 proc. nie opuszcza domu wcale. Rzadkość wychodzenia jest spowodowana trudnościami, jakie czekają za drzwiami. Niepełnosprawni, jako powody wskazują głównie problemy związane z poruszaniem się po chodnikach i drogach, komunikację miejską, brak dostępu do innych budynków, czy trudność z wydostaniem się z domu.

Niepełnosprawni nie zostawili suchej nitki na budynkach użyteczności publicznej. Z ankiety można wysnuć wnioski, że w ogóle nie są dostosowane do ich potrzeb. Źle ocenia Urząd Miejski ponad 80 proc. ankietowanych, Urząd Stanu Cywilnego aż 67 proc., Powiatowy Urząd Pracy prawie 50 proc., siedzibę Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych ponad połowa. Równie słabo wypadają spółdzielnie mieszkaniowe, Centrum Kultury Śląskiej. Dostało się także Ośrodkowi Sportu i Rekreacji, który źle ocenia aż 76 proc. badanych, Miejskiej Bibliotece Publicznej, Muzeum Miejskiemu, Szpitalowi Powiatowemu, urzędom pocztowym, czy placówkom oświatowym. Najlepiej w tej ocenie wypadają sklepy oraz, mimo wszystko, szpital.

Dostało się także świętochłowickim rozwiązaniom drogowym. Długość zielonego światła, sygnał dźwiękowy, wysokość krawężnika i oznakowanie przejścia, to wszystko co dla niepełnosprawnych stanowi o bezpiecznym przejściu przez ulice, a w mieście szwankuje.

O tym, że nie jest dobrze wie aż ponad 82 proc. ankietowanych. Równość nawierzchni chodników, podobnie jak jakość przejść pozostawia wiele do życzenia. Nie do przyjęcia jest dla aż 93 proc. pytanych niepełnosprawnych. Z kolei o tym, że parkingów z kopertami jest za mało, albo całkiem ich brak przypomina ponad 72 proc. ankietowanych.

Oceną miasta, która wynika z ankiet nie jest zdziwiony przewodniczący Rady ds. Osób Niepełnosprawnych. - Znam realia tego miasta - przyznaje Artur Libor. Podsumowanie formularzy trafiło do wszystkich miejskich radnych. To oni są władni zmienić jakość życia niepełnosprawnych. - Mają im uzmysłowić problem, chociaż wydaje mi się, że powinien im być znany. Mamy nadzieję, że barier będzie w mieście mniej - dodaje Libor.

Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni

http://swietochlowice.naszemiasto.pl/wy ... 24550.html



Wit - Wto Gru 02, 2008 9:49 pm


System na ratunek
Grzegorz Żądło, 2008-12-01 18:44

Wystarczy nacisnąć jeden przycisk, a dyspozytor pogotowia od razu będzie wiedział kto wzywa pomocy i na co choruje, a także jakie leki zażywa i gdzie mieszka. W Katowicach właśnie rozpoczęło się wdrażanie pilotażowego programu powiadamiania ratunkowego dla osób niepełnosprawnych. Dzięki niemu każdy, kto po wypełnieniu ankiety znajdzie się w bazie danych, będzie mógł liczyć na szybszą i skuteczniejszą pomoc.

Pogotowie ratunkowe Katowice. Co panią boli? Takie pytanie już niedługo nie będzie konieczne. Przynajmniej w stosunku do osób, które zarejestrują się w tworzoym właśnie systemie powiadamiania ratunkowego dla niepełnosprawnych. - Każda osoba, która wybierze odpowiedni numer, dedykowany własnie pod ten moduł, będzie miał natychmiast dyspozytor wszystkie dane tej osoby. Na co ta osoba choruje, jakie zażywa leki, kto jest jej opiekunem prawnym - tłumaczy Andrzej Kotuła, kierownik Miejskiego Centrum Ratownictwa w Katowicach. A wszystko dzięki wypełnieniu ankiety, którą można znaleźć m.in. na stronie internetowej urzędu miasta. Ankietę będą też roznosić pracownicy MOPS-u. - Myśleliśmy o osobach niepełnosprawnych. Natomiast na pewno osoby starsze, leżące, obłożnie chore też mogą przystąpić. Nie będzie tutaj żadnych ograniczeń. Jest to system całkowicie bezpłatny - wyjaśnia Małgorzata Moryń-Trzęsimiech, naczelnik wydziału polityki społecznej UM Katowice.

I bardzo potrzebny - przekonuą Ci, dla których dokładna informacja o pacjencie jest podstawą udzielenia szybkiej pomocy. - Osoby niepełnosprawne, cierpiące na jakieś choroby zazwyczaj zgłaszaja się z tych samych, powtarzlnych powodów. W związku z tym przyspieszy to na pewno czas naszej reakcji, ponieważ rozpoznanie będzie mozna postawić dużo szybciej - mówi Jacek Czapla, Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach. Dla Artura Kacprzaka znalezienie się w systemie powiadamiania ratunkowego będzie oznaczało jedno - większe poczucie bezpieczeństwa. - Nie jestem w stanie przewidzieć co mnie może spotkać jutro, pojutrze. Także uważam, że to jest jak najbardziej korzystne i życzyłbym sobie żeby to najszybciej zaczęło sprawnie działać.

Podobny system od roku działa sprawnie w Mysłowicach. Osoby, które znajdują się w tutejszej bazie danych, mogą wzywać pomoc sms-ami albo przez gagu-gadu. - Wystarczy kropka i ja oddzwaniam i pytam: co się dzieje? A często dzieje się źle i konieczna jest natychmiastowa interwencja. - Mamy tutaj osoby z udarem mózgu, z innymi chorobami, które uniemożliwiają im ten kontakt z nami. Wieć my już omijamy drogę wywiadu, niejednoktornie bardzo utrudnionego właśnie przez ich chorobę - powiedziała Regina Ślęzak, dyspozytor medyczny w CPR w Mysłowicach.

I dokładnie tak samo ma być w Katowicach.

http://www.tvs.pl/informacje/6777/



Wit - Pią Lut 06, 2009 10:43 am


Coraz mniej osób w mieście nieprawnie zajmuje miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych
dziś
Cieszą się mieszkający w Katowicach i przyjeżdżający do miasta zmotoryzowani niepełnosprawni. W Katowicach od początku tego roku wydawane są już wyłącznie karty parkingowe posiadające zabezpieczenia, na razie w formie czerwonej pieczęci urzędu miasta.

- Przez dwa lata walczyliśmy o takie rozwiązanie, które w końcu ukróci podrabianie kart parkingowych przez osoby, które nie są upoważnione do parkowania w miejscach przeznaczonych dla niepełnosprawnych - zauważa Marcin Mikulski, prezes katowickiego Stowarzyszenia Aktywne życie, które zabiegało o wprowadzenie zmian.

Od stycznia tego roku wydawaniem kart parkingowych zajmuje się wydział polityki społecznej urzędu miasta. Wcześniej sprawę nadzorował wydział komunikacji.

- Zabezpieczenie w formie pieczęci na pewno utrudni podrabianie kart. Obecnie prowadzimy rozmowy z firmami dotyczące wprowadzenia bardziej zaawansowanych zabezpieczeń, na przykład hologramów - mówi Jolanta Wolanin, zastępca naczelnika wydziału polityki społecznej UM.

Od początku roku miasto rozpoczęło akcję mającą na celu przeciwdziałanie zajmowaniu miejsc parkingowych dla osób niepełnosprawnych przez osoby nieuprawnione. Policjanci i strażnicy miejscy rozpoczęli kontrole.

- Przez trzy tygodnie stycznia prowadziliśmy wzmożony monitoring miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych w pasach dróg publicznych i zanotowaliśmy tylko trzy przypadki blokowania kopert dla niepełnosprawnych przez osoby nieupoważnione - mówi Piotr Piętak, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Katowicach. Jego zdaniem, to efekt akcji medialnej i zwiększonych sankcji. Teraz za nieuprawiony postój na miejscu parkingowym dla niepełnosprawnych płaci się 500 zł. W śródmieściu znajduje się około stu miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych.

Stowarzyszenie "Aktywne życie" ciągle prowadzi akcję społeczną "Parkujesz - zdrapujesz". Na wiosnę do akcji włączą się harcerze. Na szyby nieprawnie zaparkowanych aut przed marketami i na osiedlach mieszkaniowych będą naklejane przez harcerzy i wolontariuszy nowe, trudno usuwalne naklejki.

Katarzyna Wolnik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/957138.html



Wit - Śro Lut 18, 2009 9:58 am
Blokady kół pod Plejadą są zgodne z prawem
Przemysław Jedlecki2009-02-17, ostatnia aktualizacja 2009-02-18 01:11



Nie będzie śledztwa w sprawie blokowania samochodów, których właściciele zaparkowali pod sosnowiecką Plejadą na miejscach dla niepełnosprawnych. Prokuratura uznała, że firma, która pilnuje tam porządku, nie popełnia przestępstwa.

O zamieszaniu wokół parkowania przy Centrum Handlowym "Plejada" w Sosnowcu "Gazeta" pisała w styczniu. Kiedy porządku na parkingu zaczęła pilnować firma Autoclamb, przy miejscach postojowych dla niepełnosprawnych pojawiły się informacje, że bezprawne pozostawienie tu auta spowoduje założenie blokady i będzie kosztowało 300 zł. Kierowcy kłócili się z ochroniarzami, wzywali policję. Wojciech Kulawiak, miejski radny, którego syn stanął na miejscu dla niepełnosprawnych, zaalarmował nawet prokuraturę. To samo zresztą po skargach mieszkańców zrobił sosnowiecki komendant straży miejskiej, który uważał, że firma nie ma prawa blokować pojazdów.

Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu właśnie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie działalności Autoclambu. - Nie widzimy znamion przestępstwa usiłowania oszustwa wobec osób, które zaparkowały na miejscach dla niepełnosprawnych - mówi Mirosław Miszuda, zastępca prokuratura rejonowego w Sosnowcu. Dodaje, że parking przed Plejadą to teren prywatny i obowiązuje tu umowa między kierowcą a właścicielem. - Warunki korzystania z miejsc dla niepełnosprawnych zostały jasno określone. Dla nas ta sprawa jest oczywista i nie budzi najmniejszych wątpliwości - podkreśla prokurator Miszuda.

Tomasz Gizicki, dyrektor Plejady, odetchnął z ulgą. - Wygrał duch prawa, cieszę się z tej decyzji. Mieliśmy dwie niezależne opinie, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami - mówi Gizicki. Przyznaje, że teraz trochę mniej kierowców parkuje na miejscach dla niepełnosprawnych.

Dominik Abłażewicz, pełnomocnik prawny firmy Autoclamb, zapowiada, że wkrótce firma ma się pojawić pod innymi dużymi centrami handlowym w regionie. - Hipermarkety czekały z decyzją, czy zawrzeć z nami umowę, na stanowisko prokuratury. Teraz te rozmowy będzie można dokończyć.



Wit - Nie Mar 01, 2009 11:27 pm


Dla (nie)pełnosprawnych
Anna Piątek, 2009-03-01 19:33

Są dostępne, ale nie dla wszystkich. Siedem szalet miejskich w centrum Katowic tylko z nazwy jest dostosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych. Jest ciasno, a drzwi do publicznego WC zamknięte na siedem spustów - mówią niepełnosprawni. Urzędnicy odpierają, to lekka przesada - toalety są odpowiednie, a jak komuś nie pasuje to można korzystać z WC w restauracjach, tyle tylko, że stamtąd niepełnosprawni odprawiani są z kwitkiem.

Wjazd do miejskiej toalety do łatwych nie należy. Dla Sebastiana Iwana jeżdżącego na wózku inwalidzkim, który pracuje w Katowicach to nie lada wyczyn. Zabiera sporo czasu a jeszcze więcej nerwów. - W miejskich szaletach niestety jest czasami tak ciasno, że wjechać się wjedzie, ale już człowiek się na tym wózku nie obkręci. Bo w tak ciasnym miejscu trudno czuć się swobodnie. Trudno też do niego się dostać. Nie można też dostać się do innych miejskich toalet. Przy Placu Andrzeja - zamknięta, na placu Szramka - tylko na życzenie. A życzenie jest tylko jedno - toaleta dostosowana do potrzeb niepełnosprawnych, taka z prawdziwego zdarzenia. - Fizycznie one są, ale praktycznie są niedostępne, bo jest wiele utrudnień i osoba niepełnosprawna musi dużo zjeździć żeby trafić do toalet - oznajmia Artur Kacprzak.

Trafić będzie można zdecydowanie łatwiej, ponieważ urzędnicy za kilka dni opublikują listę wszystkich toalet dostępnych dla niepełnosprawnych. - Mieszkańcy myślą, że nie mają tego dostosowania, ale naprawdę jest dużo robione w tym kierunku - mówi Stefania Gosta, pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych, UM Katowice. Ilość w tym wypadku nie idzie jednak w parze z jakością. Projektując toalety dla niepełnosprawnych liczy się każdy szczegół. - Funkcjonalność jest najważniejsza - szerokość drzwi, uchwyty dla niepełnosprawnego. Musi tam być jeszcze umywalka - wymienia Teresa Biernot, architekt.

Najważniejsze by za każdym razem nie prosić kogoś o pomoc. To może
krępować twierdzi poseł Marek
Plura. Brak toalety to poważny problem. - To naprawdę odstręczy od naszego miasta wiele osób niepełnosprawnych - aktywnych, a przy okazji bardzo utrudnia to podjęcie tej niełatwej przecież decyzji żeby żyć aktywnie.

Niepełnosprawni zamiast aktywnie żyć na razie aktywnie muszą szukać WC, gdzie nikt nie zatrząśnie im drzwi przed nosem.

http://www.tvs.pl/informacje/9084/



Wit - Nie Mar 08, 2009 10:32 am


Nie zajmuj miejsc dla niepełnosprawnych
Wojciech Janocha, 2009-03-07 17:10

Groźbą, prośbą, mandatem naklejką działającą na wyobraźnie - metod walki z kierowcami, którzy na parkingach zajmują miejsca dla niepełnosprawnych jest wiele. Niewielkie są jednak efekty tej walki. Tym bardziej, że często pełnosprawni kierowcy podrabiają karty parkingowe dla inwalidów. Lekarstwem na takie oszustwa w Katowicach ma być dodatkowy hologram na karcie. Urząd miasta zaczął przygotowania do wprowadzenia takich zmian.

Przed i pod centrami handlowymi niepełnosprawnym jest najtrudniej. I wcale nie chodzi o to by taka osoba mogła zaparkować blisko. Wysiadanie z samochodu dla osoby niepełnosprawnej to skomplikowana operacja, a na standardowym miejscu po prostu nie ma na nią miejsca.

- Praktycznie jesteśmy bezsilni, bo mamy do czynienia z drogą niepubliczną - stwierdza Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu. A to znaczy, że jedyną karą dla parkujących na miejscu dla niepełnosprawnych może być strata czasu na zerwanie nalepki, których Marcin Mikulski z pomocą rodziny, przyjaciół, a czasem osób zupełnie obcych rozkleił już 20 tysięcy. Jak mówi Mikulski zdarza się, że ludzie reagują na to agresywnie, ale zwykle stara się nakleić nalepkę w taki sposób, żeby nie spotkać się z kierowcą.

Cięższe kary za parkowanie na miejscu dla osoby niepełnosprawnej mogą czekać kierowców na drogach miejskich, są to zwykle chwilowe unieruchomienie i pięćset złotych. - Staramy się priorytetowo traktować tego typu zgłoszenia, wiadomo, że osoba niepełnosprawna, która ma problemy z poruszaniem się, powinna mieć zagwarantowane to miejsce - wyjaśnia Rafał Turak ze Straży Miejskiej w Katowicach.

Miejsce powinna gwarantować sepcjalna karta, ale w rzeczywistości tak nie jest. Jak przyznaje Mikulski ze stowarzyszenia "Aktywne Życie", wzór tej karty jest łatwo dostępny w internecie i każda osoba może sobie taką kartę wydrukować, a na pierwszy rzut oka jest to właściwie niesprawdzalne, co wiele osób wykorzystuje. - W tym celu też dodatkowe zabezpieczenia wprowadziliśmy w urzędzie miasta, na razie jest to pieczęć, ale będzie też hologram - mówi Małgorzata Moryń-Trzęsimiech z UM w Katowicach.

Ale wszystkie zabezpieczenia niewiele pomogą, jeśli nie zmieni się mentalność i to nie tylko osób pełnosprawnych. - Pożyczają karty, co to też nie jest dobrze. Nie wiem czy te osoby niepełnosprawne boją się czy pożyczają, bo ktoś się nimi opiekuje, ale to też tak nie może być - uważa Stefania Gowda, pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych.

A bywa też tak, że o kartę parkingową ubiegają się osoby głuchonieme albo chore na astmę - i też ją dostają. - Być może przy marszu na pięć czy dziesięć kilometrów skutki astmy pewnie mogą być poważne, ale ten przykład dobrze pokazuje możliwość tego typu nadużyć - stwierdza Marek Plura, poseł PO.

http://www.tvs.pl/informacje/9230/
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl



  • Strona 1 z 2 • Wyszukano 76 wypowiedzi • 1, 2
    Copyright (c) 2009 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.